Featured Video Play Icon

Majówka 2025. 10 miejsc, które trzeba zobaczyć w Podlaskiem.

Majówka 2025 zbliża się wielkimi krokami, a Podlaskie to idealny kierunek dla tych, którzy pragną odpocząć od zgiełku miasta, zanurzyć się w dzikiej przyrodzie i odkryć bogactwo kulturowe regionu. Oto 10 miejsc, które warto odwiedzić podczas długiego weekendu majowego:​

Białowieża i Puszcza Białowieska

To serce dzikiej natury Europy. Spacer po Rezerwacie Ścisłym, obserwacja żubrów oraz jazda kolejką wąskotorową z Hajnówki do Topiła to tylko niektóre z atrakcji. Gdy tylko zajedziemy na miejsce, to dostrzeżemy jak jest wiele możliwości zwiedzania. Potężne dęby, park pałacowy, muzeum, ścieżki leśne czy jazda rowerem. Do wyboru, do koloru!

Kanał Augustowski i Augustów

Idealne miejsce dla miłośników wodnych przygód. Spływy kajakowe, rejsy statkiem oraz relaks nad jeziorami sprawiają, że Augustów to doskonały wybór na aktywny wypoczynek.​ Do tego sam Augustów jest miejscem, gdzie można spacerować czy jeździć rowerem. Ścieżek jest mnóstwo!

Tykocin

Urokliwe miasteczko z bogatą historią. Zamek, barokowa synagoga oraz klimatyczne uliczki przyciągają turystów szukających autentycznych doświadczeń.​ Do tego ścieżka spacerowa przy rzece oraz możliwość pływania barką po Narwi to same świetne pomysły na odpoczynek.

Supraśl

Miasto uzdrowiskowe otoczone Puszczą Knyszyńską. Warto odwiedzić Monaster oraz Muzeum Ikon. Spacer po malowniczych uliczkach i relaks nad rzeką Supraśl to doskonały sposób na spędzenie czasu.​ Do tego jest wiele leśnych dróg w okolicy. Dzięki czemu pieszo lub rowerem możemy zrobić wiele kilometrów.

Kruszyniany

Miejsce, gdzie można poznać kulturę tatarską. Drewniany meczet, mizar oraz regionalna kuchnia to atrakcje, które pozwalają zanurzyć się w historii i tradycji tej społeczności.​ Ponadto Kruszyniany to cicha i spokojna wieś. Możemy tam się odstresować, kontemplować i realnie wypoczywać!

Biebrzański Park Narodowy

Choć ostatnio ucierpiał w pożarze, to nadal jest rajem dla miłośników przyrody i ornitologów. Rozległe bagna, dzika fauna i flora oraz liczne szlaki turystyczne czynią to miejsce wyjątkowym na mapie Polski.​ Ponadto to królestwo łosia. Te wielkie zwierzę można podglądać w jego naturalnym środowisku. Tylko trzeba rano wstać.

Wigierski Park Narodowy

Położony wokół jeziora Wigry, oferuje piękne krajobrazy, klasztor oraz możliwość aktywnego wypoczynku na łonie natury.​ Z wieży klasztoru możemy podziwiać przepiękne widoki na całą okolicę, można też  przenocować w jednej z „cel”. Do tego nie brakuje miejsc na spacery i jazdę rowerem. Smaczku dodaje fakt, że Suwalszczyzna to górzyste tereny, więc jest to miła odmiana od płaskiego Podlasia.

Białystok

Stolica regionu z licznymi atrakcjami: Pałac Branickich, Rynek Kościuszki, cerkwie, murale oraz bogatą ofertą kulturalną i gastronomiczną może być ciekawym sposobem na spędzenie czasu. Jednak naszym zdaniem wiele mają do zaoferowania również Dojlidy, na których można odpocząć z lądu i z wody – wypożyczając sprzęt.

Drohiczyn

Historyczne miasteczko położone nad Bugiem. Zabytkowe kościoły, klasztory oraz malownicze widoki na rzekę czynią to miejsce idealnym na spokojny spacer i refleksję.​ To także dobra okazja, by wybrać się kajakiem, o ile komuś woda nie jest za zimna. Na pewno jest gdzie spacerować.

Bielsk Podlaski

Często pomijane w różnych zestawieniach miasto z bogatą historią i wielokulturowym dziedzictwem. Spacerując po jego uliczkach, można poczuć klimat dawnych czasów i odkryć liczne zabytki. ​To między innymi miejsce, gdzie nagrywano słynnego „Znachora”. Do tego przyjemny klimat małego miasteczka pośród natury. Bielsk Podlaski docenią wszyscy, którzy tęsknią za dawnymi czasami. Bo Bielsk taki trochę jest – nowoczesny, ale staroświecki. I to jego największa zaleta.

Podlasie to region, który zachwyca swoją różnorodnością i autentycznością. Niezależnie od tego, czy szukasz aktywnego wypoczynku, kontaktu z naturą czy chcesz zgłębić bogactwo kulturowe – nasz region ma to wszystko. Majówka 2025 to doskonała okazja, by odkryć te skarby i zakochać się w tej części Polski.​

Partnerzy portalu:

Będzie nowa atrakcja. Rusza już na początku maja.
fot. MOSiR Łomża

Będzie nowa atrakcja. Rusza już na początku maja.

W Łomży rusza projekt mający tchnąć życie w port nad Narwią. W planach jest utworzenie w tej okolicy miejskiej plaży, a już niebawem mieszkańcy będą mogli wypożyczyć tam kajaki, rowery wodne oraz elektryczne motorówki.

Zanim jednak to się stanie, zostanie udrożnione wejście do portu, które obecnie zamula nanoszony przez rzekę piasek. Na ten cel radni miejscy przeznaczyli 60 tys. zł. Dzięki tym pracom z dna rzeki zostanie usunięte około 200 metrów sześciennych piasku, co umożliwi korzystanie z portu mniejszym jednostkom pływającym. Większe łodzie i tak nie mają tam wstępu ze względu na niski poziom wód.

Wypożyczalnia sprzętu wodnego ma ruszyć już na początku maja. To część szerszego planu ożywienia portu i pobliskich bulwarów, które mają przejąć funkcję miejsca wypoczynku i rekreacji po tym, jak w związku z budową bulwarów zniknie plaża przy moście Hubala. Właśnie w rejonie portu powstanie nowa strefa miejskiego plażowania.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Pociągi wrócą do Łomży po 30 latach. Już za rok!

Pociągi pasażerskie wrócą do Łomży – a przejazd do Białegostoku zajmie zaledwie 1 godzinę i 20 minut, natomiast do Warszawy niespełna dwie godziny. Pierwsze składy regionalne mają ruszyć już w drugiej połowie przyszłego roku, a w 2027 roku planowane są już regularne kursy Intercity oraz kolei mazowieckich.

Za realizację inwestycji odpowiada PKP PLK w ramach Programu Kolej Plus. We wtorek, 22 kwietnia podpisano umowę z wykonawcą, firmą ZUE SA. Wartość całego przedsięwzięcia to 367 milionów złotych brutto. Kluczowym elementem projektu jest rewitalizacja linii kolejowej łączącej Łomżę ze Śniadowem i dalej z Łapami, co pozwoli połączyć Łomżę z Białymstokiem. Zakończenie wszystkich prac przewidziano na 2029 rok.

Najważniejsze w tym wszystkim będzie nie tylko połączenie, ale również elektryfikacja linii. Bo to otwiera drogę dla stałych połączeń krajowych. Odbudowana będzie też stacja kolejowa w Łomży. Pierwsze pociągi mają się pojawić na trasie już w przyszłym roku.

Początkowo planowano cztery kursy dziennie, ale w nowym harmonogramie znajdzie się ich co najmniej 14, w tym aż 10 pociągów Intercity. Nowoczesne składy mają pokonywać trasę do Warszawy w 110 minut. Samorząd województwa podlaskiego zobowiązał się do utrzymania co najmniej czterech par pociągów regionalnych na tej trasie przez pięć lat. Docelowo pociągi na odcinku Łomża–Śniadowo będą mogły osiągać prędkość do 120 km/h. Także widać, że urzędnicy podeszli do tej inwestycji nie by było nowocześnie, ale „byleby coś było”.

Partnerzy portalu:

Strażacy opanowali pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Pali się, ale nie rozprzestrzenia.

Strażacy opanowali pożar w Biebrzańskim Parku Narodowym. Pali się, ale nie rozprzestrzenia.

To już trzeci dzień, gdy wiele służb – w tym przede wszystkim strażacy walczą z ogromnym pożarem w Biebrzańskim Parku Narodowym. Mogli spędzać czas z rodziną przy wielkanocnych stołach, ale przez jednego idiotę lub rosyjskiego dywersanta do dziś gaszą ogromny, cenny areał w ogniu.

Stan na 22 kwietnia 2025, na godz. 7.00 jest taki, że pożar objął objął 450 hektarów powierzchni, jednak na tę chwilę nie rozprzestrzenia się. W działaniach bierze udział około 300 strażaków, 100 żołnierzy WOT oraz 60 pracowników Biebrzańskiego Parku Narodowego. Do tego z powietrza akcję wspiera 5 śmigłowców Lasów Państwowych, które do tej pory zrzuciły 125 000 litrów wody. Natomiast policyjny Black Hawk tylko w poniedziałek wykonał 73 loty gaśnicze spuszczając 219 000 litrów wody.

Warto dodać, że największy – 6-dniowy pożar Biebrzańskiego Parku Narodowego miał miejsce w 2020 roku. Wówczas apelowano do rządu o pomoc, ale przez pierwsze dni ówczesna władza była na to głucha. Tym razem rząd zadziałał dużo szybciej, bo następnego poranka (pożar wybuchł w nocy). Czy w związku z tym była jakaś różnica? W 2020 roku spłonęło 5500 hektarów największego Parku Narodowego w Polsce, teraz ogień nie rozprzestrzenia się po 450 hektarach.

W 2020 roku, samoloty gaśnicze pojawiły się po wielu dniach, strażacy nie byli w stanie dotrzeć do trudno dostępnych, dzikich miejsc. Teraz mimo silnego wiatru, który tak jak i wtedy rozdmuchiwał pożar, strażacy mieli do dyspozycji mnóstwo sprzętu, a akcja gaśnicza trwała zarówno z lądu jak i powietrza.

Dodatkowo warto zwrócić uwagę na pomoc WOT. Perełka ówczesnej władzy (Ten typ wojska jest pod kontrolą ministerstwa) mogła pomagać narażając się na poparzenia, bo bez większego wyposażenia. Do dziś możemy oglądać zdjęcia jak żołnierze ubijali ogień łopatami. Tym razem WOT stworzył magistralę wodną, wykorzystując odległe naturalne zbiorniki – dzięki czemu woda była dostarczana bezpośrednio do ogniska pożaru.

Niewątpliwie po 5 latach widać, że jeszcze wiele nam brakuje, by chronić Biebrzański Park Narodowy. Najprawdopodobniej głównym problemem są zaniedbania Biebrzańskiego Parku Narodowego, który powinien łąki regularnie wykaszać. Zamiast tego dzierżawi tereny, przez co formalnie przerzuca obowiązek (i ogromne ilości biomasy do użytku). Tymczasem wiele razy wychodziło, że żadnego koszenia na łąkach nie ma.  Dlatego jasne jest, by Biebrzański Park Narodowy powinien jak najszybciej wszystkie umowy dzierżawy wypowiedzieć i bezpośrednio dbać o koszenie na całym obszarze. Szczególnie teraz, gdy mamy suszę hydrologiczną i te pożary, w tych warunkach będą się powtarzać.

Partnerzy portalu:

Wasilków z odnowionym zalewem. Ogromny plac zabaw i dwie plaże.
W zaznaczonych miejscach będą funkcjonować punkty gastronomiczne. Fot. Gmina Wasilków.

Wasilków z odnowionym zalewem. Ogromny plac zabaw i dwie plaże.

Chociaż tłumy są już tak każdego dnia, to oficjalne wielkie otwarcie będzie miało miejsce już 14 czerwca. Wasilkowski zalew zyskuje nowe życie. Obecnie do dyspozycji mieszkańców jest plaża nad rzeką, po drugiej stronie mostu był wyciąg nart wodnych z małą strefą gastronomiczną. Wszystko to jednak w starym, zapuszczonym otoczeniu. Teraz wszystko się jednak zmieniło. Finał Dni Wasilkowa, zaplanowany na 14 czerwca pod hasłem „Wasilkowskie Lato”, będzie okazją do oficjalnego zaprezentowania mieszkańcom zupełnie odmienionej przestrzeni rekreacyjnej. Na gości czekają koncerty i liczne atrakcje, które mają zachęcić do wspólnego świętowania i korzystania z nowych udogodnień.

Dodatkowo gmina Wasilków rozstrzygnęła przetarg na trzyletnią dzierżawę terenów przy zalewie, przeznaczonych na działalność gastronomiczną, handlową i usługową. Spośród trzech oferentów zwyciężyła białostocka spółka ROKOKO Group Sp. z o.o. Firma zapowiedziała, że już w maju rozpocznie przygotowania do uruchomienia punktów obsługi odwiedzających. Warto dodać – że na miejscu będzie można kupić alkohol – co nie wszystkim się nie podoba. Istnienie placu zabaw i terenów do rekreacji w otoczeniu osób pijących nie jest najlepszym połączeniem.

Na wspomnianym placu zabaw jest wiele atrakcji – piętrowe zjeżdżalnie, tory przeszkód, huśtawki. Do tego jest wiele ławek i leżaków z parasolami. Można odpoczywać patrząc nad zalew. Wyłożony został też żółty piasek, więc – jeżeli zostanie oczyszczone też wejście do wody z zarośli, to będzie można kąpać się nie tylko nad rzeką po drugiej stronie mostu. Ale warto dodać, że nie ma tu ratownika. Podsumowując, dobrze że takie miejsce powstało – choć daleko mu do ideału.

Partnerzy portalu:

Wielkanoc razem, ale inaczej. Podlasie świętuje po katolicku i prawosławnie w jednym czasie.

Wielkanoc razem, ale inaczej. Podlasie świętuje po katolicku i prawosławnie w jednym czasie.

Na Podlasiu, w miejscach takich jak Białystok, Hajnówka, Bielsk Podlaski czy Sokółka, wiosna nie przychodzi jedynie z topniejącym śniegiem i pierwszymi kwiatami. Przychodzi z zapachem wosków, święconego chleba i kadzidła. W 2025 roku wyjątkowo – zarówno katolicy, jak i prawosławni obchodzą Wielkanoc w tym samym czasie. Taka zbieżność nie zdarza się często. Dla wielu mieszkańców regionu to nie tylko logistyczna ulga, ale i głęboko symboliczny moment, w którym to, co na co dzień równoległe, przez chwilę biegnie wspólnym rytmem.

W sobotę przed wielkanocną niedzielą można wyjść na ulice Białegostoku i niemal równocześnie natknąć się na katolicką rodzinę niosącą koszyczek do kościoła oraz prawosławnych mieszkańców przygotowujących się do wieczornego nabożeństwa w cerkwi. Choć symbolika wielu gestów jest podobna – święcenie pokarmów, zapalanie świec, dzwony oznajmiające Zmartwychwstanie – to różnią się one formą, rytmem, a często także kolorem i nastrojem.

W katolickim kościele Wigilia Paschalna odbywa się w sobotni wieczór. Światło Paschału wnosi wiernych w przestrzeń święta, które wybucha radością zmartwychwstania. Pieśni są uroczyste, radosne, niekiedy wręcz triumfalne. Tymczasem w cerkwiach Podlasia, nabożeństwo paschalne zaczyna się później, czasem dopiero o północy. Cerkiew wypełnia półmrok, a pieśni – śpiewane a cappella – powoli budują atmosferę duchowego napięcia.

Mimo różnic, wiele rodzin na Podlasiu ma zarówno katolickich, jak i prawosławnych członków. Dzieci idą w sobotę z tatą do kościoła, w niedzielę z babcią do cerkwi. Albo odwrotnie. Nikt nie pyta, która forma jest „właściwsza”. To, co ważniejsze, dzieje się poza murami świątyń – przy stołach, w domach, w czułych gestach. Wspólny stół, choć może różnić się detalami symbolizuje tę samą radość: życie zwyciężyło śmierć.

Wielkanoc 2025 roku ma więc na Podlasiu wymiar wyjątkowy. To nie tylko święto religijne, ale także społeczne. Pokazuje, że różnice nie muszą dzielić, a wręcz przeciwnie – mogą być źródłem bogactwa. Liturgia w kościele i cerkwi nie jest taka sama, ale obie prowadzą do tego samego – do światła, które rozprasza mrok. I choć raz do roku ich rytmy się zsynchronizują, to duch współistnienia trwa tu przez cały rok.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Szlaki piesze i rowerowe w Łomżyńskim Parku Krajobrazowym – jak zaplanować idealną wycieczkę?

Są w Polsce miejsca, które nie rzucają się w oczy od razu. Nie przyciągają neonami ani rozległymi parkingami dla autokarów. Czasem trzeba zejść z głównej drogi, żeby znaleźć coś naprawdę wyjątkowego. Jednym z takich miejsc jest Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi – rozległa, falująca kraina łąk, starorzeczy i lasów, gdzie powietrze pachnie miętą wodną, a niebo drży od śpiewu ptaków. Park rozciąga się wzdłuż meandrującej Narwi – rzeki, która tworzy unikalny, wielokorytowy system wodny. To właśnie ta zmienność, ta naturalna złożoność krajobrazu sprawia, że poruszanie się po nim przypomina podróż przez żywe muzeum przyrody.

Szlaki rowerowe przecinają park jak delikatna siatka, zapraszając do odkrywania różnych jego oblicz. Mamy tu mozaikę terenów – od łąk, przez zarośla wierzbowe, po podmokłe olsy. A innym razem przechodzimy przez obszary szczególnie atrakcyjne dla ptaków – czaple, kormorany, błotniaki i żurawie są tu codziennością. Wiosną i jesienią teren zamienia się w scenę przelotów – dziesiątki tysięcy ptaków zatrzymują się w dolinie Narwi, by odpocząć i żerować. Trudno o lepszy moment na spakowanie lornetki i termosu z herbatą.

Rowerzyści mają tutaj raj – jeżdżąc przez wiejskie drogi, skraje lasów, a czasem polnymi ścieżkami biegnącymi wzdłuż rzeki. Choć nie jest to trasa wyczynowa, wymaga pewnej kondycji – zwłaszcza jeśli planujemy pokonać ją w całości. Po drodze czekają jednak miejsca, które rekompensują wysiłek – punkty widokowe, wioski i ogrom przyrody.

Szlaki piesze i rowerowe w Łomżyńskim Parku Krajobrazowym to propozycja dla tych, którzy szukają ciszy, przyrody i autentyczności. Nie znajdziemy tu komercyjnych atrakcji, ale znajdziemy coś znacznie cenniejszego – możliwość prawdziwego kontaktu z naturą. W świecie, który coraz częściej pędzi bez opamiętania, taki spacer lub przejażdżka może stać się chwilą oddechu. A może nawet czymś więcej – początkiem regularnych powrotów do krainy, która żyje własnym rytmem.

Partnerzy portalu:

Powstanie nowy szlak turystyki w Podlaskiem. Będzie aktywnie!
graf. Gmina Wizna

Powstanie nowy szlak turystyki w Podlaskiem. Będzie aktywnie!

Dobra wiadomość dla turystów i miłośników aktywnego wypoczynku! Gmina Wizna przystępuje do projektu, który sprawi, że rzeki Pisa i Narew staną się jeszcze bardziej atrakcyjne dla wszystkich, którzy lubią spędzać czas blisko natury. Projekt „Pisa-Narew – szlak aktywnej turystyki wodnej” to wspaniała okazja, by odkrywać uroki regionu z kajaka, łodzi, a nawet podczas pieszych spacerów wzdłuż rzeki.

W ramach inicjatywy, na terenie Wizny powstanie nowoczesna i przyjazna turystom infrastruktura. Już niedłoczo, spacerując od ulicy Kopernika aż do ulicy Kombatantów, będziemy mogli przejść się malowniczą promenadą, częściowo pływającą, podziwiając piękno Narwi. Obok istniejącego boiska pojawi się komfortowe miejsce wypoczynku z dużą wiatą, przestrzenią na piknik, ognisko oraz grillem. Zostanie także przygotowana przestrzeń dla foodtrucków, sanitariaty oraz wygodne miejsca postojowe.

To jednak nie wszystko! Miłośnicy wodnych przygód będą mogli skorzystać ze specjalnie przygotowanego pomostu do cumowania kajaków i łodzi oraz slipu kajakowego. Dodatkowo planowana jest przebudowa istniejących schodów i dróg dojazdowych. Również w pobliskiej miejscowości Ruś powstanie kameralna przestrzeń do relaksu nad samą rzeką.

Projekt, którego zakończenie przewidziano na 2026 rok, to inwestycja na poziomie około 6,5 mln zł. To część szerszego przedsięwzięcia obejmującego wiele gmin z województw podlaskiego, warmińsko-mazurskiego i mazowieckiego. Dzięki temu cały region zyska kompleksowy szlak turystyczny, oferujący nie tylko aktywny wypoczynek, ale także możliwość podziwiania unikalnych walorów przyrodniczych, historycznych i kulturowych. Dla turystów oznacza to jeszcze więcej powodów, by odwiedzać piękne okolice Wizny i cieszyć się tym, co najlepsze – naturą, aktywnością i odpoczynkiem w przyjaznym otoczeniu.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czas wyciągać rower. Nasypało śniegu, ale będzie mocne ocieplenie!

Chociaż w nocy z 10 na 11 kwietnia nasypało sporo śniegu na Podlasiu, to wiosna ma tu przewagę. Już po weekendzie temperatura ma wzrosnąć aż o 20 stopni od tej, która teraz trzyma resztki śniegu. A to znak, że można wyciągać rower, nasmarować, wyczyścić i ruszać w drogę. Bo w regionie jest gdzie jeździć!

Dzięki rozwiniętej sieci ścieżek rowerowych można objechać nie tylko sam Białystok, ale także wyruszyć dalej, w kierunku podmiejskich gmin i malowniczych miasteczek. Bezpieczne trasy prowadzą między innymi do pełnego zabytków Tykocina, urokliwego Supraśla czy Czarnej Białostockiej, która przyciąga spokojem puszczańskich szlaków. Na krótsze wypady świetnie nadaje się Wasilków, a kto szuka różnorodności, powinien skierować się do Choroszczy lub do malowniczo położonego Juchnowca Kościelnego. Każdy z tych kierunków oferuje coś unikalnego – od przyrodniczych perełek przez historyczne ciekawostki po lokalne smaki. Wystarczy wsiąść na rower i ruszyć przed siebie!

Dłuższe wycieczki rowerowe wokół Białegostoku to także doskonała okazja, by połączyć sport z turystyką krajoznawczą. W Tykocinie warto zatrzymać się, by obejrzeć słynny barokowy kościół, synagogę czy zamek. Supraśl z kolei słynie z prawosławnego monasteru, a także Muzeum Ikon, które fascynuje odwiedzających niepowtarzalną atmosferą sztuki sakralnej. Trasa do Czarnej Białostockiej prowadzi wprost przez las Puszczy Knyszyńskiej, gdzie na cyklistów czeka świeże powietrze i malowniczy leśny trakty i rezerwaty przyrody.

Warto pamiętać także o trasach prowadzących do mniej znanych, ale równie ciekawych miejsc. Choroszcz urzeka pięknym pałacykiem Branickich, otoczonym rozległym parkiem, który wiosną i latem aż kipi zielenią. Wasilków oferuje z kolei wspaniałe widoki nad rzeką Supraśl oraz liczne punkty rekreacyjne, w których można odpocząć przed dalszą jazdą. Juchnowiec Kościelny to idealna opcja dla tych, którzy chcą odkryć sielskie, podlaskie pejzaże z dala od miejskiego zgiełku.

Wszystkie te miejscowości połączone są z Białymstokiem bezpieczną i wygodną siecią ścieżek rowerowych lub leśnych dróg, dzięki czemu można bez obaw podróżować nawet z rodziną. Niezależnie od tego, czy planujesz szybki popołudniowy wypad, czy długą weekendową wycieczkę, Podlasie wiosną zaprasza na rower.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Rzeka Rospuda – ostatni dziki nurt i jego wpływ na bioróżnorodność regionu

W północno-wschodnim zakątku Polski, tam gdzie przyroda mówi własnym, niespiesznym językiem, płynie rzeka, która od lat fascynuje naukowców, przyrodników i wszystkich tych, którzy szukają kontaktu z czymś autentycznym. Rospuda. Niezwykła, dzika, kapryśna. Wije się na południe przez lasy, torfowiska i doliny. To właśnie ten nieskrępowany nurt, brak większych regulacji i minimalna ingerencja człowieka sprawiają, że Rospuda jest pierwotną przyrodą. To nie jest tylko rzeka – to żywy system przyrodniczy, który funkcjonuje według praw zapisanych dużo wcześniej, niż pojawiły się tu drogi, osiedla czy granice.

Jednak najbardziej niezwykłe w Rospudzie jest to, jak bardzo jej dzikość wpływa na cały region. To właśnie naturalny bieg rzeki reguluje stosunki wodne w okolicznych terenach, zapewniając odpowiedni poziom wód gruntowych i ograniczając skutki suszy. W czasach, gdy coraz częściej mówi się o problemie stepowienia niektórych obszarów Polski, obecność takiego systemu retencji naturalnej staje się bezcenna. Rospuda w swoim niezabudowanym korycie potrafi wchłaniać nadmiar wody, a potem oddawać ją powoli, wspomagając ekosystemy nawet w okresach bezdeszczowych.

Patrząc z perspektywy jak urzędnicy zniszczyli Narew, jak niskie stanu są na Bugu, to wyjątkowy ekosystem Rospudy będzie trzymać całą okolicę przy życiu jeszcze długie lata. Dziś cała dolina pozostaje miejscem, gdzie człowiek może poczuć się gościem, a nie gospodarzem. Można wynająć kajak, popłynąć, można usiąść na brzegu, zanurzyć dłonie w czystej wodzie i po prostu być. Bez ekranów, bez hałasu, bez pośpiechu.

Rzeka Rospuda to nie tylko przyrodniczy fenomen. To także opowieść o tym, że dzika natura wciąż może istnieć obok nas, jeśli tylko pozwolimy jej być sobą. W regionie takim jak Podlasie, gdzie człowiek od wieków żył blisko lasów, jezior i rzek, ten szacunek do przyrody jest głęboko zakorzeniony. Ale i tu dociera „nowoczesność”, która przyrodę degraduje. Na szczęście nie na Rospudzie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Zniszczyli Ziemię Sokólską, teraz chcą niszczyć okolice Puszczy Knyszyńskiej

Ziemia Sokólska – dawniej słynęła z przepięknych krajobrazów. Teraz to kompletnie zniszczone miejsce przez wszędobylskie żwirownie. Czy taki sam los czeka gminę Wasilków? W Studziankach – znajdujących się w pobliżu otuliny Puszczy Knyszyńskiej jest planowana budowa żwirowni. Jeżeli ktoś myśli, że pozwolenie na budowę jednej spowoduje, że nie powstaną kolejne, to jest w kompletnym błędzie. Te żwirownie to Puszka Pandory. Gigantyczne pieniądze ma z niej tylko właściciel i gmina, a mieszkańcy pozostają ze zniszczoną i totalnie zdegradowaną przyrodą.

O tym jak piękna jest Puszcza Knyszyńska można by było rozwodzić się godzinami. A czym jest otulina? To wydzielony obszar ochronny wokół chronionego przyrodniczo terenu, zabezpieczający go przed zagrożeniami zewnętrznymi wynikającymi z działalności człowieka. Warto skupić się na kruczkach prawnych. Otulina to nie forma ochrony przyrody. Inwestor nie musiał sporządzać raportu oddziaływania na środowisko żwirowni. Po analizie jego wniosku prawie wszystkie organy – czyli burmistrz Wasilkowa, Sanepid, Wody Polskie Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zgodziły się, że w tym przypadku inwestycja nie wymaga długotrwałych i kosztownych badań wpływu na środowisko. Jedynie Nadleśnictwo Czarna Białostocka zaprotestowało, które chciało, by inwestor był zobowiązany do opracowania raportu, obawiając się m.in. o skutki dla pobliskiej otuliny Puszczy Knyszyńskiej.

Inwestycji sprzeciwia się też grupa mieszkańców Studzianek i Ożynnik, którzy zauważyli, że wniosek inwestora wskazuje na powierzchnię wydobycia tylko o 5 arów mniejszą niż powierzchnia od której obligatoryjnie wymagane byłoby sporządzenie pełnego raportu odziaływania na środowisko. I o ile pod względem legalności, nie można tu niczego zarzucić, to tak jak wspomnieliśmy – wkrótce zapewne pojawią się kolejne żwirownie, które wspólnie zniszczą krajobraz otuliny i piękny krajobraz. Gmina Wasilków zyska jałową, wyeksplatowaną pustynię.

Partnerzy portalu:

Dobra wiadomość! Więcej połączeń kolejowych Białystok – Wilno

Dobra wiadomość! Więcej połączeń kolejowych Białystok – Wilno

Ministerstwo Infrastruktury oraz PKP Intercity zapowiedziały zmiany w ofercie międzynarodowych połączeń kolejowych, które zaczną obowiązywać od grudnia tego roku. Szczególnie interesująco przedstawia się oferta dotycząca województwa podlaskiego oraz połączeń z Wilnem.

Najważniejszą informacją dla pasażerów z Podlasia jest zwiększenie liczby kursów na trasie prowadzącej przez polsko-litewskie przejście graniczne w Trakiszkach. Do dotychczasowego pociągu „Hańcza”, łączącego Kraków z Litwą przez Warszawę, Białystok i Suwałki, dołączy kolejna para połączeń. Nowy pociąg będzie kursował w relacji Warszawa – Mockava z popołudniowym wyjazdem z Warszawy w kierunku Wilna oraz porannym powrotem do stolicy Polski.

Na litewskiej stacji przygranicznej Mockava zostanie utrzymany dotychczasowy system przesiadkowy. Oznacza to, że pasażerowie będą musieli przesiąść się do składów obsługiwanych przez litewskiego przewoźnika LTG Link, które zapewnią bezpośrednie połączenie do Wilna przez Kowno. Dzięki temu podróżni z województwa podlaskiego oraz pozostali pasażerowie korzystający z tej trasy będą mieli większy wybór dogodnych połączeń na Litwę.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak nas widzą inni. Francuzi odkryli Podlasie. Co ich zaciekawiło?

Białowieża, Kraina Otwartych Okiennic, Kruszyniany i dziko żyjące żubry. W zasadzie nie jesteśmy zaskoczeni, że ten podlaski zestaw zainteresował zagranicznych turystów najbardziej. Każde z tych miejsc przyciąga na Podlasie niczym magnes. Warto, by w końcu ktoś z tego zrobił jakiś użytek, bo nasz biedny i słabo rozwinięty region mógłby na turystach ze świata zarabiać tak samo jak zarabiają Hiszpanie, Włosi czy Grecy. Ale u nas politycy kompletnie nie są zainteresowani stymulowaniem gospodarki turystycznej. Jedyne, co potrafią to dać bon.

Wybór turystów z Francji wcale nas nie zdziwił. Białowieża to cudowne miejsce o każdej porze roku. A to za sprawą wyjątkowej przyrody. Przepiękne wspomnienia mogą być i latem i zimą, aczkolwiek ta ostatnia musi występować koniecznie ze śniegiem w parze. Inaczej jest tylko szaro, buro i ponuro. Podobnie jest z Krainą Otwartych Okiennic oraz z Kruszynianami – to miejsca wyjątkowe, ale pod względem architektury. Te kolorowe domy i cerkwie to prawdziwy fenomen. Kruszyniany to jeszcze inna wyjątkowość – historyczna. A żubry? Co tu dużo mówić – każdy, kto jest na Podlasiu koniecznie chce zobaczyć dziko żyjące żubry.

Jeżeli nie znacie francuskiego, a chcecie powyższy film obejrzeć rozumiejąc, to w YouTube jest opcja „tłumaczenia automatycznego”. Włączamy napisy, a następnie w ustawieniach wybieramy odpowiednie opcje.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Granica na rzece zmieniła wszystko. Tak zaczął się nowy rozdział w historii Białegostoku.

Białystok – dziś często kojarzony przede wszystkim z betonowymi blokowiskami i brakiem perspektyw dla młodych – w przeszłości był miastem tętniącym życiem, ośrodkiem innowacji i gospodarczego rozwoju. Nie zawsze był tylko jednym z wielu punktów na mapie Polski. Kiedyś był to symbol dynamicznego wzrostu i przemysłowej potęgi, która przyciągała przedsiębiorców.

Złoty okres miasta rozpoczął się w XIX wieku, a kluczem do tego sukcesu było wyjątkowe położenie geograficzne. Białystok, leżący na styku Królestwa Polskiego (pod prorektoratem rosyjskim) i Imperium Rosyjskiego, stał się naturalnym węzłem handlowym i gospodarczym. Bliskość granicy, różnice pomiędzy podatkami doprowadziła do przyjazdu wielu rodzin fabrykanckich i rozpoczęciu produkcji właśnie tutaj.

Dynamiczny rozwój miasta stał się możliwy również dzięki budowie linii kolejowych, które carowi służyły do celów wojskowych, ale jednocześnie otworzyły szeroki dostęp do eksportu. Już pod koniec XIX wieku Białystok stał się jednym z najważniejszych ośrodków przemysłu włókienniczego w regionie, często porównywanym z Łodzią.

Sercem przemysłowego boomu były imponujące fabryki, zakłady tkackie i przędzalnie, które zatrudniały tysiące ludzi. Fabryki jak słynny zakład rodziny Tryllingów czy Beckera i Moesa produkowały materiały w dużych ilościach. Miasto kwitło, a co za tym idzie przybywało mieszkańców.

Jednak historia nie oszczędziła miasta. XX wiek przyniósł wiele burzliwych wydarzeń, które drastycznie zmieniły bieg lokalnej gospodarki. Pierwsza i druga wojna światowa spustoszyły przemysłowe dziedzictwo Białegostoku. W czasie okupacji hitlerowskiej i radzieckiej część fabryk została przejęta, inne zniszczone lub zamknięte. Powojenny system centralnego planowania gospodarki socjalistycznej dopełnił dzieła zniszczenia. Dawne prywatne przedsiębiorstwa były upaństwowione i podporządkowane odgórnym decyzjom, co skutkowało nieefektywnością i stagnacją.

Dzisiaj Białystok ma przed sobą brak perspektyw, młodzi ludzie wyjeżdżają do większych miast w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Czy jednak można jeszcze przywrócić dawną świetność? Czy istnieje możliwość, aby Białystok ponownie stał się symbolem gospodarczego sukcesu? Aby lepiej poznać tę niezwykłą historię Białegostoku, warto odwiedzić Muzeum Historyczne w Białymstoku. Piotr Niziołek, kierownik muzeum, w powyższym filmie szczegółowo opowiada o kulisach przemysłowego rozwoju miasta. Ta historia jest fascynującą opowieścią, ale także lekcją, z której mogą czerpać współcześni politycy. Zrozumienie przeszłości pozwala bowiem budować mądrzejszą przyszłość, a historię miasta warto przypominać jako inspirację do działania i odrodzenia gospodarczego regionu.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Ta piosenka może być dla niektórych kontrowersyjna. Będzie promować Podlasie?

Zespół Szeptucha z piosenką ZabobON jest na płycie „Podlasie pod powierzchnią. Metafory Polski północno-wschodniej” wydanej przez Polskie Radio Białystok. Od kilku dni na YouTube możemy również oglądać teledysk do tego utworu. Dla niektórych może to być kontrowersyjne w kontekście promowania naszego regionu.

Energiczny kawałek ZabonOn jest opowieścią o zmaganiach z przesądami, pechami i lękami z nimi związanymi. Bohaterka szuka sposobów na uwolnienie się od ich mocy. Sama treść być może nie jest kontrowersyjna, ale wielu osobom na Podlasiu – co można nie raz wyczytać w komentarzach – nie podoba się sposób promowania Podlasia szeptuchami, czarami czy innymi przesądami, które kojarzą się ze średniowieczem. Inaczej mówiąc – jest grupa osób i to dość spora, która chce by Podlasie w wyobrażeniach innych nie było „zacofane”. Druga grupa – do której zaliczamy się także i my – uważa, że wręcz przeciwnie. Podlasie „zacofane” ma swój wyjątkowy urok, niepowtarzalność, a pokazanie wszystkim że tu czas stoi w miejscu i niewiele się zmienia jest naszym ogromnym atutem, a nie wadą.

Jako region zrobiliśmy krok milowy w promowaniu siebie i to widać na każdym kroku. Dawniej nie było tu żadnych turystów, teraz jest ich dużo więcej, aczkolwiek z powodu napiętej sytuacji na granicy – ostatnio jest ich mniej. Wierzymy jednak, że to tymczasowo. Im szybciej uporamy się z problemem na granicy i przekonamy innych, że jest tu bezpiecznie, turyści powrócą, a promowanie Podlasia właśnie w ten sposób – według nas – jest najlepszym z możliwych sposobów. Najgorszym byłoby udowadnianie wszystkim, że u nas jest tak samo jak wszędzie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Niedźwiedzie z zoo już się obudziły. Przyleciał też bociany. Wiosna na całego!

Wiosna zawitała na dobre na całe Podlasie! Pierwszymi zwiastunami nowej pory roku są już obudzone ze snu zimowego niedźwiedzie z białostockiego zoo oraz bociany, które licznie przyleciały na Podlasie. To doskonała wiadomość i prawdziwa gratka dla wszystkich miłośników przyrody oraz tych, którzy lubią obserwować życie zwierząt.

Niedźwiedzie brunatne, które jeszcze niedawno spokojnie spały, teraz coraz aktywniej spędzają czas na wybiegach, przyciągając uwagę odwiedzających. Można obserwować, jak powoli odzyskują energię po długich miesiącach snu, z zaciekawieniem badając otoczenie i ciesząc się pierwszymi, wiosennymi promieniami słońca, które od czasu do czasu zajrzą przez chmury. To doskonała okazja, by wraz z rodziną odwiedzić zoo, ciesząc się widokiem zwierząt budzących się do życia.

Równie dużym zainteresowaniem cieszą się przyloty bocianów na Podlasie. Te majestatyczne ptaki, będące symbolem wiosny i nowego życia, już zajęły swoje gniazda na polach i łąkach. Ich charakterystyczne klekotanie oraz elegancki lot przypominają mieszkańcom regionu o tym, że zima już za nami. Spacerując po podlaskich wsiach i miasteczkach, możemy natknąć się na liczne gniazda, gdzie bociany już rozpoczęły przygotowania do tegorocznego sezonu lęgowego.

Dla miłośników natury i fotografów przyrody to idealny moment na wycieczkę po regionie. Wiosna na Podlasiu, z jej wyjątkowym bogactwem flory i fauny, daje wiele możliwości obserwacji i niezapomnianych chwil w otoczeniu budzącej się do życia natury.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Osada jaćwiesko-pruska. To coś, co warto zobaczyć w Podlaskiem.

Osada jaćwiesko-pruska w Oszkiniach niedaleko Puńska w powiecie sejneńskim, to wyjątkowe miejsce, które w formie skansenu rekonstruuje historyczne budowle i życie dawnych plemion Jaćwingów oraz Prusów. Ta prywatna inicjatywa ekoturystyczna, założona i prowadzona przez Piotra Łukaszewicza od 2001 roku, znajduje się na obszarze obejmującym około ośmiu hektarów lasu.

Obiekty na terenie osady powstały w zgodzie z dawnymi technikami budowlanymi, bez użycia współczesnych materiałów takich jak gwoździe. Wśród charakterystycznych budowli można zobaczyć domy wykonane z bali, palisady, fosy, mosty kamienne, wieże strażnicze i drewniane płoty. Szczególną atrakcją są również duże głazy narzutowe, na których wygrawerowano nazwy plemion w kilku językach, podkreślając wielokulturowy charakter miejsca. Odwiedzający mogą poznać autentyczne zwyczaje dawnych Sudawi, spróbować tradycyjnych regionalnych potraw, a także wziąć udział w obchodach świąt plemiennych, takich jak popularna Noc Kupały, odbywających się przy kamiennym ołtarzu.

Dla osób poszukujących niecodziennych wrażeń osada oferuje możliwość noclegu w warunkach bliskich naturze. Dostępne są także różnorodne aktywności, jak obserwacja ptaków z wieży widokowej czy strzelanie z łuku na specjalnie przygotowanej strzelnicy.

Unikalność Osady jaćwiesko-pruskiej w Oszkiniach została doceniona zarówno przez media polskie, jak i zagraniczne, w tym ekipy filmowe z Ameryki Północnej i Południowej, Hiszpanii oraz Korei Południowej. O osadzie powstał również pełnometrażowy film fabularny emitowany w polskiej telewizji. Ponadto inicjatywa została wyróżniona nagrodą II stopnia w konkursie „Sposób na Sukces”, który promuje rozwój społeczności lokalnych.

Partnerzy portalu:

Urlop rowerowy w Podlaskiem? Można przejechać tu 800 km i zwiedzić dosłownie wszystko!

Urlop rowerowy w Podlaskiem? Można przejechać tu 800 km i zwiedzić dosłownie wszystko!

Podlasie na dwóch kółkach – brzmi jak wyzwanie? Wiele osób przyjeżdża do nas by przejechać słynną Green Velo. My jednak uważamy, że ta trasa jest po prostu słaba. Dlatego proponujemy własną. Jej przejechanie gwarantuje zobaczenie w naszym regionie wszystkiego – z czego słyniemy! Od malowniczych widoków, dzikiej natury, pięknej architektury po wspaniałych ludzi, małe wioseczki, drewniane chatki i mnóstwo innego kolorytu. Założyliśmy sobie, że urlop trwa dwa tygodnie. Pierwszy i ostatni dzień będzie dotyczył przyjazdu i wyjazdu (lub odpoczynku), więc średnio będzie robić po 66 km dziennie. Wystarczająco, by się nie zajechać. Noclegi możecie organizować sobie sami – w dowolnych punktach.

Pierwszym etapem jest dojechanie do miejscowości Biała Piska koleją. Rower jak najbardziej można zapakować do środka, a pociąg nazywa się „Biebrza”.  Gdy już będziemy na miejscu, to możemy ruszać na Rajgród, urokliwe miasteczko nad Jeziorem Rajgrodzkim. To raj dla miłośników sportów wodnych i plażowania. Dalej na trasie czeka Augustów – perła turystyczna Podlasia, słynąca z Kanału Augustowskiego, oferującego malownicze rejsy oraz licznych ścieżek rowerowych wokół jezior.

Kanał Augustowski

 

Kolejne miejsce to Wiżajny, zwane „polskim biegunem zimna”, z pięknymi pagórkowatymi krajobrazami przypominającymi wręcz górskie tereny. W Gibach warto zatrzymać się przy pomniku pamięci ofiar Obławy Augustowskiej – tragicznego wydarzenia z 1945 roku. Tu jednak mamy też cudowne, czyste jezioro Gieret. Następnie trasa prowadzi wzdłuż granicy przez Nowy Dwór i Krynki do Kruszynian – magicznej tatarskiej wsi, gdzie można odwiedzić drewniany meczet oraz spróbować wyśmienitej kuchni tatarskiej. Z Kruszynian szlak kieruje do Białowieży, gdzie koniecznie trzeba zobaczyć Rezerwat Pokazowy Żubrów i słynną Puszczę Białowieską, wpisaną na listę UNESCO.

Białowieża

Dalej na trasie jest Mielnik, który oferuje piękny widok na dolinę Bugu oraz możliwość zwiedzenia odkrywkowej kopalni kredy. Stamtąd kierujemy się do Grabarki, najważniejszego prawosławnego sanktuarium w Polsce z niezwykłą atmosferą modlitwy i tysiącami krzyży przyniesionych przez pielgrzymów. Historyczny Drohiczyn, dawna stolica województwa podlaskiego, to miasto z imponującą panoramą na zakole rzeki Bug. Granne to idealne miejsce na chwilę relaksu nad rzeką, gdzie dawniej przebiegała królewska trasa do Wilna. Natomiast w Ciechanowcu koniecznie trzeba odwiedzić Muzeum Rolnictwa.

Dalej trasa prowadzi przez Pietkowo – z niesamowitymi stawami, gdzie będziemy mogli podziwiać dzikie ptactwo, a dalej do Waniewa, gdzie znajduje się niezwykła kładka przez rozlewiska Narwi, pozwalająca obserwować liczne gatunki ptaków. Kolejnym punktem jest Tykocin, miasteczko słynące z barokowej synagogi, zamku oraz urokliwego rynku. Kolejny punkt to Góra Strękowa i Wizna. To miejsca związane z bohaterską obroną podczas kampanii wrześniowej 1939 roku, nazywane polskimi Termopilami. W Starej Łomży, do której dojedziemy przez Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi znajdują się historyczne grodzisko oraz piękne widoki na wspomnianą dolinę.

Dalej kierujemy się na Biebrzański Park Narodowy. Przejeżdżając przez Dolistowo Stare, warto zatrzymać się nad Biebrzą, aby nacieszyć oczy dziką przyrodą Parku. Kolejny przystanek na mapie to Korycin, który słynie z sera korycińskiego, regionalnego przysmaku wartego spróbowania. To także królestwo truskawki. Dalej możemy już jechać do Puszczy Knyszyńskiej. Czarna Białostocka natomiast to miejsce startowe licznych szlaków turystycznych biegnących przez ogromny kompleks leśny.

biebrzanski-park-narodowy-panorama
Biebrzański Park Narodowy

Następny po drodze Supraśl zachwyci prawosławnym monasterem oraz klimatycznymi uliczkami pełnymi gastronomii. Następny punkt po drodze to Trześcianka. Serce Krainy Otwartych Okiennic – wiosek słynących z drewnianych, barwnie zdobionych domów. Potem jest Orla, kolejny przystanek. To klimatyczna wieś z historyczną synagogą i licznymi pamiątkami po społeczności żydowskiej. Bielsk Podlaski zachwyci cerkwią Narodzenia NMP oraz ciekawą architekturą sakralną. Dalej przez Turośń Kościelną, malowniczą wioskę idealną na krótki odpoczynek, docieramy do Choroszczy ze słynnym Pałacykiem Branickich.

Supraśl

Ostatnim etapem tej wyjątkowej podróży jest Białystok – stolica województwa, w której nie można pominąć Pałacu Branickich, Rynku Kościuszki.

Podlasie, pełne uroku i różnorodności, to idealny region na rowerowy urlop. Każdy kilometr to okazja do odkrywania niezwykłych miejsc, spotkań z historią, kulturą i przyrodą – czego można chcieć więcej na dwóch kółkach?

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Białystok w 1986 roku. Czy rozpoznajecie te miejsca?

Ten film to powrót do przeszłości sprzed prawie 40 lat. Od 30 sekundy powyższego filmu możecie zobaczyć jak rozbudowywał się Białystok. A pokazywano to w kontekście kryzysu budownictwa. Na kadrach między innymi można dojrzeć Rynek Kościuszki i wiele białostockich osiedli, gdzie aktualnie powstawały bloki. Możemy zaobserwować również stare ikarusy, które woziły dawniej pasażerów komunikacji miejskiej. Nie brakuje Centralu, który jakby niewiele się zmienił do dziś.

Wprawne oko zauważy jeszcze coś. Otóż w 1986 roku piesi mogli przechodzić przez dzisiejszy Plac NZS. Na fragmencie filmu widzimy wyraźnie mężczyznę, który przechodzi tamtędy. Są również słupki – sugerujące, że to nie jest „dzikie przejście”.

Co jeszcze się zmieniło? W tle widać stary budynek dworca autobusowego, który został już rozebrany na rzecz nowoczesnego. Ponadto Rynek Kościuszki był cały zazieleniony. Z pewnością, latem było tam dużo przyjemniej niż teraz.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak się prezentuje Podlaskie Intro. Nasycone tym, za co kochamy region najbardziej.

Podlaskie Intro – pod takim tytułem na YouTube pojawiło się dzieło, które było efektem pracy twórczej uczestników warsztatów Filmowe Podlasie Edukuje! W 2024 roku poprowadził je Krzysztof Kiziewicz, nagradzany filmowiec, reżyser, artysta multimedialny, współtwórca wielu teledysków, dokumentów, reklam i animacji. Uczestnicy poznali dzięki niemu tajniki produkcji, reżyserii i montażu oraz łączenia sztuki z technologią i współczesnymi trendami. Mieli także możliwość sprawdzenia w praktyce swojej wiedzy.

Na szczęście nie była to tylko sucha teoria, ale też praktyka. Dzięki czemu możemy oglądać interesujące dzieło, w którym Podlaskie jest opisywane barwnie głosem dziennikarza Radia Białystok – Andrzeja Bajguza. A obrazy, które widzimy są tak wyjątkowe i unikalne, że nad każdym z osobna możemy rozpływać się długie chwile. Bo w filmie jest skondensowane wszystko, za co kochamy Podlaskie. Dzika natura, drewniane chaty, wyjątkowe jedzenie. A to wszystko okraszone przaśnymi, ludowymi wzorami i inną podlaską egzotyką.

Jedno jest pewne, ten film może być nie tylko inspiracją dla innych twórców, ale także zaproszeniem do podróży w nieznane zakątki naszego regionu. Bo wystarczy zjechać z głównego szlaku, by zacząć odkrywać różne cuda – takie w tym dziele się prezentują.

Partnerzy portalu:

Z Białegostoku rowerem dojedziemy bezpiecznie do Krynek! Najpierw pierwszy etap.

Z Białegostoku rowerem dojedziemy bezpiecznie do Krynek! Najpierw pierwszy etap.

Województwo podlaskie zyska kolejną atrakcję dla miłośników dwóch kółek. Trwają przygotowania do budowy pierwszego odcinka ścieżki rowerowej, która połączy Białystok z Krynkami. Do Supraśla droga dla rowerów istnieje już od dawna. Teraz przyszedł czas na kolejny odcinek do Podsokołdy. To trasa o długości 7,5 km, łącząca wieś z uzdrowiskowym Supraślem.

Nowy odcinek stanie się przedłużeniem już istniejącej drogi rowerowej z Białegostoku do Supraśla. Trasa rozpocznie się w pobliżu cmentarza przy wyjeździe z miasta i będzie prowadzić wzdłuż prawej strony drogi. Ścieżka będzie miała szerokość 2,5 metra i zostanie odsunięta od jezdni, aby zapewnić większe bezpieczeństwo rowerzystom i pieszym. Teraz na drodze wojewódzkiej pośród licznych rozpędzonych samochodów można napotkać wielu użytkowników jednośladów.

Dzięki współpracy z Nadleśnictwem Supraśl część terenu pod inwestycję została już przygotowana. Niestety, dalsze prace będą musiały zostać wstrzymane ze względu na rozpoczynający się okres lęgowy ptaków. Wszelkie działania związane z wycinką i przygotowaniem terenu, których nie udało się ukończyć przed 15 marca, będą mogły być wznowione dopiero po 31 sierpnia. Według wstępnych ustaleń, nadleśnictwo postara się odpowiednio wcześniej przygotować teren, by we wrześniu wykonawca mógł rozpocząć budowę.

W najbliższym czasie zostanie ogłoszony przetarg na realizację tej inwestycji. Szacuje się, że budowa odcinka z Supraśla do Podsokołdy potrwa około 8 miesięcy. Jeśli chodzi o dalszą część trasy prowadzącą do Krynek, na razie trwają formalności związane z dokumentacją, a termin rozpoczęcia prac nie jest jeszcze znany. Warto jednak podkreślić, że obecnie z Supraśla da się bezpiecznie dojechać do Krynek rowerem, omijając drogę wojewódzką. Droga prowadzi przez Cieliczankę, Kołodno, Nowosiółki, a dalej przez głęboką Puszczę Knyszyńską do Nowej Świdziałówki, Ostrów Północny i Rachownik. Ze względu na to, że to tereny dzikie nie rekomendujemy tej trasy osobom niedoświadczonym w długich, leśnych trasach bez znajomości poruszania się po szlakach.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Kraina Otwartych Okiennic na rowerze. Zwiedzisz więcej niż samochodem!

Kraina Otwartych Okiennic na Podlasiu to wyjątkowe miejsce, idealne do odkrywania na dwóch kółkach. Malownicze drewniane domy, ozdobne okiennice i spokojne, sielskie krajobrazy tworzą niezapomnianą atmosferę, która najlepiej smakuje z perspektywy rowerowego siodełka.

Wyprawę warto zacząć od Trześcianki, urokliwej wsi słynącej z intensywnych kolorów i bogato zdobionych domów. Jazda pozwala delektować się każdym detalem architektury – misternymi zdobieniami, ażurowymi ornamentami oraz kolorowymi, drewnianymi okiennicami, które zdają się opowiadać własne historie. Z Trześcianki, trasa poprowadzi nas do kolejnych miejscowości: Soc, Puchłów czy Ciełuszek, gdzie można podziwiać jeszcze więcej wyjątkowych domów, odpocząć przy starej drewnianej cerkwiach i ogólnie poznać lokalną kulturę.

Podróż rowerem po Krainie Otwartych Okiennic to nie tylko doznania estetyczne, ale także bliski kontakt z naturą. Ścieżki biegną przez pachnące łąki, kwitnące pola oraz sosnowe lasy, które oferują cień w upalne dni. Warto mieć ze sobą koszyk piknikowy i zatrzymać się nad brzegiem malowniczej rzeki Narew i wsłuchać się w ciszę przerywaną jedynie śpiewem ptaków.

Rowerowa wycieczka po Krainie Otwartych Okiennic to prawdziwa uczta dla zmysłów oraz sposób na aktywne spędzenie czasu, podczas którego poznasz jeden z najbardziej magicznych zakątków Podlasia

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Siemiatycze w 1985 roku. Dostały tytuł Mistrza Gospodarności. Jak wtedy wyglądały?

Takie powroty do przeszłości to zawsze coś pięknego. Siemiatycze, to jedno z wielu miast, które w czasach PRL miały się dobrze, a po okresie transformacji ustrojowej niestety wręcz odwrotnie. Dziś to małe i spokojne miasteczko bez większych perspektyw. Ale warto zobaczyć jak tu było w 1985 roku.

W tamtych czasach Siemiatycze były miejscem wyjątkowo przyjaznym dla mieszkańców. Tereny rekreacyjne nad zalewem, dużo zieleni, nowoczesne inwestycje. Miasteczko było zadbane, a zieleń miejska sprawiała, że życie codzienne toczyło się w sympatycznej atmosferze. Dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że ten dawny urok został nieco zapomniany, a przecież Siemiatycze wciąż mają ogromny potencjał. Nadal mamy zalew czy zieleń, ale miasto mogłoby odnowić to, co najlepsze w przeszłości, a jednocześnie stworzyć przestrzeń dla turystów. Gdyby Siemiatycze zdecydowały się na taką przemianę, mogłyby znów zabłysnąć na turystycznej mapie regionu. W czasach, kiedy ludzie coraz bardziej cenią sobie kameralność, autentyczność i lokalny koloryt, miasto mogłoby śmiało wykorzystać te atuty.

Bo o Siemiatyczach dziś można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to – że to ciekawy kierunek turystyczny. Mielnik, Drohiczyn, Grabarka – owszem, ale same Siemiatycze już nie do końca. Sam zalew nie jest wystarczającym powodem, by tam jechać. Na pewno trzeba by było coś zrobić z dobrym dojazdem. Obecnie stacja kolejowa od miasta jest oddalona o 8 km. Można by było utworzyć na przykład turystyczny szlak dla pieszych i turystów, który sam w sobie byłby już atrakcją. Obecnie po drodze ze stacji do Siemiatycz możemy minąć Kasztelik – prywatny zamek zbudowany z kamienia, dawne schrony, żwirownię. Jest też pokaźny las. Połączenie tych wszystkich miejsc wspólną trasą turystyczną byłoby dobre na początek.

Drugim ważnym aspektem zmiany powinny być same Siemiatycze. Tam musi się coś dziać – festiwale, koncerty i inne wydarzenia artystyczne. Ale nie mówimy tu wyłącznie o lokalnych artystach, którzy są na wielu takich regionalnych imprezach. Tu trzeba metodycznej zmiany – by Siemiatycze miały coś swojego. Tak jak jest Rock na bagnach, Pływanie na byle czym czy Siabrouskaja biasieda. Można by było to połączyć z imprezą 500 kajaków, która przyciąga z całej Polski ludzi latem, by z sąsiedniego Drohiczyna płynąć po Bugu.

Możliwości jest wiele, trzeba tylko mieć pomysł. A tego wyraźnie brak. Bo wegetowanie to żaden pomysł.

Partnerzy portalu:

Wraca połączenie kolejowe Białystok – Waliły
Wyżary znajdują się nieopodal Walił

Wraca połączenie kolejowe Białystok – Waliły

9 marca wszedł w życie nowy rozkład jazdy Polregio. Wśród najważniejszych zmian znajdują się zaplanowane, sezonowe połączenia kolejowe z Białegostoku do Walił oraz dodatkowy pociąg na trasie Białystok-Suwałki. Sezonowe pociągi z Białegostoku do Walił będą kursowały w soboty i niedziele od 3 maja do 28 września. W długi majowy weekend oraz w okresie letnim, od 19 czerwca do 31 sierpnia, na trasie Białystok-Suwałki pojawi się dodatkowy pociąg, który będzie kursował w piątki, soboty i niedziele.

Trasa kolejowa Białystok-Waliły ma 36 km, a pociąg zatrzymuje się na stacji Białystok Fabryczny oraz w Kurianach i Zajeziercach. To doskonała propozycja dla miłośników przyrody, ponieważ linia prowadzi przez serce Puszczy Knyszyńskiej – jednego z największych kompleksów leśnych w Polsce. Waliły są świetnym punktem startowym do pieszych i rowerowych wypraw po rezerwatach i ścieżkach edukacyjnych.

Podróżując na trasie Białystok-Suwałki, również można znaleźć wiele ciekawych miejsc do zwiedzania. Suwałki stanowią doskonałą bazę wypadową do Wigierskiego Parku Narodowego, który zachwyca malowniczymi jeziorami, ścieżkami rowerowymi i klasztorem pokamedulskim w Wigrach. Turyści mogą także udać się do Suwalskiego Parku Krajobrazowego, gdzie znajduje się najgłębsze jezioro w Polsce – Hańcza, oraz Góra Cisowa, zwana „Suwalską Fudżijamą”, skąd rozciąga się wspaniała panorama regionu.

Podróżni planujący aktywne zwiedzanie mogą zabrać ze sobą rower – zarówno Puszcza Knyszyńska, jak i tereny wokół Suwałk oferują liczne szlaki rowerowe, które pozwalają dotrzeć do miejsc niedostępnych dla samochodów. Warto skorzystać z tej możliwości i połączyć podróż koleją z wycieczką rowerową, aby w pełni cieszyć się urokami przyrody Podlasia i Suwalszczyzny.

W nowym rozkładzie uwzględniono także niewielkie zmiany w godzinach odjazdów i przyjazdów na trasach Białystok-Czyżew, Białystok-Ełk i Białystok-Ostrołęka.

Nowe rozkłady są dostępne na stacjach i przystankach kolejowych, w kasach biletowych, na stronach internetowych polregio.pl i portalpasazera.pl oraz poprzez całodobową infolinię Polregio, pod numerem 22 474 00 44.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Pałac w Ciechanowcu należał do Starzeńskich. Kim byli?

Pałac Starzeńskich w Ciechanowcu jest jednym z najważniejszych zabytków architektury na Podlasiu. Został wzniesiony około 1875 roku dla rodziny Starzeńskich według projektu warszawskiego architekta Juliana Ankiewicza. Pałac charakteryzuje się nieregularną bryłą, wzniesioną na planie zbliżonym do litery L, z dziedzińcem ozdobionym dużym, okrągłym klombem od strony podjazdu. Wokół pałacu rozciąga się pięciohektarowy park oraz staw o nieregularnym, elipsowatym kształcie. ​

Rodzina Starzeńskich herbu Lis to jeden z najstarszych i najbardziej zasłużonych rodów szlacheckich w Polsce. Ich nazwisko pochodzi od wsi Starzenice w ziemi wieluńskiej, gdzie pojawili się w 1395 roku. W ciągu wieków ród ten odegrał istotną rolę w historii Polski, zarówno na polu politycznym, jak i społecznym.​ W XVIII wieku rodzina Starzeńskich uzyskała tytuł hrabiowski w Galicji. Maciej Maurycy Starzeński (1717–1787) i jego brat Piotr (1722–1797) otrzymali od cesarza Józefa II dziedziczny tytuł hrabiowski 1 grudnia 1780 roku. ​Starzeńscy byli właścicielami licznych majątków na terenie Polski, m.in. w Dąbrówce Starzeńskiej, gdzie zamek pozostawał w ich posiadaniu przez 150 lat. Podczas powstania styczniowego August Starzeński ukrywał tam przywódców powstania, Mariana Langiewicza i Ludwika Mierosławskiego, organizując ich ucieczkę przed rosyjską pogonią. ​

W XIX wieku członkowie rodu angażowali się w działalność patriotyczną. Wiktor Wacław Starzeński (1826–1882) ze Strabli był uczestnikiem powstania styczniowego, za co został zesłany na Syberię, a jego majątek skonfiskowano. ​Rodzina Starzeńskich dbała również o rozwój swoich majątków, wprowadzając nowoczesne metody gospodarowania i angażując się w działalność społeczną. Przykładem może być hrabia Marian Starzeński (1865–1943), właściciel dóbr Ruda Mazowiecka, który inwestował w rozwój stawów hodowlanych i innych nowatorskich przedsięwzięć gospodarczych. ​Po II wojnie światowej majątki Starzeńskich zostały znacjonalizowane, a członkowie rodziny rozproszyli się po kraju i za granicą.

W czasie II wojny światowej, w 1941 roku, pałac został spalony przez okupantów sowieckich. Po wojnie, w latach 1966–1969, obiekt odbudowano i przeznaczono na siedzibę Muzeum Rolnictwa im. ks. Krzysztofa Kluka. Obecnie w pałacu znajdują się wystawy stałe prezentujące wnętrza zabytkowe z przełomu XIX i XX wieku, salonik rodu Ciechanowieckich herbu Dąbrowa oraz historię miasta Ciechanowca. Muzeum organizuje również cykliczne imprezy, takie jak Niedziela Palmowa, Jarmark św. Wojciecha czy Podlaskie Święto Chleba, przyciągając licznych turystów i miłośników historii.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Rekordowy przyrost populacji żubrów w Puszczy Knyszyńskiej!

Co roku zimą w województwie podlaskim odbywa się inwentaryzacja żubrów. To kluczowy moment, w którym eksperci oraz pracownicy parków narodowych i nadleśnictw sprawdzają liczebność tych majestatycznych zwierząt. Najnowsze wyniki przyniosły rekordowy wzrost populacji w Puszczy Knyszyńskiej, podczas gdy w Puszczy Białowieskiej zaobserwowano nieznaczny spadek liczby osobników.

Tegoroczna inwentaryzacja odbyła się 4 i 5 lutego, ale obserwacje prowadzone są przez cały rok. Pracownicy Lasów Państwowych oraz naukowcy wykorzystują nie tylko tradycyjne metody naziemne, ale również nowoczesne technologie, takie jak drony, które pozwalają na bardziej precyzyjne obliczenia bez niepokojenia zwierząt. W tym roku w Puszczy Knyszyńskiej odnotowano aż 562 żubry, co oznacza znaczący wzrost w porównaniu do ubiegłego roku, gdy liczba osobników wynosiła 322. To rekordowy przyrost, który wskazuje na bardzo dobre warunki dla żubrów w tym rejonie.

W Puszczy Białowieskiej odnotowano 870 żubrów, w tym 107 cieląt. To nieco mniej niż przed rokiem, gdy populacja liczyła 892 osobniki. Spadek liczebności wynika jednak głównie z naturalnych migracji – około 120-130 żubrów przeniosło się na teren Nadleśnictwa Żednia, co zostało potwierdzone telemetrycznie. To pierwszy udokumentowany przypadek przemieszczania się nie tylko pojedynczych byków, ale także całych grup mieszanych, co świadczy o zdrowym przepływie genów między populacjami.

Tegoroczne wyniki inwentaryzacji potwierdzają, że populacja podlaskich żubrów rozwija się w naturalny sposób, a zarządzanie ich siedliskami przynosi wymierne korzyści. Ochrona tego gatunku, choć nadal wymagająca, zdaje się przebiegać w dobrym kierunku.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Podlaskie miejsca, które zachwycają

Podlasie, malowniczy region Polski, kryje w sobie wiele nieodkrytych skarbów, które zachwycą każdego turystę. Odwiedzając tę część kraju, warto zwrócić uwagę na miejsca takie jak Supraśl, ruiny kościoła w Jałówce, Dąb Dunin oraz okolice Grądów-Woniecka.​

Supraśl – perła Podlasia

Supraśl to niewielkie miasteczko położone nad rzeką o tej samej nazwie, otoczone lasami Puszczy Knyszyńskiej. Jego historia sięga XV wieku, kiedy to powstał tu prawosławny monaster, który stał się centrum duchowym i kulturalnym regionu. Dziś Supraśl przyciąga turystów nie tylko ze względu na swoje walory historyczne, ale także jako uzdrowisko oferujące spokój i relaks w otoczeniu przyrody.​

Najważniejszym zabytkiem miasta nadal jest monaster, który zachwyca swoją architekturą i bogatą historią. W jego murach mieści się Muzeum Ikon, prezentujące jedną z najbogatszych kolekcji ikon w Polsce. Spacerując po Supraślu, warto zwrócić uwagę na urokliwe drewniane domy z XIX wieku oraz Pałac Buchholtzów, będący przykładem secesyjnej architektury.​ Najprzyjemniej spędza się czas na bulwarach im. Wiktora Wołkowa, a także w całej leśnej okolicy.

Ruiny kościoła w Jałówce – świadectwo historii

Jałówka to niewielka wieś położona blisko granicy z Białorusią, która kryje w sobie niezwykły zabytek – ruiny kościoła św. Antoniego. Świątynia została zbudowana na początku XX wieku w stylu neogotyckim, jednak podczas I wojny światowej została poważnie uszkodzona i nigdy jej nie odbudowano. Dziś ruiny stanowią malownicze miejsce, które przyciąga miłośników historii i fotografii. Spacerując pośród ceglanych ścian i strzelistych łuków, można poczuć ducha minionych czasów i zastanowić się nad burzliwymi losami tego miejsca.​

Dąb Dunin – strażnik Puszczy Białowieskiej

W okolicach wsi Przybudki rośnie imponujący Dąb Dunin, nazywany również Strażnikiem Puszczy. To potężne drzewo o obwodzie pnia wynoszącym około 700 cm i wysokości około 13 metrów jest symbolem siły i długowieczności przyrody Podlasia. 400-letnie drzewo w 2022 roku zdobyło tytuł Europejskiego Drzewa Roku, co świadczy o jego wyjątkowości i znaczeniu dla lokalnej społeczności oraz miłośników przyrody. Odwiedzając to miejsce, można nie tylko podziwiać majestatyczny Dąb, ale także poczuć więź z naturą i historią regionu.​

Grądy-Woniecko i okolice – kraina wydm nad Narwią

Grądy-Woniecko to niewielka miejscowość położona w dolinie Narwi, otoczona unikalnym krajobrazem wydm śródlądowych. Te piaszczyste wzniesienia, porośnięte sosnowymi lasami, tworzą niepowtarzalny pejzaż, który zachęca do pieszych wędrówek i obserwacji przyrody. Okolice Grądów-Woniecka są również siedliskiem wielu gatunków ptaków, co czyni je atrakcyjnym miejscem dla ornitologów i miłośników dzikiej fauny. Spacerując po tych terenach, można poczuć się jak na nadmorskiej plaży, mimo znacznej odległości od morza.​

Ciekawe są także wiosenne rozlewiska – gdy nie ma suszy. Jak widać na powyższym filmie – woda potrafi pozostawić zaledwie cienkie pasy drogi. Niesamowity klimat przyciąga wiele osób, które nie mogą sobie odmówić interesującej fotografii w tym miejscu.

Podlasie to region pełen kontrastów i niezwykłych miejsc, które warto odkryć. Supraśl zachwyca swoją historią i architekturą, ruiny kościoła w Jałówce przypominają o burzliwych dziejach tych ziem, Dąb Dunin symbolizuje potęgę przyrody, a okolice Grądów-Woniecka oferują unikalne krajobrazy wydmowe. Odwiedzając te miejsca, można doświadczyć różnorodności i bogactwa kulturowego oraz przyrodniczego Podlasia, które na długo pozostaną w pamięci każdego turysty.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Dlaczego powinniśmy zlikwidować Zalew Siemianówka, by uratować rzekę Narew?

Podlaska Narew – rzeka, która przez stulecia kształtowała krajobraz i ekosystemy regionu – dziś przypomina cień samej siebie. To, co kiedyś było tętniącą życiem arterią natury, coraz bardziej zamienia się w zanieczyszczony kanał. Wina? Zalew Siemianówka, inżynieryjny eksperyment, który miał pomóc w zarządzaniu wodą, a w rzeczywistości stał się gwoździem do trumny dla Narwi. Choć miał zatrzymywać wodę i wspierać turystykę, dziś coraz wyraźniej widać, że efekty jego istnienia są odwrotne. Ekosystem rzeki jest w kryzysie, poziomy wód są skrajnie niestabilne, a jakość wody dramatycznie spada. Lokalne władze zdają się ignorować problem, lecz fakty mówią same za siebie.

Sinice, które zabijają rzekę

Siemianówka stała się idealnym miejscem dla sinic – toksycznych mikroorganizmów, które w odpowiednich warunkach potrafią zmienić wodę w trujący koktajl. Eutrofizacja, czyli nadmierne namnażanie się glonów wskutek nagromadzenia zanieczyszczeń i nawozów spływających z pól, to jeden z głównych powodów, dla których woda w zalewie przestaje nadawać się do życia. Sytuacja jest na tyle poważna, że władze, chcąc ratować zalew, zdecydowały się na radykalne obniżanie poziomu wody. Efekt? Niszczenie siedlisk ptactwa wodnego i ryb, które nie miały szans na przystosowanie się do tych drastycznych zmian. Dodatkowo, w 2019 roku doszło do masowego śnięcia ryb w Kanale Rudnia – przyczyną był niski poziom tlenu w wodzie, wynikający z wysokich temperatur, braku wiatru i ograniczonego przepływu.

Kreatywna turystyka czy zwykłe oszustwo?

Jednym z oficjalnych argumentów za istnieniem zalewu była turystyka. Urzędnicy twierdzili, że zbiornik stanie się atrakcją dla mieszkańców i turystów. Ale rzeczywistość jest zupełnie inna. Siemianówka nie stała się Mazurami Podlasia. Co więcej, zakwit sinic sprawił, że zamiast promować kąpielisko, lokalne władze stosują sprytną sztuczkę: nie organizują oficjalnej plaży pod nadzorem Sanepidu, ale budują infrastrukturę turystyczną wokół. W ten sposób można zapraszać ludzi do korzystania z zalewu, jednocześnie unikając odpowiedzialności za jakość wody.

Zamiast pomóc – szkodzi

Największym problemem Siemianówki jest to, że nie spełnia ona swojej podstawowej funkcji – stabilizacji poziomu wód. W rzeczywistości działa wręcz odwrotnie. W okresach suszy woda w zbiorniku jest zatrzymywana, co prowadzi do dramatycznego spadku poziomu Narwi i wysychania jej koryta. Kiedy z kolei woda jest nagle uwalniana, rzeka nie jest w stanie przyjąć jej tak gwałtownie, co skutkuje powodziami.

Zamiast wyrównywać naturalne wahania poziomu wody, zbiornik sprawia, że są one jeszcze bardziej ekstremalne. Co gorsza, osady z pól i rzeki, zamiast być naturalnie przenoszone dalej, osiadają na dnie zalewu. W efekcie woda, która z niego wypływa, nie ma już naturalnych minerałów i zaczyna „zjadać” dno rzeki, prowadząc do erozji i dalszej degradacji ekosystemu.

Czas na odważną decyzję

Dziś wiemy już, że sztuczne zbiorniki, takie jak Zalew Siemianówka, to przestarzałe rozwiązania, które przynoszą więcej szkody niż pożytku. Zamiast trzymać się złych decyzji z przeszłości, powinniśmy skupić się na renaturyzacji Narwi. I to jak najszybciej! Bo zaraz nie będzie czego renaturyzować! Odbudowa naturalnych rozlewisk rzeki, przywrócenie bagiennych terenów i przyjęcie strategii ochrony przyrody zamiast jej kontroli to najlepsza droga do uratowania Narwi.

Siemianówka to symbol złych decyzji, które latami były usprawiedliwiane fałszywymi argumentami o retencji i turystyce. Jeśli naprawdę zależy nam na przyszłości Narwi, nadszedł czas, aby pozwolić jej znów swobodnie płynąć. Jak wyglądałaby Narew bez sztucznej regulacji i betonowych ingerencji?

Wbrew obiegowej opinii, to właśnie naturalne rzeki najlepiej magazynują wodę. Narew bez zalewu mogłaby znów swobodnie rozlewać się po swoim dawnym korycie, wsiąkać w bagna i torfowiska, zasilając wody gruntowe. To mechanizm, który przez wieki chronił okoliczne tereny przed suszami i powodziami. Dziś, gdy klimat staje się coraz bardziej nieprzewidywalny, właśnie takie naturalne sposoby zarządzania wodą mogą uratować region przed dramatycznymi niedoborami.

To był dom dla setek gatunków

Dolina Narwi była kiedyś domem dla setek gatunków ptaków, ryb i roślin. Przywrócenie jej naturalnego biegu oznaczałoby odbudowę siedlisk, powrót tarłowych terenów dla ryb, a także odrodzenie się bogatego świata ptaków wodnych. Bez sztucznej zapory, stojącej wody i zalegających w mule zanieczyszczeń, Narew mogłaby znów zacząć się samooczyszczać. Przepływająca swobodnie rzeka transportuje osady, rozkłada organiczne substancje i nie pozwala sinicom na rozwój w takim stopniu, jak dzieje się to w stojących zbiornikach. To czysta woda nie tylko dla ekosystemu, ale także dla ludzi, którzy mieszkają w pobliżu rzeki.

Zamiast zbiornika, który przez większą część roku jest biologiczną bombą, Narew mogłaby stać się prawdziwą perłą ekoturystyki. Wyobraźmy sobie szlaki kajakowe wijące się przez naturalne rozlewiska, bogactwo dzikiej przyrody przyciągające fotografów i przyrodników, a nawet możliwości rozwoju zrównoważonej gospodarki rybackiej. W miejscach, gdzie rzeki przywrócono naturze, turystyka przeżywa renesans – i to nie ta oparta na wątpliwych kąpieliskach, ale na autentycznych doznaniach przyrodniczych. Tereny, które widzicie na filmie powyżej to miejsce, gdzie można przeżyć niesamowita przygodę na kajaku. Tylko, że jak nie ma wody, to można najwyżej szorować po dnie.

Nie chcemy powodzi

To może brzmieć paradoksalnie, ale to właśnie regulacja rzek zwiększa zagrożenie powodziowe. W momencie, gdy rzeka traci naturalne rozlewiska, każda nadwyżka wody staje się problemem, który kumuluje się na dolnym odcinku biegu rzeki. Naturalne doliny rzek działają jak gigantyczne gąbki, pochłaniając nadmiar wody w czasie ulewnych deszczy i uwalniając ją stopniowo. Renaturyzacja Narwi mogłaby pomóc w zapobieganiu przyszłym katastrofalnym powodziom, na które narażone są coraz bardziej niektóre rejony Polski. W tym my. Każda kolejna ogromna ulewa będzie nasilać problem.

Zalew Siemianówka to relikt przeszłości, który dziś bardziej szkodzi, niż pomaga. Zamiast trzymać się starych, błędnych decyzji, możemy zrobić krok w przyszłość – w stronę rzeki, która znów stanie się naturalnym bogactwem regionu. Czas, by zamiast regulować i niszczyć, pozwolić Narwi być tym, czym zawsze była: wolną i żywą rzeką, która od tysięcy lat radzi sobie bez naszej ingerencji.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Holubcie to podlaskie gołąbki. Znacie je?

Podlasie to region, w którym tradycja i smak idą w parze. W tutejszych domach od pokoleń przygotowuje się dania, które przetrwały próbę czasu, nie tylko ze względu na prostotę składników, ale i na niezrównany smak. Jednym z takich specjałów są holubcie – podlaska odmiana gołąbków, których podstawą jest farsz z ziemniaków, otulony miękkimi liśćmi kapusty. To potrawa, którą trudno pomylić z innymi – lekko kwaśna, aromatyczna i niezwykle sycąca.

Gołąbki w różnych wersjach są popularne w wielu zakątkach Europy Wschodniej, ale na Podlasiu przybrały unikalną formę. Tradycyjnie przygotowywano je z ziemniaków, ponieważ to właśnie one, obok kapusty, stanowiły podstawę diety mieszkańców regionu. Mięso było rzadziej dostępne, a gospodynie musiały wykazywać się pomysłowością w przygotowywaniu sycących potraw dla całej rodziny. Dawniej holubcie były bardziej kwaśne niż te, które znamy dzisiaj. Starsi mieszkańcy Podlasia wspominają, że ich babcie przechowywały gołąbki w beczkach z kiszoną kapustą, gdzie nabierały intensywnego smaku. Dziś kwaśność nadaje im dodatek kiszonej kapusty, który sprawia, że danie staje się bardziej wyraziste.

Podlaskie gołąbki to potrawa, która łączy pokolenia. Kiedyś były symbolem prostoty i codziennej kuchni, dziś wracają na stoły jako kulinarny skarb regionu. Ich smak to mieszanka delikatnej kapusty, ziemniaczanego farszu i charakterystycznej kwaśnej nuty kiszonej kapusty. Jeśli chcesz poczuć prawdziwy smak Podlasia, warto spróbować przygotować je samemu. To doskonały sposób, by przenieść się do kuchni naszych babć i doświadczyć prawdziwego, regionalnego smaku.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Ostatnie dni karnawału na Podlasiu – jakie tradycje przetrwały do dziś?

Karnawał to czas radości, zabawy i świętowania, który przez wieki miał na Podlasiu wyjątkowy charakter. Choć dziś kojarzy się głównie z balami i ostatkami, dawne zwyczaje były znacznie bogatsze i pełne lokalnych rytuałów. Jak świętowano kiedyś, a jak wygląda to dziś? Czy tradycje karnawałowe na Podlasiu przetrwały w niezmienionej formie, czy może zmieniły się wraz z upływem czasu?

W dawnych czasach karnawał na Podlasiu był okresem pełnym zabawy i biesiad, szczególnie na wsiach, gdzie ludzie cieszyli się ostatnimi chwilami przed okresem Wielkiego Postu. Organizowano wesela, kuligi, a także wieczory pełne śpiewu i tańca. Nie brakowało też obrzędów związanych z przepędzaniem zimy – to właśnie na Podlasiu można było zobaczyć grupy przebierańców, które odwiedzały domostwa, śpiewając i psocąc, w zamian za poczęstunek.

Dziś te tradycje są mniej popularne, ale wciąż można je spotkać w niektórych miejscowościach. Nie brakuje w regionie zabaw karnawałowych w nowoczesnym wydaniu – z DJ-em zamiast kapeli ludowej, ale wciąż z dużą dawką radości i tańców do białego rana. Jedną z najbardziej charakterystycznych tradycji karnawałowych na Podlasiu są kuligi. Dawniej były one nieodłącznym elementem zimowego świętowania – orszaki sanek, ciągniętych przez konie, przemierzały zaśnieżone drogi, a uczestnicy popijali grzane wino lub herbatę z miodem. Po przejażdżce odbywały się ogniska, podczas których śpiewano i biesiadowano. Dziś niestety nie można na to liczyć ze względu na brak śniegu.

Tłusty czwartek to jedno z najważniejszych wydarzeń karnawałowych, znane w całej Polsce, ale na Podlasiu miał on swoje lokalne odmiany. Oprócz pączków popularne były również chrusty (faworki), racuchy i pampuchy. W wielu domach ostatni tydzień karnawału był czasem szczególnej obfitości jedzenia. Pieczono placki, smażono skwarki, a na wsiach organizowano wspólne gotowanie i biesiady.

Dziś przeważnie świętowanie Tłustego czwartku ogranicza się do wystania w ogromnej kolejce, by kupić mnóstwo pączków. Aczkolwiek, jeżeli nie chcemy jeść dziadostwa z marketu, tylko pożądne wypieki, to ceny przysmaku przyprawiają o zawrót głowy. Wiele osób stawia jednak na jakość, a nie ilość. Co też ma znaczenie dla naszego zdrowia.

Partnerzy portalu:

Jak przyroda budzi się po zimie? Przed nami miesiąc przejściowy.

Jak przyroda budzi się po zimie? Przed nami miesiąc przejściowy.

Marzec to miesiąc przejściowy w przyrodzie – zima powoli ustępuje miejsca wiośnie, choć noce bywają jeszcze mroźne, a w głębi lasów można spotkać śnieżne połacie. To czas, gdy przyroda na Podlasiu budzi się do życia, a wędrowcy i miłośnicy natury mogą dostrzec pierwsze oznaki nadchodzącej zmiany. Co warto wypatrywać podczas spacerów po podlaskich lasach w marcu?

Już w pierwszej połowie marca, na obrzeżach lasów, w wilgotnych miejscach i pod osłoną starych drzew, można dostrzec pierwsze kwiaty. Przebiśniegi i śnieżyce wiosenne to jedne z pierwszych roślin, które przebijają się przez resztki śniegu. W dolinach rzek oraz w pobliżu mokradeł mogą pojawiać się kaczeńce – ich żółte kwiaty stanowią piękny kontrast do jeszcze szaroburego krajobrazu.

Marzec to czas, gdy do podlaskich lasów powracają pierwsze ptaki wędrowne. Można już usłyszeć śpiew skowronków i czajek, które zwiastują nadchodzącą wiosnę. Do swoich lęgowisk wracają także bociany – pierwsze osobniki można zaobserwować już pod koniec lutego. W koronach drzew zaczynają być bardziej aktywne dzięcioły, które stukaniem w pnie oznajmiają rozpoczęcie okresu lęgowego. To również czas, gdy w borach sosnowych można usłyszeć charakterystyczne nawoływania żurawi, które przylatują na rozlewiska Narwi i Biebrzy.

Pod koniec marca, gdy temperatura wzrośnie powyżej 10 stopni, można zobaczyć pierwsze owady. Szczególnie warto wypatrywać cytrynków – żółtych motyli, które jako jedne z pierwszych budzą się z zimowego letargu. W ciepłe dni nad leśnymi polanami zaczynają się pojawiać pszczoły oraz trzmiele, które szukają pierwszych kwitnących roślin.

Jelenie i sarny zaczynają zmieniać zimową sierść na letnią. Ich futro staje się jaśniejsze i mniej puszyste. To również czas, gdy można zauważyć młode sarny, które uczą się samodzielności i powoli odłączają się od matek. Choć wilki i rysie są trudne do spotkania, ich ślady można jeszcze dostrzec na resztkach śniegu. Marzec to czas, gdy młode wilki zaczynają większą samodzielność i oddalają się od stada. Drapieżniki w tym okresie mają mniej łatwej zdobyczy, ponieważ inne zwierzęta stają się bardziej czujne i aktywne.

Partnerzy portalu:

Nowy ośrodek w Rajgrodzie. To szansa dla turystyki i lokalnej gospodarki?

Nowy ośrodek w Rajgrodzie. To szansa dla turystyki i lokalnej gospodarki?

Rajgród, malowniczo położony nad Jeziorem Rajgrodzkim, wkrótce zyska nowy ośrodek wypoczynkowy. Mieszkańcy z entuzjazmem przyjęli informację o sprzedaży terenu, który przez lata pozostawał niewykorzystany. Dzięki nowej inwestycji miasto ma szansę na jeszcze większy rozwój turystyki oraz napływ nowych środków do lokalnej gospodarki.

Teren, na którym powstanie ośrodek, należał wcześniej do Szpitala Wojewódzkiego w Białymstoku i przez wiele lat pozostawał w zarządzie samorządu województwa podlaskiego. Znalezienie inwestora nie było łatwe – przez kilkanaście lat działka nie mogła znaleźć nabywcy. W końcu jednak, w 2025 roku, udało się sfinalizować sprzedaż. Powierzchnia działki to ponad 4 hektary. Sprzedaż udała się za sumę 2 miliony 20 tysięcy złotych plus VAT.

Zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego teren przeznaczony jest pod działalność usługowo-wypoczynkową, co oznacza, że powstanie tu nowoczesny ośrodek, który ma przyciągać turystów przez cały rok. To nie tylko korzyść dla turystów, ale przede wszystkim dla lokalnych przedsiębiorców. Większy ruch turystyczny oznacza większy popyt na usługi gastronomiczne, rekreacyjne i transportowe. Skorzystają na tym zarówno restauracje i sklepy, jak i właściciele domków letniskowych czy firm organizujących atrakcje wodne. Działka od lat pozostawała niezagospodarowana, a jej stan wymaga gruntownej modernizacji.

Rajgród od lat cieszy się opinią jednego z najpiękniejszych miejsc wypoczynkowych w województwie podlaskim. Malownicze Jezioro Rajgrodzkie, bogata oferta rekreacyjna i bliskość natury sprawiają, że to idealne miejsce dla miłośników aktywnego wypoczynku. Nowa inwestycja ma szansę wzmocnić pozycję Rajgrodu jako jednego z czołowych ośrodków turystycznych w regionie. Jeżeli uda się stworzyć nowoczesną infrastrukturę, miasto może przyciągnąć jeszcze więcej gości – nie tylko latem, ale i poza sezonem.

Mieszkańcy mają nadzieję, że ta długo wyczekiwana inwestycja rzeczywiście przyczyni się do dynamicznego rozwoju ich miejscowości. Jak podkreślają, turystyka to szansa na nowe miejsca pracy, większe przychody dla lokalnych firm i ogólną poprawę jakości życia w Rajgrodzie. Czy nowy ośrodek stanie się symbolem nowej ery dla turystyki w tym regionie? Czas pokaże, ale już teraz wiadomo, że inwestycja ta może zmienić oblicze Rajgrodu na długie lata.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Podziemny Białystok – tajemnice, legendy i zapomniane miejsca

Białystok, miasto o bogatej historii i wielokulturowym dziedzictwie. Mimo wojennych zniszczeń, skrywa w sobie niejedną tajemnicę. Pod jego ulicami, placami i budynkami rozciągają się zapomniane piwnice, tunele i schrony, które przez lata owiane były legendami. Niektóre z nich to pamiątki po dawnych czasach świetności, inne – świadectwa dramatycznych momentów w historii miasta.

Jednym z najbardziej znanych podziemnych miejsc jest system piwnic i korytarzy znajdujących się pod dawnym Pałacem Branickich. To właśnie tu, według miejskich opowieści, znajdowały się tajemne przejścia, którymi można było uciec w razie zagrożenia. Istnieją spekulacje, że niektóre z tych korytarzy mogły prowadzić aż do pobliskich kompleksów budynków, a nawet do Pałacyku w Choroszczy. Dziś część piwnic jest udostępniona zwiedzającym, ale wiele miejsc pozostaje zamkniętych i owianych tajemnicą.

Białystok, podobnie jak inne miasta, posiada sieć schronów z czasów zimnej wojny. Wiele z nich wybudowano w latach 50. i 60. XX wieku jako element systemu obronnego na wypadek konfliktu nuklearnego. Niektóre schrony są opuszczone, inne zaadaptowane na magazyny lub pomieszczenia techniczne. Jednym z ciekawszych przykładów jest schron pod budynkiem Lasów Państwowych w Białymstoku. Inny z infrastrukturą jest przy Al. Piłsudskiego 15. Dobrze zorganizowany jest również pod hotelem BOSiR. Łącznie w Białymstoku istnieją 182 obiekty zakwalifikiwowane jako prawdziwe schrony – a nie tylko miejsca doraźnego schronienia – które można uznać niemalże podziemia każdego budynku w mieście.

Nie sposób mówić o podziemiach Białegostoku bez wspomnienia o miejskich legendach. Jedna z najbardziej znanych mówi o rzekomo istniejących tunelach pod centrum miasta, które miały być wykorzystywane przez różne grupy – od szlachty Branickich po partyzantów w czasie II wojny światowej. Wiele osób twierdziło, że widziało plany wskazujące na tajemnicze przejścia pod ulicami Białegostoku. To oczywiście wymysły, ale jest pewien tunel, który istnieje w centrum naprawdę. To dawna kanalizacja ściekowa pod ul. Kilińskiego, którą możemy zobaczyć tylko z jednej strony – przy samym moście obok Pałacu Branickich nad Rzeką Białą. Dawniej służyła Hotelowi Ritz.

Wiadomo także, że Kościół Św. Rocha ma jakieś podziemia, ale trudno powiedzieć w tej kwestii więcej. Warto jednak pamiętać, że najwięcej ciekawskich przyciągają raz do roku krypty pod białostocką katedrą.

Warto też wspomnieć o tunelu na Hetmańskiej, który jeszcze przez lata od zamknięcia drogi był dostępny. Teraz niestety już wstępu do środka nie ma. Jak to było? Możecie zobaczyć na filmie powyżej.

Podziemny Białystok to fascynujący świat pełen historii i nieodkrytych miejsc. Dla miłośników tajemnic i eksploracji miasto kryje jeszcze wiele zagadek, które czekają na swoje odkrycie. Może pewnego dnia uda się odnaleźć kolejne zapomniane przejścia i dodać nowy rozdział do tej niezwykłej opowieści.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Zielona wyspa pośród zamarzniętego stawu. Nietypowy krajobraz zimowy w Podlaskiem.

To Zalew Arkadia w Suwałkach tak wyjątkowo prezentuje się tej zimy. Pokryta lodem tafla wody otula wyspę niczym naturalna rama, podkreślając jej niezwykły urok. Wśród nagich drzew i białego krajobrazu, zielona roślinność na wyspie przypomina, że natura nigdy nie zasypia całkowicie – nawet w najmroźniejsze dni.

Mieszkańcy Suwałk dobrze znają to miejsce jako letnią oazę spokoju, gdzie można odpocząć nad wodą lub popływać. Jednak zimą Zalew Arkadia odsłania swoje inne, bardziej surowe i jednocześnie magiczne oblicze. Spokojna tafla lodu przyciąga spacerowiczów, którzy ostrożnie przemierzają brzegi, podziwiając krajobraz. Czasem wiatr przynosi ciche trzaski pękającego lodu, a ptaki krążące nad wodą przypominają, że życie toczy się tu nieprzerwanie.

Choć Zalew Arkadia zimą wydaje się miejscem uśpionym, to jego piękno nie traci blasku. Wręcz przeciwnie – skuta lodem woda, błękitne niebo i smugi pary unoszącej się nad wodą tworzą widok, który można podziwiać godzinami. A zielona wyspa, niezmiennie tkwiąca pośród lodowego pustkowia, przypomina, że zima to tylko jeden z etapów cyklu natury – i że wiosna nadejdzie szybciej, niż się wydaje.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To hobby dla wytrwałych. Zrzuty poroży przyciągają chętnych.

To hobby dla wytrwałych. Zrzuty poroży przyciągają chętnych. Gdy tylko wiosenne słońce zaczyna rozgrzewać lasy i łąki, pasjonaci tropienia ruszają w teren, licząc na znalezienie unikalnych trofeów. Marzec i kwiecień to czas, gdy jelenie szlachetne gubią swoje imponujące poroża, dając naturze znak, że zima odchodzi w zapomnienie, a cykl życia zaczyna się od nowa. Tymczasem mamy luty, a w internecie można już zobaczyć pierwszych z trofeami.

Każdy tropiciel wie, że to zadanie wymaga cierpliwości i wytrwałości. Samo przejście kilku kilometrów przez las nie gwarantuje sukcesu – trzeba znać zwyczaje zwierząt, rozumieć ich szlaki i wiedzieć, gdzie najczęściej przebywają w okresie linienia. Jelenie, zmęczone zimowym wysiłkiem, szukają teraz spokoju i obfitego pożywienia, a to oznacza, że najlepsze miejsca na znalezienie poroży to śródleśne polany, gęste zagajniki i okolice wodopojów.

Niektórym udaje się znaleźć pojedyncze tyki, inni trafiają na pary, które są marzeniem każdego zbieracza. Każde poroże to ślad natury, unikalna pamiątka i dowód na siłę oraz zdrowie zwierzęcia. Dla wielu to nie tylko kolekcjonerska pasja, ale także okazja do obserwacji przyrody i wędrówek wśród budzącego się lasu.

Idzie wiosna, a z nią nowy początek. Jelenie wkrótce rozpoczną budowanie nowego poroża, które stanie się jeszcze większe i potężniejsze. Tymczasem ich zeszłoroczne korony stają się trofeum dla tych, którzy potrafią patrzeć uważnie, szanować naturę i podążać jej śladami.

Partnerzy portalu:

Wyjątkowa atrakcja w Podlaskiem rozbuduje się
Fot. Maciej Gryguc) / UWMP - podlaskie.eu)

Wyjątkowa atrakcja w Podlaskiem rozbuduje się

Skansen w Nowogrodzie, rzeki Narew i Pisa, historia – to wszystko ma w sobie gigantyczny potencjał turystyczny. Jednak sama w sobie instytucja ma za małe możliwości, by go wykorzystać. To wszystko jednak może się zmienić. Zarząd Województwa Podlaskiego oraz gmina Nowogród chcą bardziej zainwestować w atrakcję. Nie chodzi jednak o same pieniądze. Przede wszystkim Skansen ma wejść w posiadanie gminnych nieruchomości, dzięki którym będzie miał jak się rozbudować. W grę wchodzi nawet wykup prywatnych działek.

Do rozwiązania są m. in. także problemy niezbędnej w Skansenie stolarni, która ma siedzibę z niezwykle trudnym dojazdem, wygospodarowanie miejsca na kilka kolejnych obiektów zabytkowej architektury kurpiowskich wsi, dogodnych ścieżek i dróg dojazdu, z których mogłyby korzystać także osoby z niepełnosprawnościami lub niewielkie elektryczne pojazdy. Tu także samorząd deklaruje współpracę.

Terenem o największym potencjale turystycznym jest, według nowogrodzkich samorządowców, skarpa nad Narwią w pobliżu mostu, jednego ze schronów zapisanych w historii walk z września 1939 roku i czołgu upamiętniającego wojenne czasy. Byłoby to idealne miejsce dla kurpiowskiego centrum kultury, albo na obiekty wypoczynkowe. Już przed laty rozważana była tam nawet budowa toru zjazdowego czy odkrytego basenu.

Dlatego, po rekonesansie najwięcej uwagi skupiła działka, należąca już do Skansenu, która położona jest niezbyt daleko od dawnego młyna. Czy sam budynek mógłby zostać jakoś wykorzystany, zadecydują dokładniejsze analizy. Skansen Kurpiowski w Nowogrodzie został założony przez badacza Kurpiowszczyzny Adama Chętnika w 1927 roku i jest jednym z dwóch najstarszych w Polsce muzeów budownictwa ludowego. W 2022 roku Województwo Podlaskie przejęło Muzeum od samorządu Łomży.

Partnerzy portalu:

Jest już połączenie kolejowe Białystok – Wilno – Ryga – Tallin. W bonusie Helsinki.

Jest już połączenie kolejowe Białystok – Wilno – Ryga – Tallin. W bonusie Helsinki.

10 lutego wystartowało wspólne połączenie kolejowe z Wilna przez Rygę do Tallina. Oznacza to, że z Białegostoku bezpośrednio dojedziemy nie tylko jak dotychczas do stolicy Litwy, ale też do stolic Łotwy i Estonii. Podróż w dwie strony to koszt 500 zł.

Pierwszy etap jest już znany. Kupujemy bilet za 77 zł i wsiadamy na stacji w Białymstoku (albo Sokółce, Augustowie, Suwałkach) i dojeżdżamy do litewskiej Mockawy. Tam na tym samym peronie będzie stać pociąg LTG Link, którym dojedziemy do Wilna. Na trasie obowiązuje ten sam bilet. Wyjazd ze stolicy Podlaskiego jest o godz. 10.30. Na granicy czeka nas zmiana czasu, to też dojedziemy o 17.29 tracąc godzinę w sekundę. Teraz mamy 13,5 godziny przerwy. Możemy ją wykorzystać na zwiedzanie Wilna wieczorową porą. A w weekend nawet zasmakować nocnego życia. Alternatywnie możemy po prostu przenocować.

Następnego dnia meldujemy się na stacji kolejowej, kupujemy bilet do Tallina za 39 Euro (około 160 zł). O 7.05 następnego dnia meldujemy się na stacji i odjeżdżamy. Najpierw dojedziemy do Valgi, gdzie musimy zmienić pociąg (bez dokupowania biletu), by po 10,5 godzinach zameldować się w stolicy Estonii. Tu możemy zwiedzać miasto wieczorową porą, przenocować by zwiedzać je jeszcze w dzień. Możemy też dodatkowo wybrać się promem do Helsinek (stolica Finlandii). Gdy już zobaczymy wszystko, to powrót jest każdego kolejnego dnia o 10.25.

Nie zapominajmy jeszcze o Rydze! W stolicy Łotwy będziemy o 16.37. Zatem kolejny wieczór przed nami. Następnego dnia, gdy będziemy wracać, wyjazd do Wilna jest o 16.55. Na miejscu będziemy o 21:03. Powrót do Białegostoku jest kolejnego dnia o 12.35. Na miejscu będziemy o 17.28. Tu odzyskamy straconą przy wyjeździe za granicę godzinę.

Jak widzicie – by realnie objechać 4 bałtyckie stolice trzeba nam co najmniej 5 noclegów. Hotele nie są zbyt drogie – w porównaniu z Polską. Cały wyjazd na jedną osobę powinien kosztować w okolicach 2000 zł, nie licząc jedzenia i ewentualnego imprezowania. Warto? Ocenę pozostawiamy Wam.

Jak kupić bilety? Najlepiej online:

Białystok – Wilno oraz Wilno – Białystok:

https://ebilet.intercity.pl/

Wilno – Tallin, Tallin – Ryga, Ryga – Wilno

https://ltglink.lt/en/vilnius-tallinn

Promy Tallin – Helsinki

https://www.directferries.pl/helsinki_tallinn_prom.htm

 

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Co za piękne widoki! Łomżyńskie rozlewiska to coś, co trzeba zobaczyć wiosną.

Powyższy film został nagrany w ubiegłym roku, ale jesteśmy przekonani, że i w tym będzie równie pięknie w okolicach Łomży, gdzie Narew rozlewa się gęsto. To miejsce jest prawdziwym rajem dla miłośników przyrody – rozległe łąki, poranne mgły i dzikie ptaki tworzą tu spektakularne widoki, które co roku przyciągają zarówno mieszkańców, jak i turystów.

O każdej porze dnia można dostrzec coś niezwykłego. Rankiem świat spowity jest delikatną mgiełką, przez którą przebijają promienie wschodzącego słońca. W ciągu dnia woda odbija błękit nieba, a wieczorem złote refleksy zachodzącego słońca malują krajobraz w ciepłych odcieniach. Nie brakuje tu też dzikiej fauny – od stad żurawi czy dzikich gęsi, które już przyleciały i bocianów co są w drodze.

Jeśli planujesz wycieczkę w te strony, warto zabrać ze sobą aparat fotograficzny i chwilę zatrzymać się na jednym z licznych punktów widokowych. Przy odrobinie szczęścia można uchwycić nie tylko piękne krajobrazy, ale także sceny z życia dzikiej przyrody, które na długo zapadną w pamięć. Wytęż także słuch, bo ptaki dają tu prawdziwy koncert.

A już niedługo pełna wiosna. Okolica rozkwitnie feerią barw – pola będą pełne kwiatów, rozśpiewane ptaki i zapach świeżej trawy to coś, co na długo zostanie w pamięci. Jedno jest pewne. Każda wizyta przynosi nowe, wyjątkowe wrażenia, które można kolekcjonować niczym pamiątki z najpiękniejszych podróży.

Partnerzy portalu:

Rowerzyści długo czekali na tą inwestycję. Kładka nad rzeką już gotowa.
fot. UM Białystok / Dawid Gromadzki

Rowerzyści długo czekali na tą inwestycję. Kładka nad rzeką już gotowa.

Białystok ma mnóstwo tras rowerowych, co niewątpliwie jest jednym z bardzo niewielu plusów z dorobku obecnego prezydenta Białegostoku. Gdy jedziemy od strony Dojlid, możemy przy Ciołkowskiego wjechać w przyjemne bulwary przy Białej. Dalej kontynuujemy trasę przy rzece ulicą Branickiego. Szczególnie przyjemnie zaczyna się w okolicach Pałacu Branickich w kierunku centrum. Tam można jechać specjalnymi tunelami przy naszym cieku wodnym, by następnie dojechać do mostu przy zabytkowej poczcie na Warszawskiej, a dalej wjechać w kolejny tunel przy Galerii Jurowieckiej.

Dalej trasa rozchodziła się w trzy strony. W lewo do ścisłego centrum miasta na Rynek Kościuszki, prosto Aleją Piłsudskiego na dworzec kolejowy, zachodnie obrzeża miasta, a także Antoniuk. Była też trasa w prawo przez bulwary przy basenie na Włókienniczej. I to było problematycznie, bo droga rowerowa, która znajduje się przy tej ulicy jest tak fatalna, że w zasadzie albo trzeba by było ją zlikwidować albo wyremontować całą ulicę. Teraz wszystko się zmieniło. Jadąc bulwarami przy rzece, zamiast w Włókienniczą możemy skręcić w nowy mostek nad Białą, by dostać się do ulicy Jurowieckiej. Tu droga otwiera się na nowoczesne drogi rowerowe osiedla Białostoczek, którymi możemy kontynuować naszą podróż wzdłuż rzeki Białej, dojechać do obwodnicy lub kierować się na Jurowce.

Niby taki mostek, a tak wiele zmienia. W ramach inwestycji wybudowana została kładka o wymiarach 14,3 x 5,3 m o konstrukcji w formie belki jednoprzęsłowej wspartej na przyczółkach. Powstał też podwieszany chodnik (na palach żelbetowych), chodnik łączący kładkę z ciągiem pieszym i rowerowym oraz instalacja oświetleniowa. Prace związane z inwestycją (dokumentacja, roboty, opinie, nadzór dendrologiczny) kosztowały ponad 1 mln 73 tys. zł (same roboty – ponad 1 mln 14 tys. zł).

Partnerzy portalu:

Burmistrzu nie idź tą drogą, bo zabijesz turystykę!

Burmistrzu nie idź tą drogą, bo zabijesz turystykę!

Supraśl to nie tylko według badań najlepsza gmina do życia w Podlaskiem, która wyprzedza Wasilków (2 miejsce) i Białystok (3 miejsce) (dane z rankingu Serwis Samorządowego PAP „Gmina Dobra do Życia” – przyp. red). Miasteczko w Puszczy Knyszyńskiej to także turystyczny hit. Wystarczy trochę dobrej pogody i jest już zapełnione przyjezdnymi. To takie nasze małe Zakopane. Na szczęście Bulwary im. Wiktora Wołkowa, to nie pełne straganów Krupówki, a na każdym rogu nie czyha chciwy baca, który chce dutków za pogłaskanie konia. I bez tego – turyści w Supraślu zostawiają mnóstwo pieniędzy chociażby posilając się w lokalnych restauracjach.

Niestety w budżecie gminy Supraśl zrobił się poważny wyłom. Wszystko to za sprawą mieszkańców Grabówki, którzy latami walczyli o to, by odciąć się od gminy Supraśl. Teraz jako odrębna gmina z długami zapewne za jakiś czas staną się kolejnym osiedlem Białegostoku. A wiele na to wskazuje. Tymczasem Supraśl musi mierzyć się ze szkodami jakie wywołała secesja. Jednym z problemów jest zmniejszenie budżetu. Nowy zakłada 61 milionów złotych wpływów i 65 milionów złotych wydatków. Miasteczko ma także kredyt do spłacenia – 20 milionów złotych.

I tu niestety w urzędzie gminy wpadli na zły pomysł. Dodatkowych źródeł dochodów upatrzono w utworzeniu strefy płatnego parkowania. O ile – samo w sobie płatne parkowanie nie jest złe, o tyle ustawa nakazuje tworzyć strefy po to, by wymuszać rotację pojazdów, by nie zostawiać godzinami samochodów. Wszystko po to, by dać szasnę na zaparkowanie innym. To ważne na przykład tam, gdzie jest mało miejsc parkingowych, a wielu chętnych – by na przykład załatwić sprawy urzędowe.

Tymczasem w Supraślu miejsc parkingowych nie brakuje. Ponadto – wymuszanie rotacji jest zupełnie bezsensowne, bo przecież wiele osób przyjeżdża do uzdrowiska na długie spacery. Opłaty parkingowe spowodują, że wiele osób zacznie parkować w lesie, a nie w mieście. A burmistrz pieniędzy nie zobaczy. Poza tym – płatne parkowanie to coś, co zwyczajnie zniechęca. Turyści pojadą tam, gdzie płacić nie trzeba.

Dlatego, wracając do tytułu. Burmistrzu nie idź tą drogą, bo zabijesz turystykę! Przypomnijmy, że Supraśl żyje właśnie dzięki niej. Jak to się mówi, nie zażyna się kury znoszącej złote jaja.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Wiosny nie ma, a są już rozlewiska na Podlasiu!

Gdy myślimy o zimowym krajobrazie, wyobrażamy sobie najczęściej zaspy śniegu, zamarznięte jeziora i ciszę przenikającą lasy. Niestety, to w dużej mierze nasze wyobrażenia z dawnych czasów, bo takich zim nie ma nawet i na Podlasiu. Ale na szczęście jesteśmy położeni na mokradłach, przez co zimą magiczne potrafią być rozlewiska rzeki. Dolina Narwi, kojarzona głównie z wiosennymi i letnimi wędrówkami wśród bagiennych ostępów i ptasich odgłosów, zimą odkrywa swoje zupełnie nowe, zaskakujące oblicze. To właśnie wtedy staje się miejscem, gdzie cisza nabiera szczególnego znaczenia, a zimowa pustka pozwala dostrzec to, co w innych porach roku często umyka.

Podczas tej pory roku, gdy temperatura spadnie poniżej zera, woda która latem i wiosną rozlewa się po szerokich terenach doliny, stopniowo zamarza. Powstają tu różnorodne wzory lodowe, które przypominają artystyczne dzieła tworzone przez naturę. Mróz skuwa nie tylko powierzchnię rozlewisk, ale też wprowadza niezwykłą harmonię w krajobrazie – białe połacie śniegu ciągną się aż po horyzont, a gdzieniegdzie wystające trzciny czy nagie drzewa tworzą graficzne akcenty na tej spokojnej scenerii. To idealny moment na długie spacery, ponieważ szlaki, zwykle otoczone wodą, teraz stają się bardziej dostępne i ciche. I mówimy tu o sytuacji, gdzie tego śniegu nie musi spaść zbyt dużo.

Największą atrakcją dla miłośników natury pozostaje jednak ptactwo. Choć wiosną i latem rozlewiska Narwi pełne są ptaków migrujących, to zimą również można spotkać wiele interesujących gatunków, takich jak łabędzie krzykliwe czy bieliki majestatycznie szybujące nad rzeką. Ptaki drapieżne, jak myszołowy czy pustułki, patrolują teren w poszukiwaniu małych gryzoni, co daje możliwość unikalnych obserwacji. Warto jednak dodać, że w tym roku wiosenne powietrze przyciągnęło już dzikie gęsi. Mimo, że mamy styczeń.

Nie trzeba być zagorzałym przyrodnikiem, by docenić piękno zimowych rozlewisk Narwi. To miejsce, które działa na zmysły, niezależnie od tego, czy jest się doświadczonym podróżnikiem, czy osobą szukającą chwili wytchnienia od codziennego zgiełku. Cisza, przestrzeń i naturalne piękno sprawiają, że zima nad Narwią jest nie tylko przygodą, ale także sposobem na odnalezienie wewnętrznego spokoju. Wyruszajcie!

Partnerzy portalu:

Co się dzieje z Podlaską koleją? 139 kursów odwołanych!

Co się dzieje z Podlaską koleją? 139 kursów odwołanych!

Mało kto wie, że istnieje taka strona na Facebooku jak „Czy ZKA w Podlaskim dziś wyjechało?”. Jedno jest pewne – musi być ona solą w oku Polregio i Urzędu Marszałkowskiego. Ten duet w ostatnim czasie stanowił antyreklamę kolei, a wspomniana strona boleśnie o tym przypominała niemalże każdego dnia.

139 kursów odwołanych

Żeby zrozumieć tą skomplikowaną sytuację, potrzebny jest szerszy kontekst. Tylko od 24 listopada 2024 roku do 24 stycznia 2025 roku odwołanych zostało 139 kursów pociągiem. Polregio zapewnia, że utrudnienia w ruchu już nie występują. Ale ile napsuli krwi pasażerom, to zostanie z nami jeszcze na długo. Warto jednak dodać, że do obsługi połączeń kolejowych województwo użycza spółce Polregio 17 pojazdów szynowych. Jednak tabor, którego właścicielem jest województwo, nie zabezpiecza w pełni obsługi wszystkich zaplanowanych kursów (potrzeba do tego 24 pojazdy – dop. red). Zgodnie z umową, operator jest zobowiązany do uzupełnienia brakującego taboru we własnym zakresie.

Jak zapewnia Polregio, problemy na liniach z trakcją spalinową wynikały z niezbędnych przeglądów technicznych połączonych z modernizacją szynobusów, co wiąże się z potrzebą wyłączenia pojazdów z ruchu. – poinformowała nas Renata Gerasimiuk – specjalista z działu handlowego POLREGIO S.A. Dodatkowe problemy wynikały z konieczności przeprowadzenia napraw gwarancyjnych oraz powypadkowych. – dodała. Widać jak na dłoni, że Polregio ma za małą liczbę pociągów do swojej dyspozycji, skoro 17 maszyn użycza jej Województwo Podlaskie, a do tego niezbędne przeglądy i naprawy paraliżują funkcjonowanie  kolejowych przewozów pasażerskich w naszym regionie. Bo nie oszukujmy się, jeżeli ktoś kupił bilet na pociąg – to chce jechać pociągiem, a nie autobusem. Zatem podstawianie komunikacji zastępczej nie jest rozwiązaniem. Polregio powinno dysponować takim taborem, by przeglądy czy naprawy nie powodowały odwoływania kursów.

To całkiem poważny problem, bo przez właśnie takie sytuacje parkingi w miastach puchną od samochodów, a ruch na wszystkich drogach się nasila. Nic dziwnego – skoro cztery osoby w rodzinie (ojciec, matka, córka, syn) muszą mieć cztery osobne samochody. Gdyby mogli liczyć na solidną komunikację – być może potrzebowaliby ich mniej.

Przyszłość pod znakiem zapytania

Zapytaliśmy Polregio o to jak planuje rozwiązać problem w przyszłości. W odpowiedzi czytamy, że spółka planuje wypuścić w trasę… wagon piętrowy. Tak, to nie jest żart. Weźmy na to 16 stycznia 2025. Tego dnia odwołane zostały: PR 10441 Czeremcha 06:44 – Hajnówka 07:10, PR 10430 Hajnówka 07:45 – Czeremcha 08:12, PR 10415 Czeremcha 10:28 – Białystok 11:45, PR 10404 Białystok 15:05 – Czeremcha 16:24, PR 10302 Białystok 16:15 – Ostrołęka 18:07, na odcinku Łapy – Ostrołęka, PR 10312 Ostrołęka 18:33 – Białystok 20:32, na odcinku Ostrołęka – Łapy. Chociaż spółka zapewnia, że utrudnienia w ruchu już nie występują – co przytaczaliśmy powyżej – to przecież nie znaczy, że już takich utrudnień nie będzie. I co wtedy ma dać jeden wagon?

Na szczęście, Polregio jest świadome, że trzeba coś robić przyszłościowo. Priorytetem obecnych władz POLREGIO jest – obok stałego rozwijania oferty spółki – wymiana najstarszych i najbardziej wyeksploatowanych pojazdów. Pozyskanie nowego taboru jest kluczowe dla poprawy sytuacji i komfortu pasażerów. Zarząd spółki jest w trakcie rozmów dotyczących finansowania takiego zakupu. Jego wartość w skali wszystkich zakładów POLREGIO szacowana jest na wiele miliardów złotych, co sprawia, że proces ten jest ogromnym wyzwaniem i wymaga czasu. Mamy nadzieję, że prowadzone obecnie rozmowy zakończą się pomyślnie. My też mamy nadzieję, ale życie nadzieją to trochę jednak za mało.

Co na to marszałek?

O sytuację z tak wielką liczbą odwołanych połączeń kolejowych zapytaliśmy tego, kto płaci naszymi pieniędzmi za przewozy czyli Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego. Zgodnie z umową o świadczenia usług publicznych w zakresie kolejowych przewozów pasażerskich, finansuje jedynie zrealizowane połączenia. W przypadku niewykonania przewozów operator nie otrzymuje rekompensaty i dodatkowo jest naliczana kara umowną za każdy niezrealizowany kurs. – napisała nam w mailu Barbara Likowska-Matys, Zastępca Dyrektora Departamentu Polityki Informacyjnej i dodaje – Jeżeli jest to komunikacja zastępcza – autobusowa, to traktujemy to jako zrealizowanie kursu, przy czym nakładamy karę w związku niedotrzymaniem warunków umowy. 

Na koniec warto się zastanowić jak to jest, że spółka, która ma wystarczającej liczby taboru (brakuje pociągów przy przeglądach i naprawach, musi też „pożyczać” od województwa), nie dość, że realizuje połączenia dla województwa podlaskiego, to jeszcze może wygrać kolejne konkursy na przewozy. Zgodnie z najnowszą umową z listopada 2024 – Polregio ma zapewniać usługi naszemu województwu aż do 2030 roku. W dni robocze na trasy kolejowe Podlaskiego pociągi powinny wyjechać 75 razy. Tabor do obsługi połączeń w regionie to 24 pojazdy. Firma obsługuje 94 stacje i przystanki osobowe, a podczas wakacji 99.

Jak można rozwiązać ten problem?

Wystarczy popatrzeć na Koleje Dolnośląskie. Można stawiać je za wzór. W styczniu 2024 roku z jej usług skorzystało prawie 1,9 miliona pasażerów. W ponad 15-letniej historii przewoźnika jego pociągi nigdy nie przewiozły tak wielu osób w ciągu jednego miesiąca. Rekordy popularności biją także Koleje Wielkopolskie. Jaki jest wspólny mianownik obu? Tam samorządy województw nie zlecają nikomu przewozów pasażerskich tylko organizują je same. Dlatego nie mamy wątpliwości, że w 2030 roku żadnej z umowy z Polregio ani nikim innym podpisywać nie powinniśmy. Za to muszą powstać Koleje Podlaskie.

Dlaczego to ważne? Bo samorząd realizuje zadania publiczne i nie musi jak spółka – zarabiać. Wystarczy bilansować się na zero. To wystarczy – by komunikacja publiczna działała naprawdę dobrze. Ponadto nie jest zrozumiałe dlaczego – mimo tak okazałej infrastruktury kolejowej – w Białymstoku i całej aglomeracji nie ma kolei miejskiej? Taką usługę mogłyby również prowadzić wspomniane Koleje Podlaskie. Wystarczą decyzje polityczne i można działać. Warto jednak pamiętać, że politycy sami z siebie nigdy nic nie robią – zawsze potrzebna jest presja społeczna.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To największa inwestycja w historii powiatu. Powstanie przed czasem.

Największa inwestycja w historii powiatu siemiatyckiego powstanie przed czasem dzięki łagodnej zimie. Czym jest most za 101 milionów złotych we wsi Granne najlepiej definiuje cytat z kultowego filmu pt. Miś.

Wiesz co robi ten miś? On odpowiada żywotnym potrzebom całego społeczeństwa. To jest miś na skalę naszych możliwości. Ty wiesz, co my robimy tym misiem? My otwieramy oczy niedowiarkom. Patrzcie – mówimy – to nasze, przez nas wykonane i to nie jest nasze ostatnie słowo i nikt nie ma prawa się przyczepić, bo to jest miś społeczny, w oparciu o sześć instytucji, który sobie zgnije, do jesieni na świeżym powietrzu…

Najśmieszniejsze w tym cytacie z filmu Stanisława Barei – pt. Miś jest chyba fakt, że most w Grannem jest budowany właśnie w oparciu o sześć instytucji. Województw podlaskiego i mazowieckiego, powiatów siemiatyckiego i sokołowskiego oraz gmin Perlejewo i Jabłonna Lacka. Most będzie miał 412 metrów długości, będzie szeroki od 11,7 do 13,7 metrów. Do tego powstanie jeszcze droga o długości ponad 2 km w Podlaskiem i podobnej długości w Mazowieckiem.

Dlaczego piszemy, że ta inwestycja to jest „miś”? Wystarczy spojrzeć na mapę. Budowa powstaje nad rzeką Bug. Najbliższe dwa mosty znajdują się 15 i 20 km od Grannego. Z takiej perspektywy może się wydawać, że most jest potrzebny. Owszem, ale nie taki za 100 milionów złotych. Bowiem tak doniosła inwestycja powinna zakładać, że przyjmie ona duży ruch pojazdów. Tymczasem most jest budowany właściwie pośród niczego.

Gdyby jeszcze to było po trasie gdziekolwiek, to można by było uznać ten most za sensowny. Najbliższe miasto po tej hipotetycznej trasie do Grannego to Sokołów Podlaski. Dzięki inwestycji szybciej dojedziemy z niego do Brańska (3,6 tys. mieszkańców). Mało tego – gdyby zgodnie z życzeniami lokalnych władz podnieść parametry dróg dojazdowych do mostu z gminnych i powiatowych do wojewódzkich, a nawet krajowych, to nadal nie byłyby to trasy, które cokolwiek by zmieniły w transporcie.

Najzwyczajniej w świecie – lokalnym samorządom udało się naciągnąć władze województw oraz Rządowy Fundusz Wsparcia Rozwoju Dróg (który dał na tą farsę 81 milionów) na inwestycję ku uciesze swoich mieszkańców. Oni cieszyć się na pewno będą, nie ulega to wątpliwości. Tylko problem polega na tym, że cały powiat siemiatycki i sokołowski liczą mniej więcej tyle co cztery Sokółki. Zatem wpompowano gigantyczne pieniądze i planuje się kolejne pompowanie po to, by pokazać swoim mieszkańcom swoją sprawczość. To, że będzie tam hulać wiatr – już nikogo nie obchodzi.

Najśmieszniejsze jest to, że most będzie miał „certyfikację NATO”. To taki bat na wszystkich rozsądnych, którzy by się czepiali o te wyrzucanie w błoto 100 milionów złotych – tak jak my. Bo jak to! Wojna u naszych bram, więc taka inwestycja jest potrzebna żeby mogły przejechać czołgi. Tak się jednak składa, że czołgi mają ogromne spalanie. Przykładowo słynny Abrams potrafi spalić 1500 litrów paliwa na 100 km. Dlatego nikt nie będzie czołgiem jeździć przez most, bo po to mamy kolej, by sprzęt wojskowy wozić bez zużywania ton paliwa.

Partnerzy portalu:

Serce wielokulturowości, historii i natury w jednym miejscu. Taka jest Sokółka i jej okolice.

Serce wielokulturowości, historii i natury w jednym miejscu. Taka jest Sokółka i jej okolice.

Sokółka, leżąca na pograniczu kultur i tradycji, zachwyca odwiedzających nie tylko swoją historią, ale również unikatowym połączeniem przyrody i różnorodności kulturowej. Wizyta w tym urokliwym miasteczku i jego okolicach to podróż przez wieki i przestrzenie, które oferują zarówno możliwość zanurzenia się w przeszłości, jak i aktywnego wypoczynku w otoczeniu natury. Zimą – bonusowo możemy natrafić na ogromne stado dziko żyjących żubrów!

Pierwszym miejscem, które przyciąga uwagę każdego odwiedzającego Sokółkę, jest rynek. W jego sercu znajduje się zabytkowy kościół św. Antoniego Padewskiego, wzniesiony w XIX wieku. Ta monumentalna, barokowa budowla jest nie tylko świadkiem długiej historii regionu, ale także symbolem religijnej i kulturowej różnorodności Sokółki. Świątynia zachwyca swoją architekturą, a jej odnowione wnętrza, pełne detali, emanują spokojem. Niewątpliwie jest to wielkie dzieło sztuki. Przyciąga zarówno turystów, jak i pielgrzymów. To miejsce, w którym przeszłość spotyka się z teraźniejszością, tworząc niezwykłą atmosferę. A tuż obok znajduje się cerkiew pw. św. Aleksandra Newskiego również z XIX wieku. We wnętrzu świątyni znajduje się ikonostas pochodzący z 1905 roku. Na wyposażeniu świątyni pozostaje także ikona Świętych Mikołaja i Aleksandry stanowiąca dar cara Mikołaja II i jego małżonki Aleksandry Fiodorówny. Cerkiew posiada jedną dużą kopułę i cztery boczne.

Mówiąc o Sokółce i jej okolicach nie sposób nie wspomnieć o Tatarach, którzy osiedlili się w tych okolicach już w XVII wieku, wnosząc do regionu swoje tradycje, religię i kuchnię. Przemierzając szlak, można odwiedzić wsie takie jak Bohoniki czy Kruszyniany, gdzie znajdują się zabytkowe meczety – jedne z najstarszych w Polsce. Każdy krok na tym szlaku to spotkanie z historią, która jest wciąż żywa, pielęgnowana przez potomków tatarskich osadników. Można tu również spróbować tradycyjnych potraw, takich jak pierekaczewnik czy czebureki, które są kulinarnym symbolem tego regionu. Warto też zajrzeć do Muzeum Ziemi Sokólskiej, gdzie znajduje się stała wystawa poświęcona osadnictwu tatarskiemu.

Latem, idealnym miejscem na odpoczynek jest Zalew Sokólski. To sztuczny zbiornik otoczony malowniczymi terenami zielonymi, jest ulubionym miejscem rekreacji mieszkańców i turystów. Nad wodą można nie tylko złapać oddech, ale także aktywnie spędzić czas, korzystając z tras spacerowych czy wypożyczalni sprzętu wodnego. Zalew jest idealnym miejscem zarówno na spokojny piknik z rodziną, jak i na bardziej aktywne formy relaksu.

W bliskim sąsiedztwie Sokółki kryją się kolejne skarby regionu, które doskonale uzupełniają opowieść o tej części Podlasia. Dąbrowa Białostocka, sanktuarium w Różanymstoku i malownicze Wzgórza Sokólskie tworzą krajobraz, w którym historia i duchowość przeplatają się z dzikim pięknem natury.

Dąbrowa Białostocka to niewielkie miasteczko, które na pierwszy rzut oka wydaje się spokojne i niepozorne. Warto jednak przejechać się malowniczą trasą z Sokółki, a także zobaczyć zabytkowy wiatrak. Zaledwie kilka kilometrów od Dąbrowy Białostockiej znajduje się Różanystok – miejsce, które jest znane na całym Podlasiu z jednego z najważniejszych sanktuariów maryjnych w Polsce. To miejsce pielgrzymek, wzniesione w stylu barokowym z domieszką rokoko. Wnętrza, pełne złoconych detali, zapraszają do kontemplacji i modlitwy. Otoczenie sanktuarium, z malowniczymi alejkami i cichymi zakątkami, sprzyja refleksji i wyciszeniu.

Podążając dalej na południe, trafiamy na jedno z najbardziej malowniczych miejsc w regionie – Wzgórza Sokólskie. Ta część Podlasia, mniej znana i rzadziej odwiedzana przez turystów, kryje w sobie niezwykłe krajobrazy, które zmieniają się wraz z porami roku. Wzgórza te, ukształtowane przez lodowiec, porośnięte są mozaiką lasów, łąk i pól, tworząc obraz rodem z pocztówki. To idealne miejsce dla miłośników pieszych wędrówek i rowerowych wycieczek. Wędrówki po wzgórzach pozwalają poczuć bliskość natury – wiosną można tu podziwiać kwitnące łąki, latem cieszyć się ciszą wśród bujnej zieleni, a jesienią spacerować wśród złocistych liści. To także raj dla obserwatorów ptaków i fotografów przyrody, którzy znajdują tu nieograniczone możliwości uchwycenia piękna Podlasia w kadrze.

Niepozorna Sokółka i jej okolice mają do zaoferowania całe mnóstwo fantastycznych, ciekawych i pięknych miejsc. Niezależnie od pory roku to doskonały kierunek wycieczki.

Partnerzy portalu:

Rocznice historyczne to dobra okazja do refleksji nad teraźniejszością

Rocznice historyczne to dobra okazja do refleksji nad teraźniejszością

162. rocznica być może nie jest okrągła, ale i tak warto to przypomnieć. W nocy z 22 na 23 stycznia 1863 roku wybuchło Powstanie Styczniowe. Był to największy zryw niepodległościowy w XIX wieku. Do dziś jednak warto pamiętać, ze klęska powstania – nie oznacza, że wystąpienie przeciwko zaborcy było bezsensowne. Chociaż cena była bardzo wysoka – bo kilkadziesiąt tysięcy osób straciło życie, wiele osób zesłano na Syberię, a jeszcze inni potracili całe swoje majątki.

Polska XVI wieku była prawdziwym mocarstwem. Obszar naszego kraju wynosił 1 milion km2 – trzy razy więcej niż obecnie. Ważniejsze jednak było to, że Polska nie tylko miała dużo ziemi, ale co na niej robiła – intensywnie się rozwijała nasza gospodarka i kultura – podstawy, by być Wielkim Narodem. Na tle dzisiejszej Europy byliśmy o wiele lat do przodu w rozwoju. Krajem rządziła monarchia parlamentarna szlacheckiej wspólnoty. Z praw dla wszystkich najważniejsze były prawo nietykalności osobistej, nienaruszalności mienia, również wolności wyznania. Kwitła także edukacja.

Później przyszedł wiek XVII, który zaczął powolny upadek naszego kraju. Wszystkie powyższe wartości powoli zanikały pod wpływem kolejnych królów, którzy z rozwiniętej jak na tamte czasy monarchii parlamentarnej zaczęli skłaniać się ku zamordyzmowi – eufemistycznie zwanego absolutyzmem. Zaczęliśmy prowadzić politykę izolacjonistyczną, upadła tolerancja religijna i wiele innych spraw zmieniło się na gorsze. To wszystko pod panowaniem Wazów. Na szczęście po nich nastąpił pozytywny zwrot – Z Bożej łaski król Polski, wielki książę litewski, ruski, pruski, mazowiecki, żmudzki, inflancki, smoleński, siewierski i czernihowski, Obrońca Wiary – Jan III Sobieski uważany był za jednej z najwybitniejszych polskich monarchów i wodzów. Już samo określenie historyczne, które przytoczyliśmy wiele o nim mówiło.

Upadek wielkiego mocarstwa jaki była Polska zaczął się od tego, że nasze wojsko po czasach Sobieskiego liczyło zaledwie 16 tys. żołnierzy. Tymczasem armia rosyjska składała się z 350 tys. żołnierzy, austriacka – 250 tys., pruska – 200 tys. żołnierzy. Każdy ten kraj z osobna mógł na Polskę napaść i zagarnąć wszystko dla siebie. A że chcieli wszyscy, to się podzielili i zagarnęli – każdy po trochu. Wybór na króla kochanka carycy – Stanisława Augusta Poniatowskiego – był tylko formalnością. Później krojono nasz kraj na raty – aż w końcu wymazano z mapy.

Jak widzicie, minęły 162 lata a Polska dopiero budzi się ze swojego snu o tym, że świat jest bezpieczny i wspaniały. Gdyby nie trwająca tak długo wojna na Ukrainie, dziś byśmy już tak spokojnie nie spali. A tak mamy jeszcze ostatnie chwile na zbudowanie ogromnej i mocnej armii. Czas, który albo wykorzystamy albo znów zaczniemy być krojeni – jak w XVII wieku. Historia pokazała nam też, że posiadanie kochanka carycy – również w niczym nie pomaga. Możemy liczyć tylko na siebie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak było w 1994! Co się zmieniło przez 3 dekady?

Nie dawno minęło 30 lat od denominacji złotówki. To ważna, okrągła rocznica, która powinna nam przypomnieć ile mieliśmy pieniędzy, a ile mamy dziś. Jak czytamy w Głosie Kolneńskim z 1994 roku – budżet miasta wynosił wówczas 24 miliony złotych. Gdyby uwzględnić wszystkie propozycje radnych na inwestycje w mieście – do budżetu trzeba by było dosypać 10 miliardów złotych. Tymczasem zaledwie 10 proc. budżetu – czyli niecałe 2,5 miliona przeznaczono na inwestycje. W co inwestowano pieniądze 30 lat temu? W budowę trzeciej szkoły podstawowej, rozbudowę cmentarza, infrastrukturę osiedla Południe II.

W 2025 roku budżet Kolna wynosi 67 milionów złotych. Przypomnijmy, że w 1990 roku inflacja w Polsce wynosiła 585 proc., a w 1994 po drastycznych reformach Leszka Balcerowicza i denominacji już „tylko” 27 proc. Inflacja do normalnych poziomów spadła po raz pierwszy dopiero w 2002 roku. Zatem czy budżet Kolna, który jest obecnie 3 razy większy – oznacza, że jest tam 3 razy więcej pieniędzy niż 30 lat temu? Według kalkulatora „PoliczMi.pl” inflacja skumulowana wyniosła: 355,78%, a dzisiejsze 67 milionów w 1995 roku byłoby warte zaledwie 14,5 miliona. Zatem – 30 lat temu Kolno miało realnie więcej pieniędzy niż teraz – bo 24 miliony. Dodajmy, że chodzi oczywiście o pieniądze własne. Bo gdyby doliczyć wszystkie dofinansowania unijne od 2004 roku, to zapewne te kwoty prezentowałyby się inaczej. Tak czy inaczej – jeżeli Kolno ma dziś realnie mniej własnych pieniędzy niż 30 lat temu, to znaczy że coś poszło nie tak.

Patrząc jednak na powyższy film – jedno jest pewne. Wówczas było tam zielono jak nigdy. Zapewne podobnie jak w innych miastach. Dlatego dziś warto sobie, po tych 30 latach zadać pytanie – czy naprawdę jest lepiej? Lata 90. kojarzą nam się z biedą. Ale jak się okazuje, sami nie wykorzystaliśmy szansy jaką otrzymaliśmy. Owszem – po wejściu do Unii Europejskiej – czerpaliśmy całymi garściami. Ale czy jeżeli byśmy „doili” członka rodziny przez 30 lat, to oznaczałoby to że się wzbogaciliśmy?

Po tych 30 latach od denominacji złotówki – zastanówmy się nad kolejnymi trzydziestoma latami. Czy teraz jesteśmy bogatym krajem? W 1994 roku wszyscy byliśmy jeszcze milionerami. Dziś już nikt takim „milionerem” jednak nikt być nie chce. Dlatego – być może nie powinniśmy dążyć do tego – by mieć coraz więcej, ale by móc kupić za tyle samo co mamy coraz więcej. Warto o tym pamiętać przy każdych wyborach w Polsce.

Partnerzy portalu:

Białowieża jak wymarła. Spotkać kogoś – to jak spotkać ducha.

Białowieża jak wymarła. Spotkać kogoś – to jak spotkać ducha.

Jak wiadomo na Podlasiu – świętuje się dwa razy – najpierw obchodziliśmy Boże Narodzenie i Nowy Rok – 25 grudnia i 1 stycznia, by 7 stycznia obchodzić Boże Narodzenie, a 13 stycznia Nowy Rok. Zgodnie z kalendarzem gregoriańskim oraz juliańskim. W takim okresie ludzie zajęci są swoimi sprawami, więc nie jest to dobry czas na obserwacje tego „jak jest”. Ale gdy już czasy świąteczne minęły i wróciła zwykła codzienność, to jak najbardziej można jakieś wnioski wysuwać. Postanowiliśmy pojechać do Białowieży, by zobaczyć jak się ma turystyczna wieś po covidzie, kryzysie migracyjnym na granicy, stanach wyjątkowych, budowach płotów.

Na wyprawę wybraliśmy weekendową sobotę – bo wtedy ludzie mają wolne i czas na wyjazdy. Już jadąc z Białegostoku do Białowieży można było poczynić pierwsze obserwacje. Na krajowej 19 – pomiędzy Białymstokiem a Zabłudowem był spory ruch. Na dalszym odcinku – Zabłudów – Hajnówka niemalże pusto. Samochody można było policzyć na palach obu rąk. Dopiero w samej Hajnówce można było zobaczyć ożywienie. Ruch samochodowy był naprawdę spory. Następnie odcinek Hajnówka – Białowieża – znów puściutki. Samochodów tyle co kot napłakał.

Po drodze do Białowieży rzuca się w oczy także to – o co było wiele politycznych kłótni – całe stosy powalonych drzew. Jak wiadomo droga jest bardzo wąska, więc trzeba jechać ostrożnie. Po obu stronach jezdni mamy dziką Puszczę. A to znaczy, że człowiek w nią nie ingeruje. W praktyce wygląda to tak jakby przez las przeszło jakieś tornado, bo pomiędzy rosnącymi drzewami – leży mnóstwo starych powalonych mniejszych i większych drzew. Widok dość zaskakujący – bo w lasach gospodarczych (tam gdzie można prowadzić wycinkę na handel drewnem) panuje pod tym kątem duży porządek. Czy to źle, że po drodze do Białowieży jest odwrotnie? Pod względem przyrodniczym – idealnie. W takich warunkach panuje gigantyczna bioróżnorodność. Natura w czystej postaci!

Dojeżdżamy do Białowieży, by zacząć od spaceru po Parku Pałacowym. Po drodze napotykamy kilka osób. Co ciekawe – mimo kompletnego braku turystów dwie rzeczy działają – jarmark z pamiątkami oraz płatny parking. Okoliczna gastronomia pozamykana na cztery spusty. Kolejny punkt to Białowieża Towarowa. Tam napotykamy dwie osoby. Restauracja z hotelem w dawnej stacji jest otwarta. Samochody na parkingu też stoją. Co ciekawe, po drodze widzimy nowoczesne osiedle z domami typu bliźniak. Jak widać i do Białowieży dotarli już deweloperzy.

Kolejny punkt, który zdążymy odwiedzić przed szybko przychodzącym zachodem słońca to rezerwat pokazowy żubrów. Tam również jarmark działa w najlepsze, ale ludzi niewiele. Na parkingu tylko kilka samochodów. Kilku spacerujących widać też na drodze do Dębów Królewskich. Tam już nie jedziemy, bo za chwile będzie się ściemniać.

Czy można z tego wyciągać wnioski absolutne? Oczywiście, że nie, ale jak widzimy Białowieżę i jej okolice jako miejsce niemalże wymarłe, to wiadome jest że brakuje turystów i to mocno. Jeżeli będziemy tak się dalej przyglądać – to nikt nie będzie chciał tam prowadzić biznesu. Tym bardziej nie będzie sensu remontować linii kolejowej – co jest w planach – ani budować nowych ścieżek rowerowych. Turyści pojadą tam, gdzie jest modnie. A Białowieża po wszystkich swoich „przygodach” modna nie jest. Wszyscy, którym zależy na tym, by wróciła turystyka na Podlasie, muszą ten trend odwrócić.

Partnerzy portalu:

Białystok się wyludnia. Te dane porażają!

Białystok się wyludnia. Te dane porażają!

Białystok, największe miasto w północno-wschodniej Polsce, zmaga się z zauważalnym spadkiem liczby mieszkańców. Jak wynika z najnowszych danych statystycznych, pod koniec 2024 roku miasto zamieszkiwało nieco ponad 267 tysięcy osób. W porównaniu z końcem 2023 roku, kiedy populacja wynosiła ponad 270 tysięcy, to wyraźny spadek. Jeszcze bardziej uderzające są dane z 2020 roku, kiedy w Białymstoku mieszkało aż 298 tysięcy osób.

Na koniec ubiegłego roku na pobycie stałym w Białymstoku zameldowanych było 261 907 osób, a na pobycie czasowym 5 739 osób. Dane te pokazują, że część mieszkańców miasta wybiera meldunek tymczasowy lub opuszcza miasto na stałe. Urząd Statystyczny w Białymstoku natomiast podaje, że liczba ludności w dniu 30 czerwca 2024 r. wynosiła – 290 900 osób. Skąd zatem ta rozbieżność? Zapewne 24 000 osób mieszka w Białymstoku – ale bez meldunku. Czy ta liczba jest prawdziwa? Jeżeli doliczymy do zameldowanych – liczbę studentów, Białorusinów, Ukraińców to mogłoby się okazać, że jest nas tu ponad 300 000. Co prawda wszyscy napędzają gospodarkę miasta, ale podatki płacą gdzie indziej. Dlatego teza, że Białystok się wyludnia – jest jak najbardziej uprawniona.

Wyludnienie Białegostoku to nie tylko problem demograficzny, ale także wyzwanie gospodarcze i społeczne, które wpływa na rozwój regionu. Przyczyn spadku liczby mieszkańców można upatrywać w wielu czynnikach, takich jak migracja młodych ludzi do atrakcyjniejszych miast takich jak Warszawa, Kraków, Gdańsk, Wrocław czy Poznań. Tam w poszukiwaniu lepszych perspektyw zawodowych, z dużo lepszymi zarobkami, rozwiniętą kulturą i nauką.

Wbrew ogólnemu trendowi spadku liczby mieszkańców, w Białymstoku w 2024 roku więcej osób się urodziło niż zmarło. W białostockim Urzędzie Stanu Cywilnego zarejestrowano 4 570 aktów urodzenia, podczas gdy aktów zgonu było 3 651. To może być zafałszowany obraz, bo nie wszystkie urodzone dzieci w Białymstoku – są białostoczanami. W stolicy województwa podlaskiego rodzą się dzieci, które mieszkają także w całej okolicy.

Spadek liczby mieszkańców powinno stanowić wyzwanie dla władz miasta, które muszą znaleźć sposób na zatrzymanie mieszkańców i przyciągnięcie nowych. Obserwując jednak poczynania włodarza i jego ekipy można odnieść wrażenie, że ten problem w ogóle go nie interesuje. Ważnym elementem, który mógłby wpłynąć na wybór Białegostoku jako miejsca do życia może być rozwój rynku pracy, by zarobki nie były jedne z najgorszych w kraju. Ponadto należy intensywnie pracować, by studenci mieli co robić w Białymstoku po zajęciach. Tymczasem u nas rozrywki ograniczają się głównie do chodzenia po knajpach. Jeżeli już są jakieś godne uwagi koncerty, to bilety albo rozchodzą się w kilka minut albo ich cena jest gigantyczna i zdecydowanie nie na studencką kieszeń. W mieście jest też malutka oferta teatralna. Kino w czasach serwisów VOD to także nie jest atrakcja. Baseny są przepełnione, a inne miejsca rozrywek – można policzyć na placach jednej, może dwóch rąk. Wszystkiego jest za mało.

Kolejny problem to komunikacja miejska, która pod kątem rozwoju jest na takim dnie, że można by było napisać o tym książkę. Wystarczy pojechać do Warszawy, by zobaczyć jak tamtejsza komunikacja wyprzedza nas o epokę. W zasadzie to stolica wysysa z Białegostoku mieszkańców – oferując większe zarobki, znakomitą komunikację, ofertę kulturalną i miejsca rozrywek. Nie chodzi o to, by dorównać stolicy, ale by w ogóle podjąć wyzwanie – i choć trochę być atrakcyjną alternatywą dla ogromnej Warszawy. Jeżeli nadal będziemy udawać, że wszystko jest ok, to problem wyludniania jeszcze bardziej się pogłębi, co wpłynie jeszcze bardziej negatywnie na nasz region.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak wygląda podróż Kanałem Augustowskim.

Przez długie lata żeglowania zaliczylismy prawie wszystkie małe i duże jeziora w Polsce, ale na ten kanał nigdy nie mieliśmy czasu. Takimi słowami rozpoczyna autor filmu opis na YouTube. Cały rejs trwał dwa tygodnie – czego można pozazdrościć, a patrząc na zimową pogodę za oknem – nawet rozmarzyć. Warto więc zanurzyć się na te 20 minut w podróży po Kanale Augustowskim odwiedzając popularne śluzy.

Na szczególną uwagę warto zwrócić przy Śluzie Paniewo, bo poziomy wody są tak wysokie, że cała konstrukcja jest dwukomorowa. To popularne miejsce odwiedzane przez turystów, którzy patrzą na przeprawy z góry. Dzięki filmowi możecie obejrzeć, jak to wygląda od dołu.

Kanał Augustowski, zbudowany w pierwszej połowie XIX wieku, jest jednym z najważniejszych zabytków hydrotechnicznych w Polsce i centralnym punktem turystycznym Augustowa. Początkowo stworzony z myślą o celach politycznych i ekonomicznych, dziś stanowi jedną z największych atrakcji turystycznych regionu, przyciągając zarówno miłośników historii, jak i entuzjastów sportów wodnych.

Budowa kanału rozpoczęła się w 1824 roku, głównie z inicjatywy generała Ignacego Prądzyńskiego, który miał za zadanie stworzenie alternatywnego szlaku wodnego omijającego Prusy, by ułatwić eksport towarów do portów bałtyckich. Kanał miał strategiczne znaczenie, umożliwiając transport towarów takich jak zboże i drewno, które były kluczowymi eksportami regionu. Prace nad kanałem zakończono w 1839 roku, a jego trasa liczyła 101 km, z czego 82 km przebiegało przez terytorium Polski, a reszta przez Litwę i Białoruś. Kanał, mimo że nigdy w pełni nie spełnił swoich ekonomicznych założeń z powodu zmian politycznych, stał się nieocenionym dziedzictwem techniki inżynierskiej tamtego okresu.

Dziś Kanał Augustowski jest jednym z głównych punktów atrakcji turystycznych miasta. Rejsy kanałem są doskonałą okazją, by podziwiać piękno okolicznych krajobrazów. Trasa wiedzie przez jeziora i lasy, oferując widoki zapierające dech w piersiach. Ponadto, na trasie znajdują się liczne śluzy, które są atrakcją samą w sobie, demonstrując zaawansowaną technologię hydrotechniczną XIX wieku.

Partnerzy portalu:

Czy pociągi będą wozić powietrze 200 km/h?
fot. A. Ludwiczak / UM Białystok

Czy pociągi będą wozić powietrze 200 km/h?

Gdyby patrzeć na ekonomię, to ta inwestycja kompletnie nie miałyby sensu, ale na szczęście na kolej patrzy się pod kątem tego, by mieszkańcy w całej Polsce patrzyli na nią jak na wartościowy środek transportu. Dlatego pod tym względem modernizacja linii Białystok – Ełk jest ważna. Tylko, trzeba jeszcze wykonać pewną pracę w regionach podlaskim i warmińsko-mazurskim, by tu także kolej była atrakcyjna.

W teorii Rail Baltica – łącząca kraje bałtyckie z Polską, a dalej z zachodem Europy to projekt, dzięki któremu można będzie przejechać kawał kontynentu jednym pociągiem. W praktyce jednak ludzie są wygodni i nadal będą latać samolotami. Chyba, że ktoś tego zabroni i będzie to opcja tylko dla polityków i celebrytów.

Niezależnie od tego, kolej zawsze musi pełnić przede wszystkim rolę transportu lokalnego. Tak, by ludzie załatwiając swoje różne interesy nie musieli mieszkać blisko, ale by mogli szybko dojechać. Taki Białystok jest kompaktowym miastem, a władze miasta nie rozbudowują się na obrzeżach, tylko pozwalają wciskać jeszcze więcej bloków w każdą możliwą dziurę. Gdy już skończy się jakikolwiek wolny kawałek przestrzeni, a korki totalnie zapchają ulice, to kolej miejska będzie zbawieniem. Na razie nie ma jej i nic nie zapowiada, by była. A wystarczy popatrzeć na Warszawę – tam, gdyby nie dobrze zorganizowana komunikacja – łącząca autobusy, metro, tramwaje i kolej miejską – nie dałoby się funkcjonować.

I tu wracamy do linii kolejowej Białystok – Ełk. Patrząc na nią z dzisiejszej perspektywy – modernizacja nie ma kompletnie żadnego ekonomicznego sensu. Na szczęście w naszym kraju nikt się tym nie przejmuje i inwestycja trwa, by z prędkością 200 km/h wozić powietrze. Nie piszemy tego ze złośliwością. Podlaskie się wyludnia, a Warmińsko-Mazurskie jeszcze bardziej. Kto zatem w tym 2029 roku będzie jeździć po trasie? Raczej będzie to dogodne połączenie dla mieszkańców Grajewa i Moniek – by szybko coś załatwić w Białymstoku, albo dla mieszkańców całego Podlaskiego – by szybko skoczyć nad jeziora. Alternatywnie mieszkańcy Ełku zechcą zwiedzać Białowieżę i w Białymstoku dokonają przesiadki, albo wpadną tu na Rynek Kościuszki, by zjeść, wypić i poimprezować.

Popatrzmy na liczby – 61 903 mieszkańców to stan Ełku na koniec 2024 roku. W Grajewie 20 899 mieszkańców, Mońki 14 795. Prawie 100 000 osób. Dla zobrazowania skali – jeden Stadion Narodowy pomieści 50 000 osób. W drugą stronę Białystok to 300 000 osób. Warto jednak zaznaczyć, że o ile Ełk, Grajewo czy Mońki mogą przyjeżdżać do Białegostoku w wielu sprawach, to w drugą stronę jest to raczej wypad okazjonalny, turystyczny. Zatem frekwencja nie będzie równa w obie strony. Tym bardziej nie będzie wysoka, bo tych ludzi – szczególnie w warunkach wyludniania się – przybywać nie będzie.

Jaki z tego wniosek? Kolej musi się modernizować i oferować wysokie prędkości, ale… równolegle ktoś musi intensywnie przekonywać Polaków, że jazda pociągiem jest naprawdę przyjemniejsza i wygodniejsza niż stanie w korkach. Tymczasem w Białymstoku robi się wszystko, by ludzie myśleli odwrotnie. Kolei miejskiej nie ma bo nie, białostocka komunikacja miejska to dno, a samochody  królują ponad wszystko. Mimo, że korków jeszcze nie ma – to jest to kwestia nieodległego czasu. Parkingi dosłownie puchną, wszędzie masowo przybywa bloków zapychając to kolejne ulice, a kolejne pokolenie dorasta i zaraz będzie miało własny samochód. Więc jeżeli na takim poziomie – nie zachęcamy ludzi do korzystania z komunikacji, to potem nikt do pociągu z Białegostoku do Ełku też nie wsiądzie.

A jest co robić, bo statystyczny Polak pociągiem jeździ 9 razy w roku. Dla porównania statystyczny Szwajcar jeździ 50 razy w roku, więc od razu widać, że przekonanie naszych rodaków, że kolej jest rozrywką „dla biednych”, a samochód to „luksus” nie jest prawdziwe. Warto dodać, że średnia w przypadku Podlaskiego i Warmii i Mazur jest zawyżona. Takie Koleje Dolnośląskie funkcjonują wyśmienicie, Koleje Mazowieckie też nie gorzej. U nas funkcjonuje to kiepsko. Dlatego, jeżeli w tym 2029 roku nie chcemy by pociągi szybko woziły powietrze, władze muszą zacząć działać już teraz. 5 lat to wystarczająco dużo, by wypracować i wcielić w życie szereg zachęt do korzystania z pociągu – nawet, gdy ma się samochód.

Początkiem dobrych zmian powinna być rezygnacja z Polregio i powołanie Kolei Podlaskich. Ale to już temat na inną dyskusję.

Partnerzy portalu: