Featured Video Play Icon

Majówka 2024 w Podlaskiem. Rowerem wzdłuż granicy Polski.

To zdecydowanie najlepsza propozycja dla tych, którzy chcieliby spędzić majówkę 2024 w sposób aktywny. Pogoda ma być, więc możecie odkurzać rowery i na przykład objechać Podlaskie wzdłuż granicy Polski. Połączenia kolejowe przebiegają tak, że możecie zacząć w Suwałkach albo Siemiatyczach. My podpowiadamy tą pierwszą opcję, bo będziecie wtedy mieli na początku – gdy jeszcze będziecie mieli najwięcej sił – górzyste tereny, by potem mieć coraz bardziej płaskie.

Cała trasa z Suwałk do Siemiatycz przez granicę wschodnią to 434 km. Dojeżdżamy pociągiem do Suwałk, następnie udajemy się na trójstyk granicy w Wiżajnach. Potem kierujemy się na miejscowość Hołny Mejera – przy granicy z Litwą. Następnie wzdłuż granic z Litwą i Białorusią dojeżdżamy do Kuźnicy, Jałówki i Białowieży. Potem ostatni odcinek do Niemirowa i Siemiatycz, gdzie mamy pociąg powrotny.

Taki kilometraż dla średnio zaawansowanych rowerzystów najlepiej rozłożyć na 5 dni. Gdyby przejechać rowerem trasę na raz ze średnią prędkością 18 km/h (czyli nie za szybko, ale też nie wolno) to zajęłoby to nam 24 godziny. Zatem rozbicie tego na 5 dni oznacza średnio 5 godzin dziennie samego pedałowania. Idealnie na majówkowe, rekreacyjne wycieczki.

A co po drodze ciekawego zobaczymy? W Suwałkach już sam dworzec kolejowy wygląda bardzo interesująco. Warto objechać w tym mieście centrum miasta czy Zalew Arkadia. Oprócz tego będziemy jechać wzdłuż jeziora Hańcza, które jak zapewne pamiętacie z lekcji geografii jest najgłębszym w Polsce. We wspomnianych wcześniej Wiżajnach zobaczymy odgrodzony trójstyk granic. Po agresywnych zachowaniach Rosji – Obwód Królewiecki został odgrodzony fizyczną barierą od Polski i Litwy. Kolejny przystanek możecie zrobić przy jeziorze Szelment, które ma fantastyczną, kameralną plażę i wyciąg nart wodnych. Do tego można tam wynająć bez żadnych uprawnień małą łódkę z napędem silnikowym. Jest też wieża widokowa i park linowy.

Następnie w Trakiszkach znajduje się osada prusko-jaćwieska, potem napotkamy jezioro Gaładuś na granicy Polski i Litwy. Będzie też jezioro Hołny. Kolejny, ale mniej zauważalny będzie trójstyk Polski, Litwy i Białorusi w Szlamach. Ciekawiej będzie w Rudawce, gdzie znajduje się graniczny kanał Augustowski. Następnie miniemy wieś będącą obiektem żartów – Stare Leśne Bohatery. Następnie przed nami Kuźnica i tamtejsze zamknięte przejście graniczne z Białorusią.

Kolejne miejscowości po drodze to Krynki ze słynnym rondem niczym z Paryża, dużym cmentarzem żydowskim i innymi zabytkami. Potem tatarska wieś Kruszyniany z drewnianym meczetem i mizarem (cmentarzem). Następna w kolejce jest Jałówka z ruinami kościoła katolickiego. Potem czeka nas trochę wody – nad zalewem Siemianówka, by ostatecznie dojechać do lasu i to nie byle jakiego. Przywita nas Puszcza Białowieska i Białowieża. Następnie będziemy jechać przez Hajnówkę, gdzie warto skorzystać z kolejki leśnej do miejscowości Topiło, a także zjeść lokalne przysmaki w tym ciasto Marcinek.

Z pełnymi brzuchami możemy jechać do Kleszczel, gdzie napotkamy zabytkową 124-letnią stację kolejową, a następnie do Niemirowa gdzie będziemy w ostatnim już trójstyku granic. Tym razem województw podlaskiego, mazowieckiego i lubelskiego. Do tego jest tam granica Polski i Białorusi. Gdy już zaliczymy ten punkt czas wybierać się na stację kolejową w Siemiatyczach. Alternatywnie możecie jeszcze przejechać wzdłuż Bugu aż do miejscowości Granne, a następnie do Ciechanowca i Czyżewa – gdzie też jest stacja kolejowa.

Featured Video Play Icon

Co za klimat! Co o regionie pokazywano w TV w latach 90?

Reforma administracyjna weszła w życie 1999 roku. To właśnie wtedy powstało Województwo Podlaskie, które zastąpiło trzy inne – białostockie, suwalskie i łomżyńskie. Zanim tak sie jednak stało, w 1998 roku na terenie tego ostatniego zrealizowano jeden z odcinków programy Wojciecha Nowakowskiego. Można na nim zobaczyć wyjątkowy klimat lat 90. w połączeniu z przyrodą. Czy coś się zmieniło?

Film zaczyna się od pokazania rozlewisk Biebrzy i żyjących tam ptaków, następnie widzimy skansen w Ciechanowcu. Znajdzie się też rzut okiem na Łomżę, Nowogród i Wiznę. Wszystko to ukazane jako idylliczna podróż po województwie łomżyńskim, a dzisiaj Podlaskiem. Jeżeli porównamy te miejsca pod kątem dzisiejszych czasów, to od razu możemy zauważyć, że niewiele tu się zmieniło. I to jest właśnie dobra informacja. Natura w Podlaskiem ma się cały czas świetnie, mimo że globalnie wszędzie jest dużo gorzej.

Weźmy na przykład rzeki – te wszędzie mają bardzo niskie stany w porównaniu z przeszłością, także i u nas. Doprowadziło do tego prostowanie rzek, by woda szybciej spływała i nie zalewała pól, doprowadziło do tego zabudowywanie betonem i budowa bloków. Jednak w Podlaskiem mamy to szczęście, że istnieje bardzo dużo mokradeł, dzięki czemu wody nie brakuje. W ostatnich 5 latach susza trwała praktycznie 3 lata pod rząd, teraz drugi rok z rzędu suszy nie ma. Z perspektywy miejsc, gdzie są wyprostowane rzeki i zabetonowane okolice koryta – tej wody brakuje zawsze, niezależnie czy jest susza czy nie, a tam gdzie sa mokradła – natura gromadzi wodę drugi rok z rzędu. To porządny zapas, który pozwoli przetrwać, gdy znów nastaną susze.

 

 

fot. GOKSiT w Korycinie

W królestwie sera i truskawki stoczono prawdziwy bój! 1 głos zadecydował o tym kto został wójtem.

Mirosław Lech ponownie został wójtem Korycina. Zadecydował o tym tylko 1 głos! Włodarz otrzymał 732 głosy, tymczasem jego kontrkandydatka Beata Matyskiel 731. To dopiero siła demokracji. W Korycinie nikt nie ma prawa mówić, że jego głos nie miał znaczenia, bo taka różnica oznacza, że dokładnie każdy głos miał znaczenie – co do jednego. Mirosław Lech rządzi Korycinem od 1991 roku. Można więc powiedzieć, że obecny wójt po transformacji ustrojowej stworzył Korycin na nowo.

Warto wiedzieć, że Korycin – to osada, która spaja gminę Korycin, w której znajdują się 32 sołectwa. Dawniej było to miasto królewskie. Dlatego, gdy tam przyjedziemy, to zastaniemy XVII-wieczny układ urbanistyczny. Ale to nie wszystko, cała okolica jest pełna od zabytków! Najbardziej rzuca się w oczy neogotycki kościół Znalezienia i Podwyższenia Krzyża Świętego z ażurowymi zwieńczeniami wież, zbudowany w latach 1899–1905 na miejscu wcześniejszego.

Wszyscy, którzy krajową ósemką jadą do Augustowa z Białegostoku (lub odwrotnie) świątynie mijają. Za plebanią znajdują się resztki XVIII-wiecznego parku. Ponadto jest też cmentarz żydowski z XIX wieku, cmentarz rzymskokatolicki z 1804 i wielka atrakcja ściągająca tłumy – grodzisko słowiańskie z X i XII wieku w Milewszczyźnie. A to wszystko tylko w jednym Korycinie. A na terenie całej gminy są jeszcze dwie kapliczki murowane z XIX wieku w Brodach. Jedna z nich to bardzo popularny obiekt fotograficzny. Jest też murowany młyn wodny w Romaszkówce, z końca XIX wieku.

Korycin dla osób z Podlaskiego kojarzy się przede wszystkim z serem korycińskim – przepysznym i unikatowym produkcie regionalnym. Także tutaj organizowane są co roku Ogólnopolskie Dni Truskawki. Jest tu także mocna drużyna piłkarska – Kora Korycin.

Nigdzie nie jedziesz na majówkę? Przyjdź do Skansenu. Będą atrakcje.

Opowieści o bajkach ludowych, zwyczajach związanych z Wielkanocą, a także obchody święta narodowego. Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej przygotowało atrakcje na każdy dzień tegorocznej majówki. Początek wszystkich spotkań o godz. 11.

W pierwszy dzień tematem przewodnim będzie Prawosławna Wielkanoc. Zobaczyć będzie można tradycyjny stół wielkanocny w zabytkowej chałupie, zamieszkiwanej dawniej przez rodzinę wyznania prawosławnego. Uczestnicy spotkania wezmą udział w warsztatach wykonywania bożniczek, czyli tradycyjnych wycinanek przysłaniających ikony. Kolejnego dnia natomiast tematem będzie książka dla dzieci pod tytułem “Cuda nad Rospudą”. Wydarzenie rozpocznie się zwiedzaniem wystawy plenerowej prezentującej ilustracje do bajek. Później odbędą się wspólne gry, zabawy i quizy. W ostatni dzień majówki zaplanowano celebrowanie Święta Narodowego Trzeciego Maja. Będzie wspólne malowanie polskiej flagi, śpiewanie pieśni patriotycznych oraz biesiadowanie przy ognisku.

W nowym sezonie nastąpiły zmiany w lokalizacji kasy. Teraz jest ona w leśniczówce obok głównej bramy wjazdowej do skansenu. Tam można kupić bilety, wydawnictwa oraz pamiątki, zapłacić za zajęcia edukacyjne, a także uzyskać wszelkie informacje na temat zabytków i oferty edukacyjnej.

Featured Video Play Icon

W tym roku zakończy się budowa Rail Baltici z Białegostoku do Czyżewa

W Białymstoku i Łapach trwają prace przy dworcach kolejowych, a w dalszej części trasy przybywa bezkolizyjnych skrzyżowań na podlaskim odcinku linii z Warszawy do Białegostoku. Po zakończeniu prac w tym roku pociągi będą mogły jechać nawet 200 km/h. Przed przejazdami kolejowo-drogowymi nie będą się już musieli zatrzymywać kierowcy w Nowych Raciborach oraz jadący między wsiami Jabłoń-Dąbrowa i Jabłoń Kościelna. Inwestycje za łącznie 46,6 mln zł PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. zrealizowały ze wsparciem unijnego instrumentu CEF „Łącząc Europę”.

Na linii Czyżew – Białystok oddawane są do użytku kolejne skrzyżowania dwupoziomowe. Zwiększa się bezpieczeństwo ruchu samochodów i pociągów, nowe wiadukty służą też pieszym
i rowerzystom. Dotychczasowe przejazdy w poziomie szyn zastąpiły wygodne przeprawy nad linią kolejową w Nowych Raciborach w gminie Sokoły oraz między wsiami Jabłoń-Dąbrowa i Jabłoń Kościelna w gminie Poświętne.

Wiadukt nad torami w Raciborach ma 68 m długości, natomiast cała konstrukcja, wraz z drogami dojazdowymi, to ponad 800 m. Skrzyżowanie w Jabłoni to z kolei 52 m przeprawy nad torami oraz 830 m dróg dojazdowych. Na obu wiaduktach są jezdnie po jednym pasie ruchu w każdą stronę oraz ciągi pieszo rowerowe. Zakres prac obejmował także przebudowę układu sąsiadujących dróg lokalnych, wykonano też zbiorniki odwodnieniowe. Koszt budowy w Raciborach to 27,2 mln zł, w Jabłoni 19,4 mln zł.

W ostatnim czasie w gminie Sokoły został otwarty także wiadukt w Porośli-Kijach, natomiast w gminie Czyżew mieszkańcy zyskali bezpieczną przeprawę przy przystanku kolejowym Dąbrowa-Kity.

Budowa dwupoziomowych przepraw przez tory to jeden z istotnych elementów modernizacji linii kolejowej Rail Baltica. Wiadukty zastępują dotychczasowe przejazdy w poziomie szyn, a kierowcy nie muszą zatrzymywać się już przed torami. To wygoda i bezpieczeństwo dla mieszkańców, ale także istotne usprawnienie ruchu pociągów, które po zakończeniu wszystkich prac na linii, będą jeździć z prędkością do 200 km/h.

Skorzystają więc nie tylko lokalni mieszkańcy, ale także tysiące pasażerów podróżujących na międzynarodowej trasie. Łącznie na podlaskim odcinku linii Rail Baltica Czyżew – Białystok powstanie 25 skrzyżowań dwupoziomowych. Inwestycja prowadzona jest w ramach projektu „Prace na linii E75 na odcinku Czyżew – Białystok”. Wartość prac to prawie 3,4 mld zł, ich zakończenie zaplanowano na ten rok. Projekt współfinansowany ze środków instrumentu CEF „Łącząc Europę” – (Connecting Europe Facility – CEF). Więcej informacji o inwestycji na www.rail-baltica.pl

Featured Video Play Icon

Obłędne widoki, klimat jak w bajce. Oto podlaska wieś Koźliki.

Kto by się spodziewał, że niepozorna wieś Koźliki kryje w sobie tyle piękna wiosną. Pomiędzy Zabłudowem a Bielskiem Podlaskim położonych jest wiele wsi pomiędzy rozlewiskami Narwi. Widać to szczególnie wiosną, gdy cały obszar od nadmiaru wody zamienia się w przepiękną, bajkową krainę. Jeszcze kolorowe chaty z charakterystycznymi ornamentami i otwartymi okiennicami robią efekt “wow” podwójnie. Z miejsca można się zakochać.

Mało kto wie, ale w Koźlikach oprócz tych pięknych widoków znajduje się także skansen. Niepozorny drewniany budynek z wiatrakiem, ruską banią, stajnią, stodołą, spichlerzem i pomostem nad Narew dla kajaków to doskonałe miejsce, by sobie miło spędzić czas w ciszy i spokoju z dala od miejskiego zgiełku. Jest tam również miejsce na ognisko. Na miejscu jest także łódź pychówka. Sam skansem położony jest dokładnie 1 km od Koźlików. Obok zagrody przebiegają wytyczone szlaki piesze, rowerowe i konne, a rzeka Narew jest szlakiem kajakowym.

Warto wiedzieć, że w pobliżu Koźlik znajduje się także inna wieś o takiej samej nazwie, która jest bliżej Zabłudowa, gdzie jednak nie ma rzeki i rozlewisk. Zatem lepiej sprawdźcie w nawigacji czy jedziecie na pewno tam gdzie chcecie dojechać. Na Podlasiu, pośród setek maleńkich magicznych wsi łatwo się zagubić.

fot. Tomasz Łotowski / PKP Polskie Linie Kolejowe S.A.

Stare, ciężkie dźwignie to już przeszłość. Białystok ma nowoczesne centrum sterowania ruchem na kolei.

Przełomowa modernizacja w białostockim kolejnictwie. Zaczęło działać nowoczesne centrum sterowania ruchem kolejowym. Jest ono oparte na zaawansowanych systemach komputerowych, zastąpiło przestarzałe urządzenia mechaniczne, które służyły kolejarzom przez ostatnie 50 lat.

Codzienne obowiązki dyżurnych ruchu w Białymstoku były do tej pory związane z obsługą specjalnych urządzeń mechanicznych, takich jak semafory i inne układy mechaniczne, które wymagały siły i precyzji w manewrowaniu drążkami i dźwigniami. Jednak teraz te trudne zadania zostaną zautomatyzowane, dzięki nowoczesnym rozwiązaniom komputerowym. Następstwem tej modernizacji jest zredukowanie konieczności manualnego przestawiania rozjazdów na torach oraz możliwość zdalnego monitorowania i sterowania ruchem kolejowym. Nowoczesne systemy monitorują sytuację na torach na bieżąco, co umożliwia szybką reakcję na ewentualne problemy i zagrożenia. Dzięki centralizacji, teraz możliwy jest też lepszy nadzór nad ruchem pociągów.

Teraz, aby zmienić tor pociągu, wystarczy jedno kliknięcie myszką, a nie manualne przekładanie rozjazdów na torach. Systemy monitorują także urządzenia zamontowane w torach, takie jak elektryczne napędy zwrotnicowe, sygnalizatory świetlne oraz liczniki osi, które dokładnie rejestrują ruch pociągów na stacji. Planowane jest rozszerzenie zastosowania nowoczesnego sterowania ruchem kolejowym na inne odcinki linii kolejowych, w tym na trasę z Białegostoku do Grajewa oraz na przyszłą linie z Łap do Łomży.

Lokalne centrum sterowania ruchem kolejowym uzyska pełną funkcjonalność po zakończeniu prac na odcinku Białystok – Czyżew (czyli na szlaku w województwie podlaskim). Dyżurni ruchu będą mogli monitorować ruch pociągów na łącznej długości 70 km linii, obejmując stacje Czyżew, Szepietowo, Racibory, Łapy.

Na poniższym filmie możecie zobaczyć jak wyglądała praca w manualnej nastawni.

Featured Video Play Icon

Spacerkiem po Tykocinie. Warto tutaj przyjechać niejeden raz!

O Tykocinie można się rozpisywać bez ustanku. Wspaniałe podlaskie miasteczko przeżywa właśnie dobry czas. Po zmierzchłych latach 90. i początkach XXI-wieku, gdzie tego typu miasteczka były skazane na gospodarczą “zagładę”, teraz jest chętnie odwiedzane i widać jak kwitnie. Dlatego, jeżeli jeszcze się nie zdecydowaliście, to koniecznie skorzystajcie z pogody i przyjedźcie, by to wspaniałe pozwiedzać miasteczko. Powyższy film może Wam pomóc w podjęciu tej decyzji.

Tykocin to urokliwe miasto, które jest prawdziwym klejnotem historycznym i kulturowym, zachwyca turystów swoją bogatą historią, architekturą oraz piękną okolicą. Jego historia przypomina czasów królewskich. Dzięki swemu położeniu nad Narwią oraz na pograniczu Mazowsza i Litwy było ważnym ośrodkiem handlu i rzemiosła. Miasto jest również ważnym miejscem dla historii polskich Żydów. W dzisiejszych czasach pozostała już tylko Synagoga. Zarówno od zewnątrz jak i wewnątrz jest przepiękna. Prawdziwa perła w koronie! Spacerując po urokliwym rynku, można podziwiać pięknie zachowaną architekturę z różnych okresów historycznych. Drewniane domy, kościół św. Trójcy, alumnat czy kamienice tworzą niepowtarzalny klimat tego miejsca. Sama okolica to raj dla miłośników przyrody i aktywnego wypoczynku. Wystarczy zejść ścieżką z rynku, by spacerować wokół malowniczej rzeki Narew.

Warto też przypomnieć o wyjątkowej kuchni Tykocina. W restauracjach można spróbować tradycyjnych potraw, takich jak pierogi, kiszka ziemniaczana czy kartacze. Oprócz tego serwowana jest również kuchnia żydowska. A w okolicznym, prywatnym zamku jest także dostępne, słynny z Białostocczyzny: białys (pieczywo) oraz buza (napój).

Dlatego Tykocin na Podlasiu to miejsce, które warto odwiedzić, aby odkryć jego bogatą historię, kulturę i piękno przyrody. To idealna destynacja zarówno dla miłośników historii, przyrody, pieszych i rowerowych wycieczek. Dla tych, którzy szukają spokoju i autentycznego doświadczenia, Tykocin z pewnością będzie niezapomnianym miejscem na mapie podróży po Polsce.

Featured Video Play Icon

To mało znany zakątek Podlasia. Tędy przebiegał królewski szlak.

Można tylko ubolewać, że dziś to tylko kupa kamieni pod wodą. A przecież można było by wszystko odbudować i odwzorować, wystarczy tylko inicjatywa. Mowa tutaj o nieistniejącym już moście na rzece Bug, który łączył w historycznych czasach Królestwo Polskie z Wielkim Księstwem Litewskim. Wszystko to w miejscowości Granne na Podlasiu.

W czasach Rzeczpospolitej Obojga Narodów, gdy nasz kraj rządzony był przez Władysława Jagiełłę, bardzo istotne było połączenie dwóch miast – Krakowa i Wilna. Król bowiem musiał doglądać spraw nie tylko w Polsce, ale i na Litwie. Jedną z bardzo ważnych spraw było istnienie poczty królewskiej, która musiała sprawnie docierać pomiędzy miastami. Trakt przebiegał od Krakowa, przez Warszawę (która będąc dobrą lokalizacją pomiędzy Krakowem i Wilnem stała się potem stolicą), a dalej wkraczała na tereny Wielkiego Księstwa Litewskiego – właśnie na przeprawie w Grannem. Dalej trakt przebiegał przez Suraż, Wojszki, Białystok, a dalej w kierunku dzisiejszej Sokółki i Grodna.

Dobrze by było, gdyby most na Bugu w Grannem znowu się pojawił. Teraz niestety jest w jego miejscu tylko kupa kamieni widoczna przy niskich stanach rzeki. Zacznijmy od tego, że most jest ogólnie pomocny. Do najbliższej przeprawy przez rzekę z miejscowości Granne jest 18 km. Warto dodać, że to nie musiałaby być wielka konstrukcja, najlepiej by było odwzorować dawną konstrukcję, by miała także walor edukacyjny. A jak się dawniej budowało mosty? Stawiało się kilka rzędów drewnianych bali wbitych w dno i uszczelniano warstwą piasku. Wodę z wnętrza powstałego szalunku wypompowywano za pomocą koła wodnego napędzanego nurtem rzeki. Podłoże pod budowę filaru wzmacniano kolejnymi palami, układano podkłady z dębowych bali i na nich murowano kamienny filar.

Featured Video Play Icon

Hajnówka, Białowieża, Kraina Otwartych Okiennic, Białystok – rowerem? Tylko dla wytrwałych!

To dobry pomysł na wycieczkę dla wszystkich tych, którzy chcą dosłownie od świtu do wieczora spędzić na rowerze. A takich osób nie brakuje. Na powyższym filmie widać dlaczego warto zwiedzić Białowieżę, Krainę Otwartych Okiennic, Białystok. Do tego zestawienia od siebie chcemy dodać jeszcze Hajnówkę. Jeżeli chcielibyśmy to wszystko zwiedzić jednośladem, to musimy mieć prawdziwą kondycję, bo to odcinek o długości około 115 km. Samego pedałowania wyjdzie około 7 godzin dla średniozaawansowanych. Jeżeli do tego dodamy przerwy na odpoczynek, solidny obiad i… zwiedzanie, to zejdzie nam spokojnie 12 godzin.

Jak to wszystko w ogóle zaplanować? Wystarczy dojechać pociągiem do Hajnówki. Pierwsze połączenie z Białegostoku jest o 6:15, więc na miejscu będziemy 8:15. Bardzo dobra pora by zaczynać rowerowanie. Następnie możemy od razu ruszać Puszczą na Białowieżę (trasa zaczyna się od ul. Żabia Górka). Następnie po przejechaniu około 25 km kilometrów Puszczą znajdziemy się w Białowieży. Jeżeli czujecie się niepewnie w lesie, to możecie wbić kierunek w nawigację. Google Maps ma wbitą trasę do swojej bazy. Kolejny odcinek – 20 km – to Białowieża – Narew przez Pogorzelce i szlak Dębów Królewskich. Tu również będziecie jechać przez Puszczę.

W następnym odcinku mijać będziecie słynny Dąb Dunin, a to dlatego że pojedziecie przez Przybudki koło miejscowości Krzywiec. Następnie udamy się do miejscowości Narew, kolejne przystanki to Kraina Otwartych Okiennic. Przed nami Puchły, Ciełuszki i Ryboły. Możemy również jechać wariantem Soce, Dawidowiecze lub jak mamy czas – objechać pętlą wszystkie miejscowości. Ostatni etap przed nami to Rzepniki – Juchnowiec Kościelny – Białystok. Z Narewki to 70 km.

Warto dodać, że cała trasa jest malownicza i przepiękna, szczególnie teraz, gdy w lesie jest kolorowo, a pogoda nadal dopisuje. Łapmy ostatnie promienie słońca i korzystajmy! Kolejna taka szansa dopiero po zimie.

Featured Video Play Icon

Tak wygląda podróż pociągiem na Litwę. Zobacz film.

Dobra wiadomość. Połączenie Krakowa z Wilnem przez Warszawę i Białystok jest popularne. Mowa tu w szczególności o odcinku podlaskim – ze stolicy województwa do Kowna. Czy dużo osób udaje się w dalszą podróż do Wilna, tego nie wiemy. W powyższym filmie możecie zobaczyć jak wygląda taka podróż. Wszystko to jest obiektywne, bo nagrane przez Litwina, zatem zwraca on uwagę na rzeczy, dla które mogą być dla Was standardem.

Podróż zaczyna się w Białymstoku. Zaczyna się od sprawdzenia miejsca odjazdu pociągu. To peron 4. Co ciekawe, nasz podróżnik zwrócił uwagę że dworcowe toalety są darmowe. Kolejna rzecz, którą zauważył to kilka minut opóźnienia pociągu. W końcu pociąg przybywa! Mamy taki oto ciekawy widok – osoby, która śpi na podłodze. Pilnuje jej pies. To wszystko w przedziale rowerowym. Litwin pyta – to tak można? Najwyraźniej widać, że tak.

Pociąg rusza w dalszą drogę o 10:39. Jak widać jest sporo rowerzystów, którzy będą zwiedzać Litwę na dwóch kołach lub też wracają ze zwiedzania Polski na Litwę. W pierwszym etapie pociąg jedzie do litewskiej Mockavy (Maćkowo). Tam trzeba będzie się przesiąść na kolejny pociąg do Wilna. Wszystko to na jednym bilecie i jednym peronie. Zanim jednak Mockava, najpierw Sokółka, Augustów i Suwałki. Tutaj będzie dłuższa przerwa na sprzątanie i zmianę kierunku jazdy. Kolejny postój to stara drewniana stacja Trakiszki. Jest ona na granicy z Litwą. Przejazd pomiędzy dwoma krajami dla podróżnego jest niezauważalne. W Mockavie czeka już pociąg do Wilna. Wsiada sporo osób. Nie da się pomylić, bo wystarczy wysiąść i przejść do drugiego stojącego na przeciwko. Przed nami jeszcze stacja Mariampol już w nowym składzie. Ostatni przystanek naszego podróżnego to Kowno. Pociąg pojedzie dalej do Wilna.

Warto dodać, że z Białegostoku można dojechać do Berlina, Wiednia, Pragi, Bratysławy, Budapesztu i Wilna. W każdym z tych przypadków wystarczy tylko jedna przesiadka. W kierunkach zachodnich i południowych – w Warszawie, a na Litwę – w Mockavie. Przed wybuchem wojny hybrydowej na granicy z Białorusią, dawniej można było też dojechać do Grodna. Teraz jest to możliwe tylko przez litewskie Druskienniki.

Featured Video Play Icon

Atrakcje Podlaskiego i wspaniały występ młodej orkiestry. To Podlaskie zasilane muzyką.

Podlaskie zasilane muzyką – to film promujący Województwo Podlaskiego jako region pełen walorów przyrodniczych i kulturowych. Jest też pokazana starannie pielęgnowana tradycja istnienia w regionie orkiestr dętych. Na powyższym filmie pokaz umiejętności daje Młodzieżowa Orkiestra Dęta GOK w Szepietowie.

Podczas ich występu możemy podziwiać między innymi prywatny zamek w Tykocinie, muzycy występują także w ogrodzie na dachu Opery i Filharmonii Podlaskiej. Możemy także podziwiać kładkę w Waniewie i Śliwnie, Skansen w Nowogrodzie, jest także Góra Zamkowa w Drohiczynie i Katedra Trójcy Przenajświętszej. Jest także Twierdza w Łomży, Pałac Branickich w Białymstoku i także Archikatedra. Nie zabrakło również Monasteru z Supraśla.

Wszystkie te miejsca przyciągają turystów jak magnes, toteż warto je promować dalej. Taki przyjemny, muzyczny film na pewno jest tu odpowiedni.

Mieszkańcy Suchowoli odetchną. Będzie lepsza droga do Augustowa.

Jest pozwolenie na budowę tak zwanej obwodnicy Suchowoli. Niestety, nawet po jej wybudowaniu męka kierowców na trasie Białystok – Augustów nie ulegnie poprawie. Jedynie mieszkańcy Suchowoli i miejscowości w pobliżu odetchną od TIR-ów, które od rana do nocy generują ogromny hałas.

Odcinek drogi ma zaledwie 15 km, ale jest niezwykle kluczowy dla mieszkańców Suchowoli i okolicznych miejscowości. To oni borykają się od dekad z problemem TIR-ów, które niemalże bez przerwy pokonują międzynarodową trasę łączącą kraje bałtyckie z Polską. To wszystko ma zmienić częściowo powstająca Via Baltica, która przebiegać będzie przez Łomżę. Jednak nawet po jej zbudowaniu, ruch jadących na trasie Białystok – Augustów pozostanie.

Obwodnica zaczynać się będzie w miejscowości Kumiała, a kończyć w Głęboczyźnie. Po drodze są takie miejscowości jak Chodorówka Nowa, Krzywa i Suchowola. Przypomnijmy też, że planowana jest nowoczesna droga z Knyszyna do Korycina. Prawdopodobnie będzie się ona łączyć ze wspomnianą obwodnicą. To jednak melodia przyszłości. Warto wspomnieć o pewnym minusie. Otóż z niestety nie ma mowy, by odcinek Białystok – Augustów miał po dwa pasy ruchu. Obwodnica Suchowoli podobnie jak odremontowany odcinek Sztabin – Białobrzegi, będzie miał po jednym pasie ruchu o szerokości 3,5 m z szerokimi poboczami.

Na usprawiedliwienie decyzyjnych powiemy tylko, że zbudowanie ekspresówki pomiędzy Białymstokiem i Augustowem – o co od dekad zabiega wiele środowisk – jest nie tyle co niemożliwe, co bardzo trudne i piekielnie kosztowne. Trasa bowiem wiedzie przez cenne przyrodniczo obszary. Od Jurowiec do Przewalanki mamy Puszczę Knyszyńską, a następnie Biebrzański Park Narodowy z jego otuliną. Na koniec jest jeszcze Puszcza Augustowska.

To ogromna szansa, by białostoccy rowerzyści pokazali swoją siłę!

Trwa głosowanie kolejnej edycji Budżetu Obywatelskiego w Białymstoku. Nie będziemy omawiać wszystkich ogólnomiejskich projektów, gdyż od wielu lat negatywnie wyrażamy się o możliwości “upiększania” miasta przez mieszkańców swoimi fantazyjnymi figurkami, pomnikami i innymi bzdetami, które ostatecznie zaśmiecają przestrzeń publiczną. W tym roku jednak jest projekt, którego zrealizowanie powinno mocno leżeć na sercu wszystkim białostockim rowerzystom.

Gdy się jeździ po mieście rowerem, to bez wątpienia infrastruktura jest bardzo rozbudowana i tu nie ma żadnej dyskusji, że jest to sukces, wielokrotnie krytykowanego przez nas Tadeusza Truskolaskiego. Warto jednak podkreślić, że Białystok nie jest wyjątkiem i tak jak w innych miastach w Polsce – rowerzyści dostali prezent w postaci ścieżek nie dlatego, że urzędnicy tak kochają rowerzystów, ale dlatego, że kochają dotacje. A tych by nikt ich nie dał, gdyby chcieli przebudowywać stare, rozpadające się ulice bez ścieżek rowerowych czy buspasów. A ten fakt jest ważny w patrzeniu na system ścieżek rowerowych w mieście jako całość. Pod tym kątem jest bardzo wiele niedociągnięć, o których szeroko się nie będziemy rozpisywać, bo lista urwanych dróg, nieprzemyślanych rozwiązań jest bardzo długa.

Rowerzysta – zło konieczne

Jest jednak coś, na co chcemy zwrócić uwagę szczególnie, to Wiadukt Dąbrowskiego. Obecnie jest możliwość przejechania nim rowerem w następujący sposób: Jadąc od Al. Piłsudskiego w stronę Solidarności musimy w pewnym momencie zjechać na osiedle Antoniuk, by okrężną drogą, ul. Knyszyńską przebijać się do wspomnianej Solidarności. Po drugiej stronie możemy zrobić tak samo, zjeżdżając w kierunku dworca kolejowego, by okrężną drogą dojechać do wspomnianej Solidarności. Tymczasem środowisko rowerzystów postuluje, by wkomponować w Wiadukt Dąbrowskiego normalną ścieżkę – będącą częścią jezdni. Ot chociażby tak jak mamy to zrobione na ul. Sienkiewicza. Swoją propozycję zgłosili do wspomnianego budżetu obywatelskiego i można na nią właśnie głosować.

Raz w miesiącu organizowana jest rowerowa masa krytyczna, której celem jest pokazanie pozostałym uczestnikom ruchu drogowego, że rowerzyści też mogą korzystać z jezdni. Tymczasem w Polsce istnieje przekonanie, że nie mogą. Kierowcy samochodów bardzo często zachowują się tak jakby jezdnia należała tylko do nich, prowokują niebezpieczne zachowania, przejeżdżają tuż przy samych nogach rowerzystów, próbują spychać, i ogólnie potrafią dawać takie popisy chamstwa, że szkoda pisać. W efekcie dochodzi do ogromnej liczby potrąceń rowerzystów, zaś każdy zdroworozsądkowo myślący cyklista woli jechać nielegalnie chodnikiem niż ryzykować kalectwo bądź śmierć.

Tymczasem w krajach zachodnich, do których kiedyś aspirowaliśmy (ale chyba już nie), rowerzysta na jezdni to jest standard. Nikt tam nikogo nie spycha, ścieżki rowerowe są wkomponowane w jezdnie a nie chodnik, rowerzyści mają swoją sygnalizację świetlną, która daje im zielone przed samochodami, sieć ścieżek rowerowych górują nad siecią jezdni. Ogólnie jest to raj dla rowerzystów. I tak jak wspomnieliśmy, w Białymstoku i tak nie jest źle, ale jest wiele do odrobienia. Dlatego dobrym przypieczętowaniem siły kierowców jednośladów powinno być przegłosowanie wspomnianego projektu. Wymuszenie na urzędnikach budowy ścieżki rowerowej w jednym z najbardziej newralgicznych miejsc w Białymstoku, kierowcom dobitnie pokaże że drogi nie należą tylko do nich. Każda tego typu inwestycja pozwoli zmieniać świadomość ludzi w samochodach.

Tu można głosować, projekt M11:

https://www.bialystok.pl/pl/dla_mieszkancow/bialystok_obywatelski/karta-do-glosowania-dla-mieszkancow-bialegostoku-na-projekty-budzetu-obywatelskiego-2024.html

Featured Video Play Icon

To był udany sezon. Żegluga Augustowska przewiozła prawie 100 000 osób.

Sezon letni dobiegł już końca, a razem z nim wszelkie letnie atrakcje, w tym możliwość pływania po Pojezierzu z Żeglugą Augustowską. Z portu w mieście można było wypłynąć w dziką Dolinę Rospudy oraz Kanałem Augustowskim do sanktuarium w Studzienicznej, mijając wiele przepraw regulujących poziom wody. Z tych możliwości w mijającym właśnie sezonie skorzystało prawie 100 000 osób.

Ciekawym spostrzeżeniem jest również to, że dużo turystów przybywa do Augustowa z Litwy. Obywatele tego kraju wybierają się do Polski na zakupy, ale także, aby korzystać z atrakcji turystycznych.

Kanał Augustowski, zbudowany w XIX wieku, z kilkunastoma śluzami, jest uważany za jedno z najatrakcyjniejszych miejsc w Polsce dla miłośników żeglugi i przyrody. Popularność rejsów statków znacząco wzrosła od momentu, gdy papież Jan Paweł II odwiedził to miejsce w 1999 roku. Teraz jego śladem chce pływać wiele osób. Oczywiście nie tylko to powoduje zainteresowanie pływaniem statkiem. Istotnym czynnikiem jest to, że od upadku PRL Polacy znacząco wzbogacili się i chętniej zaczęli podróżować. Augustów był popularnym miejscem od zawsze, ale nie oznacza to, że dostępnym dla wszystkich tak jak teraz. Obecnie jest tam sanatorium i bardzo szeroka baza noclegowa, gastronomiczna i rozrywkowa. Nadal to letnia stolica Polski, która trzyma poziom jak nigdy.

15 rocznica beatyfikacji. Tyle lat zmarnowanego potencjału turystycznego.

Dni Patronalne w Białymstoku z okazji 15. rocznicy beatyfikacji to okazja by przypomnieć sobie o osobie ks. Michała Sopoćki. Mało kto sobie zdaje sprawę, że kościół przyciąga nie tylko wiernych, ale także turystów. Największym przykładem jest przecież Watykan. Tu lokalnie pielgrzymi chętnie odwiedzają Sokółkę, Świętą Wodę czy Studzieniczną. Białystok też mógłby być też na tej liście, ale w stolicy województwa podlaskiego turystyka istnieje praktycznie jako oddolna inicjatywa.

Miasto marginalnie kreuje jakieś działania, a wiecznie narzekający ekonomista Tadeusz Truskolaski przez tyle lat rządzenia nie potrafi dla miasta zarobić pieniędzy. A mógłby utracone dochody wyrównać chociażby turystyką. Gdyby tylko chciał. Dlaczego warto? Najpierw szybkie dane statystyczne. PKB Polski zasilane jest pieniędzmi turystów w sile 4,5 proc. To ponad dwa razy więcej ile powinniśmy przeznaczać na wojsko w ramach NATO! W budżecie na 2023 roku dochody Białegostoku wynoszą 1 miliard 648 milionów 680 tysięcy złotych. Gdyby miasto generowało z turystyki tyle samo co Polska jako ogół, to budżet by zyskał dodatkowe 75 milionów złotych.

Wracając do samego błogosławionego ks. Michała Sopoćki. W Białymstoku istnieje szlak od jego imienia. Niestety, to mało znany fakt. A taki szlak czy ogólnie kreowanie turystyki wokół Sopocki (i nie tylko) mogłoby przyciągać turystów tak jak inne atrakcje. Gdyby tylko ktoś wymyślił szerszy program turystyczny i kierował go do różnych grup lubiących podróże i pielgrzymki. Niestety lepiej jest samemu jeździć i narzekać na braki pieniędzy.

Michał Sopoćko urodził się 1 listopada 1888 roku w Juszczewszczyźnie (na Kresach pod zaborami), a zmarł 15 lutego 1975 roku w Białymstoku. Święcenia kapłańskie otrzymał w tym samym roku co wybuchła I wojna światowa. W czasach kolejnej wojny pomagał ratować Żydów w Wilnie, przez co musiał w 1942 roku opuścić to miasto. Przez pierwsze dwa lata przebywał w małym miasteczku pod Wilnem (dawniej wieś Czarny Bór). Ostatecznie znalazł się w Białymstoku, gdzie pracował z przerwami pomiędzy do 1962 roku.

Był też spowiednikiem uznanej za świętą Faustyny Kowalskiej, na podstawie której wizji doprowadził do stworzenia jednego z bardziej znanych obrazów Jezusa Miłosiernego (znanego bardziej jako Jezu Ufam Tobie). To właśnie dlatego białostocki kościół od lat promuje stolicę Podlaskiego jako miasto miłosierdzia, by kontynuować dzieło Sopoćki.

To właśnie dzięki staraniom białostockiego kościoła doszło do beatyfikacji księdza (beatyfikacja to ogłoszenie przez kościół świętego, którego można czcić na na poziomie lokalnym). Sam proces beatyfikacyjny zaczął się w 1993 roku, zaś jego zwieńczenie miało miejsce 17 grudnia 2007 roku. Wtedy to papież Benedykt XVI uznał cud za wstawiennictwem księdza Sopoćki i potwierdził możliwość beatyfikacji.

Uroczystości odbyły się 28 września 2008 roku w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białymstoku (os. Białostoczek). Mszę prowadził wysłannik Watykanu Angelo Amato. Na mszy byli też kardynał Stanisław Dziwisz, prymas Polski Józef Glemp, byli też Prezydent Lech Kaczyński, Prezydent RP na Uchodźstwie Ryszard Kaczorowski oraz wielu wielu innych. Była to ogromna uroczystość w mieście. Do dziś sanktuarium na os. Białostoczek prezentuje się pięknie, zaś sam szlak błogosławionego Księdza Sopoćki znajduje się w pobliżu tego miejsca.

Oprócz wspomnianego kościoła, są jeszcze inne miejsca, które można zwiedzać w Białymstoku. Można przyjść się pomodlić o godz. 15 do Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego przy ul. Poleskiej. To godzina miłosierdzia. Jako ciekawostkę trzeba tu wspomnieć, że w zgromadzeniu stoi stary zegar, który pamięta czasy błogosławionego. Traf chciał, że zatrzymał się pewnego dnia na godz. 15.00.

Innym miejscem wartym odwiedzenia jest krzyż – wspominający ocalenie miasta. W 1989 roku miała miejsce katastrofa pociągu w Białymstoku. Wywróciła się cysterna z chlorem. Gdyby doszło do rozszczelnienia, to prawdopodobnie większość mieszkańców by tego nie przeżyła. Na szczęście strażacy zrobili robotę perfekcyjnie, zaś do wycieku nie doszło. Przypisuje się to miłosierdziu i orędownictwu błogosławionego ks. Michała Sopoćki. Nawiązuje do tego napis na krzyżu “Jezu ufam Tobie”. Stoi on w miejscu katastrofy. Wszystkie 3 miejsca są bardzo blisko siebie. Warto też pójść na ul. Warszawską, gdzie znajduje się Archidiecezjalne Wyższe Seminarium Duchowe również mocno związane z osobą błogosławionego księdza Sopoćki, gdzie wiele lat pracował.

Od 2016 roku błogosławiony ks. Michał Sopoćko jest patronem Białegostoku. Stąd też obecnie trwają Dni Patronalne. Wczoraj odbyła się msza, przeszła też procesja z jego relikwiami, a całość zwieńczona została koncertem w dawnym kinie Ton. Wszystko to w piętnastą rocznicę beatyfikacji. Dni Patronalne potrwają do czwartku.

W środę trwać będą uroczystości religijne – msza, procesja i czuwanie. Natomiast w czwartek oprócz wspólnej modlitwy na ulicach i skrzyżowaniach, będzie też prezentacja Karty Pocztowej pt. XV rocznica beatyfikacji ks. Michała Sopoćki. Później odbędzie się także Gala wręczenia Nagrody im. bł. ks. Michałą Sopoćki – Michały 2023. Tytuły trafią do osób i podmiotów będących świadkami bożego miłosierdzia w swoim życiu i działaniu. Prezentacja karty pocztowej będzie miała miejsce natomiast w Centrum Wystawienniczo-Konferencyjnym Archidiecezji Białostockiej.

Dziś można jeździć za darmo autobusem. Czy w ogóle warto wsiadać?

Dziś obchodzimy Europejski Dzień bez Samochodu. To dobra okazja, by za darmo przejechać się białostocką komunikacją miejską i ocenić czy na co dzień warto z niej korzystać? Białostocka komunikacja miejska od lat jest zarządzana przez tą samą osobę. Mowa tu o dyrektorze Prokopie. Jest to człowiek, który kompletnie się do tego nie nadaje. Tak samo żadnych kompetencji do nadzorowania komunikacji miejskiej nie ma Zbigniew Nikitorowicz, wiceprezydent za to odpowiedzialny.

Zacznijmy od podstaw. Strona internetowa komunikacji miejskiej wygląda tak samo może ze 20 lat. A w tym czasie technologia tak się zmieniła, tak wszystko poszło do przodu, że pasażerowie mogliby mieć chociażby możliwość przeglądania strony z telefonu komórkowego. A wszystkie statystyki pokazują, że większość ludzi właśnie w ten sposób przegląda internet. Komputerowcy to zasadnicza mniejszość. Przykładów, co mogłoby się znaleźć na takiej nowoczesnej stronie komunikacji można by było mnożyć bez liku.

Następny temat, dużo ważniejszy, to same linie autobusowe. Pomijając te, które jeżdżą do innych gmin na podstawie umów, to po samym Białymstoku jeździ 30 linii. Jeżeli spojrzymy na ostatnie 2 dekady, to w tym czasie powstały… dwie – linia 29 i linia 30. W tym samym czasie Białystok się rozrósł wewnątrz, powstało wiele blokowisk, dróg i miejsc użyteczności publicznej. Żeby te podróże ludzi jakoś “połączyć”, powstało wielkie centrum przesiadkowe przy największym skrzyżowaniu w mieście – AL. Piłsudskiego i Sienkiewicza. Nie rozwiązało to jednak głównego problemu czyli zbyt długich tras autobusów.

Trzeba też wspomnieć o chorych cenach biletów i dziwacznym systemie. W takiej Warszawie, niezależnie czy jedziemy metrem, tramwajem czy autobusem – mamy jeden bilet. U nas takie rozwiązanie to nowość. Dopiero od niedawna można w ogóle jeździć na jednym bilecie różnymi liniami. Wcześniej bilet czasowy na to nie pozwalał. W 2023 roku radni popierający Tadeusza Truskolaskiego zafundowali mieszkańcom kolejne podwyżki biletów. Na nich zdały się tłumaczenia, że białostocka komunikacja jest i tak bardzo droga, że w mieście przez to przybyło mnóstwo nowych samochodów, a ludzie wolą jeździć wszystkim – tylko nie autobusem. Że jest to wybór tylko dla tych, którzy są na autobus niemalże skazani, bo nie są wstanie przemierzać ulic rowerem czy hulajnogą, nie potrafią zamówić taksówki na aplikacje, a ta klasyczna jest dla nich zbyt droga. Warto też wspomnieć, że dopiero od niedawna można korzystać z biletomatów w autobusie.

Kolejna kwestia to nocne linie autobusowe. To śmieszne, że dziesiąte pod względem liczby ludności miasto w Polsce nie ma komunikacji miejskiej. To akurat nie jest wina dyrektora Prokopa, po prostu jego zwierzchnik, prezydent Truskolaski uparł się że nie da na to pieniędzy i będzie obwiniać za to PiS. Nie wchodząc w polityczne spory, jest to bzdura łatwa do udowodnienia. Otóż sami widzicie gołym okiem ile miasto wydaje pieniędzy na pseudo inwestycje. Najsłynniejszy kibel w Polsce, nieistniejące lotnisko na Krywlanach z istniejącym pasem startowym, węzeł intermodalny pod komunikacje, którego nikt za bardzo nie potrzebował. Przynajmniej nie w tej chwili.

Warto też wspomnieć o buspasach. Owszem z perspektywy autobusu są przydatne, jednak warto zauważyć, że kursów autobusów na liniach obejmujących buspasy jest tak mało, że przeważnie stoją puste. Wniosek jest zatem oczywisty – albo zwiększyć liczbę kursów albo zlikwidować buspasy. Myślimy, że jednak zarówno na jedno i drugie nie ma w Białymstoku szans. Tadeusz Truskolaski i jego współpracownicy nie tylko swoimi decyzjami leją nieustannie beton w każdy zakątek miasta, oni mają też betonowe umysły. Totalnie zamknięte i szczelnie wypełnione. Nie ma w nich miejsca na informację, że Białystok – jeżeli chce być wielkim, rozwijającym się miastem, to potrzebuje wysokiej jakości usług publicznych, a nie tylko wysokich bloków.

Featured Video Play Icon

Dziś w cerkwi Preczysta. Święto narodzenia i największy odpust.

Mielnik, Bielsk Podlaski, Gródek, Krynki czy Kożany to miejscowości, w których szczególnie uroczyście obchodzone jest przez prawosławnych święto Narodzenia Matki Bożej (Rożdiestwo Prieswiatoj Bohorodicy). Uroczystości odbywają się także w białostockiej cerkwi Haga Sofia. Potocznie święto nazywane jest Preczysta.

Warto wiedzieć, że i w kościele katolickim tego samego dnia obchodzone jest święto, tyle że w obu obrządkach stosuje się inny kalendarz. Dziś w kalendarzu juliańskim jest 8 września. W gregoriańskim 21 września. W kościele podobne święto obchodzone jest 8 września, ale w kalendarzu gregoriańskim. Potocznie mówimy o nim Matki Boskiej Siewnej i jest znane bardziej na wsi, bo tam rolnicy prowadzą uprawę i hodowlę. W cerkwi jest podobnie.

Jest to doskonała okazja, by zobaczyć na własne oczy przepiękną liturgię i usłyszeć na własne uszy doniosłe śpiewy. Mistyczna atmosfera unosi się w każdym gramie powietrza. Na powyższym filmie można zobaczyć archiwalne nagranie, gdzie można poczuć atmosferę tego święta. Preczysta to tradycyjnie także największy prawosławny odpust.

 

 

Featured Video Play Icon

To jak podróż w czasie. Co kryje w sobie Ciechanowiec?

Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu to bez wątpienia miejsce, w którym możemy poczuć się tak, jakbyśmy się przenieśli w czasie. Jest tam skansen, który zamienia naszą rzeczywistość w XIX-wieczną wieś. Historia tego miejsca sięga roku 1962, kiedy to z inicjatywy Towarzystwa Miłośników Ciechanowca i pod organizacyjnym kierownictwem lekarza dr. Pawła Olszewskiego oraz nauczyciela mgr. Kazimierza Uszyńskiego powstała ta niezwykła placówka.

Siedziba placówki znajduje się w zespole pałacowo-parkowym z połowy XIX wieku. Jest to dawna posiadłość rodziny Starzeńskich. Po zniszczeniach wojennych, dzięki staraniom wielu pasjonatów, pałac został odbudowany w latach 1966-1969 i dziś stanowi znakomity przykład historycznej architektury. Główne działy muzeum to Etnograficzny, Historyczny, Budownictwa Wiejskiego, Techniki Rolniczej, Historii Uprawy Roślin i Hodowli Zwierząt, Tradycji Zielarskich, Sztuki, Weterynarii, Promocji oraz Zbiorów. Nie zabrakło również miejsca dla pasjonatów literatury w Bibliotece Muzeum. Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie sprawuje patronat merytoryczny nad Muzeum, co stanowi dowód na jego znaczenie i wartość w dziedzinie edukacji i kultury. Muzeum blisko współpracuje również z innymi uczelniami i placówkami z Polski.

Kolekcje Muzeum liczą imponującą liczbę ponad 33 000 eksponatów, w tym ponad 300 maszyn i narzędzi rolniczych. Te skarby są prezentowane zwiedzającym w 44 ekspozycjach stałych. Skansen Mazowiecko-Podlaski, będący częścią Muzeum, gromadzi 53 zabytkowe obiekty architektury drewnianej datowane od XVIII do początków XX wieku, z pełnym wyposażeniem wnętrz. Muzeum ma także punkty zamiejscowe w Drewnowie (z wiatrakiem i zagrodą młynarza), Dąbrowie Łazy (z wiatrakiem) i Winnie Chroły (Szkolą Wiejską).

Featured Video Play Icon

Suwałki i Suwalszczyzna na weekend. Co zwiedzać?

Suwałki i Suwalszczyzna to przepiękne rejony do aktywnego zwiedzania. O ile samo Podlasie (czyli dolne partie województwa podlaskiego) jest płaskie, tak północna część jest górzysta i pofalowana. Dlatego stanowić będzie wyzwanie dla rowerzystów, piechurów. Z łatwością będzie jednak zwiedzana przez samochodziarzy. Co ma do zaoferowania polski biegun zimna, jeszcze przed zimą? Jesień to przepiękny czas na zwiedzanie. Spadające z drzew liście tworzą barwne krajobrazy, stosunkowo wysokie temperatury pozwalają na długie spacery, a pofalowana i górzysta Suwalszczyzna prezentuje się w takich okolicznościach wspaniale.

Zacznijmy od samych Suwałk. Tam bez wątpienia warto odwiedzić centrum miasta, podążać śladem Marii Konopnickiej w muzeum je imienia, a także spędzić czas nad zalewem Arkadia. Podlaskie miasto ma także do zaoferowania wiele muralu na budynkach, więc możemy zobaczyć wszystkie miejscówki gdzie występują.

Wyjechanie poza miasto to natomiast pełna gama możliwości. Zaczynając od Wigier i Wigierskiego Parku Narodowego z klasztorem na czele, po inne atrakcje jak Suwalski Park Krajobrazowy czy pływanie Czarną Hańczą. Jeżeli nie chcecie się jesienią pakować do kajaka, to możecie zwiedzać wszystkie miejsca z lądu. A naprawdę jest do wyboru cała gama. Wystarczy spojrzeć na mapę, a tam od samych Wigier do miejscowości Rygola po drodze, same piękne widoki – krętej rzeki.

Warto też skorzystać z Wigierskiej Kolejki Wąskotorowej, która to przewiezie nas przez niedostępne zakątki Parku Narodowego i Puszczy Augustowskiej. Trasa przebiega bardzo malowniczymi terenami wzdłuż nadbrzeży jeziora Wigry. Jest jeszcze Molenna w Wodziłkach – dość interesująca świątynia należąca do parafii Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego, który w naszym kraju to zdecydowana mniejszość.

Featured Video Play Icon

Tykocin to brama Podlasia. Piękne miasteczko nadal warto zobaczyć.

Województwo Podlaskie to kraina niezwykłej przyrody i bogatej historii. Jednym z jego ukrytych skarbów jest Tykocin, który zachwyca turystów nie tylko malowniczym położeniem nad rzeką Narew, ale również licznymi zabytkami. Dla miłośników historii i pięknych miejsc Tykocin to idealna destynacja. Podczas zwiedzania miasta warto odwiedzić kilka kluczowych miejsc, takich jak Rynek, Kościół, Alumnat czy Synagogę.

Rynek Tykocina jest sercem miasta i miejscem, w którym koncentruje się życie społeczności lokalnej. Otoczony malowniczymi, kolorowymi domkami, stanowi idealne miejsce na spacery i odpoczynek. podobnie jak pobliska rzeka Narew i prowadzące wokół niej bulwary. To tutaj można poczuć niepowtarzalny klimat tego miejsca. Na rynku i w jego okolicy znajduje się wiele urokliwych kawiarni, restauracji, gdzie można spróbować regionalnych przysmaków, poznać kuchnię żydowską czy litewską.

Kościół Przenajświętszej Trójcy to kolejne ważne miejsce na mapie Tykocina. Jest to budowla o niezwykłej urodzie i znaczeniu historycznym. Prezentuje styl barokowy – charakterystyczny dla Pałacu Branickich w Białymstoku. I nie jest to przypadek, bo świątynia została ufundowana przez Jana Klemensa Branickiego. Wnętrze świątyni urzeka bogactwem dekoracji. Warto wspomnieć o znajdującym się tam, jedynym w Polsce portrecie Matki Boskiej Szlacheckiej. Na terenie kościoła znajduje się także wyjątkowy klasztor, będący przedłużeniem świątyni.

Jest też pobliski Alumnat. To kolejny zabytek Tykocina, który zasługuje na uwagę turystów. Jest to jedyne takie miejsce w Polsce, które funkcjonowało do pierwszej wojny światowej od XVII wieku. Był to przytułek i szpital dla żołnierzy weteranów pochodzenia szlacheckiego i wyznania katolickiego.

Tykocin przez wieki był miejscem, gdzie żyli także Żydzi. Świadectwem ich obecności jest zachowana do dziś Synagoga, która jest jednym z najważniejszych zabytków żydowskiej kultury w Polsce. To piękny budynek, który obecnie jest w kolorach miętowym i różowym. Na starych zdjęciach można go zobaczyć w bieli. Skąd taka zaskakująca zmiana? Podczas ostatniego remontu odkryto, że miętowy i różowy to były kolory pierwotne. Postanowiono więc do nich wrócić. Wewnątrz Synagogi można podziwiać unikalne freski i elementy dekoracyjne, które zachwycają swoją precyzją i pięknem.

Featured Video Play Icon

Dywizjon Huzarów Śmierci nigdy nie poniósł porażki. Powstał w Białymstoku.

Dzisiaj to krańce województwa podlaskiego, dawniej istotny punkt, gdzie odbywała się bitwa z Rosjanami. Mowa o Lemanie. Miejscowość, która prawie w ogóle nie jest kojarzona z Podlaskiem, a tu się znajduje. Leman to wieś powiecie kolneńskim, znajdująca się w gminie Turośl. Tuż obok niej mamy trójstyk granic województw podlaskiego, warmińsko-mazurskiego i mazowieckiego. Jest to miejsce położone w lesie. Sama wieś zaś jest ośrodkiem kultury kurpiowskiej. Zatem, gdyby polskie województwa dzielić kulturowo, to Leman powinien należeć do Mazowsza. A wspominamy o tym nie bez powodu, bowiem tam odbywała się Bitwa pod Lemanem.

Tyle w polskiej historii się działo, że przypomnimy pewne fakty. “Cud nad Wisłą” to walki stoczone 13-25 sierpnia 1920 roku pomiędzy Wojskiem Polskim a Armią Czerwoną, która nacierała nad Warszawę. Polskie wojska były w sytuacji krytycznej, spodziewano się klęski. Mimo to udało się odepchnąć i pokonać nacierające wojska, co radykalnie zmieniło przebieg wojny i pozwoliło zachować niepodległość naszemu krajowi, który zaledwie dwa lata wcześniej ją odzyskał. Ostatecznie plany ustanowienia republiki sowieckiej w naszym kraju upadły i wróciły dopiero w 1945 roku w postaci PRL.

W szkołach uczono nas, że doszło do cudu, dzięki opatrzności Matki Boskiej. Wiara w Boga i zwycięstwo na pewno jest kluczowe, ale w tym przypadku wiele do powiedzenia miała polska kontrofensywa wykonana przez Tadeusza Rozwadowskiego. Wcześniej, na przełomie lipca i sierpnia polskie wojsko zostało zepchnięte przez wroga spod Kijowa, gdzie uderzaliśmy w Rosjan jeszcze w kwietniu. Podczas tego odwrotu dochodziło do samych niepowodzeń Polaków. Najpierw na linii Bugu. Z początkiem sierpnia utracono twierdzę Brześć, a Armia Czerwona otworzyła sobie drogę na Warszawę. Wydawałoby się, że polskie siły zostały już zniszczone.

Wojska rosyjskie pojawiły się nad Wisłą 13 sierpnia. Front walk był bardzo szeroki od Włodawy nad Bugiem po Działdowo na północy. Napastnik został zatrzymany na przedpolach Warszawy. 14 sierpnia zaczęła się kontrofensywa Polaków. Oznaczało to wypędzanie wroga z kraju i pościg za nim. A przypomnijmy, że Polska miała wtedy granice sięgające po dzisiejszą Ukrainę, Białoruś i Litwę. Finalne dobicie wroga miało miejsce w bitwie nad Niemnem pomiędzy 20 a 28 września 1920.

Wspomniany wcześniej Leman, był zatem jednym z wielu, gdzie uderzano w Sowietów. 25 sierpnia pod Leman podeszły oddziały 3 korpusu kawalerii i zaatakowały polską wieś z trzech stron. Zaskoczony mjr Żaba nakazał odwrót Polakom. Ostatecznie skończyło się poddaniem Polaków i śmiercią 45 jeńców. Rosjanie mogli się cieszyć wygraniem lokalnej napaści zaledwie pół dnia, bo wieczorem Dywizjon Huzarów Śmierci pod dowództwem Józefa Siły-Nowickiego rozbił wojska rosyjskie. Wzięto też stu jeńców do niewoli i przejęto kilka ckm-ów.

Trudno też nie wspomnieć o samym Dywizjonie Huzarów Śmierci. Ta intrygująca nazwa dotyczyła pododdziału kawalerii Wojska Polskiego II RP i Wojska Litwy Środkowej. Dywizjon zasłynął z tego, że od początków swojego istnienia nigdy nie poniósł porażki. Aż trudno uwierzyć, że w Polsce nie jest stawiany na wzór.

Huzarzy Śmierci zaczęli formować się w Białymstoku w lipcu 1920 roku. Chrzest bojowy nastąpił 30 lipca pod Dzierzbanami. Tam udało się zdobyć 2 karabiny maszynowe. Ostatecznie 14 sierpnia w czasie Bitwy Warszawskiej huzarzy podporządkowani zostali dowódcom IV batalionu 157 pułku piechoty i wraz z nim przez dwa kolejne dni walczyli pod Nieporętem, następnie toczyli walki nad Narwią, potem w mazowieckich Borkach, pod Mińskiem Mazowieckim, Myszyńcem. Szwadron funkcjonował dalej w różnych miejscach także po Bitwie Białostockiej. 27 kwietnia 1922 roku ostatecznie przeniósł się do Białegostoku, by pół roku później przenieść się jeszcze do pobliskiego Wołkowyska.

Dywizjon Huzarów Śmierci nigdy nie poniósł porażki. Jego barwy stanowił proporczyk biało-czarny z przypiętą trupią główką lub czarny z białym trójkątem.

Featured Video Play Icon

To ostatni moment, by zobaczyć podlaskie skarby, gdy jest ciepło

Województw Podlaskie, to miejsce pełne niesamowitych atrakcji i pięknych krajobrazów. Pogoda przechodzi w tryb jesienno-zimowy, a zatem to ostatni dzwonek żeby zobaczyć wszystkie skarby naszej krainy, gdy jest ciepło. Malownicza kraina, bogata w dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze, kusi turystów swoją autentycznością i urokami. Wszyscy miłośnicy mają do odkrycia niezwykłe miejsca. Oto nasze propozycje:

Drohiczyn – Perła Nadbużańska

Drohiczyn, położony nad rzeką Bug, to jedno z najstarszych miast w Polsce. Miasto zachwyca swoją historią i architekturą. Warto odwiedzić tu zabytki, górę zamkową i wszelkie miejsca widokowe, które stanowią nieodłączną część tej malowniczej miejscowości. Drohiczyn to także wspaniała baza wypadowa do zwiedzania okolicznych atrakcji.

Góra Grabarka – Miejsce Pielgrzymek

Góra Grabarka jest jednym z najważniejszych miejsc kultu religijnego w Polsce. To tutaj, na wzgórzu, znajduje się prawosławny monaster, a okolica jest pełna krzyży. Co roku, liczni pielgrzymi przybywają tutaj, tworząc wyjątkową atmosferę spokoju i duchowości.

Hajnówka – W Krainie Puszczy Białowieskiej

Hajnówka to brama do Puszczy Białowieskiej, jednego z najważniejszych obszarów przyrodniczych w Polsce i na świecie. Można tu podziwiać żubry, gdy o odpowiedniej porze wybierze się do pobliskich lasów. Można także spacerować po urokliwych ścieżkach. Warto przejechać się również kolejką wąskotorową.

Skit w Odrynkach – Duchowe Spojrzenie

Skit w Odrynkach to prawosławne miejsce kultu, które znajduje się na wyspie pośród rozlewisk. Można tu oderwać się od zgiełku codziennego życia i zanurzyć się w duchowej atmosferze.

Kraina Otwartych Okiennic w Trześciance – Malarski Pejzaż

Trześcianka to wieś, w której zachowały się tradycyjne drewniane domy z charakterystycznymi otwartymi okiennicami. To prawdziwa podróż w czasie, przenosząca nas do minionych wieków. Warto tu przyjechać, aby poczuć klimat dawnej wsi.

Supraśl – Zdrowotny Urok

Supraśl to znane uzdrowisko, które przyciąga mnóstwo osób na leczenie, ale nie tylko. Oprócz tego, warto odwiedzić monaster oraz spacerować po urokliwych bulwarach i okolicznej Puszczy Knyszyńskiej. Miasteczko ma też w sobie piękny cmentarz i pałac.

Bohoniki i Kruszyniany – Tatarska kraina

Bohoniki to mała wieś, która słynie z malowniczych krajobrazów. To doskonałe miejsce na relaks w otoczeniu przyrody. Można tam zwiedzić drewniany meczet, przepiękny mizar (cmentarz) oraz wyjątkową przyrodniczo okolicę. Kruszyniany to jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie zachowała się tradycja tatarska. Można tu odwiedzić także drewniany meczet, ale też poznać historię i kulturę Tatarów, którzy osiedlili się w tej okolicy wiele wieków temu. Można też posmakować lokalnej kuchni.

Białystok i Pałac Branickich

Białystok, stolica Podlaskiego, to miejsce, gdzie historia powoli zanika od nowoczesności. Warto zwiedzić Pałac Branickich, który jest prawdziwą perełką architektoniczną, oraz przejść się po urokliwym Rynku Kościuszki. Do tego jest jeszcze mnóstwo innych atrakcji pobocznych takich jak piękne cerkwie, opera, kampus, stadion czy zabytkowa ul. Warszawska.

Tykocin

Tykocin to miasto, które zachwyca pięknem. Można poczuć tu ducha dawnych czasów i odkryć historię Polski. Szczególnie mocno zaakcentowane jest w Tykocinie dziedzictwo podlaskich Żydów. Nie brakuje też pięknego kościoła, klasztoru czy zamku. Wszystko to nad rzeką Narew.

Featured Video Play Icon

Narew – to jedyna taka rzeka w Europie. Czy niedługo pozostanie wspomnieniem?

Na białoruskich bagnach, tuż przy polsko-białoruskiej granicy, swój bieg zaczyna rzeka Narew. Warto dodać, że rozlewa się wieloma korytami i jest to unikat w skali europejskiej. Bardzo często porównywana jest do innej, znanej na świecie rzeki – Amazonki. W okolicach Siemieniakowszczyzny przepływa przez Polskę i wpada aż do Zalewu Zegrzyńskiego na Mazowszu. Po drodze jest cały podlaski odcinek, gdzie wokół rzeki istnieje mnóstwo atrakcji. Niestety, za jakiś czas może po nich pozostać wspomnienie. Przez złą gospodarkę wodną rzeka zaczyna umierać. Pierwszy przystanek, gdzie jest taka przeszkoda, to Zalew Siemianówka. Bardzo płytki i ogromny powoduje, że w gorące dni woda z niego paruje, a mogłaby zasilać Narew. Tak tracimy cenną wodę już na wstępie.

Następnie rzeka płynie przez niemalże dzikie tereny Podlaskiego i dociera do Narwiańskiego Parku Narodowego.  Wita nas w jednym z najmniejszych miast w Polsce – Surażu, gdzie jest góra zamkowa i piękne przyrodniczo tereny. Dalej przez rzekę można przejść spacerując odnowioną kładką Śliwno-Waniewo, gdzie czekają aż 4 przeprawy na pływających platformach. Po drodze są też wieże widokowe, dzięki którym dostrzeżemy liczne ptactwo. Można też siedzieć i nasłuchiwać odgłosów natury. Lato to także doskonały czas na spływ kajakowy. Niestety miejsce to coraz częściej jest niedostępne właśnie z powodu niskich stanów rzek.

Kurowo i Kruszewo są natomiast po dwóch stronach rzeki, niegdyś były złączone zerwanym mostem. Legenda głosi, że za każdym razem, gdy mieszkańcy go odbudowywali, to wybuchała wojna. Trzeciej nikt nie chce, więc pozostaje zerwany. Po stronie Kruszewa możemy posmakować wspaniałych ogórków i skorzystać z prywatnej wieży widokowej. Natomiast w Kurowie – jest siedziba Narwiańskiego Parku Narodowego, ośrodek edukacji przyrodniczej, nadrzeczne kładki i możliwość pływania pychówkami – czyli łodziami z wielkim wiosłem. Niczym gondolierzy z Wenecji możecie przemierzać kręte ścieżki Narwi. Tu też nie zawsze jest możliwość pływania, czasem wody jest tak mało, że łódź z człowiekiem w środku nie jest w stanie się unosić na tafli wody.

Jest także Tykocin z przepiękną historią podlaskich Żydów, barokową architekturą i rzeką Narew wokół której możecie spacerować ścieżką spacerową. Na tym odcinku woda jest piętrzona na specjalnych jazach. Jeden jest właśnie remontowany. Niestety piękne przyrodnicze miejsce wygląda przez to jak śmietnik.

fot. Czytelnik

Dalej mamy natomiast Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi, miejsce absolutnie przyrodniczo piękne i wyjątkowe. Jeszcze przed Parkiem jest miejscowość Wizna, gdzie rzeka Narew jest zasilana dodatkowo Biebrzą. Na wielkich rozlewiskach ta druga kończy swój bieg. W Podlaskiem Narew jeszcze warto podziwiać w Nowogrodzie, gdzie jest absolutnie fantastyczne muzeum. Jest to Skansen Kurpiowski.

fot. M. Jakowiak / Bialystok.pl

Centrum Przesiadkowe w Białymstoku przy dworcach już działa

Nowootwarte Centrum Przesiadkowe w Białymstoku znajduje się w rejonie dworca PKS i PKP. To efekt realizacji projektu. Choć prace tam wciąż trwają, to centrum przesiadkowe zostało udostępnione publiczności 1 września. Jego główne elementy to perony i zatoki autobusowe, wiaty przystankowe, drogi manewrowe, parking typu “kiss&ride” dla pojazdów osobowych (czyli wysadź pasażera, daj buziaka na pożegnanie i jedź), chodniki, ścieżki rowerowe oraz parking rowerowy. Projektanci zadbali również o dostępność dla osób niepełnosprawnych, zapewniając odpowiednie oznaczenia i ułatwienia dla osób niewidomych i niedowidzących.

Obecnie w centrum przesiadkowym kończą i rozpoczynają trasę autobusy trzech linii: 22, 100 i 107. Po zakończeniu prac na ulicach Bohaterów Monte Cassino, Łomżyńskiej i kard. Wyszyńskiego, wszystkie autobusy komunikacji regionalnej będą wjeżdżały do centrum przesiadkowego, a podróżni będą mogli korzystać z przystanków, w zależności od kierunku podróży. W pełni funkcjonalne centrum przesiadkowe będzie dostępne po zakończeniu wszystkich prac, które planowane są na koniec października tego roku.

 

Wyjątkowy park w środku Puszczy. To Poczopek!

Silvarium w Poczopku to niezwykłe miejsce, które stanowi połączenie edukacyjnej ścieżki i wyjątkowego parku leśnego. Położone w sercu Puszczy Knyszyńskiej, to idealne miejsce dla wszystkich, którzy pragną bliżej poznać tajemnice lasu oraz jego mieszkańców. Dla miłośników przyrody i tych, którzy chcą odkryć jej piękno, Silvarium jest prawdziwym skarbem. Już na samym wejściu do Silvarium czeka na nas niezapomniane doświadczenie. Leśna droga prowadzi nas do Parku. Jeżeli wybierzemy się tam jeszcze przed świtem, to być może napotkamy dzikie zwierzęta. Już na miejscu są wyznaczone ścieżki spacerowe oraz liczne punkty, gdzie można zgłębiać wiedzę przyrodniczą.

Jednym z najbardziej niezwykłych miejsc w Silvarium jest przekrój pnia oraz zegar dendrologiczny. To miejsce, które w sposób niezwykle sugestywny opowiada nam historię cyklu życia dębu. Ten konkretny dąb towarzyszył ludzkości przez wieki, był świadkiem historycznych wydarzeń i wielkich momentów naszej historii. A na tych terenach działo się bardzo wiele. W trakcie spaceru po Silvarium będziemy mogli popatrzeć na sowy i inne ptaki, poznamy różnorodność roślin, które można tu spotkać. Jedną z ciekawostek jest “budzik leśny” – tablica informacyjna, która opowiada nam o tym, kiedy poszczególne gatunki ptaków zaczynają śpiewać.

Najbliżej wejścia do Silvarium znajdują się budynki Nadleśnictwa w Krynkach, które służą jako doskonałe źródło informacji na temat lasu i jego ochrony. Tuż po prawej stronie możemy również zobaczyć źródełko wypływające z góry głazów, co jest niezwykle odprężającym i naturalnym akcentem tego miejsca. Można siedzieć i się wpatrywać godzinami, czyniąc z tego medytację. Warto też zobaczyć galerię na Skraju Puszczy, gdzie można podziwiać zwierzęta Puszczy Knyszyńskiej w postaci wypchanych eksponatów. To okazja, by przyjrzeć się tym pięknym stworzeniom z bliska, bez obawy o ich dzikie zachowanie.

Spacerując po Poczopku będziemy mogli też zobaczyć mnóstwo kamieni, spacerować drewnianymi mostkami. Będziemy mogli też zdobyć wyspę i odpocząć nad żywym strumieniem wody, wartko płynącym przez tereny zielone.

Ma powstać ekspresówka do Augustowa. Brzmi to jak przedwyborcze bajki.

Wszystkie media zatrąbiły niemalże jednocześnie, że powstanie droga ekspresowa łącząca Knyszyn z Raczkami. Poinformował o tym bardzo wpływowy w Podlaskiem poseł – Jarosław Zieliński. Odcinek ma mieć 90 km i zostanie sfinansowany przez rząd. Jest tu jednak tyle niewiadomych, że zalecamy ostrożność z ekscytacją.

Po pierwsze nie znany jest dokładny przebieg drogi, a to dość istotna kwestia, bo po drodze jest Biebrzański Park Narodowy. Już raz obecna władza chciała budować “na chama” drogę przez cenne obszary przyrodnicze Doliny Rospudy. Zakończyło się to międzynarodowym skandalem, bezużytecznym referendum i stojącym do dziś po drodze do Augustowa – wiaduktem-widmo. Tym razem można było usłyszeć, że “inwestycja jest ważna z punktu widzenia interesu obronnego Polski”. Czyżby to miałaby być “pała” na wszystkich, którzy się zająkną o ochronie przyrody w Biebrzańkim Parku Narodowym? Ponadto nie jest zrozumiałe dlaczego droga nie będzie łączyć Białegostoku z Augustowem tylko Knyszyn. Przecież obecnie planowany jest duży węzeł drogowy w okolicach Wasilkowa, który połączy dotychczasowe drogi z przyszłą ekspresową 19. Łączenie Knyszyna z Augustowem nie brzmi do końca sensownie.

Druga kwestia to pieniądze, a raczej ich brak. Polska jest w poważnym kryzysie gospodarczym, obecnie ma miejsce recesja, kraj jest zadłużony na gigantyczne pieniądze, zaś 90 km odcinek ma kosztować około 5 miliardów złotych! Biorąc pod uwagę obecną, nieopanowaną inflację ta kwota już teraz zwala z nóg, a będzie jeszcze wyższa, gdy dojdzie do przetargów.

I tu mamy kwestię trzecią. Czy do tych przetargów w ogóle dojdzie. Zacznijmy od tego, że za moment mamy wybory. Samo istnienie czegoś “w planie” nie oznacza jeszcze realizacji. Obecnie nic nie wskazuje na to, by obecna władza utrzymała się po wyborach, zatem nowy rząd może plany wyrzucić do kosza. Wtedy nowa “opozycja” będzie krzyczeć – patrzcie chcieliśmy, ale ten nowy, zły wyrzucił nasze wielkie plany do kosza. To, że są one średnio-realistyczne już nikt nie wspomni. Jeżeli będzie jakiś większy konkret niż plan budowy dróg, to wtedy będzie można się do tego jakoś odnieść. Teraz, brzmi to bardziej jako przedwyborcze bajanie.

Nowy przystanek kolejowy na Zielonych Wzgórzach już działa. Są te same połączenia co na głównym dworcu.

Pomiędzy osiedlami Zielone Wzgórza i Ścianka, nad łączącym je tunelem, niedaleko piekarni i przedłużenia ul. Hetmańskiej zaczął już funkcjonować przystanek kolejowy Białystok Zielone Wzgórza. Teraz, wszyscy, którzy będą chcieli jechać do Warszawy czy do innych większych miast – już nie będą musieli wybierać się na dworzec główny przy ul. Kolejowej. Pociągi pośpieszne zatrzymają się także na nowej stacji. Podobnie z podróżnymi, którzy chcieliby pojechać do Ełku, Hajnówki, Kuźnicy Białostockiej, Czyżewa.

Na przystanku gotowy jest pierwszy, dwukrawędziowy peron o długości 400 m. Dzięki temu zatrzymają się tu pociągi regionalne i dłuższe składy dalekobieżne. Nowa platforma wyposażona jest w wiaty, ławki, tablice informacyjne i czytelne oznakowanie. Peron o wysokości 76 cm zapewnia wygodne wsiadanie i wysiadanie z pociągów. Druga platforma jest w budowie, a zakończenie prac jest planowane do końca tego roku.

Pierwszy pociąg – jadący do Szczecina zatrzymuje się już o 4:21. To Rybak, który jako ostatni o 23:21 zamelduje się z powrotem na Zielonych Wzgórzach. Po rozkładzie jazdy widać, że w zasadzie stacja będzie pełnić rolę dodatkowej dla wszystkich połączeń. Będzie to też stacja początkowa dla połączeń biegnących na wschód i północ. Kosztem nowej stacji został zlikwidowany Białystok – Wiadukt – położony bliżej wsi Klepacze.

Warto wspomnieć jeszcze o tym co pod stacji Zielone Wzgórza. Poprzedni tunel, który łączył Ściankę (ale też Nowe Miasto) i Zielone Wzgórza był nieco mroczny, teraz po remoncie prezentuje się pięknie. Dawniej, niektórzy mogli się bać tamtędy przechodzić, teraz już takich obaw mieć nie powinni.

Zanurz się w leśnych klimatach. Wyjątkowa wycieczka przez 5 miejscowości Puszczy Knyszyńskiej.

Supraśl – Kołodno – Królowy Most – Lipowy Most – Kopna Góra – to pięć miejscowości, które możesz odwiedzić jednego dnia, bo znajdują się obok siebie, zwiedzić w nich moc atrakcji i wypocząć solidnie na łonie przyrody. Czekają na Ciebie bulwary, góra, wieża widokowa, arboretum, chatka Baby Jagi, sowy, kamieni i po prostu pachnący las. Można przejść wszystko piechotą, bo całość wynosi 30 km.

Odcinek z Supraśla do Królowego most przez Kołodno wiedzie przez miejscowość Cieliczanka. Cały czas będziecie szli lasem, najpierw ścieżką pieszo-rowerową, a potem żwirową drogą, by finalnie wyjść na polanie i skierować się do Kołodna. Później do Królowego Mostu można pójść główną drogą, która nie jest zbytnio ruchliwa. W samym Supraślu czekać na Was będzie wiele atrakcji – w tym bulwary, dawny pałac, wyjątkowy cmentarz, domy tkaczy, czy wreszcie monaster i znajdujące się w nim cudowne Muzeum Ikon. W Kołodnie jest Góra Św. Anny, wysoka na ponad 200 metrów n.p.m. Tam stoi wysoka wieża widokowa, z której możecie podziwiać panoramę Puszczy Knyszyńskiej. Na koniec w Królowym moście (ale też przy wieży widokowej) jest miejsce do grillowania, więc jak zgłodniejecie, to możecie się posilić. A wspinaczka może Was zmęczyć.

Po tym wszystkim możecie wybrać się na kolejny odcinek trasy czyli Królowy Most – Lipowy Most – Kopna Góra. Po drodze będzie jeszcze miejscowość Turów – to tam pokonacie rzekę Supraśl, by przedostać się na drugą stronę Puszczy. Na końcu czyli w Kopnej Górze znajduje się Arboretum czyli piękne miejsce w środku lasu, gdzie możemy poznać wiele gatunków roślin, możemy napawać się zielenią, spacerować i się relaksować, a także odpocząć w Domku Baby Jagi. Jest też staw i plac zabaw. Podczas zwiedzania znajdziemy również ławeczki by odsapnąć. Wszystko to na ogrodzonym terenie, więc jest co zwiedzać bez obaw o zagubienie się.

Featured Video Play Icon

To idealny moment, by odwiedzić Białowieżę!

Nadchodząca jesień to idealny czas, by zajechać do Puszczy Białowieskiej, Puszczy Knyszyńskiej czy Puszczy Augustowskiej. Jest jeszcze ciepło, ale już przyroda zaczyna się zmieniać. Wyjątkowa aura unosi się w powietrzy. To czas, kiedy przyroda przywdziewa swoje najpiękniejsze szaty, a lasy stają się prawdziwym spektaklem barw i dźwięków.

Kiedy myślimy o jesieni, pierwsze skojarzenia to najczęściej spadające liście. Jednak jesień to znacznie więcej. W lasach, drzewa prezentują swoją paletę kolorów, od złotych i pomarańczowych po głębokie bordo i czerwień. To prawdziwa uczta dla zmysłów, gdy liście drzew rozświetlają otoczenie. Warto też pamiętać, że to czas, gdy ptaki przemieszczają się na ciepłe obszary, a w związku z tym można obserwować ich wędrówki i podsłuchiwać koncert. Mimo że liczba ptaków może być mniejsza niż wiosną, to wiele gatunków pozostaje w naszych lasach przez całą jesień. Ich śpiew, choć może być mniej intensywny niż w innych porach roku, nadal stanowi część piękna lasów jesienią. W miarę jak temperatura spada, lasy często pokrywają się poranną mgłą. To piękne zjawisko tworzy tajemniczą aurę i sprawia, że lasy wydają się być miejscem pełnym tajemnic. Wędrując przez mglisty las, można poczuć, że przenosimy się do innego świata, gdzie czas zwalnia, a wszystko staje się spokojne i ciche.

Jesień to także czas obfitości w lasach. To pora roku, kiedy po deszczach wyrastają grzyby w różnych kształtach i kolorach. Grzybiarze wyruszają z wiadrami i koszami w poszukiwaniu pysznych i aromatycznych grzybów, które stanowią doskonały dodatek do wielu potraw. Oprócz grzybów, jesień przynosi obfity plon owoców leśnych, takich jak jagody, maliny i jeżyny. To nie tylko smaczne przysmaki, ale także doskonały pokarm dla dzikich zwierząt. Dlatego spacer w jesiennym lesie to prawdziwa uczta dla zmysłów. Szum liści pod stopami, zapach wilgotnej ziemi, kolorowe dywany liści na ziemi, wszystko to tworzy niezapomniane chwile. To także doskonała okazja do obserwacji dzikich zwierząt, które przygotowują się do zimy.

Ciężki sprzęt wojskowy straszy turystów. Powinien zniknąć z Białowieży.

Województwo podlaskie to region mocno związany z rolnictwem. Obecność Polski w Unii Europejskiej oraz globalizacja spowodowała, że tylko zmodernizowane, wielkoobszarowe gospodarstwa i ogromne firmy przetwórcze mogą śmiało konkurować na połączonym rynku żywności.

W naszym regionie zarejestrowanych jest ponad 100 tys. gospodarstw. Kiedy spojrzymy bardziej szczegółowo, to z pewnością możemy powiedzieć, że jesteśmy niekwestionowanym liderem mleczarstwa. Tu jednak królowaliśmy nawet przed wejściem do Unii Europejskiej. To co się zmieniło po wstąpieniu do wspólnoty, to rozwój nowej gałęzi jaką jest agroturystyka. Im wszyscy stawaliśmy się bogatsi, tym bardziej zapragnęliśmy podróżować. Podlaskie zaczęło stawać się coraz bardziej popularnym kierunkiem.

Teraz niestety wszystko idzie w drugą stronę i to niestety za sprawą decyzji polskiego rządu. Pod hasłem “bezpieczeństwo” ktoś postanowił zaorać całą gałąź gospodarki naszego regionu. Czy to oznacza, że mamy nie pilnować granicy z Białorusią przed nielegalną migracją i najemnikami tzw. Grupy Wagnera? Oczywiście, że powinniśmy pilnować jak najmocniej!. Wystarczy robić to DYSKRETNIE!

Nie ma potrzeby, by turyści byli utwierdzani w przekonaniu, że w Podlaskiem dzieje się coś niepokojącego. Jeżeli będziemy porównywani do Mołdawii i Naddniestrza albo Serbii i Kosowa, to mocno chwiejąca się podlaska turystyka niedługo padnie. W obu tych wspomnianych miejscach widok żołnierzy jest wpisany w krajobraz. Czy chcemy aby tak samo kojarzyło się Podlaskie? A tak właśnie będzie przez polski rząd, który z jakiegoś powodu uważa, że Polacy cieszą się jak widzą wszędzie wojsko.

Obecnie tak samo można poczuć się w turystycznej Białowieży i jej okolicach. Turyści z niepokojem mogą oglądać żołnierzy i ich ciężki wojskowy sprzęt. Wszyscy, którzy rozważali odwiedzenie naszego regionu, z powodu tego napięcia mogą nie przyjechać. Odpoczynek nie może wiązać się przecież ze stresem. Niedługo podobnie może być w turystycznym Supraślu. Rząd planuje tam ulokować żołnierzy w dawnej szkole rolniczej. Dlaczego akurat tam? Mało to innych, bardziej dyskretnych miejsc? Tak samo niepokojące dla turystów może być to, że co chwile jakiś minister pokazuje się przy pseudozaporze na granicy. Nie można na to pozwolić, by pomijano nas, bo do publicznej świadomości przedostaje się fałszywe przekonanie o wielkim zagrożeniu. Widok żołnierzy na pewno tego przekonania nie zmyje.

Dlatego apelujemy do rządu, by przeniósł żołnierzy z Białowieży do innej okolicznej miejscowości i nie przywoził też nikogo do Supraśla. Jako mieszkańcy ciężko pracowaliśmy przez lata, by te miejsca przyciągały turystów i rozwijały województwo podlaskie. Dlatego nie życzymy sobie, by ktoś to głupią decyzją popsuł.

Featured Video Play Icon

Wyjątkowy film pokazuje Biebrzański Parku Narodowy. Można zobaczyć jak to wszystko powstało!

Biebrzański Park Narodowy to prawdziwy skarb natury, który zachwyca swoją różnorodnością i pięknem. Jest jednym z największych parków narodowych w Europie i stanowi ostoję dla wielu niezwykłych gatunków zwierząt i roślin. Oto film, który zabierze nas w niezapomnianą podróż przez ten fascynujący przyrodniczo obszar.

Film rozpoczyna się od ujęć z góry nad Parkiem Narodowym, który rozciąga się na ogromnym obszarze, obejmującym bagna, łąki, lasy i rzekę. Wszędzie dookoła otaczają nas malownicze pejzaże, które zachwycają swoją dziewiczością. Jednak to nie tylko krajobrazy robią wrażenie. Film ukazuje również bogactwo fauny i flory Biebrzańskiego Parku Narodowego. Jednym z głównych bohaterów są ptaki. Park ten jest prawdziwym rajem dla ornitologów i miłośników ptasiej obserwacji. Nie brakuje również ujęć zwierząt.

Jednak film to nie tylko zapis rzeczywistości. Wzbogacony jest on również o animacje, które pozwalają nam spojrzeć na ten park z zupełnie innej perspektywy. Możemy zanurzyć się w jego przeszłości, zobaczyć jak to cudowne miejsce w ogóle powstało. To niezwykłe dzieło filmowe nie tylko zachwyca pięknem przyrody, ale także edukuje i inspiruje do działania na rzecz ochrony środowiska. Biebrzański Park Narodowy to miejsce, które warto chronić, aby mogło zachować swoje dziedzictwo dla przyszłych pokoleń.

Dlatego warto się zatrzymać na chwilę i zobaczyć ten film. To podróż do jednego z najbardziej fascynujących przyrodniczo miejsc w Europie. Pozwala nam on zanurzyć się w piękno natury i zrozumieć, dlaczego warto o nią dbać. Biebrzański Park Narodowy to prawdziwy skarb, który musimy chronić, aby mogły cieszyć się nim przyszłe pokolenia. A gdy już się tak naoglądamy, to trzeba koniecznie jeszcze przyjechać.

fot. Henryk Borawski / Wikipedia

Wspólnie Tworzymy Mońki. Film promocyjny Twojej lokalnej Ojczyzny!

Rozpoczynamy wielki, podlaski projekt filmowy – Wspólnie Tworzymy Podlaskie. Chcemy pokazać światu wszystko to, co najpiękniejsze w województwie podlaskim, które składa się nie tylko z Białegostoku, Łomży czy Suwałk, ale także z 37 innych miast. Nasz cel jest prosty – 40 filmów, które finalnie będzie można obejrzeć razem w jednym miejscu. Chcemy, by to mieszkańcy udzielili nam wsparcia. Twoje pieniądze pomogą stworzyć niesamowite ujęcia z ziemi, powietrza. Pojawią się też nowoczesne formy uzyskane dzięki sztucznej inteligencji. To będzie epicki film, który zapadnie w pamięć i serca widzów. To będzie film, który będzie promować Mońki jako cel podróży, jako miejsce, gdzie każdy może poczuć magię Podlaskiego.

Zaczynamy od Moniek

Mońki, to młode serce Podlasia, które czeka by świat szeroko dowiedział się o jego istnieniu! To miejsce, gdzie wyjątkowe położenie, ciekawa historia łączy się z przyszłością. Mońki to miasto pełne ukrytych skarbów czekających na odnalezienie! Wspólnie pokażmy, co kryje się w zaułków Moniek, ale przede wszystkim ukażmy – jak wspaniała wspólnota ludzi tworzy to miasteczko.

Teraz jesteśmy na progu wielkiego wydarzenia – możliwości stworzenia profesjonalnego filmu promocyjnego, który ma na celu pokazanie światu to, co Mońki mają do zaoferowania. To film, który odkryje tajemnice tego niezwykłego miejsca i podzieli się nimi z resztą. Ale aby to osiągnąć, potrzebujemy Twojej pomocy.

Twój wkład jest kluczowy, aby ten projekt stał się rzeczywistością. To ty, wspierając naszą inicjatywę, pomożesz nam dotrzeć do ludzi na całym świecie i pokazać, dlaczego Mońki są takie wyjątkowe. Twoje wsparcie będzie jak cegiełka w budowaniu naszego filmowego projektu, który w przyszłości będzie stanowić wielką całość – filmoteki województwa podlaskiego.

Zebrana kwota zostanie wydana na koszty związane z nagraniem filmu, montażem, stworzeniem animacji i muzyki. W budżecie jest także przeznaczone 5000 zł na promocję filmu w internecie.

W naszym portfolio jest około 200 filmów, a w zrealizowanych produkcjach są między innymi:

1. Film promocyjny – jako nagroda w konkursie – dla Suchowoli

2. Teledyski disco polo dla zespołów Sexi Boys oraz Party Days – realizowane w Suwałkach i okolicach

3. Teledysk dla zespołu Explozer – realizowany w Gdyni

4. Moc natury, moc Podlasia

…i wiele innych filmów reklamowych, programów czy animacji, które między innymi możecie obejrzeć na naszym kanale YouTube

Featured Video Play Icon

Podlaskie to kraina najpiękniejszych widoków? Ten film to pokazuje!

Podlaskie to miejsce o niezwykłym bogactwie przyrody i krajobrazów. Od gęstych lasów od Suwałk po Hajnówkę, po czyste jeziora rozsiane po Pojezierzu Augustowskim, Suwalszczyźnie i Ziemi Sejneńskiej, od białych piasków między Białymstokiem a Łomżą po urokliwe wsie Krainy Otwartych Okiennic. Podlaskie ma wiele do zaoferowania miłośnikom przyrody i piękna.

Jedną z charakterystycznych cech Podlaskiego jest jego ogromna powierzchnia zajmowana przez lasy. Nawet Wigierski Park Narodowy, mimo pięknego jeziora – w głównej mierze składa się z lasów. Nasz region jest wręcz przesiąknięty zielenią, co czyni go doskonałym miejscem do wycieczek pieszych, rowerowych, obserwacji ptaków czy dzikich zwierząt. Białowieża, która jest częścią Puszczy Białowieskiej, to prawdziwy skarb przyrody. To tutaj znajdują się dzikie stada żubrów, a sama puszcza wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO.

Podlaskie to również region bagienny, gdzie liczne torfowiska i mokradła stanowią idealne siedlisko dla rzadkich gatunków roślin i zwierząt. To wszystko króluje w Biebrzańskim Parku Narodowym. Podlaskie to także kraina jezior. Liczne zbiorniki wodne zachwycają nie tylko wielkością, ale przede wszystkim czystością i malowniczym otoczeniem. Krystalicznie czysta woda oraz otaczające je lasy tworzą idealne warunki do uprawiania sportów wodnych oraz rekreacji.

Województwo Podlaskie to nie tylko przyroda, to także bogata kultura i tradycja. Region słynie z unikalnych obrzędów i zwyczajów, które można poznać, odwiedzając lokalne muzea i festiwale folklorystyczne. Nowogród, Jurowce, Korycin-Milewszczyzna – to jedne z najpopularniejszych, ale nie jedyne miejsca, gdzie będziemy czerpać pełną garścią podlaskie zwyczaje. Warto również spróbować regionalnych potraw, takich jak kiszki ziemniaczanej, pierogów czy tatarskich przysmaków. Można je skosztować choćby w Supraślu, Sokółce czy Kruszynianach.

Nie zapominajmy o wspaniałych zabytkach architektury. W Białymstoku znajduje się barokowy pałac Branickich. Warto również odwiedzić liczne cerkwie, drewniane kościoły, meczety i synagogi, które są świadectwem wielokulturowości regionu.

Featured Video Play Icon

Film jeszcze nie miał premiery, a już wywołuje wściekłość

Agnieszka Holland to ceniona na świecie reżyser filmowa, ale w Polsce ze względu na swoje polityczne zaangażowanie nie do końca lubiana. Trochę jak z Lechem Wałęsą. Na zachodzie wielki symbol, a u nas wzbudzający co najmniej mieszane uczucia. Wspomniana reżyserka ma na swoim koncie tak dobre filmy jak: Zabić księdza, Europa Europa, W ciemności czy Obywatel Jones. W ostatnich latach wydała jeszcze głośny i kontrowersyjny Pokot. Teraz podbija stawkę i postanowiła stworzyć Zieloną Granicę, która opowiada… no właśnie o czym opowiada ten film?

Tego dokładnie nie wiemy, bo na razie jest tylko trailer. A ten może zupełnie różnić się od treści całości, dlatego lepiej ostrożnie z ocenami. Tymczasem polski internet – jeżeli można użyć takiego określenia – wydał już wyrok skazujący. Jak brzmi opis filmu? – Po przeprowadzce na Podlasie psycholożka Julia (Maja Ostaszewska) staje się mimowolnym świadkiem i uczestnikiem dramatycznych wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. Świadoma ryzyka i konsekwencji prawnych, przyłącza się do grupy aktywistów pomagających uchodźcom, którzy koczują w lasach w strefie objętej stanem wyjątkowym. W tym samym czasie uciekająca przed wojną domową syryjska rodzina i towarzysząca jej nauczycielka z Afganistanu, nie wiedząc, że są narzędziem politycznego oszustwa białoruskich władz, próbują przedostać się do granic Unii Europejskiej. W Polsce los zetknie ich z Julią oraz młodym pogranicznikiem Janem (Tomasz Włosok). Rozgrywające się wokół wydarzenia zmuszą ich wszystkich do postawienia sobie na nowo pytania – czym jest człowieczeństwo?

Jedno jest pewne, zapowiada się ciekawie. Tymczasem z przewijających komentarzy można się dowiedzieć, że Agnieszka Holland pokazuje w filmie strażników granicznych źle, a imigrantów dobrze. Już z samego trailera trudno o takie wnioski, ale wyrok zapadł. Trochę to źle świadczy o naszym społeczeństwie, a wynika to z ogromnej polaryzacji jaka ma miejsce. Nielegalna migracja jest sprawą polityczną, a nie powinna dzielić ludzi. Wszystkie sondaże mówią o tym, że zdecydowana większość Polaków nie życzy sobie w kraju nielegalnych migrantów. Więc o co ten spór? Film przecież jest pewną zmyśloną historią, będącą syntezą różnych wydarzeń. Chyba wiadomo, że w Sandomierzu nie ma naprawdę Ojca Mateusza i tych wszystkich kryminalnych spraw, a w Królowym moście nie ma komendanta, proboszcza i wójta. Aktywiści na granicy to prawda, straż graniczna walcząca z nielegalną migracją też, ale psycholożka Julia to tylko figura, przez którą reżyser chce opowiedzieć Wam swoją historię. Może warto, zanim wydacie wyrok, zechcecie ją obejrzeć? Będzie okazja już od 22 września.

A jak wygląda świat nielegalnej migracji? Możecie zobaczyć to w naszym krótkim dokumencie.

 

Dlaczego Królowy Most nie stał się atrakcją turystyczną?

U Pana Boga za Piecem, U Pana Boga w Ogródku, U Pana Boga za miedzą – to trylogia Jacka Bromskiego, która pokazała Podlasie tak, że cała Polska niemalże się zakochała we wsi, w sielskości, pięknych krajobrazach oraz tego co daje natura. A przypomnijmy, że nie było to takie oczywiste, bo pierwsza część miała premierę w 1998 roku, gdy dopiero wygrzebywaliśmy się z komuny, nie byliśmy w Unii Europejskiej, dopiero co wstąpiliśmy do NATO. Przecież nie bez powodu w filmie pojawił się wątek ruskiej mafii i handlu na bazarze. W tym samym czasie Polacy zakochani byli w USA i ogólnie pojętym zachodzie. Dlatego oglądanie Podlasia jako “wieśniaków” wzbudzało inne emocje niż dziś.

A dziś wszystkie trzy filmy pokazują już zupełnie inny obraz. Polacy przejedli się zachodem, zobaczyli, że to co wyśmiewali dawniej w filmie – stało się także ich sprawą. Pamiętacie scenę, jak mieszkańcy Królowego Mostu walczyli w filmie o to, by nie powstał hipermarket? Dziś jest taki przesyt wielkimi, zagranicznymi sieciami, że lokalne bazarki i giełdy przeżywają prawdziwy regres. Jedzenie od rolnika teraz jest eko i bio. Wszyscy rozumieją, że to co na półkach sklepów jest sztucznie wyhodowane, masowo produkowane, intensywnie nawożone, bez smaku i bez zapachu. Jedyna zaleta takiego jedzenia to niska cena.

Warto jednak zwrócić uwagę na coś jeszcze. Zwykle, gdy jakiś film staje się popularny, to bardzo korzysta na tym turystyka. Tłumy ludzi zaczęły odwiedzać zapomniane nieco Supraśl czy Tykocin. Ale oba miasteczka wykonały też potężną pracę – dostosowały się pod masowe przyjazdy. Obrosły gastronomią, pamiątkami i miejscami noclegowymi. Zupełnie inaczej zadziało się w Sokółce (gdzie kręcono bardzo dużą część pierwszej części filmu), a także w tytułowym Królowym Moście. Zarówno jedno i drugie miejsce jest także odwiedzane, ale nic się w nich specjalnie nie zmieniło. W Królowym Moście można co najwyżej rozpalić grilla i spać w jednej z nielicznych agroturystyk. Sokółka natomiast bardziej kojarzona jest z cudem eucharystycznym i przyciąga pielgrzymów do niedawno powstałego sanktuarium. Ewidentnie widać, że obie miejscowości przegapiły swoje szanse. Tylko dlaczego?

Zasada gospodarki jest taka sama na całym świecie. Popyt rodzi podaż. Skoro jednak turyści zarówno są zauważalni i w Królowym Moście i w Sokółce, to dlaczego nikt nie wyszedł do nich z ofertą? Tu odpowiedź może być nieco skomplikowana. Generalnie – warunki prowadzenia biznesu w Polsce są dramatycznie trudne, a w takim Królowym Moście liczącym oficjalnie 90 mieszkańców – ekstremalnie trudne. Wszystko dlatego, że u nas nie można otworzyć biznesu i spokojnie go sobie budować, popełniać błędy, rozwijać. Trzeba od razu wydać fortunę na haracze dla państwa i fortunę na pracowników bez absolutnie żadnej gwarancji powodzenia w biznesie. Dlatego żeby otworzyć biznes turystyczny, popyt musi być ekstremalnie nakręcony. A tak się składa, że wszelkie narzędzia w tym temacie ma państwo. Czyli nielimitowane pieniądze z naszych kieszeni, możliwość zatrudniania urzędników w nielimitowanej liczbie, nielimitowana możliwość bezkarnego popełniania błędów przez tychże urzędników. I jeżeli politycy obsadzający daną gminę, powiat czy województwo uznają, że warto obsadzić stołki po to by tworzyć dział promocji czy turystyki, to taki stworzą i będą popyt kreować.

I jak popatrzymy na taki Supraśl czy Tykocin, to widać od razu, że tamtejsi urzędnicy wykorzystywali każdą okazję, by przyciągnąć do siebie przyjezdnych. Konsekwentne działanie spowodowało, że dziś zbierają tego plony. Wystarczy popatrzeć co w miasteczkach dzieje się w weekend. Tymczasem zarówno Gmina Gródek jak i gmina Sokółka tej pracy nie wykonały, nie wykonują nadal, więc plonów nie było, nie ma i nie będzie. Dlatego właśnie Królowy Most – ten fikcyjny (Sokółka) jak i prawdziwy nie są przez turystów odwiedzane tak często jak Tykocin czy Supraśl. I to kompletna głupota władz, bo turysta jak przyjeżdża to zostawia pieniądze (jeżeli ma gdzie). A te zasilają kasy gmin i państwa. Dzięki temu jakość usług publicznych ma szanse być wyższa.

Featured Video Play Icon

Ten film nic się nie zestarzał! Fantastyczny dokument o rzece Bug.

Rzeka Bug jest jedną z ostatnich dzikich, tak dużych rzek w Polsce. To się potencjalnie może zmienić, bo od dawna planowane jest w Polsce, na wzór niemiecki i holenderski uczynienie z rzek tras do transportu. Za jakiś czas na przerobionym Bugu można będzie wyglądać barki. Warto jednak podkreślić, że ze względu na kolosalne koszty inwestycji i w zasadzie brak większego ich sensu (do tego akurat można się przyzwyczaić) inwestycja może pozostać na papierze. Ponadto w jej realizacji przeszkadza wojna na Ukrainie, bowiem rzeka Bug przebiega z tego kraju do Polski, a jednocześnie stanowi granicę naszego kraju z Białorusią. Zatem tor wodny prowadzący spod Lwowa do ujścia w okolicach Warszawy jest na razie tylko hipotetyczny.

Powyższy film przybliża walory krajobrazowe oraz świat zwierząt i roślin tego szczególnego miejsca. Czyli wszystko to, co utracimy – jeżeli zgodzimy się aby ktoś gmerał przy Bugu. Warto dodać, że w PRL urzędnicy wymyślili sobie, że rzeki trzeba meliorować. W efekcie woda zaczęła spływać do morza szybciej, poziom jej się obniżył, rolnicy zyskali więcej pól, wyprodukowano więcej żywności. Mamy teraz XXI wiek i żywności z pewnością nie brakuje. Natomiast w zastraszającym tempie, przez zmiany klimatyczne ubywa wody w rzece. Dlatego im bardziej te pozostaną dzikie i im bardziej pozwolimy im meandrować, tym większą polisę jako ludzkość sobie wykupujemy.

Dokument Sławomira Wąsika powstał prawie 20 lat temu. To doskonały przedział czasowy, by zobaczyć czy coś się zmieniło przed te dwie dekady. Czy Bug jest nadal dziki? Uważamy, że tak. Oby jak najdłużej taki pozostał. Wtedy nie tylko Podlaskie nadal podtrzyma swoje przyrodnicze dziedzictwo. Im dłużej Bug pozostanie bez zmian, tym dłużej ludzie tu będą zdrowsi i szczęśliwi. Ale to już temat na inną dyskusję.

Featured Video Play Icon

Przesmyk Suwalski to niebezpieczne miejsce? Bzdura! Za to piękne.

Przesmyk Suwalski określany przez dziennikarzy jest jako najbardziej niebezpieczne miejsce na świecie. Jako, że prawdziwe dziennikarstwo już dawno umarło, to tego typu bzdur w internecie nie brakuje. Dlatego postanowiliśmy obnażyć dezinformację, którą kochają siać ludzie publikujący w zdaje się poważnych mediach ogólnokrajowych, którzy straszą, że to miejsce być może będzie już niedostępne dla turystów. Bzdura! To jest miejsce, gdzie możecie bez obaw przyjeżdżać w każdą porę roku i za każdym razem będziecie zachwyceni widokami, solidnie odpoczniecie i być może nie zobaczycie nawet nic związanego z wojskiem (jeśli ten widok Was stresuje).

Dlaczego w ogóle Przesmyk Suwalski określany jest jako niebezpieczny? Ponieważ granica Polski i Litwy stanowi krótkie połączenie państw NATO, rozdzielające obwód królewiecki należący Rosji oraz Białoruś. Czy zatem w każdej chwili może stać się zarzewiem nowej wojny? Oczywiście! Ale jest to tak samo prawdopodobne jak wiele innych miejsc w Polsce. Równie dobrze zagrożone są Białystok, Suwałki, Elbląg, Gdańsk, Gdynia, Sopot, Świnoujście.

Najpierw wytłumaczymy Wam dlaczego nie ma sensu w ogóle atakować Przesmyku Suwalskiego i próbować połączyć w ten sposób Białoruś z Obwodem Królewieckim. A to dlatego, że gdyby tylko jakieś działania wojenne tam się zaczęły, to by skończyło się to krwawą łaźnią dla atakujących. – Trzeba byłoby być szaleńcem żeby tam uderzyć – tłumaczył w jednym z wywiadów gen. Waldemar Skrzypczak. Teren jest zalesiony, pagórkowaty, przepełniony kanałami. Tymczasem obok tereny południowej Litwy są bardzo płaskie. Po co więc przedzierać się terenem piekielnie trudnym?

Warto też dodać, że Litwa, Łotwa i Estonia są tak samo w NATO jak i Polska, a zatem jakiekolwiek działania tam oznaczałyby w praktyce III wojnę światową. Wtedy jednak działania nie skupiałyby się na jednym miejscu, a na wielu. Chyba, że mówimy o eskalacji wojny hybrydowej, która trwa poprzez forsowanie granicy setkami migrantów na granicach. Jeżeli pojawiłyby się tzw. “zielone ludziki”, to na Przesmyku Suwalskim zostaliby wybici co do jednego. Natomiast w wariancie przez płaską Litwę potrzebowaliby czołgów. Jeżeli te zaczęłyby się gromadzić przy naszej granicy, na pewno byłoby to zauważone. Tymczasem obecnie ani na granicy Polski z Białorusią, ani na granicy Białorusi z Litwą, ani na granicy Obwodu Królewieckiego z Polską i Litwą nie dzieje się nic, co mogłoby sugerować przygotowania do napaści. Biorąc pod uwagę, że Rosja na Ukrainie już dawno straciła przewagę, rozpoczynanie kolejnej wojny – tym razem z całym zachodnim światem skończyłoby się tym samym co dla Niemiec II wojna światowa – czyli podzieleniem kraju na 4 strefy i faktycznym rozpadem.

Wracając do pięknego Przesmyku Suwalskiego. Obecnie mamy idealną okazję, by pojechać tam i wykorzystać ostatnie ciepłe dni na pływanie kajakiem, jeżdżenie rowerem, plażowanie, piknikowanie.

fot. podlaskie.eu

Tłumy na Grabarce. To miejsce przyciąga od ponad 300 lat.

Święta Góra Grabarka to najbardziej znane w Polsce prawosławne sanktuarium. Podczas panującej na początku XVIII w. epidemii, w tym miejscu miała znaleźć schronienie grupa mieszkańców pobliskich Siemiatycz. W podzięce za ocalenie mieli oni postawić na górze drewniany krzyż. Obecnie cerkiew Przemienienia Pańskiego otaczają tysiące wotywnych krzyży, ustawianych przez wiernych w różnych intencjach. Dla wiernych Kościoła prawosławnego miejsce to ma podobne znaczenie, jak dla wiernych Kościoła katolickiego – Częstochowa.

19 sierpnia obchodzono na Grabarce Święto Przemienienia Pańskiego. Wierni przybyli już dwa dni wcześniej, 17 sierpnia, kiedy przypada święto Iwierskiej Ikony Matki Bożej. Kopia tej ikony znajduje się w głównej świątyni klasztoru. Nabożeństwa trwały więc przez trzy dni, prawie bez przerwy. W tym roku święte miejsce odwiedziło kilka tysięcy pielgrzymów z kraju i zagranicy.

 

Featured Video Play Icon

To są domy które leczą. To jest charakterystyczne dla podlaskiego budownictwa.

Drewniane domy w województwie podlaskim przyciągają turystów jak magnes. A co w nich takiego wyjątkowego? Bo przecież ani drewno, ani architektura drewniana nie jest czymś, co występuje tylko u nas. Specyficzne dla naszego regionu jest jednak zdobnictwo. To tak urzeka, że niektórzy nawet sprzedali majątek, by mieć taki budynek.

Domy, które leczą. Opowieść o drewnianej architekturze Podlasia to wyjątkowy film, w którym poznamy tajniki naszych drewnianych domów. Zarówno jest o historii, podlaskim stylu jak i o właściwościach drewna, które pozyskiwane jest w naszym regionie. Jedną z ciekawszych spraw są właściwości lecznicze drewna. Jak to możliwe? Wszystko za sprawą sosnowej i świerkowej żywicy. Mają one niezwykłe właściwości zdrowotne. Dawniej służyła do impregnowania drewnianych domów. Dziś z mocy prawa należy stosować chemię, a zatem współczesne budownictwo – nawet drewniane – nie daje nam tego, co dawały stare domy. Dlatego, ktoś kto prześpi się w takim starym, drewnianym domu, następnego dnia po przebudzeniu będzie pełen energii oraz humoru. Nie bez powodu mówi się, że “tu się zdrowo spało”.

 

Co dalej z macewami? Będzie miejsce pamięci w Parku Centralnym.

XIX-wieczne macewy, które zostały odkopane na górce przy Białostockim Teatrze Lalek oraz Operze trafią do miejsca pamięci, które będzie utworzone na skraju Parku Centralnego. Wszystko wskazuje na to, że macewy zostały z pierwotnych miejsc zepchnięte ciężkim sprzętem właśnie na górkę, a następnie przysypane gruzem i piachem z budowy pobliskiego Domu Partii (czyli obecnie Uniwersytetu w Białymstoku).

Macewy, które odkopano będą teraz częściowo stanowić miejsce pamięci po cmentarzu rabinackim, który został zniszczony przez komunistów poprzez budowę w jego miejscu Parku Centralnego. Pod ziemią, w tym miejscu znajdują się pochowani ludzie. Obecnie w parku są alejki do spacerowania, plac zabaw i górka, którą rozkopano, wcześniej służąca do zjeżdżania na sankach. Gdyby rozkopać park całkowicie, zapewne udałoby się odkopać jeszcze więcej macew. Warto podkreślić, że zanim powstał park, to wiele z macew zostało ukradzionych i przerobionych na budulec w pobliskiej okolicy. Nawet zbudowano z nich nieistniejący już murek przy Ratuszu, a także rozebraną już fontannę na Plantach.

W przyszłym roku ma zostać stworzone miejsce pamięci, składające się między innymi z wykopanych macew. Koncepcję stworzył prof. Jerzy Uścinowicz. Będą drogi układające się w przestrzeni w Gwiazdę Dawida, dwie ściany – jedna z kamieni, druga w formie żywopłotu. Znajdzie się też menora, przez którą będzie wpadać światło oraz wykopane macewy. Prace mają się zacząć w przyszłym roku.

fot. podlaskie.eu

Nowy mural w Goniądzu

Wyjątkowy malunek upamiętniający heroiczną walkę z pożarem, który w 2020 roku strawił niemal 10 procent obszaru Biebrzańskiego Parku Narodowego powstał w Goniądzu. Projekt ten jest hołdem dla strażaków, społeczności lokalnej oraz wszystkich, którzy oddali serce w walce z tym niszczycielskim żywiołem. Malowidło, autorstwa Roberta Szczebiota, stanowi nie tylko hołd dla bohaterów, ale także przypomnienie o kruchości przyrody oraz edukacyjne narzędzie na przyszłość.

Warto przypomnieć też, że walka z żywiołem trwała bardzo długo, ponieważ oprócz trudnych warunków (porywisty wiatr) walczono lokalnie, zaś pomoc z kraju przyszła z kilkudniowym opóźnieniem, gdy zaczęły się kończyć środki finansowe na akcje gaśniczą.

Mural to projekt, inicjowany przez Łukasza Kaczyńskiego – mieszkańca gminy Goniądz, został w pełni zrealizowany przez utalentowanego malarza, grafika i muralitę Roberta Szczebiota. Malunek przedstawia 17 charakterystycznych dla doliny Biebrzy gatunków zwierząt na tle płonącego pożaru. Technika wykonania wyróżnia się złożonym stylem, w którym dominują głębia i światłocienie, tworzące wrażenie trójwymiarowości. Cel projektu jest podwójny: podziękowanie służbom ratowniczym i społeczności za ich ofiarność oraz edukacja i świadomość dotycząca ochrony środowiska przed podobnymi incydentami w przyszłości.

Featured Video Play Icon

Nowa ekspresówka w Podlaskiem prawie cała dostępna. Ogromny odcinek gotowy.

Dobra wiadomość dla wszystkich turystów i mieszkańców województwa podlaskiego, którzy często podróżują po regionie. Aż do granicy z Litwą w Budzisku do miejscowości Stawiski (pomiędzy Kolnem a Łomżą) można jechać nieprzerwanie ekspresówką. To ogromny kawałek powstającej Via Baltici. Docelowo droga S61 dojdzie jeszcze do Łomży, a dalej przez Śniadowo połączy się z ekspresową ósemką w Ostrowi Mazowieckiej. Do zamknięcia inwestycji zostały jeszcze tylko te dwa odcinki czyli Stawiski – Łomża oraz Śniadowo – Ostrowia Mazowiecka.

Jeżeli chodzi o podlaskie drogi, to w przygotowaniu będzie jeszcze droga krajowa 16, która zamieni się w ekspresową. Połączy Ełk z Białymstokiem. Te rozwiązanie wyrzuci większość TIR-ów z krajowej ósemki łączącej Białystok z Augustowem. Ponadto będzie jeszcze ekspresowa 19 prowadząca po starodrożu z przygranicznej Kuźnicy do Białegostoku, a dalej zamiast przez osiedle Piasta i Dojlidy jak teraz, pojedziemy przez Dobrzyniewo, Choroszcz, Księżyno, a dalej zupełnie nową drogą w kierunku Plosek i dalej na Bielsk Podlaski, Siemiatycze i Lublin. To jednak melodia dalekiej przyszłości.

W tych wszystkich planach dróg brakuje ekspresowego połączenia Białegostoku i Augustowa. Pierwotnie tędy miała przebiegać Via Baltica, ale politycy tak szarpali się o tę drogę, że ostatecznie wygrało “lobby łomżyńskie”, które skutecznie przekonało kolejne rządy, że jak Via Baltica nie powstanie na zachodniej części Podlaskiego, to będą poszkodowani. Jako, że białostoccy politycy od lat są bardzo nieskuteczni i w kolejnych rządach nigdy nie mieli nic do powiedzenia, to łomżyńscy i suwalscy dla swoich “podregionów” za rządowe pieniądze załatwili bardzo wiele.

I teraz widzimy tego efekty. Białystok w 2023 roku to miasto, do którego można dojechać łatwo i przyjemnie tylko z Warszawy. Dyskusje o lotnisku, a także o nowoczesnym połączeniu z Białegostoku do Augustowa trwają kilka dekad i nic się nie zmienia. Krajowa 19 i krajowa 16 są w przygotowaniu, a to oznacza, że każda kolejna ekipa jaka dojdzie do władzy jesienią – może plany wyrzucić do kosza albo zamrozić na wiele lat. W przetargu jest obecnie mało znaczący odcinek z Sokółki do Białegostoku. O ile, dla mieszkańców ważny, o tyle przejście graniczne z Białorusią w Kuźnicy jest zamknięte do odwołania (zapewne co najmniej do czasu śmierci Łukaszenki), więc tranzyt na tej trasie jest znikomy. Jedyne prace jakie się toczą to budowa węzła w Dobrzyniewie pod przyszłe dwie drogi, które mogą nie powstać jeżeli tak zadecyduje nowa ekipa polityczna. Także budowany jest odcinek od Kuźnicy do Sokółki, który jeszcze bardziej nie ma obecnie znaczenia niż z Sokółki do Białegostoku.

Pod tym kątem perspektywy dla stolicy województwa podlaskiego są rujnujące. Białystok jest w dziesiątce największych miast w kraju, zaś przez zaniedbania i brak mocy sprawczej kolejnych polityków doprowadziło do tego, że obecnie nie ma nawet perspektyw na lepsze życie w mieście, w najbliższych latach. W porównaniu z innymi dużymi miastami, jesteśmy wykluczeni transportowo i będziemy jeszcze przez wiele lat.

fot. A. Tarasiuk

Zwiedzanie Pokamedulskiego Klasztoru w Wigrach

Województwo Podlaskie, słynące z malowniczych krajobrazów i unikalnej atmosfery, kryje wiele ukrytych skarbów. Jednym z nich jest pokamedulski klasztor w Wigrach, stanowiący nie tylko historyczny zabytek, lecz także duchowe centrum, które przyciąga zarówno pielgrzymów, jak i miłośników piękna natury. To miejsce ukazuje harmonię między ludzką duchowością a urokami otaczającej przyrody.

Podróżując z Suwałk w kierunku Sejn, mijamy obszar potężnego kompleksu Puszczy Augustowskiej, drugiego największego obszaru leśnego w Polsce. W Starym Folwarku wznosi się imponujący kompleks wigierskiego klasztoru, który wita podróżnych swej architektonicznej i duchowej wspaniałości. Bez trudu można znaleźć to miejsce, a tuż przy murach klasztoru znajduje się przestronny parking.

Obecnie teren klasztoru został doskonale przystosowany do zwiedzania. Najpierw wchodzimy na brukowaną ścieżkę, prowadzącą na wzgórze. Jeden z najciekawszych elementów to eremy, czyli pustelnicze domki Kamedułów – 17 izolowanych cel mieszkalnych, w których każdy z zakonników prowadził życie w skromności i odosobnieniu. Obecnie istnieje możliwość wynajęcia jednego z eremów na pobyt lub uczestnictwa w dniach skupienia, rekolekcjach czy terapiach, umożliwiających ucieczkę od codziennego zgiełku i refleksję nad własnym życiem.

Wzgórze zdobi również imponująca wieża zegarowa, która wznosi się ponad eremami. Jej zdobna kopuła zaprasza do podziwiania zapierającej dech w piersiach panoramy jeziora Wigry. Widok żaglówek sunących po błękitnych wodach oraz malowniczych eremów w otoczeniu przyrody stanowi wyjątkowe wrażenie. Innym doniosłym miejscem w klasztorze są apartamenty papieskie, w których w czerwcu 1999 roku gościł papież Jan Paweł II. Dziś w pomieszczeniach dawnego refektarza powstało muzeum, prezentujące miejsce, w którym przebywał papież, oraz jego osobiste przedmioty. Fotografie z wizyty papieża na Suwalszczyźnie pozwalają odczuć ducha tamtych chwil.

Największym skarbem pokamedulskiego klasztoru jest jednak barokowy kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP. Wnętrze tego sakralnego miejsca zapiera dech bogactwem zdobień i monumentalnością. Ołtarz główny, rzeźbiony z drewna dębowego i pozłacany, stanowi arcydzieło sztuki sakralnej. Boczne ołtarze dodatkowo wzbogacają wnętrze, tworząc unikalne wrażenie i atmosferę kontemplacji.

Zwiedzając pokamedulski klasztor w Wigrach, każdy odkryje coś dla siebie – historię, duchowość, piękno natury oraz odrobinę spokoju w zabieganym świecie. To miejsce, gdzie przeszłość spotyka się z teraźniejszością, a duchowość łączy się z otaczającym pięknem, tworząc niezapomnianą podróż dla duszy i ciała.

Podlaska Granica: Wstrząsający film ze świata nielegalnej migracji.

Nielegalna migracja na granicy polsko-białoruskiej cały czas kwitnie. Dzieje się tak dlatego, że zapora niestety nie działa tak jakbyśmy sobie życzyli. 5-metroyw płot, setki kamer, perymetria – to nie jest aż tak duża przeszkoda dla ludzi pragnących dostać się do Niemiec. Zdarzają się historię, że ktoś umiera z wycieńczenia, bo zgubił się na podlaskich bagnach. Prawdopodobnie dlatego, że starał się dostać na zachód bez pomocy przemytników. Zostawiony na pastwę losu, ze strachu przed pushbackiem nie wezwał pomocy. To jednak marginalne przypadki. Jak oszacowaliśmy na podstawie zestawienia danych polskich i niemieckich – około 60 proc. przekroczeń granicy mimo zapory jest udana. Jak w praktyce dostać się na zachód? Celem migrantów są przede wszystkim Niemcy, Francja i Wielka Brytania.

Pierwszy przystanek – Turcja

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

Trzeba przede wszystkim wyłożyć pieniądze i w pierwszym kroku dotrzeć do Turcji. Mimo, że kraj ten pobrał od Unii Europejskiej ogromne pieniądze na zatrzymanie nielegalnej migracji, to w praktyce mafia przemytnicza tam kwitnie, która wysyła kilkudziesięcioosobowe grupy na różne Europejskie szlaki. Najpopularniejszy (bo dla najbiedniejszych) to ten znajdujący się w Węgrzech. Aby pokonać tamtejszą zaporę, wystarczą dwie drabiny. Jedna by wejść na płot z drutem kolczastym, druga by zejść. W Polsce ten numer nie przechodzi, bo nie ma tak długich drabin. Niestety i nasza zapora ma słabe punkty.

Do Turcji migranci napływają przede wszystkim obywatele Egiptu, Pakistanu, Afganistanu, Iraku, Iranu czy Syrii. Następnie, po przybyciu do Turcji należy się zgłosić do wybranego punktu. Nie jest to trudne, bo ogłoszeń w internecie na portalach społecznościowych nie brakuje. Ponadto nikt nie wybiera się w taką podróż sam, zwykle to całe rodziny lub znajomi. W kolejnym kroku migranci po sowitym opłaceniu przemytników dowożeni są na granicę z Grecją lub Bułgarią. To akurat najmniej chronione granice, więc z łatwością migranci dojeżdżają aż pod kolejną granicę: Serbsko-Węgierską, gdzie jest podwójna zapora z drutem kolczastym. Mimo, że jest chroniona, to warto wiedzieć, że na Węgrzech jest wysoki poziom korupcji. Ci z najbardziej zasobnym portfelem mogą dostać się do Wiednia, a dalej do Berlina.

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

Z perspektywy nielegalnego migranta taka podróż to prawdziwa mordęga. Przede wszystkim piekielnie upały i prawie 2000 km do przebycia. A ryzyko wpadki jest wielkie, bo do Berlina jest 5 krajów po drodze.

Bogatsi samolotem

Dlatego co bogatsze osoby (lub takie co sprzedały cały majątek) lecą samolotem bezpośrednio z Turcji do Moskwy. Samolot odlatuje nawet co 2 godziny, a czas lotu to 5 godzin. W Moskwie natomiast jest pociąg do białoruskiego Mińska, który jedzie 7 godzin. Zatem w 12 godzin taka osoba co chce do Niemiec łatwo może odbyć pierwszą część wyprawy. Koszt? około 7000 tysięcy złotych – bilety i noclegi. Dla przybyszów ze wspomnianych krajów to jak 2-letnia pensja. A to tylko początek!

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

W kolejnym kroku – należy dotrzeć w okolice zapory. Powyższy film to jedno z wielu ogłoszeń, na jakie mogą z łatwością natrafić nielegalni migranci. Gharnty Game oznacza “wspaniałą zabawę”. Ka sok ze no inbox rabta wakry oznacza, by nie pisać do osoby udostępniającej film w social mediach lecz przetransportować się pod zaporę i czekać. Tak też się dzieje – dziesiątki osób docierają pod polsko-białoruską granicę w Podlaskiem i koczują w lesie. Śpią w śpiworach pod gołym niebem, zdarza się że piją wodę z rzeki. Po drugiej stronie w wyznaczonych miejscach czekają kurierzy, którzy razem z pasażerami docierają do Niemiec lub są łapani przez polskie służby graniczne.

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

Jak wygląda samo przejście przez zaporę? Nie mamy interesu, by ujawniać szczegółowo techniczne minusy tejże inwestycji, lecz należy wspomnieć iż takowe istnieją i są wykorzystywane przez przemytników. W każdym razie, białoruscy pogranicznicy i tamtejsze służby bezpieczeństwa w “odpowiednich” momentach zbierają kilkuosobową grupkę ludzi, następnie w wyznaczonym punkcie trwa przejście przez zaporę. Wygląda to tak jak na poniższym filmie:

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

Teraz migranci muszą biec ile sił w nogach do samochodu kuriera, bo od tego zależy czy zdążą uciec przed polskimi pogranicznikami i bezpiecznie dojechać do Zgorzelca, gdzie przechodzą przez most i mogą rozpłynąć się w tłumie.

Most w Zgorzelcu, którym można swobodnie przejść do niemieckiego Gorlitz.

Alternatywny odtwarzacz:

Część 1:

Część 2:

Białostoczanie zapragnęli więcej kibli

To jeden z niewielu dni, kiedy możemy pochwalić białostockich urzędników, że wykazali się zdrowym rozsądkiem i wyrzucili do kosza niektóre pomysły białostoczan. Oto ogłoszono propozycje, na które będzie można głosować w tegorocznej edycji Budżetu Obywatelskiego. Najbardziej ciekawe jest jednak to, na co głosować nie będzie można. A na tej liście znalazły się pozycje, za które krytykowaliśmy poprzednie edycje – czyli zapychanie miasta niepotrzebnymi pomnikiami, instalacjami, propozycjami podszywającymi się pod sprawy obywatelskie czy inne, zwyczajnie bzdurne propozycje. Co najbardziej zaskoczyło, w tegorocznej edycji białostoczanie zapragnęli więcej toalet miejskich, zapewne za sprawą kariery jaką zrobiła ta na Plantach.

Jedną z propozycji, która wydawałoby się powinna móc być głosowana, lecz została wyrzucona do kosza to pomnik Romana Dmowskiego. O ile sama postać zasługuje na upamiętnienie, o tyle kolejny pomnik w Białymstoku to byłby o jeden pomnik za dużo. Musimy się wreszcie nauczyć, że nie trzeba wszystkim i wszędzie stawiać pomników, że nawet Jan Paweł II, tak bardzo kochany przez rzeszę Polaków nie chciał pomników, a mu nastawiali wszędzie gdzie się da, od pięknych po karykaturalne. Podobnie w tej sprawie – istnieje wiele innych możliwości upamiętniania Romana Dmowskiego niż poprzez wrzucanie kolejnego monumentu w przestrzeń publiczną. Jest także odrzucona propozycja “instalacji artystycznej” przypominającej śledzia. Kolejny bzdet, na który nie ma miejsca w mieście.

Kolejna propozycja, która zwróciła naszą uwagę to piesze przejście nadziemne w rejonie Placu Niepodległości. Ktoś wymarzył sobie kładkę, bo nie chce mu się stać na światłach przy Al. Piłsudskiego w okolicach Kościoła Św. Rocha. Może zamiast próby wyciągnięcia prawie 5 milionów z budżetu miasta, może warto zacząć chodzić innymi drogami po mieście?

Następną odrzuconą propozycją, którą słusznie urzędnicy odrzucili są zajęcia taneczne dla seniorów oraz festyn rodzinny. O ile inicjatywy wydają się słuszne, to nie ma potrzeby, by finansować je z budżetu obywatelskiego. Coś, co jest dla doraźnej uciechy garstki osób nie powinno być finansowane z budżetu wszystkich mieszkańców. Tak samo jak odrzucone masowe badania przesiewowe, które można sobie zrobić samemu w każdej chwili w wielu punktach w mieście, zaś mieszkańcy nie muszą się do tego dorzucać.

Jeszcze inną inicjatywą, którą słusznie trafiła do kosza to ustawienie “kaczkomatów’. Czyli urządzeń, w których można kupić karmę dla ptaków. Urzędnicy słusznie zauważyli, że ludzie nie powinni dodatkowo dokarmiać ptaków, bo w ten sposób uczymy ich postawy, że jest to słuszne. Tymczasem ptaki jak i inne dzikie zwierzęta powinny potrafić samodzielnie zdobywać pokarm.

Warto zwrócić też uwagę na kolejny pomysł. Jest to od kilku lat zgłaszana propozycja budowy pomnika – traktora. Odpowiada za nią dziennikarz Gazety Wyborczej Andrzej Kłopotowski. Trudno powiedzieć czy robi to dla żartu czy poważnie, ale pomijając fakt, że jest to kolejny pomnik, na który w Białymstoku nie ma miejsca, to trudno powiedzieć po co właściwe ten pomnik miałby w mieście stać. Dokładnie pamiętam dzieciństwo i jeżdżące ulicami Białegostoku furmanki. Traktor w stolicy Podlaskiego widziałem raz – służył do pomocy pracownikom Zieleni Miejskiej. Zatem dlaczego od lat redaktor Kłopotowski chce nam zafundować pomnik – traktor? Nie wiem. Na pewno nie ma żadnych powodów historycznych uzasadniających tego typu inicjatywę.

Na sam koniec zostawiam słynne toalety miejskie. Widać, że białostoczanie ich zapragnęli, bo urzędnicy odrzucili prośbę postawienia takiego przybytku przy Liniarskiego (okolice Centralu), Rynku Kościuszki i Św. Mikołaja.

Trwają wykopaliska przy Pałacu Branickich. Już są pierwsze odkrycia!

Archeolodzy pracujący przy Uniwersytecie Medycznym w Białymstoku prowadzą kompleksowe badania archeologiczne na dziedzińcu paradnym Pałacu Branickich, odkrywając fascynujące świadectwa przeszłości miasta. Od początku lipca tego roku, badania prowadzone na terenie pałacu, który jest obecnie siedzibą Uniwersytetu Medycznego, przyniosły wiele cennych artefaktów pochodzących z różnych okresów historycznych.

Prace archeologiczne rozpoczęły się w ubiegłym roku, kiedy to odkryto niewielką część dziedzińca. Tamte odkrycia, w tym kamienne podłogi datowane na XV-XVI wiek, naczynia, kafle oraz obozowisko mezolityczne, były niezwykle ważne dla lepszego zrozumienia historii miasta. Obecne badania, obejmujące teren o powierzchni 500 metrów kwadratowych, stanowią pierwszy etap kompleksowych prac, które obejmą cały dziedziniec pałacu.

Dotychczasowe odkrycia są imponujące. Archeolodzy wydobyli kilka tysięcy zabytków, w tym fragmenty kafli, ceramiki, monety oraz pozostałości po szpitalu polowym. Szczególnie ciekawym miejscem okazał się narożnik dziedzińca, gdzie znaleziono warstwę gruzowiska powstałą po II wojnie światowej, zawierającą przedmioty z różnych okresów, w tym z I wojny światowej oraz związane z Pałacem Branickich, takie jak kafle pieców.

Wśród innych odkrytych skarbów są XVII-wieczne monety, metalowe przedmioty, guziki od mundurów oraz unikalny drobny zabytek, prawdopodobnie pokrętło lub kluczyk do niewielkiej szkatułki. Wszystkie te cenne artefakty zostaną poddane konserwacji i inwentaryzacji, a następnie trafią do Muzeum Historii i Farmacji Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Prace archeologiczne będą kontynuowane do końca wakacji, a kolejne fragmenty historii Białegostoku wciąż czekają na odkrycie.

Featured Video Play Icon

Drewniane cerkwie na Podlasiu. Co oznaczają ich kolory?

Podlasie to malownicza kraina na wschodnich rubieżach Polski, jest znane nie tylko ze swojej przyrody i kulturowego bogactwa, ale także z niezwykłych drewnianych cerkwi, które zdobią te tereny. Te sakralne budowle nie tylko przyciągają wzrok swoją architekturą, ale także wyróżniają się kolorystycznym bogactwem, które odzwierciedla duchową głębię. Co oznaczają konkretne kolory cerkwi? Zaznaczmy, że nie jest to “oficjalne”, lecz bardziej oparte na przekonaniach ludzi, który pośród tych pięknych świątyń żyją.

Niebieski często przywołuje skojarzenia z niebem i nadzieją, symbolizującą boską obecność. To także kolor Matki Boskiej i ma za zadanie przypominać wiernym o jej opiece. Kolor zielony często utożsamiany jest z naturą i stworzeniem, co podkreśla harmonię pomiędzy człowiekiem a otaczającym go światem. Zielone ściany prawosławnej świątyni oznaczają opiekę Ducha Świętego. Pomarańczowy jest mniej powszechny w kolorystyce cerkiewnej, ale posiada mocne znaczenie. To barwa emocji, pasji i ofiary. W kontekście wiary, pomarańczowy może odnosić się do cierpienia i poświęcenia, jakie były integralną częścią życia wielu świętych i męczenników. Dlatego też barwa w podlaskich świątyniach odzwierciedla opiekę któregoś ze świętych.

Drewniane cerkwie Podlasia to prawdziwa kolorowa mozaika wiary i kultury. Ich unikalna architektura oraz starannie dobrane kolory tworzą harmonijną całość, przypominającą wiernym o głębokich wartościach duchowych, którymi trzeba kierować się w swoim życiu codziennym.

Górka hańby w Białymstoku odkryła swoje tajemnice. Latami zjeżdżano sankami i piknikowano na nagrobkach.

Przypuszczenia, które białostoczanie mieli od lat sprawdziły się. Rozkopano małą górkę w Parku Centralnym przy Operze i Filharmonii Podlaskiej, która przez całe lata służyła do zjeżdżania na sankach i piknikowania. Ciężki sprzęt odkopał żydowskie nagrobki czyli macewy. Teraz pamięć po ludziach zostanie przywrócona. Ale to nie koniec prac na górce. Ile ukrytych jest tam jeszcze macew?

Zacznijmy jednak od początku. Park Centralny to dawny cmentarz żydowski, który został zasypany ziemią. Nikt nie dokonał ekshumacji, nikt nie przeniósł kości z nagrobkami w inne miejsce. Po prostu w PRL jeden człowiek uznał, że można to zasypać, aby w tak dziwaczny sposób “chronić” nekropolię. Zignorował wszelkie pozwolenia i decyzje.

Po II wojnie światowej Białystok był niemalże całkowicie zniszczony. Okolica dzisiejszego Parku Centralnego, a wówczas cmentarza jeszcze przed zniszczeniami wyglądała tak:

Tu ten sam widok na mapie:

Jak widać, dookoła cmentarza, w rejonie ul. Odeskiej znajdowało się mnóstwo domów. Po II wojnie światowej, nie odbudowano ich z gruzów, lecz w tym miejscu pojawiła się dodatkowa górka połączona ze Wzgórzem Św. Marii Magdaleny. Później dobudowano do niej amfiteatr, a w jego miejscu obecnie stoi Opera i Fliharomonia Podlaska.

Z górnego zdjęcia widać, że przed wojną teren był ogrodzony murkiem, a nawet widać macewy (białe kropeczki). Sam cmentarz został zamknięty już w 1885 roku. Porządkując zniszczone po II wojnie światowej miasto, zwożono gruz na teren nieczynnej nekropolii, rozrzucając wszystko pomiędzy nagrobkami. Dodatkowo dołożono piachu i gruzu także przy okazji budowy Domu Partii (dziś Uniwersytet w Białymstoku) oraz podczas budowy ul. Marii Curie-Skłodowskiej. Tak właśnie Powstał Park Centralny oraz wspomniana górka przy wzgórzu św. Marii Magdaleny. Dodatkowo powstała tez mała górka, która właśnie została rozkopana.

W jednym wywiadów Michał Bałasz, Architekt Miasta Białegostoku w latach 1954-1956 tłumaczył, że postanowiono zasypać cmentarz, by “uchronić go” przed kradzieżami macew, a także by nie pito tam alkoholu. Oczywiście trudno uwierzyć, że z tak kuriozalnego powodu zamiast uporządkować i ogrodzić miejsce pamięci, uznano że lepiej jest zasypać. Trzeba jednak pamiętać, że świeżo po wojnie były inne realia. Warto wspomnieć, że na skandaliczny proceder zareagował niejaki Juchnicki, donosząc na Bałasza. Ten tłumaczył się przed przełożonym i przekonywał do zasypania nekropolii.

Ja doszedłem do wniosku, że ci ludzie mają rację (wywożący gruz na cmentarz – dop. red), niech robią nam dobrą robotę, te tablice, że zakaz jest niech stoją, ale niech oni wożą, tylko byśmy ich nie karali i nie nasyłali na nich policji, niech oni wożą i niech zasypią. Bałasz tłumaczył w wywiadzie, że kierował się istnieniem w tych miejscu melin pijackich i burdeli. Zapewne miał na myśli okolice, bo trudno by istniały jakieś meliny czy “burdele” na otwartym terenie pomiędzy nagrobkami. Dodatkowo były architekt wskazał, że okoliczny mieszkańcy kradli macewy, by użyć ponownie kamienia. Warto wspomnieć, że dawniej nawet przy białostockim ratuszu stał murek zbudowany z macew. Podobnie jak nieczynna fontanna na Plantach. Na szczęście jedno i drugie zlikwidowano. Teraz czas na likwidację górki hańby – co właśnie się dzieje.

Bałasz został odesłany do Dyrekcji Budowy Domów Robotniczych. Tam usłyszał, że zasypanie cmentarza wymaga zgody Ministerstwa Kultury. Wrócił więc do przełożonego i razem ustalili, żeby macewy zasypać. Były architekt powiedział też: jak zajdzie potrzeba, to sobie odkopią. I właśnie konkluzją tego tekstu powinno być jasne powiedzenie sobie, że nadszedł czas to odkopać. Zaczęto od górki, gdzie odnaleziono pierwsze macewy. Kolejnym krokiem powinno być odkopanie macew z Parku Centralnego i utworzenie w tym miejscu lapidarium.

fot, podlaskie.eu

Największy spływ na Bugu. Będzie 500 kajaków.

Coroczny spływ rzeką “500 kajaków” przerodził się w renomowane wydarzenie sportowe i rekreacyjne, które oczarowuje entuzjastów przygód z całego kraju. To wydarzenie nie tylko skierowane do doświadczonych kajakarzy, lecz także serdecznie wita nowych adeptów, którzy pragną sprawdzić swoje siły w tej ekscytującej formie aktywności na świeżym powietrzu.

Uczestnicy mają możliwość wyboru między jednodniowym a dwudniowym spływem. Przygoda rozpoczyna się na malowniczej Plaży Miejskiej w Drohiczynie, gdzie wiosłujący rozpoczynają 29-kilometrową podróż z nurtem rzeki, by dotrzeć do urokliwej wioski Granne w gminie Perlejewo. Tutaj, gdy słońce zachodzi, uczestników witają uroczystości z lokalnymi smakołykami oraz muzyką na żywo. Dla prawdziwych entuzjastów kajakarstwa czeka drugi dzień wyzwania, gdzie pokonanie dodatkowego odcinka rzeki prowadzi do sielskiej miejscowości Nur. Impreza odbędzie się w najbliższy weekend – 5 i 6 sierpnia.

“500 kajaków” to nie tylko ekscytująca wyprawa sportowa; to manifestacja aktywnego i pełnego życia stylu. Podczas 29-kilometrowej trasy uczestnicy mają wyjątkową okazję zanurzyć się w naturalnym pięknie regionu, jednocześnie pielęgnując zdrowszy tryb życia. Za każdym ruchem wiosła uczestnicy nie tylko pokonują nurt rzeki, lecz także przenikają do krainy zdrowia, współbraterstwa i uzmysławiają sobie piękno, jakie Matka Natura obdarza hojnie nasze Podlasie.