Z Litwy do Grecji jedną drogą przez województwo podlaskie. W 2025 roku w całości ma być gotowa Via Carpatia. Nasz region do tego czasu powinien się przygotować, by jak najlepiej wykorzystać szansę. Droga nie tylko będzie służyła lokalnemu ruchowi oraz tranzytowi. Będzie też nią podróżować mnóstwo turystów.
Wracając do Via Carpatii. Jak się przygotować? Wszystkie podlaskie gminy, przez które będzie droga przebiegać mają kilka lat by przygotować i wdrożyć plan, dzięki któremu wszyscy przejeżdżający drogą turyści będą zatrzymywać się u nich. Wiejski sklepik może nie wystarczyć, być może warto postawić na więcej gastronomii i lokalne przysmaki, ale też pamiątki, mini-muzea, atrakcje dla dzieci czy miejsca noclegowe – w tym pola dla kamperów i namiotów.
W Podlaskiem Via Carpatia przebiegnie przez Budzisko na granicy Polski i Litwy, a dalej Suwałki do Ełku. Następnie prawdopodobnie przez obecną drogę do Knyszyna przez Białystok (na tym odcinku jest Biebrzański Park Narodowy, stąd nie wiadomo jak ta trasa dokładnie przebiegnie). Dalej między Białymstokiem a Bielskiem Podlaskim droga przebiegnie trasą, której jeszcze nie ma. Później obecnym odcinkiem z Bielska Podlaskiego do Siemiatycz. Zatem turyści będą mijać takie miejsca jak Suwalszczyznę, Biebrzański Park Narodowy, Białystok, a także południe województwa podlaskiego, które pod względem turystycznym ma wiele do zaoferowania, ale wciąż są to kierunki dopiero rozwijające się. Jak widać jest co robić, by przyciągnąć turystów.
Problem w tym, że póki co na rozwój turystyki w Podlaskiem nie ma dotacji. A dziś mało kto za własne pieniądze chce inwestować. Władze przyzwyczaiły ludzi, żeby brać dofinansowanie na każdą inicjatywę. Dlatego też może powstać wielka droga, którą wszystkie samochody będą szybko przemykać, a my nic z tego mieć nie będziemy poza nowocześnie zorganizowanym ruchem lokalnym i tranzytem. To jednak trochę za mało. Trzeba od takich inwestycji wymagać więcej.
Turystyczny pociąg do Walił w sercu Puszczy Knyszyńskiej odjedzie w najbliższy weekend po raz ostatni. Warto wykorzystać ten fakt choćby ze względu na to, że jesień w Puszczy Knyszyńskiej jest przepiękna. Ponadto jeżeli ktoś lubi i zna się na grzybach, to ten kompleks leśny na potężne zasoby pod tym względem. Dlatego bilet w dłoń, koszyk w drugą, nożyk w kieszeń i odjazd!
Pociąg do Walił jeździ już czwarty sezon. Można tylko żałować, że połączenia nie ma na co dzień i że pociąg nie dojeżdża do samej granicy państwa. Na pewno by to ułatwiło życie mieszkańcom okolicznych wsi, których po drodze nie jest mało. Skorzystaliby z tego również mieszkańcy Gródka, który położony jest obok stacji Waliły. Patrząc w ogóle na tą część powiatu białostockiego, to można powiedzieć że jest ona poszkodowana pod wieloma względami. Wszystko przez to, że obszar powiatu białostockiego jest rozległy. Zatem władze muszą dbać o miejscowości zarówno na wschodzie – Gródek, Michałowo, Supraśl jak i na zachodzie Tykocin, Choroszcz, Łapy Suraż. Na szczęście z tej puli wyłączony jest Białystok, który stanowi odrębny powiat. Inaczej prawdopodobnie – wymienione miasteczka byłyby w tragicznej sytuacji. Ale w dobrej też nie są co pokazuje właśnie skomunikowanie.
Gródek – mógłby mieć stałe połączenie kolejowe, Mieszkańcy Supraśla mają ogromne kłopoty z dojazdem do Białegostoku. Mimo, że miasta dzieli tylko 10 km. Michałowo jakiś czas temu zyskało nową drogę do Białegostoku. Tykocin i Choroszcz również leżą położone w pobliżu ekspresówki, więc też dojazd do tych gmin nie jest najgorszy. Suraż to osobny przypadek – jedno z najmniejszych miast w Polsce, które mimo wspaniałej historii straciło od momentu, gdy kolej przebiegła przez sąsiednie Łapy. To miasteczko natomiast mimo dobrej komunikacji kolejowej ma potężne problemy gospodarcze jakie zafundowało im likwidacja cukrowni oraz Zakładów Naprawczych Taboru Kolejowego. Warto jeszcze wspomnieć o innych miastach powiatu białostockiego.
Chodzi o Białostocki Obszar Funkcjonalny, do którego oprócz wymienianych Choroszczy, Łap i Supraśla należą również Czarna Białostocka, Dobrzyniewo Duże, Juchnowiec Kościelny, Turośń Kościelna, Wasilków i Zabłudów oraz oczywiście sam Białystok. Stowarzyszenie tych gmin ma pewne cele, jednak są one dosyć ogólne. Co oczywiście nie jest żadną wadą, gdyż daje bardzo elastyczną możliwość działania. Takie działania jednak nie są zauważalne, a podstawowe działanie, jakie powinny gminy realizować to silna komunikacja miejska.
Niestety tu są 2 zasadnicze problemy. Pierwszy to fatalna białostocka komunikacja miejska, która ma tyle wad, że można by było napisać o tym książkę. Dlatego ludzie wolą korzystać z samochodów, a nawet rowerów! Byleby tylko nie jeździć autobusem. Władze miasta nawet się tym chwalą. W skład Białostockiem Komunikacji Miejskiej wchodzą także BiKeRy – które w ostatnim czasie miały trzy milionowe wypożyczenie. Dla władzy jest to oczywiście sukces, tylko ta władza nie chce sobie zadać pytanie – skąd ta popularność roweru? Może właśnie stąd, że Białystok jest mały i jeżeli ktoś może za darmo przejechać 20 minut to nie wybierze autobusu. Gdyby Tadeusz Truskolaski wprowadził pierwsze 20 minut autobusem za darmo, to BiKeRy musiałby likwidować, bo nikt z nich by nie korzystał.
Drugi zasadniczy problem jest taki, że Tadeusz Truskolaski nie rozumie interesu miasta w tym, by Białystok był skomunikowany komunikacją miejską z całym obszarem funkcjonalnym. Po pierwsze mieszkańcy podbiałostockich gmin zasilaliby budżet miasta kupując bilety, a po drugie wydawaliby więcej pieniędzy w Białymstoku, bo ich centrum życiowe znajdowałoby się właśnie tutaj. W swojej gminie zaś tylko by odpoczywali po pracy i po szkole. Po drugie gdybyśmy mieli Szybką Kolej Miejską to więcej białostoczan by korzystało z tej formy, bo większe obszary miasta przemierzaliby koleją zamiast zapychać ulice samochodami. To jak źle skomunikowany jest Białystok i jego obszar widać dopiero wtedy, gdy się wyjedzie. Warszawę można pod tym kątem podać za wzór do naśladowania. Natomiast pod względem kolejowym skomunikowanie Dolnego Śląska.
I teraz wróćmy do początku. My jesteśmy na etapie, że niektóre połączenia kolejowe są tylko w weekendy w sezonie letnim. Na Dolnym Śląsku natomiast wszystkie trasy kolejowe są czynne cały rok z dużą częstotliwością. Białostocka komunikacja miejska natomiast jest droga i fatalnie zorganizowana. Warszawska natomiast jest tania i mimo wielkiego obszaru można tam się szybko poruszać (nawet jeżeli nie będziemy korzystać z metra). A od tego się zaczyna. Białystok to 10 miasto pod względem liczby mieszkańców, a władze cały czas działają tak jakbyśmy byli gdzieś daleko od świata.
Paulina to urodzona w Luksemburgu blogerka, która szukała swojego miejsca w życiu. W ciągu 8 lat mieszkała w trzech krajach w 7 różnych miastach, by na koniec powrócić do Luksemburga. W ostatnim czasie szczupła dziewczyna przyjechała na Podlasie. Oglądając film można jednak dojść do wniosku, że po tej ilości jedzenia z jaką miała tu do czynienia do ojczyzny wracała z pełnym brzuchem. Takie gościnne nasze Podlasie.
Na filmie, w którym Podlasie jest promowane możemy zobaczyć Krainę Otwartych Okiennic i miejscowość Soce, możemy też zobaczyć Białowieski Park Narodowy, a także mnóstwo jedzenia. Oczywiście na talerzu królowały pierogi i kartacze. Paulina także liznęła podlaskiej kultury – tworząc gliniane rękodzieło oraz ugniatając ciasto na tradycyjne wypieki. Oprócz tego Paulina posmakowała co to jest jazda drezyną przez Puszczę oraz lepiła pierogi oraz zjadła prawdziwą zupę grzybową.
Musimy przyznać, że Paulina to prawdziwa szczęściara, że mogła wystąpić w takim filmie. Teraz jej czytelnicy przeczytać mogą 10 powodów dla których warto odwiedzić Podlasie. Jakież to powody? Numer pierwszy to żubry. Tam na zachodzie są znane jako „bizony”. Drugi powód – las Puszczy Białowieskiej. Kolejny to jakżeby inaczej – jedzenie. A na zachętę blogerka obrazuje ten powód sękaczem.
Kolejne powody to wolno płynący czas oraz wsie zatracone w czasie, a razem z nimi mieszkańcy. Paulina zachwycona jest również kulturą słowiańską oraz florą i fauną Podlasia. W zachwyt wpadła także widząc carski wystrój. Jako zalety wskazała również możliwość obcowania z prawosławiem oraz bliskość granicy z Białorusią, do której też można się wybrać. My od siebie możemy tylko dodać, że w Białowieży i jej okolicach jest niesamowity klimat także zimą. Puszcza wtedy jest naprawdę jak z bajki!
Jeżeli nie macie problemów z angielskim, to możecie sami przeczytać co napisała o nas Paulina – tutaj.
Jesień w Puszczy Białowieskiej jest przepiękna. Złote kolory w połączeniu ze wschodami i zachodami słońca tworzą prawdziwie magiczną aurę. Warto wykorzystać dobrą pogodę na spacery po lesie. Wolne w weekend daje nam namiastkę wakacji. Ostatnie ciepłe dni można wykorzystać na przykład na długi spacer Carską Tropiną w Puszczy Białowieskiej. Warto zarezerwować sobie kilka godzin. Jakie atrakcje nas czekają?
Carska Tropina to bardzo stara droga, po której chodzili dawniej królowie. Dziś to miejsce, które ma głównie przyrodnicze walory. Po drodze oprócz bujnej roślinności możemy zobaczyć też panoramę Narewki z wysokiej wieży widokowej. Oprócz tego spacerując mijać będziemy wielkie dęby. To nie wszystko. Wędrując kładką będziemy mijać także bagna. Te w zależności od pory roku wyglądają naprawdę cudownie. Kolory na tafli wody tworzą niesamowitą mozaikę. Warto też wspomnieć o wilkach, których w tamtych rejonach nie brakuje. Oczywiście te mają bardzo dobry węch, dlatego już z dala nas poczują i będą trzymać dystans. Może jednak tak się zdarzyć, że zwierzę przebiegnie w zasięgu naszego wzroku. Nie tylko one – możemy napotkać też ostatnio aktywne jelenie lub inne dzikie stworzenia mieszkające w puszczy. Głównym atutem tego miejsca jest cisza, która przerywana jest tylko śpiewem ptaków. Obcowanie z naturą w tym miejscu daje dużo sił witalnych. Nie tylko odetchniemy pełną piersią, ale także uspokoimy wszystkie zmysły. Jest to tak zwana „lasoterapia”.
Jak dojechać na Carską Tropinę? Najlepiej dostać się do Narewki. Potem możemy piechotą iść nawet do Białowieży. Zajmie nam to około 5-6 godzin. 26 km na świeżym powietrzu dobrze nam zrobi. Możemy też skończyć w Teremiskach czyli 5 km wcześniej. Jeżeli chcemy szybciej wrócić, to najlepiej pożyczyć rower w Narewce i dojechać nim do Kosego Mostu. Wtedy pierwsze 8 km przejedziemy, a dopiero potem będziemy mogli wybrać się piechotą lub jeżeli chcemy więcej to zrobić kółko. Pamiętajmy, że szlaki turystyczne są oznaczone, dzięki czemu nie zgubimy się. Jednak dla wszystkiego lepiej mieć w pełni naładowany telefon, zapas jedzenia i wody. Trasa wiedzie przez bardzo głęboki las z dala od cywilizacji.
Kruszewo to miejsce, które raz do roku ściąga do siebie tłumy za sprawą Dnia Ogórka. W tym roku ne było inaczej. Warto jednak wiedzieć, że Kruszewo dobrze jest odwiedzić nie tylko od święta, ale przy każdej możliwej okazji. Znajduje się tam bowiem zerwany most oraz od niedawna prywatna wieża widokowa. Dobrze jest też się wybrać na drugą zerwanego mostu czyli do Kurowa. Tam zwiedzający mogą spacerować po kładce przyrodniczej nad rzeką. Raz do roku odbywa się tam także Biesiada Miodowa. Idealnie by było zahaczyć jeszcze o pobliskie Śliwno i Waniewo. Jednak w tym roku to pechowe miejsce. Najpierw było zamknięte z powodu remontu. Po ponownym otwarciu nadmiar chętnych doprowadził do wywrócenia jednej z platform służącej do przepraw. To spowodowało zamknięcie kładki. Gdy po kolejnej dłuższej przerwie otwarto kładkę, to stan wody w Narwi spadł na tyle, że przeprawa znów stała się niemożliwa.
Ten swoisty czworokąt w Narwiańskim Parku Narodowym ma wiele do zaoferowania. W Kurowie oprócz kładki znajduje się też zabytkowy dworek z parkiem. Sama kładka ma 1 km długości i prowadzi przez bagna. Zwiedzający zobaczyć mogą z bliska trzcinowisko, turzycowisko, rzekę, dziką łąkę oraz zarosła. Wszystko na miejscu jest obszernie opisane na tablicach. Dodatkowo – gdy Narew pozwala – można skorzystać z Pychówek. Są to specjalne łódki, którymi można zwiedzać park narodowy z pozycji tafli wody. Po drugiej stronie zerwanego mostu w Kruszewie jest doskonałe miejsce widokowe. Siedząc na skraju konstrukcji można wypocząć. Warto też dodać, że sama droga prowadząca do mostu jest atrakcyjna. Po obu stronach znajdują się bowiem rozległe bagna i zarośla. Przy odrobinie szczęścia można napotkać łabędzie.
Waniewo oprócz kładki ma do zaproponowania jeszcze wieżę widokową, z której możemy podziwiać nie tylko przyrodę. Otóż w zarośla przy rzece jeden z gospodarzy często wypuszcza swoje konie. Ich obserwacja może być fascynująca. W Śliwnie natomiast również możemy napotkać koniki. Znajduje się tam również wiata, gdzie możemy urządzić sobie piknik. Jeżeli wybierzemy się na środek kładki łączącej obie wsie to tam również jest wieża obserwacyjna. Świetne miejsce by posiedzieć i porozmyślać patrząc na przyrodę.
Upalne lato skłoniło wszystkich, by wyjeżdżali jak najwięcej nad wodę, grillowali ze znajomymi czy po prostu spędzali czas zwiedzając województwo podlaskie. Warto wiedzieć, że po wakacjach w Podlaskiem istnieje także życie. Warto się wybrać na przykład do Puszczy Białowieskiej. Szczególnym miejscem, które jest mało znane jest Uroczysko „Kosy Most”. Można tam podglądać żubry, zbierać grzyby i podziwiać przyrodę, która obecnie przygotowuje się na przyjście jesieni.
„Kosy Most” jest położone w malowniczej dolinie rzeki Narewki w Białowieskim Parku Narodowym. Znajduje się tutaj ostoja żubrów. Przy odrobinie szczęścia i zachowania ciszy – będziemy mogli napotkać te dzikie zwierzęta. Największa szansa jest o świcie. Później żubry mogą wejść w głąb lasu, a tam już nie będą widoczne dla człowieka. Warto pamiętać o zachowaniu ostrożności. Gdy napotkamy te majestatyczne zwierzęta, nie podchodźmy do nich zbyt blisko. Przestraszone mogą nas poturbować, poważnie ranić, a nawet zabić! Na miejscu jest specjalna platforma widokowa – warto z niej skorzystać. Jeżeli szczęście nam dopisze to spotkamy także jelenie czy sarny. Oprócz zwierząt warto też podziwiać niesamowite widoki. Krajobraz doliny Narewki zapiera dech w piersiach – także o świcie.
Na miejsce dojedziemy samochodem oraz rowerem – drogą narewkowską. Prowadzi tam między innymi szlak Green Velo, więc można się poruszać po pomarańczowych znakach lub z nawigacją. Będąc w Białowieskim Parku Narodowym pamiętajmy o tym, że jest to miejsce bardzo cenne przyrodniczo. Nie zostawiajmy po sobie żadnych śmieci, nie niszczmy roślin, a także nie palmy ognia. W Puszczy Białowieskiej jest obecne bardzo sucho i każda iskierka mogłaby wywołać niewyobrażalny pożar.
Województwo podlaskie obfituje nie tylko w kościoły katolickie ale też cerkwie prawosławne. Warto wiedzieć, że świątynie te warto zwiedzać nie tylko ze względu na to by na własne oczy zobaczyć istne cuda architektoniczne, ale też ze względu na wystrój w środku. Bowiem ten znacząco się rożni od wystroju kościołów.
Moglibyśmy napisać, że warto wszystkie cerkwie obejrzeć z osobna i byście nie żałowali, jednak na pewno trudno wygospodarować tak dużo czasu (objechanie wszystkich świątyń zajęłoby z tydzień). Dlatego też postanowiliśmy zaproponować tylko niektóre budynki, murowane ze względu na ich historię oraz drewniane bo to ważny element kulturowy Podlasia. Architektura z drewna była u nas dominująca. Nawet, gdy wzorowano się na budynkach z cegły, to budowano je właśnie z drewna. Jest to unikat na całą Polskę. Warto więc wybrać się szczególnie w rejon na południe od Białegostoku.
Kraina Otwartych Okiennic i okolice
Oprócz wspaniale przyozdobionych i pomalowanych drewnianych domów w Ploskach, Trześciance, Puchłach warto także zajechać do Narwi. Najbardziej charakterystyczne będzie to, że świątynie będą miały różne i niespotykane jak na budownictwo kolory – niebieskie, zielone czy pomarańczowe. Dla przykładu w Puchłach będzie niebieska z ciemnym dachem i kopułami, w Trześciance zielona z zielonym dachem i złotą kopułą, a w Narwi niebieska ale z niebieskim dachem i niebieską kopułą. Czy był jakiś klucz? Nie jest to co prawda wiedza oficjalna, ale „miejscowa”. Zieleń ma symbolizować opiekę Ducha Świętego, niebieski to kolor Matki Boskiej a pomarańczowy to kolor zwiastujący opiekę któregoś ze świętych.
Białystok i Supraśl
Warto również zajrzeć do murowanych cerkwi. Koniecznie trzeba obejrzeć Katedralną cerkiew pw. św. Mikołaja Cudotwórcy stojącą w samym centrum Białegostoku przy ul. Lipowej. Obiekt został wzniesiony już w 1846 roku. Warto wiedzieć, że w 1897 roku świątynię odwiedził ówczesny car Rosji Mikołaj II (nasza część Polski była pod zaborem rosyjskim). Sama cerkiew jest typowa dla architektury Imperium Rosyjskiego. W centrum znajduje się także Cerkiew pw. Świętej Marii Magdaleny. Warto zaznaczyć iż znajdujący się na wzgórzu budynek na bardzo ciekawą historię. Przede wszystkim na początku (czyli w 1758 roku) była ona kościołem katolickim. Dopiero 100 lat później w niejasnych okolicznościach budynek został przejęty przez cerkiew i tak pozostało do dnia dzisiejszego.
Powinniśmy też zajechać do Cerkwi pw. Świętego Ducha na Antoniuku. Chociaż nie ma ona zbyt długiej przeszłości, to jest to jedna z największych cerkwi w Polsce! Kolejną świątynią wartą odwiedzenia jest Haga Sophia przy ul. Trawiastej. Została zbudowana na wzór bizantyjskiej świątyni w Stambule o takiej samej nazwie. Z taką różnicą, że białostocka jest 3 razy mniejsza od oryginału.
Na sam koniec Supraśl i Cerkiew Św. Jana Teologa. Jej wystrój jest naprawdę niezwykły. Monaster supraski i cały obszar wokół wzbudza zainteresowanie wszystkich zwiedzających. Świątynia powstała w 1889 roku. Jest zbudowana z czerwonych cegieł. W środku przepięknie wypełniona freskami. Warto też odwiedzić znajdujące się na jej terenie Muzeum Ikon, bo robi niesamowite wrażenie na każdym.
Mało kto wie, że na pograniczu polsko-litewskim, w powiecie sejneńskim znajduje się wieś o bardzo sympatycznej nazwie Hołny Wolmera. Jeżeli będziecie kiedyś w tamtych rejonach to warto zwiedzić wspaniały zabytek tam się znajdujący. Jest to dawna gorzelnia dworska przerobiona później na strażnicę Korpusu Ochrony Pogranicza. Bardzo piękny murowany budynek, zdobiony w sposób charakterystyczny. Przeważają żółte cegły, ale są też fragmenty budowane cegłą czerwoną. To charakterystyczne budownictwo występujące na Suwalszczyźnie.
Co ciekawe zabytek ten jest na sprzedaż. Niestety obiekt niszczeje a powiat sejneński ma pusto w kasie. Cena nie jest zbyt wygórowana, to tylko 150 tys. złotych. Jak za kawalerkę w Białymstoku! Budynek ma piętro oraz poddasze, a także parterowe skrzydło. Można tam ciekawie się urządzić lub stworzyć miejsce turystyczne. Hołny Wolmera znajdują się w pobliżu miejscowości Ogrodniki na samym początku Drogi Krajowej nr 16. Nieopodal znajduje się Jezioro Hołny.
Wysoczyzna Białostocka czyli wschodnie tereny województwa podlaskiego znane są głównie z Puszczy Knyszyńskiej, która posiada wiele walorów, dzięki którym jej zwiedzanie jest atrakcyjne. Warto jednak dodać, że to także tereny z wielkim potencjałem, który dopiero jest dostrzegany i powoli rozwijany. Michałowo, Gródek i Sokole to miejsca, które w przyszłości będą atrakcyjnym kierunkiem turystycznym ale też kierunkiem migracji z Białegostoku „na obrzeża”. Michałowo to od 2010 roku miasto, zaś Gródek i Sokole to jeszcze wsie. Chociaż ta druga miejscowość ma 2900 mieszańców i mogłaby uzyskać prawa miejskie, które utraciła w rosyjskim zaborze. Kolejność zwiedzania dowolna. Dojazd do Sokola i Gródka możliwy jest pociągiem weekendowym do Walił. Do Michałowa natomiast kursują autobusy. Można też spakować rower do pociągu i objechać wszystko właśnie takim pojazdem.
Co zwiedzić w Michałowie?
fot. Yarl / Wikipedia
Najbardziej rozpoznawalnym miejscem w Michałowie jest zalew oraz plaża wraz z placem zabaw. Dlatego jeżeli to nasz rodzinny wyjazd to dzieci nie będą się nudzić. Sami dorośli też nie, bo można na miejscu wypoczywać, kąpać się oraz grillować. W Michałowie znajduje się także kilka ciekawych budynków – a mianowicie Urząd Miejski z charakterystyczną wieżą zegarową oraz przepiękna drewniana Cerkiew pw. św. Mikołaja. Ponadto warto też zajrzeć na tereny starej cegielni, gdzie znajdują się niesamowite tunele – wybudowane właśnie z cegieł. Sam budynek jest już opuszczony, ale warto wejść do jego wnętrz. Ma swój klimat.
Co zwiedzić w Gródku?
fot. Krzysztof Kundzicz / Wikipedia
W Gródku także znajduje się zalew oraz przepiękna Cerkiew pw. Narodzenia Bogurodzicy z majestatyczną kopułą. Warto także zajrzeć do środka świątyni, gdyż wystrój jest oszałamiający. Przepiękne freski i wszelkie ozdoby wprowadzą niejednego w zachwyt. Warto też obejrzeć z bliska dzwon stojący na dziedzińcu. Jest także miejsce, które na co dzień jest puste, ale zamienia się w pole koncertowe przy różnych okazjach. To Uroczysko „Boryk” – tam odbywa się raz do roku Siabrouskaja Biasieda. Jest to fantastyczna impreza przepełniona folklorem.
Co zwiedzić w Sokolach?
Zacznijmy od tego, że Sokole jest dziś małą wioseczką, ale z ogromnym potencjałem. Ma wspaniałą historię oraz linię kolejową, która dziś służy tylko w weekendy na przejazdy turystycznego pociągu. Jednak jeżeli kiedyś dojrzeje we władzy że warto rozwijać przewozy pasażerskie tym środkiem komunikacji, to Sokole na tym zyska.
W Sokolu można zwiedzać przede wszystkim Zabytkowy Dom Ludowy im. Pierwszego Marszałka Polski Józefa Piłsudskiego. Jest on całkowicie zmodernizowany i wyremontowany. Jest to modernistyczny budynek gotowy do organizacji wielu przedsięwzięć artystycznych. Sokole lezy także na skraju Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej. Zwiedzanie jej właśnie w okolicach wsi pozwoli na obejrzenie przyrody z bliska i dostrzeżenie jej wszystkich walorów. Warto tez dodać, że w okolicach wsi mieszkają rysie. Jeżeli nie będziemy hałasować idąc przez las, to jest szansa, że gdzieś niedaleko dostrzeżemy te wielkie koty.
Kościół pw. Św. Barbary w Kramarzewie w powiecie grajewskim to niesamowite miejsce. To nie tylko jeden z najcenniejszych zabytków drewnianej architektury województwa podlaskiego, ale także jeden z nielicznych tak starych budynków w regionie, który został mocno doświadczony przez wojny. Warto wiedzieć, że dawniej na Podlasiu drewno było ulubionym budulcem. Dlatego też do dziś można napotkać w regionie wiele drewnianych kościołów, cerkwi, a nawet meczety. Wszystkie te budynki doskonale oddawały kulturę panującą na Podlasiu.
Dlaczego Kościół pw. Św. Barbary to architektoniczna perełka? Przede wszystkim kościoły najczęściej są wielkie, monumentalne oraz posiadają wieżę. Ten jej nie ma. Wszystkie elementy świątyni są nakryte jednym, wspólnym dachem. Ponadto drewnianą szalówką naśladowano budowle z kamienia. Sam kościół przypomina okręt płynący na wschód czyli do Jerozolimy. Ta łódź ma porywać duszę, by człowiek czuł poczucie przynależności do Boga. Dlatego świątynia zawiera wszystkie elementy, dzięki którym człowiek chce wracać do tego miejsca. Warto też wspomnieć o zapachu w kościele. Wiekowe drewno i kadzidła tworzą wspaniałą mieszankę, która powoduje że jeszcze bardziej czujemy w świątyni atmosferę „sacrum”. Kościół nie tylko jednak jest przepiękny z zewnątrz. Również wewnątrz zachwyca. Szczególnie malunki na drewnianych ścianach i suficie.
Warto dodać, że świątynia pierwotnie stała w Radziłowie. Została ona jednak przeniesiona w latach 80. XX wieku właśnie do Kramarzewa. Zaś w starym miejscu wybudowano kościół murowany. W 1739 roku dzięki staraniom proboszcza Jakuba Tafiłowskiego drewniana świątynia powstała. Remontowano ją w 1760, 1811, 1820 oraz od 1867 do 1879 roku, a także w 1962 roku. W świątyni znajdują się późnobarokowe ołtarze z XIX wieku, a także rzeźby świętych Piotra i Pawła oraz obraz św. Barbary. Do tego późnobarokowa ambona w kształcie łodzi z baldachimem w kształcie żagla. Oczywiście wykonana z drewna. Na uwagę również zasługuje stojąca obok kościoła dzwonnica. Również drewniana. Kościół najlepiej zwiedzać wtedy, gdy odprawiane są w nim nabożeństwa.
Ziemia Sejneńska to jedno z wielu niesamowitych miejsc województwa podlaskiego, które jest przez turystów w zasadzie pomijane. Nie wiadomo z czego to wynika, ale w każdy weekend mieszkańcy innych części województwa (oraz Polski) mają doskonałą okazję, by tam się wybrać.
Co weekend (w piątki, soboty i niedziele) kursuje bowiem pociąg z Białegostoku do Kowna. Nie oznacza to, że po drodze nie ma żadnych stacji. Kolej jedzie przez Czarną Białostocką, Sokółkę, Sidrę, Dąbrowę Białostocką, Augustów, Suwałki i Trakiszki. To właśnie ta ostatnia stacja w Polsce powinna nas zainteresować gdyż trochę ponad kilometr od niej znajduje się kilka miejsc, które warto zobaczyć.
Osada prusko-jaćwieska
Od razu należy zaznaczyć, że nie jest to żadne nudne muzeum tylko prywatna inicjatywa pana Piotra Łukaszewicza, który zbudował w miejscowości Oszkinie wielki kompleks nawiązujący do dawnych czasów pogańskiej Litwy. Na miejscu możemy od niego poznać wiele niesamowitych historii dotyczących pierwszych Litwinów, którzy przywędrowali na dzisiejszą Suwalszczyznę. Sama osada zaś znajduje się na 7,5 hektarach i odtwarza XIII-wieczne „miasteczko”. Można obejrzeć wieżę strażniczą, twierdzę, fosę oraz bardzo wiele obiektów związanych z pogańskim kultem, który zanikł, gdy Litwa zdecydowała się przyjąć chrzest w 1378 roku – do czego zobowiązał się przyszły król Polski – Władysław Jagiełło.
Tymczasem dzisiaj na Litwie odradza się kult neopogaństwa. Oczywiście jest to mikroskala, ale warto dowiedzieć się o energii nawiedzającej osadę, a także poznać dawne pogańskie bóstwa. Na terenie obiektu nie brakuje również wielu wspaniałych budowli, które zachwycą niejednego odwiedzającego. Wystarczy spędzić tam kilka godzin by poczuć wyjątkową moc tego miejsca.
Sama osada to jednak nie wszystko. Jest jeszcze jezioro Sejwy, wokół którego mieści się wiele ciekawych przybytków związanych z wypoczynkiem. noclegami i rozrywką. Warto dodać, że są to miejsca na uboczu bez tłumów i wielkich miast. Cisza oraz spokój. Warto jednak dodać, by przyjeżdżający mieli świadomość że zastaną na miejscu surową przyrodę oraz niewiele wygód. Jednak niedaleko jeziora znajduje się bar oraz agroturystyka, więc nie musicie się na stawiać na survival. Warto też dodać, że polodowcowe jeziora – w tym jezioro Sejwy są niesamowicie czyste. Zanurzając się w nich nie będziecie mieli obaw o wysypki czy inne zapalenia – jak to się zdarza w sztucznych zalewach.
Ogólnie mówiąc – jest to idealne miejsce dla wszystkich tych, którzy chcą solidnie wypocząć od przebywania w mieście. Wystarczy nabrać książek (z internetem w komórce będzie kiepsko), można też rower, strój kąpielowy. Następnie wsiadać w pociąg do Trakiszek i przepis na cudowny wypoczynek gotowy!
Są tylko 2 takie miejsca w województwie podlaskim – Puszcza Augustowska oraz Puszcza Białowieska. W obu przypadkach funkcjonuje niesamowita atrakcja turystyczna – kolej wąskotorowa. Warto przejechać się i tu i tu.
Kolejka Wigierska
Wigierska kolejka wąskotorowa już w 1991 roku została wpisana do rejestru zabytków jako cenny wytwór techniki. Pierwotnie kolejka leśna kursowała z Płocziczna do Zelwy. Trasa liczyła 36 km. Teraz niestety turyści mogą podróżować na krótszym szlaku, bo 10 km z Płociczna do Krusznika. Ale i tak warto to zrobić. Przejazd kolejką zabytkową przebiega przez malownicze tereny Puszczy Augustowskiej oraz Wigierskiego Parku Narodowego tuż nad brzegiem jeziora. W sierpniu 2019 można z atrakcji korzystać codziennie w godz. 10.00, 13.00 oraz 16.00. We wrześniu codziennie o godz. 13.00. Adres stacji początkowej to Płociczno-Tartak 40.
Bilet normalny kosztuje 30 zł. Dzieci do ukończenia 7 roku życia – 6 zł, starsze 20 zł. Można też przewozić rower za dopłatą 10 zł. Warto pamiętać, że przejazd odbywa się przez Wigierski Park Narodowy dlatego trzeba będzie dokuopić też kartę wstepu za 5 zł lub 2,5 zł jeżeli przysługuje nam ulga (uczniowie, emeryci i renciści). Dzieci do lat 7 w WPN wchodzą za darmo.
Telefon do organizatorów: 87 5639263, kom. 603 165 390, 697 075 906
Kolejka w Hajnówce
Wąskotorówka kursuje z Hajnówki do miejscowości Topiło. Można się przejechać do końca września. Wybudowana przez Niemców w czasie I Wojny Światowej służyła do transportu drewna. Dziś wozi turystów przez piękne zakątki Puszczy Białowieskiej. Warto się wybrać gdyż nie da się ich zobaczyć ze szlaku. Kolejka mknie przez rezerwat Głęboki Kąt oraz rzekę Leśną. Maszyna zatrzymuje się, by turyści mogli podziwiać piękno nie tylko przejazdem.
Cena biletów to: normalny 30 zł, ulgowy 20 zł, przewóz roweru lub psa – 5 zł. Dzieci do lat 4 podróżują bezpłatnie. Do końca sierpnia kursy odbywają się we wtorki, czwartki, soboty i niedziele o godz. 10.00 i 14.00. Przez cały wrzesień w czwartki i soboty o 10.00 i 14.00. Stacja znajduje się na uboczu Hajnówki. Główną ulicą w mieście jest 3 Maja. Powinniśmy nią przjechać całe miasto, aż do skrzyżowania z Reja i Celną. Skręcamy w tą drugą. Na jej końcu będzie stacja.
Wiele jest osób, które podczas podróżowania szuka sobie punktu zaczepienia. Jeżeli byliśmy już na Podlasiu nie raz i chcielibyśmy je odkryć „na nowo”, to wiadomo że nie będziemy chcieli oglądać tego samego co już widzieliśmy. Dlatego też warto organizować sobie wycieczki tematyczne. Jedną z takich wycieczek może być zwiedzanie ruin podlaskich. Oczywiście nie ma żadnego sensu by jechać kilkadziesiąt a nawet kilkaset kilometrów, by zobaczyć parę cegieł, dlatego też wybraliśmy specjalnie dla Was miejsca, w których sporo się jeszcze zachowało.
Kościół w Jałówce
fot. Dorota Ruminowicz / Wikipedia
Oczywiście numerem jeden są ruiny Kościoła św. Antoniego w Jałówce przy samej granicy z Białorusią. Miejsce to jest bardzo klimatycze i każdy, kto zwiedza podlaskie ruiny koniecznie powinien tam zawitać. Ruiny są na samym końcu wsi – kierując się w stronę granicy.
Przy okazji warto też odwiedzić 2 inne obiekty „obok”. Przy samym rondzie w Krynkach znadjują się ruiny synagogi. Warto tutaj zaznaczyć, że niewiele tego pozostało – dlatego obejrzyjmy je przy okazji zwiedzania całego miasteczka. Można też zajrzeć do Malawicz Górnych gdzie znajdują się resztki bardzo starego młyna. To wszystko jednak tylko gdy planujemy zwiedzać właśnie całą wschodnią granicę. Sama jazda dla ruin w Krynkach czy Malawiczach nie ma sensu. Do Jałówki już tak.
Dworek w Lewickich
fot. Krzysztof Kundzicz / Wikipedia
Te miejsce jest naprawdę ciekawe. W Lewickich znajdują się ruiny dworku. Stoi on niedaleko drogi łączącej Białystok oraz Juchnowiec Kościelny. Wystarczy wjechać w drogę gruntową po lewej stronie, która to znajduje się zaraz za sklepem spożywczym.
Ruiny browaru Glogera
fot. Nexusdx / Wikipedia
W miejscowości Jeżewo znajduje się okazały budynek. To ruiny browaru Glogera. Wystarczy zjechać z drogi ekspresowej właśnie w Jeżewie na Łomżę, Tykocin, Wysokie Mazowieckie. Następnie na rondzie prosto aż do pierwszego skrzyżowania, gdzie skręcamy w lewo i jedziemy prosto do wsi. Gdy miniemy zielony budynek to po drugiej stronie ulicy dojrzymy ruiny. Warto też zobaczyć całą wieś, jest w niej wiele klimatycznych domów.
Ruiny schronu
fot. Fczarnowski / Wikipedia
Niewątpliwie nie można pominąć ruin schronu, w którym dzielnie walczył kpt. Władysław Raginis. Oprócz pozostałości po obiekcie jest tam także tablica pamiątkowa ale też niesamowity widok na rzekę Narew. Bowiem schron znajdował się na wzgórzu. Dlatego też najlepszą porą by tam się wybrać powinny być 2 godziny przed zachodem słońca. Wtedy poczujemy klimat tego miejsca. Gdzie ono się znajduje? Pomiędzy miejscowościami Strękowa Góra a Ruś. Jedziemy drogą krajową nr 64. Gdy dojrzymy znak „Góra Strękowa 0,4” to trzeba skręcać. Znajdziemy się wtedy na miejscu.
Każda okazja jest dobra, by zwiedzać województwo podlaskie. Jedną z nich może być na przykład najbliższy weekend. Dlatego też przygotowaliśmy Wam 3 ciekawe propozycje krótkich wycieczek w miejsca, które nie są aż tak dobrze znane, a które warto odwiedzić. Sposób zwiedzania dowolny – samochodem, rowerem lub pieszo. Punkt startowy to Białystok.
Opowieści z Narwi
Pierwsza wycieczka samochodem – należy ekspresową ósemką ruszyć na Warszawę. Następnie zjechać dopiero w miejscowości Mężenin i podróżować przez Rutki-Kossaki. Następnie kierujmy się na Wiznę mijając malownicze i urokliwe tereny wzdłuż rozlewisk Narwi w Grądach-Woniecko. Następnie odwiedźmy miejscowość Ruś, następnie Wiznę, później Jedwabne i Osowiec-Twierdzę. Później warto przejechać Carską drogą do Strękowej Góry. Powrót wzdłuż Narwi przez Zajki do Tykocina. Na zakończenie warto jeszcze w Złotorii za starą szkołą obejrzeć jak Supraśl wpada do Narwi.
Puszcza Knyszyńska w pełnej krasie
Tym razem naszą wycieczkę możemy rozpocząć od wyjazdu pod Supraśl. Możemy rowerem lub pieszo. Pierwszy przystanek – ukryte w lesie Jezioro Komosa, które na środku ma wyspę, na której według legend spotykali się kochankowie. Niezwykle ciche i przyjazne miejsce. Dalej powinniśmy się wybrać do miejscowości Ciasne, z której to powinniśmy kierować się na Krasną Rzeczkę – również piękne i ciche miejsce ukryte w środku Puszczy. Tam można spotkać jedynie wędkarzy, którzy to hałasu nie lubią, by im rybek nie płoszyć. Ostatni przystanek to już Wasz wybór. Kierujmy się do Krasnego Lasu a dalej albo do Supraśla w lewo albo do Traktu Napoleońskiego i Grabówki w prawo. Przez całą wycieczkę nie wyjdziemy z lasu. To będzie ciekawe doświadczenie.
Odwiedzić Taplary
Taplary to fikcyjna wieś z Konopielki. Tereny jednak jak najbardziej prawdziwe. Edward Redliński – autor kultowej powieści osadził ją w miejscu, z którego pochodzi czyli z małej wsi w okolicy Suraża. Cały ten rejon to jedna wielka przypominająca coś pomiędzy Sawanną a Stepami – w zależności od pogody. Tutaj lepiej wziąć ze sobą GPS, żeby się nie zgubić. Możemy dojechać pociągiem do Strabli, przyjechać rowerem lub samochodem. W pobliskich Doktorach znajduje się park linowy. Warto też obejrzeć Zawyki i kierować się na Suraż. Można z Doktorc przypłynąć do Suraża kajakiem. Wystarczy zgłosić się w Surażu do Centrum Turystyki Aktywnej Bajdarka. To nie koniec wycieczki. Warto przejechać się z Suraża do Pietkowa, a następnie skręcić na Ostrów Tam w pobliżu znajduje się czatownia, wiata biwakowa oraz wieża widokowa. Jeżeli chcemy to możemy tam zostać, jeżeli nie – to warto wracać do domu. To koniec naszej wycieczki!
Łomża często przez białostoczan jest traktowana żartami. W zasadzie to ta wyjątkowa sympatia międzymiastowa jest z wzajemnością. Wszystko przez sztuczny podział administracyjny kraju, w którym to wchodząca w skład Królestwa Polskiego oraz historycznego Mazowsza – Łomża – nagle znalazła się na terytorium województwa podlaskiego. Największy grzech popełnia ten, który myli Podlasie z Podlaskiem. Pierwsze to historyczna kraina jak Mazowsze, drugie to sztuczny twór istniejący od 1999 roku, który niczym nie różni się od PRL-owskiego Województwa Białostockiego, tyle że w nowej wersji Podlaskie jest bez „EGO” czyli Ełku, Gołdapi oraz Olecka.
Generalnie rzecz ujmując, wszelkie zmiany na mapie to dla Łomży nieustanna degradacja. Najpierw odłączono ich z Mazowsza, później zabrano województwo łomżyńskie. Warto też zaznaczyć, że we władzach wojewódzkich przedstawiciele mazowieckiej krainy również nigdy nie mieli zbyt wiele do powiedzenia. Chociaż pierwszym Marszałkiem Województwa Podlaskiego był Sławomir Zgrzywa z Łomży. Niestety rządził w czasie, gdy niewiele można było zrobić – bo od 1999 do 2002 roku. Natomiast Polska weszła do Unii Europejskiej w 2004 roku i wtedy też uderzył strumień pieniędzy na rozwój regionalny. Do Łomży też kapało, ale zbyt słabo, bo łomżyńscy politycy siły przebicia nie mieli, podobnie jak przez lata podlascy politycy w polskim rządzie.
Chociaż los nie był zbyt łaskawy dla Łomży, to nie oznacza, że należy ją omijać szerokim łukiem. Wręcz przeciwnie, jest to miejsce dosyć nieodkryte przez wiele osób z „Podlasia”. A naprawdę jest co zwiedzać. Przede wszystkim jedną z ciekawszych propozycji jest krypta w Katedrze św. Michała Archanioła. Co prawda to rekonstrukcja, ale swój klimat ma! Podobnie jak Muzeum Północno-Mazowieckie. Znajdujące się tam eksponaty przybliżą nas do tego z czym kojarzy się Polska za granicą. Nie można też pomijać Kurpie Open Air Muzeum w Nowogrodzie. Klimat jeszcze bardziej regionalny. Jeżeli ktoś miałby kręcić film o dworskim życiu Polaków, to tylko w Drozdowie. Znajduje się tam niesamowicie piękny obiekt, w którym obecnie znajduje się Muzeum Przyrody. Nawet jeżeli ktoś się nią nie interesuje (a powinien), to dla samego zwiedzenia pałacu warto tam pojechać.
Być może zaskoczeniem będzie fakt, że mimo i ż w Łomży nie ma ani morza ani jeziora to jest port. Warto Łomżę i jej okolice zwiedzić właśnie z perspektywy tafli Narwi. Będziemy mogli podejrzeć z bliska piękną przyrodę. Tak jak w Warszawie i Krakowie trzeba odwiedzić Stare Miasto, tak też w Łomży jest Stary Rynek. To wokół niego koncentruje się życie mieszkańców. Warto więc skosztować czegoś właśnie przy Rynku. Oczywiście absolutnie koniecznie jest także zrobienie sobie fotki na Ławeczce z Hanką Bielicką. O ile starsi dobrze wiedzą o kim mowa, o tyle młodzież może mieć problem. Warto sobie sprawdzić tą barwną postać.
Jeżeli ktoś lubi militarne klimaty, to powinien zobaczyć Twierdzę Łomża. Dosyć mało znany obiekt składający się z pięciu budynków. Jest to jedna z nielicznych twierdz, która została wybudowana w XIX wieku i brała udział w walkach dwukrotnie. Podczas wojny polsko-bolszewickiej oraz podczas napadu Niemiec na Polskę w 1939 roku. Świetnym miejscem do zwiedzania – szczególnie jesienią – jest Cmentarz wielowyznaniowy. Jest z początku XIX wieku, znajduje się tam wiele pięknych rzeźb a i klimat tego miejsca niesamowity. Warto też zajrzeć na cmentarz żydowski. Nie można też zapomnieć o zwiedzaniu Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego. Jest to naprawdę niesamowite miejsce o każdej porze roku. Narew zachwyci chyba każdego, kto tam się wybierze.
Jedenaście takich maszyn stacjonowało w Białymstoku między 1982 a 1984 rokiem. Mowa tu o niezwykle eleganckich parowozach Pt47-65. Być może to szalony pomysł, ale gdyby POLREGIO Przewozy Regionalne czyli podlaski przewoźnik kolejowy taki parowóz odkupiłby od jakiegoś muzeum, wyposażył w stylowe wagony i wypuścił w trasę, to byłaby to niesamowita atrakcja turystyczna. Podobnie jak – zabytkowy „Ogórek” – autobus komunikacji miejskiej w Białymstoku, który wozi od czasu do czasu turystów. Obecnie podróże zabytkowymi pociągami oferuje firma prywatna, która organizuje raz na jakiś czas wycieczki w różnych zakątkach Polski. Ostatnio taka eskapada odbyła się na Mazurach. Byłoby świetnie gdyby tak można było regularnie pojechać z Białegostoku do Grodna – zupełnie jak w XIX wieku!
Niestety organizacja turystyki to pięta Achillesa Województwa Podlaskiego. Prowadzone działania są chaotyczne i mało zachęcające. Sam fakt, że Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego uruchomił weekedowe połączenia kolejowe to już coś. Jednak trzeba odważnie stawiać krok dalej. Turystyka kolejowa ma ogromny potencjał, wielką przyszłość a przede wszystkim mnóstwo fanów na całym świecie. Tymczasem my próbujemy przyciągać turystów stroną internetową. Nowa witryna turystyczna województwa to jednak jakiś żart. Za 25 tysięcy złotych stworzono coś, co jest warte jako produkt 10 razy mniej, a z perspektywy turystyki nic nie jest warte. Wystarczy spojrzeć na stronę turystyczną Białegostoku (odkryj Białystok), by zauważyć gigantyczną różnicę. Tam dominuje wspaniała kreacja, która aż wzywa turystów – przyjeżdżajcie! Natomiast pożal się Boże strona podlaskie.eu powiela wzorce, nie odkrywa nic nowego i nie pokazuje nic atrakcyjnego. Poza tym jakość zdjęć i filmów jest kiepska. Za 25 tysięcy złotych można było oczekiwać zdecydowanie więcej. Szczególnie, że w Podlaskiem dobrych fotografów i filmowców nie brakuje.
Wracając do turystyki. Województwo Podlaskie nie potrzebuje stron internetowych tworzonych za wielkie pieniądze przez urzędników. Potrzebne są realne działania. Kreowanie atrakcji oraz przyciąganie turystów na wszelkie możliwe sposoby. Jeżeli ktoś myśli, że urzędowa strona przyciągnie to jest naiwny. Nawet jeżeli jest tak dobra jak Odkryj Białystok, to jest ona zaledwie drogowskazem. Podlaskie potrzebuje realnej promocji, realnych działań i realnych atrakcji. Tymczasem jest u nas wszystko tworzone na własną rękę. Odbiciem jakości turystyki w regionie jest baza hotelowa. W Białymstoku jest kilkanaście hoteli. W Warszawie ponad 100.
Dlatego połączenia kolejowe zabytkowym parowozem mogłyby być jedną z wielu atrakcji w regonie. A z tym u nas ubogo. Ostatnio jedna z atrakcji padła przez braki wody w rzece i teraz nie wiadomo gdzie pójść i co zwiedzać. Szczególnie, że pogoda kiepska. A gdyby ktoś z władz Podlaskiego o to zadbał – nawet nie trzeba by było się nad tym zbytnio zastanawiać.
Zalew Siemianówka i Dolina Świsłoczy. Te dwa miejsca położone obok siebie to dobry pomysł na spędzenie jednego dnia na wschodnie Podlasia. Zwiedzając zobaczymy urokliwe cerkwie, kościoły i meczety. Poczujemy też moc przyrody, a jak wybierzemy się dostatecznie wcześnie rano, to może trafimy również na dzikie zwierzęta! Można powiedzieć, że taka wyprawa będzie zwiedzaniem Podlasia w pigułce. Po drodze zobaczymy wszystko to, dzięki czemu nasz region jest taki magiczny i przyciąga do siebie coraz więcej osób z całej Polski. Ten tekst kierujemy do wszystkich, którzy chcieliby poczuć podlaską magię latem.
Jeżeli dla kogoś nie jest problemem przejechanie 90 km rowerem, to może naszą trasę właśnie pokonać w ten sposób. Wystarczy pojechać weekendowym pociągiem do Walił, a dalej zrobić wielkie kółko jednośladem. Natomiast wszyscy zmotoryzowani, wybierając się z Białegostoku powinni kierować się na Michałowo. To właśnie tam przy pięknej cerkwi będziemy skręcać w lewo i rozpoczynać wspaniałą przygodę.
Stamtąd powinniśmy skoczyć do miejscowości Bondary – gdzie znajduje się wieża widokowa, z której zobaczymy sobie Zalew Siemianówka. Jest też plaża, jednak jakość wody w jest na tyle dyskusyjna, że odradzamy kąpiel. Kolejny przystanek to miejscowość Bachury. Znajduje się tam prawosławna kaplica św. Mikołaja oraz droga na uboczu, którą możemy poruszać się przy samym zbiorniku wodnym. Robiąc łuk wrócimy do drogi wojewódzkiej nr 686, którą pojedziemy dalej do Jałówki. Tam oczywiście numerem jeden do zwiedzania są ruiny kościoła.
Kolejny punkt naszego zwiedzania to Dolina Świsłoczy. Jadąc przez Kondratki miniemy 2 duże stawy. Następnie jedźmy przez Dublany do Mostowlan. Tam obejrzymy cerkiew oraz kaplicę prawosławną. Możemy też dojechać pod samą rzekę Świsłocz, która tylko fragmentarycznie przepływa przez Polskę, a w większości jest na Białorusi. Jest to dopływ Niemna. Warto tutaj też zwrócić uwagę na ukształtowanie terenu. Miniemy sporo pagórków czy zakrętów. Łatwo jest się tu zgubić. Szczególnie, że to kompletne odludzie. Dalej jedźmy na Gobiaty. Po drodze miniemy zamknięte przejście graniczne kolejowe. Na wielkiej bramie będzie napisane po rosyjski „MIR” czyli „Pokój”.
Kolejny przystanek to przejście graniczne w Bobrownikach. Warto zobaczyć z bliska miejsce, którym można wyjechać nie tylko z Polski, ale także z Unii Europejskiej. Następny przystanek to Chomontowce. Istny raj dla grzybiarzy. Odludny dziki wschód jest pełen leśnych przysmaków. Warto jednak uważać, by przypadkiem nie przekroczyć granicy. Bo mogą nas spotkać naprawdę przykre konsekwencje.
Urokliwa wioseczka oprócz grzybów w lesie ma jednak wiele więcej do zaoferowania. To drewniane domy, które są niemalże żywym skansenem oraz brukowana uliczka powodują, że można odnieść wrażenie jakby czas tam się zatrzymał. Warto zwrócić uwagę na narożniki domów oraz okiennice. Starannie wyrzeźbione i pomalowane wzory wzbudzą zachwyt u wielu osób. Swój urok mają także w niektórych domach ganki, w których na oknach znajdują się wyjątkowe firanki. Wyjeżdżając z tej magicznej wioski dojedziemy do innej urokliwej wioseczki – Rudaki. Tam warto dojechać do końca wsi by spocząć na ławeczce pod drzewem i porozmyślać o życiu. Warto też porozmawiać z miejscowymi ludźmi – jeżeli takich napotkamy. Ich gwara to mieszanka polskiego, rosyjskiego i białoruskiego. Mówią „po swojomu”.
Ostatnim przystankiem naszej wycieczki będzie tatarska wioska Kruszyniany. Oczywiście można tam zwiedzić unikalny drewniany meczet oraz cmentarz. Do tego warto na miejscu skosztować tatarskiej kuchni. W weekendy wioska tętni życiem i na pewno nie będziemy jedyni, którzy tu się wybrali. Być może będzie to okazja do poznania nie tylko Tatarów, ale też innych zwiedzających, którzy podzielają nasze zainteresowania?
Jeżeli będziemy jechać rowerem to do Walił możemy wrócić przez Sanniki, Szaciły i Piłatowszczyznę. Samochodem będzie wygodniej wrócić do Bobrownik, a następnie drogą krajową prosto do Białegostoku.
Tym razem nie było na szczęście żadnego wypadku, ale susza spowodowała, że wody w Narwi jest na tyle mało, że platformy do przechodzenia między kładkami opadły na dno. Niestety nie wiadomo kiedy sytuacja się zmieni i czy w ogóle się zmieni. Najbliższe dni mają być chłodniejsze. Być może coś popada, ale jak wiadomo – jest to loteria. Dopóki stan rzeki nie polepszy się – z kładki nie będzie można korzystać.
Jeżeli już podniesie się poziom Narwi to z kładki będzie można korzystać w całości, a nie jak do tej pory. Wszystkie platformy będą dostępne dla turystów i możliwe będzie przejście ze Śliwna do Waniewa (oraz odwrotnie). Przypomnijmy, że kładka była zamknięta, a później częściowo otwarta po wypadku jaki miał miejsce. Jedna z platform wywróciła się do wody z turystami. Skończyło się na strachu i mokrych ubraniach. Na szczęście ofiar nie było, ale sprawę trzeba było wyjaśnić. Teraz pozostaje tylko czekać na deszcz. Tu jednak może być pewien spory problem.
Warto tutaj zaznaczyć, że brak wody na początku lata na rozlewiskach to wina działalności człowieka. Wiele miesięcy temu pisaliśmy, że Polska pustynnieje a Rzeka Biała w Białymstoku może wsiąknąć. Okazuje się, że jest jeszcze gorzej! Istotną rolę w gromadzeniu wody odgrywają rzeki. Im bardziej są one naturalne tym lepiej. Poprzedni mieszkańcy Białegostoku regulując rzekę spowodowali, że nurt jest szybszy, a woda się nie gromadzi na danym obszarze. Nie ma też naturalnych terenów zalewowych. Swoje dołożyli też developerzy zabudowując dolinę Białej. Na rzece tworzą się siedliska zwierząt i roślin. Te drugie są swoistym filtrem. Rośliny absorbują fosfor i azot. Dla człowieka to zanieczyszczenie, zaś dla rośliny to pokarm. Jeżeli chodzi o Narew to tutaj nie było developerów, ale rolnicy. Adaptując kolejne tereny pod uprawy również zdeformowali naturalny bieg rzeki. Ulewne i gwałtowne deszcze powodują, że woda szybko spływa dalej, a upalne dni doprowadzają do suszy. Czy oprócz rzeki Białej wsiąknie też Narew?
To niezwykła atrakcja turystyczna. Od dziś można jeździć przez całe wakacje pociągiem z Hajnówki nad Zalew Siemianówka. Podobnie jak z Białegostoku do Walił będą jeździć 2 pary pociągów w soboty i niedziele oraz jedna w piątek wieczorem do Siemianówki a z samego rana w sobotę powrót. Pociąg będzie jechać przez Narewkę. Bilet na całej trasie kosztuje 5 zł. Rozkład został ułożony w taki sposób aby można było bez przeszkód do Siemianówki dojechać z Czeremchy i Siedlec. Z Białegostoku nie ma torów prowadzących bezpośrednio do Hajnówki, dlatego też należy wpierw przesiąść się w Czeremsze. Jeżeli linia będzie cieszyć się zainteresowaniem turystów, to być może w przyszłości zostanie wydłużona tak by przejeżdżać torami przez nasyp na środku zbiornika aż do granicy państwa. Trzeba by było jednak wyremontować tory, gdyż za zbiornikiem nie są w najlepszym stanie.
Zgodnie z naszymi przewidywaniami – Supraśl to jeden z najpopularniejszych kierunków zwiedzających województwo podlaskie. Na taki stan rzeczy wpływa także fakt, że w miasteczku ostatnio dużo się dzieje. Dlatego też chcielibyśmy przedstawić 5 najważniejszych miejsc Supraśla (wszystkich jest dużo więcej), których pomijać przy zwiedzaniu nie można.
Cmentarz
fot1. Lilly M | fot. 2 Athantor / Wikipedia
Wjeżdżając do Supraśla od strony Białegostoku na początku będziemy mijać cmentarz. To właśnie tam warto zacząć zwiedzanie miasta – od odwiedzenia okazałych kaplic osób, które zmieniły oblicze miasteczka. To właśnie te dwie rodziny wywarły największy wpływ na miasto i tchnęły w niego swoją duszę.
Prawosławny Monaster i Muzeum Ikon
Monaster to miejsce, dzięki któremu Supraśl zawdzięcza swoje istnienie. Bowiem istnieje od czasów, gdy nie było to jeszcze miasto, a maleńka osada. Jedną z najważniejszych wydarzeń, jakie miało miejsce w klasztorze było powstanie drukarni. To właśnie tam wydrukowano przepiękne pieśni Franciszka Karpińskiego – kolęda “Bóg się rodzi”, czy też zaczynająca się od słów “Kiedy ranne wstają zorze” – czyli Pieśń poranna. Na terenie monasteru znajduje się także Muzeum Ikon, gdzie możemy podziwiać przepiękną sztukę, jaką jest pisanie prawosławnych ikon. Od razu zaznaczamy, że to nie jest jakieś starodawne muzeum, gdzie po prostu obejrzymy święte obrazki. Muzeum Ikon jest nowoczesne, gdzie spotkamy się ze sztuką przez duże „S”.
Pałac Bucholtzów
fot. Lilly M / Wikipedia
Przepiękny budynek, w zasadzie najpiękniejszy w całym Supraślu to właśnie Pałac Bucholtzów, a obecnie Liceum Plastyczne. W skład całego kompleksu wchodzi eklektyczny budynek z elementami neorenesansowymi oraz z ornamentyką secesyjną. Do tego dawna stajnia i wozownia. Wszystko robi przeogromne wrażenie.
Bulwary im. Wiktora Wołkowa
To wspaniałe miejsce na spacer tuż przy rzece Supraśl. Można tam wypocząć na ławkach, na trawie, ale też poćwiczyć na siłowni pod chmurką. Można też pograć w siatkówkę plażową oraz wypożyczyć kajaki, by popływać rzeką. Generalnie bulwary są miejscem, tłumnie odwiedzanym latem – gdyż znajduje się tam plaża.
Kuchnia regionalna
Tłumy zajeżdżają do Supraśla także dla walorów smakowych. To właśnie stamtąd do białostockich knajp przywędrowała moda na babkę ziemniaczaną, kartacze i pierogi. W centrum miasta znajduje się kilka miejsc, gdzie możemy posmakować tych wybornych potraw. Najpopularniejszym przez wiele lat była „Jarzębinka”, aczkolwiek już dziś (oczywiście naszym zdaniem) powstało wiele lepszych restauracji.
Zwiedzanie Białegostoku i okolic ma różne wymiary. Fanatycy historii szukają czegoś innego, weekendowi przyjezdni jeszcze czegoś innego, mieszkańcy, którzy mają miasto na co dzień także zwiedzają inaczej. Podobnie jak osoby, które mają na to kilka godzin oraz kilka dni. Każdy wolny dzień jest idealny, by poznać miasto. My przygotowaliśmy specjalnie dla Was taki spacer, który zajmie od godziny do trzech (zależy kto jak szybko chodzi i czy będzie wchodzić do budynków. Polecamy zwiedzić miasto w ten sposób zarówno dla osób, które są po raz pierwszy jak i dla tych, które znają je doskonale. Na samym dole mapa. Jeżeli przejdziecie się trasą, to zostawcie w komentarzu jakiś ślad o swoich odczuciach.
Zwiedzanie miasta w kilka godzin
Żeby na szybko obejrzeć Białystok warto przejść konkretną trasę. Załóżmy, że właśnie przyjechaliście do miasta i znajdujecie się na dworcu PKP lub PKS, które stoją obok siebie. Gdzie iść dalej? Najpierw polecamy wycieczkę po centrum. Idziemy do góry w ul. Wyszyńskiego. Mijając osiedle Przydworcowe na początku nie napotkamy nic ciekawego, ale im dalej tym ciekawiej. Pierwsza okazja przy Biedronce. Obok stoi ceglana kamienica o wyjątkowym wyglądzie. Następnie idąc dalej prosto możemy zobaczyć plac, na środku którego znajduje się gwiazda Dawida i miejsca do siedzenia w kształcie… zębów. Właśnie znajdujemy się na dawnym cmentarzu żydowskim, który powstał w tym miejscu, gdy w Białymstoku zapanowała epidemia przez co wielu mieszkańców zmarło. Jak to miejsce wyglądało w przeszłości zobaczymy na tablicy pamiątkowej.
Po odwiedzeniu tego miejsca musimy wyruszyć w lewo ul. Młynową. To dawne żydowskie osiedle Chanajki. Mieszkali tam biedni, przestępcy, biznesmeni i prostytutki. Drewniane chaty i ceglane kamienice wymieszały się ze sobą, a ciasne uliczki przeplatały się. Dziś z Chanajek już prawnie nic nie zostało. Tylko kilka budynków, ale warto je obejrzeć z przodu i z tyłu. Na Młynowej znajduje się obecnie przygotowywany jako miejsce pamięci dawny cmentarz ewangelicki. Póki co nic tam nie zobaczymy, ale gdy prace zostaną ukończone – będzie tam stać pomnik. Może się wydawać, że Białystok to miasto cmentarzy. To mylące, gdyż poruszasz się po miejscach, które znajdowały się dawniej poza miastem. Wejdź w stronę Mariańskiego – tam kiedyś zaczynało się miasto. Przed sobą masz Plac NZS, przy którym stoi pomnik bohaterów Ziemi Białostockiej z napisem „Bóg Honor Ojczyzna”. Napis ten został dostawiony przez antykomunistyczne środowisko już długo po upadku PRL jako „dekomunizację”. Jest także napis „Niepodległość”, który został dostawiony przez inne środowisko z okazji 100 rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Warto wspomnieć, że autorzy ani pierwszego ani drugiego napisu nie mieli pozwolenia by je umieścić, ale Polska to wolny kraj i każdy może do pomnika dopisać co chce.
Wchodzimy do ścisłego centrum
Wróćmy do zwiedzania. Obok pomnika stoi wielki budynek z ogromnym tarasem. To Uniwersytet w Białymstoku – wydział historyczno-socjologiczny. Dawniej siedziba komitetu PZPR. Idąc prosto w ul. Suraską zobaczymy pomnik z maską, miniemy też budynek z napisem „Solidarność”, w którym dawniej mieściła się Gazeta Współczesna – organ prasowy PZPR, a po transformacji gazeta należąca do „Solidarności”. Gdy nie było jeszcze internetu, to pod budynkiem gromadzili się kibice Jagiellonii, gdy ta grała na wyjeździe. W jednym z okien redaktorzy gazety pokazywali aktualny wynik. Idźmy dalej. Doszliśmy do najściślejszego centrum miasta. To Rynek Kościuszki. Na jego środku stoi ratusz, który nigdy nie pełnił siedziby Urzędu Miejskiego. W dawnych czasach była to wielka „galeria handlowa”. Kupcy na swoich kramach handlowali w budynku oraz wokół budynku.
Idąc prosto miniemy fontannę „wędrowniczkę”. Stoi ona obecnie obok oryginalnego miejsca. Na początku stała przy zbiegu 4 ulic. Teraz pozostała tylko jedna. Pozostałe 3 znikły na rzecz nowoczesnego rynku. „Wędrowniczka” po II Wojnie Światowej, gdy miasto zostało praktycznie całe zniszczone, została odbudowana ale już w innym miejscu – bliżej ratusza. Przy okazji przebudowy Rynku Kościuszki wróciła obok miejsca, gdzie znajdowała się przed II Wojną Światową. Nasza wycieczka dalej trwa. Pójdziemy teraz w prawo od fontanny. Kilka kroków i jesteśmy w przepięknym parku Planty. Można tu się schronić przed upałami. Przechodząc przez przejście dla pieszych warto pójść w prawo. Miniemy wtedy pomnik psa Kawelina. Tak nazywał się carski pułkownik, który przyjechał na Podlasie pod koniec XIX wieku i zrobił dla miasta wiele dobrego. Legenda głosi, że pułkownik był bardzo brzydki stąd też pies został stworzony w 1936 roku na jego podobieństwo. Pomnik został skradziony przez Niemców podczas II Wojny Światowej. W 2005 roku zrekonstruowano go na podstawie odkrytych zdjęć przedwojennego fotografa Bolesława Augustisa. Dziś stoi przy wejściu dla parku Planty. Dawniej stał w miejscu, do którego dojdziemy później.
Przejdźmy się teraz szeroką aleją na Plantach. Po drodze możemy kupić lody. Dojdźmy do końca drogi czyli do schodów. Miniemy po lewej Pałac Branickich, do którego potem wejdziemy. Teraz idźmy prosto na największą perłę Plant czyli fontanny. Są one po lewej stronie za schodami. Przejdźmy przez plac z fontannami, a potem skręćmy w prawo idąc ścieżkami przy stawie „serce”. Dojdziemy do pomnika Praczek przy kolejnym zbiorniku wodnych. Co ciekawe – pomnik ten został kiedyś ukradziony. Teraz stoi drugi.
Od Praczek pójdźmy w lewo ul. Mickiewicza w stronę bramy wjazdowej Pałacu Branickich. Jest ona bardzo okazała, a w jej konstrukcję wmontowany jest zegar, który mimo kilkuset lat działa znakomicie. Na szczycie znajduje się gryf. Wchodzimy na dziedziniec Pałacu Branickich. Jego obecny wygląd zawdzięczamy staraniom wielu władz. Gdy miasto zostało przejęte przez zabiorcę rosyjskiego usunął on wszelkie zdobienia ukazujące polską kulturę. Budynek wówczas stanął się Instytutem Panien Szlacheckich, gdzie rosyjskie nastolatki uczyły się obycia na salonach. Podczas II Wojny Światowej dawny pałac był mocno zniszczony. Na szczęście ten budynek oraz wiele innych został odwzorowany i odbudowany dzięki architektowi Stanisławowi Bukowskiemu. Obecnie budynek należy do Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. W prawym skrzydle znajduje się Muzeum Farmacji. Sam budynek główny można zwiedzać bezpłatnie. Można wchodzić śmiało, byleby nie zakłócać pracy ludziom. Warto wejść na piętro i wyjść na balkon, z którego spojrzymy z góry na cały przepiękny ogród. W oryginale był on dwa razy dłuższy i jeszcze bardziej okazały. Warto też następnie zejść na dół i obejrzeć rzeźby, rośliny, fontanny i czarną konstrukcję, gdzie dawniej chodziły piękne ptaki. Zejdźmy z mostu na dół i przejdźmy się obok stawu. Dojdźmy do budynku pałacu i wyjdźmy przez boczną wąską bramkę. Właśnie znajdujemy się przy pomniku ks. Jerzego Popiełuszki, gdzie dawniej stał właśnie pomnik psa Kawelina nim go skradli Niemcy.
Luksusowa dzielnica
Idźmy teraz w prawo do przejścia dla pieszych. Po drugiej stronie ulicy będzie stał dawny Dom Koniuszego, a dziś okazały Pałacyk Ślubów. Dawniej stał tu hotel Ritz. Przejdźmy wąską ul. Kilińskiego, a następnie zatrzymajmy się przy Katedrze. Wejdźmy do środka. Jest on tylko dobudówką do białego kościołka obok, chociaż mogłoby się wydawać że jest odwrotnie. Ten biały kościółek pamięta jeszcze czasy Branickich. W krypcie pochowana jest Izabela Branicka. Tam niestety nie można wejśc. Ale kościół możemy obejrzeć. Następnie przejdźmy w lewo tyłem kościoła do ul. Kościelnej. Idźmy cały czas prosto. Na przejściu dla pieszych dalej prosto. Dojdziemy do rzeki. Przejdźmy przez most idąc cały czas prosto. Miniemy stary, ceglany budynek. Na górze ulicy znajdziemy się na Warszawskiej – historycznym osiedlu bogatych białostoczan. Mieszkały tutaj same znakomite osobistości, które pozostawiły po sobie wiele wspaniałych budynków. Po lewej zobaczymy VI Liceum Ogólnokształcące, a po drugiej stronie Pałac Tryllingów (obecnie w remoncie). Idźmy w prawo. Na horyzoncie zobaczymy wieżę kościoła. To katolicka parafia św. Wojciecha, a dawniej kościół ewangelicki. Idąc w jego stronę miniemy jeszcze Centrum Ludwika Zamenhofa – twórcy międzynarodowego języka Esperanto. Możemy wstąpić do środka.
Za skrzyżowaniem miniemy jeszcze wiele okazałych budynków. Warto wstąpić do Muzeum Historycznego, gdzie znajduje się makieta dawnego Białegostoku. Naprawdę fascynująca ekspozycja! Następnie wejdźmy do kościoła Św. Wojciecha. Obejrzyjmy go w środku i na zewnątrz. Następnie przejdźmy na drugą stronę ulicy cofając się do budynku z numerem 57 obok przystanku. Wejdźmy w bramę, a następnie prosto wchodząc w wąską drogę. Wyjdziemy do ul. Koszykowej, przy której stoi wiele wspaniałych drewnianych domów przypominających dawne osiedle Bojary. Na końcu ulicy idźmy w lewo i wstąpmy jeszcze w ulicę obok o nazwie „Wiktorii”. Wrócimy do ul. Stanisława Staszica. Idźmy tą ulicą w prawo (mając z tyłu ul. Wiktorii). Dojdziemy do ul. Piasta. Dalej idźmy w lewo do ul. Słonimskiej. Tu możemy zakończyć wycieczkę. Do centrum wrócimy autobusem linii – 5. Można wysiąść przy „Lipowej” bądź też przy kościele Św. Rocha z dużą, białą wieżą.
Obecny tydzień zapowiada się upalnie. Warto to wykorzystać na przykład biorąc urlop. Jest wiele miejsc w Podlaskiem, które można zwiedzić albo dla odmiany – zajrzeć do sąsiadów na Białoruś. W ostatnim czasie pojawiła się ku temu naprawdę dobra okazja. Otwarto ścieżkę rowerową August Velo, którą dojechać możemy do Grodna. Przypomnijmy, że można także płynąć kajakiem, Kanałem Augustowskim przekraczając polsko-białoruską granice. W obu przypadkach nie trzeba mieć wiz.
Mieszkańcy naszego województwa mogą korzystać z wielu nowych miejsc turystycznych dzięki współpracy transgranicznej. To, co było dawniej nazywane „końcem świata” dziś jest bramą na wschód. Mowa tu o Śluzie Kurzyniec. Wspaniałe miejsce do odwiedzenia (nawet, gdy ktoś nie chce przekraczać granicy). A osoby, które chcą – mogą wybrać się rowerem przez Niemnowo do samego Grodna. Początek drogi w podaugustowskiej Mikaszówce. Wystarczy paszport, wykupienie usług turystycznych Parku „Kanał Augustowski” wydane przez certyfikowane białoruskie biuro podroży, świadczące usługi turystyczne na terenie strefy oraz ubezpieczenie i środki płatnicze. Wówczas można za granicą przebywać nawet 10 dni. Z tymi dokumentami wpuszczą nas na Białoruś nie tylko na śluzie, ale też w Kuźnicy Białostockiej (gdy pojedziemy koleją lub samochodem), a nawet od strony litewskiej na przejściu Švendubrė-Privalka, Raigardas-Privalka.
Pamiętajmy, że można także odwiedzić naszych litewskich sąsiadów ze Strefy Schengen: Kowno – pociągiem weekendowym, Wilno przy pomocy Eco Lines, Druskienniki – Biacomex oraz Sindbad, a także nadmorski kurort Kłajpeda przy pomocy Eco Lines. Ta sama firma zawiezie nas również do łotewskiej Rygi i estońskiego Tallina (jednak to już dłuższa podróż). Bez wizy na Białoruś możemy również dojechać do Brześcia. Warto jednak pamiętać, że nie można za jednym razem zwiedzić Grodna i Brześcia. Po zwiedzeniu jednego z obwodów należy wrócić do Polski, a następnie ponownie wjechać. Do obu stref bezwizowych służą inne przejścia graniczne.
Przed sezonem wymienialiśmy je w gronie faworytów, teraz wszystko wskazuje że Kruszyniany mogą być liderem jeżeli chodzi o wybór turystów. Czy tatarska wioska przy granicy, tego lata będzie odwiedzana najczęściej? Jedno jest pewne. Po incydencie na kładce Śliwno-Waniewo – popularność tego miejsca zmalała. Zaś chęć przyjazdu na Podlasie wcale nie. O naszym regionie w ostatnim czasie jest dosyć głośno z różnych powodów.
Gejowskie logo i Kononowicz
Jest coś takiego jak mimowolna promocja. Nie jest ona jednak taka zła. W myśl zasady – „niech mówią wszystko, byleby nazwiska nie przekręcali”. W tym przypadku nieustające żarty z Podlasia w dłuższej perspektywie opłaciły się. Zasadniczym problemem było to, że głównego podlaskiego miasta – Białegostoku nie było na mapie… od pogody. Od wielu lat ludzie oglądając telewizję nie wiedzieli, że oprócz Suwałk coś tam leży. Potem przyszedł z pomocą internet. Mamy rok 2006 – w wyborach startują Tadeusz Truskolaski, jacyś inni kandydaci oraz on – Krzysztof Kononowicz. Postać tak barwna, że nie trzeba jej przedstawiać. O tym, że Białystok istnieje – wiedzą już chyba wszyscy w Polsce. Wybory wygrywa ten pierwszy.
Nowy prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski postanowił także dorzucić od siebie cegiełkę w celu promocji miasta (a zatem też regionu). Wynajmuje do tego specjalistów za wielkie pieniądze. Oni robią wiele szumu… wokół swojej pracy, na przykład przekonując białostoczan byśmy promowali się śledzikowaniem. To jednak nie przeszło. W końcu szef grupy promocyjnej pokazuje nowo logo Białegostoku i hasło „Wschodzący Białystok”. Zaraz po tym wybucha ogromny skandal. Okazuje się, że nowe logo jest bardzo łudząco podobne do innego logo. Na domiar złego – reprezentujące słynne dziś LGBT (tyle że z Nowego Jorku). W obawie o wizerunkową tragedię (konserwatywne Podlasie nie wyobraża sobie być kojarzone z homoseksualizmem) logo zostaje przepołowione i rusza cała kampania. Trudno powiedzieć czy coś dała, bo na efekty takich działań czeka się bardzo długo. Na pewno jest już jakiś punkt zaczepienia.
Czytaj też:
/tatarzy-polska-podlaskie/
Filmy promocyjne i memy
Kolejne lata to wysyp filmów promocyjnych. A to wspominany wyżej Wschodzący Białystok promował się aniołem, województwo podlaskie różnorodnością, innym razem Białystok walorami turystycznymi zaś podlaskie pikselowym żubrem. Tutaj też trudno powiedzieć czy efekt był, bo to nie jest tak że jak ktoś zobaczy reklamę to wsiada w pociąg i przyjeżdża. Szczególnie, że w tamtych czasach do Białegostoku nie było łatwo dojechać. Aż tak wielu połączeń nie było.
Internet rozwijał się w zawrotnym tempie. Ludzie mogli posiadać coraz większą wiedzę, rozwiązywać dzięki temu różne cywilizacyjne problemy, a tymczasem zrobił się boom na kupowanie wszystkiego co się da przez internet oraz pojawiły się memy. Okazało się, że te drugie jest poza jakąkolwiek kontrolą. I tak zaczęła się promocja tych, którzy nie chcieli oraz w taki sposób w jaki nikt by sobie nie życzył. Jednym z pierwszych, który wtedy oberwał był policjant z Elbląga. Dziś zastąpiony „Noszaczem” był wizerunkiem typowego Polaka. Sumiasty wąs i naburmuszona mina na biało-czerwonej fladze z dodanymi „śmiesznymi tekstami”. Policjant przeżył wstrząs, gdy się o tym dowiedział. A stało się to w dość niewybredny sposób. Młodzież zaczęła go wytykać na ulicy i się z niego śmiać. Pewnego dnia padło również na Podlasie. I się zaczęła cała fala.
Przedstawiono nas tam jako dzikusów z dżungli, którzy w kółko powtarzają „Dla mnie się podobasz”. Było śmieszne, nikomu krzywda się nie stała. Ale wieść o naszej krainie znów się rozeszła po całym kraju. Ponadto reaktywował się Krzysztof Kononowicz, który dołączył do nowego trendu w internecie jakim są „patostreamy” czyli transmitowanie na żywo obrazu i dźwięku z własnego domu, gdzie często odbywają się libacje. Nie przesądzamy o tym co się dzieje u dawnego kandydata na prezydenta miasta, ale razem z „Majorem” czynią duet na tyle popularny, że Białystok i Podlasie jest bardzo popularne wśród młodzieży.
Dużo dobrego robi dla kontrastu telewizja śniadaniowa, która pokazuje nas z dużo lepszej strony. W ostatnim czasie wszędzie był niemalże wysyp zachęt, by odwiedzić Kruszyniany. Tatarska wioska w tym sezonie letnim może przeżyć oblężenie. Wszyscy będą chcieli zobaczyć piękny meczet na własną stronę oraz wysłuchać od Pana Dżemila – skąd są na Podlasiu Tatarzy. Oczywiście nie obejdzie się od skosztowania ichniejszej kuchni o co zadba Pani Dżanetta.
Konkurencję nieco przegrała kładka Śliwno-Waniewo, która przez incydent została na jakiś czas zamknięta. Teraz jest otwarta, ale z jednej wsi do drugiej nie da się przejść między rozlewiskami. Dlatego też po intensywnej kampanii w mediach zachęcającej – raczej nic nie zostanie. Co innego Kruszyniany. W ostatnim czasie gotował tam Karol Okrasa, a także zajechali popularni blogerzy „Busem przez świat”. Warto dodać, że tatarska wioska jest również chyba we wszystkich przewodnikach.
W województwie podlaskim mamy 115 kościołów oraz 67 cerkwi. Wiele z tych budynków przyciąga do naszego regionu turystów. Obecnie w wielu filmach i materiałach promocyjnych można znaleźć zachęty, by odwiedzać Podlaskie na przykład po to, by zobaczyć na własne oczy piękne, drewniane kolorowe cerkwie. To fakt – warto je zobaczyć na własne oczy zarówno od zewnątrz jak i w środku. Jednak mimo wszystko nie warto zapominać również o zwiedzaniu kościołów. Tym razem chcemy się skupić na świątyniach zbudowanych z drewna. Mają one swój wyjątkowy urok. Dlatego, jeżeli planujecie wycieczki tematyczne w naszym regionie – to warto uwzględnić również i zwiedzanie pod takim kątem. Żałować nie będziecie, gdyż Podlaskie ma do zaoferowania prawdziwe cuda architektoniczne.
Drewniane kościoły na Suwalszczyźnie
fot. Witia / Wikipedia
Jednym z takich cudów jest kościół Św. Anny w Gibach w powiecie sejneńskim. Pierwotnie była to molenna, przez co stylem przypomina budynek w Wodziłkach czy Gabowych Grądach. Z tym, że te dwa należą do staroobrzędowców. Budynek w Gibach także do nich należał jeszcze przed II Wojną Światową.
fot. E.giedraitis / Wikipedia
Kolejnym, drewnianym cudem jest katolicki kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Berżnikach (powiat sejneński). Parafia w tym miejscu powstała już w 1447 roku. Obecny budynek pochodzi natomiast z 1819 roku. Później był jeszcze restaurowany.
fot. Marek i Ewa Wojciechowscy / Wikipedia
Następna świątynia również leży na Suwalszczyźnie a konkretnie w Jeleniewie. Jest to Kościół Najświętszego Serca Pana Jezusa. Świątynia została wzniesiona w 1878 roku, a poświęcona w 1899 roku. Warto tutaj dodać, że ołtarz oraz konfesjonały pochodzą z innego kościoła i są w stylu rokoko. We wnętrzu obejrzymy również XIX wieczne obrazy oraz przepiękne stacje drogi krzyżowej także z tamtego wieku. Jako ciekawostkę można dodać iż na strychu kościoła znajduje się bardzo wiele nietoperzy objętych ścisłą ochroną gatunkową.
fot. Ejkum / Wikipedia
Kolejny drewniany kościół stoi w Mikaszówce. Przypomina wyglądem molennę. Wiadomo o nim tylko tyle, że został wybudowany na początku XX wieku.
fot. Thebleeding / Wikipedia
Drewniane kościoły na Podlasiu
Warto również na własne oczy zobaczyć Kościół Podwyższenia Krzyża Świętego w Sokołach (powiat wysokomazowiecki). Świątynia została wzniesiona pierwotnie jako cerkiew unicka w 1758 roku w Tykocinie. Następnie w 1833 roku przeniesiono ją na cmentarz w Sokołach (tak – drewniane budynki można przenosić) i tam została kościołem katolickim. Aż do dzisiaj.
fot. Simpledot / Wikipedia
Grzechem byłoby nie zobaczenie wspaniałego kościoła św. Anny w Kalinówce Kościelnej. Świątynia została wybudowana w 1774 roku na bazie innej, spalonej w 1761 roku. Rzeźby w środku datowane są na XVII wiek. Warto także zobaczyć obraz św. Mikołaja z XIX wieku oraz XVII wieczne renesansowe tabernakulum (czyli szafki na eucharystię). Przy kościele stoi także wspaniała dzwonnica.
fot. Yarl / Wikipedia
Warto także wybrać się do Starej Kamiennej, gdzie znajduje się Kościół Św. Anny – najstarszy drewniany budynek na Podlasiu, zachowany do dnia dzisiejszego. Świątynia została ufundowana przez Piotra Wiesiołowskiego (który w Białymstoku wzniósł zamek, z którego powstał Pałac Branickich). Drewniana świątynia znajduje się w powiecie sokólskim.
fot. Michal Gorski / Wikipedia
fot. Inetta / Wikipedia
fot. PanSG / Wikipedia
fot. Ewa Szewczyk / Wikipedia
fot. Wojsyl / Wikipedia
fot. Pankrzysztoff / Wikipedia
Pozostałe kościoły, które warto zobaczyć to XIX wieczny Kościół Matki Bożej Szkaplerznej w Studzienicznej, XVI-wieczne Sanktuarium Matki naszego Zbawiciela Jezusa Chrystusa w Domanowie (rozbudowywane w XIX wieku), XVIII-wieczny Kościół św. Stanisława w Milejczycach, Kościół Matki Bożej Anielskiej w Monkiniach z XX wieku, a także XVI-wieczny Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Stanisława w Narwi, XX-wieczny Kościół Trójcy Przenajświętszej w Pawłówce oraz Kościół św. Jana Chrzciciela w Turośli z XIX wieku.
Blogerzy „Busem przez świat” postanowili przyjechać na Podlasie i pokazać swoim widzom 10 miejsc, które warto zobaczyć na Podlasiu. Warto obejrzeć film, by zobaczyć jakie podlaskie atrakcje przyciągają. Serce też się raduje, że robi się wreszcie moda na nasz region. Przestajemy być „dziurą”. Teraz jesteśmy „popularną dziurą”. Dalej ludzie stąd uciekają na rzecz bardziej rozwiniętych miejsc i tutaj raczej nic się nie zmieni, ale przynajmniej jesteśmy drugimi Bieszczadami. Rzadko zamieszkanym regionem, w którym jest dziko, niesamowicie i egzotycznie właśnie. A jak widzą nas blogerzy z „Busem przez świat”?
Na pierwszym miejscu wymieniają Kruszyniany oraz zamieszkałych tam Tatarów. Na drugim miejscu postanowiono ukazać prywatny zamek „Kasztelnik”. Oczywiście nie mogło zabraknąć podlaskich, kolorowych, drewnianych cerkwi. Kolor – niebieski oznacza powierzenie matce boskiej, zaś zielona świątynia powierzona duchowi świętemu bądź męczennikowi. Kolejna propozycja blogerów to Kraina Otwartych Okiennic. Kolejne miejsce to Święta Góra Grabarka pod Siemiatyczami.
Następnie blogerzy polecają wybrać się do Odrynek, gdzie znajduje się skit prawosławny. Tak samo jak podlaskich cerkwi, tak nie mogło zabraknąć w propozycjach Puszczy Białowieskiej. Kolejna wycieczka proponowana przez podróżników to kładka Waniewo i Śliwno. Kolejnym punktem na mapie był Supraśl. Ostatnie miejsce to Europejska Wieś Bociania.
Warto dodać, że blogerzy mają na kanale YouTube – 94 tys. subskrypcji. Właśnie tyle osób dzięki nim zobaczy piękno Podlasia i być może zdecyduje się na przyjazd do nas.
Przeglądając różne przewodniki, blogi i inne miejsca gdzie ktoś coś napisał o Podlasiu najczęściej wymieniane były 3 miejsca – Meczet w Kruszynianach, kolorowe cerkwie między Bielskiem a Hajnówką oraz Białowieża. Nie ma wątpliwości, że są to miejsca fascynujące, ale nie oszukujmy się – dla tych co mieszkają na Podlasiu – prawdopodobnie się… przejadły, tak samo jak dla białostoczan – Pałac Branickich. Miło jest tamtędy przechodzić, ale specjalnie raczej nikt nie planuje tam wycieczek. Tak to jest, gdy ma się coś na co dzień.
Dlatego też tym razem postanowiliśmy napomnieć o takich miejscach, które nie są oczywiste, mało znane, ale zdecydowanie warto zobaczyć je na własne oczy. Znaleźliśmy specjalnie dla Was 5 takich miejsc.
Czerwone Bagno w Grzędach
Biebrzański Park Narodowy kryje w sobie wiele wspaniałych atrakcji, miejsc do odkrycia, a także przyrody do podziwiania. Grzędy – miejscowość na północ od Goniądza to zdecydowanie ciekawe, mało znane miejsce, w którym można drewnianą kładką wybrać się na spacer, po to by podziwiać torfowiska, lasy bagienne i ogólnie klimatyczne bagna. Po drodze miniemy też „świętą sosnę” z kapliczką. Można będzie także zobaczyć z bliska łosie, dziki, lisy i inne zwierzęta, które aktualnie przebywają w Ośrodku Rehabilitacji Zwierząt.
Pałac Starzeńskich w Ciechanowcu
fot. Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu
Osoby, które już tam były – polecają pałac. Dlaczego? Jest to budynek z XIX wieku, w którym możemy podejrzeć jak dawniej żyli polscy artystokraci. Obecnie pełni on siedzibę Muzeum Rolnictwa. Zaś wcześniej mieszkała tam Elżbieta Starzeńska, hrabina z Ożarowskich wraz mężem Michałem Konstantym, hrabim Starzeńskim. To własnie oni przeprowadzili przebudowę oraz modernizację całego pałacu będącego obecnie chlubą całego Ciechanowca. Każdy, kto odwiedzi pałac może podziwiać zabytkowe wnętrza oraz salonik. Można też poznać historię Ciechanowca. Naprawdę warto!
Biała Synagoga w Sejnach
fot. Andwieczor / Wikipedia
Bez wątpienia jest to miejsce, które warto zobaczyć w Sejnach. Biała Synagoga powstała w XVIII wieku! Wówczas z drewna. Obecny budynek to budowla z 1885 roku, który powstał za sprawą rabina Mojżesza Becalela Lurii. Podczas II Wojny Światowej żydowska świątynia została zdewastowana przez Niemców. Po wojnie natomiast budynek pełnił rolę remizy strażackiej, magazynu, a nawet zajezdni! Budynek prezentuje się naprawdę ciekawie zarówno na zewnątrz jak i w środku.
Wierszalin
fot. Krzysztof Maria Różański (Upior polnocy) / Wikipedia
Był sobie prorok Eljasz Klimowicz, który założył sektę. Razem ze swoimi wyznawcami mieszkał w drewnianej chacie w Wierszalinie. Tam też znajdują się fragmenty stawianej przez proroka świątyni. Wierszalin miał być nową stolicą świata. Warto tam zajrzeć, by poczuć niezwykły klimat tego miejsca. Może trochę straszny, może intrygujący? Bez wątpienia krąży tam jakaś dziwna moc. Szczególnie, gdy dowiemy się więcej o tym kim był prorok „Ilja”.
Kasztelik w Olendrach
Pod Siemiatyczami możemy napotkać kamienny „Kasztelik” czyli prywatny zamek wybudowany przez Pana Jurka. Jest to osoba otwarta, którą warto poznać i osobiście wysłuchać historii – po co budował ten zamek. Kamienny obiekt znajduje się w miejscowości Olendry. Wstęp jest bezpłatny, jednak warto wrzucić coś do puszki.
Co robić podczas Majówki 2019? Trudno przewidzieć jaka będzie pogoda, ale może być jednego dnia kiepska, a innego słonecznie. Dlatego też najlepiej mieć do dyspozycji cały wachlarz możliwości. Dlatego też specjalnie dla Was przygotowaliśmy różne warianty w każdym powiecie!
Majówka w miastach:
Długi weekend w większym mieście wiąże się głównie z rozrywką w obiektach zamkniętych – kino, teatry, puby, restauracje, a gdy jest ładna pogoda to ewentualnie można odwiedzać place zabaw, parki czy nawet plaże. Tego typu atrakcji nie brakuje również w trzech największych miastach województwa podlaskiego. Białystok, Łomża, Suwałki mogą zaoferować to wszystko oprócz spacerów po centrach miast i okolicach.
A co można robić w mniejszych miastach na Majówkę?
Powiat augustowski
Kanał Augustowski, fot. Dainava / Wikipedia
Tutaj bezapelacyjnie rządzą plaża, bulwary i Rynek. W okolicach warto wybrać się nad Kanał Augustowski oraz do sanktuarium w Studzienicznej.
Powiat białostocki
Supraśl
Jest to rozległy obszar, który można podzielić aż na trzy części – pierwsza to tereny Puszczy Knyszyńskiej – Supraśl, Cieliczanka, Kołodno, Królowy Most, Gródek czy Michałowo. Druga zaś to Tykocin i wycieczka wzdłuż Narwi aż do Góry Strękowej. Warto też odwiedzić Choroszcz i zerwany most w Kruszewie oraz Czarną Białostocką i jej zalew. Każde z tych miasteczek ma coś do zaoferowania przyjezdnym. Od spaceru to ciekawe zabytki i inne miejsca, gdzie można zwyczajnie się zrelaksować.
Powiat bielski
Synagoga w Orli, fot. Emmanuel Dyan
Tutaj najciekawsze tereny to przede wszystkim wioseczki między Orlą a Ploskami. Po trasie możemy napotkać wiele elementów wielokulturowości. Jednym z elementów będzie synagoga w Orli oraz cerkwie.
Powiat grajewski
Jezioro Dręstwo pod Rajgrodem
Te tereny to przede wszystkim Biebrzański Park Narodowy oraz Rajgród. W tym pierwszym można spacerować po wspaniałym bagnistym lesie. W drugim przypadku to odpoczynek nad jeziorami.
Powiat hajnowski
Kolej wąskotorowa w Hajnówce
Bezapelacyjnie w powiecie hajnowskim rządzi Puszcza Białowieska. Warto ją odwiedzić oraz skorzystać z licznych atrakcji – takich jak kolej wąskotorowa, drezyny, zwiedzanie Parku Narodowego i rezerwatu. Oprócz tego warto spotkać żubry i stare dęby.
Powiat kolneński
Brama cmentarza żydowskiego w Kolnie, fot. PanSG / Wikipedia
Czy jest coś ciekawego w Kolnie i jego okolicach? Miasteczko ostatnio zasłynęło z tego, że TVN nagrywał tam jeden ze swoich seriali. W Kolnie możemy zwiedzić cmentarz żydowski i synagogę. Możemy też się dowiedzieć kim był Jan z Kolna, który podobno odkrył Amerykę jeszcze przed Kolumbem. Warto też przejść się po centrum miasta oraz na cmentarz z 1809 roku.
Powiat łomżyński
Ujście Biebrzy do Narwi,fot. SilverTree / Wikipedia
Tutaj przede wszystkim można zwiedzać Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi. Miejsce, gdzie będzie można podziwiać wspaniałe rozlewiska Narwi. Warto też wybrać się do miejscowości Ruś pod Wizną. Tam obejrzeć możemy z bliska ujście Biebrzy do Narwi.
Powiat moniecki
Biebrzański Park Narodowy
Na tych terenach przy odrobinie szczęścia możemy napotkać łosia. Biebrzański Park Narodowy od strony powiatu monieckiego to przede wszystkim Osowiec-Twierdza, gdzie możemy zobaczyć bunkry oraz przejść się kładką. Warto też odwiedzić Goniądz i tamtejszy punkt widokowy. Warto też wdrapać się na górkę, by odpocząć przy św. Florianie. Jest też drugi punkt widokowy w Dawidowiznie. Można też wybrać się wzdłuż Biebrzy – od Dolistowa Starego do Jagłowa.
Powiat sejneński
Kukle, fot. Darek Sołtysiński / Wikipedia
Jeżeli powiat sejneński to jeziora w miejscowości Giby i Kukle. Można też wybrać inne jeziora na przykład leżące na granicy Polski i Litwy – Gaładuś.
Powiat siemiatycki
Niemirów
Okolice dawnej stolicy Podlasia czyli Drohiczyna to wspaniałe miejsce na dłuższą wycieczkę. Zachwycimy się w Niemirowie, Mielniku czy Drohiczynie właśnie. Dodatkowo warto obejrzeć z bliska klasztor na Grabarce. Można też wybrać się do Koterki, by zobaczyć piękną cerkiew na granicy polsko-białoruskiej. Powiat siemiatycki to także rzeka Bug, gdzie możemy popływać kajakiem.
Powiat sokólski
Meczet w Kruszynianach
Kruszyniany, Bohoniki to miejsca, gdzie możemy poznać Tatarów – polskich muzułmanów, mieszkających w naszym kraju od kilkuset lat. Czy różnią się od muzułmanów z krajów arabskich? Jeszcze jak! O tym wszystkim dowiecie się choćby odwiedzając meczet w Kruszynianach. Powiat sokólski to także miejsca związane z filmem „U Pana Boga za Piecem”, które mimo dwóch dekad nie zmieniły się zbytnio. W samej Sokółce znajduje się też kościół, w którym doszło do cudu. Pod samym miasteczkiem całkiem przyjemnie można spędzić czas nad zalewem.
Powiat suwalski
Klasztor w Wigrach fot. Krzysztof Mierzejewski / Wikipedia
Wigierski Park Narodowy to miejsce, którego specjalnie przedstawiać nie trzeba. Pisaliśmy na naszych łamach o nim wiele razy. Pokamedulski klasztor czeka! Oprócz tego oczywiście Szelment ze swoimi atrakcjami – wyciągiem nart wodnych, mini-golfem i parkiem linowym, do tego Wiżajny i trójstyk granic. A jakby komuś było mało, to niech zajrzy jeszcze na Stańczyki tuż za granicą województwa podlaskiego.
Powiat wysokomazowiecki
Muzeum w Ciechanowcu, to miejsce gdzie Donatan nagrywał swój znany kawałek „My Słowianie”. Zobaczcie te wyjątkowe miejsce na własne oczy. Żałować nie będziecie! Warto też zajechać do Waniewa – gdzie niestety nie skorzystamy ze wspaniałej kładki, ale miło spędzimy czas nad rozlewiskami. Do tego na liście „do zobaczenia” powinna znaleźć się siedziba Parku Narwiańskiego Parku Narodowego w Kurowie.
Powiat zambrowski
Popiersie Józefa Piłsudskiego w Paproci Dużej fot. Jolanta Dyr / Wikipedia
Tutaj najciekawszym miejscem jest „Paproć Duża”. Miejscowość, która znajduje się wewnątrz wielkiego ronda. W kościele znajdującym się w miejscowości żenił się Józef Piłsudski.
Jak widzicie na Majówkę jest wiele atrakcji. Nudzić się nie będzie kiedy. Byleby pogoda dopisała. Bo jak szklana pogoda, to szyby niebieskie od telewizorów. A tak – można zwiedzać i zwiedzać. Udanego wypoczynku!
Chociaż ta trasa nie jest „oficjalna”, to można na niej spotkać bardzo wielu spacerowiczów czy rowerzystów. Mowa o drodze biegnącej z Białegostoku do Wasilkowa tuż przy torach kolejowych. Jest to ciekawa propozycja na spacer po okolicach.
Warto przede wszystkim pamiętać, że na torach cały czas odbywa się ruch kolejowy, więc należy zachowywać bezwzględnie ostrożność. Ścieżka jest jednak wydeptana, zaś ludzie sami sobie krzywdy nie zrobią idąc obok. Warto jednak się zatrzymać i maksymalnie odsunąć, gdy będzie nadjeżdżać pociąg. Trasa spacerowa zaczyna się w Białymstoku przy ul. Olsztyńskiej na os. Białostoczek. Przechodzimy przez żółte barierki i idziemy w prawo. Następnie cały czas prosto aż do samego Wasilkowa. Po drodze miniemy dwie estakady, ogródki działkowe, a także przyjemny las. Droga biegnie też przez żelazny most, na którym musimy uważać. Żeby przejść musimy iść kilkanaście metrów przez tory. Wtedy musimy być maksymalnie pewni, że nic nie jedzie.
Nasza trasa zakończy się na stacji kolejowej w Wasilkowie. Dawniej była to przyjemna miejscówka, na której można było sobie posiedzieć, odpocząć. Dziś już nie ma nawet ławki. Dlatego też, gdy dojdziemy – możemy albo pójść do miejscowości Jurowce, a dalej wracać do Białegostoku przez Sielachowskie albo pójść do Wasilkowa na przykład nad zalew. Zarówno jeden i drugi kierunek będzie ciekawy. Wrócić też możemy autobusami – 102 z Jurowiec lub 100 z Wasilkowa.
Po wczorajszej informacji, że wraca popularne połączenie kolejowe Białystok – Waliły okazuje się, że wracają też inne atrakcje w samym Białymstoku.
W najbliższy weekend po raz kolejny rozpoczyna działalność Multimedialne Centrum Informacji Turystycznej, zlokalizowane w Bramie Wielkiej Pałacu Branickich przy ul. J. Kilińskiego 1. Codziennie w godz. 10.00-18.00 licencjonowani przewodnicy zrzeszeni w Klubie Przewodników Turystycznych przy Regionalnym Oddziale PTTK w Białymstoku będą udzielać szczegółowych informacji mieszkańcom i turystom zwiedzającym miasto. Ponadto we wszystkie weekendy, dni świąteczne oraz podczas Nocy Muzeów (18 maja) możliwe będzie zwiedzanie zabytkowego zegara w Bramie.
Od najbliższej niedzieli (28 maja) będzie można zwiedzać nasze miasto podczas bezpłatnych przejazdów zabytkowymi autobusami z przewodnikami PTTK. Wycieczki „ogórkiem” i zabytkowym jelczem odbywać się będą do 1 września w niedziele i święta, a w wakacje także w soboty. Trasy będą wiodły poprzez najciekawsze białostockie atrakcje, a także tematycznymi szlakami: Wielokulturowy Białystok, Białystok przemysłowców, Śladami białostockich murali. Specjalne przejazdy zaplanowano z okazji święta ulicy Kilińskiego, 80-tej rocznicy wybuchu II wojny światowej, również dotyczące Białostockich Patronów 2019 roku. Łącznie od 28 kwietnia do 1 września odbędzie się ok. 70 takich wycieczek. Rozkłady jazdy dostępne na bialystok.pl
W najbliższy weekend 27 kwietnia ruszają pociągi kursujące z Białegostoku do Walił. Przewozy organizuje jak rok temu POLRegio, w których najwięcej ma do powiedzenia Urząd Marszałkowski. Od 27 kwietnia do 5 maja pociągi będą kursować na tej trasie codziennie. Zaś po majówce tylko w weekendy. Odjazdy o godz. 9.00 i 15.50, powroty z Walił o 10.26 i 16.56. Linia prowadząca przez Puszczę Knyszyńską jest bardzo popularna, dlatego też jej działanie co roku jest kontynuowane. To się chwali. Jednak jeżeli coś działa znakomicie, to dlaczego by tego nie rozwijać?
Przede wszystkim linia prowadzi aż do bramy z napisem w cyrylicy „Mir” (po polsku – pokój). Po drodze jest jeszcze jedna stacja Zubki Białostockie. Można by było także utworzyć prowizoryczny peron w miejscowości Gobiaty na końcu polskiej części linii. Nic nie stoi na przeszkodzie, by dogadać się ze wschodnimi sąsiadami, by otworzyli też bramę „Mir-u”, a pociągi dojeżdżały do Wołkowyska. Przypomnijmy, że ruch bezwizowy z Białorusią obowiązuje na Kanale Augustowskim czy w Puszczy Białowieskiej.
Kolejną kwestią są godziny odjazdów. Powrót o 16.56 jest zdecydowanie za wcześnie. Oczywiście dzięki temu mogą do domów wrócić osoby, które w stolicy Podlaskiego tylko się przesiadają, ale szynobus powinien zabierać do samego Białegostoku znacznie później. Dlatego potrzebna by byłą jeszcze jeden kurs. Na przykład o 17.30. Wtedy pociąg z Walił mógłby startować po godz. 19. Czyli akurat wtedy, gdy latem zaczyna się powoli robić ciemno.
Przypomnijmy też, że trwają prace nad rewitalizacją linii kolejowej do Białowieży. Linia nr 52 na trasie Białystok – Lewki – Hajnówka – Białowieża jest w trakcie modernizacji. Zakończenie robót ma nastąpić w połowie 2019 roku. Wtedy do zrobienia zostanie tylko część łącząca Hajnówkę z Białowieżą.
Fontanny w Białymstoku stanowią od bardzo dawna element miejskiej architektury. Mieszkańcy bardzo lubią przebywać wśród nich, co można zaobserwować we wszystkie ciepłe dni. Gdzie się znajdują?
6 fontann znajduje się na terenie Pałacu Branickich. Cztery w ogrodzie oraz dwie na dziedzińcu. Warto przypomnieć, że tych ostatnich przez pewien czas nie było. Zostały „przywrócone” przy okazji przebudowy dziedzińca. Fontanna na Plantach natomiast miała roczną przerwę w działaniu. Wszystko to przez wielką awarię, która na szczęście została już usunięta. Najbardziej efektownie wodotryski prezentują się w weekendy, gdy można obserwować kolorowe pokazy wieczorami.
Na Rynku Kościuszki fontanna jest zwana wędrowniczką. A to wszystko dlatego, że zmieniała swoje położenie. Dawniej znajdowała się przy rondzie łączącym dzisiejsze ul. Rynek Kościuszki, Suraską i Sienkiewicza. Po II Wojnie Światowej miasto zostało praktycznie w całości zniszczone. Po jego odbudowie fontanna znalazła się bliżej ratusza. Za kadencji urzędującego prezydenta zapadła decyzja o wielkiej przebudowie Rynku Kościuszki. Wtedy też fontanna wróciła na dawne miejsce. Z małą zmianą – ul. Rynek Kościuszki i odcinek Suraskiej zostały zlikwidowane.
Fontanna z kulą natomiast znajduje się na skwerku przy pomniku Ludwika Zamenhofa. Dawniej kula obracała się. Czemu już tego nie robi – nie wiadomo. Wiadomo jednak, że miejsce to powinno trochę zmienić charakter. Obecnie jest to miejsce zajmowane przez bezdomnych. Wieczorami natomiast – przewija się tam wiele nietrzeźwych osób, które swoim zachowaniem wielokrotnie doprowadzały do interwencji policyjnych. Skwerek nazywany jest też „Trójkątem Bermudzkim”. Ostatnia fontanna znajduje się na niedawno utworzonym skwerku przy ul. Św. Mikołaja, Lipowej oraz Liniarskiego. Wcześniej było tu miejsce podobne do wyżej opisywanego – zajmowanego przez bezdomnych oraz pijanych. Wszystko to za sprawą krzaków, które osłaniały przed widokiem z ulicy. Zamiast tego mamy obecnie elegancką instalację. Niestety często jest zaśmiecona.
Park linowy, mini-golf oraz wyciąg nart wodnych – między innymi te atrakcje czekają już na wszystkich turystów, którzy zechcą odwiedzić Wojewódzki Ośrodek Sportu i Rekreacji – Szelment na Suwalszczyźnie. Przy okazji można też zwiedzić Wigierski Park Narodowy i dosłownie obok województwa podlaskiego – Stańczyki.
Wigry
fot. Krzysztof Mizera / Wikipedia
Na początku warto wyruszyć do Wigierskiego Parku Narodowego. Zacznijmy od miejscowości Bryzgiel, a następnie podziwianie jeziora, mokradeł, torfowisk, lasów kontynuujmy jadąc przez Gawrych-Rudę, Płociczno-Tartak, Sobolewo docierając do Starego Folwarku i miejscowości Wigry, gdzie oczywiście warto zwiedzić Klasztor Kamedułów na półwyspie. Do klasztoru należy kościół, wieża zegarowa, ogrody, tawerna, przystań, galeria, restauracja oraz dawne domy zakonników. Nie ma żadnych ograniczeń w zwiedzaniu! Trzeba tylko wykupić bilet wstępu.
Szelment czeka
fot. Wrota Podlasia
Jedną z największych atrakcji latem na Szelmencie jest park linowy. Na chętnych czekają 3 różnorodne trasy – dla dzieci, trasa łatwa oraz trasa trudna. Organizatorzy parku zapewniają, że nie jest potrzebne żadne doświadczenie aby korzystać z atrakcji. Na miejscu są przeszkoleni instruktorzy, którzy o wszystko zadbają! Oprócz parku linowego na Szelmencie można spróbować swoich sił na nartach wodnych. Wyciąg zostanie otworzony na majówkę. Wtedy też na chętnych czeka możliwość przebycia aż 1000 metrów po tafli wody. Oczywiście należy tutaj wspomnieć, że ważny jest dobry start. Gdy wyciąg nas pociągnie – należy utrzymać równowagę. Gdy to się uda, to już będzie z górki.
Wielkie akwedukty
fot. Semu / Wikipedia
Przy Jesionowej Górze na Szelmencie można też przenocować, a także posilić się w restauracji. Można też pojechać dalej na przykład na dawne, gigantyczne akwedukty kolejowe w Stańczykach tuż za granicą województwa podlaskiego. Z Szelmentu to 40 km. Po drodze możemy minąć Trójstyk Granic Wisztyniec. Specjalne miejsce, gdzie znajdują się granice Polski, Litwy oraz Rosji.
Wkrótce zacznie się sezon na śluby i wesela. Jednym z nieodłącznych elementów tych wydarzeń są zazwyczaj sesje fotograficzne. Gdzie się fotografować, by pamiątka cieszyła później oko i była powodem do dumy, gdy będziemy ją prezentować znajomym? Oto naszym zdaniem 5 miejsc, które warto wziąć pod uwagę przy planowaniu sesji.
Pałac Branickich
Miejsce to nie jest wyjątkowo oryginalne jeżeli chodzi o wybór, jednak nie ma co sztucznie silić się na wyszukiwania skoro Pałac Branickich tak dużo oferuje. Można fotografować się w ogrodzie z fontannami, w dolnej części przy stawach, a także w samym budynku i na dziedzińcu. Mimo, że przewinęło się tam setki par, to nadal można zrobić świetne zdjęcia.
Muzeum Wsi
fot. Gumisza / Wikipedia
Pod Białymstokiem jeszcze przed Jurowcami znajduje się Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej. Miejsce świetne to fotografowania jeżeli ktoś lubi klimat rustykalny, który obecnie jest bardzo modny. Drewniane chaty świetnie będą się prezentować jako tło pamiątkowych zdjęć.
Opera
To również popularne miejsce, które bardzo wiele daje od siebie. Można się fotografować przed pięknym wejściem, a także przy amfiteatrze. Nie będzie też problemu by fotografować się na tarasach budynku oraz na dachu. Wprawne oko fotografa znajdzie tam bardzo wiele interesujących kadrów.
Kraina Otwartych Okiennic
Trześcianka, Soce czy Puchły to kolejna propozycja rustykalna. Bardziej skierowana do osób prawosławnych ze względu na barwne cerkwie w okolicy, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by pamiątkowe zdjęcia robili sobie także nowożeńcy innych wyznań. Wspaniale ozdobione, drewniane domy na pewno będą cieszyć oko podziwiających młodą parę.
Kampus UwB
To dosyć interesująca propozycja ze względu na wygląd budynku, który jest mocno przeszklony. Jeżeli fotograf będzie potrafił wykorzystać tak charakterystyczną konstrukcję, to udane zdjęcia są gwarantowane! Tutaj jednak fachowiec musi zaawansowaną wiedzę fotograficzną, gdyż uzyskanie najlepszego efektu to przede wszystkim umiejętność operowania światłem.
Jeżeli temat przypadnie Wam do gustu, to temat plenerów fotograficznych będzie kontynuowany…
Warszawa, Kraków, Gdańsk, Poznań czy Wrocław biją Białystok na głowę w wielu dziedzinach. Jest jednak coś, czego mogą nam pozazdrościć mieszkańcy tych dużych miejscowości. A mianowicie centrum połączonego z… 33 hektarowym lasem. Oczywiście mowa tu o parku i lesie zwierzynieckim. Rezerwat przyrody jest na wyciągnięcie ręki. Czegoś takiego nie ma żadne duże miasto.
Jest to oczywiście powód do dumy, którym można chwalić się wszystkim przyjezdnym. Oto można wyjść z pociągu, przejść przez całe Centrum, a następnie podziwiając piękny Pałac Branickich i Planty dojść w 30 minut piechotą do lasu niemalże w środku miasta! Samochodem jeszcze szybciej. Warto tu przypomnieć, że dawniej rezerwat przyrody był miejscem, gdzie żyło bardzo dużych zwierząt – między innymi jelenie, bażanty, daniele, kuropatwy a także łabędzie i dzikie kaczki. To wszystko było ogrodzone i służyło Branickim jako miejsce polowań. W XIX wieku las Zwierzyniec został skurczony, bo miasto zaczęło się rozrastać. Jednak, gdy spojrzymy na inne miasta, to tam lasów w centrum nie ma, a jedynie parki. Dlatego też mogą nam tego bez wątpienia pozazdrościć.
Integralną częścią Lasu Zwierzynieckiego jest oczywiście park. Tych w innych miastach oczywiście nie brakuje. Nasz jednak jest wyjątkowy właśnie dzięki temu połączeniu z lasem. Każdy, kto przyjdzie do Zwierzyńca może odwiedzić ZOO, może zabrać dzieci na plac zabaw lub też zwiedzić cmentarz wojskowy. Może też po prostu posiedzieć wśród zieleni i pooddychać świeżym powietrzem. Latem park odwiedzany jest przez tłumy. Tak samo jak pobliskie Planty czy Pałac Branickich.
Podlaskie rozwija się pod kątem kolejnych miejsc turystycznych. Nie od dziś wiadomo, że mamy czym się pochwalić – parki narodowe, parki krajobrazowe, puszcze i mokradła. To wszystko umownie można zwiedzać, w praktyce jednak trzeba wiedzieć gdzie. Dlatego przybywa nam kolejnych kładek edukacyjnych. Tym razem pojawiła się taka nad Biebrzą w okolicach miejscowości Jałowo oraz Nowy Lipsk.
Kładka ma 6 kilometrów długości, a do tego jedną przeprawę promową taką jak w Śliwnie i Waniewie. Po drodze będziemy szli przez bagna mijając mchy i różne rzadkie gatunki roślin. Cała trasa składa się z trzech odcinków. Jak tam dojechać? Ścieżka znajduje się w powiecie augustowskim. Musimy dojechać do miejscowości Nowy Lipsk. Najłatwiej będzie, gdy pojedziemy przez Sokółkę, Dąbrowę Białostocką i Lipsk. Oprócz kładki napotkamy po drodze wyspę mineralną, a także wiatę.
Wędrówka okolicami rzeki Biebrzy może być fascynująca dla wszystkich tych, którzy cenią sobie ciszę, spokój i bliskość natury. Biebrza zaczyna się tuż przy granicy Polski i Białorusi, zaś kończy się na rozlewiskach w okolicach Wizny wpadając do Narwi. Jej długość to 165 km.
Kładka łącząca Śliwno i Waniewo nad rozlewiskami Narwi od wypadku została zamknięta do odwołania już 3 tygodnie temu. Niestety nie mamy dobrych wiadomości dla zwiedzających – trudno jest nawet oszacować ile czasu może potrwać taki stan. Wszystko dlatego, że po wypadku Policja prowadzi śledztwo w tej sprawie. Musi przesłuchać wiele osób, które wówczas znajdowały się albo w pobliżu albo wpadły do wody. Dopiero po wykonaniu tych czynności zapadnie decyzja czy ktoś usłyszy zarzuty. Kładka zostanie najprawdopodobniej otwarta ponownie, gdy śledztwo wykaże przyczynę zdarzenia. O ile wyjdzie, że platforma do przeprawy nie zawiniła.
Nie jesteśmy ekspertami, ale zanim doszło do wypadku byliśmy na tej kładce. Platforma, która się wywróciła wyraźnie różniła się od pozostałych trzech. Tamte były wielkie, masywne i bardzo stabilne – można było nawet po nich skakać i bujać na boki. Natomiast ta, która się wywróciła była krótka, lekka i prawdopodobnie źle skonstruowana. Bowiem niezależnie ile osób się na niej znajdowało przechylała się na prawy bok. Dlatego podczas przeprawy trzeba było stawać na niej równomiernie po obu stronach. Z relacji świadków wynika, że w momencie felernej przeprawy na platformie znajdowało się kilka osób.
Jeżeli również śledztwo wykaże wadę konstrukcyjną, to władze Narwiańskiego Parku Narodowego będą musiały poprawić jej działanie. Warto tu dodać, że to te same promy, które były przed remontem. Wówczas jednak nie było problemu z krótką przeprawą. Zatem dlaczego po remoncie się pojawił? Tego dowiemy się zapewne jeszcze w tym roku. Jednak szanse na otwarcie przeprawy w tegoroczną majówkę są nikłe. Nie wiadomo czy w ogóle będzie można tam się przejść w tym sezonie letnim.
Ten rezerwat istnieje od 1987 roku, jednak nie jest aż tak popularną atrakcją. To duży błąd, bowiem w tym fragmencie Puszczy Knyszyńskiej można nie tylko zaobserwować różnorodność natury, ale także wybrać się z całą rodziną na przyjemny spacer. Kładka ma długość 1 km. Cały rezerwat jest jednak większy. Zacznijmy od walorów przyrodniczych. Krzemianka jest doliną na bagnach obfitą w wiele różnych gatunków roślin. Można powiedzieć, że w rezerwacie jest trochę jak w dżungli. Wszędzie pełno roślin, do tego różne odgłosy ptaków. Brakuje tylko małp i tarzana. Inaczej można by było się pomylić.
Warto zaznaczyć, że Krzemianka pozwala dotrzeć do miejsc, których człowiek normalnie by nie mógł odwiedzić bez ryzyka zagubienia, a nawet narażania życia. Tu jest o tyle bezpiecznie, że można przybyć z dziećmi. Warto jednak pamiętać o dobrym obuwiu. Nie tylko będziemy poruszać się po samej kładce. Na przykład bardzo ciekawie będzie na terenach, gdzie dawniej była kopalnia krzemienia. Nie zapominajmy, że przebywanie w lesie ma dobroczynne właściwości. Zwalcza stres, pomaga się skupić, łągodzi złe samopoczucie oraz dotlenia organizm. W dzisiejszych elektronicznych czasach to bardzo ważne, by nie tracić kontaktu z naturą.
Rezerwat Krzemianka mieści się obok miejscowości Rybniki. Możemy tam się dostać na 2 sposoby. Samochodem – wyruszając z Białegostoku w kierunku Augustowa. Możemy także wybrać się tam rowerem jadąc z Białegostoku przez Jurowce, Sochonie, Woroszyły, Zaścianek, a następnie z Rybnik do Katrynki (1,5 km drogą główną). Wypad może być też częścią większej wycieczki po okolicy. Oprócz rezerwatu Krzemianka można zwiedzić Knyszyn, Czarną Wieś Kościelną oraz zalew w Czarnej Białostockiej. Z tej miejscowości natomiast dojedziemy leśną drogą do Supraśla. Możliwości jest wiele. Wystarczy znaleźć chwilę dla siebie i to wykorzystać.
Jezioro Komosa znajdujące się po drodze między Białymstokiem a Supraślem to idealne miejsce na spacer o każdej porze roku. Można spacerować lasem do samego Supraśla (lub dojechać tam rowerem).
Komosa znajduje się w miejscowości Krasne ok. 3 km od Supraśla. Dlatego też lepiej będzie najpierw dojechać do tego miasteczka, by z niego przejść się piechotą nad jezioro. Wystarczy wejść na polanę przy ul. Lewitówka obok Letniskowej. Następnie trzeba wystarczy wejść w leśną drogę po lewej stronie, a na rozwidleniach iść szerszą drogą aż dotrzemy nad piękne jezioro, które ma swoją wyspę. Nie jest to zwykła wyspa. Kryje ona swoje tajemnice. Legenda mówi, że w letnie sierpniowe noce, przy pełni księżyca, nieraz usłyszymy tam zawodzący płacz i krzyk bezsilności. Wyspa miała być miejscem tragicznych losów pewnych kochanków.
Przed laty na wysepce mieszkał rzemieślnik zwany Rudobrodym. Dzięki swej ciężkiej pracy udało mu się wybudować dom i kupić dużą działkę. Mimo majątku brakowało mu czegoś, czego nie można kupić za żadne pieniądze – odwzajemnionej miłości. Wszystko to przez swą chorobliwą nieśmiałość. Przeciwieństwem Rudobrodego był jego brat Zbyszko, który to prowadził hulaszczy tryb życia. Wszelkie pieniądze przeznaczał na kobiety, wino i śpiew. Braci połączyło jedno – uczucie do tej samej kobiety o imieniu Helena.
Rudobrody niestety nie był wystarczająco odważny. Opieszałość wykorzystał Zbyszko, co szybko doprowadziło do gorącego romansu. Ten nawet był gotów w końcu się ustatkować, lecz ojciec dziewczyny nie chciał nawet o słyszeć o ślubie. Kochankowie zmuszeni byli do spotkań w tajemnicy. Na miejsce schadzek wybrali wyspę na jeziorze. Rudobrody niejednokrotnie śledził kochanków. Pewnej letniej nocy uznał, że popełni samobójstwo. Jednak w ostatniej chwili zmienił zdanie i postanowił zabić brata. Tym samym usunąłby konkurenta i od nowa rozpoczął walkę o serce Heleny. Zanim doszło do schadzki, na drodze ukrył się Rudobrody. Czekał tam na brata z kamieniem w ręku. Słysząc szelest kroków, wyskoczył na ścieżkę i zadał cios. Bezwładne ciało opadło na ziemię. Nastała głucha cisza. Księżyc, który wyszedł zza chmur, pokazał okrutną prawdę. Ofiarą Rudobrodego padł nie jego brat, lecz Helena. Do dziś pozostał tylko płacz i jęki dobiegający z traw porastających jezioro.
Oczywiście na samą wyspę się nie dostaniemy. W jeziorze też nie można pływać Hodowane są tam bowiem ryby. Jednak warto tam się wybrać dla samych widoków. Tafla wody niezwykle nas uspokoi, zaś spędzanie czasu w lesie ma tylko dobre korzyści. Komosa to także dobre miejsce na relaks wiosną, jesienią i zimą. Jezioro nie jest bowiem typowe. Przepływa przez nie rzeka Podsokołda. Dzięki temu zimą na zamarzniętej tafli można zauważyć płynący ciek wodny.
Nie można też zapomnieć o wartościach przyrodniczych tego miejsca. Puszcza Knyszyńska jest ona jedynym w Europie Środkowej obszarem zbliżonym pod wieloma względami (strukturalnym, geobotanicznym czy zoogeograficznym) do południowo-zachodniej tajgi. To także miejsce, gdzie żyje wiele gatunków zwierząt i ptaków. Można tu spotkać żubra, jelenia, wilka czy rysia. Po jeziorze Komosa pływają także łabędzie.
Być może siedzenie pod mostem źle się kojarzy, ale siedzenie nad rzeką już nie. Najbliżej Białegostoku (nie licząc oczywiście małej rzeczki Białej) płynie większa rzeka – Supraśl. Dzięki temu, jeżeli ktoś ma ochotę odpocząć od miejskiego zgiełku, to szybko może wyskoczyć pod miasto. Nowodworce, Wasilków, Sielachowskie, Dobrzyniewo Fabryczne i Złotoria – między innymi przez te 5 miejscowości przepływa rzeka Supraśl. Jeżeli ktoś lubi posiedzieć , wyciszyć się lub zwyczajnie zrelaksować się obserwując wodę, to nasze propozycje będą doskonałą alternatywą dla ostatnio zatłoczonego Supraśla i tamtejszych bulwarów.
Nowodworce
To wioseczka między trasą z Białegostoku do Supraśla a Wasilkowem. Posiedzieć nad rzeką można po obu stronach mostu. Z jednej na małym mostku, z drugiej na maleńkiej plaży. Oba te miejsca mają swój indywidualny urok. Warto więc przetestować i jedno i drugie.
Plaża w Nowodworcach nocą
Wasilków
Obok znajduje się Wasilków. Idealnym miejscem do posiedzenia nad rzeką Supraśl jest tamtejszy zalew. Są pomosty i wiele innych miejsc, które bardzo dobrze się nadają do spoglądania na wodę i relaksowania się. Do wyboru do koloru!
Zalew w Wasilkowie
Sielachowskie
Kolejne warte odwiedzenia miejsce to wieś Sielachowskie. Tam znajduje się kolejny most, z którego możemy spoglądać nad rzekę lub posiedzieć pod nim (jakkolwiek to nie brzmi). Z jednej strony plaża, z drugiej łąka. Kto co woli. Oba miejsca równie przyjemne!
Dobrzyniewo Fabryczne
Przedostatnie miejsce to Dobrzyniewo Fabryczne. Tam znajduje się tama, która reguluję rzekę. Jest to również wspaniałe miejsce do odpoczynku. Wpatrywanie się w chlupiącą wodę jest na pewno hipnotyczne. Może nas wprowadzić w błogi spokój. Jeżeli tego właśnie potrzebujecie – to ruszajcie jak najprędzej.
Tama w Dobrzyniewie Fabryczym / fot. Athantor / Wikipedia
Złotoria
Na sam koniec – pożegnanie z Supraślą czyli miejsce, gdzie wpada do Narwi. Mowa tu o Złotorii po drodze na Tykocin. Za starą szkołą wystarczy zejść do brzegu. Nieopodal znajduje się także ławeczka. Nikt nie wygoni wędrowca, który chciałby posiedzieć i popatrzeć na rzekę. Dlatego polecamy i zapraszamy!
Zakończyła się już inwestycja w postaci przebudowy drogi z Białegostoku do Supraśla. Bez wątpienia kierowcy mają dużo większy komfort podczas jazdy do uzdrowiska, a jak jest z rowerzystami? Postanowiliśmy to sprawdzić na własnej skórze.
Najpierw warto jednak przypomnieć jak było. Asfaltowa ścieżka prowadząca z jednego miasta do drugiego była już dość zniszczona. Pod asfaltem znajdowały się korzenie przez co jazda rowerem była nierówna. Ponadto był fragment, gdzie ścieżka szła przez jedną ze wsi bokiem i gdy jechał ktoś pierwszy raz mógł się zgubić lub jechać wąskim krawężnikiem przy drodze głównej – nie zauważając, że ścieżka skręca. To wszystko jest rekompensowała Puszcza Knyszyńska. Jazda przy samym lesie powodowała, że podróż mimo wszystko była w miarę przyjemna. Teraz Puszczy już nie czuć. Przy całej ścieżce została mocno wygolona. Większość drogi czujemy się jakbyśmy nie opuścili Białegostoku tylko byli na jego przedmieściach. Nawet, gdy kończą się domy. O ile wcześniej droga była w miarę wyrównana, tak teraz z Białegostoku będziemy mieli zdecydowaną większość z góry, zaś powrót będzie pod górę. Dlatego lepiej wracać przez Krasny Las do Grabówki. Będzie wygodniej, szybciej i przyjemniej.
Ogólne wrażenia są na plus. Jeżeli ktoś chce jechać rowerem do Supraśla nową drogą to na pewno bardziej warto teraz aniżeli to było, gdy była jeszcze stara droga. Alternatywnie do Supraśla możemy dostać się przez Wasilków i Dąbrówki. Można też jechać z Wasilkowa na Nowodworce, a dalej wyżej omawianą ścieżką rowerową. Kolejna droga, którą warto pojechać jest przez Grabówkę i Majówkę.
7 miejscowości na południowo zachodniej granicy województwa podlaskiego to na pewno jeden z ciekawych pomysłów na zwiedzanie w regionie tego co nie jest oczywiste. Pomysł nie jest zupełnie nielogiczny. Bowiem jeżeli będziemy chcieli zwiedzić województwo podlaskie wzdłuż północono-wschodniej granicy to zauważymy aż 4-krotnie zmieniające się krajobrazy, architekturę i gwarę miejscowych. Jak jest na południowo-zachodniej granicy? Jest to wycieczka po miejscach związanych z Królestwem Polskim, a także z Księstwem Mazowieckim. Oczywiście upłynęło wiele czasu i nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka, ale znając kontekst historyczny danego miejsca można zauważyć pewne, charakterystyczne szczegóły.
Niemirów
Pierwszym punktem naszej osobliwej wycieczki powinien być Niemirów. To bardzo ciekawe miejsce, będące trójstykiem granic wojewódzkich i łączeniem granic Polski i Białorusi. Jest tam też wspaniały punkt widokowy na rzece Bug, góra zamkowa, resztki cmentsarza żydowskiego, a także kościół, którego brama z dzwonnicą pochodzą z XIX wieku. W wieży natomiast znajdują się barokowe dzwony z XVIII wieku. Jest też przeprawa promowa, ale działa nieregularnie. Badania archeologiczne dowodzą że dawniej również w tym miejscu znajdowała się granica między wschodnią a zachodnią cywilizacją.
Mielnik
To miasteczko, w którym możemy przede wszystkim zwiedzić ruiny kościoła (na fot. głównym), a także zobaczyć odkrywkową kopalnię kredy i rozejrzeć się po okolicy na wieży widokowej. W Mielniku można też przeprawić się na drugą stronę rzeki bezpłatnym promem. Nie działa on jednak przez cały rok. Mielnik można porównać także do San Francisco. Część miasteczka jest położona bardzo wysoko, część (bliższa rzeki) bardzo nisko. Przez co spacerując po miasteczku odczujemy różnice wysokościowe.
Drohiczyn
fot. Bladyniec / Wikipedia
To kolejne miasteczko na Bugu, które warto zobaczyć. Tam również znajduje się góra zamkowa, przeprawa promowa, a także wspaniałe zabytki w centrum miasta. Warto tu wspomnieć, że w czasach, gdy Polska była jeszcze królestwem, to Drohiczyn był stolicą Podlasia.
Granne
To ostatnie miejsce związane z Królestwem Polskim. Zostały tam pozostałości po moście, który był częścią szlaku łączącego Grodno z Warszawą. Przechodziła przez ten obiekt wielka armia Imperium Rosyjskiego. Tą samą drogą Król Stanisław August wyjechał do Grodna i już nie wrócił. Był to także szlak dla wojsk Napoleona podczas jego wojny z Imperium Rosyjskim. Część z nich zmarło z zimna, głodu i chorób i zostało pochowanych we wsi Dzierzby – po drugiej stronie Bugu. Dziś po moście zostały tylko pozostałości widoczne tylko wtedy, gdy jest niski poziom rzeki.
Ciechanowiec
W Ciechanowcu możemy zwiedzać dawny rynek z kościołem, cerkwią i dawną synagogą. Najważniejszy jednak obiekt to Muzeum Rolnictwa słynny między innymi z tego, że wystąpił w teledysku Donatana i Cleo. Znajduje się w nim pałac i bogato wyposażony skansen. Gdy były rozbiory miasto początkowo przypadło Prusom, a potem Rosji. W późniejszych czasach – pół miasta należało do Kongresowego Królestwa Polskiego zaś drugie pół do Imperium Rosyjskiego. De facto to wszystko było jedno państwo złączone unią personalną. W czasach II Wojny Światowej Ciechanowiec był miejscem, gdzie Niemcy utworzyli getto dla Żydów, następnie ich wymordowali lub wywieźli do swoich obozów śmierci w Treblince (pod Warszawą). Po II Wojnie Światowej Ciechanowiec nie odzyskał już dawnego znaczenia. Pozostało też na uboczu głównych szlaków komunikacyjnych. Dlatego dziś najważniejszym miastem w powiecie jest Wysokie Mazowieckie.
Paproć Duża
To wieś, w której w kościele ewangelickim ślub brali Maria i Józef Piłsudscy. Jednak to tak na marginesie. Wieś bowiem jest założoną przez osadników niemieckich osadą na pla nie koła! Wjeżdżając do wsi można jeździć w kółko do woli – wracając cały czas do tego samego miejsca, w którym zaczęło się jazdę. Z tego koła odchodzi promieniście osiem dróg do kolejnych osad. Na zdjęciach satelitarnych prezentuje się to bardzo ciekawie. Z dołu zwiedzanie Paproci Dużej to także ciekawe doświadczenie.
Sosnowiec
Zwieńczeniem wycieczki powinien być Sosnowiec… oczywiście nie ten na Śląsku. Podlaskie ma własny. Jest to wieś w gminie Miastkowo. Nic ciekawego nie możemy na jej temat napisać, ale wiemy jedno na pewno – warto tam pojechać dla samego faktu sfotografowania się przy tabliczce.
Kładka Śliwno-Waniewo jest już czynna po remoncie, aczkolwiek ostatni fragment w Waniewie póki co nie prowadzi do wieży widokowej. Wójt gminy Sokoły postanowił, że ta część kładki zostanie obłożona płytami i wystarczy. Dlatego od Śliwna zupełnie nową trasą, po całkowicie nowej kładce możemy zwiedzać rozlewiska Narwi. Po drodze oprócz starej wieży widokowej napotkamy też dwie dodatkowe budki i daszek. Wyremontowana kładka prowadzi aż do samego Waniewa. Dopiero po przeprawie ostatnim promem znajdziemy się na starej konstrukcji obłożonej płytami. W porównaniu z resztą efekt koszmarny. Ponadto nie da się dojść do wieży w Waniewie, można wyjść do wsi inną trasą. Jednak nie ma co ukrywać, że całość robi niesamowite wrażeni, co można zobaczyć na poniższym filmie i zdjęciach.
Przede wszystkim zmienione zostały wejścia na prom. Teraz kładka rozdziela się na 3 alejki. Żeby przyciągnąć do siebie prom trzeba stanąć w środkowej i złapać za łańcuch. Na drugiej przeprawie od Śliwna kilka osób miało problem z przeprawą. Stalowa lina trzymająca prom utknęła między deskami. Na szczęście udało nam się odblokować mechanizm i ludzie mogli już korzystać z kładki bez problemu. Piszemy o tym jednak nie dlatego, by się chwalić, ale dlatego że sytuacja może się powtórzyć. Stalowa linka jest nieco za długa, stąd ten problem. Inaczej mówiąc widać było pośpiech w działaniach.
Nie ma co się dziwić. Wszyscy czekali na powrót kładki z utęsknieniem. Nie była dostępna przez cały rok! Na szczęście już wróciła i wydaje nam się, że będzie to hit 2019 roku. Już dziś na trasie było sporo osób. Nie ma co się dziwić. Przejście nią w obie strony to 3 km wspaniałego spaceru pośród pięknych rozlewisk, śpiewu ptaków – oraz wyróżniających się odgłosów dzikich gęsi. Można też obserwować klucze innych ptaków. Dodatkowo jest wiele miejsc, gdzie można sobie posiedzieć. Wcześniej była to tylko jedna wieża. Teraz mamy do wyboru 3 takie miejsca plus wieża w Waniewie, która zapewne za jakiś czas również będzie dostępna. Chyba nikogo specjalnie nie musimy namawiać na wyjazd do Śliwna bądź Waniewa. Każda okazja jest dobra, a czas tam spędzony nie będzie czasem straconym.
Wędrówka okolicami rzeki Biebrzy może być fascynująca dla wszystkich tych, którzy cenią sobie ciszę, spokój i bliskość natury. Biebrza zaczyna się tuż przy granicy Polski i Białorusi, zaś kończy się na rozlewiskach w okolicach Wizny wpadając do Narwi. Jej długość to 165 km. Polecamy sobie zarezerwować cały weekend na jej zwiedzanie. Można to zrobić zarówno podróżując samochodem, pociągiem czy rowerem. Oczywiście zwiedzanie samej rzeki nie będzie aż tak ekscytujące, ale wszystkie miejsca napotkane tuż przy niej już tak! Zanim wybierzecie się tam, to najpierw serdecznie zapraszamy na wirtualną wycieczkę. Zacznijmy u źródła. Tego należy upatrywać w bagnistym lasku pod miejscowością Nowy Dwór w powiecie sokólskim. Biebrza u źródła wygląda tak:
Niecałe 10 km dalej zaczyna się Biebrzański Park Narodowy, przez który naturalnie płynie nasza rzeka. W tych terenach lepiej uważać. Już na najstarszych mapach te miejsca były oznaczone jako bagna. Lepiej zwiedzać te tereny drogami i w najważniejszych punktach, bo można poważnie ugrzęznąć lub zabłądzić. Całkiem sympatycznie można sobie zwiedzić Biebrzę w okolicach Jagłowa. Wędrówka stamtąd do Dolistowa Starego to 10 km przy samym brzegu. Widoki olśniewające, okolica naprawdę spokojna. To bardzo ciche miejsce, w które rzadko kto zagląda. Wędrówka skończy się na moście w Dolistowie Starym.
Kolejne miejsce, gdzie możemy podziwiać Biebrzę to Dawidowizna. Właśnie tam można sobie posiedzieć przy brzegu, wśród trzcin i pokontemplować. Zupełnie inaczej niż tuż obok w Goniądzu. Tam mamy punkty widokowe, alejki spacerowe. Mnóstwo też miejsc agroturystycznych, gdyby ktoś potrzebował przenocować. Jadąc ulicą Rybacką natrafimy na wieżę widokową. Doskonały punkt, by podziwiać okolicę. Szczególnie wiosną, gdy są rozlewiska.
Kolejny punkt, którego omijać przy zwiedzaniu Biebrzy nie można to Twierdza Osowiec, kładka oraz bunkry na wyspie. Dalej rzeka płynie przez bardzo dzikie tereny, które lepiej omijać. Warto też wspomnieć, że są ludzie którzy mieszkają na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Wystarczy wybrać się do miejsca zwanego Leśna Polana nad Biebrzą. Rano obudzą Was śpiewy ptaków, nocą będzie można podziwiać gwiazdy, zaś w dzień będzie można odpocząć od wszystkich trosk przy brzegu rzeki. To prawdziwy azyl!
Punkt końcowy to Wierciszewo, gdzie znajduje się ujście Biebrzy do Narwi. Szczególnie wiosną widoki tam są bajeczne. Oprócz rzeki można podziwiać także żurawie. Warto też przypomnieć, że bagniste tereny wokół Biebrzy to również ojczyzna łosia. Natrafienie na te zwierzę podczas spacerów jest wielce prawdopodobne. Zwierzyny tej nie brakuje. Co ciekawe rzeką można pływać kajakami i tratwami. Nie brakuje też pół biwakowych w jej okolicach.
Najbliższy weekend to idealny czas na wypad do Narwiańskiego Parku Narodowego oraz jego okolic. Pogoda ma niezwykle sprzyjać, bo wiosna zbliża się wielkimi krokami, czego potwierdzeniem są klucze ptaków. Tych w okolicach Narwi pojawia się mnóstwo! Wciąż niedostępna jest w całości kładka łącząca Śliwno i Waniewo. Wszystko przez to, że jej dwie części należą do dwóch różnych podmiotów. Kładka Śliwno należy do Narwiańskiego Parku Narodowego i jest już wyremontowana, zaś druga część w Waniewie należąca do gminy Sokoły na remont wciąż czeka i jest zamknięta.
Nie stoi jednak nic na przeszkodzie, by wybrać się nad zerwany most w Kruszewie, a następnie na kładkę w Śliwnie. Następnie pojechać przez Kościuki i Zaczerlany do Baciut, gdzie będzie można przejechać na drugą stronę rozlewisk. Następnie dojechać do Waniewa. Tam wysoki poziom wody sprawił, że można wejść tylko od strony Centrum Informacji Turystycznej. Kolejnym przystankiem powinno być Kurowo, gdzie będziemy mogli podziwiać XIX wieczne zabudowania. To dworek otoczony parkiem z alejkami świerkowymi i lipowymi. Tam właśnie znajduje się największe siedlisko ptaków, które możemy podziwiać. Można też podglądać bobry, gdyż po zimie trzcina nie jest jeszcze wysoka. W Narwiańskim Parku Narodowym można też napotkać na niebieską żabę! Tak, to nie żart. W okresie godowym samce tych płazów potrafią zmienić kolor.
Ostatnim przystankiem może być Tykocin, w którym to będziemy mogli po całodziennej wyprawie dobrze zjeść, a także zwiedzić synagogę po remoncie elewacji, a także kościół. Warto też raczyć się widokiem Narwi z mostu, szczególnie gdy trafimy na zachód słońca.
Gmina Michałowo planuje zainwestować w Zalew Siemianówka. Mają pojawić się pomosty, tarasy, stacje rowerowe, pola namiotowe i inne rzeczy które przyciągną turystów. Gmina chce na ten cel pozyskać dofinansowanie z Unii Europejskiej – 8 mln zł, zaś sama dołożyć jeszcze 1,5 mln. Brzmi atrakcyjnie? Tak jakby. Ktoś zapomniał o najważniejszym problemie z Siemianówką. Woda w niej od lat jest bardzo zła. Zalew został sztucznie utworzony w czasach PRL. Żeby go stworzyć zalano wysiedlono 8 wsi, a następnie zalano wodą. Warto też dodać, że taki sam los spotkał okoliczny cmentarz. Nie pozostało to obojętne na jakość wody. A ta jest bardzo kiepska. Od lat nie spełnia wymagań sanitarno-epidemiologicznych. Teoretycznie nie można się tam kąpać. W praktyce rozbudowując turystycznie to miejsce – zachęca się ludzi, by tam przyjeżdżali i właśnie kąpali w brudzie. O wywłaszczeniu ludzi z dzisiejszej Siemianówki powstał film pt. „Czy słyszysz jak płacze Ziemia”.
Siemianówka to bardzo ciekawe miejsce. Na uboczu, niedaleko Puszczy Białowieskiej, można tam liczyć na ciszę i spokój. Od jakiegoś czasu zaczyna przyciągać coraz więcej turystów. Nic dziwnego, że władze chcą to jakoś wykorzystać. Tylko co zrobić z brudną wodą? Tu odpowiedzi nie ma. Nie można po prostu spuścić wody, uporządkować terenu i zalać ponownie. Raz próbowano zrobić coś w tym stylu. Ucierpiało od tego środowisko. Po kilku latach od powstania zalewu zaczęły tam się intensywnie rozwijać sinice. By je zlikwidować postanowiono wymienić wodę oraz uprzątnąć linię brzegową. W związku z tym obniżono poziom wody do niskiego stanu. Takie działania sprawiły, że zniszczono miejsca lęgowe ptactwa. Mało tego po obniżeniu stanu wody nie dokonano zbyt wielu zmian. Nie było żadnego sprzątania linii brzegowej, nie wymieniono roślinności. Za to doszło do spustoszenia wśród ptaków i ryb. A wystarczyło podnieść poziom wody, by schłodzić zalew. Wtedy sinice nie mogłyby się rozwijać.
W 2010 roku nad Siemianówką wybudowano pomosty, wiaty na ogniska, boiska do różnych sportów, place zabaw, miejsca dla caravaningu. Jest też wieża widokowa, z której można podziwiać zalew. Czy warto rozwijać to miejsce turystycznie? Trudno powiedzieć. Nie można ignorować tego, że woda jest brudna i nie można się w niej kąpać. Ludzie zakazy te ignorują, a rozbudowa pod względem turystycznym jeszcze bardziej do tego zachęca.
Dziś ten obiekt widoczny jest zazwyczaj latem podczas suszy. Wtedy rzeka Bug odsłania resztki mostu w Grannem niedaleko Siemiatycz. Już niedługo, być może w jego miejsce lub obok powstanie nowy most. Dzięki czemu mieszkańcy gminy Perlejewo będą mogli dojechać szybko do Sokołowa Podlaskiego oraz skrócą sobie trasę do Warszawy. Póki co wszystko opiera się o deklaracje. Czy zamienią się w inwestycję jeszcze nie wiadomo.
Wiadomo że budowa mostu to koszt ok. 100 mln zł. Gdyby doszło do realizacji to rząd pokryłby 80 proc. kwoty. Pozostałe 20 proc. i zarazem milionów złotych musiał by pokryć samorząd. Czyli zainteresowani – z województwa podlaskiego – Gmina Perlejewo, Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego, a z mazowieckiej strony powiat sokołowski, gmina Jabłonna Lacka oraz Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego. Czyli każda ze stron na przykład po 4 miliony złotych. Oczywiście dla gminy Perlejewo (3 tys. mieszkańców) to zabójcze pieniądze, zatem raczej muszą liczyć na większą przychylność marszałka, a w zasadzie o całkowite finansowanie.
Most dla gminy na pewno się przyda, ale szczerze powiedziawszy nie jest on ekonomicznie uzasadniony. Jest to bardziej spełnienie fanaberii premiera Mateusza Morawieckiego (za pieniądze podatników), który ogłosił program „Mosty dla regionów” w ramach którego powstanie 21 nowych mostów za 2,3 mld zł. O ile sam program ma sens – gdyż wiele mostów w Polsce jest potrzebnych to jednak budowa mostu w Perlejewie jest jak budowanie autostrady w polu. Gdyby most ten był częścią większej inwestycji to należałoby jej przyklasnąć.
Od miejscowości Granne, gdzie ma powstać nowy most do najbliższego mostu na drugą stronę Bugu jest 17 km. Odległość samochodem można powiedzieć żadna, szczególnie że obiekt ten znajduje się na drodze krajowej, którą można dojechać do Sokołowa Podlaskiego. Warto jednak pamiętać o rolnikach, którzy mają swoje pola także po drugiej stronie Bugu. Często odpuszczają sobie jeżdżenie do nich ze względu na odległość. Dlatego też jakiś most w Grannem by się przydał. Warto sobie zadać jednak pytanie czy taki za 100 mln zł. Niestety obowiązuje tu głupia maksyma „Jak dają to bierz”. Dlaczego głupia? Można się było o tym przekonać podczas idiotycznej inwestycji – drogi Białystok – Supraśl. Tylko dlatego żeby dostać 90 procentowe dofinansowanie – wymyślono projekt na 100 mln zł – w tym wielkie estakady w Puszczy Knyszyńskiej. Kierowcy jadąc do Supraśla mogą podziwiać czubki drzew.
Tutaj historia się powtarza – tylko po to by wziąć od rządu 80 mln zł – trzeba wydać 20 mln. Warto też wspomnieć, że rząd nie ma własnych pieniędzy – jeżeli je komuś daje, to wcześniej zabierają je w podatkach z prowizją na swoje utrzymanie. Tak jak w powyższym przypadku, tak teraz należy sobie zadać pytanie czy nie można zrobić zwykłego mostu dla rolników za 20 mln zł lub taniej? Stawiamy dolary przeciw orzechom, że można – tak samo jak w przypadku drogi do Supraśla. Za kwotę wkładu własnego można było wyremontować i stworzyć zwykłą drogę. Bez budowanie wielkich, betonowych estakad w puszczy.
Wystarczy spojrzeć na mapę i zobaczyć, że planowana inwestycja w obecnym kształcie nie ma żadnego sensu. Podlaskie Granne i mazowiecka Jabłonna Lacka razem liczą sobie ok. 5000 mieszkańców. Prawdopodobnie oprócz nich nikt inny z mostu korzystać nie będzie. Dlatego też warto może za 20 mln zł stworzyć okazały drewniany most (który wytrzyma spore obciążenia) będący nie tylko częścią infrastruktury drogowej, ale też pamiątką po królewskich czasach. Most – park kulturowy w miejscu starego byłby częścią szlaku „Gościnec Litewski”.
Szlak ten istniał od XI wieku, lecz największą rolę odgrywał w XV wieku, gdy Polska i Litwa miały unormowane stosunki w postaci unii obu państw. Droga zaczynała się na Krakowskim Przedmieściu w Warszawie, gdzie znajdowała się poczta. Następnie wiodła przez Liw, gdzie była granica pomiędzy Mazowszem a Wielkim Księstwem Litewskim. Kolejnym punktem był Sokołów Podlaski, gdzie swoje majątki mieli Kiszkowie i Radziwiłłowie. W XVIII wieku powstały kolejne stacje, gdy funkcjonowała już regularna poczta królewska. Wówczas na znaczeniu zyskały stacje w Grannem na Bugu, Bielsku Podlaskim i Białymstoku, w którym zachwycano się Wersalem Podlaskim – rządzonym przez Jana Klemensa Branickiego. Kolejne przystanki wiodły przez Wasilków z odnogą do Supraśla, Czarną Białostocką, Sokółkę i Kuźnicę. Później Grodno, Druskienniki, Troki i Wilno. Wielkie Gościniec Litewski stracił na znaczeniu, gdy pojawiła się na tej trasie kolej.
Jedna kładka a dwóch właścicieli. Mowa tu o przeprawie łączącej Waniewo i Śliwno – chyba jednej z większych atrakcji w ostatnim czasie. Kładka została rozebrana na czas remontu. Okazało się jednak, że wymieniona została tylko jej połowa. Co z drugą częścią? Ma zupełnie innego właściciela, który dopiero remont będzie zaczynać. A wiosna już praktycznie nadeszła. Sytuacja jest trochę absurdalna, by jeden obiekt miał dwóch różnych właścicieli. Część kładki należąca do Śliwna należy do Narwiańskiego Parku Narodowego. Zaś część należąca do Waniewa – już do gminy Sokoły. I to właśnie ta druga część stoi nieruszona. Wójt gminy Józef Zajkowski zapowiedział w Radiu Białystok, że zdąży wymienić starą część przed sezonem. Czyli dokładnie kiedy? Przed majówką. Dlaczego kładkę trzeba było wymienić? Okazało się, że poprzednia została zrobiona z drewna olchowego. Po kilku latach okazało się, że takie drewno nie nadaje się na kładkę. Dlatego też nowa kładka już powinna służyć dużo dłużej.
Kładka Śliwno-Waniewo jest jedną z większych atrakcji. Jej długość to około 1,5 km. Oprócz możliwości przejścia przez bagna suchą stopą – można się przeprawić promami rzecznymi. Po drodze czekają nas aż 4 takie przeprawy. Trasa między wsiami prowadząca przez bagna posiada także wieżę obserwacyjną, na której można odpoczywać lub obserwować ptaki, gdyż jest ich tam całkiem sporo. Zwiedzanie można zacząć z obu stron – przyjeżdżając do Śliwna (jadąc przez Kurowo od Choroszczy) lub przyjeżdżając do Waniewa (jadąc ekspresówką przez Jeżewo). Niezależnie, z której strony zaczniemy wycieczkę, to naprawdę warto. Przypomnijmy też, że zupełnie obok są dwie wsie, których też lepiej nie pomijać. Mowa tu Kruszewie i Kurowie – obie wsie, które są rozdzielone, ale połączone wspólną legendą – o zerwanym moście. Ten istnieje naprawdę, jednak nikt nie myśli by go znów odbudować. Za pierwszym razem, gdy połączono wsie mostem wybuchła wojna. Następnie po wojnie go odbudowano i znów wybuchła wojna. Postanowiono, że trzeci raz nie ma co ryzykować. Dlatego w Kruszewie i Kurowie można podziwiać rozlewiska Narwi z zerwanego mostu właśnie. W tej drugiej wsi mieści się siedziba Narwiańskiego Parku Narodowego. Bardzo urokliwe miejsce.
W ostatnich wyborach samorządowych tylko jedna osoba chciała rządzić tym miastem – Andrzej Duda. I nie chodzi tu o Prezydenta Rzeczypospolitej, a o burmistrza o tym samym imieniu i nazwisku. Obaj panowie również są związani z Prawem i Sprawiedliwością. Kolno – bo o nim mowa może się pochwalić jeszcze jedną postacią to Jan z Kolna, który podobno odkrył Amerykę jeszcze przed Krzysztofem Kolumbem! Czy mężczyzna w 1476 roku dotarł do wybrzeży Labradoru (Kanada)? Tego nie wiadomo, bo nie wiadomo. Przypuszcza się, że Jan z Kolna trafił na Grenlandię. Kolno w czasach zaborów było miastem przygranicznym, które należało do Kongresowego Królestwa Polskiego (złączonego z Rosją). Natomiast tuż obok znajdujący się Pisz należał do Prus. Dzisiejsze związki mieszkańców Kolna są właśnie bardziej bliskie Piszowi aniżeli Białemustokowi. Nie ma co się dziwić. Do tego pierwszego kolnianie mają niecałe 30 km. Zaś do stolicy swojego województwa 105 km.
W ostatnim czasie miasteczko zasłynęło tym, że stacja TVN nagrała tam część swojego hitowego serialu – Chyłka – zaginięcie. Główną rolę zagrała Magdalena Cielecka, którą można było spotkać na ulicach Kolna, gdy kręcono sceny. Serial był realizowany na ul. Kościuszki oraz Chopina. Miasteczko liczy sobie 10 000 mieszkańców, zaś prawa miejskie ma od 1425 roku! Wydawałoby się, że tak stare miasta w dzisiejszych czasach powinny sobie radzić najlepiej. Niestety różowo nie jest, ale w Kolnie znajdują się zakłady, które zatrudniają ponad 500 osób. Dodatkowo są też duże sklepy.
Czy warto by było więc rzucić wszystko i zamieszkać w Kolnie? Odległość do jeziora Śniardwy to 44 km. Jest to jeden z ważniejszych argumentów dla wszystkich tych, którzy chcieliby mieć możliwość bardzo szybkiego wypadu nad jezioro i to nie byłe jakie! Przypomnijmy, że Śniardwy to największe jezioro w Polsce. Jakie jeszcze zalety ma Kolno? Głównie geograficzne. Spontaniczny wypad nad morze? 3,5 godziny samochodem i jesteśmy w Trójmieście. Kolno niestety nie ma już pociągów. Zatem bez własnego środka lokomocji możemy pojechać autobusem do: Białegostoku, Elbląga, Ełku, Gdańska, Łomży, Olsztyna, Pisza (to chyba oczywiste) i Warszawy. Co ciekawe odległość do stolicy jest niemalże taka sama jak z Białegostoku, a ponad połowa trasy to ekspresowa ósemka – ta sama, którą jeżdżą do stolicy białostoczanie.
Trochę gorzej tu z pracą. Sprawdziliśmy oferty pracy w Kolnie. Tynkarz, fryzjer, kasjer, doradca klienta. Nic więcej. Niestety ciężko też o wynajem mieszkania. Można jedynie kupić – z rynku wtórnego lub od developera. Ceny? Trochę niższe od białostockich. Pod tym względem dużo lepiej jest w sąsiednim Piszu. Szczerze powiedziawszy te mazurskie, sąsiednie miasto pod każdym względem bije Kolno. I to chyba największe przekleństwo Kolna. Dużo atrakcyjniejsze i dwa razy liczniej zaludnione miasto do życia zupełnie obok. Czy jest jakaś szansa dla miasteczka na krańach województwa podlaskiego? W obecnej sytuacji gospodarczej nie. Niemniej jednak burmistrzowi Andrzejowi Dudzie życzymy, by Kolno odnosiło jak największe sukcesy.
Od kilku dni w serwisie YouTube można obejrzeć klip Podlaskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej promujący województwo podlaskie. Główne przesłanie jest do osób, rzecz jasna, które w Podlaskiem nie mieszkają. Dlatego całość zaczyna się zachętą „Dwie godziny drogi od Warszawy znajdziesz świat, który przywraca utraconą równowagę”. Następnie widzimy przepiękne kadry ukazujące najciekawsze miejsca województwa podlaskiego, które warto odwiedzić. Nie zabrakło takich atrakcji jak klasztor w Wigrach, Biebrzański Park Narodowy, Narwiański Park Narodowy, Łomżyński Park Krajobrazowy w Narwi, Puszcza Białowieska, Puszcza Knyszyńska, Tykocin, skit w Odrynkach, Kraina Otwartych Okiennic, meczet w Kruszynianach, Green Velo, Drohiczyn, Suwalski Park Krajobrazowy, Czarna Hańcza czy Kanał Augustowski. To wszystko pod hasłem „Podlaskie zasil się naturą”.
Klipowi nie można nic zarzucić. Tak samo jak i hasłu przewodniemu. Nie da się ukryć, że w Warszawie, Poznaniu czy Krakowie trudno zasilać się naturą. A to właśnie do mieszkańców dużych aglomeracji kierowana jest kampania. Należy sobie zadać pytanie – a gdzie konkretnie mają przyjechać? Żeby zwiedzić wszystkie wymienione – trzeba by było 2 dni jeździć samochodem po całym regionie. I tu jest pies pogrzebany. Białystok powinien być „hubem”, z którego będzie można wszędzie dotrzeć w sposób zorganizowany i logiczny. Brakuje połączeń turystycznych i ogólnie wszystkiego brakuje by można było zapewnić na przykład weekend pełen atrakcji w Podlaskiem – tylko przyjedź, kup jakiś karnet i korzystaj – wszędzie Cię dowieziemy, a na koniec przywieziemy do Białegostoku.
Jako region zrobiliśmy pierwszy krok – zaczęliśmy się promować jako wspaniałe, unikalne miejsce w Polsce, które jest trochę dzikie, przepełnione naturą, gdzie można poczuć slow-life. Teraz czas na krok drugi – osoby, które przekonaliśmy muszą się dowiedzieć jak to wszystko w sposób zorganizowany zwiedzić. Jest przewodnik „Podlaskie na weekend”. Są różne wersje – jeżeli chodzi o rejony Białowieży, to przewodnik zachęca do przyjechania w piątek do Krainy Otwartych Okiennic, gdzie mamy skosztować kuchni regionalnej i odprężyć się w ruskiej bani. Problem w tym, że nie wiadomo gdzie posmakujemy takiej kuchni i kto ma ruską banię w Krainie Otwartych Okiennic. Po próbie „wygooglowania” tych informacji – niestety dalej nie wiemy.
Na sobotę przewodnik proponuje wizytę w Odrynkach i wyjazd do Krynoczki. Jeżeli kogoś nie interesują religijne eskapady, to przewodnik proponuje mu „questowe trasy” – cokolwiek to znaczy. Bynajmniej nie dowiemy się tego z przewodnika. Propozycja na wieczór to ognisko, lokalna muzyka i śpiew. Gdzie? Nie wiadomo. Na ostatni dzień przewodnik znów proponuje religijną eskapadę – tym razem na Świętą Górę Grabarkę. Alternatywa? Rower lub kajak. A zimą, wiosną, późną jesienią? Trudno powiedzieć. Generalnie z przewodnika niewiele się dowiadujemy. Z propozycjami w okolicach Biebrzy jest jeszcze gorzej. Na piątek przewodnik proponuje jakieś warsztaty, a potem wypad na łąki i bagna. To brzmi trochę jak żart. Jeżeli ktoś nigdy tam nie był, to co – ma szukać jakichś konkretnych bagien czy może obojętnie? Na sobotę przewodnik proponuje podglądanie ptaków. Tutaj też nie wiadomo gdzie to robić. Na niedzielę wreszcie jakiś konkret – Twierdza Osowiec.
Cały przewodnik dzieli się na Puszczę Białowieską i Białowieżę, do tego Biebrza, Suwalszczyzna, Puszcza Knyszyńska, Augustów, a także Tykocin i rzeka Narew. Niestety, ale nie polecamy tego przewodnika. Mimo, że przygotowali go najlepsi fachowcy z Podlaskiej Regionalnej Organizacji Turystycznej, to w broszurze nie dowiemy się nic konkretnego. Same ogólniki, pseudopropozycje i przykładowe dane teleadresowe miejsc w pobliżu. Dlatego do tak pięknego filmu – przydałby się równie piękny przewodnik, bo ten obecny to gniot.
1915 roku miał dla naszego regionu kluczowe znaczenie. Od roku trwała I Wojna Światowa. Przypomnijmy, że w tym czasie Polski nie było na mapie. Oficjalnie istniało Kongresowe Królestwo Polski – będące w Unii Personalnej z Cesarstwem Rosyjskim. Oznaczało to, że rosyjski car był jednocześnie królem polskim. Nasz region nie należał jednak do Kongresowego Królestwa Polskiego, a bezpośrednio do Cesarstwa. Po przeciwnej stronie konfliktu stały Niemcy, które walczyły jednocześnie na kilku frontach – na zachodzie z Belgią, Francją i Wielką Brytanią. Niemcy walczyli także we Włoszech i na Bałkanach. Istotnym z naszego punktu widzenia był front wschodni – czyli walki z cesarstwem rosyjskim, które zajmowały nie tylko nasz region – ale też sporą część kraju. Gdy wybuchła wojna w 1914 roku – najpierw na teren Prus Wschodnich (dzisiejsze Mazury i obwód Kaliningradzki) wkroczyła armia rosyjska, gdzie starła się z armią niemiecką. Niemcy nie byli gotowi na atak, więc bez większych walk oddali te ziemie Rosjanom. Międzyczasie wymienili dowództwo i przygotowali się do ataku – wspomagając się nowoczesną techniką. W efekcie Rosjanie stracili 92 tys. żołnierzy, którzy trafili do niewoli. Było też dziesiątki tysięcy zabitych i rannych. W ciągu tygodnia wojska niemieckie rozprawiły się z Rosjanami. Takie działania rozochociły Niemców. Po mobilizacji i przygotowaniach uderzyli ponownie na Rosjan po kilku miesiącach (w tym czasie walki trwały też na innych frontach). Zimowe uderzenie na Prusach Wschodnich również dało sukces Niemcom. Tym razem straty rosyjskie wyniosły 190 tys. żołnierzy.
Nastał rok 1915. Międzyczasie Niemcy zdobywali południe dzisiejszej Polski i Ukrainy – Przemyśl i Lwów. 5 sierpnia 1915 wojska niemieckie pojawiły się w Warszawie. Wtedy też rosyjska armia zaczęła coraz bardziej cofać się na wschód. Oznaczało to dla naszego regionu spore zmiany. W Białymstoku nie było większych wydarzeń. Wycofujące się wojska rosyjskie jednak wysadziły w powietrze most i wieżę ciśnień przy dworcu kolejowym. Wojska niemieckie zaczęły też gromadzić się między Biebrzą, Narwią i Bugiem. Według dowództwa pojawiła się szansa oskrzydlenia Rosjan i zniszczenia w rejonie Białegostoku i Bielska Podlaskiego. W tym celu armia niemiecka przystąpiła do czołowego uderzenia właśnie w tych kierunkach. Z południowego zachodu wojska niemieckie szły w stronę Kleszczel i Milejczyc.
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
fot. A. Nowaczuk
Nie wszystko jednak poszło po myśli Niemców. Natrafili na potężny opór Rosjan w tych rejonach. W ten sposób doszło do niezwykle krwawych i zaciętych walk w rejonie Lipin, Bociek i Żurobic. Zarówno Niemcy jak i Rosjanie ponieśli ogromne straty. Niemcy zajęli bez walki Siemiatycze, które zostały ostrzelane artylerią, przez co spłonęło kilkadziesiąt domów. Dzień wcześniej – Rosjanie uciekając palili i wysadzali wszystko co mogło się dostać w ręce wroga. Dlatego tak jak przejęcie Białegostoku przez Niemców nie wywołało większych skutków, tak też w Siemiatyczach mocno to odczuli mieszkańcy. Pozostałością po tamtych czasach jest cmentarz wojenny, na którym pochowano 53 niemieckich żołnierzy i 63 rosyjskich. Nekropolia ta jest zabytkiem, którą warto odwiedzić – co uczynił nasz Czytelnik Adam Nowaczuk. Za dokumentację fotograficzną bardzo dziękujemy.
Kontynuując przeglądanie strony, zgadzasz się na instalację plików cookies na swoim urządzeniu. Ustawienia prywatnościOK
Polityka prywatności i cookies
POLITYKA PRYWATNOŚCI
Szanujemy prawo użytkowników do prywatności. Dbamy, ze szczególna troską, o ochronę ich danych osobowych oraz stosuje odpowiednie rozwiązania technologiczne zapobiegając ingerencji w prywatność użytkowników osób trzecich. Chcielibyśmy, by każdy Internauta korzystający z naszych usług i odwiedzający nasze strony czuł się w pełni bezpiecznie.
Dane osobowe po 25.05
25 maja 2018 roku wchodzi w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 roku tzw. RODO. Nowe prawo nakłada na nas obowiązek uzyskania Twojej zgody na przetwarzanie przez nas danych osobowych podawanych przez Ciebie w zaszyfrowanych plikach cookies.
Przetwarzamy dane użytkownika, za jego zgodą, m. in. w celu analitycznym. Dane te pomagają nam w określeniu upodobań użytkowników, a tym samym – doskonaleniu kierowanej do nich artykułów.
Cookies – jak działają
Cookies to pliki tekstowe, które serwer zapisuje na dysku urządzenia końcowego użytkownika, dzięki czemu będzie mógł go “rozpoznać” przy ponownym połączeniu.
Portal używa cookies do zapamiętania informacji o Internautach. Rozpoznajemy ich po to, by dowiedzieć się kim są, jakiej informacji potrzebują i szukają na naszych stronach. Wiedząc, które serwisy odwiedzają częściej niż pozostałe, możemy stać się dla Nich znacznie ciekawszym i bogatszym portalem niż dotychczas. To użytkownicy dają nam wiedzę o tym, w jakim kierunku rozwijać serwisy już istniejące, jakim wymaganiom musimy jeszcze sprostać, co uzupełnić, co stworzyć nowego, by odpowiedzieć na ich oczekiwania i potrzeby.
Pliki cookies są wykorzystywane także w celach statystycznych (tworzenie statystyk dla potrzeb wewnętrznych i w ramach współpracy z naszymi kontrahentami, w tym reklamodawcami); oraz związanych z prezentacją reklam w portalu – w szczególności aby uniknąć wielokrotnej prezentacji temu samemu odbiorcy tej samej reklamy oraz w celu prezentacji reklam w sposób uwzględniający zainteresowania odbiorców
Cookies są ustawiane przy “wejściu” i “wyjściu” z Portalu. W żaden sposób nie niszczą systemu w komputerze użytkownika ani nie wpływają na jego sposób działania, w szczególności nie powodują zmian konfiguracyjnych w urządzeniach końcowych użytkowników ani w oprogramowaniu zainstalowanym na tych urządzeniach.
Należy podkreślić, że cookies nie służą identyfikacji konkretnych użytkowników, na ich podstawie nie ustala tożsamości użytkowników.
Zaufani partnerzy
Dane o Użytkownikach przetworzone w postaci profili marketingowych są udostępniane podmiotom trzecim, jednak żadne dane umożliwiające bezpośrednie zidentyfikowanie osób nie są przechowywane ani analizowane. W zakresie, w jakim Dane udostępniane są podmiotom trzecim, Użytkownik, który nie chce aby dane o ich odwiedzinach były przekazywane temu podmiotowi może w dowolnym momencie wyłączyć.
Lista zaufanych partnerów
1. Google Ireland Limited (usługa AdSense, usługa Analytics)
2. Facebook.com (komentarze pod artykułami)
Na naszej stronie używane są ciasteczka firmy Google Ireland Limited będącej naszym partnerem. Ciasteczka te służą przede wszystkim do analizy oglądalności stron internetowych w Polsce i oceny skuteczności działań reklamowych. Użytkownik może w każdym czasie zrezygnować z korzystania z tego rodzaju plików wybierając odpowiednie ustawienia w swojej przeglądarce.
Wyświetlanie reklam
Zasadą działania Portalu jest możliwość darmowego czytania artykułów dla użytkowników. Aby zapewnić sprawne działanie systemu musimy zapewnić odpowiedni poziom usług (serwery, administracja itp.) co niestety wiąże się ze sporym kosztem. Dlatego na portalu obecne są reklamy. Staramy się, aby profil reklam odpowiadał zainteresowaniom użytkowników, aby były one użyteczne i przyczyniały się do możliwości zdobycia dodatkowej wiedzy o interesujących produktach i usługach.
Cookies to pliki tekstowe, które serwer zapisuje na dysku urządzenia końcowego użytkownika, dzięki czemu będzie mógł go “rozpoznać” przy ponownym połączeniu.
Portal używa cookies do zapamiętania informacji o Internautach. Rozpoznajemy ich po to, by dowiedzieć się kim są, jakiej informacji potrzebują i szukają na naszych stronach. Wiedząc, które serwisy odwiedzają częściej niż pozostałe, możemy stać się dla Nich znacznie ciekawszym i bogatszym portalem niż dotychczas. To użytkownicy dają nam wiedzę o tym, w jakim kierunku rozwijać serwisy już istniejące, jakim wymaganiom musimy jeszcze sprostać, co uzupełnić, co stworzyć nowego, by odpowiedzieć na ich oczekiwania i potrzeby.
Pliki cookies są wykorzystywane także w celach statystycznych (tworzenie statystyk dla potrzeb wewnętrznych i w ramach współpracy z naszymi kontrahentami, w tym reklamodawcami); oraz związanych z prezentacją reklam w portalu – w szczególności aby uniknąć wielokrotnej prezentacji temu samemu odbiorcy tej samej reklamy oraz w celu prezentacji reklam w sposób uwzględniający zainteresowania odbiorców
Cookies są ustawiane przy “wejściu” i “wyjściu” z Portalu. W żaden sposób nie niszczą systemu w komputerze użytkownika ani nie wpływają na jego sposób działania, w szczególności nie powodują zmian konfiguracyjnych w urządzeniach końcowych użytkowników ani w oprogramowaniu zainstalowanym na tych urządzeniach.
Należy podkreślić, że cookies nie służą identyfikacji konkretnych użytkowników, na ich podstawie nie ustala tożsamości użytkowników.