Featured Video Play Icon

Oto najpopularniejsze miejscówki Podlasia. Warto je zwiedzać regularnie.

Jeżeli ktoś kocha Podlasie, powinien podróżować po nim regularnie. A to dlatego, że nasz region słynie z przepięknej natury, która nieustannie się zmienia. Dlatego zupełnie inaczej jest wiosną, latem, jesienią czy zimą. Warto też podkreślić, że pory roku też wyglądają różnie. Czasem zimą mamy wszystko zasypane, a czasem śniegu w ogóle nie ma. Lata potrafią być gorące lub bardzo umiarkowane. A to wszystko wpływa później na ostateczny krajobraz, który możemy podziwiać.

Dlatego warto sobie obejrzeć powyższy film. Pokazuje on Podlasie w pigułce – czyli nie wszystkie, ale wiele najważniejszych atrakcji naszego regionu, które przyciągają turystów. To nie tylko Białystok i jego okolice, ale też Narwiański Park Narodowy, Puszcza Białowieska, bielsko-hajnowskie zakątki regionu, czy Puszcza Knyszyńska. Warto podkreślić, że wiele na tym filmie też jeszcze brakuje. To oczywiście Rzeka Bug i jej wiele ciekawych okolic, to Biebrzański Park Narodowy oraz Augustów ze swoimi rzekami i jeziorami. Nie ma też na filmie nic o tatarskich tradycjach regionu – pięknych, orientalnych Bohonik czy Kruszynian.

Dlatego też, jeżeli macie nadal wolne w trwającą majówkę, to warto jeszcze co nie co zwiedzić. Szczególnie, że pogoda cały czas dopisuje.

Partnerzy portalu:

Majówka 2023. Mamy dla Was 10 propozycji na długi weekend!

Majówka 2023. Mamy dla Was 10 propozycji na długi weekend!

Na majówkę będziemy mieli 30 stopni. 10 w poniedziałek, 10 we wtorek i 10 w środę. Jeszcze tydzień temu taki scenariusz był bardzo realny. Na szczęście realne prognozy są lepsze. Ma być pomiędzy 14 – 18 stopni. W sam raz żeby wyjść na zewnątrz i trochę się poruszać, ciut za mało żeby gdzieś dłużej posiedzieć. Dlatego też nasze majówkowe propozycje będą uwzględniały aktywność. Dużo aktywności! W tym roku majówka ułożyła się tak, że zaczyna się w piątek 28 kwietnia po południu, a kończy pomiędzy 4 a 7 maja – w zależności czy mamy jakieś urlopy, które możemy wykorzystać. Co zatem robić 10 dni w Podlaskiem? Trzeba skorzystać z naszych 10 propozycji.

Pociągiem do Walił

Wycieczka pociągiem do Walił i powrót do Białegostoku przez Supraśl to doskonała propozycja dla wszystkich tych, którzy planują trochę porowerować lub cały dzień chodzić pieszo. Łączna trasa wynosi 35 km. Zajeżdżamy wpierw pociągiem do Walił, następnie idziemy na Sianożątka i Wyżary, gdzie podziwiać będziemy przepiękne bagna i sztuczny zbiornik w lesie. Potem wędrujemy leśnymi drogami przez Sofipol, Kuberkę i Przechody do Królowego Mostu. Następny przystanek to Kołodno i wieża na Wzgórzach Świętojańskich. Kończymy w Supraślu, z którego linią 500 możemy wrócić do Białegostoku.

Czeremchowa Tryba

Kolejna wycieczka, którą możemy zwiedzić przepiękne tereny Puszczy Knyszyńskiej, to trasa z Czarnej Białostockiej do Supraśla. Do tej pierwszej miejscowości można dojechać i pociągiem i autobusem. Z tej drugiej wrócicie do Białegostoku linią 500. Po drodze możemy zahaczyć o Wiatę pod Dębami, gdzie można legalnie palić ognisko. Po trasie zwiedzimy między innymi Czeremchową Trybę – przepiękne bagna. Wystarczy trzymać się starej linii kolejki wąskotorowej, którą znajdziemy zaraz za zajazdem w Czarnej Białostockiej.

Kładka Śliwno-Waniewo wraca po remoncie

Narwiański Park Narodowy to nadal atrakcyjne miejsce. Oprócz sławnej Kładki, która w pełnej okazałości wraca po remoncie, będzie także nowa wieża widokowa, z której można będzie podziwiać ptaki przez lornetkę. Pamiętajcie, by nie skupiać się wyłącznie na Waniewie i Śliwnie, ale także odwiedzić Kruszewo – gdzie również jest wieża widokowa (prywatna) oraz Kurowo, gdzie znajdują się kolejne piękne tereny do zwiedzania na terenie siedziby Narwiańskiego Parku Narodowego. Do tego warto zajechać do jednego z najmniejszych miast w Polsce – Suraża. Tam również nie braknie Wam pięknych widoków.

Jak majówka to Augustów!

Letnia stolica Polski intensywnie się zmienia. W ostatnich latach powstało tam mnóstwo nowych terenów do spacerowania i odpoczywania. Koniecznie wybierzcie się więc na plażę, z której możecie spory kawałek wędrować wzdłuż jeziora Necko. Oprócz tego grzech nie popływać statkami nad Rospudę oraz Kanałem Augustowskim do Studzienicznej. Samo centrum miasta też oferuje wiele atrakcyjnych miejsc, gdzie można pochodzić, zjeść i odpocząć. Jeżeli przyjedziecie rano, to być może załapiecie się na słynne jagodzianki.

Białowieża ciągle żywa

Piękny, ścisły rezerwat przyrody można zwiedzać wyłącznie z przewodnikiem. Ci czekają w gotowości, w okolicach wejścia do Białowieskiego Parku Narodowego. Dlatego oprócz samego parku, dobrze jest przejść się także w najbardziej dziką część Białowieży. Nie odpuszczajcie sobie także stacji kolejowej Białowieża Towarowa. Tam również jest bardzo klimatycznie a i atrakcji nie brakuje.

Hajnówka też ma ofertę!

Kolejka wąskotorowa z Hajnówki do Topiła to wspaniała atrakcja akurat na majówkę, niezależnie jaka będzie pogoda! Do tego koniecznie zasmakujcie regionalnego jadła, a na deser koniecznie zjeździe sławnego Marcinka!

Nadbużańskie tereny czekają!

Rzeka Bug i górzyste tereny w okolicy to doskonały plan na dłużą wycieczkę od Niemirowa po Mielnik, Drohiczyn, Grabarkę. W okolicę możecie dojechać pociągiem. Gdy tylko wysiądziecie, to bardzo blisko znajduje się Kasztelik – prywatny, kamienny zamek, wybudowany rękoma jednego człowieka.

Dalej możecie się kierować do rzeki Bug, do której jest 4 km. Droga wzdłuż brzegu do przygranicznego Niemirowa to około 30 km.

Halo Biebrza!

fot. P. Jakubczyk

Biebrzański Park Narodowy to także miejsce, które ma wiele do zaoferowania. Nieustannie zachwyca wycieczka z Osowca-Twierdzy, gdzie dojedziecie pociągiem do Suchowoli, z której wrócimy autobusem. Jeżeli 40 km to za dużo na Wasze nogi, to rozbijcie wycieczkę na dwa dni. Po drodze w Dolistowie Starym warto jest przenocować nad Biebrzą. Po drodze będzie też Goniądz, który warto również zwiedzić.

Jeżeli preferujecie jazdę rowerem, to najbliższy pociąg jest w Dąbrowie Białostockiej – 20 km od Suchowoli.

Piękna przyroda w okolicach Łomży

Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi to piękne tereny, którymi można spacerować cały dzień. Po drodze przyroda pokaże nam naprawdę wiele – szczególnie teraz, gdy wszystko rozkwita!

Tutaj też przyda się rower albo samochód, bo przejście dookoła Parku jest zbyt ciężkie na 1 dzień. Kółko wykonane z Łomży to ponad 55 km. Chyba, że także rozbijecie wszystko na 2 dni. Wtedy będzie przyjemnie. Warto jednak pokusić się o jakiś środek lokomocji, bo w okolicy można też dodatkowo zwiedzić Grądy-Woniecko, Wiznę, Ruś czy Górę Strękową. Wtedy mamy drogę otwartą na Biebrzański Park Narodowy.

Wycieczka wschodnią ścianą

Przepiękne i dzikie tereny na wschodniej ścianie doskonale nadają się do tego, by je objechać przez cały dzień samochodem. Z Niemirowa do Wiżajn przez Hajnówkę, Białowieżę, Siemianówkę, Jałówkę, Kruszyniany, Krynki, Sokółkę, Dąbrowę Białostocką, Lipsk, Giby i Szypliszki będzie doskonałą odskocznią dla tych, którzy uwielbiają czas spędzać za kierownicą samochodu oraz lubią szybkie zwiedzanie na zasadzie „zaliczania punktów”. Wszystkie wymienione miejscowości oferują ciekawe atrakcje, doskonałe jadło i piękne widoki.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Bielsk Podlaski był planem filmowym Znachora. Proszę Państwa, wysoki sądzie. To jest profesor Rafał Wilczur…

12 kwietnia 1982 miała miejsce premiera filmu Znachor. Dziś to dzieło kultowe, gdy krytycy go zobaczyli po raz pierwszy, nie mieli o nim zbyt dobrego zdania. Warto dodać, że to ulice Bielska Podlaskiego były planem zdjęciowym filmu. Mimo ponad czterech dekad, jakie minęły od premiery – film nadal jest bardzo chętnie oglądany przez Polaków, dlatego też wiele razy emitowany jest w telewizji.

Znachor jest ekranizacją powieści Tadeusza Dołęgi – Mostowicza, która opowiada o losach chirurga, sławnego kardiochirurga Rafała Wilczura, który zostaje porzucony przez żonę. Ta znika z ich córeczką. Zrozpaczony profesor zatapia smutki w alkoholu. Okradziony i pobity traci pamięć. Kolejny raz aresztowany, kradnie dokumenty tożsamości w celu uniknięcia więzienia. Znajduje pracę i schronienie na wsi u młynarza. Tam udanie zoperował kalekiego syna młynarza, a potem sklepikarkę Marysię po wypadku. Zazdrosny miejscowy lekarz oskarżył go o kradzież narzędzi chirurgicznych i nielegalne praktyki. Antoni Kosiba czyli prof. Rafał Wilczur staje przed sądem.

Sklepik, w którym sprzedawała Marysia stoi w Bielsku Podlaskim do dziś. Można tam śmiało zachodzić i zwiedzać. Łatwo go rozpoznacie, bo widnieje na nim ogromny szyld z napisem „Znachor”. Sklep mieści się w pobliżu budynku ratusza.

Możemy też zwiedzić ul. Sienkiewicza w Bielsku, którą przemierzał motocyklem hrabia Leszek Czyński, ukochany Marysi. Niektóre elementy dekoracji czy budynki na ulicach miasteczka zostały stworzone przez ekipę filmową, zatem nie ma ich tu w rzeczywistości.

Zdjęcia do filmu realizowano jeszcze w pałacu w Radziejowicach, młynie wodnym w Skolimowie, Piekarach (gmina Piątek) oraz w Łodzi.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Święta, święta i… na Podlasiu znów święta! Zaczynamy Wielki Tydzień!

Wczoraj mieliśmy Lany Poniedziałek czyli drugi dzień świąt wielkanocnych. Tymczasem od wczoraj mamy także Wielki Tydzień… tyle, że w Cerkwi prawosławnej. Zatem na Podlasiu możemy ponownie odliczać do świąt. Daty świąt u katolików i prawosławnych nie pokrywają się, bo data Wielkanocy jest obliczana na podstawie dwóch różnych kalendarzy – gregoriańskiego u tych pierwszych oraz juliańskiego u tych drugich.

Pierwsze trzy dni Wielkiego Tygodnia w cerkwi celebruje się jutrznię oraz godziny liturgiczne z czytaniem Ewangelii. To bardzo charakterystyczna msza, bo w czasie jej trwania duchowni wraz z wiernymi trzy razy okrążają cerkiew. Krzyżem kapłan trzykrotnie uderza w drzwi świątyni. To oznacza odsunięcia kamienia, który zasłaniał wejście do grobu zmartwychwstałego Chrystusa. Mszę kończy namaszczenie wiernych świętym olejem.

W Wielki Czwartek natomiast jest dniem Ostatniej Wieczerzy, później jest Wielki Piątek i przeżywanie sądu nad Chrystusem. W Wielką Sobotę wspomina się zstąpienie Jezusa do otchłani, zaś w Wielkanoc radośnie wołamy Christos Woskresie! Woistinu woskriesie! co oznacza „Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!”. Warto dodać, że post u prawosławnych jest dużo bardziej rygorystyczny niż u katolików. Zatem niedziela jest czasem porządnej biesiady. Na świątecznych stołach nie może zabraknąć mięsa, paschy (twaróg, ucierany z żółtkami, masłem, miodem i bakaliami). Do tego można smakować w babkach i chlebie Artos (z wizerunkiem zmartwychwstałego Chrystusa). Po powrocie z nocnej mszy trwa dzielenie się jajkiem. Następnie spożywane są pokarmy, które zostały zaniesione do cerkwi w koszyczku i poświęcone. Dopiero później spożywana jest reszta potraw. Jak widać, praktycznie nie różni się to od celebracji po katolicku. Zarówno w obu religiach, ale wyłącznie na Podlasiu królują ciasta drożdżowe oraz Mazurki.

Jako ciekawostkę możemy też dodać, że w Wielki Tydzień każdy może zadzwonić dzwonem przy cerkiewnej dzwonnicy! Wielkanoc to święto ruchome w Kościele katolickim i Cerkwi prawosławnej. Tyle, że datę oblicza się na podstawie dwóch różnych kalendarzy.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak mówią podlascy Białorusini. Warto pielęgnować ten piękny język.

Bohaterem powyższego filmu jest żywy, różnorodny język, którym jeszcze na co dzień posługują się żyjący na Podlasiu Białorusini. Nie jest to nowy film, ale warto go zobaczyć, bo pokazuje, że warto tradycje podtrzymywać. Stowarzyszenie na Rzecz Dzieci i Młodzieży Uczących się Języka Białoruskiego AB-BA w latach 2009-2014 realizowało projekt „Kroniki Podlaskie”. Białostocka młodzież pod kierunkiem nauczycielki Aliny Wawrzeniuk zbierała opowieści rodzinne, zdjęcia, dokumenty, pamiątki, pieśni obrzędowe. Efektem tej pracy był spektakl i książka (dwa wydania) „Oj, dawno, dawno… Białoruskie historie z Podlasia”.

W filmie zobaczymy niektórych bohaterów „Kronik Podlaskich”. Młodzież rozmawia ze swoimi babciami i dziadkami o życiu, historii, o tym, co dla nich było i jest ważne. Te same opowieści rozgrywają się zarówno na scenie teatralnej, jak i w podlaskich wsiach. Film miał swoją premierę na Festiwalu „Wschód Kultury – Inny Wymiar” 31 sierpnia 2014 r.

„Mówią Białorusini Podlasia”
reżyseria: Mikołaj Wawrzeniuk
zdjęcia: Roman Wasiluk
czas: 40 minut

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Niesamowity film! Szeptucha ujawnia kulisy swojej działalności.

Nie ma chyba bardziej gorącego tematu na Podlasiu niż Szeptucha. Od wielu lat jej działalność rozpala niemalże wszystkich. Jedni zajadle bronią, inni mocno krytykują – zarzucając „szamanizm”. A co sama zainteresowana ma do powiedzenia na ten temat? Szeroko dowiemy się na ten temat z nowego dokumentu, który powstaje w reżyserii Małgorzaty Szyszki. Iść będzie tropem rytuałów i wierzeń na Podlasiu. Póki co możemy zobaczyć przedsmak tego co nas czeka.

Zacznijmy od najważniejszego. Określenie Szeptucha nie dotyczy tylko jednej osoby. Chociaż przyjęło się, że Szeptucha jest jedna – tylko w podbielskiej Orli, to w rzeczywistości jest wiele osób, które niosą pomoc. Niektórzy mogą być zaskoczeni, ale taką działalnością zajmują się też… mężczyźni. A to wynika z prostego względu, tego typu praktyki działają nieco jak monarchia dziedziczna. Jeżeli dla Szeptuchy urodził się syn, a nie córka – to on przejął wiedzę matki.

Sam dokument powstaje rękami Grupy Przedsięwzięć Teatralno-Medialnych. Reżyserką jest Małgorzata Szyszka, montażem zajmuje się Barbara Mazurek, a autorem zdjęć do filmu jest Autor Sochan. Data premiery jest nieznana, ale miejmy nadzieję że ujrzymy to dzieło bardzo szybko.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Dobre informacje. Pełno wody w podlaskich rzekach!

Przedwiośnie idzie pełną parą, zaś podlaskie rzeki i ich rozlewiska są pełne wody. To bardzo dobre informacje nie tylko dla środowiska, ale także dla ludzi, którzy bez tego środowiska nie mogli by żyć.

Przypomnijmy, że w ciągu ostatnich 5 lat – przez trzy miała miejsce susza, dopiero zmieniło się wszystko w tamtym roku, gdy na wiosnę nie brakowało wody i rozlewisk. W tym roku również sytuacja jest dobra. Mimo, że śniegu nie było zbyt wiele – padało obficie i powoli, nawadniając ziemię. Już wkrótce będą tego pierwsze efekty. Gdy tylko w końcu wyjrzy słońce na dłużej, a temperatura podniesie się jeszcze wyżej niż obecnie – wszystko pięknie się zazieleni.

graf. hydro.imgw.pl (na żółto i na pomarańczowo zaznaczone wysokie stany rzeki Bug, Biebrzy oraz Narew.

Ale nie o walory estetyczne tu tylko chodzi. Jeżeli wszystko się zazieleni, natychmiast pojawią się wszelkiej maści owady. To natomiast przyciągnie ptaki. To nasi sprzymierzeńcy w walce z komarami. To jednak nie wszystko. Brak suszy to idealny czas dla rolników, którzy mogą cieszyć się później bogatymi zbiorami. A to już ma wpływ na ceny żywności w sklepach. Im więcej jej trafi tym ceny są niższe.

Mokradła, które powstają po zimie to także utrzymywanie lasów przy życiu. Wspominane wyżej 3 lata były bardzo trudnym czasem, ciągłego zagrożenia pożarowego. Pamiętamy też jak spłonął kawał Biebrzańskiego Parku Narodowego, zaś trudna akcja gaśnicza trwała przez wiele dni na rozległym, trudno dostępnym obszarze. Nasze kolejne dobro narodowe Puszcza Białowieska także doświadczyła pożarów, które na szczęście szybko zostały zduszone, nim wyrządziły ogromne straty. Zasilenie wodą lasów spowoduje, że zarówno ich korzenie będą nawodnione jak i ściółka. Jeżeli nikt nie będzie przeszkadzać bobrom, to i one dodatkowo zabezpieczą lasy.

Dlatego też wysokie stany w rzekach to bardzo dobra informacja dla przyrody i dla człowieka.

Partnerzy portalu:

Coraz więcej zwłok przy polsko-białoruskiej granicy. To nielegalni migranci.
fot. Straż Graniczna

Coraz więcej zwłok przy polsko-białoruskiej granicy. To nielegalni migranci.

Najpierw młoda obywatelka Etiopii, a ostatnio także kobieta i mężczyzna o tożsamości nieustalonej z powodu znaczącego rozkładu zwłok. To tylko ostatnie ofiary rosyjsko-białoruskiej wojny hybrydowej prowadzonej przeciwko Polsce. ZBiR (Związek Białorusi i Rosji) reklamuje się na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji – zachęcając kolejne naiwne osoby do przyjazdu do Mińska lub Moskwy. Według przekazów stąd już bliska do Niemiec. Następnie zachęcone osoby lądują w stolicy Rosji lub stolicy Białorusi i  tak zaczyna się ich koszmar. To śmiertelna pułapka bez wyjścia.

Migranci są zwożone przez białoruskie służby pod polską granicę. Dalej muszą radzić sobie sami. Do sforsowania mają 5,5 metrowy stalowy płot lub przejście przez rzekę. Alternatywnie mogą próbować przez bagna. Zatrzymani przez Straż Graniczną – trafiają z powrotem na Białoruś. Niestety, nie mają możliwości zrezygnowania. Będą uparcie trafiać pod płot do skutku. Albo im się uda albo zginą. Ile osób trafia tym szlakiem do Niemiec? Oficjalnie nie wiadomo. Musi to być jednak na tyle duża ilość, że migranci cały czas próbują. Bo to nie jest tak, że ciągle przyjeżdżają zachęceni reklamą ZBiR-u. Ci co dotarli do Niemiec, chwalą się w mediach społecznościowych, wrzucają filmiki. Chwalą się, że dostali pomoc od aktywistów na granicy polsko-białoruskiej. Dają złudną nadzieję, że to bezpieczne.

Tymczasem zwłok w podlaskich lasach ciągle przybywa. Tylko w ostatnim czasie ujawniono aż 3 martwe osoby. Nie brakuje też chętnych kurierów, którzy spod granicy przewiozą tych, którzy mają jeszcze jakieś pieniądze. Tylko w tym roku (a mamy dopiero luty) Straż Graniczna odnotowała ponad 2000 prób przekroczenia granicy. Jak widać – popyt na transport jest ogromny, stąd też chętnych na nielegalny interes nie brakuje.

Niestety zarówno końca wojny na Ukrainie jak i końca wojny hybrydowej wymierzonej w Polsce nie widać. Wszyscy cierpliwe czekają na jakieś zmiany w Rosji. Bez wątpienia musi skończyć się era Putina. Wtedy jak domek z kart zawali się ta cała układanka, której częścią jest też białoruski dyktator, który to rękami swoich ludzi organizuje po stronie białoruskiej próby przemytu ludzi.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To jedna z wielu maleńkich wiosek, gdzie można długo spacerować i rozmyślać

Hryniewicze Duże to jedna z maleńkich wioseczek województwa podlaskiego, o której nie trzeba zbyt wiele pisać w kontekście historycznym, ale na pewno warto o niej wspomnieć z powodu jej położenia i ułożenia. Widać to doskonale z góry – wielkie puste przestrzenie i rzeka Biała (inna niż ta z Białegostoku). Do tego maleńka, drewniana, niebieska cerkiew przy maleńkim cmentarzu.

Jeżeli wybierzecie się w okolice Bielska Podlaskiego to takich miejsc jak Hryniewicze Duże jest tam pełno! Trójkąt Bielsk – Dubicze Cerkiewne – Narew to w zasadzie jedna pustynia wypełniona maleńkimi wioseczkami. To tam ludzie mówią nieco inaczej niż w reszcie kraju, to tam można spotkać się z Szeptuchą, to tam można poznać dawne tradycje. To także tam miesza sfera sacrum i profanum.

Niezależnie czy jest zima czy lato, wybierając się tam możecie liczyć na jedno. Spotkacie mało ludzi i spędzicie czas w ciszy oraz spokoju. To idealne miejsce do długich spacerów, podczas których będziecie mieli czas na niczym nieskrępowane przemyślenia.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Powstał niesamowity film dokumentalny o rzece Narew. Obejrzyjcie koniecznie!

Dawniej nazywana Nurem, teraz jest Narwią. Wspaniała rzeka płynąca przez województwo podlaskie zaczyna się na białoruskich bagnach w Puszczy Białowieskiej, a kończy wpadając do Wisły w podwarszawskim Modlinie. Przepełniona jest mnóstwem zwierząt, ptaków i innych stworzeń. Wszystko to okraszone ciepłym głosem Doroty Sokołowskiej z Polskiego Radia Białystok.

Na filmie zobaczymy przede wszystkim przepiękne widoki. Zostaniemy przeprowadzeni od źródeł do ujścia rzeki, kawałek po kawałku, by zobaczyć jakie atrakcje nas czekają, kto zamieszkuje i żyje nad Narwią. Mowa tu o wielu gatunkach ptaków i dzikich zwierzętach. Korzystają też zwierzęta gospodarskie – konie i krowy. Oprócz tego dowiemy się co nieco o torfowiskach i ogólnie o całym systemie bagiennym. W dalszej części opowieści możemy zobaczyć rozlewiska Narwi. Jest to labirynt krętych, naturalnych kanałów wodnych. To, dlatego rzeka jest nazywana polską Amazonką.

Ogólne przesłanie filmu, choć niewypowiedziane wprost jest bardzo smutne. Narew ginie. To konsekwencja złych decyzji ludzi, którzy zadecydowali kiedyś o budowie zalewu Siemianówka, a także o tym by rzekę regulować. Teraz poziomy wody są bardzo niskie i nikt nie robi nic, by to zmienić. Dlatego kolejne pokolenia być może nie będą już mogły podziwiać Narwi na żywo. Chyba, że stanie się jakiś cud i ktoś w końcu zacznie ratować polskie rzeki przed całkowitym wyschnięciem.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czy jedliście kiedyś kartoflaniki? Wykonanie dania prosto z podbielskiego Rajska.

Mimo, że powyżej prezentujemy kulinaria, to cała otoczka lekka i wesoła nie będzie. Rajsk to wieś niedaleko Bielska Podlaskiego. W okresie II wojny światowej wydarzyła się tam duża tragedia. Miejscowość została spacyfikowana przez Niemców, spalono cerkiew, nawet wyrwano bruk z drogi. Inaczej mówiąc Rajsk przestał istnieć. W okrutny sposób zamordowano 149 mieszkańców wsi – w tym 16-letnich chłopców i dziewczynki. W w powyższym filmie Pani Eugenia Szumska opowie o tej tragedii. Zobaczymy także izbę pamięci poświęconą poległym, która jest hołdem oddawanym przez ocalałych dla pomordowanych oraz przestrogą, by podobna historia nigdy już nie miała miejsca.

Jeżeli chodzi o część kulinarną, to w odcinku Białoruskich Smaków Podlasia zaprezentowany będzie przepis na kartoflaniki. To paszteciki grzybowe, idealne na okres postu. Przy okazji będzie można zapoznać się z działalnością zespołu Zgodne Maki. Na filmie mamy szansę usłyszeć utwory przez nich wykonywane, w tym jeden przejmujący, opowiadający o smutnej historii Rajska.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Wspaniała wycieczka po regionie Podlaskim. Zobacz wszystko to, co najbardziej popularne.

Autor filmu nagrał go w trakcie krótkiej podróży po Podlasiu pod koniec grudnia 2022 i na początku stycznia 2023. Widoki są przepiękne. Brakuje tylko śniegu. Ale za to nie brakuje Białegostoku, Krainy Otwartych Okiennic, rozlewisk Narwi i pustelni w Odrynkach. Są też żubry hasające na wolności i te żyjące w rezerwacie.

To wszystko jest fanom Podlasia bardzo dobrze znane, ale dla kogoś kto przyjeżdża do nas jest czymś wyjątkowym. W innych regionach Polski nie ma przede wszystkim takiej natury jak na Podlasiu. Bo sam Białystok czy drewniane domy w Trześciance nie byłyby fantastycznym miejscem do zwiedzania, gdyby nie cała otoczka środowiska naturalnego. Gdy patrzymy ogólnie na atrakcje turystyczne – gdziekolwiek, to zawsze czynnikiem decydującym o popularności danego miejsca – jest aspekt matki natury. Chyba tylko Dubaj jest miejscem całkowicie sztucznym, które od zera wykreował człowiek i stało się ono miejscem, gdzie przyjeżdża wiele osób ze świata.

O walorach miejsc prezentowanych na filmie nie będziemy się rozpisywać, są omawiane przez samego autora. Dodajmy tylko, że warto w Podlaskiem zwiedzić dużo więcej niż na tym filmie. A to dlatego, że jak wspomnieliśmy – tu zostały zaproponowane miejsca najpopularniejsze, a prawdziwych perełek w naszym regionie nie brakuje.

 

 

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Podlaskie kapliczki. Nieodzowny element regionu.

Podczas zwiedzania Podlaskiego można niejednokrotnie napotkać kapliczki. Stoją samotnie wśród pól, przy drogach, na wsiach. Niekiedy wiszą na drzewach. Jedno jest pewne, bez nich krajobraz naszego regionu nie byłby taki sam. Ba! Niektóre kapliczki mają status podwójnie kultowych. W religijnym znaczeniu każda z nich taka jest, ale też niektóre są bardzo dobrze znane ludziom jako obiekty architektoniczne.

Najbardziej znany przykład to kapliczka z plakatu filmu U Pana Boga za piecem, która to stoi po drodze z Krynek do Sokółki. Inna też w tamtych okolicach była użyta w scenie tego filmu, gdy komendant modlił się do „pagera”. Równie ciekawą kapliczką jest konstrukcja z miejscowości Brody. Została obfotografowana przez całą rzeszę ludzi. Nie sposób nie wspomnieć o kapliczce, która stoi na szczycie górki w Goniądzu. A to tylko kilka bardziej znanych. Inne, równie ciekawe można obejrzeć na powyższym filmie.

Autorem jest Szczepan Skibicki, autor wspaniałego filmu krajobrazowego Go Podlasie. Film został wykonany techniką time-lapse. Czyli fotografowano obiekt w równych odstępach czasowych, a następnie złożono to w ruchome dzieło. Tak jak kiedyś tworzono kreskówki – rysowano klatka po klatce sceny, a następnie szybko je przewijano. Tak też jest i przy time-lapse. Pięknie się to ogląda.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Podlaskie zimą jest przepiękne. Ten film to dobitnie pokazuje!

Prawosławne, drewniane cerkwie, synagoga, ruiny kościoła, Dolina Narwi, Kraina Otwartych Okiennic, Suwalszczyzna i Wigierski Park Narodowy, Kanał Augustowski – to niektóre tylko atrakcje, jakie można zobaczyć zimą w Podlaskiem. Gdy tylko spadnie trochę śniegu, atmosfera natychmiast robi się magiczna!

Tym razem możemy zobaczyć nasz wspaniały, piękny region na najnowszym filmie kanału YouTube – Gdzie los poniesie. Autorzy pokazują tam najciekawsze ich zdaniem miejsca, warte do zobaczenia zimą. Nie brakuje pięknych widoków i atrakcji. Warto dodać, że to co widzimy na filmie jest tylko wycinkiem Podlaskiego. Takich miejsc jest dużo dużo więcej. Żeby tak objechać wszystkie trzeba by było objeżdżać region intensywnie co najmniej przez tydzień.

Podlaskie, różni się od innych regionów tym, że jest bardziej dzikie. Mamy tu ogromne bogactwo przyrodnicze. Natura może się u nas rozwijać bez skrępowania właśnie dzięki temu, że nasze ziemie nie są tak zaludnione jak inne. Tam gdzie mało człowieka – dużo natury.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Wyjątkowy film z 1995 roku. Pokazuje jak wiele się zmieniło w ludziach.

To wyjątkowe nagranie, które szczególnie dobrze ogląda się po wielu latach. Film powstał w 1995 roku przy okazji pieszej pielgrzymki z Białegostoku na Grabarkę. I chociaż tego typu wędrówki na Świętą Górę odbywają się co roku, to spojrzenie na powyższe nagranie może nam pokazać jak wiele się zmieniło przez prawie 3 dekady.

Ludzie nie tylko inaczej się ubierali, ale zupełnie inaczej się wysławiali niż teraz. Używali bogatszego niż dzisiaj słownictwa, potrafili wypowiadać zdania wynikające z samodzielnego myślenia. Jeżeli zobaczymy wypowiedzi w telewizji dzisiaj, to najczęściej ludzie odpowiadają na pytania niczym echo. Używają frazesów i zdań, które sami usłyszeli wcześniej w telewizji. To tylko jeden szczegół.

Druga ważna kwestia, na którą warto zwrócić uwagę to podtrzymywanie zwyczajów. NW 15 minucie filmu można zobaczyć ogromne tłumy ludzi, którzy wędrują a wśród nich mnóstwo młodzieży. Czy dzisiaj jest to aż tak popularne? Czy tego typu sprawy interesują młode osoby? Na pewno nie w takiej skali jak dawniej. I nie chodzi tu o brak zainteresowania współczesnego człowieka religią samą w sobie. Bardziej trzeba na to patrzeć, że ludzie dawniej dążyli do tego by być razem, grupować się, spędzać czas. Dziś każdy robi to indywidualnie lub w bardzo małych grupkach.

Na filmie możemy zobaczyć wędrówkę przez Białystok, Zwierki, Zabłudów, Ryboły, Proniewicze, Augustowo, Podbiele, Nurzec, Milejczyce, Żerczyce. Pątnicy przeszli ponad 150 km. A my jako widzowie mamy doskonałą okazję by popatrzeć na Podlasie sprzed lat. Czy wiele się zmieniło? Mamy wrażenie, że prawie wszystko. Najważniejsze jest jednak przesłanie. Warto spotykać się z ludźmi, warto wspólnie coś robić, warto być w grupie oraz wspólnie spędzać niesamowicie czas. Pielgrzymka to jedna z opcji.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Ten film koniecznie musicie zobaczyć. „Kisić przed świętami, bo po trupem będzie śmierdzieć”.

„Kapustę trzeba kisić przed świętami, bo po świętach trupem będzie śmierdzieć”. Taki argument na rzecz kiszonek trudno odrzucić. My dodajmy od siebie jeszcze lepszy. Przetrwanie zimy bez chorób jest możliwe tylko z kiszonkami. W słynnym filmie „U Pana Boga za piecem” możemy zobaczyć taką oto scenę, gdzie to komendant nogami ugniata w beczce kapustę. Czy tak właśnie wygląda jej kiszenie? Ten film, będący pewną inscenizacją, na to pytanie odpowie.

Najpierw do ukiszenia kapusty potrzebne jest doborowe towarzystwo. Potrzebna będzie także beczka. Koniecznie namoczona. Na jej dnie trzeba umieścić wianuszek żeby wszystko było smaczniejsze i chrupiące. Cały proces może być także okazją do flirtów towarzyskich, a także do tego by popić, potańczyć i pośpiewać. Dziwić się tylko, że dzisiejsza młodzież woli spędzać czas z nosem w telefonie. Mogliby tak jak ich przodkowie – kisić kapustę.

Wróćmy jeszcze do samego filmu. Warto na nim zwrócić uwagę nie tylko na pokazywane zwyczaje, ale także na język jakimi posługują się odgrywające swoje role osoby. Jest tam wiele regionalizmów, których nie tylko nie usłyszymy w innych regionach kraju, ale też które już zanikły i na Podlasiu, bo młodzież tak nie mówi. Jeżeli przejechalibyśmy się po podlaskich wioskach i rozmawialibyśmy ze starszymi ludźmi, to byłaby szansa jeszcze to usłyszeć.

Partnerzy portalu:

To bardzo wyjątkowa część Podlasia. Jest tu także ta piękna cerkiew.

To bardzo wyjątkowa część Podlasia. Jest tu także ta piękna cerkiew.

Pasynki to mała wieś nieopodal Bielska Podlaskiego. Mieści się w jednym z niewielu najpiękniejszych terenów Podlasia. Szczególnie dostrzegą to osoby poszukujące w naszym regionie „dzikości”.

Największą zaletą wspomnianych terenów są rozlewiska Narwi, które kształtują przyrodę w całej okolicy. Ponadto to tutaj można poczuć wielokulturowość w sposób maksymalny, tutaj też usłyszymy „svoją” mowę u ludzi własną, unikalną gwarę będącą miksem kilku języków. To jeszcze nie wszystko, wschodnie okolice Bielska Podlaskiego to także miejsce, gdzie natrafimy na dwujęzyczne drogowskazy. To ukłon w stronę mieszkających tam białoruskich mniejszości narodowych.

Pasynki mogą poszczycić się przepiękną, niebieską, drewnianą, prawosławną świątynią. To Cerkiew Narodzenia św. Jana Chrzciciela. Właśnie została świeżo wyremontowana. Prace trwały pod okiem Podlaskiej Wojewódzkiej Konserwator Zabytków – Małgorzaty Dajnowicz. Świątynia jest zabytkiem od 1993 roku, zaś powstała w 1891 roku. Stworzono ją na planie krzyża greckiego, na kamiennej podmurówce, konstrukcji zrębowo-słupowej. Nad kruchtą znajduje się wieża zwieńczona kopułą, z kolei nawę główną pokryto dachem dwuspadowym.

Przed wejściem głównym oraz wejściami bocznymi wykonano dwuspadowe zadaszenie, wsparte bogato profilowanymi słupami. Szczyty budynku ozdobiono dekoracją ciesielską, dzięki czemu nawiązuje stylistycznie do motywów białoruskich. Cerkiew ta należy do najbardziej reprezentatywnych, drewnianych świątyń na Podlasiu! – Cerkiew pw. Św. Jana Chrzciciela w Pasynkach przejawia przede wszystkim wartości artystyczne. Szczególną uwagę przyciąga bogata elewacja na wieży. – tłumaczy prof. Małgorzata Dajnowicz.

fot. Podlaski Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Taki był Bielsk Podlaski 50 lat temu! Zobacz wyjątkowy film.

W archiwach telewizyjnych znajduje się zapewne mnóstwo perełek, tylko problem polega na tym, że dostęp do tego mają nieliczni. Czasem zdarza się, że poszczególne programy czy dokumenty trafiają do internetu. Tak też jest z programem podróżniczym „Tramp”. 50 lat temu można było zobaczyć dokument pokazujący życie codzienne w Bielsku Podlaskim. Jakie było? Zobaczcie sami na powyższym filmie.

W pierwszych ujęciach widzimy targowisko. Ludzie niosą zwierzęta gospodarskie, jadą furami, jest też mężczyzna, który pobiera opłaty. W czwartki jest dzień targowy, ludzie z okolicznych wsi zjeżdżają się. Każdy z tym co ma. Można kupić zwierzęta gospodarskie czy uprawy. Ludzie targują się do upadłego. W kolejnych ujęciach widzimy ulice Bielska Podlaskiego, stare drewniane domy z charakterystycznymi ornamentami. Nie brak też wędrujących ludzi.

Kolejne ujęcia to pokazanie, że w mieście jest edukacja i kultura. Narratorką opowiadającą o tym wszystkim jest jedna z bielskim nauczycielek, która zamieszkała w bloku i będzie uczyć wiejskie dzieci śpiewu i tańca. Niestety 50 lat temu w telewizji nie używało się ani czołówek ani tyłówek w filmach, więc trudno powiedzieć kim była. Miejmy nadzieję, że wbrew swoim zapowiedziom – w Bielsku pozostała.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Wielka wycieczka po Podlaskiem. Zobaczyli prawie wszystko.

Takiego filmu jeszcze nie było. YouTuber 58 OsA przemierzył z kamerą Podlaskie chyba tak dogłębnie, jak nie zrobił to jeszcze nikt. Dzięki temu każdy, kto nie był w naszym regionie może dowiedzieć się o wszystkich najważniejszych punktach naszego regionu. Osoby, które tu mieszkają także znajdą coś dla siebie, bowiem nie wszystkie atrakcje Podlaskiego są tak samo znane.

Film rozpoczyna się od Narwiańskiego Parku Narodowego i Tykocina. Widzimy, że nie przeszkadza w zwiedzaniu brzydka pogoda. Kolejny przypadek to Biebrzański Park Narodowy. Pierwszy zgrzyt jakiego doznał zwiedzający był właśnie tam. Konkretnie to w Osowcu, gdzie twierdzę można zwiedzać od poniedziałku do piątku od 9 do 13. Jak widać obiekt działa tylko dla uczniów i urlopowiczów. Weekendowe zwiedzanie tu nie wchodzi w grę.

Kolejny przystanek to Wigry i tamtejszy klasztor. W kolejnych kadrach filmu możemy zobaczyć jak pięknym terenem jest Suwalszczyzna. Z drona podziwiać możemy wszelkie pagórki. Szkoda tylko tej pogody. O ile do spacerów się nadaje, to do podziwiania już trochę gorzej. Autor dotarł nad sławną Górę Cisową, która jest położona 256 m n.p.m. W filmie nie mogło zabraknąć Białegostoku i jego atrakcji. Zwiedzić Podlaskie i nie zobaczyć jego stolicy? Byłoby to bez sensu. A jak i Białystok to także pobliski Supraśl. Kolejne przystanki to tatarskie Bohoniki, Krynki czy Kruszyniany. Nie zabrakło też ruin w Jałówce.

Następnie 58 OsA wybrał się do Krainy Otwartych Okiennic, która w ostatnim czasie jest prawdziwym hitem turystycznym. Nie mogło też zabraknąć Dębu Dunin, Grabarki czy Kaszteliku. Zauważalne jest ominięcie Puszczy Białowieskiej. Mimo wszystko pokazane zostało i tak bardzo wiele. I to trzeba docenić, bo objechanie naszego regionu i przemierzenie wielu kilometrów piechotą jest sporym wysiłkiem.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Żydowska architektura na Podlasiu. Wyjątkowy film dokumentalny.

Podlaskie jest przepiękne i nikt nie powinien mieć co do tego wątpliwości. Tym razem można się o tym przekonać przez pryzmat architektury żydowskiej, która przetrwała II wojnę światową. Przypomnijmy przed straszliwym czasem zbrodni niemieckich, Żydzi na Podlasiu stanowili większość mieszkańców. Niektóre miasta liczyły od 70 do 80 proc. mieszkańców tej narodowości. Dlatego spuścizna po nich powinna być gigantyczna, gdyby nie zniszczenia wojenne. Szczególnie, że większość zwykłych budynków, które stoją do dziś choćby w Białymstoku budowali właśnie Żydzi.

Warto na podlaskie miasta spojrzeć także poprzez pryzmat powyższego filmu dokumentalnego, który został stworzony w 2012 roku. Jak prezentowały się Tykocin, Sejny, Orla, Krynki i Białystok dekadę temu? Film jest kontynuacją cyklu rozpoczętego w 2009 roku dokumentującego architekturę Podlasia. Do tej pory powstały 3 filmy dokumentalne o architekturze drewnianej. Autorem jest bardzo znany i uznany twórca z regionu – Ireneusz Prokopiuk.

W pierwszej części powyższego dokumentu dowiemy się do tykocińskiej synagodze. Z zewnątrz jest jeszcze malowana po staremu. Obecnie jest już w oryginalnych lub zbliżonych do oryginalnych kolorów. W kolejnych minutach filmu poznamy synagogę w Sejnach, a następnie w Orli. Ta ostatnia jest niestety ruiną. Tylko fachowiec dostrzeże tam pewne detale. Swoimi profesjonalnymi spostrzeżeniami z widzami podzieliła się Eleonora Bergman z Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.

Ostatnim obiektem, który zobaczymy w filmie Ireneusza Prokopiuka jest synagoga w Krynkach. Tu warto zwrócić uwagę, że budynek jest wyjątkowy ze względu na swoje zdobienia, które sugerują, że na budowę obiektu mogli mieć wpływ przedstawicieli innych religii. Na wielokulturowym Podlasiu jest to całkiem prawdopodobne. Na koniec dokumentu dowiemy się ogólnie o budownictwie żydowskim. Dzięki czemu możemy zobaczyć też obrazy z Białegostoku, gdzie nie brakuje pozostałości po żydowskiej architekturze. Jest to prawdziwa baza wiedzy oraz wyjątkowa pocztówka z przeszłości.

Partnerzy portalu:

Podlaskich bocianów jest coraz mniej. Mogą zupełnie zniknąć!

Podlaskich bocianów jest coraz mniej. Mogą zupełnie zniknąć!

Być może dla niektórych będzie to pewien szok, ale nie w całej Polsce można latem obserwować bociany. Pod tym względem województwo podlaskie jest jednym z niewielu miejsc, gdzie jest ich bardzo dużo. Niestety w ostatnich latach populacja tego ptaka zmniejszyła się o 20 proc.! Niestety to nie koniec złych wieści, za kolejne 20-30 lat może ich w Podlaskiem w ogóle nie być.

Jednym z najpopularniejszych tekstów na naszym portalu jest ten o bocianach, gdzie gruntownie tłumaczymy, dlaczego te piękne ptaki wylatują do ciepłych krajów i po co wracają. Szczegółowo przeczytacie poniżej, zaś w skrócie napiszemy tak: bociany wylatują do dalekich krajów Afryki za jedzeniem. Gdy u nas mróz skuje wszystko wokół, to w Dorzeczu Kongo bociany mogą wybierać i przebierać w pożywieniu. Ptaki wracają zaś, bo w czasie naszej wiosny i lata, w Afryce rozpoczyna się pora sucha, co utrudnia zdobycie pożywienia. Zaś u nas w tym czasie jak w stołówce. W menu każdego ptaka są pasikoniki, dżdżownice, ślimaki, gryzonie, małe ryby, żaby, węże, krety, łasicie, gronostaje, a nawet pisklęta ptaków i młode zające!

Problem w tym, że zmiany klimatu powodują, że w polskich rzekach ubywa wody. Nasz region niestety nie jest wyjątkowy pod tym względem. Puste cieki nie zabiją od razu ludzi, bo korzystamy ze źródeł głębinowych, natomiast ptaki odczują braki jako pierwsze. W efekcie nie będą wracać po zimie do Podlaskiego tylko tam, gdzie będzie dobry dostęp do wody i optymalne warunki do rozmnażania. Obecnie królestwem bociana są Doliny Biebrzy, Narwi i Bugu. To właśnie tam zaobserwowano 20 procentowy spadek populacji ptaka. W zachodnich rejonach kraju jest jeszcze gorzej, bo populacja miejscami zmniejszyła się o połowę! W kraju żyje łącznie około 43-45 tys. par lęgowych. Około jedna czwarta z nich mieszka w naszym regionie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Te warzywa obecnie królują na Podlasiu. Jak zrobić placki i ugotować zupę?

Cukinia to warzywo, które obecnie dominuje w podlaskich domach. Koniec lata to czas, kiedy następują jej zbiory. Dlatego warto wykorzystać chwilę i przyrządzić coś pysznego. Na przykład placki z cukinii. Jak to zrobić? Dowiemy się tego od Marii Wasyluk z okolic Bielska Podlaskiego, a dokładnie z miejscowości Pawły.

W pierwszych krokach trzeba obrać warzywa i pokroić. Następnie trzeba przygotować miseczkę, gdzie znajdzie się sól, pieprz i przyprawa do warzyw. Wymieszane ze sobą powinny dołączyć do pokrojonej cukinii. Wszystko powinno odstać 10 minut. Następny krok to smażenie placuszków. Rozbijamy jajko, dodajemy trochę mąki. Następnie plastry cukinii maczamy w mące, później wkładamy do talerza z rozbitym jajkiem. Takie umoczone warzywo układamy na patelni na rozgrzany tłuszcz. Obsmażamy wszystko z dwóch stron i możemy jeść! Bardzo proste prawda?

Kolejnym rarytasem jaki zbiera się obecnie na podlaskich wsiach jest dynia. Chociaż ogólnie kojarzy się z przybyłym z zachodu Halloween, to u nas raczej robi się z niej zupy i pasztety. Jak ugotować tą pierwszą potrawę również dowiemy się od Walentyny Krasnodemskiej również z miejscowości Pawły.

W pierwszym kroku należy ugotować wywar z marchewki, pietruszki i pora – czyli klasykę, jeżeli chodzi o większość zup. Pani Walentyna dodatkowo podsmaża cebulkę na patelni, którą doda do wywaru. Kolejny składnik to wspomniana dynia, którą można pokroić do takiej samej wielkości jak kroimy ziemniaki do zupy. Na koniec będzie trzeba to zmiksować żeby wyszedł krem. Warto też dodać, że cukinia również się nadaje jako składnik do zupy. Dla urozmaicenia smaku możecie także dodać makaron.

 

 

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Piękne obrazy Podlasia. Wspaniały film je ukazuje!

Lato ma to do siebie, że natura ubrana jest w wiele kolorów, a słońce jeszcze podbija efekt ich odbioru. Do tego panuje taka idylliczna atmosfera, czas wije się powoli, a jednocześnie po cichu zasuwa jak zawsze. I tak oto mamy koniec wakacji, zaś Podlasie szykuje się jesień. Nim to się stanie, warto raz jeszcze spojrzeć na letnie obrazy.

Powyższy film pokazuje Puszczę Białowieską, żubry, Krainę Otwartych Okiennic, a także Pojezierze Augustowskie. Wszystko to przeplecione jest tęsknotą za latem, które przemija. Obrazy można oglądać w kółko i rozmyślać czy to o jeżdżeniu kolejką wąskotorową czy też pływaniu kajakiem. Na szczęście inne pory roku też mają na Podlasiu urok, więc nie trzeba tylko rozmyślać, można też przyjechać i zwiedzać. Atrakcje które mamy nigdy się nie nudzą.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak było na Podlasiu. Za budowę ganku, potrafili zniszczyć dom.

Wschodniopodlaskie, zachodniopodlaskie, szlacheckie, drobnoszlacheckie, a także trojaki czy dwojaki. Te wszystkie terminy dotyczą podlaskiego budownictwa ubiegłych stuleci. Do dziś przemierzając nasz region możemy dostrzec jeszcze strzępki tego jak dawniej budowano drewniane domy. Jeżeli będziecie zwiedzać nasz region, to zwróćcie uwagę na stare konstrukcje. Dzięki powyższemu filmowi będziecie mogli wiedzieć, kto dawniej mieszkał w danym budynku.

Dla przykładu ganek to domena drobnoszlachecka. Jeżeli ktoś chciał sobie taki przy domu zbudować, a nie miał odpowiedniego statusu społecznego, to narażał własne mieszkanie na zniszczenia. Pozostali pilnowali bowiem, by szlachty nie udawać. Ciekawie przedstawia się także to, co we wnętrzach. W domach chłopskich w ramach jednego budynku był podział na część mieszkalną i część gospodarczą. Natomiast w wyższych stanach już nie.

Charakterystyczne jest również to, że we wnętrzu centralnym punktem była kuchnia. Natomiast są też takie domy, gdzie był tak zwany „zapiecek” czyli pomieszczenie na tyłach kuchni. Niekiedy występowały również domy, gdzie były dwie osobne kuchnie i izby. Dziś nazywamy to „bliźniakami”.

Partnerzy portalu:

Nowy mural w Podlaskiem. Widnieje na nim Jan Henryk Dąbrowski.
fot. Kamil Timoszuk / Wrota Podlasia

Nowy mural w Podlaskiem. Widnieje na nim Jan Henryk Dąbrowski.

Murale w Podlaskiem cieszą się niesłabnącą popularnością, toteż co raz powstaje jakiś nowy. Tym razem w Brańsku można podziwiać wielkie, ścienne malowidło z generałem Janek Henrykiem Dąbrowskim. O tym, że jest to postać wyjątkowa można się przekonać choćby z polskiego hymnu, którego nazwa brzmi „Mazurek Dąbrowskiego”.

Bardzo dokładne okoliczności powstania polskiego hymnu nie są znane, ale różne badania mówią, że miało to miejsce między 10 a 19 lipca 1797 roku. Dlatego też data powstania muralu nie jest przypadkowa. Przypomnijmy tylko, że autorem słów do polskiego hymnu jest Józef Wybicki, zaś sam Dąbrowski, o którym mowa w tytule to generał polskich legionów wojska, które stacjonowały we Włoszech walcząc wspólnie z wojskami francuskimi i włoskimi w latach 1797-1807. W tym samym czasie Polska była zaanektowana przez trzy kraje – Prusy (dzisiejsze Niemcy), Rosję oraz Austrię. Przez kolejne 123 lata naszego kraju nie było na mapie. Ważne jest jednak to, że istniały polskie wojska nie tylko w teorii. Legiony Polskie miały własne mundury, sztandary, a także polskie komendy i stopnie wojskowe. Nim to się stało, miały miejsce w Polsce dwa rozbiory kraju, po których doszło do Insurekcji Kościuszkowskiej.

Było to polskie powstanie przeciwko Prusom i Rosji nazwane Insurekcją Kościuszkowską. Wówczas jeszcze nie generał, a wicebrygadier Jan Henryk Dąbrowski walczył o uwolnienie się Polski z rąk Rosji i Prus. W nocy z 22 na 23 września 1793 roku sejm obradujący w obecności generała rosyjskiego Johanna von Rautenfelda na zamku grodzieńskim, otoczonym przez oddziały wojsk rosyjskich, w milczeniu przeprowadził cesję terytorium Rzeczypospolitej na rzecz Królestwa Prus. Caryca Katarzyna II mściła się w ten sposób za „niewierność” wasalnej Rzeczypospolitej, a obie monarchie rozbiorowe oczyszczały sobie przedpole do rozprawy z rewolucyjną Francją. Dodatkowo, w okrojonej już znacznie Rzeczypospolitej formalnie utrzymany został istniejący dotąd, bardzo dogodny dla Rosji i Prus, ustrój demokracji szlacheckiej przy słabej centralnej władzy królewskiej.

Pół roku później doszło do wybuchu wspomnianej Insurekcji Kościuszkowskiej. Miało to miejsce 12 marca 1794 roku. Natomiast 19 i 20 kwietnia 1794 r. Wicebrygadier Dąbrowski znajdował się w podlaskim Brańsku. Właśnie ta historyczna scena wjazdu do miasta jest tematem muralu. – Jest to unikalny, nigdzie niespotykany wizerunek Jana Henryka Dąbrowskiego w mundurze, który został zrekonstruowany na podstawie przepisów mundurowych z tamtego okresu. – wyjaśnia historyk Zbigniew Romaniuk. Dąbrowski już jako generał wprowadził w polskich Legionach we Włoszech nowoczesny system dowodzenia na wzór francuski, zniósł kary cielesne, dał możliwość awansu również żołnierzom niemającym pochodzenia szlacheckiego, nakazał naukę czytania i pisania oraz pogłębianie wiedzy z historii Polski.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Andrzej, Gienek, Kononowicz i Janusz Alfa. Oto obraz Podlasia w internecie.

Kiedy myślimy o Sandomierzu, to pierwsze skojarzenie rodzi się natychmiast. Jest nim Ojciec Mateusz. Szczecin w głowach Polaków kojarzy się z Paprykarzem, Gdańsk z wolnością, Poznań z koziołkami, a Białystok? Ostatnie, znane nam badanie na ten temat pochodzi z 2020 roku. Wykonało je Omnibus-Online. Zapytano wówczas internautów o skojarzenia ze stolicą województwa Podlaskiego. Jakie były wyniki?

Zaskakujące. Większość nie ma skojarzeń i jest to zarazem plus jak i minus. Po 10 procent ankietowanych kojarzy Białystok z zimnem i Jagiellonią. Osiem procent natomiast wskazuje Krzysztofa Kononowicza, dawnego kandydata na prezydenta miasta, który obecnie ze swoim współlokatorem emituje cyklicznie tak zwane „patostreamy”. Problem w tym, że XXI wiek to kultura obrazka. Nawet nasze teksty nie są zbyt rozbudowane, bo doskonale wiemy, że i tak dłuższe nie byłyby czytane. Ludzie masowo konsumują wideo. Nie bez powodu najpopularniejszą aplikacją jest obecnie Tik-Tok. Na nasze nieszczęście, każdy kto szuka filmów dotyczących Białegostoku, w przytłaczającej większości znajdzie właśnie nagrania z udziałem Kononowicza.

Jeżeli chodzi o skojarzenia, to chyba nadal lepiej jest z Podlasiem. Tu ostatnie badania jakie znamy pochodzą z 2010 roku. Wówczas 23 proc. wskazało, że nasz region kojarzy się z lasami i puszczami. Kolejne siedem z przyrodą i dziką naturą. Kolejne wyniki także dotyczą jakiś konkretnych miejsc powiązanych z przyrodą na przykład jeziora, parki narodowe, rzeki czy rezerwaty. Ogólnie rzecz biorąc prawie 70 proc. kojarzy nas z tematami około przyrodniczymi.

Niestety, Podlasie problem ma podobny co Białystok. Obecnie antyreklamę Podlasia robi regionowi popularny program „Rolnicy. Podlasie” w Fokus TV. Poziom audycji jest podobny co w polsatowskich „Chłopakach do wzięcia”, gdzie ogólnie rozrywka polega na pokazywaniu perypetii uczestników mieszkających na polskiej wsi. Jeżeli chodzi o „Rolnicy. Podlasie”, to najpopularniejszymi uczestnikami są Gienek i Andrzej z Plutycz, którzy niewiele różnią się od Krzysztofa Kononowicza. YouTube pod hasłem „Podlasie” jest dosłownie zalany filmami o tych dwóch uczestnikach.

Przypomnijmy też, że jeszcze kilka miesięcy temu przez internet przelała się fala memów z „Januszem Alfa”. Tu ówczesny wicemarszałek województwa podlaskiego, Stanisław Derehajło chętnie dał sobie robić śmieszne zdjęcia, które w połączeniu z jego nadmiarową tuszą dały efekt taki, że ludzie okrzyknęli go właśnie „Januszem Alfa”. W tym przypadku polityk wzbudził masowe skojarzenia jako „przedsiębiorca, wyzyskiwacz”. Mimo, że zupełnie nieprawdziwe – w taki sposób powiązały go z Podlasiem. Nie inaczej jest Kononowiczem, Andrzejem i Gienkiem. Ludzie mają z nimi jakieś skojarzenia, a to wszystko na koniec łączone jest z naszym regionem.

Nie można oczywiście nikomu zabronić pokazywać Podlasia w taki sposób, ale należy aktywnie przeciwdziałać antywartościom, pokazując Podlasie wszędzie gdzie się da, w sposób masowy tak, by nie był antyreklamą. W internecie już staliśmy się memem i trochę pośmiewiskiem. Jeżeli nic nie zrobimy, to tak już pozostanie. Czy tego właśnie chcemy?

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

W Podlaskiem jest 40 miast. Od ponad 20 lat skupiamy się tylko na 3.

Województwo Podlaskie istnieje od 1999 roku jako zlepek dawnych województw: łomżyńskiego, suwalskiego i białostockiego. Ze „starych” terenów odebrano naszemu regionowi Olecko i Gołdap. Niedługo stuknie 25 lat jak doszło do tych zmian. Dlatego też, chcielibyśmy rozpocząć dyskusję nad tym, czy urzędnicy nie powinni zmienić utartych schematów myślenia o naszym naszym województwie.

Do refleksji skłonił nas jeden z artykułów w lokalnej prasie, gdzie wymienia się propozycję, by Bielsk Podlaski był miejscem, w którym powstanie nowa jednostka Wojsk Obrony Terytorialnej. Nie wchodząc w szczegóły na ten temat zasadności, chcielibyśmy poruszyć inny – podobny temat. A mianowicie czy rozwój naszego regionu powinien odbywać się wyłącznie o Białystok, Łomżę i Suwałki? Co tak naprawdę dzieje się od niedawna, bo na początku kasa płynęła wielkim strumieniem tylko do stolicy województwa, a Łomży i Suwałkom kapało. W ostatnich latach zaczęło też kapać pozostałym miastom powiatowym. Bielsk czy Hajnówka zyskały lepsze połączenia kolejowe. Z Siemiatyczami jest taki problem, że stacja znajduje się daleko od miasta. Drogowo też się polepszyło. Po latach wyremontowano drogę Białystok – Wojszki, która tylko w połowie miała nawierzchnię, a która jest alternatywą dla krajowej 19. Lepiej jedzie się także z Białegostoku do Łap, ale nie tylko. Nowa droga prowadzi choćby z Sokółki do Dąbrowy Białostockiej i Lipska.

Infrastruktura to jedno. Kolejna sprawa to instytucje. Jednym z takich przykładów jest właśnie Wojsko Obrony Terytorialnej. Podlaska brygada swoją siedzibę ma w Białymstoku w Wojskowej Komendzie Uzupełnień. Dodajmy, że WOT to nowy rodzaj sił zbrojnych i jest cały czas „w trakcie organizacji”, przez co podlega Ministerstwu Obrony Narodowej, zaś pozostałe rodzaje są częścią Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Nie będziemy wchodzić w dywagacje czy potrzebna jest kolejna brygada, ale fakt że jakaś powinna na stałe funkcjonować bliżej granicy jest oczywisty. Tylko problem jest taki, że z Białegostoku łatwiej dojechać do większości punktów granicznych niż choćby z Bielska. Dlatego wracamy do problemy infrastruktury.

Jeżeli chcielibyśmy, by Siemiatycze, Bielsk czy Hajnówka zaczęły jeszcze lepiej się rozwijać – co jest w interesie całego województwa, to powinniśmy zacząć od infrastruktury. Nie możemy patrzeć na komunikację przez pryzmat „z Białegostoku” i „do Białegostoku”. Równie ważne są drogi lokalne. Na przykład Siemiatycze – Hajnówka – Siemianówka – Michałowo – Gródek – Krynki – Sokółka. Przejechanie tej trasy samochodem to obecnie katorga. To trasa, która wynosi 160 km. Krajową 19 jest krócej o 20 km, ale tu nie chodzi o to by było szybciej, ale żeby mieszkańcy przygranicznych miejscowości mogli w dogodnych warunkach przemieszczać się bez potrzeby zasilania „dziewiętnastki”.

Wracając jeszcze do instytucji. To problem znany od lat, z którym nikt, nic nie robi. Otóż ustawy o samorządzie gminnym, samorządzie powiatowym i samorządzie wojewódzkim nakładają na gminy, powiaty i województwa bliźniacze zadania. I tak w Białymstoku funkcjonuje miejski Białostocki Teatr Lalek i wojewódzki Teatr Dramatyczny. Opera jest w Białymstoku tak jak i filharmonia. W ogóle Urząd Marszałkowski czy Starostwo Powiatowe tak naprawdę nie powinny funkcjonować Białymstoku. Ten pierwszy z racji tego, że musi zajmować się całym województwem, zaś Białystok, Łomżę czy Suwałki powinien pozostawić włodarzom miast. Kuriozalne jest też, że Starostwo Powiatowe obsługuje mieszkańców powiatu białostockiego mając siedzibę w Białymstoku, gdy miasto jest odrębnym (innym powiatem) niż powiat białostocki.

Przykłady instytucji skupionych w jednym miejscu można mnożyć. Po prawie 25 latach wiemy już jaki jest koszt tego, że nie było połączeń kolejowych, drogi były fatalne, a większość instytucji skupionych jest w Białymstoku, Łomży i Suwałkach. Podlaskie miasta się wyludniają. A jakby ktoś nie wiedział, to łącznie w regionie jest ich 40. My przez ostatnie lata skupiliśmy się wyłącznie na jednym, a później na 3.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Co zwiedzać na Podlasiu? Ten film dobrze to pokazuje.

Jeżeli chcielibyście kompleksowo zwiedzić Podlasie, ale nie wiecie jak się za to zabrać, to ten film z pewnością Wam pomoże. Można tu bowiem w telegraficznym skrócie obejrzeć wiele atrakcji, które czekają na turystów. Zobaczymy kładki ze Śliwna, Kanał Augustowski, Krainę Otwartych Okiennic, Tykocin czy Białystok.

Film został stworzony przez twórców kanału YouTube – „kciukiEM”. Możemy obejrzeć tutaj miks ujęć z podróży po naszym województwie połączonych ze zdjęciami potraw i samych wycieczkowiczów. Film zaczyna się od odwiedzin Tykocina. Drugą miejscówką są pobliskie kładki ze Śliwna, wraz z platformami do przepraw po Narwi. Kolejne ujęcia pokazują nam wycieczkę po Kanale Augustowskim, a także zwiedzanie Krainy Otwartych Okiennic. Warto zaznaczyć, że to nie są już pobliskie punkty jak dwa pierwsze. Tak naprawdę do cała kolejność nie jest do końca ekonomiczna z punktu widzenia podróży, dlatego na koniec wymienimy kolejność taką, by przejechać kilometrów jak najmniej.

Kolejne dwa punkty, które zostały odwiedzone to Białystok i Kruszyniany. Przypomnijmy, że obecnie przyjazd do tej drugiej miejscowości nie jest możliwy. Rząd zamknął ten teren dla przyjezdnych ze względu na budowę zapory na granicy z Białorusią. Planowany termin otwarcia to 1 lipca 2022, ale przypomnijmy, że wjazd miał być możliwy już w marcu, ale termin zamknięcia został przedłużony do końca czerwca. Jeżeli planujecie przyjazd w wakacje, to możliwe, że Kruszyniany znów będą otwarte dla turystów.

Najbardziej ekonomiczna kolejność to Tykocin – Kanał Augustowski – Kruszyniany – Kraina Otwartych Okiennic – Białystok – Śliwno.

Partnerzy portalu:

Dawniej tętniło tutaj życie społeczne, dziś to spokojna wieś kojarzona z szeptuchą
fot. Urząd Gminy Orla

Dawniej tętniło tutaj życie społeczne, dziś to spokojna wieś kojarzona z szeptuchą

Gmina Orla kojarzy się ludziom najczęściej z szeptuchą, a warto wiedzieć, że można tam przyjechać również z innych powodów. Niektórzy mogą się zdziwić, że w okolicy znaki drogowe są pisane językiem polskim oraz cyrylicą. Zostało to zorganizowane jako ukłon w stronę mieszkających tam mniejszości narodowych. Od 2009 roku w gminie oficjalnie można porozumiewać się po polsku i po białorusku (na Białorusi mało kto zna ten język, bo dominuje tam język rosyjski).

Orla ma bardzo bogatą historię. Pierwsze dokumenty wspominały o tym miejscu już w 1507 roku. Wówczas nadano te tereny wojewodzie trockiemu – Jaśkowi Iwanowiczowi. Natomiast prawdziwy rozkwit miejscowości nastąpił w 1634 roku. To wtedy uzyskała ona prawa miejskie. Kwitł tam handel, życie kulturalne i polityczne. Wiele wnieśli do miasteczka Żydzi. W 1765 roku stanowili oni dużą, zorganizowaną społeczność. Orla prawa miejskie utraciła podczas zaborów. Niestety, do czarnej historii miasta dołożył się też wielki pożar, który w 1937 roku zniszczył prawie 30 proc. zabudowań. W kolejnych latach doszło natomiast do II wojny światowej i eksterminacji Żydów przez Niemców. A stanowili oni dotychczas 75 proc. mieszkańców.

fot. Urząd Gminy Orla

Obecnie Orla to miejsce, gdzie większość terenu stanowią użytki rolne. Na terenie gminy można także napotkać wielkie wiatraki produkujące prąd. To także tam funkcjonuje fabryka Ikea. Z perspektywy turysty – jest kilka miejsc, które można odwiedzić. Pamiątką po Żydach jest synagoga z drugiej połowy XVIII wieku oraz kirkut również z tego samego stulecia. Do tego warto zobaczyć drewnianą cerkiew prawosławną z 1797 roku i dzwonnicę z 1874 roku. Dobrze jest też udać się na cmentarz, który powstał z początkiem XIX wieku. Położona na nim cerkiew wybudowana została w 1870 roku.

Orla to także miejsce, które zostało rozsławione przez szeptuchę. Dlatego nie powinno Was zdziwić, gdy w miejscowości napotkacie wiele samochodów z całej Polski. Obecnie kobieta ma ponad 90 lat, lecz nadal przyjmuje. Warto wiedzieć, że to nie jest jedyna „ludowa uzdrowicielka” w regionie.

Partnerzy portalu:

Gdzie pojechać rowerem, żeby wrócić pociągiem? Oto 4 trasy dla Was.
Trześcianka to piękne malownicze tereny Krainy Otwartych Okiennic.

Gdzie pojechać rowerem, żeby wrócić pociągiem? Oto 4 trasy dla Was.

Suwalszczyzna będzie trudniej dostępna dla rowerzystów. Koleje postanowiły od 19 kwietnia do 2 maja przeprowadzać remont torów. Trasa Białystok – Suwałki będzie funkcjonować jako miks połączeń kolejowych i autobusów zastępczych. Dlatego jeżeli planowaliście objeżdżać Augustów, Wigry czy całą Suwalszczyznę rowerem, to sprawdźcie dokładnie czy w danym połączeniu będzie można jednoślad w ogóle zabrać.

Prace będą prowadzone wyłącznie w dni robocze etapami, na różnych odcinkach. W tym czasie wstrzymywane będą połączenia pociągów POLREGIO. Jeżeli jednak bardzo chcecie rowerować po Suwalszczyźnie, to możecie do niej dojechać również innymi sposobami. Na przykład z Ełku. Do Suwałk możecie dojechać bocznymi drogami. Trasa wyniesie 60 km. Do Augustowa z Ełku bocznymi drogami trasa wyniesie 55 km. Jeszcze lepszym pomysłem jest dojechanie do Augustowa z Osowca-Twierdzy. Również przejedziecie 60 km, ale za to pięknymi terenami Biebrzańskiego Parku Narodowego.

Pamiętajcie, że Suwalszczyzna to nie jest jedyny kierunek, który warto zjechać rowerem na Podlasiu. Wyżej wspomniany Biebrzański Park Narodowy również jest fantastycznym miejscem do objechania. Alternatywnie możecie spróbować nowych tras rowerowych i lokalnych dróg prowadzących z Białegostoku. Proponujemy taką wycieczkę – Białystok, Juchnowiec Kościelny, Janowicze-Kolonia, Zabłudów, Trześcianka, Ancuty, a dalej kładką do Narwi. Następnie możecie wybrać kierunek Bielsk Podlaski lub Hajnówka. Z obu miasteczek wrócicie pociągiem.

Nie zapominajmy też o bardzo atrakcyjnej trasie do Narwiańskiego Parku Narodowego. Białystok – Tykocin – Kurowo – Waniewo. Dalej możemy pojechać do Łap, gdzie wrócimy resztę trasy do Białegostoku pociągiem. Alternatywnie możemy pojechać z Waniewa na Baciuty – Śliwno – Kruszewo – Białystok.

Partnerzy portalu:

Dobre zmiany dla podróżnych. Niestety potrwają krótko.
fot. Phil Richards / Flickr / Dworzec PKP Hajnówka

Dobre zmiany dla podróżnych. Niestety potrwają krótko.

Dobra wiadomość dla wszystkich tych, którzy lubią kolejowe wycieczki po regionie albo też mieszkają w Hajnówce i Bielsku Podlaskim, ale dosyć często jeżdżą do Białegostoku. Od 11 kwietnia zmienia się kolejowy rozkład jazdy i to na lepsze. Będzie można pobyć w stolicy województwa dłużej, bo odjazdy z Białegostoku do Hajnówki i Bielska Podlaskiego będą odbywać się o późniejszych godzinach niż dotychczas. Ze stolicy województwa do Hajnówki wieczorny pociąg odjeżdża obecnie o 19:30. Od 11 kwietnia do 3 maja odjeżdżać będzie o 20.10. Żałować tylko można że to zmiana tymczasowa.

W 2000 roku z powodu biedy, kolejowe połączenia w Polsce masowo były likwidowane – także i w naszym regionie. Od kilku lat siatka połączeń jest sukcesywnie rozbudowywana. Warto jednak zwrócić uwagę, że żeby zachęcić pasażera do powrotu po takiej długiej przerwie, musi być on święcie przekonany, że rozkład jazdy nie będzie zmieniany na gorsze. A to w latach ubiegłych było standardem.

Na przykład dany pociąg odjeżdżał o 16.40. Każdy, kto kończył pracę o 16, miał 40 minut by dotrzeć na pociąg powrotny do swojej miejscowości. W pewnym momencie następowała „korekta rozkładu” i pociąg odjeżdżał o 16.15. Wtedy wiele osób zostawało bez środka lokomocji, więc zainwestowało w samochody. Na kolei natomiast połączenie wygaszano jako takie, na które nie ma zainteresowania ze strony pasażerów. Dlatego teraz, gdy jest jakaś korekta, to nie może być ona na gorsze, bo kolej będzie tracić pasażerów prawdopodobnie na zawsze. Dlatego tak ważne jest, by rozkład był zawsze stały, a ewentualne korekty na lepsze, a nie gorsze. Każdy wie, że więcej czasu na załatwienie spraw w Białymstoku i możliwość powrotu o 20.10 zamiast 19.30 jest zmianą na lepsze. Dlatego szkoda, że na tak krótko.

Wracając do innych zmian w rozkładzie, to jeszcze lepszą zmianę otrzymali mieszkańcy Bielska Podlaskiego. Wieczorny pociąg relacji Bielsk Podlaski – Czeremcha będzie odjeżdżał o godz. 21:30, a nie jak obecnie o 20:35. Poranne pociągi Polregio z Szepietowa do Białegostoku będą odjeżdżały ze stacji początkowej 5 minut wcześniej, tj. o godz. 5:00 i 6:01. Przyjazd do stacji Białystok bez zmian.

Kilka minut później będą odjeżdżały cztery autobusy zastępczej komunikacji:
– z Białegostoku do Szepietowa odjazd o 14:59, zamiast o godz. 14:50;
– z Białegostoku do Łap odjazd o godz. 16:15, zamiast o godz. 16:10;
– z Szepietowa odjazd o 16:36, zamiast o godz. 16:30;
– z Łap odjazd o 17:10, zamiast o godz. 17:05.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Różnorodne i przepiękne podlaskie świątynie. Tu odkryjesz swoją duchową stronę.

Kościoły, cerkwie, meczety i synagogi – takie duchowe obiekty można napotkać na Podlasiu. Jesteśmy wyjątkowym regionem, gdzie przeplatają się ze sobą różne kultury, a także powiązanie z nimi religie. Zwiedzający mogą oglądać przepiękne i różnorodne świątynie, poznając ich historię i historię województwa podlaskiego, a przy okazji odkrywając swoją duchową stronę.

Ludzie w swoim życiu bardzo często szukają pewnych wskazówek, które pomogą im odpowiedzieć na pytanie kim są. Poszukiwanie tożsamości, jakie towarzyszy człowiekowi przez całe życie często jest zakłócane przez codzienność. Trudno jest bowiem odnaleźć samego siebie stojąc w korku, jadąc autobusem, wykonując obowiązki w pracy. Również nie łatwo jest, gdy przychodzi dzień wolny, a my odsypiamy go lub zwyczajnie spędzamy czas przed telewizorem czy komputerem.

Nic tak nie przybliża człowieka samego do siebie jak podróż. Stąd popularność pielgrzymek i turystyki. Idealnym miejscem na duchowe doznania jest Podlasie. Nie tylko dlatego, że w naszym regionie czas płynie powoli i wszystko jest spokojniejsze, ale dlatego że nasza historia przepleciona jest różnymi kulturami, które przyniosły ze sobą również religie. Dlatego wędrując po kolejnych podlaskich miasteczkach możemy natrafiać na kolorowe cerkwie, stare kościoły, meczety i synagogi. Czy będąc katolikiem można coś odnaleźć w świątyniach innych religii? Oczywiście! Przekroczenie progu cerkwi nie oznacza przecież, że staniemy się prawosławni, a po wejściu do meczetu nie zostaniemy muzułmanami. Tak samo odwrotnie – wstęp do kościoła nie jest zabroniony dla ludzi innych wyznań. Warto tam wejść, obejrzeć, porównać.

Ogólnie warto chłonąć obce kultury i poszerzać horyzonty. Poznając historię z konkretnych miejsc, rozmawiając z lokalsami, możemy się nie tylko zainspirować, ale też poznać swoją tożsamość, by finalnie odpowiedzieć na pytanie kim jesteśmy i dokąd zmierzamy.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Magiczne Podlasie, Suwalszczyzna i bezkresne bagna Biebrzy. Czas na zwiedzanie!

Wróciła wiosna, a to znak że czas wyciągać rowery (jeżeli ktoś nie jeździł zimą). Nareszcie można planować długie wycieczki jednośladem. Jako, że jesteśmy krytykami szlaku Green Velo, tak tym razem będziemy namawiać by chociaż koło niego się kręcić. Bo tak jak sama infrastruktura tego projektu nie jest zadawalająca, tak też sama trasa owszem. Gdy powstawało Green Velo, podlaskie środowisko rowerowe było przekonane, że będzie to biegnąca przez cały region ścieżka dla jednośladów. W praktyce okazało się, że w głównej mierze wyznaczono po prostu trasę po istniejących szlakach, postawiono znaczki, kilka budek ze śmietnikami i tyle. Zdecydowanie rozczarowujące.

Jednak trasa biegnie przez tereny, które warto odwiedzić – Suwalszczyzna, Biebrzański Park Narodowy, Białystok, Puszcza Białowieska i rdzeń Podlasia czyli tereny Bugu. Wystarczy obejrzeć powyższy film, by zobaczyć ile pięknych widoków nas czeka. Oczywiście nie trzeba trzymać się wszystkich punktów Green Velo, ale jazda przez Wigry czy Augustów, a następnie dzikimi terenami do Goniądza to wręcz obowiązek. Potem można odskoczyć na Łomżę lub z Tykocina dostać się do Białegostoku. Szlak proponuje jazdę główną drogą rowerową wzdłuż ekspresowej ósemki. Można jednak spróbować przedrzeć się przez Waniewo do Śliwna, mimo że kładka w tej pierwszej wsi jest zdemolowana, a wójt od lat tylko zapowiada remont. Mimo to istnieje prawdopodobnie jakieś nieformalne dojście do pierwszej platformy, którą przetransportujemy się już na odremontowaną część. Tu jednak gwarancji nie damy, dlatego jeżeli plan się nie powiedzie, to warto jechać przez Łapy i Suraż.

Kolejne punkty z Green Velo to Białystok i Supraśl. Szkoda by było je omijać, bo warto zobaczyć i stolicę województwa i tez lokalne uzdrowisko położone w Puszczy Knyszyńskiej. Dalej trasa biegnie przez Cieliczankę i Kołodno do Michałowa, by ostatecznie dojechać nad Siemianówkę. My jednak proponujemy zmianę trasy, tak by z Supraśla jechać prostą leśną drogą na Krasny Las do  Grabówki, a następnie przez Henrykowo, Rafałówkę i Zabłudów ruszyć nową trasą rowerową do Krainy Otwartych Okiennic. Zobaczenie Trześcianki, Soc i Puchłów to konieczność. Takich domów i cerkwi jak tam nie ma nigdzie w Polsce!

Następnie ruszymy z Ryboł przez Wojszki do Plosek, by leśnymi i wiejskimi drogami bezpiecznie dojechać aż do Orli i Dubicz Cerkiewnych z powrotem na szlak Green Velo. Potem jedziemy już po trasie aż do Mielnika, gdzie będzie przeprawa promem po rzece i kolejne województwo. Przejechanie całej drogi od Suwałk do Mielnika nad Bugiem zajmie sporo czasu, bo to wyprawa na cały tydzień. Nie zapomnijcie zarezerwować noclegów!

Partnerzy portalu:

Oto nowy zabytek. To był najdłuższy most w państwie niemieckim, teraz góruje nad rzeką Narew.

Oto nowy zabytek. To był najdłuższy most w państwie niemieckim, teraz góruje nad rzeką Narew.

Z rana wspominaliśmy o nim w artykule, a popołudniu okazało się że właśnie stał się zabytkiem! Mowa o żelaznym moście w Ploskach, który łączy Białystok z Bielskiem Podlaskim i umożliwia przejechanie nad rzeką Narew. Niewiele osób wie, że to XIX-wieczna konstrukcja, która przywędrowała do nas aż z Bydgoszczy. W latach 1952-1953, zastąpiła ona drewniany most. Wcześniej była częścią najdłuższej przeprawy w państwie niemieckim. Obecny most na rzece Narew składa się z dwóch stalowych przęseł z tzw. mostu fordońskiego, który zbudowano w latach 1891-1893 na rzece Wiśle.

Jego projektantem był inż. Georg Christoph Mehrtens. Most składał się z 18 przęseł, tworząc w ówczesnym czasie najdłuższą przeprawę w państwie niemieckim, a od 1920 roku także w Polsce. W 1949 roku, po zawaleniu piątego przęsła, zadecydowano o częściowym zastąpieniu mostu nasypem poprowadzonym przez tereny zalewowe. W wyniku czego pięć przęseł zostało przetransportowanych do Kolejowych Warsztatów Konstrukcji Stalowych w Białymstoku – Starosielach. Dwa przęsła z tzw. mostu fordońskiego zostały przeniesione w obecne miejsce, między miejscowościami Ryboły i Ploski.

Dlaczego most został zabytkiem? – Odegrał znaczącą rolę w rozwoju XIX–wiecznej historii inżynierii lądowej na terenie dzisiejszej Polski. Most związany jest z postacią Georga Christopha Mehrtensa, wybitnego inżyniera oraz naukowca. Projekt mostu był jednym z największych jego dzieł. Wartości naukowe obiektu przejawiają się w samej konstrukcji mostu oraz materiałach użytych do wykonania przęseł oraz sposobie ich wykonania.- tłumaczy Małgorzata Dajnowicz – Podlaska Konserwator Zabytków. Konstrukcja ma również walory artystyczne.

fot. Podlaski Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Ploski to fantastyczne miejsce do zwiedzania. Rozlewiska, Narew, kolorowa cerkiew, rowerowy raj.

Wczesną wiosną tematem numer jeden są piękne rozlewiska, które już niedługo zaczną znikać, wsiąkając w grunt, nawadniając okoliczną roślinność. Dlatego też póki jeszcze jest co oglądać, warto objechać różne miejsca na Podlasiu, by podglądać naturę. Bo takie rozlewiska to nie tylko akweny wodne, których normalnie nie ma, to też możliwość podglądania przeróżnych ptaków, które przylatując na wiosnę robią sobie przystanki w takich miejscach. Dlatego bierzemy lornetki, aparaty, nieprzemakalne buty i w drogę!

Tym razem chcemy Wam pokazać Ploski nad rzeką Narew. Drogi pomiędzy Białymstokiem i Bielskiem Podlaskim są tam połączone mostem, który po II wojnie światowej przywędrował do nas prosto z Bydgoszczy. W latach 1952-1953, zastąpił on drewniany most. Wcześniej był częścią najdłuższej przeprawy w państwie niemieckim. Obecny most na rzece Narew składa się z dwóch stalowych przęseł z tzw. mostu fordońskiego, który zbudowano w latach 1891-1893 na rzece Wiśle.

Sama wieś Ploski to także interesujące miejsce do zwiedzania. Znajduje się tam Cerkiew Przemienienia Na Górze Tabor, która to jest drewniana i jest arcyciekawym obiektem, bo zmieniła kolor… Może to wydawać się trywialne, ale w cerkwi kolor świątyni ma znaczenie. Dawniej była po prostu cała brązowa. Oznaczało to, że świątynie zawierzono męczennikowi. Kolor niebieski, który pojawił się w ostatnich latach oznacza powierzenie Michałowi Archaniołowi bądź Matce Boskiej.

Ploski to także miejsce, gdzie znajdują się ośrodki wypoczynkowe. Jeżeli chcecie tam wybrać się rowerem, to także jest dobry pomysł. Z Białegostoku możecie do Plosek dojechać przez Juchnowiec lub nową drogą przez Stanisławowo. W samych Ploskach zaraz za mostem jest skręt w leśną drogę, która zamienia się potem w spokojną wiejską drogę. Możecie dojechać tamtędy aż do Orli, Dubicz Cerkiewnych i Kleszczel przy praktycznie zerowym ruchu samochodowym.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Ciełuszki to nie tylko Kraina Otwartych Okiennic. Tu żyją przepiękne konie!

Ciełuszki to maleńka wieś obok znanego trio Soce, Trześcianka i Puchły – czyli Krainy Otwartych Okiennic. W tej wsi także nie brakuje pięknych drewnianych ozdób ornamentowych na domach. Niektórzy miejscowość kojarzą także z sektą Eljasza Klimowicza z Grzybowszczyzny. Dawni mieszkańcy Ciełuszek ponoć mieli być zafascynowani tą sektą i tworzyć własny odłam ze świątynią. To jednak już historia. Dziś to spokojna wieś, gdzie czas płynie powoli. Jej kolorytem oprócz pięknych domów jest także hodowla koni Jerzego Kondratiuka.

Pan Jerzy hoduje Konie Sokólskie. Pierwszy z koni, który możemy obejrzeć na powyższym filmie do Rdest. Wspaniały ogier ma 78 procent krwi sokólskiej, jest wysoko punktowany przez specjalistów, szybki i sprawny. Do tego bardzo dostojny! Jest on jednym z trzydziestu zwierząt z hodowli. Nie trzeba być fachowcem, by już na pierwszy rzut oka zauważyć, że ten koń jest naprawdę wysokiej jakości. Szczególnie urocza jest jego blond fryzura.

Jerzy Kondratiuk hoduje konie od 40 lat. Mają one do dyspozycji 60 hektarów gospodarstwa. Sam gospodarz może się poszczycić wieloma pucharami i medalami, które zostały zdobyte przez jego konie. W dalszej części filmu możemy zobaczyć fantastyczną zażyłość Pana Jerzego z końmi. Podchodząc do klaczy mówi „daj buźki” i zwierzę wszystko rozumie, odwzajemniając uczucie! Naprawdę fantastycznie się to ogląda.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To jedno z najstarszych miast na Podlasiu. Co warto zwiedzić w Bielsku Podlaskim?

Bielsk Podlaski prawa miejsce zyskał już w 1495 roku co czyni je jednym z najstarszych podlaskich miast. Gdyby nie historyczne zawiłości, to prawdopodobnie byłaby dziś stolica województwa podlaskiego, bo Białystok byłby raczej wsią. Stało się inaczej, ale wspaniałości Bielsku i tak nie odebrano. Do dziś jest to bardzo przyjemne miejsce, które warto odwiedzić.

Miejsca historyczne, bogactwo kulturowe, tygiel narodowościowy. Jeszcze przed II wojną światową było to miasto zamieszkałe głównie przez Żydów – podobnie jak większość innych podlaskich miast. Dziś miasto zamieszkałe jest przez Polaków, Białorusinów i Ukraińców. Dlatego też oprócz wspaniałego katolickiego Zespołu Klasztornego Karmelitów, warto zobaczyć też bielskie prawosławne świątynie. W Cerkwi Narodzenia Przenajświętszej Bogarodzicy znajduje się cudowna ikona Matki Bożej ofiarowana przez królową Helenę, żonę Aleksandra Jagiellończyka. Niektóre cerkwie z zewnątrz być może nie prezentują się dla turysty bez znajomości architektury jakoś szczególnie interesująco, ale wnętrza każdej z nich zapierają dech w piersiach!

Nie można też nie wspomnieć o kultowym filmie Znachor. Jego akcja dzieje się w Bielsku Podlaskim. Do dziś można zobaczyć filmowy sklep, w którym to prof. Wilczur napotkał swoją córkę. Obecnie to sklep obuwniczy. Na miejscu są pamiątki po filmie. Warto też odwiedzić liczne muzea, dzięki którym jeszcze bardziej poznacie smaczki lokalnej kultury. Nie zapominajmy o lokalnej kuchni – kartacze, babka ziemniaczana czy pierogi to w ostatnich latach kultowe już dania, które masowo zamawiają turyści.

Partnerzy portalu:

Czy historia zatoczy koło? 5 marca umarł Józef Stalin.
Rok 1941. Propagandowa akcja hitlerowskich Niemiec w Białymstoku.

Czy historia zatoczy koło? 5 marca umarł Józef Stalin.

Nie można przechodzić obojętnie wobec tego co obecnie dzieje się na Ukrainie. Mimo, że nasz portal ma charakter regionalny, to chcielibyśmy się jakoś odnieść inwazji rosyjskiej. Oczywiście od informacji co tam się aktualnie dzieje, macie wszelkiej maści portale. My postanowiliśmy wspomnieć o pewnym wydarzeniu światowym, które było odczuwalne również na Białostocczyźnie. A to, co wydarzy się w najbliższej przyszłości być może potwierdzi, że historia zatacza koło.

5 marca 1953 roku umarł Józef Stalin. Na skutek gwałtownego wylewu krwi do mózgu. Polska wówczas należała do krajów komunistycznych. Tuż po informacji o śmierci dyktatora od razu pojawiły się pytania o to czy Polsce grozi wojna i upadek systemu komunistycznego.

9 marca 1953 roku odbył się pogrzeb Stalina. W Województwie Białostockim we wszystkich zakładach przemysłowych, urzędach i instytucjach o godzinie 10.00 na 5 minut przerwano pracę, a w mieście zawyły syreny. Kościoły odmówiły władzy bicia dzwonów kościelnych. W niektórych podlaskich miejscowościach dokonywano tego siłą, wbrew duchownym. Tak było między innymi w Orli, Sztabinie czy Suwałkach. Władze Białostocczyzny interesowało najbardziej to czy będą w mieście jakieś rozruchy. Tak się jednak nie stało.

Wróćmy do aktualnych wydarzeń. Wojna na Ukrainie trwa już kolejny dzień, morale żołnierzy ofiary agresora są bardzo wysokie, morale rosyjskich sołdatów wręcz przeciwnie – są na dnie. Oczywiście nie można niestety do końca wierzyć w relacje żadnej ze stron – nawet tej, którą wszyscy, całym sercem wspieramy. Dlatego też mimo pozytywnych wieści z frontu, lepiej nie świętować jeszcze sukcesu. Wiele jeszcze może się wydarzyć. Szczególnie, gdy zdesperowany dyktator zacznie podejmować coraz to bardziej nielogiczne decyzje, tak jak w ostatnich dniach swego życia robił Hitler, który finalnie popełnił samobójstwo. Ostatnie dni Stalina były na tyle obrzydliwe, że nie będziemy ich opisywać.

Czy 5 marca historia zatoczy koło i kolejny rosyjski dyktator zakończy swój żywot? Przyszłości nie znamy, ale z historii wiemy, że gdy sprawy nie toczą się tak jakby dyktator tego chciał, to dni dyktatora są policzone. I z tym optymistycznym akcentem zostawiamy Was na kolejne dni.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Dziś na Podlasiu znów ostatni dzień roku. Będą fajerwerki o północy i zabawa do rana!

Dziś na Podlasiu ponownie będzie można usłyszeć fajerwerki. Prawosławni o północy będą świętować Nowy Rok zaś dziś wieczorem bawić się będą podczas Szczodrego Wieczoru (lub Małance). Dlaczego 2 tygodnie po 1 stycznia? Bo ten dzień w kalendarzu juliańskim, wokół którego są zorganizowane obrzędy cerkiewne przypada właśnie jutro.

Dlaczego Małanka? W obrządku kalendarza gregoriańskiego świętujemy w imieniny Sylwestra. Tak samo w juliańskim zabawa ostatniego dnia roku przypada od imienin Melanii. Szczodry wieczór pochodzi natomiast od wschodniego przepychu i bogactwa potraw na stole świątecznym.

Dziś imprezy noworoczne ograniczają się do muzyki, dobrego jedzenia, tańców w domach i (w normalnych czasach) restauracjach. Dawniej świętowano tak jak na wschodzie. Na przykład na Ukrainie, gdzie po zachodzie słońca były wróżby i przebrania. Najpopularniejsze były za Melanię, jego narzeczonego Wasyla, babkę, dziada, Żyda, Cygana, lekarza, diabła, a nawet niedźwiedzia. Wszyscy razem chodzili tak od domu do domu rozweselając gospodarzy.

Dziś na Podlasiu króluje wieczorem Zorka, Prymaki, Czeremszyna czy Kupalinka. Dawniej śpiewano pieśni noworoczne, które nie miały charakteru religijnego, a które w swej treści życzyły pomyślności, zdrowia i urodzaju w Nowym Roku. Ostatni dzień w roku jest także znany jako Bahaty i Hohotucha. Szczedriwki natomiast to jedne z najstarszych zachowanych tradycyjnych pieśni życzeniowych, które współcześnie śpiewa się od tzw. Starego Nowego Roku (13 stycznia). Życzyły zdrowia, dobrobytu, wielkich plonów, miłości, stworzenia nowych rodzin, rozwoju gospodarstw, obfitego miodobrania i wszelkich Łask Bożych. Przykład na powyższym filmie w wykonaniu polsko-ukraińskiego zespołu Dagadana.

Partnerzy portalu:

Nowe budynki w skansenie. Będzie też stary kościółek. Ślub w takim klimacie będzie hitem!
Fot. Kamil Timoszuk / Wrota Podlasia

Nowe budynki w skansenie. Będzie też stary kościółek. Ślub w takim klimacie będzie hitem!

Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej zostało wzbogacone o nowe obiekty. Reprezentują one budownictwo wschodniego Podlasia. Oprócz stodoły z Redut, stoją tam już dwie chałupy z Czyż (pow. hajnowski) – jedna z 1888 r. i druga z połowy XX wieku. W starszej z chat zobaczymy, jak wyglądało wnętrze wiejskich domów sprzed ponad stu lat. Natomiast przy młodszym budynku, charakteryzującym się wyjątkowymi zdobieniami, trwają prace wykończeniowe na zewnątrz. To nie wszystko, niebawem stanie także dom z Makówki. Zabudowa, która tworzy część Skansenu poświęconą budownictwu wschodniopodlaskiemu, została przeniesiona z powiatów hajnowskiego, bielskiego i siemiatyckiego. Jest charakterystyczna przede wszystkim dla mniejszości białoruskiej.

Budynek z Czyż z 1888 r. to prawdziwa gratka dla odwiedzających Skansen. Jego wnętrze zostało wyposażone w sprzęty z okresu międzywojennego! Są tu krosna, ławy, stół, olbrzymi piec z nieodłącznym zapieckiem, niecki, dzieże, michy, święte obrazy i ozdoby. Wrażenie także robi niski strop połączony z gigantycznym, krytym strzechą dachem. Drugi dom z Czyż to budowa z lat 50. XX wieku. Jest koloru ciemnożółtego i zachwyca bogactwem zdobień architektonicznych. Charakteryzuje się wspaniałymi narożami, bogatą oprawą okien i pięknymi okiennicami.

Niebawem Skansenu dopełnią także domy przeniesione z Makówki i Plutycz. Kamienny fundament pod chałupę z Makówki jest już gotowy. Wkrótce rozpocznie się składanie domu. Będzie to najstarszy obiekt w tej części muzeum. Na jednej z belek domu wycięty rok 1867. To typ budynku z XIX wieku, z charakterystycznym dla tego okresu układem wnętrza i wyglądem zewnętrznym, ale też takimi detalami jak tram, czyli belka pod pułapem, którą już pod koniec XIX wieku wycinano, bo przeszkadzała w swobodnym poruszanie się we wnętrzu.

Chata z Plutycz posłuży za miejsce na działania edukacyjne i warsztatowe. Wokół tych czterech domów powstaną zagrody. Będą to budynki gospodarskie: stodoły, spichlerze, budynki inwentarskie. Wszystko jak za dawnych czasów. Co ciekawe, do Skansenu trafił zabytkowy kościół z dzwonnicą z Seroczyna (diecezja drohiczyńska). Obiekt jest już pozyskany i czeka na przeniesienie. Jest to obiekt wyjątkowy, pochodzi z terenów historycznego Podlasia, a gdyby stanął w Skansenie, możliwe byłoby tam organizowanie ślubów!

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czy można dopłynąć z Łomży do Białowieży? Im to się udało!

W czerwcu 1927 roku w łomżyńskim czasopiśmie Życie i praca można było przeczytać relację z przepłynięcia łodzią z Łomży do Białowieży. Czterech śmiałków, uczniów 8-klasy zdecydowało się na tą wyjątkową wyprawę. Cała trudność polegała na tym, że trzeba było całą drogę wiosłować pod prąd. A dystans między dwoma miejscowościami jest spory. Lądem to 150 kilometrów. Rzecznymi zakolami? Dużo więcej.

– Któregoś dnia (było to jeszcze w kwietniu) przyszła mi do głowy myśl urządzenia wycieczki do Białowieży – łódką – tak zaczyna się relacja z tego wyjątkowego wydarzenia. Oczywiście chętnych było bardzo wielu, z pośród których ostatecznie miało jechać 4-ch. tj. Jarocki Stanisław, Kraszewski Kazimierz, Stilter Andrzej i ja (Jan Kazimierz Wiszniewski – dop. red). Było więc nas czterech żądnych przygód, nowych wrażeń, miłujących życie koczownicze – a takim jest właśnie jazda łódką w nieznane okolice, jazda pełna niewygód i trudów. – można było przeczytać w Życiu i praca.

Po otrzymaniu świadectw w niedzielę 19 czerwca, od poniedziałku rozpoczęliśmy przygotowania do podróży. Niezbędna była dla nas dokładna mapa, którą też otrzymaliśmy od p. Krauzego, okazującego wielkie dla naszej wyprawy zainteresowanie; był na tyle dobry, że we środę o godz. 5-tej pożegnał nas nas przystani. Zakupiliśmy na drogę prowiantów (2 klg. słoniny, 5 klg. ryżu, 5 klg. cukru, kakao, kawy, makaronu, soli, i t. d.), finanse też nie przedstawiały się zbyt skromnie – mieliśmy więc wszystko, co jest potrzebne na 2-u tygodniową wycieczkę. Rankiem 22 czerwca siedzieliśmy już w łodzi.

W szybkiem tempie minęliśmy most, Starą Łomżę, Szur, które groźne, zdradliwe wiry oglądaliśmy w godzinę po wyjeździe. Przed Siemieniem, chcąc się upewnić co to za wieś zapytałem jakiegoś rybaka o nazwę. Ten się odwrócił, przyjrzał chałupom jakby pierwszy raz je widział i ostatecznie mruknął coś niezrozumiale. Ciekawe, że wszyscy chłopi niechętnie patrzą na wycieczkowiczów, a pytania ich uważają za kpiny. 

Minęliśmy rozsiadłe nad rzeką Niewodowo, Siemień, Rakowo-Czachy, Rakowo-Boginie i o 11-ej zatrzymaliśmy się na śniadanie przed Krzewem. Śliczne brzegi ma Narew w odcinku Krzewo – Bronowo. Samo Krzewo ma bardzo ładne położenie: chaty, rozrzucone na dość wysokich wzgórzach, porośniętych lasem, łyskają pośród zieleni bielą ścian, dalej zaś nieco lewy brzeg porastają bujne trzciny i wysokie trawy, które znowu są podszyciem pięknych olszyn. Tutaj zauważyliśmy pierwszy raz 2 jastrzębie unoszące się ponad wierzchołkami – ptaki, które potem będziemy często spotykać.

Na noc zatrzymaliśmy się w Złotorji, w smutnem dla nas miejscu, gdyż tutaj gwoli dogodzenia podniebienia wydaliśmy aż 5 zł. i kazaliśmy sobie usmażyć rybek. Dobre, bo dobre, ale jak przyrządzane! Pierwszy raz widziałem takie barbarzyństwo! Z żywych, rzucających się jeszcze, zeskrobywała gospodyni wbrew naszym protestom łuskę, następnie żyjącym wyjmowała wnętrzności i, co jest potworne, biedne te nieme stworzenia rzucały się jeszcze na gorącej patelni, przetrzymywane nożem (żeby nie upadły na podłogę) przez gospodynię.

Minęliśmy Izbiszcze, Topilec, Bokiny, Uhowo, znajdujące się po przeciwnej stronie mostu kolejowego w Łapach i w tem ostatnim mieście urządziliśmy dwugodzinny postój. Miasteczko małe, nieciekawe, właściwie tylko stacja kolejowa z solidnemi zabudowaniami stacyjnemi. O godz. 16-ej wyruszyliśmy dalej. Ludność tu zupełnie inna, niż tam w dole Narwi! Odcinek Łomża -Białowieża z biegiem rzeki można podzielić na 3 części. Łomża – Waniewo – ludność na wskroś polska, katolicka, Waniewo – Suraż – daje się już słyszeć język ruski, większość jest jednak Polaków – katolików, Suraż-Białowieża – o, tutaj wszystko na każdym kroku przypomina Białoruś, ale o tem później! Jakież było moje zdziwienie, gdy po raz pierwszy przed Waniewem otrzymałem na swe pytanie ruską odpowiedź! Później zdarzało się to coraz częściej i częściej, tak że w końcu dziwiłem się, gdy słyszałem polski język!

Bardzo chętnie rozmawiałem z chłopami, spotykanymi w drodze, wiedząc że tylko w ten sposób poznam ich charakter i obyczaje. Rozumieliśmy się doskonale mimo, że ja mówiłem do nich po polsku, a oni zaś do mnie po białorusku!

Nigdzie nie spotkałem tyle uprzejmości, co w Narwi na plebanji. Wielebny ksiądz proboszcz tyle nam okazał serca, tak serdecznie z nami rozmawiał, że wprost zawstydzeni byliśmy Jego uprzejmością! Spotkała nas tu prawdziwa, staropolska gościnność!

Już widać Białowieżę! Czerwieni się na zielonem tle drzew zameczek myśliwski b. cara Mikołaja II, obecna własność Państwa Polskiego. Muszę się przyznać, że niekiedy wątpiłem czy dojedziemy łodzią do samego miejsca, tak niektóre przeprawy były ciężkie. Jeszcze ostatni wysiłek – i jesteśmy w Białowieży. Zatrzymujemy się na brzegu, a tymczasem coraz więcej osób zbiera się i z zaciekawieniem nam się przygląda.

Cała wyprawa trwała 17 dni. Z Łomży do Białowieży uczniowie płynęli 9 dni. Potem odpoczywano 3 dni. Droga powrotna z prądem była już dużo szybsza. Trwała 5 dni.

Powyższe fragmenty z czasopisma Życie i praca – numer 29-39 z 1927 roku. Poniżej pełny artykuł.

Tytuł: Życie i Praca : organ informacyjno-społeczny poświęcony sprawom Ziem Województwa Białostockiego. R. 4, 1927, numery 29-39

Wydawca / drukarz: Michał Piaszczyński

Miejsce wydania / druku: Łomża

Data: 1927

Język: polski

Typ źródła: czasopismo

Lokalizacja oryginału: Biblioteka Uniwersytecka w Warszawie

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To danie jest symbolem Podlasia. Kiszka ziemniaczana jest znana tylko u nas!

Ludzie z różnych regionów Polski, którzy zostali przez nas zapytani o kiszkę ziemniaczaną byli zdezorientowani. Nie bardzo wiedzieli jakie danie mamy na myśli i czy aby na pewno jest ono jadalne. Każdy, kto je spróbuje, będzie zachwycony. Oczywiście jeżeli zostanie odpowiednio przyrządzone. Kiszkę można kupić w lokalach gastronomicznych, w turystycznych miejscach na Podlasiu. A gdyby tak zjeść ją bez wychodzenia do lokalu? Oto jak powstaje kiszka ziemniaczana. Przepis – prosto z Krainy Otwartych Okiennic, a konkretnie z miejscowości Pawły niedaleko Bielska Podlaskiego.

Walentyna Krasnodemska na filmie przekazała recepturę swojej mamy. Zacznijmy od tego, że kiszka ziemniaczana to nie to samo co babka ziemniaczana i przepisy się nieco różnią. Zacznijmy od tego, że potrzebować będziemy jelit – które dostaniemy w każdym sklepie z garmażerią. Oprócz tego składniki, których użyjemy to 3 kg ziemniaków, skwarki przesmażone z cebulą, kasza jęczmienna, 25 dag mięsa mielonego, pieprz i sól, liść laurowy.

W pierwszej kolejności tarkujemy na małych oczkach ziemniaki. Do surowych ziemniaków dodajemy skwarki – czyli mięso usmażone z cebulką. Do tego dodajemy kaszę. Jeżeli użyjemy 3 kg ziemniaków to też tyle samo potrzebować będziemy kaszy. Proporcja musi być pół na pół. Wtedy będzie idealnie. Do tego wszystkiego dodajemy surowe mięso mielone. Na koniec wszystko przyprawiamy pieprzem i solą. Pamiętajmy, żeby nie zepsuć smaku przesadzając z tą drugą przyprawą. Nawet jeżeli będziecie mieli dużą porcję, to pamiętajcie, że sól przede wszystkim zmieni smak wody znajdującej się w warzywach, a nie smak warzyw. Na koniec po solidnym wymieszaniu dodajemy liść laurowy.

Na koniec zostaje nam włożenie ciasta do kiszki. Robimy to łyżką. Na koniec przekłuwamy igłą kiszkę by uszło powietrze i nie pękła podczas pieczenia. Gdy kiszka jest gotowa to wsadzamy ją do pieca na godzinę. A potem już się tylko zajadać…

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To jedyny taki wywiad! Szeptucha z Podlasia: Nie każdy rozumie moje metody.

O tej kobiecie chyba jest więcej legend niż prawdziwych informacji. Jedno jest pewne, Szeptucha z Podlasia to nie jest fikcyjna postać, ale prawdziwa kobieta, do której przyjeżdżają ludzie z całej Polski po pomoc. Mamy XXI wiek i mogłoby się wydawać, że tego typu działalność powinna być już na wymarciu. A tu wręcz przeciwnie! Ludzie dostrzegają, że nowoczesny świat nie tylko daje, ale też zabiera. Dlatego też warto posłuchać tego wywiadu, nawet gdy nasza wiara w dorobek współczesnej medycyny jest stuprocentowa i niezachwiana.

Czym Szeptucha się zajmuje? Nie tylko uzdrawia ludzi. W wywiadzie opowiadała jak leczyła między innymi nogi poprzez palenie lnu, a także zdejmowała klątwy z ludzi czy też topiła wosk, by uspokoić płaczące dzieci. Dlatego nie można stawiać znaku równości między nią a lekarzami. Oni zajmują się człowiekiem wyłącznie od strony medycznej, Szeptucha zaś pomaga ludziom z różnymi problemami, na różne sposoby. Wszystko co dobre jestem w stanie zrobić dla drugiego człowieka, ale nigdy wbrew człowiekowi. – tłumaczy w wywiadzie.

Co ciekawe kobieta nie przyjmuje tylko na Podlasiu – jeździ tez po całej Polsce, ale innych krajach, nawet tak odległych jak USA czy Australia. Szeptucha do swojej roli przygotowywała się bardzo długo, zaś wiedzę otrzymała od matki, a ta od swojej matki. Jeżeli uważacie, że potrzebujecie pomocy Szeptuchy, to w wywiadzie podała swój numer telefonu do kontaktu.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Oto twórcy ludowi Podlasia. Zobacz, jak powstają wyjątkowe regionalne produkty.

Podlaski Instytut Kultury w Białymstoku wyprodukował wyjątkowy film, w którym możemy poznać twórców ludowych z Podlasia. Zwykle można było się o nich dowiedzieć jeżdżąc po lokalnych festynach. Tym razem może z nimi i ich dziełami zapoznać się szersza publiczność.

W filmie możemy zobaczyć Panią Teresę Pryzmont z Wasilówki, która wprowadza widzów w świat krosna. Opowiada też o tym jak zaczęła się jej przygoda z tkaniem, gdy była dzieckiem. Kolejnym twórcą jest Michał Koc, rzeźbiarz z Hajnówki. Opowiada o swojej pasji, którą zajął się, gdy nie mógł dłużej pracować w swoim zawodzie. Ciekawa jest również opowieść Jana Szarkiela, który jest stolarzem z Ciełuszek. Wykonuje on przepiękne drewniane ornamenty, które zdobią niejeden dom w Krainie Otwartych Okiennic. Kolejny twórca z filmu mógłby mieć pseudonim „gliniarz”, bo zajmuje się garncarstwem. Paweł Piechowski z Czarnej Wsi Kościelnej to także utalentowany człowiek. Swoim zajęciem para się od 25 lat!

W dalszej części filmu możemy także poznać Jerzego Tarasiewicza, który jest tokarzem z Hajnówki. Wykonuje on przepiękne naczynia z drewna. Kolejnym twórcą jest Marek Kozak, który jest kowalem we wsi Simuny. Warto dodać, że nie chodzi o podkuwanie koni, lecz o kowalstwo artystyczne. Wieszaki, świeczniki, ale też kute płoty i bramy to jego specjalność. Ciekawe zajęcie ma także Piotr Bogacewicz, który tworzy małe dzieła sztuki… poprzez wycinanie papieru. Mieszka w Krywiatyczach. Jego rodzina robi to z pokolenia na pokolenie. Warto dodać, że twórca pasją zaraził też swoje dzieci. Warto dodać, że wycinanki można zastosować choćby podczas kolędowania.

Krystyna Cieśluk tworzy natomiast pisanki. Pochodzi z Lipska, gdzie można napotkać ogromną pisankę, zdobiącą miasto. Warto dodać, że na jajkach nie znajdują się przypadkowe wzorki. Wszystko jest przemyślane i ma odniesienia religijne. Pani Krystyna została nauczona, by umieszczać na pisance wszystko co nas otacza – to co na niebie i to co na ziemi. Dlatego też, jej wielkanocne dzieła są przepiękne i wyjątkowe.

Opowieści twórców przeplatane są pięknymi widokami Podlasia. Możemy zobaczyć niezwykłe krajobrazy i ujęcia z drona. Warto to dzieło zobaczyć, bo jest na czym oko zawiesić i też można dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, poszerzając własne horyzonty.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Te placki to idealna potrawa na chłodne dni! Potrzebne dwa popularne u nas produkty.

Gotowane ziemniaki usmażone jako placki z sosem grzybowym to bajeczna potrawa, która popularna jest na Podlasiu ze względu na szeroką dostępność ziemniaków i grzybów. Jak się robi tą potrawę w naszym regionie? O tym dowiemy się z filmu nagranego w Pawłach.

Kartofle gotujemy w mundurkach, potem je tarkujemy na drobnych oczkach. Dodajemy soli, wbijamy jedno jajko, przyprawiamy liściem laurowym i pieprzem. Sypiemy następnie mąkę. Wkrajamy do tego cebulkę i wszystko zagniatamy. Jeżeli ciasto nam się nie skleja, to dosypujemy mąki, aż osiągnie konsystencje przypominającą gumę. Rozgrzewamy patelnię, na której używamy oliwy lub smalcu. Dodajemy też masła dla smaku. Rękoma formujemy placki i kładziemy na rozgrzanej patelni. Następnie wysmażamy po obu stronach.

Pozostało zrobienie sosu grzybowego. Najlepiej nadadzą się do tego oczywiście świeże zbiory prosto z lasu. Jeżeli takie mamy, to po wyczyszczeniu wrzucamy je na patelnię, gdzie powoli podsmażamy z cebulką. Gdy ta się zeszkli to dodajemy do wszystkiego śmietany i czekamy aż się zetnie tworząc z grzybami i cebulką wspólną i gęstą konsystencję. Doprawiamy wszystko pieprzem.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Cerkiew w Puchłach to wyjątkowe miejsce na mapie Podlasia. Zaczęło się od cudownego uzdrowienia.

Kraina Otwartych Okiennic to hasło, na które wiele osób reaguje bardzo ciepło. Takie miejscowości jak Trześcianka, Soce czy Puchły odwiedziło w ostatnich latach mnóstwo osób z Polski i zagranicy. Drewniane domki i kolorowe cerkwie to połączenie wręcz magiczne. Tym razem chcemy skupić się na samej miejscowości Puchły. Ostatnio w tamtejszej cerkwi odbył się Koncert Muzyki Cerkiewnej z okazji 110 rocznicy osiedlenia się Dykałowiczów w Puchłach. Z tej okazji chcielibyśmy przybliżyć Wam historii wsi, a przy okazji obejrzyjcie i wysłuchajcie przepiękny koncert (od 24 minuty).

Cudowne uzdrowienie

Historia wsi zaczyna się od drzewa, w którym miała objawić się Matka Boża jednemu z okolicznych mieszkańców w XV wieku. Chory zaczął się modlić pod lipą o zdrowie. Nie dość, że ujrzał on bożą rodzicielkę, to jeszcze obrzęk nóg zniknął. Drzewo przy której miało mieć miejsce objawienie do dziś stoi przy cerkwi. Świątynia jest najważniejszym miejscem w Puchłach. Tak też było w przeszłości.

Zacznijmy jednak od początku. W roku 1561 istniał tu dwór. Syn wójta z Trościanicy (Trześcisanki) nazywał się Tomasz Puchłowicz. Prawdopodobnie dobra pochodzą od jego nazwiska. Jeżeli nie od opuchlizny modlącego się. A może modlił się sam Puchłowicz? Trudno powiedzieć, bo o wsi krąży wiele legend. Jedna z nich mówi, że dziedzic był złym człowiekiem i kazał ludziom zmienić wiarę na grekokatolicką. Prawosławni mieszkańcy jednak modlili się o pomoc Matki Bożej. Gdy dziedzic zmarł, to po jego śmierci zaczął się pojawiać na rozstajach dróg. Ludzie dalej się modlili, by zjawa przestała się im pokazywać. Poskutkowało.

Niezależnie która wersja jest prawdziwa, to do cerkwi, gdzie miało miejsce uzdrowienie zaczęły przyjeżdżać liczne pielgrzymki z intencją uzdrowienia dla siebie lub chorych bliskich. Przypomnijmy też, że na Podlasiu w 1710, 1830 i 1855 roku miały miejsce epidemie dżumy i cholery. Wówczas też odnotowano liczne uzdrowienia, które przypisywano świętemu miejscu. Na pamiątkę cudownego uzdrowienia powstała ikona.

Cerkiew powstawała wiele razy

W 1754 roku przez wieś miał przejść huragan, który uszkodził starą cerkiew. Ówczesny właściciel wsi, pułkownik Józef Wilczewski ufundował nową, która powstała w 1756 roku. Spłonęła ona w 1771 roku, a wraz z nią prawdopodobnie ikona, od której zaczęła się historia wsi. Kolejna świątynia powstała w 1798 roku. Była to niewielka kaplica, którą przeniesiono z uroczyska spod Ryboł. Obecna cerkiew to budynek wzniesiony w latach 1913-1918. Świątynia jest z drewna, wzniesiona na planie krzyża, przepięknie ozdobiona i położona pośród drzew. Niesamowite jest także wnętrze świątyni. Można było je podziwiać między innymi w filmie „My name is Sara”. Cerkiew ma zapierający dech w piersiach ikonostas oraz niezwykłe, aczkolwiek proste polichromie. Warto też wspomnieć o dzwonnicy, do której wejście poprzedzone jest gankami.

W cerkwi dalej można czcić Ikonę Opieki Matki Bożej. Mimo, że oryginalna spłonęła toteż obecna powstała po 1781 roku. Warto na koniec wspomnieć o Dykałowiczach. Puchły były wsią prywatną zaś Dykałowicze ostatnimi jej właścicielami. Zostali oni wywłaszczeni przez komunistyczne władze.

Partnerzy portalu:

Długi weekend listopadowy. Co robić gdy mamy wolne?

Długi weekend listopadowy. Co robić gdy mamy wolne?

Wystarczy wziąć 8 dni wolnego, by wypoczywać ponad dwa tygodnie. Taki jest w tym roku długi weekend listopadowy. Zaczynamy 30 października w sobotę, następnie mamy wolną niedzielę i poniedziałek. Oczywiście jeżeli możemy sobie pozwolić to można to przeciągnąć aż do 14 listopada, bo 3 dni wcześniej będziemy świętować niepodległość. Mimo, że w tym roku istnieją zakazy związane ze stanem wyjątkowym (a być może dojdą jeszcze zakazy związane z epidemią), to i tak warto przyjechać na Podlasie. Tylko tutaj zażyjemy głębokiego odpoczynku. Prognoza pogody jest obiecująca. Może nie będzie najcieplej (jak to w listopadzie), ale za to nie powinno padać. Wystarczy cieplejsze ubranie, termos z herbatą i można godzinami spacerować po podlaskich puszczach, parkach narodowych, nad jeziorami i poprzez zabytkowe rynki miast.

Białowieża to nie wszystko

Topiło

W ten długi weekend niestety musimy odpuścić sobie zwiedzanie Kruszynian i Białowieży z powodu trwającego stanu wyjątkowego. Warto jednak przypomnieć, że Puszcza Białowieska ma także wiele innych atrakcji. Z jeziora Topiło mamy do granicy ponad 3 kilometry, a zatem możemy tam legalnie bez pozwolenia przebywać. Nie zapomnijmy jednak o dokumentach tożsamości, bo te na pewno się przydadzą. Przejdźmy się 10-kilometrową trasą zamkniętej o tej porze roku kolejki wąskotorowej z Hajnówki. Po drodze miniemy kładkę, którą warto też zwiedzić.

Przed Białowieżą, do której wjeżdżać nie możemy znajduje się droga do rezerwatu pokazowego i na Szlak Dębów Królewskich. Te miejsca zakazane nie są i możemy je śmiało odwiedzać. Zobaczymy jak się ma król puszczy i zobaczymy drzewa wielkie jak wieżowce! To wszystko w jesiennym klimacie.

Malownicza, wielokulturowa trasa

Wierzchlesie

Jeżeli chcemy poznać tatarską kulturę, to zamiast Kruszynian wybierzmy Bohoniki oddalone od granicy o 10 kilometrów. Możemy też przejechać się wielokulturową trasą Sokółka – Bohoniki – Stara Kamionka – Wierzchlesie – Sokołda – Supraśl – Kołodno – Królowy Most – Załuki – Wyżary – Waliły – Gródek – Michałowo – Topolany – Trześcianka – Puchły – Doktorce – Suraż.  Po drodze poznamy wszystkie kultury Podlasia, różnorodną architekturę i przyrodę. Trasa wyniesie nas 150 kilometrów. Jeżeli nie pominiemy żadnych atrakcji to powinniśmy zacząć zwiedzanie z samego rana, bo zejdzie nam do wieczora.

Warto przede wszystkim zobaczyć tatarski Kościół w Sokółce i pobliskie miejsca związane z filmem U Pana Boga za Piecem. W Bohonikach zainteresować nas powinien oczywiście tatarski meczet. Szczególnie warto wejść do środka. Ze Starej Kamionki do Wierzchlesia towarzyszyć będą nam piękne krajobrazy, napotkamy też katolickie kapliczki. W samym Wierzchlesiu znajdują się natomiast słynne płoty z filmu U Pana Boga za Piecem. Sokołda to miejsce, gdzie znajduje się Arboretum. Supraśl jest turystyczną perłą Podlasia, zaś pobliskie Kołodno oferuje Wzgórza Świętojańskie i wieżę widokową górującą nad Puszczą Knyszyńską.

Wyżary to przepiękne rozlewiska i kładki w sercu Puszczy Knyszyńskiej. Leśne drogi, które tam prowadzą zachwycą wszystkich. Gródek, Michałowo i Topolany to miejscowości, gdzie podziwiać będziemy piękne cerkwie i krajobrazy. W Trześciance i Puchłach natomiast dodatkowo drewniane domy ze słynnymi okiennicami. Na zakończenie obejrzyjmy malownicze Doktorce i Suraż – jedno z najmniejszych polskich miast.

Wyżary

Biebrza też czeka

Osowiec-Twierdza, fot. P. Jakubczyk

Jakiś czas minął od wielkiego pożaru w Biebrzańskim Parku Narodowym. Jakoś wszystko przycichło, ale tamte miejsca nadal są cudowne. Zacznijmy od podstaw czyli carskiego traktu z Góry Strękowej do Osowca-Twierdzy. Piękna droga prowadzi przez las. Po drodze będą wieże widokowe i kładki, na których możemy zaobserwować łosie. Osobno powinniśmy zwiedzić Goniądz. Są tam miejsca widokowe na rzekę, kaplica na wysokiej górze i stary młyn. Możemy także zajrzeć do pięknego Rajgrodu.

W Dolistowie Starym znajduje się stary most, którym przeprawimy się nad dziką stronę Biebrzańskiego Parku Narodowego. Do samego Jagłowa będziemy mogli jechać wzdłuż rzeki przez kompletne pustkowie, gdzie króluje przyroda. Najlepiej wybrać słoneczny dzień – świtem lub podczas zachodzącego słońca. Po drodze miniemy Śluzę Dębową należącą do Kanału Augustowskiego. A że będziemy niedaleko, to warto jeszcze zajrzeć do samej letniej stolicy Polski jesienią. Jest równie piękna, lecz dużo spokojniejsza. Tam oczywiście pospacerujmy bulwarami nad rzeką prowadzącej do plaży nad jeziorem.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Znów można obserwować żubry! Powychodziły z lasów.

Żubry z pięcioma młodymi można było ostatnio zaobserwować w Eliaszukach niedaleko Siemianówki. Obserwacjom sprzyja niska temperatura pod wpływem której w lesie wszystko zamarza i zmusza zwierzęta do żerowania poza nim. Żeby żubr nie niszczył upraw rolnikom, są przygotowywane specjalne brogopaśniki czyli miejsca dokarmiania. Najpierw czeka tam na zwierzęta siano, a później sianokiszonki i buraki pastewne. Najlepiej szukać zwierząt w miejscach, w których znajdują się widoczne z daleka duże stogi siana. Bardziej niesforne można zauważyć na polach rolników.

Ogólnie żubry możemy podziwiać w Puszczy Knyszyńskiej i Puszczy Białowieskiej, a także na terenach pomiędzy tymi kompleksami leśnymi. Jeżeli chodzi o Eliaszuki to napotkanie zwierząt w tym miejscu było raczej przypadkowe. Bardziej można szukać po drodze z Siemianówki do Narewki. Szczególnie, że zaraz za tą pierwszą miejscowością znajduje się platforma widokowa na stogi siana. Ważne jest, ażeby przypomnieć wszystkim, że żubr jest zwierzęciem dziko żyjącym i próba zrobienia sobie z nim selfie może skończyć się dla nas bardzo źle. Dlatego, gdy będziemy zwiedzać okolicę i napotkamy stado – powinniśmy króla Puszczy obserwować albo z drogi albo z wieży obserwacyjnej – jeżeli znajduje się w pobliżu. Podchodzenie może spłoszyć zwierzęta. W najlepszym wypadku uciekną, ale może stać się też najgorsze, dlatego uważajmy także tej zimy.

Obecnie w Polsce zatem żyje w sumie 2316 żubrów z czego najwięcej na Podlasiu. W ostatnim czasie zwierzęta te wywożone są do Puszczy Augustowskiej, by również tam zakładały stada. Wszystko dlatego by zwierzęta spokrewnione ze sobą nie rozmnażały się.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To najmłodsza, drewniana cerkiew w Polsce. Stoi na Podlasiu.

Architektura drewniana jest bardzo silnie związana z Podlasiem. Dostępność budulca z pobliskich Puszczy zachęcała do stawiania konstrukcji właśnie drewnianych, a nie innych. Wzorowano się na rozmaitych europejskich budowach, tyle że tam używano cegieł. Kolejne wojny i niestabilne czasy sprawiły, że zaczęto odchodzić od drewna. Dlatego architektura, która pozostała – w większości jest zabytkowa. Miłym wyjątkiem jest Cerkiew pod wezwaniem Ikony Matki Bożej Pomnożycielki Chlebów w Szastałach, koło Bielska Podlaskiego. Konstrukcję wzniesiono w latach 1999–2005. To najmłodsza, drewniana, prawosławna świątynia w Polsce.

Wieś Szastały istniała co najmniej od XVI wieku. Pierwsze wzmianki o niej są z 1576 roku. Wtedy nazywała się Koszczyno. Była jedną z sześciu miejskich wsi Bielska Podlaskiego. Oznaczało to, że mieszkańcy mogli korzystać z przywilejów mieszczańskich mimo tego, że byli na wsi. Istnienie cerkwi w tym miejscu związane jest z cmentarzem. Ten nie miał żadnej świątyni. Dlatego ojciec Leoncjusz Tofiluk razem z mieszkańcami zainicjowali budowę. Prace trwały do 2005 roku.

Przypomnijmy, że kolory cerkwi są związane z tym, kto im patronuje. Niebieski jest związany z Matką Bożą. Drewnianą cerkiew wzniesiono na planie krzyża, na podmurówce kamiennej. Wspomniany kolor budynku idealnie wpisuje się w otaczający krajobraz. Od przedsionka wznosi się ośmioboczna wieża zwieńczona hełmem. Z tyłu natomiast podziwiać możemy wieżyczki. Cerkiew możemy podziwiać prosto z drogi krajowej nr 66 prowadzącej z Bielska Podlaskiego do Brańska.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Takich krów jest około 100 na świecie. Mieszkają też na Podlasiu!

Fani programu Rolnicy Podlasie zapewne kojarzą Plutycze z dwoma pewnymi Panami, którzy razem z Krzysztofem Kononowiczem robią naszemu regionowi nieustającą „reklamę”. Tymczasem piękna wieś nie tylko słynie z nich. Hoduje się tam bowiem krowy niebieskie. Taka odmiana bydła jest bardzo wyjątkowa. Istnieje bowiem 100 sztuk na całym świecie i pochodzi z Łotwy. Dlatego cieszy fakt, że tak unikalne zwierzęta są również w naszym regionie. Hodowla jej na świecie jest prowadzona głównie w gospodarstwach agroturystycznych jako atrakcja. Na Łotwie jest to symbol kraju, tak jak Podlasia jest na przykład żubr.

Legenda mówi, że wyjątkowa odmiana została ofiarowana przez boginię rybakom, gdy utracili łodzie. Jako ciekawostkę należy dodać, że ta odmiana daje bardzo dobrej jakości mleko. Zawiera ono 4,5 proc. tłuszczu. Mogą dać nawet 30 litrów mleka dziennie.

W polskich gospodarstwach królują dwie odmiany krów – jedne hodowane są na mięso, drugie natomiast do mleka. Te pierwsze są najczęściej mieszanką kolorów czarnego i białego. Te drugie natomiast są mieszanką kolorów białego i brązowego. Warto dodać, że w Polsce pod ochroną jest krowa „czerwona”. Ta odmiana tak jak niebieska była hodowana przed wojną i pozostało już jej niewiele. W szczycie popularności było ich 2 miliony, a po okresie PRL – w którym wyparto ten gatunek – pozostało zaledwie 26 000, z czego 600 jest pod ochroną genetyczną. Wspomniane krowy niebieskie także są zagrożone wyginięciem, na szczęście na Łotwie są objęte ochroną.

Partnerzy portalu: