Bimber uzdrowił wiele osób

Bimber uzdrowił wiele osób

Bimber, znany również jako samogon, to trunek o długiej historii i bogatych tradycjach, który zyskuje coraz większą popularność nie tylko w Polsce, ale także na całym świecie. Jego tajemnicza aura, wytwarzana często w warunkach domowych, oraz unikalny smak sprawiają, że jest przedmiotem zainteresowania zarówno miłośników mocnych trunków, jak i badaczy kultury alkoholu.

W blasku księżyca

Lekcja angielskiego w podstawówce. Poszukujemy słówka na literkę ”m”. Nasz wzrok przykuwa hasło ”moonshine”. Tłumaczy się je jako… bimber. Oczywiście umysł młodego człowieka nie wie jeszcze skąd związek lśniącego księżyca z trunkiem. Minie trochę czasu zanim pozna prawdę. Być może uświadomi go ktoś z rodziny. I tu może coś mu pomieszać. Zwłaszcza gdy z ust wujka ze wsi usłyszy określenie PKWN. W myślach pojawiają się wojenne dzieje naszego pięknego kraju. Z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego nie ma jednak nic wspólnego. To nic innego jak polski koniak wyrobiony nocą. No właśnie… W związku z tym wszystko sprowadza się do zmierzchu.

Bimber – śladem tradycji

Bimbrownictwo na Podlasiu pojawiło się już w XIX w. Wszystko przez władze, które ograniczały swobodę produkcji własnego alkoholu. Nastąpiła carska prohibicja. Rozwojowi procederu sprzyjały też warunki naturalne. Dlatego duża ilość gęstych lasów umożliwiała w miarę swobodną produkcję po zmierzchu. Tak niestety już nie jest.  Na terenie Puszczy Knyszyńskiej czy Augustowskiej służby odnajdują prywatne fabryczki, puszczając je z dymem. Niektórym z pewnością na wieść o takich zdarzeniach popłynęła łza. Nawyk pędzenia bimbru wywodzący się z czasów okupacji niemożliwy był do wykorzenienia. Starych drzew się przecież nie przesadza. W konsekwencji po odzyskaniu wolności kraju, wolność bimbrowników została zachwiana. Polskie władze za wszelką cenę usiłowały przerwać nielegalne produkcje. Budżet kraju musiał się zgadzać.

 

Podlaski samogon powinien mieć ok. 70 proc. Najczęściej jednak wytwórcy zadowalają się już trunkiem 50 proc. Wszystko zależy od wymagań odbiorców. Oczywiście dobry bimber nie obędzie się bez wody. Ta na Podlasiu jest przejrzysta i świeża, co ma znaczenie przy destylacji. Bimber z Podlasia tradycyjnie wyrabia się z żyta. Na jego bazie powstają też inne trunki, jak. np. miodówka. Z Puszczą Knyszyńską wiąże się nierozerwalnie nazwa ”bukwicówka”. Bukwica to roślina rosnąca w lesie przypominająca szczaw. Użyta przy wyrobie zapewnia niepowtarzalny smak i aromat. Wiele osób twierdzi, że ma też właściwości lecznicze.  W rzeczywistości nawet oczyszcza nasze ciało z toksyn.

Duch nie taki straszny

W każdym regionie Polski bimber określa się inaczej. Na Podlasiu rządzi nazwa ”Duch Puszczy” oraz ”Czar PGR-u”. Samo słowo bimber wywodzi się z warszawskiego żargonu złodziejskiego. Oznaczał skradziony przedmiot, który to po schwytaniu przestępców stawał się dowodem winy. Autor definicji uważa, że bimber oznaczał początkowo ”zegarek”. Z czasem zaczęto go używać, mając na myśli towar zakazany. W miarę nowe określenie to ”księżycówka”. Odnosi się do zwyczaju wytwarzania samogonu w późnych porach nocnych. Jako że wiele osób zatruwało się w przeszłości źle sporządzonym bimbrem, ochrzczono go również jako ściemniacz.

