fot. A. Tarasiuk

Puszcza Białowieska to nie tylko rezerwaty. Stoi tu też chata Baby Jagi.

Miejsce, w którym Jaś i Małgosia przeżyli swoje niezwykłe przygody, jest dostępne dla wszystkich. Chatka Baby Jagi w Orzeszkowie pod Hajnówką, usytuowana na skraju Puszczy Białowieskiej jest otwarta dla odwiedzających, którzy pragną zanurzyć się w magicznym świecie baśni. Ta wyjątkowa lokalizacja pozwala każdemu poczuć się jak dziecko. Dlatego to interesująca atrakcja zarówno dla najmłodszych jak i starszych. Ta intrygująca atrakcja wzbudza zainteresowanie zarówno lokalnej społeczności, jak i turystów z różnych zakątków świata.

To miejsce, które warto odwiedzić nie tylko ze względu na piękno przyrody i unikalne ekosystemy Puszczy Białowieskiej, ale także ze względu na niepowtarzalną atmosferę. Animacja w chatce trwa około 30 minut i jest prowadzona przez doświadczoną animatorkę. Przed wejściem, uczestnicy zostaną wprowadzeni w historię wścibskiej Lili, która zapłaciła konsekwencje za swoją ciekawość u boku Baby Jagi. Uczestników czekają takie atrakcje jak:

Gotowanie zupy, przyrządzanie magicznych pierników, sprawdzanie czy wiedźma miała wygodne łóżko, waga prawdy czyli urządzenie, które pozwala sprawdzić, kto nadaje się do pieca. Są też lochy Jasia – dla odważnych w podziemiach. Oprócz tego można poznać tajemnicze mikstury, zaznajomić się z czarami. Dodatkowo Chatka Baby Jagi oferuje wiele innych atrakcji, takich jak trampolina, ognisko, huśtawka. Wstęp do Chatki Baby Jagi wraz z animacją jest płatny, zaś atrakcje na posesji są darmowe.

Jeżeli chcielibyśmy się zatrzymać tam na dłużej, to już w bardziej realistycznych warunkach można przenocować w sąsiednim uroczysku.

Czy wszyscy zostaliśmy oszukani? Zapora na granicy nie działa. Liczby nie kłamią.

Można się zżymać na rzeczywistość, ale prawda jest okrutna. Zapora na granicy polsko-białoruskiej nie spełnia swojego zadania. Czy wszyscy zostaliśmy oszukani? Nielegalne przekroczenia przez obcokrajowców miały miejsce już od bardzo dawna. Białoruskie służby zaczęły organizować systemowo przemyt ludzi do Polski. Tu odbierał nielegalnych migrantów kurier, który zawoził ich do Niemiec. Przemytnicy zarabiali ogromne pieniądze, migranci chętnie korzystali, bo lądowanie w Mińsku oraz późniejsza droga lądowa jest dużo bezpieczniejsza niż pływanie pontonem po morzu.

Państwo polskie zaczęło głośniej niż wcześniej walczyć z przemytem od sierpnia 2021 roku. To wtedy grupa migrantów rozbiła koczowisko w Usnarzu Górnym na Białorusi, zaś polskie służby uniemożliwiały im dalszej drogi. Doszło do konfrontacji ze służbami białoruskimi, które próbowały przepchnąć migrantów do Polski siłą. W listopadzie 2021 doszło do ogromnej zadymy na przejściu granicznym w Kuźnicy. Służby białoruskie ściągnęły tam z lasów oraz z Mińska wszystkich obcokrajowców, czekających na możliwość przekroczenia granicy. Doszło do masowej próby sforsowania granicy poprzez przejście. Skończyło się oblewaniem zdesperowanych migrantów wodą przez polską policję. Granica została zamknięta. Podjęto również decyzję o budowie fizycznej zapory.

Stalowy, 5,5 metrowy płot z elektroniką, dzięki której można monitorować granicę w czasie rzeczywistym kosztowała 1,6 miliarda złotych. Samorządy oszacowały też zniszczenia w związku z budową tej zapory na dodatkowe 400 milionów złotych. W czasie budowy Polacy nie mieli możliwości zbliżania się do granicy. Na przygranicznych ternach zwiększono kontrole pojazdów – zaglądając do bagażników. W lasach ludzie zaczęli odnajdywać pierwsze zwłoki, wycieńczonych migrantów, którzy złapani na granicy zostawali wypychani z powrotem na Białoruś. “Szczęściarze” wypełniali szpital w Hajnówce, czy ośrodek dla cudzoziemców.

Tymczasem okazało się, że Niemcy mają serdecznie dość nielegalnej migracji z Polski. Osób przyjeżdża tak dużo, że nasz sąsiad przestaje sobie radzić z ich napływem. Obecnie dyskutuje się o przywróceniu stałych kontroli na granicy z Polską. Może to nastąpić nawet w czerwcu 2023 roku! Przypomnijmy, że Polska jako członek Unii Europejskiej, który graniczy z krajami z poza Unii – zobowiązała się do ścisłej ochrony granicy. Stalowy płot miał w tym pomóc. Tymczasem liczby nie kłamią. Zapora zupełnie nie działa.

Jak czytamy w komunikacie Straży Granicznej z 17 maja – W 2023 r. funkcjonariusze z Podlaskiego Oddziału SG odnotowali już ponad 9,5 tys. prób nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy. Migranci pochodzili z 42 krajów. Oznacza to, że średnio 70 osób dziennie zatrzymuje polska Straż Graniczna. Tymczasem policja federalna Niemiec podaje, że w pierwszym kwartale tego roku odnotowano 15 761 nielegalnych wjazdów do Niemiec. Daje to średnią 130 osób dziennie. Oznacza to, że aż 60 proc. średniej osób odnotowanych na polskiej i niemieckiej granicy – zostaje zatrzymana w Niemczech. To więcej niż połowa!

Wniosek jest prosty. Zapora niestety nie działa. Wydano 1,6 miliarda złotych z naszych podatków na barierę, która zatrzymuje tylko 40 proc. osób. Na zakończenie damy cytat wiceszefa MSWiA Macieja Wąsika dla Portalu Samorządowego z 1 lipca 2022 roku: – Jestem przekonany, że ta zapora już spełnia swoją funkcję, a będzie zupełnie szczelna, kiedy założymy urządzenia perymetryczne – podkreślił Wąsik.

Przy okazji możecie też zobaczyć jak wyglądają “push-backi” (3 minuta 54 sekunda filmu)

Featured Video Play Icon

Co warto zobaczyć na Podlasiu? Niesamowite atrakcje, ciekawostki, najlepsze miejsca.

Serdecznie zapraszamy an długą i przyjemną podróż po Podlasiu, gdzie blogerka serwisu Poznaje kraje opowiada o atrakcjach Podlasia, prezentuje ciekawostki oraz odkrywa najlepsze miejsca. Jak sama stwierdziła: gdy tu przyjedziecie, to albo będziecie chcieli zostać albo po powrocie do domu szybko wrócić na Podlasie. Czy tak właśnie jest?

Na filmie można zobaczyć Narwiański Park Narodowy i jego słynne kładki na rozlewiskach Narwi, a także zerwany most w Kruszewie. Autorka zabiera nas także do Kurowa, gdzie znajduje się siedziba Parku. Później przenosimy się na mokradła Biebrzańskiego Parku Narodowego, by jeszcze później przeskoczyć wprost na żubry w Białowieskim Parku Narodowym. Ten przyrodniczy wstęp nasyci naszą potrzebę spędzenia czasu w naturze. Czas na architekturę.

Dlatego też płynnie przechodzimy z Puszczy Białowieskiej na Puszczę Knyszyńską, gdzie odwiedzimy przepiękny i malowniczy Supraśl. Kolejne miejsca to Dworek Pentowo ze swoimi bocianami, a także Kraina Otwartych Okiennic z przepięknymi okiennicami.

Na koniec tej podróży przyszedł czas na duchowe spełnienie. Najpierw zaczniemy od Świętej Góry Grabarki, by potem powędrować w Skicie Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich w Odrynkach. Następny przystanek to meczet w tatarskich Kruszynianach. Ostatecznie zobaczymy jeszcze Tykocin, który szczyci się Synagogą oraz kościołem pw. Św. Trójcy. Zamknięciem całej podlaskiej wycieczki będzie obecna stolica regionu czyli Białystok i jego Wersal.

Featured Video Play Icon

Czy wiesz jak robi się kartacze? Pilnie strzeżona tajemnica rozwiązana.

Mimo, że kartacze nie są polskim daniem, to na Podlasiu w ostatnich latach robią prawdziwą furorę. Turyści zjeżdżający z całej Polski rozsmakowują się na całego w kartaczach, babkach ziemniaczanych i pierogach. Nie spotkaliśmy innego regionu w kraju, gdzie te dania byłyby aż tak popularne. Dziś skupimy się na samych kartaczach. Jaka jest tajemnica tego dania? Jak je wykonać? Tego wszystkiego dowiecie się w powyższym filmie. Na końcu artykułu przedstawiamy składniki.

Kartacze na Podlasie i Suwalszczyznę przywędrowały z Litwy i to właśnie na pograniczu były najbardziej popularne. Dopiero później rozszerzał się ich zasięg występowania. Ciasto na kartacze robi się z surowych ziemniaków. W Polsce najbardziej podobnym daniem były wielkopolskie pyzy. To, co różni kartacze od pyz, to przede wszystkim kształt. Pyzy są małe i okrągłe, a kartacze przypominają duże jajko. Inny jest też farsz w środku. W przypadku kartaczy jest on bardziej pikantny, mocniejszy, czosnkowy. Pyzy są łagodniejsze w smaku.

składniki:
1,2 kg obranych surowych ziemniaków
120g ziemniaków ugotowanych
400g surowego mięsa karkówka
2 duże cebule
1 łyzka majeranku
sól,pieprz do smaku
boczek lub słonina na okrasę

Featured Video Play Icon

Oto najpopularniejsze miejscówki Podlasia. Warto je zwiedzać regularnie.

Jeżeli ktoś kocha Podlasie, powinien podróżować po nim regularnie. A to dlatego, że nasz region słynie z przepięknej natury, która nieustannie się zmienia. Dlatego zupełnie inaczej jest wiosną, latem, jesienią czy zimą. Warto też podkreślić, że pory roku też wyglądają różnie. Czasem zimą mamy wszystko zasypane, a czasem śniegu w ogóle nie ma. Lata potrafią być gorące lub bardzo umiarkowane. A to wszystko wpływa później na ostateczny krajobraz, który możemy podziwiać.

Dlatego warto sobie obejrzeć powyższy film. Pokazuje on Podlasie w pigułce – czyli nie wszystkie, ale wiele najważniejszych atrakcji naszego regionu, które przyciągają turystów. To nie tylko Białystok i jego okolice, ale też Narwiański Park Narodowy, Puszcza Białowieska, bielsko-hajnowskie zakątki regionu, czy Puszcza Knyszyńska. Warto podkreślić, że wiele na tym filmie też jeszcze brakuje. To oczywiście Rzeka Bug i jej wiele ciekawych okolic, to Biebrzański Park Narodowy oraz Augustów ze swoimi rzekami i jeziorami. Nie ma też na filmie nic o tatarskich tradycjach regionu – pięknych, orientalnych Bohonik czy Kruszynian.

Dlatego też, jeżeli macie nadal wolne w trwającą majówkę, to warto jeszcze co nie co zwiedzić. Szczególnie, że pogoda cały czas dopisuje.

Majówka 2023. Mamy dla Was 10 propozycji na długi weekend!

Na majówkę będziemy mieli 30 stopni. 10 w poniedziałek, 10 we wtorek i 10 w środę. Jeszcze tydzień temu taki scenariusz był bardzo realny. Na szczęście realne prognozy są lepsze. Ma być pomiędzy 14 – 18 stopni. W sam raz żeby wyjść na zewnątrz i trochę się poruszać, ciut za mało żeby gdzieś dłużej posiedzieć. Dlatego też nasze majówkowe propozycje będą uwzględniały aktywność. Dużo aktywności! W tym roku majówka ułożyła się tak, że zaczyna się w piątek 28 kwietnia po południu, a kończy pomiędzy 4 a 7 maja – w zależności czy mamy jakieś urlopy, które możemy wykorzystać. Co zatem robić 10 dni w Podlaskiem? Trzeba skorzystać z naszych 10 propozycji.

Pociągiem do Walił

Wycieczka pociągiem do Walił i powrót do Białegostoku przez Supraśl to doskonała propozycja dla wszystkich tych, którzy planują trochę porowerować lub cały dzień chodzić pieszo. Łączna trasa wynosi 35 km. Zajeżdżamy wpierw pociągiem do Walił, następnie idziemy na Sianożątka i Wyżary, gdzie podziwiać będziemy przepiękne bagna i sztuczny zbiornik w lesie. Potem wędrujemy leśnymi drogami przez Sofipol, Kuberkę i Przechody do Królowego Mostu. Następny przystanek to Kołodno i wieża na Wzgórzach Świętojańskich. Kończymy w Supraślu, z którego linią 500 możemy wrócić do Białegostoku.

Czeremchowa Tryba

Kolejna wycieczka, którą możemy zwiedzić przepiękne tereny Puszczy Knyszyńskiej, to trasa z Czarnej Białostockiej do Supraśla. Do tej pierwszej miejscowości można dojechać i pociągiem i autobusem. Z tej drugiej wrócicie do Białegostoku linią 500. Po drodze możemy zahaczyć o Wiatę pod Dębami, gdzie można legalnie palić ognisko. Po trasie zwiedzimy między innymi Czeremchową Trybę – przepiękne bagna. Wystarczy trzymać się starej linii kolejki wąskotorowej, którą znajdziemy zaraz za zajazdem w Czarnej Białostockiej.

Kładka Śliwno-Waniewo wraca po remoncie

Narwiański Park Narodowy to nadal atrakcyjne miejsce. Oprócz sławnej Kładki, która w pełnej okazałości wraca po remoncie, będzie także nowa wieża widokowa, z której można będzie podziwiać ptaki przez lornetkę. Pamiętajcie, by nie skupiać się wyłącznie na Waniewie i Śliwnie, ale także odwiedzić Kruszewo – gdzie również jest wieża widokowa (prywatna) oraz Kurowo, gdzie znajdują się kolejne piękne tereny do zwiedzania na terenie siedziby Narwiańskiego Parku Narodowego. Do tego warto zajechać do jednego z najmniejszych miast w Polsce – Suraża. Tam również nie braknie Wam pięknych widoków.

Jak majówka to Augustów!

Letnia stolica Polski intensywnie się zmienia. W ostatnich latach powstało tam mnóstwo nowych terenów do spacerowania i odpoczywania. Koniecznie wybierzcie się więc na plażę, z której możecie spory kawałek wędrować wzdłuż jeziora Necko. Oprócz tego grzech nie popływać statkami nad Rospudę oraz Kanałem Augustowskim do Studzienicznej. Samo centrum miasta też oferuje wiele atrakcyjnych miejsc, gdzie można pochodzić, zjeść i odpocząć. Jeżeli przyjedziecie rano, to być może załapiecie się na słynne jagodzianki.

Białowieża ciągle żywa

Piękny, ścisły rezerwat przyrody można zwiedzać wyłącznie z przewodnikiem. Ci czekają w gotowości, w okolicach wejścia do Białowieskiego Parku Narodowego. Dlatego oprócz samego parku, dobrze jest przejść się także w najbardziej dziką część Białowieży. Nie odpuszczajcie sobie także stacji kolejowej Białowieża Towarowa. Tam również jest bardzo klimatycznie a i atrakcji nie brakuje.

Hajnówka też ma ofertę!

Kolejka wąskotorowa z Hajnówki do Topiła to wspaniała atrakcja akurat na majówkę, niezależnie jaka będzie pogoda! Do tego koniecznie zasmakujcie regionalnego jadła, a na deser koniecznie zjeździe sławnego Marcinka!

Nadbużańskie tereny czekają!

Rzeka Bug i górzyste tereny w okolicy to doskonały plan na dłużą wycieczkę od Niemirowa po Mielnik, Drohiczyn, Grabarkę. W okolicę możecie dojechać pociągiem. Gdy tylko wysiądziecie, to bardzo blisko znajduje się Kasztelik – prywatny, kamienny zamek, wybudowany rękoma jednego człowieka.

Dalej możecie się kierować do rzeki Bug, do której jest 4 km. Droga wzdłuż brzegu do przygranicznego Niemirowa to około 30 km.

Halo Biebrza!

fot. P. Jakubczyk

Biebrzański Park Narodowy to także miejsce, które ma wiele do zaoferowania. Nieustannie zachwyca wycieczka z Osowca-Twierdzy, gdzie dojedziecie pociągiem do Suchowoli, z której wrócimy autobusem. Jeżeli 40 km to za dużo na Wasze nogi, to rozbijcie wycieczkę na dwa dni. Po drodze w Dolistowie Starym warto jest przenocować nad Biebrzą. Po drodze będzie też Goniądz, który warto również zwiedzić.

Jeżeli preferujecie jazdę rowerem, to najbliższy pociąg jest w Dąbrowie Białostockiej – 20 km od Suchowoli.

Piękna przyroda w okolicach Łomży

Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi to piękne tereny, którymi można spacerować cały dzień. Po drodze przyroda pokaże nam naprawdę wiele – szczególnie teraz, gdy wszystko rozkwita!

Tutaj też przyda się rower albo samochód, bo przejście dookoła Parku jest zbyt ciężkie na 1 dzień. Kółko wykonane z Łomży to ponad 55 km. Chyba, że także rozbijecie wszystko na 2 dni. Wtedy będzie przyjemnie. Warto jednak pokusić się o jakiś środek lokomocji, bo w okolicy można też dodatkowo zwiedzić Grądy-Woniecko, Wiznę, Ruś czy Górę Strękową. Wtedy mamy drogę otwartą na Biebrzański Park Narodowy.

Wycieczka wschodnią ścianą

Przepiękne i dzikie tereny na wschodniej ścianie doskonale nadają się do tego, by je objechać przez cały dzień samochodem. Z Niemirowa do Wiżajn przez Hajnówkę, Białowieżę, Siemianówkę, Jałówkę, Kruszyniany, Krynki, Sokółkę, Dąbrowę Białostocką, Lipsk, Giby i Szypliszki będzie doskonałą odskocznią dla tych, którzy uwielbiają czas spędzać za kierownicą samochodu oraz lubią szybkie zwiedzanie na zasadzie “zaliczania punktów”. Wszystkie wymienione miejscowości oferują ciekawe atrakcje, doskonałe jadło i piękne widoki.

Featured Video Play Icon

Iga Fijałkowska uwielbia tropić podlaskie wilki. Zobacz niesamowity film.

Podlaskie krajobrazy, przyroda i zwierzęta przyciągają. Także Igę Fijałkowską, która na co dzień pracuje i mieszka w Warszawie. Najlepiej jednak jest jej w Puszczy Białowieskiej. Nazywa ją swoim miejscem na Ziemi. Kolejny film ze “Wschodnich opowieści” Pawła Jankowskiego pokazuje też, że nie każdy jest bezgranicznie zakochany w żubrach. Są także miłośnicy wilków.

Być może chodzi tu o pewną trudność. Wilk jest bardzo czujny i bardzo broni się przed kontaktem z człowiekiem. Dlatego też wytropienie go zajmuje bardzo dużo czasu i wielokrotnie kończy się porażką. Natomiast z żubrami jest dużo łatwiej. Wszak to takie dzikie krowy, więc nie prowadzą aż takich wędrówek co wilki. Po prostu przemieszczają się na dużo mniejszym terytorium. Odnalezienie stada jest dosyć proste, szczególnie że te często samo się odsłania.

Paweł Jankowski to uznany twórca filmowy z Podlasia. Jego największe dzieło to “Cząstka Podlasia”. Niesamowity film, wypełniony przepięknymi ujęciami wykonanymi techniką time lapse – czyli wykonywania bardzo długich serii zdjęć, pozwalających stworzyć animację czegoś, co normalnie nie jest zauważalne. Przykładowo chmury, płynąca rzeka czy przemieszczanie się słońca po niebie trwa bardzo długo, natomiast dzięki technice time lapse można zrobić z tego kilka sekund filmu. Połączenie tego typu efektów z tym co oferuje podlaska przyroda dało efekt piorunujący. Szczególnie uznanie dla Pawła Jankowskiego za cierpliwość. Nagrywanie tego wszystkiego zajmowało gigantyczne ilości czasu. Szczególnie, że twórca skupiał się wyłącznie na pięknych widokach, a te nie występują na życzenie.

Powyższy film natomiast pokazuje ogromną miłość człowieka do natury. Jest jednocześnie ostrzeżeniem, by uważać na siebie w dzikich terenach, bo tam przyroda może dla nas nie mieć litości. Szczególnie podczas wiatru, który potrafi łamać drzewa.

Featured Video Play Icon

Święta, święta i… na Podlasiu znów święta! Zaczynamy Wielki Tydzień!

Wczoraj mieliśmy Lany Poniedziałek czyli drugi dzień świąt wielkanocnych. Tymczasem od wczoraj mamy także Wielki Tydzień… tyle, że w Cerkwi prawosławnej. Zatem na Podlasiu możemy ponownie odliczać do świąt. Daty świąt u katolików i prawosławnych nie pokrywają się, bo data Wielkanocy jest obliczana na podstawie dwóch różnych kalendarzy – gregoriańskiego u tych pierwszych oraz juliańskiego u tych drugich.

Pierwsze trzy dni Wielkiego Tygodnia w cerkwi celebruje się jutrznię oraz godziny liturgiczne z czytaniem Ewangelii. To bardzo charakterystyczna msza, bo w czasie jej trwania duchowni wraz z wiernymi trzy razy okrążają cerkiew. Krzyżem kapłan trzykrotnie uderza w drzwi świątyni. To oznacza odsunięcia kamienia, który zasłaniał wejście do grobu zmartwychwstałego Chrystusa. Mszę kończy namaszczenie wiernych świętym olejem.

W Wielki Czwartek natomiast jest dniem Ostatniej Wieczerzy, później jest Wielki Piątek i przeżywanie sądu nad Chrystusem. W Wielką Sobotę wspomina się zstąpienie Jezusa do otchłani, zaś w Wielkanoc radośnie wołamy Christos Woskresie! Woistinu woskriesie! co oznacza “Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!”. Warto dodać, że post u prawosławnych jest dużo bardziej rygorystyczny niż u katolików. Zatem niedziela jest czasem porządnej biesiady. Na świątecznych stołach nie może zabraknąć mięsa, paschy (twaróg, ucierany z żółtkami, masłem, miodem i bakaliami). Do tego można smakować w babkach i chlebie Artos (z wizerunkiem zmartwychwstałego Chrystusa). Po powrocie z nocnej mszy trwa dzielenie się jajkiem. Następnie spożywane są pokarmy, które zostały zaniesione do cerkwi w koszyczku i poświęcone. Dopiero później spożywana jest reszta potraw. Jak widać, praktycznie nie różni się to od celebracji po katolicku. Zarówno w obu religiach, ale wyłącznie na Podlasiu królują ciasta drożdżowe oraz Mazurki.

Jako ciekawostkę możemy też dodać, że w Wielki Tydzień każdy może zadzwonić dzwonem przy cerkiewnej dzwonnicy! Wielkanoc to święto ruchome w Kościele katolickim i Cerkwi prawosławnej. Tyle, że datę oblicza się na podstawie dwóch różnych kalendarzy.

Featured Video Play Icon

Tak mówią podlascy Białorusini. Warto pielęgnować ten piękny język.

Bohaterem powyższego filmu jest żywy, różnorodny język, którym jeszcze na co dzień posługują się żyjący na Podlasiu Białorusini. Nie jest to nowy film, ale warto go zobaczyć, bo pokazuje, że warto tradycje podtrzymywać. Stowarzyszenie na Rzecz Dzieci i Młodzieży Uczących się Języka Białoruskiego AB-BA w latach 2009-2014 realizowało projekt „Kroniki Podlaskie”. Białostocka młodzież pod kierunkiem nauczycielki Aliny Wawrzeniuk zbierała opowieści rodzinne, zdjęcia, dokumenty, pamiątki, pieśni obrzędowe. Efektem tej pracy był spektakl i książka (dwa wydania) „Oj, dawno, dawno… Białoruskie historie z Podlasia”.

W filmie zobaczymy niektórych bohaterów „Kronik Podlaskich”. Młodzież rozmawia ze swoimi babciami i dziadkami o życiu, historii, o tym, co dla nich było i jest ważne. Te same opowieści rozgrywają się zarówno na scenie teatralnej, jak i w podlaskich wsiach. Film miał swoją premierę na Festiwalu „Wschód Kultury – Inny Wymiar” 31 sierpnia 2014 r.

„Mówią Białorusini Podlasia”
reżyseria: Mikołaj Wawrzeniuk
zdjęcia: Roman Wasiluk
czas: 40 minut

Featured Video Play Icon

Niewinne Podlasie… czyli cydrowe historie Zasilanych

Ponoć początki były wybuchowe, a dopiero potem było tylko lepiej. Tak zaczynała mała, podlaska manufaktura Marcina Seliwoniuka i Piotra Marzęckiego. Dziś to już inna historia – nagrody, uznanie w branży. Najpierw jednak było połączenie pasją dwóch inżynierów. Obaj chcieli dopracować smak cydru i miodu do najmniejszych szczegółów. Jak powstaje w Podlaskiem te orzeźwiające i rozgrzewające napoje? Warto dodać, że Cydr Podlaski jest bezalkoholowy.

O tym interesującym produkcie z miejscowości Narew, możecie dowiedzieć się jeszcze więcej z powyższego filmu. To kolejny odcinek “Zasilanych”, prowadzony przez Magdę i Petrosa, którzy wspólnie odkrywają interesujące miejsca województwa podlaskiego oraz nietuzinkowych ludzi, którzy tutaj żyją.

 

 

Featured Video Play Icon

Niezwykły dokument o Puszczy Białowieskiej. Piękne obrazy, które opisuje Czubówna.

Film “Jestem Puszczą XXI wieku” to poetycko-epicki portret Puszczy Białowieskiej, który oglądamy oczami natury i jesteśmy prowadzeni głosem Krystyny Czubówny. Młodzi na pewno nie pamiętają, że ta była prezenterka dawniej prowadziła program Panorama w TVP2, zaś największą karierę zrobiła będąc lektorem filmów przyrodniczych. Czar jej głosu trwa do dziś. Piękna muzyka, piękne obrazy, a to wszystko okraszone opowiadaniem Czubówny sprawia, że dokument zawsze jest niesamowity, a przyrodę czujemy tak – jakbyśmy tak byli na miejscu.

Opowieść o Puszczy Białowieskiej podzielona jest na siedem części, ale to też osobista opowieść pary autorów: Bożeny i Jana Walencików. Ten drugi to fotograf przyrody i reżyser filmów o naturze. Do tego scenarzysta, operator, dźwiękowiec i montażysta filmowy, autor albumów i książek przyrodniczych. Także popularyzator natury i przyjaciel Puszczy Białowieskiej. Od długich lat odkrywa naturę wyłącznie po swojemu, a przy okazji realizuje autorskie przedsięwzięcia przyrodnicze: filmy, seriale, albumy, książki, wystawy.

Featured Video Play Icon

195 żubrów w jednym miejscu! Co za widok!

Czegoś takiego się nie spodziewaliśmy. W okolicach Narwi, w gminie Doratynka udało się nagrać z drona 195 żubrów. Takie stado jest unikalne w skali całego regionu, zwykle zwierzęta skupiają się w mniejszych grupach.

W ostatnim czasie podlaskie żubry były liczone. W Puszczy Knyszyńskiej doliczono się 298 żubrów. W ubiegłym roku było to 212. Po polskiej stronie w Puszczy Białowieskiej żyje prawie 800 żubrów. Warto wiedzieć, że od niedawna żubry zostały również wywiezione do Puszczy Augustowskiej, gdzie też zaczęły się prężnie rozmnażać.

Featured Video Play Icon

Dobre informacje. Pełno wody w podlaskich rzekach!

Przedwiośnie idzie pełną parą, zaś podlaskie rzeki i ich rozlewiska są pełne wody. To bardzo dobre informacje nie tylko dla środowiska, ale także dla ludzi, którzy bez tego środowiska nie mogli by żyć.

Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich 5 lat – przez trzy miała miejsce susza, dopiero zmieniło się wszystko w tamtym roku, gdy na wiosnę nie brakowało wody i rozlewisk. W tym roku również sytuacja jest dobra. Mimo, że śniegu nie było zbyt wiele – padało obficie i powoli, nawadniając ziemię. Już wkrótce będą tego pierwsze efekty. Gdy tylko w końcu wyjrzy słońce na dłużej, a temperatura podniesie się jeszcze wyżej niż obecnie – wszystko pięknie się zazieleni.

graf. hydro.imgw.pl (na żółto i na pomarańczowo zaznaczone wysokie stany rzeki Bug, Biebrzy oraz Narew.

Ale nie o walory estetyczne tu tylko chodzi. Jeżeli wszystko się zazieleni, natychmiast pojawią się wszelkiej maści owady. To natomiast przyciągnie ptaki. To nasi sprzymierzeńcy w walce z komarami. To jednak nie wszystko. Brak suszy to idealny czas dla rolników, którzy mogą cieszyć się później bogatymi zbiorami. A to już ma wpływ na ceny żywności w sklepach. Im więcej jej trafi tym ceny są niższe.

Mokradła, które powstają po zimie to także utrzymywanie lasów przy życiu. Wspominane wyżej 3 lata były bardzo trudnym czasem, ciągłego zagrożenia pożarowego. Pamiętamy też jak spłonął kawał Biebrzańskiego Parku Narodowego, zaś trudna akcja gaśnicza trwała przez wiele dni na rozległym, trudno dostępnym obszarze. Nasze kolejne dobro narodowe Puszcza Białowieska także doświadczyła pożarów, które na szczęście szybko zostały zduszone, nim wyrządziły ogromne straty. Zasilenie wodą lasów spowoduje, że zarówno ich korzenie będą nawodnione jak i ściółka. Jeżeli nikt nie będzie przeszkadzać bobrom, to i one dodatkowo zabezpieczą lasy.

Dlatego też wysokie stany w rzekach to bardzo dobra informacja dla przyrody i dla człowieka.

Featured Video Play Icon

Jakie miejsca będą popularne w Podlaskiem w 2023 roku?

Tykocin, Białystok, Siemianówka, Odrynki, Trześcianka, Puchły, Supraśl, Krynki, Kruszyniany, Grabarka, rzeka Bug – te wszystkie miejsca odwiedził pewien mieszkaniec Łodzi, który zabrał ze sobą drona. W efekcie powstał długi i piękny film, pokazujący jak wspaniały jest nasz region. Przy tej okazji postanowiliśmy poruszyć temat kierunków turystycznych na 2023 rok. Na filmie nie zabrakło zamku w Tykocinie, Pałacu Branickich, zalewu, kolorowych cerkwi, meczetu czy Krainy Otwartych Okiennic. Można powiedzieć, że to już niemalże “zestaw obowiązkowy” każdego przyjeżdżającego. Aż dziw bierze, że przyćmiona została nawet Białowieża czy Augustów, które dawniej były odwiedzane przez ogromne liczby osób.

Białowieża przegrywa

Augustów jest uzdrowiskiem, więc znajdują się tam sanatoria, zaś latem mają niezliczoną liczbę miejsc, gdzie można wypocząć. Tam przyjezdnych brakować nie będzie. Natomiast widać jak bardzo ucierpiała Białowieża. Po pierwsze dojazd tam jest fatalny. Torów nikt nie chce remontować, przez co nie ma bezpośredniego połączenia kolejowego. Jezdnia jest bardzo wąska i w dość kiepskim stanie. Ze względu na ochronę przyrody nikt poszerzać jej raczej nie będzie. Aczkolwiek warto wiedzieć, że istnieją takie zakusy. Swoje dołożyła też pandemia i stan wyjątkowy. Białowieża jednym słowem przegrywa w ostatnich latach walkę o turystę, bo nie zawsze jest w tym “zestawie obowiązkowym”. Podobnie Augustów – tam przyjeżdża zupełnie inny turysta niż do Tykocina, Supraśla czy Trześcianki.

Białowieży nie pomaga też fakt, że rządzi nią od lat ten sam człowiek. Wójt Albert Litwinowicz ostatnio zasłynął tym, że wydał pozwolenie pracownikowi urzędu, aby ten jako przedsiębiorca mógł zbudować w Puszczy Białowieskiej farmę fotowoltaiczną. Prawdziwe odklejenie od rzeczywistości. Dodajmy do tego brak pomysłów na przyciągnięcie turystów i mamy przepis na katastrofę. Mieszkańcy Białowieży powinni się skrzyknąć i czym prędzej odwołać swego włodarza. Bo jeszcze trochę czasu i nie będzie co ratować.

Augustów cały rok na topie

Augustów stale pięknieje. W ostatnim czasie oprócz świetnego zagospodarowania plaży pojawiły się nowe ścieżki spacerowe, którymi możemy podziwiać zbiorniki wodne w Augustowie. Jest wygodnie nie tylko dla zwykłych turystów, ale też dla emerytów z sanatorium czy dla młodych rodzin z dziećmi. Każdy tam znajdzie coś dla siebie.

Tykocin staje się powoli drugim Kazimierzem Dolnym. Odwiedzając oba miasta możemy zobaczyć wiele podobieństw. Prawosławne miejsca jak Odrynki, Trześcianka czy Puchły przyciągają wszystkich tych, dla których kolorowe i drewniane cerkwie to egzotyka, którą chcą zobaczyć na własne oczy. Dlatego, mimo że to małe miejscowości – nie muszą specjalnie rozwijać się turystycznie. Wystarczy dbać o to co mają. Podobnie Grabarka czy Kruszyniany, tyle że tam przyciąga się wyjątkową górą krzyży czy meczetem.

Supraśl jak Zakopane

Kiedy przyjedziemy do Supraśla, to możemy poczuć się trochę jak w Zakopanem. Tylko zamiast gór będzie Puszcza Knyszyńska. Swoją drogą okolice Supraśla również są górzyste. Siemianówka przyciąga najczęściej tylko z jednego powodu – jest tam ogromny zbiornik wodny, gdzie wiele osób jedzie, bo jest po trasie Green Velo. Szlak rowerowy jest bardzo popularny, mimo że trasa mogłaby być dużo lepsza i ciekawsza. Magia promocji jednak działa.

A Białystok to Białystok. Przyciąga tych, którzy na koniec dnia, po zwiedzaniu Podlasia chcą zaczerpnąć jeszcze wielkomiejskich rozrywek. Rynek Kościuszki i jego okolice to doskonale rozwinięta baza gastronomiczno-rozrywkowa. Przy okazji można coś zwiedzić.

Jakie kierunki w 2023 roku?

Nie mamy wątpliwości, że słabe dane gospodarcze spowodują ten sam efekt, który spowodowała pandemia. Będzie mniej wyjazdów za granicę, więcej podróży po Polsce. Na tym zyska również Podlaskie. Jednym z miejsc, które będzie atrakcyjny dla turystów będzie Białystok i to z trzech powodów.

Przede wszystkim ma bardzo dobrą bazę noclegową w porównaniu z innymi miastami. Nie każdy bowiem chce korzystać z agroturystyki. Hotele oferują konkretny standard i różnorodne śniadanie. Bez wątpienia jest to wygoda, z której ludzie chcą korzystać. Rano wstać, umyć się, zjeść i wyruszać na cały dzień w region by zwiedzać. Liczba hoteli w regionie (nie licząc Białegostoku) jest niska i nic nie powoduje, by rosła. To ciężki biznes dla dużych graczy. Natomiast ludzie z pieniędzmi wolą budować bloki a nie hotele.

Drugim powodem będzie Rynek Kościuszki, który w sezonie letnim żyje intensywnie całe noce – jeszcze bardziej niż w dzień. Skoro już ktoś przyjedzie, to będzie chciał się dobrze bawić. W innych miasteczkach nie znajdzie tego, co w centrum Białegostoku.

Ostatnim powodem, dla którego Białystok będzie wyborem turystów jest skomunikowanie kolejowe. Trzeba z dumą powiedzieć, że naprawdę zmieniło się na lepsze. Regionalnie można dojechać nie tylko do większości miast Podlaskiego, ale też można dojechać do malowniczych Walił, by pół dnia zwiedzać Puszczę Knyszyńską. Można też z Białegostoku dojechać do Kowna i Wilna. A to również będzie przyciągać tych, którzy nie lubią zagrzewać w jednym miejscu zbyt długo.

Czy tylko Białystok będzie przyciągać? Bynajmniej nie jest to najważniejszy punkt dla turystów. Dlatego też znów będzie odgrywany “zestaw obowiązkowy”.

fot. Straż Graniczna

Coraz więcej zwłok przy polsko-białoruskiej granicy. To nielegalni migranci.

Najpierw młoda obywatelka Etiopii, a ostatnio także kobieta i mężczyzna o tożsamości nieustalonej z powodu znaczącego rozkładu zwłok. To tylko ostatnie ofiary rosyjsko-białoruskiej wojny hybrydowej prowadzonej przeciwko Polsce. ZBiR (Związek Białorusi i Rosji) reklamuje się na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji – zachęcając kolejne naiwne osoby do przyjazdu do Mińska lub Moskwy. Według przekazów stąd już bliska do Niemiec. Następnie zachęcone osoby lądują w stolicy Rosji lub stolicy Białorusi i  tak zaczyna się ich koszmar. To śmiertelna pułapka bez wyjścia.

Migranci są zwożone przez białoruskie służby pod polską granicę. Dalej muszą radzić sobie sami. Do sforsowania mają 5,5 metrowy stalowy płot lub przejście przez rzekę. Alternatywnie mogą próbować przez bagna. Zatrzymani przez Straż Graniczną – trafiają z powrotem na Białoruś. Niestety, nie mają możliwości zrezygnowania. Będą uparcie trafiać pod płot do skutku. Albo im się uda albo zginą. Ile osób trafia tym szlakiem do Niemiec? Oficjalnie nie wiadomo. Musi to być jednak na tyle duża ilość, że migranci cały czas próbują. Bo to nie jest tak, że ciągle przyjeżdżają zachęceni reklamą ZBiR-u. Ci co dotarli do Niemiec, chwalą się w mediach społecznościowych, wrzucają filmiki. Chwalą się, że dostali pomoc od aktywistów na granicy polsko-białoruskiej. Dają złudną nadzieję, że to bezpieczne.

Tymczasem zwłok w podlaskich lasach ciągle przybywa. Tylko w ostatnim czasie ujawniono aż 3 martwe osoby. Nie brakuje też chętnych kurierów, którzy spod granicy przewiozą tych, którzy mają jeszcze jakieś pieniądze. Tylko w tym roku (a mamy dopiero luty) Straż Graniczna odnotowała ponad 2000 prób przekroczenia granicy. Jak widać – popyt na transport jest ogromny, stąd też chętnych na nielegalny interes nie brakuje.

Niestety zarówno końca wojny na Ukrainie jak i końca wojny hybrydowej wymierzonej w Polsce nie widać. Wszyscy cierpliwe czekają na jakieś zmiany w Rosji. Bez wątpienia musi skończyć się era Putina. Wtedy jak domek z kart zawali się ta cała układanka, której częścią jest też białoruski dyktator, który to rękami swoich ludzi organizuje po stronie białoruskiej próby przemytu ludzi.

Featured Video Play Icon

W tym filmie jest wszystko, co potrzeba do pokazania innym Podlasia

Tytuł filmu jest niepozorny, nawet lekko mylący. A to dlatego, że pewien rowerzysta ze Zgierza postanowił spędzić kilka dni na dziko w Podlaskiem. Poruszał się rowerem po niektórych przepięknych miejscach naszego regionu. Spał pod tarpem, czyli specjalną płachtą biwakową, kąpał się w rzece, jadł kiełbaski z ogniska. A kolorowe, podlaskie cerkwie mijał po drodze. Tak jak też nie omieszkał zajrzeć do Kruszynian i Bohonik, gdzie stoją meczety, przewinął się też kościół z Narwi. Do tego drewniane domy, słynne już okiennice i czysta przyroda.

Autor filmu zwrócił uwagę na bociany, które nie wywołują większego poruszenia dla miejscowych. Mało kto wie, ale dla przyjezdnych to taka sama atrakcja jak dla nas, gdy pojedziemy nad morze i zobaczymy mewy. Warto też zwrócić uwagę na słowa, które padły w filmie, gdy ten dojechał do Sokółki. Prawdziwe Podlasie (czyli takie, jak sobie wyobrażał) zaczyna się dopiero tutaj. Wcześniej Białystok, Wasilków i Supraśl nie zrobił na nim specjalnego wrażenia. Ten ostatni był miejscem, gdzie mężczyzna chciał nocować na dziko. Okazało się, że miejsce, w którym się znajduje jest bardzo popularne. Kolejny nocleg w Ancutach między Hajnówką a Zabłudowem z pewnością był już bardziej dziki.

Z filmu wyłania się przede wszystkim piękna, idylliczna opowieść o Podlaskiem, gdzie dominuje piękna przyroda, w którą wrośnięte są stare, drewniane domy. Gdy spojrzymy na nasz region szerzej, to oczywiście dostrzeżemy dużo więcej. Ważne jest jednak, że mieszkańcy innych regionów myślą o nas w ten sposób. Bo przyjeżdżają i odnajdują właśnie to, co sobie wyobrażali. A wtedy mogą odpocząć.

Featured Video Play Icon

Powstał niesamowity film dokumentalny o rzece Narew. Obejrzyjcie koniecznie!

Dawniej nazywana Nurem, teraz jest Narwią. Wspaniała rzeka płynąca przez województwo podlaskie zaczyna się na białoruskich bagnach w Puszczy Białowieskiej, a kończy wpadając do Wisły w podwarszawskim Modlinie. Przepełniona jest mnóstwem zwierząt, ptaków i innych stworzeń. Wszystko to okraszone ciepłym głosem Doroty Sokołowskiej z Polskiego Radia Białystok.

Na filmie zobaczymy przede wszystkim przepiękne widoki. Zostaniemy przeprowadzeni od źródeł do ujścia rzeki, kawałek po kawałku, by zobaczyć jakie atrakcje nas czekają, kto zamieszkuje i żyje nad Narwią. Mowa tu o wielu gatunkach ptaków i dzikich zwierzętach. Korzystają też zwierzęta gospodarskie – konie i krowy. Oprócz tego dowiemy się co nieco o torfowiskach i ogólnie o całym systemie bagiennym. W dalszej części opowieści możemy zobaczyć rozlewiska Narwi. Jest to labirynt krętych, naturalnych kanałów wodnych. To, dlatego rzeka jest nazywana polską Amazonką.

Ogólne przesłanie filmu, choć niewypowiedziane wprost jest bardzo smutne. Narew ginie. To konsekwencja złych decyzji ludzi, którzy zadecydowali kiedyś o budowie zalewu Siemianówka, a także o tym by rzekę regulować. Teraz poziomy wody są bardzo niskie i nikt nie robi nic, by to zmienić. Dlatego kolejne pokolenia być może nie będą już mogły podziwiać Narwi na żywo. Chyba, że stanie się jakiś cud i ktoś w końcu zacznie ratować polskie rzeki przed całkowitym wyschnięciem.

Featured Video Play Icon

Wyprawił się przez wszystkie podlaskie Puszcze. Cel? Wypić piwko z żubrami. Jak mu to wyszło?

Gdyby jeszcze istniała, to Łukasz Waszkiewicz trafiłby do galerii ludzi pozytywnie zakręconych Teleexpressu. W ostatnim czasie postanowił wypić piwo spoglądając na dziko żyjące żubry. Mało tego – nie pojechał po prostu na miejsce, wybrał się na długą wędrówkę przez wszystkie trzy puszcze Podlaskiego: Białowieską, Knyszyńską i Augustowską. Po drodze nocował w lesie. Jak to wyglądało? Można zobaczyć na filmie powyżej.

Warto dodać, że we wszystkich tych kompleksach leśnych są żubry. Najmniej jest ich w Puszczy Augustowskiej, bo tam dopiero kilka lat temu założono nowe stado, by trochę wymieszać zwierzęta. Żubr jest cały czas pod ochroną od czasów, gdy po II wojnie światowej prawie wszystkie zostały wybite przez człowieka. Dziś zwierząt jest całkiem sporo, ale nie są to jakieś zawrotne liczby. W Polsce żyje niecałe 2500 osobników.

Dlatego też dobrze, gdy stada się mieszają, bo wtedy unikamy wsobności – czyli rozmnażania się zwierząt z jednej rodziny, co mocno osłabia geny. W ostatnim czasie pisaliśmy, że w okolicach Puszczy Białowieskiej połączyło się kilka stad, dzięki czemu powstało stado złożone ze 170 żubrów. Taka zawrotna liczba bardzo pomoże w rodzeniu się zdrowych zwierząt. Trzymamy kciuki!

Featured Video Play Icon

Wspaniała wycieczka po regionie Podlaskim. Zobacz wszystko to, co najbardziej popularne.

Autor filmu nagrał go w trakcie krótkiej podróży po Podlasiu pod koniec grudnia 2022 i na początku stycznia 2023. Widoki są przepiękne. Brakuje tylko śniegu. Ale za to nie brakuje Białegostoku, Krainy Otwartych Okiennic, rozlewisk Narwi i pustelni w Odrynkach. Są też żubry hasające na wolności i te żyjące w rezerwacie.

To wszystko jest fanom Podlasia bardzo dobrze znane, ale dla kogoś kto przyjeżdża do nas jest czymś wyjątkowym. W innych regionach Polski nie ma przede wszystkim takiej natury jak na Podlasiu. Bo sam Białystok czy drewniane domy w Trześciance nie byłyby fantastycznym miejscem do zwiedzania, gdyby nie cała otoczka środowiska naturalnego. Gdy patrzymy ogólnie na atrakcje turystyczne – gdziekolwiek, to zawsze czynnikiem decydującym o popularności danego miejsca – jest aspekt matki natury. Chyba tylko Dubaj jest miejscem całkowicie sztucznym, które od zera wykreował człowiek i stało się ono miejscem, gdzie przyjeżdża wiele osób ze świata.

O walorach miejsc prezentowanych na filmie nie będziemy się rozpisywać, są omawiane przez samego autora. Dodajmy tylko, że warto w Podlaskiem zwiedzić dużo więcej niż na tym filmie. A to dlatego, że jak wspomnieliśmy – tu zostały zaproponowane miejsca najpopularniejsze, a prawdziwych perełek w naszym regionie nie brakuje.

 

 

Podlasiu

Sensacyjne odkrycie w Puszczy Białowieskiej. Gigantyczne stado żubrów, które liczy aż 170 osobników!

Zwykle turyści, którzy jeżdżą od wioski do wioski, by napotkać żubry mogą liczyć na spotkanie mniejszych stadek – od kilku do kilkunastu sztuk. Przewodnicy turystyczni i lokalsi znają miejsca, gdzie stada składają się z kilkudziesięciu żubrów. Jak podaje portal naukawpolsce.pl – większe stada nie były dotychczas spotykane ani w Puszczy, ani w jej sąsiedztwie. Stado powstało zapewne z połączenia kilku mniejszych, obserwowanych w tym rejonie na początku zimy. Przyczynił się do tego prawdopodobnie nagły atak zimy, obfite opady śniegu i spadek temperatury – do kilkunastu stopni poniżej 0 stopni C. W takich okresach żubry grupują się w większe stada.

Dotychczas największe stado, liczące 136 osobników, było przez nas obserwowane tej zimy na obrzeżach Puszczy Knyszyńskiej. – powiedział serwisowi naukawpolsce.pl prof. Rafał Kowalczyk z IBS PAN, który kieruje badaniami nad żubrami.

Żubry najlepiej odnajdują się w terenach, gdzie nie ma zbyt dużo ludzi. Preferują łąki i doliny rzeczne. Tam zwierzęta znajdują najwięcej pokarmu. Zimą pomagają też leśnicy, którzy przygotowują stogi siana i kiszonki. Dzięki temu żubry nie niszczą masowo pól rolnikom i nie grasują po wioskach w celu szukania odpadków.

Featured Video Play Icon

Podlaskie kapliczki. Nieodzowny element regionu.

Podczas zwiedzania Podlaskiego można niejednokrotnie napotkać kapliczki. Stoją samotnie wśród pól, przy drogach, na wsiach. Niekiedy wiszą na drzewach. Jedno jest pewne, bez nich krajobraz naszego regionu nie byłby taki sam. Ba! Niektóre kapliczki mają status podwójnie kultowych. W religijnym znaczeniu każda z nich taka jest, ale też niektóre są bardzo dobrze znane ludziom jako obiekty architektoniczne.

Najbardziej znany przykład to kapliczka z plakatu filmu U Pana Boga za piecem, która to stoi po drodze z Krynek do Sokółki. Inna też w tamtych okolicach była użyta w scenie tego filmu, gdy komendant modlił się do “pagera”. Równie ciekawą kapliczką jest konstrukcja z miejscowości Brody. Została obfotografowana przez całą rzeszę ludzi. Nie sposób nie wspomnieć o kapliczce, która stoi na szczycie górki w Goniądzu. A to tylko kilka bardziej znanych. Inne, równie ciekawe można obejrzeć na powyższym filmie.

Autorem jest Szczepan Skibicki, autor wspaniałego filmu krajobrazowego Go Podlasie. Film został wykonany techniką time-lapse. Czyli fotografowano obiekt w równych odstępach czasowych, a następnie złożono to w ruchome dzieło. Tak jak kiedyś tworzono kreskówki – rysowano klatka po klatce sceny, a następnie szybko je przewijano. Tak też jest i przy time-lapse. Pięknie się to ogląda.

Featured Video Play Icon

Kryzys na granicy nie ustaje. Dramatyczna akcja ratunkowa w Puszczy. Nagrano białoruskie służby podczas przemytu ludzi.

Chociaż sami mamy ambiwalentny stosunek do zapory na granicy, to z przyczyn obiektywnych musimy przyznać – gdyby jej nie było, to polskie państwo musiałoby angażować gigantyczne środki w jej ochronę przy pomocy ludzi. A to osłabiałoby nasz potencjał bezpieczeństwa. Rok temu na granicy (mimo braku zapory) było dużo spokojniej z powodu ostrej zimy. Tym razem ta pora roku przebiega spokojnie, więc setki zdesperowanych, nielegalnych migrantów próbują przedostać się do Europy zachodniej.

Przylatują z Afryki i Azji do Moskwy i Mińska. Dostają wizy turystyczne, a następnie – by się nie rozmyślili – służby reżimów dowożą wszystkich pod samą granicę z Polską. Zostało to udokumentowane na powyższym filmie. Jak pamiętamy z ubiegłego roku, sytuacja na tyle się w pewnym momencie zaogniła, że polska policja musiała odpierać masową, nielegalną próbę wtargnięcia ogromnej grupy migrantów. Po tym zdarzeniu zamknięto całkowicie przejście graniczne w Kuźnicy. Przypomnijmy, że wcześniej stosunki między sąsiednimi krajami były na tyle stabilne (mimo trwającej od lat dyktatury na Białorusi), że do Grodna nawet dojeżdżały codziennie polskie pociągi. W ogóle mamy do czynienia z pewnym paradoksem. Z jednej strony – dyktator Łukaszenko zniósł obowiązek posiadania wizy dla wjeżdżających z Polski do Białorusi, a z drugiej organizuje nielegalny przemyt zdesperowanych ludzi, którzy wierzą w lepsze życie na Zachodzie z zasiłków.

Obecna zapora bardzo ułatwiła ochronę granicy. Przede wszystkich sforsowanie 5-metrowego płotu górą naraża na ogromne kontuzje. Elektronika sprawia, że cała granica w czasie rzeczywistym jest całkowicie monitorowana. Niestety, to cały czas za mało. Istnieje bowiem grupa pewnych osób ogłaszających się jako “Grupa Granica”. Stale funkcjonują po polskiej stronie – tłumacząc, że udzielają pomocy medycznej i prawnej migrantom. Tymczasem Straż Graniczna oskarża “aktywistów” o utrudnianie pracy służbom granicznym.

Skandaliczne zachowanie aktywistów, wspieranych przez jedną ze stacji tv. Nie chcieli podać dokładnej lokalizacji nielegalnych imigrantów. W tym czasie funkcjonariusze SG i strażacy prowadzili wyjątkowo trudną akcję poszukiwawczą na bagnach. Nie mogli odnaleźć osób. Do działań zaplanowano użycie śmigłowca. Dopiero po 2 godzinach zgłosił się mężczyzna, który powiedział, że doprowadzi służby do migrantów. Na miejscu oczekiwali dziennikarze, duża grupa aktywistów oraz 3 obywateli Afganistanu zostali zabrani do szpitala, ich stan zdrowia jest dobry. Czy bagna i rzeki graniczne, gdzie nie ma bariery, to miejsce spotkań nielegalnych imigrantów z aktywistami? Czy warto ryzykować zdrowie i życie cudzoziemców oraz funkcjonariuszy dla medialnego show? – przeczytać mogliśmy na Twitterze Straży Granicznej.

Tymczasem wspomniana Grupa Graniczna tłumaczy na swoim Facebooku – że wspomniani mężczyźni byli w złym stanie zdrowotnym. Na miejscu lekarka z tejże grupy po zbadaniu mężczyzn uznała, że natychmiast wymagają hospitalizacji. Dwóch nielegalnych migrantów co jakiś czas traciło przytomność, a kontakt z nimi był już właściwie niemożliwy. Zgodnie z relacją lekarki, jeden z mężczyzn był w szczególnie złym stanie, chorował na nadczynność tarczycy, od kilku dni nie zażywał leków. Miał obniżoną temperaturę ciała i zaburzone pozostałe parametry zdrowotne i skrajne odwodnienie. Dwukrotnie wymiotował. Drugi mężczyzna również był odwodniony oraz skrajnie wychłodzony.

Grupa tłumaczy też, że wezwano służby, ale te dotarły po 3,5 godziny ze względu na trudne warunki. Wyprowadzenie poszkodowanych z trudnego bagnistego terenu zajęło około 3 godzin przy pomocy kilkudziesięciu strażaków. Ostatecznie poszkodowani trafili do szpitala w Hajnówce.

Warto dodać, że Grupa Granica – to aktywiści, którzy nie są żadną formalną organizacją. To po prostu grupa ludzi, która umówiła się, że będzie odbierać sygnały od nielegalnych migrantów i im pomagać. Problem polega na tym, że dopóki nielegalni migranci będą wiedzieli, że warto próbować, to będą to robić. Warto tu przywołać przykład naszego sąsiada z Litwy. Tam również występował taki sam problem co w Polsce. Nielegalni migranci próbowali szczęścia przekraczając także granicę białorusko-litewską. Bałtyccy sąsiedzi również odgrodzili się od Białorusi, tam jednak nie ma aktywistów, bo obywatele zgodnie zdają sobie sprawę, że nielegalny przemyt ludzi to gra dyktatora oraz że litość wzmagać będzie przemyt. Efekt? W grudniu 2022 dochodziło tam tylko do pojedyncze przypadków przekraczania granic. Praktycznie wszyscy kierują się w stronę Polski. Dlaczego? Bo tu są podziały na zwolenników i przeciwników. Organizatorzy przemytu doskonale sobie zdają z tego sprawę.

Dlatego kryzys na granicy skończy się dopiero, gdy oprócz tej stalowej, 5-metrowej bariery z elektroniką, granica będzie chroniona także przez własnych obywateli. Co innego pomagać w potrzebie, a co innego dawać nadzieję, że dojazd do Niemiec się uda i nie współpracować z polskimi służbami.

Skandal w Białowieży. Urzędnik forsował panele w Puszczy. Wójt się zgodził!

Czy 1,5 hektarowa farma fotowoltaiczna powstanie na polanie w Puszczy Białowieskiej? Miejmy nadzieję, że ktoś rozsądny zablokuje tą kuriozalną inwestycję. Jeszcze bardziej niewiarygodnie brzmi to, jak do wydania zgody w ogóle doszło. Czy Wójt Białowieży Albert Litwinowicz rażąco złamał prawo?

Zacznijmy po kolei. Od wielu lat jeden z pracowników urzędu gminy w Białowieży forsował pomysł wybudowania (jako prywatny inwestor) farmy fotowoltaicznej na 1,5 hektarowej polanie. Dla osób, które nie są rolnikami tylko żyją w mieście zobrazujemy to w metrach kwadratowych. Wychodzi ich aż 15 000. Taki obszar zajmuje przeciętny hipermarket. Dotychczas próby tej inwestycji się nie udawały. Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku za każdym razem odmawiała jej uzgodnienia, bo w sposób oczywisty godziła w plan ochronny Natura 2000 dla Puszczy Białowieskiej. Uparty urzędnik nadal dostarczał kolejne prośby o pozwolenie. Jak wskazali ekolodzy, którzy nagłośnili aferę, pismo, które składał było pełne błędów oraz niewiarygodnych danych.

Warto tu nadmienić (by się nie pogubić), że na przeprowadzenie inwestycji musi się zgodzić gmina Białowieża. Część dotycząca przyrody rozpatrywana jest przez Regionalną Dyrekcję Ochrony Środowiska (inny urząd). I przy ostatniej próbie wójt Albert Litwinowicz decyzję wydał… pozytywną dla inwestora. Uznał, że RDOŚ odrzucił projekt i nie dał inwestorowi szans na uzupełnienie. Ekolodzy w rozmowie z Gazetą Wyborczą wskazali, że decyzja wójta została wydana z rażącym naruszeniem prawa. Ponadto godzi w turystów, którzy nie przyjeżdżają do Puszczy Białowieskiej po to by oglądać panele fotowoltaiczne.

Trudno się z taką argumentacją nie zgodzić. Przede wszystkim wójt nie powinien wydawać decyzji wobec swojego podwładnego. Decyzja powinna zostać wydana przez inny urząd gminy. Druga sprawa to zignorowanie RDOŚ. Skoro urzędnicy od ochrony środowiska mieli obiekcje, to trzeba było dać możliwość odwołania się inwestorowi, a nie podejmować decyzję za niego. Oraz ostatnia kwestia. Czy wójt naprawdę uważa, że turyści w Białowieży nie są ważni? To on oprócz drewna napędzają gospodarkę w tamtym regionie. Negatywny wizerunek gminy, który rozniesie się w Polskę sprawi, że turyści nie będą tak chętnie tam przyjeżdżać.

Cała ta sprawa to jeden, wielki, śmierdzący skandal. Miejmy nadzieję, że decyzja ta zostanie zaskarżona przez ekologów, a urzędnicy z drugiej instancji pozwolenie wójta wyrzucą do śmietnika. Tam, gdzie jego miejsce.

Wojewoda wprowadził nielegalny zakaz? Przy granicy możecie stać!

W ostatnim czasie można było przeczytać komunikat, że dwie osoby w Białowieży dostały 500 złotowe mandaty za to, że weszły pod sam płot na granicy Polski z Białorusią, zaś to rzekomo jest zakazane. Problem polega na tym, że zakaz może być nielegalny.

Zakaz wydał Wojewoda Podlaski Bohdan Paszkowski na “całej długości” podlaskiego odcinka pasa drogi granicznej. Przypomnijmy tylko, że Białoruś została oddzielona od Polski płotem, więc bez powodu nie można zakazywać Polakom (i obywatelom Unii Europejskiej) chodzić po polskim terytorium. Tak samo jak możecie nagrywać i fotografować wszelkie obiekty (oprócz tych, które służą do zapewniania bezpieczeństwa państwa).

Ustawa o ochronie granicy państwowej reguluje, że pas drogi granicznej jest obszarem szerokim na 15-metrów. A jeżeli wynika to z potrzeb ochrony granicy, wojewoda może wprowadzić tam zakaz przebywania. Cały szkopuł w tym, że w ustawie jest wyraźnie napisane “na niektórych odcinkach pasa”. Tymczasem zakaz obowiązuje na całym podlaskim odcinku.

Niestety stan polskiego państwa pod względem prawa jest koszmarny. Przypomnijmy sobie czasy pandemii, gdy nielegalnie karano ludzi mandatami za wychodzenie z domu, nasyłano policję na legalnie działające biznesy, bezprawnie zabierano z konta po 30 000 zł. To wszystko uchylały później sądy. Problem w tym, że te są kompletnie zatkane, więc na sprawiedliwość się czeka bardzo długo. Za bezkarność urzędnicy odpowiedzialności nie ponoszą. Ktoś odbierze Wam pieniądze, czas i nerwy, a na koniec nawet nie przeprosi.

Zatem jeżeli chcielibyście choćby dotknąć płotu na granicy, to wiedzcie że zakaz wojewody najprawdopodobniej nie jest legalny, ale bardzo prawdopodobne jest to, że dostaniecie mandat, gdy wejdziecie na pas drogi granicznej. Jeżeli tak się stanie, to nie przyjmujcie go. Niech to sąd rozstrzyga czy kara była słuszna. Chyba, że spotkanie z wymiarem sprawiedliwości to nie na wasze nerwy. Wtedy trzymajcie dystans. Zupełnie jak za czasów pandemii.

Featured Video Play Icon

Żubry wyszły z lasów. Gdzie można je podglądać?

Zima to tradycyjny okres, gdy żubry wychodzą z lasu w poszukiwaniu pożywienia. Nie niskie temperatury tu decydują, bo te zwierzęta mają przecież grube futra. Po prostu pod śniegiem trudno jest coś znaleźć, więc gdy wszystko zasypane trzeba szukać gdzie indziej.

Przykład z powyższego filmu to oczywiście skrajność. Mimo, że Hajnówka jest gościnna i taki widok nie jest tam aż tak rzadki jakby się wydawało, to jednak częściej żubra spotkamy na polach niż w miastach. Niestety, gdy pożywienia szuka się u rolnika, to działalność króla puszczy jest uznawana za szkodnictwo. Dlatego leśnicy przygotowują specjalne paśniki i stogi siana, by ograniczyć zjawisko. A trzeba wiedzieć, że żubry są wybredne. Dlatego oprócz wspomnianego siana jedzą też kiszonki, buraki czy marchewkę.

Jeżeli chcielibyśmy zobaczyć żubra na żywo to możemy jechać albo do rezerwatu, albo zimą na pola. Ten drugi sposób oczywiście wiąże się z możliwością niepowodzenia, ale jest bardziej ekscytujący. Trzeba wstać w nocy, by na pola dojechać przed świtem. To właśnie wtedy, gdy słońce wschodzi żubry są najbardziej aktywne. Jak dobrze trafimy, to zobaczymy nawet 100 osobników na raz!

Tylko gdzie szukać? Nadleśnictwo Browsk udostępnia specjalną platformę do podglądania zwierząt, tam jednak tłumów nie będzie. Najlepiej objeżdżać do skutku drogi pomiędzy Krynkami, Szudziałowem, Starą Kamionką, Babikami, Grzybowszczyzną oraz przez Knyszewicze. Możemy też spróbować z Krynek w stronę Nietupy, a dalej Kruszyniany i Ozierany. Szansa na powodzenia jest, ale nie nastawiajmy się, że coś zobaczymy w 100 proc. To, czy żubry wyjdą z lasu czy nie zależy od wielu czynników.

Drugim miejscem, gdzie natrafimy na żubry są okolice Zalewu Siemianówka. Konkretnie to jadąc z samej Siemianówki w kierunku Mikłaszewa natrafimy na wieżę widokową do podziwiania żubrów. Na polu obok są też stogi siana, co przyciąga zwierzęta. Warto też wybrać się w stronę Masiewa, gdzie również żubry kręcą się w okolicy wsi. Niedaleko też jest Ostoja żubrów Kosy Most, ale to już w głębi Puszczy Białowieskiej, więc jeżeli planujecie objazd samochodem to nie będzie najlepszy wybór. Jeżeli jednak piesza wycieczka wchodzi w grę to jak najbardziej.
Oczywiście to nie wszystkie miejsca, gdzie występują żubry. Puszcza Białowieska i Puszcza Knyszyńska jest ich pełna. Wystarczy się dobrze rozejrzeć i mieć trochę cierpliwości.

Pamiętajmy, że żubry to dzikie zwierzęta, więc przy obserwacji najlepiej zabierzcie lornetkę. Nie podchodźcie zbyt blisko, a tym bardziej nie próbujcie sobie robić “selfie”. Spłoszony osobnik może was nie tylko poturbować, ale nawet doprowadzić do śmierci. To przecież kilkaset kilo masy!

Featured Video Play Icon

Powstanie film w Hajnówce: “Żywie Pank”. To zderzenie kilku światów. Wszystkie są częścią Podlasia.

Niewiele osób wie, że Hajnówka jest miejsce, w którym powstaje film “Żywie Pank”, który będzie uniwersalną historią opowiadającą o subkulturze punków w świecie, gdzie przenika się ze sobą mistyczna natura, prawosławie i inne podlaskie “klimaty”. Póki co można obejrzeć reportaż o inspiracjach do powstającej produkcji.

Przewodnikami są Agata Biziuk – reżyserka filmu oraz Jan Bujnowski – scenarzysta. Wędrujemy z nimi nie tylko po Hajnówce, ale odwiedzamy także Puszczę Białowieską oraz okoliczne miejscowości, czyli przyszłe miejsca akcji “Żywie Pank”. Oprócz poszukiwań odpowiednich lokacji, twórcy spotykają się z młodzieżą z II Liceum Ogólnokształcące z Dodatkową Nauką Języka Białoruskiego w Hajnówce.

Trzymamy kciuki, by produkcja powstała bez żadnych problemów i zyskała na popularności. Temat Podlasia pokazany właśnie w ten sposób, to najlepszy sposób na promocję naszego regionu. Jest to coś tak unikalnego, dzięki czemu możemy przyciągać innych.

Featured Video Play Icon

Kaszanka to tylko królowa grilla? Dawniej była tylko na święto.

Celebracja we wsi miała miejsce w trzech przypadkach: Albo było wesele, albo świniobicie, albo miały miejsce obrzędy religijne. W każdym z tych przypadków i tak zabijano świnię. Zbierała się wtedy cała rodzina, a nawet sąsiedzi, którzy pomagali w „rozbieraniu” i wykonywaniu różnych mięsnych specjałów. Było to coś naturalnego, bo ludzie nie chodzili do sklepu tak jak dziś po zapaczkowaną szynkę. Jeżeli chcieli jeść mięso, musieli hodować zwierzęta – karmić je i o nie dbać.

Po wszystkim na stołach królowały wędzone kiełbasy, pieczone szynki, karkówka. Jednak jednym z tradycyjnych dań goszczących wtedy na stołach była kaszanka. Dziś ta potrawa bezsprzecznie kojarzy się z grillem. Każdy, kto miał okazję jeść “swoją” kaszanką i taką ze sklepu wie, że ta pierwsza smakuje bez porównania lepiej. A jak przyrządzić taką swojską kaszankę? Dowiecie się tego z programu Białoruskie smaki Podlasia. Film dostępny powyżej.

A w programie tradycyjna kaszanka bez krwi, według rodzinnego przepisu Pani Haliny Wierzchowskiej z Zabłotczyzny w gminie Narewka. Gościem programu będzie zespół muzyczny „Cegiełki” z Lewkowa Starego. Zapraszamy!

Featured Video Play Icon

Ten film koniecznie musicie zobaczyć. “Kisić przed świętami, bo po trupem będzie śmierdzieć”.

“Kapustę trzeba kisić przed świętami, bo po świętach trupem będzie śmierdzieć”. Taki argument na rzecz kiszonek trudno odrzucić. My dodajmy od siebie jeszcze lepszy. Przetrwanie zimy bez chorób jest możliwe tylko z kiszonkami. W słynnym filmie “U Pana Boga za piecem” możemy zobaczyć taką oto scenę, gdzie to komendant nogami ugniata w beczce kapustę. Czy tak właśnie wygląda jej kiszenie? Ten film, będący pewną inscenizacją, na to pytanie odpowie.

Najpierw do ukiszenia kapusty potrzebne jest doborowe towarzystwo. Potrzebna będzie także beczka. Koniecznie namoczona. Na jej dnie trzeba umieścić wianuszek żeby wszystko było smaczniejsze i chrupiące. Cały proces może być także okazją do flirtów towarzyskich, a także do tego by popić, potańczyć i pośpiewać. Dziwić się tylko, że dzisiejsza młodzież woli spędzać czas z nosem w telefonie. Mogliby tak jak ich przodkowie – kisić kapustę.

Wróćmy jeszcze do samego filmu. Warto na nim zwrócić uwagę nie tylko na pokazywane zwyczaje, ale także na język jakimi posługują się odgrywające swoje role osoby. Jest tam wiele regionalizmów, których nie tylko nie usłyszymy w innych regionach kraju, ale też które już zanikły i na Podlasiu, bo młodzież tak nie mówi. Jeżeli przejechalibyśmy się po podlaskich wioskach i rozmawialibyśmy ze starszymi ludźmi, to byłaby szansa jeszcze to usłyszeć.

Featured Video Play Icon

Czy znacie hałubcy z bulbaj? To przepyszne danie spod Hajnówki.

Dubicze Osoczne to mała wieś nieopodal Hajnówki. To jedno z miejsc na podlaskiej mapie kulinarnej, gdzie na stole można napotkać takie danie, którego w innych regionach kraju raczej się nie uświadczy. W przypadku podhajnowskiej wioski chodzi o danie zwane hałubcy z bulbaj. Po naszemu gołąbki z ziemniakami. Jak powstają?

W pierwszym kroku należy ugotować kapustę. W kolejnym kroku obrane ziemniaki musimy przerobić na masę taką jak na sałatkę jarzynową. Możemy to zrobić maszynką do mięsa, klasycznie tarką, a co nowocześniejsi – robotem kuchennym. W naszym regionie mówimy na to “ustrojstwo”. Podobnie z cebulą – tą mieszamy razem z ziemniakami, uprzednio krojąc w takiej samej formie. W następnym kroku smażymy skwarki. Czyli boczek z cebluką. Do ziemniaków i cebuli wbijamy dwa jajka i mieszamy, dosypując skwarek. Kiedy wszystko gotowe, to zawijamy farsz w gołąbki. Gdy wszystko mamy już w kapuście, umieszczamy potrawę w naczyniu żaroodpornym, polewamy wodą i wstawiamy do piekarnika na 200 stopni. Wyciągniemy, gdy będą przypieczone.

Wróćmy jeszcze do Dubicz Osocznych. We wsi znajdują się wiele starych, drewnianych krzyży. Upamiętniają one epidemię cholery, która miała miejsce w 1831 roku (dodajmy, że w całym regionie nie tylko w wtedy). Ponadto krzyże mają też upamiętniać poległych podczas wojny. Zwiedzając Puszczę Białowieską, a także Hajnówkę, warto także przejechać się po okolicznych wsiach. Tam również napotkamy wiele ciekawych miejsc, ludzi i historii.

Featured Video Play Icon

Czy bariera na granicy w ogóle działa? Minister już się chwali, a to dopiero się okaże.

Jeszcze do niedawna granica polsko-białoruska w Podlaskiem była miejscem, gdzie zagrodzone były tylko drogi. Od wielu lat służby graniczne zatrzymywały w okolicy granicy ludzi wielu narodowości. Byli to nielegalni migranci, który próbowali dostać się do Unii Europejskiej, także do Polski. Wielokrotnie wpadali oni w okolicznych lasach czy też po kontroli busów, gdzie próbowali się chować. Szczerze powiedziawszy nigdy to nie wywoływało jakichś emocji. Pewnego dnia jednak białoruski dyktator “zwęszył” interes. Postanowił rękami swoich ludzi zorganizować płatny dojazd wszelkim migrantom z lotniska w Mińsku (stolicy Białorusi) oraz z dworca kolejowego, na którym wysiadali przybysze z dalekich krajów uprzednio lądując w Moskwie.

Przed kryzysem na granicy, ogrodzone były jedynie drogi

Opłata za przerzut waha się od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów amerykańskich, wnoszona jest w całości lub części jeszcze w kraju początkowym. Ludzie, którzy wybierają się na podróż do Europy często oddają cały majątek. Przed dojazdem do granicy z Polską odbierane są im wszelkie dokumenty, by utrudnić polskim służbom ustalenie tożsamości osób zatrzymanych. Celem ostatecznym najczęściej są Niemcy. Z internetowych relacji, arabskich społeczności, które są w tym kraju dobrze zorganizowane wynika, że wielu osobom wszystko się udało. Liczba migrantów próbująca w jednym czasie przekroczyć granicę zaczęła bardzo mocno rosnąć. Komunikaty Straży Granicznej pojawiały się już nie raz na jakiś czas, ale codziennie.

Zemsta za sankcje

w 2020 roku odbyły się wybory prezydenckie na Białorusi. Niedługo przed samym dniem wyborów wsadzono do więzienia białoruskiego blogera, który był silnym, demokratycznym rywalem dla dyktatora. Wszystko wskazywało na to, że Siarhiej Cichanouski miał wysokie poparcie, bo udało mu się dotrzeć także do tych, którzy niezależnie od okoliczności głosowali na Łukaszenkę. Ostatecznie w wyborach wystartowała żona Siarhieja – Swiatłana. Po wyborach wszystko wskazywało na to, że wybory wygrała, ale dokonano fałszerstw na podstawie których ogłoszono, że kolejny raz rządzić będzie Łukaszenka. Takich wyników wyborów nie tylko nie uznano w wielu krajach, ale także Unia Europejska nałożyła sankcje na Białoruś.

Aleksander Łukaszenka w zemście zapowiedział, że “od teraz” będzie przepuszczać wszystkich nielegalnych migrantów do Unii Europejskiej, a wcześniej miał rzekomo kraje wspólnoty przed tym “chronić”. Do sytuacji kryzysowych zaczęło dochodzić w pod koniec lipca 2021 roku. Wtedy próby przekroczeń zaczęły iść w tysiące! Postanowiono wysłać do pomocy na granicę żołnierzy.

Swiatłana Cichanouska fot. Roman Kubanskiy / Wikipedia

Show na granicy

8 sierpnia 2021 po białoruskiej stronie granicy niedaleko wsi Usnarz Górny pojawiła się grupa ok. 60 osób uchodźców m.in. z Iraku i Afganistanu, z czego część z nich – głównie kobiety po kilku dniach wycofała się na terytorium Białorusi, pozostawiając na miejscu grupę 32 osób, której powrót zaczęli uniemożliwiać funkcjonariusze białoruskiej straży granicznej. Po polskiej stronie natomiast zabraniali dalszej drogi funkcjonariusze polskiej Straży Granicznej. W niektórych mediach kłamliwie przekazano, że osoby te utknęły na “ziemi niczyjej”. W rzeczywistości osoby te znajdowały się na terytorium Białorusi. Przeciągająca się patowa sytuacja stała się przedmiotem ożywionej debaty politycznej. Najgorsze co mogło się wydarzyć to obecność polskich polityków na granicy, którzy dla tej 30-osobowej grupy przywieźli śpiwory i jedzenie. Zaraz za nimi zaczęli się zjeżdżać inni politycy. Na nieszczęściu ludzi, którzy utknęli na białoruskiej granicy – zaczęli robić show.

Prawdopodobnie te głupie występy zadecydowały o wprowadzeniu 2 września stanu wyjątkowego na granicy. W praktyce oznaczało to, że nikt oprócz służb nie mógł zbliżać się do granicy. Dodatkowo osoby, które nie mieszkały w przygranicznych gminach – nie mogły do nich wjeżdżać. Całkowicie zatrzymało to nielegalną migrację, bo nawet jeżeli ktoś się przedostał to nie był w stanie wyjechać dalej. Przy granicy zaczęło dochodzić do wielu zgonów migrantów, dla których polskie warunki atmosferyczne były zbyt surowe, by koczować przez wiele dni w lesie. Wiadomo było, że stan wyjątkowy nie załatwi sprawy, bo niedługo się skończy, a problemy powrócą. Wtedy zadecydowano o budowie fizycznej zapory.

Sytuacja się uspokoiła

Najpierw ustawiono zaporę tymczasową, której pilnowali żołnierze, policja i straż graniczna. Zaczęło dochodzić do starć na granicy pomiędzy migrantami a polskimi funkcjonariuszami. Najgłośniejsze było wydarzenie w Kuźnicy, gdzie znajduje się przejście graniczne. 16 listopada zebrani wcześniej masowo migranci, zwiezieni z całej Białorusi i ze wszystkich granic doprowadzili do starć. Polska policja użyła armatek wodnych. Służby białoruskie, żeby nie doprowadzić do masowego wychłodzenia osób, które przebywały na ich terenie – umieściły wszystkich w tymczasowym magazynie, gdzie mogły się ogrzać. Następnie sytuacja się uspokoiła, bo koczowania w lesie zimą migranci nie przeżyliby.

Obecnie wzdłuż całej granicy stoi 5-metrowy płot. Na całej długości bariery zakładane są urządzenia elektroniczne. Dopóki ich nie będzie na całej długości granicy, nie dowiemy się czy inwestycja za miliardy złotych w czymś pomogła. Z relacji funkcjonariuszy i żołnierzy, którzy pracują na granicy wiemy, że sytuacja bardzo się uspokoiła względem roku 2021. Próby nielegalnych przekroczeń jednak nie ustały.

Przez rzekę i bagna

W najnowszym komunikacie Straż Graniczna informuje, że elektroniczny system działa już na odcinku 37 km. To zaledwie 17 proc. całej granicy, a tymczasem minister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik zdążył się już pochwalić, że na tym odcinku nie dochodzi do żadnych prób przekroczenia. Skoro są łatwiejsze miejsca, to jest to całkiem logiczne. Obecnie najpopularniejszym sposobem jest forsowanie granicy przez rzekę Swisłocz, gdzie nie ma płotu. Drugie takie miejsce to białowieskie bagna. Tam jednak jest bardzo niebezpiecznie. Czy bariera naprawdę spełnia swoją rolę dowiemy się dopiero, gdy 100 proc. granicy będzie zabezpieczone płotem z elektroniką. Wtedy nie będzie miejsc łatwiejszych i trudniejszych, ale wspomniana rzeka czy bagna będą łatwe do upilnowania.

Docelowo bariera elektroniczna ma zabezpieczyć około 206 kilometrów. Na cały system składać się będzie ok. 3 tysięcy kamer dzienno-nocnych i termowizyjnych, 400 km kabli detekcyjnych oraz 11 kontenerów teletechnicznych.

Featured Video Play Icon

Cudowne źródełko w Puszczy Białowieskiej. Tu naładujesz się mocą.

Podlaskie to wyjątkowy region nie tylko dlatego, że jest wielokulturowy i bogaty przyrodniczo. To także miejsce, gdzie egzystuje ze sobą równolegle religia i ludowe wierzenia. Nie powinniśmy jednak mieć z tego powodu żadnych kompleksów. W takiej Islandii ludzie wierzą w elfy i jest to nawet brane pod uwagę przez aparat państwowy przy podejmowaniu decyzji. Żeby nie być gołosłownym – była tam taka sprawa, że trasa nowej drogi kolidować miała z miejscem egzystencji elfów właśnie, przez co ostatecznie ba wniosek mieszkańców miejsce ważne dla lokalnej społeczności inwestycja ominęła.

I tu przejdźmy płynnie do Krynoczki w Puszczy Białowieskiej. Ważną rolę odgrywa tutaj drzewo. Mimo, że we wspomnianej Puszczy jest ich bardzo, ale to bardzo wiele, to te jedno jest wyjątkowe. Według wierzeń (i to jeszcze z XIII wieku!) objawiła się na nim Matka Boża. Dlatego tuż obok wybudowano niewielki monaster. Krynoczka dawniej nazywała się Miednoje. Dziś jest miejscem wielu pielgrzymek. Co ważne, istniejące na miejscu święte źródło jest kultywowane jedynie lokalnie. Obrzędy religijne odbywają się tu zupełnie z innego powodu – w dniu wspomnienia Braci Machabeuszy oraz w święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego. Widać jak na dłoni, to co powyżej napisaliśmy. W Podlaskiem równolegle egzystują ze sobą religia i ludowe wierzenia.

Sama cerkiew i źródełko powstały w połowie XIX wieku. W 1846 została wybudowana drewniana cerkiew pod wezwaniem Świętych Braci Machabeuszy należąca do parafii Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy w Dubinach. Przy studzience (znajdującej się obecnie pod wiatą) zbudowano natomiast w 1848 z ofiar miejscowych wiernych niewielką drewnianą kaplicę. Cudowne miejsce znajduje się tuż za obrzeżami Hajnówki w kierunku Białowieży. Dojść można tam drogą leśną “Tryb Hajnowski”.

Featured Video Play Icon

Poznaj tajemnice żubrów i historię ich ratowania od zagłady

W 2014 roku powstała bardzo ciekawa seria filmów przyrodniczych dotycząca dzikich zwierząt, żyjących w Polsce. Drugi odcinek został zrealizowany między innymi w Nadleśnictwie Hajnówka. Tam przybliżono widzom historię żubrów, a także jak dba się o nie w codziennym życiu. Realizatorom filmu towarzyszył aktor Cezary Kosiński.

Podróż rozpoczyna się latem w Białowieży, gdzie widzowie dowiedzą się czym jest monitoring przestrzenny, co oznacza pojęcie zmienności genetycznej i w jaki sposób naukowcy walczyli o odtworzenie populacji żubrów. Żubry to królowie polskich lasów, największe zwierzęta Europy. Kilkaset lat temu zamieszkiwały całą jej powierzchnie, niestety u progu XX wieku zostały prawie całkowicie wytępione przez ludzi.

Bardzo ważne jest pilnowanie, by pula genetyczna stad się rozszerzała. Dzięki temu będą rodzić się coraz silniejsze osobniki, co daje gwarancję, że żubry ostatecznie przetrwają. Obecnie na świecie żyje ponad 3 tysiące tych zwierząt – z czego w Polsce jedna czwarta. By ratować wymierający gatunek zaczęto odtwarzać populację zaledwie z 12 przodków. W całej Puszczy Białowieskiej (łącznie po stronie białoruskiej) żyje około 1000 osobników.

W Puszczy Knyszyńskiej pierwszy osobnik pojawił się dopiero w 1969 roku w okolicach Walił. Samotny wędrowiec przybył z Puszczy Białowieskiej. Cztery lata później postanowiono mu dobrać towarzystwo. Odłowiono 5 osobników – również z Puszczy Białowieskiej i wypuszczono w okolicach Walił. Od tego momentu stado rozrosło się znacznie i liczy sobie obecnie około 100 sztuk. Najwięcej żubrów napotkać można w okolicach Krynek i Szudziałowa.

Obecnie stado żubrów rozrasta się także w Puszczy Augustowskiej, gdzie początkowo niechętnie patrzono na te zwierzęta jednak szybko doceniono, że przyciągają turystów. W 2018 roku przywieziono w okolice Augustowa małe stadko – dwa samce i cztery samice. Potem jeszcze dowieziono jeszcze jedną samicę. Z tego stada przyszły już na świat dwa młode żuberki.

Featured Video Play Icon

To jedno z popularniejszych ciast w Podlaskiem. Jak powstaje Marcinek?

Białowieża ma żubry, a Hajnówka Marcinka. Każdy, kto pojedzie do Puszczy Białowieskiej musi koniecznie odwiedzić te dwa miejsca, jeżeli chciałby czuć, że podróż będzie kompletna. Co jeśli jednak nie możemy z jakiegoś powodu w najbliższym czasie wybrać się do Hajnówki, a mamy akurat ochotę na przepyszne ciasto? Warto poznać tajniki jego powstawania. Może sami podejmiemy się próby jego wykonania?

Marcinek, to unikatowe ciasto z rejonu Puszczy Białowieskiej. Łączy w sobie to, co najbardziej kochamy w regionalnej kuchni: zakorzenienie w historii, najlepsze lokalne składniki i kunszt wielu pokoleń gospodyń. W tajniki pochodzenia i przygotowania prawdziwego, hajnowskiego marcinka wprowadzi Was na filmie pani Joanna Bińczycka.

Featured Video Play Icon

Ta Rzeka od setek lat jest ważnym miejscem na Podlaskiej mapie. Dziś mamy tu mnóstwo atrakcji.

Rzeka Narew to niesamowicie interesujący ciek wodny. Zaczyna się na Białorusi, przepływa przez Podlasie i Mazowsze, wpływa do Wisły. Po drodze ma bardzo ważne znaczenie na wielu odcinkach. Na odcinku polskim znajduje się w większości, bo 448 km z 484 km znajduje się właśnie w naszym kraju.

Pierwszym miejscem, które zasilane jest Rzeką Narew jest Zalew Siemianówka. Do dziś nie wiadomo po co w PRL został wybudowany kosztem zniszczenia kilku wsi. Z punktu widzenia przyrody robi więcej szkody niż pożytku. Woda jest w nim tak brudna, że od dawna lepiej się tam nie kąpać. Jedynie ptaki mają z niego prawdziwą uciechę. Nie brakuje tam również wędkarzy. Słynnym miejscem nad Siemianówką jest również terminal kolejowy. Pociąg jedzie nasypem prowadzącym przez zalew. Niestety z tej niewątpliwej atrakcji nie mogą korzystać pasażerowie.

Kolejnym interesującym miejscem nad Narwią jest Kraina Otwartych Okiennic. Najbardziej znane to oczywiście Soce, Puchły i Trześcianka, warto jednak podkreślić, że atrakcyjne przyrodniczo są tereny po obu stronach rzeki, która meandruje pomiędzy miejscowościami Narew, Ancuty, Kaczały, Puchły, Ciełuszki, Kaniuki. Każda z tych miejscowości bez wątpienia jest silnie związana z prawosławiem. Po drodze napotkamy malownicze, piękne drewniane cerkwie.

Kolejna część trasy rzeki jest już bardziej związana z katolicyzmem. A to dlatego, że dawniej przez wspominane tereny przebiegała granica Królestwa Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego. I tak możemy zwiedzić Strablę, Doktorce, Zawyki i jedno z najmniejszych miast w Polsce – Suraż. Warto dodać, że to naprawdę niesamowita, malownicza trasa kajakarska. Sam Suraż natomiast jest punktem, w którym zaczyna się Narwiański Park Narodowy.

To ojczyzna wielu ptaków i innych gatunków żyjących na dzikich rozlewiskach. Najbardziej charakterystyczne miejscowości to Waniewo, Śliwno, Kruszewo i Kurowo. Pierwsza i ostatnia znajduje się po zachodniej stronie rzeki, druga i trzecia po wschodniej. Waniewo i Śliwno połączone były do niedawna drewnianą kładką. Niestety wójt Waniewa od lat nie remontuje zdezelowanej konstrukcji, przez co można wędrować tylko po tej części od strony Śliwna.

Kruszewo to natomiast stolica ogórka. To tutaj mieszkańcy znają najlepsze receptury na ukiszenie i ukwaszenie go. Natomiast Kurowo jest siedzibą Narwiańskiego Parku Narodowego. Tutaj oprócz kolejnej kładki możemy też skorzystać z pychówek. Pomiędzy Kruszewem i Kurowem znajduje się także zerwany most. Wiąże się to z przesądem okolicznych mieszkańców. Po budowie mostu wybuchła I wojna światowa, a następnie konstrukcja została zniszczona. Po zakończeniu konfliktu odbudowano most i mieliśmy zaraz II wojnę światową. Znów konstrukcja uległa zniszczeniu. Tym razem by nie kusić losu, most pozostał zerwany do dziś.

Następnym miejscem jest Tykocin. Przepiękne miasto stanowiło kiedyś ważny punkt z perspektywy rzeki. To tam spływały towary z Suraża, a następnie płynęły do Warszawy. Jeszcze w XIX wieku był to ważny szlak towarowy.

Kolejnym interesującym miejscem jest ujście Rzeki Biebrzy do Narwi w miejscowości pomiędzy miejscowościami Ruś a miejscowością Sambory. Tuż obok znajdują się Wylewy Narwi i przepiękne miasto Wizna, gdzie dawniej znajdował się kolejny po Tykocinie port rzeczny. W pobliżu jest także unikalne miejsce zwane Osadą Wydmową. Można poczuć się jak nad morzem. Po drodze jest jeszcze ciekawa atrakcja, czyli drewniany most w Bronowie. W ostatnim czasie na nim nagrywano słynny film “Wołyń”.

Dalej mamy kolejne ważne miejsce, przez które przepływa rzeka, czyli Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi. To malownicze, przyrodnicze, dzikie tereny pod Łomżą. Ostatnim punktem w Podlaskiem jest Nowogród, gdzie nad rzeką znajduje się Skansen Kurpiowski. Fantastyczne miejsce do zwiedzania.

Jak widać – Podlaskie bardzo dobrze zagospodarowało Rzekę Narew – wydzielając tu mnóstwo miejsc przyrodniczych i atrakcji turystycznych, a dawniej wykorzystując ciek do handlu. Miejmy nadzieję, że mimo coraz większych trudności Narew nie zniknie z mapy i dalej będzie służyć ludziom przez kolejne setki lat.

Podlaskich bocianów jest coraz mniej. Mogą zupełnie zniknąć!

Być może dla niektórych będzie to pewien szok, ale nie w całej Polsce można latem obserwować bociany. Pod tym względem województwo podlaskie jest jednym z niewielu miejsc, gdzie jest ich bardzo dużo. Niestety w ostatnich latach populacja tego ptaka zmniejszyła się o 20 proc.! Niestety to nie koniec złych wieści, za kolejne 20-30 lat może ich w Podlaskiem w ogóle nie być.

Jednym z najpopularniejszych tekstów na naszym portalu jest ten o bocianach, gdzie gruntownie tłumaczymy, dlaczego te piękne ptaki wylatują do ciepłych krajów i po co wracają. Szczegółowo przeczytacie poniżej, zaś w skrócie napiszemy tak: bociany wylatują do dalekich krajów Afryki za jedzeniem. Gdy u nas mróz skuje wszystko wokół, to w Dorzeczu Kongo bociany mogą wybierać i przebierać w pożywieniu. Ptaki wracają zaś, bo w czasie naszej wiosny i lata, w Afryce rozpoczyna się pora sucha, co utrudnia zdobycie pożywienia. Zaś u nas w tym czasie jak w stołówce. W menu każdego ptaka są pasikoniki, dżdżownice, ślimaki, gryzonie, małe ryby, żaby, węże, krety, łasicie, gronostaje, a nawet pisklęta ptaków i młode zające!

Problem w tym, że zmiany klimatu powodują, że w polskich rzekach ubywa wody. Nasz region niestety nie jest wyjątkowy pod tym względem. Puste cieki nie zabiją od razu ludzi, bo korzystamy ze źródeł głębinowych, natomiast ptaki odczują braki jako pierwsze. W efekcie nie będą wracać po zimie do Podlaskiego tylko tam, gdzie będzie dobry dostęp do wody i optymalne warunki do rozmnażania. Obecnie królestwem bociana są Doliny Biebrzy, Narwi i Bugu. To właśnie tam zaobserwowano 20 procentowy spadek populacji ptaka. W zachodnich rejonach kraju jest jeszcze gorzej, bo populacja miejscami zmniejszyła się o połowę! W kraju żyje łącznie około 43-45 tys. par lęgowych. Około jedna czwarta z nich mieszka w naszym regionie.

Podlaskie się wyludnia. Z Białegostoku uciekają na przedmieścia.

Od kilku dni są już wyniki Narodowego Spisu Powszechnego. Dzięki temu wiemy o nas samych dużo więcej, bo mamy aktualne dane. A te są dla naszego województwa niepokojące. Województwo podlaskie się wyludnia, zaś z Białegostoku tłumy wyprowadzają się na przedmieścia, do sąsiednich gmin.

Zacznijmy najpierw od całego województwa. Warto zauważyć, że uważane za najbiedniejsze Podkarpacie praktycznie w ogóle nie wyludniło się. Za to lubelskie, podlaskie i warmińsko-mazurskie owszem. Czy można więc postawić hipotezę, że oprócz ekonomii, o wyprowadzce zadecydowało coś jeszcze? To są oczywiście luźne dywagacje, ale dzięki licznym podróżom w kraju możemy postawić kilka argumentów, które by świadczyły, że ludzie wcale nie wyprowadzają się z powodu “biedy”.

Pójść w ślady Bieszczad

Szczególnie, że wyludniły się miejsca, które nigdy nie były bogate i nigdy nie aspirowały do tego. Dubicze Cerkiewne, Czyże, Kleszczele, Czeremcha – to wszystko miejscowości powiatu hajnowskiego. Wszystkie zaliczyły 20 procentowe spadki liczby mieszkańców. Mało tego, tych wszystkich mieszkańców nie wciąga sama Hajnówka, która od lat też się wyludnia. A to miasto ma gigantyczny potencjał. Można tu rozwijać turystykę i przemysł drzewny. Zupełnie jak na Podkarpaciu. Ten piękny region położony jest u stóp Bieszczad. Góry te ściągają miłośników z całego kraju. Bardzo słaba gospodarka i surowy klimat tego miejsca daje się mocno we znaki tym, którzy tam mieszkają. Tam mimo takich nieprzyjaznych cech liczba mieszkańców od ostatniego badania nie spadła znacząco. Są możliwe 3 przyczyny tego stanu rzeczy.

Pierwsza z nich to rozwinięta turystyka, z której żyje mnóstwo mieszkańców. To nie jest tak, że z turystyki żyje tylko wynajmujący kwatery. To cały przedsiębiorczy organizm – ktoś udostępnia lokum, ktoś gotuje, ktoś sprząta, ktoś naprawia, ktoś zapewnia atrakcje. Jedna osoba by nie dała rady. Druga przyczyna stabilności Podkarpacia wynika z dostępności prostych prac. Nie każdy kończy studia i nie każdy tam się wybiera. Są ludzie, którzy kończą dosyć szybko edukację. Jeżeli nie mają w swoim miejscu zamieszkania i okolicy perspektyw, to nie jadą do najbliższego miasta, gdzie te perspektywy są tylko od razu za granicę. Bo żadna im różnica. W XXI wieku jesteśmy tak skomunikowani, że liczba kilometrów nie jest zbyt dużą przeszkodą. Dlatego też Podkarpacie drewnem stoi. Wyręby lasów, tartaki, budowa drewnianych domów, węgiel drzewny. Nie trzeba być magistrem, żeby takimi rzeczami się zajmować. Do tego należy dodać szeroko pojętą budowlankę, na którą zapotrzebowanie jest zawsze, a ludzie nie szczędzą grosza właśnie dlatego, żeby fachowcy nie pracowali za granicą.

est jeszcze trzecia przyczyna, dlaczego Podkarpacie się nie wyludnia. Tam ceny są bardzo niskie. To co napędza inflację w kraju to duże miasta. Im większe skupiska miejskie tym ceny wyższe, bo jest presja na zarobki. Ceny najmu, usług, atrakcji w mieście ciągle idą w górę. Co z tym idzie – ceny produktów w sklepach również. Natomiast na Podkarpaciu nie jest to aż tak odczuwalne, bo tam duże rynki kręcą się wokół Rzeszowa. Warto jednak zwrócić uwagę, że tam mieszka zaledwie 180 tys. ludzi. Dlatego Hajnówka mogłaby zastopować wyludnianie gdyby poszła w ślady bieszczadzkich gmin.

W Białymstoku pułapka

Tymczasem w Białymstoku liczba mieszkańców w lipcu 2022 wynosiła 296 401 mieszkańców. Gród nad Białą ma mocne 10. miejsce w rankingu najbardziej licznych miast w Polsce. Dawniej byliśmy na miejscu 11., ale przegoniliśmy znacznie Katowice. Nad nami jest Lublin z 337 788 mieszkańcami oraz Bydgoszcz z 341 692. Z dzisiejszej perspektywy liczby te są dla nas nieosiągalne przez głupotę włodarza. Gdyby aktywnie od początku swojego urzędowania rozwijał miasto gospodarczo i zachęcał okolicznych mieszkańców do przyłączania swoich gmin do Białegostoku, to dzisiaj moglibyśmy konkurować o 7. miejsce ze Szczecinem. Największy powiat w Polsce – białostocki to dodatkowe 150 tys. mieszkańców. Mimo, że rozległy terytorialnie, to zdecydowana większość mieszkańców mieszka w gminach sąsiadujących z Białymstokiem.

Białystok, mimo że pod względem liczby mieszkańców delikatnie urósł, to tak naprawdę stoi w miejscu. A dobitnie pokazują to najnowsze dane. Wszystkie gminy wokół Białegostoku zaliczyły ogromne wzrosty liczby mieszkańców. Życie kręci się wokół stolicy województwa, ale ludzie śpią i odprowadzają podatki gdzie indziej. Tak naprawdę liczba mieszkańców Białegostoku mogłaby diametralnie się zmniejszyć, gdyby wszyscy zameldowani tam, zgłosili do urzędów realne adresy zamieszkania.

Nie ma co się oszukiwać, w ostatnich latach Białystok bardzo wypiękniał, ale wbrew pozorom nie rozwinął się gospodarczo prawie wcale. Dajmy taki przykład. Wrocław, który według najnowszych danych stał się trzecim największym miastem w Polsce – w ostatnich latach ściągnął do siebie 100 różnych korporacji, które wygenerowały 100 000 miejsc pracy. Tymczasem, kiedy popatrzymy na Białystok to u nas przez lata stworzono specjalną strefę ekonomiczną, na której postawiono trochę hal produkcyjnych. Firmy tam inwestujące nie muszą płacić podatku przez wiele lat. Jest też kilka galerii handlowych i hipermarketów. Sporo ludzi też zatrudniają dyskonty spożywcze. Reszta to drobny biznes, który generuje stałe dochody, ale nie ma warunków by się rozrastać. Dodajmy teraz do tego niskie zarobki, ogromne ceny usług. Wyjście na Rynek Kościuszki w Białymstoku w 2022 roku skutecznie może wydrenować kieszenie. Tymczasem na takim Śląsku w ogródkach można miło spędzić czas nie wydając fortuny.

I to jest największy problem Białegostoku. Światowe firmy do nas nie zaglądają, nie generują miejsc pracy, przez co ludzie zarabiają mało, a muszą wydawać dużo. Do tego rynek najmu stawia także bardzo wysokie ceny. To wszystko napędza wyłącznie inflację, bo firmy nie wypracowują takich zysków, by zaspakajać w pełni żądania pracowników. W ogólnym rozrachunku jako Białystok jesteśmy w pewnej pułapce. Nadal jesteśmy małym miastem, które mimo dużej liczby mieszkańców nie może porównywać się do Krakowa, Wrocławia, Warszawy czy Poznania, bo gospodarczo nie rozwinęliśmy się na wyższy poziom niż mniejsze od nas Rzeszów (198 tys.), Radom (208 tys.), Częstochowa (215 tys.).

Sami wiecie kto do tego doprowadził. Wydawać kasę z Unii Europejskiej jest łatwo. Wypiękniało nam miasto, ale gdyby tą samą kasę zainwestować w rozwój gospodarczy to mielibyśmy i piękne miasto, dużo więcej mieszkańców i adekwatne zarobki do obowiązujących cen. Tymczasem mamy gigantyczne długi i zero perspektyw na lepsze życie.

Featured Video Play Icon

Jak nauczyć się zbierać grzyby? Wybrać dobry las na początek.

Internet zalewany jest od lat zapytaniami “gdzie zbierać grzyby”. Wynika to z faktu, że osoby, które dopiero chcą zacząć przygodę z tymi leśnymi przysmakami nie mają jeszcze swoich “miejscówek”. Warto dodać, że nie wolno się zniechęcać na początek. Nawet, gdy dobrze już wytypujemy las, to może ogarnąć nas frustracja, bo niestety u nas tradycja jest taka, że grzybiarze nie zbierają po prostu koszyka, ale czyszczą lasy z grzybów jak szaleni. Swoje też robi fakt, że istnieją skupy grzybów, które nieco napędzają gospodarkę zbieracką.

Ale zostawmy już te niuanse. Podlaskie na szczęście ma 3 okazałe puszcze i mnóstwo mniejszych lasów. Miejscówek u nas tyle, że jest w czym przebierać. Wystarczy tylko bardzo wcześnie wstać, bo niestety “czyściciele” grasują od bladego świtu. Zatem jeżeli nie chcemy oglądać resztek, to musimy do tego swoistego wyścigu dołączyć. Pamiętajcie, żeby nie zabierać ze sobą żadnych plastikowych reklamówek. Najlepszy będzie kosz wiklinowy. Grzyb uduszony w torbie to grzyb bezużyteczny. Pamiętajcie też o nożyku. Wyrywanie grzyba z korzeniami to głupota. Trzeba odcinać.

Co radzi ekspert z filmu? Po pierwsze przemieszczać się z lasu do lasu, dużo chodzić po rozmaitych lasach z młodnikami, zwłaszcza świerkowymi, po lasach mieszanych z świerkami – jeśli myślimy o prawdziwkach i podgrzybkach – można tez zahaczyć o rydza. – zachęca autor filmu. Kiedyś jak pytałem dziadka, gdzie rosną grzyby, odpowiadał – pod choiną.

Na koniec ważna uwaga. Kiedy uda się Wam już coś nazbierać, to poproście kogoś doświadczonego o sprawdzenie każdego grzyba po kolei. Zjedzenie trujących “owoców leśnych” może się skończyć bardzo ciężkimi powikłaniami, od uszkodzenia wątroby po śmierć włącznie.

Featured Video Play Icon

Piękne obrazy Podlasia. Wspaniały film je ukazuje!

Lato ma to do siebie, że natura ubrana jest w wiele kolorów, a słońce jeszcze podbija efekt ich odbioru. Do tego panuje taka idylliczna atmosfera, czas wije się powoli, a jednocześnie po cichu zasuwa jak zawsze. I tak oto mamy koniec wakacji, zaś Podlasie szykuje się jesień. Nim to się stanie, warto raz jeszcze spojrzeć na letnie obrazy.

Powyższy film pokazuje Puszczę Białowieską, żubry, Krainę Otwartych Okiennic, a także Pojezierze Augustowskie. Wszystko to przeplecione jest tęsknotą za latem, które przemija. Obrazy można oglądać w kółko i rozmyślać czy to o jeżdżeniu kolejką wąskotorową czy też pływaniu kajakiem. Na szczęście inne pory roku też mają na Podlasiu urok, więc nie trzeba tylko rozmyślać, można też przyjechać i zwiedzać. Atrakcje które mamy nigdy się nie nudzą.

Featured Video Play Icon

Dla niektórych to okazja by pierwszy raz zobaczyć żubra na własne oczy

Chociaż dla wielu z nas, mieszkańców, żubry to zwierzęta, które widzimy dosyć często na polach czy w lasach, to dla turystów, spotkanie z nimi jest wyjątkową atrakcją. Mało prawdopodobne jest napotkanie zwierzęcia na wolności dla kogoś, kto tu nie mieszka. Dlatego też jedną z okazji będzie przyjazd do rezerwatu pokazowego pod Białowieżą.

Na powyższym filmie zobaczyć możemy, jak się prezentuje. Warto wiedzieć, że i tu czasem żubry potrafią być ukryte. Zależy to od pogody. Na pewno zwierzęta nie lubią leżeć w pełnym słońcu, toteż szukają cienia. W rezerwacie są one oddalone od ogrodzeń, dlatego większą szansę będziecie mieli z rana lub gdy będzie pochmurno. Oczywiście to nie jest reguła.

Warto pamiętać, że żubry żyjące dziko są niebezpieczne ze względu na swoje gabaryty. Dlatego jeżeli takiego zwierza napotkać podczas wędrówek po Podlasiu, to nie róbcie sobie selfie ani nie podchodźcie. Król podlaskich puszcz jest strachliwy i może stratować w samoobronie.

Hajnówka – Białowieża nie tylko samochodem. Zobacz inne opcje.

Hajnówkę od Białowieży dzieli około 20 km. Do tego pierwszego miasta dojedziemy z łatwością pociągiem, lecz to ta druga – wieś – od lat jest pożądana przez turystów. Dlatego zawsze planując tu podróż trzeba pomyśleć nad środkami lokomocji. Samochód to wiadomo, gwarantuje najłatwiejszy dojazd. Co, jeśli jednak nie możemy na niego liczyć? Jak dotrzeć z Hajnówki do Białowieży?

Puszcza Białowieska była ukochanym miejscem polowań polskich królów, później pod zaborami – carów. To tu w 1991 roku oficjalnie rozpadał się ZSRR. Miejsce pełne magii, przyrody i różnorodnych stworzeń. Nie bez powodu prof. Simona Kossak z tym miejscem związała swe życie i popularyzowała je. Do dziś zjeżdżają tu rzesze turystów. Atrakcji bowiem nie brakuje.

Niestety gorzej z dojazdem. Do Białowieży prowadzi w zasadzie tylko jedna droga. To znaczy są inne, ale zupełnie oficjalna, to wojewódzka 689. Pozostałe, jak choćby droga narewkowska, znają tylko lokalsi. Na domiar złego, droga wojewódzka jest bardzo wąska. Dwa samochody obok siebie mieszczą się na styk. Wystarczy kretyn za kierownicą, który będzie szybko jechać nie trzymając się krawędzi i nieszczęście gotowe. Dlatego warto rozważyć dojazd pociągiem do Hajnówki, a dalej można autobusem, rowerem a nawet pieszo.

Te dwie ostatnie opcje pozwolą nam wybrać inne drogi niż wojewódzka. Jedna trasa to 23 km, druga 25 km. Pierwsza oznaczona jest na mapie jako droga rowerowa. Prowadzi przez piękne rezerwaty i inne zakątki Puszczy Białowieskiej. Po drodze miniemy takie wsie jak Budy Leśne, Budy czy Teremiski. Atutem drugiej jest to, że zdecydowana większość jest drogą na wprost. Dopiero na końcówce skręcimy w prawo, kierując się na Szlak Dębów Królewskich.

Warto dodać, że Puszcza Białowieska jest przepiękna o każdej porze roku. Zarówno, gdy mieni się w słońcu, pływa w kolorowych liściach, drzemie pod śnieżnym puchem czy rozkwita wiosną.

Featured Video Play Icon

Cerkiew w Hajnówce jest wizytówką miasta. To co w środku zachwyca.

Sobór Świętej Trójcy jest wizytówką Hajnówki. To, co pierwsze rzuca się w oczy, to nieregularna bryła cerkwi i zwieńczony stożkowymi kopułami falisty dach fascynują i przyciągają do siebie uwagę. To jeden z najciekawszych przykładów współczesnej architektury sakralnej.

Zwiedzając Podlaskie często natrafiamy na cerkwie drewniane lub takie z żółtej cegły. Oprócz nich jest jeszcze kilka perełek architektonicznych, które nie wpisują się ani w jedną ani drugą kategorię. To budownictwo współczesne. Jednym z takich przykładów jest właśnie Sobór Świętej Trójcy w Hajnówce. Tutaj odbywają się doroczne, od lat cieszące się międzynarodową renomą, Festiwale Muzyki Cerkiewnej.

Nie sama bryła jest jednak interesująca. Koniecznie trzeba zobaczyć także przepiękne wnętrze obiektu. Można to zrobić na żywo lub przy pomocy powyższego filmu.  Cerkiew pod wezwaniem Świętej Trójcy w swoim programie ikonograficznym skupia się na wykonawcy Boskiego Dzieła Zbawienia, Chrystusie. Wnętrze rozświetla niepowtarzalne witrażowe panikadilo (żyrandol), a ściany pokryte są przedstawieniami najważniejszych Ewangelicznych wydarzeń, które zamykają się w przedstawieniu Świętej Trójcy w centralnym miejscu nad ołtarzem.

Featured Video Play Icon

Tak było na Podlasiu. Za budowę ganku, potrafili zniszczyć dom.

Wschodniopodlaskie, zachodniopodlaskie, szlacheckie, drobnoszlacheckie, a także trojaki czy dwojaki. Te wszystkie terminy dotyczą podlaskiego budownictwa ubiegłych stuleci. Do dziś przemierzając nasz region możemy dostrzec jeszcze strzępki tego jak dawniej budowano drewniane domy. Jeżeli będziecie zwiedzać nasz region, to zwróćcie uwagę na stare konstrukcje. Dzięki powyższemu filmowi będziecie mogli wiedzieć, kto dawniej mieszkał w danym budynku.

Dla przykładu ganek to domena drobnoszlachecka. Jeżeli ktoś chciał sobie taki przy domu zbudować, a nie miał odpowiedniego statusu społecznego, to narażał własne mieszkanie na zniszczenia. Pozostali pilnowali bowiem, by szlachty nie udawać. Ciekawie przedstawia się także to, co we wnętrzach. W domach chłopskich w ramach jednego budynku był podział na część mieszkalną i część gospodarczą. Natomiast w wyższych stanach już nie.

Charakterystyczne jest również to, że we wnętrzu centralnym punktem była kuchnia. Natomiast są też takie domy, gdzie był tak zwany “zapiecek” czyli pomieszczenie na tyłach kuchni. Niekiedy występowały również domy, gdzie były dwie osobne kuchnie i izby. Dziś nazywamy to “bliźniakami”.

Featured Video Play Icon

Zapora na granicy to nowa atrakcja turystyczna? Już przyciąga ciekawskich.

Jeżeli pamiętacie film pt. Miś, to tam była taka scena, w której zepsuł się tramwaj. Zaraz po tym urządzono ludziom na czas usuwania awarii koncert “Wesołego Romka”. Konferansjer stwierdził, że “awaria jest też jakąś okazją”. I ta scena przyszła nam na myśl, gdy się okazało, że wielka zapora na granicy, co prawda jeszcze nie chroni napływem nielegalnych migrantów, ale jest już atrakcją turystyczną.

Oczywiście wszyscy czekamy na to aż zamontowana zostanie pełna elektronika, która ma wzmocnić ochronę granicy. Wiadomo już, że skróci ona czas reakcji na nielegalne przekroczenie. Ale czy cały proceder zatrzyma? To dopiero wyjdzie w praktyce. Jako ciekawostkę możemy dodać, że podobna zapora stoi również na terenie Białorusi (nie wiadomo po co). Jednak nie wszyscy wiedzą, że jest ona pod napięciem elektrycznym. Nie jest to oczywiście napięcie, które zrobi krzywdę człowiekowi. Działa bardziej jak pastuch.

Obecnie nielegalni migranci próbują forsować polską zaporę górą, dołem i bokiem (przez rzekę). Już teraz widać, że dobrze by było położyć asfalt na nowej drodze przy samym płocie aby uniemożliwić podkopy, samą barierę podłączyć pod prąd, by nie można było na nią wejść, zaś rzeki zarybić piraniami. Wtedy być może to coś da. Bo jak na razie to czekamy na zimę. Ujemne temperatury i śnieg to jedyne bariery, które do tej pory wykazały swoją skuteczność. Sam płot skutecznie przyciąga turystów i nie zniechęca migrantów.

Featured Video Play Icon

Puszcza Białowieska ciągle zachwyca! Ten film pokazuje jej najlepsze strony.

Długotrwały zakaz wjazdu do Białowieży z powodu napiętej sytuacji na granicy spowodował, że wiele osób poczuło “głód Puszczy”. Dlatego powoli ruch turystyczny zaczyna tam wracać. Jeżeli już nie pamiętacie, dlaczego to takie dobre miejsce na zwiedzanie, to powyższy film Wam pomoże. 35 odcinek z kanału Podróże Wojager dotyczy naszego podlaskiego skarbu. Autor zwiedza Park Pałacowy w Białowieży, Rezerwat Ochrony Ścisłej, dogląda żubry i oczywiście smakuje lokalnej kuchni. Można powiedzieć, że to takie zwiedzanie jednej z głównych atrakcji w pigułce.

Warto powtórzyć za filmem, że jednym z kluczowych miejsc, gdzie powinniście się udać po przyjeździe do Białowieży jest ścisły rezerwat. Można tam wejść jedynie z przewodnikiem. Ten kosztuje aż 300 zł, ale nie trzeba samodzielnie tych kosztów ponosić. Wystarczy zgłosić się do punktu obsługi turystów przy wejściu do Parku Narodowego. Stamtąd ruszają grupy 10-osobowe. Zatem każdy daje od siebie po 30 zł.

Nie można pomijać również tego, z czego Puszcza słynie. Żubry to majestatyczne zwierzęta, które królują na Podlasiu. Możemy je napotkać podczas zwiedzania różnych miejsc w okolicach Białowieży, ale też znajdują się one w specjalnym rezerwacie.

Jeżeli jesteście z innego regionu niż Podlasie, to zapewne lokalna kuchnia nie jest Wam zbyt dobrze znana. Dlatego nie bójcie się nowych smaków. Kartacze, babka ziemniaczana ze skwarkami, ogórkami i kapustą kiszoną to prawdziwe rarytasy. Musicie jednak wiedzieć, że jest też wiele innych potraw. W Podlaskiej kuchni króluje ziemniak i możecie na niego przy zamawianiu napotkać w wielu różnych odmianach i potrawach.

Nie zapomnijcie też zwiedzić okolic Białowieży. W pobliskiej Hajnówce możecie skorzystać z kolejki wąskotorowej, która zawiezie Was przez Puszczę do miejscowości Topiło. To piękne, ciche i spokojne miejsce, które skradnie Wasze serca. Jest tam, gdzie się posilić, a także pospacerować.

Featured Video Play Icon

Podlaskie mocno się promuje. Internet, telewizja, radio opanowane!

Województwo Podlaskie zabiera się za porządną promocję. Do tej pory jakieś działania na przestrzeni lat były widoczne, ale nie oszukujmy się – najwięcej dobrego dla naszego regionu zrobił film U Pana Boga za piecem. Do dziś jest popularny w telewizji i do dziś przyciągają takie miasta jak Supraśl, Tykocin, ale też Sokółka. Turystów przyciągają też atrakcje z tych wszystkich okolic, które są niejako po drodze.

Swoje robi także trasa Green Velo, która wabi rowerzystów z całego kraju. Chociaż nie jest to cud architektury i infrastruktury, to ogólnie warto się nią przejechać. Ktoś, kto nie ma takich terenów przyrodniczych jak my na co dzień będzie zachwycony.

Jest także tak zwana turystyka religijna. Wszelkie sanktuaria i inne świątynie również przyciągają turystów, którzy przy okazji modlitwy poznają nasze piękne zakątki. I mowa tutaj zarówno o katolikach jak i prawosławnych. Tatarzy przyciągają do swych meczetów zainteresowanych innymi kulturami.

Ostatnią kategorią jest Augustów i Suwalszczyzna. Te pierwsze miasto jest uznawane za “letnią stolicę Polski” i cały czas udaje mu się utrzymywać zainteresowanie turystów – dokładnie tak jak to robi Zakopane. Natomiast Suwalszczyzna to miks różnego typu podróżnych – od zwykłych ciekawych, po tych religijnych.

Nie zapominajmy, że Podlasie to także cel wielu motocyklistów, którzy całymi grupami zwiedzają kraj. Ich również można spotkać w naszym regionie w sporych ilościach.

Jak widać zainteresowanie naszym regionem nie ustaje, ale ten ogień należy podtrzymywać. Do tej pory działo się to na zasadzie “każdy sobie rzepkę skrobie”, natomiast później pojawiła się epidemia, następnie przez białoruskiego dyktatora wprowadzono stan wyjątkowy na granicy. Gdy został on zniesiony, na czas budowy zapory również nie było można pojawiać się w okolicach granic Polski i Białorusi. Niestety to także “promieniowało” na resztę regionu. Turyści masowo odwoływali rezerwacje nawet w oddalonym od granicy Supraślu. Swoje dołożyli też ogólnopolscy dziennikarze, którzy w pewnym momencie zaczęli grzać bzdurny temat “Przesmyku Suwalskiego”, przedstawiając to tak jakby Putin właśnie szykował na Polskę jakieś czołgi, a ten teren miałby iść w pierwszej kolejności pod ogień. I znów turyści zaczęli bać się do Podlaskiego przyjeżdżać.

W ostatnim czasie wszystko się uspokoiło. Ani granicą, ani Przesmykiem w Polsce nikt się nie interesuje. Turystyka powoli wraca do normy. Niestety szkody wyrządzone tymi wszystkimi działaniami były na tyle duże, że rozkręcanie tego może potrwać latami przy założeniu, że już nic się nie wydarzy. Dlatego do akcji wkroczył Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego.

Jednym z działań jest kampania „Wszystko przed Tobą” w serwisie Facebook, która pokazuje najpiękniejsze miejsca i najciekawsze wydarzenia w regionie. – To Noc Kupały w Dubiczach Cerkiewnych, Białowieża, Kruszyniany, Bohoniki, Kanał Augustowski i wiele innych – wymieniał marszałek na konferencji poświęconej turystyce województwa.

Z kolei w serwisie YouTube przez cały lipiec prezentowany był cykl audycji „Zasilani”. O turystycznych atrakcjach czekających w miejscowościach przygranicznych i w ogóle naszego województwa opowiadali dziennikarka Magdalena Gołaszewska oraz naukowiec i odkrywca Petros Psyllos.– Były ciekawostki, spotkania z interesującymi ludźmi, a przede wszystkim zachęta do odwiedzin – mówił Artur Kosicki i dodał, że pierwszy odcinek miał około 100 tys. wyświetleń. – To nas cieszy, tym bardziej że są to wyświetlenia użytkowników spoza naszego regionu. To świadczy o zainteresowaniu i z pewnością przełoży się na liczbę odwiedzających nasz region.

Obok kampanii internetowej w lipcu, Podlaskie było mocno obecne także w telewizji. Podlaska Regionalna Organizacja Turystyczna we współpracy z urzędem marszałkowskim przygotowała spot „Świat jak z baśni”. Reklama, w której o urokach Podlaskiego opowiada Krystyna Czubówna była wyświetlana praktycznie we wszystkich kanałach telewizji publicznej. W ciągu miesiąca reklama została wyświetlona około 40 mln razy – informował Artur Kosicki, marszałek.

Promocja Podlaskiego odbywała się też w popularnym programie telewizyjnym „Pytanie na Śniadanie”. Widzowie zobaczyli m.in. relacje z Białowieży, Mielnika, Krynek, a także znad Kanału Augustowskiego. Samorząd województwa był również partnerem dwóch tegorocznych przystanków „Letniej trasy Dwójki” w Augustowie i Łomży. Pierwszy z nich obejrzało średnio 1,6 mln widzów, natomiast drugi rekordowe 2,5 mln.

Podsumowując, dobrze, że Podlaskie aktywnie się reklamuje. Trzeba jednak pamiętać, że przed nami zima. Dlatego już teraz trzeba przygotowywać wszelkie materiały, dzięki którym turystów nie zabraknie i w taką porę roku. Podlaskie pod śniegiem jest tak samo cudowne jak wtedy, gdy skąpane jest letnim słońcem.

Featured Video Play Icon

Wielka atrakcja Puszczy Białowieskiej powraca!

Kolejki wąskotorowe wracają po długiej przerwie. Stan nadzwyczajny przy granicy spowodował, że ich nie było. Teraz, gdy Puszcza Białowieska może być eksplorowana prawie w pełni, to powróciły. Start w Hajnówce, meta w miejscowości Topiło. Przy okazji ponownego otwarcia atrakcji turystycznej odbędzie się Piknik Leśny. Będzie miało to miejsce 9 lipca. Pociąg odjeżdża o godz. 10. Gdy wróci z Topiła to impreza w Hajnówce właśnie się rozpocznie. Z uwagi na piknik, wyjątkowo parking przy stacji będzie niedostępny.

Kolejki wąskotorowe to wyjątkowa atrakcja. Kiedyś służyły do transportu drewna, dzisiaj przewozi turystów i cieszy się ogromnym zainteresowaniem. Kolejka mknie przez rezerwaty przyrody. Maszyna zatrzymuje się na stacji Topiło, by turyści mogli podziwiać piękno nie tylko przejazdem. Tam można wybrać się na spacer po lesie szlakami lub też skorzystać na miejscu z gastronomii. Można najeść się lokalnych przysmaków lub napić się kwasu chlebowego, naparu z ziół czy regionalnego piwa. Jest też sklep z pamiątkami.

Cała podróż to wspaniała medytacja. Oglądamy piękne widoki za oknem, zielone kolory lasu uspokajają nas, zaś regularny stukot kół wprowadza niemalże w trans. To także doskonałą atrakcja dla dzieci. Pierwszy i ostatni wagon zawiera podłużne ławy do siedzenia, zaś pozostałe mają tradycyjne siedziska. W jedną stronę jedziemy przez godzinę, potem postój trwa godzinę i kolejka kolejną godzinę wraca. Można też wyjechać z Hajnówki porannym kursem zaś wrócić popołudniowym. Wtedy będziemy mieć wiele godzin na zwiedzanie Puszczy Białowieskiej.

http://serwer180971.lh.pl/kolejka-waskotorowa-hajnowka-topilo/

Featured Video Play Icon

Kolejny pożar w Puszczy Białowieskiej. Trzeba działać natychmiast!

Jeżeli będziemy się tylko przyglądać, to niedługo Puszcza Białowieska może zostać tylko wspomnieniem. Tym razem w miejscowości Świnoroje w gminie Narewka spalił się hektar lasu. To północna część najstarszego kompleksu leśnego w Europie. Jeżeli nasza Puszcza przetrwa bez szwanku (wielkiego pożaru) tego lata, to będzie to ogromne szczęście. Po takich upałach, kompleks leśny zacznie być suchy jak wiór. Wystarczy iskra by doszło do ogromnej tragedii. Zdecydowanie na już potrzebna jest kompleksowa inwestycja w gospodarkę wodną tego miejsca.

Co ciekawe, w pobliżu znajduje się zupełnie bezużyteczny Zalew Siemianówka. Można by było latem na szybko nawodnić najbardziej ryzykowne, potencjalne punkty zapalne w Puszczy Białowieskiej. Stworzenie kompleksowej retencji na jej terenie zdecydowanie by pomogło na lata. Trzeba jednak działać szybko. Skoro udało się z budową zapory na granicy w ekspresowym tempie, tak też można i z tą inwestycją. Jeżeli zadajecie sobie pytanie – skąd nad to wziąć pieniądze to odpowiadamy – Lasy Państwowe dzięki gospodarce leśnej na kasie śpią. Trzeba też przyznać, że statystyki ogólnokrajowe pod katem inwestycji w małą retencję lasów są imponujące. Tylko w nadleśnictwach: Bielsk, Czarna Białostocka, Maskulińskie, Rudka i Żednia wybudowano 259 obiektów: zbiorniki retencyjne, groble, progi, zastawki, bystrotoki, brody i mnichy. Jak to wygląda w Puszczy Białowieskiej? Niestety trudno znaleźć jakieś obiecujące konkrety. Nadleśnictwa się specjalnie nie chwalą.

W najstarszym lesie Europy oprócz Parku Narodowego i jego rezerwatów działają trzy nadleśnictwa: Białowieża, Browsk, Hajnówka. Problem w tym, że w latach 2010 – 2020 nadleśnictwa w Puszczy Białowieskiej wykazywały zysk, który istniał tylko na papierze. W 2019 r. Lasy Państwowe musiały do nich dopłacić rekordową sumę 37 mln zł. Postulaty o tym by cała Puszcza była Parkiem Narodowym nie wzięły się znikąd. Generalnie rzecz biorąc Puszcza Białowieska potrzebuje tsunami w administracji. Obecnie zarządzają nią łącznie 4 różne podmioty.

Obecnie trwa projekt adaptacji lasów i leśnictwa do zmian klimatu pod nazwą “mała retencja oraz przeciwdziałanie erozji wodnej na terenach nizinnych”. Nadleśnictwo Browsk w jego ramach, dwa lata temu zapowiadało modernizację dwóch istniejących zbiorników (o poj. 72 tys m3). Szczerze powiedziawszy, nawet nie sprawdzając jak z realizacją już widać jak blado to wygląda w zestawieniu z 259 obiektami białostockich nadleśnictw.

Jeszcze w 2015 roku Nadleśnictwo Hajnówka pisało o braku wody w rzece Łutownia (lewy dopływ Narewki) oraz o tym, że… czekają na deszcz. Czy przez te 7 lat coś się zmieniło? Czy dalej czekają? Na stronach Nadleśnictwa żadnej innej informacji o tym miejscu nie znaleźliśmy. Jedynie z filmów na YouTube możemy dowiedzieć się że woda powróciła. Sami możecie jednak zobaczyć, że film został nagrany w kwietniu ubiegłego roku. Jak na porę roku ilość wody nie wygląda zbyt imponująco. Można w ciemno zgadywać, że żadnej retencji (oprócz tej zrobionej przez bobry) tam nie ma. Jeżeli chodzi o Nadleśnictwo Białowieża, to żadnych informacji o retencji nie znaleźliśmy.

Dlatego też pozwalamy sobie postawić hipotezę iż Puszcza Białowieska potrzebuje wielkich rewolucji. Nie tylko zlikwidowania trzech nadleśnictw, zlikwidowania niepotrzebnych etatów, ale też restrukturyzacji, finansowych planów naprawczych i przede wszystkim gigantycznych i natychmiastowych inwestycji w retencję. Woda w lesie musi być zatrzymana. Ochrona przeciwpożarowa jest ważna, ale to zdecydowanie za mało. Jeżeli będziemy się tylko przyglądać, to niedługo zobaczymy jak wypala się nasze cudowne dziedzictwo, najstarszy las Europy. Kolejny pożar w tak krótkim czasie to już nawet nie ostrzeżenie, to głośno wyjący alarm.

Pożar w Puszczy Białowieskiej! Płonęły hektary rezerwatu!

Kiedy płonął Biebrzański Park Narodowy, to przez pierwsze dni, oprócz ówczesnej dyrekcji parku, a także mieszkańców z okolic nikogo to zbyt nie interesowało. Można by rzec, że dopiero po kilku dobach walki z żywiołem zaczęto walczyć z pożarem naprawdę na poważnie. Żeby nie było – to absolutnie nie wina strażaków. Oni akurat walczyli jak mogli. Problem w tym, że nie bardzo mieli czym, by ugasić gigantyczny pożar, rozdmuchiwany przez wiatr na wielkim obszarze. Decydenci zaś nie przeznaczali dodatkowych środków na ugaszenie pożaru.

Gdy udało się go ugasić, to w jednym z tekstów napisaliśmy, że nie będzie to ostatni taki pożar. Na Podlasiu panowała od 3 lat permanentna susza. Przypomnijmy, że był to rok 2020. Obecnie sytuacja hydrologiczna nie jest najgorsza, ale nie jest też specjalnie dobra. Upalne lato natomiast spowoduje, że będzie w najbliższym czasie tylko gorzej. Pierwsze tego symptomy miały miejsce w czwartek, 23 czerwca. W Puszczy Białowieskiej wybuchł pożar. Spłonęły 4 hektary Rezerwatu Starzyna. Jest on położony przy samej granicy z Białorusią, na terenie gmin Hajnówka i Dubicze Cerkiewne. Łączny jego obszar wynosi 370 hektarów.

Rezerwat jest domem licznych ssaków – żubrów, jeleni, łosi, saren, dzików, a także rysi i wilków. Do tego można tam napotkać ptaka głuszca. Bardzo cenne przyrodniczo są również stare drzewa w tym miejscu. Warto dodać, że oprócz nich jest tam 300 gatunków roślin. To wszystko było narażone na bezpowrotną utratę. Jakikolwiek ogień w tym miejscu może spowodować gigantyczne straty. Niedaleko rezerwatu znajduje się turystyczna miejscowość Topiło.

Tym razem udało się szybko ugasić pożar, bo tak jak wspominaliśmy jest nie najgorsza sytuacja hydrologiczna i służby zareagowały bardzo sprawnie. Ale im będzie bardziej sucho wraz z postępującym latem, tym większe straty będą w Puszczy Białowieskiej, gdy ponownie dojdzie tam do pożaru. Tymczasem w naszym regionie nadal ten problem jest bagatelizowany. Oczywiście nikt nie ma kontroli nad pogodą, ale od lat mówi się o tym, by w Puszczy Białowieskiej zatrzymywać jak najwięcej wody. Co nieco w tej kwestii uczyniono, ale nadal jest to kropla w morzu potrzeb.

Featured Video Play Icon

Chcecie zwiedzać Podlaskie, ale nie wiecie co dokładnie? Ten film Wam pomoże.

Podlaskie jest piękne i różnorodne. Na jego pełne zwiedzanie potrzeba by było tygodnia. Nie każdy jednak ma tyle czasu i nie każdy chce aż tak dokładnie przeczesywać region. Dlatego wiele osób skupia się tylko na najważniejszych atrakcjach. Z naszej perspektywy – wszystkie są tak samo ważne, dlatego warto przekazać pałeczkę komuś z zewnątrz. Wtedy wszystko nabiera innej perspektywy.

Tak też jest w powyższym filmie. Autorzy zaproponowali zwiedzanie Mielnika nad piękną rzeką Bug, a także pobliskiej Koterki. Do tego mamy Skit w Odrynkach, kładkę w Śliwnie, a także tatarskie Kruszyniany. Jeżeli chodzi o przygraniczną Koterkę oraz Kruszyniany, to te miejsca póki co nie są dostępne. Ze względu na kryzys na granicy były nieczynne do czasu budowy specjalnej zapory. Inwestycja jest już prawie ukończona, więc ruch przy granicy może wrócić 1 lipca. Dlatego od tego dnia bez przeszkód zajedziecie do podlaskich Tatarów. Inaczej będzie prawdopodobnie z Koterką. Świątynia stoi przy samej granicy, a od 1 lipca będzie obowiązywać zakaz zbliżania się do niej na 200 metrów. Zatem cerkiew podziwiać będzie można prawdopodobnie jedynie z oddali.

Jeżeli chodzi o Śliwno, to przypominamy że druga część kładki, należy do Gminy Sokoły, której wójt nic sobie od lat nie robi z remontu. Dlatego to co stoi w Waniewie to już nie kładka, ale jej ruiny. Dlatego korzystać można tylko z inwestycji od strony Śliwna. Tak jak przeprawa przez zerwany most w Kruszewie już nie funkcjonuje, tak przez wójta Sokołów nie można też się dostać na drugą stronę Narwi w Waniewie. Jedyna opcja to miejscowość Baciuty. Tam jest most samochodowy.

Żadnych problemów nie ma ze zwiedzaniem Mielnika i Odrynek. Te pierwsze miasteczko oferuje wieże widokowe, ruiny i kopalnię kredy. Ta druga to wieś z prawosławną pustelnią, która znajduje się na wyspie pośród bagien. Niezależnie od okoliczności, zachęcamy do objechania wszystkich propozycji z filmu.

Featured Video Play Icon

Podlaskie cały czas zachwyca. Ten film o tym przypomina.

Ostatnie lata sprawiły, że turystyka w Podlaskiem trochę przygasła, ale na szczęście całkowicie nie wymarła. Teraz sytuacja nieco się uspakaja, aczkolwiek ludzie niechętnie wydają pieniądze na wyjazdy, gdy nastąpił diametralny wzrost za wszystkie rachunki i kredyty. Mimo wszystko wybór naszego regionu na przyjazd nie będzie tak kosztowny jak wycieczka w góry czy nad morze. Podlaskie oferuje mnóstwo innych, lepszych doznań.

Możemy sobie o tym przypomnieć z powyższego filmu. Zobaczymy na nim tatarski meczet w Bohonikach, cerkwie w Puchłach, Narwi i Trześciance. Do tego między innymi podziwiać możemy też Hajnówkę czy Białystok. Najlepsze w tych wszystkich miejscach jest to, że można je zwiedzać nie tylko samochodem, ale także rowerem. W regionie mamy mnóstwo dróg rowerowych oraz takich wiejskich, lokalnych, gdzie jazda obok kierowców nie powoduje zagrożenia życia i zdrowia – jak na drogach wojewódzkich, nie mówiąc już o krajowych.

Przy okazji odkrywając nasz region, przypomnieć sobie można o wielokulturowości. A to nie jest takie zupełnie puste hasło. Rzeczpospolita Obojga Narodów miała powierzchnię miliona kilometrów kwadratowych. Sięgała swoimi granicami aż po Smoleńsk, Rygę i Kijów. Nie byłoby to możliwe, gdyby nie koegzystowanie wielu kultur razem ze sobą. Dziś Podlaskie jest zaledwie wspomnieniem po tamtych czasach. I podczas jego zwiedzania warto o tej historii pamiętać.