Featured Video Play Icon

Niesamowity film! Szeptucha ujawnia kulisy swojej działalności.

Nie ma chyba bardziej gorącego tematu na Podlasiu niż Szeptucha. Od wielu lat jej działalność rozpala niemalże wszystkich. Jedni zajadle bronią, inni mocno krytykują – zarzucając „szamanizm”. A co sama zainteresowana ma do powiedzenia na ten temat? Szeroko dowiemy się na ten temat z nowego dokumentu, który powstaje w reżyserii Małgorzaty Szyszki. Iść będzie tropem rytuałów i wierzeń na Podlasiu. Póki co możemy zobaczyć przedsmak tego co nas czeka.

Zacznijmy od najważniejszego. Określenie Szeptucha nie dotyczy tylko jednej osoby. Chociaż przyjęło się, że Szeptucha jest jedna – tylko w podbielskiej Orli, to w rzeczywistości jest wiele osób, które niosą pomoc. Niektórzy mogą być zaskoczeni, ale taką działalnością zajmują się też… mężczyźni. A to wynika z prostego względu, tego typu praktyki działają nieco jak monarchia dziedziczna. Jeżeli dla Szeptuchy urodził się syn, a nie córka – to on przejął wiedzę matki.

Sam dokument powstaje rękami Grupy Przedsięwzięć Teatralno-Medialnych. Reżyserką jest Małgorzata Szyszka, montażem zajmuje się Barbara Mazurek, a autorem zdjęć do filmu jest Autor Sochan. Data premiery jest nieznana, ale miejmy nadzieję że ujrzymy to dzieło bardzo szybko.

Featured Video Play Icon

Pościsz do Wielkanocy? Spróbuj tej szarlotki. Jest właśnie na ten czas.

W Podlaskiem silne są jeszcze zwyczaje poszczenia przez Wielkanocą. Niektórzy ograniczają to tylko do niejedzenia mięsa, inni potrafią jeść tylko chleb i pić wodę. Wbrew pozorom, to nie tylko część religii. Gdy patrzymy na dzisiejsze, otyłe społeczeństwo, to możemy zauważyć ilu osobom taki post przydałby się dla ratowania zdrowia. Jeżeli należysz do osób, które przybrały jakąś formę postu lub interesujesz się kulinariami prosto z naszego regionu, to dobry jest obecnie czas na postną szarlotkę z Supraśla.

Składniki potrzebne do wykonania tego ciasta to 1 kostka margaryny bezmlecznej, 1 szklanka cukru, 2,5 szklanki mąki pszennej, 1 łyżeczka proszku do pieczenia i trochę oleju i jabłka. Tak mało składników, a taka pyszność z tego powstaje. Margarynę, mąkę łączymy z resztą składników, ale nie zagniatamy ciasta. Zamiast tego pozostawiamy je w sypkiej postaci. Połowę ciasta (spód szarlotki) wsypujemy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia. Następnie podpiekamy w piekarniku ok. 10-15min. Następnie na podpieczony spód szarlotki układamy jabłka. Posypujemy to drugą warstwą ciasta. Blachę z ciastem ponownie wstawiamy do piekarnika, tym razem na ok. 45min.

Po upieczeniu szarlotkę można posypać cukrem pudrem bądź polać gorzką czekoladą. Ale to już w wersji niepostnej.

Featured Video Play Icon

Historia miasta malowana piaskiem. To prawdziwe dzieło sztuki!

Pierwszy raz sztukę malowania piaskiem można było poznać ponad dekadę temu, gdy popularny stał się program „Mam talent”. W polskiej edycji co prawda nikt z takimi umiejętnościami nie wystąpił, ale między czasie na YouTube zaczęły pojawiać się fragmenty edycji programu z innych krajów. I tak pewnego dnia hitem internetu stał się film, jak pewna Ukrainka w tamtejszej edycji „Mam Talent” stworzyła piękną, wzruszającą, miłosną historię malowaną piaskiem.

Minęło wiele lat od tamtego wydarzenia, ale sztuka malowania piaskiem nadal jest kultywowana. Nie tak dawno, na łamach portalu pisaliśmy o filmie, gdzie można było obejrzeć w takiej technice historię Grajewa. Tym razem możemy zachwycać się dziełem „Dawno temu przy królewskim stawie”, które opowiada o historii Wysokiego Mazowieckiego. Projekt ten zrealizowany został przez Miejski Ośrodek Kultury w Wysokiem Mazowieckiem w partnerstwie z Zespołem Szkół Ogólnokształcących i Policealnych w Wysokiem Mazowieckiem.

A tak wyglądają historię Grajewa i wersja ukraińska, o których pisaliśmy powyżej:

Featured Video Play Icon

Tak obecnie prezentuje się dworzec kolejowy. Widać już wejście do tunelu i fragmenty zadaszenia.

Najpierw plany były ambitne. Zakończyć prace w 2023 roku. Niestety rzeczywistość pokazała, że przeprowadzanie tak skomplikowanych inwestycji musi trwać. Dlatego do 2024 roku będziemy czekać na finał wszystkich robót związanych z przebudową otoczenia dworca kolejowego w Białymstoku. A warto dodać, że zmiany bynajmniej nie będą kosmetyczne. Przede wszystkim budowane są nowe perony z zadaszeniem. Do tego podziemny tunel, który zastąpi kładki, a którym przejdziemy z powstającego właśnie centrum przesiadkowego przy Bohaterów Monte Cassino do ul. Kolejowej oraz bezpośrednio do budynku dworca kolejowego. Gdyby tak zamknąć na jakiś czas dworzec, to może wszystko byłoby sprawniej przeprowadzone. Natomiast stolica województwa podlaskiego to miejsce, z którego odjeżdżają pociągi do Warszawy i dalej, a także do Ełku, Suwałk, Bielska Podlaskiego i Hajnówki. Dojedziemy nawet do Wilna na tym samym bilecie z przesiadką.

Nie zapominajmy też, że przez dworzec kolejowy przejeżdżają też pociągi towarowe. Generalnie na białostockich torach jest jak w mrowisku. Nie pomaga fakt, jak widać na powyższym filmie, że nie wszystkie tory jazdy są dostępne. Warto dodać, że prace w Białymstoku są częścią szerszego projektu – budowy Rail Baltica. W Podlaskiem prace polegają na przebudowie 70-kilometrowego odcinka Czyżew – Białystok. Po zakończeniu wszystkich robót, czyli pomiędzy 2023 r. i 2024r. podróż najszybszym pociągiem z Białegostoku do Warszawy zajmie ok. 90 minut.

graf. PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.
Featured Video Play Icon

Niezwykły dokument o Puszczy Białowieskiej. Piękne obrazy, które opisuje Czubówna.

Film „Jestem Puszczą XXI wieku” to poetycko-epicki portret Puszczy Białowieskiej, który oglądamy oczami natury i jesteśmy prowadzeni głosem Krystyny Czubówny. Młodzi na pewno nie pamiętają, że ta była prezenterka dawniej prowadziła program Panorama w TVP2, zaś największą karierę zrobiła będąc lektorem filmów przyrodniczych. Czar jej głosu trwa do dziś. Piękna muzyka, piękne obrazy, a to wszystko okraszone opowiadaniem Czubówny sprawia, że dokument zawsze jest niesamowity, a przyrodę czujemy tak – jakbyśmy tak byli na miejscu.

Opowieść o Puszczy Białowieskiej podzielona jest na siedem części, ale to też osobista opowieść pary autorów: Bożeny i Jana Walencików. Ten drugi to fotograf przyrody i reżyser filmów o naturze. Do tego scenarzysta, operator, dźwiękowiec i montażysta filmowy, autor albumów i książek przyrodniczych. Także popularyzator natury i przyjaciel Puszczy Białowieskiej. Od długich lat odkrywa naturę wyłącznie po swojemu, a przy okazji realizuje autorskie przedsięwzięcia przyrodnicze: filmy, seriale, albumy, książki, wystawy.

Featured Video Play Icon

To mógł być drugi Czarnobyl. Tak jak tam – władza ukrywała katastrofę.

9 marca 1989 roku to tragiczna data w historii Białegostoku. W tym dniu doszło do wypadku cysterny z chlorem, który mógłby zabić znacznie więcej ludzi niż katastrofa w Czarnobylu. Dlatego każdego roku, w rocznicę tego wydarzenia, miasto obchodzi uroczystości upamiętniające „ocalenie miasta”. Dzięki ciężkiej pracy strażaków oraz przemyślanym decyzjom udało się ocalić życie 180 000 ludzi i zapobiec katastrofie. Przyczyna tego wypadku to wręcz „klasyk” w historii Polski, która tak jak w PRL, tak dziś nie chce odejść od standardów sowieckich. Zarówno wtedy jak i w 2005, 2008, 2010 i 2012 roku – polskie katastrofy pod Jeżewem, w Mirosławcu, w Smoleńsku, w Białymstoku, pod Szczekocinami miały wspólny mianownik – olewanie procedur. To tylko najgłośniejsze przykłady, a katastrof było dużo więcej.

W przypadku białostockiej katastrofy z 1989 roku tory, na których jeździła cysterna, powinny zostać wymienione 4 lata wcześniej, ale nikt się tym nie zajął. W końcu szyna pękła, co doprowadziło do tragedii. Na szczęście miejsce katastrofy było płaskie, co uniemożliwiło wyciek substancji na pobliski wiadukt. Obecnie na miejscu wypadku stoi pomnik-krzyż, który możemy zobaczyć idąc lub jadąc ulicą Poleską. Całą akcję ratunkową możecie obejrzeć w filmie powyżej. Aby podnieść cysternę, trzeba było zamontować specjalny dźwig, ale zanim to się stało, tor musiał zostać naprawiony. Pierwsza cysterna została podniesiona w ciągu półtorej godziny, ale kolejne dwie wymagały znacznie więcej czasu. To jednak sprawy mniej istotne, bo ważniejsze jest to że w 2022 roku miała miejsce katastrofa na rzece Odrze. 33 lata po sowieckich czasach Polski próbowano zataić to co wydarzyło się w rzece.

Państwowe instytucje, służby oraz media rządowe nie informowały o skażeniu rzeki opinii publicznej, nie poinformowano również samorządów miast położonych nad rzeką i nie ostrzeżono ludności oraz strony niemieckiej przez kilkanaście dni. Dopiero 12 sierpnia 2022 wojewoda lubuski Władysław Dajczak zapowiedział rozesłanie SMS alertu RCB. Ostrzeżenie zostało rozesłane po ponad dwóch tygodniach od pojawienia się doniesień o skażeniu.

W 1989 roku mieszkańcy dowiedzieli się o wypadku dopiero 9 godzin po jego wystąpieniu. To i tak szybciej niż mieszkańcy miast nad Odrą, ale tak jak wtedy tak i dziś życie ludzkie w Polsce nie ma tak dużego znaczenia. Wówczas ewakuowano tylko mieszkańców najbliższych bloków, a inni uciekli z miasta lub ukryli się u sąsiadów na wyższych piętrach budynków. Tragedia ta była jednym z największych wydarzeń w historii Białegostoku, ale dzięki determinacji ratowników oraz szczęściu, udało się ocalić życie wielu ludzi. Obchody rocznicowe upamiętniające to wydarzenie są ważnym elementem historii miasta.

Featured Video Play Icon

Wyjątkowy film z lat 90. z prywatnych archiwów. Zlot motocyklistów w Mońkach.

Kto by się spodziewał, że takie perełki można odnaleźć na YouTube. Użytkownik o imieniu Leszek udostępnił w serwisie film z prywatnych archiwów, który nagrany został w latach 90. w Mońkach. A na filmie zobaczyć można zlot motocyklowy. Co najbardziej zaskakuje, że na tym zlocie było aż tak wiele pojazdów. Czasy transformacji ustrojowej w Polsce dały po kieszeni bardzo wielu osobom, toteż posiadanie motocykla czy samochodu nie było takie powszechne jak dziś. Na ten „luksus” mogli sobie pozwolić tylko lepiej zarabiający, których nie dosięgnęły skutki transformacji. Inni, którzy dysponowali pojazdami, to tacy, którzy je odziedziczyli.

Liczba mieszkańców Moniek od lat jest bardzo podobna i waha się pomiędzy 10 a 11 tys. Skoro w takim maleńkim mieście można było zorganizować zlot i to tak wielu maszyn, to jest to również zaskakujące.

Szkoda tylko, że na filmie nie ma szerszego komentarza. Możemy jedynie podziwiać paradę motocyklów, które jadą główną drogą w Mońkach. Skąd pomysł na to spotkanie? Kto je organizował? I w końcu – jak oni wszyscy się skrzyknęli bez internetu? Odpowiedzi na te pytania pozostaną zagadką.

Featured Video Play Icon

195 żubrów w jednym miejscu! Co za widok!

Czegoś takiego się nie spodziewaliśmy. W okolicach Narwi, w gminie Doratynka udało się nagrać z drona 195 żubrów. Takie stado jest unikalne w skali całego regionu, zwykle zwierzęta skupiają się w mniejszych grupach.

W ostatnim czasie podlaskie żubry były liczone. W Puszczy Knyszyńskiej doliczono się 298 żubrów. W ubiegłym roku było to 212. Po polskiej stronie w Puszczy Białowieskiej żyje prawie 800 żubrów. Warto wiedzieć, że od niedawna żubry zostały również wywiezione do Puszczy Augustowskiej, gdzie też zaczęły się prężnie rozmnażać.

Featured Video Play Icon

Przepiękne rozlewiska zdobią całe Podlaskie. Zobaczcie te widoczki!

Wiosna w Podlaskiem tuż za rogiem, a to oznacza przepiękne widoki. Budząca się natura do życia zachwyca, jednak nim pierwsze pąki pojawią się na łąkach, krzewach i drzewach potrzeba wody i słońca. Tak się składa, że i jednego i drugiego u nas ostatnio nie brakuje. W efekcie możemy podziwiać niesamowite rozlewiska, które wystąpiły przy rzekach. Możecie podziwiać te widoki przy pomocy filmów lub osobiście, na żywo! Najlepszy efekt będzie bladym świtem, gdy tylko wyjdzie słońce.

Na powyższym filmie zobaczyć możemy Narew w Tykocinie i Surażu. I chociaż widoki są wykonane przy pomocy drona, to gdy będziemy na miejscu – możemy skorzystać z punktów widokowych. Możecie skorzystać z poniższego linka, gdzie jest mapa podlaskich wież widokowych.

W Podlaskiem jest ponad 50 wież widokowych! Zobacz mapę, skąd można podziwiać region.

Jeżeli chcecie podziwiać wiele miejsc, to możecie to robić z mostów na rzekach. Piękne widoki zastaniecie choćby w Złotorii.

Zwiedzanie rozlewisk warto także połączyć z obserwacją dzikich ptaków. Tych akurat ostatnio nie brakuje. Najlepiej wybrać się do Biebrzańskiego Parku Narodowego. Będziemy mogli naszych latających przyjaciół podglądać w okolicach Goniądza, Dawidowizny, Wrocenia czy Dolistowa Starego. Możemy też jechać wzdłuż Biebrzy w stronę Augustowa. Alternatywnie warto wybrać się w okolice Strękowej Góry, gdzie Biebrza z Narwią tworzą jedność. Podobnie – dobrym pomysłem będzie odwiedzenie Wizny i Grądów-Woniecko. W tej ostatniej miejscowości charakterystycznym miejscem jest cienki pas drogi pomiędzy rozlewiskami.

Nie może w tym zestawieniu również zabraknąć Bugu, który wylał obficie w tym roku.

 

 

Featured Video Play Icon

Budżet obywatelski rusza! Zbudujmy WC na miarę XXI wieku!

Miasto Białystok ogłosiło nabór projektów do realizacji Budżetu Obywatelskiego. Do wydania jest pula 12 milionów złotych. Korzystając z okazji, postanowiliśmy rzucić pomysł budowy szaletu miejskiego na miarę XXI wieku. Bo ten betonowy kloc na Plantach za 400 000 zł, który być może i będzie użyteczny (tego jeszcze nie wiemy, bo ciągle nie działa), swoim wyglądem kompletnie nie przystaje do otoczenia Pałacu Branickich i centrum miasta.

W powyższym filmie (jest w języku angielskim, ale ważne co widać, a nie co słychać) można zobaczyć, jak prezentuje się szalet miejski na miarę XXI wieku. Powstał w Tokio i właśnie z japońskich wzorców powinniśmy czerpać garściami. Szklana toaleta, która dzięki magicznemu przyciskowi zaciemnia obraz to idealne rozwiązanie w mieście. Dzięki przezroczystości nie rzuca się w oczy jak betonowy kloc i nie narzuca się sobą reszcie przestrzeni. Natomiast w chwili próby umiejętnie zmienia kolor, tak by dopasować się do otoczenia. Jeżeli postawimy ją blisko lasu – może być zielona, jeżeli przy pałacu Branickich biało-żółta, a jeżeli na Rynku Kościuszki to jasno-szara. Czy to nie cudowne?

Od razu zaznaczmy, że mimo tego, że to japoński wynalazek, to w Polsce ta technologia jest już dostępna od kilku lat. Zatem Tadeusz Truskolaski, żeby móc zrealizować ten projekt, nie będzie musiał lecieć z ofensywą dyplomatyczną do Japonii. Wystarczy zamówić w polskim sklepie, w którym takie coś sprzedają.

Chcielibyśmy Was zaangażować w realizację tego wyśmienitego projektu. Zanim złożymy projekt w imieniu białostoczan, to chcielibyśmy zapytać Was – zupełnie na poważnie – jaka lokalizacja byłaby najlepsza dla schludnego, szklanego szaletu? Piszcie swoje propozycje w komentarzach na naszym Facebooku.

Featured Video Play Icon

Białystok z przełomu lat 80. i 90. XX wieku na filmach. Było bardzo zielono!

Takiego Białegostoku być może wiele osób już nie pamięta, jednak z naszej perspektywy to miasto z dzieciństwa. Bujna zieleń występowała wszędzie, labirynty w Pałacu Branickich, skwerek przy ratuszu, a także nysy, wartburgi, fiaty i polonezy, ikarusy i jelcze na ulicach. To tylko skrawek z tego, co można by było zobaczyć, Jest też co wymieniać, czego na filmie już nie widać. Wiele obiektów dziś już nie istnieje – takich jak amfiteatr, gąszcz drewnianych domów i wąskich uliczek od Żelaznej, przez Młynową po Sosnową, czy wreszcie ul. Lipowa z Rynkiem Kościuszki oblepione kolorowymi szyldami.

To miejsca, które ustąpiły nowoczesności. Jeżeli spojrzymy na otwartą, przestrzenną Jurowiecką z dawnych lat oraz dzisiejszą, zabudowaną gęstymi molochami to jest to niebo i ziemia. Owszem, nie ma co płakać po obskurnych bazarach i dawnym stadionie, bo teraz Giełda na Andersa i stadion przy Słonecznej doskonale zastąpiły poprzednie obiekty. Natomiast nikt nie przekona nas, że obecna Jurowiecka z tymi wielkimi budynkami po dwóch stronach jezdni kształtuje lepiej przestrzeń miejską.

Podobny moloch to Opera i Filharmonia Podlaska, która zastąpił amfiteatr. Oczywiście nie ma co płakać po dawnych obiekcie, zaś obecny doskonale nadaje się do organizacji wielu wydarzeń kulturalnych, artystycznych i innych. Natomiast czy ogromny, klocowaty budynek w tym miejscu pasuje? Coś się jednak z przestrzenią gryzie. Tak samo drewniane domki i kocie łby dawnych Chanajek ustąpiły „apartamentowcom” czyli kolejnym molochom. Czy teraz jest lepiej? Nowocześniej na pewno, ale tylko tyle.

Nie mamy wątpliwości, że kolejne pokolenie, które kiedyś dojdzie do władzy w Białymstoku będzie skuwać ten cały beton. Białystok znów będzie przepełniony zielenią jak na powyższym filmie. Trzymamy kciuki, by nastąpiło to jak najszybciej.

Featured Video Play Icon

Dobre informacje. Pełno wody w podlaskich rzekach!

Przedwiośnie idzie pełną parą, zaś podlaskie rzeki i ich rozlewiska są pełne wody. To bardzo dobre informacje nie tylko dla środowiska, ale także dla ludzi, którzy bez tego środowiska nie mogli by żyć.

Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich 5 lat – przez trzy miała miejsce susza, dopiero zmieniło się wszystko w tamtym roku, gdy na wiosnę nie brakowało wody i rozlewisk. W tym roku również sytuacja jest dobra. Mimo, że śniegu nie było zbyt wiele – padało obficie i powoli, nawadniając ziemię. Już wkrótce będą tego pierwsze efekty. Gdy tylko w końcu wyjrzy słońce na dłużej, a temperatura podniesie się jeszcze wyżej niż obecnie – wszystko pięknie się zazieleni.

graf. hydro.imgw.pl (na żółto i na pomarańczowo zaznaczone wysokie stany rzeki Bug, Biebrzy oraz Narew.

Ale nie o walory estetyczne tu tylko chodzi. Jeżeli wszystko się zazieleni, natychmiast pojawią się wszelkiej maści owady. To natomiast przyciągnie ptaki. To nasi sprzymierzeńcy w walce z komarami. To jednak nie wszystko. Brak suszy to idealny czas dla rolników, którzy mogą cieszyć się później bogatymi zbiorami. A to już ma wpływ na ceny żywności w sklepach. Im więcej jej trafi tym ceny są niższe.

Mokradła, które powstają po zimie to także utrzymywanie lasów przy życiu. Wspominane wyżej 3 lata były bardzo trudnym czasem, ciągłego zagrożenia pożarowego. Pamiętamy też jak spłonął kawał Biebrzańskiego Parku Narodowego, zaś trudna akcja gaśnicza trwała przez wiele dni na rozległym, trudno dostępnym obszarze. Nasze kolejne dobro narodowe Puszcza Białowieska także doświadczyła pożarów, które na szczęście szybko zostały zduszone, nim wyrządziły ogromne straty. Zasilenie wodą lasów spowoduje, że zarówno ich korzenie będą nawodnione jak i ściółka. Jeżeli nikt nie będzie przeszkadzać bobrom, to i one dodatkowo zabezpieczą lasy.

Dlatego też wysokie stany w rzekach to bardzo dobra informacja dla przyrody i dla człowieka.

Featured Video Play Icon

Co za film, co za klimat! Dokument „Autobus Siemiatycze – Świat” można zobaczyć dawne wyjazdy za chlebem.

Takiego filmu się nie spodziewaliśmy. Udało nam się „odkopać” film opublikowany 13 lat temu w serwisie YouTube. Jest to dokument „Autobus Siemiatycze – świat” – Sławomira Koehlera, który został zrealizowany w ramach cyklu „Małe ojczyzny”, wyróżniony przez Fundację Kultury w konkursie „Małe Ojczyzny – Tradycja dla przyszłości”. Pretekstem do zrealizowania filmu jest działająca od dawna linia autobusowa Siemiatycze-Bruksela i od kilku miesięcy linia Siemiatycze-Londyn. W dokumencie tym zaprezentowano rozwój handlu i turystyki.

Już początek pokazuje, że będzie to kawał dobrego kina dokumentalnego. Widzimy starego jelcza z napisem „Bruxela”. Co raz w tle przygrywa akordeon i śpiewa zespół ludowy. Między scenami mieszkańcy Siemiatycz komentują otaczającą ich rzeczywistość. A ta w latach 90. była szara i ponura. Wyjazd do Brukseli był czymś, co powodowało, że ludzie nie musieli żyć w biedzie. Zostawali tylko ci, którzy nie potrafili wyjechać lub z jakichś powodów nie chcieli.

Wyjazdy do Brukseli spowodowały tez rozwój usług w Siemiatyczach. Powracający przywozili pieniądze i wydawali je w rodzimym mieście. To podniosło warunki życiowe tych, którzy na miejscu prowadzili przedsiębiorstwa.

Featured Video Play Icon

Jakie miejsca będą popularne w Podlaskiem w 2023 roku?

Tykocin, Białystok, Siemianówka, Odrynki, Trześcianka, Puchły, Supraśl, Krynki, Kruszyniany, Grabarka, rzeka Bug – te wszystkie miejsca odwiedził pewien mieszkaniec Łodzi, który zabrał ze sobą drona. W efekcie powstał długi i piękny film, pokazujący jak wspaniały jest nasz region. Przy tej okazji postanowiliśmy poruszyć temat kierunków turystycznych na 2023 rok. Na filmie nie zabrakło zamku w Tykocinie, Pałacu Branickich, zalewu, kolorowych cerkwi, meczetu czy Krainy Otwartych Okiennic. Można powiedzieć, że to już niemalże „zestaw obowiązkowy” każdego przyjeżdżającego. Aż dziw bierze, że przyćmiona została nawet Białowieża czy Augustów, które dawniej były odwiedzane przez ogromne liczby osób.

Białowieża przegrywa

Augustów jest uzdrowiskiem, więc znajdują się tam sanatoria, zaś latem mają niezliczoną liczbę miejsc, gdzie można wypocząć. Tam przyjezdnych brakować nie będzie. Natomiast widać jak bardzo ucierpiała Białowieża. Po pierwsze dojazd tam jest fatalny. Torów nikt nie chce remontować, przez co nie ma bezpośredniego połączenia kolejowego. Jezdnia jest bardzo wąska i w dość kiepskim stanie. Ze względu na ochronę przyrody nikt poszerzać jej raczej nie będzie. Aczkolwiek warto wiedzieć, że istnieją takie zakusy. Swoje dołożyła też pandemia i stan wyjątkowy. Białowieża jednym słowem przegrywa w ostatnich latach walkę o turystę, bo nie zawsze jest w tym „zestawie obowiązkowym”. Podobnie Augustów – tam przyjeżdża zupełnie inny turysta niż do Tykocina, Supraśla czy Trześcianki.

Białowieży nie pomaga też fakt, że rządzi nią od lat ten sam człowiek. Wójt Albert Litwinowicz ostatnio zasłynął tym, że wydał pozwolenie pracownikowi urzędu, aby ten jako przedsiębiorca mógł zbudować w Puszczy Białowieskiej farmę fotowoltaiczną. Prawdziwe odklejenie od rzeczywistości. Dodajmy do tego brak pomysłów na przyciągnięcie turystów i mamy przepis na katastrofę. Mieszkańcy Białowieży powinni się skrzyknąć i czym prędzej odwołać swego włodarza. Bo jeszcze trochę czasu i nie będzie co ratować.

Augustów cały rok na topie

Augustów stale pięknieje. W ostatnim czasie oprócz świetnego zagospodarowania plaży pojawiły się nowe ścieżki spacerowe, którymi możemy podziwiać zbiorniki wodne w Augustowie. Jest wygodnie nie tylko dla zwykłych turystów, ale też dla emerytów z sanatorium czy dla młodych rodzin z dziećmi. Każdy tam znajdzie coś dla siebie.

Tykocin staje się powoli drugim Kazimierzem Dolnym. Odwiedzając oba miasta możemy zobaczyć wiele podobieństw. Prawosławne miejsca jak Odrynki, Trześcianka czy Puchły przyciągają wszystkich tych, dla których kolorowe i drewniane cerkwie to egzotyka, którą chcą zobaczyć na własne oczy. Dlatego, mimo że to małe miejscowości – nie muszą specjalnie rozwijać się turystycznie. Wystarczy dbać o to co mają. Podobnie Grabarka czy Kruszyniany, tyle że tam przyciąga się wyjątkową górą krzyży czy meczetem.

Supraśl jak Zakopane

Kiedy przyjedziemy do Supraśla, to możemy poczuć się trochę jak w Zakopanem. Tylko zamiast gór będzie Puszcza Knyszyńska. Swoją drogą okolice Supraśla również są górzyste. Siemianówka przyciąga najczęściej tylko z jednego powodu – jest tam ogromny zbiornik wodny, gdzie wiele osób jedzie, bo jest po trasie Green Velo. Szlak rowerowy jest bardzo popularny, mimo że trasa mogłaby być dużo lepsza i ciekawsza. Magia promocji jednak działa.

A Białystok to Białystok. Przyciąga tych, którzy na koniec dnia, po zwiedzaniu Podlasia chcą zaczerpnąć jeszcze wielkomiejskich rozrywek. Rynek Kościuszki i jego okolice to doskonale rozwinięta baza gastronomiczno-rozrywkowa. Przy okazji można coś zwiedzić.

Jakie kierunki w 2023 roku?

Nie mamy wątpliwości, że słabe dane gospodarcze spowodują ten sam efekt, który spowodowała pandemia. Będzie mniej wyjazdów za granicę, więcej podróży po Polsce. Na tym zyska również Podlaskie. Jednym z miejsc, które będzie atrakcyjny dla turystów będzie Białystok i to z trzech powodów.

Przede wszystkim ma bardzo dobrą bazę noclegową w porównaniu z innymi miastami. Nie każdy bowiem chce korzystać z agroturystyki. Hotele oferują konkretny standard i różnorodne śniadanie. Bez wątpienia jest to wygoda, z której ludzie chcą korzystać. Rano wstać, umyć się, zjeść i wyruszać na cały dzień w region by zwiedzać. Liczba hoteli w regionie (nie licząc Białegostoku) jest niska i nic nie powoduje, by rosła. To ciężki biznes dla dużych graczy. Natomiast ludzie z pieniędzmi wolą budować bloki a nie hotele.

Drugim powodem będzie Rynek Kościuszki, który w sezonie letnim żyje intensywnie całe noce – jeszcze bardziej niż w dzień. Skoro już ktoś przyjedzie, to będzie chciał się dobrze bawić. W innych miasteczkach nie znajdzie tego, co w centrum Białegostoku.

Ostatnim powodem, dla którego Białystok będzie wyborem turystów jest skomunikowanie kolejowe. Trzeba z dumą powiedzieć, że naprawdę zmieniło się na lepsze. Regionalnie można dojechać nie tylko do większości miast Podlaskiego, ale też można dojechać do malowniczych Walił, by pół dnia zwiedzać Puszczę Knyszyńską. Można też z Białegostoku dojechać do Kowna i Wilna. A to również będzie przyciągać tych, którzy nie lubią zagrzewać w jednym miejscu zbyt długo.

Czy tylko Białystok będzie przyciągać? Bynajmniej nie jest to najważniejszy punkt dla turystów. Dlatego też znów będzie odgrywany „zestaw obowiązkowy”.

Featured Video Play Icon

U Pana Boga… na Podlasiu. Tak wyglądają teraz miejsca, gdzie kręcono film!

U Pana Boga za piecem, U Pana Boga za miedzą, U Pana Boga w ogródku – te trzy filmy nagrywano w Białymstoku, Tykocinie, Supraślu, Sokółce, Janowie, Wierzchlesiu i oczywiście samym Królowym Moście. Właśnie tak nazywa się fikcyjne miasteczko w filmie. Za jakiś czas obejrzymy czwartą już część filmu tym razem właśnie pod tytułem U Pana Boga w Królowym Moście. Zanim to jednak nastąpi, wróćmy do miejsc, gdzie nagrywano sceny poprzednich trzech filmów.

Na powyższym filmie niektóre miejsca pokazał YouTuber Kaczmar Adventure. Zestawił sceny trylogii z obecnymi kadrami. Można zobaczyć między innymi komin w Supraślu, restaurację Alumnat (błędnie nazwaną w filmie YouTubera), jest także budynek, który gra posterunek policji z Supraśla. Tych miejsc jest dużo więcej, co jakiś czas temu uwieczniliśmy na zdjęciach. Możecie zobaczyć sami:

U Pana Boga za piecem po 20 latach. Odwiedziliśmy miejsca z kultowego filmu [ZDJĘCIA]

Featured Video Play Icon

Takiego filmu o Łomży jeszcze nie było! Powstał pod wpływem impulsu.

Film portretujący dzielnice miasta – Łomża. Spojrzałem przez okno i zobaczyłem mglisty widok na pobliskie budynki. Impulsywnie chwyciłem kamerę i poszedłem to nagrać. – przedstawił swój pomysł autor Fox Noir Studio. Część I sugeruje, że będą kolejne. Jesteśmy ciekawi jak będą się prezentować. Autor pisze na swoim kanale, że filmy będą z innych dzielnic. Najpewniej wkrótce.

Trzeba przyznać, że film ten (szczególnie jak na YouTube) jest wyjątkowy w swoim rodzaju. Znacząco różni się przede wszystkim od innych filmów dokumentujących nie tylko Łomżę, ale i miasta. Widać w nim przede wszystkim indywidualny styl autora, co w dzisiejszych czasach zasługuje na ogromne uznanie. Oglądając bowiem kolejne filmy, kolejnych osób widać ciągle powielanie tych samych schematów, tych samych ujęć. Dokładnie tak, jakby powstawały maszynowo. Nawet jeżeli na danych ujęciach są zupełnie różne tematy. W tym przypadku jest zupełnie inaczej.

Łomża została sportretowana w sposób naprawdę wyjątkowy, intrygujący i zachęcający mimo mgły i ciemności. Dodatkowy czar tego filmu odczuć można za sprawą bardzo klimatycznej muzyki. Jest jeszcze jeden film tego samego autora w podobnym klimacie. Dotyczy on Wszystkim Świętych i sportretowania starego, zabytkowego cmentarza w Łomży.

Featured Video Play Icon

To najbardziej oryginalne zjawisko sztuki ludowej. Jest tylko w Podlaskiem.

Podlaskie w historii polskiego tkactwa zapisało się w sposób wyjątkowy. Mało kto wie, ale nasz region jest najbardziej urozmaicony wzorniczo, kolorystycznie i splotowo. Tylko u nas występuje tkanina dwuosnowowa, a to najbardziej oryginalne zjawisko w sztuce ludowej. Można także w Podlaskiem spotkać różnorodne tkaniny wielonicielnicowe; dwu lub wielokolorowe, o wzorach złożonych z drobnych elementów kostkowych – radziuszki, sejpaki, tkaniny wybierane (tak zwane perebory) oraz krajki, kilimy, pasiaki, kraciaki i chodniki.

Dziś tkactwo jest zajęciem hobbystycznym, a jeszcze kilkadziesiąt lat temu w Podlaskiem było to powszechne zajęcie. Czy ten rodzaj rzemiosła zanika ze swoimi tradycjami? Na pewno warto chronić je przed zapomnieniem, warto popularyzować. Jednym z nich jest właśnie poniższa seria filmów, które dają szansę na przekazanie wiedzy o historii tkactwa w województwie podlaskim i upowszechnienie bogatego dorobku lokalnych twórców.

Featured Video Play Icon

W tym filmie jest wszystko, co potrzeba do pokazania innym Podlasia

Tytuł filmu jest niepozorny, nawet lekko mylący. A to dlatego, że pewien rowerzysta ze Zgierza postanowił spędzić kilka dni na dziko w Podlaskiem. Poruszał się rowerem po niektórych przepięknych miejscach naszego regionu. Spał pod tarpem, czyli specjalną płachtą biwakową, kąpał się w rzece, jadł kiełbaski z ogniska. A kolorowe, podlaskie cerkwie mijał po drodze. Tak jak też nie omieszkał zajrzeć do Kruszynian i Bohonik, gdzie stoją meczety, przewinął się też kościół z Narwi. Do tego drewniane domy, słynne już okiennice i czysta przyroda.

Autor filmu zwrócił uwagę na bociany, które nie wywołują większego poruszenia dla miejscowych. Mało kto wie, ale dla przyjezdnych to taka sama atrakcja jak dla nas, gdy pojedziemy nad morze i zobaczymy mewy. Warto też zwrócić uwagę na słowa, które padły w filmie, gdy ten dojechał do Sokółki. Prawdziwe Podlasie (czyli takie, jak sobie wyobrażał) zaczyna się dopiero tutaj. Wcześniej Białystok, Wasilków i Supraśl nie zrobił na nim specjalnego wrażenia. Ten ostatni był miejscem, gdzie mężczyzna chciał nocować na dziko. Okazało się, że miejsce, w którym się znajduje jest bardzo popularne. Kolejny nocleg w Ancutach między Hajnówką a Zabłudowem z pewnością był już bardziej dziki.

Z filmu wyłania się przede wszystkim piękna, idylliczna opowieść o Podlaskiem, gdzie dominuje piękna przyroda, w którą wrośnięte są stare, drewniane domy. Gdy spojrzymy na nasz region szerzej, to oczywiście dostrzeżemy dużo więcej. Ważne jest jednak, że mieszkańcy innych regionów myślą o nas w ten sposób. Bo przyjeżdżają i odnajdują właśnie to, co sobie wyobrażali. A wtedy mogą odpocząć.

Tak się prezentował Wasilków w 1974 roku! Zobacz wyjątkowy film.

Telewizyjny Kurier Białostocki w 1974 roku postanowił dokonać wizyty w Wasilkowie. Cóż takiego się tam wydarzyło? Miasto postanowił odwiedził PZPR-owski sekretarz. A konkretnie wizytował Zakłady Przemysłu Wełnianego im. Emilii Plater (upadły w 2005 roku, a wcześniej były sprywatyzowane). Obecnie przy Nadrzecznej 22 znajduje się firma przemysłowa.

Obejrzyj film w YouTube

Tkalnia była w 1974 roku zmodernizowana, by zwiększyć produkcję oraz obniżyć hałas. Do tego tkaniny zaczęły być produkowane w jeszcze lepszej jakości. Sekretarz przyjechał zobaczyć jak to przebiegło w praktyce.

O samym Wasilkowie w Kurierze powiedziano, że znajduje się on na przedmieściach Białegostoku i styka się z nim na rogatkach. Wspomniano, że Wasilków miał wówczas 6 tysięcy mieszkańców oraz bogatszą historię od sąsiada. Co ciekawe, w dalszej części filmu mogliśmy się dowiedzieć, że w Wasilkowie bieżącą w domu ma tylko 3 na 4 gospodarstwa domowe! Co piąty mieszkaniec pracował w Białymstoku.

W dalszej części filmu jest jeszcze ciekawiej! Można zobaczyć między innymi Zalew w Wasilkowie, który jak się okazuje – administrowano z Białegostoku. Władze Wasilkowa tłumaczyły tylko, że nie odpowiadają za brak napojów chłodzących. Po serii idyllicznych kadrów z pięknej natury otaczającej miasto, lektor zadaje pytanie. Czy człowiek, który niszczy swoje środowisko działa na swoją zgubę? Dziś w 2023 roku sami możecie sobie już na to pytanie odpowiedzieć.

Mimo, że to film zrealizowany przez propagandę PRL-u, to wartościowy i pouczający. Warto go obejrzeć.

Featured Video Play Icon

Jeden człowiek rozłupał i obrobił każdy z kamienia osobno. Tak powstał Kasztelik.

Niedaleko Siemiatycz znajduje się prywatna atrakcja turystyczna – Kasztelik – wybudowany przez jednego człowieka. Każdy z kamieni rozłupywał i obrabiał osobno. W efekcie powstała niesamowita budowla, która jest dziś odwiedzana przez mnóstwo turystów. Pan Jerzy Korowiecki – pomysłodawca i budowniczy zauważył w kamieniu nie tylko budulec, ale też wydobył z niego zaklęte piękno. Kamienny obiekt znajduje się w miejscowości Olendry. Wstęp jest bezpłatny, jednak warto wrzucić coś do puszki. Pan Jerzy to otwarty człowiek, który z chęcią opowie Wam historię powstania tego ciekawego obiektu.

W pobliżu wsi Olendry płynie rzeka Bug, dlatego też, gdy wybierzecie się już w jej okolice – warto tamtędy się przespacerować. Obecnie stan rzeki jest bardzo wysoki, toteż widoki mogą być naprawdę ekscytujące. Szczególnie, że w ostatnich dniach naprawdę dopisuje pogoda i zaczyna pachnieć wiosną.

Featured Video Play Icon

To jedna z wielu maleńkich wiosek, gdzie można długo spacerować i rozmyślać

Hryniewicze Duże to jedna z maleńkich wioseczek województwa podlaskiego, o której nie trzeba zbyt wiele pisać w kontekście historycznym, ale na pewno warto o niej wspomnieć z powodu jej położenia i ułożenia. Widać to doskonale z góry – wielkie puste przestrzenie i rzeka Biała (inna niż ta z Białegostoku). Do tego maleńka, drewniana, niebieska cerkiew przy maleńkim cmentarzu.

Jeżeli wybierzecie się w okolice Bielska Podlaskiego to takich miejsc jak Hryniewicze Duże jest tam pełno! Trójkąt Bielsk – Dubicze Cerkiewne – Narew to w zasadzie jedna pustynia wypełniona maleńkimi wioseczkami. To tam ludzie mówią nieco inaczej niż w reszcie kraju, to tam można spotkać się z Szeptuchą, to tam można poznać dawne tradycje. To także tam miesza sfera sacrum i profanum.

Niezależnie czy jest zima czy lato, wybierając się tam możecie liczyć na jedno. Spotkacie mało ludzi i spędzicie czas w ciszy oraz spokoju. To idealne miejsce do długich spacerów, podczas których będziecie mieli czas na niczym nieskrępowane przemyślenia.

Featured Video Play Icon

Film dokumentalny o starym Supraślu. Zobaczcie obrazy z dawnych lat.

W 1501 na uroczysku Suchy Hrud powstał, przeniesiony z Gródka, prawosławny monaster, którego założycielem i głównym fundatorem był wojewoda nowogródzki Aleksander Chodkiewicz. To początki miasta Supraśl położonego nad rzeką Supraśl. W 1834 roku, po wprowadzeniu przez carskiego zaborcę ceł na towary sprowadzane z Królestwa Polskiego do Rosji, w Supraślu (będącego miastem zagrabionym przez Rosję) powstały pierwsze manufaktury sukiennicze, następnie warsztaty tkackie, produkujące głównie na rynek rosyjski.

W połowie września 1939 r. miasto zostało zajęte przez wojska niemieckie, a następnie, po tygodniu, przez Armię Czerwoną. Sowieci skonfiskowali budynki klasztorne, urządzając w nich koszary. W tym czasie zniszczyli wyposażenie świątyni, a po wybuchu wojny w czerwcu 1941 r. spalili też Pałac Opatów. W listopadzie 1942 suprascy Żydzi zostali wywiezieni do obozu przejściowego w Białymstoku, skąd trafili do obozu zagłady w Treblince. Synagogę Niemcy zdewastowali wybuchami granatów, a następnie rozebrali, a z uzyskanego budulca obmurowali budynek żandarmerii. 23 lipca 1944 r. wojska niemieckie wysadziły w powietrze budynek cerkwi oraz spaliły niemal wszystkie fabryki włókiennicze. 24 lipca 1944 r. Supraśl został zajęty przez Armię Czerwoną.

Obecnie Supraśl ma charakter turystyczny. W latach 90. XX w. budynki klasztorne zostały przekazane Kościołowi Prawosławnemu. Na terenie monasteru, od 2004 r., mieści się siedziba Akademii Supraskiej. Jest tam także popularne Muzeum Ikon.

Produkcję powyższego filmu zrealizowało Stowarzyszenie Kulturalne Collegium Suprasliense w ramach projektu „Old Supraśl. Obrazy z dawnych lat”.

Featured Video Play Icon

Co za powrót do przeszłości! Tak wyglądała Łomża w 1991 roku!

Film zaczyna się w dość intrygujący sposób. Oto widzimy ujęcie, gdzie stoi kilka policyjnych polonezów nieco blokując pas drogi. Światła na ich dachach błyskają. Co się tam wydarzyło? Kolejne ujęcie pokazuje sznur zaparkowanych radiowozów po drugiej stronie. UAZ-y, nysy i polonezy. Dziś zobaczyć któryś z takich pojazdów można raczej w muzeum lub na zapomnianej podlaskiej wsi, gdzie emerytowany rolnik dba o swój pojazd przez całe życie i postanowił, że go nie zmieni.

Na filmie przygrywa Roxette z kawałkiem It must have been love. To dosyć świeża piosenka bo z 1987 roku. Datownik kamery pokazuje 3 czerwca 1991 roku. I wszystko jasne. To dzień przez tym, gdy Łomżę odwiedził papież Jan Paweł II. Wszystkie służby w gotowości. Na ulicach ruch samochodowy przebiega spokojnie, ludzie spacerują też jak gdyby nigdy nic. Tyle, że ulice od chodników są oddzielone taśmami. Wszyscy czekają.

Papież Jan Paweł II z apostolską wizytą gościł w Łomży aż dwa dni. Był tam 4 i 5 czerwca 1991 roku. Ociec Święty przybył z hasłem „Bogu dziękujcie, ducha nie gaście”. Ojciec Święty w Łomży z wiernymi spotkał się dwa razy. Po raz pierwszy na placu przy budowanym wówczas Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Podczas pobytu w mieście Ojciec Święty koronował obraz Matki Bożej z łomżyńskiej katedry.

Łomża w 1991 roku wyglądała tak, jakby PRL tam nadal trwał. Trudno się dziwić, bo od upadku komuny minęły zaledwie 2 lata. Z perspektywy filmu najbardziej dostrzegalną zmianą było to, że wszędzie było pełno policji, a nie milicji. Zmiana ta dokonała się dopiero roku po transformacji czyli 6 kwietnia 1990 r. Na koniec filmu można zobaczyć tłumy oczekujących przy kościele. To była wspaniała podróż przez przeszłość!

Featured Video Play Icon

Powstał niesamowity film dokumentalny o rzece Narew. Obejrzyjcie koniecznie!

Dawniej nazywana Nurem, teraz jest Narwią. Wspaniała rzeka płynąca przez województwo podlaskie zaczyna się na białoruskich bagnach w Puszczy Białowieskiej, a kończy wpadając do Wisły w podwarszawskim Modlinie. Przepełniona jest mnóstwem zwierząt, ptaków i innych stworzeń. Wszystko to okraszone ciepłym głosem Doroty Sokołowskiej z Polskiego Radia Białystok.

Na filmie zobaczymy przede wszystkim przepiękne widoki. Zostaniemy przeprowadzeni od źródeł do ujścia rzeki, kawałek po kawałku, by zobaczyć jakie atrakcje nas czekają, kto zamieszkuje i żyje nad Narwią. Mowa tu o wielu gatunkach ptaków i dzikich zwierzętach. Korzystają też zwierzęta gospodarskie – konie i krowy. Oprócz tego dowiemy się co nieco o torfowiskach i ogólnie o całym systemie bagiennym. W dalszej części opowieści możemy zobaczyć rozlewiska Narwi. Jest to labirynt krętych, naturalnych kanałów wodnych. To, dlatego rzeka jest nazywana polską Amazonką.

Ogólne przesłanie filmu, choć niewypowiedziane wprost jest bardzo smutne. Narew ginie. To konsekwencja złych decyzji ludzi, którzy zadecydowali kiedyś o budowie zalewu Siemianówka, a także o tym by rzekę regulować. Teraz poziomy wody są bardzo niskie i nikt nie robi nic, by to zmienić. Dlatego kolejne pokolenia być może nie będą już mogły podziwiać Narwi na żywo. Chyba, że stanie się jakiś cud i ktoś w końcu zacznie ratować polskie rzeki przed całkowitym wyschnięciem.

Featured Video Play Icon

Co za wyprawa! Piknik podczas rejzy łodzią po Supraśli i Narwi. W styczniu!

To dosyć wyjątkowa sytuacja. Zwykle o tej porze roku, w styczniu Podlasie było skute lodem. Tymczasem Panowie mieli okazję w połowie pierwszego miesiąca 2023 roku wyruszyć na rejzę. Dawniej oznaczała ona zbrojną wyprawę o charakterze łupieżczym, której celem nie był trwały podbój danego terytorium. Dziś w tykocińskich stronach słowo to oznacza 3-dniowe wyjście z domu. Na powyższym filmie widzimy fantastyczną wyprawę przy pełnym stole regionalnych specjałów. Wszystko to okraszone przepięknymi i niecodziennymi jak na styczeń widokami.

Trasa, którą poruszają się panowie wiedzie rzeką Supraśl za Dobrzyniewiem Fabrycznym. Następnie w Złotorii niedaleko Tykocina panowie skręcają w Narew, z którą ta pierwsza rzeka się łączy. A międzyczasie możemy zobaczyć piękne zakola obu rzek, regionalne specjały, ale przede wszystkim można zobaczyć jak u nas na Podlasiu można fantastycznie się bawić. Można na przykład piknikować w styczniu na łodzi.

Patrząc na to jak zmienił się klimat w ostatnich latach, widać czarno na białym, że chyba śnieżne i długie zimy to w naszym regionie to przeszłość. Mimo, że mało kto lubi zimno i surowy klimat, to trzeba wiedzieć, że stałe ocieplenie się Podlasia zmieni też jego naturę. Wody w rzekach już ubywa, a to początek do zanikania lasów. Na przestrzeni lat region upodobni się wyglądem do Bieszczad. Tyle, że nie będzie u nas gór. Będzie odsłonięty, płaski step.

Featured Video Play Icon

Czy jedliście kiedyś kartoflaniki? Wykonanie dania prosto z podbielskiego Rajska.

Mimo, że powyżej prezentujemy kulinaria, to cała otoczka lekka i wesoła nie będzie. Rajsk to wieś niedaleko Bielska Podlaskiego. W okresie II wojny światowej wydarzyła się tam duża tragedia. Miejscowość została spacyfikowana przez Niemców, spalono cerkiew, nawet wyrwano bruk z drogi. Inaczej mówiąc Rajsk przestał istnieć. W okrutny sposób zamordowano 149 mieszkańców wsi – w tym 16-letnich chłopców i dziewczynki. W w powyższym filmie Pani Eugenia Szumska opowie o tej tragedii. Zobaczymy także izbę pamięci poświęconą poległym, która jest hołdem oddawanym przez ocalałych dla pomordowanych oraz przestrogą, by podobna historia nigdy już nie miała miejsca.

Jeżeli chodzi o część kulinarną, to w odcinku Białoruskich Smaków Podlasia zaprezentowany będzie przepis na kartoflaniki. To paszteciki grzybowe, idealne na okres postu. Przy okazji będzie można zapoznać się z działalnością zespołu Zgodne Maki. Na filmie mamy szansę usłyszeć utwory przez nich wykonywane, w tym jeden przejmujący, opowiadający o smutnej historii Rajska.

Featured Video Play Icon

Morsowanie w Podlaskiem jest coraz bardziej popularne. Jak zacząć?

Kąpiel zimą w rzece, na pierwszy rzut oka może wydawać się bardzo nieprzyjemna. Wszak plażowanie kojarzy się z latem. Tymczasem ktoś, kiedyś pomyślał, że skoro morsy mogą, to dlaczego nie ludzie. I tak to się zaczęło. Fenomen tego zjawiska postanowili zbadać w „Zasilanych” prowadzący Magda i Petros. Rozmawiali z Panią Barbarą, miłośniczką morsowania. Opowiedziała ona o początkach swojej przygody, endorfinach jakie tym kąpielom towarzyszą. Za sukcesem udanej całej tej zabawy stoi odpowiednie przygotowanie, pozytywne nastawienie oraz doborowe towarzystwo.

Morsowanie daje wiele zalet dla organizmu człowieka. Gdy już przełamiemy pierwszy szok i nabierzemy doświadczenia w takich kąpielach, i spodoba nam się regularne ich zażywanie, to na pewno poprawi się nasza odporność, nastrój, krążenie i sprężystość skóry. Mówiąc inaczej – odmłodzimy się! Póki zima trwa w najlepsze – macie okazję jeszcze się skusić. Morsy spotykają się regularnie nad rzeką Supraśl oraz na Dojlidach.

Featured Video Play Icon

Wyprawił się przez wszystkie podlaskie Puszcze. Cel? Wypić piwko z żubrami. Jak mu to wyszło?

Gdyby jeszcze istniała, to Łukasz Waszkiewicz trafiłby do galerii ludzi pozytywnie zakręconych Teleexpressu. W ostatnim czasie postanowił wypić piwo spoglądając na dziko żyjące żubry. Mało tego – nie pojechał po prostu na miejsce, wybrał się na długą wędrówkę przez wszystkie trzy puszcze Podlaskiego: Białowieską, Knyszyńską i Augustowską. Po drodze nocował w lesie. Jak to wyglądało? Można zobaczyć na filmie powyżej.

Warto dodać, że we wszystkich tych kompleksach leśnych są żubry. Najmniej jest ich w Puszczy Augustowskiej, bo tam dopiero kilka lat temu założono nowe stado, by trochę wymieszać zwierzęta. Żubr jest cały czas pod ochroną od czasów, gdy po II wojnie światowej prawie wszystkie zostały wybite przez człowieka. Dziś zwierząt jest całkiem sporo, ale nie są to jakieś zawrotne liczby. W Polsce żyje niecałe 2500 osobników.

Dlatego też dobrze, gdy stada się mieszają, bo wtedy unikamy wsobności – czyli rozmnażania się zwierząt z jednej rodziny, co mocno osłabia geny. W ostatnim czasie pisaliśmy, że w okolicach Puszczy Białowieskiej połączyło się kilka stad, dzięki czemu powstało stado złożone ze 170 żubrów. Taka zawrotna liczba bardzo pomoże w rodzeniu się zdrowych zwierząt. Trzymamy kciuki!

Featured Video Play Icon

Wspaniała wycieczka po regionie Podlaskim. Zobacz wszystko to, co najbardziej popularne.

Autor filmu nagrał go w trakcie krótkiej podróży po Podlasiu pod koniec grudnia 2022 i na początku stycznia 2023. Widoki są przepiękne. Brakuje tylko śniegu. Ale za to nie brakuje Białegostoku, Krainy Otwartych Okiennic, rozlewisk Narwi i pustelni w Odrynkach. Są też żubry hasające na wolności i te żyjące w rezerwacie.

To wszystko jest fanom Podlasia bardzo dobrze znane, ale dla kogoś kto przyjeżdża do nas jest czymś wyjątkowym. W innych regionach Polski nie ma przede wszystkim takiej natury jak na Podlasiu. Bo sam Białystok czy drewniane domy w Trześciance nie byłyby fantastycznym miejscem do zwiedzania, gdyby nie cała otoczka środowiska naturalnego. Gdy patrzymy ogólnie na atrakcje turystyczne – gdziekolwiek, to zawsze czynnikiem decydującym o popularności danego miejsca – jest aspekt matki natury. Chyba tylko Dubaj jest miejscem całkowicie sztucznym, które od zera wykreował człowiek i stało się ono miejscem, gdzie przyjeżdża wiele osób ze świata.

O walorach miejsc prezentowanych na filmie nie będziemy się rozpisywać, są omawiane przez samego autora. Dodajmy tylko, że warto w Podlaskiem zwiedzić dużo więcej niż na tym filmie. A to dlatego, że jak wspomnieliśmy – tu zostały zaproponowane miejsca najpopularniejsze, a prawdziwych perełek w naszym regionie nie brakuje.

 

 

Featured Video Play Icon

Podlaskie kapliczki. Nieodzowny element regionu.

Podczas zwiedzania Podlaskiego można niejednokrotnie napotkać kapliczki. Stoją samotnie wśród pól, przy drogach, na wsiach. Niekiedy wiszą na drzewach. Jedno jest pewne, bez nich krajobraz naszego regionu nie byłby taki sam. Ba! Niektóre kapliczki mają status podwójnie kultowych. W religijnym znaczeniu każda z nich taka jest, ale też niektóre są bardzo dobrze znane ludziom jako obiekty architektoniczne.

Najbardziej znany przykład to kapliczka z plakatu filmu U Pana Boga za piecem, która to stoi po drodze z Krynek do Sokółki. Inna też w tamtych okolicach była użyta w scenie tego filmu, gdy komendant modlił się do „pagera”. Równie ciekawą kapliczką jest konstrukcja z miejscowości Brody. Została obfotografowana przez całą rzeszę ludzi. Nie sposób nie wspomnieć o kapliczce, która stoi na szczycie górki w Goniądzu. A to tylko kilka bardziej znanych. Inne, równie ciekawe można obejrzeć na powyższym filmie.

Autorem jest Szczepan Skibicki, autor wspaniałego filmu krajobrazowego Go Podlasie. Film został wykonany techniką time-lapse. Czyli fotografowano obiekt w równych odstępach czasowych, a następnie złożono to w ruchome dzieło. Tak jak kiedyś tworzono kreskówki – rysowano klatka po klatce sceny, a następnie szybko je przewijano. Tak też jest i przy time-lapse. Pięknie się to ogląda.

Featured Video Play Icon

Co za film! Tak wyglądało Kolno na początku lat 90.

Mimo, że komunizm w Polsce upadł w kwietniu 1989 roku, to nie oznaczało to z perspektywy mieszkańców widocznych zmian. Tak zwany okres post-komunizmu ciągnął się  w kraju jeszcze długo. A to wszystko dlatego, że niewydolna gospodarka wymagała naprawy. Gdy to już się stało na przestrzeni kolejnych lat, to mogliśmy się zabierać za inwestycje. Krajobraz Polski – także województw białostockiego, suwalskiego i łomżyńskiego – dzisiejszego Podlaskiego – zmieniał się bliżej XXI wieku.

Kolno to bardzo stare miasto, bo powstało już w 1425 roku. Było częścią Księstwa Mazowieckiego. To, że dziś jest częścią Podlaskiego wynika z reformy administracyjnej w 1999 roku, która nie odtwarzała terytoriów regionalnych po historycznych granicach. Wcześniej należało do województwa łomżyńskiego. Kolno pierwotnie znajdowało się wśród bagien nad rzeką Pisą, gdzie zachowało się grodzisko Stare Kolno. Najstarsze znaleziska w tym miejscu pochodzą sprzed 3000 lat, natomiast osadnictwo wczesnośredniowieczne datuje się na VIII wiek. Miasto pierwszy raz wzmiankowane było w 1422 roku. Początkowo należało do książąt mazowieckich, następnie funkcjonowało jako miasto królewskie. Prawa miejskie (prawo chełmińskie) miasto otrzymało z rąk księcia Janusza I Mazowieckiego zwanego Starszym 30 czerwca 1425.

Krajobraz lat 90. w Kolnie był bardzo podobny do innych miast. Na ulicach maluchy, fiaty 125p, stary, nysy i żuki. A wśród nich ludzie, którzy nie wyglądają na szczęśliwych od wolności, którą dostali w 1989 roku. Bardziej przypominają strapionych skutkami gospodarczymi. Widoki szare, bure i ponure. Dobrze, że te czasy za nami.

Featured Video Play Icon

Tak było na przełomie 1978 i 1979 roku. Ciężka zima w Suwałkach na filmie.

To była zima stulecia. Suwałki w 1978 roku zostały wręcz sparaliżowane. A wszystko to zaczęło się w Sylwestra. Śnieg zaczął sypać bardzo intensywnie, a tym czasem w domach imprezy odbywały się na całego. 1 stycznia 1979 roku goście zaczęli wracać do domów. Zastał ich bajkowy, zimowy krajobraz. Problem w tym, że ciężko było się przemieszczać nawet pieszo! Szczególnie kobiety miały problem, które musiały przedzierać się przez zaspy w wybornych kreacjach i nieodpowiednich do warunków atmosferycznych butach.

W Suwałkach rekord śniegu padł w lutym. 16 lutego spadło 84 cm białego puchu! Temperatury przekraczały -30 stopni. To wszystko jednak z perspektywy mieszkańców zaczęło być realnym problemem, gdy od mrozu przestały działać trakcje elektryczne i popękały szyny torów kolejowych. Nagle był problem z dowozem węgla do elektrociepłowni. O przemieszczaniu się z miasta do miasta można było w zasadzie zapomnieć. Bardzo trudno też było korzystać z komunikacji miejskiej.

Każde z miast było po prostu oddzielną wyspą, którą intensywnie trzeba było odśnieżać. W samych Suwałkach ludzie byli już przyzwyczajeni do niskich temperatur i śniegu. Nawet tam zima stulecia dała w kość. Ludzie musieli pomagać sobie wyjechać z zaspy, a służby drogowe pracowały bez odpoczynku.

Featured Video Play Icon

Tak wygląda praca dyżurnej ruchu na stacji Białystok

Ten film będzie interesujący nie tylko dla fanów kolei, ale także dla wszystkich tych, którzy myślą, że w Białymstoku nie można mieć ciekawej pracy. Jadwiga Lewicka to dyżurna ruchu na kolei. Opowiada o swoich początkach w zawodzie, a także jak wygląda ona obecnie. A jest o czym, bo swoje stanowisko zajmuje od 40 lat.

Pani Jadwiga miała wiele propozycji pracy, ale zdecydowała się związać z koleją. To był strzał w dziesiątkę. Na początku, jako młoda osoba obsługiwała stację Białystok Fabryczny. Nie było łatwo, szczególnie że wiele osób nie traktowało poważnie „smarkuli”.

Codzienne obowiązki dyżurnej ruchu polegają przede wszystkim na przyjmowaniu i odprawianiu pociągów. Porządek na torach kolejowych musi być. Dlatego to, która maszyna wjedzie na stację i z niej wyjedzie – decyduje Pani Jadwiga. Warto podkreślić, że w Białymstoku na stacji nadal są semafory (zamiast elektronicznych świateł). Obsługa ich również jest w obowiązku dyżurnej ruchu. Do tego wszystkiego służy specjalne urządzenie. Do jego obsługi potrzeba dobrej krzepy. Przestawienie drążków i dźwigni nie jest lekkie.

Featured Video Play Icon

Dawna stolica Podlasia w zimowej odsłonie. Przepiękny klimat!

Drohiczyn lezy nieopodal Siemiatycz i za czasów I RP to tam życie toczyło się najmocniej. Miasteczko powstało na początku XI wieku czyli 1000 lat temu! Lokalizacja ta – nad rzeką Bug, na górzystym terenie była wyjątkowo atrakcyjna i komfortowa. Ponadto duże znaczenie miał fakt, że było to pogranicze polsko-ruskie. W późniejszym czasie miasto przechodziło z rąk do rąk. Należało do Księstwa Mazowieckiego, a później do Litwy i Korony. Stolicą Podlasia stało się w 1520 roku.

Obecnie oprócz odpoczynku nad Bugiem, można zwiedzać tam zespoły poklasztorne franciszkanów, jezuitów i benedektynek. Ponadto są tam trzy kościoły i cerkiew prawosławna. To jednak nie wszystko. Interesującym miejscem jest Góra Zamkowa, z której obserwować można dolinę Bugu. Latem można tam spędzać czas na wiele sposobów, a zimą?

Zdecydowanie! Szczególnie wszyscy miłośnicy aktywnego spędzania czasu odnajdą się w Drohiczynie. Wszystko dlatego, że to teren górzysty. Wszystkie spacery solidnie poczujemy w nogach. Możemy nie tylko chodzić w pobliżu rzeki. Okolice są równie piękne i warto także zajrzeć tam. Po zdobyciu Góry Zamkowej, można wybrać się w stronę Góry Grabarki. Piechotą to wyjdzie 30 km. Akurat na cały dzień!

Featured Video Play Icon

Miał być koniec świata, a po nim powstanie nowego w Puszczy Knyszyńskiej

Grzybowszczyzna to maleńka wieś położona przy samej granicy Polski i Białorusi w powiecie sokólskim. Niedaleko niej znajduje się polana, na której miało powstać nowe miasto – stolica świata – Wierszalin. Tak wieszczył charyzmatyczny Eljasz Klimowicz, który w latach 20. i 30. poprzedniego wieku został uznany za proroka przez miejscową ludność. Uzdrawiał, rozgrzeszał, budował cerkiew. Pamięć o nim jest do dziś żywa. Polana do dziś chętnie jest odwiedzana.

Prorok Ilja urodził się w 1864, zmarł podczas II wojny światowej. Żył na Podlasiu, był niepiśmiennym chłopem prawosławnym, charyzmatycznym przywódcą religijnym pochodzenia białoruskiego. Pamiętajmy, że w owych czasach Grzybowszczyzna jak i wszystko inne było pod zaborami. Polski na mapie nie było.

Klimowicz miał sen, po którym zwrócił się do ojca Joana, by ten pomógł mu rozwikłać jego znaczenie. Ten miał mu wyjaśnić sen jako żądanie Boga, by Klimowicz w swojej miejscowości wybudował cerkiew. Dał też Klimowiczowi zaświadczenie, że ten na polecenie Boga buduje cerkiew, co miało mu ułatwić zbieranie pieniędzy oraz uzyskanie pozwolenia na budowę. Eliasz Klimowicz rozpoczął dwuletnią zbiórkę pieniędzy, a potem rozpoczął budowę świątyni w 1904 roku. I wojna światowa w 1914 roku zatrzymała jej budowę. W trakcie wojny Klimowicz jak wiele innych osób prawosławnych uciekł w głąb Rosji z przed frontem i mającymi rzekomo nastąpić represjami pruskimi.

Około roku 1919, prorok wrócił już do rodzinnej wsi już w Polsce. Przyjechał wraz z żoną i córką. Jednak niedługo po powrocie z bieżeństwa kobiety odeszły z domu. Prawdopodobnym powodem była sprzedaż przez Eliasza gospodarstwa oraz przeznaczenie uzyskanych pieniędzy na budowę cerkwi. Zgodę polskich władz na dokończenie budowy cerkwi uzyskał dopiero w roku 1926 roku. Pamiętajmy, że po 123 latach braku niepodległości, władze bardzo pieczołowicie dbały o jednolitą kulturę i religię narodu. Osoby prawosławne z tego powodu były wręcz prześladowane (oczywiście nie w sposób oficjalny). Ostatecznie w 1929 roku udało się otrzymać zgodę na dokończenie cerkwi.

To był punkt zwrotny. Do Klimowicza zaczęły ściągać tłumy pielgrzymów i ciekawskich z Podlasia, Wileńszczyzny, Grodzieńszczyzny, Polesia oraz Wołynia. Przyjeżdżano po odpuszczenie grzechów, błogosławieństwo i uzdrowienie. Mimo, że Klimowicz był osobą świecką. Uznano go jednak za proroka i traktowano na równi z duchownymi. Pielgrzymi koczowali na polu czy w lesie, a woda ze studni została przez nich uznana za świętą. Wierni przynosili ze sobą ofiary. Powstała nawet druga świątynia w Ciełuszkach pod Zabłudowem.

Popularność Klimowicza przysporzyła mu kłopotów. Prawosławni duchowni zaczęli mu zarzucać, że szerzy herezję. Zwolennicy proroka natomiast zarzucali duchownym, że doprowadzają do rozpadu cerkwi. 21 września 1933 r. w cerkwi w Trześciance, wygłaszający kazanie proboszcz otwarcie skrytykował działalność Eliasza i jego sympatyków. Ci natychmiast zaczęli wnosić okrzyki przeciwko przemawiającemu duchownemu. Nabożeństwo zostało przerwane.

W 1934 hierarchia duchowna zaproponowała Eliaszowi wstąpienie do zakonu w celu jurysdykcji świątyni. Odprawianie nabożeństw we własnej świątyni miała być spełnieniem jego marzeń. Eliasz Klimowicz przybrał imię zakonne Joan, przywdział ubiór mnicha oraz notarialnie przepisał cerkiew na Prawosławny Konsystorz z Grodna. Podczas wyświęceń doszło do skandalu. Przybyli na uroczystość mieszkańcy śpiewali w cerkwi „Raduj się, raduj, Nowy Jeruzalimie”. W efekcie biskup wyrzucił ich z cerkwi oraz zagroził umieszczeniem Eljasza w klasztorze.

To doprowadziło do ciągu zdarzeń, w których Eljasz porzucił strój duchownego, założył własną sektę i aż do II wojny światowej mieszkał ze swoimi wyznawcami w Grzybowszczyźnie. Wszyscy czekali na zapowiadany przez niego koniec świata. Zamiast tego nastąpił konflikt zbrojny, zaś prorok zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.

Featured Video Play Icon

Tak się prezentuje nowa ekspresówka prowadząca do granicy

Niedawno informowaliśmy o otwarciu nowej ekspresówki, która prowadzi z Suwałk do samej granicy z Litwą. Teraz możemy obejrzeć film, na którym widać jak się prezentuje. Trzeba przyznać, że całkiem przyjemnie się to ogląda.

Każdy, kto jechał kiedykolwiek do Budziska i dalej na Litwę ten wie jaka była to mordęga. Po starej drodze na szczęście zostały już tylko wspomnienia. Dawniej mieściło się tam także przejście graniczne. Zostało ono zlikwidowane w momencie, gdy Polska dołączyła do strefy Schengen pod koniec 2007 roku. To dało możliwość podróżowania bez potrzeby zatrzymywania się na granicy. Obecnie wystarczy zwolnić. To, że nie ma szlabanów nie oznacza, że nie ma kontroli. Te są – prowadzone wyrywkowo.

Jeżeli droga ekspresowa ma dwie jezdnie, to można na niej poruszać się z prędkością do 120 km/h. W przypadku jednej jezdni limit wynosi 100 km/h. Droga do Budziska S61 ma dwa pasy w każdą stronę. Jej długość to prawie 25 km. Warto pamiętać, że gdy będziemy już na Litwie, to tam w przypadku zatrzymania przez policję i wręczenia nam mandatu – należy go zapłacić od razu. Takie zasady obowiązują dla obcokrajowców także w Polsce.  Możemy podpowiedzieć, że u naszych bałtyckich sąsiadów kontrole drogowe są dużo bardziej wzmożone niż w naszym kraju. Lepiej się mieć na baczności.

Featured Video Play Icon

Podlaskie zimą jest przepiękne. Ten film to dobitnie pokazuje!

Prawosławne, drewniane cerkwie, synagoga, ruiny kościoła, Dolina Narwi, Kraina Otwartych Okiennic, Suwalszczyzna i Wigierski Park Narodowy, Kanał Augustowski – to niektóre tylko atrakcje, jakie można zobaczyć zimą w Podlaskiem. Gdy tylko spadnie trochę śniegu, atmosfera natychmiast robi się magiczna!

Tym razem możemy zobaczyć nasz wspaniały, piękny region na najnowszym filmie kanału YouTube – Gdzie los poniesie. Autorzy pokazują tam najciekawsze ich zdaniem miejsca, warte do zobaczenia zimą. Nie brakuje pięknych widoków i atrakcji. Warto dodać, że to co widzimy na filmie jest tylko wycinkiem Podlaskiego. Takich miejsc jest dużo dużo więcej. Żeby tak objechać wszystkie trzeba by było objeżdżać region intensywnie co najmniej przez tydzień.

Podlaskie, różni się od innych regionów tym, że jest bardziej dzikie. Mamy tu ogromne bogactwo przyrodnicze. Natura może się u nas rozwijać bez skrępowania właśnie dzięki temu, że nasze ziemie nie są tak zaludnione jak inne. Tam gdzie mało człowieka – dużo natury.

Featured Video Play Icon

Biebrza zimą jest przepiękna. Szczególnie, gdy prószy śnieg.

Najnowszy odcinek Zasilanych został wyprodukowany nad Biebrzą i to zimą! Wiele osób nie dostrzega potencjału odpoczynku w naszym regionie właśnie wtedy, gdy za oknem prószy śnieg. Tymczasem spacery, seanse w saunach, kąpiele w lodowatej wodzie, a to wszystko w połączeniu z przepysznym, regionalnym jadłem da każdemu niesamowite doznania i wspomnienia. Ważne jest ażeby nastawić się na powolne poznawanie regionu wszystkimi zmysłami.

Biebrzański Park Narodowy to jedno z najdzikszych miejsc Podlasia. Każdy, kto tu przyjedzie poczuje bliskość natury, kultury, tradycji. Odcinek Zasilanych został zrealizowany w miejscowości Wroceń niedaleko Goniądza. To jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie możemy poczuć prawdziwą ciszę.

Wszyscy ci, którzy kochają ciepło nie powinno zrażać się podlaską, mroźną zimą. Dodatkowe warstwy ubrań to jedno, ale nasze kaflowe piece solidnie nagrzeją największych zmarźlaków.  Nie trzeba też dodawać, że jedzenia z takiego pieca smakuje wyśmienicie! Nic, tylko przyjeżdżać!

Featured Video Play Icon

W budynku białostockiego ratusza jest Muzeum Podlaskie. Co tam można zobaczyć?

Wiele osób zwraca uwagę na wyjątkową konstrukcję białostockiego ratusza. Swoją drogą nigdy takiej funkcji budynek nie pełnił, a jednak jak zwano go ratuszem tak zostało. W swojej przeszłości pełnił rolę odpowiednika dzisiejszej galerii handlowej. Dziś to Muzeum Podlaskie. Co można zobaczyć w środku? Powyższy film dokładnie to przedstawi.

Obecny ratusz został odbudowany w latach 1954 – 1958. Został rozebrany podczas rosyjskiej okupacji miasta. Jednak warto podkreślić, że białostoccy urzędnicy przed okupacją też mieli plany by to zrobić. Na szczęście „uśmiechnięty ratusz” – jak jest zwany dzisiaj, został społeczeństwu przywrócony. Tym razem jako Muzeum Podlaskie. Obecnie budynek mieści się przy ul. Rynek Kościuszki. Dawniej była to „Bazarna”. Nieprzypadkowo, bo w ratuszu i przy nim mieściło się ponad 100 stoisk handlowych! Na obecnym placu od strony Lipowej stał jeszcze mniejszy budyneczek, który zwano „wagą miejską”. W toku prac badawczych ustalono, że była to samowola budowlana i dlatego nie została także odbudowana. Ratusz był również miejscem, gdzie znajdował się pierwszy w Białymstoku dworzec autobusowy. Później go przeniesiono na Jurowiecką, a następnie na Bohaterów Monte Cassino, gdzie stoi do dziś.

Wracając do samego Muzeum Podlaskiego. W środku jak widać na filmie – możemy oglądać przede wszystkim obrazy. To galeria malarstwa polskiego. Między innymi zobaczymy tu portrety Jana Klemensa i Izabeli Branickich. Najprawdopodobniej pochodzą one z XVIII w., ale mogły powstać już po śmierci Branickich. Autora obrazów nie znamy, ale oglądając prace możemy stwierdzić, że był to artysta wysokiej klasy. Obrazy są dopracowane, co można zauważyć w detalach stroju Branickich oraz subtelnym namalowaniu twarzy i dłoni Izabeli. Portrety są przykładem pendantów, tj. powstawały w tym samym czasie i z myślą o powieszeniu obok siebie, dodatkowo są spójne pod względem kompozycji, stylu i kolorystyki.

Featured Video Play Icon

To królowa polskich kolęd. Pierwszy raz zagrana w Białymstoku w 1792 roku!

Chociaż już po świętach, to w kościołach nadal można posłuchać kolęd. Jedna z nich powinna być szczególnie bliska sercu Podlasianom. Pieśń o Narodzeniu Pańskim – znana wśród Polaków jako kolęda Bóg się rodzi, została napisana pod koniec XVII wieku, przez Franciszka Karpińskiego. Po raz pierwszy została odśpiewana w Starym Kościele Farnym w Białymstoku roku Pańskiego 1792. Miejsce to było nieprzypadkowe. W latach 1785–1818 poeta i pisarz przebywał na dworze Branickich w Białymstoku, gdzie stworzył także Pieśni nabożne (Kiedy ranne wstają zorze, Wszystkie nasze dzienne sprawy, Bóg się rodzi i inne).

Aktualna melodia popularnej pieśni świątecznej, napisana została przez Karola Kurpińskiego, na podstawie poloneza koronacyjnego królów polskich z XVI wieku. Kolęda Bóg się rodzi, uchodzi obecnie za królową polskich kolęd. A wszystko to zaczęło się za sprawą supraskiej drukarni, w miejscu której znajduje się dziś Monaster. Wówczas funkcjonował tam klasztor ojców Bazylianów, a razem z nim drukarnia. Pieśni Karpińskiego wydrukowano tam w 1792.

Poeta to także autor popularnej pieśni „Kiedy ranne wstają zorze” – czyli Pieśń poranna. Jej pierwsze wydanie z 1792 roku znajduje się w Książnicy Podlaskiej, która odkupiła je podczas aukcji. Warto wiedzieć, że jego twórczość sponsorowała Izabela Branicka, trzecia żona hetmana, ostatnia właścicielka miasta przed zaborami. Hetmanowa sprawiła, że w XVIII wieku Białystok liczył się w całej Europie pod względem kultury. Gościły u nas śpiewaczki z Wenecji, balety z Włoch, Teatry z Niemiec, a także najsłynniejsi pisarze i malarze – Ignacy Krasicki, Julian Uryn Niemcewicz, Elżbieta Drużbacka czy Franciszek Karpiński.

Featured Video Play Icon

Żubry wyszły z lasów. Gdzie można je podglądać?

Zima to tradycyjny okres, gdy żubry wychodzą z lasu w poszukiwaniu pożywienia. Nie niskie temperatury tu decydują, bo te zwierzęta mają przecież grube futra. Po prostu pod śniegiem trudno jest coś znaleźć, więc gdy wszystko zasypane trzeba szukać gdzie indziej.

Przykład z powyższego filmu to oczywiście skrajność. Mimo, że Hajnówka jest gościnna i taki widok nie jest tam aż tak rzadki jakby się wydawało, to jednak częściej żubra spotkamy na polach niż w miastach. Niestety, gdy pożywienia szuka się u rolnika, to działalność króla puszczy jest uznawana za szkodnictwo. Dlatego leśnicy przygotowują specjalne paśniki i stogi siana, by ograniczyć zjawisko. A trzeba wiedzieć, że żubry są wybredne. Dlatego oprócz wspomnianego siana jedzą też kiszonki, buraki czy marchewkę.

Jeżeli chcielibyśmy zobaczyć żubra na żywo to możemy jechać albo do rezerwatu, albo zimą na pola. Ten drugi sposób oczywiście wiąże się z możliwością niepowodzenia, ale jest bardziej ekscytujący. Trzeba wstać w nocy, by na pola dojechać przed świtem. To właśnie wtedy, gdy słońce wschodzi żubry są najbardziej aktywne. Jak dobrze trafimy, to zobaczymy nawet 100 osobników na raz!

Tylko gdzie szukać? Nadleśnictwo Browsk udostępnia specjalną platformę do podglądania zwierząt, tam jednak tłumów nie będzie. Najlepiej objeżdżać do skutku drogi pomiędzy Krynkami, Szudziałowem, Starą Kamionką, Babikami, Grzybowszczyzną oraz przez Knyszewicze. Możemy też spróbować z Krynek w stronę Nietupy, a dalej Kruszyniany i Ozierany. Szansa na powodzenia jest, ale nie nastawiajmy się, że coś zobaczymy w 100 proc. To, czy żubry wyjdą z lasu czy nie zależy od wielu czynników.

Drugim miejscem, gdzie natrafimy na żubry są okolice Zalewu Siemianówka. Konkretnie to jadąc z samej Siemianówki w kierunku Mikłaszewa natrafimy na wieżę widokową do podziwiania żubrów. Na polu obok są też stogi siana, co przyciąga zwierzęta. Warto też wybrać się w stronę Masiewa, gdzie również żubry kręcą się w okolicy wsi. Niedaleko też jest Ostoja żubrów Kosy Most, ale to już w głębi Puszczy Białowieskiej, więc jeżeli planujecie objazd samochodem to nie będzie najlepszy wybór. Jeżeli jednak piesza wycieczka wchodzi w grę to jak najbardziej.
Oczywiście to nie wszystkie miejsca, gdzie występują żubry. Puszcza Białowieska i Puszcza Knyszyńska jest ich pełna. Wystarczy się dobrze rozejrzeć i mieć trochę cierpliwości.

Pamiętajmy, że żubry to dzikie zwierzęta, więc przy obserwacji najlepiej zabierzcie lornetkę. Nie podchodźcie zbyt blisko, a tym bardziej nie próbujcie sobie robić „selfie”. Spłoszony osobnik może was nie tylko poturbować, ale nawet doprowadzić do śmierci. To przecież kilkaset kilo masy!

Featured Video Play Icon

To już ten czas. Jak powstaje królewski karp z Knyszyna?

Wigilia Bożego Narodzenia przed nami, a zatem czas rozmawiać także o tym co na stole. Od lat w Polsce królują dwie potrawy: karp i sałatka jarzynowa. Dziś skupimy się na tym pierwszym. Szczególnie, że dzieli on Polaków tak jak wyborców. Dla jednych to ważna tradycja i rybka, bez której nie można się obejść ze smakiem, a dla drugiej śmierdząca mułem i niepotrzebna. Tymczasem w Knyszynie na karpia patrzą inaczej, bo po królewsku. Czyli jak?

Mało kto wie, że po drodze z Białegostoku do Moniek jest mała miejscowość Czechowizna. W jej okolicach znajduje się ogromne Jezioro Zygmunta Augusta. Całkowicie niedostępne dla człowieka. To jest królestwo karpia. Pierwsze wzmianki o hodowli karpia w naszym kraju są z XII wieku! To obala argument przeciwników karpia, że to kultywowanie „PRL-owskiej” tradycji. W podlaskiej Czechowiznie  hoduje się je od XVI wieku. Co ciekawe – Polska w Europie jest liderem w hodowli karpia, zaś całkowita sprzedaż odbywa się w Polsce. Tej ryby się nie eksportuje. Natomiast w PRL-u nastąpił wzrost konsumpcji tej ryby, bo była najbardziej dostępna. Wbrew pozorom, karp jest bardzo zdrową rybą. Zawiera bardzo wartościowe tłuszcze i kwasy omega-3 potrzebne do prawidłowej pracy serca. Szczególnie, gdy jest hodowana w ekologicznych warunkach.

Jest jeszcze kwestia odpowiedniego przyrządzenia. O tym już opowie kolejny film:

 

Featured Video Play Icon

Powstanie film w Hajnówce: „Żywie Pank”. To zderzenie kilku światów. Wszystkie są częścią Podlasia.

Niewiele osób wie, że Hajnówka jest miejsce, w którym powstaje film „Żywie Pank”, który będzie uniwersalną historią opowiadającą o subkulturze punków w świecie, gdzie przenika się ze sobą mistyczna natura, prawosławie i inne podlaskie „klimaty”. Póki co można obejrzeć reportaż o inspiracjach do powstającej produkcji.

Przewodnikami są Agata Biziuk – reżyserka filmu oraz Jan Bujnowski – scenarzysta. Wędrujemy z nimi nie tylko po Hajnówce, ale odwiedzamy także Puszczę Białowieską oraz okoliczne miejscowości, czyli przyszłe miejsca akcji „Żywie Pank”. Oprócz poszukiwań odpowiednich lokacji, twórcy spotykają się z młodzieżą z II Liceum Ogólnokształcące z Dodatkową Nauką Języka Białoruskiego w Hajnówce.

Trzymamy kciuki, by produkcja powstała bez żadnych problemów i zyskała na popularności. Temat Podlasia pokazany właśnie w ten sposób, to najlepszy sposób na promocję naszego regionu. Jest to coś tak unikalnego, dzięki czemu możemy przyciągać innych.

Featured Video Play Icon

Kaszanka to tylko królowa grilla? Dawniej była tylko na święto.

Celebracja we wsi miała miejsce w trzech przypadkach: Albo było wesele, albo świniobicie, albo miały miejsce obrzędy religijne. W każdym z tych przypadków i tak zabijano świnię. Zbierała się wtedy cała rodzina, a nawet sąsiedzi, którzy pomagali w „rozbieraniu” i wykonywaniu różnych mięsnych specjałów. Było to coś naturalnego, bo ludzie nie chodzili do sklepu tak jak dziś po zapaczkowaną szynkę. Jeżeli chcieli jeść mięso, musieli hodować zwierzęta – karmić je i o nie dbać.

Po wszystkim na stołach królowały wędzone kiełbasy, pieczone szynki, karkówka. Jednak jednym z tradycyjnych dań goszczących wtedy na stołach była kaszanka. Dziś ta potrawa bezsprzecznie kojarzy się z grillem. Każdy, kto miał okazję jeść „swoją” kaszanką i taką ze sklepu wie, że ta pierwsza smakuje bez porównania lepiej. A jak przyrządzić taką swojską kaszankę? Dowiecie się tego z programu Białoruskie smaki Podlasia. Film dostępny powyżej.

A w programie tradycyjna kaszanka bez krwi, według rodzinnego przepisu Pani Haliny Wierzchowskiej z Zabłotczyzny w gminie Narewka. Gościem programu będzie zespół muzyczny „Cegiełki” z Lewkowa Starego. Zapraszamy!

Featured Video Play Icon

Piękna podlaska wieś pod Zabłudowem. Tam nadal leżą kocie łby.

Koźliki to mała wieś leżąca nieopodal Zabłudowa. Gdy sobie nią spacerujemy, to przez prawie całą jej długość możemy zobaczyć tak zwane „kocie łby” czyli specyficzną nawierzchnię drogi z kamieni. W Białymstoku do 2010 roku była taka ul. Młynowa, teraz uchowało się kilka takich uliczek. Na przykład Koszykowa na Bojarach. Dlatego, jeżeli chcemy poczuć klimat dawnych czasów, to wyjazd do pobliskich Koźlik będzie idealny.

We wsi występuje gwara języka białoruskiego bardzo zbliżona do jego odmiany literackiej. Warto tutaj podkreślić, że nawet na samej Białorusi trudno jest usłyszeć ten język. Tam społeczeństwo komunikuje się w zdecydowanej większości po rosyjsku. Tylko garstka zna białoruski. W Polsce, by nie przepadł – tradycja mówienia po białorusku zachowała się i jest cały czas mocno i instytucjonalnie podtrzymywana w Hajnówce.

W 1980 r. w ramach badań dialektologicznych przeprowadzonych w Koźlikach pod kierunkiem Janusza Siatkowskiego odnotowano, że podstawowym środkiem porozumiewania się mieszkańców między sobą jest gwara białoruska. Współcześnie jednak gwara ta intensywnie zanika i jeśli jest używana to przez starsze pokolenie mieszkańców wsi. Dlatego, gdyby nie instytucje z Hajnówki język białoruski stałby się martwy. A tak jest nadzieja, że kiedyś białoruskie państwo odzyska niepodległość i jego mieszkańcy powrócą do swojego języka. Z tymi rozważaniami zostawiamy już Was podczas oglądania powyższego filmu, jeżeli do Koźlik się nie wybieracie.

Featured Video Play Icon

„To jest nasz dom”. Wyjątkowy film o ludziach, którzy zamieszkali w dawnej fabryce…

XIX wiek, to czas, gdy Białystok był zwany Manchesterem Północy. W mieście było mnóstwo fabryk. Po II wojnie światowej przetrwało niewiele budynków pamiętających tamte czasy. Do dziś w centrum możemy „podziwiać” zabudowę stojącą „krzywo” do reszty budynków. A to dlatego, że dawniej nie było Al. Piłsudskiego. By powstała jeszcze pod nazwą „Aleja 1 Maja” przeorano wszystkie domy po drodze. Na szczęście zabytkowe fabryki się uchowały. Włókiennicza 7/9, Włókiennicza 16, Częstochowska 14/2 – to ich adresy. Schyłek XX wieku to czas, gdy ostatni z wymienionych postanowili zagospodarować anarchiści.

DeCentrum było miejscem, gdzie nie tylko zamieszkali ludzie, ale także miejscem, gdzie odbywało się mnóstwo imprez kulturalnych. Rzecz jasna można było na nie wejść tylko „na zaproszenie” lub z osobą, która miała do „squatu” wstęp. I to chyba te imprezy spowodowały zbyt duże zainteresowanie miejscem. Anarchiści borykali się z napaściami skinheadów oraz interwencjami policji. Miastem rządził wówczas Ryszard Tur. Początkowo jego urzędnicy zaproponowali anarchistom przybranie jakiejś legalnej formy. Na przykład stowarzyszenia. Wtedy można by było mówić o jakiejś legalnej formie „użyczenia” im budynku. Trudno jednak było oczekiwać od anarchistów, by zaczęli żyć przeciwko własnej idei życia poza systemem. Ostatecznie deCentrum zostało zlikwidowane siłowo. A stało się to już w XXI wieku. I o tym jest powyższy film z 2001 roku. Kawał ciekawej historii.

Dziś dawna fabryka stoi pusta. Jej przyszły los jest nieznany. Nie widać żadnego pomysłu na zagospodarowanie tego miejsca. Szczególnie, że po tak długim czasie nieużytkowania przydałby się tam solidny remont.

Featured Video Play Icon

Co za niesamowite widowisko. Zobaczcie Noc Kopnej Góry 2022

Niepozorny tytuł i brak opisu na YouTube może powodować, że wiele osób ten film by ominął. Tymczasem warto go obejrzeć, by na własne oczy przekonać się jakie niesamowite widowisko urządzono w Kopnej Górze pod Supraślem. Nadleśnictwo Supraśl opublikowało na swoim kanale film z realizacji nocnego przedsięwzięcia jakim było widowisko historyczne dotyczące Powstania Styczniowego. Osoby, które je obserwowały mogły zobaczyć kawał prawdziwej historii jaka odgrywała się w lasach pod miasteczkiem.

Kopna Góra, to miejsce szczególne dla Polaków, ponieważ to tutaj miało miejsce jedno z ważniejszych wydarzeń w historii naszego kraju – Powstanie Styczniowe, które często jest mylone z wcześniejszym Powstaniem Listopadowym. Odstęp pomiędzy dwoma wydarzeniami to zaledwie 3 dekady, stąd te pomyłki. Powstanie Styczniowe wybuchło w 1863 roku jako reakcja na zaborczą politykę carskiej Rosji, która wprowadziła wiele ograniczeń dla Polaków, m.in. zakazując używania języka polskiego w szkołach i urzędach. Zdecydowana większość Polaków była przeciwko tym działaniom i postanowiła walczyć o swoje prawa.

Jednym z ośrodków powstańczego ruchu było właśnie miasto Supraśl, a dokładniej Kopna Góra. Powstanie Styczniowe było jednak bardzo trudne do wygrania. Rosjanie byli znacznie silniejsi i lepiej wyposażeni, a Polacy walczyli głównie jako partyzanci, stosując taktykę małych i szybkich ataków. Mimo to, Powstanie trwało ponad rok i zebrało wiele ofiar po obu stronach. Ostatecznie jednak Rosjanie wygrali i Powstanie Styczniowe zostało stłumione. Wielu powstańców zostało zabitych lub wziętych do niewoli, a pozostałych czekały surowe represje. Mimo to, Powstanie Styczniowe zapisało się na kartach historii jako wyraz bohaterskiej walki o wolność i niepodległość Polski.

Featured Video Play Icon

Wyjątkowy film z 1995 roku. Pokazuje jak wiele się zmieniło w ludziach.

To wyjątkowe nagranie, które szczególnie dobrze ogląda się po wielu latach. Film powstał w 1995 roku przy okazji pieszej pielgrzymki z Białegostoku na Grabarkę. I chociaż tego typu wędrówki na Świętą Górę odbywają się co roku, to spojrzenie na powyższe nagranie może nam pokazać jak wiele się zmieniło przez prawie 3 dekady.

Ludzie nie tylko inaczej się ubierali, ale zupełnie inaczej się wysławiali niż teraz. Używali bogatszego niż dzisiaj słownictwa, potrafili wypowiadać zdania wynikające z samodzielnego myślenia. Jeżeli zobaczymy wypowiedzi w telewizji dzisiaj, to najczęściej ludzie odpowiadają na pytania niczym echo. Używają frazesów i zdań, które sami usłyszeli wcześniej w telewizji. To tylko jeden szczegół.

Druga ważna kwestia, na którą warto zwrócić uwagę to podtrzymywanie zwyczajów. NW 15 minucie filmu można zobaczyć ogromne tłumy ludzi, którzy wędrują a wśród nich mnóstwo młodzieży. Czy dzisiaj jest to aż tak popularne? Czy tego typu sprawy interesują młode osoby? Na pewno nie w takiej skali jak dawniej. I nie chodzi tu o brak zainteresowania współczesnego człowieka religią samą w sobie. Bardziej trzeba na to patrzeć, że ludzie dawniej dążyli do tego by być razem, grupować się, spędzać czas. Dziś każdy robi to indywidualnie lub w bardzo małych grupkach.

Na filmie możemy zobaczyć wędrówkę przez Białystok, Zwierki, Zabłudów, Ryboły, Proniewicze, Augustowo, Podbiele, Nurzec, Milejczyce, Żerczyce. Pątnicy przeszli ponad 150 km. A my jako widzowie mamy doskonałą okazję by popatrzeć na Podlasie sprzed lat. Czy wiele się zmieniło? Mamy wrażenie, że prawie wszystko. Najważniejsze jest jednak przesłanie. Warto spotykać się z ludźmi, warto wspólnie coś robić, warto być w grupie oraz wspólnie spędzać niesamowicie czas. Pielgrzymka to jedna z opcji.

Featured Video Play Icon

Ten film koniecznie musicie zobaczyć. „Kisić przed świętami, bo po trupem będzie śmierdzieć”.

„Kapustę trzeba kisić przed świętami, bo po świętach trupem będzie śmierdzieć”. Taki argument na rzecz kiszonek trudno odrzucić. My dodajmy od siebie jeszcze lepszy. Przetrwanie zimy bez chorób jest możliwe tylko z kiszonkami. W słynnym filmie „U Pana Boga za piecem” możemy zobaczyć taką oto scenę, gdzie to komendant nogami ugniata w beczce kapustę. Czy tak właśnie wygląda jej kiszenie? Ten film, będący pewną inscenizacją, na to pytanie odpowie.

Najpierw do ukiszenia kapusty potrzebne jest doborowe towarzystwo. Potrzebna będzie także beczka. Koniecznie namoczona. Na jej dnie trzeba umieścić wianuszek żeby wszystko było smaczniejsze i chrupiące. Cały proces może być także okazją do flirtów towarzyskich, a także do tego by popić, potańczyć i pośpiewać. Dziwić się tylko, że dzisiejsza młodzież woli spędzać czas z nosem w telefonie. Mogliby tak jak ich przodkowie – kisić kapustę.

Wróćmy jeszcze do samego filmu. Warto na nim zwrócić uwagę nie tylko na pokazywane zwyczaje, ale także na język jakimi posługują się odgrywające swoje role osoby. Jest tam wiele regionalizmów, których nie tylko nie usłyszymy w innych regionach kraju, ale też które już zanikły i na Podlasiu, bo młodzież tak nie mówi. Jeżeli przejechalibyśmy się po podlaskich wioskach i rozmawialibyśmy ze starszymi ludźmi, to byłaby szansa jeszcze to usłyszeć.

Featured Video Play Icon

Przelotem nad Łomżą. Tak wygląda miasto i jego najważniejsze miejsca z góry.

Łomża, to miasto położone w województwie podlaskim, nad rzeką Narew. Historycznie należy jednak do Mazowsza. Stąd niekończące się antagonizmy i złośliwości pomiędzy łomżyniakami i białostoczanami. To właśnie ci pierwsi często o tych drugich mówią „śledziki” i upowszechniają te żartobliwe określenie. Mieszkańcy stolicy podlaskiego nie pozostają dłużni i żartują, że w Łomży jedyne co warto kupić, to bilet do Białegostoku. To wszystko nie wychodzi poza sferę żartów, bo w rzeczywistości zarówno Białystok jak i Łomża są pięknymi miastami, które warto odwiedzić. Dziś będzie o walorach tego drugiego.

Na powyższym filmie możemy między innymi zobaczyć takie obiekty jak Góra Królowej Bony, Pałac Biskupi, Wieża ciśnień, Ławeczka Hanki Bielickiej, Kamienne Schodki, Port Łomża, Łomżyńskie Bulwary, a także Twierdza Łomża. To jednak nie wszystko co oferuje mazowieckie miasteczko. Warto też przejechać się do Starej Łomży oraz Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi. Generalnie życie toczy się wokół tej rzeki.

Warto jeszcze dodać, że historia Łomży jest fascynująca. Pierwsze wzmianki o grodzisku na tych terenach pochodzą z IX wieku! W późniejszych latach istnienie miasta było zagrożone przez ciągłe najazdy Litwinów. To jednak się zmieniło w momencie, gdy zawarto unię z tym krajem. Największy rozkwit Łomża zawdzięcza książętom Mazowieckim. W XVI wieku znajdował się tu dwór królewski, ludwisarnię (wykonywano tam odlewy dzwonów), arsenał, łaźnię, spichlerze zbożowe, magazyny soli i inne budowle.

Niestety kolejne stulecie nie było tak łaskawe. Wojny, pożary, powodzie i zarazy, które w XVII wieku nawiedzały szczególnie często ziemię łomżyńską, za każdym razem dziesiątkowały mieszkańców i ich zwierzęta. Po każdej z tych nawałnic coraz trudniej było podnieść się nie tylko poszczególnym rodzinom, ale także całemu miastu. Pod koniec wieku liczba ludności miasta wynosiła zaledwie 300 osób. Późniejsze zabory wcale nie dawały nadziei na lepsze zmiany. Podczas II wojny światowej Łomża zostaje zniszczona w ok. 70%. W wyniku deportacji i mordów liczba ludności maleje o około 60%. Zakończenie niemieckiej okupacji Łomży następuje 13 września 1944 roku, gdy do miasta ponownie wkracza Armia Czerwona.