Bimber – muzeum

W 2009 r. na terenie Białostockiego Muzeum Wsi otwarto jedyne w swym rodzaju muzeum bimbrownictwa. Zobaczymy w nich wszelkie przedmioty niezbędne do wytworzenia samogonu. Zauważymy bez trudu, że aparatura z biegiem lat ulegała ewolucji. Nowinki techniczne zawsze były chętnie widziane. Cel się nie zmieniał – jak najlepszy trunek.

Partnerzy portalu:

Tego dnia dziewczyny nie mogły się nawet uczesać

Tego dnia dziewczyny nie mogły się nawet uczesać

25 marca to od wieków szczególny dzień na Podlasiu. Obchodzi się wówczas święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Do dziś pośród wielu mieszkańców panuje przekonanie, że jest ważniejsze nawet od Wielkanocy. Przenieśmy się na chwilę do przeszłości by poznać dawne zwyczaje.

Tego dnia obowiązywał ścisły post. Zakaz wykonywania wszelkich prac był tak rygorystyczny, że dziewczyny nie mogły nawet rozczesywać włosów. A co z rolnikami? Nawet jeśli był to jedyny dobry czas na prace na polu, musieli pozostać w domu. Jeśli złamali zakaz mogli sprowadzić nieszczęście na całą rodzinę. W celach zapobiegawczych przekazywano z pokolenia na pokolenie informację, że tego dnia na pola wychodzą ze swych kryjówek jadowite węże.

Ze świętem zwiastowania nierozerwalnie wiążą się bociany. Powrót tych ptaków na dachy gospodarstw miał zapewnić dobrobyt. Starano się pomóc szczęściu montując specjalne brony na gniazda. Bociany również obecne były w kuchni. Gospodynie do dzisiaj wypiekają tzw. bocianie łapy. Ze względu na post wyrabia się je tylko z wody i mąki. Czasem wkładano do ciasta monety, a dziecko, które je znalazło w przyszłości miało być zamożne. Tego dnia pieczono ponadto ciastka w kształcie maszyn rolniczych.  Dzięki temu nic złego uprawom nie mogło się stać.

Partnerzy portalu:

Na Podlasiu nikogo nie dziwią. Krzyże szokują przyjezdnych.

Na Podlasiu nikogo nie dziwią. Krzyże szokują przyjezdnych.

O tym że Podlasie jest wyjątkowe nie trzeba nikogo przekonywać. W krajobrazie wsi i małych miasteczek jest jednak coś czego próżno szukać w innych miejscach Polski. Mowa to o przydrożnych krzyżach i kapliczkach. Modlitwy nabierają tam materialnego charakteru.

 

Większość krzyży pochodzi jeszcze z czasów zaborów. Na przełomie XIX i XX w. doszło bowiem do wzrostu aktywności ruchów narodowych i religijnych. W ten sposób starano się również zapomnieć o ciemiężycielu. Liczba krzyży na mieszkańcach Podlasia nie robi szczególnego wrażenia. Traktują je jako coś zupełnie naturalnego. Przyjezdni jednak mogą być nieco zszokowani. Przy wjeździe do wsi – krzyż, na wyjeździe – to samo! Czasem zdarzają się podwójne krzyże. Jeden z nich postawili wyznawcy prawosławia, drugi zaś katolicy.

 

Przydrożny krzyż odgrywał wśród mieszkańców wsi szczególną rolę. Nie każdy miał szansę dojechać do kościoła, dlatego często stanowił imitację świątyni. Przy nim dziękowano za otrzymane łaski, jak i proszono o zakończenie klęsk żywiołowych. Niejednokrotnie stawiano je też właśnie dla ochrony miejscowości przed zarazą. Do dziś przetrwały liczne zwyczaje, jak zdejmowanie czapki, czy zwykłe przeżegnanie się na widok wbitych w ziemię belek. Kondukt pogrzebowy zatrzymuje się zaś z odkrytą trumną przy najbliższym krzyżu. W ten sposób zmarły może pożegnać się ze swoim sąsiedztwem.

Partnerzy portalu:

Turyści nie wejdą do świątyni

Turyści nie wejdą do świątyni

Na terenie Bielska Podlaskiego odnajdziemy liczne budowle sakralne. Jedną z ciekawszych jest bez wątpienia drewniana cerkiew św. Michała Archanioła. Działkę pod jej budowę podarował sam król Zygmunt I Stary, lecz sama cerkiew powstała za pieniądze wiernych. Większa część konstrukcji pochodzi z końca XVIII w. Niektóre fragmenty, w tym też dzwonnicę dobudowano znacznie później.

 

Świątynia posiada oprócz głównej wieży, jeszcze trzy mniejsze. Ciekawostką jest fakt, że ikony zdobią cerkiew zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz.Ponad wejściem do świątyni zauważymy ikonę jej patrona – św. Michała Archanioła. Na tyłach cerkwi ulokowano baptysterium, a tuż przy niej dom parafialny.Wnętrze obiektu nie jest dostępne dla turystów.

Partnerzy portalu:

Te zwierzęta na Podlasiu zwiastują śmierć

Te zwierzęta na Podlasiu zwiastują śmierć

Wschodnie regiony Polski pełne są mistycyzmu. Liczne przesądy i zabobony niegdyś stanowiły nieodłączny element codzienności. Na Podlasiu wierzy się, że niektóre zwierzęta mogą przewidzieć śmierć. Najczęstszym zwiastunem jest wycie psa. Wydaje się, że to nic szczególnego. Psy bowiem wyją w innych sytuacjach. Gdy jednak ktoś z rodziny przebywa choćby w szpitalu, a pysk wyjącego psa skierowany jest ku ziemi, trzeba być przygotowanym na najgorsze.Rzadziej praktykowana wróżba wiąże się z koniem. Jeśli kopał on pod domem gdzie leżał chory, wkrótce zawita tam śmierć. Dawniej uważano również, iż jeśli konie wiozące księdza, obejrzą się za siebie, lub będą spocone, to kostucha czyha w pobliżu. 

Ciekawym zwiastunem śmierci są krety, a właściwie ich kopce pod domem. Zwierzęta miały w ten sposób wyprowadzać duszę z gospodarstwa. Na wsiach panowało również przekonanie, iż nieszczęście przynosi piejąca kura. Dlatego też praktykowano tzw. przemierzanie. Polegało ona na mierzeniu kurą domostwa. Wygląda to dosyć absurdalnie trzeba przyznać. Gdy na progu wypadła głowa, ptaka należało zabić, jeśli zaś ogon, trzeba było go odciąć. Miało to ochronić domownika od szponów śmierci. Ludzie obawiali się ponadto sowy, a dokładnie jej złowieszczego odgłosu ”pódź, pódź”. Jeśli taki dźwięk unosił się w powietrzu, nie było już ratunku.

Partnerzy portalu:

Kręci niezwykłe filmy o zwykłych ludziach

Kręci niezwykłe filmy o zwykłych ludziach

Studiował geografię. Przez pięć lat był dziennikarzem radiowym. Jednak to film okazał się jego prawdziwą pasją. Mowa to o Ireneuszu Prokopiuku, urodzonym w Bielsku artyście.

 

Filmy tworzone przez Ireneusza Prokopiuka posiadają krótkometrażowy charakter. Trwają do około 10 minut. Z pozoru przypominają produkcje dokumentalne, lecz znajdziemy tam też wątki fabularne. Opowiadają o prostych ludziach i ich codziennych czynnościach. Wiele zwyczajów, które obserwujemy w materiałach, powoli zanika. Dlatego też u niektórych pojawi się nutka nostalgii. Poszczególne mogą przenieść widza do krainy dziecięcych wspomnień. Realizacja filmu wymaga znalezienia odpowiedniego bohatera i przede wszystkim zdobycia jego zaufania. To zaś nie jest łatwym zadaniem. I. Prokopiukowi taka sztuka udaje się jednak doskonale. Dzięki temu możemy przykładowo dokładnie poznać zasady pieczenia wiejskiego chleba czy przygotowania wieprzowiny do wędzenia. Bohaterowie sami przyznają, że boją się zapomnienia. Już wkrótce niegdyś powszechne praktyki przejdą do lamusa. Być może dzięki filmom przetrwają trochę dłużej.

 

Produkcje Ireneusza Prokopiuka powstają dzięki przychylności władz samorządowych. W zamian za hojność tworzy dzieła, które doskonale odzwierciedlają i promują region Podlasia.

Partnerzy portalu:

10 powodów by zamieszkać na Podlasiu

10 powodów by zamieszkać na Podlasiu

Nie ma problemu ze smogiem

W ostatnim czasie smog dał się we znaki mieszkańcom Polski, ale nie tak bardzo mieszkańcom województwa podlaskiego. Miały wpływ na to zapewne trzy czynniki. Niestety ludzie wrzucają do pieca co popadnie, tak samo jak w innych rejonach Polski, ale… województwo nie jest gęsto zaludnione, dzięki czemu dym nie osiada tak samo jak na przykład w Katowicach czy Chorzowie. Drugim czynnikiem jest większa lesistość terenu, przez co drzewa wchłaniają więcej dwutlenku węgla. Ostatnim czynnikiem jest specyficzne położenie geograficzne choćby Krakowa. Miasto znajduje się na wklęsłym terenie.

Czas płynie bardzo wolno

Jeżeli przemierzacie samochodem czy rowerem przez Podlaskie i zjedziecie z głównych dróg, to natychmiastowo poczujecie jak zatrzymuje się czas. Będą Was otaczać stare domy, natura nieskalana obecnością człowieka, a także spokojnie pasące się zwierzęta. Słoneczny, bezwietrzny dzień tylko spotęguje te uczucie.

Uprzejmi ludzie

Nie ma chyba innego takiego województwa w Polsce, w którym obce osoby zaczepiają się w autobusach, na przystankach czy kolejkach, by sobie po prostu porozmawiać. Sympatyczne towarzystwo często też spotkamy w parkach, skwerach i deptakach.

Jeziora, rzeki, dużo lasów

Podlaskie jest fantastycznie położone. Na jego terenie mamy jeziora, rzeki, a także mnóstwo lasów! Można tu organizować niekończące się piesze wycieczki szlakami, a także wyprawy rowerowe.

Blisko na Litwę, Mazury i nad… Bałtyk z dwóch stron!

Samochodem też pojedziemy w ciekawe miejsca. Bardzo szybko się dostaniemy na Litwę, Mazury a także Bałtyk – ze strony polskiej i litewskiej, a gdy postaramy się o wizę, to możemy również szybko dostać się do Królewca i spędzić czas nad tamtejsza częścią Morza Bałtyckiego.

Rzut beretem do Warszawy

Mówi się, że bezpieczna odległość zamieszkania teściowej od małżeństwa to taka, gdy teściowa nie może przyjść do nas w kapciach. Podobnie jest ze stolicą Polski. Nie pójdziemy do niej w kapciach, ale szybko się dostaniemy choćby po to, by dostać się na któreś lotnisko lub zaczerpnąć naprawdę wielkomiejskiego życia.

Kilkadziesiąt ścieżek rowerowych

Jeżeli jednak postanowimy nie ruszać się z Podlaskiego i akurat kochamy rower, to możemy tutaj jeździć bez końca! Podlaskie na swoim terenie ma kilkadziesiąt ścieżek rowerowych, w tym szlak Green Velo. Jeżeli ktoś ma tyle sił, to może przejechać 100 i 200 km bez obaw, że nie będzie miał gdzie się ruszyć.

Tygiel kulturowy

Ostatnio źle się mówi o sytuacji u zachodnich sąsiadów. Nastąpiła tam wielka mieszanka różnych kultur i jak przyznali odpowiedzialni za to politycy – multi-kulti nie powiodło się. Tymczasem Podlaskie to prawdziwy tygiel kulturowy, miejsce, gdzie ludzie żyją ze sobą we wspaniałej symbiozie. Oczywiście, jak to ludzie – nie obywa się bez antagonizmów i złośliwości, ale jest bezpiecznie i spokojnie. Dlatego na jednym terenie mogą mieszkać ze sobą katolicy, prawosławni, Tatarzy (rdzennie polscy Muzułmanie), a kiedyś pośród nich – i to w zdecydowanej większości Żydzi, którzy podczas II Wojny Światowej zostali wymordowani.

Dziesiątki miejsc, by się zaszyć

Mówi się o Bieszczadach – że można rzucić wszystko i tam jechać. Tam mamy jednak tylko góry, a zaszycie się polega na tym, że zapewne zaszyjemy się w takim górskim domku właśnie. Podlaskie jest o tyle atrakcyjniejsze, że tutaj miejsc, w których możemy się zaszyć jest dziesiątki… Jest duża oferta agroturystyczna, z dala od miejskiego zgiełku, a także… tanie siedliska do kupienia w totalnych… dziurach!

Najwięcej pubów na mieszkańca

Jeżeli ktoś kocha nocne życie, to zapraszamy do Białegostoku. Statystycznie na każdego mieszkańca przypada najwięcej pubów. Ostatnio modne stały się lokalne piwa. Tutaj można spróbować naprawdę bardzo wielu interesujących smakowo wyrobów.

Jesteśmy przekonani, że powodów, dla których warto zamieszkać . Znacie jakieś?

Partnerzy portalu:

Wampiry na Podlasiu. Podejrzewali nawet dzieci.

Wampiry na Podlasiu. Podejrzewali nawet dzieci.

Wampiry na Podlasiu. Rozkopano grób, a ze szkieletu pozostała tylko czaszka, przyciągając uwagę nietypowym otworem. Pierwsza myśl, która przychodzi do głowy, to ofiara wojny, nieszczęśnik został zastrzelony. Prawda może jednak być bardziej przerażająca. Obok leży gwóźdź, co sugeruje, że ktoś zadał wiele trudu, aby zapobiec temu, by zmarły nie obudził się po śmierci. Takie musiały być przypuszczenia archeologów, którzy badali nietypowe mogiły, starając się rozwikłać tajemnicę tego makabrycznego odkrycia. To odkrycie rzuciło nowe światło na praktyki pogrzebowe minionych epok, stając się tematem wielu dyskusji wśród badaczy historycznych.

Wampiry na Podlasiu – pochówki wampiryczne

Pochówki wampiryczne, znane głównie na Lubelszczyźnie, istniały także na Podlasiu, przetrwały aż do XVIII wieku. Podejrzewanych o żywienie się ludzką krwią chowano na obrzeżach cmentarza, a zwłokom brakowało zazwyczaj kilku części ciała. Wiele osób chowano również twarzą do ziemi, obciążając trumny kamieniami czy dachówkami. Niejednokrotnie odnajdywano kawałki cegieł, które miały zapobiec przyszłemu nawiedzeniu. Jednak najbardziej powszechną praktyką zapobiegawczą było przebicie serca ostrym narzędziem, w tym oczywiście drewnianym kołkiem, co miało uniemożliwić powrót zmarłego do życia jako upiór. Te obrzędy pogrzebowe rzucają światło na wierzenia i obyczaje przodków, które kształtowały kulturę regionu na przestrzeni wieków.

Dawne wierzenia o wampirach

W podlaskich wsiach wierzono, że wampirem mogła być osoba o bardziej różowym odcieniu skóry, zwłaszcza na karku. Upiór za życia posiadał dwa serca, więc gdy jedno przestało bić, drugie często zaczynało pracować. Zdarzały się przypadki, gdy podejrzewano o wampiryzm już dzieci, których zęby były obecne od chwili urodzenia. Potworem mogły stać się też osoby zmarłe w sposób nagły, zwłaszcza samobójcy, co wywoływało podejrzenia ze względu na zrośnięte brwi czy siną twarz. Jednakże historia wampirów na Podlasiu to nie tylko opowieści z przeszłości, lecz także część bogatego dziedzictwa kulturowego. To spojrzenie w głąb historii, które kształtuje nasze zrozumienie tradycji i przekonań przodków oraz pozwala nam docenić różnorodność kulturową naszej krainy. Poprzez badania tych zjawisk możemy lepiej zrozumieć naszą tożsamość i historię, wzbogacając naszą wiedzę o kulturze regionu.

Partnerzy portalu:

Kultowy film doczekał się kontynuacji

Kultowy film doczekał się kontynuacji

Kultowy film doczekał się kontynuacji. Znachor to kultowy polski film będący ekranizacją powieści Tadeusza Dołęgi – Mostowicza. Opowiada o losach chirurga, który po utracie pamięci kradnie tożsamość w celu uniknięcia więzienia. Znajdując schronienie na wsi udanie zooperował kalekiego syna młynarza, przez co zazdrosny miejscowy lekarz wytoczył proces. Po ponad trzydziestu latach historia zatoczyła koło, a ulice Bielska Podlaskiego znów zamieniły się w plan zdjęciowy.

Kultowy film doczekał się kontynuacji – trudne początki

Na pomysł nakręcenia kontynuacji Znachora wpadł filmowiec Marek Włodzimirow, aktor Mateusz Sacharzewski, a także radny i animator kultury Tomasz Sulima.  To właśnie oni zgłosili zamiar produkcji do miejskiego budżetu obywatelskiego, propozycja spotkała się z dużym zainteresowaniem, a władze przeznaczyły na ten cel blisko 30 tys. zł. Aby ruszyć z projektem, wkrótce ogłoszono pierwszy konkurs, do którego jednak nikt nie przystąpił. Wymagano bowiem gotowego scenariusza i przynajmniej podstawowej obsady, na szczęście kolejny konkurs obniżył znacznie kryteria, produkcja miała połączyć obecne i dawne walory miasta na tle jego wielokulturowości.

Kulisy filmu

Kontynuacja Znachora nosi nazwę ”Wnyki”.  Fabuła ogniskuje się na wnukach i prawnukach bohaterów pierwszej części. Za kamerą tym razem stanął młody absolwent filmówki Szymon Nowak, a scenariusz z kolei napisał doktor filozofii Mirosław Miniszecki. Na planie zagościli  aktorzy, którzy przed laty zagrali w dziele J. Hoffmana. Ze starej obsady w filmie ujrzymy choćby Artura Barcisia czy Bożenę Dykiel. Scenariusz nie zadowolił Anny Dymnej, która pierwotnie miała wcielić się we wnuczkę profesora Wilczura, a Tomasz Stockinger natomiast po prostu nie wierzył w powodzenie niskobudżetowego filmu. Główną rolę powierzono dla Stanisławy Celińskiej, która stwierdziła, że ma w sobie wschodnią duszę. Wybór okazał się strzałem w dziesiątkę. Specjalnie dla mieszkańców Bielska Podlaskiego wymyślono scenę zbiorową, w której wzięło udział ponad 200 osób. Zdjęcia do niej trwały przez cały dzień.

Zmiana planów

Początkowo ”Wnyki” miały być filmem krótkometrażowym, a to ze względu na ograniczenie finansowe. Dzięki osobom prywatnym i funduszom urzędowym udało się zebrać sumę, która wystarczyła na stworzenie pełnej wersji. Uroczysta premiera miała miejsce w grudniu 2016 w Bielskim Domu Kultury, a obraz zebrał całkiem przychylne recenzje.

Partnerzy portalu: