Featured Video Play Icon

Niesamowita historia! W Polsce była bieda, a oni przeprowadzili się w okolice Suwałk ze Szwajcarii.

Cywilizowany człowiek żyje sztucznym otoczeniem, takim wielkim złudzeniem. Myślisz, że masz życie pod kontrolą, bo zarobisz jakieś pieniądze, możesz coś kupić, ale nie wiesz co masz na talerzu i jak to trafia na Twój talerz – tak zaczyna swoją historię Thomas, który wraz z żoną Claudią przeprowadzili się w 1993 roku z bogatej Szwajcarii do biednej wsi w okolicach Suwałk.

Dla nas, Polaków w 1993 roku w biednej Polsce, która zaczęła się wygrzebywać z socjalistycznych eksperymentów gospodarczych PRL-u, czas po transformacji ustrojowej kojarzy się przede wszystkim z powiewem zachodu. Na ulicach zaczęły się pojawiać logotypy marek znanych z filmów USA. Oryginalne jeansy, coca-cola, kolorowe i z prawdziwej czekolady słodycze, hamburgery – to były początki. Tymczasem w Szwajcarii, będącej na innym poziomie USA postrzegano inaczej. Między innymi poprzez kulturę rdzennych Amerykanów. Zainspirowani ich naukami, Tomas i Claudia zaplanowali stworzenie społeczności samowystarczalnej.

Przeprowadzili się z trójką małych dzieci ze Szwajcarii do północno-wschodniej Polski, aby wziąć udział w projekcie „eko-wioski”. Po polsku nie znali ani słowa. W celu realizacji pomysłu wydzierżawili kawałek ziemi w Sajzach, 20 km na północ od Ełku, zbudowali tipi i założyli ogródek warzywny. Po trzech miesiącach ich pobytu w Polsce projekt został odwołany, ale Thomas i Clausa zdecydowali, że chcą zostać w Polsce na stałe. Po pewnym czasie dzięki wsparciu sympatycznych Polaków znaleźli miejsce swojego gospodarstwa w Bachanowie na Suwalszczyźnie, gdzie od ponad 29 lat mieszkają, pracują i tworzą. Poznajcie ich niesamowitą historię na filmie powyżej.

Partnerzy portalu:

Tu Niemcy zamordowali 3000 osób. Miejsce pamięci zostało wyremontowane.
fot. bialystok.pl

Tu Niemcy zamordowali 3000 osób. Miejsce pamięci zostało wyremontowane.

Cmentarz w Lesie Bacieczki, który upamiętnia ofiary terroru z II wojny światowej przeszedł remont. Miejsce pamięci po zamordowaniu 3 tysięcy osób w latach 1941-1944 przez Niemców powstało w 1980 roku. Remont był wykonywany na raty. Tym razem zakończony został trzeci etap prac. W jego ramach wykonano renowację betonowej kompozycji pomnikowej wraz ze stalowym krzyżem, betonowych murków, granitowej płyty z napisami, symbolicznych betonowych kamieni oraz punktu informacyjnego przy drodze dojazdowej do obiektu.

W poprzednich latach wyremontowano ogrodzenia i maszty flagowe. W 2021 roku zostały przeprowadzone prace renowacyjne rzeźby przedstawiającej udręczonego człowieka, znajdującej się na terenie cmentarza. Wykonał je autor całego założenia pomnikowego – białostocki rzeźbiarz Jerzy Grygorczuk, współautor m.in. Reduty Białegostoku na Wysokim Stoczku. W związku ze śmiercią Jerzego Grygorczuka, podczas tegorocznego etapu renowacji cmentarza nie udało się odtworzyć dwóch rzeźb będących autorskimi pracami białostockiego artysty – mieczy w płonącym zniczu oraz tablicy z napisem: „Wołam cię obcy człowieku co kości odkopiesz białe kiedy wystygną już boje szkielet mój będzie miał w ręku sztandar ojczyzny mojej”.

Koszt trzeciego etapu remontu wykonanego wyniósł prawie 48,5 tys. zł.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Jest takie miejsce na podlaskiej mapie, gdzie o wschodzie dzieje się magia.

Na mapie, w samym sercu Podlasia leżą znane przez turystów: Mielnik, a także z powodu swojego specyficznego położenia – Niemirów. Warto wspomnieć, że pomiędzy nimi jest jeszcze jedno – mniej znane, a warte odwiedzenia miejsce. Nazywa się Sutno.

Mielnik jest bramą pomiędzy południowym i północnym Podlasiem. Tu rzeka Bug rozdziela województwa podlaskie i mazowieckie, a trochę obok jest także i lubelskie, po których Podlasie jest rozlane. Przeprawa pomiędzy województwami możliwa jest dzięki małemu promowi na rzece. W Mielniku znajduje się także kopalnia kredy, tarasy i wieże widokowe, a także góra zamkowa. W średniowieczu było to bardzo ważne miejsce położone pomiędzy Królestwem Polski i a Wielkim Księstwem Litewskim. Stałe osadnictwo w tym miejscu datowane jest na XI – XII wiek. Gród mielnicki powstał być może w 1038r. podczas wyprawy Wielkiego Księcia Kijowskiego Jarosława przeciw Jaćwingom.

Niemirów

Niemirów aż tak bogatej historii nie ma, ale jest wyjątkowy. To granica granic. Mała wioska jest miejscem, gdzie stykają się Polska i Białoruś, a dodatkowo województwa podlaskie i lubelskie. Tuż obok wspomniane mazowieckie. Wszystkie 3 województwa stykają się nieopodal we wsi Borsuki.

Pomiędzy Mielnikiem a Niemirowem jest jeszcze jedno miejsce, które możecie oglądać na filmie powyżej. To jest Sutno. Tam możemy podziwiać wyspę na Bugu. Szczególnie pięknie jest tam nad ranem o wschodzie. Jesienią dochodzą do tego jeszcze niesamowite mgły, które rozdzierają promienie słońca. Niesamowity, kapitalny widok zachwyci każdego, kto tam przyjedzie. W ogóle warto wybrać się na pieszą wycieczkę. Z Mielnika do Niemirowa jest 10 km. Latem w drugą stronę można wrócić na przykład kajakiem. Ten środek transportu na Bugu jest bardzo popularny.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Narew to polska Amazonka? Park Narodowy to miejsce z fantastycznym klimatem!

Narew to jedna z najdłuższych, a zarazem naturalnych polskich rzek. Najpiękniejsze jej fragmenty znajdują się dolinie Narwi i są objęte ochroną. Z resztą wyjątkowej przyrody oraz zwierzętami tworzą Narwiański Park Narodowy. Splątane koryta, rozległe i nieprzebyte trzcinowiska, rejon ten nazywany jest polską Amazonią. Główną atrakcją tego miejsca jest kładka w Śliwnie, którą można ręcznie przeprawiać się pływającymi platformami. To jednak nie jedyne miejsce, które warto tam zobaczyć.

W ostatnim czasie powstał odcinek internetowego programu na temat tego miejsca. Seria „Zasilani” pokazuje magiczne miejsca Podlasia. Prowadzący Magda i Petros razem ze swoimi gośćmi barwnie opowiadają o wielu atrakcjach naszego regionu. W najnowszym odcinku odwiedzili Narwiański Park Narodowy, gdzie oprócz wspomnianego Śliwna usłyszeć możemy o wyjątkowości Kurowa, gdzie jest ośrodek edukacyjny Parku oraz kolejna kładka. Tam możemy także popływać kajakiem.

To, co wyróżnia powyższy film od wielu podobnych to ujęcia z góry. Mało kto wie, że Narwiański Park Narodowy to obszar, gdzie latanie dronami jest zakazane bez zezwolenia. Zabrania tego polskie prawo, by chronić cenne obszary przyrodnicze. Lot dronem mógłby nękać zamieszkujące tam ptaki. Szczególnie wrażliwe są w okresie lęgowym czyli na przełomie lipca i sierpnia. Dlatego film Zasilani bez trudu mógł powstać właśnie jesienią.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Przepiękne widoki, cudowna natura! To niedocenione Wzgórza Sokólskie.

Wzgórza Sokólskie w ogólnopolskiej świadomości raczej nie istnieją. Sama Sokółka już bardziej jako miejsce cudu. Wiele osób też wie, że to tam głównie nakręcono większość scen z kultowego filmu U Pana Boga za piecem. Jednak jako Wzgórza Sokólskie ważna część Podlasia ogólnie już nie. Co bardziej lokalni znają takie miejsca jak Stara Rozedranka, Lebiedzin, Podtrzcianka, Gibowszczyzna czy Bogusze. Miejsca te zachwycają każdego, kto się tam wybierze. Mimo, że na mapie nic konkretnego nie dojrzymy. Po prostu są tam cudowne widoki.

Jest też jednak niestety coś, co powoduje, że miejsce to z roku na rok coraz bardziej staje się brzydkie. Ziemia Wzgórz Sokólskich kryje ogromne pokłady żwiru. Dlatego jadąc w tamte strony na pewno napotkamy mnóstwo małych kopalni, które w ostatnich latach istotnie zmieniły krajobraz na gorsze. Dlatego śpieszmy się zwiedzać tamte tereny, póki coś można zobaczyć.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Cudowne źródełko w Puszczy Białowieskiej. Tu naładujesz się mocą.

Podlaskie to wyjątkowy region nie tylko dlatego, że jest wielokulturowy i bogaty przyrodniczo. To także miejsce, gdzie egzystuje ze sobą równolegle religia i ludowe wierzenia. Nie powinniśmy jednak mieć z tego powodu żadnych kompleksów. W takiej Islandii ludzie wierzą w elfy i jest to nawet brane pod uwagę przez aparat państwowy przy podejmowaniu decyzji. Żeby nie być gołosłownym – była tam taka sprawa, że trasa nowej drogi kolidować miała z miejscem egzystencji elfów właśnie, przez co ostatecznie ba wniosek mieszkańców miejsce ważne dla lokalnej społeczności inwestycja ominęła.

I tu przejdźmy płynnie do Krynoczki w Puszczy Białowieskiej. Ważną rolę odgrywa tutaj drzewo. Mimo, że we wspomnianej Puszczy jest ich bardzo, ale to bardzo wiele, to te jedno jest wyjątkowe. Według wierzeń (i to jeszcze z XIII wieku!) objawiła się na nim Matka Boża. Dlatego tuż obok wybudowano niewielki monaster. Krynoczka dawniej nazywała się Miednoje. Dziś jest miejscem wielu pielgrzymek. Co ważne, istniejące na miejscu święte źródło jest kultywowane jedynie lokalnie. Obrzędy religijne odbywają się tu zupełnie z innego powodu – w dniu wspomnienia Braci Machabeuszy oraz w święto Podwyższenia Krzyża Pańskiego. Widać jak na dłoni, to co powyżej napisaliśmy. W Podlaskiem równolegle egzystują ze sobą religia i ludowe wierzenia.

Sama cerkiew i źródełko powstały w połowie XIX wieku. W 1846 została wybudowana drewniana cerkiew pod wezwaniem Świętych Braci Machabeuszy należąca do parafii Zaśnięcia Przenajświętszej Bogurodzicy w Dubinach. Przy studzience (znajdującej się obecnie pod wiatą) zbudowano natomiast w 1848 z ofiar miejscowych wiernych niewielką drewnianą kaplicę. Cudowne miejsce znajduje się tuż za obrzeżami Hajnówki w kierunku Białowieży. Dojść można tam drogą leśną „Tryb Hajnowski”.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Oto niezwykły film z podlaskich cmentarzy. Powstawał 7 lat!

7 lat wędrówki po regionie, setki wykonanych zdjęć z czasie uroczystości Wszystkich Świętych, technika timelapse i oto mamy spektakularny, nocny portret Zaduszek. Ten film jest prawdziwą ucztą dla oczu.

Autorem jest Szczepan Skibicki, który zrealizował już mnóstwo pięknych, krótkich filmów na Podlasiu. Łączy je wprawne fotograficzne oko i wspomniana technika timelapse czyli robienie zdjęć w równych odstępach czasowych tak, by możliwe było z nich wykonanie animacji. Na przykład, na której zobaczymy jedno miejsce w kilkanaście sekund, które było nagrywane przez godzinę. Powyższy film to idealny przykład jak można technikę wykorzystać.

Noc Zaduszna. Podlaskie powstało także dlatego, że niebo w naszym regionie należy do najmniej zanieczyszczonych światłem w całej Polsce. Nastrojowa podróż po cmentarzach w Białymstoku, Supraślu, Wasilkowie oraz mniejszych miejscowościach na tle przyrody przeplata się z dziedzictwem duchowym i materialnym regionu. Film dotyka podlaskiej natury, w której silniej niż gdziekolwiek zakorzeniona jest tradycja i duchowość.

Partnerzy portalu:

Wielki pomnik w centrum miasta zmieni swój wygląd. Będzie konkurs.
Pomnik w latach PRL, autor nieznany

Wielki pomnik w centrum miasta zmieni swój wygląd. Będzie konkurs.

Pomnik Bohaterów Ziemi Białostockiej zostanie zmodyfikowany. Miasto postanowiło ogłosić konkurs na nową koncepcję architektoniczną. Niestety, nie oznacza to, że pomnik zostanie zburzony, a w jego miejsce powstanie jakiś inny. Raczej trzeba się spodziewać dodatkowych aranżacji. Napisaliśmy niestety, bo już kilka lat temu pisaliśmy, że zarówno siedziba Uniwersytetu w Białymstoku, pomnik i park powinny zostać zlikwidowane, zaś otoczenie dużo lepiej zagospodarowane.

Brzmi kontrowersyjnie? Przypomnijmy jak to z tym pomnikiem i jego otoczeniem było:

W 1972 władze zorganizowały konkurs na projekt obiektu, który miałby upamiętnić białostoczan walczących o Ziemie Białostocką podczas II Wojny Światowej. I tak w 1975 roku powstał Pomnik Bohaterów Ziemi Białostockiej, który stanął na krawędzi zasypanego cmentarza. W 1990 roku, czyli już po transformacji ustrojowej postanowiono „odkomunizować” pomnik. Przybyli kapłani katoliccy oraz prawosławni, poświęcili pomnik, zaś u podnóża pomnika na kamieniu zmieniono napis. „W hołdzie bohaterom Ziemi Białostockiej poległym w walce o Polskę Ludową – Mieszkańcy Ziemi Białostockiej” został zastąpiony na „Poległym i pomordowanym za Wolną Polskę”. Doczepiono też orła w koronie. Po 25 latach od tego wydarzenia dostawiono jeszcze na wielkim głazie obok kolejne napisy „Chwała i cześć żołnierzom I i II Armii Wojska Polskiego, którzy walczyli i zginęli za wolność i niepodległość ojczyzny”. W 2011 roku członkowie Klubu Więzionych, Internowanych i Represjonowanych oraz Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego podjęli się bez pytania o jakąkolwiek zgodę modyfikacji pomnika. Jak widać dodanie napisów na kolejnym kamieniu to byłoby za mało. Dlatego doczepiono napisy „Bóg Honor Ojczyzna” zaś orzeł na górze pomnika zyskał koronę. Generalnie akcja wywołała oburzenie tylko części mieszkańców. Sam autor pomnika również wyraził swój sprzeciw. Ostatecznie sprawa rozeszła się po kościach, zaś napisy pozostały. Na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości – kolejne osoby postanowiły doczepić kolejny napis – Niepodległość. I tak każdy po swojemu pomnik modyfikował.

Ścisłe centrum Białegostoku może się zmienić! Kontrowersyjny pomysł, który warto zrealizować.

Czy dwa razy odkomunizowany pomnik jest już wystarczająco odkomunizowany czy jeszcze nie? Wydaje się, że nie, bo ma być przerabiany pod hasłem „zmiana wyrazu symbolicznego pomnika”. Naszym zdaniem pomnik powinien zostać całkowicie zastąpiony czymś dużo mniejszym, a najlepiej na środku ronda, gdzie wiele osób chciałoby zrobić piesze dojście i jakoś to zagospodarować. Tak naprawdę, to jeżeli ktoś chciałby podjąć się „odkomunizowania”, to musiałby zająć się całym otoczeniem. Sam pomnik, stojący obok dawny „Dom partii”, a także siedziba sądu są wybudowane w stylu socrealistycznym – czyli charakterystycznym dla czasów polskiego komunizmu. Wszystko to szare, monumentalne budynki, które dodatkowo stały się zabytkami. Dlatego też wszystko co stoi wokół Placu NZS (dawniej Uniwersyteckiego) jest jednym wielkim pomnikiem komunizmu w centrum Białegostoku.

Niestety na tak odważny ruch potrzebny byłby ktoś odważny. Zmiana koncepcji, która ma polegać na jakiś kosmetycznych przeróbkach to też już coś, bo pomnik już dawno stracił kolor. A ponadto doczepiane napisy przez różne osoby sprawiły, że stał się jakimś architektonicznym koszmarkiem. Można więc co nieco odświeżyć. Niestety w naszym odczuciu to o wiele za mało.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Cerkiew w Gródku. Piękna na zewnątrz, piękna w środku.

Cerkiew Narodzenia Najświętszej Bogurodzicy wzniesiono w Gródku w latach powojennych na miejscu, gdzie wedle źródeł cerkiew stała już w XV wieku. Wówczas miejscowość była dosyć sporym ośrodkiem, który był zaznaczany już na starych mapach. Gródek jest związany z rodem Chodkiewiczów. W 1498 r Aleksander Chodkiewicz ufundował tu klasztor prawosławny, który później został przeniesiony do Supraśla. W Połowie XVI wieku Gródek otrzymał prawa miejskie. W późniejszych czasach miejscowość przechodziła kolejno w ręce Paców, Sapiehów oraz Radziwiłów. W 1897 r. utracił prawa miejskie.

Obecna cerkiew w Gródku mimo że powstała wiele lat temu, była monumentalna, jak na tamte czasy. Budowla została wypełniona równie niesamowitą ikonografią. W środku znajdują się malunki prof. Adama Stalony-Dobrzańskiego oraz prof. Jerzego Nowosielskiego. Wypełniły one wielkie powierzchnie ścian i sklepień tworząc z Cerkwi w Gródku dzieło niespotykane nigdzie indziej. W wielkoformatowych kompozycjach, w olbrzymich partiach tekstów wypisanych na ścianach i w kolorowych witrażach nieustannie powtarzają się motywy Maryjne. Program ikonograficzny wnętrza przedstawia Kosmiczną Wizję Bogurodzicy jako Królowej i Matki, którą zapowiadali prorocy, a apostołowie i wszyscy święci wychwalają po dziś dzień.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Poznaj tajemnice żubrów i historię ich ratowania od zagłady

W 2014 roku powstała bardzo ciekawa seria filmów przyrodniczych dotycząca dzikich zwierząt, żyjących w Polsce. Drugi odcinek został zrealizowany między innymi w Nadleśnictwie Hajnówka. Tam przybliżono widzom historię żubrów, a także jak dba się o nie w codziennym życiu. Realizatorom filmu towarzyszył aktor Cezary Kosiński.

Podróż rozpoczyna się latem w Białowieży, gdzie widzowie dowiedzą się czym jest monitoring przestrzenny, co oznacza pojęcie zmienności genetycznej i w jaki sposób naukowcy walczyli o odtworzenie populacji żubrów. Żubry to królowie polskich lasów, największe zwierzęta Europy. Kilkaset lat temu zamieszkiwały całą jej powierzchnie, niestety u progu XX wieku zostały prawie całkowicie wytępione przez ludzi.

Bardzo ważne jest pilnowanie, by pula genetyczna stad się rozszerzała. Dzięki temu będą rodzić się coraz silniejsze osobniki, co daje gwarancję, że żubry ostatecznie przetrwają. Obecnie na świecie żyje ponad 3 tysiące tych zwierząt – z czego w Polsce jedna czwarta. By ratować wymierający gatunek zaczęto odtwarzać populację zaledwie z 12 przodków. W całej Puszczy Białowieskiej (łącznie po stronie białoruskiej) żyje około 1000 osobników.

W Puszczy Knyszyńskiej pierwszy osobnik pojawił się dopiero w 1969 roku w okolicach Walił. Samotny wędrowiec przybył z Puszczy Białowieskiej. Cztery lata później postanowiono mu dobrać towarzystwo. Odłowiono 5 osobników – również z Puszczy Białowieskiej i wypuszczono w okolicach Walił. Od tego momentu stado rozrosło się znacznie i liczy sobie obecnie około 100 sztuk. Najwięcej żubrów napotkać można w okolicach Krynek i Szudziałowa.

Obecnie stado żubrów rozrasta się także w Puszczy Augustowskiej, gdzie początkowo niechętnie patrzono na te zwierzęta jednak szybko doceniono, że przyciągają turystów. W 2018 roku przywieziono w okolice Augustowa małe stadko – dwa samce i cztery samice. Potem jeszcze dowieziono jeszcze jedną samicę. Z tego stada przyszły już na świat dwa młode żuberki.

Partnerzy portalu:

Będzie można dojechać pociągiem z Krakowa przez Białystok do Wilna! Jest już data.

Będzie można dojechać pociągiem z Krakowa przez Białystok do Wilna! Jest już data.

Bardzo długo o tej sprawie było cicho, ale nareszcie coś się ruszyło. Przypomnijmy od kilku lat planowano połączyć kolejowo Warszawę z Wilnem (przez Białystok). Na początku plany pokrzyżowała pandemia, później okazało się, że dosyć sporym problemem jest różnica szerokości torów. Na terenie dawnego ZSRR, czyli także na Litwie budowano tory szersze niż w Polsce i innych krajach Europy zachodniej. Oczywiście PKP dysponuje pociągami, które mogą jeździć po różnej szerokości torów, ale nikt nie chce ich na co dzień eksploatować. Traktowane są bardziej jako zapasowe.

W tym roku podawaliśmy już informację o tym, że połączenie z Warszawy do Wilna ruszy jeszcze w tym roku z jedną przesiadką. Wiadomo już więcej o szczegółach tego połączenia. Obecnie do Suwałk dojeżdża pociąg „Hańcza” z Krakowa. Po zmianie rozkładu jazdy w grudniu 2022 nastąpi wydłużenie jego trasy 40 km. Oznacza to, że Wilno zostanie skomunikowane z wieloma polskimi miejscowościami. Pasażerowie dojadą najpierw do litewskiej Mockavy (Maćkowo). Tam będzie na nich czekać skład, którym dojadą do Wilna przez Kowno.

Jest jeszcze jeden problem na tej trasie. To elektryfikacja, której nie ma. Dlatego obecne połączenie jest jeszcze tymczasowe. Będzie obowiązywać do czasu aż strona litewska zapewni lokomotywę spalinową, która mogłaby przejąć prowadzenie polskiego pociągu na odcinku litewskim. Gdy tak się stanie, to docelowo aż do Kowna będzie dojeżdżać pociąg „Nałkowska”, który kursuje na co dzień na trasie Białystok – Wrocław. Później z Kowna będzie można dojechać pociągiem do Wilna. Tylko ten odcinek wynosi zaledwie 90 km.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Żydowska architektura na Podlasiu. Wyjątkowy film dokumentalny.

Podlaskie jest przepiękne i nikt nie powinien mieć co do tego wątpliwości. Tym razem można się o tym przekonać przez pryzmat architektury żydowskiej, która przetrwała II wojnę światową. Przypomnijmy przed straszliwym czasem zbrodni niemieckich, Żydzi na Podlasiu stanowili większość mieszkańców. Niektóre miasta liczyły od 70 do 80 proc. mieszkańców tej narodowości. Dlatego spuścizna po nich powinna być gigantyczna, gdyby nie zniszczenia wojenne. Szczególnie, że większość zwykłych budynków, które stoją do dziś choćby w Białymstoku budowali właśnie Żydzi.

Warto na podlaskie miasta spojrzeć także poprzez pryzmat powyższego filmu dokumentalnego, który został stworzony w 2012 roku. Jak prezentowały się Tykocin, Sejny, Orla, Krynki i Białystok dekadę temu? Film jest kontynuacją cyklu rozpoczętego w 2009 roku dokumentującego architekturę Podlasia. Do tej pory powstały 3 filmy dokumentalne o architekturze drewnianej. Autorem jest bardzo znany i uznany twórca z regionu – Ireneusz Prokopiuk.

W pierwszej części powyższego dokumentu dowiemy się do tykocińskiej synagodze. Z zewnątrz jest jeszcze malowana po staremu. Obecnie jest już w oryginalnych lub zbliżonych do oryginalnych kolorów. W kolejnych minutach filmu poznamy synagogę w Sejnach, a następnie w Orli. Ta ostatnia jest niestety ruiną. Tylko fachowiec dostrzeże tam pewne detale. Swoimi profesjonalnymi spostrzeżeniami z widzami podzieliła się Eleonora Bergman z Żydowskiego Instytutu Historycznego w Warszawie.

Ostatnim obiektem, który zobaczymy w filmie Ireneusza Prokopiuka jest synagoga w Krynkach. Tu warto zwrócić uwagę, że budynek jest wyjątkowy ze względu na swoje zdobienia, które sugerują, że na budowę obiektu mogli mieć wpływ przedstawicieli innych religii. Na wielokulturowym Podlasiu jest to całkiem prawdopodobne. Na koniec dokumentu dowiemy się ogólnie o budownictwie żydowskim. Dzięki czemu możemy zobaczyć też obrazy z Białegostoku, gdzie nie brakuje pozostałości po żydowskiej architekturze. Jest to prawdziwa baza wiedzy oraz wyjątkowa pocztówka z przeszłości.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Podlasie na weekend – Puszcza Knyszyńska i Supraśl

Puszcza Knyszyńska w Polsce nie jest tak znana jak Puszcza Białowieska, nie mniej jednak jest równie atrakcyjna. Supraśl, Kopna Góra, Poczopek, Krynki, Kołodno, Wyżary, Kruszyniany – te wszystkie miejscowości położone są nad tym kompleksem leśnym. W weekend można zrobić trasę objazdową. W przerwie między jazdą samochodem można sporo pospacerować. Poczynając od Supraśla, gdzie możemy zwiedzać zabytki, spacerować bulwarami i leśnymi ścieżkami. W pobliskiej Kopnej Górze i Poczopku znajdują się kolejne miejsca do spacerów – Arboretum i Silvarium.

Krynki natomiast to miasteczko, gdzie możemy zobaczyć na własne oczy wielkie rondo, z którego odchodzi mnóstwo ulic. Inną atrakcją przygranicznego miasteczka jest spory cmentarz żydowski. Ponadto zimą w okolicach napotkać możemy stado żubrów. Niedaleko znajdują się tatarskie Kruszyniany, gdzie możemy podziwiać drewniany meczet, mizar (cmentarz). Jest także możliwość skosztowania kuchni od polskich Tatarów.

Kołodno to natomiast miejsce, z którego możemy podziwiać Puszczę Knyszyńską z góry. To tam znajduje się jedna z niewielu na płaskim Podlasiu góra Św. Anny. Można tam wejść na wieżę widokową. Wyżary to natomiast miejsce, gdzie znajduje się okazały zbiornik wodny, wiata do grillowania z miejscem do ogniska. Niedaleko znajduje się bagno Śianożątka z bardzo długą kładką, dzięki której dostaniemy się na ich środek.

Bez wątpienia weekend to dobry czas, by odwiedzić te wszystkie miejscówki. Szczególnie, że wszystkie są otoczone Puszczą Knyszyńską, toteż możemy się nastawić na wiele kilometrów spacerów w czystym i świeżym, leśnym powietrzu.

Partnerzy portalu:

Jedwabne. Odkryto masowe miejsce zbrodni niemieckiej na Polakach
Masowy grób Polaków w Jedwabnem. Fot. Stowarzyszenie Wizna 1939 / wizna1939.eu

Jedwabne. Odkryto masowe miejsce zbrodni niemieckiej na Polakach

Jedwabne, to podlaska wieś, która bezsprzecznie kojarzy się z pogromem Żydów w czasach II wojny światowej. Przez lata trwały spory o to kto ich dokonał. Obecna wiedza historyczna pozwala stwierdzić, że byli to Polacy zainspirowani przez niemieckiego okupanta. Po latach od zbrodni, w 2022 roku odkryto masowy grób z 11 polskimi ofiarami cywilnymi niemieckiego terroru. Skala dużo mniejsza, ale pozwala na stwierdzenie, że w Jedwabnem przez Niemców zginęli i Żydzi i Polacy.

Zmiana okupanta

Synagoga w Jedwabnem spalona w 1913 roku.
fot. S. Zaborowski ze zbiorów Towarzystwa Opieki nad Zabytkami Przeszłości w Warszawie / Wikipedia

10 lipca 1941 roku żydowscy mieszkańcy Jedwabnego zostali zagonieni na rynek. Tam przez wiele godzin ich przetrzymywano, bito, upokarzano, a na koniec zapędzono do drewnianej stodoły na obrzeżach, gdzie spalono żywcem. Bezpośrednimi sprawcami tej zbrodni byli Polacy. Z relacji świadków wynika, że od rana mieszkańcy Jedwabnego zjeżdżali furmankami z całej okolic wiedząc co się szykuje i licząc na późniejszy rabunek mienia.

W Jedwabnem istniał niewielki posterunek niemieckiej Żandarmerii Polowej. Dzień przed zbrodnią w miejscowości pojawiło się także komando okupanta. To była specjalna Służba Bezpieczeństwa. Wiadomo, że doszło do narady z ówczesnymi władzami burmistrzem i radnymi. Ów spotkanie oraz przyjazd następnego dnia okolicznych mieszkańców świadczy o tym, że decyzja o mordzie Żydów zapadła wcześniej. To znaczy, że nie była wynikiem spontanicznego działania mieszkańców.

Warto w tym miejscu przywołać kontekst historyczny. W 1939 roku, gdy wybuchła II wojna światowa, to przez pierwsze 17 dni nacierały na nasz kraj Niemcy, zaś później dołączyła Rosja sowiecka. Ostatecznie, gdy obie armie zajęły nasz kraj podzielono strefy okupacji. Nasz region, w tym Jedwabne były w strefie rosyjskiej. Po 2 latach Hitler postanowił również zaatakować Rosję sowiecką. Dlatego latem 1941 roku znów w naszej części kraju zmienił się okupant na niemieckiego. Gdy wkraczali na nowe tereny, to wśród Polaków panowała ogólna radość, spowodowana tym, że wypierany jest okupant rosyjski.

Samozwańczy burmistrz

W wielu miejscowościach Polacy w sposób samozwańczy ustanowili władzę i współpracowali z nowym okupantem. Tak też było w Jedwabnem. Z własnej inicjatywy burmistrzem został Marian Karolak, szwagier burmistrza sprzed wojny. Dobrał sobie jeszcze dwie inne osoby na zastępców. Lokalna społeczność uznała to, niemiecki okupant również. To jednak nie wszystko – istnieją poszlaki, że w Jedwabnem powstała również samozwańcza milicja, która mogła nosić broń w celu pilnowania porządku.

I to właśnie historyczne ustalenia dowodzą, że to nie zwykli mieszkańcy zainicjowali mord swoich sąsiadów, jak to kłamliwie się przedstawia by oczerniać Polaków, ale właśnie członkowie milicji, czyli osoby, które bezpośrednio były zaangażowane w działania wojenne wraz z samozwańczym burmistrzem.

Hitler rozdawał pieniądze Niemcom. Zamiast spłacać kredyty rozpętał wojnę.

Dlaczego Żydzi padli ofiarą tej zbrodni? W 1939 roku, gdy wybuchała II wojna światowa Hitler był już u władzy od 1933 roku, którą osiągnął na kanwie antysemickich kampanii. Obwiniając Żydów o biedę w Niemczech. 4 lata przed jego dojściem do władzy Niemcy przechodziły przez gigantyczny kryzys gospodarczy. Hitler po dojściu do władzy zaczął w sposób nieograniczony transferować pieniądze do społeczeństwa, czym zyskiwał sobie coraz większe poparcie Niemców. Niestety każdy powinien wiedzieć, że socjalizm nigdy nie działał i rozdawanie pieniędzy przez Hitlera na lewo i prawo doprowadziło Niemcy na skraj bankructwa. Przywódca III Rzeszy rozpętał największą wojnę w dziejach, byleby tylko nie spłacać kredytów. Zanim wybuchła, nieustannie obarczano za kryzys Żydów. Miało to miejsce nie tylko poprzez słowa, ale też poprzez czyny. W 1935 roku Hitler zorganizował konkurs na najlepszy pomysł na dodatkowy wyzysk Żydów, zaś w 1938 roku po tak zwanej „nocy kryształowej” nałożono na Żydów karę w wysokości miliarda marek.

Niemiecka inspiracja

Wracając do Jedwabnego. W 1941 roku Niemcy cały czas kontynuowali antyżydowskie działania także na okupowanych terenach. Gdy przejmowali tereny po Sowietach, spędzano Żydów w jedno miejsce i zabijano. Urządzano także pokazy propagandowe. Na przykład Żydzi musieli niszczyć w Polsce pomniki Lenina, śpiewać „Przez nas wojna” czy chodzić w upokarzających antysowieckich „procesjach”.

Grupa, która bezpośrednio wzięła udział w zbrodni liczyła od 100 do 200 osób. W ówczesnym czasie Jedwabne zamieszkiwało natomiast od 2500 do 2700 osób. Samych Polaków było między 1500 a 1600. Kłamliwie więc byłoby stwierdzenie, że jedna połowa wsi zamordowała drugą. Była aktywna grupa mężczyzn, która prowadziła bezpośrednie działania na Żydach, byli ludzie, którzy robili za „tłum” stanowiący pewien „mur” osaczający, a byli też tacy, którzy byli zainteresowani wyłącznie rabunkiem.

Dlaczego doszło do zbrodni w Jedwabnem?

Tłum ogląda zbrodnię na Żydach w Jedwabnem

Zbrodni i udziału Polaków relatywizować nie wolno, ale nie wolno też ubarwiać. Był to haniebny czyn urządzony przez garstkę mężczyzn, podzielających poglądy antysemickie, zaangażowanych w wojnę, mający zatargi z Żydami, którzy wykorzystali polityczną okazję i bierność innych mieszkańców. Podczas sowieckiej okupacji Polacy byli dyskryminowani, podczas niemieckiej roli się odwróciły, zaś pogromy były niejako okazją do „rewanżu”. Bo Żydów zabito nie tylko w Jedwabnem, ale też w innych okolicznych miejscowościach. Antysemicka fala przetoczyła się ogólnie wzdłuż całego niemieckiego frontu wschodniego od Łotwy po Besarabię.

Pierwsze co wydarzyło się w Jedwabnem, gdy tylko pojawili się Niemcy było pobicie przez tłum, na śmierć 6 osób – 3 Polaków i 3 Żydów. Powodem było zaangażowani polityczne tych osób po stronie sowieckiej. Daje to obraz jakie wówczas panowały nastroje społeczne. Żydzi byli bezpośrednio kojarzeni z przychylnością Sowietów. Dlatego bez wątpienia zbrodnia w Jedwabnem miała charakter zemsty. Atmosfera agresji wobec Żydów była podsycana przez Niemców od początku okupacji. Dwa tygodnie takich działań zrobiły swoje. Dlatego mówimy o bezpośredniej inspiracji społeczeństwa, które zbrodni dokonało. Nie można tego traktować jednak jako wybielania kogokolwiek. Nie ma mowy też o zmuszaniu kogokolwiek.

Zakazano ekshumacji

Nie wiadomo ilu dokładnie Żydów było w tym czasie w Jedwabnym. Oficjalnie mówi się o 40 ofiarach w małych grobie i 300 ofiarach w dużym grobie. Problem w tym, że zabroniono w późniejszych latach dokonywać jakichkolwiek ekshumacji, przez co do dziś nie możemy poznać prawdy. Niektórzy wykorzystują ten fakt do propagowania hipotezy, jakoby zbrodnię przeprowadzili Niemcy, a nie Polacy, zaś dalsze ekshumacje by to potwierdziły. Biorąc pod uwagę wszystko co powyższe wiemy, że to mało prawdopodobne. Najprawdopodobniejszą hipotezą jest bierny udział Niemców, którzy po prostu dopilnowali, by wszystko przebiegło zgodnie z planem i byli w gotowości na wypadek choćby buntu.

fot. Aw58 / Wikipedia, miejsce upamiętniające mord w Jedwabnem

Polacy też ofiarami

Wróćmy teraz do czasów dzisiejszych. Stowarzyszenie Wizna 1939 prowadziło w lesie koło Jedwabnego poszukiwania ofiar zbrodni niemieckich z okresu wojny. 15 października 2022 roku odkryto masowy grób, w którym znajdują się szczątki jedenastu osób. Byli to cywile, ofiary niemieckich żandarmów posterunku w Jedwabnem. Skrępowane z tyłu ręce, uszkodzone czaszki, połamane kości – tak wyglądały odnalezione szkielety. Ofiarami byli mężczyźni, kobiety i jedno dziecko. Odkrycie nie umniejsza zbrodni w Jedwabnem, lecz jest pewnym dodatkowym wątkiem pokazującym, że nie tylko Żydzi byli ofiarami niemieckiego okupanta, który prowadził antysemicką, agresywną nagonkę doprowadzając do pogromu. Ofiarami byli także Polacy.

fot. Stowarzyszenie Wizna 1939 / wizna1939.eu

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Leśnicy ujawniają sekrety grzybiarzy. Jak i gdzie zbierać, by mieć pełny kosz?

Wiedza o tym, gdzie zbierać grzyby, jest czymś w rodzaju wielkiej tajemnicy. Określone grono grzybiarzy ma swoje „miejscówki” i za nic w świecie nie chce się nimi dzielić. Mimo, że leśne przysmaki występują na Podlasiu bardzo powszechnie i praktycznie nie ma limitów w ich zbieraniu (tak jak w innych krajach).

Leśnicy Nadleśnictwa Żednia postanowili ujawnić sekrety grzybiarzy i w powyższym filmie podzielili się z widzami tym, gdzie trzeba zbierać leśne smakołyki, jak to poprawnie robić, a także od czego zależy miejsce rośnięcia danego grzyba.

Błędem początkującego zbieracza jest to, że wchodzi do lasu i… szuka grzybów. W ten sposób prawdopodobnie skończy z pustym koszykiem lub będzie miał zbiorów tyle co kot napłakał. Istotą zbierania darów lasu jest znajomość drzew. Gdy będziemy je rozpoznawać, to wtedy pod danymi gatunkami będziemy mogli znaleźć, to czego tak pragniemy. Jak tłumaczy się nam w filmie – niektóre grzyby lubią niektóre drzewa. I znajomość tych zależności jest kluczem do sukcesu.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Popularna artystka na Podlasiu. Nagrała tu teledysk do poezji śpiewanej.

Jedna z najpopularniejszych obecnie artystek w Polsce – Sanah, w ostatnim czasie nagrała całą serię nowych piosenek bazując na wierszach znanych poetów – Szymborskiej, Słowackiego, Asnyka czy Mickiewicza. Ten ostatni napisał wiersz pt. „Do * w sztambuch”. Sanah to zaśpiewała, zaś przy okazji nagrano teledysk. Na Podlasiu.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że premiera miała miejsce w Dzień Edukacji Narodowej. Czy artystka chciała w ten sposób pokazać ludziom, jak ważna jest polska literatura oraz nauka o niej? Zapewne data nie była przypadkowa.

Co do samego teledysku, to na pierwszych kadrach możemy zobaczyć cerkiew, w przygranicznej Koterce, w powiecie siemiatyckim. Piękna, drewniana świątynia stoi w lesie przy samym płocie granicznym. Kolejne ujęcia pokazują drogę, którą jedzie piosenkarka oraz piękny drewniany dom. Jest też charakterystyczne dla Podlasia bocianie gniazdo. Sam teledysk to kilka ujęć, ważne jest jednak, że znów nasz region może się zaprezentować szerszej publiczności.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To jedno z popularniejszych ciast w Podlaskiem. Jak powstaje Marcinek?

Białowieża ma żubry, a Hajnówka Marcinka. Każdy, kto pojedzie do Puszczy Białowieskiej musi koniecznie odwiedzić te dwa miejsca, jeżeli chciałby czuć, że podróż będzie kompletna. Co jeśli jednak nie możemy z jakiegoś powodu w najbliższym czasie wybrać się do Hajnówki, a mamy akurat ochotę na przepyszne ciasto? Warto poznać tajniki jego powstawania. Może sami podejmiemy się próby jego wykonania?

Marcinek, to unikatowe ciasto z rejonu Puszczy Białowieskiej. Łączy w sobie to, co najbardziej kochamy w regionalnej kuchni: zakorzenienie w historii, najlepsze lokalne składniki i kunszt wielu pokoleń gospodyń. W tajniki pochodzenia i przygotowania prawdziwego, hajnowskiego marcinka wprowadzi Was na filmie pani Joanna Bińczycka.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Pod tym kątem Podlaskie jest unikalne. Stare, drewniane chatki ciągle istnieją.

Każdy, kto jeździ trochę po kraju doskonale sobie zdaje sprawę, że stare, drewniane chaty – i to jeszcze zamieszkałe – ciągle mają się dobrze w Podlaskiem. W pozostałych regionach być może natrafimy na pojedyncze sztuki, natomiast u nas drewniane potrafią być jeszcze niemalże całe wioski. To jeszcze i tak nic, bo gdyby nie szkodliwa działalność deweloperów, to i centrum Białegostoku mogłoby poszczycić się czymś, czego nie mają inne miasta.

Może się wydawać, że wszystko powinno być już nowoczesne. Spójrzcie jednak na dowolne zdjęcie Nowego Jorku. Totalnie zabetonowane, gigantyczne miasto z jednym dużym zielonym parkiem. A teraz zobaczcie na to jaki był Białystok dawniej. Zazielenione, przepełnione drzewami miasto, w którym budowano z cegły. To wszystko zaczęło w ostatnich latach bezpowrotnie mijać na rzecz wszędobylskiego betonu, przez który każdego lata mieszkańcy się smażą. „Nowoczesnym” to nie przeszkadza, bo w mieszkaniach, biurach i samochodach mają klimatyzację. Tymczasem dawni mieszkańcy mieli ją wszędzie – także na zewnątrz – bo natura samodzielnie, skutecznie obniżała temperaturę. Tymczasem jeszcze trochę konfliktów na świecie i znów być może wrócimy do czasów bez wszystkiego na prąd. Wtedy nie będzie w miastach ani klimatyzacji w domu, ani w biurze, ani w samochodzie. Drzew i zieleni też nie. Wtedy na takiej podlaskiej wsi, w drewnianym domu życie będzie toczyło się tak jak dotychczas. Natomiast w miastach życia nie będzie.

Dlatego tak popularnym miejscem w naszym regionie jest chociażby Kraina Otwartych Okiennic. Dlatego też całe wycieczki jeżdżą po maleńkich podlaskich wioskach, by zobaczyć jak tu wspaniale funkcjonuje się z drewnem zamiast betonu. Takim Podlasiem w pigułce jest Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej pod Białymstokiem. Dawniej nazywane było Muzeum Wsi. Jak na powyższym filmie można zobaczyć jak w innych regionach żyło się dawniej, a jak niekiedy żyje się dalej u nas. Drewniane domy, wystrojone izby, piece kaflowe które wpływają na niesamowity, unikalny smak zwykłych potraw, a także przepiękne ogrody i całe otoczenie. Warto tam pojechać. Jedni poczują smak dzieciństwa, inni smak utraconego świata, a jeszcze inni być może zobaczą coś, dzięki poczują się dobrze dlatego, że mieszkają w tych nowoczesnych miastach.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Ta Rzeka od setek lat jest ważnym miejscem na Podlaskiej mapie. Dziś mamy tu mnóstwo atrakcji.

Rzeka Narew to niesamowicie interesujący ciek wodny. Zaczyna się na Białorusi, przepływa przez Podlasie i Mazowsze, wpływa do Wisły. Po drodze ma bardzo ważne znaczenie na wielu odcinkach. Na odcinku polskim znajduje się w większości, bo 448 km z 484 km znajduje się właśnie w naszym kraju.

Pierwszym miejscem, które zasilane jest Rzeką Narew jest Zalew Siemianówka. Do dziś nie wiadomo po co w PRL został wybudowany kosztem zniszczenia kilku wsi. Z punktu widzenia przyrody robi więcej szkody niż pożytku. Woda jest w nim tak brudna, że od dawna lepiej się tam nie kąpać. Jedynie ptaki mają z niego prawdziwą uciechę. Nie brakuje tam również wędkarzy. Słynnym miejscem nad Siemianówką jest również terminal kolejowy. Pociąg jedzie nasypem prowadzącym przez zalew. Niestety z tej niewątpliwej atrakcji nie mogą korzystać pasażerowie.

Kolejnym interesującym miejscem nad Narwią jest Kraina Otwartych Okiennic. Najbardziej znane to oczywiście Soce, Puchły i Trześcianka, warto jednak podkreślić, że atrakcyjne przyrodniczo są tereny po obu stronach rzeki, która meandruje pomiędzy miejscowościami Narew, Ancuty, Kaczały, Puchły, Ciełuszki, Kaniuki. Każda z tych miejscowości bez wątpienia jest silnie związana z prawosławiem. Po drodze napotkamy malownicze, piękne drewniane cerkwie.

Kolejna część trasy rzeki jest już bardziej związana z katolicyzmem. A to dlatego, że dawniej przez wspominane tereny przebiegała granica Królestwa Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego. I tak możemy zwiedzić Strablę, Doktorce, Zawyki i jedno z najmniejszych miast w Polsce – Suraż. Warto dodać, że to naprawdę niesamowita, malownicza trasa kajakarska. Sam Suraż natomiast jest punktem, w którym zaczyna się Narwiański Park Narodowy.

To ojczyzna wielu ptaków i innych gatunków żyjących na dzikich rozlewiskach. Najbardziej charakterystyczne miejscowości to Waniewo, Śliwno, Kruszewo i Kurowo. Pierwsza i ostatnia znajduje się po zachodniej stronie rzeki, druga i trzecia po wschodniej. Waniewo i Śliwno połączone były do niedawna drewnianą kładką. Niestety wójt Waniewa od lat nie remontuje zdezelowanej konstrukcji, przez co można wędrować tylko po tej części od strony Śliwna.

Kruszewo to natomiast stolica ogórka. To tutaj mieszkańcy znają najlepsze receptury na ukiszenie i ukwaszenie go. Natomiast Kurowo jest siedzibą Narwiańskiego Parku Narodowego. Tutaj oprócz kolejnej kładki możemy też skorzystać z pychówek. Pomiędzy Kruszewem i Kurowem znajduje się także zerwany most. Wiąże się to z przesądem okolicznych mieszkańców. Po budowie mostu wybuchła I wojna światowa, a następnie konstrukcja została zniszczona. Po zakończeniu konfliktu odbudowano most i mieliśmy zaraz II wojnę światową. Znów konstrukcja uległa zniszczeniu. Tym razem by nie kusić losu, most pozostał zerwany do dziś.

Następnym miejscem jest Tykocin. Przepiękne miasto stanowiło kiedyś ważny punkt z perspektywy rzeki. To tam spływały towary z Suraża, a następnie płynęły do Warszawy. Jeszcze w XIX wieku był to ważny szlak towarowy.

Kolejnym interesującym miejscem jest ujście Rzeki Biebrzy do Narwi w miejscowości pomiędzy miejscowościami Ruś a miejscowością Sambory. Tuż obok znajdują się Wylewy Narwi i przepiękne miasto Wizna, gdzie dawniej znajdował się kolejny po Tykocinie port rzeczny. W pobliżu jest także unikalne miejsce zwane Osadą Wydmową. Można poczuć się jak nad morzem. Po drodze jest jeszcze ciekawa atrakcja, czyli drewniany most w Bronowie. W ostatnim czasie na nim nagrywano słynny film „Wołyń”.

Dalej mamy kolejne ważne miejsce, przez które przepływa rzeka, czyli Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi. To malownicze, przyrodnicze, dzikie tereny pod Łomżą. Ostatnim punktem w Podlaskiem jest Nowogród, gdzie nad rzeką znajduje się Skansen Kurpiowski. Fantastyczne miejsce do zwiedzania.

Jak widać – Podlaskie bardzo dobrze zagospodarowało Rzekę Narew – wydzielając tu mnóstwo miejsc przyrodniczych i atrakcji turystycznych, a dawniej wykorzystując ciek do handlu. Miejmy nadzieję, że mimo coraz większych trudności Narew nie zniknie z mapy i dalej będzie służyć ludziom przez kolejne setki lat.

Partnerzy portalu:

Dobra wiadomość. Można legalnie nocować w lesie pod Supraślem!

Dobra wiadomość. Można legalnie nocować w lesie pod Supraślem!

Od jakiegoś czasu istnieje taki program Lasów Państwowych, dzięki któremu bez narażania się na mandat możemy przenocować w lesie. Jest to odpowiedź na prężnie rozwijającą się grupę ludzi uprawiającą w Polsce „bushcraft” czyli trenowanie umiejętności związanych z przetrwaniem i życiem w dziczy przy użyciu jej naturalnych zasobów. Początkowo pilotaż dopuszczał jedną lokalizację niedaleko Białegostoku. Nie była ona jednak zbyt atrakcyjna. Teraz zmienia się wszystko na lepsze i możemy nocować przy samym Supraślu!

Po ponad rocznym okresie trwania pilotażu, został on przekształcony w szerszy program pn. „Zanocuj w lesie”. Wyznaczona przez Nadleśnictwo Supraśl strefa, to obszar ponad 1500 ha przeznaczony nie tylko dla miłośników bushcraftu i surwiwalu, ale także tych osób, które chcą przeżyć przygodę i zanocować w lesie „na dziko” bez specjalnej infrastruktury i bez obaw o naruszenie Ustawy o lasach.

Przed wyruszeniem w drogę należy pamiętać o kilku ważnych aspektach. Las to miejsce wspólne dla wielu obszarów działania państwa. Jednym z nich jest wycinka i prowadzenie gospodarki leśnej, natomiast swoje terminy mają też myśliwi. Zatem najpierw musimy sprawdzić czy w miejscu, gdzie planujemy spać nie ma wprowadzonego zakazu wstępu oraz nie jest planowany tam odstrzał. Miejsca do palenia ognisk są konkretnie wyznaczone. Drewno trzeba zdobyć osobiście samemu. Nie wolno jednak niszczyć drzew, krzewów i runa leśnego! W jednym miejscu może nocować maksymalnie dziewięć osób, przez nie dłużej niż dwie noce z rzędu. Jeżeli ma być więcej osób i więcej nocy potrzebna jest zgoda nadleśniczego danego obszaru.

Najważniejsze jednak pamiętać, by absolutnie nie zostawiać po sobie żadnych śmieci i resztek jedzenia. Wracając wyrzućmy wszystko do worka, a ten zabierzmy ze sobą.

Partnerzy portalu:

Awantura o kibel. Białystok ciągle się z czymś kojarzy.
fot. Facebook R. Rudnickiego, zastępcy prezydenta Białegostoku

Awantura o kibel. Białystok ciągle się z czymś kojarzy.

Kiedy myślimy o Gdańsku, to pierwsze skojarzenia jakie przychodzi na myśl, to słynny żuraw, Morze Bałtyckie, wolność. Kraków? Wiadomo gród królewski, Wawel, Sukiennice czy smok. Poznań? To oczywiście Koziołki, a Wrocław to Ostrów. Tymczasem w Białymstoku?

Dawniej śledziki i disco polo – co było sympatyczne. A ostanie lata? Kononowicz, logo podobne do nowojorskiej organizacji LGBT, naziści, a ostatnio kibel za prawie pół miliona. Chociaż inwestycja jest ważna i jej cena jest jak najbardziej normalna, to po raz kolejny w „świat” idzie jakiś żenujący przekaz z Białegostoku. Mimo, że Truskolaski od 2006 roku dzielnie trzyma się stołka, to do tej pory nie zapanował nad tym wszystkim. Mało tego – jest ostatnio gwiazdą w telewizyjnej stacji, która regularnie pluje na Białystok i szarga miasta dobre imię, utwierdzając widzów, że Białystok to faszystowskie miasto. Zupełnie prezydentowi nie przeszkadza tam występować.

Teraz znowu wyszło komicznie. W Białymstoku zbudowano publiczną toaletę za prawie pół miliona złotych przez co jesteśmy obiektem żartów w Polsce. Tymczasem to miasto powinno przejść z obrony do ataku i wyśmiewać wyśmiewających. Niestety Truskolaski z kiblem kojarzyć się nie chce, więc trudno go gdziekolwiek zobaczyć w kontekście tej inwestycji. A miałby okazję zamknąć usta chociażby we wczorajszych Faktach.

Cena ponad 400 tys. zł wydaje się ogromna, ale gdy podda się głębszej analizie inwestycję to wyjdzie, że jest ona zwyczajna. Zacznijmy od tego, że samo podłączenie mediów kosztowało 120 000 zł. Zatem sam koszt toalety to około 280 000 zł. Jak za mieszkanie? Co musi być w środku, że tyle to kosztowało. Odpowiedź jest bardzo prosta.

Gdyby wnętrze budynku zbudować tak jak w mieszkaniu – czyli sedes, kafelki, umywalka, lustro itd. to koszt byłby oczywiście niższy, natomiast szalet taki przetrwałby może miesiąc lub dwa. Nawet sobie nie wyobrażacie, ilu idiotów dziennie mijacie przechodząc ulicą. Jest prawie pewne, że wielu z nich wchodząc do takiej toalety dostałoby małpiego rozumu i zaczęłoby ją niszczyć. O bezsensownych aktach wandalizmu w Polsce można napisać książkę z mnóstwem przykładów. Dlatego, gdy decydujemy się na publiczną inwestycję w toaletę, to musi być ona praktycznie niezniszczalna. Tak żeby idiota, który w niej dostanie małpiego rozumu co najwyżej uszkodził siebie podczas próby rozwalenia czegoś.

Druga kwestia to sprzątanie. W swojej łazience nie jest to trudne, ale zapytajcie pracowników galerii handlowych i stacji benzynowych jak się sprząta publiczne toalety. Jeżeli byliście w takich przybytkach to prawdopodobnie wiecie sami, że ludzie niekoniecznie defekują do muszli klozetowej, tak samo niekoniecznie oddają tam mocz. Dlatego też sufit, ściany i podłoga w takim miejscu powinno być zbudowane z materiału, który błyskawicznie się czyści.

Jedyne, do czego można się przyczepić to wygląd zewnętrzny. Otóż w otoczeniu Pałacu Branickich taki budynek zupełnie nie pasuje. Powinien komponować się z całym zabytkowym otoczeniem.

Inwestycja potrzebna bez wątpienia. Niestety Białystok znów cierpi, bo prezydent przez 16 lat swego urzędowania nie potrafił zatrudnić żadnego speca, który by odmienił marketingowe oblicze miasta. Pierwsza próba zakończyła się skandalem. Okazało się, że nowe logo miasta bardzo przypomina logo gejowskiej organizacji z Nowego Jorku. Po miesiącach stawania na uszach i przekonywania, że to wcale nie jest plagiat, ostatecznie zmodyfikowano logo obcinając jego połowę.

Kolejna afera jaka miała miejsce w Białymstoku wystąpiła przez rasistowską napaść. Małżeństwu Polski z Hindusem podpalono drzwi w bloku. Akt godny potępienia. To co się stało jednak później to już zupełna bierność Truskolaskiego. Najpierw politycy, potem media urządziły sobie wielką kampanię przeciwko Białemustokowi, kreując nasze miasto jako gród składających się z samych nazistów. Co z tym zrobiło miasto? Nic. Doszło do takich absurdalności, że nawet nakręcono serial, gdzie tłem akcji był rasistowski Białystok. Mało tego, ostatnio premierę miał film Kryptonim Polska, gdzie znów rasistowski Białystok jest tłem. I co? I nic. Międzyczasie przez miasto przeszła radykalna, prawicowa organizacja NOP, a jeszcze wcześniej doszło do bijatyki na marszu środowisk LGBT. Równorzędnie z aferą o kibel – Polska przypomniała sobie o Krzysztofie Kononowiczu. Niedoszły prezydent miasta od lat aktywnie uczestniczy w tak zwanych „patrostreamach”. Teraz był gościem popularnej „Sprawy dla reportera”.

Oczywiście Tadeusz Truskolaski nic z tymi wspomnianymi sprawami nie może zrobić. Nie będzie pilnować ludziom drzwi, nie zabroni kręcić filmów i seriali, nie zabroni maszerować prawicy i lewicy, ani nie odetnie Kononowiczowi internetu. Natomiast gdyby Truskolaski chciał, to zatrudniłby specjalistów, którzy jednocześnie zalewaliby sieć i telewizję pozytywnym przekazem o Białymstoku – żeby równoważyć cały ten ściek. Niestety, prezydent jest zbyt zajęty uprawianiem polityki krajowej, a miasto chyba ma już gdzieś.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Zwiedzanie Suwałk w kilka godzin. Co można zobaczyć?

Suwałki znane są szerszemu gronu Polaków z trzech rzeczy. Podczas prognozy pogody od zarania dziejów występują zawsze na mapie, w przeciwieństwie do Białegostoku. Wiąże się to z drugim skojarzeniem, czyli polskim biegunem zimna. Tak oto miasto jest nazywane. A że właśnie tak to trzecią rzeczą jest skojarzenie z białymi niedźwiedziami. Jeden z nich jest maskotką miasta. Dla turystów zwiedzanie Suwałk to prawdziwe wyzwanie. Bo trzeba się sporo napocić by tam dojechać.

Samochodem możemy od Białegostoku marnej jakości krajową ósemką, a możemy jeszcze gorszymi, krętymi drogami na Mazurach. Swoją drogą, jeżeli dotrzemy na Mazury, to nie będzie chciało się jechać dalej. Podobnie z kierunku białostockiego. Może nas zatrzymać Augustów. Druga opcja dojazdowa, czyli pociąg wcale nie jest lepsza. Do Suwałk prowadzi linia kolejowa z Sokółki. Gdy jedziemy na przykład z Warszawy, to w Białymstoku postój trwa 25 minut!

Jeżeli jednak udało nam się dotrzeć na miejsce, to warto Suwałki zwiedzić. Miasto samo w sobie nie jest winne, że ciężko tam dojechać. Nadrabia za to urokiem. Ważną postacią dla tego miasta była pisarka Maria Konopnicka. Na tyle docenia się ją, że stoi tam jej pomnik. Warto jednak zwrócić uwagę, że przyjemne jest całe otoczenie tegoż pomnika. To park nazwany od imienia pisarki. Jest także centrum miasta z rozwiniętą gastronomią. Warto spróbować regionalnych specjałów, na szczególną uwagę zasługują oczywiście kartacze. Danie to bowiem pochodzi z sąsiedniej Litwy, jednak to w Podlaskiem ostatnio robi wielką furorę.

Miasto ma także zalew Arkadia. Gdy tylko przyjedziemy pociągiem, to przywita nas stary, zabytkowy dworzec z 1896 roku. Jadąc samochodem zapewne natrafimy na stare wojskowe koszary po drodze. To pamiątka po rosyjskim zaborcy.

Jeżeli mamy więcej czasu to warto zobaczyć też Wigierski Park Narodowy i Szelment, bo są w pobliżu. Można też skusić się na wypad do wspomnianego wcześniej Augustowa. Tam w otoczeniu jezior i rzek spędzimy kolejne miłe chwile.

Partnerzy portalu:

Podlaskich bocianów jest coraz mniej. Mogą zupełnie zniknąć!

Podlaskich bocianów jest coraz mniej. Mogą zupełnie zniknąć!

Być może dla niektórych będzie to pewien szok, ale nie w całej Polsce można latem obserwować bociany. Pod tym względem województwo podlaskie jest jednym z niewielu miejsc, gdzie jest ich bardzo dużo. Niestety w ostatnich latach populacja tego ptaka zmniejszyła się o 20 proc.! Niestety to nie koniec złych wieści, za kolejne 20-30 lat może ich w Podlaskiem w ogóle nie być.

Jednym z najpopularniejszych tekstów na naszym portalu jest ten o bocianach, gdzie gruntownie tłumaczymy, dlaczego te piękne ptaki wylatują do ciepłych krajów i po co wracają. Szczegółowo przeczytacie poniżej, zaś w skrócie napiszemy tak: bociany wylatują do dalekich krajów Afryki za jedzeniem. Gdy u nas mróz skuje wszystko wokół, to w Dorzeczu Kongo bociany mogą wybierać i przebierać w pożywieniu. Ptaki wracają zaś, bo w czasie naszej wiosny i lata, w Afryce rozpoczyna się pora sucha, co utrudnia zdobycie pożywienia. Zaś u nas w tym czasie jak w stołówce. W menu każdego ptaka są pasikoniki, dżdżownice, ślimaki, gryzonie, małe ryby, żaby, węże, krety, łasicie, gronostaje, a nawet pisklęta ptaków i młode zające!

Problem w tym, że zmiany klimatu powodują, że w polskich rzekach ubywa wody. Nasz region niestety nie jest wyjątkowy pod tym względem. Puste cieki nie zabiją od razu ludzi, bo korzystamy ze źródeł głębinowych, natomiast ptaki odczują braki jako pierwsze. W efekcie nie będą wracać po zimie do Podlaskiego tylko tam, gdzie będzie dobry dostęp do wody i optymalne warunki do rozmnażania. Obecnie królestwem bociana są Doliny Biebrzy, Narwi i Bugu. To właśnie tam zaobserwowano 20 procentowy spadek populacji ptaka. W zachodnich rejonach kraju jest jeszcze gorzej, bo populacja miejscami zmniejszyła się o połowę! W kraju żyje łącznie około 43-45 tys. par lęgowych. Około jedna czwarta z nich mieszka w naszym regionie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Kiedyś popularne miejsce dla dzieci, teraz przyciąga fanów campingu.

Dawniej w wakacje jeździły tam dzieci na kolonie, dziś to miejsce, które przyciąga fanów campingu. Mowa o Woźnejwsi, która jest przepiękna, jest atrakcyjna, ale jest też w cieniu cudownego i mocno turystycznego Rajgrodu. Miejscowość leży w bardzo dogodnym miejscu. Na skraju Biebrzańskiego Parku Narodowego, pomiędzy dwoma jeziorami: Tajenko i Dreństwo. Obok jeszcze płynie rzeka Jegrznia. To prawdziwa kraina jezior, lasów i rzek! Dodatkowym atutem tego miejsca jest cisza i spokój, której w sezonie letnim w Rajgrodzie raczej nie zaznamy.

Warto jednak podkreślić, że Woźnawieś i jej okolice są także dobrym miejscem do odpoczynku w inne pory roku. Jesienią jest tam bardzo kolorowo i przyjemnie. Zima – oczywiście wtedy, gdy leży śnieg – to także czas, gdy warto się tam wybrać. Trzeba się po prostu ciepło ubrać, bo klimat jest w tym miejscu surowy. Wiosna to natomiast czas rozlewisk w tym miejscu. Ogólnie tereny Biebrzańskiego Parku Narodowego to niekończące się bagna, co za tym idzie możemy tam obserwować prawdziwe koncerty przyrodnicze.

Przypomnijmy też, że w okolicy króluje łoś. Zwierzę to można bardzo łatwo napotkać, jeżeli tylko wstaniemy wcześnie rano. Obserwacje należy rozpocząć jeszcze przed wschodem słońca. Gdy tylko nasza gwiazda wyjrzy znad horyzontu to będzie można dostrzec tego ogromnego zwierzaka, a jeszcze jak pogoda dopisze to i dobre zdjęcie zrobimy. Do Woźnejwsi dojedziemy najszybciej od strony Grajewa lub Augustowa.

Partnerzy portalu:

Betonoza dopadła Kolno. Było przepięknie, a wygląda to tragicznie!
fot po lewej. UM Kolno / fot. po prawej A. Tarasiuk

Betonoza dopadła Kolno. Było przepięknie, a wygląda to tragicznie!

Co trzeba mieć w głowie, żeby zrobić takie coś, ze świadomością o globalnym ociepleniu, które powoduje, że latem mamy coraz wyższe temperatury i intensywne ulewy. Multum drzew chroniły mieszkańców przed upałami. Teraz betonowa pustynia nie nadaje się do niczego. Jesienią, zimą czy wiosną nikt tam nie będzie przecież siedzieć, a teraz także i latem. Tylko wulgarne słowa cisną się w stronę Andrzeja Dudy – burmistrza Kolna, który pozwolił na zniszczenie parku.

Najbardziej nas oburza fakt, że pociągnięto na to dotacje pod pretekstem „rewitalizacji”. Ten termin – rewitalizacja dosłownie oznacza ożywienie czy przywrócenie do życia. Przecież to jak napluć komuś w twarz i wmawiać, że deszcz pada. W wielu samorządach przyjęto, że skoro są pieniądze z Unii to trzeba brać. Jest konkretny program – tak jak tu rewitalizacja – to wymyśli się kompletnie bzdurny projekt, który wpisze się pod to hasło, a następnie weźmiemy kasę. To, że zniszczymy kawałek miasta nie jest istotne. Oburza nas fakt, że każdy kolejny marszałek województwa podlaskiego (w imieniu Unii Europejskiej) daje na coś takiego pieniądze.

Dla sprawiedliwości oddajmy tłumaczenia burmistrza Andrzeja Dudy, który tak powiedział Radiu Nadzieja: – Powierzchniowo to zostało 40 procent zieleni, a było 47. A więc z tej zieleni nie ubyło dużo. Jeżeli chodzi o nasadzenia drzew to proszę zwrócić uwagę, że mamy o 30 procent więcej nasadzonych drzew niż wycięliśmy. Oczywiście te drzewa będą za kilka czy kilkanaście lat dopiero wspaniałymi okazami. I to są drzewa, które mają dwa, dwa i pół metra więc są niewidoczne. 

Inwestycja została zrealizowana w tamtym roku. Wydano na nią 4 miliony złotych! W tym roku natomiast kontynuowano prace poprzez odnowienie ulic wokół placu. W pierwszej kolejności skupiono się przede wszystkim na budowie kanalizacji deszczowej z przyłączami (co logiczne, skoro nie chcemy by miasto stało pod wodą przez zabetonowany park). Następnie wykonawca zajął się przebudową nawierzchni jezdni, stanowisk postojowych, chodników i budową zjazdu oraz budową sieci i urządzeń elektroenergetycznych przeznaczonych do oświetlenia. Po położeniu drugiej warstwy asfaltowej masy, wykonawcy pozostanie jeszcze tylko posadzenie 27 drzew.

fot. UM Kolno

Partnerzy portalu:

Ogromna wieża widokowa do podziwiania miasta. Warto tam się wybrać.
fot. Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego

Ogromna wieża widokowa do podziwiania miasta. Warto tam się wybrać.

Ciechanowiec, to jedno z wielu polskich, starych miast (powstało w 1429 roku), które nie podniosło się po II wojnie światowej. Liczba mieszkańców nie przekracza tu 5000. Najwięcej osób mieszkało tu w 1911 roku, bo prawie 12 000. Dekadę później było to już 5000 mieszkańców. Bez wątpienia spowodowała to I wojna światowa. W dwudziestoleciu tkanka miejska jednak zaczęła się odbudowywać i przed uderzeniem Niemiec i Rosji w Polskę mieszkało tu 7500 mieszkańców. Po wojnie już tylko 3300. Lata PRL spowodowały, że Ciechanowiec nie rozwijał się. Taki sam los spotkał mnóstwo polskich miast, które w przeszłości były królewskie. Zaczęły się rozwijać natomiast te, które w historii I RP niewiele lub nic nie znaczyły.

Dzisiaj Ciechanowiec to przepiękne miasto. Ostatnio zagospodarowany został teren wokół zalewu. Jedną z nowych atrakcji jest wieża widokowa. W ramach tegoż zagospodarowania powstały także nowe nasadzenia drzew i krzewów, instalacje elementów małej architektury, tablice interaktywno-edukacyjne, a także nowe szlaki turystyczne. Inwestycja zwiększyła atrakcyjność terenów nad zalewem.

Główną atrakcją Ciechanowca jest Muzeum Rolnictwa, które będzie nawet interesujące dla osób, które w temacie upraw i hodowli na co dzień nie siedzą. Przypomnijmy, że architektura tam znajdująca się posłużyła między innymi za plan teledysku do „My Słowianie” – Kleo i Donatana. Spacer terenami zielonymi wśród dawnych budynków spowoduje, że poczujemy się jakbyśmy cofnęli się w czasie.

Od teraz kolejną atrakcją jest wspomniana wieża widokowa, dzięki której będzie można podziwiać miasto z góry. Swoją drogą warto podkreślić, że to jedna z niewielu wież bez zadaszenia, dzięki czemu widok nie jest ograniczony.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak wyglądał Białystok w 1991 roku. Najbardziej zaskakuje mapa w centrum.

Białystok świeżo po transformacji ustrojowej nie wyglądał wcale jakby PRL się już skończył. Nie ma na filmie dokładnej daty, ale po przyrodzie widać, że jest to lato. Film zaczyna się od pokazania Pomnika Bohaterów Ziemi Białostockiej przy Centralu. Następnie widzimy hotel Turkus w jeszcze starych kolorach, chociaż tych na filmie ogólnie mamy znaczny deficyt. Technika w 1991 roku nie była jeszcze na tyle dostępna, by nagrywać w bardzo dobrej jakości. Kamery zapisywały na kasetach z taśmą. Wielokrotne odtworzenie taśmy pogarszało jakość.

Warto też zwrócić uwagę na dworzec kolejowy. Widać, że jest niekompletny. W 1989 roku PKP rozpoczęły prace modernizacyjne dworca, które potrwały 14 lat! Odnowiony budynek dworca został oficjalnie otwarty dopiero 28 listopada 2003. Obecnie dworzec jest po kolejnej już modernizacji, a po tej z 2003 nie ma śladu. Chociaż tamten był uznany w 2008 roku za najpiękniejszy w Polsce, to obecny też nie ma czego się wstydzić, bo nawiązuje swoim wyglądem do oryginalnego wystroju z 1861 roku.

W kolejnych ujęciach mamy znane z centrum miasta budynki. Jednak najbardziej zaskakuje pewna mapa stojąca przy ul. Liniarskiego, obok ówczesnego Placu Uniwersyteckiego (dziś to Plac NZS). Na tej mapie zaznaczone są szlaki turystyczne województwa białostockiego, czyli terytorium zupełnie innego niż obecne Podlaskie. To co w niej zaskakuje to fakt, że w ogóle stoi. 2 lata po transformacji ustrojowej to bynajmniej nie był czas, gdy ludzie myśleli o turystyce.

Partnerzy portalu:

Piękne polichromie zostały odnowione. Warto je zobaczyć na żywo.
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

Piękne polichromie zostały odnowione. Warto je zobaczyć na żywo.

Cerkiew pw. Podwyższenia Krzyża Świętego w Fastach to zabytek, który powstał w 1875 roku. Mimo, że świątynia jest piękna, to nie jest zbyt szeroko znana. A szkoda, bo pod względem architektonicznym to prawdziwa perełka. Teraz jest świeżo po odnowieniu polichromii. Jest co podziwiać.

Przedmiotowa cerkiew powstała z fundacji Aleksandra Chodkiewicza po nadaniu monasterowi w Supraślu w 1501 r. włości choroskiej i części dóbr białostockich. Drewnianą cerkiew spalono w czasie powstania styczniowego. Wkrótce na cmentarzu powstała kaplica pw. Świętego Archanioła Michała, która przejęła funkcję cerkwi parafialnej. Obecnie to obiekt murowany, pięciokopułowy w stylu neobizantyjskim. Zabytkiem jest od 1979 roku. – Świątynia w Fastach stanowi niezwykle cenny przykład sztuki cerkiewnej województwa podlaskiego – tłumaczy prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz, podlaska Wojewódzka Konserwator Zabytków.

Polichromie to wielobarwne ozdoby malarskie ścian, sufitów, a także inne dekoracje wewnętrzne i zewnętrzne. Na Podlasiu spotykane są dużo częściej w cerkwiach, a ogólnie także w kościołach. Wchodząc do takiej świątyni możemy oglądać gigantyczne dzieła sztuki, które wypełniają całe przestrzenie.

Piękne polichromie zostały odnowione. Warto je zobaczyć na żywo.
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

Partnerzy portalu:

Czy pamiętacie Lipową sprzed „rewolucji Truskolaskiego”? Piękne i rozłożyste drzewa dawały mnóstwo cienia.
fot. bialystok.pl

Czy pamiętacie Lipową sprzed „rewolucji Truskolaskiego”? Piękne i rozłożyste drzewa dawały mnóstwo cienia.

Fakt, że od 10 lat rosną Lipy na kompletnie zabetonowanej ul. Lipowej jest związany z całym systemem, który kryje się pod nawierzchnią. 97 drzew posadzono w 2011 i 2012 roku podczas przebudowy ulicy (zwężono ją do 7 metrów, wymieniono nawierzchnię i chodniki). Przy sadzeniu drzew zastosowano nowoczesny system antykompresyjny zapobiegający zagęszczaniu gruntu i zapewniający optymalne warunki do rozwoju systemu korzeniowego drzew. Zastosowano też moduły kierunkujące korzenie, zabezpieczając w ten sposób okoliczne budynki, nawierzchnie brukowe, a także infrastrukturę techniczną przed szkodliwym działaniem rozrastających się korzeni. Dzięki wybudowanemu systemowi automatycznego nawadniania, lipy w okresie wegetacyjnym są systematycznie podlewane. – czytamy w komunikacie Urzędu Miasta.

Teraz czas na prace pielęgnacyjne. W najbliższym czasie trwać będzie formowanie i prześwietlanie koron drzew. Prowadzone przez specjalistów cięcia pielęgnacyjne to pierwszy tego typu zabieg od momentu ich posadzenia. Wszystko po to, aby drzewa mogły się dalej zdrowo rozwijać. Drzewo w normalnych warunkach osiąga 15-20 metrów wysokości i 10-12 metrów szerokości. Przy ul. Lipowej taki rozrost prawdopodobnie zakłóciłby współistnienie z okolicznymi budynkami. Minusem tego rozwiązanie jest brak cienia.

Czy pamiętacie jednak Lipową sprzed 2011 roku? Wówczas drzewa były właśnie ogromne i rozłożyste. Ul. Lipowa była zupełnie innym miejscem. Kierowcy jeździli po nierównej kostce, piesi mieli węższe chodniki, ale za to lipy dawały mnóstwo cienia. Dziś to niestety dla włodarzy naszego miasta jest abstrakcją. 10 lat temu przy okazji przebudowy Rynku Kościuszki, a potem Lipowej (i innych miejsc) przyjęto zasadę, że rozbudowana roślinność kłóci się z otoczeniem. Postanowiono na masowe wybetonowanie czego się da. Wygląda schludnie prawda? Niestety 10 lat temu nikt nie przewidział, że temperatury latem będą ekstremalne, zaś beton będzie to wszystko potęgować. Warto jednak dodać, że po II wojnie światowej lipy były takie jak teraz. Dopiero przez lata się rozrosły. Wtedy jednak temperatury latem aż tak nie dokuczały.

Dlatego ważny jest kompromis. Trudno, by teraz zostawić lipy same sobie zupełnie, ale przycinanie ich by były małe też nie jest najlepszym rozwiązaniem. W latach 80. drzewa miały optymalny rozmiar – to znaczy nie były małe, ale też ich rozmiar nie dominował nad otoczeniem. Najważniejsze jednak, że skutecznie obniżały temperaturę otoczenia i dawały mnóstwo cienia. A to dziś w centrach miast powinno być na wagę złota. Dlatego też wniosek jest taki, że władza z tym przycinaniem drzew się trochę śpieszy. Powinni poczekać z tym do 2050 roku.

Jako ciekawostkę dodajmy jeszcze, że zwykle przy komunikatach Urzędu Miasta w Białymstoku jest jakiś osobisty komentarz prezydenta lub któregoś z wiceprezydentów. Tymczasem przy informacji o podcinaniu drzew jakoś żaden się nie wypowiedział.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Te warzywa obecnie królują na Podlasiu. Jak zrobić placki i ugotować zupę?

Cukinia to warzywo, które obecnie dominuje w podlaskich domach. Koniec lata to czas, kiedy następują jej zbiory. Dlatego warto wykorzystać chwilę i przyrządzić coś pysznego. Na przykład placki z cukinii. Jak to zrobić? Dowiemy się tego od Marii Wasyluk z okolic Bielska Podlaskiego, a dokładnie z miejscowości Pawły.

W pierwszych krokach trzeba obrać warzywa i pokroić. Następnie trzeba przygotować miseczkę, gdzie znajdzie się sól, pieprz i przyprawa do warzyw. Wymieszane ze sobą powinny dołączyć do pokrojonej cukinii. Wszystko powinno odstać 10 minut. Następny krok to smażenie placuszków. Rozbijamy jajko, dodajemy trochę mąki. Następnie plastry cukinii maczamy w mące, później wkładamy do talerza z rozbitym jajkiem. Takie umoczone warzywo układamy na patelni na rozgrzany tłuszcz. Obsmażamy wszystko z dwóch stron i możemy jeść! Bardzo proste prawda?

Kolejnym rarytasem jaki zbiera się obecnie na podlaskich wsiach jest dynia. Chociaż ogólnie kojarzy się z przybyłym z zachodu Halloween, to u nas raczej robi się z niej zupy i pasztety. Jak ugotować tą pierwszą potrawę również dowiemy się od Walentyny Krasnodemskiej również z miejscowości Pawły.

W pierwszym kroku należy ugotować wywar z marchewki, pietruszki i pora – czyli klasykę, jeżeli chodzi o większość zup. Pani Walentyna dodatkowo podsmaża cebulkę na patelni, którą doda do wywaru. Kolejny składnik to wspomniana dynia, którą można pokroić do takiej samej wielkości jak kroimy ziemniaki do zupy. Na koniec będzie trzeba to zmiksować żeby wyszedł krem. Warto też dodać, że cukinia również się nadaje jako składnik do zupy. Dla urozmaicenia smaku możecie także dodać makaron.

 

 

Partnerzy portalu:

Podlaskie się wyludnia. Z Białegostoku uciekają na przedmieścia.

Podlaskie się wyludnia. Z Białegostoku uciekają na przedmieścia.

Od kilku dni są już wyniki Narodowego Spisu Powszechnego. Dzięki temu wiemy o nas samych dużo więcej, bo mamy aktualne dane. A te są dla naszego województwa niepokojące. Województwo podlaskie się wyludnia, zaś z Białegostoku tłumy wyprowadzają się na przedmieścia, do sąsiednich gmin.

Zacznijmy najpierw od całego województwa. Warto zauważyć, że uważane za najbiedniejsze Podkarpacie praktycznie w ogóle nie wyludniło się. Za to lubelskie, podlaskie i warmińsko-mazurskie owszem. Czy można więc postawić hipotezę, że oprócz ekonomii, o wyprowadzce zadecydowało coś jeszcze? To są oczywiście luźne dywagacje, ale dzięki licznym podróżom w kraju możemy postawić kilka argumentów, które by świadczyły, że ludzie wcale nie wyprowadzają się z powodu „biedy”.

Pójść w ślady Bieszczad

Szczególnie, że wyludniły się miejsca, które nigdy nie były bogate i nigdy nie aspirowały do tego. Dubicze Cerkiewne, Czyże, Kleszczele, Czeremcha – to wszystko miejscowości powiatu hajnowskiego. Wszystkie zaliczyły 20 procentowe spadki liczby mieszkańców. Mało tego, tych wszystkich mieszkańców nie wciąga sama Hajnówka, która od lat też się wyludnia. A to miasto ma gigantyczny potencjał. Można tu rozwijać turystykę i przemysł drzewny. Zupełnie jak na Podkarpaciu. Ten piękny region położony jest u stóp Bieszczad. Góry te ściągają miłośników z całego kraju. Bardzo słaba gospodarka i surowy klimat tego miejsca daje się mocno we znaki tym, którzy tam mieszkają. Tam mimo takich nieprzyjaznych cech liczba mieszkańców od ostatniego badania nie spadła znacząco. Są możliwe 3 przyczyny tego stanu rzeczy.

Pierwsza z nich to rozwinięta turystyka, z której żyje mnóstwo mieszkańców. To nie jest tak, że z turystyki żyje tylko wynajmujący kwatery. To cały przedsiębiorczy organizm – ktoś udostępnia lokum, ktoś gotuje, ktoś sprząta, ktoś naprawia, ktoś zapewnia atrakcje. Jedna osoba by nie dała rady. Druga przyczyna stabilności Podkarpacia wynika z dostępności prostych prac. Nie każdy kończy studia i nie każdy tam się wybiera. Są ludzie, którzy kończą dosyć szybko edukację. Jeżeli nie mają w swoim miejscu zamieszkania i okolicy perspektyw, to nie jadą do najbliższego miasta, gdzie te perspektywy są tylko od razu za granicę. Bo żadna im różnica. W XXI wieku jesteśmy tak skomunikowani, że liczba kilometrów nie jest zbyt dużą przeszkodą. Dlatego też Podkarpacie drewnem stoi. Wyręby lasów, tartaki, budowa drewnianych domów, węgiel drzewny. Nie trzeba być magistrem, żeby takimi rzeczami się zajmować. Do tego należy dodać szeroko pojętą budowlankę, na którą zapotrzebowanie jest zawsze, a ludzie nie szczędzą grosza właśnie dlatego, żeby fachowcy nie pracowali za granicą.

est jeszcze trzecia przyczyna, dlaczego Podkarpacie się nie wyludnia. Tam ceny są bardzo niskie. To co napędza inflację w kraju to duże miasta. Im większe skupiska miejskie tym ceny wyższe, bo jest presja na zarobki. Ceny najmu, usług, atrakcji w mieście ciągle idą w górę. Co z tym idzie – ceny produktów w sklepach również. Natomiast na Podkarpaciu nie jest to aż tak odczuwalne, bo tam duże rynki kręcą się wokół Rzeszowa. Warto jednak zwrócić uwagę, że tam mieszka zaledwie 180 tys. ludzi. Dlatego Hajnówka mogłaby zastopować wyludnianie gdyby poszła w ślady bieszczadzkich gmin.

W Białymstoku pułapka

Tymczasem w Białymstoku liczba mieszkańców w lipcu 2022 wynosiła 296 401 mieszkańców. Gród nad Białą ma mocne 10. miejsce w rankingu najbardziej licznych miast w Polsce. Dawniej byliśmy na miejscu 11., ale przegoniliśmy znacznie Katowice. Nad nami jest Lublin z 337 788 mieszkańcami oraz Bydgoszcz z 341 692. Z dzisiejszej perspektywy liczby te są dla nas nieosiągalne przez głupotę włodarza. Gdyby aktywnie od początku swojego urzędowania rozwijał miasto gospodarczo i zachęcał okolicznych mieszkańców do przyłączania swoich gmin do Białegostoku, to dzisiaj moglibyśmy konkurować o 7. miejsce ze Szczecinem. Największy powiat w Polsce – białostocki to dodatkowe 150 tys. mieszkańców. Mimo, że rozległy terytorialnie, to zdecydowana większość mieszkańców mieszka w gminach sąsiadujących z Białymstokiem.

Białystok, mimo że pod względem liczby mieszkańców delikatnie urósł, to tak naprawdę stoi w miejscu. A dobitnie pokazują to najnowsze dane. Wszystkie gminy wokół Białegostoku zaliczyły ogromne wzrosty liczby mieszkańców. Życie kręci się wokół stolicy województwa, ale ludzie śpią i odprowadzają podatki gdzie indziej. Tak naprawdę liczba mieszkańców Białegostoku mogłaby diametralnie się zmniejszyć, gdyby wszyscy zameldowani tam, zgłosili do urzędów realne adresy zamieszkania.

Nie ma co się oszukiwać, w ostatnich latach Białystok bardzo wypiękniał, ale wbrew pozorom nie rozwinął się gospodarczo prawie wcale. Dajmy taki przykład. Wrocław, który według najnowszych danych stał się trzecim największym miastem w Polsce – w ostatnich latach ściągnął do siebie 100 różnych korporacji, które wygenerowały 100 000 miejsc pracy. Tymczasem, kiedy popatrzymy na Białystok to u nas przez lata stworzono specjalną strefę ekonomiczną, na której postawiono trochę hal produkcyjnych. Firmy tam inwestujące nie muszą płacić podatku przez wiele lat. Jest też kilka galerii handlowych i hipermarketów. Sporo ludzi też zatrudniają dyskonty spożywcze. Reszta to drobny biznes, który generuje stałe dochody, ale nie ma warunków by się rozrastać. Dodajmy teraz do tego niskie zarobki, ogromne ceny usług. Wyjście na Rynek Kościuszki w Białymstoku w 2022 roku skutecznie może wydrenować kieszenie. Tymczasem na takim Śląsku w ogródkach można miło spędzić czas nie wydając fortuny.

I to jest największy problem Białegostoku. Światowe firmy do nas nie zaglądają, nie generują miejsc pracy, przez co ludzie zarabiają mało, a muszą wydawać dużo. Do tego rynek najmu stawia także bardzo wysokie ceny. To wszystko napędza wyłącznie inflację, bo firmy nie wypracowują takich zysków, by zaspakajać w pełni żądania pracowników. W ogólnym rozrachunku jako Białystok jesteśmy w pewnej pułapce. Nadal jesteśmy małym miastem, które mimo dużej liczby mieszkańców nie może porównywać się do Krakowa, Wrocławia, Warszawy czy Poznania, bo gospodarczo nie rozwinęliśmy się na wyższy poziom niż mniejsze od nas Rzeszów (198 tys.), Radom (208 tys.), Częstochowa (215 tys.).

Sami wiecie kto do tego doprowadził. Wydawać kasę z Unii Europejskiej jest łatwo. Wypiękniało nam miasto, ale gdyby tą samą kasę zainwestować w rozwój gospodarczy to mielibyśmy i piękne miasto, dużo więcej mieszkańców i adekwatne zarobki do obowiązujących cen. Tymczasem mamy gigantyczne długi i zero perspektyw na lepsze życie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Będzie nowa atrakcja turystyczna w Supraślu. Widok na rzekę i dzikie zwierzęta.

Być może nie wszyscy wiedzą, ale w Supraślu istnieje coś takiego jak Szlak Bioróżnorodności. Teraz jest aktywnie rozwijany. Właśnie budowana jest wieża widokowa na zakolu rzeki, niedaleko mostu. Ponad 8 metrowa konstrukcja będzie miała kilka różnych poziomów, w tym także podjazd dla osób na wózkach inwalidzkich. Wokół wieży widokowej powstaną również drewniane wiaty oraz inne elementy małej architektury.

Z wieży będzie można podpatrywać dzikie zwierzęta. Podczas rykowiska wypatrzymy jelenie. Ponadto w tamtej okolicy zaobserwujemy bażanty, sarny czy dziki. W pobliżu jest też żerowisko orlika krzykliwego. Dlatego też warto zaopatrzyć się w jakąś lornetkę, a jak fotografujemy to w długi obiektyw. Dodamy od siebie jeszcze, że oglądanie dzikich zwierząt wymaga silnego charakteru. Największa szansa na to, że coś zobaczymy będzie wtedy, gdy jest już jasno, ale jeszcze przed wschodem słońca. To właśnie czas, gdy zwierzęta wychodzą z ukrycia w poszukiwaniu pożywienia.

Oczywiście o innej porze napotkamy ptaki. Na bażanta czy orlika trafimy także w środku dnia. Jedno jest pewne, gdy wieża już powstanie będzie kolejnym punktem na mapie Supraśla, który warto odwiedzić.

Partnerzy portalu:

Bitwa Niemeńska, choć wygrana to zapomniana. Front był tu, gdzie obecnie jest granica.
Józef Piłsudski i Edward Śmigły-Rydz przed bitwą nad Niemnem.

Bitwa Niemeńska, choć wygrana to zapomniana. Front był tu, gdzie obecnie jest granica.

W historii Polski bardzo przykłada się uwagę do Bitwy Warszawskiej, znanej jako Cud nad Wisłą. Był to ogromny sukces Polaków w walce z bolszewikami, którzy napadli na nasz kraj w 1920 roku zaraz po zakończeniu I wojny światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości po 123 latach. Tymczasem oprócz wspomnianej bitwy na obrzeżach stolicy, doszło do jeszcze innej, dużo ważniejszej konfrontacji.

Bitwa Niemieńska rozegrała się miesiąc po wygranej przez Polaków Bitwie Warszawskiej. Rozbita armia bolszewicka wycofała się, ale nie zamierzała jeszcze kończyć wojny. Armia Michaiła Tuchaczewskiego obsadziła linie rzek Niemen, Szczara i Świsłocz. Zaczęto też odbudowywać straty nowymi posiłkami z głębi Rosji. Udało im się odtworzyć wszystkie dywizje, które Polacy rozbili nad Wisłą. I tak do dalszego etapu wojny polsko-bolszewickiej było gotowych 73 tysiące żołnierzy. Polska natomiast dysponowała 67 tysięcy żołnierzy.

Bolszewicy stworzyli 4 oddziały bojowe, zaś Polacy dwa. Jedno polskie skrzydło (5 dywizji), pod wodzą Rydza-Śmigłego miało uderzać od północy od Sejn przez Druskienniki, a następnie przez terytorium Litwy ruszyć w kierunku Lidy. Polacy byli także gotowi walczyć także z wojskami litewskimi. Kolejne dywizje tego skrzydła miały także nacierać na Grodno oraz jego okolice. Drugie skrzydło było większe, bo składało się z 5 dywizji i dowodził nim Władysław Jung ze Stanisławem Wrzalińskim. Ich zadaniem było uderzenie na Wołkowysk, wówczas ważny węzeł kolejowy na trasie Białystok – Lida i Białystok – Baranowicze. Kolejne dywizje miały domykać front od południa.

Walki na terenie dzisiejszego województwa podlaskiego miały miejsce w lasach augustowskich. Tam Rosjanie byli całkowicie zaskoczeni uderzeniem i wycofali się w pośpiechu w stronę Grodna. Polacy opanowali również Kuźnicę. Bolszewicy próbowali odbijać Kuźnicę i Nowy Dwór, ale nie udało im się to. Do walk w tych rejonach dochodziło jeszcze później. Rosyjskie wojska atakowały kilkanaście razy. 22 września Polacy wyzwolili Sejny i nie zatrzymując się ruszyli dalej na wschód. 24 września po sukcesach głównych walk pod Grodnem, bolszewicki front zaczął się sypać. Ukraińscy i białoruscy czerwonoarmiści zaczęli przechodzić na stronę Polaków. Rosjanie natomiast zaczęli dzień później opuszczać zachodni brzeg Niemna.

Armia Czerwona poniosła kolejną po bitwie warszawskiej wielką klęskę. Od bitwy nad Niemnem trudno mówić o wojnie z Armią Czerwoną – był to już pościg za niedobitkami. Tysiące bolszewików zaczęło trafiać do niewoli. W konsekwencji, udana bitwa przesądziła o zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej. Strony konfliktu podpisały Traktat ryski, który ustalał przebieg granic między tymi państwami oraz regulował inne sporne dotąd kwestie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Jak nauczyć się zbierać grzyby? Wybrać dobry las na początek.

Internet zalewany jest od lat zapytaniami „gdzie zbierać grzyby”. Wynika to z faktu, że osoby, które dopiero chcą zacząć przygodę z tymi leśnymi przysmakami nie mają jeszcze swoich „miejscówek”. Warto dodać, że nie wolno się zniechęcać na początek. Nawet, gdy dobrze już wytypujemy las, to może ogarnąć nas frustracja, bo niestety u nas tradycja jest taka, że grzybiarze nie zbierają po prostu koszyka, ale czyszczą lasy z grzybów jak szaleni. Swoje też robi fakt, że istnieją skupy grzybów, które nieco napędzają gospodarkę zbieracką.

Ale zostawmy już te niuanse. Podlaskie na szczęście ma 3 okazałe puszcze i mnóstwo mniejszych lasów. Miejscówek u nas tyle, że jest w czym przebierać. Wystarczy tylko bardzo wcześnie wstać, bo niestety „czyściciele” grasują od bladego świtu. Zatem jeżeli nie chcemy oglądać resztek, to musimy do tego swoistego wyścigu dołączyć. Pamiętajcie, żeby nie zabierać ze sobą żadnych plastikowych reklamówek. Najlepszy będzie kosz wiklinowy. Grzyb uduszony w torbie to grzyb bezużyteczny. Pamiętajcie też o nożyku. Wyrywanie grzyba z korzeniami to głupota. Trzeba odcinać.

Co radzi ekspert z filmu? Po pierwsze przemieszczać się z lasu do lasu, dużo chodzić po rozmaitych lasach z młodnikami, zwłaszcza świerkowymi, po lasach mieszanych z świerkami – jeśli myślimy o prawdziwkach i podgrzybkach – można tez zahaczyć o rydza. – zachęca autor filmu. Kiedyś jak pytałem dziadka, gdzie rosną grzyby, odpowiadał – pod choiną.

Na koniec ważna uwaga. Kiedy uda się Wam już coś nazbierać, to poproście kogoś doświadczonego o sprawdzenie każdego grzyba po kolei. Zjedzenie trujących „owoców leśnych” może się skończyć bardzo ciężkimi powikłaniami, od uszkodzenia wątroby po śmierć włącznie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Przepiękne wnętrza monasteru. Supraska świątynia zachwyca w każdym calu.

To bardzo rozpoznawalne miejsce, które odwiedza mnóstwo osób za sprawą Muzeum Ikon. Mowa o supraskim monasterze. Warto jednak dodać, że sama świątynia także zachwyca. Powyższy film pokazuje niesamowite jej wnętrza. Tylko popatrzcie na te wszystkie cuda!

Przypomnijmy, że początkowo prawosławni mnisi mieli swoje miejsce w Gródku. Tam jednak życie tętniło na tyle, że gwar przeszkadzał im w codziennym skupieniu. Wówczas położyli na rzece Supraśl drewniany krzyż. Postanowili, że wybudują nowy zakon tam, gdzie wskaże go rzeka. I krzyż ten płynął z prądem aż dotarł do wzgórza na zakolu rzeki. Tam też powstał dzisiejszy monaster. Późniejsze historyczne wydarzenia sprawiły, że świątynia z zakonem była zniszczona. Ocalały freski. Później był czas odbudowy kompleksu.

Dziś to już zupełnie inne miejsce, oprócz zakonu czy prawosławnej świątyni to także Muzeum Ikon. Jest to miejsce nowoczesne, gdzie spotkamy się ze sztuką przez duże „S”. Dzieła, które możemy podziwiać to ikony tematyczne czy pochodzące z różnych regionów. Osobno należy traktować natomiast świątynię, gdzie wystrój jest również przepiękny. Freski, które możemy podziwiać zostały odtworzone po II wojnie światowej. Monaster był wtedy ruiną. Dziś jest miejscem, które warto odwiedzić, bo zachwyca w każdym calu.

Partnerzy portalu:

Niezwykłe znalezisko na dziedzińcu Pałacu Branickich. Było płytko pod ziemią.

Niezwykłe znalezisko na dziedzińcu Pałacu Branickich. Było płytko pod ziemią.

Fragmenty naczyń z XVI wieku, moneta z XVII wieku – to najnowsze znaleziska archeologiczne, które ujawniono na terenie dziedzińca Pałacu Branickich w Białymstoku. To pierwsze badania prowadzone z tej strony Pałacu. Wcześniej kopano w ogrodzie. Zaczęło się od badań georadarem, który w obecnym miejscu prac archeologicznych pokazał pewne anomalia. Po nitce do kłębka dokopano się do artefaktów z przeszłości. Co ciekawe nie trzeba było zbyt głęboko zanurzać łopat. Na przedmioty natrafiono po zdjęciu pierwszych warstw ziemi.

Warto przypomnieć, że wcześniej badania prowadzono w ogrodach. Podczas prac wydobyto sześć oryginalnych, zdobionych elementów kamiennych balustrad i zwieńczenia pilastra na fasadzie pałacu z XVIII wieku, wykonanych z piaskowca. Jako ciekawostkę należy dodać, że odkryto wówczas także ślady użytkowania jeszcze sprzed powstania ogrodu, datowane na XVI i XVII wiek. Archeolodzy znaleźli trzy jamy, fragmenty ceramiki oraz ułamek kafla z przełomu XVI i XVII wieku z herbem „Ogończyk”. Należał do pierwszego budowniczego zamku obronnego, który znajdował się w tym samym miejscu przed zbudowaniem Pałacu przez Branickich.

Jesteśmy przekonani, że to nie koniec znalezisk. Szczególnie jeżeli przejdzie plan władz uczelni, by pod dziedzińcem wybudować aulę. Wtedy skarbów z przeszłości może znaleźć się dużo więcej. Do tego jeszcze jednak długa i niepewna droga.

Partnerzy portalu:

Wieża widokowa na dawnym wysypisku? Ta „atrakcja” to wielka porażka.

Wieża widokowa na dawnym wysypisku? Ta „atrakcja” to wielka porażka.

Od roku powinniśmy móc korzystać z wieży widokowej w Uhowie. Tymczasem nadal pozostaje zamknięta i nie wiadomo nawet czy zostanie kiedykolwiek otwarta. Burmistrz cały czas utrzymuje (ostatni raz 7 września 2022), że teren wokół wieży wymaga zagospodarowania, zaś wykonawca zwleka. Co innego jednak można dowiedzieć się od fachowców i osób z bliskiego sąsiedztwa 40-metrowej konstrukcji.

Otóż jak podawaliśmy – wieża została zbudowana najprawdopodobniej niezgodnie z przepisami bo stoi zbyt blisko linii wysokiego napięcia. Gdy pytaliśmy o to burmistrza Łap – Krzysztofa Gołaszewskiego – ten stanowczo zaprzeczał. Zapytaliśmy też nieoficjalnie kilku specjalistów od inwestycji budowlanych o tą konstrukcję. Nasi rozmówcy jednoznacznie stwierdzili, że wieża stoi zbyt blisko.

To jednak nie koniec problemów. Inwestycja może być trefna z jeszcze jednego powodu. Okazuje się, że być może zbudowano ją na dawnym wysypisku śmieci! Z relacji jednego z okolicznych mieszkańców wynika, że ostatnio na miejscu ujawniono zakopane odpady. Póki co nie udało nam się potwierdzić tej informacji, ale gdyby okazała się prawdziwa, to jedno jest pewne – byłaby to ogromna porażka burmistrza.

Szczególnie, że widoki z wieży nie powalają. Mimo wielu atrakcyjnych terenów Narwiańskiego Parku Narodowego, konstrukcja stoi w takim miejscu, że nic ciekawego nie widać. Pole, las i okoliczne zabudowania.

Partnerzy portalu:

Dwie kapliczki w Podlaskiem zostały zabytkami
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

Dwie kapliczki w Podlaskiem zostały zabytkami

Przemierzając przez podlaskie wsie bardzo często napotkać można na okolicznościową kapliczkę. Tradycja ich stawiania jest tak stara, że nie wiadomo od jak dawna trwa. Nie do końca też wiadomo, dlaczego ludzie zaczęli budować kapliczki. Z dawnych źródeł literatury wiemy natomiast, że nie jest to pomysł chrześcijan. Mieszkający wcześniej poganie też je budowali. Dlatego też na te małe obiekty architektoniczne należy patrzeć nie tylko wyłącznie poprzez ich religijną rolę, ale również jak na dziedzictwo lokalnej społeczności.

Na szczególną uwagę zasługują stare kapliczki. Dwie z nich w ostatnim czasie stały się oficjalnie zabytkiem, chociaż gdyby tak przejechać wszystkie podlaskie wioski to takich starych kapliczek, które warto uznać za zabytek byłoby setki. I tak kapliczka z Dąbrowy Białostockiej upamiętnia poprzednią świątynię, która została rozebrana przez mieszkańców Dąbrowy w nocy z dnia 4 na 5 maja 1902 r.

Murowaną, wolnostojącą kapliczkę wzniesiono na rzucie prostokąta. Obiekt usytuowano na wysokim cokole z granitowych ciosów, zakończonym profilowanym gzymsem. W każdej z ceglanych elewacji znajduje się wąski prostokątny otwór okienny, umieszczony w niszy, zamknięty łukiem ostrym, ujęty parą lizen z wyodrębnionym cokołem i ceglanymi odcinkami gzymsów. Nadokienniki zaakcentowano pionowym ułożeniem cegieł, zaś ściany boczne zwieńczono trójkątnymi szczycikami, zakończonymi gzymsem koronującym. Kaplicę nakryto wysokim dachem czterospadowym, zwieńczonym metalowym krzyżem. – Kapliczka stanowi przykład skromnej w wyrazie, tzw. małej architektury z początku XX w. – wskazuje prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz – Podlaska Konserwator Zabytków, która obiekt w rejestrze zabytków umieściła.

fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

Druga kapliczka, która tam trafiła znajduje się w Niemirowie, na trójstyku granic województw: podlaskiego, mazowieckiego i lubelskiego. Ponadto wieś położona jest przy samej granicy z Białorusią nad rzeką Bug. Wspomniana kapliczka została wzniesiona między 1870, a 1912 rokiem na gruntach funkcjonującego od końca XVIII w. do lat 60. XIX w. szpitala. Trwale upamiętnia miejsce jego powstania. Szpital-przytułek działał w Niemirowie przy parafii katolickiej ufundowanej w 1620 roku przez Stanisława Niemira chorążego mielnickiego i kasztelana podlaskiego. Obiekt uposażany licznymi datkami funkcjonował do 1866 roku, kiedy to dekretem z 17 września parafia niemirowska oraz jej uposażenie zostało skonfiskowane w ramach represji popowstaniowych. Obiekt stanowi dzieło minionej epoki jako przykład małej architektury o znaczeniu regionalnym. Pełna prostoty, kubiczna forma bryły tworzy ważny akcent kształtujący krajobraz wsi Niemirów – wskazuje w decyzji wpisu do rejestru prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz – Podlaska Konserwator Zabytków.

fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

 

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak się jeździ zabytkowym jelczem. Autobusy były na ulicach miasta jeszcze 2 dekady temu.

Przez całe lato można było jeździć zabytkowym jelczem przez Białystok. Komu się nie udało załapać, to zapewne będzie mógł spróbować za rok. Zanim to nastąpi, może obejrzeć powyższy film, by zobaczyć jak jeżdżono po mieście jeszcze 2 dekady temu. Bo chociaż autobusy są dużo starsze, to na ulicach Białegostoku nie zniknęły razem z komuną. Pierwsze lata po transformacji były na tyle ciężkie, że wszystkie usługi publiczne się zwijały. W Białymstoku natomiast wybuchł wielki protest kierowców autobusów. Było to w 1991 roku.

Jelcze i ikarusy w Białymstoku zostały‬ wypierane powoli na rzecz lotniskowych mercedesów, białoruskch mazów i niemieckich manów. To głównie za sprawą tych ostatnich nasze miasto dowiedziało się co to jest autobus niskopodłogowy, do którego można wsiąść z dużą łatwością. Zamiast wdrapywać się po schodach, wystarczyło po prostu przejść przez drzwi.

W kolejnych latach pojawiła się kasa ze środków unijnych i zaczęła się cykliczna wymiana dróg i autobusów w mieście. Dlatego teraz jelczem możemy jeździć już tylko z sentymentu. Organizatorem wycieczek jest Klub Miłośników Komunikacji Miejskiej w Białymstoku.

Partnerzy portalu:

Idealny spacer pod Białymstokiem na jesienną porę. Prawie nie wyjdziecie z lasu!

Idealny spacer pod Białymstokiem na jesienną porę. Prawie nie wyjdziecie z lasu!

Czy można spacerować po Białymstoku i jego okolicach nie wychodząc z lasu? Postanowiliśmy sprawdzić jakie są możliwości. Okazuje się że ogromne. Jesień to czas, gdy wspaniale spaceruje się po lasach. Kolorowe dywany z liści, rześkie powietrze i ogólnie dobra atmosfera do przemyśleń, skłania nas do tego by zażyć trochę ruchu. Jeszcze innych motywują nadprogramowe kilogramy, które zyskali od jedzenia lodów i grilla w nadmiarze.

Kiedy wejdzie się do lasu, to aż nie chce się z niego wychodzić. Dlatego też postanowiliśmy sprawdzić czy jest taka trasa w Białymstoku i jego okolicach, która pozwoli z lasu praktycznie nie wychodzić. Okazuje się że owszem. Wystarczy zacząć w Rezerwacie Antoniuk, by następnie przejść na tereny Nadleśnictwa Dojlidy. Tam na chwilkę wychodzimy z lasu, by przejść na drugą stronę szosy do Augustowa. Następnie czerwonym szlakiem pieszym dojdziemy do pętli autobusowej na granicy Białegostoku i Wasilkowa. Tym sposobem przejdziemy 8 km.

Jeżeli będzie nam mało, to po drugiej stronie drogi lasem przejdziemy, a następnie niebieskim szlakiem aż do Nowodworców. To kolejne 3 km. Następnie, po wyjściu z miejscowości możemy skierować się do drogi na Supraśl. Kolejne 5 km będziemy szli trasą rowerową przez Ogrodniczki. Wszystko w otoczeniu lasu. Za górką możemy wejść głębiej do lasu. Tam w otoczeniu Jeziora Komosa możemy dojść na przedmieścia Supraśla.

Jeżeli zdecydujemy się na tak długą wycieczkę to nasz spacer wyniesie prawie 20 km. I to prawie wszystko lasem! Przykładowo wędrówka Rezerwatem w Lesie Zwierzynieckim daje możliwość przejścia około 5 km. Dla prawdziwych piechurów to często tylko rozgrzewka.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Chcecie dobrze zwiedzić Białystok? Ten film bardzo w tym pomoże.

Białystok coraz chętniej jest odwiedzany przez turystów. Dla nich tego typu film jak powyżej może być dobrą pomocą i odpowiedzią co dokładnie zobaczyć i dlaczego. Warto jednak zaznaczyć, że zwiedzają miasto również sami mieszkańcy. Robią to jednak inaczej niż turyści, bo przecież w gruncie rzeczy znają już różne zakątki, zabytki i ciekawe miejsca. Jest jednak pewien szkopuł. Gdy chodzimy po własnym mieście, to robimy to zwykle po utartych szlakach. Tymczasem, po obejrzeniu wideo przewodnika możemy zmienić swoje podejście.

Zaznaczmy, że na filmie zobaczymy tradycyjne już miejsca do odwiedzania: Pałac Branickich, Rynek, Operę, kościoły, cerkwie. To, na co jednak warto zwrócić uwagę to gruntowne, merytoryczne przygotowanie autorki. Na YouTube jest mnóstwo tego typu filmów, ale zwykle możemy je tylko pooglądać. Tu możemy dodatkowo się czegoś dowiedzieć. Warto też przypomnieć sobie historię najnowszą, czyli na przykład to, skąd i dlaczego znalazły się rzeźby na Lipowej.

Warto też przypomnieć sobie historię białostockich Żydów. Pamięć po nich utrwala pomnik schowany między blokami ulicy Suraskiej. Na osobną uwagę zasługuje zapomniany nieco Ludwik Zamenhof. Co prawda w Białymstoku są po nim różne pamiątki, a nawet istnieje centrum jego imienia, ale nie oszukujmy się. Temat esperanto w Białymstoku praktycznie nie istnieje i nikogo nie porywa. Tak czy inaczej, zwiedzając miasto warto sobie przypomnieć historię tego zacnego człowieka.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak walczyli partyzanci. Inscenizacja na ulicach miasta.

Grajewo dziś nie jest zbyt popularnym kierunkiem, ale warto przypomnieć, że przed II wojną światową, gdy Polska na mapie kształtowała się w innych granicach. Ówczesne Grajewo było typowym prowincjonalnym miasteczkiem, liczącym ok. 6 tys. mieszkańców. Jego rangę podnosił fakt, że biegła tędy linia kolejowa z Białegostoku w kierunku Prus Wschodnich. Miasto stanowiło „skrzyżowanie” dróg, z jednej strony biegnącej od Łomży, a dalej przez Rajgród do Augustowa; z drugiej natomiast od Białegostoku przez Ełk i dalej w kierunku Prus Wschodnich.

Pod koniec II wojny światowej, miasto leżało w rękach Sowietów, zaś III Rzesza Niemiecka ostatecznie podpisywała akt kapitulacji 8 maja 1945 roku. Niewielu z mieszkańców naszego regionu wie jednak, że gdy w Berlinie, w powietrzu rozlegały się strzały na wiwat, to w tym samym czasie w Grajewie rozlegały się strzały, których efektem było krótkotrwałe wyzwolenie Grajewa spod władzy polskich komunistów, sprzymierzeńców sowieckiego okupanta. Z 8 na 9 maja 1945 r. około 200-osobowe zgrupowanie mjr. Jana Tabortowskiego „Bruzdy” opanowało Grajewo.

Była to najgłośniejsza, a zarazem jedna z nielicznych o podobnym charakterze akcji w całej Polsce. Dokonały jej połączone siły Armii Krajowej Obywatelskiej obwodów Grajewo i Łomża pod dowództwem mjr Jana Tabortowskiego „Bruzdy”. Dlatego też postanowiono stworzyć rekonstrukcję historyczną, którą oglądać możecie na powyższym filmie. W widocznej bramie przy ul. Kopernika zlokalizowany był Powiatowy Urząd Bezpieczeństwa Publicznego. To tu odbywała się bohaterska akcja partyzantów.

Trudno podać dokładną liczbę funkcjonariuszy znajdujących się w nim w dniu ataku. Pewną wskazówkę co do liczebności obsady urzędu stanowi meldunek przewodnika wywiadu obwodu Zygmunta Mazurka „Kuby” z 30 kwietnia 1945 r. dotyczący sił przeciwnika na terenie obwodu grajewskiego. Według tych danych załogę urzędu stanowiło 23 pracowników (w tym sześciu oficerów, podoficer i 16 szeregowych).

Dodatkowo przy ul. Ełckiej swoją siedzibę miała KP MO, według cytowanego wyżej meldunku liczyła ona 100 milicjantów (dwóch oficerów, 16 podoficerów i 82 szeregowych), ponadto w mieście była Milicja Miejska złożona z 19 ludzi (trzech podoficerów i 16 szeregowych) i Milicja Kolejowa w sile 39 szeregowych. Dodatkowo przy ul. Kopernika znajdowała się siedziba sowieckiej komendantury wojennej i placówka NKWD, było tam ok. 60 żołnierzy sowieckich.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Powstał świetny dokument o podlaskich pasjonatach. Odtwarzają średniowiecze.

Kameralna historia o pasji, która stała się czymś więcej. Mariusz Konieczny, tytułowy Świtowoj z filmu Pawła Jankowskiego, to założyciel podlaskiej grupy historycznej Trzaskawica, odtwarzającej okres wczesnego średniowiecza. – tak zaczyna się opis najnowszego filmu dokumentalnego autora Cząstki Podlasia.

Wpuszczając widzów do swojego świata, pozwala nam spojrzeć na swoje hobby jego oczami. Obraz, który przed nami roztacza, to intymna opowieść przepełniona nostalgią za prostym życiem w zgodzie z przyrodą. Film jest częścią serii „Wschodnie Opowieści”, w której spoglądamy na podlaskie krajobrazy poprzez ludzi związanych z tym regionem. Poznajemy ich historię oraz dowiadujemy się, jak odnajdują siłę i chęć tworzenia w otaczającej ich przyrodzie.

Jeżeli ktoś jeszcze nie miał okazji zaznajomić się z twórczością Pawła Jankowskiego, to powinien koniecznie przejrzeć cały jego kanał. Pierwszym filmem, który tworzył bardzo długo była wspomniana Cząstka Podlasia. Warto podkreślić, że nie jest to byle jaki film. Tworzony był metodą timelapse. Oznacza to, że każde ujęcie to mozolny efekt pracy człowieka i aparatu. Bo nie dość, że musiała dopisać pogoda, to jeszcze przyroda musiała aktualnie prezentować coś unikatowego. Kolejne filmy pokazują Podlaskie nie tylko jako miejsce fantastycznej i dzikiej przyrody, ale też wyjątkowych ludzi, którzy tu mieszkają.

Wszystkie filmy do obejrzenia tutaj:

https://www.youtube.com/user/czastkapodlasia/playlists

Partnerzy portalu:

Niezwykłe odkrycie. Miecz z X wieku znalazł pracownik muzeum.
fot. bialystok.pl

Niezwykłe odkrycie. Miecz z X wieku znalazł pracownik muzeum.

Szczepan Skibicki to pracownik Muzeum Wojska w Białymstoku. W wolnym czasie znalazł średniowieczny miecz. – Jak tylko zdałem sobie sprawę z tego, czym może być przedmiot, który mam przed sobą, niezwłocznie go wydobyłem i zabezpieczyłem, aby przekazać do Muzeum Wojska w Białymstoku – relacjonował muzealnik.

Kiedy miecz dotarł do placówki, odkrycie zostało niezwłocznie zgłoszone do Podlaskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków oraz Miejskiego Konserwatora Zabytków, a o konsultację archeologiczną poproszono archeologów z Muzeum Podlaskiego w Białymstoku. Jeden z nich, Aleksander Piasecki uważa, że jest to prawdopodobnie miecz pochodzący z Rusi Kijowskiej, z X wieku. Archeolog zwrócił także uwagę na bogaty warsztat wytwórcy oraz bardzo dobrej jakości żelazo, które mogło pochodzić z Chazarii lub z Bliskiego Wschodu.

Warto zwrócić uwagę na fakt, że w Polsce obowiązuje chore prawo dotyczące używania wykrywaczy metali. Samo posiadanie tego urządzenia nie wymaga żadnych pozwoleń i jest legalne, ale za to w 2018 roku weszła w życie ustawa, zgodnie z którą poszukiwanie zabytków bez zezwolenia traktowane jest jako przestępstwo. Dlatego też wiele artefaktów z przeszłości gnije pod ziemią, chociaż mogłoby leżeć w muzeach. Znalezisko takie, jak Pana Szczepana, który odnalazł X-wieczny miecz jest rzadkie, bo może odbywać się tylko przypadkowo.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To jedna z ciekawszych atrakcji Podlaskiego. Warto ją odwiedzić.

Skansen Kurpiowski w Nowogrodzie im. Adama Chętnika to wbrew pozorom bardzo ciekawe miejsce do zwiedzania. Generalnie w Polsce idea muzealnictwa kuleje. Interesujących i nowoczesnych placówek prawie w kraju nie ma. Większość tego typu obiektów posiada wystawy stałe przez wiele lat, przez co nie ma po co tam zaglądać częściej niż raz.

Zupełnie inaczej jest ze Skansenem Kurpiowskim. Chociaż nazwa nie wskazuje, to jest tam naprawdę co oglądać i nie tylko to! Tam można poczuć klimat poprzednich epok. A wszystko to położone w pięknych okolicznościach przyrody. Warto zobaczyć stary wiatrak i liczne drewniane domy, kapliczki, bramy, studnie. Warto posiedzieć także nad rzeką.

Ogólnie w miejscu tym dowiemy się jak żyła dawniej ludność Kurpiowska. W kilkudziesięciu obiektach poznamy przeszłość ludzi najbiedniejszych i najbogatszych. Warto podkreślić, że wiele z tych budynków można zobaczyć także od środka. Na terenie Skansenu funkcjonuje też karczma, gdzie zjemy specjały regionu.

Partnerzy portalu:

Niezwykłe znalezisko na Podlasiu. Ta figurka należała do Wikingów!

Niezwykłe znalezisko na Podlasiu. Ta figurka należała do Wikingów!

W Mielniku postanowiono wybudować fontannę. Przy okazji rozkopywania gruntu dokonano niebywałego znaleziska. Wykopano 4 cm, doskonale zachowaną figurkę, wyrzeźbioną z kości zwierzęcia. Jest to postać człowieka grającego na flecie. Widać wszystkie detale – jego odzież, brodę, a nawet kolczyki! – podał portal Słowo Podlasia.

Wszystko wskazuje na to, że figurka należała do Wikingów! Wiadomo to, bo podobne figurki odnajdywano na terenie Anglii. Podczas wykopalisk odnaleziono też mnóstwo fragmentów naczyń, kości zwierzęcych, ceramiki czy narzędzi. Przedmioty trafią teraz do muzeum w Białymstoku. Przedmioty prawdopodobnie będą także wystawione oglądającym w Mielniku. Warto dodać, że dziś to jest wieś, jednak między XV a XVI wiekiem było całkiem mocno rozwiniętym miastem, o które toczono boje.

Wikingowie natomiast byli skandynawskimi wojownikami, którzy podejmowali dalekie wyprawy o charakterze kupieckim, rabunkowym i osadniczym. Zgodnie z aktualną wiedzą, pomiędzy VIII a XI wiekiem, gdy działali podejmowali ekspansje na różnych terenach. Nic jednak nie wiadomo, by byli na terenach dzisiejszego Podlasia. W X wieku odnotowano ich obecność na terenach dawnej Rusi. Być może to stąd figurka trafiła do Mielnika w późniejszym czasie?

Partnerzy portalu:

Nowa atrakcja pod Supraślem. Można podglądać żubry!
fot. Adam Tarasiuk

Nowa atrakcja pod Supraślem. Można podglądać żubry!

Kopna Góra pod Supraślem ma nową atrakcję. To wieża widokowa, z której można podziwiać żubry. Konstrukcja powstała w pobliżu Arboretum, w zagrodzie pokazowej. Wieża jest drewniana i ma dwie kondygnacje. Dzięki niej można lepiej, z bliska przyjrzeć się królowi puszczy. Normalnie, w dzikich warunkach, można zostać przez zwierzę poturbowanym, a tak jest bezpiecznie.

fot. Adam Tarasiuk

Arboretum pod Supraślem to także wyjątkowe miejsce, dlatego warto zwiedzić je oprócz wspomnianej zagrody pokazowej. Można podziwiać wiele gatunków roślin, a także można wejść do specjalnej drewnianej chaty. Do tego jest przyjemne oczko wodne, gdzie nad brzegiem odpoczniemy.

Niedaleko jest jeszcze jedno miejsce, które warto zobaczyć. To Silvarium w Poczopku. Tam oprócz przyrody, możemy podziwiać wiele gatunków sów. To naprawdę unikalny widok, bo w lesie ich tak łatwo nie napotkamy. Jak widać, zwiedzanie Supraśla nie powinno odbywać się tylko w obrębie miasteczka, bo okolica oferuje coraz więcej. A to jeszcze nie koniec, bo w planach jest przywrócenie kolejki wąskotorowej.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Piękne obrazy Podlasia. Wspaniały film je ukazuje!

Lato ma to do siebie, że natura ubrana jest w wiele kolorów, a słońce jeszcze podbija efekt ich odbioru. Do tego panuje taka idylliczna atmosfera, czas wije się powoli, a jednocześnie po cichu zasuwa jak zawsze. I tak oto mamy koniec wakacji, zaś Podlasie szykuje się jesień. Nim to się stanie, warto raz jeszcze spojrzeć na letnie obrazy.

Powyższy film pokazuje Puszczę Białowieską, żubry, Krainę Otwartych Okiennic, a także Pojezierze Augustowskie. Wszystko to przeplecione jest tęsknotą za latem, które przemija. Obrazy można oglądać w kółko i rozmyślać czy to o jeżdżeniu kolejką wąskotorową czy też pływaniu kajakiem. Na szczęście inne pory roku też mają na Podlasiu urok, więc nie trzeba tylko rozmyślać, można też przyjechać i zwiedzać. Atrakcje które mamy nigdy się nie nudzą.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Centrum to wizytówka Białegostoku. Skłania jednak do refleksji.

Od 2010 roku możemy cieszyć się Rynkiem Kościuszki i jego okolicą w całkiem odnowionej formie. Przypomnijmy, że wcześniej przed katedrą i ratuszem przebiegały dwie jezdnie. Był ruch samochodowy, przystanki i autobusy.

Rynek Kościuszki nazywany był zwyczajowo Lipową, gdyż mieszkańcy traktowali ulicę jako jedność z tą właściwą Lipową, biegnącą od okolic hotelu Cristal do kościoła św. Rocha. Pod gąszczem reklam przypiętych do fasad rynkowych kamienic trudno było dojrzeć, gdzie Lipowa się zaczyna, a Rynek kończy. Drugą jezdnią była Suraska. Ta łączyła się z ul. Sienkiewicza i biegła od Placu Uniwersyteckiego.
Pomiędzy dwoma drogami, na trójkątnym placu stał pomnik marszałka Józefa Piłsudskiego, obok rosły dorodne sosny. Za plecami polski wódz miał fontannę i budynek ratusza. Drzewa nieco go zasłaniały. Po drugiej stronie budynku mieścił się zielony skwer z ławeczkami. Można było odpoczywać wśród drzew i krzewów.

W 2010 roku miejsce to przeszło kompletną rewolucję. Ze skwerku zostało tylko kilka drzew i to po protestach mieszkańców. Pierwotnie miało być zupełnie goło. Po drugiej stronie, marszałka przeniesiono na drugą stronę ul. Sienkiewicza. Drzewa wycięto a fontannę przesunięto bliżej ulicy. Położono też mnóstwo betonowych płyt likwidując przejezdność Rynku.

Ogólnie, gdy wszystko weszło w życie zauważalny był podział mieszkańców na przeciwników i zwolenników nowego. Ostatecznie grupa tych pierwszych była coraz mniejsza, bo Rynek w nowej formie stał się popularnym miejscem spędzania czasu. Powstanie galerii handlowych, utrudniony dojazd zaczęły zabijać handel w tym miejscu. Rynek próżni nie znosi, więc szybko pojawiać się zaczęła w tym miejscu gastronomia. Swoje dołożył też prezydent, przedłużając umowy na lokale komunalne tylko, gdy do obecnej działalności dobuduje się gastronomię. I tak księgarnia Akcent to dziś księgarnio-kawiarnia. To było jak śniegowa kula, która spowodowała, że dziś Rynek to tętniące życiem miejsce, które gastronomią i rozrywką stoi.

Niestety zmiany klimatyczne spowodowały, że po latach to przeciwnicy nowego Rynku mieli rację. Beton ulewnych deszczy nie wchłania zbyt dobrze, ale co gorsza centrum nagrzewa się latem potwornie tak, że ciężko tam posiedzieć. Od przebudowy Rynku minęło 12 lat i wracają dyskusje o kolejnej przebudowie. Coraz więcej osób się domaga, by wróciła zieleń. Niestety za kadencji obecnego prezydenta to raczej niemożliwe. Trudno przypuszczać, by chciał likwidować własny betonowy pomnik.

Być może zrobi to kolejny prezydent, o ile będzie zainteresowany własnym miastem. Ten obecny kiedyś był, od jakiegoś czasu niestety zajął się wyłącznie krajową polityką.

Partnerzy portalu:

Sensacyjne odkrycie na cmentarzu żydowskim. Co dalej ze znaleziskiem?
fot. bialystok.pl

Sensacyjne odkrycie na cmentarzu żydowskim. Co dalej ze znaleziskiem?

120 macew odkryto podczas prac przy ogrodzeniu cmentarza żydowskiego przy ul. Wschodniej w Białymstoku. Najprawdopodobniej są to macewy z cmentarza rabinackiego, który znajdował się na terenie obecnego Parku Centralnego przy ul. Kalinowskiego. Co dalej ze znaleziskiem?

Na razie macewy trafią na cmentarz przy ul. Wschodniej, ale będziemy szukać rozwiązania by wróciły na swoje miejsce i by kolejny fragment przeszłości wielokulturowego Białegostoku- tak jak cmentarz ewangelicki na terenie Rynku Siennego – został przywrócony pamięci – powiedział Rafał Rudnicki zastępca prezydenta Białegostoku.

Za swoistym rozwiązaniem kryje się tak naprawdę jedna opcja. Park Centralny jest położony na wzniesieniu nieprzypadkowo. Zostało ono uformowane sztucznie po II wojnie światowej, podczas odbudowywania Białegostoku. Wspomniany cmentarz rabinacki dalej znajduje się pod ziemią. Zakopano go, gdyż nekropolia była miejscem grasowania wandali, a także hien, które w grobach próbowały szukać kosztowności.

Fotografia lotnicza z roku 1944. Obszar obecnie zajmowany jest przez Park Centralny.

Zgodnie z żydowską tradycją nagrobki muszą wrócić na miejsce, w którym zostały wzniesione. Forma upamiętnienia dawnych mieszkańców Białegostoku będzie więc wynikiem współpracy miedzy Miastem Białystok a społecznością żydowską Białegostoku i Polski. Raczej nikt na odkopywanie i oczyszczenie się nie zdecyduje. Wbrew pozorom szkoda, bo zyskalibyśmy naprawdę atrakcyjny zabytek. Dlatego zapewne spodziewać się możemy budowy w parku miejsca pamięci. Oby tylko nie betonowali jak dawnego cmentarza ewangelickiego obok.

Partnerzy portalu: