Skandal w pałacu Branickich. Casanova uwiódł hetmanową.

Skandal w pałacu Branickich. Casanova uwiódł hetmanową.

Izabela Branicka, siostra króla Stanisława Augusta Poniatowskiego oraz żona hetmana Branickiego nie mogła mu się oprzeć. Andrzej Makronowski, starosta ciechanowski przyjechał za nią już w 1748 r. Nazywany ”pięknym Jędrusiem” był obiektem pożądania wielu kobiet. Ponoć miał romans z małżonką jednego z Radziwiłów. Serce polskiego Casanovy należało jednak do Izabeli. Początkowo miał tylko pomóc kobiecie odnaleźć się w nowym towarzystwie. Z biegiem czasu narodziło się uczucie.

Małżeństwo z hetmanem J.K. Branickim miało charakter polityczny. Ona miała 18 lat. On ponad 60. Choć pozornie było udane, Izabele nie mogła liczyć na wsparcie. Sam hetman miał wiele kochanek, więc nie przeszkadzało mu, że i Izabela zrobiła ”skok w bok”. W sumie sam bardzo lubił Makronowskiego, traktując go jako dobrego towarzysza zakrapianych wieczorów.

Gdy hetman zmarł, Izabela wzięła potajemny ślub z ukochanym. Dlaczego potajemny? Oficjalne małżeństwo spowodowałoby utratę tytułów. Przez 13 lat żyli ze sobą w szczęściu. Kres miłości przyniosła śmierć ”pięknego Jędrusia”. Izabela nie szukała nowych adoratorów, dożywając starości w samotności.

Partnerzy portalu:

Władca sprowadził zarazę na Podlasie

Władca sprowadził zarazę na Podlasie

Dworek w Knyszynie zapewniał władcy dużą dawkę spokoju od spraw publicznych, które to załatwiać musiał głównie w Wilnie lub Krakowie. Według wyliczeń historyków spędził w Knyszynie w sumie blisko 500 dni. Główną jego rozrywką były polowania w pobliskiej Puszczy. Cieszyła go również stadnina koni. Często również odwiedzał niedaleki zamek w Tykocinie. Prawdziwą pasją Z. Augusta były jednak kobiety.

 

Niestety król podupadł na zdrowiu. Wiosną 1572 r. stan zdrowia króla gwałtownie się pogorszył. Z powodu krwotoku i bolesnego wyjścia kamieni z pęcherza Zygmunt August bardzo osłabł. Po przejściowej poprawie w kwietniu, w maju nastąpił krwotok, prawdopodobnie efekt daleko posuniętej gruźlicy. Gdy na przyjęciu zorganizowanym w 1572 r. monarcha niespodziewanie osłabł, od razu nakazał zawieźć się do Knyszyna. Tam planował nabrać sił. Wtedy też na Mazowszu panowała zaraza. Król razem z dworzanami wyjechał „leczyć się” na Podlasie. 

 

Najpierw jednak odwiedził Tykocin. Na miejscu Z. August nakazał również wyprowadzić się zakonowi bernardynów do nowej siedziby. Nie zapomniał również o swej jednej z kochanek. W niedalekiej Wiźnie nadał szlachectwo Barbarze Giżance. Okazało się, że podróż na Podlasie nie wiele pomogła królowi. Niestety jego świta na Podlasie przywiozła także zarazę. Za murami grodu zarażonych zostało kilkaset osób. Zaś w Knyszynie życie króla Zygmunta Augusta dobiegło końca. Ciało władcy przewieziono na zamek w Tykocinie, a następnie na Wawel.

 

 

Partnerzy portalu:

Mała rzeka niemal zniszczyła miasto

Mała rzeka niemal zniszczyła miasto

Rzeka Biała przepływająca przez Białystok obecnie wydaje się niepozorna. Kiedyś, kompletnie nieuregulowana siała spustoszenie. Największa powódź w stolicy Podlasia nastąpiła w 1992 r.

Biała zalała wówczas częściowo centrum miasta. Zagrożony był nawet słynny Pałac Branickich. Chodzić po ulicach się nie dało więc pływano łódkami. Powódź zmobilizowała do pracy władze miasta. W momencie nadejścia zimy stulecia, powstała obawa przed kolejną klęską. Śniegu było tak dużo, że roztopy mogły źle się skończyć dla całego Białegostoku. Miasto zostało podzielone na 6 fragmentów i wydzielono obserwatorów. Ze stawów miejskich spuszczono nawet wodę.

Postanowiono również wprowadzić sygnały alarmujące mieszkańców. Gdyby zaistniało zagrożenie powodziowe na ratuszy miała zawisnąć biała kula, zaś nocą latarnia o czerwonym kolorze. Diabeł nie okazał się tak straszny, jak go malują. Białka nie wylała tym razem, gdyż gwałtowne ocieplenie nie przyszło. Od tej pory Białka nie sprawia większych kłopotów.

Partnerzy portalu:

Twardowski zginął przez ducha

Twardowski zginął przez ducha

Pana Twardowskiego chyba nie należy przedstawiać. Gdy nie udało mu się odkryć sposobu na produkcję złota, podpisał on cyrograf z diabłem. Od tej chwili pan ciemności musiał spełniać wszystkie jego prośby. Dusza alchemika miała zostać zabrana w Rzymie, przez co Twardowski szczególnie mocno starał się je omijać szerokim łukiem.

Rzym to jednak nie tylko miasto. W okolicach wsi Mystki – Rzym należącej do powiatu wysokomazowieckiego, jego dobra życiowa passa została przerwana. Tam w karczmie o nazwie ”Rzym” demony porwały Twardowskiego. Jak wiadomo, nie do końca im się udało, gdyż czarnoksiężnikowi udało się uciec na księżyc.

W rzeczywistości Twardowski to Lorenz Dhur, nadworny lekarz Albrechta Hohenzollerna, a potem Mikołaja Radziwiła. Został on wmieszany w aferę związaną z domniemanym wywoływaniem ducha królowej Barbary. Za zjawę przebrała się królewska kochanka, nijaka Barbara Giżanka. Oskarżony o częściowe poznanie tajemnic państwowych stał się niewygodnym graczem. Dlatego też zapadł na niego wyrok. Jedna z możnych rodzin opłaciła zabójców. Lekarz i astrolog zginął 3 km od Wysokiego Mazowieckiego.

Partnerzy portalu:

Miasto przy Puszczy swą nazwę zawdzięcza Niemcom

Miasto przy Puszczy swą nazwę zawdzięcza Niemcom

Nazwa miejscowości Hajnówka pochodzi od słowa Hajnowszczyzna. Ta zaś wywodzi się od strażnika leśnego Krzysztofa Haynaw. Osadzono go na uroczysku Skarbosławka. Po raz pierwszy została użyta w dokumencie wystawionym w 1709 r. Jeszcze w połowie XVIII w. w księgach parafialnych można odnaleźć określenie rosyjskie ”Gajnówka”.

Obecna nazwa zaczęta być powszechnie stosowana po odzyskaniu niepodległości. Co ciekawe, w Czechach słowo ”Hajnovka” oznacza lokal myśliwych. Nazwa pochodzi od niczego innego, jak słowa ”hajna” – stróża leśnego dobra. Dla nas to po prostu gajowy. Także w języku niemieckim określenie ”Hain” oznacza gaj. Przypuszcza się, że pierwszy strażnik był właśnie z pochodzenia Niemcem. W Polsce istniała bowiem tradycja tworzenia nazwisk od wykonywanych zawodów.

Partnerzy portalu:

Antychryst wysadził wzgórze. Odnaleźć tam można skarby.

Antychryst wysadził wzgórze. Odnaleźć tam można skarby.

200 lat temu przez Podlasie nastąpił przemarsz wojsk Napoleona. Kilka miast może pochwalić się prawdziwymi pamiątkami z tego okresu. Więcej jest jednak legend i opowieści, które mijają się z prawdą. W Białostockim Muzeum Historycznym odnajdziemy stolik, który imperator miał podarować na chrzciny Zygmunta Krasińskiego. Jego ojciec, Wincenty faktycznie był generałem wojsk napoleońskich. W rzeczywistości stolik został wykonany wiele lat po narodzinach polskiego twórcy.

 

Podobnie ma się sprawa z tzw. dworkiem Napoleona w Białymstoku. Miało być to miejsce schadzek ze słynną kurtyzaną Marią Walewską. Obiekt powstał wiele lat po śmierci imperatora, pełniąc rolę komory celnej. Udokumentowanym pobytem Napoleona mogą poszczycić się mieszkańcy Łomży. Spędził tam 3 godziny w zajeździe pocztowym. Za armią cesarza podążała armia saksońska, która po drodze siała spustoszenie. Niszczyli świątynie, kradli zwierzęta. Trasa ich przemarszu prowadziła przez Puszczę Knyszyńską. Teraz nazywana jest szlakiem napoleońskim. Nieopodal miejscowości Królowy Most znajduje się tzw. Rozkopana Góra. Ponoć saperzy wysadzili wzgórze w jedną noc, aby tylko mogła przejść przez niego artyleria. Na trakcie ukryte są też skarby.

 

Kolejne ślady po okresie napoleońskim prowadzą do Supraśla. Odkryto tam przed II Wojną Światową szkielety i elementy mundury polskich oddziałów walczących w kampanii moskiewskiej. W tym mieście pod Białymstokiem zlokalizowany był również francuski szpital. Nie każdy w Polsce uważał Napoleona za wybawiciela. Ludność wyznania prawosławnego nazywała do antychrystem. Była to głównie zasługa rosyjskiej machiny propagandowej. Starała się wmówić, iż to car Aleksander II jest prawdziwym wyzwolicielem i gwarantem dobrobytu.

Partnerzy portalu:

W czasie pogrzebu rabina doszło do tragedii. Byli zabici i ranni.

W czasie pogrzebu rabina doszło do tragedii. Byli zabici i ranni.

Chrim Hertz to białostocki rabin, który piastował swoją funkcję przez blisko 63 lata. Nic dziwnego, że na wieść o jego śmierci w 1919 r., sklepy przestały działać, a na na pogrzebie pojawiły się tłumy.

Rabinem został już w wieku 19 lat, tuż po śmierci swego ojca. Pochodził z rodziny, która z powodzeniem radziła sobie w biznesie. Zamiast jednak poznawać tajniki przedsiębiorczości, młody Chrim Hertz wolał zagłębiać się w talmudycznych dziełach. Przez cały okres pełnienia swej roli uważany był za niezwykle pomocnego człowieka

Wraz ze śmiercią rabina w wieku 82 lat skończyła się pewna epoka. Wiedzieli o tym i chrześcijańscy mieszkańcy Białegostoku. W czasie procesji pogrzebowej doszło do tragedii. Na jednym z balkonów zgromadziło się zbyt wiele osób. Balustrada pękła. Ludzie runęli na ziemię. Odnieśli poważnie obrażenia. Pomoc była utrudniona przez gęsty tłum. Mimo trudności, kondukt zgodnie z planem dotarł do cmentarza na Bagnówce.

W 1922 r. dzięki funduszom zza oceanu na grobie Chaima Herza został wzniesiony namiot. W tradycji żydowskiej w ten sposób odznaczano wyłącznie zasłużone osoby. Tzw. ohel stoi na cmentarzu do dziś

Partnerzy portalu:

Chuligani chcieli zniszczyć posąg boga

Chuligani chcieli zniszczyć posąg boga

Niedaleko Białegostoku, na drodze z Choroszczy do Kruszewa znajduje się niewielkie wzgórze nazywane Babią Górą. Wszystko wskazuje na to, że znajdował się tam pogański, gdzie składano ofiary na cześć Światowida. Dlatego też postanowiono stworzyć drewniany posąg na pamiątkę po naszych przodkach.

Figura słowiańskiego boga stanowi kopię posągu, który odnaleziono w Zbruczu na Ukrainie. Rzeźbę postawiono w 1998 r. Była to inicjatywa ówczesnego dyrektora Centrum Kultury w Choroszczy. Kilka lat temu posąg został uszkodzony przez wandala. Ktoś chciał przepiłować jedną z czterech głów Światowida. Gdy to się nie udało do końca, chuligan usiłował wyrwać całą rzeźbę z ziemi. 

Posąg odnajdziemy na trasie ścieżki rowerowej – tzw. szlaku Światowida. Prowadzi on ze stolicy Podlasia na zerwany most w Kruszewie. Jej łączna długość wynosi 20 km w jedną stronę. Posąg Światowida ukryty jest pośród drzew. Odnajdziemy na nim napis: ”Trzy piętra postaci symbolizują: trzy sfery kosmiczne księżyc, słońce, niebo, cztery postacie, cztery pory roku, cztery twarze – wszechświat”.

Partnerzy portalu:

Pseudo artysta sprofanował wizytówkę miasta. Poszedł do więzienia.

Pseudo artysta sprofanował wizytówkę miasta. Poszedł do więzienia.

W połowie lat 70 tych w Hajnówce na skwerku miejskim umieszczono czołg T-34. Wchodził on w skład brygady pancernej, która zniszczyła liczne hitlerowskie pojazdy. Pomnik miał na celu upamiętnienia zakończenia działań wojennych. 

Pod czołg składano kwiaty w rocznicę Rewolucji Październikowej lecz nie tylko. Cieszył się też popularnością wśród świeżo upieczonych małżeństw. Wiązankę zostawiały tam aby podziękować za dokonanie dobrego wyboru na całe życie. Pod koniec lat 70-tych doszło do nietypowego wydarzenia. Niewidomy mężczyzna pomalował czołg na czerwono. Za ten czyn został skazany na dwa lata więzienia. Kalectwo nie było więc okolicznością łagodzącą. Po upadku komunizmu, mimo protestów, pojazd został usunięty. Kupił go za symboliczną złotówkę rolnik z Orli pod Bielskiem Podlaskim.

Partnerzy portalu:

Po Tatarach został tylko głaz

Po Tatarach został tylko głaz

Podlasie jest największym skupiskiem tatarskiej społeczności. Stopniowo ślad po nich ginie. Pozostały nieliczne pamiątki, które są swoistym echem przeszłości. Jednym z nich jest Głaz Tatarski w Malawiczach Górnych. Miejscowość znajduje się jedynie 3 km od Bohonik, znanych głównie z meczetu.

 

Malawicze Górne przed laty niemal w całości były zamieszkane przez Tatarów. Teraz próżno ich szukać. Stała tam nawet świątynia, lecz nie przetrwała próby czasu. Głaz narzutowy posiada tabliczkę z informacją, iż na tej ziemi mieszkała rodzina Muchów. Postawił go w 2006 r. Arsłan Mucha, którego nazwisko jest spolszczeniem od Muchamed. Nieopodal głazu odnajdziemy również ruiny drewnianego wiatraka, który kilkadziesiąt lat temu stanowił wizytówkę okolicy.

Partnerzy portalu:

Oddał monety dzieciom. Nie wiedział, że to skarb

Oddał monety dzieciom. Nie wiedział, że to skarb

Podlaska ziemia skrywa wiele skarbów. Wiele z nich pewnie nigdy nie zostanie odkrytych. Co robić jednak gdy nam się uda? Przed takim dylematem stanął przed laty mieszkaniec miejscowości Klukowicze niedaleko Siemiatycz.

 

W 1945 r. gospodarz w trakcie prac polowych natknął się na tajemnicze naczynie. W środku brzęczały monety. Jako że zapadał już zmierzch część z nich wsypał do kieszeni i wrócił do domu. Wizja bogactwa okazała się silniejsza. Mimo totalnych ciemności z powrotem dotarł na pole. Gdy wzeszło słońce, okazało się, że nie są to carskie rublówki. Pokryte napisami w obcym języku zmniejszyły jego ciekawość. Zawiedziony mężczyzna część monet rozdał dzieciom do zabawy, część schował na strych, traktując je jako rupieć. Wieść o domniemanym skarbie szybko się jednak rozniosła. Machina ruszyła.

 

Do Klukowicz przybył sławny numizmatyk. Rolnik wskazał mu miejsce odkrycia. Monety, które wykopał to arabskie dirhemy. Przez miejscowość przechodził niegdyś istotny szlak handlowy. Kupcy z Bizancjum przybywali na owe tereny po bursztyn, futra i niewolników. Być może jeden z nich zapomniał o swej gotówce.

Partnerzy portalu:

Konie mechaniczne zastąpiły zwierzęta

Konie mechaniczne zastąpiły zwierzęta

Obecnie raczej nikt nie wyobraża sobie życia bez komunikacji miejskiej. Stanowi nieodłączny element naszej rzeczywistości. Dzięki niej dojedziemy do pracy czy szkoły. Ba! Może nawet odnajdziemy tam swoją drugą połówkę! Zanim jednak na ulice wjechały hybrydowe pojazdy, było zupełnie inaczej. Komunikacja miejska w Białymstoku działa grubo ponad 120 lat.

Wszystko zaczęło się pod koniec XVIII w. Dzięki zawarciu kontraktu z Belgijskim Towarzystwem Akcyjnym, na ulicę miasta wjechały tramwaje konne. Na początek powstały trzy regularne linie. Czy były opóźnienia? Pogoda na Podlasiu płata figle, a zwierzęta też mają swoje granice i nie zawsze chodzą jak w zegarku. Mieszkańcy mogli wybrać komfort podróżowania. Tramwaje posiadały bowiem dwie klasy.

Pierwszy autobus w Białymstoku pojawił się po I Wojnie Światowej. Stopniowo oczywiście ich przybywało. Rosła bowiem liczba mieszkańców, których trzeba było obsłużyć. Rozkwit komunikacji nastąpił w latach 70-tych. Wówczas to wybudowaną nową zajezdnię. Wkrótce pojawiły się Jelcze i Ikarusy. Obecny tabor w Białymstoku należy do najbardziej nowoczesnych w kraju. Rocznie przewozi ponad 100 mln pasażerów. Gdyby nagle każdy chciał skorzystać z autobusów, pomieszczą one 32 tys. osób.

Partnerzy portalu:

Wojskowi za uratowanie życia zdradzili przepis

Wojskowi za uratowanie życia zdradzili przepis

W 2012 r. został wpisany do unijnego rejestru jako Chronione Oznaczenie Geograficzne. Od wieków stanowi powód do dumy mieszkańców. Ser koryciński produkuje się w niezmienionej formule od lat. Nie do końca jednak wiadomo skąd wziął się sam przepis.

 

W połowie XVIII w. na okoliczne ziemie przybyli Szwajcarzy. Był to okres szwedzkiego potopu. Bitwę, która rozegrała się pod Korycinem opisał sam Henryk Sienkiewicz. Ranni żołnierze zostali przeniesieni do lokalnego folwarku. W zamian za pomoc, oczarowani gościnnością postanowili podzielić się sposobem na wyrób sera. Do mleka dodawano młode cielęce żołądki, tzw. podpuszczki. Takie sery dojrzewały w kamiennych piwnicach przez wiele tygodni.

 

Inna wersja mówi, że początki tradycji wytwarzania serów związane są z reformami rolnymi hrabiego Antoniego Tyzenhausa. Był on zarządcą ziem z polecenia króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Hrabia sprowadzić miał  fachowców z różnych dziedzin. Wśród nich znaleźli się holenderscy serowarzy. Pozostawili oni po sobie liczne wiatraki w pobliżu miasteczka. Od nas samych zależy, w którą wersję wydarzeń uwierzymy. 

 

Partnerzy portalu:

Tego dnia dziewczyny nie mogły się nawet uczesać

Tego dnia dziewczyny nie mogły się nawet uczesać

25 marca to od wieków szczególny dzień na Podlasiu. Obchodzi się wówczas święto Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny. Do dziś pośród wielu mieszkańców panuje przekonanie, że jest ważniejsze nawet od Wielkanocy. Przenieśmy się na chwilę do przeszłości by poznać dawne zwyczaje.

Tego dnia obowiązywał ścisły post. Zakaz wykonywania wszelkich prac był tak rygorystyczny, że dziewczyny nie mogły nawet rozczesywać włosów. A co z rolnikami? Nawet jeśli był to jedyny dobry czas na prace na polu, musieli pozostać w domu. Jeśli złamali zakaz mogli sprowadzić nieszczęście na całą rodzinę. W celach zapobiegawczych przekazywano z pokolenia na pokolenie informację, że tego dnia na pola wychodzą ze swych kryjówek jadowite węże.

Ze świętem zwiastowania nierozerwalnie wiążą się bociany. Powrót tych ptaków na dachy gospodarstw miał zapewnić dobrobyt. Starano się pomóc szczęściu montując specjalne brony na gniazda. Bociany również obecne były w kuchni. Gospodynie do dzisiaj wypiekają tzw. bocianie łapy. Ze względu na post wyrabia się je tylko z wody i mąki. Czasem wkładano do ciasta monety, a dziecko, które je znalazło w przyszłości miało być zamożne. Tego dnia pieczono ponadto ciastka w kształcie maszyn rolniczych.  Dzięki temu nic złego uprawom nie mogło się stać.

Partnerzy portalu:

Rękopis traktowano niczym relikwię

Rękopis traktowano niczym relikwię

Przez kilkaset leżał pokryty kurzem w bibliotece Monasteru Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny w Supraślu. Odkrył go przypadkiem na początku XIX w. ksiądz Michał Bobrowski. Mowa tu o średniowiecznym manuskrypcie spisanym w języku staro cerkiewnym – kodeksie supraskim. Domniemuje się, że trafił on do miasteczka za sprawą patriarchy Joachima. Odnajdziemy w nim żywoty świętych i kazania czołowych postaci kościoła. Odnalezione pismo składało się łącznie z ośmiu kart.

Po opuszczeniu Supraśla XI-to wieczne dzieło przeszło długą drogę. Podzielono je na trzy części. Większość stron znajduje się w Bibliotece Narodowej w Warszawie. Pozostałe możemy podziwiać w Słowenii i Rosji. W czasie II Wojny Światowej został wywieziony przez hitlerowców. Odnalazł się lata później w USA. Do kraju wrócił na pokładzie statku ”Batory”. Traktowano go niczym relikwie świętego. Dziesięć lat temu Kodeks Supraski wpisano na listę ”Pamięci Świata” UNESCO.

Partnerzy portalu:

Janusz z Suwałk zostawił wiadomość

Janusz z Suwałk zostawił wiadomość

Polacy od lat wyjeżdżają za granicę za chlebem. Częstym kierunkiem emigracji są Niemcy, a głównym zajęciem prace budowlane. Kilka dni temu jeden z robotników odnalazł ślady po polskich pracownikach sprzed 35 lat. W ścianie przeznaczonej do wyburzenia ukryta była bowiem buteleczka.

W środku znajdowała się krótka wiadomość spisana na karteczce. Widniała na niej data 14 stycznia 1982 r. Dowiadujemy się też, że dwaj budowlańcy – Janusz z Suwałk i Krzysztof z Kielc, kładli tam tynki przed swoją podróżą do Australii. Ciekawe czy udało im się dotrzeć na miejsce. Być może i tam oddawali się pracom przy wykończeniówce. Obecnie trwają poszukiwania nadawców. Życzymy powodzenia!

Partnerzy portalu:

Narew ukrywa cenny skarb

Narew ukrywa cenny skarb

Niecały kilometr od tzw. Starej Łomży, na rzece Narew znajduje się wyspa, tak zwana Kępa. Według przekazów rozegrała się tam w XVII w. wielka potyczka ze Szwedami. Polacy, chcąc przechylić szalę zwycięstwa na swą stronę, urządzili na nich zasadzkę. Podpiłowali most.

 

Gdy tylko wojska nieprzyjaciół wkroczyły na niego, most runął z hukiem. Krzyk rozprzestrzenił się na dziesiątki kilometrów. Jeden po drugim wpadali bezwładnie w objęcia rzeki. Narew i jej brzegi pełne były martwych Szwedów. Polacy odnieśli sukces. W miejscu przeprawy z ciał poległych powstała wyspa. Rybacy twierdzą, że na dnie rzeki nadal można znaleźć liczne monety i kamienne kule. Raz za razem woda wyrzuca kości poległych.

 

 

Partnerzy portalu:

Te zwierzęta na Podlasiu zwiastują śmierć

Te zwierzęta na Podlasiu zwiastują śmierć

Wschodnie regiony Polski pełne są mistycyzmu. Liczne przesądy i zabobony niegdyś stanowiły nieodłączny element codzienności. Na Podlasiu wierzy się, że niektóre zwierzęta mogą przewidzieć śmierć. Najczęstszym zwiastunem jest wycie psa. Wydaje się, że to nic szczególnego. Psy bowiem wyją w innych sytuacjach. Gdy jednak ktoś z rodziny przebywa choćby w szpitalu, a pysk wyjącego psa skierowany jest ku ziemi, trzeba być przygotowanym na najgorsze.Rzadziej praktykowana wróżba wiąże się z koniem. Jeśli kopał on pod domem gdzie leżał chory, wkrótce zawita tam śmierć. Dawniej uważano również, iż jeśli konie wiozące księdza, obejrzą się za siebie, lub będą spocone, to kostucha czyha w pobliżu. 

Ciekawym zwiastunem śmierci są krety, a właściwie ich kopce pod domem. Zwierzęta miały w ten sposób wyprowadzać duszę z gospodarstwa. Na wsiach panowało również przekonanie, iż nieszczęście przynosi piejąca kura. Dlatego też praktykowano tzw. przemierzanie. Polegało ona na mierzeniu kurą domostwa. Wygląda to dosyć absurdalnie trzeba przyznać. Gdy na progu wypadła głowa, ptaka należało zabić, jeśli zaś ogon, trzeba było go odciąć. Miało to ochronić domownika od szponów śmierci. Ludzie obawiali się ponadto sowy, a dokładnie jej złowieszczego odgłosu ”pódź, pódź”. Jeśli taki dźwięk unosił się w powietrzu, nie było już ratunku.

Partnerzy portalu:

Był wizytówką miasta. Legł w gruzach.

Był wizytówką miasta. Legł w gruzach.

Po upadku powstania listopadowego w Białymstoku nastąpił rozwój przemysłu. Między Królestwem Polski a Rosją wprowadzono granicę celną, powstała też kolej na linii Warszawa – Petersburg. Prym wiodło włókiennictwo dzięki czemu miasto określono jako ”Manchester Północy”. Doskonałe warunki handlowe zauważyli biznesmeni rosyjscy i francuscy. Postanowiono wybudować hotel dla kupców. Carl Ritz wyraził zgodę na firmowanie obiektu swoim nazwiskiem. Miał być to jego piąty obiekt w Europie.

Trzypiętrowy budynek powstał tuż przy Pałacu Branickich. Szybko stał się wizytówką miasta zyskując miano najbardziej eleganckiego hotelu. Przejście obrotowych drzwi dawało dostęp do świata luksusu. Jako pierwszy w mieście posiadał windę. Marmurowa podłoga i schody robiły wrażenie na gościach, których większość stanowili oficerowie i właściciele fabryk. Hotel gościł w swych progach liczne sławy i wybitne osobistości, jak choćby Polę Negri czy Hankę Ordonównę. Nie każdego oczywiście było stać na pobyt. Bez  smokingu nikt z panów nie mógł przekroczyć progu.

Na parterze umieszczono bank, zakład fryzjerski i restaurację, która serwowała wykwintne dania. Powstały jednak o niej liczne humorystyczne opowieści. Jeden kotlet, który gość uznał za nieświeży został przewieziony na policję w celu przeprowadzenia badań i analizy. W ofercie hotelu znajdowało się ponad 50 ekskluzywnych pokoi. Co jakiś czas odbywały się w nim pokazy paryskiej mody. Wkrótce zaczęło funkcjonować kino ”Gryf”, którego nazwa nawiązywała do bramy wjazdowej Pałacu Branickich. Hotel zniszczyli w 1944 r. wycofujący się Niemcy. Odbudowa miasta nie uwzględniała hotelu więc postanowiono całkowicie go wyburzyć.

Partnerzy portalu:

Lwy wykopały mu grób. Świętego czczą głównie na Podlasiu.

Lwy wykopały mu grób. Świętego czczą głównie na Podlasiu.

Święty Onufry czczony był głównie w nadbużańskich podlaskich miejscowościach przez wyznawców kościołów wschodnich, prawosławia i grekokatolicyzmu. Tradycja przedstawia go jako starca z długą brodą, która stanowi często jego jedyne odzienie. Jaki syn perskiego króla, wyrzekł się bogactw i został mnichem. Przez ponad 60 lat mieszkał potem samotnie na pustyni. Tam też umarł, a grób wykopały mu dwa lwy.

Kult rozpoczął się za sprawą cudu. Święty ukazał się rybakom w czasie połowu mówiąc: ”W tym miejscu będą sławić moje imię”. Kilka chwil później z nurtem rzeki Bug przypłynęła ikona. Wieść szybko się rozeszła po okolicy. Nad rzekę przybywały liczne procesje. Kilka mężczyzn musiało pełnić straż nad ikoną aby ta w żaden sposób nie uległa uszkodzeniu. Cała postać świętego jest troszkę przyciemniona. Św. Onufry przyjmuje w niej pozycję siedzącą, a jego broda wydaje się być spleciona w warkocz. Cała postać otoczona jest przez poświatę.

W miejscowości Drelowo odnajdziemy świątynię pod jego wezwaniem, gdzie 12 czerwca odbywają się huczne uroczystości. Z kolei obrazy przedstawiające udzielanie komunii przez anioła umieszczono w kościele w Leśnej Podlaskiej. Św. Onufry pomaga szczególnie tym, którzy nie mogą doczekać się potomstwa lub mają trudności z wyborem drugiej połówki.

Partnerzy portalu:

Turcy wywieźli z Bialegostoku złoto i zwierzęta

Turcy wywieźli z Bialegostoku złoto i zwierzęta

W polskiej telewizji ostatnimi czasy modne są tureckie seriale. Jedne z nich rozgrywają się w czasach współczesnych, drugie setki lat wstecz. Te ostatnie całkiem dobrze oddają realia polityki sprzed kilkuset lat. Posłowie tureccy odwiedzili niegdyś Białystok. Istniał wówczas zwyczaj, że przed wizytą u króla, wpierw przyjeżdżali do hetmana wielkiego koronnego.  To on musiał ponieść wszelkie koszty utrzymania delegacji a były one olbrzymie. Nieraz trwały one całe miesiące, lecz hetman Branicki miał na tyle szczęścia, że Turcy przebywali w Białymstoku 17 dni.

Przedłużanie odwiedzin było na rękę Turkom. Kto bowiem nie lubi pławić się w luksusie? Wizyta posłów, którzy przybyli do Białegostoku po blisko 50-cio dniowej podróży, odbiła się szerokim echem. Większość wydatków związana była z drogimi podarunkami. Posłowie otrzymywali złoto, srebro, tkaniny, broń a nawet psy rasy brytan, niezwykle cenione w Turcji. Hetman przygotował ponad 12 zwierząt. Sułtan z pewnością się ucieszył. Wydatki jakie musiał ponieść hetman w części zostały zwrócone przez Skarb Państwa.

Partnerzy portalu:

Ksiądz postawił na swoim

Ksiądz postawił na swoim

Kościół św. Rocha to jedna z wizytówek miasta. Zanim przystąpiono do budowy odbył się nietypowy konkurs architektoniczny. Warunkiem zgłoszenia się było stworzenie projektu świątyni mieszczącej do 3 tys.osób.  Chętni nie mieli zbyt dużo czasu, gdyż tylko pół roku. Nadesłano ponad 75 prac. Wszystkie z nich pokazano na specjalnej wystawie zorganizowanej w Pałacu Branickich. Organizatorzy zapomnieli wcześniej wystawić ogłoszenie o tym wydarzeniu, co odkręcono dopiero po kilku dniach.

 

Choć ogłoszenie zwycięzcy miało być formalnością, tak się nie stało. Organizator akcji, proboszcz Adam Abramowicz już wcześniej dogadał się z autorem i inwestorem. Jury ku jego zdziwieniu wybrało inne prace. Odwiedzającym wystawę z kolei spodobały się bardziej ekstrawaganckie propozycje.

 

Jakież musiało być zdziwienie zwycięskiego zespołu architektów, gdy przyjechawszy na miejsce, dowiedzieli się, że z ich planów nici. Ksiądz postawił na swoim. Dlaczego więc odbył się konkurs? Wszystko jest owiane tajemnicą. Wiadomo jednak, że większość projektów w ogóle nie przypominała budowli sakralnych. Proboszcz A. Abramowicz określił je jako ”dziwolągi w sztuce kościelnej”.

Partnerzy portalu:

Ludzie z balkonu odbierali nadzieję

Ludzie z balkonu odbierali nadzieję

Balkon Pałacu Branickich w Białymstoku przez niektórych określany jest jako symbol przekazywania niekorzystnych informacji. Wszystko zaczęło się w 1920 r. Tymczasowy Komitet Rewolucyjny ogłosił powstanie Socjalistycznej Republiki Rad. Robotnicy zostali wezwani do ostatecznej rozprawy z kapitalistami. Zgromadzeni na dziedzińcu Białostoczanie byli zszokowani. Wolność znów została odebrana.

Na szczęście rządy bolszewików trwały niecałe trzy tygodnie. Tablica informująca o dawnej siedzibie TKR wylądowała w podziemiach, choć przez długi czas była umieszczona na froncie obiektu. Koszmar powrócił jednak 20 lat później. Dowódca Armii Czerwonej ogłosił włączenie Białegostoku do Zachodniej Białorusi. Po II Wojnie Światowej Pałac stał się siedzibą uczelni medycznej. Tak zostało do dzisiaj.

Partnerzy portalu:

Na Rynku kwitł handel i przestępczość

Na Rynku kwitł handel i przestępczość

Dziś wizytówka Białegostoku. Dawniej daleki był od ideału. Obok renomowanych restauracji, niektóre lokale siały zgorszenie. Uroczystości państwowe i wizyty ważnych osobistości mieszały się ze spotkaniami białostockiego półświatka. Poznajcie dzieje Rynku Kościuszki.

Szczęście w nieszczęściu

XVIII-to wieczny Białystok znajdował się na skrzyżowaniu traktów handlowych prowadzących z Choroszczy, Suraża i Wasilkowa. Dokładną lokalizacją owego skrzyżowania był właśnie Rynek Kościuszki, nazywany wówczas placem bazarnym. Układ miejski był wynikiem…nieszczęścia. Pożar jaki nawiedził miasto w 1753 r. oznaczał konieczność przebudowy centrum.

 

Na wschodniej części placu postawiono figurę św. Floriana, czyli patrona strażaków. Obok niego umiejscowiono dwie pompy z wodą. Na zachodniej stronie można podziwiać było drewnianą rzeźbę bogini sprawiedliwości – Temidy. Na wylocie obecnej ulicy Sienkiewicza zainstalowano zaś w 1892 r. fontannę. Działała jednak tylko przez dwie godziny i to w dni świąteczne. W okresie międzywojennym pełniła rolę urzędu pracy na świeżym powietrzu. Zbierali się przy niej głównie bezrobotni. Na placu rynkowym umieszczono także tzw. pal hańby. Wykonywano tam wyroki, które miały miejsce podczas jarmarków. Najważniejszy z nich odbywał się 24 czerwca na św. Jana.

 

Ciemny zaułek

Jako że przez rynek przechodziło tysiące osób dziennie, stanowił idealne miejsce dla złodziei. Nie było praktycznie dnia bez kradzieży. Oszustów też nie brakowało. Gra w trzy karty nie jednego wpędziła w kłopoty. Mnogość lokali została zauważona przez poważniejszych przestępców. Postrach budziła grupa nazywana Czarną Ręką.  Zanim została rozbita trudniła się haraczami i wymuszeniami. Handlowcy musieli im płacić więc ”za ochronę”.

Ratusz wielofunkcyjny

Żaden mieszkaniec Białegostoku nie wyobraża sobie Rynku bez ratusza. Jego historia zaczęła się w w połowie XVIII-go wieku. Ratusz, mimo że przechodziły obok niego tłumu nigdy nie stanowił siedziby władz miasta. Na początku był zwykłym parterowym obiektem. Mieściły się w nim sklepy, wkrótce też dobudowano narożne pawilony. Wszystko to zasługa żydowskich kupców. Szacuje się że w pewnym momencie znajdowało się w nim ponad sto lokali.

 

Wieża w ratuszu pojawiła się w 1761 r. Warto wiedzieć, że pierwotnie była ona sporo niższa niż obecna. Kolejna kondygnacja powstała dużo później.  Ulokowano w niej areszt i salę sądową, przez co raczej kryminaliści nie mieli o niej dobrych wspomnień. Używali jej też strażacy do obserwacji miasta. Nie tylko ogień jednak był niebezpieczny. Nieuregulowana Białka zmieniała się przed laty nieraz w rwący potok.

 

Dobra passa ratusza trwała do II Wojny Światowej. Rosjanie rozebrali konstrukcję i w jej miejsce planowali postawić pomnik Stalina. Odbudowa nastąpiła dopiero w 1953 r. dzięki konserwatorowi zabytków Władysławowi Paszkowskiemu. Ratusz przestał być jednak swego rodzaju centrum handlowym. Od tej pory służył kulturze, a obecnie mieści się w nim Muzeum Podlaskie.

Bazar wiecznie żywy

Rynek bazarny stał się oficjalnie Rynkiem Kościuszki w 1919 r. Oprócz funkcji handlowej stał się miejscem obchodzenia świąt religijnych i państwowych. Na okazję obchodów powstania styczniowego wzniesiono pomnik z białym orłem. Okazał się jednak mało odporny na zmiany pogody przez co wkrótce został zmieniony na Płytę Nieznanego Żołnierza. Jako że Rynek stanowił równocześnie miejsce różnego rodzaju reklam nieraz doszło do większych lub mniejszych ekscesów. W dniu uchwalenia konstytucji 3 maja pojawił się na rynku wielki plakat zwiastujący film o nimfomance.

Tacy sami

Rynek Kościuszki zarówno dzisiaj, jak i dawniej stanowił ulubione miejsce spotkań Białostoczan. Z pewnością każdy znajdzie tam coś dla siebie. Kawa, ciastko, kwiaty, pamiątki – do wyboru, do koloru. Cukiernie i restauracje istnieją tam od dawna i nic nie zanosi się na to abyśmy przestawali wydawać tam pieniądze. 

 

Partnerzy portalu:

Zawodnicy rywalizują na kosy

Zawodnicy rywalizują na kosy

Co roku we wrześniu nad Biebrzą organizowane są mistrzostwa świata. Panowie walczą na kosy. Na szczęście nie miedzy sobą. Mają tylko jedno zadanie – jak najszybsze skoszenie stu metrowego pasa bagiennej łąki. Sędziowie poza czasem sprawdzali czy zachowali odpowiednią dokładność czy szerokość. Tym samym dobrą zabawę łączy się z ochroną przyrody. Cenne siedliska BPN mogą być utrzymane tylko przy ścinaniu krzewów czy trzcin.

W ostatniej edycji zawodów wzięło udział 23 zawodników. Oprócz Polaków na starcie stanęli Belgowie, Czesi czy Białorusini. Dzięki uczestnictwie debiutantów wiadomo, że tradycja sianokosów na razie nie zaginie. Osoby, które nie koniecznie pewnie czują się z kosą w ręku, mogły z kolei zmierzyć się w konkursie wiedzy na temat ochrony biebrzańskich łąk. Sianokosy zawsze kończą się występami muzycznymi.

Partnerzy portalu:

Studenci poczekają na gwiazdy

Studenci poczekają na gwiazdy

Na jego miejscu powstaną nowoczesne apartamenty. Stworzone dzięki niespotykanej pasji przeszło do historii. Obserwatorium astronomiczne Wydziału Fizyki Uniwersytetu w Białymstoku zostało rozebrane w kwietniu zeszelgo roku. Mieściło się na dachu akademików.

 

Budowa obiektu ruszyła jeszcze w okresie PRL – u. Brak odpowiednich technologii sprawiał duże problemy, lecz nie na tyle aby zahamować pomysł. Trzymetrowa kopuła została wykonana po znajomości przez nauczyciela stolarstwa z miejscowej szkoły. Mimo że było to ogromne wyzywanie, a konstrukcja miała służyć przez wiele lat, ten tworzył ją po godzinach. Pierwsze wyposażenie obiektu stanowiły dwie lunety i teleskop. Dzięki hojności darczyńców z zagranicy pracownię zaopatrzono w katalogi i atlasy nieba.

 

W 2000 r. pojawił się teleskop z możliwością kamerowania. Sterowanie kopułą ze środka było możliwe dzięki odpowiedniemu mechanizmowi.  Ten jednak wymagał programu. Od podstaw napisał go pracownik uczelni Andrzej Branicki, choć nie posiadał on informatycznego wykształcenia. Mimo, że na Podlasiu, jak i całej Polsce warunki do obserwacji są niekorzystne, obserwatorium stanowiło powód do dumy. Studenci nie musieli wyruszać za miasto, nie mieli też powodu by wywinąć się z zajęć. Nowe obserwatorium ma powstać w ciągu dwóch lat, więc wszystkim miłośnikom astronomii życzymy cierpliwości.

Partnerzy portalu:

Niemcy szkolili tu niewolników. Teraz to siedziba instytucji

Niemcy szkolili tu niewolników. Teraz to siedziba instytucji

Chyba inaczej nie można go było nazwać. Utrzymane w nieskazitelnej bieli tynkowane ściany wzbudzają podziw zwiedzających. Mowa tu o Białym Dworku w Supraślu pod Białymstokiem.

 

Po traktacie w Tylży Białostocczyzna znalazła się pod rosyjskim zaborem. W 1819 władze carskie ogłosiły przetarg na dzierżawę majątku zakonu bazylianów. Ci nie mogli do niego stanąć, gdyż nie zebrali odpowiedniej sumy. Taką kwotę posiadał jednak biskup Leon Jaworowski. Ten zarządzał majątkiem bardzo efektywnie co zaowocowało zbudowaniem dworku. Stał się on swego rodzaju rezydencją duchownego. Na przestrzeni kolejnych lat wielokrotnie zmieniał swoich właścicieli. Toczono o niego liczne spory i kłótnie.

 

W czasie II Wojny Światowej w budynku mieścił się przymusowy oddział szkoły uczącej obsługi bydła i innych prac wymagających sprawności. Oczywiście zajęcia praktyczne tam się nie odbywały. W Białym Dworku przygotowywano posiłki dla uczniów. Młodych chłopców wywożono później do nazistowskich Niemiec, gdzie ”pracowali” za darmo już jako wykształceni robotnicy. Wojna nie oszczędziła dworku. Został odbudowany w 1955 r. stając się siedzibą Szkoły Mechanizacji Rolnictwa. Służył też jako internat.

 

Budynek powoli niszczał, aż w połowie lat 80-tych zgłoszono go do remontu generalnego. Zanim doszło do rozpoczęcia prac, obiekt nie miał przez pewien czas nawet dachu. Odbudowa pod nadzorem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytku przywróciła dawny blask. Obecnie mieści się w nim siedziba zarządu Parku Krajobrazowego Puszczy Knyszyńskiej. 

 

Partnerzy portalu:

Zobacz, co niemieccy naziści robili z pacjentami szpitala

Zobacz, co niemieccy naziści robili z pacjentami szpitala

Choroszcz. Początki II Wojny Światowej. Sowieci dostają rozkazy likwidacji szpitala dla umysłowo chorych. Pacjentów wywożono w dalekie strony Związku Radzieckiego, umieszczając ich w placówkach choćby w Kursku czy Dniepropietrowsku. Nie każdy jednak przeżył podróż. Ci nieliczni, którzy dotarli do celu, wkrótce przepadali w niejasnych okolicznościach. Taki nieszczęsny los spotkał ponad 700 osób.

Setka pacjentów znajdowała się w Choroszczy pod opieką pozazakładową, przebywając u okolicznych rodzin. Po wkroczeniu Niemców i oni znaleźli się w niebezpieczeństwie. Niektórych udało się ostrzec, drudzy nie mieli tyle szczęścia. Hitlerowcy działali najpierw po cichu. Dopiero 25 sierpnia 1941 r. do Choroszczy wkroczyły ciężarówki. Niemcy użyli podstępu. Chorych okłamali, że jadą do rodziny. Dlatego też w czasie transportu na ich twarzach gościł uśmiech.Transport nie trwał długo. W niedalekich Nowosiółkach pacjenci zostali rozstrzelani. Życie straciło 464 osoby. W miejscu zbrodni do dziś stoi pomnik poświęcony ofiarom. Co roku odbywają się przy nim podniosłe uroczystości.

Partnerzy portalu:

Toksyczna chmura mogła zabić we śnie

Toksyczna chmura mogła zabić we śnie

Pociąg ruszył. 32 wagony i 6 cystern z chlorem zmierzają do NRD. Na zegarze 2:25 nad ranem. Okolicę przeszywa zgrzyt. Niebezpieczny skład wykoleił się w centrum Białegostoku.Tak właśnie było w marcu 1989 r. Cysterny przewróciły się kompletnie niszcząc nasyp kolejowy. Tory i podkłady utworzyły z wagonami plątaninę stali. Nadeszło widmo katastrofy. Wydostanie się chloru stworzyć może trującą chmurę unoszącą się tuż nad ziemią. Byłaby to śmierć w męczarniach. Oparzenia, obrzęk płuc, niewydolność krążenia – czy może być coś straszniejszego?

Rozpoczęła się akcja. Teren odcięto od osób postronnych na 200 m. Zamknięto okoliczne szkoły, sklepy i inne lokale. Mieszkańcy bloków ewakuowani byli z parterów. Pojawiły się zastępy straży i ratownicy z Płocka. Każdy miejski szpital wprowadza ostry dyżur. Dopiero przed południem informacja o katastrofie dostaje się do mediów. Najważniejsza zdawała się naprawa torów. Dźwig musiał w końcu jakoś dojechać. Przy próbie podnoszenia cystern na twarzach ratowników pojawiło się przerażenie. Zgrzyt stali zapowiadał najgorsze. Niektórych elementów nie udało się od razu odłączyć. Koniecznością było użycie palnika acetylowego. Każda iskra mogła spowodować eksplozję więc na cysterny skierowano dwa strumienie wody. Udało się. Niebezpieczeństwo zostało zażegnane. 

50 ton substancji mogło rozprzestrzenić się po całym mieście. Tysiące ludzi straciłoby życie. Władze wyciągnęły konsekwencje. Transporty takiego typu przestały jeździć przez miasto. Część mieszkańców uznało, że cudowne ocalenie to dzieło błogosławionego księdza Michała Sopoćki, którego szczątki rok przed wypadkiem złożono w kościele nieopodal miejsca katastrofy. 

Partnerzy portalu:

Nikt nie mógł zdobyć twierdzy. Przegrała jedynie z płomieniami.

Nikt nie mógł zdobyć twierdzy. Przegrała jedynie z płomieniami.

Kiedyś odzwierciedlał potęgę militarną. Teraz nic po nim nie pozostało. Chodząc po okolicy, ciężko uwierzyć, że mógł stanąć tam zamek. Mowa tu o dawnej twierdzy w Mielniku.

Składała się on z dwóch części – górnej i dolnej. Wyposażona w dwie baszty obronne stanowiła solidną fortyfikację. Najwcześniejsze zapiski o niej pochodzą z końca XIV w. z kronik krzyżaka Wiganda z Marburga. Wówczas to zakon podjął nieudaną próbę oblężenia. Zamek okazał się nie do zdobycia. Czasy świetności przypadają na okres panowania króla Kazimierza IV Jagiellończyka. Na początku XVI w. podpisano w nim Unię Mielnicką. Polska i Litwa miały stać się jednym państwem. Na pismach się jednak skończyło. Traktat nie był przestrzegany, gdyż Aleksander Jagiellończyk obawiał się utraty tronu.

Postrachem dla wrogów stanowiła tzw. ”Izba Czarna”. W tym zamkowym więzieniu wyroki odsiadywali głównie moskiewscy kniaziowie. Z biegiem lat zamek stracił swe znaczenie, głównie ze względu na brak modernizacji. Już samo przekształcenie baszty w mieszkalną kamienicę mówi samo za siebie. Najgorsze jednak przyniósł ogień. Pozostał tylko kościół na zamku dolnym, który też wkrótce zamienił się w popiół. Budowli nigdy nie odbudowano. 

Partnerzy portalu:

Budynek się zatrząsł. Cudowny przedmiot uratował wszystkich.

Budynek się zatrząsł. Cudowny przedmiot uratował wszystkich.

Synagogę w Tykocinie odwiedza rocznie ok. 60 tys. turystów. Połowa z nich pochodzi z zagranicy, głównie Izraela. W zeszłym roku w konkursie organizowanym przez ”National Geographic”  zajął piąte miejsce w kategorii ”7 nowych cudów Polski”.

Początki synagogi w Tykocinie sięgają początków XVI w. Wówczas to wielki kanclerz litewski Olbracht Gasztołd sprowadził Żydów z Grodna. Szybko powstał ośrodek myśli judaistycznej, obejmujący swym zasięgiem Podlasie, Mazowsze i Litwę. Z dawnej murowanej świątyni do dziś przetrwału polichromie z tekstami modlitw, które pełnią rolę ściągi. Ich konserwację przeprowadzono w latach 70-tych. W czasie II Wojny Światowej synagoga została ograbiona. W mieście przeżyło tylko 21 wyznawców judaizmu. Połowa z nich stała się autorami książki o losach tykocińskich Żydów. Jedyny polski egzemplarz odnajdziemy w lokalnym muzeum.

W pamięci ocalałych przetrwały liczne opowieści. W synagodze przed laty wisieć miał cudowny żyrandol, w którym ukryto magiczne amulety z wypisanymi modlitwami. Ich głównym zadaniem miało być ochrona Żydów od wszelkich nieszczęść. Tak też się działo. Żyrandolowi przypisywano brak ofiar przy niemieckim bombardowaniu. Mimo że świątynia cała się zatrzęsła, obyło się bez rannych. W czasie jednego nabożeństwa żyrandol się urwał. Choć synagoga była pełna wiernych, żyrandol w niewytłumaczalny sposób zmienił trajektorię. Nikomu nic się nie stało. Synagoga w Tykocinie pełna była też skarbów. W połowie XIX w.  przy remoncie podłogi odkryto choćby 9 staropolskich łyżek. Na części z nich widniała data – 1647. Inne posiadały wygrawerowane przysłowia.

Partnerzy portalu:

Generał był tak bogaty, że nawet konie żyły w luksusie

Generał był tak bogaty, że nawet konie żyły w luksusie

Dowspuda to niewielka miejscowość w powiecie suwalskim położona nad malowniczą rzeka Rospuda.  Niegdyś mogła być głównym ośrodkiem regionu. Losy potoczyły się inaczej. Po dawnym bogactwie pozostały tylko ruiny.

Wizytówka Dowspudy to pozostałości po posiadłości Ludwika Michała Paca, generała wojsk samego Napoleona. O tym jak dawniej musiała to być wspaniała rezydencja świadczy powiedzenie: ”Wart pałac Paca, a Pac Pałaca”. Po upadku cesarza wojskowy udał się do Anglii. Zafascynowany architekturą neogotyku, postanowił przenieść styl do swego kraju. Początki nie należały do łatwych. Co raz zmieniał architektów, którzy nie spełniali jego oczekiwań. W końcu się jednak udało.

Pałac pełen przepychu budził podziw, powstawały tez na jego temat liczne plotki. Ponoć konie w stajniach miała własne pozłacane lustra a jadły z marmurowych żłobów. Ludwik Michał Pac sprowadził z Anglii nie tylko nowinki architektoniczne. Do Dowspudy zawitały nowe techniki uprawy roli i hodowli. Powstała nawet pierwsza fabryka produkująca maszyny rolnicze. Okolica prężnie się rozwijała aż do czasów wybuchu powstania listopadowego. Według legendy właściciel uciekł z pałacu dzięki wybudowanym pod ziemią tunelom. Pałac i otaczające go zabudowania zostały sprzedane. Wkrótce też zostały rozebrane. Cegły posłużyły jako budulec koszar w Suwałkach. Obecnie z pałacu pozostał tylko wejściowy portyk oraz tzw. wieża bociana, na której gniazdują ptaki.

Partnerzy portalu:

Ludzie zginęli przez zdrajcę. Te krzyże to upamiętniają

Ludzie zginęli przez zdrajcę. Te krzyże to upamiętniają

Cień historii

Szubienica to szczególne miejsce pamięci dla mieszkańców Chroszczy, miejscowości oddalonej od Białegostoku o kilka kilometrów. Aby zrozumieć symboliczne znaczenie, należy przenieść się w czasy powstania styczniowego.

Zdrada w szeregach

Chociaż w samej Choroszczy nie doszło do walk, insurekcja przyniosła tragedię. Niewielki oddział dowodzony przez Ksawerego Markowskiego ukrywał się w lesie i stamtąd prowadził działania partyzanckie. Wśród trzydziestu mężczyzn był jeden zdrajca. Do dziś nie są znane powody, jakimi się kierował. Najczęściej mówi się o porachunkach miłosnych. Oddział kozaków wysłany do pacyfikacji otoczył zaskoczonych żołnierzy. Niektórym udało się uciec z oblężenia. Innych czekał tragiczny koniec. Nad pojmanymi odbył się sąd polowy. Wyrok mógł być tylko jeden – śmierć przez powieszenie.

Nieudana ucieczka

Egzekucja miała mieć miejsce na niewielkim wzgórzu na skraju lasu. Współtowarzysze podjęli próbę odbicia skazańców. Powietrze przeszył huk. Doszło do wybuchu zdetonowanej amunicji. Plan powiódł się częściowo. Kilku powstańców uniknęło śmierci, lecz nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Schwytanych stratowano końmi bądź zastrzelono. Ciała zaś zostały wrzucone do jednego dołu. Pozostałych zgodnie z pierwotnymi rozkazami powieszono na szubienicy. Stąd też nazwa choroszczańskiego wzgórza.

Upamiętnienie tragedii

Po latach starań,w październiku 1989 r. uroczyście odsłonięto pomnik poświęcony powstańcom. Jest to jedyny taki obiekt w okolicy. Jakiś czas później dodano również marmurowy znicz i godło powstańcze na skarpie.

Partnerzy portalu:

Tajemnicze nasypy. Ta ziemia ma swój sekret

Tajemnicze nasypy. Ta ziemia ma swój sekret

Tajemnicze nasypy. Zbucz, niewielka miejscowość w powiecie hajnowskim, stanowi nie tylko malowniczy punkt na mapie, ale także enigmatyczne świadectwo przeszłości, które przyciąga uwagę zarówno lokalnych mieszkańców, jak i badaczy historycznych. Tajemnicze nasypy w formie wałów, wznoszące się na tle płaskiego terenu, stanowią punkt centralny tutejszego krajobrazu, budząc spekulacje i domysły co do ich pochodzenia i funkcji. Od pokoleń są one nazywane przez mieszkańców po prostu „okopami”, choć dotychczas nie udało się jednoznacznie ustalić historii ich genezy. Jednakże, w miarę jak czas płynie, istnieje obawa, że tajemnice te mogą zaginąć w zapomnieniu lub zostać zniszczone przez działalność człowieka lub naturalne procesy erozji. Dlatego ważne jest, aby kontynuować starania w celu ochrony tych miejsc, aby mogły służyć jako inspiracja dla przyszłych pokoleń.

W poszukiwaniu prawdy – tajemnicze nasypy

Niektórzy badacze sugerują, że te tajemnicze nasypy mogły powstać w czasach najazdów tatarskich, gdy imperium mongolskie osiągnęło szczyt swojej potęgi. Jednakże, inne teorie wskazują na XVII wiek i czasy potopu szwedzkiego jako bardziej prawdopodobne okresy powstania tych struktur. Opierając się na historycznych dokumentach i analizach archeologicznych, badacze wskazują na istnienie szkieletów datowanych na okres wojen ze Szwedami. Dodaje to wiarygodności hipotezie o ich związku z tamtymi wydarzeniami. Istnieje przypuszczenie, że wzniesienia mogły pełnić funkcję cmentarza, gdzie pochowano osoby związane z okolicznymi wydarzeniami. Być może stanowiły one również punkt obronny lub schronienie przed nieprzyjaciółmi, gdzie przechowywano również cenne przedmioty.

Badania archeologiczne

Dotychczasowe wykopaliska i badania archeologiczne nie zdołały jednoznacznie odpowiedzieć na wiele pytań. Pozostawiły wiele kwestii otwartych i tajemniczych. Nadal niejasne jest, skąd przybyli i gdzie mieszkali ludzie, którzy wykorzystywali ten nietypowy teren. Należy koniecznie  porównać okopy z podobnymi miejscami na Podlasiu, co rzuci nieco więcej światła na historię tego regionu. Ziemia z pewnością kryje nadal wiele tajemnic. Tajemnicze okopy w Zbucz mogą być kluczem do odkrycia kolejnych fragmentów nieznanej historii i zrozumienia przeszłości tego fascynującego miejsca.

Źródło zdjęcia: http://wielkarajza.pl/

Partnerzy portalu:

Nad świątynią wisiało fatum

Nad świątynią wisiało fatum

Pierwszy kościół w Jałówce położonej przy granicy z Białorusią, ufundowała królowa Bona. Wojny, które przechodziły przez kraj nie oszczędziły drewnianej budowli. Została ona odbudowana dopiero w połowie XVIII w. przez Kazimierza Sapiehę. Musiało minąć wiele lat nim na okolicznej ziemi stanął murowany kościół. Niedokończoną budowę przekazano wpierw wyznawcom prawosławia, a następnie na drodze stanęły przeszkody biurokratyczne. Pozwolenie uzyskano dopiero w 1911 r., lecz prace budowlane rozpoczęto już wcześniej. Wcześniejsza data figuruje też na kamieniu węgielnym.

Na okazały kościół zużyto ponoć ponad 100 wagonów cegły. Świątynię w stylu neogotyckim przywrócono w końcu katolikom, a jej oficjalne otwarcie dla wiernych nastąpiło w 1915. Kościół został zniszczony przez wycofujących się Niemców. Dach przestał istnieć, a pozostały wyłącznie ruiny ścian. Co roku odbywa się tam msza dzięki zainstalowaniu ołtarza polowego. Ruiny często odwiedzane są przez pary młode, które wybierają je na scenerię sesji fotograficznych. Oby tylko małżeństwo nie legło w gruzach. Malownicze brzozy i bliskość do granicy z Białorusią stwarza nietypową atmosferę.

Partnerzy portalu: