Featured Video Play Icon

Ależ się działo! Zobacz co robiła młodzież i się zainspiruj.

Czasy mamy takie, że jak nie komputer i komórka to telewizor są tymi “umilaczami” czasu. Dlatego powyższy film pokazuje, że nie tylko warto wyjść poza ekran i zrobić coś konkretnego, namacalnego, ale także można się zainspirować działaniem innych i odnaleźć w sobie nową pasję.

Tworzenie odzieży czy fotografowanie – “jak dawniej”, nagrywanie muzyki, taniec czy bycie DJ-em, robienie graffiti – to propozycje, z których mogli skorzystać młodzi ludzie w podlaskich instytucjach kulturalnych w swoich gminach – Goniądzu, Sokółce, Hajnówce czy Białymstoku. Warto zauważyć, że były tu propozycje związane z nowoczesnością jak i dawnymi czasami. Warto było się dowiedzieć jak dawniej przy pomocy nici i innych narzędzi – tworzono odzież. Tak samo można było się nauczyć robić fotografię tak, gdy czyniono to przed erą aparatów cyfrowych.

Z nowocześniejszych zainteresowań – uczestnicy poznawali tajniki studia nagraniowego, w którym można było nagrać na przykład utwór hip-hopowy, a następnie go zmiksować z muzyką. Młodzież mogła też się wcielić w ulicznych artystów – malując graffiti. Inna grupa natomiast nauczyła się jak umilać czas – grając profesjonalnie muzykę na imprezach. W Hajnówce natomiast z racji koegzystowania ze sobą Polaków i Białorusinów – uczono się wielokulturowości między innymi poprzez taniec.

Wspaniałe inicjatywy zasługują na promowanie ich. Niech też będą inspiracją dla Was i dla Waszych pociech – co można robić w czasie wolnym, by nie ślęczeć przez ekranem.

Dane GUS mogą zaboleć. Białystok się wyludnia. Oto dlaczego.

Nie takiej końcówki kolejnej kadencji spodziewał się Tadeusz Truskolaski. Najnowsze dane GUS są zapewne dla niego bardzo bolesne. Tyle naszych pieniędzy wpompował w miasto, w te wszystkie inwestycje, a wredni mieszkańcy się wyprowadzają. Dane Głównego Urzędu Statystycznego mówią, że stolica Podlaskiego jest trzecim z polskich miast, które najbardziej się wyludnia. Na pierwszym jest Bydgoszcz, której saldo migracji ma minus 763 mieszkańców. Drugą lokatę zajmuje Łódź, która ma ujemne saldo mieszkańców minus 708. A Białystok na trzecim miejscu zamyka podium z wynikiem minus 577 mieszkańców.

Pomyślmy, skoro tyle Prezydent Tadeusz Truskolaski tych inwestycji przeprowadził przez te lata trzymania stołka, to dlaczego mieszkańcy się wyprowadzają? Jeżeli ktoś pamięta miasto sprzed ery ówczesnego włodarza, to doskonale zdaje sobie sprawę, że dziś Białystok wygląda zupełnie inaczej. Jest dużo ładniej, estetyczniej, nowocześniej. Jak widać, za tą fasadą nie kryje się nic więcej, bo jedno to cieszyć oko, drugie to żyć w tych pięknościach na co dzień. Okazuje się, że więcej osób woli stąd wyjechać. A to dlatego, że Tadeusz Truskolaski oprócz remontu fasady, nie rozwiązał żadnego problemu, który trapił miasto.

Nie mamy lotniska (tu uczciwie trzeba przyznać, że chociaż rzeczywiście coś robił), zarobki w porównaniu z innymi miastami nadal bardzo słabe, komunikacja miejska fatalnie zorganizowana, brak sensownej przestrzeni biznesowej, niska renoma białostockich uczelni. Teraz zobaczmy, co się za tymi hasłami kryje.

O białostockim lotnisku i tym jak powstaje można napisać całą książkę. Skupmy się jednak na tym, że w stolicy podlaskiego o lotnisku się dyskutuje. Tadeusz Truskolaski, gdy nie miał większości w Radzie – dał radę wybudować pas startowy. Gdy tą większość ma – jest zablokowany brakiem stosownych pozwoleń i decyzji. Gdyby tak jednak potrafił dostrzegać, że jego silny elektorat negatywny twardo protestuje przeciwko lotnisku to albo powinien sobie odpuścić albo przed budową pasa zająć się likwidacją przeszkód lotniczych. Włodarz Białegostoku postanowił najpierw przeforsować pas, który od lat stoi bez możliwości używania w całej długości.

Kolejny problem to zarobki. Przez te wszystkie lata Tadeusz Truskolaski nie zrobił absolutnie nic realnego, co by doprowadziło do wyższych zarobków w mieście. Co bardziej kuriozalne, prezydent jest przecież ekonomistą, więc na “robieniu pieniędzy” powinien znać się jak mało kto. Gdy spojrzymy na największe firmy w mieście – to są one własnością kilku biznesmenów. Wygląda to tak, że kilka osób w mieście trzyma potężny kawał białostockiej gospodarki. Tymczasem żaden przedsiębiorca sam z siebie nie podnosi pensji ludziom. Potrzebuje do tego konkurencji. Liczba lokali do wynajęcia w mieście jest gigantyczna. Małe i średnie biznesy kompletnie nie są zainteresowane Białymstokiem. Tym bardziej tej duże – gdy miasto trzyma kilku biznesmenów.

Kolejny problem to fatalna komunikacja miejska. Nocna nie istnieje, bo jak to powiedział jeden wiceprezydentów – można wynająć Bolta. Dobrze, że nie każe jeździć taksówkami w dzień. Drogie bilety, słaba siatka połączeń, brak szybkich linii – to tylko wierzchołek góry lodowej. Jeszcze do nie dawna – nie można było jeździć kilkoma autobusami na jednym bilecie. Generalnie lata beznadziejnego zarządzania komunikacją spowodowało, że ludzie wybrali samochody i wolą nimi stać w korkach na zwężonych buspasami i zatłoczonych ulicach niż jeździć tym co proponuje Tadeusz Truskolaski. Bo to pod żadnym kątem się nie opłaca.

Ostatni temat to renoma białostockich uczelni. Mimo, że prezydent Truskolaski pochodzi ze środowiska naukowego, to bezpośrednio nie ma wpływu na uczelnie. Są to bowiem twory autonomiczne. Natomiast warto przytoczyć tu pewne liczby. Był moment, gdy w mieście było 50 tys. studentów. Teraz studiuje w mieście około 20. tys. osób. I tu pytanie czy prezydent mógł zatrzymać ten gigantyczny spadek. Oczywiście – wystarczyło wykreować Białystok jako świetne miejsce do spędzenia kilku lat na studiach. Tymczasem taki Olsztyn od lat słynie z “Kortowa” – czyli miasteczka studenckiego. Warszawa, Kraków czy Gdańsk – przyciągają jak magnes nie tym, że są ogromne, ale możliwościami jakie dają studentom. Bogate życie kulturalne, mnóstwo miejsc do realizacji pasji, a także świetna komunikacja. Czyli wszystko to – czego w Białymstoku nie ma.

Jak to jest w Białymstoku? Stoi sobie kampus Uniwersytetu w lesie, z dala od centrum, bez porządnej możliwości dojazdu autobusem. Studenci zgodnie przyznają, że zajęcia tam to udręka – bo nic tam nie ma – nawet dobrego zasięgu w telefonie. Do tego jest jeszcze kampus Politechniki. Tu jest dużo lepiej – bo bliżej centrum, z bardzo dobrymi połączeniami, akademikami. Zadaniem Prezydenta Białegostoku powinno być nie tylko tworzenie dobrej atmosfery wokół miasta, ale także tworzenie dogodnych połączeń i innych warunków towarzyszących studiowaniu. Skoro jakość nauki w Polsce jest fatalna, to można chociaż umilić ludziom to co jest. Po co studiować w Białymstoku skoro ciekawej jest w Olsztynie, Warszawie, Krakowie, Gdańsku? Prezydentowi konkurencja zdaje się w ogóle nie przeszkadza. Jemu przeszkadzają tylko tacy jak my – co ciągle się czepiają i wymagają.

Jedno jest pewne. Jeżeli w Białymstoku będzie kolejna kadencja Truskolaskiego i jego świty, to saldo ujemne mieszkańców może być jeszcze wyższe.

Featured Video Play Icon

Prawdziwa petarda od Zenka na koniec roku. “Dziki Zachód” to już nie disco polo.

Zenek Martyniuk i jego grupa Akcent zaskoczyli najnowszym utworem na koniec 2023 roku. 29 grudnia miała miejsce premiera klipu “Dziki Zachód”. Przyzwyczajeni do tanecznych i skocznych rytmów disco polo mogą być zaskoczeni, bo najnowszy kawałek do disco polo raczej nie da się zaliczyć. Tym razem kowboj Zenek poszedł w country. Efekt? Piorunujący! Szczególnie, gdy słucha się tego w zestawieniu z profesjonalnym klipem nagranym w USA, w okolicach Phoenix w Arizonie.

Można podziwiać Zenka z gitarą ubranego niczym przystojny kowboj, któremu towarzyszy piękna kobieta. Przechadzają się oni po amerykańskim miasteczku z XIX-wieku. Można tez podziwiać przepiękne, galopujące konie. Czy refren będzie zapamiętany? A brzmi on tak: Na koniec świata wyruszymy dziś, za piękną wodą spełnimy nasze sny. Na dziki zachód w świetle pięknych gwiazd, zaczniemy nowy rozdział nazwany Ty i Ja. Pierwsze testy jak to się śpiewa wiele osób będzie mogło zrobić już w noc sylwestrową.

Nie mamy wątpliwości, że Dziki Zachód będzie hitem. Podziwiamy, że Zenek Martyniuk ze statusem ogromnej gwiazdy nie spoczął na laurach tylko dalej, cyklicznie wypuszcza nowe utwory. Trzymamy kciuki, by takich utworów było jak najwięcej!

Featured Video Play Icon

Powstał film o jednej z ulic w Hajnówce. Co w niej takiego wyjątkowego?

Ulica Wierobieja w Hajnówce doczekała się filmu na własny temat. Co takiego ma w sobie? Zacznijmy od tego, że ul. Księdza Ignacego Wierobieja nie jest jedną z głównych. Odchodzi  od głównej drogi, a dokładnie od ronda św. Jana Pawła II i prowadzi do bocznej ul. Stefana Batorego. Natomiast sama uliczka jest wyjątkowa. Panuje na niej specyficzny klimat, który przenosi nas czasie do wczesnych lat. 90. Stare budynki, pstrokate szyldy i bardzo gęsta i wąska zabudowa.

Ulica jest tak wyjątkowa, że w Hajnówce obchodzi się Dzień Ulicy Wierobieja (świętowano je 6 sierpnia) Z tejże okazji powstał również powyższy film. Usłyszeć można wspomnienia od kilku osób, które są z nią w jakiś sposób związane. Warto dodać, że to jedna z najstarszych ulic w Hajnówce – leży w dawnej dzielnicy żydowskiej. Kiedyś była to Targowa, później Buczka. Było to miejsce, które tętniło życiem zarówno przed wojną jak i długo po wojnie. Stąd inicjatywa, by przywrócić jej czasy świetności. Uczyniono starania, by ulica stała się atrakcją turystyczną. Trzeba przyznać, że to wyjątkowa i świetna inicjatywa.

Featured Video Play Icon

Branicki ściągnął siostry z Francji, by opiekowały się chorymi w Białymstoku

Białystok, miasto o bogatej historii, od dawna stanowi ważny punkt na mapie medycyny polskiej. W 1987 roku Marian Szamatowicz – ginekolog, położnik, profesor nauk medycznych, dokonał pierwszego w Polsce udanego zabiegu zapłodnienia człowieka metodą in vitro. Miało to miejsce w naszym mieście. Wcześniej dr Irena Białówna – wybitna lekarz pediatra, społeczniczka, żołnierz Armii Krajowej oraz więźniarka niemieckich obozów koncentracyjnych w historii Białegostoku i medycyny zapisała się jako wybitna postać.

Po wkroczeniu Armii Czerwonej prowadziła szpital dziecięcy przy ul. Fabrycznej. Po zajęciu miasta przez Niemców, latem 1941 r., szpital ten znalazł się na terenie getta. Chore dzieci ewakuowano na ul. Warszawską. Irena Białówna wraz z Anną Ellert starały się zapewnić tam opiekę i pomoc medyczną zarówno dzieciom polskim, jak też żydowskim i zagubionym podczas działań wojennych dzieciom obywateli ZSRR. Irena Białówna prowadziła również zakazany przez okupanta zakład opiekuńczy dla maluchów przy szpitalu, a dla dzieci powyżej 3 lat – drugi, przy ulicy Sitarskiej.

W czasach epoki oświecenia, gdy Białystok był miastem prywatnym Jana Klemensa Branickiego, dzięki fundacjom jego rodu, Białystok zyskał swoje pierwsze szpitale. Parafialny i żydowski były kamieniem milowym w historii opieki zdrowotnej miasta, zapewniając wsparcie dla potrzebujących. W tym okresie miasto stało się również domem dla zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Te specjalnie przeszkolone w opiece nad chorymi siostry odegrały kluczową rolę w rozwoju lokalnej służby zdrowia.

To dzięki staraniom Branickich, na dworze pojawili się także wybitni medycy, wśród których prym wiedzie Jakub Feliks de Michelis. Ten znakomity chirurg i położnik założył w Pałacu Branickich Instytut Akuszerii, jeden z nielicznych w ówczesnej Rzeczpospolitej.

Featured Video Play Icon

Na Podlasiu ligawki mają się cały czas dobrze! Posłuchajcie mistrza gry.

Pan Andrzej Klejzerowicz z Ciechanowca jest mistrzem gry na ludowych instrumentach dętych. To także rzemieślnik i twórca ligawek, bazun i rogów pasterskich. Jest reprezentantem zawodu, który można powiedzieć zaczyna zanikać. Ale dzięki Panu Andrzejowi, nie na Podlasiu!

Ligawka to tradycyjny polski instrument dęty, często kojarzony z regionem Podhala. Tymczasem na Podlasiu i Mazowszu występuje od XI wieku! Jest to rodzaj rogu pasterskiego, wykonanego zwykle z naturalnego materiału, takiego jak drewno lub róg. Instrument ten charakteryzuje się prostą budową i unikalnym, głębokim brzmieniem. Ligawka była wykorzystywana głównie przez pasterzy do komunikacji na duże odległości w terenach górskich, a także w różnych obrzędach i uroczystościach ludowych. Jej dźwięk jest donośny i może być słyszany z bardzo daleka, co było szczególnie przydatne w górskich terenach. Dziś jest używana raczej “od święta” i to nie tylko na Podhalu, ale także na Podlasiu! Odgrywa tu ważną rolę w kulturze i muzyce regionalnej, będąc elementem folkloru i tradycji.

W okresie poprzedzającym Boże Narodzenie, co roku w Ciechanowcu odbywa się konkurs gry na instrumentach pasterskich. W trakcie trwania adwentu gra się na ligawce. Miejscowi Legacze – w tym Pan Andrzej, przez cały jego okres aż do świąt wychodzą przed dom i wyjątkowym i pięknym dźwiękiem przypominają mieszkańcom, że wkrótce oto narodzi się Jezus. Posłuchajcie sami tego wyjątkowego brzmienia na filmie powyżej.

Do dźwięków, które są wygrywane na instrumencie można przypisać słowa. Są to tak zwane zaśpiewy. Na Podlasiu najczęściej słyszanymi są: “Adwentu, Adwentu cztery niedziele”, “Wstawajcie psubraty, już czas na roraty” czy “Babi ud, Babi ud, Dziadowe kolano”. Na Mazowszu natomiast najpopularniejszym jest: “Nie siał, nie orał, nie będziesz zbierał”. A warto o tym wspomnieć, bo Ciechanowiec leży na pograniczu Podlasia i Mazowsza.

Co za patologia! Deweloperzy sami sobie uchwalają prawo w Białymstoku.

Zwykła, ludzka przyzwoitość nakazuje nie podejmować decyzji we własnej sprawie. Na wypadek, gdyby ktoś takiej nie posiadał – jest jeszcze prawo, które mówi, że Radny nie może brać udziału w głosowaniu w radzie ani w komisji, jeżeli dotyczy ono jego interesu prawnego (art. 25a – Ustawy o Samorządzie gminnym). Ani jedno, ani drugie nie przeszkadzało Mateuszowi Sawickiemu z PiS – radnemu Rady Miasta Białegostoku, by głosować za uchwałą pozwalającą budować blokowiska tam, gdzie do tej pory nie można było tego robić. Ten sam Sawicki na co dzień jest deweloperem.

Z ojcem i bratem prowadzą firmę Jaz-Bud. Czerwone wielkie napisy świecą na ich blokowiskach. Między innymi na Młynowej, Świętokrzyskiej, Wierzbowej, Nowowarszawskiej czy Ryskiej i Łąkowej.

I co? I nic. Wygląda to tak, że praktycznie nikogo to nie obchodzi. Żaden z radnych publicznie nie wyraża dezaprobaty, nie słychać by przeszkadzało to Prezydentowi Miasta. Lokalne media? Wspomina o tym tylko Gazeta Wyborcza, którą czyta garstka – bo jest na abonament. Dlatego o takiej sytuacji śmiało można powiedzieć, że to wielka patologia. Bantustańskie standardy w Białymstoku to niestety “norma”. Gdyby o takiej patologicznej sytuacji wspomnieli dziennikarze innych lokalnych mediów to wylecieliby w moment, bo to media głównie kontrolowane jeszcze przez PiS. Niech ktoś jednak nie myśli, że teraz – gdy doszło do zmiany na PO + reszta – będzie lepiej.

Wymieniany w plotkach jako przyszły nowy szef TVP Białystok, jeden z wiceprezydentów – Rafał Rudnicki, chwalił się na swoim koncie Facebook, że w ciągu ostatnich pięciu latach w Białymstoku najbardziej spośród kilkudziesięciu miast Europy wzrosła jakość życia. Tak ma wynikać z raportu na zlecenie Komisji Europejskiej. Okazuje się, że oceniali to sami mieszkańcy, a nie jakieś obiektywne przesłanki. Gdy w komentarzach na jego koncie społecznościowym zostało mu wypomniane, że w niezależnych badaniach Białystok wypada kiepsko oraz że miasto wyludnia się, to ten komentarz przez Rudnickiego został ocenzurowany, który musiał ukryć opcji “ukryj post”, gdyż tylko on oraz autor komentarza go widzą – reszta nie.

To też standardy Białegostoku. Wystarczy odpowiadać “nieprawomyślnie” (nawet jeżeli kulturalnie) na propagandę, a oficjalny profil miasta na Facebooku zablokuje dostęp. Tak też się stało w naszym przypadku.

Żyjemy obok Białorusi i tą totalitarną Białorusią zaczynamy przesiąkać. Jeszcze trochę i Tadeusz Truskolaski dogoni Łukaszenkę w długości rządzenia. Chyba, że w końcu zdecyduje się wystartować do Europarlamentu i zostanie wybrany. Tu jednak nie jest to pewne. Prezydent chciałby pierwsze miejsce, a na drodze stoją mu dwa problemy. Pierwszy jest taki, że w wyborach europejskich startuje się w połączonym okręgu z Olsztynem. Tam lobby polityczne jest silniejsze niż na Podlasiu. Ponadto zarówno Truskolaski senior jak i Truskolaski junior (poseł) podobno nie cieszą się uznaniem Donalda Tuska, który teraz rozdaje karty. Zatem bardzo możliwe jest, że posiadający coraz większy, negatywny elektorat Tadeusz Truskolaski wystartuje i dalej będzie gonić Łukaszenkę i dalej będzie firmować nazwiskiem całą tą patologię.

Featured Video Play Icon

Powstał nowy dokument historyczny. Śladami Powstania Styczniowego.

To gratka dla fanów lokalnej historii. Powstał film dokumentalny Śladami Powstania Styczniowego. W Polsce niestety dyskusje o historii są zdominowane przez wydarzenia II wojny światowej i w ostatnich latach też trochę mówi się o odzyskaniu przez nasz kraj niepodległości. Tymczasem jest wiele ważnych wydarzeń poprzedzających wybuch I i II wojny światowej, dzięki której nasz znów ma swoje miejsce na mapie i jest podmiotem. Jednych z takich wydarzeń jest Powstanie Styczniowe. Szczególnie upamiętnianie w województwie podlaskim.

Powstanie Styczniowe z 1863 roku było przeciwko Imperium Rosyjskiemu, ogłoszone Manifestem 22 stycznia wydanym w Warszawie przez Tymczasowy Rząd Narodowy. Wybuchło 22 stycznia 1863 w Królestwie Polskim i 1 lutego 1863 na Litwie, trwało do jesieni 1864, zasięgiem objęło ziemie zaboru rosyjskiego, tj. Królestwo Polskie i ziemie zabrane, zyskując także szerokie poparcie wśród ludności litewskiej i częściowe pośród białoruskiej. Było największym i najdłużej trwającym polskim powstaniem narodowym, spotkało się z poparciem międzynarodowej opinii publicznej. Miało charakter wojny partyzanckiej, w której stoczono ok. 1200 bitew i potyczek. Przez oddziały powstania styczniowego przewinęło się około 200 tys. osób, zarówno z rodzin szlacheckich, jak też w mniejszym stopniu z chłopstwa i mieszczaństwa.

Pomimo klęski militarnej powstanie styczniowe osiągnęło część celów politycznych, zwłaszcza długofalowych, jakie stawiali sobie jego organizatorzy. Powstanie przyczyniło się do korzystniejszego niż w dwóch pozostałych zaborach i w etnicznej Rosji uwłaszczenia chłopów, zarówno w Królestwie, jak i na ziemiach zabranych. Konsekwencją był w końcowych trzech dekadach XIX wieku gwałtowny skok demograficzny, niemniej potężny wzrost produkcji przemysłowej, wzrost urbanizacji, podniesienie się stopy życiowej. Tym gospodarczym procesom towarzyszył bujny rozwój czasopiśmiennictwa, literatury pięknej, teatru, malarstwa. Na wsi zaczęło się szerzyć czytelnictwo polskie. W Królestwie Polskim nastąpił progres na drodze kapitalistycznego rozwoju. Zaś podstawową przesłanką tego rozwoju był radykalny charakter reformy uwłaszczeniowej ogłoszonej w 1864 roku.

Po upadku powstania znaczna część patriotów, w tym uczestników powstania zwróciła się ku pracy organicznej, zaś pamięć o powstańcach stała się ważnym motywem w literaturze (np. Bolesław Prus, Eliza Orzeszkowa, Stefan Żeromski) i malarstwie (min. Artur Grottger, Jan Matejko, Maksymilian Gierymski) oraz motywacją dla nowego pokolenia działaczy niepodległościowych (np. skupionych wokół Józefa Piłsudskiego).

fot. bialystok.pl

W Dojlidach nad zalewem powstała sauna. Znajduje się na końcu plaży.

Ośrodek Sportów Wodnych “Dojlidy” słynie ze swojej plaży, którą tłumnie odwiedzają mieszkańcy każdego lata. Ostatnie lata czyni także starania, by być atrakcyjną propozycją zimą. I tak odbywają się tam regularne kąpiele morsów, gdy śnieg chrupie pod nogami – tworzone są trasy dla nart biegówek. Teraz do tego zestawu dołączyła największa w regionie sucha sauna. Powstały też pomosty prowadzące do wody oraz dwie altany.

Z sauny może korzystać jednocześnie nawet 25 osób. Nowoczesny piec elektryczny utrzymuje temperaturę w zakresie 80-110 stopni Celsjusza przy wilgotności 10-20 proc. W budynku znajdują się również szatnia z przebieralniami, toaleta, prysznice oraz ławy do wypoczynku między seansami. Po wygrzaniu się w saunie, użytkownicy mają możliwość ochłodzenia się pod prysznicem, a także skorzystania ze śniegolodu produkowanego przez specjalny generator. Drewniane pomosty o powierzchni 243 m2 z balustradami w formie tarasów umożliwiają łatwy dostęp do wody. Ponadto na pomostach znajdują się dwie altanki. W ramach inwestycji wykonano także betonowy slip, czyli pochylnię do wodowania i wyciągania na ląd sprzętu pływającego.

Sauna w Dojlidach jest już otwarta. Można z niej korzystać od środy do piątku w godz. 17.00-21.30, a w soboty i niedziele w godz. 12.00-21.30. Godzina korzystania z tej atrakcji kosztuje 18 zł (bilet ulgowy – 15 zł). Przy wejściu honorowana będzie Białostocka Karta Dużej Rodziny, Karta Aktywnego Seniora, Karta Sportu BOSiR. W saunie działa Elektroniczny System Obsługi Klienta, dzięki któremu każdy z gości samodzielnie decyduje o czasie korzystania z obiektu. Saunę będzie można też wynająć na wyłączność. Terminy należy rezerwować w OSW „Dojlidy”.

Featured Video Play Icon

Czy znacie Pyszki? To wspaniały przysmak. Jak się go robi w Bielsku Podlaskim?

Pyszki to rodzaj drożdżowo-ziemniaczanych klusek autorstwa Pani Barbary Andrejuk. Pasję do gotowania dzieliła ona z pasją do muzyki, bowiem w 2015 roku – gdy odcinek powstawał należała do zespołu „Wasiloczki”. W 2023 roku nie możemy zweryfikować czy ta informacja jest nadal aktualna, ale wiemy na pewno, że przepis na Pyszki jest ciągle aktualny. Prócz Pani Barbary w filmie wystąpią również Pan Doroteusz Fionik oraz Tomasz Sulima, którzy opowiedzą o tradycjach i obrzędach „na Jurja”, a więc związanych z obchodami święta ku czci św. Jerzego. Dlaczego święto to było tak ważne dla rolników? Z czym obchodziło się żyto i co wypiekało z okazji tego święta? To wszystko w powyższym filmie.

Potrzebne składniki:

– mąka (pszenna, tortowa, przesiana)

– ugotowane i zmielone ziemniaki

– kwaśne mleko

– śmietana

– jaja

– masło

– drożdże rozprowadzone w mleku

– sól

 

Zdrowie dziecka w sezonie jesienno-zimowym. Rola syropów przeciwkaszlowych.

Sezon jesienno-zimowy niesie ze sobą wyzwania dla zdrowia dzieci, które są bardziej niż dorośli podatne na infekcje dróg oddechowych. W tym kontekście warto zwrócić uwagę na rolę syropów przeciwkaszlowych w procesie łagodzenia objawów kaszlu u najmłodszych. Jest to bowiem częsty towarzysz infekcji, a zastosowanie właściwych środków może przyczynić się do komfortowego przejścia przez ten okres. Niemniej jednak, zanim sięgniemy po syropy, istotne jest zrozumienie ich roli, składu oraz bezpieczeństwa, zwłaszcza dlatego, iż chodzi tutaj o dziecięcy organizm. W niniejszym artykule przyjrzymy się bliżej roli syropów przeciwkaszlowych w dbaniu o zdrowie maluchów w sezonie, który niesie ze sobą wyjątkowe wyzwania dla najmłodszych.

Syrop przeciwkaszlowy dla dzieci – czym jest i jaką rolę odgrywa?

Syrop przeciwkaszlowy dla dzieci to lek, stanowiący istotny element farmakoterapii w przypadku problemów związanych z układem oddechowym u najmłodszych. Są to specjalnie przygotowane preparaty, często dostępne bez recepty, skoncentrowane na łagodzeniu objawów kaszlu u dzieci. Ich główną rolą jest redukcja podrażnienia błon śluzowych dróg oddechowych, zmniejszenie częstotliwości kaszlu, a w konsekwencji również ułatwienie usuwania śluzu. W składzie tych preparatów często znajdują się substancje czynne, takie jak guaifenesin czy dextromethorphan, działające przeciwbólowo i przeciwkaszlowo. Warto jednak pamiętać, że przed zastosowaniem jakichkolwiek leków, zwłaszcza u dzieci, zawsze należy skonsultować się z lekarzem, aby zapewnić bezpieczeństwo oraz skuteczność terapii.

Kiedy należy sięgnąć po syrop na kaszel u dziecka?

Zastosowanie syropu na kaszel u dziecka przynosi szerokie spektrum korzyści w przypadku suchego kaszlu. Tego rodzaju preparaty przeciwkaszlowe pełnią istotną funkcję, pomagając tymczasowo złagodzić objawy kaszlu, co z kolei może przyczynić się do poprawy komfortu funkcjonowania w trakcie trwania infekcji. Działają one głównie na ośrodek kaszlu w mózgu, efektywnie zmniejszając potrzebę częstego kaszlenia. Ułatwiając przejście przez okres chorobowy, syropy te stanowią skuteczne wsparcie dla najmłodszych w radzeniu sobie z uciążliwym kaszlem. Środki te sprawdzają się także w przypadku mokrego kaszlu u dzieci, gdyż wspomagają skuteczne rozrzedzanie i usuwanie nadmiaru śluzu z dróg oddechowych. Działają one jako ekspektorant, pomagając w łatwiejszym wykrztuszaniu śluzu przez dziecko. W ten sposób syropy przyczyniają się do złagodzenia objawów mokrego kaszlu, poprawiając jednocześnie drożność dróg oddechowych, a także przyspieszając proces powrotu do zdrowia.

Na co należy zwrócić uwagę wybierając syrop przeciwkaszlowy dla dziecka?

Przy wyborze syropu przeciwkaszlowego dla dziecka warto zwrócić uwagę na kilka kluczowych elementów. Po pierwsze, istotne jest sprawdzenie rodzaju substancji przeciwkaszlowej zastosowanej w składzie syropu. Preferowane są przede wszystkim leki, które zawierają dekstrometorfan, bezpieczny składnik dostosowany do dzieci. Należy także uwzględnić ewentualne dodatkowe substancje, takie jak guaifenezyna, wspomagająca rozrzedzanie śluzu, co jest istotne w przypadku mokrego kaszlu. Zaleca się unikanie syropów z kodeiną, ze względu na potencjalne skutki uboczne, zwłaszcza u młodszych maluchów. Kolejnym aspektem jest obecność substancji słodzących czy barwników, które mogą wpływać na wystąpienie reakcji alergicznych u dziecka. Ważne jest również, aby dobierać preparaty zgodnie z wiekiem malucha oraz skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą przed podaniem syropu.

Materiał partnera

Dotacje na rowery elektryczne – zrównoważony transport dla wszystkich

Rower elektryczny to coraz popularniejszy środek transportu, łączący zalety tradycyjnego roweru ze wsparciem napędu elektrycznego. W wielu krajach i regionach, aby wspierać zrównoważony transport i zachęcać do korzystania z rowerów elektrycznych, wprowadzane są programy dotacji. Te inicjatywy mają na celu nie tylko zwiększenie dostępności rowerów elektrycznych dla społeczeństwa, ale także promowanie ekologicznych form transportu. Poniżej przyjrzymy się temu, jak działają dotacje na rowery elektryczne (lub na zakup elektrycznych rowerów towarowych) oraz jakie korzyści przynoszą te maszyny dla ich użytkowników i środowiska.

1. Jak zdobyć dotacje na rowery elektryczne?

2. Czy warto kupić rower elektryczny?

3. Zakup rowerów elektrycznych – na co zwrócić uwagę?

Jak zdobyć dotacje na rowery elektryczne?

Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego udzielił hojnej dotacji w wysokości 750 000 złotych na realizację zadania publicznego pod nazwą “Ekorower – alternatywa dla samochodu” dla miasta Białystok. Inicjatywa ta miała na celu promowanie ekologicznego środka transportu poprzez dofinansowanie zakupu rowerów elektrycznych przez mieszkańców. Warunkiem skorzystania z dotacji było niezaleganie z zobowiązaniami wobec samorządu miejskiego. Propozycja przewiduje dopłatę 50% wartości poniesionych kosztów przy zakupie roweru elektrycznego, przy maksymalnej kwocie dofinansowania wynoszącej 2500 złotych. Jak się okazuje dofinansowanie do roweru elektrycznego cieszy się ogromnym zainteresowaniem.

Czy warto kupić rower elektryczny?

Jeśli codziennie pokonujesz długie dystanse lub jeździsz po pagórkowatym terenie, rower elektryczny może być świetnym rozwiązaniem. Wspomaganie elektryczne pozwala na łatwiejsze przejeżdżanie większych odległości i pokonywanie trudniejszych tras. Rower elektryczny może być idealny także dla osób, które chcą cieszyć się aktywnością fizyczną, ale mają pewne ograniczenia, takie jak problemy z kolanami czy kondycją fizyczną. Wspomaganie elektryczne pozwala kontrolować stopień wysiłku podczas jazdy. Korzystanie z roweru elektrycznego to ekologiczna alternatywa, która pomaga zmniejszyć emisję gazów cieplarnianych i wpływ na środowisko. Dla osób dbających o ekologię, to ważny aspekt.

Zakup rowerów elektrycznych – na co zwrócić uwagę?

Decyzja o zakupie roweru elektrycznego zależy od wielu czynników, takich jak indywidualne preferencje, styl życia, potrzeby transportowe i budżet. Zawsze warto sprawdzić, czy jest dostępne dofinansowanie różnych pojazdów elektrycznych. Informacji na ten temat udziela np. Polskie Stowarzyszenie Rowerowe. Coraz więcej miast w ramach swoich programów elektromobilności oferuje różne poziomy dopłat do rowerów elektrycznych. Z całą pewnością zakup roweru elektrycznego to świetna inwestycja.

Materiał partnera

Featured Video Play Icon

Byliśmy na Białostockim Jarmarku Świątecznym! Zobaczcie film.

W sobotę, 2 grudnia o godz. 17 oficjalnie rozpoczął się Białostocki Jarmark Świąteczny. Towarzyszy mu wiele atrakcji dla dzieci i dorosłych – karuzele, miejsca do robienia pamiątkowych zdjęć czy lodowisko. Oczywiście główną atrakcją są stoiska handlowe, na których możemy kupić wyjątkowe towary na świąteczny stół. Miody, sery, nalewki, ciepłe ubrania, ozdoby świąteczne – to tylko niektóre przedmioty.

Zobaczcie sami jak wypadł pierwszy dzień. Jedno jest pewne – dopisały tłumy, dopisała pogoda. Warto też wiedzieć, że dekoracje świąteczne znajdują się na Lipowej, Rynku Kościuszki, Kilińskiego i tuż za bramą wjazdową do Pałacu Branickich. Zatem jeżeli chcielibyście zrobić sobie spacer – to najlepiej tą właśnie trasą.

Featured Video Play Icon

Podlaskie zasilane naturą. Ten filmik pokazuje piękno regionu

Czy rozpoznajecie te miejsca z filmu? Są bardzo znane i charakterystyczne i mają przyciągnąć turystów w nasze skromne progi. W wielu krajach wpływy z turystyki to ogromny zastrzyk pieniędzy, bez którego mogłoby dojść nawet do bankructwa. W Polsce turystyka (jako źródło dochodów państwa) to taki kwiatek do kożucha. Widać to szczególnie po działaniach promocyjnych. Powyższy film został zrealizowany w ramach projektu pn. „O przyrodzie dla każdego – mozaikowe działania edukacyjne w województwie podlaskim”, dofinansowanego ze środków NFOŚiGW i WFOŚiGW w Białymstoku. I tu jest główny problem.

Gdyby nie te dotacje, to prawdopodobnie nigdy ten film by nie powstał. Można odnieść wrażenie, że tak jest ze wszystkim w Polsce. Nie powstają ciekawe inicjatywy, płynące prosto z serca, tudzież sensowne biznesowo. Wszystko jest wyznaczane przez dotacje. Ktoś tam na górze wymyślił na co będzie dawać pieniądze, a ci na dole mogą brać albo nie. To zabija jakiekolwiek samodzielne myślenie. Dlatego te wszystkie filmy promocyjne są do siebie podobne i mogą nużyć odbiorcę. Nie ma potrzeby by powstało coś bardziej oryginalnego, z większym rozmachem. Liczy się że film powstał, a nie co zawiera.

Dlatego te piękne obrazki, które możemy oglądać na tym filmie powyżej są jedynie fasadą, która przykrywa wielki problem. Turystyka w Podlaskiem ma gigantyczny potencjał biznesowy. Natomiast nikogo to nie obchodzi, by osoby z kapitałem tu przyjechały i w tą turystykę zainwestowały. A te osoby nie przyjadą tu jak zobaczą filmik. One tu przyjadą jak zobaczą, że w Podlaskiem przyjeżdżają tłumy turystów i można na tym zarobić. Dlatego skoro już urzędnicy ciągną te dotacje na filmiki, to powinni robić to w ramach większych kampanii reklamowych. Jeżeli takowe w ogóle są, to pozostają niezauważalne.

Sekrety wschodniej Polski. Fascynujące dziedzictwo unitów.

Kiedy myślimy o wielokulturowości Podlasia, pierwszym co przychodzi do głowy jest wiara bądź narodowość. Rzeczpospolita Obojga Narodów – potęga w Europie składała się bowiem głównie z Polaków, Litwinów i Rusinów. Dziś powiedzielibyśmy, że chodzi o Polskę, Litwę, Białoruś i Ukrainę. Pod względem religijnym dominującą wiarą był katolicyzm rzymski, jednak nikt tu nie prześladował wierzących ludzi z innych obrządków chrześcijaństwa, a nawet osób nie będących chrześcijanami. Zatem dobrze się mieli prawosławni, protestanci, kalwini. Nie mieli też problemu Żydzi i Tatarzy (Islam). Choć o nich mówi się w kontekście historii Polski najmniej. A już zupełnie nie mówi się o Unitach. A to dosyć ciekawy obrządek, który przetrwał do dzisiejszych czasów i szczególnie jest powiązany z Podlasiem.

Unici mają własną tradycję, bizantyjsko-słowiańską w kościele katolickim. Mówiąc w największym skrócie są to prawosławni, którzy uznają zwierzchnictwo katolickiego papieża. Czy nie ma lepszego połączenia wiary w miejscu, gdzie zdarzały się antagonizmy pomiędzy katolikami i prawosławnymi?

Zaczęło się od Unii

W 1596 roku, na synodzie w Brześciu, niecałe 30 lat po powstaniu Rzeczpospolitej Obojga Narodów, grupa biskupów prawosławnych z terenów Rzeczpospolitej postanowiła nawiązać bliskie związki z Kościołem Katolickim, przy jednoczesnym zachowaniu swoich tradycyjnych obrzędów, języka liturgicznego, prawa kościelnego i wyglądu swoich cerkwi. To wydarzenie doprowadziło do powstania Kościoła Katolickiego wschodniego obrządku, znanego jako Kościół unicki. Rosja, która wówczas traktowała Kościół prawosławny jako część swojej tożsamości narodowej, była przeciwna tej unii. Gdy Rosja zdobywała kontrolę nad częścią ziem polskich, zaczęła eliminować Kościół unicki. W Rosji, proces ten został zakończony w 1839 roku, a w Kongresowym Królestwie Polskim (pod władzą Rosji) – w 1875 roku, kiedy to ostatnia diecezja unicka w Chełmie została zlikwidowana. Mieszkańcy tych terenów, wcześniej katolicy, zostali zmuszeni do przejścia na prawosławie, co stało się obowiązkową religią państwową w Rosji. Unici, broniąc swojej wiary, doświadczyli prześladowań i represji, a niektórzy z nich nawet oddali życie za swoje przekonania. Pomimo późniejszej możliwości powrotu do katolicyzmu (ale tylko w obrządku rzymskim), wiele osób i miejscowości przeszło na prawosławie i pozostało przy tej wierze.

Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, wiele osób, wcześniej zmuszonych do przejścia na prawosławie, zaczęło wyrażać chęć powrotu do katolicyzmu, ale w obrządku wschodnim. W odpowiedzi na te aspiracje, w 1924 roku, został utworzony Kościół Katolicki obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, zatwierdzony przez papieża Piusa XI, który nazwał go „neounią”. Ten nowy Kościół miał zachować obrzędy i liturgię prawosławną, jednocześnie uznając papieża. Mimo początkowego zainteresowania, brakowało księży znających ten obrządek, a władze polskie miały mieszane uczucia co do tego projektu, obawiając się napięć na tle wyznaniowym i narodowościowym. Kościół ten przetrwał do końca II wojny światowej, ale po wysiedleniu Ukraińców i zmianach granic państwowych, jego obecność znacznie się zmniejszyła.

Piękne drewniane cerkwie i kościoły

Co dziś pozostało po Unitach? Piękne drewniane cerkwie i kościoły. Zwiedzający zwykle skupiają się na ich kolorach, a nie stylach architektonicznych (co zrozumiałe). Jednak cerkwie unickie różnią się od tych, budowanych w stylu moskiewskim.

Pod wpływem obrządku łacińskiego w cerkwiach unickich zaczęły występować elementy wyposażenia, które były nie do pomyślenia w świątyniach ortodoksyjnych: architektoniczne ołtarze (przy braku niekiedy ikonostasu) z figuralną dekoracją rzeźbiarską, ołtarze boczne, ambony, organy, ławki, bardzo zlatynizowane malarstwo. Po 1839 r. często przebudowywano świątynie w duchu moskiewskim, w związku z czym zatraciły one pierwotny charakter. Nowi właściciele podjęli działania zmierzające do oczyszczenia dawnych cerkwi unickich z łacińskiego nalotu, jaki w ciągu dwóch stuleci zdołał się na nich nawarstwić.

Na terenie województwa podlaskiego zachowało się całkiem sporo obiektów powstałych jako cerkwie unickie, a dziś pełniących funkcje świątyń prawosławnych lub katolickich (parafialnych i cmentarnych). Są to np. świątynie w Bielsku Podlaskim, Czeremsze, Czyżach, Folwarkach Tylwickich, Grodzisku, Jurowlanach, Koźlikach, Kuraszewie, Lewkowie Starym, Łosince, Mielniku, Nowej Woli, Nowoberezowie, Orli, Parcewie, Pasynkach, Pawłach, Ploskach, Rudawce, Sokołach, Zawykach, Żurobicach itd.

Występują one dziś jako kościoły rzymskokatolickie lub cerkwie prawosławne. Jednak są i takie, które nadal są unickie: Cerkiew Unicka Bazylianów w Sokołach oraz Cerkiew Unicka w Wysokiem Mazowieckiem. Ten drugi to murowany budynek w stylu późnobarokowym. Ten pierwszy w Sokołach to piękna drewniana budowla w stylu barokowym. Sokoły znajdują się na pograniczu Mazowsza i Podlasia, wzdłuż dolnego biegu rzeki Narwi. Tamtejsza drewniana cerkiew, jest częścią grupy barokowych świątyń zbudowanych około połowy XVIII wieku. Te wyjątkowe konstrukcje, prawdopodobnie dzieło jednego warsztatu ciesielskiego, wyróżniają się prostokątnym korpusem nawowym, połączonym z ryzalitem frontowym oraz wydłużonym prezbiterium. Całość pokryta jest wspólnym dachem z charakterystyczną sygnaturką. Charakterystyczne dla tych świątyń są elewacje z szerokimi, drobno profilowanymi gzymsami oraz okna o dekoracyjnych kształtach. Cerkiew w Sokołach wyróżnia się tym, że jest jedyną cerkwią w tej grupie.

Historia cerkwi sięga 1778 roku, kiedy to została zbudowana w Tykocinie jako cerkiew unicka pod wezwaniem św. Mikołaja, należąca do bazylianów supraskich. Po utracie przez nich majątku w 1805 roku, cerkiew została przekształcona w kościół rzymskokatolicki. Następnie, w 1833 roku, została przeniesiona do Sokołów, gdzie zastąpiła spaloną kaplicę cmentarną. Przez lata cerkiew była wielokrotnie remontowana, z czego najważniejsze prace miały miejsce w latach 1984-1986. Remont ten obejmował naprawę fundamentów, wymianę szalunku i pokrycie dachu blachą. Ostatni remont odbył się w latach 2010-2011 i wiązał się z wymianą stolarki okiennej, pokrycia dachu na miedziane oraz obiciem blachą sygnaturki. Dzisiaj cerkiew w Sokołach stanowi nie tylko cenny zabytek architektoniczny, ale także ważne świadectwo historii regionu, łącząc elementy unickie i katolickie, odzwierciedlając wielowarstwowość kulturową i religijną tego obszaru Polski.

Elita dawnego Podlasia – Suprascy Bazylianie

W kontekście religii unickiej trzeba jeszcze wspomnieć o Bazylianach Supraskich. To właśnie od nich zaczęła się historia monasteru. To jedyna w Polsce świątynia obronna, która łączy ze sobą cechy gotyku i architektury bizantyjskiej. Klasztor prowadził tu silną działalność wydawniczą i drukarnię. To dzięki nim w nasz zakątek dotarło oświecenie. Produkowaliśmy bowiem księgi religijne, czasopisma, kalendarze. To w końcu u nas wydrukowano słynne do dziś dzieła Franciszka Karpińskiego. Jedno z nich czasie świąt Bożego Narodzenia. Mowa tu oczywiście o kolędzie “Bóg się rodzi – moc truchleje”.

W 1498 r. Aleksander Chodkiewicz sprowadził z Ławry Pieczerskiej do Gródka mnichów reguły Bazylego Wielkiego, którzy w 1500 r. przenieśli się do uroczyska Suchy Grąd nad rzeką Supraśl. Pierwszą budowlą klasztorną była niewielka drewniana cerkiew pw. św. Jana Ewangelisty w 1501 roku. Budowę murowanej cerkwi pw. Zwiastowania NMP ukończono w 1511 r. W połowie XVI wieku ściany pokryto bizantyńskimi freskami autorstwa serbskiego malarza Nektarija. W 1603 r. klasztor supraski przystąpił do obrządku unickiego.

Od przyjęcia unii brzeskiej między 1601 r. a 1603 r. aż do 1839 r. konwent supraski był jedynym w Polsce klasztorem autonomicznym. Nie podlegał zwierzchnictwu centralnie zarządzanym kongregacjom bazyliańskim. Zależny był jedynie od swojego metropolity i Stolicy Apostolskiej. Opatami supraskimi byli najwyżsi dostojnicy Cerkwi unickiej w Polsce, w tym metropolici tego Kościoła.

W latach 1695-1803 istniała w Supraślu typografia klasztorna. Prasy drukarskie w ciągu 108 lat działalności wytłoczyły 452 zarejestrowanych współcześnie pozycji, spośród których aż 73 proc. wydrukowano czcionką łacińską, zaś 27 proc. cyrylicą.

Unici to dziedzictwo naszego regionu

Wielokulturowość Podlasia ujawnia się w pełnej krasie, gdy przyjrzymy się historii i teraźniejszości cerkwi unickich, które stanowią nie tylko architektoniczne, ale i kulturowe dziedzictwo regionu. Kościół unicki, będący połączeniem tradycji prawosławnej i katolickiej, a zapoczątkowany na synodzie w Brześciu w 1596 roku, wskazuje na historię tolerancji i integracji różnych kultur i wyznań na Podlasiu. W XIX wieku, pod wpływem polityki rosyjskiej, Kościół unicki został zmuszony do zaniku, a jego wierni przeszli na prawosławie. Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości, próbowano ożywić tradycję unicką poprzez utworzenie Kościoła Katolickiego obrządku bizantyjsko-słowiańskiego, jednak z czasem jego rola znacząco zmalała.

Dziedzictwo Unii Brzeskiej żyje dziś w postaci zabytkowych cerkwi, jak ta w Wysokiem Mazowieckiem, Sokołach, Supraślu i wielu innych miejscach, które są świadectwem bogatej historii religijnej regionu. Wiele z tych cerkwi, niegdyś unickich, obecnie służy jako kościoły rzymskokatolickie lub prawosławne, co odzwierciedla skomplikowaną historię wyznaniową tych ziem. Bazylianie Suprascy, jako ważny element tej historii, przyczynili się do rozwoju kulturalnego i religijnego regionu, a ich dziedzictwo jest nadal widoczne w regionie. Ich wpływ na oświecenie i działalność wydawnicza miały kluczowe znaczenie dla kultury Podlasia.

Jeżeli chcielibyście poznać lepiej obrządek unicki, możecie wybrać się na drugą stronę Bugu do miejscowości Kostomłoty. Jest to miejscowość, która w końcu XVIII wieku znajdowała się w powiecie brzeskolitewskim województwa brzeskolitewskiego Wielkiego Księstwa Litewskiego. Teraz to województwo lubelskie. Przy samej granicy z województwem podlaskim.

Czy o tym wszystkim nie wie Prezydent Truskolaski? Trudno kogoś, kto tyle lat zajmuje stołek, podejrzewać że nie zna prawa. Zatem nie ma tutaj mowy, by działo się to poza jego świadomością.

Pułapka na radnych. Czy milioner dostanie odszkodowanie od Białegostoku?

Dziś (27.11.2023) bardzo ważne głosowanie podczas obrad Rady Miasta Białegostoku. Prezydent Tadeusz Truskolaski rękami swoich urzędników we wręcz maniakalnym uporze dążył, by na Dojlidach w miejscu obecnej fabryki sklejek powstało blokowisko. Jest to w stu procentach zgodne z życzeniem właściciela działki, znanego białostockiego biznesmena. I w stu procentach niezgodne z wolą mieszkańców Dojlidy, którzy jak tylko się dało protestowali na każdym kroku. Tyle, że tu nie o samą wolę chodzi. Jeżeli dzisiaj radni uchwalą plan zagospodarowania przestrzennego, którym zezwolą na budowę bloków na fabryce sklejek, to otworzą drogę do… odszkodowania dla tegoż biznesmena. Dlatego każdy radny, który dziś podniesie rękę ZA – będzie działać na niekorzyść miasta. I to w wielu wymiarach. Nie może być tak, że jeden człowiek się uparł i trzeba mu dać. Szczególnie, że tak wielu mieszkańców Dojlid nie chce blokowiska i wszystkich negatywnych skutków jego wybudowania.

Zabudować każdą dziurę

Białystok to miasto, a co za tym idzie dynamicznie się rozwija, zastępuje nowe starym. To jest normalne. Natomiast jeżeli patrzymy gdzie nowe zastępuję starym i w jaki sposób to aż dziw bierze, że prokuratura kompletnie się tym nie interesuje. Dziesiątki pożarów domów przypomina metodę warszawskiej mafii – tzw. czyścicieli kamienic. W Białymstoku mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju “czyścicieli osiedli”. Wypalano pustostany jeden za drugim, straż pożarna gasiła, a następnie w tym miejscu powstawały gigantyczne blokowiska. Nikt nie broni pustostanów, ale przeciwstawiamy się bandyckim metodom ludzi za to odpowiedzialnych.

To jeszcze nie wszystko. Budowanie blokowisk przy samej Rzece Białej połączone z betonowaniem wszystkiego dookoła spowodowało, że po każdej ulewie w mieście występują powodzie. Nawet w miejscach, gdzie zbudowano od zera nową kanalizację przed wymianą starej drogi na nową. Gdyby rzeka wraz z przyległymi terenami miała więcej miejsca, to byśmy wody na ulicach miasta nie widzieli.

Ostatni przykład to gęsta zabudowa w miejscach, gdzie jest już gęsto zabudowane. W centrum miasta można podać przykłady ulic, które są permanentnie zakorkowane dlatego, że dobudowano tam jeszcze więcej budynków, pozajmowano każdy wolny skrawek, byleby wepchać blokowiska czy biurowce.

Jak widać nie ma jakiegoś szerszego pomysłu na to, by budować bez powodowania szkód, by rozbudowywać a nie zabudowywać, by nie stawiać blokowisk w miejscach sprzecznych z logiką. Nikt się nie przejmuje, by wszystko od początku odbywało się też zgodnie z prawem.

Maniakalny upór Truskolaskiego

Dziś jednak będzie miała sytuacja bez precedensu. Otóż zmierzamy do finału batalii o Dojlidy. Wbrew protestom, uwagom i propozycjom mieszkańców, Tadeusz Truskolaski rękami swoich urzędników parł jak szalony, by wszystko było zgodne z wizją jednego z białostockich biznesmenów. Właściciel fabryki sklejki ma plan, by przenieść się z biznesem z gminy Białystok do gminy Wasilków, a miejsce po fabryce na Dojlidach przeznaczyć pod blokowisko.

Mieszkańcy Dojlid stanowczo protestują z kilku powodów. Tuż obok znajduje się rzeka. Dotychczas woda po deszczu spływała do niej oraz do stawu, który znajdował się na terenie fabryki. Obecnie staw został zasypany, a woda pojawiła się na ulicach i posesjach mieszkańców. Dołożenie jeszcze większej ilości bloków w tym miejscu spowoduje, że tych powodzi będzie więcej, a woda osiągnie nowe poziomy zalewając to, do czego wcześniej nie dosięgała.

To jeszcze nie wszystko. Nowe blokowiska to nowi mieszkańcy. A Dojlidy stanowczo nie są na to gotowe. Przebiegająca przez osiedle krajowa 19 już dziś jest zapchana. Jeżeli dołożymy do tego jeszcze nowych mieszkańców, to utworzą się korki, zacznie brakować miejsc do parkowania, zacznie brakować miejsc w placówkach edukacyjnych. Ponadto zniknie przychodnia lekarska, która znajduje się na terenie planowanego blokowiska. Czy powstanie po zmianach? Nic o tym nie wiadomo.

Warto też wspomnieć, że leżą w białostockim urzędzie miejskim od bardzo dawna plany przebudowania drogi tak, by była jeszcze szersza i przebiegła nowym torem tuż przy posesjach ludzi. Obecna droga przebiega z dala od nich. Blokowisko będzie idealnym pretekstem, by ogromną drogę budować. Znów wbrew mieszkańcom.

Sytuacja bez precedensu

Dzisiejsze głosowanie to sytuacja bez precedensu. Jeżeli radni podniosą rękę ZA, zmieniając plan zagospodarowania przestrzennego, to jednocześnie zmienią przeznaczenie terenu z fabryki na blokowisko. A tu prawo mówi jasno – zmiana przeznaczenia terenu otwiera drogę do odszkodowania właścicielowi, jeżeli ten nie może dalej kontynuować swojej działalności. I tak właśnie się stanie. Nowy plan oznaczać będzie przymus likwidacji fabryki. O ile jest to zbieżne z planami biznesmena, o tyle co innego mieć plan, a co innego być do tego przymuszonym prawnie. Zatem nic nie stoi na przeszkodzie, by najpierw właściciel Sklejek zażądał od miasta pieniędzy, by potem za te pieniądze zbudować blokowisko i sprzedać ludziom. Czysty zysk.

Czy o tym wszystkim nie wie Prezydent Truskolaski? Trudno kogoś, kto tyle lat zajmuje stołek, podejrzewać że nie zna prawa. Zatem nie ma tutaj mowy, by działo się to poza jego świadomością.

30 lat czekali i się doczekali. Centrum Kultury Białoruskiej powstanie w Białymstoku.

Głównym celem Centrum Kultury Białoruskiej będzie rozwój i promocja kultury białoruskiej oraz integracja tej mniejszości w Podlaskiem. Instytucja, która rozpocznie działalność od 1 stycznia 2024 r., będzie finansowana z budżetu województwa. Z1arezerwowano na ten cel 1,5 mln zł. Do czasu ustalenia stałej lokalizacji, CKB będzie tymczasowo mieścić się w budynku urzędu marszałkowskiego przy ul. Kilińskiego.

Inicjatywa powołania Centrum ma swoje korzenie w postulatach środowiska białoruskiego z początku lat 90. ubiegłego wieku. W kwietniu 2022 r. dwanaście organizacji pozarządowych działających na rzecz społeczności białoruskiej utworzyło związek stowarzyszeń Centrum Kultury Białoruskiej, a we wrześniu br. zwróciły się one z prośbą o utworzenie instytucji. Marszałek Województwa Artur Kosicki, który odpowiada między inny za zadania związane z kulturą, przychylił się do propozycji utworzenia placówki. Do czasu wyboru dyrektora CKB, jego obowiązki będzie pełnił Anatol Wap. Nowa organizacja planuje organizować koncerty, festiwale, warsztaty, seminaria oraz działania popularyzujące język białoruski i kulturę.

Ostateczna decyzja w sprawie powołania CKB należy do radnych wojewódzkich, którzy będą głosować nad projektem budżetu 27 listopada br.

Featured Video Play Icon

Czy zobaczymy jeszcze śnieg zimą? To zależy od nas.

Pełno śniegu oraz temperatura minus 17 stopni. Jeszcze 5 lat temu tak wyglądała podlaska zima. Czy są szanse, że taka pogoda jeszcze wróci?

Zacznijmy od wyjaśnienia marudom, co śniegu nie lubią, jak bardzo ważne jest, by spadło jak najwięcej puchu i poleżało do wiosny. Przede wszystkim każde anomalie pogodowe zaburzają ekosystem. Jeżeli nie spadnie śnieg, namnażać się będą wszelkiej maści owady. A latem odczujemy tego skutek. Ponadto brak śniegu spowoduje, że wiosną nie będzie miało się co rozpuszczać i zasilać gruntów i rzek. Inaczej mówiąc – jeżeli wiosną nie będzie regularnych opadów po zimie, to nastanie susza. Wówczas ceny polskiego jedzenia skoczą do góry i będziemy skazani na importowane, które delikatnie mówiąc nie smakuje zbyt dobrze i jest przepełnione chemią.

Brak śniegu to także więcej gatunków roślin i zwierząt inwazyjnych, które w Polsce normalnie nie występują. Zatem długotrwały brak zim może doprowadzić do całkowitej zmiany naszego ekosystemu. Ostatecznie będzie coraz mniej drzew, zanikną rzeki, a krajobraz w Polsce będzie przypominał taki, jaki mamy w Bieszczadach – czyli niska roślinność i dużo kamieni. Do tego zaadaptowane do takiego klimatu owady i zwierzęta. Czy wyobrażacie sobie Podlaskie choćby bez łosi, które kochają bagna i wysokie trawy?

Należy sobie zadać pytanie czy coś w ogóle możemy zrobić. Ależ owszem, nie tylko nasz region, ale cały nasz kraj powinien obfitować w zbiorniki retencyjne, w których gromadzić będziemy deszcz. Ponadto trzeba naprawić to, co zniszczył PRL – a mianowicie koryta rzek. Otóż wówczas urzędnicy próbując rozwiązać problem powojennego głodu, udrożnili i wyprostowali koryta rzek tak, by woda szybko spływała do morza. W efekcie odsłonięto nowe pola, które mogli zasiać rolnicy. Dziś w XXI wieku, gdy jedzenia nie brakuje – koryta rzek muszą zostać przywrócone, by znów woda w nich mogła powoli meandrować i zasilać szeroko całą okolicę wodą. W efekcie będziemy mieli bujną roślinność w Podlaskiem.

W tamtym roku śnieg zasypał całą okolicę tylko na jeden dzień. Jeżeli chcielibyśmy, by padało dłużej i utrzymywało się wszystko częściej, to musimy przestać emitować tak dużo ciepła jak obecnie. To nie tylko globalny problem, to także trzeba rozwiązywać lokalnie. Wystarczy wziąć termometr i przejechać się z centrum Białegostoku do okolicznych miejscowości, by zobaczyć jak bardzo zabetonowanie stolicy województwa wpływa na temperaturę. Te wszystkie samochody spalinowe, które Unia Europejska chce zlikwidować, nie są winne tego, że urzędnicy wylali miliony ton betonu w Europie. Nawet mocno pro-ekologiczna Kopenhaga, stolica Danii jest mocno zabetonowana. Pozytywnie natomiast można wyrazić się pod tym względem od Wiedniu – czyli stolicy Austrii. Tam kierunek jest odwrotny – nie walczy się z samochodami, tylko betonem właśnie.

Dlatego i my powinniśmy iść drogą Wiednia. Odbetonować Białystok i inne miasta, nasadzić ile się da i gdzie się da oraz poczekać aż cała okolica się schłodzi. Wtedy będzie przyjemnie latem i zobaczymy śnieg zimą.

Ten most “zagrał w filmie” Wołyń. Jest potrzebny rolnikom i turystom.

Ten most dla rolników jest bardzo ważny. Dzięki niemu nie muszą do swoich pól jechać okrężną drogą 30 km. Jakiś czas temu wybuchł na nim pożar. Na szczęście latem wszystko wróciło do normy. Ta sama konstrukcja “zagrała” w filmie Wojciecha Smarzowskiego pt. Wołyń. Warto wspomnieć, że pod mostem płynie Narew i to akurat w takim miejscu, gdzie koryto jest bardzo szerokie, w pobliżu są też rozlewiska tej rzeki. Cały teren jest przepiękny. W pobliżu są także jedyne w Podlaskiem wydmy. Znajdują się one około 7 km od mostu.

Największą ciekawostką konstrukcji jest zachowanie pierwotnego wyglądu. Most powstał w 1986 roku dla rolników, korzystają z niego też turyści podróżujący pomiędzy Biebrzańskim Parkiem Narodowym a Łomżyńskim Parkiem Krajobrazowym Doliny Narwi. Przed 1986 rokiem w tym miejscu była przeprawa promowa. Jego obsługą zajmował się mieszkający nieopodal Aleksander Matejkowski (senior), a po wojnie Aleksander Matejkowski (junior). Ojciec został wywieziony przez Niemców do obozu koncentracyjnego i nigdy już nie wrócił. Wszystko dlatego, że pomagał w przeprawie partyzantom.

Co ciekawe konstrukcja to “tymczasowa przeprawa rzeczna”, która nie była budowana z uwzględnieniem wymogów technicznych, nie ma też dokumentacji. Natomiast jak widać, wszystko działa i ma się dobrze. Aczkolwiek niektóre deski wymagają wymiany. Podobnie jak poręcze. Warto wiedzieć, że od strony Bronowa stoi na moście znak “Zakaz wjazdu”, który nie dotyczy rolików. Most utrzyma 10 ton. Jego podstawy są stalowe, tylko góra jest drewniana.

Featured Video Play Icon

Jak wygląda Białystok oczami obcokrajowca?

Najpierw przyjechał do Suwałk, by następnie wsiąść do pociągu, który zawiózł go do Białegostoku. Donatas Loda – pod taką nazwą funkcjonujący użytkownik YouTube zrelacjonował swój pobyt w Białymstoku? Jak było? Był w centrum miasta, odwiedził ZOO, próbował jedzenia w mlecznym barze. Film zaczyna się od przyjazdu pociągiem do Białegostoku. Widzimy po dojechaniu kadry z dworca, a następnie park przy spodkach. Kolejny punkt zwiedzania do Kościół Św. Rocha oraz widoki z góry. Później znajdujemy się na ul. Lipowej, gdzie podziwiamy wspólnie cerkiew Św. Mikołaja. Następny krok to Rynek Kościuszki – ratusz, fontanna i katedra.

W kolejnym kroku nasz litewski przewodnik zabrał nas na ul. Kilińskiego oraz do Pałacu Branickich. Tu możemy podziwiać ogród w pełnej okazałości. Następnie czas na obiad, a po nim zwiedzanie Plant i ZOO. Na koniec widzimy wycieczkę do Muzeum Sybiru. Tam podziwiać można eksponaty, oglądać multimedia i czytać tablice informacyjne.

Warto tu przytoczyć opinię Donatasa Loda, który pisze tak: Białystok jest piękny, czysty, przyjazny dla budżetu. bardzo rekomenduję! To miłe z jego strony, że taką ocenę wystawia stolicy Podlaskiego. Na pewno ona może zachęcić innych obcokrajowców do przyjazdów tutaj i zwiedzania.

Featured Video Play Icon

Kładka Śliwno-Waniewo, Tykocin, Łosiostrada – to prawdziwy raj dla rowerzystów

Jadąc z Białegostoku do Osowca-Twierdzy, przez Śliwno, Waniewo, Tykocin oraz Carski Trakt, przemierzymy 100 km. Akurat na całodzienną podróż. Jeżeli chcemy mieć łatwiej, to powinniśmy najpierw wybrać się do Osowca, a następnie wrócić do Białegostoku. Niezależnie od opcji, którą wybierzecie – obie miejscowości połączone są koleją, więc powrót można sobie zagwarantować bez konieczności robienia drugiej setki pedałując. Warto jednak się upewnić, że da się pokonać kładkę Śliwno-Waniewo, bo w ostatnim czasie coraz gorzej z poziomem Narwi, a przez to atrakcja turystyczna jest często nieczynna.

Kładka Śliwno-Waniewo to popularna atrakcja turystyczna. Przejście nią w obie strony to 3 km wspaniałego spaceru pośród pięknych rozlewisk, śpiewu ptaków (gdy nie ma zimy) – oraz wyróżniających się odgłosów dzikich gęsi. Można też obserwować klucze innych ptaków. Dodatkowo jest wiele miejsc, gdzie można sobie posiedzieć. Wcześniej była to tylko jedna wieża. Teraz mamy do wyboru 3 takie miejsca plus wieża w samym Waniewie. Nawet teraz, gdy mamy jesień i zbliża się zima, to chyba nikogo specjalnie nie musimy namawiać na wyjazd do Śliwna bądź Waniewa. Każda okazja jest dobra, a czas tam spędzony nie będzie czasem straconym. Byleby tylko woda w Narwi była i można się wybierać.

Tykocin natomiast jest otoczony malowniczymi, kolorowymi domkami, stanowi idealne miejsce na spacery i odpoczynek. Podobnie jak pobliska rzeka Narew i prowadzące wokół niej bulwary. To tutaj można poczuć niepowtarzalny klimat tego miejsca. Na rynku i w jego okolicy znajduje się wiele urokliwych kawiarni, restauracji, gdzie można spróbować regionalnych przysmaków, poznać kuchnię żydowską czy litewską.

Kościół Przenajświętszej Trójcy to kolejne ważne miejsce na mapie Tykocina. Jest to budowla o niezwykłej urodzie i znaczeniu historycznym. Prezentuje styl barokowy – charakterystyczny dla Pałacu Branickich w Białymstoku. I nie jest to przypadek, bo świątynia została ufundowana przez Jana Klemensa Branickiego. Wnętrze świątyni urzeka bogactwem dekoracji. Warto wspomnieć o znajdującym się tam, jedynym w Polsce portrecie Matki Boskiej Szlacheckiej. Na terenie kościoła znajduje się także wyjątkowy klasztor, będący przedłużeniem świątyni.

Jest też pobliski Alumnat. To kolejny zabytek Tykocina, który zasługuje na uwagę turystów. Jest to jedyne takie miejsce w Polsce, które funkcjonowało do pierwszej wojny światowej od XVII wieku. Był to przytułek i szpital dla żołnierzy weteranów pochodzenia szlacheckiego i wyznania katolickiego.

Carskim Traktem dojedziemy do Osowca-Twierdzy, po drodze mijając kładkę na bagna i wieże widokowe. W Osowcu, wchodząc w mroczne korytarze twierdzy, wrócimy do czasów wojennych zmagań. Certyfikowani przewodnicy oprowadzą nas przez fortyfikacje, pokazując broń, mundury i inne elementy, które odzwierciedlają historię tego miejsca. Ścieżki edukacyjne wokół Twierdzy pozwalają nam poznać ją również od zewnątrz. Warto też obejrzeć cała okolicę – kładki czy bunkry. Na koniec możemy wrócić do Białegostoku pociągiem.

 

Odkryj tatarskie mizary w Podlaskiem. Teraz jest świetna okazja!

Jesień to doskonały czas na odkrywanie tajemniczych i pełnych historii miejsc. Województwo Podlaskie kryje wiele takich zakątków, a jednymi z nich są urokliwe cmentarze tatarskie. Zbliżające się Święto Wszystkich Świętych oraz piękna jesienna pogoda stanowią idealną okazję, aby odwiedzić te unikatowe nekropolie.

Cmentarz Muzułmański w Kruszynianach

Jedną z nich jest Cmentarz Muzułmański w Kruszynianach. To miejsce, które przywodzi na myśl historię i dziedzictwo tatarskie w Polsce. Cmentarz ten został założony w II połowie XVII wieku przez społeczność tatarską i zajmuje obszar 0,6 hektara. Cały teren mizaru otoczony jest kamiennym murem, co nadaje mu wyjątkowy urok. Podobnie jak otoczenie lasu górzyste położenie. Najstarszy nagrobek z czytelną inskrypcją na tym cmentarzu pochodzi z 1699 roku, ale wiele starszych niestety zostało zatartych przez upływ czasu. Na terenie cmentarza znajdują się również bogato zdobione kamienne nagrobki z XIX wieku, które przybierają różne formy, takie jak ostrosłupy, kolumny czy szlifowane płyty.

Cmentarz Muzułmański w Bohonikach

Innym fascynującym miejscem jest Cmentarz Muzułmański w Bohonikach. Ten cmentarz, założony w XVIII wieku, zajmuje obszar aż 2 hektarów, co czyni go największym mizarem w Polsce. Jest on również objęty ochroną w ramach parku kulturowego Bohoniki. To miejsce jest tak wyjątkowe, że 22 października 2012 roku zostało ono uznane za pomnik historii Polski z mocy zarządzenia Prezydenta RP.

Najstarszy nagrobek z czytelną inskrypcją na Cmentarzu w Bohonikach pochodzi z 1786 roku. Na terenie cmentarza zachowało się około trzydziestu nagrobków z II połowy XIX wieku. Można tu również znaleźć najdawniejsze groby z dwoma kamieniami nagrobnymi – jednym u stóp zmarłego i drugim nad jego głową, jednak napisy na nich są niestety nieczytelne. Cechą charakterystyczną tatarskich grobów jest ich orientacja na wschód. Wierzy się, że dusza opuszcza ciało z prawej strony, dlatego groby są zwrócone prawą stroną w kierunku Mekki, co w tym przypadku oznacza południe.

Wejście na mizar zdobi brama, na której znajdują się inskrypcje w trzech językach: arabskim, białoruskim i polskim. To symbol wielokulturowości i długiej historii współistnienia różnych narodowości i wyznań na tych ziemiach.

Odwiedzenie tatarskich cmentarzy województwa podlaskiego to nie tylko okazja do zapoznania się z historią tej wyjątkowej społeczności, ale także doskonały sposób na spędzenie jesiennego dnia na łonie natury. Pośród złotych liści i kamieni nagrobków można odnaleźć spokój i zadumę.

Niezależnie od wyznania czy kultury, cmentarze tatarskie województwa podlaskiego stanowią fascynujące świadectwo przeszłości i jednocześnie zapraszają do refleksji nad wielokulturowym dziedzictwem naszych terenów. W tym sezonie jesieni, kiedy natura sama ukazuje swoje piękno, warto udać się w podróż do tych magicznych miejsc, aby poznać historię tatarskiej społeczności i docenić jej wkład w kształtowanie kultury regionu.

Featured Video Play Icon

Historia Hajnówki na zdjęciach. Widać po nich kiedy był największy rozwój miasta.

Hajnówka to urokliwe miasto położone w województwie podlaskim. Miasto to leży w bezpośrednim sąsiedztwie granicy z Białorusią i jest ważnym punktem na mapie Podlasia. Z racji swojego położenia na skraju Puszczy Białowieskiej, jej początki mają związek z pozyskiwaniem i handlem drewnem. W 1951 roku Hajnówka otrzymała prawa miejskie, co było ważnym krokiem w rozwoju tego miasta. W latach 1954-1957 pełniła funkcję siedziby władz powiatowych, co dodatkowo wzmocniło jej znaczenie. Od 1 stycznia 1999 roku jest także siedzibą powiatu. Według danych z 31 grudnia 2022 Hajnówka liczyła 19 221 mieszkańców i cały czas się wyludnia. Zgodnie z najnowszymi prognozami GUS, do 2060 roku liczba mieszkańców w powiecie hajnowskim ma spaść o 30 proc!

Tam, skąd jedni uciekają, inni mogą upatrywać szansy na spokojne życie. Nie wszyscy bowiem ludzie lgną do tłumów. Ponadto Hajnówka jest atrakcyjnym miejscem dla turystów, a od niedawna po długoletniej przerwie dojeżdża tam znów pociąg. Zatem na przyszłość miasta i powiatu nie należy patrzeć w czarnych barwach.

Wracając do historii, to warto zauważyć, że po zdjęciach widać iż silny rozwój miasta dały czasy PRL-u. W tak zwanej epoce Gierka, gdy inwestowano krocie – powstało wiele nowych budynków przeznaczonych pod: szkoły, instytucje, mieszkalnictwo, produkcję i sklepy. Oczywiście późniejsze czasy, gdy dług Polski za komunistyczne eksperymenty Gierka zaczął być gigantyczny, cały system zaczął się walić i nastąpiła transformacja ustrojowa, a po niej otrzeźwiające lata 90.  Wtedy to większość dawnych inwestycji przestała istnieć, ale budynki pozostały i służą po dzisiejszy dzień.

Warto też spojrzeć na Hajnówkę, że w porównaniu z innymi miastami, jest bardzo młoda. W 2021 roku świętowała dopiero 70-lecie nadania praw miejskich. Zatem można przypuszczać, że przed bramą do Puszczy Białowieskiej jeszcze świetlana przyszłość.

Sokółka to dziecko “złotej ery” w polskiej historii. Przeszłość pełna kontrastów.

Sokółka, to malowniczo położone miasto na wschodnich rubieżach Podlaskiego i Polski. W 2023 roku ukończyła 414 lat i ma fascynującą historię, która kształtowała zarówno miasto, jak i jego mieszkańców. Przyjrzyjmy się jej przeszłości.

Początki osadnictwa w okolicach Sokółki sięgają czasów, gdy jej mieszkańcy zajmowali się hodowlą i tresurą sokołów. Zatem stąd pochodzi nazwa. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z XVI wieku, kiedy to na terenie Sokółki istniał dwór myśliwski będący własnością królowej Bony. Jednak historia miasta zaczyna się naprawdę rozwijać wraz z ufundowaniem kościoła w 1565 roku przez samego króla Zygmunta Starego.

Kolejnym ważnym etapem w historii Sokółki jest rok 1609, kiedy to Zygmunt III nadał miastu prawa miejskie. To wydarzenie miało ogromne znaczenie, ponieważ Sokółka stała się ośrodkiem kulturowym i gospodarczym na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej. Warto zaznaczyć, że miasteczko zaznacza swoją obecność już na najstarszych, dostępnych mapach. A to dlatego, że miała także swoje znaczenie na ówczesnych szlakach komunikacyjnych. Leżąc na szlaku pocztowym pomiędzy Warszawą a łotewskim miastem Mitawa, miasto pełniło rolę ważnego punktu przesiadkowego i handlowego.

Zanim przejdziemy dalej, należy się chwila wyjaśnienia. Zapewne z historii znacie takie miejscowości jak Grodno, Druskienniki, Troki, czy Wilno. To one są najbliższej położone Sokółki i ogólnie Podlasia. Po co więc połączenie pocztowe z łotewską Mitawą? Jakoś tak się złożyło, że w szkołach nie uczą o polskich sukcesach tylko o porażkach. A warto wiedzieć, że XVI i XVII wiek to dla naszego kraju złota era. Ostatni wielki mistrz Zakonu Liwońskiego, pierwszy wielki książę Kurlandii i Semigalii (dziś Łotwa), Gotthard Kettler, by obronić kraj przed Szwecją i Iwanem Groźnym przyjął zwierzchnictwo Polski i zrzekł się na jej korzyść Kurlandii i Semigalii, a w 1561 r. złożył przysięgę wierności polskiemu królowi Zygmuntowi Augustowi. Król przyłączył Inflanty z Rygą i Dorpatem do Polski, przekazując Kurlandię w lenno Kettlerowi. Za czasów Zygmunta Augusta i Stefana Batorego nastąpił rozwój kulturalny i gospodarczy państwa. Ambicje polityczne państw zainteresowanych Inflantami doprowadziły w drugiej połowie XVI w. do wojen na obszarach dzisiejszej Łotwy i Estonii. Wojna inflancka trwała ćwierć wieku (1558-1583). O panowanie nad Bałtykiem walczyły ze sobą: Rzeczypospolita, Dania, Szwecja i Rosja.

Wracając do Sokółki. We wspomnianej “złotej erze” osiedlali się urzędnicy oraz przedsiębiorcy, zakładając pierwsze manufaktury i rzemieślnicze warsztaty. W wiekach XVII i XVIII miasto prężnie się rozwijało, przyciągając inwestorów i przedsiębiorców. Ważnym impulsem dla rozwoju była obecność garnizonu kawalerii królewskiej, który stacjonował w miasteczku. Warto też wspomnieć, że zaznaczyła ona swoją obecność w historii Polski również w okresie insurekcji kościuszkowskiej.

Niestety złote czasy skończyły się wraz z rozbiorami. W 1795 roku Sokółka znalazła się w zaborze pruskim. Jednakże, na mocy Pokoju w Tylży w 1807 roku, miasto przeszło pod panowanie rosyjskie, stając się częścią zaboru rosyjskiego. Niestety, wiek XVIII i XIX przyniósł również Sokółce liczne pożary, które spowodowały zniszczenia części miasta. Jednak w międzyczasie do miasta sprowadziła się społeczność żydowska, która wywarła wpływ na kulturę i życie miasta. Obok istniejących kościołów i cerkwi, zaczęły powstawać też synagogi, odzwierciedlając różnorodność religijną i narodową mieszkańców. Wielokulturowa i wielonarodowa kultura Sokółki przetrwała do dziś i jest nadal pielęgnowana.

Po zakończeniu I wojny światowej Sokółka wróciła do granic odrodzonej Polski. Miasto przeszło jednak burzliwe czasy wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku i przez pewien czas ponownie znalazło się w rękach radzieckich. W czasach pokojowych międzywojennego okresu, Sokółka stała się siedzibą licznych jarmarków i targów, które przyciągały zarówno mieszkańców miasta, jak i okolicznych obszarów. Niestety, podczas II wojny światowej miasto znalazło się w okupacji niemieckiej, a następnie radzieckiej, a przez to ucierpiało w wyniku działań wojennych. Mieszkańcy musieli przejść przez trudne chwile okupacji. Po zakończeniu wojny, Sokółka wróciła do Polski i stała się częścią nowych granic państwa. Jednak miasto nie uniknęło walki podziemia antykomunistycznego z nowymi władzami komunistycznymi w Polsce.

fot. Yarl / Wikipedia
Featured Video Play Icon

Suwałki. Dlaczego tu jest zimno? Odpowiedź może Cię zaskoczyć.

Kiedy myślimy o Polsce, zazwyczaj przychodzi nam na myśl klimat umiarkowany, z ciepłym latem i chłodną zimą. Jednak istnieje miejsce, które jest znane z tego, że w zimie robi się tam naprawdę zimno. Mówimy oczywiście o Suwałkach, urokliwym mieście położonym na północnym wschodzie Polski. Suwałki to nie tylko piękne krajobrazy i malownicze jeziora, ale także miejsce, w którym termometry potrafią spadać do ekstremalnie niskich temperatur. Dlaczego więc w Suwałkach jest zimniej niż w reszcie Polski? Odpowiedź tkwi w geografii, historii i klimatologii tego regionu.

Suwałki to miejsce, które zyskało sobie miano “Polskiego Bieguna Zimna” z kilku bardzo ważnych powodów. Po pierwsze, leży ono na północnym wschodzie Polski, blisko granicy z Litwą i Białorusią. To miejsce, w którym polarne masy powietrza z Syberii i Arktyki napotykają cieplejsze masy powietrza z zachodu i południa. Ta mieszanka powoduje, że temperatury w Suwałkach mogą gwałtownie spaść, szczególnie w okresie zimowym.

Następny ważny czynnik to topografia regionu. Na Suwalszczyźnie znajdują się wzniesienia. Najwyższe osiąga 275 m n.p.m., a najniższym punktem w Parku jest jezioro Postawelek (146 m n.p.m.). Tak duże zróżnicowanie wysokości względnych jest rzadko spotykane w Polsce północnej. To wszystko wpływa na procesy termiczne w okolicy. Wzniesienia te działać mogą jak naturalna bariery, zatrzymując zimne powietrze nad obszarem Suwałk, co sprawia, że temperatura spada jeszcze bardziej.

Północno-wschodnia Polska to również miejsce, które cieszy się dużym zainteresowaniem zarówno naukowców, jak i miłośników słabych warunków atmosferycznych. Wielu badaczy klimatu przyjeżdża tu, aby zbadać i zrozumieć mechanizmy, które działają na Suwalszczyźnie. Jest to także raj dla miłośników zimowych sportów, takich jak narciarstwo i snowboard, którzy cenią sobie dobre warunki do jazdy i piękne krajobrazy.

Wybory w Polsce, foto archiwalne / fot. Lukasz2 / Wikipedia

Rekordowa frekwencja wymiotła ich z Sejmu. Zasiadali tam od wielu lat.

Pamiętam czasy, gdy wystarczyło lekko ponad 2 tysiące głosów, by dostać się do Sejmu. Było to możliwe dzięki bardzo niskiej frekwencji. Dlatego ostatnie wybory, gdy Polacy poszli tłumnie do urn i pobili rekord frekwencji, dosłownie zdmuchnęły ze sceny politycznej tych, którzy przez wiele lat bardzo małym wysiłkiem zostawali posłami. I tak, po raz pierwszy od bardzo dawna nie zobaczymy już na wiejskiej takich parlamentarzystów jak:

Tania pietruszka

Mieczysław Baszko (Zjednoczona Prawica / Partia Republikańska), Robert Tyszkiewicz (KO), Eugeniusz Czykwin (KO). To właśnie ta trójka musiała ustąpić nowym posłom, ze swoich ugrupowań. Po raz pierwszy w Sejmie zobaczymy Sebastiana Łukaszewicza z PiS (dotąd wicemarszałek województwa podlaskiego), Alicja Łepkowska-Gołaś z KO oraz Jacek Niedźwiedzki również z KO. Na razie skupmy się na tych, co właśnie odchodzą. Mieczysław Baszko był posłem dwie kadencje. Nie przemęczał się tam zbytnio. W ciągu ostatnich 4 lat – tylko 16 razy wyszedł na mównicę, złożył 47 interpelacji, wygłosił 6 oświadczeń, i złożył 15 pytań i zapytań. Warto jednak podkreślić, że to tylko liczby. Bywają tacy parlamentarzyści, co nie produkują na papierze, ale są bardzo wpływowi, dzięki czemu region tylko zyskuje.

Baszko jest związany z Sokółką. Czy coś nasz region albo chociaż powiat sokólski zyskały z jego obecności w parlamencie? Na TVN24.pl w styczniu tego roku mogliśmy przeczytać: 14 milionów złotych, czyli ponad połowę z puli dotacji w ramach programu “Sport dla Wszystkich”, otrzyma Krajowe Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych, na którego czele stoi poseł Partii Republikańskiej Mieczysław Baszko. Według informacji portalu, w tym samym czasie pełnił funkcję prezesa Krajowego Zrzeszenia Ludowych Zespołów Sportowych od listopada 2021 roku. Baszko zasłynął też w mediach ogólnopolskich udowadnianiem, że inflacja spada, ponieważ potaniała pietruszka.

Podlaski baron

Kolejny przegrany to Robert Tyszkiewicz, zwany przez podlaskie media “podlaskim baronem”. Jemu poświęcimy najwięcej, bo posiadał taką pozycję w Platformie, że mógł zdziałać dla regionu bardzo wiele. Białostoczanin w parlamencie zasiadał przez 5 kadencji. Jeżeli spojrzymy na jego ostatnie 4 lata, to też się nie przemęczał. 123 interpelacje, 8 pytań i zapytań, jedno oświadczenie i 18 wypowiedzi. Warto jednak spojrzeć na tą postać z perspektywy ostatnich 20 lat w Sejmie i tego, że nazywany był “baronem”. To szmat czasu, by coś dobrego dla regionu zrobić. Pierwszą kadencję, przez 2 lata rządził PiS. Jednak kolejne 8 lat – przewodniczący podlaskiej Platformy miał gigantyczne możliwości.

Zarówno w 2007 jak i 2011 w Białymstoku i w Podlaskiem przewijały się w kampanii tematy dróg krajowych nr 8 i 19, obwodnicy Augustowa, lotniska, szybkiej kolei do Warszawy, ale też hali widowiskowej w Białymstoku. Palących problemów było jeszcze więcej. Wszystkie miały wspólny mianownik. W 2004 Polska weszła do Unii Europejskiej, każdy chciał inwestować, ale do niektórych realizacji potrzebne były pieniądze rządowe. Jeżeli porównamy Tyszkiewicza jako barona PO do Jarosława Zielińskiego – barona PiS, to wsparcie za czasów PiS tego drugiego dla Suwałk było widoczne bardzo mocno w porównaniu do wsparcia dla Białegostoku za czasów PO.

Ostatecznie w czasach PO (2007-2015) powstała ekspresówka łącząca Białystok z Warszawą. Tymczasem do granicy z Litwą lepsze są tylko fragmenty, zaś do Augustowa droga fatalna. Krajowa 19 w zasadzie dopiero teraz zaczyna być budowana. Lotniska nie ma. Swoją drogą była szansa na jego powstanie w czasach PO. Gdyby tylko poseł Tyszkiewicz potrafił wylobbować, by pani minister w rządzie Tuska – Bieńkowska nie obcięła kasy unijnej na regionalne lotniska. Chociaż na nasze podlaskie.

Warto też wspomnieć o Rail Baltica. Poseł mógłby przekonać rząd, by przebiegała trasa przez Sokółkę i Augustów (obecnie nie ma tam nawet na trasie elektryfikacji). Tymczasem wariant będzie prowadzić przez Ełk i Olecko. Dopiero z Warmii i Mazur pociąg dojedzie do Białegostoku. A warto wspomnieć, że umowę, która ma realizować inwestycję podpisano już w 2014 roku. Zatem poseł miał bardzo dużo możliwości, gdyby tylko potrafił je wykorzystać w Warszawie.

Zaczynał w PRL

Na koniec został jeszcze Eugeniusz Czykwin – również z KO. Wiele osób o nim zapewne zbyt dużo nie słyszało. Małe liczby wystąpień i interpelacji też niewiele o nim powiedzą. W Sejmie zasiadał przez 8 kadencji – czyli zaczynał jeszcze w czasach PRL. Pochodzi z podbielskiej Orli i w zasadzie od lat koncentrował się na sprawach mniejszości białoruskiej oraz sprawach osób prawosławnych. I to w zasadzie dla nich będzie największa strata.

Swoją drogą w kontekście Czykwina warto przypomnieć jak słowny jest Donald Tusk. “Kto nie głosuje, ten nie kandyduje” – powiedział były premier o posłach, którzy nie potrafili usprawiedliwić swojej nieobecności podczas głosowania za “Lex Czarnek”. W gronie tychże był Eugenisz Czykwin, który dostał w obecnych wyborach wysokie 7 miejsce.

Featured Video Play Icon

Podglądamy Puszczę Białowieską. Dlaczego zwierzęta kochają taplać się w błocie?

Puszcza Białowieska to klejnot przyrody nie tylko w samej Polsce, ale także w skali całej Europy. Znane ze swojej dzikiej i nieskażonej urody to miejsce, w którym natura rządzi się swoimi prawami, a zwierzęta mają wolność do bycia sobą. W tej niezwykłej puszczy można znaleźć wiele gatunków ssaków, takich jak jelenie, żubry, wilki i dziki. Ale to, co ich łączy, to zamiłowanie do spędzania czasu w błocie.

To zjawisko, choć może wydawać się nieco dziwaczne, jest integralną częścią życia dzikich zwierząt w Puszczy Białowieskiej. Dlaczego tak się dzieje? Otóż, błoto pełni kluczową rolę w życiu tych zwierząt i ma wiele praktycznych zastosowań. Przede wszystkim jest źródłem chłodzenia. W gorące dni, kiedy temperatura sięga zenitu, błoto staje się naturalnym klimatyzatorem. Zwierzęta wytaplane w błocie mogą obniżyć temperaturę ciała. To doskonały sposób, by chronić się przed przegrzaniem. Jest to szczególnie istotne dla gatunków takich jak jelenie i żubry które nie posiadają skutecznych mechanizmów termoregulacji.

Spędzanie czasu w błocie jest również formą rozrywki i zabawy dla tych zwierząt. Dla młodych osobników, takich jak żubrzątek, jeleni młodych, szczeniaków czy warchlaków błoto jest miejscem do eksploracji i zabawy. To także doskonały sposób na umocnienie więzi społecznych w grupie. Dla wilków i dzików błotne kąpiele są również sposobem na znakowanie terytorium. Poprzez tarzanie się w błocie, zwierzęta pozostawiają zapach, który informuje inne osobniki o ich obecności i dominacji na danym terenie.

Puszcza Białowieska, jako jedno z ostatnich europejskich ostoi dzikiej przyrody, daje nam unikalną szansę obserwacji tych fascynujących zachowań. To również przypomnienie, że zachowanie dzikich zwierząt jest zgodne z ich naturalnymi instynktami, a my mamy obowiązek chronić i szanować tę niezwykłą przyrodę. Wizyta w Puszczy Białowieskiej to nie tylko okazja do podziwiania piękna lasów, ale także do zrozumienia, że natura zawsze wie, co robi. Błotne przygody dzikich zwierząt w tej puszczy to jedno z wielu tajemniczych i niezwykłych zjawisk, które czynią to miejsce tak fantastycznym.

Featured Video Play Icon

To wydarzenie zmieniło Sokółkę na zawsze. To już 15 lat od cudu.

W codziennej rzeczywistości zdarzają się cuda gospodarcze, medyczne czy przyrodnicze. Sokółka jest jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie doszło do cudu religijnego – i to takiego – który został potwierdzony przez kościół. A warto zaznaczyć, że ta instytucja jest niezwykle konserwatywna co do swoich dogmatów i do wszelkich “cudów” podchodzi niezwykle ostrożnie. Na całym świecie uznano tylko 132 zdarzenia za cuda eucharystyczne! Dlatego Sokółka jest w elitarnym gronie.

Dzięki temu, każdego roku wschodnie, podlaskie miasteczko odwiedza bardzo wiele turystów i pielgrzymów. Nikt o cudzie nie zapomina. Minęło już 15 lat od zdarzenia, a pamięć o nim dalej jest pielęgnowana. Dlatego też niedawno odbyła się ogromna celebracja. Wierni ponownie mogli zobaczyć cudowną hostię, na której nieoczekiwanie pojawiła się tkanka ludzka.

Cud miał miejsce w 12 października 2008 roku. Podczas mszy, gdy udzielano Komunii Świętej w kościele św. Antoniego w Sokółce, jeden z komunikantów upadł na schody do ołtarza. Zgodnie z procedurą kościelną, upuszczoną hostię należy umieścić w naczyniu liturgicznym, zalać wodą i rozpuścić. Zgodnie z liturgią, rozpuszczony komunikant nie jest już Ciałem Chrystusa, w które ksiądz przemienia na mszy świętej komunikanty.

Zalaną wodą hostię przeniesiono do sejfu w kościelnej zakrystii. Po dwóch, okazało się, że hostia nie rozpuściła się, a w jej środku powstała krwista plamka. Wydarzenie zaczęła badać komisja kościelna oraz niezależni profesorowie medycyny, stwierdzając, że czerwonobrunatna plamka to fragment mięśnia ludzkiego w stanie agonalnym. Jeżeli ktoś sceptycznie podchodzi do takiej informacji, to warto poznać stanowisko osoby, która badała ów plamkę. – W tak małej ilości pobranego materiału można było zaobserwować wiele charakterystycznych pod względem morfologicznym wykładników wskazujących na tkankę mięśnia sercowego. Jednym z takich wykładników jest zjawisko segmentacji, tj. uszkodzenie włókien mięśnia sercowego w miejscu wstawek, oraz zjawisko fragmenta-cji. Uszkodzenia te są widoczne jako drobne pęknięcia. – powiedziała dla deon.pl prof. dr hab. Maria Sobaniec-Łotowska, która jest naukowcem Zakładu Patomorfologii Lekarskiej Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. – Innym ważnym dowodem na to, że badany materiał może być mięśniem ludzkiego serca, było głównie centralne ułożenie jąder komórkowych w obserwowanych włóknach, co jest charakterystycznym zjawiskiem dla tego mięśnia. Na przebiegu niektórych włókien znajdowaliśmy również obrazy mogące odpowiadać węzłom skurczu. Natomiast w badaniu mikroskopowo-elektronowym widoczne były zarysy wstawek i pęczki delikatnych miofibryli. – czytamy dalej na deon.pl

Featured Video Play Icon

Czy Kraina Otwartych Okiennic może się nudzić? Tak naprawdę dopiero się rozkręca.

Przez długie lata w Podlaskiem turystyka praktycznie nie istniała, zaś jedyną znaną szerzej atrakcją była Białowieża. Teraz nieco się zmieniło, bo coraz więcej osób chce odwiedzać nasz region i przyjeżdża nie tylko do Białowieży, ale też i do wielu innych zakątków. Jednym z nich jest Kraina Otwartych Okiennic, która dopiero od niedawna zyskuje na masowej popularności.

Jeżeli popatrzymy na nasze województwo w ujęciu turystów z całego świata to można powiedzieć, że Podlaskie cieszy się zainteresowaniem niskim. Natomiast jak ktoś już coś usłyszał to zapewne w kontekście Białowieży i Białowieskiego Parku Narodowego. Drugim takim miejscem, ale daleko w tyle – jest Biebrzański Park Narodowy. Potem już nic. Dlatego wszystkie pozostałe atrakcje naszego regionu zaczynają być dopiero rozpoznawalne w kraju. To pierwszy krok do tego, by wieść o nich rozeszła się także po świecie.

Jedną z takich atrakcji jest Kraina Otwartych Okiennic czyli umownie trzy wsie – Trześcianka, Puchły i Soce. W praktyce tych wsi jest dużo więcej – ciągną się od Wojszek po Narew po obu stronach rzeki. Jeżeli byliście już we wspomnianych wsiach, a chcecie więcej to objedźcie rzekę od południowej strony. Od Plosek po miejscowość Narew. Te bardziej znane miejscowości zostawcie sobie na deser. A jeśli chcielibyście zagłębić historię tego miejsca, to powinniście koniecznie obejrzeć film powyżej.

 

fot. Tomasz Łotowski / PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.

Stare, ciężkie dźwignie to już przeszłość. Białystok ma nowoczesne centrum sterowania ruchem na kolei.

Przełomowa modernizacja w białostockim kolejnictwie. Zaczęło działać nowoczesne centrum sterowania ruchem kolejowym. Jest ono oparte na zaawansowanych systemach komputerowych, zastąpiło przestarzałe urządzenia mechaniczne, które służyły kolejarzom przez ostatnie 50 lat.

Codzienne obowiązki dyżurnych ruchu w Białymstoku były do tej pory związane z obsługą specjalnych urządzeń mechanicznych, takich jak semafory i inne układy mechaniczne, które wymagały siły i precyzji w manewrowaniu drążkami i dźwigniami. Jednak teraz te trudne zadania zostaną zautomatyzowane, dzięki nowoczesnym rozwiązaniom komputerowym. Następstwem tej modernizacji jest zredukowanie konieczności manualnego przestawiania rozjazdów na torach oraz możliwość zdalnego monitorowania i sterowania ruchem kolejowym. Nowoczesne systemy monitorują sytuację na torach na bieżąco, co umożliwia szybką reakcję na ewentualne problemy i zagrożenia. Dzięki centralizacji, teraz możliwy jest też lepszy nadzór nad ruchem pociągów.

Teraz, aby zmienić tor pociągu, wystarczy jedno kliknięcie myszką, a nie manualne przekładanie rozjazdów na torach. Systemy monitorują także urządzenia zamontowane w torach, takie jak elektryczne napędy zwrotnicowe, sygnalizatory świetlne oraz liczniki osi, które dokładnie rejestrują ruch pociągów na stacji. Planowane jest rozszerzenie zastosowania nowoczesnego sterowania ruchem kolejowym na inne odcinki linii kolejowych, w tym na trasę z Białegostoku do Grajewa oraz na przyszłą linie z Łap do Łomży.

Lokalne centrum sterowania ruchem kolejowym uzyska pełną funkcjonalność po zakończeniu prac na odcinku Białystok – Czyżew (czyli na szlaku w województwie podlaskim). Dyżurni ruchu będą mogli monitorować ruch pociągów na łącznej długości 70 km linii, obejmując stacje Czyżew, Szepietowo, Racibory, Łapy.

Na poniższym filmie możecie zobaczyć jak wyglądała praca w manualnej nastawni.

Featured Video Play Icon

Spacerkiem po Tykocinie. Warto tutaj przyjechać niejeden raz!

O Tykocinie można się rozpisywać bez ustanku. Wspaniałe podlaskie miasteczko przeżywa właśnie dobry czas. Po zmierzchłych latach 90. i początkach XXI-wieku, gdzie tego typu miasteczka były skazane na gospodarczą “zagładę”, teraz jest chętnie odwiedzane i widać jak kwitnie. Dlatego, jeżeli jeszcze się nie zdecydowaliście, to koniecznie skorzystajcie z pogody i przyjedźcie, by to wspaniałe pozwiedzać miasteczko. Powyższy film może Wam pomóc w podjęciu tej decyzji.

Tykocin to urokliwe miasto, które jest prawdziwym klejnotem historycznym i kulturowym, zachwyca turystów swoją bogatą historią, architekturą oraz piękną okolicą. Jego historia przypomina czasów królewskich. Dzięki swemu położeniu nad Narwią oraz na pograniczu Mazowsza i Litwy było ważnym ośrodkiem handlu i rzemiosła. Miasto jest również ważnym miejscem dla historii polskich Żydów. W dzisiejszych czasach pozostała już tylko Synagoga. Zarówno od zewnątrz jak i wewnątrz jest przepiękna. Prawdziwa perła w koronie! Spacerując po urokliwym rynku, można podziwiać pięknie zachowaną architekturę z różnych okresów historycznych. Drewniane domy, kościół św. Trójcy, alumnat czy kamienice tworzą niepowtarzalny klimat tego miejsca. Sama okolica to raj dla miłośników przyrody i aktywnego wypoczynku. Wystarczy zejść ścieżką z rynku, by spacerować wokół malowniczej rzeki Narew.

Warto też przypomnieć o wyjątkowej kuchni Tykocina. W restauracjach można spróbować tradycyjnych potraw, takich jak pierogi, kiszka ziemniaczana czy kartacze. Oprócz tego serwowana jest również kuchnia żydowska. A w okolicznym, prywatnym zamku jest także dostępne, słynny z Białostocczyzny: białys (pieczywo) oraz buza (napój).

Dlatego Tykocin na Podlasiu to miejsce, które warto odwiedzić, aby odkryć jego bogatą historię, kulturę i piękno przyrody. To idealna destynacja zarówno dla miłośników historii, przyrody, pieszych i rowerowych wycieczek. Dla tych, którzy szukają spokoju i autentycznego doświadczenia, Tykocin z pewnością będzie niezapomnianym miejscem na mapie podróży po Polsce.

Featured Video Play Icon

To mało znany zakątek Podlasia. Tędy przebiegał królewski szlak.

Można tylko ubolewać, że dziś to tylko kupa kamieni pod wodą. A przecież można było by wszystko odbudować i odwzorować, wystarczy tylko inicjatywa. Mowa tutaj o nieistniejącym już moście na rzece Bug, który łączył w historycznych czasach Królestwo Polskie z Wielkim Księstwem Litewskim. Wszystko to w miejscowości Granne na Podlasiu.

W czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, gdy nasz kraj rządzony był przez Władysława Jagiełłę, bardzo istotne było połączenie dwóch miast – Krakowa i Wilna. Król bowiem musiał doglądać spraw nie tylko w Polsce, ale i na Litwie. Jedną z bardzo ważnych spraw było istnienie poczty królewskiej, która musiała sprawnie docierać pomiędzy miastami. Trakt przebiegał od Krakowa, przez Warszawę (która będąc dobrą lokalizacją pomiędzy Krakowem i Wilnem stała się potem stolicą), a dalej wkraczała na tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego – właśnie na przeprawie w Grannem. Dalej trakt przebiegał przez Suraż, Wojszki, Białystok, a dalej w kierunku dzisiejszej Sokółki i Grodna.

Dobrze by było, gdyby most na Bugu w Grannem znowu się pojawił. Teraz niestety jest w jego miejscu tylko kupa kamieni widoczna przy niskich stanach rzeki. Zacznijmy od tego, że most jest ogólnie pomocny. Do najbliższej przeprawy przez rzekę z miejscowości Granne jest 18 km. Warto dodać, że to nie musiałaby być wielka konstrukcja, najlepiej by było odwzorować dawną konstrukcję, by miała także walor edukacyjny. A jak się dawniej budowało mosty? Stawiało się kilka rzędów drewnianych bali wbitych w dno i uszczelniano warstwą piasku. Wodę z wnętrza powstałego szalunku wypompowywano za pomocą koła wodnego napędzanego nurtem rzeki. Podłoże pod budowę filaru wzmacniano kolejnymi palami, układano podkłady z dębowych bali i na nich murowano kamienny filar.

Featured Video Play Icon

Tak wygląda podróż pociągiem na Litwę. Zobacz film.

Dobra wiadomość. Połączenie Krakowa z Wilnem przez Warszawę i Białystok jest popularne. Mowa tu w szczególności o odcinku podlaskim – ze stolicy województwa do Kowna. Czy dużo osób udaje się w dalszą podróż do Wilna, tego nie wiemy. W powyższym filmie możecie zobaczyć jak wygląda taka podróż. Wszystko to jest obiektywne, bo nagrane przez Litwina, zatem zwraca on uwagę na rzeczy, dla które mogą być dla Was standardem.

Podróż zaczyna się w Białymstoku. Zaczyna się od sprawdzenia miejsca odjazdu pociągu. To peron 4. Co ciekawe, nasz podróżnik zwrócił uwagę że dworcowe toalety są darmowe. Kolejna rzecz, którą zauważył to kilka minut opóźnienia pociągu. W końcu pociąg przybywa! Mamy taki oto ciekawy widok – osoby, która śpi na podłodze. Pilnuje jej pies. To wszystko w przedziale rowerowym. Litwin pyta – to tak można? Najwyraźniej widać, że tak.

Pociąg rusza w dalszą drogę o 10:39. Jak widać jest sporo rowerzystów, którzy będą zwiedzać Litwę na dwóch kołach lub też wracają ze zwiedzania Polski na Litwę. W pierwszym etapie pociąg jedzie do litewskiej Mockavy (Maćkowo). Tam trzeba będzie się przesiąść na kolejny pociąg do Wilna. Wszystko to na jednym bilecie i jednym peronie. Zanim jednak Mockava, najpierw Sokółka, Augustów i Suwałki. Tutaj będzie dłuższa przerwa na sprzątanie i zmianę kierunku jazdy. Kolejny postój to stara drewniana stacja Trakiszki. Jest ona na granicy z Litwą. Przejazd pomiędzy dwoma krajami dla podróżnego jest niezauważalne. W Mockavie czeka już pociąg do Wilna. Wsiada sporo osób. Nie da się pomylić, bo wystarczy wysiąść i przejść do drugiego stojącego na przeciwko. Przed nami jeszcze stacja Mariampol już w nowym składzie. Ostatni przystanek naszego podróżnego to Kowno. Pociąg pojedzie dalej do Wilna.

Warto dodać, że z Białegostoku można dojechać do Berlina, Wiednia, Pragi, Bratysławy, Budapesztu i Wilna. W każdym z tych przypadków wystarczy tylko jedna przesiadka. W kierunkach zachodnich i południowych – w Warszawie, a na Litwę – w Mockavie. Przed wybuchem wojny hybrydowej na granicy z Białorusią, dawniej można było też dojechać do Grodna. Teraz jest to możliwe tylko przez litewskie Druskienniki.

Featured Video Play Icon

Atrakcje Podlaskiego i wspaniały występ młodej orkiestry. To Podlaskie zasilane muzyką.

Podlaskie zasilane muzyką – to film promujący Województwo Podlaskiego jako region pełen walorów przyrodniczych i kulturowych. Jest też pokazana starannie pielęgnowana tradycja istnienia w regionie orkiestr dętych. Na powyższym filmie pokaz umiejętności daje Młodzieżowa Orkiestra Dęta GOK w Szepietowie.

Podczas ich występu możemy podziwiać między innymi prywatny zamek w Tykocinie, muzycy występują także w ogrodzie na dachu Opery i Filharmonii Podlaskiej. Możemy także podziwiać kładkę w Waniewie i Śliwnie, Skansen w Nowogrodzie, jest także Góra Zamkowa w Drohiczynie i Katedra Trójcy Przenajświętszej. Jest także Twierdza w Łomży, Pałac Branickich w Białymstoku i także Archikatedra. Nie zabrakło również Monasteru z Supraśla.

Wszystkie te miejsca przyciągają turystów jak magnes, toteż warto je promować dalej. Taki przyjemny, muzyczny film na pewno jest tu odpowiedni.

Mieszkańcy Suchowoli odetchną. Będzie lepsza droga do Augustowa.

Jest pozwolenie na budowę tak zwanej obwodnicy Suchowoli. Niestety, nawet po jej wybudowaniu męka kierowców na trasie Białystok – Augustów nie ulegnie poprawie. Jedynie mieszkańcy Suchowoli i miejscowości w pobliżu odetchną od TIR-ów, które od rana do nocy generują ogromny hałas.

Odcinek drogi ma zaledwie 15 km, ale jest niezwykle kluczowy dla mieszkańców Suchowoli i okolicznych miejscowości. To oni borykają się od dekad z problemem TIR-ów, które niemalże bez przerwy pokonują międzynarodową trasę łączącą kraje bałtyckie z Polską. To wszystko ma zmienić częściowo powstająca Via Baltica, która przebiegać będzie przez Łomżę. Jednak nawet po jej zbudowaniu, ruch jadących na trasie Białystok – Augustów pozostanie.

Obwodnica zaczynać się będzie w miejscowości Kumiała, a kończyć w Głęboczyźnie. Po drodze są takie miejscowości jak Chodorówka Nowa, Krzywa i Suchowola. Przypomnijmy też, że planowana jest nowoczesna droga z Knyszyna do Korycina. Prawdopodobnie będzie się ona łączyć ze wspomnianą obwodnicą. To jednak melodia przyszłości. Warto wspomnieć o pewnym minusie. Otóż z niestety nie ma mowy, by odcinek Białystok – Augustów miał po dwa pasy ruchu. Obwodnica Suchowoli podobnie jak odremontowany odcinek Sztabin – Białobrzegi, będzie miał po jednym pasie ruchu o szerokości 3,5 m z szerokimi poboczami.

Na usprawiedliwienie decyzyjnych powiemy tylko, że zbudowanie ekspresówki pomiędzy Białymstokiem i Augustowem – o co od dekad zabiega wiele środowisk – jest nie tyle co niemożliwe, co bardzo trudne i piekielnie kosztowne. Trasa bowiem wiedzie przez cenne przyrodniczo obszary. Od Jurowiec do Przewalanki mamy Puszczę Knyszyńską, a następnie Biebrzański Park Narodowy z jego otuliną. Na koniec jest jeszcze Puszcza Augustowska.

To ogromna szansa, by białostoccy rowerzyści pokazali swoją siłę!

Trwa głosowanie kolejnej edycji Budżetu Obywatelskiego w Białymstoku. Nie będziemy omawiać wszystkich ogólnomiejskich projektów, gdyż od wielu lat negatywnie wyrażamy się o możliwości “upiększania” miasta przez mieszkańców swoimi fantazyjnymi figurkami, pomnikami i innymi bzdetami, które ostatecznie zaśmiecają przestrzeń publiczną. W tym roku jednak jest projekt, którego zrealizowanie powinno mocno leżeć na sercu wszystkim białostockim rowerzystom.

Gdy się jeździ po mieście rowerem, to bez wątpienia infrastruktura jest bardzo rozbudowana i tu nie ma żadnej dyskusji, że jest to sukces, wielokrotnie krytykowanego przez nas Tadeusza Truskolaskiego. Warto jednak podkreślić, że Białystok nie jest wyjątkiem i tak jak w innych miastach w Polsce – rowerzyści dostali prezent w postaci ścieżek nie dlatego, że urzędnicy tak kochają rowerzystów, ale dlatego, że kochają dotacje. A tych by nikt ich nie dał, gdyby chcieli przebudowywać stare, rozpadające się ulice bez ścieżek rowerowych czy buspasów. A ten fakt jest ważny w patrzeniu na system ścieżek rowerowych w mieście jako całość. Pod tym kątem jest bardzo wiele niedociągnięć, o których szeroko się nie będziemy rozpisywać, bo lista urwanych dróg, nieprzemyślanych rozwiązań jest bardzo długa.

Rowerzysta – zło konieczne

Jest jednak coś, na co chcemy zwrócić uwagę szczególnie, to Wiadukt Dąbrowskiego. Obecnie jest możliwość przejechania nim rowerem w następujący sposób: Jadąc od Al. Piłsudskiego w stronę Solidarności musimy w pewnym momencie zjechać na osiedle Antoniuk, by okrężną drogą, ul. Knyszyńską przebijać się do wspomnianej Solidarności. Po drugiej stronie możemy zrobić tak samo, zjeżdżając w kierunku dworca kolejowego, by okrężną drogą dojechać do wspomnianej Solidarności. Tymczasem środowisko rowerzystów postuluje, by wkomponować w Wiadukt Dąbrowskiego normalną ścieżkę – będącą częścią jezdni. Ot chociażby tak jak mamy to zrobione na ul. Sienkiewicza. Swoją propozycję zgłosili do wspomnianego budżetu obywatelskiego i można na nią właśnie głosować.

Raz w miesiącu organizowana jest rowerowa masa krytyczna, której celem jest pokazanie pozostałym uczestnikom ruchu drogowego, że rowerzyści też mogą korzystać z jezdni. Tymczasem w Polsce istnieje przekonanie, że nie mogą. Kierowcy samochodów bardzo często zachowują się tak jakby jezdnia należała tylko do nich, prowokują niebezpieczne zachowania, przejeżdżają tuż przy samych nogach rowerzystów, próbują spychać, i ogólnie potrafią dawać takie popisy chamstwa, że szkoda pisać. W efekcie dochodzi do ogromnej liczby potrąceń rowerzystów, zaś każdy zdroworozsądkowo myślący cyklista woli jechać nielegalnie chodnikiem niż ryzykować kalectwo bądź śmierć.

Tymczasem w krajach zachodnich, do których kiedyś aspirowaliśmy (ale chyba już nie), rowerzysta na jezdni to jest standard. Nikt tam nikogo nie spycha, ścieżki rowerowe są wkomponowane w jezdnie a nie chodnik, rowerzyści mają swoją sygnalizację świetlną, która daje im zielone przed samochodami, sieć ścieżek rowerowych górują nad siecią jezdni. Ogólnie jest to raj dla rowerzystów. I tak jak wspomnieliśmy, w Białymstoku i tak nie jest źle, ale jest wiele do odrobienia. Dlatego dobrym przypieczętowaniem siły kierowców jednośladów powinno być przegłosowanie wspomnianego projektu. Wymuszenie na urzędnikach budowy ścieżki rowerowej w jednym z najbardziej newralgicznych miejsc w Białymstoku, kierowcom dobitnie pokaże że drogi nie należą tylko do nich. Każda tego typu inwestycja pozwoli zmieniać świadomość ludzi w samochodach.

Tu można głosować, projekt M11:

https://www.bialystok.pl/pl/dla_mieszkancow/bialystok_obywatelski/karta-do-glosowania-dla-mieszkancow-bialegostoku-na-projekty-budzetu-obywatelskiego-2024.html

Featured Video Play Icon

To był udany sezon. Żegluga Augustowska przewiozła prawie 100 000 osób.

Sezon letni dobiegł już końca, a razem z nim wszelkie letnie atrakcje, w tym możliwość pływania po Pojezierzu z Żeglugą Augustowską. Z portu w mieście można było wypłynąć w dziką Dolinę Rospudy oraz Kanałem Augustowskim do sanktuarium w Studzienicznej, mijając wiele przepraw regulujących poziom wody. Z tych możliwości w mijającym właśnie sezonie skorzystało prawie 100 000 osób.

Ciekawym spostrzeżeniem jest również to, że dużo turystów przybywa do Augustowa z Litwy. Obywatele tego kraju wybierają się do Polski na zakupy, ale także, aby korzystać z atrakcji turystycznych.

Kanał Augustowski, zbudowany w XIX wieku, z kilkunastoma śluzami, jest uważany za jedno z najatrakcyjniejszych miejsc w Polsce dla miłośników żeglugi i przyrody. Popularność rejsów statków znacząco wzrosła od momentu, gdy papież Jan Paweł II odwiedził to miejsce w 1999 roku. Teraz jego śladem chce pływać wiele osób. Oczywiście nie tylko to powoduje zainteresowanie pływaniem statkiem. Istotnym czynnikiem jest to, że od upadku PRL Polacy znacząco wzbogacili się i chętniej zaczęli podróżować. Augustów był popularnym miejscem od zawsze, ale nie oznacza to, że dostępnym dla wszystkich tak jak teraz. Obecnie jest tam sanatorium i bardzo szeroka baza noclegowa, gastronomiczna i rozrywkowa. Nadal to letnia stolica Polski, która trzyma poziom jak nigdy.

15 rocznica beatyfikacji. Tyle lat zmarnowanego potencjału turystycznego.

Dni Patronalne w Białymstoku z okazji 15. rocznicy beatyfikacji to okazja by przypomnieć sobie o osobie ks. Michała Sopoćki. Mało kto sobie zdaje sprawę, że kościół przyciąga nie tylko wiernych, ale także turystów. Największym przykładem jest przecież Watykan. Tu lokalnie pielgrzymi chętnie odwiedzają Sokółkę, Świętą Wodę czy Studzieniczną. Białystok też mógłby być też na tej liście, ale w stolicy województwa podlaskiego turystyka istnieje praktycznie jako oddolna inicjatywa.

Miasto marginalnie kreuje jakieś działania, a wiecznie narzekający ekonomista Tadeusz Truskolaski przez tyle lat rządzenia nie potrafi dla miasta zarobić pieniędzy. A mógłby utracone dochody wyrównać chociażby turystyką. Gdyby tylko chciał. Dlaczego warto? Najpierw szybkie dane statystyczne. PKB Polski zasilane jest pieniędzmi turystów w sile 4,5 proc. To ponad dwa razy więcej ile powinniśmy przeznaczać na wojsko w ramach NATO! W budżecie na 2023 roku dochody Białegostoku wynoszą 1 miliard 648 milionów 680 tysięcy złotych. Gdyby miasto generowało z turystyki tyle samo co Polska jako ogół, to budżet by zyskał dodatkowe 75 milionów złotych.

Wracając do samego błogosławionego ks. Michała Sopoćki. W Białymstoku istnieje szlak od jego imienia. Niestety, to mało znany fakt. A taki szlak czy ogólnie kreowanie turystyki wokół Sopocki (i nie tylko) mogłoby przyciągać turystów tak jak inne atrakcje. Gdyby tylko ktoś wymyślił szerszy program turystyczny i kierował go do różnych grup lubiących podróże i pielgrzymki. Niestety lepiej jest samemu jeździć i narzekać na braki pieniędzy.

Michał Sopoćko urodził się 1 listopada 1888 roku w Juszczewszczyźnie (na Kresach pod zaborami), a zmarł 15 lutego 1975 roku w Białymstoku. Święcenia kapłańskie otrzymał w tym samym roku co wybuchła I wojna światowa. W czasach kolejnej wojny pomagał ratować Żydów w Wilnie, przez co musiał w 1942 roku opuścić to miasto. Przez pierwsze dwa lata przebywał w małym miasteczku pod Wilnem (dawniej wieś Czarny Bór). Ostatecznie znalazł się w Białymstoku, gdzie pracował z przerwami pomiędzy do 1962 roku.

Był też spowiednikiem uznanej za świętą Faustyny Kowalskiej, na podstawie której wizji doprowadził do stworzenia jednego z bardziej znanych obrazów Jezusa Miłosiernego (znanego bardziej jako Jezu Ufam Tobie). To właśnie dlatego białostocki kościół od lat promuje stolicę Podlaskiego jako miasto miłosierdzia, by kontynuować dzieło Sopoćki.

To właśnie dzięki staraniom białostockiego kościoła doszło do beatyfikacji księdza (beatyfikacja to ogłoszenie przez kościół świętego, którego można czcić na na poziomie lokalnym). Sam proces beatyfikacyjny zaczął się w 1993 roku, zaś jego zwieńczenie miało miejsce 17 grudnia 2007 roku. Wtedy to papież Benedykt XVI uznał cud za wstawiennictwem księdza Sopoćki i potwierdził możliwość beatyfikacji.

Uroczystości odbyły się 28 września 2008 roku w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białymstoku (os. Białostoczek). Mszę prowadził wysłannik Watykanu Angelo Amato. Na mszy byli też kardynał Stanisław Dziwisz, prymas Polski Józef Glemp, byli też Prezydent Lech Kaczyński, Prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski oraz wielu wielu innych. Była to ogromna uroczystość w mieście. Do dziś sanktuarium na os. Białostoczek prezentuje się pięknie, zaś sam szlak błogosławionego Księdza Sopoćki znajduje się w pobliżu tego miejsca.

Oprócz wspomnianego kościoła, są jeszcze inne miejsca, które można zwiedzać w Białymstoku. Można przyjść się pomodlić o godz. 15 do Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego przy ul. Poleskiej. To godzina miłosierdzia. Jako ciekawostkę trzeba tu wspomnieć, że w zgromadzeniu stoi stary zegar, który pamięta czasy błogosławionego. Traf chciał, że zatrzymał się pewnego dnia na godz. 15.00.

Innym miejscem wartym odwiedzenia jest krzyż – wspominający ocalenie miasta. W 1989 roku miała miejsce katastrofa pociągu w Białymstoku. Wywróciła się cysterna z chlorem. Gdyby doszło do rozszczelnienia, to prawdopodobnie większość mieszkańców by tego nie przeżyła. Na szczęście strażacy zrobili robotę perfekcyjnie, zaś do wycieku nie doszło. Przypisuje się to miłosierdziu i orędownictwu błogosławionego ks. Michała Sopoćki. Nawiązuje do tego napis na krzyżu “Jezu ufam Tobie”. Stoi on w miejscu katastrofy. Wszystkie 3 miejsca są bardzo blisko siebie. Warto też pójść na ul. Warszawską, gdzie znajduje się Archidiecezjalne Wyższe Seminarium Duchowe również mocno związane z osobą błogosławionego księdza Sopoćki, gdzie wiele lat pracował.

Od 2016 roku błogosławiony ks. Michał Sopoćko jest patronem Białegostoku. Stąd też obecnie trwają Dni Patronalne. Wczoraj odbyła się msza, przeszła też procesja z jego relikwiami, a całość zwieńczona została koncertem w dawnym kinie Ton. Wszystko to w piętnastą rocznicę beatyfikacji. Dni Patronalne potrwają do czwartku.

W środę trwać będą uroczystości religijne – msza, procesja i czuwanie. Natomiast w czwartek oprócz wspólnej modlitwy na ulicach i skrzyżowaniach, będzie też prezentacja Karty Pocztowej pt. XV rocznica beatyfikacji ks. Michała Sopoćki. Później odbędzie się także Gala wręczenia Nagrody im. bł. ks. Michałą Sopoćki – Michały 2023. Tytuły trafią do osób i podmiotów będących świadkami bożego miłosierdzia w swoim życiu i działaniu. Prezentacja karty pocztowej będzie miała miejsce natomiast w Centrum Wystawienniczo-Konferencyjnym Archidiecezji Białostockiej.

Dziś można jeździć za darmo autobusem. Czy w ogóle warto wsiadać?

Dziś obchodzimy Europejski Dzień bez Samochodu. To dobra okazja, by za darmo przejechać się białostocką komunikacją miejską i ocenić czy na co dzień warto z niej korzystać? Białostocka komunikacja miejska od lat jest zarządzana przez tą samą osobę. Mowa tu o dyrektorze Prokopie. Jest to człowiek, który kompletnie się do tego nie nadaje. Tak samo żadnych kompetencji do nadzorowania komunikacji miejskiej nie ma Zbigniew Nikitorowicz, wiceprezydent za to odpowiedzialny.

Zacznijmy od podstaw. Strona internetowa komunikacji miejskiej wygląda tak samo może ze 20 lat. A w tym czasie technologia tak się zmieniła, tak wszystko poszło do przodu, że pasażerowie mogliby mieć chociażby możliwość przeglądania strony z telefonu komórkowego. A wszystkie statystyki pokazują, że większość ludzi właśnie w ten sposób przegląda internet. Komputerowcy to zasadnicza mniejszość. Przykładów, co mogłoby się znaleźć na takiej nowoczesnej stronie komunikacji można by było mnożyć bez liku.

Następny temat, dużo ważniejszy, to same linie autobusowe. Pomijając te, które jeżdżą do innych gmin na podstawie umów, to po samym Białymstoku jeździ 30 linii. Jeżeli spojrzymy na ostatnie 2 dekady, to w tym czasie powstały… dwie – linia 29 i linia 30. W tym samym czasie Białystok się rozrósł wewnątrz, powstało wiele blokowisk, dróg i miejsc użyteczności publicznej. Żeby te podróże ludzi jakoś “połączyć”, powstało wielkie centrum przesiadkowe przy największym skrzyżowaniu w mieście – AL. Piłsudskiego i Sienkiewicza. Nie rozwiązało to jednak głównego problemu czyli zbyt długich tras autobusów.

Trzeba też wspomnieć o chorych cenach biletów i dziwacznym systemie. W takiej Warszawie, niezależnie czy jedziemy metrem, tramwajem czy autobusem – mamy jeden bilet. U nas takie rozwiązanie to nowość. Dopiero od niedawna można w ogóle jeździć na jednym bilecie różnymi liniami. Wcześniej bilet czasowy na to nie pozwalał. W 2023 roku radni popierający Tadeusza Truskolaskiego zafundowali mieszkańcom kolejne podwyżki biletów. Na nich zdały się tłumaczenia, że białostocka komunikacja jest i tak bardzo droga, że w mieście przez to przybyło mnóstwo nowych samochodów, a ludzie wolą jeździć wszystkim – tylko nie autobusem. Że jest to wybór tylko dla tych, którzy są na autobus niemalże skazani, bo nie są wstanie przemierzać ulic rowerem czy hulajnogą, nie potrafią zamówić taksówki na aplikacje, a ta klasyczna jest dla nich zbyt droga. Warto też wspomnieć, że dopiero od niedawna można korzystać z biletomatów w autobusie.

Kolejna kwestia to nocne linie autobusowe. To śmieszne, że dziesiąte pod względem liczby ludności miasto w Polsce nie ma komunikacji miejskiej. To akurat nie jest wina dyrektora Prokopa, po prostu jego zwierzchnik, prezydent Truskolaski uparł się że nie da na to pieniędzy i będzie obwiniać za to PiS. Nie wchodząc w polityczne spory, jest to bzdura łatwa do udowodnienia. Otóż sami widzicie gołym okiem ile miasto wydaje pieniędzy na pseudo inwestycje. Najsłynniejszy kibel w Polsce, nieistniejące lotnisko na Krywlanach z istniejącym pasem startowym, węzeł intermodalny pod komunikacje, którego nikt za bardzo nie potrzebował. Przynajmniej nie w tej chwili.

Warto też wspomnieć o buspasach. Owszem z perspektywy autobusu są przydatne, jednak warto zauważyć, że kursów autobusów na liniach obejmujących buspasy jest tak mało, że przeważnie stoją puste. Wniosek jest zatem oczywisty – albo zwiększyć liczbę kursów albo zlikwidować buspasy. Myślimy, że jednak zarówno na jedno i drugie nie ma w Białymstoku szans. Tadeusz Truskolaski i jego współpracownicy nie tylko swoimi decyzjami leją nieustannie beton w każdy zakątek miasta, oni mają też betonowe umysły. Totalnie zamknięte i szczelnie wypełnione. Nie ma w nich miejsca na informację, że Białystok – jeżeli chce być wielkim, rozwijającym się miastem, to potrzebuje wysokiej jakości usług publicznych, a nie tylko wysokich bloków.

Featured Video Play Icon

Dziś w cerkwi Preczysta. Święto narodzenia i największy odpust.

Mielnik, Bielsk Podlaski, Gródek, Krynki czy Kożany to miejscowości, w których szczególnie uroczyście obchodzone jest przez prawosławnych święto Narodzenia Matki Bożej (Rożdiestwo Prieswiatoj Bohorodicy). Uroczystości odbywają się także w białostockiej cerkwi Haga Sofia. Potocznie święto nazywane jest Preczysta.

Warto wiedzieć, że i w kościele katolickim tego samego dnia obchodzone jest święto, tyle że w obu obrządkach stosuje się inny kalendarz. Dziś w kalendarzu juliańskim jest 8 września. W gregoriańskim 21 września. W kościele podobne święto obchodzone jest 8 września, ale w kalendarzu gregoriańskim. Potocznie mówimy o nim Matki Boskiej Siewnej i jest znane bardziej na wsi, bo tam rolnicy prowadzą uprawę i hodowlę. W cerkwi jest podobnie.

Jest to doskonała okazja, by zobaczyć na własne oczy przepiękną liturgię i usłyszeć na własne uszy doniosłe śpiewy. Mistyczna atmosfera unosi się w każdym gramie powietrza. Na powyższym filmie można zobaczyć archiwalne nagranie, gdzie można poczuć atmosferę tego święta. Preczysta to tradycyjnie także największy prawosławny odpust.

 

 

Featured Video Play Icon

Tykocin to brama Podlasia. Piękne miasteczko nadal warto zobaczyć.

Województwo Podlaskie to kraina niezwykłej przyrody i bogatej historii. Jednym z jego ukrytych skarbów jest Tykocin, który zachwyca turystów nie tylko malowniczym położeniem nad rzeką Narew, ale również licznymi zabytkami. Dla miłośników historii i pięknych miejsc Tykocin to idealna destynacja. Podczas zwiedzania miasta warto odwiedzić kilka kluczowych miejsc, takich jak Rynek, Kościół, Alumnat czy Synagogę.

Rynek Tykocina jest sercem miasta i miejscem, w którym koncentruje się życie społeczności lokalnej. Otoczony malowniczymi, kolorowymi domkami, stanowi idealne miejsce na spacery i odpoczynek. podobnie jak pobliska rzeka Narew i prowadzące wokół niej bulwary. To tutaj można poczuć niepowtarzalny klimat tego miejsca. Na rynku i w jego okolicy znajduje się wiele urokliwych kawiarni, restauracji, gdzie można spróbować regionalnych przysmaków, poznać kuchnię żydowską czy litewską.

Kościół Przenajświętszej Trójcy to kolejne ważne miejsce na mapie Tykocina. Jest to budowla o niezwykłej urodzie i znaczeniu historycznym. Prezentuje styl barokowy – charakterystyczny dla Pałacu Branickich w Białymstoku. I nie jest to przypadek, bo świątynia została ufundowana przez Jana Klemensa Branickiego. Wnętrze świątyni urzeka bogactwem dekoracji. Warto wspomnieć o znajdującym się tam, jedynym w Polsce portrecie Matki Boskiej Szlacheckiej. Na terenie kościoła znajduje się także wyjątkowy klasztor, będący przedłużeniem świątyni.

Jest też pobliski Alumnat. To kolejny zabytek Tykocina, który zasługuje na uwagę turystów. Jest to jedyne takie miejsce w Polsce, które funkcjonowało do pierwszej wojny światowej od XVII wieku. Był to przytułek i szpital dla żołnierzy weteranów pochodzenia szlacheckiego i wyznania katolickiego.

Tykocin przez wieki był miejscem, gdzie żyli także Żydzi. Świadectwem ich obecności jest zachowana do dziś Synagoga, która jest jednym z najważniejszych zabytków żydowskiej kultury w Polsce. To piękny budynek, który obecnie jest w kolorach miętowym i różowym. Na starych zdjęciach można go zobaczyć w bieli. Skąd taka zaskakująca zmiana? Podczas ostatniego remontu odkryto, że miętowy i różowy to były kolory pierwotne. Postanowiono więc do nich wrócić. Wewnątrz Synagogi można podziwiać unikalne freski i elementy dekoracyjne, które zachwycają swoją precyzją i pięknem.

Featured Video Play Icon

Dywizjon Huzarów Śmierci nigdy nie poniósł porażki. Powstał w Białymstoku.

Dzisiaj to krańce województwa podlaskiego, dawniej istotny punkt, gdzie odbywała się bitwa z Rosjanami. Mowa o Lemanie. Miejscowość, która prawie w ogóle nie jest kojarzona z Podlaskiem, a tu się znajduje. Leman to wieś powiecie kolneńskim, znajdująca się w gminie Turośl. Tuż obok niej mamy trójstyk granic województw podlaskiego, warmińsko-mazurskiego i mazowieckiego. Jest to miejsce położone w lesie. Sama wieś zaś jest ośrodkiem kultury kurpiowskiej. Zatem, gdyby polskie województwa dzielić kulturowo, to Leman powinien należeć do Mazowsza. A wspominamy o tym nie bez powodu, bowiem tam odbywała się Bitwa pod Lemanem.

Tyle w polskiej historii się działo, że przypomnimy pewne fakty. “Cud nad Wisłą” to walki stoczone 13-25 sierpnia 1920 roku pomiędzy Wojskiem Polskim a Armią Czerwoną, która nacierała nad Warszawę. Polskie wojska były w sytuacji krytycznej, spodziewano się klęski. Mimo to udało się odepchnąć i pokonać nacierające wojska, co radykalnie zmieniło przebieg wojny i pozwoliło zachować niepodległość naszemu krajowi, który zaledwie dwa lata wcześniej ją odzyskał. Ostatecznie plany ustanowienia republiki sowieckiej w naszym kraju upadły i wróciły dopiero w 1945 roku w postaci PRL.

W szkołach uczono nas, że doszło do cudu, dzięki opatrzności Matki Boskiej. Wiara w Boga i zwycięstwo na pewno jest kluczowe, ale w tym przypadku wiele do powiedzenia miała polska kontrofensywa wykonana przez Tadeusza Rozwadowskiego. Wcześniej, na przełomie lipca i sierpnia polskie wojsko zostało zepchnięte przez wroga spod Kijowa, gdzie uderzaliśmy w Rosjan jeszcze w kwietniu. Podczas tego odwrotu dochodziło do samych niepowodzeń Polaków. Najpierw na linii Bugu. Z początkiem sierpnia utracono twierdzę Brześć, a Armia Czerwona otworzyła sobie drogę na Warszawę. Wydawałoby się, że polskie siły zostały już zniszczone.

Wojska rosyjskie pojawiły się nad Wisłą 13 sierpnia. Front walk był bardzo szeroki od Włodawy nad Bugiem po Działdowo na północy. Napastnik został zatrzymany na przedpolach Warszawy. 14 sierpnia zaczęła się kontrofensywa Polaków. Oznaczało to wypędzanie wroga z kraju i pościg za nim. A przypomnijmy, że Polska miała wtedy granice sięgające po dzisiejszą Ukrainę, Białoruś i Litwę. Finalne dobicie wroga miało miejsce w bitwie nad Niemnem pomiędzy 20 a 28 września 1920.

Wspomniany wcześniej Leman, był zatem jednym z wielu, gdzie uderzano w Sowietów. 25 sierpnia pod Leman podeszły oddziały 3 korpusu kawalerii i zaatakowały polską wieś z trzech stron. Zaskoczony mjr Żaba nakazał odwrót Polakom. Ostatecznie skończyło się poddaniem Polaków i śmiercią 45 jeńców. Rosjanie mogli się cieszyć wygraniem lokalnej napaści zaledwie pół dnia, bo wieczorem Dywizjon Huzarów Śmierci pod dowództwem Józefa Siły-Nowickiego rozbił wojska rosyjskie. Wzięto też stu jeńców do niewoli i przejęto kilka ckm-ów.

Trudno też nie wspomnieć o samym Dywizjonie Huzarów Śmierci. Ta intrygująca nazwa dotyczyła pododdziału kawalerii Wojska Polskiego II RP i Wojska Litwy Środkowej. Dywizjon zasłynął z tego, że od początków swojego istnienia nigdy nie poniósł porażki. Aż trudno uwierzyć, że w Polsce nie jest stawiany na wzór.

Huzarzy Śmierci zaczęli formować się w Białymstoku w lipcu 1920 roku. Chrzest bojowy nastąpił 30 lipca pod Dzierzbanami. Tam udało się zdobyć 2 karabiny maszynowe. Ostatecznie 14 sierpnia w czasie Bitwy Warszawskiej huzarzy podporządkowani zostali dowódcom IV batalionu 157 pułku piechoty i wraz z nim przez dwa kolejne dni walczyli pod Nieporętem, następnie toczyli walki nad Narwią, potem w mazowieckich Borkach, pod Mińskiem Mazowieckim, Myszyńcem. Szwadron funkcjonował dalej w różnych miejscach także po Bitwie Białostockiej. 27 kwietnia 1922 roku ostatecznie przeniósł się do Białegostoku, by pół roku później przenieść się jeszcze do pobliskiego Wołkowyska.

Dywizjon Huzarów Śmierci nigdy nie poniósł porażki. Jego barwy stanowił proporczyk biało-czarny z przypiętą trupią główką lub czarny z białym trójkątem.

Featured Video Play Icon

To ostatni moment, by zobaczyć podlaskie skarby, gdy jest ciepło

Województw Podlaskie, to miejsce pełne niesamowitych atrakcji i pięknych krajobrazów. Pogoda przechodzi w tryb jesienno-zimowy, a zatem to ostatni dzwonek żeby zobaczyć wszystkie skarby naszej krainy, gdy jest ciepło. Malownicza kraina, bogata w dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze, kusi turystów swoją autentycznością i urokami. Wszyscy miłośnicy mają do odkrycia niezwykłe miejsca. Oto nasze propozycje:

Drohiczyn – Perła Nadbużańska

Drohiczyn, położony nad rzeką Bug, to jedno z najstarszych miast w Polsce. Miasto zachwyca swoją historią i architekturą. Warto odwiedzić tu zabytki, górę zamkową i wszelkie miejsca widokowe, które stanowią nieodłączną część tej malowniczej miejscowości. Drohiczyn to także wspaniała baza wypadowa do zwiedzania okolicznych atrakcji.

Góra Grabarka – Miejsce Pielgrzymek

Góra Grabarka jest jednym z najważniejszych miejsc kultu religijnego w Polsce. To tutaj, na wzgórzu, znajduje się prawosławny monaster, a okolica jest pełna krzyży. Co roku, liczni pielgrzymi przybywają tutaj, tworząc wyjątkową atmosferę spokoju i duchowości.

Hajnówka – W Krainie Puszczy Białowieskiej

Hajnówka to brama do Puszczy Białowieskiej, jednego z najważniejszych obszarów przyrodniczych w Polsce i na świecie. Można tu podziwiać żubry, gdy o odpowiedniej porze wybierze się do pobliskich lasów. Można także spacerować po urokliwych ścieżkach. Warto przejechać się również kolejką wąskotorową.

Skit w Odrynkach – Duchowe Spojrzenie

Skit w Odrynkach to prawosławne miejsce kultu, które znajduje się na wyspie pośród rozlewisk. Można tu oderwać się od zgiełku codziennego życia i zanurzyć się w duchowej atmosferze.

Kraina Otwartych Okiennic w Trześciance – Malarski Pejzaż

Trześcianka to wieś, w której zachowały się tradycyjne drewniane domy z charakterystycznymi otwartymi okiennicami. To prawdziwa podróż w czasie, przenosząca nas do minionych wieków. Warto tu przyjechać, aby poczuć klimat dawnej wsi.

Supraśl – Zdrowotny Urok

Supraśl to znane uzdrowisko, które przyciąga mnóstwo osób na leczenie, ale nie tylko. Oprócz tego, warto odwiedzić monaster oraz spacerować po urokliwych bulwarach i okolicznej Puszczy Knyszyńskiej. Miasteczko ma też w sobie piękny cmentarz i pałac.

Bohoniki i Kruszyniany – Tatarska kraina

Bohoniki to mała wieś, która słynie z malowniczych krajobrazów. To doskonałe miejsce na relaks w otoczeniu przyrody. Można tam zwiedzić drewniany meczet, przepiękny mizar (cmentarz) oraz wyjątkową przyrodniczo okolicę. Kruszyniany to jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie zachowała się tradycja tatarska. Można tu odwiedzić także drewniany meczet, ale też poznać historię i kulturę Tatarów, którzy osiedlili się w tej okolicy wiele wieków temu. Można też posmakować lokalnej kuchni.

Białystok i Pałac Branickich

Białystok, stolica Podlaskiego, to miejsce, gdzie historia powoli zanika od nowoczesności. Warto zwiedzić Pałac Branickich, który jest prawdziwą perełką architektoniczną, oraz przejść się po urokliwym Rynku Kościuszki. Do tego jest jeszcze mnóstwo innych atrakcji pobocznych takich jak piękne cerkwie, opera, kampus, stadion czy zabytkowa ul. Warszawska.

Tykocin

Tykocin to miasto, które zachwyca pięknem. Można poczuć tu ducha dawnych czasów i odkryć historię Polski. Szczególnie mocno zaakcentowane jest w Tykocinie dziedzictwo podlaskich Żydów. Nie brakuje też pięknego kościoła, klasztoru czy zamku. Wszystko to nad rzeką Narew.

Wyjątkowy park w środku Puszczy. To Poczopek!

Silvarium w Poczopku to niezwykłe miejsce, które stanowi połączenie edukacyjnej ścieżki i wyjątkowego parku leśnego. Położone w sercu Puszczy Knyszyńskiej, to idealne miejsce dla wszystkich, którzy pragną bliżej poznać tajemnice lasu oraz jego mieszkańców. Dla miłośników przyrody i tych, którzy chcą odkryć jej piękno, Silvarium jest prawdziwym skarbem. Już na samym wejściu do Silvarium czeka na nas niezapomniane doświadczenie. Leśna droga prowadzi nas do Parku. Jeżeli wybierzemy się tam jeszcze przed świtem, to być może napotkamy dzikie zwierzęta. Już na miejscu są wyznaczone ścieżki spacerowe oraz liczne punkty, gdzie można zgłębiać wiedzę przyrodniczą.

Jednym z najbardziej niezwykłych miejsc w Silvarium jest przekrój pnia oraz zegar dendrologiczny. To miejsce, które w sposób niezwykle sugestywny opowiada nam historię cyklu życia dębu. Ten konkretny dąb towarzyszył ludzkości przez wieki, był świadkiem historycznych wydarzeń i wielkich momentów naszej historii. A na tych terenach działo się bardzo wiele. W trakcie spaceru po Silvarium będziemy mogli popatrzeć na sowy i inne ptaki, poznamy różnorodność roślin, które można tu spotkać. Jedną z ciekawostek jest “budzik leśny” – tablica informacyjna, która opowiada nam o tym, kiedy poszczególne gatunki ptaków zaczynają śpiewać.

Najbliżej wejścia do Silvarium znajdują się budynki Nadleśnictwa w Krynkach, które służą jako doskonałe źródło informacji na temat lasu i jego ochrony. Tuż po prawej stronie możemy również zobaczyć źródełko wypływające z góry głazów, co jest niezwykle odprężającym i naturalnym akcentem tego miejsca. Można siedzieć i się wpatrywać godzinami, czyniąc z tego medytację. Warto też zobaczyć galerię na Skraju Puszczy, gdzie można podziwiać zwierzęta Puszczy Knyszyńskiej w postaci wypchanych eksponatów. To okazja, by przyjrzeć się tym pięknym stworzeniom z bliska, bez obawy o ich dzikie zachowanie.

Spacerując po Poczopku będziemy mogli też zobaczyć mnóstwo kamieni, spacerować drewnianymi mostkami. Będziemy mogli też zdobyć wyspę i odpocząć nad żywym strumieniem wody, wartko płynącym przez tereny zielone.

Featured Video Play Icon

To idealny moment, by odwiedzić Białowieżę!

Nadchodząca jesień to idealny czas, by zajechać do Puszczy Białowieskiej, Puszczy Knyszyńskiej czy Puszczy Augustowskiej. Jest jeszcze ciepło, ale już przyroda zaczyna się zmieniać. Wyjątkowa aura unosi się w powietrzy. To czas, kiedy przyroda przywdziewa swoje najpiękniejsze szaty, a lasy stają się prawdziwym spektaklem barw i dźwięków.

Kiedy myślimy o jesieni, pierwsze skojarzenia to najczęściej spadające liście. Jednak jesień to znacznie więcej. W lasach, drzewa prezentują swoją paletę kolorów, od złotych i pomarańczowych po głębokie bordo i czerwień. To prawdziwa uczta dla zmysłów, gdy liście drzew rozświetlają otoczenie. Warto też pamiętać, że to czas, gdy ptaki przemieszczają się na ciepłe obszary, a w związku z tym można obserwować ich wędrówki i podsłuchiwać koncert. Mimo że liczba ptaków może być mniejsza niż wiosną, to wiele gatunków pozostaje w naszych lasach przez całą jesień. Ich śpiew, choć może być mniej intensywny niż w innych porach roku, nadal stanowi część piękna lasów jesienią. W miarę jak temperatura spada, lasy często pokrywają się poranną mgłą. To piękne zjawisko tworzy tajemniczą aurę i sprawia, że lasy wydają się być miejscem pełnym tajemnic. Wędrując przez mglisty las, można poczuć, że przenosimy się do innego świata, gdzie czas zwalnia, a wszystko staje się spokojne i ciche.

Jesień to także czas obfitości w lasach. To pora roku, kiedy po deszczach wyrastają grzyby w różnych kształtach i kolorach. Grzybiarze wyruszają z wiadrami i koszami w poszukiwaniu pysznych i aromatycznych grzybów, które stanowią doskonały dodatek do wielu potraw. Oprócz grzybów, jesień przynosi obfity plon owoców leśnych, takich jak jagody, maliny i jeżyny. To nie tylko smaczne przysmaki, ale także doskonały pokarm dla dzikich zwierząt. Dlatego spacer w jesiennym lesie to prawdziwa uczta dla zmysłów. Szum liści pod stopami, zapach wilgotnej ziemi, kolorowe dywany liści na ziemi, wszystko to tworzy niezapomniane chwile. To także doskonała okazja do obserwacji dzikich zwierząt, które przygotowują się do zimy.

Ciężki sprzęt wojskowy straszy turystów. Powinien zniknąć z Białowieży.

Województwo podlaskie to region mocno związany z rolnictwem. Obecność Polski w Unii Europejskiej oraz globalizacja spowodowała, że tylko zmodernizowane, wielkoobszarowe gospodarstwa i ogromne firmy przetwórcze mogą śmiało konkurować na połączonym rynku żywności.

W naszym regionie zarejestrowanych jest ponad 100 tys. gospodarstw. Kiedy spojrzymy bardziej szczegółowo, to z pewnością możemy powiedzieć, że jesteśmy niekwestionowanym liderem mleczarstwa. Tu jednak królowaliśmy nawet przed wejściem do Unii Europejskiej. To co się zmieniło po wstąpieniu do wspólnoty, to rozwój nowej gałęzi jaką jest agroturystyka. Im wszyscy stawaliśmy się bogatsi, tym bardziej zapragnęliśmy podróżować. Podlaskie zaczęło stawać się coraz bardziej popularnym kierunkiem.

Teraz niestety wszystko idzie w drugą stronę i to niestety za sprawą decyzji polskiego rządu. Pod hasłem “bezpieczeństwo” ktoś postanowił zaorać całą gałąź gospodarki naszego regionu. Czy to oznacza, że mamy nie pilnować granicy z Białorusią przed nielegalną migracją i najemnikami tzw. Grupy Wagnera? Oczywiście, że powinniśmy pilnować jak najmocniej!. Wystarczy robić to DYSKRETNIE!

Nie ma potrzeby, by turyści byli utwierdzani w przekonaniu, że w Podlaskiem dzieje się coś niepokojącego. Jeżeli będziemy porównywani do Mołdawii i Naddniestrza albo Serbii i Kosowa, to mocno chwiejąca się podlaska turystyka niedługo padnie. W obu tych wspomnianych miejscach widok żołnierzy jest wpisany w krajobraz. Czy chcemy aby tak samo kojarzyło się Podlaskie? A tak właśnie będzie przez polski rząd, który z jakiegoś powodu uważa, że Polacy cieszą się jak widzą wszędzie wojsko.

Obecnie tak samo można poczuć się w turystycznej Białowieży i jej okolicach. Turyści z niepokojem mogą oglądać żołnierzy i ich ciężki wojskowy sprzęt. Wszyscy, którzy rozważali odwiedzenie naszego regionu, z powodu tego napięcia mogą nie przyjechać. Odpoczynek nie może wiązać się przecież ze stresem. Niedługo podobnie może być w turystycznym Supraślu. Rząd planuje tam ulokować żołnierzy w dawnej szkole rolniczej. Dlaczego akurat tam? Mało to innych, bardziej dyskretnych miejsc? Tak samo niepokojące dla turystów może być to, że co chwile jakiś minister pokazuje się przy pseudozaporze na granicy. Nie można na to pozwolić, by pomijano nas, bo do publicznej świadomości przedostaje się fałszywe przekonanie o wielkim zagrożeniu. Widok żołnierzy na pewno tego przekonania nie zmyje.

Dlatego apelujemy do rządu, by przeniósł żołnierzy z Białowieży do innej okolicznej miejscowości i nie przywoził też nikogo do Supraśla. Jako mieszkańcy ciężko pracowaliśmy przez lata, by te miejsca przyciągały turystów i rozwijały województwo podlaskie. Dlatego nie życzymy sobie, by ktoś to głupią decyzją popsuł.

Dlaczego Królowy Most nie stał się atrakcją turystyczną?

U Pana Boga za Piecem, U Pana Boga w Ogródku, U Pana Boga za miedzą – to trylogia Jacka Bromskiego, która pokazała Podlasie tak, że cała Polska niemalże się zakochała we wsi, w sielskości, pięknych krajobrazach oraz tego co daje natura. A przypomnijmy, że nie było to takie oczywiste, bo pierwsza część miała premierę w 1998 roku, gdy dopiero wygrzebywaliśmy się z komuny, nie byliśmy w Unii Europejskiej, dopiero co wstąpiliśmy do NATO. Przecież nie bez powodu w filmie pojawił się wątek ruskiej mafii i handlu na bazarze. W tym samym czasie Polacy zakochani byli w USA i ogólnie pojętym zachodzie. Dlatego oglądanie Podlasia jako “wieśniaków” wzbudzało inne emocje niż dziś.

A dziś wszystkie trzy filmy pokazują już zupełnie inny obraz. Polacy przejedli się zachodem, zobaczyli, że to co wyśmiewali dawniej w filmie – stało się także ich sprawą. Pamiętacie scenę, jak mieszkańcy Królowego Mostu walczyli w filmie o to, by nie powstał hipermarket? Dziś jest taki przesyt wielkimi, zagranicznymi sieciami, że lokalne bazarki i giełdy przeżywają prawdziwy regres. Jedzenie od rolnika teraz jest eko i bio. Wszyscy rozumieją, że to co na półkach sklepów jest sztucznie wyhodowane, masowo produkowane, intensywnie nawożone, bez smaku i bez zapachu. Jedyna zaleta takiego jedzenia to niska cena.

Warto jednak zwrócić uwagę na coś jeszcze. Zwykle, gdy jakiś film staje się popularny, to bardzo korzysta na tym turystyka. Tłumy ludzi zaczęły odwiedzać zapomniane nieco Supraśl czy Tykocin. Ale oba miasteczka wykonały też potężną pracę – dostosowały się pod masowe przyjazdy. Obrosły gastronomią, pamiątkami i miejscami noclegowymi. Zupełnie inaczej zadziało się w Sokółce (gdzie kręcono bardzo dużą część pierwszej części filmu), a także w tytułowym Królowym Moście. Zarówno jedno i drugie miejsce jest także odwiedzane, ale nic się w nich specjalnie nie zmieniło. W Królowym Moście można co najwyżej rozpalić grilla i spać w jednej z nielicznych agroturystyk. Sokółka natomiast bardziej kojarzona jest z cudem eucharystycznym i przyciąga pielgrzymów do niedawno powstałego sanktuarium. Ewidentnie widać, że obie miejscowości przegapiły swoje szanse. Tylko dlaczego?

Zasada gospodarki jest taka sama na całym świecie. Popyt rodzi podaż. Skoro jednak turyści zarówno są zauważalni i w Królowym Moście i w Sokółce, to dlaczego nikt nie wyszedł do nich z ofertą? Tu odpowiedź może być nieco skomplikowana. Generalnie – warunki prowadzenia biznesu w Polsce są dramatycznie trudne, a w takim Królowym Moście liczącym oficjalnie 90 mieszkańców – ekstremalnie trudne. Wszystko dlatego, że u nas nie można otworzyć biznesu i spokojnie go sobie budować, popełniać błędy, rozwijać. Trzeba od razu wydać fortunę na haracze dla państwa i fortunę na pracowników bez absolutnie żadnej gwarancji powodzenia w biznesie. Dlatego żeby otworzyć biznes turystyczny, popyt musi być ekstremalnie nakręcony. A tak się składa, że wszelkie narzędzia w tym temacie ma państwo. Czyli nielimitowane pieniądze z naszych kieszeni, możliwość zatrudniania urzędników w nielimitowanej liczbie, nielimitowana możliwość bezkarnego popełniania błędów przez tychże urzędników. I jeżeli politycy obsadzający daną gminę, powiat czy województwo uznają, że warto obsadzić stołki po to by tworzyć dział promocji czy turystyki, to taki stworzą i będą popyt kreować.

I jak popatrzymy na taki Supraśl czy Tykocin, to widać od razu, że tamtejsi urzędnicy wykorzystywali każdą okazję, by przyciągnąć do siebie przyjezdnych. Konsekwentne działanie spowodowało, że dziś zbierają tego plony. Wystarczy popatrzeć co w miasteczkach dzieje się w weekend. Tymczasem zarówno Gmina Gródek jak i gmina Sokółka tej pracy nie wykonały, nie wykonują nadal, więc plonów nie było, nie ma i nie będzie. Dlatego właśnie Królowy Most – ten fikcyjny (Sokółka) jak i prawdziwy nie są przez turystów odwiedzane tak często jak Tykocin czy Supraśl. I to kompletna głupota władz, bo turysta jak przyjeżdża to zostawia pieniądze (jeżeli ma gdzie). A te zasilają kasy gmin i państwa. Dzięki temu jakość usług publicznych ma szanse być wyższa.

Featured Video Play Icon

Ten film nic się nie zestarzał! Fantastyczny dokument o rzece Bug.

Rzeka Bug jest jedną z ostatnich dzikich, tak dużych rzek w Polsce. To się potencjalnie może zmienić, bo od dawna planowane jest w Polsce, na wzór niemiecki i holenderski uczynienie z rzek tras do transportu. Za jakiś czas na przerobionym Bugu można będzie wyglądać barki. Warto jednak podkreślić, że ze względu na kolosalne koszty inwestycji i w zasadzie brak większego ich sensu (do tego akurat można się przyzwyczaić) inwestycja może pozostać na papierze. Ponadto w jej realizacji przeszkadza wojna na Ukrainie, bowiem rzeka Bug przebiega z tego kraju do Polski, a jednocześnie stanowi granicę naszego kraju z Białorusią. Zatem tor wodny prowadzący spod Lwowa do ujścia w okolicach Warszawy jest na razie tylko hipotetyczny.

Powyższy film przybliża walory krajobrazowe oraz świat zwierząt i roślin tego szczególnego miejsca. Czyli wszystko to, co utracimy – jeżeli zgodzimy się aby ktoś gmerał przy Bugu. Warto dodać, że w PRL urzędnicy wymyślili sobie, że rzeki trzeba meliorować. W efekcie woda zaczęła spływać do morza szybciej, poziom jej się obniżył, rolnicy zyskali więcej pól, wyprodukowano więcej żywności. Mamy teraz XXI wiek i żywności z pewnością nie brakuje. Natomiast w zastraszającym tempie, przez zmiany klimatyczne ubywa wody w rzece. Dlatego im bardziej te pozostaną dzikie i im bardziej pozwolimy im meandrować, tym większą polisę jako ludzkość sobie wykupujemy.

Dokument Sławomira Wąsika powstał prawie 20 lat temu. To doskonały przedział czasowy, by zobaczyć czy coś się zmieniło przed te dwie dekady. Czy Bug jest nadal dziki? Uważamy, że tak. Oby jak najdłużej taki pozostał. Wtedy nie tylko Podlaskie nadal podtrzyma swoje przyrodnicze dziedzictwo. Im dłużej Bug pozostanie bez zmian, tym dłużej ludzie tu będą zdrowsi i szczęśliwi. Ale to już temat na inną dyskusję.

Featured Video Play Icon

To są domy które leczą. To jest charakterystyczne dla podlaskiego budownictwa.

Drewniane domy w województwie podlaskim przyciągają turystów jak magnes. A co w nich takiego wyjątkowego? Bo przecież ani drewno, ani architektura drewniana nie jest czymś, co występuje tylko u nas. Specyficzne dla naszego regionu jest jednak zdobnictwo. To tak urzeka, że niektórzy nawet sprzedali majątek, by mieć taki budynek.

Domy, które leczą. Opowieść o drewnianej architekturze Podlasia to wyjątkowy film, w którym poznamy tajniki naszych drewnianych domów. Zarówno jest o historii, podlaskim stylu jak i o właściwościach drewna, które pozyskiwane jest w naszym regionie. Jedną z ciekawszych spraw są właściwości lecznicze drewna. Jak to możliwe? Wszystko za sprawą sosnowej i świerkowej żywicy. Mają one niezwykłe właściwości zdrowotne. Dawniej służyła do impregnowania drewnianych domów. Dziś z mocy prawa należy stosować chemię, a zatem współczesne budownictwo – nawet drewniane – nie daje nam tego, co dawały stare domy. Dlatego, ktoś kto prześpi się w takim starym, drewnianym domu, następnego dnia po przebudzeniu będzie pełen energii oraz humoru. Nie bez powodu mówi się, że “tu się zdrowo spało”.

 

fot. A. Tarasiuk

Zwiedzanie Pokamedulskiego Klasztoru w Wigrach

Województwo Podlaskie, słynące z malowniczych krajobrazów i unikalnej atmosfery, kryje wiele ukrytych skarbów. Jednym z nich jest pokamedulski klasztor w Wigrach, stanowiący nie tylko historyczny zabytek, lecz także duchowe centrum, które przyciąga zarówno pielgrzymów, jak i miłośników piękna natury. To miejsce ukazuje harmonię między ludzką duchowością a urokami otaczającej przyrody.

Podróżując z Suwałk w kierunku Sejn, mijamy obszar potężnego kompleksu Puszczy Augustowskiej, drugiego największego obszaru leśnego w Polsce. W Starym Folwarku wznosi się imponujący kompleks wigierskiego klasztoru, który wita podróżnych swej architektonicznej i duchowej wspaniałości. Bez trudu można znaleźć to miejsce, a tuż przy murach klasztoru znajduje się przestronny parking.

Obecnie teren klasztoru został doskonale przystosowany do zwiedzania. Najpierw wchodzimy na brukowaną ścieżkę, prowadzącą na wzgórze. Jeden z najciekawszych elementów to eremy, czyli pustelnicze domki Kamedułów – 17 izolowanych cel mieszkalnych, w których każdy z zakonników prowadził życie w skromności i odosobnieniu. Obecnie istnieje możliwość wynajęcia jednego z eremów na pobyt lub uczestnictwa w dniach skupienia, rekolekcjach czy terapiach, umożliwiających ucieczkę od codziennego zgiełku i refleksję nad własnym życiem.

Wzgórze zdobi również imponująca wieża zegarowa, która wznosi się ponad eremami. Jej zdobna kopuła zaprasza do podziwiania zapierającej dech w piersiach panoramy jeziora Wigry. Widok żaglówek sunących po błękitnych wodach oraz malowniczych eremów w otoczeniu przyrody stanowi wyjątkowe wrażenie. Innym doniosłym miejscem w klasztorze są apartamenty papieskie, w których w czerwcu 1999 roku gościł papież Jan Paweł II. Dziś w pomieszczeniach dawnego refektarza powstało muzeum, prezentujące miejsce, w którym przebywał papież, oraz jego osobiste przedmioty. Fotografie z wizyty papieża na Suwalszczyźnie pozwalają odczuć ducha tamtych chwil.

Największym skarbem pokamedulskiego klasztoru jest jednak barokowy kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP. Wnętrze tego sakralnego miejsca zapiera dech bogactwem zdobień i monumentalnością. Ołtarz główny, rzeźbiony z drewna dębowego i pozłacany, stanowi arcydzieło sztuki sakralnej. Boczne ołtarze dodatkowo wzbogacają wnętrze, tworząc unikalne wrażenie i atmosferę kontemplacji.

Zwiedzając pokamedulski klasztor w Wigrach, każdy odkryje coś dla siebie – historię, duchowość, piękno natury oraz odrobinę spokoju w zabieganym świecie. To miejsce, gdzie przeszłość spotyka się z teraźniejszością, a duchowość łączy się z otaczającym pięknem, tworząc niezapomnianą podróż dla duszy i ciała.