Featured Video Play Icon

Czy wiecie kto to jest Kamilo? Jego Hymn Podlasia oglądano 15 milionów razy!

Przyznamy bez bicia, nie siedzimy w tematach disco polo zbyt mocno, ale doskonale orientujemy się kim jest Zenek z Akcentem, Marcin Miller i jego zespół Boys, a także wychowaliśmy się na takich programach jak Disco Relax i Disco Polo Live w Polsacie, więc ogólne rozeznanie mamy. Szczególnie, że niektóre podlaskie media niemalże codziennie relacjonują nam jak wspomniani żyją, mieszkają, co jedzą na śniadanie.

Czas jednak płynie nieubłaganie a do gatunku wchodzą kolejne pokolenia, więc coś mogło nam umknąć. Tak jak umknęło nam istnienie „artysty” Kamilo i jego Hymnu Podlasia. Tym bardziej jest to interesujące, bo ów hymn obejrzano w YouTube już 15 milionów razy. A sam film umieszczono tam 9 lat temu…

Musimy Was jednak rozczarować. W Hymnie Podlasia niestety niewiele jest Podlasia. Ot zwykły kawałek do tańczenia. Ale na pewno warto było odnotować fakt jego istnienia, bo skoro tak wiele osób go obejrzało, to znaczy, że w jakichś kręgach na pewno był kiedyś popularny. Na pewno do „wielkich” w branży te 15 milionów to całe nic. Najbardziej popularnym kawałkiem disco polo (według wyświetleń) jest Daj to głośniej – Mama ostrzegała (222 mln), potem nasz Akcent – Przez twe oczy zielone (213 mln), a podium zamyka MiłyPan – Królowa (159 mln).

Jeżeli przejrzymy całą listę najpopularniejszych kawałków disco polo to możemy być zaskoczeni. Podlascy artyści, o których czytać możemy najczęściej w mediach – nawet gdy nie słuchamy – czyli Akcent czy Piękni i Młodzi wcale nie są najpopularniejsi, są najwyżej równie popularni co inni wykonawcy. Wniosek z tego taki, że nieustanna obecność w mediach, nie oznacza, że ktoś rzeczywiście jest popularny. Warto o tym pamiętać, bo widać jak łatwo wykreować się na kogoś znanego.

Wydaje się, że to nie dotyczy Was? Działa to tak, że dziś obserwujecie znanych, a jutro kupujecie to, co zaproponowali i robicie to, do czego Was zachęcają. A zwykle zaczyna się od niewinnej rozrywki.

Partnerzy portalu:

Zapora na granicy już kompletna. Zakończono montaż ostatnich elementów.

Zapora na granicy już kompletna. Zakończono montaż ostatnich elementów.

W tym roku po zimie przekonamy się ostatecznie czy skuteczna jest zapora na granicy polsko-białoruskiej, zbudowana w Podlaskiem. Przypomnijmy dotychczas ona nie działała i świadczyły o tym twarde dane z granicy niemieckiej. Międzyczasie poprawiono 5,5 metrowy płot, który dało się rozchylać lewarkiem. Do tego zamontowano 500 słupów – a na nich 1300 kamer, po to by uniemożliwić przekraczanie granicy rzeką. Czy to będzie skuteczne? Ten „sezon na przekroczenia” pokaże. W tamtym roku łącznie było to 30 000 prób. Póki co, zimową porą – w tym roku odnotowano zaledwie 240 prób. Kluczowe będzie jednak lato, gdy pogoda nielegalnej migracji i koczowaniu w białoruskich lasach sprzyja.

Na ten moment nie da się przesądzić czy usprawnienie zapory coś dało, ale jedno jest pewne – Straż Graniczna ma o wiele bardziej zaawansowane narzędzie niż wcześniej. Na początku był sam płot, a funkcjonariusze o przekroczeniu dowiadywali się dopiero gdy ono już następowało. Teraz wiedzą to już dużo wcześniej, a patrol mogą skierować jeszcze przed samą próbą przekroczenia granicy. Problemem był brak fizycznej zapory na rzekach. Teraz – dzięki czujnikom i kamerom może się to zmienić. Ale to pokażą dopiero wyniki zatrzymań na granicy polskiej oraz na granicy niemieckiej.

Na 206 km granicy z Białorusią bariera stoi już od trzech lat. 186 km to płot, a już na całości bariera elektroniczna, która teraz także funkcjonuje na rzekach. Inwestycja na pewno utrudniła przekraczanie granicy, ale do tej pory problemu całkowicie nie rozwiązała.

Partnerzy portalu:

Burmistrzu nie idź tą drogą, bo zabijesz turystykę!

Burmistrzu nie idź tą drogą, bo zabijesz turystykę!

Supraśl to nie tylko według badań najlepsza gmina do życia w Podlaskiem, która wyprzedza Wasilków (2 miejsce) i Białystok (3 miejsce) (dane z rankingu Serwis Samorządowego PAP „Gmina Dobra do Życia” – przyp. red). Miasteczko w Puszczy Knyszyńskiej to także turystyczny hit. Wystarczy trochę dobrej pogody i jest już zapełnione przyjezdnymi. To takie nasze małe Zakopane. Na szczęście Bulwary im. Wiktora Wołkowa, to nie pełne straganów Krupówki, a na każdym rogu nie czyha chciwy baca, który chce dutków za pogłaskanie konia. I bez tego – turyści w Supraślu zostawiają mnóstwo pieniędzy chociażby posilając się w lokalnych restauracjach.

Niestety w budżecie gminy Supraśl zrobił się poważny wyłom. Wszystko to za sprawą mieszkańców Grabówki, którzy latami walczyli o to, by odciąć się od gminy Supraśl. Teraz jako odrębna gmina z długami zapewne za jakiś czas staną się kolejnym osiedlem Białegostoku. A wiele na to wskazuje. Tymczasem Supraśl musi mierzyć się ze szkodami jakie wywołała secesja. Jednym z problemów jest zmniejszenie budżetu. Nowy zakłada 61 milionów złotych wpływów i 65 milionów złotych wydatków. Miasteczko ma także kredyt do spłacenia – 20 milionów złotych.

I tu niestety w urzędzie gminy wpadli na zły pomysł. Dodatkowych źródeł dochodów upatrzono w utworzeniu strefy płatnego parkowania. O ile – samo w sobie płatne parkowanie nie jest złe, o tyle ustawa nakazuje tworzyć strefy po to, by wymuszać rotację pojazdów, by nie zostawiać godzinami samochodów. Wszystko po to, by dać szasnę na zaparkowanie innym. To ważne na przykład tam, gdzie jest mało miejsc parkingowych, a wielu chętnych – by na przykład załatwić sprawy urzędowe.

Tymczasem w Supraślu miejsc parkingowych nie brakuje. Ponadto – wymuszanie rotacji jest zupełnie bezsensowne, bo przecież wiele osób przyjeżdża do uzdrowiska na długie spacery. Opłaty parkingowe spowodują, że wiele osób zacznie parkować w lesie, a nie w mieście. A burmistrz pieniędzy nie zobaczy. Poza tym – płatne parkowanie to coś, co zwyczajnie zniechęca. Turyści pojadą tam, gdzie płacić nie trzeba.

Dlatego, wracając do tytułu. Burmistrzu nie idź tą drogą, bo zabijesz turystykę! Przypomnijmy, że Supraśl żyje właśnie dzięki niej. Jak to się mówi, nie zażyna się kury znoszącej złote jaja.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Wiosny nie ma, a są już rozlewiska na Podlasiu!

Gdy myślimy o zimowym krajobrazie, wyobrażamy sobie najczęściej zaspy śniegu, zamarznięte jeziora i ciszę przenikającą lasy. Niestety, to w dużej mierze nasze wyobrażenia z dawnych czasów, bo takich zim nie ma nawet i na Podlasiu. Ale na szczęście jesteśmy położeni na mokradłach, przez co zimą magiczne potrafią być rozlewiska rzeki. Dolina Narwi, kojarzona głównie z wiosennymi i letnimi wędrówkami wśród bagiennych ostępów i ptasich odgłosów, zimą odkrywa swoje zupełnie nowe, zaskakujące oblicze. To właśnie wtedy staje się miejscem, gdzie cisza nabiera szczególnego znaczenia, a zimowa pustka pozwala dostrzec to, co w innych porach roku często umyka.

Podczas tej pory roku, gdy temperatura spadnie poniżej zera, woda która latem i wiosną rozlewa się po szerokich terenach doliny, stopniowo zamarza. Powstają tu różnorodne wzory lodowe, które przypominają artystyczne dzieła tworzone przez naturę. Mróz skuwa nie tylko powierzchnię rozlewisk, ale też wprowadza niezwykłą harmonię w krajobrazie – białe połacie śniegu ciągną się aż po horyzont, a gdzieniegdzie wystające trzciny czy nagie drzewa tworzą graficzne akcenty na tej spokojnej scenerii. To idealny moment na długie spacery, ponieważ szlaki, zwykle otoczone wodą, teraz stają się bardziej dostępne i ciche. I mówimy tu o sytuacji, gdzie tego śniegu nie musi spaść zbyt dużo.

Największą atrakcją dla miłośników natury pozostaje jednak ptactwo. Choć wiosną i latem rozlewiska Narwi pełne są ptaków migrujących, to zimą również można spotkać wiele interesujących gatunków, takich jak łabędzie krzykliwe czy bieliki majestatycznie szybujące nad rzeką. Ptaki drapieżne, jak myszołowy czy pustułki, patrolują teren w poszukiwaniu małych gryzoni, co daje możliwość unikalnych obserwacji. Warto jednak dodać, że w tym roku wiosenne powietrze przyciągnęło już dzikie gęsi. Mimo, że mamy styczeń.

Nie trzeba być zagorzałym przyrodnikiem, by docenić piękno zimowych rozlewisk Narwi. To miejsce, które działa na zmysły, niezależnie od tego, czy jest się doświadczonym podróżnikiem, czy osobą szukającą chwili wytchnienia od codziennego zgiełku. Cisza, przestrzeń i naturalne piękno sprawiają, że zima nad Narwią jest nie tylko przygodą, ale także sposobem na odnalezienie wewnętrznego spokoju. Wyruszajcie!

Partnerzy portalu:

Żubr zaatakował człowieka! Podszedł z telefonem zwierzęciu niemalże pod sam nos.

Żubr zaatakował człowieka! Podszedł z telefonem zwierzęciu niemalże pod sam nos.

Samotnik, wyrzucony przez własne stado może być niebezpieczny dla otoczenia. Nie oznacza to, że tak musi być bezwzględnie. Jedno jest pewne – bez stada zwierzę zawsze czuje się bardziej zagrożone. Tymczasem pewna osoba, Pan Waldemar – postanowił podejść blisko dzikiego zwierzęcia, został zaatakowany i jeszcze to nagrał. Następnie opublikował w YouTube ku przestrodze. Oto co napisał:

To wyłącznie moja wina bo za blisko podszedłem. Wszystko dobrze się skończyło a film umieszczam ku przestrodze żeby Was ostrzec że nie wolno tak robić. Ja mimo ogromnego doświadczenia w spotkaniach z żubrami zostałem zaskoczony jego zachowaniem. Obserwując żubry należy zawsze zachować szczególną ostrożność. Nie należy zbliżać się ani tym bardziej płoszyć i niepokoić tych zwierząt.

Żubry z natury nie są agresywne wobec ludzi, ale w sytuacji, gdy czują się zagrożone mogą zaatakować Typowe zachowanie żubra przed atakiem to spuszczona nisko głowa, podniesiony do góry ogon oraz energicznie wierzganie przednimi racicami. Należy wtedy jak najszybciej zwiększyć dystans dzielący nas od żubra – czyli uciekać! Do tego najlepiej, jeśli to możliwe, zejść mu z pola widzenia. Do ataków najczęściej dochodzi na otwartej przestrzeni wtedy, gdy żubr nie może uciec do lasu i w poczuciu zagrożenia decyduje się na obronę przez atak. Na szczęście takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko, jednak nie należy ich lekceważyć.
Pamiętajmy o szacunku i respekcie do żubrów.

Niech powyższy film będzie nauczką dla wszystkich, którzy koniecznie chcą mieć „selfie” z żubrem.

Partnerzy portalu:

Co się dzieje z Podlaską koleją? 139 kursów odwołanych!

Co się dzieje z Podlaską koleją? 139 kursów odwołanych!

Mało kto wie, że istnieje taka strona na Facebooku jak „Czy ZKA w Podlaskim dziś wyjechało?”. Jedno jest pewne – musi być ona solą w oku Polregio i Urzędu Marszałkowskiego. Ten duet w ostatnim czasie stanowił antyreklamę kolei, a wspomniana strona boleśnie o tym przypominała niemalże każdego dnia.

139 kursów odwołanych

Żeby zrozumieć tą skomplikowaną sytuację, potrzebny jest szerszy kontekst. Tylko od 24 listopada 2024 roku do 24 stycznia 2025 roku odwołanych zostało 139 kursów pociągiem. Polregio zapewnia, że utrudnienia w ruchu już nie występują. Ale ile napsuli krwi pasażerom, to zostanie z nami jeszcze na długo. Warto jednak dodać, że do obsługi połączeń kolejowych województwo użycza spółce Polregio 17 pojazdów szynowych. Jednak tabor, którego właścicielem jest województwo, nie zabezpiecza w pełni obsługi wszystkich zaplanowanych kursów (potrzeba do tego 24 pojazdy – dop. red). Zgodnie z umową, operator jest zobowiązany do uzupełnienia brakującego taboru we własnym zakresie.

Jak zapewnia Polregio, problemy na liniach z trakcją spalinową wynikały z niezbędnych przeglądów technicznych połączonych z modernizacją szynobusów, co wiąże się z potrzebą wyłączenia pojazdów z ruchu. – poinformowała nas Renata Gerasimiuk – specjalista z działu handlowego POLREGIO S.A. Dodatkowe problemy wynikały z konieczności przeprowadzenia napraw gwarancyjnych oraz powypadkowych. – dodała. Widać jak na dłoni, że Polregio ma za małą liczbę pociągów do swojej dyspozycji, skoro 17 maszyn użycza jej Województwo Podlaskie, a do tego niezbędne przeglądy i naprawy paraliżują funkcjonowanie  kolejowych przewozów pasażerskich w naszym regionie. Bo nie oszukujmy się, jeżeli ktoś kupił bilet na pociąg – to chce jechać pociągiem, a nie autobusem. Zatem podstawianie komunikacji zastępczej nie jest rozwiązaniem. Polregio powinno dysponować takim taborem, by przeglądy czy naprawy nie powodowały odwoływania kursów.

To całkiem poważny problem, bo przez właśnie takie sytuacje parkingi w miastach puchną od samochodów, a ruch na wszystkich drogach się nasila. Nic dziwnego – skoro cztery osoby w rodzinie (ojciec, matka, córka, syn) muszą mieć cztery osobne samochody. Gdyby mogli liczyć na solidną komunikację – być może potrzebowaliby ich mniej.

Przyszłość pod znakiem zapytania

Zapytaliśmy Polregio o to jak planuje rozwiązać problem w przyszłości. W odpowiedzi czytamy, że spółka planuje wypuścić w trasę… wagon piętrowy. Tak, to nie jest żart. Weźmy na to 16 stycznia 2025. Tego dnia odwołane zostały: PR 10441 Czeremcha 06:44 – Hajnówka 07:10, PR 10430 Hajnówka 07:45 – Czeremcha 08:12, PR 10415 Czeremcha 10:28 – Białystok 11:45, PR 10404 Białystok 15:05 – Czeremcha 16:24, PR 10302 Białystok 16:15 – Ostrołęka 18:07, na odcinku Łapy – Ostrołęka, PR 10312 Ostrołęka 18:33 – Białystok 20:32, na odcinku Ostrołęka – Łapy. Chociaż spółka zapewnia, że utrudnienia w ruchu już nie występują – co przytaczaliśmy powyżej – to przecież nie znaczy, że już takich utrudnień nie będzie. I co wtedy ma dać jeden wagon?

Na szczęście, Polregio jest świadome, że trzeba coś robić przyszłościowo. Priorytetem obecnych władz POLREGIO jest – obok stałego rozwijania oferty spółki – wymiana najstarszych i najbardziej wyeksploatowanych pojazdów. Pozyskanie nowego taboru jest kluczowe dla poprawy sytuacji i komfortu pasażerów. Zarząd spółki jest w trakcie rozmów dotyczących finansowania takiego zakupu. Jego wartość w skali wszystkich zakładów POLREGIO szacowana jest na wiele miliardów złotych, co sprawia, że proces ten jest ogromnym wyzwaniem i wymaga czasu. Mamy nadzieję, że prowadzone obecnie rozmowy zakończą się pomyślnie. My też mamy nadzieję, ale życie nadzieją to trochę jednak za mało.

Co na to marszałek?

O sytuację z tak wielką liczbą odwołanych połączeń kolejowych zapytaliśmy tego, kto płaci naszymi pieniędzmi za przewozy czyli Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego. Zgodnie z umową o świadczenia usług publicznych w zakresie kolejowych przewozów pasażerskich, finansuje jedynie zrealizowane połączenia. W przypadku niewykonania przewozów operator nie otrzymuje rekompensaty i dodatkowo jest naliczana kara umowną za każdy niezrealizowany kurs. – napisała nam w mailu Barbara Likowska-Matys, Zastępca Dyrektora Departamentu Polityki Informacyjnej i dodaje – Jeżeli jest to komunikacja zastępcza – autobusowa, to traktujemy to jako zrealizowanie kursu, przy czym nakładamy karę w związku niedotrzymaniem warunków umowy. 

Na koniec warto się zastanowić jak to jest, że spółka, która ma wystarczającej liczby taboru (brakuje pociągów przy przeglądach i naprawach, musi też „pożyczać” od województwa), nie dość, że realizuje połączenia dla województwa podlaskiego, to jeszcze może wygrać kolejne konkursy na przewozy. Zgodnie z najnowszą umową z listopada 2024 – Polregio ma zapewniać usługi naszemu województwu aż do 2030 roku. W dni robocze na trasy kolejowe Podlaskiego pociągi powinny wyjechać 75 razy. Tabor do obsługi połączeń w regionie to 24 pojazdy. Firma obsługuje 94 stacje i przystanki osobowe, a podczas wakacji 99.

Jak można rozwiązać ten problem?

Wystarczy popatrzeć na Koleje Dolnośląskie. Można stawiać je za wzór. W styczniu 2024 roku z jej usług skorzystało prawie 1,9 miliona pasażerów. W ponad 15-letniej historii przewoźnika jego pociągi nigdy nie przewiozły tak wielu osób w ciągu jednego miesiąca. Rekordy popularności biją także Koleje Wielkopolskie. Jaki jest wspólny mianownik obu? Tam samorządy województw nie zlecają nikomu przewozów pasażerskich tylko organizują je same. Dlatego nie mamy wątpliwości, że w 2030 roku żadnej z umowy z Polregio ani nikim innym podpisywać nie powinniśmy. Za to muszą powstać Koleje Podlaskie.

Dlaczego to ważne? Bo samorząd realizuje zadania publiczne i nie musi jak spółka – zarabiać. Wystarczy bilansować się na zero. To wystarczy – by komunikacja publiczna działała naprawdę dobrze. Ponadto nie jest zrozumiałe dlaczego – mimo tak okazałej infrastruktury kolejowej – w Białymstoku i całej aglomeracji nie ma kolei miejskiej? Taką usługę mogłyby również prowadzić wspomniane Koleje Podlaskie. Wystarczą decyzje polityczne i można działać. Warto jednak pamiętać, że politycy sami z siebie nigdy nic nie robią – zawsze potrzebna jest presja społeczna.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czy Łomża to dobre miejsce do życia? Kiedyś nie, ale teraz…

Czasy się zmieniają, a razem z nimi nasza piękna Polska. Tak jak kiedyś Łomża nie była w ogóle atrakcyjnym miejscem do życia, tak teraz kusi. Piękne zielone tereny, Rzeka Narew, brak masywnych, ogromnych blokowisk potocznie zwanych „apartamentowcami” z ze wszystkimi problemami życia w takim czymś w Białymstoku, a na dodatek nowe drogi – to oferuje mazowieckie miasteczko w Podlaskiem w 2025 roku.

Łomża w Podlaskiem to trochę taki „Englishman in New York” – jak w piosence Stinga. To, co dawniej nie było interesujące – dziś jest atutem – chociażby przyroda jaka otacza miasteczko. Tak samo tak zwana „małomiasteczkowość” kiedyś była postrzegana zupełnie inaczej niż teraz. Ościenne gminy Białegostoku aż puchną od nowych mieszkańców. Po co jednak mieszkać na obrzeżach, by codziennie jeździć do miasta, w którym nie da się już żyć, skoro można żyć w mniejszym mieście – gdzie jest wszystko to, do czego ludzie uciekli na obrzeża.

Szczególnie w 2025 roku, gdy praca zdalna to żaden problem – przeprowadzka do Łomży jest dużo łatwiejsza niż kiedyś. Jeżeli spojrzymy na ceny nieruchomości to spokojnie możemy zaliczyć je do atutów wyprowadzki. Ostatni z największych plusów takiej życiowej zmiany jest z pewnością lokalizacja. Do Warszawy tylko 120 km, nad piękne jezioro Śniardwy zaledwie 60 km, Białystok jest oddalony o 80 km, Białowieża – 140 km, nadmorska Stegna 295 – km, Trójmiasto – 320 km, a otwarte Morze Bałtyckie około 400 km. A jak ktoś lubi wycieczki zagraniczne to uzdrowisko w Druskiennikach jest położone zaledwie 215 km od Łomży. Przy dzisiejszych drogach i cenach paliw – względem zarobków – to naprawdę małe koszty, a wielkie możliwości.

Łomża, choć nie jest metropolią, wyróżnia się swoją kameralnością, co daje jej mieszkańcom radość codziennego życia bez pośpiechu i zgiełku charakterystycznego dla Białegostoku. Bliskość Narwiańskiego Parku Narodowego, piękne krajobrazy oraz liczne tereny zielone tylko czekają na złaknionych aktywnego wypoczynku na łonie natury. Jednocześnie nie brakuje tutaj typowo miejskich rozrywek jak galeria, restauracje czy ośrodki kulturalne.

Łomża to również idealne miejsce dla osób na emeryturze, które szukają spokoju i bezpieczeństwa. Zaplecze medyczne, kameralny klimat i rozwinięta sieć usług sprawiają, że starsi mieszkańcy mogą czuć się tu komfortowo. Dodatkowo życie w mniejszym mieście wiąże się z niższymi kosztami utrzymania, co pozwala cieszyć się większą swobodą finansową. Dla wielu osób, które chcą odpocząć od tempa życia w dużych miastach, Łomża staje się wymarzonym miejscem, gdzie mogą odnaleźć równowagę między odpoczynkiem a aktywnością.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To największa inwestycja w historii powiatu. Powstanie przed czasem.

Największa inwestycja w historii powiatu siemiatyckiego powstanie przed czasem dzięki łagodnej zimie. Czym jest most za 101 milionów złotych we wsi Granne najlepiej definiuje cytat z kultowego filmu pt. Miś.

Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu…

Najśmieszniejsze w tym cytacie z filmu Stanisława Barei – pt. Miś jest chyba fakt, że most w Grannem jest budowany właśnie w oparciu o sześć instytucji. Województw podlaskiego i mazowieckiego, powiatów siemiatyckiego i sokołowskiego oraz gmin Perlejewo i Jabłonna Lacka. Most będzie miał 412 metrów długości, będzie szeroki od 11,7 do 13,7 metrów. Do tego powstanie jeszcze droga o długości ponad 2 km w Podlaskiem i podobnej długości w Mazowieckiem.

Dlaczego piszemy, że ta inwestycja to jest „miś”? Wystarczy spojrzeć na mapę. Budowa powstaje nad rzeką Bug. Najbliższe dwa mosty znajdują się 15 i 20 km od Grannego. Z takiej perspektywy może się wydawać, że most jest potrzebny. Owszem, ale nie taki za 100 milionów złotych. Bowiem tak doniosła inwestycja powinna zakładać, że przyjmie ona duży ruch pojazdów. Tymczasem most jest budowany właściwie pośród niczego.

Gdyby jeszcze to było po trasie gdziekolwiek, to można by było uznać ten most za sensowny. Najbliższe miasto po tej hipotetycznej trasie do Grannego to Sokołów Podlaski. Dzięki inwestycji szybciej dojedziemy z niego do Brańska (3,6 tys. mieszkańców). Mało tego – gdyby zgodnie z życzeniami lokalnych władz podnieść parametry dróg dojazdowych do mostu z gminnych i powiatowych do wojewódzkich, a nawet krajowych, to nadal nie byłyby to trasy, które cokolwiek by zmieniły w transporcie.

Najzwyczajniej w świecie – lokalnym samorządom udało się naciągnąć władze województw oraz Rządowy Fundusz Wsparcia Rozwoju Dróg (który dał na tą farsę 81 milionów) na inwestycję ku uciesze swoich mieszkańców. Oni cieszyć się na pewno będą, nie ulega to wątpliwości. Tylko problem polega na tym, że cały powiat siemiatycki i sokołowski liczą mniej więcej tyle co cztery Sokółki. Zatem wpompowano gigantyczne pieniądze i planuje się kolejne pompowanie po to, by pokazać swoim mieszkańcom swoją sprawczość. To, że będzie tam hulać wiatr – już nikogo nie obchodzi.

Najśmieszniejsze jest to, że most będzie miał „certyfikację NATO”. To taki bat na wszystkich rozsądnych, którzy by się czepiali o te wyrzucanie w błoto 100 milionów złotych – tak jak my. Bo jak to! Wojna u naszych bram, więc taka inwestycja jest potrzebna żeby mogły przejechać czołgi. Tak się jednak składa, że czołgi mają ogromne spalanie. Przykładowo słynny Abrams potrafi spalić 1500 litrów paliwa na 100 km. Dlatego nikt nie będzie czołgiem jeździć przez most, bo po to mamy kolej, by sprzęt wojskowy wozić bez zużywania ton paliwa.

Partnerzy portalu:

Serce wielokulturowości, historii i natury w jednym miejscu. Taka jest Sokółka i jej okolice.

Serce wielokulturowości, historii i natury w jednym miejscu. Taka jest Sokółka i jej okolice.

Sokółka, leżąca na pograniczu kultur i tradycji, zachwyca odwiedzających nie tylko swoją historią, ale również unikatowym połączeniem przyrody i różnorodności kulturowej. Wizyta w tym urokliwym miasteczku i jego okolicach to podróż przez wieki i przestrzenie, które oferują zarówno możliwość zanurzenia się w przeszłości, jak i aktywnego wypoczynku w otoczeniu natury. Zimą – bonusowo możemy natrafić na ogromne stado dziko żyjących żubrów!

Pierwszym miejscem, które przyciąga uwagę każdego odwiedzającego Sokółkę, jest rynek. W jego sercu znajduje się zabytkowy kościół św. Antoniego Padewskiego, wzniesiony w XIX wieku. Ta monumentalna, barokowa budowla jest nie tylko świadkiem długiej historii regionu, ale także symbolem religijnej i kulturowej różnorodności Sokółki. Świątynia zachwyca swoją architekturą, a jej odnowione wnętrza, pełne detali, emanują spokojem. Niewątpliwie jest to wielkie dzieło sztuki. Przyciąga zarówno turystów, jak i pielgrzymów. To miejsce, w którym przeszłość spotyka się z teraźniejszością, tworząc niezwykłą atmosferę. A tuż obok znajduje się cerkiew pw. św. Aleksandra Newskiego również z XIX wieku. We wnętrzu świątyni znajduje się ikonostas pochodzący z 1905 roku. Na wyposażeniu świątyni pozostaje także ikona Świętych Mikołaja i Aleksandry stanowiąca dar cara Mikołaja II i jego małżonki Aleksandry Fiodorówny. Cerkiew posiada jedną dużą kopułę i cztery boczne.

Mówiąc o Sokółce i jej okolicach nie sposób nie wspomnieć o Tatarach, którzy osiedlili się w tych okolicach już w XVII wieku, wnosząc do regionu swoje tradycje, religię i kuchnię. Przemierzając szlak, można odwiedzić wsie takie jak Bohoniki czy Kruszyniany, gdzie znajdują się zabytkowe meczety – jedne z najstarszych w Polsce. Każdy krok na tym szlaku to spotkanie z historią, która jest wciąż żywa, pielęgnowana przez potomków tatarskich osadników. Można tu również spróbować tradycyjnych potraw, takich jak pierekaczewnik czy czebureki, które są kulinarnym symbolem tego regionu. Warto też zajrzeć do Muzeum Ziemi Sokólskiej, gdzie znajduje się stała wystawa poświęcona osadnictwu tatarskiemu.

Latem, idealnym miejscem na odpoczynek jest Zalew Sokólski. To sztuczny zbiornik otoczony malowniczymi terenami zielonymi, jest ulubionym miejscem rekreacji mieszkańców i turystów. Nad wodą można nie tylko złapać oddech, ale także aktywnie spędzić czas, korzystając z tras spacerowych czy wypożyczalni sprzętu wodnego. Zalew jest idealnym miejscem zarówno na spokojny piknik z rodziną, jak i na bardziej aktywne formy relaksu.

W bliskim sąsiedztwie Sokółki kryją się kolejne skarby regionu, które doskonale uzupełniają opowieść o tej części Podlasia. Dąbrowa Białostocka, sanktuarium w Różanymstoku i malownicze Wzgórza Sokólskie tworzą krajobraz, w którym historia i duchowość przeplatają się z dzikim pięknem natury.

Dąbrowa Białostocka to niewielkie miasteczko, które na pierwszy rzut oka wydaje się spokojne i niepozorne. Warto jednak przejechać się malowniczą trasą z Sokółki, a także zobaczyć zabytkowy wiatrak. Zaledwie kilka kilometrów od Dąbrowy Białostockiej znajduje się Różanystok – miejsce, które jest znane na całym Podlasiu z jednego z najważniejszych sanktuariów maryjnych w Polsce. To miejsce pielgrzymek, wzniesione w stylu barokowym z domieszką rokoko. Wnętrza, pełne złoconych detali, zapraszają do kontemplacji i modlitwy. Otoczenie sanktuarium, z malowniczymi alejkami i cichymi zakątkami, sprzyja refleksji i wyciszeniu.

Podążając dalej na południe, trafiamy na jedno z najbardziej malowniczych miejsc w regionie – Wzgórza Sokólskie. Ta część Podlasia, mniej znana i rzadziej odwiedzana przez turystów, kryje w sobie niezwykłe krajobrazy, które zmieniają się wraz z porami roku. Wzgórza te, ukształtowane przez lodowiec, porośnięte są mozaiką lasów, łąk i pól, tworząc obraz rodem z pocztówki. To idealne miejsce dla miłośników pieszych wędrówek i rowerowych wycieczek. Wędrówki po wzgórzach pozwalają poczuć bliskość natury – wiosną można tu podziwiać kwitnące łąki, latem cieszyć się ciszą wśród bujnej zieleni, a jesienią spacerować wśród złocistych liści. To także raj dla obserwatorów ptaków i fotografów przyrody, którzy znajdują tu nieograniczone możliwości uchwycenia piękna Podlasia w kadrze.

Niepozorna Sokółka i jej okolice mają do zaoferowania całe mnóstwo fantastycznych, ciekawych i pięknych miejsc. Niezależnie od pory roku to doskonały kierunek wycieczki.

Partnerzy portalu:

Rocznice historyczne to dobra okazja do refleksji nad teraźniejszością

Rocznice historyczne to dobra okazja do refleksji nad teraźniejszością

162. rocznica być może nie jest okrągła, ale i tak warto to przypomnieć. W nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku wybuchło Powstanie Styczniowe. Był to największy zryw niepodległościowy w XIX wieku. Do dziś jednak warto pamiętać, ze klęska powstania – nie oznacza, że wystąpienie przeciwko zaborcy było bezsensowne. Chociaż cena była bardzo wysoka – bo kilkadziesiąt tysięcy osób straciło życie, wiele osób zesłano na Syberię, a jeszcze inni potracili całe swoje majątki.

Polska XVI wieku była prawdziwym mocarstwem. Obszar naszego kraju wynosił 1 milion km2 – trzy razy więcej niż obecnie. Ważniejsze jednak było to, że Polska nie tylko miała dużo ziemi, ale co na niej robiła – intensywnie się rozwijała nasza gospodarka i kultura – podstawy, by być Wielkim Narodem. Na tle dzisiejszej Europy byliśmy o wiele lat do przodu w rozwoju. Krajem rządziła monarchia parlamentarna szlacheckiej wspólnoty. Z praw dla wszystkich najważniejsze były prawo nietykalności osobistej, nienaruszalności mienia, również wolności wyznania. Kwitła także edukacja.

Później przyszedł wiek XVII, który zaczął powolny upadek naszego kraju. Wszystkie powyższe wartości powoli zanikały pod wpływem kolejnych królów, którzy z rozwiniętej jak na tamte czasy monarchii parlamentarnej zaczęli skłaniać się ku zamordyzmowi – eufemistycznie zwanego absolutyzmem. Zaczęliśmy prowadzić politykę izolacjonistyczną, upadła tolerancja religijna i wiele innych spraw zmieniło się na gorsze. To wszystko pod panowaniem Wazów. Na szczęście po nich nastąpił pozytywny zwrot – Z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, inflancki, smoleński, siewierski i czernihowski, Obrońca Wiary – Jan III Sobieski uważany był za jednej z najwybitniejszych polskich monarchów i wodzów. Już samo określenie historyczne, które przytoczyliśmy wiele o nim mówiło.

Upadek wielkiego mocarstwa jaki była Polska zaczął się od tego, że nasze wojsko po czasach Sobieskiego liczyło zaledwie 16 tys. żołnierzy. Tymczasem armia rosyjska składała się z 350 tys. żołnierzy, austriacka – 250 tys., pruska – 200 tys. żołnierzy. Każdy ten kraj z osobna mógł na Polskę napaść i zagarnąć wszystko dla siebie. A że chcieli wszyscy, to się podzielili i zagarnęli – każdy po trochu. Wybór na króla kochanka carycy – Stanisława Augusta Poniatowskiego – był tylko formalnością. Później krojono nasz kraj na raty – aż w końcu wymazano z mapy.

Jak widzicie, minęły 162 lata a Polska dopiero budzi się ze swojego snu o tym, że świat jest bezpieczny i wspaniały. Gdyby nie trwająca tak długo wojna na Ukrainie, dziś byśmy już tak spokojnie nie spali. A tak mamy jeszcze ostatnie chwile na zbudowanie ogromnej i mocnej armii. Czas, który albo wykorzystamy albo znów zaczniemy być krojeni – jak w XVII wieku. Historia pokazała nam też, że posiadanie kochanka carycy – również w niczym nie pomaga. Możemy liczyć tylko na siebie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak było w 1994! Co się zmieniło przez 3 dekady?

Nie dawno minęło 30 lat od denominacji złotówki. To ważna, okrągła rocznica, która powinna nam przypomnieć ile mieliśmy pieniędzy, a ile mamy dziś. Jak czytamy w Głosie Kolneńskim z 1994 roku – budżet miasta wynosił wówczas 24 miliony złotych. Gdyby uwzględnić wszystkie propozycje radnych na inwestycje w mieście – do budżetu trzeba by było dosypać 10 miliardów złotych. Tymczasem zaledwie 10 proc. budżetu – czyli niecałe 2,5 miliona przeznaczono na inwestycje. W co inwestowano pieniądze 30 lat temu? W budowę trzeciej szkoły podstawowej, rozbudowę cmentarza, infrastrukturę osiedla Południe II.

W 2025 roku budżet Kolna wynosi 67 milionów złotych. Przypomnijmy, że w 1990 roku inflacja w Polsce wynosiła 585 proc., a w 1994 po drastycznych reformach Leszka Balcerowicza i denominacji już „tylko” 27 proc. Inflacja do normalnych poziomów spadła po raz pierwszy dopiero w 2002 roku. Zatem czy budżet Kolna, który jest obecnie 3 razy większy – oznacza, że jest tam 3 razy więcej pieniędzy niż 30 lat temu? Według kalkulatora „PoliczMi.pl” inflacja skumulowana wyniosła: 355,78%, a dzisiejsze 67 milionów w 1995 roku byłoby warte zaledwie 14,5 miliona. Zatem – 30 lat temu Kolno miało realnie więcej pieniędzy niż teraz – bo 24 miliony. Dodajmy, że chodzi oczywiście o pieniądze własne. Bo gdyby doliczyć wszystkie dofinansowania unijne od 2004 roku, to zapewne te kwoty prezentowałyby się inaczej. Tak czy inaczej – jeżeli Kolno ma dziś realnie mniej własnych pieniędzy niż 30 lat temu, to znaczy że coś poszło nie tak.

Patrząc jednak na powyższy film – jedno jest pewne. Wówczas było tam zielono jak nigdy. Zapewne podobnie jak w innych miastach. Dlatego dziś warto sobie, po tych 30 latach zadać pytanie – czy naprawdę jest lepiej? Lata 90. kojarzą nam się z biedą. Ale jak się okazuje, sami nie wykorzystaliśmy szansy jaką otrzymaliśmy. Owszem – po wejściu do Unii Europejskiej – czerpaliśmy całymi garściami. Ale czy jeżeli byśmy „doili” członka rodziny przez 30 lat, to oznaczałoby to że się wzbogaciliśmy?

Po tych 30 latach od denominacji złotówki – zastanówmy się nad kolejnymi trzydziestoma latami. Czy teraz jesteśmy bogatym krajem? W 1994 roku wszyscy byliśmy jeszcze milionerami. Dziś już nikt takim „milionerem” jednak nikt być nie chce. Dlatego – być może nie powinniśmy dążyć do tego – by mieć coraz więcej, ale by móc kupić za tyle samo co mamy coraz więcej. Warto o tym pamiętać przy każdych wyborach w Polsce.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Mała miejscowość tworzy wielkie dzieła. Za sprawą Dziecięcego Uniwersytetu Pogranicza.

Sejny to niewielkie, podlaskie miasteczko, które mimo swoich rozmiarów, ma ogromne znaczenie na mapie kulturowej Polski. Leżące na pograniczu, tuż przy granicy z Litwą, Sejny są miejscem, w którym spotykają się różne tradycje, kultury, języki i religie. To miejsce, gdzie historia, tradycja i współczesność przeplatają się, tworząc unikalną mozaikę. To także centrum wielu inicjatyw, które zmieniają życie mieszkańców oraz przyciągają uwagę na szerszą skalę. Jednym z takich projektów jest Dziecięcy Uniwersytet Pogranicza, program łączący sztukę z edukacją, który daje dzieciom szansę na odkrycie swojej pasji i rozwój w otoczeniu wybitnych artystów.

Dziecięcy Uniwersytet Pogranicza to innowacyjny program edukacyjny, który obejmuje 200 uczniów szkół podstawowych z Sejn i okolic. Głównym celem projektu jest stworzenie dziewięciu klas artystycznych, które pozwolą młodym ludziom na rozwijanie swoich talentów w różnorodnych dziedzinach sztuki. W ramach programu powstaną klasy: Teatralna, Literacka, Muzyki Miejsca, Muzyki Klasycznej, Sztuki, Kultury Ludowej oraz trzy klasy Opowieści o Sąsiadach. Uczniowie, biorąc udział w wykładach, warsztatach, spektaklach, koncertach i spotkaniach z artystami, będą mieli okazję zgłębiać historię oraz kulturę swojego wielokulturowego miasteczka.

Projekt skupia się na odkrywaniu „Małej Ojczyzny” i pogranicza – jako miejsca, w którym spotykają się różne tradycje, kultury, języki i religie. W ten sposób młodzi ludzie uczą się nie tylko o swojej przeszłości, ale i o znaczeniu różnorodności oraz współistnienia różnych grup w jednym miejscu. Program pozwala im poznać swoje korzenie, ale także uczy otwartości na innych i szacunku dla odmienności.

Dziecięcy Uniwersytet Pogranicza to nie tylko edukacja teoretyczna, ale przede wszystkim spotkania z mistrzami, którzy są przewodnikami i mentorami dla uczniów. Zajęcia prowadzone są przez wybitnych artystów i twórców, którzy posiadają doświadczenie zarówno w pracy z dziećmi, jak i w swojej dziedzinie sztuki. Dzięki tym spotkaniom dzieci mogą rozwijać swoje talenty, zdobywać wiedzę w praktyce, a także poznawać tajniki profesjonalnego świata sztuki.

Choć Sejny to niewielkie miasteczko, to Dziecięcy Uniwersytet Pogranicza pokazuje, że można tu zrobić wielkie rzeczy. Sejny stają się miejscem, w którym sztuka i edukacja spotykają się, by kształtować młodych ludzi i otwierać przed nimi drzwi do świata pełnego inspiracji, pasji i twórczości. To właśnie w takich miejscach, widać, że wielkie projekty i inicjatywy nie muszą odbywać się tylko w dużych metropoliach. Sejny pokazują, że sztuka i edukacja mają moc przemiany, a małe miasteczka mogą być miejscem, w którym rodzą się duże marzenia.

Partnerzy portalu:

Białowieża jak wymarła. Spotkać kogoś – to jak spotkać ducha.

Białowieża jak wymarła. Spotkać kogoś – to jak spotkać ducha.

Jak wiadomo na Podlasiu – świętuje się dwa razy – najpierw obchodziliśmy Boże Narodzenie i Nowy Rok – 25 grudnia i 1 stycznia, by 7 stycznia obchodzić Boże Narodzenie, a 13 stycznia Nowy Rok. Zgodnie z kalendarzem gregoriańskim oraz juliańskim. W takim okresie ludzie zajęci są swoimi sprawami, więc nie jest to dobry czas na obserwacje tego „jak jest”. Ale gdy już czasy świąteczne minęły i wróciła zwykła codzienność, to jak najbardziej można jakieś wnioski wysuwać. Postanowiliśmy pojechać do Białowieży, by zobaczyć jak się ma turystyczna wieś po covidzie, kryzysie migracyjnym na granicy, stanach wyjątkowych, budowach płotów.

Na wyprawę wybraliśmy weekendową sobotę – bo wtedy ludzie mają wolne i czas na wyjazdy. Już jadąc z Białegostoku do Białowieży można było poczynić pierwsze obserwacje. Na krajowej 19 – pomiędzy Białymstokiem a Zabłudowem był spory ruch. Na dalszym odcinku – Zabłudów – Hajnówka niemalże pusto. Samochody można było policzyć na palach obu rąk. Dopiero w samej Hajnówce można było zobaczyć ożywienie. Ruch samochodowy był naprawdę spory. Następnie odcinek Hajnówka – Białowieża – znów puściutki. Samochodów tyle co kot napłakał.

Po drodze do Białowieży rzuca się w oczy także to – o co było wiele politycznych kłótni – całe stosy powalonych drzew. Jak wiadomo droga jest bardzo wąska, więc trzeba jechać ostrożnie. Po obu stronach jezdni mamy dziką Puszczę. A to znaczy, że człowiek w nią nie ingeruje. W praktyce wygląda to tak jakby przez las przeszło jakieś tornado, bo pomiędzy rosnącymi drzewami – leży mnóstwo starych powalonych mniejszych i większych drzew. Widok dość zaskakujący – bo w lasach gospodarczych (tam gdzie można prowadzić wycinkę na handel drewnem) panuje pod tym kątem duży porządek. Czy to źle, że po drodze do Białowieży jest odwrotnie? Pod względem przyrodniczym – idealnie. W takich warunkach panuje gigantyczna bioróżnorodność. Natura w czystej postaci!

Dojeżdżamy do Białowieży, by zacząć od spaceru po Parku Pałacowym. Po drodze napotykamy kilka osób. Co ciekawe – mimo kompletnego braku turystów dwie rzeczy działają – jarmark z pamiątkami oraz płatny parking. Okoliczna gastronomia pozamykana na cztery spusty. Kolejny punkt to Białowieża Towarowa. Tam napotykamy dwie osoby. Restauracja z hotelem w dawnej stacji jest otwarta. Samochody na parkingu też stoją. Co ciekawe, po drodze widzimy nowoczesne osiedle z domami typu bliźniak. Jak widać i do Białowieży dotarli już deweloperzy.

Kolejny punkt, który zdążymy odwiedzić przed szybko przychodzącym zachodem słońca to rezerwat pokazowy żubrów. Tam również jarmark działa w najlepsze, ale ludzi niewiele. Na parkingu tylko kilka samochodów. Kilku spacerujących widać też na drodze do Dębów Królewskich. Tam już nie jedziemy, bo za chwile będzie się ściemniać.

Czy można z tego wyciągać wnioski absolutne? Oczywiście, że nie, ale jak widzimy Białowieżę i jej okolice jako miejsce niemalże wymarłe, to wiadome jest że brakuje turystów i to mocno. Jeżeli będziemy tak się dalej przyglądać – to nikt nie będzie chciał tam prowadzić biznesu. Tym bardziej nie będzie sensu remontować linii kolejowej – co jest w planach – ani budować nowych ścieżek rowerowych. Turyści pojadą tam, gdzie jest modnie. A Białowieża po wszystkich swoich „przygodach” modna nie jest. Wszyscy, którym zależy na tym, by wróciła turystyka na Podlasie, muszą ten trend odwrócić.

Partnerzy portalu:

Białystok się wyludnia. Te dane porażają!

Białystok się wyludnia. Te dane porażają!

Białystok, największe miasto w północno-wschodniej Polsce, zmaga się z zauważalnym spadkiem liczby mieszkańców. Jak wynika z najnowszych danych statystycznych, pod koniec 2024 roku miasto zamieszkiwało nieco ponad 267 tysięcy osób. W porównaniu z końcem 2023 roku, kiedy populacja wynosiła ponad 270 tysięcy, to wyraźny spadek. Jeszcze bardziej uderzające są dane z 2020 roku, kiedy w Białymstoku mieszkało aż 298 tysięcy osób.

Na koniec ubiegłego roku na pobycie stałym w Białymstoku zameldowanych było 261 907 osób, a na pobycie czasowym 5 739 osób. Dane te pokazują, że część mieszkańców miasta wybiera meldunek tymczasowy lub opuszcza miasto na stałe. Urząd Statystyczny w Białymstoku natomiast podaje, że liczba ludności w dniu 30 czerwca 2024 r. wynosiła – 290 900 osób. Skąd zatem ta rozbieżność? Zapewne 24 000 osób mieszka w Białymstoku – ale bez meldunku. Czy ta liczba jest prawdziwa? Jeżeli doliczymy do zameldowanych – liczbę studentów, Białorusinów, Ukraińców to mogłoby się okazać, że jest nas tu ponad 300 000. Co prawda wszyscy napędzają gospodarkę miasta, ale podatki płacą gdzie indziej. Dlatego teza, że Białystok się wyludnia – jest jak najbardziej uprawniona.

Wyludnienie Białegostoku to nie tylko problem demograficzny, ale także wyzwanie gospodarcze i społeczne, które wpływa na rozwój regionu. Przyczyn spadku liczby mieszkańców można upatrywać w wielu czynnikach, takich jak migracja młodych ludzi do atrakcyjniejszych miast takich jak Warszawa, Kraków, Gdańsk, Wrocław czy Poznań. Tam w poszukiwaniu lepszych perspektyw zawodowych, z dużo lepszymi zarobkami, rozwiniętą kulturą i nauką.

Wbrew ogólnemu trendowi spadku liczby mieszkańców, w Białymstoku w 2024 roku więcej osób się urodziło niż zmarło. W białostockim Urzędzie Stanu Cywilnego zarejestrowano 4 570 aktów urodzenia, podczas gdy aktów zgonu było 3 651. To może być zafałszowany obraz, bo nie wszystkie urodzone dzieci w Białymstoku – są białostoczanami. W stolicy województwa podlaskiego rodzą się dzieci, które mieszkają także w całej okolicy.

Spadek liczby mieszkańców powinno stanowić wyzwanie dla władz miasta, które muszą znaleźć sposób na zatrzymanie mieszkańców i przyciągnięcie nowych. Obserwując jednak poczynania włodarza i jego ekipy można odnieść wrażenie, że ten problem w ogóle go nie interesuje. Ważnym elementem, który mógłby wpłynąć na wybór Białegostoku jako miejsca do życia może być rozwój rynku pracy, by zarobki nie były jedne z najgorszych w kraju. Ponadto należy intensywnie pracować, by studenci mieli co robić w Białymstoku po zajęciach. Tymczasem u nas rozrywki ograniczają się głównie do chodzenia po knajpach. Jeżeli już są jakieś godne uwagi koncerty, to bilety albo rozchodzą się w kilka minut albo ich cena jest gigantyczna i zdecydowanie nie na studencką kieszeń. W mieście jest też malutka oferta teatralna. Kino w czasach serwisów VOD to także nie jest atrakcja. Baseny są przepełnione, a inne miejsca rozrywek – można policzyć na placach jednej, może dwóch rąk. Wszystkiego jest za mało.

Kolejny problem to komunikacja miejska, która pod kątem rozwoju jest na takim dnie, że można by było napisać o tym książkę. Wystarczy pojechać do Warszawy, by zobaczyć jak tamtejsza komunikacja wyprzedza nas o epokę. W zasadzie to stolica wysysa z Białegostoku mieszkańców – oferując większe zarobki, znakomitą komunikację, ofertę kulturalną i miejsca rozrywek. Nie chodzi o to, by dorównać stolicy, ale by w ogóle podjąć wyzwanie – i choć trochę być atrakcyjną alternatywą dla ogromnej Warszawy. Jeżeli nadal będziemy udawać, że wszystko jest ok, to problem wyludniania jeszcze bardziej się pogłębi, co wpłynie jeszcze bardziej negatywnie na nasz region.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak wygląda podróż Kanałem Augustowskim.

Przez długie lata żeglowania zaliczylismy prawie wszystkie małe i duże jeziora w Polsce, ale na ten kanał nigdy nie mieliśmy czasu. Takimi słowami rozpoczyna autor filmu opis na YouTube. Cały rejs trwał dwa tygodnie – czego można pozazdrościć, a patrząc na zimową pogodę za oknem – nawet rozmarzyć. Warto więc zanurzyć się na te 20 minut w podróży po Kanale Augustowskim odwiedzając popularne śluzy.

Na szczególną uwagę warto zwrócić przy Śluzie Paniewo, bo poziomy wody są tak wysokie, że cała konstrukcja jest dwukomorowa. To popularne miejsce odwiedzane przez turystów, którzy patrzą na przeprawy z góry. Dzięki filmowi możecie obejrzeć, jak to wygląda od dołu.

Kanał Augustowski, zbudowany w pierwszej połowie XIX wieku, jest jednym z najważniejszych zabytków hydrotechnicznych w Polsce i centralnym punktem turystycznym Augustowa. Początkowo stworzony z myślą o celach politycznych i ekonomicznych, dziś stanowi jedną z największych atrakcji turystycznych regionu, przyciągając zarówno miłośników historii, jak i entuzjastów sportów wodnych.

Budowa kanału rozpoczęła się w 1824 roku, głównie z inicjatywy generała Ignacego Prądzyńskiego, który miał za zadanie stworzenie alternatywnego szlaku wodnego omijającego Prusy, by ułatwić eksport towarów do portów bałtyckich. Kanał miał strategiczne znaczenie, umożliwiając transport towarów takich jak zboże i drewno, które były kluczowymi eksportami regionu. Prace nad kanałem zakończono w 1839 roku, a jego trasa liczyła 101 km, z czego 82 km przebiegało przez terytorium Polski, a reszta przez Litwę i Białoruś. Kanał, mimo że nigdy w pełni nie spełnił swoich ekonomicznych założeń z powodu zmian politycznych, stał się nieocenionym dziedzictwem techniki inżynierskiej tamtego okresu.

Dziś Kanał Augustowski jest jednym z głównych punktów atrakcji turystycznych miasta. Rejsy kanałem są doskonałą okazją, by podziwiać piękno okolicznych krajobrazów. Trasa wiedzie przez jeziora i lasy, oferując widoki zapierające dech w piersiach. Ponadto, na trasie znajdują się liczne śluzy, które są atrakcją samą w sobie, demonstrując zaawansowaną technologię hydrotechniczną XIX wieku.

Partnerzy portalu:

Czy pociągi będą wozić powietrze 200 km/h?
fot. A. Ludwiczak / UM Białystok

Czy pociągi będą wozić powietrze 200 km/h?

Gdyby patrzeć na ekonomię, to ta inwestycja kompletnie nie miałyby sensu, ale na szczęście na kolej patrzy się pod kątem tego, by mieszkańcy w całej Polsce patrzyli na nią jak na wartościowy środek transportu. Dlatego pod tym względem modernizacja linii Białystok – Ełk jest ważna. Tylko, trzeba jeszcze wykonać pewną pracę w regionach podlaskim i warmińsko-mazurskim, by tu także kolej była atrakcyjna.

W teorii Rail Baltica – łącząca kraje bałtyckie z Polską, a dalej z zachodem Europy to projekt, dzięki któremu można będzie przejechać kawał kontynentu jednym pociągiem. W praktyce jednak ludzie są wygodni i nadal będą latać samolotami. Chyba, że ktoś tego zabroni i będzie to opcja tylko dla polityków i celebrytów.

Niezależnie od tego, kolej zawsze musi pełnić przede wszystkim rolę transportu lokalnego. Tak, by ludzie załatwiając swoje różne interesy nie musieli mieszkać blisko, ale by mogli szybko dojechać. Taki Białystok jest kompaktowym miastem, a władze miasta nie rozbudowują się na obrzeżach, tylko pozwalają wciskać jeszcze więcej bloków w każdą możliwą dziurę. Gdy już skończy się jakikolwiek wolny kawałek przestrzeni, a korki totalnie zapchają ulice, to kolej miejska będzie zbawieniem. Na razie nie ma jej i nic nie zapowiada, by była. A wystarczy popatrzeć na Warszawę – tam, gdyby nie dobrze zorganizowana komunikacja – łącząca autobusy, metro, tramwaje i kolej miejską – nie dałoby się funkcjonować.

I tu wracamy do linii kolejowej Białystok – Ełk. Patrząc na nią z dzisiejszej perspektywy – modernizacja nie ma kompletnie żadnego ekonomicznego sensu. Na szczęście w naszym kraju nikt się tym nie przejmuje i inwestycja trwa, by z prędkością 200 km/h wozić powietrze. Nie piszemy tego ze złośliwością. Podlaskie się wyludnia, a Warmińsko-Mazurskie jeszcze bardziej. Kto zatem w tym 2029 roku będzie jeździć po trasie? Raczej będzie to dogodne połączenie dla mieszkańców Grajewa i Moniek – by szybko coś załatwić w Białymstoku, albo dla mieszkańców całego Podlaskiego – by szybko skoczyć nad jeziora. Alternatywnie mieszkańcy Ełku zechcą zwiedzać Białowieżę i w Białymstoku dokonają przesiadki, albo wpadną tu na Rynek Kościuszki, by zjeść, wypić i poimprezować.

Popatrzmy na liczby – 61 903 mieszkańców to stan Ełku na koniec 2024 roku. W Grajewie 20 899 mieszkańców, Mońki 14 795. Prawie 100 000 osób. Dla zobrazowania skali – jeden Stadion Narodowy pomieści 50 000 osób. W drugą stronę Białystok to 300 000 osób. Warto jednak zaznaczyć, że o ile Ełk, Grajewo czy Mońki mogą przyjeżdżać do Białegostoku w wielu sprawach, to w drugą stronę jest to raczej wypad okazjonalny, turystyczny. Zatem frekwencja nie będzie równa w obie strony. Tym bardziej nie będzie wysoka, bo tych ludzi – szczególnie w warunkach wyludniania się – przybywać nie będzie.

Jaki z tego wniosek? Kolej musi się modernizować i oferować wysokie prędkości, ale… równolegle ktoś musi intensywnie przekonywać Polaków, że jazda pociągiem jest naprawdę przyjemniejsza i wygodniejsza niż stanie w korkach. Tymczasem w Białymstoku robi się wszystko, by ludzie myśleli odwrotnie. Kolei miejskiej nie ma bo nie, białostocka komunikacja miejska to dno, a samochody  królują ponad wszystko. Mimo, że korków jeszcze nie ma – to jest to kwestia nieodległego czasu. Parkingi dosłownie puchną, wszędzie masowo przybywa bloków zapychając to kolejne ulice, a kolejne pokolenie dorasta i zaraz będzie miało własny samochód. Więc jeżeli na takim poziomie – nie zachęcamy ludzi do korzystania z komunikacji, to potem nikt do pociągu z Białegostoku do Ełku też nie wsiądzie.

A jest co robić, bo statystyczny Polak pociągiem jeździ 9 razy w roku. Dla porównania statystyczny Szwajcar jeździ 50 razy w roku, więc od razu widać, że przekonanie naszych rodaków, że kolej jest rozrywką „dla biednych”, a samochód to „luksus” nie jest prawdziwe. Warto dodać, że średnia w przypadku Podlaskiego i Warmii i Mazur jest zawyżona. Takie Koleje Dolnośląskie funkcjonują wyśmienicie, Koleje Mazowieckie też nie gorzej. U nas funkcjonuje to kiepsko. Dlatego, jeżeli w tym 2029 roku nie chcemy by pociągi szybko woziły powietrze, władze muszą zacząć działać już teraz. 5 lat to wystarczająco dużo, by wypracować i wcielić w życie szereg zachęt do korzystania z pociągu – nawet, gdy ma się samochód.

Początkiem dobrych zmian powinna być rezygnacja z Polregio i powołanie Kolei Podlaskich. Ale to już temat na inną dyskusję.

Partnerzy portalu:

Zima odwiedziła Białystok. Kiedyś śnieg w styczniu to było coś oczywistego.

Zima odwiedziła Białystok. Kiedyś śnieg w styczniu to było coś oczywistego.

Mimo, że od dłuższego czasu mówi się o zmianach klimatycznych na świecie, to brak śniegu w styczniu cały czas zaskakuje tak samo. Dlatego, gdy ostatnio popadało i lekko pokryło białym puchem w regionie, to wiadomo było, że to dobry czas, by uwiecznić zaśnieżone miasto na pamiątkę.

Szczególnie pięknie prezentuje się Pałac Branickich, który przyciągnął wielu spacerowiczów. Posągi, odnowiony most, ptaszarnia – to wszystko punkty, które wyłaniały się z wszechogarniającej bieli. Ciekawie się również obserwuje zamarznięty staw, który kaczkom służy za chodnik (mimo, że mają skrzydła i mogą wszędzie podlecieć). Jeżeli macie sanki, to z pewnością Wasze dzieci w Pałacu Branickich miałyby niezwykła frajdę, bo jest gdzie jeździć i zjeżdżać.

Na białostockich Dojlidach natomiast królują morsy. Co chwilę można było zobaczyć jak pojawia się nowa grupka, rozbiera do rosołu, rozgrzewa i chlup do wody. A po kąpieli, szybkie wycieranie, zakładanie ubrań i bieganie na dogrzanie. Sporą frajdę miały też dzieci na placach zabaw, bo ślizgawka była jakby bardziej śliska. A co najważniejsze dla wszystkich – plaża zimą jest za darmo! Warto więc korzystać. Jeżeli komuś zimno, to na miejscu jest Sauna, w której można solidnie się wygrzać.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To klimatyczna animacja z ożywionych, starych zdjęć Suwałk

Sztuczna inteligencja w ostatnim czasie robi coraz większą furorę – szczególnie poprzez możliwość animowania zdjęć. O ile początki były trudne, bo postacie ze zdjęć zdeformowane, a ich ruch co najmniej dziwaczy, tak teraz nowoczesna technologia radzi sobie coraz lepiej. Przykładem może być powyższa animacja, która ożywiła Suwałki ze starych zdjęć. Do tego dobry montaż, klimatyczna muzyka – i możemy cieszyć się wycieczką w czasie.

Widzimy przedmieścia, Wigry, centrum miasta, stację kolejową, ale przede wszystkim zajętych i przejętych pracą ludzi, ale także takich co się uśmiechają. Zwyczajny dzień w Suwałkach. Wyróżniającą się postacią jest na pewno Maria Konopnicka, którą widzimy aktualnie pozującą do fotografii portretowej. Ponadto można zobaczyć żołnierzy czy tłumy na targu. Oczywiście całość to pewna interpretacja, ale dobrze że takie rzeczy powstają, gdyż na pewno są inspirujące do poznawania lokalnej historii. To szczególnie ważne, by ludzie w social mediach nie odnajdowali samej rozrywki, ale też treści edukacyjne. A taka animacja z pewnością jest jakimś wstępem do edukacji.

Dlatego eksperymentowanie ze sztuczną inteligencją w tej kwestii jest na pewno pożyteczne. Bo czy chcemy czy nie, rewolucja technologiczna postępuje na naszych oczach. Im więcej osób będzie jej używać zgodnie z etyką i po to by ludziom służyć, to tym lepiej dla wszystkich.

Partnerzy portalu:

Rzeź na Plantach. Niektóre żywotniki rosły tu 96 lat!

Rzeź na Plantach. Niektóre żywotniki rosły tu 96 lat!

Przeszłość Białegostoku odchodzi w zapomnienie. Planty w dotychczasowej odsłonie zanikają. O ile asfaltu, który potrafił się w letnie upały topić nikomu nie żal, tak gigantycznych żywotników, rosnących między ścieżkami do spacerów już tak. Niektóre przetrwały nawet 96 lat i mogłyby zostać uznane za pomnik przyrody. Tak się jednak nie stało. Zbieranie podpisów nic nie dało. radni zagłosowali, prezydent dostał zielone światło. Teraz trwają intensywne prace, by park przekształcić.

Warto sobie przypomnieć nieco historii Plant, bo jest interesująca. Park powstał w latach 1908–10, został zaprojektowany przez Waleriana Kronenberga w stylu naturalistycznym. Posiadał bogatą i zróżnicowaną szatę zieleni. W parku zbudowano jedną z dwóch zaprojektowanych fontann. Początkowo był ogrodzony parkanem drewnianym, a od 1910 parkanem metalowym, który przetrwał do 1934 roku. Były też trzy ozdobne bramy.

W latach 1930–1938 pod patronatem ówczesnego wojewody Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego, na terenach przyległych do pałacu Branickich dobudowano do Planty dalszy ciąg. Choć dziś mówimy zwyczajowo na to Planty, to oczywiście chodzi o bulwary imienia Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego. We wschodniej części parku od ul. Mickiewicza zbudowano różankę oraz prostokątny basen wodny, przy którym ustawiono przed 1938 r. rzeźbę Praczek dłuta Stanisława Horno-Popławskiego. Pojawił się też staw wodny „Serce”.

Generalnie, zawsze najważniejsze były w Plantach dywany kwiatowe. Same tuje, które właśnie wycięto, rozrosły się niesamowicie, w pewnym momencie zaczęły nawet swoim rozmiarem sprawiać pewne problemy, toteż odciągano niektóre stalowymi linami. Szkoda jednak, że niektóre z nich przetrwały nawet 96 lat i je po prostu od tak wycięto. Tak jakby nie można było znaleźć kompromisu, pozostawić jakieś „na pamiątkę”.

Partnerzy portalu:

Supraśl w zimowej odsłonie przyciągnął tłumy

Supraśl w zimowej odsłonie przyciągnął tłumy

Mamy za sobą bardzo długą przerwę świąteczno-noworoczną. Oczywiście międzyczasie były dni robocze, ale jeżeli ktoś mógł i chciał, to umiejętnie wykorzystując dni urlopowe mógł odpoczywać od 21 grudnia do 6 stycznia. Wystarczyło wziąć 7 dni urlopu. Po tłumach w Supraślu widać było, że wiele osób zdecydowało się na wypoczynek po nowym roku właśnie tam. Gdy tylko spadł śnieg, zrobiło się wszędzie przyjemnie biało, ludzie ruszyli na spacer bulwarami, a także po ścieżce spacerowej supraskim szlakiem bioróżnorodności oraz lasem pod Supraślem. Jeżeli ktoś chciałby zrobić pełne kółko, to trasa wyniesie kilkanaście kilometrów. Natomiast, gdy ktoś chciałby więcej, to może zahaczyć o park z tężnią, zabytkowe cmentarze czy trasę do Cieliczanki. W samym lesie natomiast można zrobić 20-kilometrowe kółko, zaliczając wiele rezerwatów przyrody. Inaczej mówiąc – jest gdzie chodzić. A zimowa aura to niezwykle korzystny czas na takie przechadzki.

Warto skupić się tez na samym Supraskim Szlaku Bioróżnorodności. Wiele osób pomija to miejsce, skupiając się tylko na bulwarach. Ta ponad 7-kilometrowa ścieżka jest idealna dla miłośników spacerów i aktywnego wypoczynku na łonie natury. Szlak rozpoczyna się na Uroczysku Pustelnia, stanowiąc kontynuację popularnych bulwarów Wiktora Wołkowa. Jego trasa wiedzie przez tereny objęte ochroną Natura 2000 – Ostoję i Puszczę Knyszyńską, będące domem dla unikalnych gatunków roślin i zwierząt. Około 3 km szlaku znajduje się w strefie ochrony konserwatorskiej, gdzie podziwiać można historyczny Supraski System Wodny. Jednym z jego najciekawszych elementów jest grobla, stanowiąca zabytek hydrotechniki.

Dla wygody turystów szlak został wyposażony w liczne atrakcje: 8-metrową wieżę widokową z tarasami, 54 ławki, 20 zadaszonych wiat w różnych rozmiarach oraz cztery edukacyjne parki z ekologicznymi grami dla dzieci. Na końcu trasy, przy ujściu rzek Supraśl i Kopanicy, można zobaczyć pozostałości dawnych systemów hydrotechnicznych, które przypominają o bogatej historii tego miejsca. Szlak to doskonały wybór dla rodzin, miłośników przyrody oraz osób pragnących odpocząć w otoczeniu ciszy i zieleni. Spacerując nim, odkryjesz piękno Puszczy Knyszyńskiej oraz ślady kulturowego dziedzictwa regionu.

Dlatego, gdy będziecie w Supraślu – nie pomijajcie tego miejsca!

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czy na Podlasiu mówi się jeszcze „po swojomu”?

Ponad 10 lat minęło od umieszczenia na YouTube powyższego filmu. To dobra okazja, by sobie zadać pytanie o jego aktualność. czy Podlaska mowa, w poprzednich latach mocno obecna we wschodnich miasteczkach i wsiach Podlasia jest jeszcze obecna? Upływ czasu robi swoje, więc pytanie dotyczy w zasadzie tego czy młodzież kultywuje dawne tradycje. Szczególnie, że nasz region się wyludnia.

W Białymstoku w zasadzie już to zjawisko zanikło. W jaki sposób to w ogóle można sprawdzić? Wystarczy chodzić i słuchać – na giełdzie, ryneczkach, przystankach autobusowych. Dwie dekady temu w stolicy województwa podlaskiego „prosty język” można było usłyszeć na każdym kroku, dziś już prawie nigdzie. Wszyscy, którzy go na co dzień używali – albo już powymierali albo są już bardzo starzy i przeważnie nie wychodzą z domu. Kolejne pokolenia mówiły już tak samo jak na zachodzie Podlaskiego i reszty Polski.

W Bielsku Podlaskim, Sokółce, Michałowie czy też Gródku do dziś można usłyszeć jeszcze gwarę, ale również nie jest to tak powszechne jak kiedyś. Kolejne pokolenia, które zostały na Podlasiu, albo jeszcze stąd nie wyjechały – „tradycji” już nie przejęły. Warto jednak pamiętać, że to może być uczucie subiektywne, gdyż nikt stałych badań nad tym nie prowadzi. Tak czy inaczej zjawisko zanikania prostej mowy było zauważane – także na wschodzie województwa już dekadę temu.

Wszystko sprowadza się do poczucia tożsamości kulturowej. Kaszubi, Ślązacy taką posiadają i swoje tradycje dumnie pielęgnują. Na Podlasiu tego niestety nie ma i chyba nigdy nie było. Warto jednak z uznaniem uwzględnić, że dość dobrze „trzyma się” mniejszość białoruska – czyli obywatele Polski, narodowości Białoruskiej, posługujący się językiem białoruskim. Warto tu dodać, że Republika Białorusi jest pod tak silnym rosyjskim wpływem, że tam powszechnie mówi się po rosyjsku, zaś białoruski jest tak samo językiem mniejszości jak w Polsce.

Miejscem, gdzie możemy na co dzień obcować z językiem białoruskim jest Hajnówka. Warto mocno podkreślić, że Białoruski należy do wschodniosłowiańskiej grupy języków, wywodzi się z prasłowiańskiego, który był wspólnym językiem przodków wszystkich Słowian. Jego rozwój był ściśle związany z historią Wielkiego Księstwa Litewskiego, gdzie język ruski (przodkowie dzisiejszych białoruskiego, ukraińskiego i części rosyjskiego) pełnił rolę urzędową od XIV do XVI wieku. W kolejnych wiekach, pod wpływem polskim i rosyjskim, język białoruski ulegał zmianom, jednak zachował unikalne cechy, takie jak miękkie brzmienie czy charakterystyczne słownictwo. Współczesny język białoruski ukształtował się w XIX wieku, kiedy zaczęto świadomie promować jego literacką formę jako wyraz tożsamości narodowej.

Ważne by ten język przetrwał. Dlaczego? Bo język prosty wywodzi się z mieszanki języków wschodniosłowiańskich, głównie białoruskiego właśnie, a także wpływów polskich i ukraińskich. O ile Polska czy Ukraina (mimo wojny) nie jest zagrożona zaniknięciem swoich języków, tak Białoruś niestety jest. Jeżeli dożyjemy czasów przemian politycznych na Białorusi, gdy odrodzi się tam silna tożsamość narodowa u większości społeczeństwa, a następnie nastąpi powrót do języka białoruskiego to można będzie wtedy ze spokojem uznać, że element dziedzictwa Wielkiego Księstwa Litewskiego  ciągle żyje. Dlatego każdemu Polakowi powinno zależeć na tym, by języki podlaskich mniejszości nie zanikały.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Przywitaliśmy Nowy 2025 Rok! Tak wygląda

Podlaskie niebo rozświetliło się od fajerwerków w sylwestrową noc. Chociaż coraz więcej osób nawołuje, by na Nowy Rok nie strzelać – ze względu na wysoki stres u psów, to wiele osób początek nowego „rozdziału” celebruje właśnie poprzez wystrzelenie w niebo kolorowych fajerwerków. W internecie pojawiły się nagrania z dronów pokazujących jak wiele tych wystrzałów było. Powyżej widzicie pięknie rozświetlone niebo w Suwałkach, a pod spodem możecie obejrzeć obrzeża Białegostoku.

W stolicy województwa podlaskiego była też impreza na Rynku Kościuszki. O północy można było obserwować fajerwerki z okolicy, a miasto zafundowało uczestnikom koncertu pokaz laserowy. Niektórzy wyciągnęli swoje własne – zimne ognie.

Czy warto odejść od tradycji na rzecz psów? Odpowiedź na to pytanie zostawiamy Wam. Jedno wiemy na pewno – przymuszanie kogokolwiek zawsze daje efekt odwrotny do zamierzonego. Lepiej postawić na edukację i merytoryczne przekonywanie. Chociaż w dzisiejszych czasach chcemy wszystko szybko i tego typu rozwiązanie – niektórym może wydawać się absurdalne. Ale musicie też wiedzieć, że na wszystko w życiu przychodzi pora. Także na przekonanie, że szkoda psów, albo szkoda pieniędzy na fajerwerki oraz szkoda zdrowia na mieszanie szampana z wódką.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Magiczne Podlasie. Tyle pięknych miejsc do zwiedzania!

Podlasie to region pełen urokliwych miejsc, gdzie czas zdaje się płynąć wolniej, a otaczający krajobraz koi zmysły. Jako cel obrała sobie naszą piękną krainę użytkowniczka YouTube – Paula. Odwiedziła wiele wspaniałych miejsc. W tym Drohiczyn, Kruszyniany, Krainę Otwartych Okiennic, Skit w Odrynkach, Supraśl i niesamowity Pałac w Patrykozach – ciągle na Podlasiu, ale w województwie mazowieckim.

Drohiczyn, jedno z najstarszych miast Podlasia, leży malowniczo nad rzeką Bug. To miejsce, gdzie historia przeplata się z pięknem przyrody. Spacerując wąskimi uliczkami, można podziwiać zabytki, ale warto także odwiedzić punkt widokowy, z którego roztacza się panorama na Bug i okoliczne łąki. Kruszyniany natomiast to niezwykłe miejsce, gdzie można poznać dziedzictwo polskich Tatarów. Meczet i mizar, czyli cmentarz tatarski, są świadectwem wielowiekowej obecności tej społeczności na Podlasiu. Wizyta w Kruszynianach to również okazja do spróbowania tradycyjnych potraw tatarskich.

Kraina Otwartych Okiennic to obszar obejmujący wsie Trześcianka, Puchły i Soce, gdzie czas zatrzymał się w XIX wieku. Charakterystyczne drewniane domy z kolorowymi okiennicami i bogatymi zdobieniami to prawdziwa wizytówka tego miejsca. Warto zatrzymać się tu na dłużej, by spacerować między domami i odwiedzić cerkiew w Puchłach, znaną z wyjątkowej architektury i malowniczego położenia. Warto dodać, że charakterystyczne domy napotkamy w wielu okolicznych wsiach obok wspomnianej trójki.

Skit w Odrynkach to miejsce pełne duchowej głębi i spokoju. Otoczony bagnami i lasami, skit jest jedyną taką prawosławną pustelnią w Polsce. Aby dotrzeć tam, trzeba przejść drewnianą kładką prowadzącą przez malownicze tereny doliny Narwi. To idealne miejsce na refleksję i oderwanie się od codziennego zgiełku. Supraśl natomiast, znany z unikatowego klimatu i walorów uzdrowiskowych, to miejsce idealne na relaks i odkrywanie historii. Na szczególną uwagę zasługuje monaster Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy, będący jednym z najważniejszych ośrodków prawosławia w Polsce. Nieopodal znajduje się również Muzeum Ikon, gdzie można podziwiać pokaźną kolekcję ikon oraz poznać tajemnice tej sztuki sakralnej.

Jeżeli chcielibyście zwiedzać Podlasie, ale wyrwać się spoza ram województwa podlaskiego, to z pewnością pojechać do miejscowości Patrykozy, w której znajduje się przepiękny pałac, który wybudowano na zamówienie generała polskiego wojska Teodora Lubicz-Szydłowskiego. Prace ukończono w 1843 roku. Po śmierci wojskowego w 1863 roku pałac przechodził z rąk do rąk, by finalnie po II wojnie światowej trafić we własność Skarbu Państwa. W 2000 roku ponownie trafił w ręce prywatne. Maurycy Zając – jego obecny właściciel gruntownie wyremontował obiekt w latach 2004 – 2010. Zabytek dostępny jest dla zwiedzających za drobną opłatą i po wcześniejszym uzgodnieniu z właścicielem. Obecnie pałac wystawiony jest na sprzedaż.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Zimowy spektakl wśród majestatu puszcz – żubry wychodzą z lasów

W miarę jak kończy się rok, natura nieubłaganie zapisuje kolejną stronę swojego cyklu. Puszcza Białowieska i Puszcza Knyszyńska – dwie perły dzikiej przyrody w sercu Podlasia – budzą się do życia w zupełnie inny sposób. Najpierw szron, a później śnieg pokryje ziemię jak puszysta kołdra, drzewa coraz częściej stają się posągowe w swojej bezlistnej prostocie, a w tym chłodnym pejzażu rozgrywa się fascynujące zjawisko – żubry opuszczają głębokie zakamarki lasu i ruszają w poszukiwaniu pożywienia.

Wczesny poranek, gdy słońce nieśmiało przebija się przez zamglone horyzonty, to najlepszy czas na wyprawę do puszczy. Na skraju lasu, wśród otwartych polan i młodników, można dostrzec pierwsze ślady – głębokie odciski racic. Ślady te prowadzą wprost do ich majestatycznych właścicieli. Żubry, największe ssaki lądowe Europy, przemierzają otwarte przestrzenie w poszukiwaniu traw, krzewów i resztek zeszłorocznych zbiorów. Ich ciche kroki zdają się odbijać echem w spokojnym krajobrazie, jakby przyroda wstrzymywała oddech, by nie zakłócić tego widowiska.

Spotkanie z żubrem w jego naturalnym środowisku to przeżycie jedyne w swoim rodzaju. Te potężne zwierzęta, choć wyglądają na groźne i nieco surowe, emanują spokojem i dostojnością. Żyją w harmonii z otoczeniem, a ich obecność jest przypomnieniem o potędze dzikiej przyrody, która przetrwała wieki. W Puszczy Białowieskiej i Knyszyńskiej można je zobaczyć, jak powoli przemierzają polany.

Przełom roku to najlepszy moment, by zanurzyć się w zimowej scenerii puszcz i spróbować dostrzec żubry. Mniej liści na drzewach i zaszronione, a czasem i śnieżne otoczenie sprawiają, że te zwierzęta są łatwiejsze do wypatrzenia. Ponadto, zimowe słońce, choć krótkie, rzuca miękkie światło, które podkreśla piękno puszczańskiego krajobrazu. Ale obserwacja żubrów to nie tylko okazja do bliskiego kontaktu z naturą. To również szansa na chwilę refleksji, na zatrzymanie się w biegu codzienności i na nowo odkrycie świata, który tętni życiem nawet w najzimniejszym okresie roku. Spacer po puszczy, dźwięki łamania butem lekko zmarzniętych traw, albo skrzypiącego śniegu, odgłos żubra chrupiącego pożywienie – wszystko to tworzy doświadczenie, które pozostaje w pamięci na zawsze.

Wyruszając w podróż, pamiętaj, by odpowiednio się przygotować. Ciepłe ubrania, termos z herbatą i lornetka to podstawowe wyposażenie. Na przełomie roku Puszcza Białowieska i Puszcza Knyszyńska zamieniają się w magiczną krainę, w której natura otwiera przed nami swoje tajemnice. To czas, gdy majestatyczne żubry wychodzą z cienia lasu, a my mamy okazję, choć na chwilę, stać się częścią ich świata. Warto więc spakować plecak i wyruszyć w podróż, która dostarczy niezapomnianych wrażeń – bo gdzie indziej, jeśli nie w sercu dzikiego Podlasia, można tak blisko poczuć puls życia?

Partnerzy portalu:

Koniec remontu to nie koniec. Wiadomo kiedy do Warszawy pociąg pojedzie 200 km/h.
Fot. PKP Intercity

Koniec remontu to nie koniec. Wiadomo kiedy do Warszawy pociąg pojedzie 200 km/h.

Pociągi z Białegostoku do Warszawy pojadą 200 km/h. Jest już znana data – kiedy to nastąpi. Przypomnijmy, że niedawno trwały testy lokomotywy, która rozpędzała się do takiej prędkości na szlaku. Zakończyły się pozytywnie. Dlatego warto wiedzieć do dalej.

Zmodernizowana linia na trasie Białystok – Warszawa ma umożliwić pociągom pasażerskim osiąganie prędkości do 200 km/h, co w praktyce skróci podróż między Warszawą a Białymstokiem do mniej niż 90 minut. Wpłynie to też na wyższy poziom bezpieczeństwa – szczególnie dzięki bezkolizyjnym skrzyżowaniom. Warto jednak tutaj dodać, że należy patrzeć na trasę pod względem województw – czyli Białystok – Czyżew oraz Czyżew – Warszawa Wschodnia. Prace przygotowawcze to prędkości 200 km/h będą trwały na tych odcinkach osobno.

Na tym pierwszym odcinku pociągi pojadą z zakładaną prędkością w 2029 roku. Natomiast od Czyżewa do stolicy poczekamy do końca 2033 roku. Harmonogram zależy jednak od rozwoju systemu GSM-R, który musi zostać zainstalowany, by umożliwić podwyższenie prędkości. Warto też podnieć to, co zdążyli zauważyć już niektórzy miłośnicy kolei – PKP musi zadbać nie tylko o parametry samej linii, ale też o to, by pociągi nie stały pod Warszawą. Na odcinku mazowieckim – w Warszawie panuje bardzo duży ruch kolejowy. Może się tak zdarzyć, że pociąg dojedzie o czasie, ale nie będzie mógł wjechać na stację, bo z powodu jakichś problemów technicznych wjazd w perony nie będzie możliwy. Im większy ruch – tym więcej problemów. Dlatego trzeba o tym myśleć już teraz. Ale tu na Podlasiu – niestety nic do gadania nie mamy.

Aktualnie najszybsza podróż z Białegostoku do Warszawy Wschodniej zajmuje 83 minuty. Pozostaje więc tylko czekać, aż na nowoczesnej, zmodernizowanej linii pojawią się składy śmigające z prędkością 200 km/h, spełniając zapowiedzi inwestora o szybkiej, komfortowej i bezpiecznej podróży między stolicą a Podlasiem.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Na wschodnim Podlasiu też była szlachta. Historia dworu Eynarowiczów w Kudrawce.

Gdy spojrzymy na stare mapy, to niewątpliwie tereny zachodniego województwa Podlaskiego były mocniej zasiedlone przez szlachtę, a na wschodnich częściach – obejmujących dzisiejsze tereny powiatu hajnowskiego, wschodu powiatu białostockiego, sokólskiego czy augustowskiego już nie. Wynikało to zapewne z biegnącej pomiędzy wschodem i zachodem dzisiejszego Podlaskiego granicy Królestwa Polskiego z Koroną Księstwa Litewskiego. Na zachodzie dominowało osadnictwo polskie, a drobna szlachta była bardziej liczna. Na wschodzie dominowały dobra magnackie i wielkie majątki ziemskie, często należące do rodów litewskich lub ruskich, z mniejszym udziałem drobnej szlachty. Dla porządku przypomnijmy, że szlachta posiadała skromne majątki i miała wpływy lokalne, będąc wiernymi króla, zaś magnateria miała ogromne majątki i wpływy nie tylko na cały kraj, ale też możliwość ubiegania się o tron króla.

Dlatego Eynarowicze to doskonały przykład rodu, który niewątpliwie miał korzenie litewsko-ruskie, ale istnienie Rzeczypospolitej Obojga Narodów granice etniczne i kulturowe zatarła. Wielu przedstawicieli szlachty litewskiej czy ruskiej przejmowało język polski i kulturę szlachecką Korony, stając się częścią polskiej, lokalnej elity. Dwór w Kudrawce, którego początki sięgają XVI wieku, nabrał szczególnego znaczenia w rękach rodziny Eynarowiczów, będących właścicielami majątku od końca XVIII wieku. To właśnie za ich czasów miejsce to przeszło największe zmiany i osiągnęło szczyt swojej świetności. To jeden z nielicznych dworów w tej części historycznego Podlasia.

W pierwszej połowie XIX wieku właścicielem majątku był Józef Eynarowicz, który zmarł w 1845 roku, przekazując dobra swojemu synowi Wincentemu. To właśnie za jego rządów Kudrawka została gruntownie przebudowana i znacząco rozbudowana. Eklektyczna kompozycja obejmowała zarówno regularne, geometryczne ogrody, jak i bardziej swobodne grupy drzew oraz krzewów, a także rozległy park leśny. Dzięki sukcesywnemu powiększaniu założenia, pod koniec XIX wieku całość obejmowała już około 55 hektarów. Ogrody użytkowe i ozdobne, tarasy oraz stawy tworzyły wyjątkowy krajobraz, który przyciągał gości z kraju i zagranicy.

Po śmierci Wincentego w 1856 roku zarząd nad majątkiem przejęła jego żona Teodora z Barcewiczów, a następnie ich syn Kazimierz, który gospodarował aż do swojej śmierci w 1908 roku. Kolejne dekady to okres intensywnych zmian. Dwór stawał się miejscem spotkań towarzyskich, a nasadzenia wzbogacano o egzotyczne rośliny. Funkcjonowały tu szkółki ogrodnicze i inspekty, co świadczyło o dbałości o detale oraz wysokim poziomie zarządzania majątkiem.

Po 1908 roku Kudrawką zarządzał młodszy syn Kazimierza – Wincenty. Dwór kontynuował tradycję gościnności, ale również pod jego opieką założenie podlegało starannej pielęgnacji. Jednak w latach 30. XX wieku brat Wincentego, Stanisław, sprzedał część lasu grabowego, co zapoczątkowało stopniowy upadek świetności Kudrawki.

W czasie II wojny światowej majątek doznał poważnych zniszczeń – spalono budynki, wycięto drzewa, a wiele elementów ogrodowych zostało zdewastowanych. Po wojnie majątek został rozparcelowany, a pozostałości dworskich ogrodów i budynków stopniowo znikały. W dworze mieściła się szkoła, a dawny park leśny został przejęty przez Nadleśnictwo Nowy Dwór. Do dziś z dawnej świetności Kudrawki przetrwały jedynie fundamenty niektórych budynków, zdziczałe drzewa i krzewy oraz dwa stawy. Mimo to historia Eynarowiczów w Kudrawce pozostaje świadectwem wyjątkowego dziedzictwa tego miejsca.

Partnerzy portalu:

Bezpośrednie połączenie kolejowe Białystok – Lublin. Wiemy kiedy może powstać!
fot. Archiwum PKP PLK SA - po prawej mapa Magistrali Wschodniej

Bezpośrednie połączenie kolejowe Białystok – Lublin. Wiemy kiedy może powstać!

Mieszkańcy województwa podlaskiego wciąż muszą jechać do Lublina pociągiem przez Warszawę z przesiadką. To wszystko może zmienić się już w 2029 roku, bo wtedy ma powstać ostatni – 106 kilometrowy odcinek torów z elektryfikacją. To ostatni, brakujący element, dzięki któremu pociągi dalekobieżne mogłyby jeździć aż do Lublina. Teraz jest to możliwe, ale tylko lokomotyw spalinowych lub z możliwością zmiany. Połączenie ściany wschodniej jest konieczne. O Magistrali Wschodniej mówi się już od 10 lat. Pozwoliłoby to połączyć ze sobą kolejowo Olsztyn – Białystok – Lublin i Rzeszów.

Projekt „Elektryfikacja linii kolejowej nr 30 Łuków – Lublin” realizowany jest już od roku. Inwestycja zakłada elektryfikację między Łukowem a Lublinem poprzez Radzyń Podlaski, Parczew, Lubartów.

Być może zauważyliście, w tytule napisaliśmy „wiemy kiedy MOŻE powstać”. Otóż inwestycja nie jest realizowana po to, by łączyć Podlaskie z Lubelskim, a by usprawnić połączenia między Lubelskiem a Mazowszem. Zatem ewentualne połączenie Białegostoku i Lublina i dopełnienie Magistrali Wschodniej zależy w dużej mierze od porumień między politykami, którzy rządzą koleją. Jedni lepiej, drudzy gorzej, a jeszcze inni doprowadzając spółki kolejowe do ruiny.

Dlatego przed wszystkimi, którym zależy na połączeniu tych miast kolejowo, czeka bardzo ważne zadanie. Przede wszystkim – najbliższe 5 lat zainteresowanie tym tematem nie może zniknąć. A poza tym – po wyborach do Sejmu w 2027 roku trzeba będzie cisnąć o to wszystkich podlaskich i lubelskich polityków. Należy pamiętać, że ci sami z siebie nigdy nic nie zrobią.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czy zima stulecia to było kłamstwo?

Kiedy ogląda się stare filmy widać, albo wspomina stare czasy, to wówczas wszędzie było mnóstwo śniegu. Białego puchu co najmniej po kolana to był standard. A teraz? Wszędzie zielono, deszczowo tak jakby była wczesna wiosna. Mamy końcówkę roku, zatem czy wszystko powinno leżeć pod śniegiem? Zacznijmy od tego, że astronomiczna zima rozpoczyna się dopiero 21 grudnia, zatem mamy jeszcze jesień. Owszem – śnieg leży – ale w górach. A kiedy powinien być w Podlaskiem?

Zacznijmy najpierw od „odczarowania” powyższego filmu. Kadry z Suwalszczyzny, które widzicie dotyczyły tak zwanej „zimy stulecia”. Prawda jest taka, że nie była to ani najmroźniejsza, ani nawet najdłuższa zima w XX wieku. Okrzyknięto ją tak tylko dlatego, że przyszła nagle razem z gwałtownym ochłodzeniem pod koniec grudnia 1978 roku. Obfite opady śniegu zaczęły się na początku stycznia 1979 roku. Co ciekawe najwięcej napadało nie tylko na Suwalszczyźnie, ale też w Małopolsce i na Mazowszu. W reszcie kraju było… tak jak zwykle. W Suwałkach pod koniec grudnia notowano -13,3 st. C. Przepraszamy, ale co to jest? Zima stulecia? Cytując klasyka – to jakaś „popierdółka”…

Zatem patrząc jeszcze raz na zielony i deszczowy grudzień, kilka dni przed astronomiczną zimą możemy śmiało powiedzieć, że to normalna pogoda. Czy zatem „zima stulecia” była kłamstwem? Na pewno można powiedzieć, że opowieści starszych, a także „prawda ekranu” mocno przesadziły z tematem. To była zwykła zima. Zresztą nawet na filmie lektor mówi, że nikt nie jest pogodą zaskoczony… tyle, że sprawia więcej kłopotów.

Partnerzy portalu:

Latem to popularne miejsce w Podlaskiem. Można już tam dojechać pociągiem!
fot. PKP PLK S.A.

Latem to popularne miejsce w Podlaskiem. Można już tam dojechać pociągiem!

Na co dzień ułatwi dojazdy do pracy i szkoły, a latem wypady nad wodę – to nowy przystanek Repczyce w powiecie hajnowskim na kolejowej mapie Podlasia. Od 15 grudnia, wraz z wejściem w życie nowego rocznego rozkładu jazdy, mogą z niego korzystać podróżni.

Pociągi regionalne jadące z Czeremchy do Białegostoku zatrzymują się w nowym miejscu – na przystanku Repczyce w gminie Kleszczele, który powstał przy wsi i zalewie o tej samej nazwie. Zbudowano wysoki peron, dzięki czemu łatwo wsiadać i wysiadać – także dla osób, które mają ograniczoną mobilność. Jest też antypoślizgowy chodnik i ścieżki naprowadzające. Jeżeli ktoś chce na przykład dojechać lub podwieźć kogoś na stację samochodem, to przygotowano 4 miejsca parkingowe – w tym jedno dla niepełnosprawnych. Rowerzystom pozostawiono stojaki. Warto też dodać o okolicy. Pobliski przejazd kolejowy został wyposażony w sygnalizację świetlną, co na pewno podniesie bezpieczeństwo w tym miejscu. Łączny koszt prac to ok 2 mln zł.

Przypomnijmy, że na tej samej linii kolejowej z Czeremchy do Białegostoku, w odpowiedzi na społeczne zapotrzebowanie, rok temu powstał także nowy przystanek Gregorowce Południowe. Repczyce zamykają pulę piętnastu przystanków kolejowych w regionie, które zyskały lepszy standard dzięki inwestycjom z aktualnej edycji programu przystankowego. Prace objęły pięć lokalizacji na linii Białystok – Czeremcha i dziesięć na trasie Sokółka – Suwałki. Uzupełnieniem inwestycji jest budowa siedmiu parkingów. Łączny koszt prac w ramach programu w województwie to około 28,2 mln zł.

Partnerzy portalu:

Polegli polscy żołnierze mają nowe nagrobki
fot. UM Białystok

Polegli polscy żołnierze mają nowe nagrobki

Dwadzieścia uszkodzonych, z ubytkami nagrobków polskich żołnierzy wymieniono na nowe. To wszystko na białostockim cmentarzu wojskowym przy ul. 11 Listopada.

Z uwagi na stan nagrobków, występujące ubytki i uszkodzenia spowodowane korozją betonu, w 2023 roku Miasto Białystok wystąpiło z wnioskiem do ministra kultury i dziedzictwa narodowego o przyznanie dotacji w ramach programu „Groby i cmentarze wojenne w kraju”. W kolejnym roku dofinansowanie zostało przyznane. Następnie opracowano plan dotyczący wymiany nagrobków wraz z krzyżami. Z powodu lokalizacji cmentarza na terenie zabytkowym uzyskano również pozwolenie na pracę miejskiego konserwatora zabytków.

W ramach prac wykonano rozbiórkę istniejących betonowych płyt nagrobnych wraz z betonowymi krzyżami. Wykonano żelbetowe płyty fundamentowe, na których zostały zamontowane kamienne płyty nagrobkowe. Zamontowano także kamienne krzyże z wykutymi inskrypcjami. Łącznie prace kosztowało ponad 200 000 zł.

Cmentarz przy ul. 11 listopada założono dla żołnierzy poległych w walce 1920 r. Dawniej w pobliżu znajdował się niedaleko szpital polowy.

Warto też dodać, że prace renowacyjne wcześniej trwały również w innym miejscu pamięci. W Lesie Pietrasze znajduje się cmentarz pomordowanych. W Lasku Pietrasze znajduje się 7 zbiorowych mogił, gdzie leżą prochy ofiar hitlerowców: 5.000 białostockich Żydów (podawane są także liczby pomiędzy 3000, a 4000) rozstrzelanych w dn. 3 i 12 lipca 1941r oraz ok. 100 Polaków i Białorusinów pomordowanych w latach późniejszych.

fot. UM Białystok

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Szczęka opada! Disco polo przy tym się chowa. Guzowianki śpiewają znany hit.

Każdy, kto był na jakiejś podlaskiej biesiadzie albo innej imprezie na wsi na pewno słyszał ten utwór. Lipka to znany, często grany i śpiewany hit folkowy. Tym razem został wzięty „na warsztat” przez Guzowianki, które nagrały świetny utwór, a do tego nagrano naprawdę swojski, podlaski, klimatyczny teledysk.

A na nim możemy podziwiać niezwykły klimat polskiej wsi, łącząc śpiew, muzykę i taniec. Gościnnie zatańczył zespół ZPiT Podlasie Gminnego Ośrodka Kultury w Szepietowie pod kierownictwem Wiktorii Burdak oraz Patryka Olszewskiego. Sam zespół Guzowianki jest prowadzony przez fundację zarejestrowanej w Wierzbicy pod Radomiem. Na teledysku możemy podziwiać jednak podlaskie Muzeum Rolnictwa im. ks. Krzysztofa Kluka w Ciechanowcu.

Podobne kadry mogliśmy oglądać już w innym teledysku – wyprodukowanym przez Donatana, gdzie śpiewała Cleo. „My Słowianie” swego czasu było wielkim hitem. Nawet można było obejrzeć występ na Eurowizji. Miejmy nadzieję, że teledysk Guzowianek powtórzy sukces „My Słowianie”.

Partnerzy portalu:

Stulecie urodzin Dagny Rosé. To była legendarna, białostocka aktorka!
Zdjęcie z realizacji Adwokat i róże | Teatr Dramatyczny, Wałbrzych 1966-03-27 | fot. Wyszomirska Grażyna | sygnatura: IT/T/66243

Stulecie urodzin Dagny Rosé. To była legendarna, białostocka aktorka!

Sto lat temu ( 8 grudnia 1924 r.) w Warszawie urodziła się wybitna aktorka scen polskich Dagny Rosé (właśc. D. Pugacz-Muraszkiewicz) – niezrównana, legendarna artystka Teatru Dramatycznego im. A. Węgierki w Białymstoku, na scenach którego zagrała 49 wspaniałych ról w ważnych (także historycznych dla tej instytucji) spektaklach w ciągu 22 lat (1967–1989). Pierwszą jej rolą w Białymstoku była Berta w »Niemcach« L. Kruczkowskiego (reż. Bronisław Orlicz), ostatnią – Rebeka Nurse w »Czarownicach z Salem« A. Millera (reż. Andrzej Jakimiec).

Pisano o niej m.in.: „Wspaniała aktorzyca Dagny Rosé, jedna z tych wielkości, co przywiązana do zawodu, teatru i miasta, które wybrała nie dba o ogólnopolską sławę”,

„Dagny Rosé, druga wybitna aktorka białostockiej sceny (obok Alicji Telatyckiej), którą widzowie pamiętają w rolach godnych pierwszych scen kraju (ostatnia Pani Moniszki w sztuce »Święta rodzina« Gyorgy Schwajdy – aż żal, że nikt jej nie opisał, a mało kto mógł widzieć) jako Maria Józefa wprowadza do akcji »Domu Bernardy Alba« nieco cieplejszy i jaśniejszy przerywnik”,

„Zupełnie wyjątkowa była natomiast Dagny Rosé. W stworzonej przez nią postaci zawarty został realizm i groteska, liryzm i brutalność. Rolę tę będzie się pamiętać!”.

Aktorka występowała również na scenach Teatru Wybrzeże w Gdańsku, Teatrze Ziemi Opolskiej w Opolu i Teatrze Dramatycznym w Wałbrzychu. Łącznie wzięła udział w ponad 100 realizacjach teatralnych, kreując zróżnicowane postacie w szerokim repertuarze polskim i powszechnym.

Zmarła 21 kwietnia 1998 r. w Białymstoku. Pochowana została na białostockim Cmentarzu Miejskim.

Rafał Górski

Partnerzy portalu:

Łatwo dojedziesz pociągiem z Podlaskiego do stolic Litwy, Łotwy i Estonii!

Łatwo dojedziesz pociągiem z Podlaskiego do stolic Litwy, Łotwy i Estonii!

Dobra wiadomość dla pasażerów z Podlaskiego. Do tej pory mogą łatwo dojechać z Czyżewa, Szepietowa, Łap, Białegostoku, Sokółki, Augustowa, Suwałk do litewskiej Mockavy, gdzie czeka podstawiony pociąg do Wilna. Od 6 stycznia 2025 dojedziemy z Podlaskiego do Wilna – stolicy Litwy, Rygi – stolicy Łotwy i Tallina – stolicy Estonii. Dodajmy tylko, że pomiędzy Tallinem a fińskimi Helsinkami są regularne promy. Oznacza to doskonałą okazję do zwiedzenia Litwy, Łotwy, Estonii i Finlandii za jednym razem!

Przewoźnicy trzech krajów bałtyckich – „LTG Link”, „Vivi” i „Elron” – uzgadniają rozkłady jazdy pociągów, aby zapewnić połączenie kolejowe między stolicami trzech krajów. Dotychczas nie było możliwości dotarcia w ciągu jednego dnia pociągiem z Wilna do Tallina. Teraz to się zmieni! Po tym, jak Litwa w grudniu ubiegłego roku uruchomiła pociąg Wilno–Ryga, uzgodniono, że kolejnym etapem będzie połączenie wszystkich trzech stolic (Wilna, Rygi i Tallina). Przewiduje się, że w początkowej fazie, po skoordynowaniu rozkładów jazdy pociągów wszystkich trzech przewoźników, pasażerowie z Wilna dotrą do Tallina z dwiema przesiadkami.

„LTG Link” wraz z partnerami przeprowadziło testowy przejazd na trasie Wilno–Valga, aby sprawdzić techniczną kompatybilność pociągu PESA 730 ML z infrastrukturą olejową Estonii. Od 15 grudnia tego roku rusza pociąg „Vivi” na trasie Ryga–Valga, którego godzina odjazdu z Rygi zostanie dostosowana do przyjazdu pociągu „LTG Link” Wilno–Ryga na dworzec w Rydze. Te pociągi zostaną skoordynowane również w kierunku przeciwnym, tzn. pociąg z Valgi do Rygi dotrze przed odjazdem pociągu Ryga–Wilno, zapewniając podróżnym około 20 minut na przesiadkę.

W kolejnym etapie, od 6 stycznia 2025 r., do przyjazdu pociągu „Vivi” Ryga–Valga do stacji Valga, „Elron” dostosuje dodatkowy pociąg Tallin–Valga–Tallin. W ten sposób powstanie w pełni funkcjonujące codzienne połączenie kolejowe między Wilnem, Rygą i Tallinem w obu kierunkach. Czas podróży będzie znany, gdy „Elron” ustali rozkład jazdy dodatkowego pociągu Tallin–Valga–Tallin.

Oczekuje się, że rozpoczynające działanie nowe połączenie będzie alternatywą dla podróży samochodem i stanie się podstawą do dalszego udoskonalania komunikacji, której ostatecznym celem jest bezpośrednie, konkurencyjne, codzienne połączenie kolejowe między stolicami krajów bałtyckich.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak było dawniej na wsi. Czy wiele się zmieniło?

Jeżeli pojedziemy do Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej i obejrzymy tamtejsze wnętrza, a następnie pojechalibyśmy po małych podlaskich wioskach, z dala od głównych dróg, to zobaczylibyśmy niezwykłe podobieństwo. Widać jak na dłoni, że ludzie żyjący dotąd w miastach – uciekają na wieś i wybierają lokalizacje blisko głównych dróg. W tych wsiach stoi obecnie mnóstwo nowoczesnych domów, czasem przeplatają się ze starszymi, ale generalnie podlaska wieś jest bardziej nowoczesna niż dawna. Wyjątki jednak się zdarzają, wystarczy bowiem zapuścić się na południowy wschód województwa, by odkryć – że tam czas stanął w miejscu.

Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej to także miejsce, gdzie czas wydaje się płynąć wolniej. Położone na obrzeżach Białegostoku, otoczone lasami, muzeum jest jak podróż w przeszłość, do czasów, gdy życie w podlaskich wsiach toczyło się w rytmie natury, a codzienność była pełna prostoty i pracy. W jego sercu znajdują się chałupy – skromne, drewniane domy, które opowiadają o życiu zwykłych ludzi sprzed dziesięcioleci.

Spacerując między zabytkowymi budynkami, trudno nie zauważyć ich różnorodności. Każda chałupa ma swoją historię i charakter. Wiele z nich pochodzi z małych podlaskich wsi, gdzie dawniej mieszkały wielopokoleniowe rodziny. W chałupach odtworzono nie tylko układ wnętrz, ale także atmosferę. Meble są proste, drewniane, często ręcznie wykonane przez mieszkańców wsi. Na ścianach wiszą obrazy o tematyce religijnej, które były nieodłącznym elementem każdego domu. W kuchni zobaczymy piec chlebowy, wokół którego koncentrowało się życie rodziny – to tu gotowano, pieczono, a zimą także ogrzewano dom. Na stołach leżą tradycyjne naczynia, a w kącie można dostrzec żarna, służące do mielenia zboża na mąkę.

Gdy zajrzelibyście do jednej z takich chatek na prawdziwych wsiach, to zobaczylibyście jak niewiele się one różnią od tych z muzeum. Zarówno w podbiałostockiej placówce jak i na wsiach każdy szczegół jest świadectwem dawnej codzienności. Możemy wyobrazić sobie, jak wyglądał dzień typowego gospodarza. Rankiem kobiety przygotowywały posiłki, zajmowały się dziećmi i szyły odzież, podczas gdy mężczyźni pracowali w polu lub zajmowali się zwierzętami. Dzieci, gdy tylko podrosły, pomagały w obowiązkach – pasły krowy, zbierały drewno na opał czy uczestniczyły w żniwach. Wieczory spędzano przy świetle lamp naftowych, na rozmowach, śpiewie lub drobnych pracach ręcznych.

W jednej z stodół na terenie muzeum prezentowane są tradycyjne środki transportu. To nie tylko narzędzia pracy, ale także ważny element codziennych podróży – czy to do kościoła, na targ, czy w odwiedziny do sąsiedniej wioski. Te proste środki lokomocji pokazują, jak bardzo życie było uzależnione od natury i jak wiele wysiłku kosztowało przetrwanie zimowych miesięcy.

Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej to miejsce, które przyciąga nie tylko pasjonatów historii, ale także tych, którzy szukają inspiracji do bardziej świadomego życia. Spacer pośród chałup i stodół daje nie tylko wiedzę o przeszłości, ale też pozwala zrozumieć, jak kiedyś wyglądała codzienność – pełna pracy, ale też zakorzeniona w tradycjach i bliskości natury. To doskonała okazja, by zatrzymać się na chwilę i spojrzeć na współczesność z innej perspektywy. Może warto znów żyć podobnie?

Partnerzy portalu:

Cerkiew w Orli wyremontowana. Obejrzyj te piękne wnętrza!
fot. Parafia Prawosławna p/w świętego Michała Archanioła w Orli

Cerkiew w Orli wyremontowana. Obejrzyj te piękne wnętrza!

Po prawie półrocznej przerwie, związanej z kapitalnym remontem cerkwi parafialnej w Orli, podczas której nabożeństwa odbywały się w kaplicy cmentarnej, wierni ponownie mogli powrócić do swojej ulubionej świątyni. 3 grudnia w wigilię święta Wprowadzenia Najświętszej Bogurodzicy do świątyni w obecności licznej społeczności wiernych, odbyło się pierwsze nabożeństwo – Wsienoszcznoje Bdienije / Całonocne Czuwanie, podczas którego nastąpiło poświęcenie odnowionej świątyni. Od tego dnia wszystkie nabożeństwa ponownie będą odbywały się w cerkwi p.w. św. Archanioła Michała.

Parafia w Orli powstała już w XVI wieku! W 1512 właściciel Orli Bohusz Bohowitynowicz ufundował w tej podbielskiej miejscowości aż dwie świątynie prawosławne. Jedna została powierzona pod opiekę świętemu Janowi Teologowi, a druga Symeonowi Słupnikowi. Ta druga niestety spłonęła w czasie wielkiego pożaru w 1794. Po pożarze w tym samym miejscu zbudowano obecną cerkiew św. Michała Archanioła, wyświęconą w 1796. Warto odnotować, że obecnie cerkiew pod wezwaniem św. Szymona Słupnika także istnieje – ale w innym miejscu. Cerkiew została wzniesiona w latach 1991–1995 na miejscu, zajmowanym wcześniej przez zniszczoną w XVIII wieku cerkiew św. Jana Teologa, w celu upamiętnienia tej świątyni.

Partnerzy portalu:

Jest co zwiedzać! Sześć nowych rezerwatów przyrody w Podlaskiem.
fot. RDOŚ Białystok

Jest co zwiedzać! Sześć nowych rezerwatów przyrody w Podlaskiem.

Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku powołała sześć nowych rezerwatów przyrody w województwie podlaskim. Celem jest ochrona cennych obszarów bagiennych. Łączna powierzchnia nowych rezerwatów to 670 hektarów.

Największy rezerwat – Dolina Rospudy

Największym z nowych obszarów ochrony jest „Rezerwat Doliny Rospudy” o powierzchni blisko 264,6 ha. Znajduje się on na terenie Nadleśnictwa Szczebra i obejmuje jeden z najważniejszych ekosystemów torfowiskowych w Puszczy Augustowskiej. Rezerwat został nazwany imieniem prof. Aleksandra Sokołowskiego, wybitnego badacza przyrody północno-wschodniej Polski. Dolina Rospudy była w przeszłości miejscem głośnych protestów ekologów sprzeciwiających się budowie obwodnicy Augustowa przez ten teren.

Ostatecznie droga powstała w innym wariancie. Nowy rezerwat zabezpiecza torfowiska, które mają kluczowe znaczenie dla magazynowania wody, co jest szczególnie istotne w kontekście zmian klimatycznych. W Puszczy Augustowskiej utworzono również rezerwaty „Wiłkokuk” (104 ha) oraz „Bory nad Kanałem Augustowskim” (57 ha).

Pozostałe rezerwaty

W Puszczy Knyszyńskiej powstały rezerwaty „Łosiniany” (60,4 ha), „Bartoszycha” (95 ha) oraz „Łazarz” (89 ha). Każdy z nich chroni unikalne ekosystemy, takie jak torfowiska alkaliczne, siedliska łęgowe czy torfowiska wysokie. Łącznie z nowo utworzonymi obszarami, w województwie podlaskim znajduje się obecnie 100 rezerwatów przyrody! W planach jest powołanie kolejnych dziesięciu. Nowe rezerwaty mają głównie powstawać w Puszczy Augustowskiej i Knyszyńskiej, gdzie ostatnie obszary ochrony utworzono kilkadziesiąt lat temu.

RDOŚ podkreśla, że tam, gdzie będzie to możliwe, rezerwaty pozostaną otwarte dla mieszkańców i turystów, umożliwiając zbieranie runa leśnego i owoców.

Partnerzy portalu:

Do Białowieży dojedzie pociąg? Wiele na to wskazuje!

Do Białowieży dojedzie pociąg? Wiele na to wskazuje!

Starostwa Hajnowski o za tą sprawą chodził od wielu lat, aż wszystko na to wskazuje, że w końcu wychodził. Przypomnijmy, że ostatnia szansa na to była, gdy marszałkiem województwa był jeszcze Artur Kosicki z PiS, który przyznając dofinansowania, pominął wniosek Powiatu Hajnowskiego. Dodajmy też, że ten temat jest trudny, bo struktura właścicielska obecnych zdezelowanych torów na odcinku z Hajnówki do Białowieży jest skomplikowana. Zatem to nie jest tak, że wystarczy dać pieniądze i budować.

Sprawa wymagała współdziałania Starosty Hajnowskiego, Marszałka Województwa, PKP PLK. Udało się dokonać podziałów nieruchomości, które starostwo przejęło w 2007 roku. Trwają jeszcze inne formalności z tym związane, których finałem ma być porozumienie trójstronne. Wtedy można będzie remontować tory i wypuszczać pociągi.

Cała sprawa była poza zasięgiem finansowym Powiatu Hajnowskiego, więc jasne było że potrzebne będzie dofinansowanie i uporządkowanie tematu własności. To, w co nie chciał angażować się poprzedni zarząd województwa z Arturem Kosickim na czele, zajął się obecny zarząd z marszałkiem Łukaszem Prokorymem. Na przewozy pasażerskie w województwie podlaskim Polregio w latach 2026-2030 otrzyma blisko 400 mln zł.

Co ciekawe, pociągi nie dojadą do stacji Białowieża Towarowa, gdzie w dawnym budynku dworca znajduje się obecnie restauracja. PKP wybuduje perony i cała resztę w okolicach przejazdu kolejowego.  Dokładna data nie jest jeszcze znana, ale można przypuszczać że pociągi dojadą tam jeszcze przed 2030 rokiem.

Partnerzy portalu:

Samozapłon deweloperski na Młynowej. Kolejny stary dom poszedł z dymem.
fot. kpt. Piotr Wyszyński/KM PSP Białystok

Samozapłon deweloperski na Młynowej. Kolejny stary dom poszedł z dymem.

Dziś przed godz. 4 rano Państwowa Straż Pożarna w Białymstoku otrzymała zgłoszenie o pożarze przy Młynowej 63. Palił się pustostan, na którym widniał napis „na sprzedaż”. I tu pytanie zasadnicze do Policji – komu zależało na podpaleniu tegoż budynku? Bo chyba nikt nie jest na tyle głupi, uwierzyć, że to przypadek.

Kolejny dom płonie w mieście, a potem w jego miejscu powstaje blok. Ten scenariusz jest już w Białymstoku znany od wielu lat. I akceptowany przez wszystkich – Prezydenta, Radę Miasta, Policję i Prokuraturę. Dlaczego tak uważamy? Bo mimo spalenia całej dawnej dzielnicy Bojary, a teraz wypalania Przydworcowego – nigdy nie udało się złapać sprawcy. Ba! Radni mogli tak zmienić prawo lokalne, by nikomu się nie opłacało wypalać budynków. Śmiemy twierdzić, że podpalacze mogą się różnić, ale zleceniodawca jest zawsze ten sam – mafia deweloperska.

Mafia, która w Białymstoku rządzi. Ma na tyle silne wpływy, że wszyscy patrzą biernie jak wypalane są kolejne osiedla w Białymstoku. Od zawsze powtarzamy, że Białystok jak każde duże miasto to dynamicznie rozwijająca się tkanka, natomiast nie ma naszej zgody na ten bandytyzm. Nie ma naszej zgody na obciążanie strażaków tego typu akcjami. Nie ma naszej zgody na bezprawie. I tak panie Truskolaski, tak Rado Miasta, tak Policjo i Prokuraturo – WEŹCIE SIĘ W KOŃCU DO ROBOTY! TO WASZA WINA I WASZA ODPOWIEDZIALNOŚĆ, ŻE NADAL PODPALENIA MAJĄ MIEJSCE. ILE JESZCZE?

Partnerzy portalu:

Niezwykła podróż po biżuterii w Białymstoku – odkryj sekrety lokalnych jubilerów

Niezwykła podróż po biżuterii w Białymstoku – odkryj sekrety lokalnych jubilerów

Biżuteria ma w sobie coś magicznego – potrafi podkreślić naszą osobowość, uświetnić ważne chwile i stać się piękną pamiątką na lata. W białostockich salonach jubilerskich odkryjesz prawdziwe skarby, które łączą bogatą tradycję z nowoczesnym designem. Dzięki różnorodności wzorów i materiałów każdy może znaleźć coś wyjątkowego dla siebie lub bliskiej osoby. Jeśli zastanawiasz się, gdzie rozpocząć poszukiwania, warto odwiedzić stronę Marko, lokalnej firmy z ponad dwudziestoletnim doświadczeniem, której salony znajdziesz na terenie Białegostoku.

Czym wyróżnia się lokalna biżuteria w Białymstoku?

Białystok szczyci się długą i bogatą tradycją jubilerską, co widać w precyzji i kunszcie wyrobów dostępnych w miejscowych salonach. Marko, jako jedna z najbardziej znanych białostockich marek, od ponad dwóch dekad łączy wysoką jakość z unikalnym wzornictwem, stając się dumą naszego regionu. Adresy ich wszystkich salonów jubilerskich działających w naszym mieście znajdziesz pod adresem https://www.marko.pl/jubiler-bialystok (jest ich więcej niż się spodziewasz!).

Nie tylko pierścionki zaręczynowe

Choć pierścionki zaręczynowe to symbol jednych z najważniejszych decyzji w życiu, oferta lokalnych jubilerów jest o wiele bogatsza. W salonach w Białymstoku znajdziesz obrączki, naszyjniki, bransoletki czy kolczyki, idealne na rocznicę, urodziny czy inne wyjątkowe okazje. Szczególną uwagę warto zwrócić na kolekcje personalizowane – grawerowany tekst lub symbol nadadzą biżuterii niepowtarzalny charakter i głębsze znaczenie.

Jak wybrać coś wyjątkowego?

Wybór biżuterii na ważną okazję to nie lada wyzwanie. Kluczowe jest, by kierować się gustem osoby obdarowywanej. Czy preferuje minimalistyczne wzory, czy może ceni bogato zdobione projekty? Istotny jest też wybór materiału – złoto w różnych odcieniach, srebro, a może kamienie szlachetne? Doświadczeni jubilerzy z lokalnych salonów chętnie pomogą rozwiać wszelkie wątpliwości i doradzą najlepszą opcję.

Kamienie szlachetne i ich magia

Diamenty to klasyka, symbolizują trwałość i elegancję, często wybierane na pierścionki zaręczynowe. Jednak rubiny, szafiry czy szmaragdy również zachwycają swoim blaskiem i mogą stać się sercem wyjątkowych projektów. Coraz większą popularnością cieszą się także kamienie półszlachetne, które dodają biżuterii unikalnego uroku i niosą ze sobą ciekawą historię. Warto zapytać lokalnego jubilera, jak dbać o te wyjątkowe wyroby, by cieszyły oko przez wiele lat.

Biżuteria na co dzień i od święta

Biżuteria nie musi być zarezerwowana wyłącznie dla wielkich okazji. Może być drobnym, ale znaczącym gestem wyrażającym wdzięczność czy sympatię. W białostockich salonach znajdziesz zarówno eleganckie, jak i codzienne wzory, które doskonale dopełnią każdą stylizację. Wybierając prezent, warto postawić na coś, co odda osobowość obdarowywanej osoby – subtelny wisiorek, efektowna bransoletka czy delikatne kolczyki.

Odkryj swój unikalny styl

Lokalna oferta jubilerska zachęca do eksperymentowania i poszukiwania biżuterii, która podkreśli Twój indywidualny charakter. Bogactwo wzorów i materiałów sprawia, że każdy może znaleźć coś dla siebie. Jeśli potrzebujesz inspiracji lub porady, salony Marko w Białymstoku stoją przed Tobą otworem, oferując profesjonalne wsparcie i szeroki wybór kolekcji.

Doceniajmy lokalne piękno

Wspierając lokalnych jubilerów, nie tylko nabywamy wyjątkowe produkty, ale także przyczyniamy się do rozwoju naszego regionu i podtrzymania jego tradycji. Białostockie firmy, takie jak Marko, są dowodem na to, że pasja i zaangażowanie przekładają się na wysoką jakość i zadowolenie klientów.

Wyjątkowe chwile zasługują na wyjątkowe dodatki

Biżuteria to coś więcej niż ozdoba – to wyraz emocji i sposób na zachowanie najpiękniejszych wspomnień. Niezależnie od okazji, warto wybrać coś, co nie tylko zachwyca wyglądem, ale także ma dla nas głębsze znaczenie. To właśnie takie detale tworzą historie, które pozostają z nami na zawsze. A oferta lokalnych, białostockich sklepów z pewnością zaspokoi oczekiwania nawet najbardziej wymagających miłośników stylowych ozdób ciała.

Materiał partnera

Partnerzy portalu:

Wieża widokowa w Kołodnie. Piękne widoki przez cały rok!

Wieża widokowa w Kołodnie. Piękne widoki przez cały rok!

W sercu malowniczej Puszczy Knyszyńskiej, nieopodal wsi Kołodno, wznosi się Góra Św. Anny, najwyższe wzniesienie Wzgórz Świętojańskich, osiągające 211 metrów nad poziomem morza. To właśnie na jej szczycie zbudowano drewnianą wieżę widokową, która stała się jednym z najbardziej urokliwych punktów obserwacyjnych regionu.

Wieża oferuje odwiedzającym panoramiczne widoki na rozległe połacie Puszczy Knyszyńskiej oraz dolinę rzeki Płoska. Z jej szczytu można podziwiać nie tylko bogactwo przyrodnicze okolicy, ale także dostrzec pobliską wieś Kołodno. To miejsce przyciąga zarówno miłośników przyrody, jak i entuzjastów fotografii krajobrazowej, którzy pragną uchwycić piękno podlaskich pejzaży.

Dojście do wieży wymaga pewnego wysiłku, ale malownicze trasy prowadzące przez zalesione tereny rekompensują trud wspinaczki. Jedna z popularnych ścieżek wiedzie od strony Królowego Mostu, gdzie żwirowa droga niedaleko cmentarza prowadzi w głąb lasu, a następnie stromą ścieżką na szczyt wzgórza. Inna trasa rozpoczyna się we wsi Kołodno, skąd polna drog prowadzi do lasu, a dalej leśne ścieżki prowadzą bezpośrednio do wieży. Dotarcie do wieży jest możliwe też na dwóch kółkach.

Wieża widokowa jest również częścią ścieżki turystycznej „Szlakiem Powstania Styczniowego Puszczy Knyszyńskiej”, co czyni ją atrakcyjnym punktem dla osób zainteresowanych historią regionu. Spacerując tym szlakiem, można nie tylko podziwiać piękno przyrody, ale także zgłębiać dzieje walk niepodległościowych, które toczyły się na tych terenach.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Chcesz jechać w weekend do lasu? Wyżary to najlepszy kierunek!

Wyżary i Sianożątka to malownicze zakątki Puszczy Knyszyńskiej, które przyciągają miłośników przyrody i spokoju. Zbiornik Wyżary, utworzony w 1970 roku na rzece Radulinka, pełni funkcje przeciwpożarowe, rekreacyjne oraz przyrodnicze. Otoczony gęstym lasem, oferuje odwiedzającym pomosty, ławki oraz zadaszoną wiatę, idealne do odpoczynku i obserwacji natury. Niedaleko znajduje się rozlewisko Sianożątka, dziki zbiornik wodny pośród lasów, z kładką wcinającą się w bagno. To miejsce zachwyca ciszą i możliwością podziwiania ptaków, takich jak łabędzie krzykliwe, oraz bujnej roślinności wodnej. Spacer po kładce pozwala zanurzyć się w magicznej atmosferze tego zakątka Puszczy Knyszyńskiej.

Dla entuzjastów historii i sztuki, w pobliżu zbiornika Wyżary znajduje się leśna galeria rzeźb „Drugie Życie Drzew”. Stworzona w 2017 roku przez studentów Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie oraz członków Grupy Nowolipie, prezentuje unikalne drewniane rzeźby, które z czasem ulegają naturalnemu rozpadowi, wpisując się w leśny krajobraz. Dojazd do tych miejsc prowadzi przez malownicze leśne drogi. Od wsi Radunin wiedzie trasa przez las do zbiornika Wyżary. Przypomnijmy, że od niedawna na drodze dojazdowej przestał obowiązywać zakaz poruszania się pojazdami mechanicznymi.

Wyżary i Sianożątka to miejsca, gdzie natura i sztuka harmonijnie współistnieją, oferując odwiedzającym niezapomniane wrażenia i chwilę wytchnienia od codziennego zgiełku.

Partnerzy portalu:

Białystok najgorszym miastem do życia. Ten ranking poraża.

Białystok najgorszym miastem do życia. Ten ranking poraża.

Polska jest podzielona na 16 województw, a każde z nich ma swoją stolicę. W przypadku Podlaskiego – stolicą jest Białystok. Jak się żyje tutaj w porównaniu z innymi stolicami? Ranking Business Insider pokazał, że bardzo źle. Białystok znajduje się na szarym końcu. A kto pierwszy? Tu może być wielkie zdziwienie.

Jak to w ogóle ustalono? Do rankingu wzięto pod uwagę wysokość wynagrodzeń, ceny mieszkań z rynku wtórnego, dostęp do lekarzy, przestępczość, jakość powietrza. W takim zestawieniu pierwszy jest Olsztyn. Kolejne miasto to Lublin. Czyli miasta, które z Białymstokiem konkurują. I jak widać – wygrały tą konkurencję. A Białystok przegrał dosłownie ze wszystkimi. Jest na ostatnim miejscu.

Podziękować z pewnością możemy Tadeuszowi Truskolaskiemu – który do tego doprowadził. Dlaczego? Wysokość wynagrodzeń w stolicy Podlaskiego jest od zawsze na bardzo niskim poziomie i ani prezydent ani rada nie kiwnęli palcem, by pobudzić białostocką gospodarkę. Ostatnie „dokonania” prezydenta są sprzed wielu lat. To stworzenie Białostockiego Parku Naukowo-Technologicznego i dołączeniem miasta do Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej. Ponadto stworzenie Rynku Kościuszki – jako zamkniętego deptaka. Jest jeszcze coś, o czym wielu nie pamięta. Przed Tadeuszem Truskolaskim miastem rządził totalnie fatalny Ryszard Tur oraz ekipa mocno związana z kościołem. W efekcie walczono nawet z budową galerii handlowych. Z dzisiejszej perspektywy – to te dawne „dokonania” Truskolaskiego tworzą dzisiejszy, białostocki rynek pracy – produkcja na Dojlidach, HoReCa (hotele, restauracje, kawiarnie) na Rynku Kościuszki i konsumpcja w galeriach. No i niestety na tym zakończono, W efekcie dzisiejsze zarobki w Białymstoku to – jak kiedyś mówił klasyk – śmiech na sali.

Ceny mieszkań z rynku wtórnego? Tutaj dołożyli do pieca poprzedni rządzący krajem – wprowadzając dopłaty do kredytów oraz doprowadzając do gigantycznej inflacji, która spowodowała, że ludzie z kapitałem zaczęli masowo wykupować mieszkania i traktować jak aktywa inwestycyjne. Ceny metra skoczyły mocno w górę. To co wyprawiają w Białymstoku deweloperzy to już inna historia. Na ten ranking jednak ich działania nie wpływają. Ale gdyby w Białymstoku intensywnie rozwijano budownictwo komunalne, dałoby się ceny na rynku wyhamowywać. Zatem to pośrednio wina Tadeusza Truskolaskiego. Wina zaniechania.

Dostęp do lekarzy. Tu problemem nie są zarobki, bo te w medycynie są wysokie. Tu jest problem braku lekarzy. Nawet istnienie Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku nie pomaga. Czy prezydent mógł coś w tej kwestii zrobić? Otóż studia to jedno, ale życie po studiach to drugie. Czy w Białymstoku jest co robić po zajęciach? Można najwyżej opić się piwem na Rynku. Oferta kulturalna jest mizerna. Innymi słowy – niewiele się dzieje – z perspektywy studentów. Wygrany w rankingu Olsztyn – ma potężne miasto studenckie – Kortowo. A u nas Kampus uniwersytecki stoi w lesie, składa się tylko z części dydaktycznej. Politechnika po sąsiedzku ma akademiki i klub Gwint. To jednak za mało. Co widać zresztą po liczbie studentów. Niegdyś w Białymstoku było ich 50 000. Teraz ponad połowa wyparowała.

Jeżeli chodzi o przestępczość, to Białystok na szczęście od zawsze był bezpieczny i oby tak pozostało. Co do jakości powietrza, to mimo, że kiedyś nazywali nas „zielonymi płucami Polski”, to bardziej zielone są miasta w Polsce, które z tym się w ogóle nie kojarzą. Pod tym kątem pierwsze miejsce zajmuje Lublin, potem Kraków, potem Łódź. Co ciekawe – ponad połowę powierzchni miasta zajmuje zieleń w… Katowicach  – w mieście, które kojarzy się raczej z węglem – jak cały Śląsk. W Białymstoku możemy być betonowymi płucami Polski. A to za sprawą rozmysłu z jakim Tadeusz Truskolaski modernizowali miasto po latach 90. Wówczas rzeczywiście wszystko wyglądało fatalnie. Teraz jest schludnie, ale czy naprawdę nie można było zorganizować zieleni? Trzeba było wszystko zabetonować.

Oto pełen ranking:

1. Olsztyn
2. Lublin
3. Poznań i Gdańsk
4. Katowice
5. Bydgoszcz
6. Warszawa
7. Opole
8. Rzeszów
9. Szczecin
10. Wrocław i Gorzów Wielkopolski
11. Łódź
12. Kraków
13. Kielce
14. Białystok

Partnerzy portalu:

Podlaskie drogi buduje. Prawie miliard w budżecie.

Podlaskie drogi buduje. Prawie miliard w budżecie.

Województwo Podlaskie planuje osiągnąć dochody na poziomie około 1 miliarda 800 milionów złotych, a jednocześnie wydać około 1 miliard 950 milionów złotych. Jak widać – na minusie będzie o około 150 milionów złotych. Te liczby mogą Wam nic nie mówić, poza tym że są wielkie. Warto tu jednak podkreślić, że w stosunku do ubiegłego roku dochody i wydatki powiększą się aż o jedną trzecią.

Najwięcej Województwo Podlaskie planuje wydać na inwestycje drogowe, bo aż 950 milionów złotych. Drogowcy mają wybudować obwodnice Ciechanowa i Kolna. Ponadto przebudować drogę wojewódzką nr 677 na odcinku Konarzyce-Śniadowo. Rozbudowana będzie też droga z Łomży do Mężenina, a także z Juszkowego Grodu do miejscowości Zwodzieckie (okolice Siemianówki). W tamtym rejonie drogowcy mają też zbudować drogę z Tarnopola do Siemianówki.

Najwięcej pieniędzy pochłonie jednak droga z Łap do Wysokiego Mazowieckiego. W budżecie zaplanowano na nią prawie 500 milionów w tym budżecie i 300 milionów dołożymy w kolejnym.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Jeszcze kilka dni i rusza Jarmark Świąteczny w Białymstoku! Będą nowości.

Rynek Kościuszki i Lipowa w Białymstoku już wkrótce zabłysną każdego wieczora ozdobami świątecznymi. A to za sprawą zbliżającego się jarmarku świątecznego, który wystartuje w sobotę 30 listopada. Nowością będzie Miasteczko Mikołaja, które zastąpi lodowisko. W przeszklonych pawilonach będzie można skorzystać z takich atrakcji jak Poczta Świąteczna i Polarna, Warsztat Elfów czy Studio Mikołaja. W tym pierwszym wyślemy listy do Mikołaja z Laponii, w drugim dzieci nauczą się dekorować pierniczki, obejrzą wystawę grę retro, a w trzecim będzie można zrobić sobie pamiątkowe zdjęcie z dekoracjami świątecznymi. W studiu będzie też  czekać na chętnych do zdjęcia Mikołaj – w piątki, soboty i i niedzieiele.

Jarmark potrwa od 30 listopada do 22 grudnia, a każdy weekend będzie obfitował w niepowtarzalne atrakcje. 7 grudnia na scenie wystąpią Agnieszka Hekiert i Iwona Węgrowska podczas specjalnego koncertu świątecznego o godzinie 17.00. 8 grudnia natomiast Białystok odwiedzi Święty Mikołaj, który na zaproszenie Prezydenta Miasta pojawi się około godziny 16.00. Jarmark będzie czynny od poniedziałku do soboty w godzinach: 11.00–18.00 (piątki i soboty do 22.00), zaś w niedzielę od 10.00 do 20.00.

Na jarmarku nie zabraknie rękodzieła, produktów regionalnych i świątecznych. Będzie można też się posilić i napić czegoś ciepłego. Przede wszystkim warto wybrać się na spacer – by obejrzeć te wszystkie piękne ozdoby.

Partnerzy portalu:

W miastach zielono, w Puszczy Biało. Podlaskie pełne kontrastów pogodowych!

W miastach zielono, w Puszczy Biało. Podlaskie pełne kontrastów pogodowych!

Jeszcze w niedzielę 25 listopada 2024 mieliśmy taką oto sytuację, że w Białymstoku było zielono, a w Puszczy i na wschodzie województwa było biało. Dlatego, jeżeli komuś brakowało śniegu, to mógł się nim nacieszyć jadąc choćby do Czarnej Białostockiej, która położona jest w Puszczy Knyszyńskiej. Różnica była już widoczna pomiędzy Wasilkowem a Czarną Białostocką, które dzielą od siebie zaledwie 10 km.

Tego typu zjawisko, nazywane lokalną zmiennością pogodową, wynika z różnic w ukształtowaniu terenu, roślinności oraz mikroklimacie regionu. W przypadku Puszczy Knyszyńskiej znaczącą rolę odgrywa gęsty las, który działa jak naturalna izolacja. Drzewa ograniczają wpływ wiatru, co sprzyja utrzymywaniu niższej temperatury na danym obszarze. Dodatkowo, wilgotność w lesie jest wyższa niż w otwartych terenach miejskich, co sprzyja powstawaniu i utrzymywaniu pokrywy śnieżnej. W miastach, takich jak Białystok, ciepło generowane przez budynki, ruch uliczny i infrastrukturę techniczną powoduje szybsze topnienie śniegu i podwyższenie temperatury, tworząc efekt tzw. miejskiej wyspy ciepła.

Niską temperaturę, a także zasypany śniegiem las odczuły także żubry, które licznie powychodziły na pola. Sieć obiegły zdjęcia i filmy między innymi z Szudziałowa, gdzie potężne, kilkudziesięcioosobnikowe stado fotografowało i nagrywało wiele osób. Na wiejskiej drodze był ustawiony cały sznur aut. W tej sytuacji przypomnijmy tylko, że żubry to dzikie zwierzęta i by nie zbliżać się do nich – na przykład w celu „selfie”. Z najlepszym wypadku przepłoszymy zwierzęta, w najgorszym zostaniemy zaatakowane co może skończyć się dla nas pobytem w szpitalu, a nawet jeszcze gorszym.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Ta się prezentuje Kanał Augustowski z lotu ptaka. To prawdziwa perła.

Kanał Augustowski to jeden z niewielu obiektów w Polsce, który jest naprawdę wyjątkowy. Łączy ze sobą rzeki i jeziora specjalnymi śluzami, które wyrównują wodę. Dzięki temu miał być doskonałą alternatywą dla transportu w Królestwie Polskim. Towary miały omijać Prusy, a także cło nakładane w tamtejszym kraju. Dziś to miejsce dla turystów, którzy mogą podziwiać piękno podlaskiej przyrody płynąc kajakiem, barką czy inną łodzią.

Inwestycja ma długość 100 km i liczy sobie 18 śluz. Do dziś zdecydowana większość działa. Dlatego każdy zwiedzający może kontemplować przyrodę Puszczy Augustowskiej, a także jej dzikie tereny. Augustów oraz kanał przyciągają każdego roku mnóstwo turystów. Zarówno z portu – odpływają statki Żeglugi Augustowskiej. Podobne wycieczki świadczą też prywatni przedsiębiorcy, którzy swoje łodzie wycieczkowe cumują w centrum miasta.

Warto przypomnieć, że Augustów jest uzdrowiskiem, toteż warto tam pojechać również późnią jesienią i zimą. Mnóstwo terenów do spacerowania, a także możliwość zwiedzania śluz Kanału Augustowskiego to nie jedyne powody by tam jechać. Turyści przez cały rok mogą kosztować wyjątkowych pyszności – od kuchni regionalnej, po specjalność znaną w mieście – jagodzianki.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Góra Cisowa – niesamowite miejsce na Suwalszczyźnie

To regularnie uformowane wzgórze o stożkowatym kształcie, często nazywane „Suwalską Fudżijamą,” „Górą Gulbieniszkowską” lub „Górą Sypaną.” Według ludowej legendy, góra ta powstała z ziemi wydobytej podczas kopania miejsca, gdzie dziś znajduje się jezioro Kopane. Sama nazwa „Góra Cisowa” prawdopodobnie pochodzi od dawno rosnącego na jej szczycie potężnego drzewa cisa.

Geologicznie jest to morena czołowa o wysokości 256 m n.p.m., wyróżniająca się swoim regularnym kształtem. Góra Cisowa jest znakomitym punktem widokowym na Park, oferującym szeroką panoramę na dolinę Szeszupy. Widać stąd malowniczy krajobraz, pełen jezior, łąk, torfowisk oraz wzgórz, które tworzą unikalną scenerię tego regionu.

Suwalszczyzna zachwyca bez wątpienia. Warto się wybrać na Górę Cisową, gdy już będziecie odwiedzać tą wyjątkową część województwa Podlaskiego. Nie są to zbyt wysokie wzniesienia, ale robią ogromne wrażenie w naszym malowniczym i stosunkowo płaskim regionie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak się prezentuje powstająca ekspresówka na odcinku Białystok – Krynice

W dobie dronów możemy oglądać między innymi postępy inwestycji, gdzie normalnie nie mielibyśmy wstępu do czasu ukończenia. A tak z wygodnej pozycji fotela czy kanapy obejrzymy co się dzieje na budowie fragmentu ekspresówki S19 na odcinku Białystok Zachód – Krynice.

Jak widać na powyższym filmie widać już konkrety, bo nie tylko rozkopany teren, ale też wylany asfalt. Oznacza to, że prace są już zaawansowane. Zwykle, gdy powstaje droga to w pierwszej kolejności przygotowywany jest teren. Wycinane są wszystkie drzewa, krzaki i inne zarośla. Następnie koparki rozkopują teren pod przyszłą drogę, bo nie wystarczy wylać sam asfalt. Zanim to następuje należy odpowiednio utwardzić podłoże. Im wyższa klasa drogi – tym wszystko musi być bardziej wytrzymałe. I tak lejemy asfalt dopiero, gdy podłoże jest gotowe. Z filmu możemy dowiedzieć się, że w 2024 roku „zamknięcie masy bitumicznej” – czyli mówiąc nie po fachowemu – wylanie asfaltu – nastąpi na 45 proc. odcinka, który liczy sobie nieco ponad 10 km.

W przyszłym roku przed drogowcami największe wyzwanie – a mianowicie wybudowanie największego węzła drogowego w regionie – łączącego ze sobą drogi S19 i S8. Będzie nosić on dumną nazwę Białystok – Zachód.

Partnerzy portalu:

Podlasianie pokochali tężnie. Powstaną kolejne, ale niestety gorsze.
Tężnia na Pieczurkach, fot. R. Rudnicki, wiceprezydent Białegostoku - UM Białystok

Podlasianie pokochali tężnie. Powstaną kolejne, ale niestety gorsze.

Tężnia solankowa w Białymstoku na os. Pieczurki, ale także ta funkcjonująca w Supraślu cieszą się dużą popularnością wśród mieszkańców, którzy korzystając działają na korzyść własnych dróg oddechowych. Wkrótce tego typu obiekty powstaną nie tylko w Białymstoku, ale też w Wasikowie, gdzie kończy się remont otoczenia zalewu.

W stolicy Podlaskiego tężnie powstaną w Parku im. Jadwigi Dziekońskiej przy kościele św. Rocha i spodkach. Kolejna instalacja pojawi się w Parku im. Janiny Kurkowskiej-Spychajowej przy ul. Szkolnej na Starosielcach. Ostatnia tężnia pojawi się w bardzo popularnym parku Planty w centrum miasta. Niestety – będą to tężnie suche. Oznacza, że korzystający będą wdychać aerozol solny. Bo dla odmiany tężnia na Pieczurkach jest tężnią mokrą. Mieszkańcy tam inhalują się za pomocą solanki, która spływa po gałęziach tarniny.

Tężnia mokra nie jest po prostu aż tak „sztuczna”. Korzystający z mokrej tężni wspomagają leczenie dróg oddechowych. Następuje efekt inhalacyjny, który łagodzi objawy astmy, alergii oraz wspiera układ oddechowy. Ponadto mikrocząsteczki solanki mogą nawilżać i regenerować skórę, pomagając w jej oczyszczaniu i nawilżeniu, co jest dużym plusem dla osób z problemami skórnymi. Natomiast tężnia sucha jest zwykle wynikiem oszczędności. Bo tego typu instalacja jest bardziej energooszczędna, co przekłada się na niższe koszty eksploatacyjne. Ponadto brak wilgoci w otoczeniu działa korzystnie na elektronikę, która nie będzie zbyt często serwisowana. Inaczej mówiąc – nowe inicjatywy to typowe dziadowskie inwestycje. Nie ważne jak działa, byleby się czymś pochwalić.

Partnerzy portalu:

Czy powinniśmy strzelać do balonów z papierosami?

Czy powinniśmy strzelać do balonów z papierosami?

W ostatnim czasie nad podlaskim regionem zaczęły latać białoruskie balony, które lądują w różnych miejscach. W piątek, 15 listopada jeden z takich balonów wylądował w Sochoniach tuż obok Białegostoku. W mediach możecie przeczytać o nowym procederze przemytników papierosów. Czy to na pewno sprawa tylko dla Krajowej Administracji Skarbowej, czy może jednak dla polskiego wojska? Stawiamy hipotezę, że nie o żadne papierosy tu chodzi. Do tych balonów należy strzelać już na granicy. Dlaczego?

Federacja rosyjska razem z podległą sobie Białorusią prowadzą przeciwko Polsce wojnę hybrydową. Slogan ten utarł się nieco, więc przypomnijmy co on właściwie oznacza. A nie mniej, nie więcej chodzi o działania uderzające w polskie państwo poniżej progu wojny kinetycznej (czyli takiej, gdzie uderzają czołgi, samoloty, bomby, szturmują żołnierze). Nie ma dnia, by hackerzy nie atakowali w internecie państwowych instytucji czy nie próbowali wyłudzać danych. W serwisach społecznościowych cała armia ludzi i zautomatyzowanych programów produkuje mnóstwo komentarzy, w których nieustannie atakują Polskę za pomoc Ukrainie w agresywnej wojnie rozpoczętej przez rosję. Wielokrotnie zdarzało się też, że samoloty i helikoptery rosjan i Białorusinów przekraczały  na moment Polską granicę bądź wlatywały nad polskie morze. Te balony z papierosami przy tym wszystkim wyglądają niewinnie.

Prawda jest jednak taka, że na Białorusi przemyt jest ściśle kontrolowany przez tamtejszych celników. To oni zarabiają krocie na tym procederze i bez ich udziału próby przemytu by w zasadzie nie występowały. Kilka lat temu to samo robiły drony, które przelatywały z Białorusi, zrzucały ładunek po polskiej stronie i wracały. Balony są jednak tańsze w użyciu. Problem w tym, że ten przemyt to również test działania polskich służb. Sprawdzana jest wykrywalność, szybkość reakcji oraz możliwy zasięg do osiągnięcia przez balon. Po co to wszystko?

Wygląda to jak jeden z elementów przygotowujących rosję do wojny. Nie oznacza to, że ta wojna musi nastąpić, ale plany ataków posiada i cały czas je aktualizuje. Także może być w tym uwzględnione nie marnowanie pieniędzy na drodzy tylko wysyłanie balonów z ładunkami wybuchowymi. Brzmi abstrakcyjnie? W ostatnich latach, w toczących się konfliktach – na Ukrainie oraz na Bliskim Wschodzie wiele elementów mogło zaskoczyć. Współczesna wojna to już nie tylko czołgi i żołnierze z karabinami. To całe mnóstwo nowoczesnej, a także niekonwencjonalnej broni. Balony, które dziś transportują papierosy to też w przyszłości taka niekonwencjonalna broń. Dlatego z całą stanowczością państwo Polskie powinno bacznie obserwować granicę i zestrzeliwać balony.

Nie jest to oczywiście łatwe zadanie, bo radary na tak niskich wysokościach nic nie wyłapują. Obserwacja „na własne oczy” też nie sprawdzi się na tak dużym obszarze. Szukanie białego balona na białym lub niebieskim niebie to jak szukanie igły w stogu siana. Jednym z warunków do uzyskania przewagi na współczesnym polu walki jest zdobycie kontroli nad przestrzenią powietrzną. W tym Polska niestety cały czas kuleje. O ile w mediach możecie usłyszeć o różnych inicjatywach – w tym o Tarczy Wschód, to na całej granicy z Białorusią oraz z Obwodem Królewieckim powinna zostać wybudowana nie tylko fizyczna zapora, ale też gęsta sieć radarów radiolokacyjnych.

Taka infrastruktura pozwoliła by wykrywać nam obiekty o niskiej skutecznej powierzchni odbicia fal radarowych, w tym samoloty, pociski rakietowe i bezzałogowe statki powietrzne – także małych rozmiarów. Ponadto wykrywane byłyby obiekty poruszające się na niskich wysokościach. Nie tylko pociski manewrujące, śmigłowce, ale też tego typu balony. Ponadto byśmy kontrolowali też wlot obiektów poruszających się się z dużymi prędkościami tj. głowice taktycznych pocisków balistycznych oraz hipersoniczne rakiety i manewrujące pociski szybujące.

Dlatego te balony z papierosami, to takie przypomnienie, że Polska nadal ma problem i powinna jak najszybciej go rozwiązać.

Partnerzy portalu: