To tajemniczy ogród w Puszczy Białowieskiej. Można spotkać Lasowida

Puszcza Białowieska to idealny kierunek na spędzenie weekendu niezależnie od pory roku. Jak już wiecie z naszych artykułów – zimą to naprawdę magiczne miejsce. Wiosną jest nie inaczej. Tym razem chcemy Wam przedstawić Herbarium w Gruszkach.

 

Miejscowość Gruszki należy na terenie Nadleśnictwa Browsk. Znajdziemy tam wiele obiektów, które pełnią funkcję edukacyjną ale nie tylko! Jednym z ważniejszych punktów jest Herbarium, które znajduje się tuż obok siedziby Nadleśnictwa. Po przyjechaniu na miejsce napotkamy Lasowida o czterech twarzach, usłyszymy śpiew ptaków i kumkanie żab. Jeśli zatracimy się w czerpaniu z natury to w każdej chwili Puszczański Poromierz Słoneczny pokaże nam czy obecnie jest pełnia wiosny, złota jesień czy może zima.

 

Czym w zasadzie jest Herbarium? To tajemniczy ogród, w którym rosną różne gatunki drzew i roślin. Jest tu tak różnorodnie, że całe miejsce wprawia w zachwyt. Każdego roku przyjeżdża tu wielu turystów. Warto odwiedzić Herbarium w Gruszkach choćby w najbliższy weekend.

 

fot. Nadleśnictwo Browsk

Drewniane domy będą dalej znikać lub płonąć. Jest jeszcze czas na ratunek.

Działania władz z ostatnich lat – o czym już pisaliśmy – spowodowały, że znikły historyczne Bojary, teraz znikają dawne okolice “Bema”. Przypomnijmy – na osiedlu Bojary zaczęły znikać stare drewniane domy, a w ich miejsce pojawiać się zaczęły bloki. Gdy na drodze stał zabytek, to w dziwnych, niewyjaśnionych okolicznościach wybuchały pożary tych domów. Co najciekawsze policja nigdy nie znalazła żadnego podpalacza. Podobne historie zaczynają się dziać na osiedlu Bema. Tutaj też zaczynają znikać drewniane domy, a w ich miejsce buduje się wysokie bloki, które niezależnie czy to kawalerka czy mieszkanie na 8 piętrze – właściciel nazywa apartamentami.

 

Po starym Białymstoku w tych okolicach zostały już resztki. Drewniane domy można zobaczyć na małym fragmencie Grunwaldzkiej, Angielskiej, Młynowej, Kochanowskiego czy Mławskiej. Prawdopodobnie to kwestia czasu, gdy wszystko zamieni się w blokowisko… o przepraszam – apartamentowisko. Warto w tym miejscu podkreślić, to nie jest tak, że każdy może budować wszędzie co mu się podoba. Są plany zagospodarowania przestrzennego i ich trzeba się trzymać. Z tym że urzędnicy plany potrafią zmienić… i tak w miejscu gdzie stoi jakiś stary drewniany dom dopuszczają zabudowę wysokich wieżowców. Tak samo zrobili w ostatnim czasie przy ul. Grunwaldzkiej na fragmencie ulicy między Wyszyńskiego a Sosnowskiego. Los drewnianych budynków w tym miejscu w zasadzie jest przesądzony.

 

Oczywiście nie ma co przesadnie walczyć z blokami, wszak racjonalnie patrząc – ktoś tam mieszka. Zaś drewniane chaty to często pustostany. Zanim jednak je rozbierzemy warto pokusić się o dyskusję w której główne pytanie będzie brzmieć – jak nie zaorać tożsamości miasta?  My stoimy na stanowisku, że warto wrócić do dawnego pomysłu, by wszystkie zabytkowe i inne wartościowe chaty porozbierać i odbudować na specjalnie wyznaczonym do tego terenie. Zbudować drewniane osiedle, ścieżki ułożyć z kocich łbów, a następnie całość potraktować jako muzeum.

 

Warto sobie uświadomić jedno – proces znikania tych chat już jest w zaawansowanej fazie. Za 10-15 lat być może nie będzie już ani jednej. Wtedy tylko obejrzymy je na zdjęciach. Im szybciej pogodzimy się z faktem, że czas tych domów niestety przemija i za późno już na ratunek – czyli na pozostawienie ich na miejscu – tym szybciej zaczniemy je przenosić i realnie ratować.

Białystok jak z mrocznego filmu. Zobacz zdjęcia i rozpoznaj te miejsca!

Białystok jest jednym z najbezpieczniejszych miast w Polsce. Wychodząc nawet w nocy w różne zakamarki nie powinniśmy się obawiać niczego złego. Dlatego też warto było wybrać się na nocną wycieczkę po stolicy województwa podlaskiego, by odkryć uroki różnych zakamarków. Podobno noc jest czasem kochanków i złodziei. Na pewno to także czas fotografów. Zrobienie zdjęcia w nocy jest trudniejsze niż stworzenie takowego w dzień. Przede wszystkim zdjęcie to światło – a jak je zrobić, gdy światła brak lub zbyt mało? Z tymi problemami poradziła sobie technika. Dzięki czemu możemy podziwiać różne nocne zdjęcia. Najczęściej widzimy oświetlone, znane obiekty. Postanowiliśmy utrudnić sobie zadanie – szukając mniej oczywistych kadrów. Czy poznajecie te miejsca?

 

rezerwat-gorbacz-a-w-nim-jeziorko-ktore-warto-zobaczyc

Rezerwat Gorbacz, a w nim jeziorko, które warto zobaczyć

Rezerwat Gorbacz to miejsce unikalne, trochę magiczne i warte odwiedzenia. Jego częścią jest jezioro z torfowiskami. Miejsce te jest jednym z najstarszych rezerwatów przyrody w Polsce. Znajduje się w okolicach Michałowa. Największy zachwyt budzi różnorodność Gorbacza. Można tam napotkać rzadkie gatunki ptaków, a także zróżnicowaną roślinność, która zmienia się pod wpływem pór roku. Wiosna to idealny czas, by wybrać się i zobaczyć jak wszystko kwitnie.

Magiczne jeziorko w rezerwacie Gorbacz

Magiczne jeziorko zajmuje powierzchnię 19 ha. Zbiornik jest bardzo płytki, bo jego głębokość wynosi od 40 – 120 cm. Jednak lepiej tam nie wchodzić, bo pod wodą znajduje się muł, który może wciągnąć nas 6 metrów pod ziemię. Gorbacz znajduje się niedaleko za Nową Wolą pod Michałowem. Najlepiej wpisać w nawigację “Gorbacze” lub “Stare Kuchmy”.

Rezerwat przyrody Gorbacz

Rezerwat przyrody Gorbacz to obszar o powierzchni 222,7207 ha, położony w gminie Michałowo w województwie podlaskim. Powstał w 1966 roku i został powiększony w latach 1968 i 2013. Jest on typu torfowiskowego.

Celem ochrony rezerwatu jest zachowanie torfowisk wysokich, przejściowych i niskich, humotroficznego jeziora w końcowej fazie lądowienia oraz reliktów flory postglacjalnej, wraz z ostoją cietrzewia. Rezerwat został utworzony głównie dla ochrony jeziora Gorbacz. W rezerwacie można znaleźć również charakterystyczne gatunki mszaków, takie jak tujowce, skorpionowiec brunatnawy i parzęchlin.

Rezerwat Gorbacz jest popularnym miejscem dla miłośników natury i turystów. Wytyczono tu szlaki turystyczne, które umożliwiają zwiedzanie i podziwianie piękna tego unikalnego ekosystemu. Wizyta w rezerwacie Gorbacz to nie tylko możliwość obcowania z pięknem przyrody, ale również nauka o ochronie przyrody i zdobywanie świadomości ekologicznej.

 

 

Nowy serial kręcony na Podlasiu. Jest nudny i obraża białostoczan!

Za nami pierwszy odcinek serialu Kruk. Szepty słychać po zmroku. My obejrzeliśmy go pod kątem wątku Podlasia, gdyż cała akcja dzieje się w Białymstoku. Niestety bardzo jesteśmy rozczarowani tym co zobaczyliśmy. Białegostoku w pierwszym odcinku nie zobaczymy, można za to zobaczyć Czarną Białostocką i znajdujący się tam Zajazd Leśny. Jego wnętrza nie dawno można było podziwiać w najnowszym teledysku rapera Lukasyno z Januszem Laskowskim.

 

Najbardziej rozczarowujący jest fakt, że twórcy serialu postanowili obrazić białostoczan powtarzając idiotyczną propagandę, jakoby nasze wspaniałe miasto było stolicą rasizmu, w którym rządzą skinheadzi. Dlatego na ekranie zobaczymy wątek narodowców z lokalnego gangu, powiązanego z jednym z policjantów, a także, gdy przy ognisku śpiewają “Cała Polska śpiewa z nami – wypier….ć z uchodźcami. Komendanta policji gra nie kto inny, jak Andrzej Zaborski. Jedyny, prawdziwy “białostocki” akcent pada w jednym z dialogów, gdzie główny bohater mówi, że będzie mieszkać na osiedlu Piasta. 

 

Sam serial – choć to pierwszy odcinek – nie zabłysnął. Jest po prostu słaby. Niektórzy aktorzy mieli paraliż szczęki, przez co nie było można zrozumieć co mówią. Główny bohater raz miał wielkie problemy z kręgosłupem i ledwo chodził, a innym razem fikał przez płot niczym jurny młodzieniec. Sama fabuła też nie porywa. Twórcy na siłę chcieli by odcinek był tajemniczy, a wyszło groteskowo. Główny bohater przyjeżdża z Łodzi do Białegostoku by badać sprawę nielegalnych papierosów (straszna zbrodnia!), ale na miejscu komendant daje mu sprawę napadu na ośrodek turystyczny. Międzyczasie dowiemy się że jest jeszcze sprawa pedofilii. W końcu nie wiemy czy główny bohater Kruk przyjechał szukać papierosów, ukradzionych pieniędzy czy pedofila.

 

W dodatku w serialu dialogi są kompletnie bezpłciowe. Gdyby bohaterzy nie odzywali się do siebie, nie wpłynęłoby to na nic. Pierwszy odcinek obejrzycie tutaj, ale nie spodziewajcie się żadnej rewelacji:

https://vod.pl/seriale/kruk-szepty-slychac-po-zmroku/gm4s5r7

 

fot. materiały Canal+

Stare, drewniane domy znów płoną. To już drugi sezon białostockiego serialu

Serial pod tytułem “Płoną stare domy w Białymstoku” właśnie rozpoczął drugi sezon. Po Bojarach, tajemnicze siły paranormalne przeniosły się na osiedle Bema. Stare, opuszczone budynki zaczęły same się podpalać. Czy prezydent miasta dalej będzie udawał, że żadnego problemu nie ma? Skoro potrafi wojować z wyimaginowanym problemem narodowców na uroczystościach, to może również ma moc walki z wyimaginowanym problemem starych domów, które “same się podpalają”?

 

Czy białostocka policja również nie interesuje się jak to jest, że tyle domów w jednej okolicy sama się podpala? Może potrzeba wezwać jakiegoś jasnowidza, który wyciągnie różdżkę i spróbuje nią wskazać, gdzie czai się moc, która wywołuje samozapłon? Może Rada Miasta Białegostoku powinna uchwalić nowe prawo, by spalić wszystkie drewniane domy w Białymstoku? Tak problem z ich samozapłonem zniknie błyskawicznie. Zrobi się też dużo miejsca pod bloki, których gdzie jak gdzie, ale w naszym mieście mocno brakuje, gdyż od kilkunastu lat nieustannie powstaje jeden za drugim wszędzie gdzie się da – nawet na Kilińskiego, na trójkąciku, gdzie wydawałoby się to niemożliwe.

 

Uchwała Rady Miasta powinna wezwać do pomocy Kazimierza Wielkiego z Korony Królów, który jak wiadomo zastał Polskę drewnianą, a zostawił murowaną. A może już to zrobili, a te domy palące się jak na Bojarach to przygotowywanie gruntu pod tę Polskę murowaną właśnie? Idzie nowe.

To prawdziwe wilcze love story! Nie było dla nich szans. Mikołaj i Harda trafili do lasu. Czy przeżyją?

Wilk Mikołjak oraz Wilczyca Harda. Jedno i drugie zwierzę mieli okropne wypadki i trafili na rehabilitację. W efekcie mogli się poznać. Czy stworzą wilczą parę?

 

Brzmi jak wilcze love story. Zarówno Wilk Mikołaj, jak i wilczyca Harda przeżyli niewiarygodne historie. Mikołaj został uwięziony przez ludzi w wąskim pasku lasu jako 4-letni młodziak. Był w takim wieku, by szukać własnej przestrzeni do życia oraz partnerki do założenia własnej watahy.

 

Trwa konkurs na Najlepsze Miasto Województwa Podlaskiego – zagłosuj teraz!

 

Mikołaj chciał się wydostać

Próba wydostania się z lasu skończyła się potrąceniem przez samochód. Znalazł się na drodze krajowej 91 łączącej Toruń i Łódź. Na miejscu pojawili się myśliwi, którzy jedynym pomysłem jaki mieli to było dobicie zwierzęcia. Na szczęście tak się nie stało. Na miejscu pojawił się Pan Marcin Kostrzyński – były myśliwy, miłośnik wilków, który podjął się ratowania zwierzęcia. Nie było to łatwe. Przede wszystkim wokół rannego wilka zgromadziło wiele osób, które nie potrafiły mu pomóc. Myśliwy diagnozował stan zwierzęcia kopiąc go, a następnie chciał strzelać. Policja była bierna. Gdy pojawił się Pan Marcin skłonił mundurowych do pomocy (strasząc prokuraturą, bo wilk jest pod ścisłą ochroną).

 

 

Gdyby nie Pan Marcin, to Mikołaj skończyłby rozjechany przez wiele samochodów jako miazga na krajowej 91. Na szczęście tak się nie stało. Żeby uratować zwierzę Pan Marcin ściągnął specjalistkę od wilków (doktor Sabinę Pierużek-Nowak), która musiała przejechać 425 km do wilka dogorywającego w okolicach Ciechocinka. Na miejscu wilk otrzymał jedynie pomoc doraźną, następnie został przewieziony do Napromka na Mazurach, gdzie istnieje Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt. To tam ratuje się wilki. 

Przyszedł z Hardą na smyczy

Wilczyca Harda również miała bardzo trudną historię. Jako dziecko prawdopodobnie została ukradziona przez ludzi ze stada. Pewien mieszkaniec Białegostoku przyszedł z wilczycą na smyczy do siedziby Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska. Twierdził, że zwierzę przypałętało się do niego w mieście, gdy ten spacerował z psem. Następnie mężczyzna założył smycz wilkowi i postanowił oddać „zgubę”.

 

 

Harda również trafiła do Napromka na rehabilitację. Problem z nią był jednak taki, że nie miała szans na przeżycie w lesie, gdyż jako dziecko została z niego zabrana. Wilk Mikołaj to jedyna jej szansa na normalne życie.

 

Oboje zostali już “zapoznani”, a także zrehabilitowani. – Po kilku dniach pomiędzy wilkami przeskoczyła jakaś niewidzialna iskra. Miki gdy zbliżał się do wilczycy poruszał się tak, jakby nie dotykał ziemi. Ona nieustająco biegająca wokół zagrodzenia , zaczęła przystawać , uspokoiła się, podchodziła do Mikiego . Dzieliła ich jedynie cienka siatka, bo Mikołaj rozmontował pastuch elektryczny w miejscu gdzie stykały się obie woliery. Te dwie historie są tak niezwykłe, jedyne wyjaśnienie jakie przychodzi mi do głowy to: One były sobie przeznaczone – czytamy na profilu Facebook Pana Marcina Kostrzyńskiego.

 

Oboje wrócili już do lasu. Wszyscy trzymajmy kciuki, by stworzyli wielką, wilczą watahę.

Ten grzyb może leczyć raka. Naukowcy odkryli go w Puszczy Białowieskiej

Rak to bardzo poważna choroba, która nie jest jeszcze dostatecznie opanowana przez medycynę. Problem jest przede wszystkim złożony dlatego, że komórki rakowe nie są jednolite i nie można ich leczyć w ten sam sposób. W zwalczaniu nowotworu jelita grubego może pomóc grzyb Korzeniowiec sosnowy. W Puszczy Białowieskiej jest około 1700 gatunków grzybów. Naukowcy badają je oraz ich właściwości. Wiele z nich ma właściwości lecznicze. Jeden z nich, właśnie Korzeniowiec sosnowy w badaniach wypadł bardzo dobrze. 
 
 
Naukowcy sprawdzali jego wpływ na hamowanie wzrostu komórek nowotworowych. Wynik imponujący, bo aż 80 proc.  Grzyb rośnie głównie na drzewach iglastych, ale również na niektórych liściastych – takich jak: brzoza, buk czy dąb. 
 
 
Puszcza Białowieska to gigantyczna mieszanka gatunkowa zwierząt, roślin, ptaków oraz grzybów. Szacuje się, że naukowcy odkryli dopiero połowę tego, co występuje w tym wyjątkowym lesie. Korzeniowiec sosnowy rośnie na spróchniałych drzewach. W rezerwacie ścisłym Białowieskiego Parku Narodowym takich nie brakuje, gdyż człowiek zupełnie nie ingeruje w przyrodę w tamtym miejscu. Wszystko reguluje natura. W normalnych lasach zaś prowadzi się gospodarkę leśną – wycinając jedne drzewa, by chronić inne oraz zakładając szkółki leśne. 
 
 
Jedno jest pewne, zjedzenie grzyba byłoby dla człowieka zabójcze – tak jak jest zabójcze dla drzewa, na którym grzyb się rozwija. Naukowcy mogą jednak pozyskać z niego substancję leczniczą i wykorzystać w leczeniu raka. Czy tak się stanie czas pokaże. Produkcja leku od momentu wynalezienia do przygotowania do sprzedaży trwa bardzo wiele lat. Trzymajmy jednak kciuki za Korzeniowca sosnowego, by mógł posłużyć chorym na raka.
 
fot. Jason Hollinger / Wikipedia

 

Tłusty Czwartek

Tłusty czwartek na Podlasiu.

Tłusty Czwartek i dawne zwyczaje, jakie panowały tego dnia na Podlasiu. Do dzisiaj w niektórych miejscowościach obchodzi się go odświętnie. Dziś masowo kupujemy pączki w cukierniach, dyskontach i hipermarketach. Ich smak znacząco się różni od dawnych wypieków, które samodzielnie gospodynie przygotowywały w domach. Oprócz pączków wypiekano także chrust, którymi częstowano swoich gości podczas wieczornych, zakrapianych uczt. Oczywiście Tłusty Czwartek wypada tydzień przed Środą Popielcową. Dawniej trzy dni przed tym świętem nazywano “Kusakami”. Wówczas we wszystkich karczmach bawiono się. Panny oraz kawalerzy ze wsi do karczmy przyciągali drewniany kloc. Następnie polewano ich wodą, do momentu, gdy wszyscy wkupili się swoimi poczęstunkami w łaski pozostałych biesiadników. Przyciągnięty kloc służył do kolejnej zabawy. Skakano przez niego “na len” oraz na “owies”. Wyznaczało to wielkość zbiorów. Kolejnego dnia od domu do domu chodzili “przebierańcy”, którzy prosili gospodarzy o podarki. Otrzymywali słoninę, chleb oraz nocleg.

Tłusty Czwartek – pączkowa tradycja

W dzisiejszych czasach Tłusty Czwartek polega głównie na objadaniu się pączkami bez opamiętania. W kolejne dni ludzie wychodzą do miast i bawią się dyskotekach po raz ostatni przed rozpoczęciem Wielkiego Postu, w czasie którego wyciszają się. Czas wolny spędzają np. na czytaniu książek i rozmyślaniu. Polacy czerpią jednak dużymi garściami z zachodu. Przestają obchodzić post, zaś kolejne weekendy do Wielkanocy traktują tak samo jak poprzednie weekendy. Na Podlasiu jednak czas płynie wolniej i zachodnie zwyczaje docierają tu też niezbyt szybko. O ile w Białymstoku nie jest to aż tak widoczne, a kluby muzyczne funkcjonują normalnie, to w pozostałych podlaskich miastach pod koniec tygodnia w lokalach wieje pustkami. Oczywiście nie można zapomnieć o istnieniu „Pączków serowych podlaskich”. Oto przepis:

 

Składniki:

– 2 szklanki mąki krupczatki (typ 450)
– 30 dag półtłustego sera twarogowego
– 3 łyżki cukru
– 1/3 szklanki mleka
– 6 dag masła
– 3 dag drożdży
– 2 całe jajka
– 2 żółtka
– łyżka soku pomarańczowego
– skórka otarta z pomarańczy
– sól
– 750 ml oleju do smażenia
– cukier puder do posypania

 

Sposób wykonania:

Połącz rozczynione drożdże z mielonym twarogiem, dodając stopniowo skórkę i sok z pomarańczy, aby uzyskać kremową masę. Następnie stopniowo wlewaj do niej utartą mieszaninę masła, cukru i jaj, cały czas dokładnie mieszając, aż uzyskasz jednolitą konsystencję. Dodaj przesianą mąkę z solą, wyrabiając ciasto, które następnie pozostaw do wyrośnięcia w cieple. Gdy ciasto podwoi swoją objętość, formuj z niego niewielkie kule, układając je na stolnicy posypanej mąką. Po wyrośnięciu smaż partiami na rozgrzanym tłuszczu, a następnie odsącz na papierowym ręczniku. Posyp końcowy produkt cukrem pudrem, aby uzyskać chrupiącą i słodką przekąskę.

 

Smacznego!

Bardzo cenne znalezisko! Opisuje tragiczne chwile Białegostoku

Znaleziono pamiętnik z getta w Białymstoku, które utworzyli niemieccy naziści okupujący Polskę podczas II Wojny Światowej. To bardzo cenne odkrycie. Swoje myśli na bieżąco spisywał 18-letni Żyd Dawid Szpiro. Getto istniało 26 lipca 1941 roku. Mieszkało w nim ponad 40 tys. Żydów z Białegostoku oraz okolic. Główna brama do wydzielonej dzielnicy żydowskiej znajdowała się przy ul. Kupieckiej w pobliżu skrzyżowania z ul. Lipowej (dzisiaj Kupiecka to ul. Malmeda). Do Getta można było wjechać także przy Jurowieckiej 4, a także przy skrzyżowaniu Fabrycznej i placu Wyzwolenia (okolice Komendy Wojewódzkiej Policji).

 

Tydzień po utworzeniu getta weszło w życie rozporządzenie, które zakazywało Żydom opuszczać getto pod groźbą śmierci. Ponadto każdy z nich musiał nosić białe opaski z gwiazdą Dawida, a także żółte gwiazdy na lewej stronie klatki piersiowej, a także gwiazdę na plecach. Racjonowano także żywność. Żydzi nie mogli kupować jedzenia w poza gettem, zaś osoby pracujące otrzymywały 0,5 kg chleba dziennie. Później 0,3 kg. W getcie zaczął szybko panować głód, bo wkrótce zakazano także handlu.

 

Żywność, nielegalnie dostarczali Żydom, ryzykując życie Polacy. Przyłapanym groziła wywózka do niemieckiego obozu koncentracyjnego. Życie codzienne w getcie opisywał Dawid Szpiro. Jest to jeden z bardzo niewielu dokumentów z tamtego okresu. 18-latek pisał między innymi o tym, że uciekł z Supraśla do Białegostoku, tam zamieszkał w getcie i pracował w policji. Dawid Szpiro opisywał okupację sowiecką, ale też niemiecką. Z pamiętnika można się dowiedzieć, że Białystok był mocno zniszczony, lecz ludzie starają się żyć normalnie – kochają, żenią się, rodzą dzieci. 18-latek opisywał także swoją pracę.

 

Pamiętnik kończy się w lipcu 1943 roku. Autor najprawdopodobniej wojny nie przeżył. Niemcy 5 lutego 1943 roku zaczęli wyłapywać wytypowane osoby do wywózki do obozu zagłady w Treblince, która jest oddalona od Białegostoku około 90 km. Historycy przyjmują, że w ciągu 8 dni Niemcy wywieźli z getta ok. 12 tys. osób, zaś 2 tys. zamordowali.

 

gory-na-podlasiu-podlasie-skrywa-niezwykle-szczyty

Góry na Podlasiu. Podlasie skrywa niezwykłe szczyty

Góry na Podlasiu? Tak, na Podlasiu są góry! Nieopodal Białegostoku leży mała miejscowość tuż przy samej Puszczy Knyszyńskiej. Nazywa się Kołodno. Nazwa być może niewiele mówi nawet rodowitym mieszkańcom stolicy województwa, ale gdy powiemy “Królowy Most”, to od razu wszystko wiadomo. O Królowym Moście mogliśmy się dowiedzieć z filmu “U Pana Boga za piecem”. Choć same filmowe miasteczko jest fikcyjne, to wieś pod Białymstokiem o takiej nazwie jak najbardziej prawdziwa. Można tam zwiedzić cerkiew, odpocząć przy grillowych wiatach, lub przejść się traktem napoleońskim i obejrzeć tereny, na których rozgrywało się Powstanie Styczniowe.

Jednak to co najciekawsze znajduje się zupełnie obok. W małej, zapomnianej wsi Kołodno (gdzie kończy się droga) można wspiąć się na najwyższy szczyt na Podlasiu. Tak, na Podlasiu są góry!

Gdzie szukać gór na Podlasiu?

Kołodno to malownicza wieś położona w powiecie suwalskim, w województwie podlaskim, w północno-wschodniej Polsce. Miejscowość ta znajduje się około 20 kilometrów na południe od Suwałk. Wieś Kołodno otoczona jest przepięknymi lasami, jeziorami i polami, co czyni ją idealnym miejscem dla osób pragnących kontaktu z przyrodą i odpoczynku na łonie natury. Okolica obfituje w liczne szlaki turystyczne, które umożliwiają piesze i rowerowe wycieczki, a także wspięcie się na góry.

Piękne krajobrazy górskie Podlasia

Mówimy tutaj dokładnie o Wzgórzach Świętojańskich składających się z Góry Kopnej, Góry Św. Jana oraz Góry Św. Anny. Ta druga jest najwyższa, bo znajduje się 209 metrów n.p.m. Ostatnia góra jest 7 metrów niższa. Trafić na górę jest bardzo łatwo. Można to zrobić aż trzema drogami. Pierwsza znajduje się jeszcze w Królowym Moście, a w zasadzie na jego granicy. Idziemy szeroką drogą, a w pewnym momencie w lewo wydeptaną ścieżką zaczynamy się wspinać w górę. Jest stromo, ale da się wejść z rowerem.

Druga droga znajduje się w Kołodnie i prowadzi prosto na górę Św. Anny, do mogiły Powstańców. Stamtąd już blisko do wieży widokowej. Trzecie wejście jest lepsze jako zejście – gdyż prowadzi leśną drogą do asfaltowej ulicy. Niestety jest ona kręta i idąc pod górę łatwiej się zgubić. Na pierwszy raz warto wybrać wejście w Kołodnie. Widoki z dwupiętrowej wieży są piękne przez cały rok. Można wybrać się tam choćby i w ten weekend!

Kołodno to miejsce, które zachwyca swoją przyrodą, spokojem i urokiem. Jest doskonałym miejscem dla osób szukających wytchnienia od miejskiego zgiełku i chcących nacieszyć oczy bujną zielenią i czystym powietrzem.

Na małym skrawku dobudują kamienicę. W ścisłym centrum miasta!

Krajobraz białostockiego centrum wkrótce zmieni się. Przechodząc obok Pałacu Branickich, ul. Kilińskiego będziemy mijać… nową kamienicę. Choć wydawało się, że ścisłe centrum miasta to już teren zamknięty pod względem architektonicznym, to jednak okazuje się, że znalazło się miejsce na kolejny budynek. I to w jakim miejscu! Na przeciwko dawnej loży masońskiej, a później książnicy, a także w sąsiedztwie prokuratury, dobudowany do budynku Hotelu Aristo zostanie kolejny budynek. Nowa kamienica będzie wyglądała jak przedłużenie sąsiedniej.

 

Na dole będą znajdować się lokale usługowe, zaś na górze mieszkania. Wszystko to na 130-metrowej działce! Już teraz można wysondować, że mieszkania w takim miejscu będą kosztować kosmiczne pieniądze. Zaś lokale usługowe na dole jeszcze więcej. Jeżeli chodzi o sam fakt budowy nowej kamienicy w tym miejscu, to mamy mieszane uczucia. Z jednej strony właściciel prywatnej działki może nią gospodarować zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego. Z drugiej jednak zdziwienie może wywoływać fakt, że urzędnicy w planie zezwolili na tego typu inwestycję.

 

I tutaj dochodzimy do filozoficznego pytania o wygląd centrum. Czy powinno ono pozostać terenem zamkniętym architektonicznie, czy powinniśmy umożliwić jego rozbudowę o nowe budynki. Można powiedzieć, że nowa kamienica była “wypadkiem przy pracy”, bo analizując mapy Białegostoku i jego ścisłego centrum, to drugiej takiej wolnej działki nie znajdziemy. Jednak jest sporo miejsc, które po przekształceniu mogłyby nadawać się na teren pod nowe budynki. Co wtedy?

Białystok w staromodnym klimacie. Znani raperzy z Januszem Laskowskim

Dopiero 2018 rok się zaczął, a bez wątpienia ten utwór będzie jednym z najlepszych, które w tym roku będzie można posłuchać. A wszystko to z domieszką staromodnego Białegostoku, który przypomina klimatem przedwojenne Chanajki. W dodatku znów można posłuchać nieco zapomnianego Janusza Laskowskiego, który znany jest szerszemu gronu z “Beaty z Albatrosa”, zaś białostoczanom ze “Świat nie wierzy łzom” i jego teledysku, w którym śpiewając poruszał się po naszym mieście. 

 

Raper Lukasyno na swoim koncie ma bardzo wiele dobrych utworów, w wielu teledyskach widać jak bardzo utożsamia się z Białymstokiem oraz Podlasiem. Najnowszy utwór Steel Banging ft. Lukasyno, Nizioł, Janusz Laskowski – Bez sentymentu bez wątpienia wpisze się do kanonu najlepszych muzycznych utworów, które znakomicie promują Białystok. W teledysku możemy zobaczyć kadry z ul. Bema (okolice Aresztu Śledczego), Węglówki czy Zajazdu Leśnego w Czarnej Białostockiej.

 

Poniżej inne utwory Lukasyno, w których można poczuć Podlaskie i Białystok:

 

 

https://www.youtube.com/watch?v=UExycagrpQY

Dzięki pogodzie żubry są na wyciągnięcie ręki [ZDJĘCIA]

Na Podlasiu zima na całego. Dzięki czemu w Puszczy Białowieskiej można napotkać w wielu miejscach żubry, które wyszły do paśników. Nam udało się je spotkać w okolicach Siemianówki, a także w Nadleśnictwie Browsk. 

Spotkać żubry. Najpierw obserwacja i plan, a na koniec zdjęcia

Żubry, jak każde dzikie zwierzęta są płochliwe, jednak, gdy poczują zagrożenie, to mogą zaatakować i poturbować. Bezpieczna odległość między 800-kilogramowym bykiem, a człowiekiem to 50 metrów. W ubiegły weekend nam udało się podejść do nich na 100-200 metrów. 21-osobowe stado cały czas obserwowało nasze ruchy. Zbliżaliśmy się powoli. W pewnym momencie, wszystkie żubry zaczęły uciekać. Słychać było ciężki tupot.

 

Żubry są przyzwyczajone do obecności człowieka, ale nie oznacza to, że można do nich podejść i je pogłaskać. Wypatrzenie żubra nie jest takie proste. Częściej trzymają się bliżej lasu lub w pobliżu stogu siana. Rzadziej przebywają koło drogi.

 

Wyprawę na żubry trzeba zacząć jeszcze w nocy. Dzikie zwierzęta właśnie wtedy prowadzą głównie życie. Na miejscu, gdzie potencjalnie mogą przebywać żubry musimy być o takiej porze, by nie było jeszcze wschodu, ale było już na tyle jasno, by coś zobaczyć. Wtedy rozpoczynamy obserwację. Najlepiej mieć lornetkę. Następnie spokojnie obserwujemy całą okolicę. Jeżeli wypatrzymy jednego żubra, to prawdopodobnie obok są kolejne. Może być jednak tak, że to stary żubr, który został wygnany ze stada. Wtedy lepiej trzymać się z daleka, bo ryzyko ataku z jego strony jest duże.

 

Kiedy jesteśmy zdecydowani, to możemy zacząć powoli podchodzić. W pewnym momencie żubry Was zobaczą. Wtedy zaczną bacznie obserwować i analizować Wasze zamiary. Jeżeli będziecie powoli podchodzić, nie będziecie krzyczeć ani gwałtownie się poruszać, to nic Wam się nie stanie, ale ostrożność przede wszystkim. Zawsze miejcie gotową drogę ucieczki, a także nie podchodzić za blisko.

 

Żubry na Podlasiu spotkamy w Puszczy Białowieskiej, Puszczy Knyszyńskiej oraz Puszczy Augustowskiej. Najwięcej osobników znajduje się w tej pierwszej.

Długi weekend

Długi weekend w 2018. Sprawdź nasze propozycje na Podlasiu

Długi weekend  w tym roku kalendarz będzie obfity nie raz. Odpowiednie wypisanie wniosku urlopowego może skutkować, wygospodarowaniem sobie czasu, by odwiedzić województwo podlaskie aż 6-krotnie. Tyle wystarczy, by nasz wspaniały region poznać dogłębnie. Przedstawiamy Wam propozycje wyjazdów oraz najlepsze daty do ich realizacji.

30 marca – 2 kwietnia (Wielkanoc)

 

Wielkanoc to czas spędzania czasu z rodziną, nie każdy jednak świętuje. Osoby, które będą zwyczajnie się nudzić mogą przyjechać do Puszczy Białowieskiej. Jej okolice są zamieszkane głównie przez osoby prawosławne, więc mało prawdopodobne, by okolica zamarła na czas katolickich świąt. Oprócz Białowieży i Parku Narodowego, a także rezerwatu z żubrami warto zajechać także do wspaniałych miejscowości Teremiski czy Budy. Warto też zajrzeć nad Topiło czy do mini zoo w Orzeszkowie. Nie zapomnijmy też wpaść na łyka świętej wody ze studni w Dobrowodzie. Powinna nas także zachwycić Pohulanka czy Podcerkwy. Dobrze jest także zajrzeć do miejscowości Stare Masiewo a także Narewka. Po drodze miniemy wiele kolorowych cerkwi, a także urzeknie nas wyjątkowa, drewniana architektura. Dobrym zwyczajem jest także, by jako wędrowcy zatrzymać się w każdej odwiedzonej wsi i zamienić parę słów z miejscowymi. Wracając zajrzyjmy też do pustelni w Odrynkach, a także odwiedźmy Krainę Otwartych Okien – Trześcianka, Puchły oraz Soce.

Długi weekend 28 kwietnia – 6 maja (Majówka)

 

Biebrzański Park Narodowy to doskonały pomysł na tegoroczną majówkę. Będziemy mieli już późną wiosnę, a to najlepszy czas by odwiedzić urocze, biebrzańskie bagna. Koniecznie zajedźmy zahaczając jeszcze o rzekę Narew do Tykocina, Kiermus, Strękowej Góry i dopiero wtedy ruszmy na Biebrzański Park Narodowy. Przejedźmy się carskim traktem do Osowca-Twierdzy, po drodze zwiedzając kładki i napotykając łosie. W samym Osowcu-Twierdzy wpadnijmy także na kładki i punkty widokowe nie pomijając starych bunkrów. Na koniec zajrzyjmy jeszze do Goniądza, Dolistowa Starego, by wzdłuż Biebrzy udać się do Jagłowa.

Długi weekend 31 maja – 3 czerwca (Boże Ciało)

 

Czas Bożego Ciała to dobry moment by wpaść na tereny w okolice rzeki Bug. Koniecznie zajrzyjmy do Niemirowa, Sutna i Wajkowa. Warto też odwiedzić Mielnik oraz Drohiczyn – dawną, historyczną stolicę Podlasia. Nie zapomnijmy też, by zajechać na świętą górę Grabarkę. Tam możemy ofiarować swój krzyż z intencjami. Na koniec warto zapisać się na spływ kajakowy, by poczuć Bug z poziomu wody.

Długi weekend 15-19 sierpnia (Święto Wojska Polskiego / Święto WNMP)

 

W sierpniu będzie już na tyle ciepło, by kąpać się w krystalicznie czystych jeziorach Suwalszczyzny. Nie należy jednak zapomnieć o odwiedzeniu Wigierskiego Parku Narodowego i pokamedulskiego klasztoru. Wpadnijmy też na narty wodne do Szelmentu. Dobrze jest także kupić bilet i popłynąć w rejs z żeglugę augustowską, by z pokładu statku podziwiać dziką Rospudę. Alternatywnie możemy zrobić też to kajakiem. Bowiem statki dopłyną tylko do określonego miejsca. W konkretną dzicz możemy zapuścić się tylko osobiście wiosłując. Można też wybrać się kajakiem płynąc Kanałem Augustowskim. Z paszportem, bez wizy dopłyniemy aż do białoruskiego Grodna!

1-4 listopada (Wszystkich Świętych)

Długi weekend

 

Ziemia Sokólska to idealne miejsce na listopadowy długi weekend. Wszystko za sprawą świąt. Będziemy mogli pogłębić ich odczuwanie odwiedzając groby katolickie, prawosławne, tatarskie oraz żydowskie. Tych na Ziemi Sokólskiej nie brakuje. Warto więc odwiedzić Sokółkę, Bohonki, Krynki i Kruszyniany. Oprócz tego warto zachwycić się też widokami w Jurowlanach, Grzybowszczyźnie, Usnarzu Gónym i Babikach.

22 grudnia – 1 stycznia (Święta Bożego Narodzenia)

Długi weekend

 

Jeśli nie chcemy umrzeć z przejedzenia na tak długie święta, to idealnym miejscem na odpoczynek od stołów będzie Puszcza Knyszyńska. Tutaj możemy spacerować lasami do woli. Ciekawych szlaków nie brakuje. Koniecznie odwiedźcie Supraśl, Kopną Górę czy Poczopek. Nie powinno Was zabraknąć także w Surażkowie, Lipowym Moście, a także po drugiej stronie Puszczy na Wyżarach, Gródku, Michałowie, Żedni i Królowym Moście wraz z Kołodnem. Jak nie zabraknie Wam czasu, to wpadnijcie też do Białegostoku – tutaj możecie przywitać nowy rok, a przy okazji zwiedzić barokowe zabytki w centrum, a także neogotycką katedrę i klasycystyczny kościół św. Rocha, który jest jednym z dwóch w Europie.

 

Serdecznie zapraszamy!

Ten bocian nigdzie nie odleciał. Został na zimę pod Sokółką

Można by było zapytać czy bocian “miał nosa”, nie on miał dziób do pogody i wyczuć musiał, że zima nie nadejdzie. Po co więc ryzykować śmierć z wycieńczenia lub od postrzału. Zamiast wilgotnego, pełnego pożywienia dorzecza Kongo wybrał Ziemię Sokólską. Jak podaje portal isokolka.eu – w rejonie miejscowości Chwaszczewo i Majewo Kościelne po polu nadal spaceruje bocian. Jest zdrowy, bo czasem także lata. Noce spędza w belach siana przy jednym z gospodarstw. 

 

Czy napotkany bocian był zbyt słaby i nie poleciał czy zbyt cwany i nie zamierzał? Wszak pod nieobecność innych bocianów będzie mógł zajmować najlepsze gniazda. A to wróży powodzeniu w miłości. Pani bocian przecież nie poleci na byle badyle. To musi być dobra i stabilna konstrukcja. Tylko czy zaimponuje jej facet, który nie chce podejmować ryzyka? Jeśli wszystkie panie Bocianie odrzucą zaloty pana Bociana, to pozostanie mu fucha w postaci przynoszenia dzieci. 

 

Rząd sypnął 500 zł, to i robota dla bociana się znalazła. Nastąpiła tak dobra zmiana, że nawet bocian postanowił w Polsce zostać. Gdy jego koledzy wrócą z zimowych wojaży to być może też już zostaną z nami na Podlasiu. Bo skoro teraz śnieg pada, ale w Afryce, to już bociany nie będą miały czego tam szukać. A u nas? Dapruŭde dobro.

trasy-rowerowe-na-podlasiu-3-z-najlepszym-widokiem

Rowerem lub pieszo nad Wigry. Pobierz mapy i w drogę!

To prawdziwa gratka dla kochających piesze spacery, bieganie, a także jazdę na rowerze. Wigierski Park Narodowy przygotował 9 tras o różnych długościach, dzięki którym będziemy mogli zwiedzić wiele zakątków Parku. A to wszystko 245 km oznakowanych tras! Jednym słowem jest gdzie chodzić oraz jeździć. Dodatkowo nie trzeba specjalnych umiejętności w poruszaniu się w terenie. Wystarczy pobrać wszystkie mapy, następnie wgrać do urządzenia z GPS i… w drogę!

 

Mamy do wyboru 9 tras. Najkrótsza wynosi 5 km, najdłuższa zaś 53 km. Można spacerować lub jeździć wokół Wigier, Szlakiem Lityńskiego, trenować umiejętności rowerem wśród pagorków czy też zwiedzić wschód i zachód Starego Folwarku. To naprawdę wspaniała gratka, z której warto skorzystać przy najbliższej okazji. A tych ostatnio nie brakuje. Zimy nie widać, więc można spacerować oraz jeździć. Serdecznie zapraszamy!

Bociany przestaną odlatywać na zimę? Jest dużo cieplej nawet w Suwałkach!

Ostatnia pogoda w Podlaskiem jest dla większości zaskakująca, jednak dlatego że mieszkańcy nie zajmują się obserwacjami i analizą jej na co dzień. Co innego zwierzęta i ptaki – te od pogody uzależniają swoje miejsce przebywania. Nie mieszkają przecież w blokach – gdzie mają centralne ogrzewanie, ani w domach gdzie palą w piecach. Żyją na zewnątrz, przez co odpowiedni wybór miejsca zamieszkania musi łączyć się z dwoma cechami – dostępność owadów jako pożywienia, a także dostatecznie ciepło, by nie zamarznąć.

 

Ornitolodzy zauważyli, że wiele ptaków, które zimą odlatywały z Polski w ostatnim czasie zdecydowały się pozostać. Jest to dość interesująca wiadomość szczególnie z perspektywy województwa podlaskiego, gdyż to właśnie w naszym regionie znajduje się bardzo wiele gatunków. O tym, że zimy są łagodne świadczyć może fakt, że ptaki nawet nie odlatują z Suwałk, gdzie mróz zdaje się szczypać najmocniej.

 

Co ciekawe, na zbiorniku Siemianówka można było zaobserwować rybitwę czarną. Nigdy wcześniej ten gatunek ptaka nie zimował w styczniu w Polsce. Jeżeli nadal będzie się ocieplać, to zimą można będzie zaobserwować także bociany. Obecnie z takim zjawiskiem mamy do czynienia tylko w Hiszpanii i Portugalii. Pozostałe bociany odlatują w okolice dorzecza Kongo. Warto jednak zauważyć, że młode bociany często nie przeżywają takich wędrówek. Zdecydowana większość pada z wycieńczenia. Bardzo wiele ptaków ginie także po kontakcie z liniami wysokiego napięcia.

Podlaskie w jednym zestawieniu z Iranem, Kubą oraz Karaibami

Wcale nie chodzi o egzotykę. Portal Skyscanner specjalizujący się w wyszukiwaniu najtańszych połączeń lotniczych na swojej stronie umieścił Top 12 inspiracji podróżniczych na 2018 rok. Najciekawsze kierunki to: Kanada, Laos, Islandia, Rosja, Karaiby, Indonezja, Chile, Litwa, Łotwa, Estonia, Kuba, Senegal, Iran oraz… Podlasie. A tak argumentują swój wybór:

 

Podlasie sprawdzi się zarówno na dłuższy urlop, jak i weekendowy wypad z Warszawy. Ten region zachwyca różnorodnością. Łączą się tu wpływy prawosławne – koniecznie odwiedź cerkwie w Trześciance, Narwi czy Puchłach, oraz tatarskie – zajrzyj do wsi Kruszyniany, poznasz tu zarówno kulturę, jak i tatarską kuchnię. Prawdziwą siłą przyciągania Podlasia jest jego unikatowa przyroda. Puszcza Białowieska to doświadczenie pierwotnego kontaktu z naturą np. pokaźną gromadą dziko żyjących żubrów. Przemykają tu także inne zwierzęta np. rysie, bobry i wilki. Część terenu zwiedzisz jedynie z przewodnikiem – o możliwościach i kosztach wstępu dowiesz się na miejscu.

 

Oczywiście przyjezdny bardzo by się rozczarował na miejscu, gdyby za pewniak wziął powyższy opis. Bo amator tylko przypadkiem natrafiłby na dziko zyjące żubry, zaś o zobaczeniu rysia, wilka czy bobra nie ma w ogóle mowy. Przyjeżdżanie na Podlasie tylko do Krainy Otwartych Okiennic i oglądanie kilku cerkwi oraz meczetu w Kruszynianach to tak jakby pojechać do Warszawy tylko na Ursynów. Jeżeli jednak weźmiemy pod uwagę dobre intencje autorów, to trzeba się cieszyć, że ktoś nas poleca. Zapewne ktoś, kto właśnie był w Trześciance czy Kruszynianach i mu się podobało. Jeszcze bardziej cieszy zestawienie z takimi kierunkami jak Islandia, Karaiby, Rosja czy Chile. 

 

Dobrze by było się także podczepić pod wymienianą Litwę, Łotwę i Estonię. Bardzo wielu turystów obiera właśnie ten kierunek. A Podlasie jest przecież zupełnie obok. Warto więc zadbać o to, by każdy zwiedzający ten region zobaczył nie tylko Wilno, Tallin czy Rygę, ale także Białystok i całą podlaską okolicę. 

Prawosławni na Podlasiu są “od zawsze”

Nigdzie indziej jak na Podlasiu nie jest aż tak akcentowane podwójne świętowanie. To w naszym regionie bowiem jest najwięcej wyznawców prawosławia. W Hajnówce, Siemiatyczach czy też Bielsku Podlaskim to wręcz religia dominująca. W całym regionie zaś możemy napotkać bardzo wiele różnorodnych Cerkwii. Według różnych źródeł w Polsce jest od 0,5 do 1 mln wiernych. Mało kto wie, że prawosławie na ziemiach Polskich obecne jest od tysiąca lat. A dokładnie od 988 roku, kiedy miała miejsce chrystianizacji Rusi. 

 

Książe Kijowski zdobywał kolejne ziemie i latami były kolonizowane. W 1240 roku powstała cerkiew w Mielniku, a w 1341 kolejną. Wpływ na to, że dzisiaj na Podlasiu mamy tak wielki odsetek wiernych prawosławia wynika z tego o czym pisaliśmy nie dawno. Przez nasz region przebiegała granica Królestwa Polskiego i Rusi. W okolicznych osadach mieszkali obok siebie katolicy, którzy przybywali z Mazowsza i prawosławni przybywali z Grodzieńszczyzny i Wołynia.

 

W Polsce znajduje się ponad 300 prawosławnych obiektów sakralnych. Z czego 240 to parafie. Funkcjonuje także 6 klasztorów – w tym w Supraślu, na Świętej Górze Grabarce oraz w Białymstoku. Na Białostocczyźnie znajduje się 40 proc. ze wszystkich polskich parafii prawosławnych. Tutaj też znajduje się prawie połowa wiernych. 

 

 

 

Strajk w Białymstoku. Komunikacja sparaliżowana na kilka miesięcy!

W 1991 roku w Białymstok wybuchł strajk w MPK, który sparaliżował komunikację miejską w mieście na kilka miesięcy! Protestujący między innymi okupowali zajezdnię. W tamte dni jeden z białostoczan nagrał film, który dzisiaj po latach możemy obejrzeć, by przypomnieć sobie tamte wyjątkowo gorące lato. Temperatura była tak samo wysoka zarówno na ulicach, jak i w zajezdni przy Składowej, gdzie protestowali kierowcy. 

 

Dzisiaj taki strajk jest już raczej niemożliwy. Miasto wzbogacone doświadczeniem z tamtych lat – kontroluje aż trzy spółki miejskie, które odpowiadają za transport pasażerów po mieście. 

Renifery, ciemnoskórzy mieszkańcy oraz wielkie osady. Tak wyglądało Podlaskie tysiące lat temu

O pierwszych ludziach na Podlasiu wiadomo tyle, że pojawili się 10 000 lat temu. Na terenie dzisiejszej Puszczy Knyszyńskiej była tundra (wyobraźcie sobie, że teren wygląda jak Bieszczadach, ale nie ma gór). W dorzeczu Biebrzy i Narwii pojawiły się… renifery, a wraz z nimi ludzie, którzy rzecz jasna żywili się mięsem tychże zwierząt. Warto dodać, że klimat nie był sprzyjający, zatem skóra zwierzęcia idealnie nadawała się na ubranie dla osadników.

 

Przez kolejne tysiące lat na dzisiejszym Podlasiu pojawiła się brzoza oraz sosna. Cały teren był bardzo intensywnie zalesiony. 7000 lat temu na terenach dzisiejszego Podlasia rozwijała się kultura niemeńska. Osadnicy żyli w okresie mezolitu. Swoje życie rozwijali przy rzece Narew. Ludzie potrafili tworzyć ceramiczne narzędzia. Mężczyźni zajmowali się myślistwem czy rybactwem zaś kobiety zbieractwem (na przykład owoców leśnych). Co ciekawe, ta sama kultura bardziej na wschodzie posiadła umiejętności hodowlane. Być może pod opieką człowieka znajdowały się tury (pradawne woły) czy tarpany (pradawne konie). Główne pożywienie stanowiły łosie oraz jelenie, który nigdy na naszych terenach nie brakowało.

 

4 tysiące lat temu niedaleko Supraśla istniała jeszcze inna osada z epoki kamienia i brązu. Archeolodzy odnaleźli tam sztylety, noże, dłuto czy groty strzał. Wszytko wykonane z krzemienia i kamienia. Osadnicy to ludy, które przywędrowały aż z terenów dzisiejszej Hiszpanii. Można się tylko domyślać że mieli ciemną skórę.  Zaś przedmioty jakie po sobie pozostawili sugerują, że zajmowali się głównie polowaniami, ale też rolnictwem. Warto zaznaczyć, że później osadnicy zajęli się także “górnictwem”. W okolicach wsi Rybniki, gdzie dziś mamy rezerwat Krzemianka. To właśnie tam intensywnie wydobywano krzemień, który był potrzebny do produkcji broni, narzędzi oraz do rozpalania ognia.

 

2,5 tysiąca lat temu w Haćkach (dorzecze Narwii, okolice Bielska Podlaskiego) istniała ogromna i mocno rozwinięta osada. Ludzie mają własną studnię, piece, półziemianki, mały zbiornik z wodą, miejsce do przeprowadzania obrzędów i ceremonii, a także konstrukcje obronne przed obcymi. Grodzisko zamieszkiwane było przez przybyszów z różnych stron Europy, cały czas się rozrastając, ostatecznie osiągając rozmiar 40 hektarów!

 

Gdy wkroczyliśmy w nową erę wśród wędrujących oraz zakładających osady także na Podlasiu najwięcej było ludów germańskich oraz bałtów. W kolejnych stuleciach także Goci, Hunowie oraz Słowianie, którzy dotarli tu z dalekiego wschodu. Gdy terytorium dzisiejszej Rzeczypospolitej zamieszkiwały większe plemiona – w naszym regionie można było spotkać Połoczan, czyli wschodnich Słowian. Żyli oni tutaj w XVIII wieku naszej ery.

 

Kiedy plemiona połączyły się w Polskę, my byliśmy na terytorium Rusi Kijowskiej. Dopiero po roku 1000 pojawia się ważny gród w Drohiczynie, który jest ośrodkiem handlowym z Rusią Kijowską. Przez kolejne stulecia przez dzisiejsze tereny podlaskie przebiegać będzie granica między Polską a Rusią Kijowską, a później Galicją, a jeszcze później Litwą. W XIV wieku Polska i Litwa to już jeden kraj. W XV wieku przez jakiś czas jesteśmy pod szwedzkim zaborem i graniczymy z Rosją. Na szczęście unia polsko-litewska się odradza na kolejne lata.

 

XVIII wiek przynosi Polsce zabory. Nasz region znajduje się na terytorium Prus (Niemiec). Później zaś znów przebiega granica – tym razem Prus i Imperium Rosyjskiego. W 1918 roku powstaje II Rzeczpospolita. Podlaskie na początku 1919 roku przechodzi z rąk niemieckich w polskie.

100 lat po śmierci Zamenhofa. Co zostało z Esperanto?

Ludwik Zamenhof, twórca międzynarodowego języka Esperanto, urodzony w Białymstoku ciągle tkwi w pamięci niektórych mieszkańców. W tym roku obchodziliśmy jego setną rocznicę śmierci. Pochodzący z rodziny żydowskiej Ludwik z Białegostoku (będącego wówczas częścią Rosji) wyjechał na studia do Moskwy w wieku 20 lat. Po 2 latach wrócił, ale już do Warszawy. Później zaś specjalizował się w okulistyce w Wiedniu.

 

Ludwik Zamenhof pozostawił po sobie język esperanto, którego wymyślił w wolnym czasie od pracy. W 1887 roku wydał książkę w języku rosyjskim – “Język międzynarodowy – Przedmowa i podręcznik kompletny”. Autor przybrał pseudonim “Doktoro Esperanto”, co oznacza “doktora mającego nadzieję”. Później książkę wydano także po polsku, francusku, niemiecku i angielsku. Wkrótce po tym książka zyskała na popularności, a z nią cały język. Zamenhof zmarł w 1917 roku, jednak międzynarodowy język na świecie do dziś ma swoich wyznawców. Choć żadne państwo nie uznało go za swój język urzędowy (nawet jako drugi czy kolejny), to i tak szacuje się że w Esperanto mówi od 100 tysięcy do 2 milionów osób, w zależności od poziomu.

 

To, że dziś społeczności międzynarodowe porozumiewają się nie w Esperanto, a po angielsku wynika z faktu, że USA oraz Wielka Brytania światu narzuciły swoje technologie i kulturę. Język Esperanto dalej istnieje, ale niestety przegrał z dzisiejszym światem. Szans na to, że w tym języku będziemy mówić powszechnie już nie ma. Obserwując dzisiejsze życie społeczno-gospodarcze – dominującym językiem nadal będzie angielski, a jeżeli zacznie zanikać to na rzecz chińskiego oraz arabskiego.

 

Warto jednak wspominać Ludwika Zamenhofa, by przypomnieć sobie idee, które głosił. Twórca Esperanto wierzył, że pokój zapanuje na świecie, gdy będzie istniał jeden język oraz jedna religia dla wszystkich ludzi.

Wielki meczet nie powstanie w Białymstoku

Fragment meczetu, który od lat stoi niedokończony na ul. Pomorskiej w Białymstoku wraz z ziemią jest na sprzedaż. Gmina Muzułmańska porzuciła plany dokończenia wielkiej inwestycji. Początkowo planowano wybudować wielkie Centrum Kultury Islamu. W jego ramach miały się znajdować meczet, szkoła koraniczna oraz zaplecze administracyjno-socialne. Budowę rozpoczęto, jednak później zmieniono projekt, tak by powstała szkoła koraniczna z minaretem. Ostatecznie całą inwestycję wstrzymano, a przy Pomorskiej do dziś stoi fragment wielkiego budynku.

 

Teraz Gmina Muzułmańska chce sprzedać cały teren czyli 1,1 ha. Chętni mogą składać oferty, chociaż prawdopodobnie na Pomorskiej powstaną nowe bloki. Tak duży teren to dobry kąsek dla developerów. Obecnie plan zagospodarowania przestrzennego dopuszcza budowę sakralną, jednak jak podało Radio Białystok czynione są już kroki, by plan zakładał budowę mieszkań. Za uzyskane pieniądze ze sprzedaży działki Gmina Muzułmańska planuje kupić gotowy budynek, który będzie zaadaptowany na cele edukacyjne i kulturalne. 

 

W ostatnim czasie za sprawą wydarzeń na zachodzie Europy Muzułmanie nie mają dobrej opinii. Dlatego warto wiedzieć, że w Białymstoku i na Podlasiu Muzułmanie to głównie społeczność tatarska, która zamieszkuje Polskę od kilkuset lat. W latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XX wieku do społeczności zaczęli dołączać przybysze z krajów arabskich. Głównie były to osoby, które podejmowały studia na polskich uczelniach. Niektórzy z nich pozostali w naszym kraju na stałe.

Remont zakończony. Bezpośrednie połączenie kolejowe Białystok – Lublin jest możliwe!

Zapewne mało kto wiedział, że takie połączenie w ogóle istnieje, bo długo go nie było. Jednak od 10 grudnia nastąpiły zmiany w kolejowym rozkładzie jazdy i z Białegostoku można bezpośrednio dojechać do Czeremchy. Informacja teoretycznie jest przydatna tylko dla mieszkańców Bielska Podlaskiego, a także wszystkich stacji pośrednich między Białymstokiem a Czeremchą. W praktyce warto głośno zapytać o bezpośrednie połączenie do Lublina.

 

Dzisiaj żeby dojechać do Lublina należy się przesiadać w Warszawie. W zależności od wybranego połączenia cała podróż będzie trwała od 5,5 do 7 godzin. Z naszych wyliczeń na podstawie obecnych rozkładów jazdy wynika, że podróż bezpośredniego pociągu bez przesiadek trwałaby około 4,5 godziny, a my byśmy musieli pokonać o 100 km krótszy dystans niż obecnie. Pomysł jest wart do rozważenia także w koncepcji rozszerzonej. Tak by można było dojechać z Suwałk do Przemyśla. Analizując obecne rozkłady jazdy można wyliczyć, że pociąg jechałby około 12 godzin. Czyli tyle samo co obecnie przez Warszawę. Jednak nie trzeba by było się przesiadać.

 

Utworzenie takich połączeń oznaczałoby też pewien ukłon w stosunku co do Polski wschodniej. Nie ma co ukrywać, że kolejne ekipy rządzące miały tak zwaną “Polskę B” w… nosie. To dlatego wschód nie jest kompletnie ze sobą skomunikowany ani drogowo, ani kolejowo czy też lotniczo. Ktoś kiedyś doszedł do wniosku, że tak blisko granicy z Rosją nie ma co inwestować. Nie może być jednak tak, że mieszkańcy wschodniej Polski będą całe życie ofiarami przeszłości i obaw o przyszłość. Gorzej rozwinięta część kraju jest tak samo niebezpieczna jak potencjalny agresor ze wschodu.

 

Jako przykład najlepiej podać tu zjednoczenie Niemiec w 1990 roku. Wówczas NRD (wschodnia część) otrzymała od RFN (zachodniej) 1,6 biliona euro (6 400 000 000 zł) na to, by dogonić zachód. Po 25 latach od zjednoczenia na wschodzie Niemiec nadal nie jest kolorowo, ale nie jest też już najgorzej. Obecnie średnio zarabia się 86 proc. tego co na zachodzie. Dla przykładu – w 2012 roku w Polsce “B” zarabiało się 78 proc. tego co w “A”.

 

Z tą różnicą, że dopiero najnowsza ekipa rządząca zainteresowała się wschodem. Jak wiemy z taśm nagranych w “Sowa i przyjaciele” – wcześniej obowiązywała doktryna “Ch.. z tą Polską wschodnią”. Dlatego wystartowaliśmy z taką samą inicjatywą 23 lata po Niemczech. Dlatego też przed nami tak ważne inwestycje jak Via Baltica, Via Carpatia, szybkie połączenie kolejowe z CPK i kończąca się inwestycja czyli droga ekspresowa Białystok – Warszawa.

 

Warto przypomnieć, że latem Rząd na Via Carpatię (czyli drogę ekspresową od granicy w Kuźnicy, przez Białystok, Lublin i Rzeszów do granicy na południu przeznaczył 21 mld złotych. Czyli tyle, co na program “Rodzina 500 plus”. Do tej puli warto jeszcze dorzucić właśnie bezpośrednie połączenie kolejowe Suwałki – Przemyśl. Wtedy będziemy mogli mówić o pełnym skomunikowaniu wschodu.

 

Warto dodać na zakończenie, że po remoncie odcinka Białystok – Czeremcha infrastruktura na trasie Suwałki – Rzeszów jest już w pełni gotowa. Wystarczy podjąć decyzję o utworzeniu połączenia. Potrzebna jest tu jednak inicjatywa polityków, którzy przy odpowiednich umiejętnościach perswazji mogliby tchnąć ją w dyrekcją PKP Intercity. Warto nadmienić, że obecnie można w 6 godzin dojechać z Białegostoku do Lublina omawianą trasą. “Wystarczy” 2 razy przesiąść  się.

pustelnia-zwiastowania-panskiego-w-poletylach-podlaski-azyl

Pustelnia w Poletyłach Zwiastowania Pańskiego. Podlaski azyl

Pustelnia w Poletyłach to jedno z pięknych i niepowtarzalnych miejsc. Na Podlasiu jest wiele znanych, odwiedzanych przez miejscowych oraz turystów. Istnieją t takie, które nie są popularne, a tym bardziej turystyczne. Jednym z takich zakątków jest właśnie wieś Poletyły koło Brańska.

Poletyły – małe, wiejskie miasteczko, które kryje sekretne sanktuarium

Nieopodal zabudowań, liczącej nieco ponad stu mieszkańców wsi, znajduje się ustanowiona 25 marca 2017 roku Pustelnia Zwiastowania. Mieści się ona na polanie otoczona lasem. Pomysłodawcą jest ks. Robert Grzybowski. Chciał on stworzyć miejsce wyciszenia, gdzie ludzie przybliżą się do siebie i do Boga. Pustelnia to dom z kaplicą, kuchnią, czytelnią oraz czterema celami przeznaczonymi dla osób duchownych i świeckich szukających rozwiązania swoich problemów. Drewniane obiekty są doskonale wkomponowane w leśny krajobraz, natura, a także spokój tworzą odpowiednią atmosferę do kontemplacji. Jest to miejsce otwarte dla każdego, kto pragnie się oczyścić ze wszystkiego, co nieistotne i tylko zajmuje czas, który można byłoby zagospodarować na coś ważniejszego.

Pustelnia Zwiastowania Pańskiego w Poletyłach

Pustelnia jest miejscem modlitwy, medytacji i refleksji. Ośrodek ten cieszy się popularnością zarówno wśród mnichów i zakonników, jak i osób świeckich pragnących odpoczynku w ciszy i spokoju natury. Pustelnia Zwiastowania Pańskiego w Poletyłach to idealne miejsce dla wszystkich szukających wytchnienia i pogłębienia swojej wiary.

Pustelnia-w-Poletyłach

Zanim powstał azyl w Poletyłach

Ale zanim powstała pustelnia, najpierw trzeba było znaleźć odpowiednią lokalizację. Po trzech latach rozmyślania nad nią i sposobem funkcjonowania takiego przedsięwzięcia, pomysłodawca, wspólnie ze swoim bratem, wybrał obrzeża niewielkiej miejscowości w sąsiedztwie siedliska dotychczas swoich dziadków. Jesienią 2011 r., za zgodą ówczesnego biskupa drohiczyńskiego, ks. Grzybowski został właścicielem 6,5-hektarowego terenu z lasem. I tak rozpoczął się kilkuletni proces budowy. Jednak rzeczywistość nie wyglądała tak pozytywnie, jak sama idea. Inicjator posiadał tylko 15 tysięcy złotych. Ale, co było pocieszające, swoją pomoc ofiarowali zwykli ludzie. Na przykład, wspominał duchowny, jedna kobieta przyniosła 5 tys. zł, a druga tysiąc. Później wsparcie przyszło od członków Monastycznych Wspólnot Jerozolimskich z Warszawy, którzy obecnie są współgospodarzami. W ten sposób powstało wspólne dzieło mające posłużyć wielu osobom.

Rafał Górski

Tu nie będzie już archiwum. Co dalej z budynkiem w centrum Białegostoku?

Przy ul. Mickiewicza tuż obok gmachu sądu powstała właśnie nowa siedziba Archiwum Państwowego w Białymstoku. Placówka po prawie 60 latach przeprowadza się z ciasnoty do wielkiego budynku, który zapewni normalne funkcjonowanie placówce na długie lata. Obecnie akta mają 4 kilometry długości i są poupychane po różnych wynajętych magazynach. Nowy budynek pomieści 11 km i będzie można go rozbudować.

 

Powstaje od razu pytanie co dalej z budynkiem na zdjęciu. Stoi w samym centrum miasta, tuż obok katedry. Budynek należy do miasta, więc powstaje pytanie czy magistrat wynajmie go czy będzie chciał zagospodarować samodzielnie. Sprzedaż raczej nie wchodzi w grę. Zastanówmy się co mogłoby tam powstać.

 

Najgorsze co można zrobić, to utworzyć tam kolejne muzeum, galerię sztuki czy centrum kultury. Wydaje się, że wszystkich tego typu placówek mamy w mieście przesyt. Ponadto nie oszukujmy się, urzędnicy którzy fantazjują o koncepcjach zagospodarowania różnych miejsc zwykle sami wpadają na “genialne” pomysły, a o potwierdzenie ich “wyjątkowości” proszą swoich pracowników, którzy nierzadko są jak pracownicy klubu Tęcza w “Misiu”. W odpowiedzi na pomysły szefa odpowiadają – łubu dubu…

 

Przede wszystkim budynek powinien zostać wynajęty osobie prywatnej. Zwykle przedsiębiorcy mają więcej pomysłów od urzędników. Po drugie, o tym jaki charakter ma przybrać budynek po wyprowadzce Archiwum Państwowego powinni zadecydować mieszkańcy. Czy ma się tam znajdować pub, restauracja, Biedronka, dyskoteka, bank, sklep monopolowy, fryzjer czy jeszcze wiele wiele innych. Wszystko byle nie kolejna miejska instytucja do spędzania czasu przez towarzystwo wzajemnej adoracji, na którą będziemy łożyć pieniądze wszyscy.

 

Pierwotny budynek powstał w 1807 roku, obecny to replika odbudowana po wojnie. Początkowo służył jako magazyn sprzętu strażackiego. W międzywojniu był tam sklep oraz kawiarnia. W 1941  niemieccy okupanci otworzyli w budynku “Deutsches Hauskaffe” czyli kawiarnię. W 1944 budynek został zniszczony, a odbudowany w 1956 roku. 4 lata później wprowadziło się tam Archiwum Państwowe. 

 

A jakie są Wasze pomysły na zagospodarowanie tego budynku?

 

fot.  Sunridin / Wikipedia

Szybka Kolej Miejska w Białymstoku? To możliwe. Tylko władza nie chce.

Udało się z lotniskiem, dlaczego ma się nie udać z Białostocką Koleją Miejską? Ostatnia decyzja prezydenta, by lotnisko na Krywlanach budować na raty (najpierw pas, potem w razie potrzeby terminal i wydłużenie pasa). Tak samo można przeprowadzić inwestycję związaną z budową Białostockiej Kolei Miejskiej. Przede wszystkim nie wiadomo skąd upór urzędników, przez który jeszcze jej nie ma.

 

Godziny poranne i popołudniowe to na białostockich ulicach wielki koszmar. Korki na Piastowskiej, Popiełuszki czy Składowej nie są duże, są gigantyczne! Aleja Piłsudskiego czy Lipowa śmierdzą spalinami tak, że nie da się oddychać. Polacy w ciągu ostatnich 25 lat się wzbogacili, a ilość samochodów na ulicach wzrosła 3-krotnie. Obecnie w Polsce jest prawie 30 mln aut. Oznacza to, że zdecydowanie większość Polaków ma samochód. Miasto nie może poszerzać ulic w nieskończoność. Jednak problem można rozwiązać tworząc szybkie połączenia Białostockiej Kolei Miejskiej.

 

 

Obecnie komunikacja miejska w Białymstoku to rak. Mamy nowe autobusy, ale zarządzane jest wszystko z mentalnością poprzedniej epoki. Pasażer ma być wdzięczny, że autobus przyjeżdża i że w ogóle można gdziekolwiek dojechać. Nie liczy się czas, nie liczy się cena biletu, nie liczą się przepełnione autobusy. Ważne że są.

 

Nowoczesny transport wygląda diametralnie inaczej. Daleko nie patrząc – w Warszawie – na 1000 mieszkańców aż 900 ma samochód. Czy to znaczy, że wszyscy codziennie nimi jeżdżą? Nie! Oprócz autobusów normalnych, mają autobusy pośpieszne, mają tramwaje, kolej miejską oraz 2 siatki metra. Na wszystko obowiązuje jeden bilet z dowolną ilością przesiadek. U nas takie rzeczy tylko z biletami abonamentowymi. Na jednorazówkach nie ma mowy (nawet czasowych)

 

W Białymstoku nigdy nie będzie dobrze jeżeli cały czas będziemy konkurować z Suwałkami czy Łomżą, a nie Warszawą, Poznaniem czy Trójmiastem. Z tymi pierwszymi powinniśmy mocno współpracować, z tymi drugimi konkurować w każdej dziedzinie. Zaraz ktoś podniesie argument fundamentalny – pieniądze. Czy stać nas na Białostocką Kolej Miejską? 

 

Mamy infrastrukturę, gotowe stacje: Starosielce, Centrum, Fabryczny, Stadion, Wiadukt, Bacieczki. Wystarczy zrobić rozkład jazdy, wydzierżawić szynobusy, wstawić kasowniki i wozić ludzi. Z biegiem czasu zaś remontować, poprawiać, ulepszać, tworzyć nowe stacje. Czytając dyskusje urzędników nad pomysłem (a nie jest to pomysł nowy) widać, że od razu by chcieli wszystko na raz. Zacznijmy od podstaw.

 

Na czerwono zaznaczyliśmy obszar, który jest peronem. Tak wygląda jedna z podrzędnych stacji kolejowych w Czechach. Jak widać nie trzeba inwestować, by stworzyć prosty przystanek

 

W 2014 roku uruchomiono na 1 dzień testowo Białostocką Kolej Miejską. Efekt zaskakująco dobry – 1500 podróżnych. Do pomysłu warto wrócić. Białystok musi się rozwijać, bo stojąc w miejscu się zwijamy. Wyremontowane drogi to nie wszystko, bowiem mamy kiepskie uczelnie (z roku na rok ubywa studentów), niskie zarobki, zakorkowane ulice i wiele wiele innych. Żeby zacząć naprawiać, potrzeba jednak zmiany mentalności. Urzędnicy muszą przestać myśleć o Białymstoku jak o prowincji, a zacząć jak o dużym, europejskim mieście.

Nie uwierzycie o czym będą decydować mieszkańcy Łomży [FELIETON]

XXI wiek. Kończy się powoli rok 2017. Amerykanie planują załogową misję na Marsa, Rosja szykuje się do wojny, Polska debatuje o wprowadzeniu zakazu handlu w niedzielę. Tymczasem w Łomży…

 

Mieszkańcy zrzeszeni w Łomżyńskiej Spółdzielni Mieszkaniowej mogą wypowiedzieć się w ankiecie czy chcą mieć ciepła wodę całą dobę, czy tylko w dzień (sic!). Coś, co wydawałoby się standardem w każdym mieście, jest w Łomży rozpatrywane. Jak słusznie władze spółdzielni doszły do wniosku – ludzie nie żyją tylko w dzień, bo czasem chodzą do pracy na różne zmiany. Na wszelki wypadek jednak zapytają mieszkańców czy w godzinach 0.00 – 4.00 ma być także ciepła woda w kranach.

 

Jako ciekawostkę powiemy o jak wielkie oszczędności tu chodzi. W standardowym 4-klatkowym bloku to… 50 zł miesięcznie. Zaś w dziewięcio-klatkowym zawrotna suma 120 zł miesięcznie. Podobno za tyle można już mieć własną kamienicę w Warszawie, więc nie o groszach tu mówimy, szczególnie, że na pierwszą sumę zrzuca się 45 osób, zaś na drugą 100 osób.

 

Warto zaznaczyć, że wielkimi krokami zbliża się zima. Jeżeli będzie sroga, to może z powodu strat w ciepłownictwie ŁSM odłączy całe osiedle od ogrzewania? Mieszkańcy powinni mieć plan awaryjny. Wspólnym wysiłkiem lokatorzy powinni zorganizować lokomotywę parową i węgiel. Wtedy wystarczy podłączyć się do węzła ciepłowniczego i będzie przyjemnie ciepło.

 

Jest tylko mały problem. Do Łomży nie dojeżdżają pociągi.

planty-w-bialymstoku-idealne-miejsce-na-spacer

Planty w Białymstoku. Idealne miejsce na spacer

Planty w Białymstoku to idealne miejsce na rodzinny spacer. Przechadzając się po Białymstoku na pewno zechcemy odwiedzić Pałac Branickich. Jest on najbardziej rozpoznawalnym symbolem miasta. Można znaleźć z nim pocztówki, magnesy, informacje we wszystkich przewodnikach turystycznych i zapewne wiele wiele innych. Obok przypałacowego ogrodu znajduje się jednak jeszcze jedno ciekawe miejsce, będące niejako w cieniu Wersalu, a jednak równie popularne przez odwiedzających. Szczególnie latem nie można tam wcisnąć nogi.

Planty, czyli park miejski w Białymstoku

Mowa tu oczywiście o Plantach – czyli największym parku miejskim w Białymstoku. Liczy on sobie bowiem 15 hektarów. Powstał w latach trzydziestych ubiegłego wieku z inicjatywy ówczesnego Wojewody Mariana Zyndrama Kościałkowskiego. To bardzo zasłużona postać dla Białegostoku. Przypomnijmy, że Białystok został ponownie wcielony do Polski w 1919 roku. Wtedy wycofali się stąd żołnierze niemieccy (pruscy), którzy nasze miasto okupowali. Gdy Polacy przejęli miasto, był to obraz nędzy i rozpaczy. Zniszczone budynki, zniszczona infrastruktura, zdekompletowane i rozkradzione maszyny w fabrykach, a przede wszystkim katastrofalne warunki sanitarne.

Historia plantów w Białymstoku

W dodatku rok po odzyskaniu przez Polskę niepodległości Rosjanie (Bolszewicy) napadli ponownie na nasz kraj. Na szczęście zdarzył się “Cud nad Wisłą”, który sprawił, że Sowieci się od naszego kraju definitywnie odczepili na wiele lat. Ostatecznie po zakończeniu walk, podpisaniu traktatu ryskiego, powstaniach na Śląsku i wcieleniu Litwy Środkowej do Polski Białystok nie był przygranicznym miasteczkiem, lecz leżał na środku północnej Polski. W czasie tych wszystkich wydarzeń miastem rządził Wojewoda – Stefan Popielawski, następnie Marian Rembowski, Karol Kirst i Marian Zyndram-Kościałkowski. To właśnie w tym czasie formowała się administracja w mieście, a także ruszyły pierwsze inwestycje.

Odkryj Uroki Plant Miejskich w Białymstoku

Teatr Miejski (dziś Dramatyczny), Izba Skarbowa, Sąd Okręgowy, Stadion w Zwierzyńcu, Kościół Św. Rocha (jako pomnik powrotu do niepodległości) oraz Planty Miejskie, które dziś niosą imię od wojewody Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego. Dziś przechadzając się przez Planty możemy napotkać rzeźbę Psa Kawelina (replika, bo oryginał stał tam, gdzie dziś pomnik ks. J. Popiełuszki, który skradziono przez Niemców). Można także obejrzeć praczki (również replika, bo skradziono przez nieznane osoby) oraz przepiękne kwietniki i przede wszystkim wspaniałe fontanny, które wieczorami świecą na różne kolory, a w weekendy tworzą prawdziwe widowisko. Na Plantach jest jeszcze staw w kształcie serca, wielki plac zabaw oraz pub przerobiony z szaletu miejskiego.

Warto tam się wybrać na spacer.

na-uboczu-biedna-zapomniana-ziemia-sejnenska-warto-przyjechac

Ziemia Sejneńska – na uboczu, biedna i zapomniana

Ziemia Sejneńska – warto ją odwiedzić, bo to wbrew pozorom bardzo atrakcyjne miejsce pod wieloma względami. Dobrze skomunikowane z Augustowem, Suwałkami, a także litewskim Kownem i Druskienikami.

https://www.instagram.com/p/BU5_GEmjlJs/

Piękne miasto Sejny

Sejny to zapomniane miasto leżące na uboczu. Położone tuż przy granicy Polski i Litwy. To doskonałe miejsce do wypoczynku zarówno dla tych, którzy cenią sobie spokój, jak i tych, którzy szukają aktywnego spędzania czasu. Gmina Sejny zaś jest jedyna w swoim rodzaju, bowiem w prawie każdej wsi znajduje się jezioro. W dodatku, są to wody polodowcowe, więc ich czystość aż bije po oczach. Nie brakuje też lasów, po których można wędrować bez końca. Jest też gratka dla fanów kajakowania bowiem przez powiat sejneński przepływa kręta rzeka Czarna Hańcza, która jest doskonale skomunikowana z kanałem Augustowskim. Jest także Jezioro Płaskie, które kształtem przypomina jajko. Warto też odwiedzić Giby, gdzie znajduje się bardzo przyjemne miejsce do odpoczynku – jezioro Gieret.

Ziemia Sejneńska warta zobaczenia!

Ziemia Sejneńska i cały powiat żyją głównie z agroturystyki i jezior właśnie. Jednak nie oznacza to, że tylko takie atrakcje są na miejscu. Warto przyjechać w tamte okolice przede wszystkim, by zobaczyć rezerwat przyrody “Kukle” czy Bazylikę w Sejnach z XVI w. W samych Sejnach znajduje się również synagoga, wybudowana jeszcze w XIX w. Osobną atrakcją jest gmina Puńsk. Niech nie zdziwią Was dwujęzyczne tablice drogowe. W tej polskiej gminie większość mieszkańców to… Litwini. Można tam odwiedzić Skansen kultury litewskiej. Niedaleko Sejn, bo zaledwie 60 km dalej – znajdują się litewskie Druskieniki, gdzie główną atrakcją jest pokaźny Aquapark – otwarty cały rok.

Jak dojechać?

Najłatwiej do Sejny dojechać drogą krajową nr 16 z Augustowa bądź wojewódzką 653 z Suwałk. Kierowcy powinni pamiętać, że w Puszczy Augustowskiej mieszkają łosie i inne dzikie zwierzęta. Dlatego jedźmy ostrożnie, by nie mieć przykrego zderzenia z dziką zwierzyną. Sejny to urocze miasto, które oferuje zarówno piękno przyrody, jak i pomocnicze miejsca historyczne. Jest to miejsce godne polecenia dla osób poszukujących spokoju i kontaktu z naturą, jak również dla miłośników historii i kultury.

grodzisko podlaskie

Grodzisko Podlaskie. Prawie 2,5 tys. lat temu istniała tu osada!

Grodzisko Podlaskie ma swój początek w V wieku przed naszą erą. W Grecji rodzi się Sofokles, Sokrates, Platon czy Diogenes z Synopy. Tymczasem prawie 2500 km na północ w dzisiejszej miejscowości Haćki, nieopodal Bielska Podlaskiego – intensywnie rozwija się grodzisko, które ma własną studnię, piece, półziemianki, mały zbiornik z wodą, miejsce do przeprowadzania obrzędów i ceremonii, a także konstrukcje obronne przed obcymi.

Grodzisko Podlaskie i jego historia

Grodzisko zamieszkiwane było przez przybyszów z różnych stron Europy. Najpierw przywędrowały tam ludy z północy. Dzisiaj zamieszkiwaliby tereny Litwy, Łotwy i Estonii. Kompleks z czasem rozrastał się, raz intensywnie innymi czasy mniej. Całość składała się finalnie z 4 osad i cmentarzyska. Pierwsza osada była prawdopodobnie ogrodzona w taki sposób, by całość okrążała grodzisko nawet kilka razy. Dzięki temu obcy mieli bardzo utrudnione dojście na miejsce. Jak każda osada – zbudowano ją w okolicach bieżącego źródła wody. W tym przypadku mówimy o dorzeczach Narwi. Osadnicy mieli nawet własną studnię, a także brukowaną cysternę!

Życie w osadzie Grodzisko na Podlasiu

Życie codzienne nie nie przysparzało zbytnich trudności. Mężczyźni zajmowali się polowaniem i dostarczaniem dzikiej zwierzyny. Kobiety zaś uprawiały zbieractwo, przynosząc do osady chrust czy też owoce. Ludzie znali też rolnictwo, więc zajmowali się uprawami. Na barkach kobiet spoczywało także wychowanie dzieci, które gdy były już nastolatkami wspomagały rodziców. To co dawało życie dzisiejszym Haćkom to położenie. Grodzisko było bowiem zawsze blisko jakiejś granicy. Przez co tereny te zamieszkiwały wędrujące plemiona. Każde z nich przynosiło ze sobą dobytek i wytwór kultury panujący w danej grupie. Zatem archeolodzy nie raz odkryli srebrne czy brązowe zdobienia. Wiadomo, że przez dzisiejsze Haćki wędrowały ludy germańskie, później zasiedlili je Słowianie, którzy później tworzyli z tego całe Państwa. I tak grodzisko znajdowało się na terenie różnych państw, przechodząc z rąk do rąk, rozwijając się czasami lepiej a czasami gorzej. Ostatecznie osiągając rozmiar 40 hektarów!

Niepodległa Polska przyszła do Białegostoku znacznie później

11 listopada to oficjalna data odzyskania niepodległości przez Polskę. Warto jednak pamiętać, że w Podlaskiem można ją świętować jedynie symbolicznie, gdyż 11 listopada 1918 roku Białystok, Łomża czy Suwałki, Bielsk, Szczuczyn, Zambrów wciąż były częścią innego kraju. Wszystko dlatego, że Polska była krajem rozebranym przez 3 państwa. Stworzenie go nie było zbyt proste. Jak wiemy tereny naszego kraju należały do Prus (Niemiec), Rosji, a także Austro-Węgier.

 

Wyżej wymienione miasteczka od 1795 roku należały do Prus. W nocy z 11 na 12 listopada Centralny Komitet Narodowy na Obwód Ziemi Białostockiej podpisał umowę z Niemiecką Radą Żołnierską. Wojska pruskie miały wycofać się z miasta, jednak po kilku dniach zamiast tego przejęli władze w mieście. W interesie Niemiec było bezpieczne wycofanie się. Były 2 możliwe drogi powrotu. Przez Białystok, Grajewo do Prus Wschodnich (dzisiejsze Mazury) bądź przez Warszawę do Berlina. Józef Piłsudski wybrał, że to zbyt duże zagrożenie, by wojska niemieckie transportowane były przez centralną Polskę, zatem Białystok pozostał w rękach Niemiec.

 

Do kolejnego porozumienia doszło 5 lutego 1919 roku. W Rosji trwała wojna domowa, a polskie władze obawiały się, że wojska sowieckie będą zajmować kolejne miasta na zachodzie. Dlatego też porozumienie z Niemcami zakładało, że tam gdzie ich wojska wycofają się, natychmiast wkroczą polskie wojska. Tak też się stało. 19 lutego wieczorem do Białegostoku wkroczyły polskie wojska. Uroczyste przywitanie żołnierzy odbyło się jednak 22 lutego. Wtedy też na ulicach miasta odbyła się defilada wojskowa, na którą przyszli mieszkańcy witając wolność i niepodległość.

 

Podlaskie za 15 lat. Bez dużego lotniska, z koleją jadącą 200 km/h. Jest zatwierdzony plan.

Małe lotniska w Białymstoku i Suwałkach, szybkie pociągi pędzące od 120 km/h do 200 km/h z Suwałk, Sokółki i Białegostok, a także drogi ekspresowe. To nie pobożne życzenia, lecz plany, które przyjął Rząd na ostatnim posiedzeniu! Wszystko to wiąże się z budową Centralnego Portu Komunikacyjnego 20 km pod Warszawą. To wokół tej inwestycji będzie kręcić się rozbudowa infrastruktury transportowej w Polsce. Plan zakłada doskonałe skomunikowanie z portem przede wszystkim regionów słabo rozwiniętych pod względem komunikacji. Nie musimy chyba mówić, że Podlaskie w zasadzie jest pierwsze w kolejce. Rząd przyjął strategię, która nie tylko zakłada budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego. To jest bowiem strategia inwestycji infrastrukturalnych do 2030 roku.

Co dokładnie oznacza budowa CPK dla nas?

Przede wszystkim zanim powstanie gigantyczny port pod Warszawą zostanie zmodernizowana kolej. Do 2025 roku będziemy mieli gotowe połączenie z portem. W tym samym czasie będą powstawać inne połączenia kolejowe. Oznacza to, że Z Białegostoku przez Warszawę do Łodzi, Wrocławia, Poznania, Krakowa oraz Katowic i Gdańska pociągi będą poruszać się z prędkością ok. 140 km/h! Będzie też modernizacja linii prowadzącej z Białegostoku do Ełku a dalej do Suwałk. Wyremontowany zostanie także odcinek do Sokółki. Tutaj jednak połączenia na początku będą wolniejsze.

 

W drugim etapie (do 2030 roku) kolej zostanie zmodernizowana aż do granicy z Białorusią – od Sokółki, zaś z Suwałk do granicy z Litwą. W tym czasie będą też trwały prace na odcinkach, które wymienialiśmy wyżej. I tak Z Suwałk do Ełku pociąg pojedzie 140 km/h, zaś z Ełku do Białegostoku, a dalej do Warszawy i w kolejnych kierunkach 200 km/h!

Lotniska regionalnego nie będzie?

Budowa Centralnego Portu Lotniczego oznacza, że budowa dużego lotniska regionalnego w Podlaskiem nie ma żadnego sensu. Wielka rządowa inwestycja, która rozpocznie się w przyszłym roku potrwa 7 lat. Jej założeniem jest stworzenie giganta, który ma być liderem na rynku całej Europy wschodniej. Gdyby w kolejnych wyborach samorządowych wybrano polityków chcących lotniska regionalnego w Podlaskiem, to takie powstawałoby co najmniej 3-4 lata. Kiedy by raczkowało i zdobywało pierwszych pasażerów, to na lotnisku Chopina i w Modlinie rozpoczętoby wygaszanie ruchu na rzecz CPK. Mieszkańcy mieliby już szybkie połączenie z nowym, dobrze skomunikowanym, gigantycznym portem.

 

Wszystko wskazuje na to, że budowa małego lotniska na Krywlanach okaże się bardzo dobra, a wręcz najlepsza z możliwych. Wszystko dlatego, że takie porty lotnicze jak Radom, Szymany (Olsztyn) czy właśnie po rozbudowie pasa i budowie terminalu Białystok mogą przejąć ruch lotniczy wszystkich przewoźników, którzy nie będą chcieli lądować na CPK. Nie oszukujmy się, za swój gigantyzm port będzie wyciągał od przewoźników bardzo dużo. Dlatego możemy być tańszą alternatywą dla niektórych linii. Możemy ale nie musimy, bo zaczynając od budowy samego pasa pozostawiamy sobie wybór – czy dalej inwestować czy już mamy to, czego potrzebujemy tu na miejscu.

 

W ciągu najbliższych 20 lat bez wątpienia rozwinie się także lotniczy ruch lokalny. Połączenia między Białymstokiem a Olsztynem, Wrocławiem, Poznaniem, Gdańskiem, Szczecinem, Krakowem czy Zieloną Górą nie kosztowałyby zbyt wiele, a my jako społeczeństwo przecież będziemy relatywnie bogatsi, tak jak jesteśmy bogatsi niż byliśmy w 1997 roku.

 

Nie można zapominać, że w Suwałkach także powstaje małe lotnisko. Zacznie dokładnie od tego samego co białostockie Krywlany czyli od 1300 metrowego pasa. Jednak co planują dalej robić włodarze tego miasta – niewiele wiadomo.

Będzie sieć dróg ekspresowych?

Drogowe, szybkie połączenie z Warszawą właśnie powstaje. Całość ma być gotowa już w 2018 roku. Natomiast do 2023 roku ma być gotowa droga ekspresowa od granicy z Białorusią, przez Sokółkę, Białystok, a dalej Lublin. Z Suwałk do Warszawy będzie można natomiast dojechać drogą krajową 61 przez Ełk, Grajewo, Łomżę, Zambrów, by dalej jechać ekspresową krajową ósemką. W zasadzie najbardziej poszkodowane w tym wszystkim będzie Augustów. Droga z Suwałkami jest już dobra, ale ta z Białymstokiem pozostawia wiele do życzenia i niewiele wskazuje na to, by cokolwiek się zmieniło.

 

Jak widać przyszłość województwa podlaskiego rysuje się w różowych kolorach. Miejmy nadzieję, że nikt strategii Rządu nie porzuci. Bo Polacy mogą wybrać za 2 lata przecież inne partie w kolejnych wyborach. Jedna z nich w podsłuchanych rozmowach miała taką propozycję: “Ch… z tą Polską wschodnią”.

suwalszczyzna-atrakcje-przyjedz-i-zobacz-na-wlasne-oczy

Suwalszczyzna atrakcje. Przyjedź i zobacz na własne oczy

Suwalszczyzna atrakcje i jej nieznane perły. Suwalszczyzna słynie przede wszystkim z Wigierskiego Parku Narodowego, Szelmentu, wspaniałych krajobrazów oraz oczywiście jezior. Są jednak 2 takie miejsca, które naprawdę warto odwiedzić, lecz niewiele osób o nich słyszało. Miejsca leżą obok siebie.

Suwalszczyzna –  atrakcje

Suwalszczyzna to region położony na północnym wschodzie Polski, w województwie podlaskim. Nazwa pochodzi od miasta Suwałki, które jest największym ośrodkiem tego obszaru. Suwalszczyzna graniczy z Litwą i Białorusią, co wpływa na jej charakterystyczną kulturalną i etniczną różnorodność.

Suwalszczyzna to raj dla miłośników natury

Region ten słynie przede wszystkim z pięknych krajobrazów i terenów przyrodniczych. Znajduje się tu wiele jezior, w tym największe w Polsce – jezioro Hańcza. Suwalszczyzna jest również jednym z najbardziej zalesionych obszarów kraju, z licznymi rezerwatami przyrody i parkami narodowymi, takimi jak Wigierski Park Narodowy i Biebrzański Park Narodowy. To idealne miejsce dla miłośników turystyki pieszej, rowerowej i wodnej. Charakterystyczną cechą Suwalszczyzny są także jej tradycje etnograficzne i kulturalne. Region ten zamieszkują przedstawiciele różnych narodowości, a mianowicie Polacy, Litwini i Białorusini, co wpływa na zróżnicowanie kulturowe i językowe. Suwalszczyzna jest również miejscem, w którym zachowały się tradycje i obrzędy ludowe, takie jak np. święta Bożego Narodzenia obchodzone według ludowych zwyczajów.

Bachanowo – atrakcje Suwalszczyzna

Położone nad jeziorem Hańcza – Bachanowo słynie z naturalnego, polodowcowego krajobrazu, jednak jego głównym elementem jest głazowisko. Jest to rezerwat o powierzchni prawie 1 hektara, na którym znajduje się mnóstwo głazów. Ostatecznie jest ich tam około 10 000 sztuk! Obwód wynosi od 50 cm do nawet 8 metrów. Głazy matka natura przetransportowała na Suwalszczyznę aż ze Skandynawii. Jak takie wielkie i ciężkie obiekty pokonały tak wiele kilometrów? Znajdowały się w lodowcu, gdy ten zniknął, głazy pozostały. Łąka, na której znajdują się polodowcowe kamienie jest pod ochroną rezerwatową.

 perly-suwalszczyzna

Foto – Rumun999 z polskiej Wikipedii, CC BY-SA 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=8707134

Wodziłki – perła Suwalszczyzny

3 kilometry na wschód od Bachanowa znajdują się Wodziłki, mała miejscowość, gdzie możemy odwiedzić unikalną perłę architektury, jaką jest Molenna. Czyli obiekt sakralny należący do Wschodniego Kościoła Staroobrzędowego (niekanoniczny Kościół prawosławny). Świątynia powstała w 1921 roku, która jest drewniana. Posiada wieżę, którą dobudowano w 1928 roku. Molenna znajduje się w rejestrze zabytków, któa została gruntownie wyremontowana w 1997 roku.

suwalszczyzna-atrakcje

Foto – pl.wiki: Wp – Praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1006418

Czy tego roku będzie zima stulecia? Podlaskie zamieni się w lodową krainę?

Od kilku tygodni w mediach, ale też w rozmowach między ludźmi dominuje jeden temat – zima stulecia. Z przekazów wynika, że podobno tegoroczna ma być bardzo sroga, a ilości śniegu mają być wręcz niewyobrażalne. Jeżeli przypomnimy sobie ostatnie zimy na Podlasiu, to była zachowana pewna prawidłowość. Pierwszy śnieg spadł stosunkowo szybko, lecz po chwili nie było po nim śladu. Święta Bożego Narodzenia były zielone, zaś Wielkanoc cała na biało, a regularnie sypało od stycznia. Czy w tym roku ma być inaczej?

 

W pogodzie istnieją pewne prawidłowości, jednak wiarygodne prognozy można wykonywać na kilka dni do tyłu. Wszystko dlatego, że to jaką mamy pogodę danego dnia wynika z kilku zmiennych, które kształtują ostatecznie czy będzie ciepło, zimno, sucho, deszczowo itd. Na klimat zachodniej i środkowej Europy największy wpływ mają Wyż Azorski oraz Niż Islandzki. Zaś wschodnia część Europy jest pod wpływem Wyżu Wschodnioazjatyckiego i Niżu Południowoazjatyckiego. Na Północy Europy zaś mamy Wyż Grenlandzki, a na Południe napływa gorące powietrze ze Zwrotniku Raka. Na wskutek przemieszczenia się, a także mieszkania się tych mas powietrza kształtuje się cała pogoda. Zatem z logicznego punktu widzenia nie można dokładnie przewidzieć na jaki czas masy powietrza ułożą się nad Europą zimą. Pewne prawidłowości pokazują, że możemy ustalić skąd masy będą nacierać w danym momencie.

 

Województwo Podlaskie znajduje się w innej strefie klimatycznej niż pozostała część Polski. To dlatego Suwałki uznawane są za polski biegun zimna, to dlatego mróz dotkliwy jest u nas bardziej niż choćby na Dolnym Śląsku. Dlatego też jedno już dziś jest pewne. Jeżeli w Polsce będzie zimno, to u nas będzie jeszcze zimniej. Odpowiadając więc na pytanie tytułowe – czy nastąpi w Polsce zima stulecia? Jeżeli weźmiemy pod uwagę ostatnie 100 lat w Polsce, to pierwsze dane o ostrych mrozach mamy z 1929 roku. Oficjalnie w kilku miejscach zanotowano -40 stopni Celsjusza. Jednak temperatury utrzymywały się w przedziale -13 do 16. W XXI wieku oficjalnie zanotowano spadki do -30 stopni Celsjusza zaś miejscami nawet do -36.

 

Jeżeli spojrzymy na częstotliwość i obfitość opadów śniegu, to śnieg najczęściej leży od grudnia, czasem od stycznia do kwietnia. Zatem jeżeli śnieg spadnie jeszcze w listopadzie albo nawet październiku, a nie zniknie przed końcem kwietnia to wtedy będziemy mogli mówić o jakichś anomaliach. Dlatego też odpowiedź na pytanie czy będziemy mieli do czynienia z zimą stulecia brzmi – jest jeszcze za wcześnie, by to wiedzieć. Póki co pogoda nie zaskakuje. Opowieści o zimie stulecia nie wynikają z naukowych ustaleń, lecz bardziej z regionalnych przekonań osób, które obserwują na co dzień przyrodę.

 

 

Osoby te wskazują na takie czynniki jak: bardzo wczesny odlot bocianów czy wczesne pojawienie się żubrów na łąkach. Warto zaznaczyć, że ptaki czy zwierzęta zmieniają sposób zdobywania pożywienia w zależności od pory roku. Bociany nie odlatują dlatego, że zaczyna być im zimno, lecz dlatego, że grunty zaczynają być być suche i trudno im zdobyć pożywienie. Tak zwany “Sejmik bociani”, to ostatni moment przed odlotem. Bociany wówczas zbierają się na polach, by zdobyć ostatnie pożywienie, które odsłoniło się dzięki żniwom.

 

 

Żubry zaś mają grube futro i sporą masę, dzięki czemu odporne są na mrozy. Zatem nie zmieniają także sposobu zdobywania pożywienia dlatego, że zaczyna im być zimno, lecz dlatego że w lesie coraz trudniej o trawę i inne zielone rośliny, bo te zwyczajnie przekwitają jesienią. Z tego też powodu żubry dokarmiane są sztucznie przez człowieka, by chronić zagrożony gatunek. Na polach tworzy się stogi siana, a w lasach wypełnia paśniki. Zwierzęta są do tego już przyzwyczajone, stąd gdy tylko w lesie zaczyna brakować pokarmu, to wychodzą na łąkę szukać stogów.

 

 

Dlatego też nic nie wskazuje na to (póki co), by ta zima miała różnić się od poprzedniej.

 

trasy-rowerowe-na-podlasiu-3-z-najlepszym-widokiem

Popularna trasa turystyczna zyska ścieżkę rowerową!

Powstaje 7 kilometrów ścieżki rowerowej na trasie Augustów – Przewieź. To dobra wiadomość dla wszystkich tych, którzy uwielbiają spędzać czas na Pojezierzu Augustowskim, bowiem trasa będzie prowadzić wzdłuż międzynarodowej trasy. 

Dzisiaj jeżeli chcemy dojechać do Przewięzi, to jedyny dojazd prowadzi drogą krajową nr 16. Każdy rowerzysta doskonale wie jak bardzo niebezpiecznie jest jeździć tą trasą, gdyż prowadzi ona do granicy z Litwą. Ruch samochodowy jest na niej spory, a jak wiemy kierowcy bardzo często mają w złym zwyczaju wymijać rower przy samych nogach. Teraz to się zmieni, bowiem ścieżka będzie odseparowana od jezdni, a cykliści będą mogli dojechać bezpieczniej do Przewięzi, gdzie mogą wypocząć lub jechać dalej bezpieczniejszą drogą lokalną, która łączy się z miejscowością Rudawka.

 

Przypomnijmy, że z Mikaszówki wybudowana zostanie dalsza część drogi rowerowej biegnącej wzdłuż Kanału Augustowskiego aż do Grodna! Już dziś by tam pojechać innymi środkami lokomocji niż samochód nie potrzebujemy wizy, a jedynie specjalne zezwolenie z białoruskiego biura turystycznego, dzięki któremu w obwodzie grodzieńskim możemy przebywać 5 dni! 

 

 

Zenek Martyniuk z zespołu Akcent. Ten człowiek to fenomen

O takiej karierze chyba marzy każdy artysta. Zarówno aktorzy jak i muzycy bardzo często mają swoje 5 minut, a później ich sława przemija. W tym przypadku jest zupełnie odwrotnie. Na czym polega fenomen Zenka, że z roku na rok jest coraz bardziej popularny? W 2017 roku miała miejsce premiera jego książki “Życie to są chwile”, premiera napoju energetycznego “Zenek Energy Drink”, a także skorzystał syn lidera Akcentu – otwierając nową knajpę w centrum Białegostoku (którą już sprzedano komuś innemu). Zenek odtwarzany jest także podczas meczów Jagiellonii, gdy drużyna strzeli gola. Wtedy z głośników leci “przez twe bramki, brameczki strzelone, oszalałem…”. Nie można nie wspomnieć o premierze filmu “Zenek”, w którym można zobaczyć barwną historię z Podlasiem w tle. Naprawdę dobry film! Do obejrzenia tutaj: https://vod.tvp.pl/website/zenek,45547913

 

Kiedy w 2002 roku zniknął z anteny program Disco Relax, a w polskich domach nie przybywało nowych kaset, wydawało się że koniec disco polo jest bliski. Gatunek ten nie miał nigdy dobrej prasy. Ogólnopolskie rozgłośnie radiowe kompletnie ignorowały nowości tego gatunku, a Polacy nucili znane przeboje przeważnie tylko na weselach. Kolejne nuty były dostępne w internecie, lecz wciąż disco polo było gatunkiem niszowym. Nawet zespół Akcent między 2001 a 2016 rokiem nie wydał żadnej płyty!

 

Aż nagle następuje rok 2012. 22 czerwca w serwisie YouTube pojawia się nowy teledysk zespołu Weekend – Ona tańczy dla mnie. Od tego dnia cała branża Disco Polo powinna Radosława Liszewskiego całować po stopach, a hejterzy przeklinać. Boom na nowoczesne, odrodzone disco polo ogarnia całą Polskę. Przyczyniają się do tego także media, a także legendarny już finał Mazury Orlen Grand Slam w Starych Jabłonkach i słynny już taniec plażowych siatkarzy, którzy przy wielkiej publiczności dali prawdziwy popis, co pokazały chyba wszystkie media w kraju.

Zachwytów nad zespołem Weekend nie ma końca. Teraz to oni przejęli pałeczkę, a inni twórcy disco polo mogą mu zazdrościć. W prasie można było przeczytać, że Radosław Liszewski razem z ekipą ma tyle koncertów jednego dnia, że musi latać na nie helikopterem. Rok później na scenę z nowym hitem wraca Zenek. Już w nowoczesnej aranżacji możemy posłuchać “Biorę urlop od Ciebie”, później nowoczesną wersję gigantycznego przeboju “Życie to są chwile”, którą gra wiele klubów w Polsce.

 

Później możemy zachwycać się piosenką “Przez twe oczy zielone”. Popularność Zenka nie maleje. Każdy jego nowy kawałek to hit, który rzuca na kolana. Można je słyszeć w radiu, telewizji, a na YouTube bije kolejne rekordy odsłon. W 2015 roku przezywający na scenie “drugą młodość” Zenek występuje też u Kuby Wojewódzkiego – pokazując, że mimo jest człowiekiem, który osiągnął już szczyt szczytów, to pozostał bardzo skromnym człowiekiem.

 

Kiedy trafił do szpitala z powodu wyrostka, jego stanem zdrowia był zaniepokojony cały kraj. Pod koniec 2015 roku już pełen sił wręcz wywraca do góry nogami całą scenę z kawałkiem “Przekorny los”. Zenka można zobaczyć też w Sylwestra 2016/2017 na TVP. Tam był gwiazdą wieczoru! Wkrótce na rynku pojawia się “Zenek Energy Drink”, a syn wokalisty otwiera swój własny lokal w centrum Białegostoku. Międzyczasie premierę ma książka artysty “Życie to są chwile”, a jej fragmenty można usłyszeć na antenie Polskiego Radia Białystok.

Rok 2020 to premiera Filmu “Zenek”. Wspaniała historia o młodym chłopaku, który marzył o śpiewaniu i został wielką gwiazdą. Wszystko to z Podlasiem w tle. Co ciekawe, w całym filmie usłyszymy tylko jedną piosenkę disco polo… w napisach końcowych. Koronawirus spowodował, że artyści trochę zniknęli z naszego życia. Miejmy nadzieję, że nasz król wróci z jeszcze większym impetem. Nie da się ukryć, że prosto z grobu cały gatunek wyciągnął Radosław Liszewski, ale największy profit całej sytuacji zanotował Zenek Martyniuk, cały czas pozostając bardzo skromnym człowiekiem. Można powiedzieć, że to szok. Wiele osób od tak gigantycznej sławy (i pieniędzy) oszalałoby do reszty. A tymczasem Zenek Martyniuk wraz z żoną mieszkają sobie spokojnie w Grabówce pod Białymstokiem. Po prostu FENOMEN.

Białystok okiem rapera z Częstochowy. Zobacz niezwykły film

1 free 1 miasto – tak nazywa się projekt muzyczny rapera z Częstochowy – Miksera, który w jego ramach przyjechał także do Białegostoku. Na filmie jego oczami możemy zobaczyć stolicę województwa Podlaskiego zupełnie inaczej niż dotychczas. Dla tych, którzy tu mieszkają, ulica Lipowa to ulica Lipowa, dla Miksera zaś przypomina ona częstochowskie Aleje. Oczywiście raper zauważył też specyficzny akcent u mieszkańców Białegostoku. Na filmie jest też odrobina historii. Twórca wspomina o Ludwiku Zamenhofie oraz o tramwajach konnych, jakie jeździły po Białymstoku na początku XX wieku.  

 

Cały projekt polega na tym, że Miser przyjeżdża do danego miasta, zwiedza je, rozmawia z mieszkańcami, a dla niektórych uprawia freestyle – czyli rapuje to co przyjdzie mu do głowy w aktualnej chwili. Wystarczą 3 losowe słowa od publiczności, głośnik i jazda… Obejrzyjcie sami. Pół godzinny film pokazuje nasze miasto okiem kogoś, kto tu nie mieszka, ale też pokazuje naszych mieszkańców – młodzież, która niekiedy nie jest świadoma, że właśnie jest ambasadorem tego miasta i to jak się zachowuje – wpływa na wizerunek całej społeczności. Dlatego na filmie momentami możemy usłyszeć wulgaryzmy i wrzucanie niedopałka do rzeki – na co zwraca uwagę sam Mikser.

Skandaliczny proceder! Polscy myśliwi zabijają wilki oraz żubry!

W Puszczy Białowieskiej od dłuższego czasu mamy do czynienia ze skandalicznym procederem. Od wielu lat, z niemałym trudem odtwarza się w naszym kraju zagrożone populacje żubra i wilka. Tymczasem jest grupa osób, która niweczy te starania. Bowiem Puszcza Białowieska, gdzie żyją zarówno wilki jak i żubry, znajduje się w dwóch krajach – Polsce i Białorusi. U naszych sąsiadów taka ochrona zwierząt niestety nie istnieje, co skrzętnie wykorzystują polscy myśliwi. Organizują wyprawy, by kilka kilometrów od polskiej granicy zabijać chronione zwierzęta.

Tak wygląda  przykładowe ogłoszenie:

 
Sprzedam polowanie na Wilki
 
 
W cenie polowania jest 
 
3 dni polowania 
4 dni zakwaterowanie z pełnym wyżywieniem 
Transport w łowisku 
Podprowadzający 1:1 
Pełna dokumentacja pozwolenia- licencje 
Odstrzał 1 Wilka 
Pilot 
 
 
Cena: 1950 zł.

 

Tego typu ogłoszenia pojawiają się w internecie dosyć często, zachęcając to raz do wyprawy na zabijanie żubrów lub wilków. 

 

Do normalnych myśliwych mamy stosunek ambiwalentny, bo są kimś w rodzaju kata. Jeżeli wyrok zapada na dzika czy jelenia, bo populacja jest zbyt duża, to muszą po gospodarsku zmniejszyć liczebność w postaci najczęściej chorych i starych jednostek. Tutaj, na Białorusi, mimo że legalnie to myśliwi zabijają tylko i wyłącznie dla przyjemności, co nie tylko negatywnie wpływa na powoli odradzające się w Polsce zagrożone gatunki wilka i żubra, ale też na postrzeganie samych myśliwych, którzy w Polsce są widziany wyłącznie poprzez negatywne zachowania.

 

Oczywiście irytujący jest fakt, że zabite zwierze traktuje się jak trofeum, ale istnienie myśliwych jest wypadkową błędu, który kiedyś spowodował człowiek. W Polsce jest za mało wilków, bo tylko 900. Za taki stan rzeczy odpowiadają ludzie, którzy masowo zabijali je ze strachu. A te zwierzę nie zjada ludzi tylko właśnie poluje w lesie na jednostki stare i chore tym samym eliminując je z natury, pozbawiając tym samym myśliwych roboty.

 

Ze strzelaniem do wilka i żubra w białoruskiej części Puszczy jest trochę jak z aborcją czy paleniem marihuany. U nas nie można, a u sąsiadów jednych czy drugich jak najbardziej. Ukarać myśliwych nie można, na edukację już też za późno. Jedynym i najbardziej skutecznym ciosem byłoby odebranie takim osobom broni. Jednak Polski Związek Łowiecki to bardzo hermetyczne środowisko i reakcji na to, co się dzieje od lat raczej spodziewać się nie można.

Zobaczyć wilka. Nocna wyprawa do Puszczy Knyszyńskiej to prawdziwa przygoda!

Za dnia piękny, barwny – szczególnie jesienią i działający uspokajająco. Nocą zaś bardzo jednolity, czarny i wzbudzający strach. Mowa tu niemal każdym lesie. Jeżeli człowiek czegoś dobrze nie widzi, to wyobraźnia mu pomaga ukazać resztę. To prawdopodobnie dlatego tak bardzo boimy się chodzić nocą do lasu. Żeby poczuć na własnej skórze jak to jest, postanowiliśmy spędzić noc w Puszczy Knyszyńskiej. To jak sobie wszystko wyobrażaliśmy, a jak się okazało – ostatecznie bardzo nas zaskoczyło.

 

Początkowy cel był zupełnie inny. Pełnia księżyca i bezchmurne niebo było doskonałą okazję by obserwować zamieszkujące Puszczę Knyszyńską wilki. Niestety tak dobra pogoda spowodowała, że myśliwi rozochocili się na strzelanie do dzików i pozajmowali wszystkie ambony. Dlatego musieliśmy zmienić plany i na punkt obserwacyjny wybraliśmy wieżę widokową na Wyżarach. Żeby tam się jednak dostać trzeba było najpierw przejść bagiennym terenem około 1,5 km. (jest kładka i luźno położone deski).

 

Na miejscu pojawiliśmy się około północy. Pełny i wielki księżyc oświetlał zbiornik wodny i okolicę tak dobrze, że nie było potrzebne żadne oświetlenie. Widok można było porównać do tego, jaki możemy zastać godzinę przed świtem. Kiedy weszliśmy do lasu już tak jasno nie było. Uruchomiliśmy latarki i przemierzaliśmy leśną drogą, następnie kładką w stronę wieży. Po drodze najedliśmy się sporo strachu… jednak było to spowodowane działalnością człowieka. Po drodze znajduje się galeria rzeźb drewnianych. Wystająca z ziemi wielka ręka, a także leżąca postać – w nocy przypominająca zwłoki jelenia naprawdę spowodowała, że chcieliśmy uciekać. Na szczęście zimna krew i przyjrzenie się odkryciu z bliska trochę nas uspokoiło.

 

Później trzeba było iść bagnistym terenem, na którym leżały luźno deski. Jeden fałszywy krok i można było utopić buta. Później jeszcze kawałek drogą leśną i w końcu udało się dotrzeć do wieży z widokiem na polanę. Na miejscu rozłożyliśmy karimaty, śpiwory i wyczekiwaliśmy tego co się będzie działo na polanie. Mijały kolejne godziny, a na polanie… nic się nie działo. Nie wyszło żadne zwierzę. Nie ich słychać nawet z oddali. A w pobliżu mieszkają żubry, jelenie i wilki. No cóż, mieliśmy tego dnia pecha.

 

Kiedy tak mijały kolejne godziny w lesie, cały czas panowała wręcz przeszywająca, głucha cisza, przerywana hukiem silników, przelatujących wysoko samolotów. Wyprawa obserwacyjna do lasu to zajęcie dla osób bardzo cierpliwych. Przede wszystkim żeby zwierzęta nas nie wyczuły musimy być maksymalnie ubrani, minimalizować wydzielanie zapachów, trzeba też się ukryć i w zasadzie nie ruszać. Niestety i to nie zawsze to pomaga.

 

Jednak takie wyprawy w nocy do lasu kształtują charakter, bo dzięki nim możemy przełamywać kolejne bariery wewnętrznego strachu, który nakazuje nam siedzieć w domu i nie narażać się na niebezpieczeństwa świata zewnętrznego.

 

zbiornik-wyzary-piekne-miejsce-w-puszczy-knyszyńskiej

Zbiornik Wyżary – piękne miejsce w Puszczy Knyszyńskiej

Zbiornik Wyżary to jedno z ciekawszych miejsc w Puszczy Knyszyńskiej. Na miejscu znajduje się urokliwy zbiornik wodny w środku lasu, przy którym można na przykład grillować przy specjalnie wybudowanej wiacie. Jest jednak pewno ale… Do zbiornika oficjalnie nie można dojechać samochodem, gdyż jazda po lesie jest zabroniona. Zaś od miejsca postojowego (miejscowości Radunin) do Wyżar jest prawie 3 km! Wyobrażacie sobie marsz z grillem na takiej odległości, a potem powrót? Nawet bez grilla przejście 6 km w dwie strony może być kłopotliwe na przykład dla rodzin z dziećmi.

Zbiornik Wyżary w Puszczy Knyszyńskiej

Warto dodać, że tylko do samego zbiornika trzeba iść 3 km, zaś do kolejnej atrakcji kładki na bagnach (na zdj.) jest jeszcze kolejny kilometr. Mniej więcej tyle samo do wieży widokowej. Zatem jeżeli chcielibyśmy zwiedzić miejsce kompleksowo, to piechotą musimy przejść 10 km! Nie jest to bardzo dużo, ale taka odległość mocno ogranicza – bo potrzeba dużo więcej czasu na cały wyjazd. Tylko z Białegostoku do Radunina jest 25 km.

Sprawa poruszona przez Nadleśnictwo

Sprawa została ostatnio poruszona przez Nadleśnictwo Waliły Lasów Państwowych. Na ich facebookowej stronie czytamy: Drodzy turyści, grzybiarze, fotografowie, spacerowicze i wszyscy odwiedzający Nadleśnictwo Waliły! Kto z Was był dziś na Wyżarach? Przyjechaliście na rowerze czy może zrobiliście sobie spacer? Serdecznie informujemy, że wbrew temu co podpowiadają nam rozliczne mapy i gpsy NIE MA TAKIEJ DROGI, którą moglibyśmy dojechać samochodem do zbiornika Wyżary nie łamiąc przy tym przepisów. Niezależnie od tego czy na drodze stoi zakaz, szlaban, czy jest otwarta NA KAŻDEJ DRODZE LEŚNEJ obowiązuje zakaz poruszania się pojazdami silnikowymi. Prosimy serdecznie o pozostawienie samochodu przed wjazdem do lasu i zapraszamy na spacer lub podróż rowerem. Przybywacie nad zbiornik Wyżary po spokój i ciszę i niech tak pozostanie! Wszyscy zgadzamy się co do tego, że jest to unikatowe miejsce! Nie zniszczmy tego!

Władze Gminy Gródek mogą zmienić stan rzeczy na Wyżarach

Trudno winić leśników za taki stan rzeczy, przepisy dotyczą wszystkich lasów tak samo. Jednak władze gminy Gródek (teren administracyjny Wyżar) mogłyby zmienić ten stan rzeczy ustanawiając na 3 km odcinku ruch lokalny. Weźmy też pod uwagę fakt, że organizatorzy Dnia Dziecka na Wyżarach pominięli zakaz, apelując o unikanie wjazdu samochodami do lasu. W czerwcu pojawiły się przy zbiorniku różne samochody. O co oczywiście nie mamy pretensji, jednak widać jak na dłoni, że zakazu wjazdu na Wyżary być nie powinno.Puszcza Knyszyńska to fantastyczne miejsce, a ochrona przyrody jest bardzo ważna. Nie oszukujmy się małe ustępstwa powinny być dopuszczalne, szczególnie że na Wyżarach i tak samochody można spotkać. Więc niewiele by się zmieniło.

Młodzi z Podlaskiego zginęli w USA. Ciał Doroty i Łukasza nigdy nie znaleziono

Byli młodzi, mieli plany i całe życie przed sobą. Podlasianie, którzy zginęli w ataku na World Trade Center.

 

Wiele ich łączyło: byli Polakami, pochodzili z Podlasia, pracowali w tym samym budynku na sąsiadujących ze sobą piętrach; młodzi, ambitni, zdolni. Mieli swoje marzenia i plany na przyszłość. Niestety, nie mogli ich zrealizować przez ludzi, którzy bez skrupułów pozbawili życia bezbronnych. Po tych wspaniałych osobach pozostały rodzinom, przyjaciołom i znajomym pamiątki materialne oraz pamięć przywołująca wspomnienia ze wspólnie spędzonych chwil. Pamięć, dzięki której Dorota i Łukasz są wciąż żywi.

 

Dorota Kopiczko urodziła się 1 czerwca 1975 roku w Augustowie. W dniu śmierci miała 26 lat. Do USA przyleciała wraz z rodzicami jako licealistka. Szkołę ukończyła z wyróżnieniem. Maturę zdała jako jedna z dziesięciu najlepszych uczennic. Na studiach radziła sobie bardzo dobrze, otrzymywała stypendium. Zatrudnienie znalazła jako księgowa w korporacji Marsh & McLennan na setnym piętrze północnej wieży WTC. Długowłosa blondynka, lubiana w towarzystwie, otwarta wobec innych, pomocna i sympatyczna. Była świetna z przedmiotów ścisłych oraz posiadała talent plastyczny. Za swoje prace malarskie i rysunkowe zdobywała nagrody.

 

Ambitna dziewczyna chciała zostać biegłym księgowym, dlatego zapisała się na kurs dający uprawnienia, mimo że kosztował 10 tysięcy dolarów. Wytrwale dążyła do swoich celów, szybko awansowała i podróżowała służbowo za granicę. Marzyła, aby w przyszłości posiadać willę i dobry samochód. 11 września miała zostać w domu z powodu przeziębienia, jednak postanowiła choć na chwilę wstąpić do biura po dokumenty i dowiedzieć się, co słychać, ponieważ poprzedniego dnia miała wolne. Z pracy już nie wróciła. Jej ciała nigdy nie odnaleziono. Po Polce zostały dwie nadpalone karty kredytowe, które jej matka dostała od policji. W Nutley, miejscu zamieszkania, jest upamiętniona w trzech miejscach: przy wjeździe do osiedla, obok urzędu miasta i w jednej ze szkół. Na cmentarzu w Augustowie ma symboliczny grób.

 

Druga ofiara to urodzony 13 listopada 1979 roku w Suwałkach Łukasz Tomasz Milewski, miał wówczas 22 lata. Studiował w Białymstoku marketing i zarządzanie. Do Stanów Zjednoczonych przybył w lipcu 2001 roku, by odwiedzić rodziców i podjąć wakacyjną pracę. Chciał zarobić na studia. Pracował jako asystent managera w kafeterii prowadzonej przez Forte Food Service dla Cantor Fitzgerald na 101. piętrze. Był miłym, wesołym i przyjacielskim chłopcem. Interesował się historią Nowego Jorku, w przyszłości chciał zostać maklerem giełdowym. Podczas pobytu za oceanem wysłał swojej babci pocztówkę przedstawiającą nowojorskie wieże. Na północnym budynku zaznaczył piętro, gdzie znajdowało się jego miejsce pracy. Widokówka po stracie wnuka stała się dla niej relikwią.

 

Do Polski planował wrócić 26 września przed rozpoczęciem nowego roku akademickiego. Miał już kupiony bilet powrotny. W kraju czekał jego pies Max, który zdechł niedługo po zamachu. Ciała suwalczanina także nie znaleziono. W listopadzie tego samego roku odbył się pogrzeb na cmentarzu przy ul. Bakałarzewskiej w Suwałkach. Do trumny włożono płyty kompaktowe, koszulki sportowe, listy i kasety z kreskówką „Simpsonowie” (ulubiony serial Łukasza). Jego symboliczny grób robi wrażenie. To dwie wieże połączone krzyżem, symbolizujące budynki World Trade Center. W Kościele pw. Chrystusa Króla znajduje się tablica poświęcona Łukaszowi. Wewnątrz 27-metrowej dzwonnicy umieszczone są trzy dzwony: Chrystusa Króla, Matki Bożej Częstochowskiej i Łukasza Milewskiego.

 

W miejscu fundamentów dawnych wież zbudowano ogromne fontanny będące pomnikiem pamięci. Na tych wodotryskach wypisane są nazwiska tych, którzy zginęli. Pod ziemią znajduje się muzeum. Mieszczą się w nim m.in.: pozostałości wież i samolotów, zniszczony wóz strażacki, nagrania dramatycznych rozmów telefonicznych, pamiątki po zabitych, zdjęcia oraz filmy ilustrujące tragedię. W Parku Skaryszewskim im. Ignacego Jana Paderewskiego w Warszawie uczczono polskie ofiary pamiątkową płytą.

 

 

Ataki terrorystyczne miały miejsce 11 września 2001 roku. Zostały one przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych za pomocą uprowadzonych samolotów pasażerskich. Jednym z celów zamachowców były bliźniacze wieże na nowojorskim Dolnym Manhattanie, gdzie zginęły 2602 osoby, a 26 zostało uznane za zaginione. Wśród ofiar różnych nacji było ośmioro Polaków, w tym dwoje Podlasian – Dorota i Łukasz.

Rafał Górski

Kładka Waniewo – Śliwno została zamknięta!

Niestety nie mamy dobrych wieści dla wszystkich tych, którzy uwielbiali przeprawiać się na rozlewiskach Narwi z Waniewa do Śliwna lub odwrotnie. Popularna kładka została przez władze Narwiańskiego Parku Narodowego zamknięta. 

 

Jej stan techniczny pozostawiał wiele do życzenia. Postanowiono, że zostanie odremontowana. Niestety nie potrwa to krótko, bo aż do końca 2018 roku! Dlatego na odnowioną wybrać się będziemy mogli dopiero w 2019 roku. Do tego czasu będziemy mogli wybrać się na kładki do Kurowa. Tam znajduje się siedziba Narwiańskiego Parku Narodowego. Na miejscu znajduje się zabytkowy dworek i park. Tuż obok znajduje się właśnie “Kładka wśród bagien”. Jest to kilometrowy odcinek, który prowadzi przez tereny podmokłe, bagna znajdujące się w okolicy Narwi. Fani przyrody znajdą tam między innymi takie ekosystemy jak trzcinowisko, turzycowisko, rzekę, łąkę i zarośla wierzbowe.

 

„Kładka wśród bagien” – trasa o długości około 1 km. Zwiedzanie rozpoczyna się tuż za dworkiem w Kurowie i prowadzi przez drewniany pomost wśród podmokłych, bagiennych okolic Narwi. Mimo, iż trasa nie jest długa to zobaczyć na niej można kilka ekosystemów Parku. Jest także wieża widokowa. 

 

Dodatkową atrakcją w Kurowie, której nie ma w Waniewie są “Pychówki”, czyli specjalne łodzie, którymi możemy pływać po Narwi, oglądając dziką przyrodę z poziomu rzeki. Wcześniej jednak trzeba się skontaktować z przewodnikiem. 

 

Wiesław Rutkowski, tel. 86  476 47 86

 

Tadeusz  Bańkowski,  tel. 86 476 49 35

 

dzikie-tereny-na-podlasiu-niebezpieczne-i-kompletnie-odludnione

Dzikie tereny na Podlasiu. Niebezpieczne i kompletnie odludnione

Dzikie tereny na Podlasiu. Gdyby tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? – Zapewne słyszeliście to lub nawet sami tak mówiliście wiele razy. Każdy kto był w Bieszczadach wie, że to przyjemne miejsce, ale… jeżeli szukacie prawdziwej dzikości, to powinniście jej szukać na Podlasiu.

Dzikie tereny na Podlasiu, gdzie cywilizacja nie dotarła.

Przedstawimy 5 miejsc, w których gdybyście teoretycznie się zaszyli, to nie zobaczylibyście żywego ducha prawdopodobnie przez lata bądź nigdy. Wyprawa w te miejsca jednak byłaby zbyt ryzykowna, bo można utknąć na bagnach, nie ma czegoś takiego jak zasięg telefoniczny lub zostać zaatakowanym przez wystraszone dzikie zwierzęta. Choć niedźwiedzi u nas nie ma (chyba), to taki jeleń mógłby zabić równie szybko uderzając rozłożystym porożem.

Dzikie tereny na Podlasiu, 5 najbardziej dzikich terenów na Podlasiu

1. Okolice Suraża.

O tym miejscu już wspominaliśmy jakiś czas temu. Teren między Surażem, Pietkowem, Topczewem i Samułkami to prawdziwa pustynia! Tyle, że zamiast piachu mamy niekończące się łąki, bagna i cieki wodne. Oczywiście miejscowe władze doskonale sobie zdają sprawę jaki skarb posiadają i że ciekawscy i tak tu będą próbować dotrzeć. Dlatego też jest miejsce, gdzie utworzono wieżę widokową, wiatę biwakową i czatownię do obserwacji ptaków! Dzikich rzecz jasna.

Żeby się tam dostać najłatwiej jest dojechać do Pietkowa, a następnie na Pietkowo Drugie i Ostrów. W Ostrowie dojeżdżamy do ogromnego zbiornika wodnego i odpoczywamy od ludzi.

2. Puszcza Białowieska.

W ścisłym rezerwacie jest takie miejsce, gdzie nie ma szans na dotarcie. Nawet jeśli ktoś się uprze, to i tak lepiej się tam nie zapuszczać także, bo można napotkać żubra, wilka albo rysia. Te spłoszone zwierzęta mogą nas poturbować i rozszarpać, a zatem słuch po nas zaginie na zawsze.

Te miejsce to bardzo gęsta część Puszczy między rzeczkami Swożna oraz Orłówka.

3. Puszcza Knyszyńska.

Bardziej bezpieczne (to nie znaczy, że zupełnie bezpieczne) będzie wybranie się do Puszczy Knyszyńskiej. Tam w miejscowości Królowe Stojło można przejść 10 km odcinek, gdzie będzie tylko gęsta Puszcza i nic więcej. Należy pamiętać, że i tam bogato jest w dzikie zwierzęta.

4. Biebrzański Park Narodowy.

To już dzicz totalna. Las i bagna. Ostatnia miejscowość, gdzie jest cywilizacja to Grzędy, lecz dalej na zachodzie tylko totalna, kompletna i niebezpieczna dzicz.

5. Puszcza Augustowska.

Ostatnie miejsce to kolejna Puszcza. Tym razem Augustowska. Jest takie miejsce, że od Augustowa idąc prosto do najbliższej miejscowości moglibyśmy dojść (lub i nie) dopiero po pokonaniu 20 km. Dlatego zgubić się w Puszczy Augustowskiej to byłby duży problem. Tam także nie brakuje dzikich zwierząt i trudnych terenów. Żeby tam się dostać wystarczy wybrać się 5 km na południe od Suchej Rzeczki. Będziemy pośrodku niczego.

Dzikie tereny na Podlasiu bogactwem tego województwa

Region Podlaski to obszar, który zaskakuje bogactwem kontrastów i unikalną atmosferą. Choć niektórzy mogliby podjąć stanowisko przeciwne, uważając te tereny za miejscowość niegodną uwagi, nie da się zaprzeczyć, że dla pewnych entuzjastów podróży jest to miejsce magiczne, pełne niezwykłych doznań. Ten artykuł powinien mieć tytuł – Podlaskie – gdzie absolutnie nigdy się nie wybierać. Znamy jednak wariatów, którzy tego typu miejsca odwiedzają z wielką lubością. Jeden nawet w takiej dziczy się wychował – pozdrawiam Dawid 😉

rzeka-suprasl-dotarcie-na-jej-poczatek-jest-prawie-niemozliwe

Rzeka Supraśl. Dotarcie na jej początek jest prawie niemożliwe

Supraśl, to przepiękna, miejscami dzika rzeka o długości prawie 100 kilometrów. Dawniej nazywana Sprząślą. Przepływa przez Puszczę Knyszyńską, Gródek, miejscowość Supraśl, Wasilków i Białystok. Jej niezwykłość to malownicze zakola. Dzięki jej istnieniu możemy mówić o rozwoju Białostocczyzny. Właśnie woda z Supraśla płynie w naszych kranach.

Rzeka Supraśl

Rzeka Supraśl, malowniczo meandrująca przez tereny Podlasia, nie tylko zachwyca pięknem krajobrazów, ale także stanowi popularną trasę dla miłośników spływów kajakowych. To właśnie tutaj, w sercu Białostocczyzny, natura prezentuje się w swojej pełnej okazałości, przyciągając turystów z różnych zakątków kraju. Położone wzdłuż rzeki zalewy w Gródku, Supraślu i Wasilkowie dodają uroku temu obszarowi, tworząc atrakcyjne miejsca wypoczynku i rekreacji dla odwiedzających. Oferują one nie tylko możliwość relaksu nad wodą, ale także zapewniają doskonałe warunki do uprawiania wędkarstwa, co przyciąga miłośników łowienia ryb z całego regionu. Supraśl, idylliczna miejscowość leżąca w województwie podlaskim, stanowi serce tego malowniczego regionu. Położona zaledwie 15 kilometrów na wschód od Białegostoku, jest niezwykle popularnym miejscem turystycznym, oferującym nie tylko urokliwe krajobrazy, ale także bogactwo atrakcji kulturalnych i historycznych.

Źródło rzeki Supraśl

Postanowiliśmy zobaczyć na własne oczy jak wygląda źródło Supraśli. Przeżyliśmy spore zaskoczenie, bo w miejscu, gdzie wskazywała mapa nie było nawet śladu po rzece, choćby w postaci koryta. Stało się wtedy dla nas jasne, że Supraśl nie ma źródła, lecz obszar źródliskowy. Postanowiliśmy odszukać miejsce, w którym rzeka wypływa na powierzchnie.  Nie było to łatwe zadanie. Na pierwsze ślady rzeki natrafiliśmy dopiero 3 kilometry dalej niż zostało to oznaczone na mapie jako początek rzeki. Jednak to nie było jeszcze to. 500 metrów dalej odkryliśmy bagnisty teren w zaroślach. To był znak, że początek Supraśli jest już blisko. Dokładne miejsce, gdzie bagno staje się rzeką znajdowało się 900 metrów dalej.

Dotarcie na jej początek jest prawie niemożliwe

Dotarcie tam nie jest w zasadzie możliwe. Teren dookoła jest zarośnięty i zabagniony. Ponadto próba wejścia tam nie jest bezpieczna i może zakończyć się utknięciem. Suche dni i pora roku pozwoliły jednak dotrzeć na miejsce. To była wspaniała przygoda! Jeśli lubisz naturę i piesze wycieczki koniecznie zobacz nasz wpis o wielkim spacerze po Puszczy Knyszyńskiej.

Nowy mural w Białymstoku. Matka natura spogląda na Konopnickiej

W Białymstoku powstał nowy mural. To “Matka natura”, która spogląda na mieszkańców z bloku przy ul. Konopnickiej 12c. Obraz został namalowany i przygotowany przez organizatorów Festiwalu Światła i Sztuki Ulicy “Lumo Bjalistoko”, który za tydzień odbędzie się w Białymstoku. Mural jest kilkumetrowy i można go oglądać na os. Mickiewicza. Blok znajduje się tuż przy bulwarach między Branickiego, a Augustowską i Konopnicką. 

 

W Białymstoku powstaje coraz więcej murali. “Matka natura”, to kolejne wielkie malowidło. Wcześniej powstał “Chłopiec siedzący na pniu” przy ul. Radzymińskiej. Najsłynniejszy mural w Białymstoku to “Dziewczynka z konewką”. Obraz ma tak wielką siłę rażenia, że w Chinach powstał bardzo podobny, na wzór naszego. Wkrótce w Białymstoku pojawi się także wielki portret lidera zespołu Akcent – Zenka Martyniuka. Będzie miał swoją lokalizację przy ul. Zwycięstwa.

cud-sokolce-przyciaga-turystow-calej-polski

Cud w Sokółce przyciąga turystów z całej Polski

Cud w Sokółce przyciąga turystów z całej Polski!
Nie żubry, nie kanał augustowski, nie Wigry, lecz Sokółka, to bez wątpienie miasteczko, które przyciągnęło do siebie wielki tłumy z całej Polski za sprawą cudu, jaki miał miejsce w 2008 roku. Od tamtego dnia nic w Sokółce już nie było takie same. Mała miejscowość, niejako w cieniu Białegostoku, leżąca tuż przy samej granicy z Białorusią żyła swoim spokojnym życiem. Wiele osób pracowało tam lub dojeżdżało do Białegostoku i innych miejscowości. Przez miejscowość przebiega tranzyt międzynarodowy, co też wpływa na rozwój miasteczka.

Cud w Sokółce w kościele św. Antoniego

12 października 2008 roku w kościele św. Antoniego w Sokółce (znanego z filmu U Pana Boga za Piecem) odbywała się niedzielna msza święta. Podczas udzielania komunii świętej przez księdza Jacka Ignielewicza kobieta wskazała, że na ziemi leży jedna z hostii. Zgodnie z procedurą kościelną – taką hostię należy włożyć do naczynia liturgicznego wypełnionego wodą, gdzie ta ma się rozpuścić. Tak się jednak nie stało. Po tygodniu duchowni zajrzeli do naczynia liturgicznego, gdzie znajdowała się hostia, jednak naczynie było wypełnione czerwoną substancją. Wyjęto hostię, na której pozostał czerwony ślad.
O całym zdarzeniu poinformowano kurię, która zdecydowała o przeprowadzeniu badań patomorfologicznych. Między czasie wieść o cudzie w Sokółce zaczęła się rozchodzić w coraz szerszych kręgach, aż dotarła do mediów. Sprawą żyła cała Sokółka, później całe Podlaskie, a następnie już cała Polska. Choć biskupi tonowali nastroje, to zainteresowanie zdarzeniem w kościele św. Antoniego zaczęło przerastać wszystkich, dlatego Do małego miasteczka zaczęły przyjeżdżać coraz większe tłumy licząc na to, że zobaczą cudowną hostię.

– Pan Jezus wywrócił nam tutaj w parafii życie. Na taki obrót spraw nie byliśmy przygotowani – śmieje się ks. Dziubiński – wiele jednak wcześniejszych faktów może wskazywać na przygotowywanie tego miejsca pod przyszłe wydarzenia – dodaje. – czytamy w serwisie idziemy.pl. Wierni nie mieli jednak szans na zobaczenie cudownej hostii. Mogli ją zobaczyć jedynie nieliczni za zgodą metropolity.

Sprawę wyjaśniano…

Sprawę czerwonej plamy wyjaśniano przez rok. Między czasie media ujawniały kolejne komentarze naukowców – potwierdzające cud jak i zaprzeczające jemu. Ostatecznie kuria uznała, że nie doszło do ingerencji człowieka w czasie, gdy hostia moczyła się w wodzie. Watykan cudu nie uznał do dziś, jednak w diecezji podjęto, że będzie to cud eucharystyczny. Na uroczystości wystawienia i przeniesienia hostii z plebanii do kościoła przyjechało 25 tysięcy osób! 2 października 2011 roku Sokółka przeżyła chyba największe oblężenie ludźmi w historii. Wszyscy chcieli zobaczyć jedno – jak w asyście sióstr eucharystek ks. Gniedziejko, krocząc po dywanie ułożonym ze świeżych kwiatów, przeniósł cudowną hostię. Obecnie w Sokółce znajduje się Sanktuarium Cudu Eucharystycznego w Sokółce.

 

https://www.youtube.com/watch?v=aw9Sar5GTXk