Najpierw rzeka Supraśl, a teraz Biebrza. „Przyducha”uderzyła także i w tą rzekę. Martwe ryby w dużych ilościach gniją. Z informacji naszego Czytelnika, który wysłał zdjęcia wynika, że nikt nie dotlenia wody – tak jak ma miejsce to na rzece Supraśl. Przypomnijmy, że jest to działanie doraźne, którym można jedynie zmniejszać straty. Aczkolwiek – z najnowszych informacji wynika, że to również może nie przynosić skutku. Z Supraśli wyłowiono już prawie 2 tony martwych ryb! Stopień natlenienia wody nadal jest bliski zera, mimo pracy strażaków.
„Przyducha” to taki stan, w którym tlenu w wodzie jest dużo mniej niż powinno. Jego braki powodują powolną śmierć ryb, które najpierw zaczynają być niecierpliwe. Potem ich ruchy są gwałtowne. Zaczynają też próbować łapać powietrze. W kolejnym kroku skóra i skrzela bledną, następuje wytrzeszcz oczu i śmierć z osłabienia. Masowe wymarcie ryb wpływa na cały ekosystem. Jak wiemy z biologii – istnieje coś takiego jak łańcuch pokarmowy. Brak ryb powoduje głodowanie innych gatunków i ich migrację – choćby ptaków. Tych na Biebrzy jest obecnie mnóstwo!
Odcinek Biebrzy: Dąbrowa Białostocka-Lipsk-Szuszalewo-Jałowo. Fot. Czytelnik Rafał
Odcinek Biebrzy: Dąbrowa Białostocka-Lipsk-Szuszalewo-Jałowo. Fot. Czytelnik Rafał
Odcinek Biebrzy: Dąbrowa Białostocka-Lipsk-Szuszalewo-Jałowo. Fot. Czytelnik Rafał
Odcinek Biebrzy: Dąbrowa Białostocka-Lipsk-Szuszalewo-Jałowo. Fot. Czytelnik Rafał
Odcinek Biebrzy: Dąbrowa Białostocka-Lipsk-Szuszalewo-Jałowo. Fot. Czytelnik Rafał
Odcinek Biebrzy: Dąbrowa Białostocka-Lipsk-Szuszalewo-Jałowo. Fot. Czytelnik Rafał
Warto też dodać, że o ile takie sytuacje miały już miejsce w przeszłości, toteż teraz sytuacja jest bardzo poważna. Przede wszystkim z powodu działalności człowieka nastąpiły zmiany klimatyczne, których właśnie obserwujemy skutki. Ulewne deszcze dawniej były anomaliami pogodowymi, teraz stają się normą. Takie działanie zaś zaczyna zmieniać ekosystem. Rzeki bez tlenu staną się strefami martwych wód, które występują dotychczas także na morzach i oceanach. Sytuacja jest bardzo poważna.
Dlatego cały system wodny w naszym regionie wymaga pilnych inwestycji. Tak jak pisaliśmy, odrodzenie się środowiska w sposób naturalny wymagałoby kilku lat przed „przyduch”, co wydaje się niemożliwe z powodu zmian klimatycznych. Dlatego potrzebujemy jak najszybciej zainstalować specjalne urządzenia napowietrzające wody i dozujące do wody sól i żelazo, które powodują dezaktywację fosforu. Potrzeba także ograniczyć dopływ mikroorganizmów do wody umieszczając glony poroślowe. Musimy nasze zbiorniki ratować – czyniąc je wielkimi akwariami.
Za zdjęcia dziękujemy Czytelnikowi, Panu Rafałowi. Zachęcamy także innych do wysyłania nam zdjęć: [email protected]
W najbliższy weekend, w Parku Kulturowym w Milewszyczyźnie będzie się działo! Od godz. 18.00 zobaczyć będziemy mogli słowiańskie obrzędy, marsz stu uzbrojonych wojowników z pochodniami nad rzekę oraz obrzędy złożenia ofiary z wianków, jedzenia i miodu. To będzie prawdziwe widowisko! W sobotę, o godz. 21 rozpocznie się także potańcówka na grodzisku. Warto mieć na nią własny koszyczek. Można też upleść własny wianek, bo będzie konkurs na najpiękniejszy wianek nocy świętojańskiej.
W niedzielę od godz. 11 będzie można podziwiać pokazy i animacje grup rekonstrukcyjnych. Będą stare zabawy takie jak gra w jarla, przeciąganie liny, kurs mleczarza czy tor wyzwań. Nie zabraknie również pokazów walk, prezentacji zbroi i broni. Będzie także stał obóz – dokładnie taki jakie stawiano na przełomie VIII i IX wieku.
Na terenie Parku podziwiać można odtworzone słowiańskie grodzisko podchodzące z X wieku oraz XIX wieczny drewniany dwór i folwark z budynkami gospodarczymi. Jest także drewniany wiatrak, który został przywieziony z Jatwiezi Dużej. Na miejscu chętni mogą również przenocować w wiatraku! Nie brakuje też atrakcji wodnych: kajaków, łódek, rowerków czy tratwy.
Przed nami długi weekend. Każdy zacznie go w innym momencie, nie każdy będzie miał wszystkie dni wolne, ale każdy z tego tekstu skorzysta. Przygotowaliśmy dla Was plan zwiedzania Podlaskiego, który można modyfikować lub wykorzystać w pełni. Zakładamy, że skończycie pracę po południu przed dniem wolnym i od razu wyruszycie do naszego regionu lub już tu jesteście na miejscu i możecie dojechać na pierwszy punkt wyprawy. Czasu jest wiele, bo zachód słońca jest dosyć późno.
Zobaczyć zachodzące słońce w Mielniku
Dla takiego widoku warto jechać do Mielnika. To właśnie tam na Górze Zamkowej można podziwiać rzekę Bug oraz ruiny dawnego kościoła, do których prowadzą charakterystyczne drewniane schody. Wszystko w połączeniu z wieczornym zachodem słońca daje niesamowity wygląd. Jeżeli przyjedziecie z Mazowsza, to możecie przedostać się do Mielnika promem z Zabuża lub klasycznie przez Sokołów Podlaski. Podlasianie najszybciej dostaną się przez Siemiatycze.
Jacek Karczmarz / Wikipedia
Po drodze do kolejnego punktu warto zahaczyć o Koterkę. Piękna cerkiew przy samej granicy zachwyci każdego.
fot. Dorota Ruminowicz / Wikipedia
Nocleg i poranek w Białowieży
Nocleg polecamy w Białowieży. Konkretnego miejsca wskazywać nie będziemy, ale stosunkowo ciepła noc skłania do tego, by nocować jak najbliżej lasu, by wieczorem pijąc herbatę nasłuchiwać odgłosów i oglądać gwiaździste niebo. Kolejnego dnia warto wybrać się do ścisłego rezerwatu z przewodnikiem (czekają gotowi w punkcie PTTK), warto też pospacerować po parku i wybrać się do rezerwatu żubrów.
Świątynie, plaża i kanał
fot. P. Jakubczyk
Po wycieczce przez Puszczę Białowieską, kolejny punkt wycieczki to Jałówka i ruiny kościoła. Wyglądają naprawdę ciekawie i warto je uwzględnić w swojej wyprawie. Szczególnie, że dzięki temu nasza trasa będzie przebiegać przez przepiękne krajobrazowo tereny. Wyjeżdżając z Białowieży wybierzmy drogę narewkowską (na poniższej mapie nie jest uwzględniona), a następnie mijając Zalew Siemianówka zajedźmy do Jałówki. Gdy już ją zwiedzimy będziemy mieli wspaniałą krajobrazowo drogę do Kruszynian. Tam koniecznie zwiedźmy meczet i mizar (cmentarz). Możecie też spróbować tatarskiego jadła. To nie koniec wycieczki tego dnia. Nocleg proponujemy w Augustowie. Teraz nad jeziorami i rzekami natura dosłownie krzyczy. Dlatego warto spędzić wieczór właśnie tam. A następnego dnia warto pokusić się o wycieczkę statkiem albo nad Rospudę albo wzdłuż Kanału Augustowskiego do sanktuarium w Studzienicznej. Alternatywnie możecie wybrać się na spacer bulwarami oraz na plażę. A jeśli macie czas to warto zrobić i jedno i drugie.
Meczet w Kruszynianach
Kanał Augustowski, fot. Dainava / Wikipedia
Twierdza, bagna i łosie
fot. P. Jakubczyk
Kolejny punkt wycieczki to wypad do Rajgrodu. Tam poszukajmy kolejnego noclegu. Miasteczko nieprzypadkowo ma taką nazwę. Znajduje się na półwyspie, który jest z 3 stron otoczony przez jezioro. Naprawdę wspaniałe miejsce do spędzenia kolejnego wieczoru. Następnego dnia wyspani ruszamy do Osowca-Twierdzy, gdzie możemy obejrzeć twierdzę, bunkry oraz przejść się kładką. Później ruszmy carskim traktem – zbaczając choćby na kładkę, gdzie można napotkać łosia. Kolejny przystanek to Strękowa Góra i tamtejszy punkt widokowy. Na koniec jedziemy wzdłuż Narwi do Tykocina, gdzie warto odwiedzić rynek, kościół (i zobaczyć znajdujące się dzieła sztuki), synagogę. Warto też spędzić czas nad rzeką. Tam też poszukajmy noclegu.
Szlachecka i drewniana Rzeczpospolita
Ostatni dzień wyprawy to dawne tereny szlacheckie. Odwiedźmy Grądy-Woniecko oraz tamtejsze wydmy, a także Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi i miasteczko Nowogród – gdzie znajduje się wspaniały skansen, gdzie jest mnóstwo drewnianej architektury. Warto też poznać historię Stacha Konwy. Zapoznajcie się także z historią walk z 1944 roku, które upamiętnia czołg i działa artyleryjskie. W Nowogrodzie jest także plaża oraz miejsce, gdzie Narew łączy się z Pisą. Spacerując wzdłuż tej pierwszej rzeki – napotkamy dawne schrony. Były to tak zwane punkty oporu.
W wyniku pożaru nasi przyjaciele – Rita i Czarek, stracili nie tylko dorobek swojego życia, ale i poczucie bezpieczeństwa jakie dawał im własny dom. Kto zna tych wspaniałych ludzi, wie, że zawsze z otwartym sercem i życzliwością podchodzą do każdego człowieka i swoich ukochanych zwierząt – kilkunastu koni, ferajny psów i kotów, którymi nadal się zajmują. Zawsze chętni do pomocy, dziś sami jej potrzebują. Pomimo błyskawicznej akcji wielu jednostek straży pożarnej dom uległ zniszczeniu w takim stopniu, że nie nadaje się do zamieszkania. Wszyscy stracili dach nad głową. Pożar strawił większość sprzętów. Zniszczeniu uległ cały dach, poddasze, część stropu. Parter i piwnica wymagają generalnego remontu.. Na szczęście wszyscy są cali i zdrowi.
Rita
Cezary
Śródki ze zbiórki zostaną przeznaczone na remont Ritowiska – agroturystyki oraz rodzinnego domu. Na razie nie wiadomo jeszcze, jakie będą koszty odbudowy, ale potrzeby są ogromne, a od czegoś trzeba zacząć. Po uzbieraniu tej kwoty, będziemy organizować kolejne wsparcie. Na pewno w tym sezonie przyjmowanie Gości nie będzie już możliwe, dlatego tak ważna jest każda pomoc.Każda złotówka przybliży nas do celu, jakim jest odbudowa tego wspaniałego miejsca. Wierzymy, że dobro wraca.
15 maja to nie tylko „Zimna Zośka”, ale też gratka dla tych, co kochają zwiedzać. Odbędzie się Noc Muzeuów, a w jej ramach wiele ciekawych wydarzeń. Zdecydowanie najciekawiej zapowiada się nocne zwiedzanie połączone z warsztatami w Parku Kulturowym Korycin Milewszczyzna. Będzie przewodnik i będą pochodnie. Warto tam pojechać i poczuć ten klimat. Początek o godz. 20.00.
Do wyboru będą warsztaty tkackie. Będzie można zrobić sobie na przykład unikalną bransoletkę na dysku kumihimo z wełnianych nici. Do tego dostępny będzie warsztat ekologicznych mydełek oraz warsztat garncarski. Uczestnicy pod okiem instruktora ulepią garnki, talerzyki oraz inne naczynia. Trzeba dodać, że to bardzo relaksujące zajęcie. Dlatego z dużą dozą pewności wrócicie z tych warsztatów odprężeni.
Żeby wziąć udział w wydarzeniu trzeba zapisać się telefonicznie pod numerem 85 722 91 87. Warsztaty oraz zwiedzanie jest bezpłatne. Przygotowane zostanie też stanowisko z przekąskami, serem korycińskim, lemoniadami, pamiątkami i rękodziełem. Tam naprawdę warto być!
Bohater narodowy Tatarów, urodzony na pograniczu polsko-litewskim, mieszkał z matką w Suwałkach i Sejnach. W dorosłym życiu pracował w między innymi Suwałkach. W 1892 roku poznał Józefa Piłsudskiego i tak razem z nim przez kolejne dekady parł do odzyskania przez Polskę niepodległości. Mowa o Aleksandrze Sulkiewiczu, który pochowany jest na warszawskich Powązkach, który nie tylko walczył o to by wyrwać nasz kraj z rąk zaborców, ale te walki organizował! W naszym regionie kompletnie zapomniany. W Suwałkach czy Sejnach nie ma nawet swojej ulicy.
Aleksander Sulkiewicz / fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe
Mówili na niego Michał, Czarny albo Tatar. Wszystko za sprawą pochodzenia. Iskander Mirza Duzman Beg Sulkiewicz urodził się w patriotycznej, tatarskiej rodzinie. Jego ojciec był rotmistrzem Armii Imperium Rosyjskiego. W dzieciństwie uczył się w tureckim Konstantynopolu. Później, gdy zmarł jego ojciec – przyjechał do Suwałk i Sejn. Wspólnie działał z Józefem Piłsudskim w Polskiej Partii Socjalistycznej. Aczkolwiek trzeba tu podkreślić, że ich działanie nie było tym samym czym działanie dzisiejszych partii typu PiS, PO czy Lewica. Polska była bowiem pod zaborami Niemiec, Rosji i Austrii. Dlatego głównym punktem programu było odzyskanie przez nasz kraj upragnionej niepodległości. Zaś zjazd założycielski miał miejsce… w lesie.
Piłsudski zawdzięcza także Sulkiewiczowi wolność. Gdyby nie ucieczka przyszłego naczelnika Polski z petersburskiego szpitala, to kto wie jakby potoczyły się losy Rzeczpospolitej. A tak, po latach prowadzonego terroru na zaborcy, Piłsudski, Sulkiewicz i reszta doczekali się upragnionej szansy. W 1914 roku wybuchła I wojna światowa. Działacze PPS uformowali ze swoich bojówek wojsko i ruszyli, by odzyskać krajowi miejsce na mapie. Niestety „towarzysz Michał” upragnionej wolnej Polski nie doczekał. Zginął 18 września 1916 roku na polu bitwy pod Sitowiczami (dzisiaj Ukraina). Prochy Sulkiewicza sprowadzono w listopadzie 1935 roku do Warszawy i złożono na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach.
Na Aleksandra Sulkiewicza olbrzymi wpływ miała postawa jego rodziny wobec wydarzeń związanych z losami Rzeczypospolitej. Tatarzy od wieków służyli Polsce i nigdy nie szczędzili wysiłków w jej obronie — uważając ją za swoją Ojczyznę. Stąd dziś między innymi tatarska wioski na Podlasiu – Kruszyniany czy Bohoniki. Walka tatarów u boku Jana III Sobieskiego to jedno, ale przykładów zbrojnego wsparcia dla Polski jest więcej. W czasie konfederacji barskiej pułkownik Józef Bielak pradziadek Sulkiewicza zebrał ok. 400 Tatarów i oddał się pod rozkazy dowódców polskich. Polscy muzułmanie brali także udział w powstaniu kościuszkowskim. W walkach wyróżnili się m.in. Józef Bielak, pułkownik Jakub Azulewicz, pułkownik Mustafa Achmatowicz.
Patriotyzm i miłość do Polski silnie zakorzenione były w domu rodzinnym Sulkiewicza. Brat matki Aleksander Stefan Kryczyński, który obok wielu Tatarów, brał czynny udział w powstaniu 1863 roku został skazany na śmierć, a w wyniku amnestii zesłany na Syberię. Szczególny wpływ na swego syna i jednego z ojców polskiej niepodległości miała matka, która oprócz wychowania religijnego szczególną uwagę poświęcała także wychowaniu patriotycznemu. Za swój obowiązek uważała wychowanie syna w tradycji narodowej. Trzeba powiedzieć, że jest się to udało bezbłędnie. W pamięci potomnych Sulkiewicz zawsze pozostanie jako cichy i skromny bohater, który w nielegalnej pracy rewolucyjnej obrał sobie najtrudniejszy, najmniej efektowny, ale najbardziej odpowiedzialny dział pracy. Każdy, kto się z nim stykał, zachował jak najlepsze o nim wspomnienie. Nikt mu w PPS nie dorównał jako konspiratorowi.
Szkoda tylko, że wspaniałego życiorysu nie dostrzeżono za bardzo w naszym regionie. Ani w Białymstoku, ani Suwałkach, ani Sejnach, ani nawet w związanej mocno z Tatarami Sokółce – nie ma choćby ulicy Iskandera Mirzy Duzmana Bega Sulkiewicza (lub po prostu Aleksandra Sulkiewicza). Póki co tylko Tatarzy pamiętali o swoim bohaterze. Muzułmański Związek Religijny w RP w setną rocznicę śmierci Sulkiewicza zorganizował uroczystości. Było to w 2016 roku. O dzielnym działaczu niepodległościowym można także się dowiedzieć odwiedzając Bohoniki czy Kruszyniany.
Robert Makłowicz – na swoim kanale na YouTube opublikował już drugi odcinek poświęcony Podlasiu. Tym razem usmażył placki ziemniaczane (aczkolwiek inaczej niż to zwykle się robi) i podał je z sosem grzybowym. Później wybrał się do Słuczanki, gdzie został przywitany tak, jak chciałby być przywitany każdy, kto na Podlasie dotrze. Lokalne gospodynie ugotowały tyle jedzenia, że stół się uginał!
Warto jednak dodać, że Robert Makłowicz nie tylko rozprawia o gotowaniu, ale także o zwiedzaniu. Pokazał podlaskie bagienka, żubry, a na koniec wspominaną gościnność. Przy okazji sam się czegoś dowiedział – a mianowicie jakie to znane osobistości pochodzą ze Słuczanki. Nie zabrakło też wycieczki do niedoszłej stolicy całego świata w Starej Grzybowszczyźnie oraz posmakowania lokalnego bimberku.
Trzeba przyznać, że film bardzo szybko odbił się echem w Polsce. Nasz region za każdym razem jest odbierany tak samo nostalgicznie. Jako świat, który oparł się wielkiemu rozwojowi cywilizacyjnemu i paradoksalnie zyskał na tym dużo więcej niż te wszystkie wielkie miasta, które mają problemy z powietrzem, korkami i zniszczoną przyrodą. Dlatego też zarówno Robert Makłowicz jak i wszyscy, którzy do nas przybywają przypominają sobie dawno zapomnianą prawdę iż nie wszystko złoto, co się świeci. Ten fałszywy blask wielkich miast widać właśnie z perspektywy Podlasia najlepiej.
Dla katolików majówka, a dla prawosławnych Święta Wielkanocne. Tak będzie w najbliższy weekend na Podlasiu, ale nie tylko. W Polsce znajduje się ponad 300 prawosławnych obiektów sakralnych. Z czego 240 to parafie. Funkcjonuje także 6 klasztorów – w tym w Supraślu, na Świętej Górze Grabarce oraz w Białymstoku. Na Białostocczyźnie znajduje się 40 proc. ze wszystkich polskich parafii prawosławnych. Tutaj też znajduje się prawie połowa wiernych. Dlatego też nigdzie indziej nie jest tak akcentowane jak na Podlasiu podwójne świętowanie. Mało kto wie, że prawosławie na ziemiach Polskich obecne jest od tysiąca lat. A dokładnie od 988 roku, kiedy miała miejsce chrystianizacji Rusi.
Książę Kijowski zdobywał kolejne ziemie i latami były kolonizowane. W 1240 roku powstała cerkiew w Mielniku, a w 1341 kolejną. Wpływ na to, że dzisiaj na Podlasiu mamy tak wielki odsetek wiernych prawosławia wynika z tego o czym pisaliśmy nie dawno. Przez nasz region przebiegała granica Królestwa Polskiego i Rusi. W okolicznych osadach mieszkali obok siebie katolicy, którzy przybywali z Mazowsza i prawosławni przybywali z Grodzieńszczyzny i Wołynia.
Świętowanie w różnych terminach Wielkanocy wynika ze stosowania różnych kalendarzy w obu religiach. Ale czy poza tym Wielkanoc katolicka od prawosławnej czym się różni? Tak jak u katolików, tak też u prawosławnych Wielkanoc jest najważniejszym świętem w kalendarzu liturgicznym. Największa różnica to nazewnictwo. Osoby prawosławne częściej na swoje najważniejsze święto mówią „Pascha”. Jest ona poprzedzona 40-dniowym okresem Wielkiego Postu, który jest bardziej rygorystyczny niż katolicki. Wierni całkowicie powstrzymują się od jedzenia mięsa czy picia alkoholu.
Różnica jest także w obchodach. Katolicy mają triduum paschalne, zaś prawosławni uczestniczą w nabożeństwach cały Wielki Tydzień. A od piątku do paschy obowiązuje bardzo ścisły post. Można jeść tylko chleb i pić wodę. W sobotę natomiast wierni spotykają się w świątyniach przed północą i uczestniczą w nabożeństwach do rana. Inaczej też wygląda koszyczek wielkanocny. Nie ma tam ani zajączków ani baranków. Są za to pisanki czy wielkanocne babki.
Jeszcze 40 dni po świętach, wierni witają się słowami Chrystos Woskres, a odpowiadają na to Woistynno Woskres. Oznacza to „Chrystus Zmartwychwstał” – „Zaiste Zmartwychwstał”.
Jest takie powiedzenie – każdy kij ma dwa końce. Dlatego to co dla jednych może być wadą – dla innych zaletą. W tym przypadku mowa tu o pewnym procesie, który będzie miał miejsce w ciągu najbliżej dekady. Wyludnianie się gmin. Zostało bowiem policzone – gdzie, ile ubędzie ludzi. Jest to dosyć ciekawa informacja dla wszystkich tych, którzy na przykład szukają świętego spokoju. Przykład Sejn i okolic tego miasteczka pokazał, że tam pandemia dotarła bardzo późno. Ogólnie – jeśli wierzyć specjalistom, to z powodu zmian klimatycznych – różnych pandemii będzie coraz więcej. Nawet minister zdrowia pokusił się o stwierdzenie, że „powrót do normalności” nigdy już nie nastąpi – w tym właśnie kontekście. Dlatego też jeżeli nie zamierzacie całe życie spędzić w maseczce, to raczej rozważajcie wyprowadzkę z dużych miast. Tak robi coraz więcej osób. Dane GUS wskazują jasno – wyludnia się Białystok, a zaludniają się wszystkie gminy dookoła (oprócz gminy Zabłudów). W Podlaskiem są też jednak małe gminy, które się mocno wyludniają.
Zgodnie z danymi GUS najbardziej wyludniające się miejsce w Polsce w przeciągu najbliżej dekady to będzie Hel. Dlatego jeżeli marzycie o mieszkaniu nad morzem – to właśnie tam poza sezonem turystycznym będzie spokój największy. Jeżeli jednak nie lubicie turystów albo ogólnie tłumów, to koniecznie wybierzcie Podlaskie. Dubicze Cerkiewne w ciągu dekady stracą 17,1 proc. swoich obecnych mieszkańców, Milejczyce – 16 proc., Orla – 14,6 proc., Czyże – 13,3 proc., Nurzec-Stacja – 12,9 proc., Grodzisk – 12,5 proc., Czeremcha – 12,1 proc., Szudziałowo – 11,3 proc.
Zestawiając to z danymi z reszty Polski – nigdzie nie będzie się tak wyludniać jak w Podlaskiem. Trochę mniej ubędzie ludzi w Lubelskiem oraz na Warmii i Mazurach. Dlatego jeżeli te dane napawają Was optymizmem, a nie pesymizmem, to możecie już planować zamieszkanie właśnie w tych gminach.
Tegoroczna majówka może być zimna, a może być ciepła. Prognozy są takie, że w sumie nie wiadomo. Dlatego też mamy dla Was propozycję, która będzie dobra zarówno na dwa warianty – w przypadku brzydkiej pogody jak i ładnej. Potrzebny będzie samochód, gdyż trasa objazdowa z Białegostoku, przez zaproponowane miejsca do Białegostoku to prawie 300 km. Dlatego wystarczy zatankować, wziąć trochę ciepłych ubrań do bagażnika i w drogę. Na końcu tekstu mapa.
Zalew na start
Startujemy w Białymstoku i od razu ruszamy w na Grabówkę. Pierwszy przystanek to Zalew Siemianówka i tamtejsza wieża widokowa. Warto wziąć ze sobą lornetkę gdyż na ogromnym zbiorniku jest sporo pięknych ptaków. Dodatkowo przyjemnie może być na pomostach – o ile będzie pogoda. Pamiętajcie, by po drodze zrobić sobie pamiątkową fotkę przy znanym z filmie Zenek – Bar Disco Czar w Bondarach.
Siemianowka / fot. Wojsyl / Wikipedia
Kolejny przystanek to ruiny w Jałówce. Dawny kościół zachwyca zawsze, gdy tam pojedziemy. Dlatego zarówno w ładnej i brzydkiej pogodzie będzie na co popatrzeć.
fot. Dorota Ruminowicz / Wikipedia
Po pierwszej porcji zwiedzania na pewno zgłodniejecie, dlatego możecie następny punkt zrobić w Kruszynianach. Gościł tam nie dawno Robert Makłowicz i pokazał swoim widzom tatarskie specjały. Ślinka poleciała… Nie zapomnijcie z tego wszystkiego zwiedzić meczetu i mizaru (cmentarza). To naprawdę przepiękne miejsca.
Meczet w Kruszynianach
U Pana Boga w Sokółce
Kolejny przystanek to Sokółka, gdzie możecie odwiedzić Kościół Rzymskokatolicki pw. Św. Antoniego Padewskiego oraz jego okolice, by przypomnieć sobie klimaty filmu U Pana Boga za piecem, a także zainteresować się historią cudu. Dodatkowo warto w tym miasteczku odwiedzić miejscowy zalew.
Kolejny przystanek to okolice Dąbrowy Białostockiej. Tam też możecie podziwiać stary wiatrak. Oprócz niego koniecznie zajedźcie na kładkę Jałowo-Nowy Lipsk. Znajduje się na niej nie tylko fantastyczna droga przyrodniczymi terenami wokół Biebrzy, ale też jest platforma do przeprawy rzecznej – taka jak w Śliwnie.
fot. K. Kundzicz / Wikipedia
Kanałem do Augustowa
Kanał Augustowski, fot. Dainava / Wikipedia
Ostatni przystanek naszej wycieczki to Augustów. Tam możecie wybrać się przez Rygol odwiedzając kolejne przystanki Kanału Augustowskiego lub pojechać drogą wojewódzką prosto do miasta, gdzie możecie wybrać się w rejs po Rospudzie czy też wspomnianym kanale. Życzymy wszystkim dobrej pogody i udanej wyprawy!
Kanał Planete+ wyemitował na swojej antenie dokument „Polska z góry – Wschodnie Podlasie”. Jak sam tytuł wskazuje – ujęcia są z góry. Zarówno architektura jak i przyroda z tej perspektywy prezentują się wspaniale. Można dowiedzieć się także o historii naszego regionu. Takie coś przyjemnie się ogląda! Możemy zobaczyć między innymi Siemianówkę, Supraśl, Kruszyniany czy Białowieżę. Pokazany jest także Białystok.
Warto też zauważyć, że w ostatnich latach Podlaskie zaczyna być coraz to większe rekordy popularności. Wyszło to przede wszystkim w tamtym roku, gdy wiele osób zrezygnowało z wyjazdu za granicę. W tym roku w nadchodzące wolne dni może być podobnie. Białowieża, Kruszyniany, Siemianówka, a także Supraśl czy kraina otwartych okiennic – Trześcianka, Puchły i Soce to zauważalnie w ostatnim czasie miejsca, gdzie przyjeżdża coraz więcej ludzi.
Bardzo dużo turystów można także spotkać w podlaskich Puszczach – Białowieskiej, Knyszyńskiej i Augustowskiej. Nieustanna atmosfera zamknięcia spowodowała, że ludzie zaczęli szukać aktywności z dala od dużych skupisk ludzi, a blisko natury.
Popularny i uwielbiany Robert Makłowicz w ostatnim czasie zwiedza Polskę oraz gotuje tu i ówdzie. W najnowszym odcinku swojego kanału na YouTube odwiedził nasze ukochane Podlasie. Konkretnie to znane wszystkim Kruszyniany. Co ugotował mistrz u Tatarów? Na pewno zobaczycie mnóstwo podlaskiej kuchni (w tatarskim wydaniu). Mało tego, Dżenneta Bogdanowicz zradziła Makłowiczowi swój przepis na mohliki czyli ichniejszą babkę ziemniaczaną. Zatem możecie spróbować także u siebie tego wypieku! Serdecznie zapraszamy do oglądania!
Majówka 2021 będzie trwała 3 dni oraz w związku z decyzją rządu – wszystkie hotele i inne miejsca noclegowe pozostaną zamknięte. Oznacza to, że ewentualne planowanie dłuższego wyjazdu jest mocno utrudnione. Co nie oznacza, że nie jest możliwe. Dlatego jeżeli macie możliwość pozostania w regionie na noc lub też mieszkacie na tyle blisko, by codziennie wracać do domu – te propozycje będą dla Was.
Wyżary zawsze w modzie
Ostatni rok to miejsce przeżywa nieustanne oblężenie. Bagna w środku lasu tak zachwycają, że co chwilę ktoś tam podjeżdża samochodem, rowerem czy też spaceruje po okolicy. Wyżary to przede wszystkim 3 miejsca – okazały zbiornik wodny (bez możliwości kąpieli) wraz z wiatą grillową, mini-wieża widokowa na polanę oraz kładka na bagno – Sianożątka.
Można tam dojechać samochodem od miejscowości Radunin, a można też pojechać od maja codziennie pociągiem Białystok – Waliły i dojść piechotą. Sianożątka znajdują się 7 km od stacji. Zbiornik wodny odrobinę dalej. Zaprowadzi nas leśna droga prowadząca Puszczą Knyszyńską.
Jeżeli wybierzemy się rowerem – to także możemy zabrać go do pociągu, a następnie zaliczyć Wyżary – Królowy Most i Kołodno – Supraśl. Jeżeli wyjedziemy z Białegostoku i tam planujemy wracać, to trasa wyniesie 50 km.
Kolejką po Puszczy
Puszcza Białowieska to drugi kierunek, który można obrać na Majówkę 2021. Szczególnym zainteresowaniem powinniśmy w tym roku obdarzyć Hajnówkę. Po pierwsze po latach jest tam nareszcie dobry dojazd koleją z Białegostoku, a po drugie na miejscu funkcjonują fantastyczne kolejki wąskotorowe. Możemy się przejechać do miejscowości Topiło w środku Puszczy Białowieskiej, a tam pójść na długi leśny spacer i wrócić kolejnym połączeniem. Można też pojechać w tą i z powrotem z przerwą na relaks w okolicznym barze na świeżym powietrzu.
Sam przejazd kolejką wąskotorową to także atrakcja sama w sobie. Można przez okna obejrzeć dzikie zakątki Puszczy Białowieskiej, podziwiać przyrodę oraz oddychać świeżym powietrzem.
Kładki na rozlewiskach
Wiosna to idealny czas żeby podziwiać rozlewiska. Dlatego też powinniśmy wybrać się do Śliwna, gdzie czekają na nas piękne – odnowione kładki z różnymi punktami widokowymi oraz platformami do przepływania po rozlewiskach. Niestety w tym roku należy tylko zajrzeć do Śliwna, gdyż wójt Waniewa – znajdującego się po drugiej stronie rozlewisk obiecywał remont swojej części kładek, ale na obietnicach tylko się skończyło. Do Śliwna możemy dotrzeć samochodem albo rowerem (około 25 km). Można też próbować powrotu przez pobliskie Baciuty. Są one odległe o 14 km. Zatem śmiało możecie zaplanować nawet rowerowy wypad rodzinny.
Warto także zajrzeć do Kruszewa, gdzie znajduje się nie tylko zerwany most i piękny widok na rozlewiska, ale także prywatna wieża widokowa, z której oczywiście można korzystać. Warto też zabrać ze sobą lornetki – jeżeli macie. Rozlewiska to miejsce, gdzie dostrzeżemy wiele niezwykłych gatunków ptaków.
Od Podlaskich Wydm po Kanał Augustowski
Jeżeli do tej pory nazwa Grądy-Woniecko nic Wam nie mówiły to powinno w tym roku się to zmienić. Od tej miejscowości warto zrobić sobie dłuższą wycieczkę zachodnimi terenami regionu, by zobaczyć wiele pięknych, dzikich zakątków. Tym razem potrzebny będzie samochód. Cała trasa to 165 km.
Prowadzi ona przez niesamowite tereny. W Grądach-Woniecko znajdują się podlaskie wydmy, następny punkt to Stara Łomża i okoliczny park krajobrazowy. Później Wizna i Góra Strękowa – gdzie przypomnimy sobie trochę historii. Następnie długa podróż przepiękną drogą w Białowieskim Parku Narodowym. Po drodze zatrzymajmy się na kładce do bagien, gdzie można zobaczyć łosie. Następnie na końcu tej drogi będzie Osowiec-Twierdza, gdzie nie tylko możemy zwiedzić fort, ale także spędzić czas na wspaniałych kładkach. Kolejny przystanek to Dolistowo Stare i droga wzdłuż Biebrzy do miejscowości Kopiec. Tam kierujemy się na Kanał Augustowski i Śluzę Sosnowo praz dalej na Rajgród, gdzie skończymy naszą wycieczkę podziwiając górę zamkową oraz przepiękny półwysep. Warto na miejscu wypożyczyć sprzęt pływający, by odpocząć na tafli jeziora.
Wydmy w okolicach miejscowości Grądy-Woniecko
Osowiec-Twierdza
Majówka na wodzie
Ostatnią propozycją jest Augustów. W ostatnich latach powstało tam wiele interesujących miejsc do spacerów, jednak my oprócz tego chcielibyśmy Wam zaproponować skorzystanie z augustowskiej żeglugi, którą można pływać po jeziorze Necko a także po dzikiej Rospudzie. Alternatywnie można wybrać się w rejs po Kanale Augustowskim. Relaks na wodzie, wpatrywanie się w nią i spędzanie czasu na burcie na pewno spowoduje, że majówka będzie udana.
Przypomnijmy też, że jest nowa droga prowadząca do Augustowa. Została wyremontowana i warto z niej korzystać. Przede wszystkim unikniemy stania w korkach – gdy zatka się wjazd do miasta. Oprócz tego można zrobić trasę Supraśl – Poczopek – Krynki (Kruszyniany), a następnie Sokółka, Dąbrowa Białostocka, Lipsk i Augustów. Będzie dłużej, ale też zobaczymy dużo więcej atrakcji.
Niezależnie który wariant z naszej propozycji przypadnie Wam najbardziej do gustu – życzymy udanego weekendu!
Po upalnych i suchych latach, krótkich zimach bez śniegu, brakach wiosen i jesieni tegoroczna pogoda może zaskakiwać, bo jest dokładnie taka jak w porzekadłach ludowych. Luty – podkuj buty, w marcu jak w garncu, kwiecień plecień bo przeplata – trochę zimy trochę lata. Jak tak dalej pójdzie, to pogoda może być kapryśna przez cały ten rok. A to nakazuje zrewidować dotychczasowe plany turystyczne.
Na początku będzie mniej jeżdżenia nad rzeki i jeziora, a więcej zwiedzania lasów i ciekawych wsi oraz innych miejsc, gdzie wiatr, deszcz czy niska temperatura nie będą dokuczać. Takich miejsc nie brakuje również na Podlasiu. Mamy przecież mnóstwo atrakcji w Białowieży i Puszczy Białowieskiej czy Puszczy Knyszyńskiej. Pomiędzy nimi mamy Krainę Otwartych Okiennic oraz kolorowe cerkwie i meczety. Mniej atrakcyjne za to mogą być miejsca, gdzie przestrzenie są otwarte – czyli Narwiański Park Narodowy, Biebrzański Park Narodowy czy okolice rzeki Bug. Oczywiście, gdy przyjdzie już pełnia lata – to także i tam pojawią się zwiedzający.
Dlatego też jeżeli planujecie zwiedzać Podlaskie, to zacznijcie właśnie od tych pierwszych miejsc, które wymieniliśmy, a te drugie zostawcie na później. Dzięki temu – niezależnie od kapryśnej pogody – wszystkie wypady powinny być udane. Oczywiście na bieżąco będziemy na naszym portalu podsuwać propozycje, dlatego nie zapomnijcie odwiedzić także i nas.
Suchowola to piękne miasteczko położone pomiędzy Białymstokiem a Augustowem. Nie jest to tylko środek całej Europy, ale też miejsce przez które przebiega droga krajowa nr 8. Dzień i noc przez sam środek miasta przejeżdża mnóstwo tirów. Już nie chodzi o sam hałas, ale też o bezpieczeństwo. Przejście przez ulicę to niekiedy katorga.
Już niedługo to się zmieni. Suchowola bowiem zyska w końcu obwodnicę. Właśnie rozstrzygnięto przetarg w tej sprawie. Warto dodać, że dzięki nowej drodze spokojniej będzie też w okolicznym Skindzierzu, Chodorówce Nowej, Poświętnem, Krzywej, Wysokiem i Zagórzu. W okolicy miejscowości Kumiała powstanie rondo i tam zacznie się obwodnica. Będzie ona prowadzić aż do Głęboczyzny.
W ramach inwestycji powstaną ronda, mosty, estakada, przejścia dla zwierząt i wiele innych. Co najważniejsze – polepszą się warunki jazdy. Ósemka od zawsze była nazywana „drogą śmierci”. Trudno zliczyć ile osób na niej zginęło. W wyniku politycznych perturbacji odcinek drogi pomiędzy Białymstokiem a Augustowem jest „u góry” nieco zapomniany. Białystok dostał ekspresówkę do Warszawy, Łomża dostała Via Balticę, a szlak pomiędzy Białymstokiem a Augustowem interesuje już tylko lokalnych działaczy, którzy jeszcze wierzą w moc petycji.
Dlatego też droga Białystok – Katrynka, obwodnica Augustowa, obwodnica Suwałk, a teraz obwodnica Suchowoli – to naprawdę i tak dużo w porównaniu z tym, co było wcześniej. Już niedługo wszystkie większe ośrodki będą mogły odetchnąć od tranzytu.
Utalentowany twórca Szczepan Skibicki stworzył film, w którym widać jak wiele dzieje się na niebie, gdy je uważnie obserwujemy – szczególnie za pomocą aparatu fotograficznego. Podlasie do obserwacji nadaje się wyjątkowo. Jest bardzo wiele miejsc w Polsce, gdzie jest tak dużo sztucznego światła nocą, że obserwacja nieba nie jest możliwa. A im ciemniej tu na dole, tym więcej na nim widać.
Idealnie do obserwacji nadają się nasze Puszcze – Białowieska, Knyszyńska i Augustowska. Pod warunkiem, że księżyc nie jest w pełni i nie jest blisko ziemi. Gdy jest inaczej – to nawet w środku ciemnego lasu jest bardzo jasno – a nasz satelita jest jak wielka latarnia. Dlatego też, by zacząć przygodę z nocnym niebem należy najpierw nauczyć się pewnych prawidłowości – kiedy są wschody i zachody słońca, kiedy pojawia się na niebie księżyc i w jakim stopniu, a także co przedstawia nocne niebo. Dodamy tylko, że są do tego aplikacje na komórki, które ułatwią zadanie na początek.
Niebo u góry jest także miejscem, gdzie możemy natrafić na coś, co wygląda jak jasna gwiazda a nią nie jest – mowa tu o międzynarodowej stacji kosmicznej. Do tego możemy raz na jakiś czas zaobserwować sznur jasnych punktów – to z kolei satelity Eleona Muska – który w kosmosie zakłada internet pod nazwą „Starlink”. Są także raz na jakiś czas zjawiska wyjątkowe i nieczęste – na przykład zorza polarna, która potrafi dotrzeć także na Podlasie.
Warto zainteresować się nocnymi obserwacjami nieba z aparatem – szczególnie, gdy za oknem jest coraz cieplej. Idealna okazja, by wyskoczyć samotnie lub z kimś na wieczorne oglądanie nieba. Na pewno będzie to niesamowita przygoda oraz świetnie spędzony czas.
Zepsute owoce takie jak banany, pomarańcze czy cytryny zostały nie tylko wysypane, ale też dodatkowo rozrzucone na jednej z polan Puszczy Knyszyńskiej – podało Polskie Radio Białystok. Jeżeli żubry i inne zwierzęta, które tam przebywają posilą się tego typu pożywieniem, to grozi im uszkodzenie mózgu, wątroby czy naczyń krwionośnych. Wyjątkowa bezmyślność czy celowe działanie?
Niezależnie od intencji tego, co to zrobił grozi mu kara… 500 zł. Żubry są pod ochroną. Gatunek może zostać przetrzebiony. Wysypanie tych owoców to ingerencja w środowisko. Dlatego też tak niska grzywna, jaka grozi jest niewspółmierna do czynu. Podejrzewa się, że owoce zostały wysypane przez kogoś, kto nimi handluje. Człowiek ten znalazł sobie miejsce do wyrzucania tego, co nie sprzedał. Jednak owoce nie zostały tam tylko wyrzucone, ale też rozrzucone. Jakie były intencje tej osoby? Nie wiadomo. Miejmy tylko nadzieję, że żadne zwierzę nie ucierpi.
Być może w tej sprawie jest tez drugie dno. W ostatnim czasie pisaliśmy, że rolnikom przeszkadza rozrost stad żubrów, bo te wcale nie zamierzają siedzieć w wyznaczonych przez leśnikach miejscach, gdzie są dokarmiane. Wolą lepsze zdobycze z pól rolników – jednocześnie niszcząc im uprawy. Przypadków tego typu jest coraz więcej, bo stada są coraz liczniejsze. W ostatnim czasie publikowaliśmy film jak nękano żubry dronem. W internecie przy tym filmie jeden z rolników pisał – Zwierzęta uszkadzają zgromadzoną kiszonkę i oprócz wyjadania części pryzm niszczą też folię zabezpieczającą zapasy paszy. Rolnicy, chociaż mogą liczyć na odszkodowania z Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska są zrozpaczeni bo niemal codziennie muszą patrzeć na to jak zwierzęta potęgują straty. – Czytamy na agroprofil.pl. Autor filmu, w którym nagrywane były żubry z drona – pisał też – W tym roku o odszkodowaniach można zapomnieć – za rok rolnicy biorą sprawy w swoje ręce gdyż już nie wytrzymują . Mimo, że żubry są piękne – rolnicy będą walczyć by te nie przedostawały się na pola.
Oczywiście nie musi chodzić o tą samą osobę, ale nawoływania rolników do walki z chronionymi żubrami mogą osiągać właśnie tego typu skutek. Ktoś próbuje „dokarmiać” zwierzęta na własną rękę byle czym – szkodząc w ten sposób zwierzętom lub też celowo próbować podawać im popsute egzotyczne owoce i warzywa.
Wielkimi krokami zbliża się Wielkanoc. Jej nieodłącznym elementem jest święcenie koszyka z pokarmem. Najbardziej tradycyjny zawiera jajka, kiełbasę, pieczywo i sól. Warto rozważyć czy je kupić i poświęcić czy też podjąć staranie, by samodzielnie stworzyć pokarm. Da to naprawdę dużo satysfakcji. O ile jajka i sól powstają w taki sposób, że możemy je tylko kupić to kiełbasa i pieczywo jest produktem wytworzonym. Na Podlasiu bardzo wiele przywiązuje się uwagi do tradycji i zwyczajów. Dlatego też warto włożyć trochę serca od siebie, by jeszcze bardziej poczuć ich moc i samodzielnie wytworzyć takie produkty.
Ostatnie czasy są takie, że ludzie siedzą w domu przed ekranem komputera lub smartfona. To prosta droga do nieszczęścia. Dlatego też spędzenie czasu przy świątecznym stole z rodziną jest przerwaniem tej zmarnowanej drogi, do której sami siebie prowadzimy. Wielkanoc to nie jest zwykłe święto, bo to też czas by zastanowić się nad tym co w życiu robimy. Śmierć na krzyżu to nie tylko koniec, ale też początek czegoś nowego. Dlatego też warto zastanowić się co w życiu skończyć, by coś nowego zacząć.
Wytworzenie własnych produktów do koszyczka można potraktować właśnie w ten sposób – jako stworzenie czegoś nowego w swoim życiu, poświęcenie tego, a następnie spożycie. Może to natchnie Was również, by w ten sam sposób zmienić inne sprawy swego życia – jedne zakończyć, a innym dać nowy początek, poświęcić i skonsumować. To już pozostawiamy Wam do refleksji. My natomiast skupimy się na tym jak stworzyć własne pieczywo i kiełbasę do koszyka.
Zaczniemy od wędliny. Film – jak ją wykonać obejrzycie powyżej. Potrzebować będziecie następujących składników: Mięso mielone: boczek i łopatkę pokrojona w kostkę. Z przypraw mieloną gorczycę oraz pieprz ziołowy. Potrzebnych będzie też kilka ząbków czosnku (wedle uznania). Nie może też zabraknąć soli. Wszystko to znajdować się powinno w jelicie – więc ich też będziemy potrzebować.
Jeżeli chcecie stworzyć chleb na zakwasie, to musicie zacząć już teraz, bo tworzenie własnych produktów wymaga czasu.
Potrzebować będziecie zakwasu, drożdży, mąki żytniej i soli. Informacje o tym jak wszystko wykonać znajdziecie w filmie powyżej. Nam pozostaje życzyć smacznego!
Film autorstwa Szczepana Skibickiego – Podlaska noc 2.0 to projekt który był realizowany przez ostatnie 5 lat. Żeby nagrać takie wyjątkowe obrazy trzeba poświęcić bardzo dużo czasu. Szczególnie, że nie jesteśmy Kalifornią i pogoda u nas nie zawsze dopisuje. A żeby stworzyć jedno dobre ujęcie w technice poklatkowej – trzeba poświęcić niekiedy wiele godzin. Tutaj mamy takich ujęć sporo – a każde idealne. Do tego występują na nich takie rzadkie zjawiska jak zorze polarne, obłoki srebrzyste czy komety.
Ponadto autor filmu wykorzystał specjalne techniki aparatu fotograficznego – dzięki czemu można było zobaczyć mgławice, których czego gołym okiem nie widać. Muzyka do filmu jest autorstwa Sw@da. Furorę na filmie robi także ogromny dąb ze wsi Przybudki, supraska kładka z zorzą w tle. Jest też stary wiatrak z Maciejkowej Góry oraz znana z wielu zdjęć kapliczka ze wsi Brody.
Wyjątkowe dzieło można podziwiać i za chwilę zapomnieć, ale może być tez inspirujące by podróżować po Podlasiu także nocą. Nie tylko dla robienia zdjęć, ale także dla słuchania dźwięków. Odgłosy zwierząt i całej natury rozpalają wyobraźnię. Jeżeli do tego dodamy trzaski z ogniska, to uda nam się stworzyć wyjątkowy klimat. Oczywiście najlepiej, gdy będzie ciepła, letnia noc.
W tamtym roku był tylko pilotaż, a teraz już będzie można to robić w wielu miejscach. Mowa o nocowaniu w lasach. Do tej pory było to całkowicie nielegalne, zaś ktoś kto podejmował próby rozbijania biwaku narażał się na mandat. Każdy większy kompleks jest bowiem ostoją dla dzikich zwierząt. Stała obecność człowieka zakłóciłaby ich życie. Dlatego teraz, po przeprowadzaniu „testów” wypracowano najlepsze zasady, by nocowanie w lesie zalegalizować.
W każdym nadleśnictwie w Polsce Lasy Państwowe wyznaczą obszar, gdzie będzie można rozbijać biwak. Miejsca będą gotowe od 1 maja 2021 roku. Każdy wyznaczony teren będzie liczyć około 1,5 hektara. Jeżeli ktoś nie zajmuje się rolnictwem i nie umie sobie wyobrazić takiego obszaru, to podpowiadamy. Jest to tyle miejsca, gdzie deweloper jest w stanie wybudować 6 bloków mieszkalnych.
Co ciekawe, na wyznaczonych terenach będzie można używać kuchenek gazowych. Jedno obozowisko będzie mogło liczyć maksymalnie 9 osób. A ich przebywanie będzie mogło potrwać nie dłużej niż 2 noce. Każdorazowo tego typu wypad trzeba będzie zgłosić do nadleśnictwa. Nie będzie to trudne. Wystarczyć ma wysłanie e-maila i czekanie na potwierdzenie. Oczywiste jest, że po zakończeniu biwaku będzie trzeba po sobie posprzątać.
Obecnie szacuje się iż w Polsce grupa osób interesująca się bushcraftem liczy sobie 40 tys. osób i stale rośnie. Warto pamiętać, że utrzymanie programu będzie zależeć w głównej mierze od osób korzystających. Póki co należy poczekać na informacje z nadleśnictw – które konkretnie tereny wyznaczyli.
Rok temu w podobnych konsultacjach zgłaszaliśmy swoje propozycje dotyczące rozkładu jazdy podlaskich kolei i zostały one częściowo uwzględnione. Dlatego też postanowiliśmy w tegorocznej edycji zachęcić do udziału również Was, bo być może ma to sens. Oczywiście stuprocentowej pewności nie mamy, że ktoś głosami mieszkańców na serio się przejmuje, ale skoro zmiany w rozkładzie nastąpiły i są zbieżne z tym, co proponowaliśmy – jakaś szansa jest.
Rozkład jazdy co prawda będzie obowiązywać dopiero od 12 grudnia 2021 roku, ale czy coś zrobicie czy nie – czas i tak minie. W komunikacie urzędowym czytamy: Za punkt odniesienia przy składaniu wniosków proszę przyjąć obecny rozkład i jednocześnie prosimy o ocenę obowiązującego rozkładu. Państwa opinie wskażą jakie zmiany należy wprowadzić w przyszłym rozkładzie jazdy w celu lepszego dostosowania oferty do potrzeb.
Na ocenę i propozycje zmian urzędnicy czekają w okresie od 22 lutego do 8 marca 2021 roku. Wnioski, uwagi i sugestie należy przesyłać na specjalnie do tego celu przygotowanym formularzu, do pobrania tutaj:
ankieta 2021 – 2022 (PDF)ankieta na temat rozkładu jazdy pociągów w celu lepszego dostosowania oferty do Państwa potrzeb
ankieta 2021 – 2022 wersja edytowalna (DOCX) ankieta na temat rozkładu jazdy pociągów w celu lepszego dostosowania oferty do Państwa potrzeb na adres e-mail: [email protected], bądź w formie papierowej na adres: Urząd Marszałkowski Województwa Podlaskiego, 15-888 Białystok, ul.Kardynała Stefana Wyszyńskiego 1.
W tytule e-maila należy wpisać wpisać: „Konsultacje społeczne RJP 2021/2022.
Nie będą rozpatrywane wnioski:
1. ogólnikowe i niewnoszące konkretnego postulatu
2. dotyczące połączeń dalekobieżnych (np.: pociąg relacji Białystok – Warszawa, Hajnówka – Warszawa) i międzynarodowych – organizatorem tych połączeń jest minister właściwy do spraw transportu.
3. zawierające uwagi o stanie linii kolejowych, dworców i przystanków (adresatami takich uwag są spółki odpowiadające za utrzymanie linii i infrastruktury kolejowej m.in.: PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. i PKP Nieruchomości).
Na przyszły kształt oferty przewozowej wpływać będzie szereg czynników m. in.: ilość środków finansowych w dyspozycji województwa, popyt i oczekiwania podróżnych, stan i dostępność infrastruktury jak również zasoby personalne i taborowe oraz uzgodnienia z sąsiednimi organizatorami na liniach stycznych z innymi województwami.
Organizatorem 39. Prawosławnego Wieczoru Kolęd jest Prawosławna Diecezja Białostocko – Gdańska. Zazwyczaj odbywał się on w gościnnej Operze i Filharmonii Podlaskiej. W tym roku formuła koncertu została dostosowana do panujących obostrzeń. Nagrania odbyły się w Cerkwi Hagia Sophia w Białymstoku.
Podczas koncertu wystąpią:
Zespół „Armonia”
Młodzieżowy Chór Prawosławnej Katedry św. Mikołaja Cudotwórcy w Białymstoku
Chór Niepublicznej Szkoły Podstawowej św. Cyryla i Metodego w Białymstoku
2021 rok zapowiada się rewelacyjnie dla rozwoju kolei na Podlasiu. Jeżeli wszystkie plany wypalą to oprócz uruchomionego kilka dni temu bezpośredniego połączenia z Hajnówką, czekają nas także codzienne połączenia z Waliłami, połączenia z Wilnem, prawdopodobnie też powrót połączenia z Kownem, a na koniec bezpośrednie połączenie z Siemiatyczami.
Bezpośredni pociąg Białystok – Hajnówka już kursuje. Wrócił po 25 latach. Ostatni remont się przedłużał, ale to już historia. Wcześniej trzeba było się przesiadać w Czeremsze. To dobra wiadomość nie tylko dla mieszkańców regionu, ale także turystów i rowerzystów. Ci pierwsi będą mogli zwiedzać Puszczę Białowieską, zaś ci drudzy dodatkowo na przykład przejechać trasę
Hajnówka – Białystok – w bezpieczny sposób. Najpierw malowniczymi wioskami do Trześcianki, potem ścieżką rowerową do Zabłudowa, a potem znów bezpiecznymi, mało uczęszczanymi drogami pod Białystok, gdzie są także ścieżki rowerowe. Pociąg pokonuje trasę w 80 minut (tyle samo co PKS).
Obecnie trwają prace nad wydłużeniem nowoczesnej trasy do Siemiatycz. O ile projekt budowy Centralnego Portu Lotniczego nie jest bajką, to w przyszłości ma być stworzone bezpośrednie połączenie Białystok – Lublin. teraz nie jest to możliwe, bo na trasie kolejowej między województwem lubelskim i podlaskim znajduje się jeszcze województwo mazowieckie, które nie jest zainteresowane inwestycjami w tym rejonie. Szansą jest właśnie CPK. W planach inwestycji jest połączenie obu miast na wschodzie.
Bardziej pewne wydaje się inne połączenie Warszawa – Białystok – Wilno. Te zgodnie z porozumieniem ma ruszyć jesienią 2021 roku. O ile trwająca sytuacja nie popsuje planów, bo co chwilę Litwa zamyka granicę z Polską. Ucierpiało już przez to turystyczne połączenie Białystok – Kowno.
Warto przypomnieć też o lokalnej atrakcji – połączenie kolejowe Białystok – Waliły prowadzące przez malowniczą Puszczę Knyszyńską. Jeżeli plany z ubiegłego roku nie zmienią się, to w maju powróci i będzie dostępne nie tylko w weekendy, ale codziennie do jesieni! Trzymamy kciuki, by tak było. Podlaskie jest odwiedzane przez coraz większą liczbę turystów, zaś Puszcza Knyszyńska to prawdziwy hit – szczególnie Supraśl, Wyżary czy Kruszyniany.
Czasem warto wrócić po latach do czegoś, co już się obejrzało. Można jeszcze raz zrozumieć, poznać na nowo zapomniane lub porównać z tym co aktualne. Wracamy po 10 latach do filmu promocyjnego województwa podlaskiego. Tak się składa, że dziś gdyby jeszcze raz nagrać ten sam film, to tylko jednej sceny by się nie udało zrealizować – skoku na deskorolce przy Centralu. Wszystko dlatego, że zlikwidowano tam murek widoczny w kadrze filmu. A reszta? Bez zmian.
Od razu nasuwa się pytanie czy to dobrze czy źle. Cały czas mamy presję rozwoju, bo nie można stać w miejscu. Każdy chce zarabiać coraz więcej, więc produkujemy coraz więcej, konsumujemy coraz więcej, zamawiamy coraz więcej usług. Gdyby to wszystko realizować także na Podlasiu, to nie zniknąłby tylko ten murek, ale coś więcej. Zatracilibyśmy się w tym co materialne i całkowicie odsunęlibyśmy od siebie to co duchowe. W 2020 roku za sprawą znanych każdemu wydarzeń mieliśmy przedsmak takiego świata.
Co jest jego odwrotnością? To, do czego ludzie uciekali, gdy im nic nie było wolno. Natura. Rzeki, lasy, pola, jeziora, ale też dzikie zwierzęta. Pośród tego świątynie pełne ludzi, należących do tej samej wspólnoty. Świat, gdzie nikt nie jest sam, a życzliwi ludzie są na każdym kroku. To właśnie Podlasie z jego magią. To fascynujące, ze po 10 latach, mimo prężnie rozwijającego się świata u nas nie zmieniło się zbyt wiele. A gdy świat na rok się zatrzymał, to u nas tylko w Białymstoku, Łomży, Suwałkach i innych powiatowych miejscowościach można to było poczuć. W mniejszych miejscowościach było tak jak zawsze. I to jest właśnie dobre. Ciągle wracamy do czegoś co było w przeszłości, bo nie cierpimy przyszłości oraz zmian. A na Podlasiu czas płynie tak wolno, że zmiany są ledwo dostrzegalne.
Meczet w tatarskiej wiosce Kruszyniany przeszedł remont wnętrza. To nie tylko ciekawa i popularna atrakcja turystyczna, ale także jeden z niewielu Pomników Historii na Poodlasiu – czyli jeden z najważniejszych zabytków w kraju!
Status pomnika historii ustanawiany jest w drodze rozporządzenia przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Przyznawany jest zabytkom nieruchomym o szczególnej wartości historycznej, naukowej i artystycznej, utrwalonym w powszechnej świadomości i mającym duże znaczenie dla dziedzictwa kulturalnego Polski. Na Podlasiu takie odznaczenie przyznane jest tylko meczetom i mizarom (cmentarzom) w Kruszynianach i Bohonikach, a także Kościołowi Św. Rocha w Białymstoku i Kanałowi Augustowskiemu.
Meczet w Kruszynianach pochodzi z XVIII wieku. W budynku została zmieniona podłoga, zmieniono też nadproże okna w ścianie dzielącą sale modlitw dla kobiet i mężczyzn. Wzmocniono także konstrukcję antresoli. Oczyszczono także inne elementy konstrukcyjne.
Meczet architektonicznie jest dosyć prostą konstrukcją. Jest to prostokąt z trzema wieżami i klasycznym poddaszem. Swoim kształtem nawiązuje do okolicznych kościołów. Świątynia jest zielona, bo jest to kolor islamu. Dwie wieże od razu rzucają się w oczy, zaś trzecia jest nieco ukryta, bo nie ma okien. Znajduje się na krawędzi dachu. Wszystkie wieże mają kształt hełmu, który jest zwieńczony półksiężycem na szczycie. Wchodząc do środka należy zdjąć obuwie. Wystrój to głównie dywany oraz kaligraficzne zapisy cytatów z Koranu. Każdy, kto będzie zwiedzać będzie mógł zanurzyć się w niezwykłej tatarskiej kulturze. A pomoże w tym charyzmatyczny przewodnik – Dżemil Gembicki.
Sokółka to miasteczko, które przyciąga szczególnie do kościoła Św. Antoniego Padewskiego, gdzie miał miejsce cud eucharystyczny. Jeszcze inni zwiedzają okolice kościoła, gdzie nagrywano sceny kultowego filmu U Pana Boga za piecem. Warto jednak wiedzieć, że Sokółka ma do zaoferowania znacznie więcej. Oprócz kościoła warto zobaczyć też przepiękną Cerkiew św. Aleksandra Newskiego z 1853 roku. Jest to murowana cerkiew z charakterystyczną dużą kopułą otoczoną czterema mniejszymi bocznymi kopułami. Wewnątrz świątyni znajduje się pochodzący z 1905 r. piękny ikonostas z obrazem „Ostatniej wieczerzy”.
Kościoł Św. Antoniego Padewskiego
Cerkiew św. Alekdandra Newskiego
Jeżeli będziemy tam latem, to warto skoczyć nad zalew. Można tam odpocząć, popływać lub skorzystać ze sprzętu do tego przeznaczonego. Jedną z głównych imprez organizowanych tam są mistrzostwa w skokach na nartach wodnych, zawody skuterów wodnych oraz zawody wędkarskie. Dobra wiadomość jest taka, że do Sokółki z łatwością dojedziemy samochodem, pociągiem i autobusem. Jest doskonale skomunikowana z Białymstokiem.
Warto pamiętać, że oprócz Sokółki atrakcyjne są także jej okolice. Możemy obejrzeć wiatrak pod Dąbrową Białostocką albo wybrać się Szlakiem Tatarskim. W Bohonikach odwiedzając meczet i tatarski cmentarz. Podobnie w Kruszynianach. Możemy też skoczyć do Kuźnicy, gdzie znajduje się przejście graniczne – jeżeli ktoś chciałby zobaczyć jak ono wygląda. Natomiast jeżeli pokręcimy się bladym świtem po okolicznych wsiach przy Starej Kamionce to możemy napotkać stado dziko żyjących żubrów.
Meczet w Kruszynianach
Sama Sokółka oferuje również Muzeum Społeczne Ziemi Sokólskiej, które powstało w latach 80 –tych XX w. Jest bogatym źródłem wiedzy historycznej o dziejach Sokólszczyzny. Posiada trzy działy: historyczny, tatarski i etnograficzny. Zbiory muzeum przedstawiają historię Sokółki i okolic, potwierdzają zróżnicowanie wyznaniowo etniczne tego regionu Polski, a także prezentują dawne życie codzienne podsokólskich wsi. Jeżeli chcemy wybrać się na wyżej wspomniany Szlak Tatarski, to warto od tej placówki zacząć.
Mimo, że to miejsce nie zawsze do końca bezpiecznie, mimo że niekiedy owiane tajemniczą aurą, mimo że jest nieokiełznane, to i tak ciągnie tam nadal człowieka. Mowa o lesie. Tych na Podlasiu nie brakuje. Nie brakuje im także słowiańskiego ducha. Szczególnie Puszcza Białowieska zasługuje na największe zainteresowanie. Rosną w niej bowiem drzewa świadczące o najwyższej opiece Leszego i Dobrochoczego, a także są w niej miejsca mocy. Nie brak też wilków oraz miejscowych legend. Dlatego, jeżeli szukacie słowiańskiego świata, to wśród wielu inspirujących miejsc na świecie, niejedno z nich odnajdziecie na Podlasiu.
Między Mielnikiem a Krynkami
Jeżeli mówimy o Słowianach, to możemy wyróżnić 3 grupy plemion – południowcy, wschodni i zachodni. Wbrew pozorom Polska, Czechy i Słowacja należą w tym podziale do zachodu. Oczywiście w dzisiejszych realiach, bo granica między wschodem i zachodem zawsze była płynna i przebiegała gdzieś w naszych okolicach. Uzależniona była od rzek i traktów handlowych. Dlatego w poszukiwaniu słowiańskich korzeni, Podlasie nie jest ani początkiem ani końcem drogi. Po prostu jest punktem na wielkiej mapie.
Punkt ten jest rozległy, bo patrząc na stare mapy szlaków handlowych można wywodzić, że szły one po starych słowiańskich drogach. Dlatego szukając podlaskiego, słowiańskiego ducha powinniśmy zainteresować się nie jednym, a wieloma miejscami. Położonymi pomiędzy Mielnikiem, Bielskiem Podlaskim, Narwią i Krynkami. Interesować nas powinny oczywiście miejsca przyrodnicze. To wokół rzek, górek, pagórków i lasów prowadzili osadnictwo Słowianie.
Jeżeli wybralibyśmy się drogą z Mielnika przez Koterkę, Tokary, Klukowicze, Czeremchę, Dobrowodę, Hajnówkę, Teremiski, Narewkę, Siemianówkę, Bachury, Nowosady, Jałówkę, Mostowlany, Bobrowniki, Rudaki, Kruszyniany a finalnie Krynki to tego ducha byście od razu poczuli. Jadąc drogą przez wymienione wsie pokonacie około 200 km. Całkiem sporo, ale warto to zrobić.
Słowiańskie demony
Leszy i Dobrochoczy to leśni strażnicy pilnujący tam określonego porządku. Czerpią oni swoją moc z otaczających drzew. Im one wyższe, tym strażnicy maja w nim więcej mocy. Stąd też kilkudziesięciometrowe drzewa w Puszczy Białowieskiej, potężne jak wieżowce świadczyć mogą, że te słowiańskie demony jak Leszy (znany tez jako Bies) oraz Dobrochoczy mają się tam dobrze. Oba słowiańskie stwory obowiązkami dzieliły się po równo – Ten pierwszy opiekował się leśną fauną, zaś drugi leśną florą. Jeden i drugi byli surowymi sędziami, nagradzającymi za dobro i karzącymi za zło i zaniedbania. Dlatego człowiek zbierający w lesie różne rośliny mógł zostać ochroniony przed dzikimi zwierzętami lub przez nie zaatakowany. Przez setki lat lasy były dla naszych protoplastów miejscami świętymi, więc jeżeli chcemy żyć w zgodzie ze słowiańskim duchem, nie powinniśmy się wobec naszych puszcz dopuszczać niegodziwych czynów. Polę do interpretacji tego jest szerokie i pozostawiamy to Wam.
Miejsca mocy
fot. Ar2rek / Wikipedia
Bez wątpienia najbardziej znanym miejscem mocy na wspomnianych wyżej terenach jest Święta Góra Grabarka. Mimo że stoi tam cerkiew prawosławna, to pielgrzymują tam ludzie także innych religii. To miejsce ma w sobie pewną moc, którą możemy poczuć i się nią naładować. Ale to nie wszystko. W Puszczy Białowieskiej także jest miejsce mocy. To specyficzna polana, gdzie znajdują się kamienie i dziwnie uformowane drzewa. Prawdopodobnie jest to dawne miejsce kultu Słowian, gdzie odbywały się liczne rytuały. Dojazd na polanę nie jest zbyt trudny. Najpierw musimy dostać się w okolice Białowieży. Przed nią, kierując się drogowskazem jedziemy leśną drogą, którą dojedziemy do parkingu. Potem jeszcze trochę pieszo i jesteśmy na miejscu.
Wilki
W wierzeniach Słowian wilk zawsze zajmował bardzo ważne miejsce. Był ich towarzyszem. Świadczyły o tym choćby Szczodre Gody, świętowane na początku roku. Ich patronem był Weles, opiekun magii, wiedzy, bogactwa, bydła i dzikich zwierząt. Dziś również zwierzę jest pod ochroną i doskonale wiemy jak ważne jest dla ekosystemu. Niestety, po czasach Słowiańskich wilki przestały mieć opiekę. Pojawiły się opowieści o wilkołakach, baśnie o złym wilku i Czerwonym Kapturku, liczne przysłowia z wilkiem i choroba „dostać wilka”. Nagle zwierzę stało się w naukach okrutne i groźne.
Dziś wilki spotkamy na Podlasiu między innymi w Puszczy Białowieskiej. Bezpośredni kontakt z nimi jednak jest niemal niemożliwy. Są tak dzikie, że tylko wytrawni i cierpliwi, do których zapachu przyzwyczają się, mają okazje je spotkać. Ogólnie rzecz biorąc wilki bardzo boją się ludzi. Swoją drogą ludzie wilków też.
Legendy
Opisywane podlaskie, słowiańskie tereny do dziś są obiektem wielu legend. Między innymi o Południcach, które to mają żelazne zęby. Według wierzeń były one morderczymi i złośliwymi demonami. Słowianie wierzyli, że stawały się nimi kobiety, które zmarły w trakcie ślubu lub wkrótce po weselu. Swoje ofiary zabijały lub okaleczały sierpem, dusiły w polu lub porywały dzieci bawiące się w jego pobliżu.
Inna legenda mówi o złośliwym Wodniku mieszkającym nad Bugiem. Mężczyzna topił ludzi, ich dzieci a także bydło. Miejscowi zaczęli unikać rzeki. Wtedy też złośliwy wodnik sprawił, że na Bugu pojawiał się most – widmo. Kto chciał przez niego się przeprawić, ginął gdzieś po drodze. W innej legendzie zaś Góra Zamkowa w Drohiczynie otwierała jedną ze swych ścian tylko raz na 100 lat. Wtedy pojawiali się rycerze, którzy wpływali łodziami do rzeki. Jeden podobno zagapił się na miejscową piękność i przegapił moment, gdy ściana ponownie zamknęła się. Od tej pory biedaczyna błąka się po okolicznych łąkach i czeka aż góra znów się otworzy. Miejscowa piękność zaś wcale nie musiała nią być, bowiem mogła to być czarownica.
W pobliskich Siemiatyczach bowiem znajduje się Wilcza Góra, gdzie znajdują się kamienie. Według legendy czarownice rozniecały wielki ogień i kłaniały się wielkiej czarownicy, a następnie zasiadały do uczty. Zupełnie jak na świętokrzyskiej Łysej Górze. Po wieczerzy zaś następowały tańce. W czasie sabatu czarownice doskonaliły swe umiejętności przygotowując nowe czary i mikstury. A gdy rano kogut zapiał wszystkie wsiadały na miotły i odlatywały do swych chatek.
Czy te stworzenia sobie odpuściły?
Na koniec warto wspomnieć jeszcze o miejscu, w którym straszy od lat. To Reduty pod Bielskiem Podlaskim. Tam na skraju Puszczy krzyżowały się szlaki handlowe. W jego pobliżu znajduje się uroczysko „Pod zielonym dębem”. Żeby do niego dojść należy przejść przez Czarny Las. Tam jedn pośród drzew kryją się różne zjawy, które wpływają na wędrowców tak, że ci mogą się zagubić i nigdy nie dotrzeć ani do uroczyska, ani też wyjść z lasu. W okolicy znajdują się także Diabelskie Wrota. Za nimi jest droga przez bagna. Jeżeli tam zbłądzimy, również możemy nigdy już nie wyjść.
Pamiętajmy, że wszystko to składa się z wierzeń sięgających nawet 1000 lat wstecz. Przez ten czas wiele mogło się zmienić. Duchy, zjawy, demony i inne stworzenia mogły sobie już dawno odpuścić. Nie zmienia to jednak faktu, że na wycieczkę śladami podlaskich Słowian warto się wybrać.
1 listopada katolicy obchodzą Uroczysty Dzień Wszystkich świętych, powszechnie przyjęty dzień pamięci o zmarłych. Prawosławni mają Sobotę rodzicielską, która jest świętem ruchomym. Jednak na wielokulturowym Podlasiu przyjęło się, że groby bliskich odwiedzane 1 listopada przez wszystkich – katolików, prawosławnych, ewangelików ale też Tatarów.
Nieco inaczej jest u Żydów. Tam pamięć zmarłego jest czczona w dniu rocznicy jego śmierci. Wtedy właśnie odwiedza się grób osoby bliskiej. Modlitwy za zmarłych odprawiane są w synagogach cztery razy do roku. Żydzi nie palą także zniczy i nie zostawiają kwiatów na macewach. Najwyższa forma dobroci, skierowana wobec zmarłych, to oznaczenie miejsca pochówku kamieniem nagrobnym. W związku z tym na wielu nagrobkach można zobaczyć położone kamyki. Warto też wspomnieć o społeczności romskiej. U nich dzień pamięci o zmarłych jest wesoły. Dlatego często na cmentarzach można zauważyć taki oto kontrast: smutni i w zadumie katolicy czy prawosławni, zaś obok wesołe towarzystwo Romów biesiadujące przy nagrobku najbliższego.
Przy okazji listopadowych świąt Wszystkich Świętych przypominamy wszystkie nasze teksty dotyczące cmentarzy. Pisaliśmy bowiem o tych, które już nie istnieją albo istnieją lecz są zasypane ziemią, a także tych które są na powierzchni i można je zwiedzić. Nie zabrakło też wielu fotografii.
Cmentarz żydowski w Krynkach czyli kirkut jest jednym z największych cmentarzy tego typu w północno-wschodniej Polsce. Na ponad 2 hektarach jest „cmentarz stary” założony w 1662 roku oraz powiększona część „nowego cmentarza” z XVIII i XIX wieku. Ta część jest ogrodzona murem. Dawniej znajdowała się jeszcze brama główna.
Żydowskie groby nazywamy macewami. Są one wykonane głównie z betonu, granitu czy piaskowca. Większość jest klasyczna, posiada uproszczoną symbolikę oraz epitafium. Wiele macew na nekropolii charakteryzuje się misternym liternictwem i zróżnicowaną techniką rysunku. Podczas II wojny światowej wiele macew zostało zużytych do budowy mleczarni. Wtedy też Niemcy zniszczyli kaplice cmentarne. Dziś cmentarz w dużej części jest mocno zarośnięty i zaniedbany. To co widzicie na zdjęciach jest częścią odsłoniętą, gdzie dało się fizycznie w ogóle dostać.
Żeby tam dojechać należy na słynnym rondzie w Krynkach kierować się tam gdzie prowadzi znak „Granica Państwa”. Następnie skręcamy w lewo oraz w pierwszą, wąską uliczkę przy domu w prawo. Będzie też prowadził przy niej znak „cmentarz żydowski”. Potem jedziemy prosto aż za gospodarstwa. W pewnym momencie ujrzymy mur i tablicę cmentarza.
Pochodzi z 1699 roku i znajduje się na tatarskim cmentarzu w Kruszynianach. Mowa tu o najstarszym grobie na Podlasiu. Warto dodać, że nie jest on najstarszy w Polsce. Ten bowiem należy do Mojżesza Isserlesa, krakowskiego rabina, który pochowany został w 1572 roku. Kto konkretnie jest pochowany w Kruszynianach – tego nie wiadomo.
Warto dodać, że cmentarz muzułmański na Podlasiu czyli Mizar jest obiektem unikalnym w skali całego kraju. Został on uznany za pomnik historii. A ta była następująca: Mizar w Kruszynianach założony został prawdopodobnie w 2. połowie XVII wieku po osiedleniu się Tatarów w Kruszynianach, a w XVIII wieku został ogrodzony kamiennym murem. W takiej postaci cmentarz przetrwał do 1983 roku, kiedy to teren od południa poszerzono i wybudowano nowe bramy w murze zachodnim. Fragment pierwotnego ogrodzenia od południa zachowano jako świadka dawnego przebiegu granic.
Nekropolia znajduje się w pobliżu meczetu. Prowadzi do niej droga pod górę ze świątyni. Najstarsze nagrobki to nieciosane kamienie bez inskrypcji. Najstarszy to z powyższego zdjęcia. Widnieje na nim data 1699. Najliczniejszą grupę stanowią natomiast nagrobki pochodzące z XIX wieku. Jest ich ponad 300. Możemy znaleźć na nich napisy po arabsku, polsku, a także pisane cyrylicą. Najnowsze nagrobki wzorowane są na pomnikach chrześcijańskich. Trzeba przyznać, że niektóre prezentują się wyjątkowo pięknie.
Kto nią jechał wie doskonale jaka to była katorga. To na szczęście już przeszłość, bo teraz jest jasna długa prosta, szeroka jak morze… i tak dalej… Mowa oczywiście o drodze prowadzącej z Sokółki do Dąbrowy Białostockiej. To nie tylko prezent dla mieszkańców, ale tez dla turystów i białostoczan.
Droga krajowa numer osiem latem jest zapchana. Letnia stolica Polski – Augustów jest szturmowany przez kierowców z całego kraju. Dlatego też alternatywą byłą droga wojewódzka 673, którą to przez Sokółkę, Dąbrowę i Lipsk nieco dłużej, ale szybciej dojechać można do Augustowa. Teraz jeszcze w komfortowych warunkach, bo od lat stan wojewódzkiej był kiepski. Trasa ma długość 31 km. Droga Białystok – Sokółka – Lipsk – Augustów to 120 km, zaś ósemką wynosi 90 km. W teorii jedziemy 20 minut dłużej, a w praktyce latem jest dużo szybciej, szczególnie że korek potrafi sięgać Białobrzegów a podczas powrotów wszystkie główne ulice miasta po prostu stoją zatkane.
Dlatego też w najbliższe lato, wybierając się w tamte tereny weźcie pod uwagę alternatywę. Nie tylko zyskacie na czasie, ale też nie będziecie się denerwować siedząc w samochodzie w upale podczas, gdy inni w tym czasie będą zażywać kąpieli w jeziorach. Po drodze, w Dąbrowie Białostockiej możecie napotkać wiatrak z powyższego zdjęcia. Można sobie zrobić przy nim klimatyczne zdjęcie. Zobaczycie go po lewej stronie przed samym miasteczkiem jadąc z Sokółki.
Partnerzy portalu:
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku
Mieszkańcy Sokółki oraz wszyscy odwiedzający te miasteczko spacerując po centrum będą mogli podziwiać nowo wyremontowany zabytek z pierwszej połowy XIX wieku. Kamienica właśnie odzyskała swój historyczny wygląd. Dokładna data budowy, a także osoby związane z budową nie są znane. Prof. Małgorzata Dajnowicz, podlaska konserwator zabytków przekazała jednak, że budynek jest jednym z najstarszych w mieście.
Nim nastąpił remont przeprowadzono badania konserwatorskie elewacji. Wszystko po to by ustalić jak oryginalnie była pomalowana. Sprawdzono też inne detale architektoniczne wewnątrz kamienicy. Teraz dzięki remontowi zostały podkreślone wszystkie zabytkowe walory budynku. Podczas zwiedzania centrum Sokółki, gdy znajdziemy się przy kamienicy warto zwrócić uwagę na gzyms wieńczący, gzymsy pośrednie, profilowane opaski okienne, fryz ozdobny, ozdobną stolarkę drzwiową i inne detale.
Warto też dodać, że kamienica wpisuje się w przestrzeń głównego placu miejskiego w Sokółce, dzięki czemu całe otoczenie również zyskało na estetyce. Wbrew pozorom, mała Sokółka to bardzo atrakcyjne miasteczko zarówno turystycznie jak i pod względem życia tam. Obecnie dobrze skomunikowana połączeniem kolejowym. Za kilka lat, gdy będzie jeszcze gotowa droga ekspresowa, to miasteczko zyska dodatkowe walory.
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku
Bogurodzica – któż nie zna tej pięknej pieśni, która nie tylko jest religijna, ale przede wszystkim wryła się istotnie w istnienie Polski. Jest jej dziedzictwem. Jako pierwszy tekst została napisana w języku polskim. Była także polskim hymnem przed Mazurkiem Dąbrowskiego. Śpiewali ją rycerze walczący pod Grunwaldem oraz przy innych ważnych, dziejowych bitwach naszego kraju. To właśnie ona wspaniale łączy ze sobą kulturę wschodniosłowiańską oraz łacińską. Polskę oraz Wielkie Księstwo Litewskie. Pieśń powstała na przełomie XIII i XIV wieku. Zaś dziś, w XXI wieku kult Bogurodzicy jest wciąż żywy na Podlasiu. Obecnie w naszym regionie znajduje się 30 ikon uznawanych za cudowne, z czego 20 przedstawia wizerunek Bogurodzicy. To właśnie dzięki temu Podlasie jest wielokulturowe, mentalnie, zwyczajowo i religijne będąc nadal pograniczem Polski i Wielkiego Księstwa Litewskiego.
Warto o tym wszystkim wiedzieć przede wszystkim, gdy wybieramy się na zwiedzanie różnych zakątków naszego regionu. W wielu przewodnikach, blogach turystycznych i innych miejscach skupiana jest bowiem cała uwaga na architekturę. Tak jakby kolorowe cerkwie były po prostu ładnymi, kolorowymi budyneczkami i nic więcej. Próba oderwania ich od znaczenia religijnego to zwyczajne ignoranctwo. Zarówno na podlaskie cerkwie jak i zabytkowe kościoły patrzeć należy przede wszystkim przez pryzmat ich znaczenia dziejowego. Są to nie tylko ładne budyneczki, ale prawdziwe pomniki polskiej historii. Dawnej potęgi naszego kraju.
Stąd też kult ikon na Podlasiu ma bardzo wielkie znaczenie i trzeba o tym pamiętać. Bo jeżeli będziecie zwiedzać, sprowadzając to wszystko co widzicie jedynie do przedmiotów, to tak naprawdę pozbawiacie się odczuwania tego. Będziecie konsumentami, a nie antropologami. A tylko postawienie się w tej drugiej roli ma prawdziwy sens w zwiedzaniu naszego regionu.
Nareszcie jakieś dobre wiadomości płyną z województwa podlaskiego. Kolej przestała się zwijać, a zacznie się rozwijać. Oczywiście to tylko jakiś promyk, ale przynajmniej odwrócenie kursu. Od maja 2021 pociąg z Białegostoku do Walił będzie jeździć codziennie. W nadchodzący weekend ostatnia szansa, by się nim przejechać przed przerwą.
Zacznijmy od tego, że pociągi na tej trasie kursowały regularnie przez 114 lat. W 2000 roku linia została zamknięta. Na szczęście, kilka lat temu poprzedni marszałek województwa linie reaktywował na weekendy dla turystów. Propozycja okazała się strzałem w dziesiątkę, gdyż wiele osób chętnie z niej korzystało. Teraz kolejny marszałek stawia krok do przodu i zamierza wprowadzić kursy codziennie. Póki co tylko w sezonie letnim od 3 maja do 26 września. Jeżeli będzie zainteresowanie linią, to nie sądzimy by nie chciano stawiać kolejnego kroku i zostawić kursy również zimą. Oczywiście nie wszystko na raz, megalomania nie jest tu potrzebna, a wożenie powietrza mogłoby znów zawrócić kurs i linie kolejowe na Podlasiu zwijać.
A więcej połączeń kolejowych jest nam po prostu potrzebna! Mimo istniejących torów kolejowych nie można obecnie dojechać ani do Białowieży, nie ma też bezpośredniego połączenia między Białymstokiem a Siemiatyczami. Warto też wspomnieć o braku bezpośredniego połączenia do Siedlec i Lublina. W obu tych przypadkach problem jest natury technicznej – brak prądu. Województwo Mazowieckie, przez które przebiega linia ma modernizację linii po prostu gdzieś. Mimo wszystko do 2025 roku ma ruszyć tak zwana Magistrala Wschodnia, która rozwiąże ten problem za rządowe pieniądze. O ile do władzy nie dojdzie jakaś ekipa, która znów, tak jak kiedyś będzie uprawiać politykę pod tytułem „j..ać Polskę wschodnią”.
Wracając do Podlaskiego. Wciąż nie wiadomo nic o połączeniu kolejowym Białystok – Łomża. Obecne plany są takie, by z tego drugiego miasta można było dojechać tylko do… Warszawy, co jest kuriozalne. Nie wiadomo też dlaczego nie planuje się elektryfikacji odcinka między Augustowem a Sokółką. Wcześniej liczono, że załatwi ro Rail Baltica, jednak jej przebieg sprawił, że odcinek ten będzie pominięty. Brak prądu jednak pozostał.
Partnerzy portalu:
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku
Ostatnio tak się złożyło, że piszemy ciągle o zabytkach. Po prostu tak się złożyło, że w tej tematyce wiele się dzieje. Tym razem koniecznie trzeba powiedzieć o tym co się wydarzyło w Krynkach. A mianowicie – została odremontowana tam dawna synagoga. Prace obejmowały remont dachu, m.in. wykonanie nowej więźby dachowej, a także przywrócenie XIX-wiecznej kolorystyki elewacji, poprzedzone wykonaniem prób kolorystycznych. A wyglądało to tak:
Nie najlepiej prawda? Teraz na szczęście to już przeszłość. Bożnica została wybudowana w 1850 roku, wówczas znana była jako „Kaukaski dom modlitwy”. Nazwa pochodzi od dawnej dzielnicy żydowskiej – Kaukaz, którą zamieszkiwali kupcy sprowadzający z Kaukazu skóry do garbowania. Synagoga spełniała swoją religijną funkcję do 1941 roku. Po zajęciu Krynek przez wojska niemieckie, utworzono w niej getto żydowskie. W czasie II wojny światowej została częściowo spalona. Odbudowano ją w 1955 roku z przeznaczeniem na kino „Malwa”. Wówczas zamurowano niektóre otwory okienne w babińcach i zlikwidowano bimę. Prawdopodobnie w latach 60. XX wieku od strony południowo-zachodniej dobudowano przybudówkę nakrytą płaskim dachem. – czytamy w komunikacje Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku.
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku
Być może jeszcze ktoś zrobi porządek na żydowskim cmentarzu. Znajduje się na nim 3000 macew, a całość nie zachęca do odwiedzin i poznawania historii i dziedzictwa Żydów na Podlasiu. A warto wiedzieć, że w Krynkach przed II Wojną Światową mieszkało około 6 tysięcy Żydów. Wyżej wspomniane getto utworzone przez Niemców dla Żydów zajmowało połowę miasteczka. Rok później zlikwidowano je – zaś Żydów wywieziono do obozów zagłady pod Grodnem i do podwarszawskiej Treblinki.
W Krynkach – znajdują się także inne zabytki warte odwiedzenia. Dzwonnica czy Kosmata Góra z punktem widokowym. Żeby przyjechać do Krynek i być usatysfakcjonowanym z wycieczki trzeba spełnić jeden warunek. Należy miasteczko zwiedzać wyłącznie piechotą. Wędrować uliczkami, między domami i innymi budynkami. Wtedy dopiero poczujemy klimat tego miejsca.
Ta wiadomość to wspaniała nowina. Będzie kolejowe połączenie Białystok – Wilno i to już w przyszłym roku! Wbrew pozorom, to nie tylko atrakcja turystyczna, ale realna szansa dla naszego miasta, by wyrwać się z zapaści. W maju ubiegłego roku pisaliśmy, że Białystok ma jeszcze 5 lat, a potem zaprzepaści swoją największą szanse na rozwój gospodarczy. Nie wiemy czy ktoś z rządzących to przeczytał czy też doszedł do podobnych wniosków, ale to o czym pisaliśmy zaczyna nabierać realnych kształtów! A pisaliśmy tak:
W 2025 roku powstanie Rail Baltica łącząca nasze miasto z Litwą, Łotwą i Estonią. Politycy wszystkich opcji powinni zrobić wszystko, by przekonać rząd aby w stolicy województwa podlaskiego znajdował się międzynarodowy węzeł kolejowy. Szczególnie, że na większe regionalne lotnisko nie mamy co liczyć.
Tymczasem wczoraj PKP Intercity ogłosiło, że został podpisany list intencyjny dotyczący planów uruchomienia wspólnego połączenia Wilno – Kowno – Białystok – Warszawa. I to nie takie pitu-pitu. Pociąg na tej trasie ma ruszyć w drugiej połowie 2021 roku!
Dla nas to oznacza, że po 150 latach uchylamy bardziej bramę na wschód. Bo obecnie dojechać koleją możemy wyłącznie do Kowna (w weekendy) i Grodna. Brama będzie otwarta na szeroko, gdy dojedziemy też do Petersburga, Tallina, Rygi, Kijowa, Mińska i Moskwy. Te trzy ostatnie połączenia możliwe są wyłącznie z Warszawy. Wiele będzie mogło się zmienić, gdy w końcu doczekamy się bezpośredniego połączenia z Lublinem. Co do stolicy Estonii oraz stolicy Łotwy – być może będzie na to szansa jeżeli w 2027 ukończona będzie cała Rail Baltica. Ważne, że od czegoś zaczynamy. Łatwe podróże między stolicami pobudzają gospodarkę. Białystok będzie miał wiele nowych możliwości rozwoju.
Podlasie to miejsce gdzie mamy nie tylko piękną przyrodę, ale także wyjątkową duchową aurę. Mówi się, że nasz region jest wielokulturowy, co też wiąże się z wielowyznaniowością. Wszak mieszkają obok siebie katolicy, prawosławni, mniejszość tatarska, dawniej jeszcze większość żydowska. I w tej całej historii turystom zwykle pokazuje się drewniane cerkwie i meczet, a pomija kościoły.
W sumie nie ma co się dziwić, bo kościołów w całej Polsce 10 000! Dlatego nie wzbudzają zwykle zainteresowania turystycznego, ale za to sanktuaria już tak. Są bowiem miejscem pielgrzymek, dzięki którym wielu ludzi próbuje odnaleźć swoją tożsamość od nowa. Czym w ogóle jest sanktuarium? Jest to miejsce uznane za święte identyfikowane ze świątynią. W kościele katolickim sanktuarium to miejsce, w którym Bóg udziela w sposób szczególny swojej łaski. Dlatego ludzie pielgrzymują tam by tej łaski dostąpić. Ludzie przyjeżdżają, by znaleźć rozwiązanie swoich problemów. Często jest tak, że powtarzamy coś w kółko z marnym skutkiem, ale oczekujemy innych rezultatów. Dlatego taka pielgrzymka pozwala oderwać się od codzienności, wyciszyć i wsłuchać się w samego siebie. W skupieniu łatwiej o dobre, nowe rozwiązania starych problemów. Jedni w tym celu wędrują w górach, inni biegają, a jeszcze inny pielgrzymują.
Każde z tych rozwiązań jest dobre, ale nie oszukujmy się, w dzisiejszych czasach trudno jest nawiązać z kimś relację. Ludzie zapatrzeni w telefony komórkowe, zajęci wyłącznie swoim życiem i tym co nowego kupić nie są szczególnie chętni by nam pomóc. I nie chodzi tu o jakieś wyjątkowe działanie. Czasem jedno zdanie wypowiedziane przez drugiego człowieka może tchnąć w nas nową idee, która popchnie nas do przodu. I tak jak w bieganiu najczęściej mierzymy się ze swoimi słabościami, a wyprawa w góry jest bardziej po to, by zrobić sobie selfie, to w kościele cały czas jest miejsce dla człowieka. Tą wyjątkową atmosferę można poczuć szczególnie w sanktuariach, gdzie pielgrzymuje wiele osób. Tam można nie tylko wziąć udział w mszy, ale też poznać innych, nowych ludzi, którzy będą bardziej zainteresowani nami niż smartfonami.
W Podlaskiem także są sanktuaria i cieszą się sporą popularnością. Dlatego też przybliżymy te miejsca i liczymy na to, że zainspirujemy Was do pielgrzymki. Warto zaznaczyć, że atmosfera tych miejsc jest naprawdę wyjątkowa i warto wybrać się choćby w celach turystycznych, nawet jeżeli nic nas nie trapi.
Hodyszewo
Hodyszewo to niewielka, pełna zielonych łąk i lasów, spokojna wieś. Tu znajduje się odwiedzane przez pielgrzymów przepiękne sanktuarium oraz drewniana kaplica otoczona drzewami i polami, pod którą płynie niewielkie źródełko wody – miejsce gdzie przed laty Matka Boża objawiła się rolnikowi.
Sanktuarium Matki Boskiej Bolesnej w Świętej Wodzie
Góra krzyży i źródełko w otoczeniu Puszczy Knyszyńskiej – to oferuje nam sanktuarium w Świętej Wodzie. Powstanie tego miejsca owiane jest licznymi legendami sięgającymi czasów średniowiecza. Pierwsze udokumentowane uzdrowienie miało miejsce w 1719 r., kiedy to miejscowy szlachcic za sprawą wody z cudownego źródła odzyskał wzrok.
Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Białymstoku
To wyjątkowe miejsce w stolicy naszego regionu. Warto przyjechać i poznać historię błogosławionego ks. Michała Sopoćki, siostry Faustyny Kowalskiej oraz zagłębić się w absolutnie fantastyczny obraz Jezusa Miłosiernego. Samo sanktuarium to także przepiękne tereny. Oprócz niego warto również zajrzeć na ul. Poleską, gdzie mieszkał błogosławiony ks. Michał Sopoćko. Bardzo ciekawe miejsce, gdzie znajduje się stary zegar, który zepsuł się zatrzymując o godz. 15 – czyli w godzinę miłosierdzia. W grudniu 2007 roku zatwierdzony został w Watykanie cud za przyczyną duchownego. Uroczysta beatyfikacja ks. Michała Sopoćki, odbyła się 28 września 2008 roku w Białymstoku.
Sanktuarium Cudu Eucharystycznego – Sokółka
https://www.youtube.com/watch?v=aw9Sar5GTXk
Cud w Sokółce był bardzo głośnym wydarzeniem i jak to przy cudach bywa poddawany wielu wątpliwościom. Była to niedziela 12 października 2008 roku, tuż po beatyfikacji sługi Bożego ks. Michała Sopoćki. Podczas Mszy świętej rozpoczynającej się w kościele parafialnym pw. św. Antoniego w Sokółce o godzinie 8.30, w trakcie udzielania Komunii świętej jednemu z kapłanów wypadł na stopień ołtarza poświęcony opłatek. W tej sytuacji kapłan przerwał udzielanie sakramentu Komunii świętej, podniósł komunikant i zgodnie z przepisem liturgicznym, włożył do małego naczynia z wodą służącego kapłanowi do obmycia palców po udzielaniu Komunii świętej. Komunikant eucharystyczny miał się w tym naczyniu rozpuścić. Jest to proces powolny, a na jego czas zamknięto naczynie w sejfie, do którego dostęp miały tylko 2 osoby – proboszcz oraz posługująca siostra Julia Dubowska.
Po upływie tygodnia, 19 października, w niedzielę misyjną, siostra Julia – przynaglona zapytaniem ks. Proboszcza o stan Komunikantu – zajrzała do sejfu. Otwierając go poczuła delikatny zapach przaśnego chleba. Po otwarciu naczynia zobaczyła czystą wodę z rozpuszczającym się w niej Komunikantem, na środku którego widniała wypukła plamka o intensywnej czerwonej barwie, przypominająca wyglądem skrzep krwi, mający postać jakby żywej cząstki ciała. Woda w naczyniu była niezabarwiona. Do połowy stycznia 2009 roku fragment Komunikantu o zmienionej postaci w sposób naturalny zasechł i pozostał w formie zakrzepłej krwi. Od tamtej pory nie zmienił swojego wyglądu.
Sanktuarium Maryjne w Różanymstoku
Zacznijmy od tego, że miejsce to jest naprawdę przepiękne! Warto je zwiedzić choćby turystycznie. Pierwsze wzmianki dotyczące świątyni – Sanktuarium Maryjnego w Różanymstoku pochodzą z połowy XVII w., kiedy to został namalowany obraz Matki Bożej z Dzieciątkiem przez artystę z Grodna. I to właśnie cudowne malowidło przyciąga pielgrzymów do ośrodka salezjan.
Sanktuarium Matki Bożej Studzieniczańskiej w Studzienicznej
Studzieniczna słynie z obrazu słynącego łaskami. Trzy rysy charakterystyczne tego miejsca to: obecność Matki Bożej, piękno przyrody i cisza pustelni sprzyjająca zadumie i refleksji. To specyficzne Sanktuarium Maryjne w Studzienicznej mieści się na tzw. „wyspie” (dziś połączona groblą z lądem), na uboczu komunikacyjnych szlaków, prawie zewsząd otoczone wodą, z rosnącymi wokół wyspy białymi wodnymi liliami. Znajduje się tam także pustelnia, która została w XVIII wieku miejscem pielgrzymek okolicznej ludności szukającej pomocy u pustelnika z pobliskiego klasztoru. I tak miejsce w XIX wieku stało się sanktuarium. Do Studzienicznej przybył także poapież Jan Paweł II podczas jednej z pielgrzymek do naszego kraju.
Budowa Via Carpatia będzie wkrótce ruszać. Zacznie się od odcinka Kuźnica – Sokółka. Drogowcy zbudują 10,5 km nowej drogi. Na granicy państwa będzie aż 6 pasów – 4 na Białoruś, a dwa do Polski. Co najważniejsze, po zakończeniu inwestycji droga będzie już miała status ekspresowej. Oznacza to, że bezpiecznie można będzie poruszać się po niej z prędkością 120 km/h.
Odetchną też mieszkańcy Kuźnicy, bo po wielu latach TIR-y z tranzytu międzynarodowego ominą w końcu miasteczko. To wszystko jednak potrwa, gdyż dopiero ogłoszono przetarg. Zakończenie robót budowlanych planowane jest na początek 2025 roku – o ile przetarg rozstrzygnie się bez większych kłopotów, a także nie będzie potem opóźnień. Inwestycja to nie tylko budowa dwujezdniowej ekspresówki, ale też most nad rzeką Łosośna, wiadukt kolejowy oraz inne obiekty inżynierskie.
Warto też dodać, że raczej nie będziemy czekać na kolejne części drogi aż skończą ten pierwszy fragment. Do 2025 roku powstać ma cała Via Carpatia. To na razie opierać trzeba na obietnicach obecnego ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka, ale prace nad dokumentacją i decyzjami na kolejne odcinki rzeczywiście trwają. Czekamy na przetargi.
W sieci pojawił się kolejny film nagrany przez turystów, tym razem z Warszawy, którzy postanowili zwiedzić Podlasie w jeden dzień. 2 godziny drogi samochodem i pojawili się w Supraślu. Tam zwiedzili prawosławny monastyr. Kolejnym punktem wycieczki były Kruszyniany oraz tamtejszy meczet i tatarski cmentarz. Następnie Trześcianka i Puchły – gdzie również zwiedzających najbardziej zainteresowały drewniane cerkwie. Na koniec jeszcze skoczyli do Grabarki.
Dawniej rekordy popularności bił Augustów, potem Białowieża. Parę lat temu palmę pierwszeństwa biła Sokółka i jej kościół za sprawą cudu. Teraz natomiast niejako wizytówką Podlasia stali się Tatarzy – polscy muzułmanie, a także prawosławie i drewniane, kolorowe cerkwie. To wszystko pokazuje, że gusta turystów się zmieniają. Oczywiście należy pamiętać, że w Augustowie dalej są tłumy, w Białowieży w weekend pełno samochodów na obcych rejestracjach, zaś do Sokółki przyjeżdżają pielgrzymki. Zaś Kruszyniany oraz Kraina Otwartych Okiennic wraz z kolorowymi cerkwiami dopiero stają się popularne. Gdyby nie niski stan rzeki oraz zamknięta kładka Śliwno – Waniewo, to również i to miejsce byłoby w czołówce. Warto zaznaczyć, że przed sezonem turystycznym pisaliśmy, że Kruszyniany i kładki będą hitem. Przeładowana ludźmi platforma, która wywróciła się do wody tylko to potwierdziła. Tak samo tłumy na wschodzie Podlasia, w maleńkiej, tatarskiej wiosce.
Warto zauważyć, że przy tym wszystkim gdzieś z boku stoi zarówno Białystok jak i regionalny kościół katolicki. Stolica Podlaskiego ma wiele do zaoferowania, ale jakoś tak pomijana jest. Zobaczcie sami, że turyści przez miasto tylko przejechali udając się od razu do Supraśla. Nie oni jedni – robi tak wiele osób. Ale nie ma co się dziwić, bo w Białymstoku nikogo turystyka zbytnio nie obchodzi. Wszystko organizowane jest minimalnym wysiłkiem, bez większej promocji. W efekcie turyści dalej będą nas omijać, a my tracić, bo jak turysta przyjeżdża to zostawia pieniądze. Podobnie jak z Białymstokiem jest także z regionalnym kościołem katolickim. Zabytków u nas nie brakuje i to naprawdę pięknych, a jednak turyści wolą tylko cerkwie i meczet. Można by pomyśleć, że po prostu kościoły są wszędzie, ale to nie jest prawda. Po prostu wiele osób włożyło wiele wysiłku, by te cerkwie i ten meczet zauważono. I tak też się stało, a zainteresowani mogą odcinać kuponu. W przypadku kościoła ktoś zaspał. Ale może się jeszcze obudzi.
Każdy, kto kiedyś jechał do Suwałk pociągiem zwrócił na pewno uwagę, że tory nie prowadzą tak samo jak droga dla samochodów czyli przez Korycin i Suchowolę. Najpierw trzeba jechać na wschód do Sokółki, a dopiero potem pociąg odbija na północ w stronę Suwałk. Ten północy odcinek nie jest zelektryfikowany i prawdopodobnie nigdy nie będzie, gdyż budowana Rail Baltica przebiega z Litwy na Suwałki, a dalej Ełk, Grajewo i Białystok. Oznacza to, że ta część Podlasia może kiedyś być wykluczona kolejowo. Wystarczy, że przestaniemy używać lokalnych szynobusów, które są spalinowe. Nie musi się to wydarzyć w najbliższym czasie, ale obserwując trendy motoryzacyjne można dojść do takiego właśnie wniosku, że po prostu obecne się zużyją, a nikt nie będzie chciał produkować kolejnych z powodów ekologicznych.
Po drodze z Sokółki do Suwałk jest Augustów – niegdyś letnia stolica Polski, dziś trudno już usłyszeć takie określenie. To wszystko dlatego, że droga tam z Białegostoku – krajowa – nie spełnia nowoczesnych standardów. Wiele lat bojów spowodowało, że powstaje Via Baltica. Jednak prowadzić ona będzie z Litwy do Suwałk, a dalej przez Grajewo i Białystok. Podobnie jak w przypadku kolejowym Augustów został wykluczony komunikacyjnie. W efekcie jeszcze kilka lub kilkanaście lat i będzie trzeba mocno się natrudzić, by tam dojechać.
Augustów więc z biegiem czasu będzie coraz bardziej tracił na atrakcyjności, turyści zaś mogą nie tak chętnie już go odwiedzać, a cały powiat augustowski zbliżać się będzie rozwojem do biednego i zapomnianego powiatu sejneńskiego. Ma to również i pozytywne skutki. Tam, gdzie człowiek przestaje eksploatować, tam też odradza się natura. Otoczenie Puszczy Augustowskiej będzie bardziej dzikie, a czyste jeziora niezabrudzone. Dzięki czemu będzie to idealne miejsce do życia dla wszystkich tych, którzy chcą żyć na uboczu.
Warto tu wspomnieć o pewnym pomyśle, który można zrealizować. Otóż niedaleko Augustowa, na południu Puszczy Augustowskiej, całkiem nieźle skomunikowana jest wieś Kamienna Nowa w powiecie sokólskim obok Lipska. Znajduje się tam stara stacja kolejowa z 1870 roku. Budynek można kupić za 220 000 zł od PKP. Jego powierzchnia to 328 metrów kwadratowych. Samej powierzchni użytkowej to 221 metrów. Czyli można zrobić z tego ogromny dom, do którego dojedziemy póki co szynobusem, a także będziemy mogli szybko dojechać do Augustowa wsiadając do pociągu pod samym domem. Brzmi kusząco? Jeżeli martwicie się o hałas pociągów, to nie musicie. Na tej trasie jest ich tyle co kot napłakał. Warto też dodać, że do Augustowa można dojechać też przyjemną trasą samochodową oraz rowerową przez pobliski Lipsk.
Dlatego jeżeli marzyliście kiedyś o własnym, nietypowym domu, to jest to dobra okazja, by zakupić ogromny budynek w cenie białostockiej kawalerki. Miejsce do życia też niczego sobie. Jest dużo ciszy i spokoju. Idealna propozycja dla kogoś, kto nie lubi dużych skupisk. Aczkolwiek ostatnie wydarzenia na świecie pokazały, że dużych skupisk trzeba było unikać. Kto wie, czy to nie wróci? Przypominamy też, że inna stacja jest również do kupienia – w Kleszczelach.
Lato umiera jesieni czas – śpiewał kiedyś pewien gwiazdor jednej piosenki. Na wsiach trwają obecnie żniwa, które przyciągają bociany. Stołują się tym co odkryje przed nimi skoszone pole. To też czas organizowania się do odlotu. Zaraz zaczną się wykopki, pojawi się więcej deszczowych dni, a temperatura spadnie. Wtedy na Podlasiu można robić zupełnie inne rzeczy niż latem. Wszystko reguluje natura.
Jedne z miejsc, które stanie się bardziej przyjazne człowiekowi to las. Można bowiem wybrać się przede wszystkim na grzyby. Każdego roku daje on obfite zbiory jeżeli tylko solidnie popada. Gdy w lesie jest mokro to także znika zagrożenie pożarowe, więc jest po prostu bezpieczniej. Dodatkowo ścieżki w lesie są bardziej utwardzone, dzięki czemu wygodniej po nich chodzić a także jeździć rowerem. Podlaskie ma to szczęście, że na swoim terenie ma aż 3 Puszcze – Białowieską, Knyszyńską oraz Augustowską. W każdej z nich można także napotkać na dziko żyjące żubry. Do tego też nie brakuje jeleni czy saren. Biebrzański Park Narodowy, który też oprócz rozległych łąk składa się z lasu obfituje w łosie. Wszystkie te miejsca pełne są również kleszczy, więc po powrocie warto obejrzeć się dokładnie.
Inną alternatywą związaną z jesienią są piesze wycieczki. Nie jest tak gorąco, dzięki czemu można przemierzać wiele kilometrów. Jest to nie tylko zdrowe, ale też przyjemne. Oczywiście nie mówimy tu o chodzeniu po zabetonowanym Białymstoku i wąchaniu spalin. Warto wybrać się na jakiś szlak. Wystarczy zacząć iść po oznaczonych drzewach, na których namalowane jest które rozwidlenie to szlak oraz gdzie ewentualnie skręcić. Jest to dość dobra zabawa. Możecie wypróbować choćby na wylocie z Białegostoku na Augustów. Tam idąc w stronę Jurowiec z obwodnicy jest zejście w prawo do lasu. Tam zaczyna się pieszy szlak, którym dojdziemy najpierw do Wasilkowa, a następnie Nowodworc, Supraśla i jeszcze dalej. Kolejny taki szlak zaczyna się w Supraślu i prowadzi leśnymi drogami przez przepiękne rezerwaty przyrody ukryte w Puszczy Knyszyńskiej.
Jesienią nie warto jeszcze skreślać roweru. Całkiem przyjemnie się nim jeździ póki temperatura nie spadnie poniżej 15 stopni. Można wypróbować nowe ścieżki rowerowe – Zabłudów – Soce, można objechać dookoła Białystok, a można wybrać się Green Velo oraz przy okazji skorzystać z kładki Śliwno – Waniewo. Jesienią, gdy wody będzie więcej w Narwi – przeprawa powinna działać bez problemu.
Jeżeli jesteście fanami dwóch kółek, to polecamy obejrzeć ten film. Zobaczycie na nim ile wspaniałych atrakcji jest, gdy przemierzamy Green Velo z Białegostoku do Wigierskiego Parku Narodowego, a także z powrotem przez Lipsk i Sokółkę. Osoby, które podróżują inaczej niż rowerem także powinny obejrzeć, gdyż po drodze jest wiele atrakcji, które mogą Was zainspirować o ciekawego wyjazdu.
Rowerzyści jadą między innymi po carskim trakcie, mijają kładki, z których obejrzeć można łosia na mokradłach, jadą malowniczą drogą wzdłuż Biebrzy prowadzącą pod sam Augustów, przemierzają lasy i złote pola, przeprawiają się pływającą platformą na drugi brzeg rzeki. Zwiedzili także Wigierski Park Narodowy wraz z klasztorem. Powrót natomiast odbywał się malowniczą leśną trasą przez Lipsk i Sokółkę.
Turystyka rowerowa w Polsce w ostatnim czasie jest w rozkwicie, co widać również na Podlasiu, gdzie mnóstwo turystów szturmuje Green Velo. Mamy nadzieję, że problemy trapiące ten projekt oraz problemy z przewożeniem roweru pociągiem zaczną być rozwiązywane. Musi jednak nastąpić w urzędnikach zmiana mentalna. Turysta rowerowy jest tak samo ważny jak ten, co przyjeżdża samochodem. Wynajmuje noclegi, zostawia pieniądze. Warto o tym pamiętać.
Najbliższe noce warto spędzić na powietrzu. A konkretnie gdzieś, gdzie jest bardzo ciemno, bo na niebie zapowiada się niesamowity spektakl. Jak co roku Ziemia będzie ułożona w taki sposób, że będzie można oglądać rój meteorów – Perseidy. Gołym okiem będzie widać mnóstwo spadających gwiazd. Ktoś, kto kiedykolwiek widział to na żywo doskonale wie, jak bardzo fascynującee jest oglądanie Perseidów. Ktoś, kto tego nie robił – koniecznie musi spróbować!
Perseidy czyli noce spadających gwiazd są każdego roku w połowie lipca i widać je prawie do końca sierpnia. Najwięcej meteorów dostrzeżemy z 12 na 13 i 13 na 14 sierpnia. Trzeba tylko znaleźć jakieś miejsce, gdzie jest bardzo ciemno a światła miasta nie dochodzą. Polecamy Puszczę Białowieską, Narwiański Park Narodowy, Biebrzański Park Narodowy, Puszczę Knyszyńską albo którąś z górek na Suwalszczyźnie. Kawałek polany, koc, wino na rozgrzanie, druga osoba do towarzystwa. To wszystko zagwarantuje Wam niezapomnianą noc!
Wiele osób próbuje sfotografować choć jeden meteoryt. Jest to jak błyśnięcie podczas burzy, więc nie liczcie na refleks. Da się jednak to zrobić ustawiając w aparacie lub komórce fotografowanie interwałem. Wtedy co sekundę aparat wykonuje fotografię, a my liczymy na to, że po kilkuset próbach trafi chociaż raz. Dobrze jest też mieć obiektyw szerokokątny lub taki, który polem widzenia obejmuje 180 stopni. Wtedy da się złapać wszystko, co na niebie się dzieje. Życzymy powodzenia w obserwacjach!
No to w Polskę – to seria filmów dotyczących ciekawych miejsc w naszym kraju. Jeden z odcinków dotyczył Podlasia, gdzie Maciek Paszek wybrał się najpierw do Tykocina, gdzie zobaczył wnętrze synagogi i usłyszał, że nie jest to świątynia. Następnie w meczecie dowiedział się jak modlą się Tatarzy oraz, że na pobliskim cmentarzu nie stawia się ognia, bo ten uznawany jest za pogański. Następnie w cerkwi w Puchłach zobaczył przepiękny jej wystrój oraz dowiedział się, że prawosławny ksiądz to nie jest żaden pop, tylko batiuszka.
To już kolejny film, który zachęca by przyjechać na Podlasie. Latami było ono pomijane, nieodkryte przez turystów. Teraz powoli to się zmienia i trzeba się cieszyć. Wydaje się, że trzeba też przygotować jeszcze więcej noclegów i lokali gastronomicznych w różnych zakątkach naszego regionu. Teraz wybór jest bardzo mały. Ale oto nie trzeba już się martwić, wolny rynek sam reguluje takie kwestie. W odpowiedzi na popyt tworzy się podaż.
Jednego można żałować. Autor filmu pominął zupełnie kościoły, a tych u nas – wartych pokazania jest bardzo dużo. Szczególnie kościół św. Rocha w Białymstoku czy też 281-letni kościół pw. Św. Barbary w Kramarzewie w powiecie grajewskim. Nie zabrakło jednak pokazania regionalnej kuchni w Supraślu, gdzie autor na koniec zajadał się lokalnymi przysmakami. Zobaczcie zresztą sami!
Jeżeli trafilibyście kiedyś do tej wioski i się zgubili, to nie byłoby kogo zapytać o dalszą drogę. Ostatni mieszkańcy wyprowadzili się jeszcze w latach 70-tych ubiegłego wieku. I tak pusta wioska stoi do dziś. A istniała ponad 500 lat! Jamasze znajdują się w pobliżu Krynek, a konrketniej obok Ozieran Małych przy samej granicy polsko-białoruskiej. Wioska znajduje się pomiędzy dwoma rzekami – Nietupą i Świsłoczą.
Według spisu powszechnego w 1921 roku w Jamaszach żyły 34 osoby. Dwudziestu mężczyzn oraz czternaście kobiet. Ostatni mieszkaniec wyjechał w 1979 roku, gdy wrócił okazało się, że nie ma do czego, bo wszystko było już rozkradzione. Od tamtej pory w Jamaszach nikt nie mieszka. A szkoda, bo wioska istniała przez ponad 500 lat. Przeżyła zabory i dwie wojny światowe. Nie przeżyła niestety PRL-u.
Wioska w czasach II wojny światowej była świadkiem wielu bestialstw ze strony Niemców, którzy potrafili dotkliwie pobić jednego mieszkańca oraz poszczuć go psami za to, że łowił ryby. W innym przypadku, gdy na tereny wkroczyli już Rosjanie zabierali ze sobą wszystkich w miarę młodych mężczyzn. Ojciec z synem schowali się w życie. Jednak jakieś dwie kobiety z wioski pokazały Rosjanom, gdzie. Po latach ojciec wrócił bez syna i postanowił się zemścić na kobietach. Zdobył pieniądze, przekupił żołnierzy niemieckich i razem z nimi wkroczyli razem do wioski. Zaprowadzono kobiety na cmentarz i tam rozstrzelano. Dla przykładu kilka dni nie można było ich pochować.
W Jamaszach dziś stoi odnowiony krzyż upamiętniający istnienie miejscowości wraz z tablicą. Jest też ławeczka, by posiedzieć i oddać się zadumie. To wszystko. Żadnych domów już nie ma. Są tylko wilki i żubry.
W kultowym filmie Stanisława Barei „Miś” mogliśmy usłyszeć takie oto stwierdzenie, że istnieje prawda czasu i prawda ekranu. Te drugie w dzisiejszych czasach „social mediów” bardzo często jest przez wszystkich nadużywane. Piękne ujęcia, wspaniałe kolory i to wszystko dopełnione poruszającą muzyką powoduje, że po obejrzeniu filmu natychmiast odczuwamy jakieś emocje. Tak też jest i w przypadku wszelkich filmów o Podlasiu. Czy są one prawdziwie? Czy to tylko „prawda ekranu”?
Na powyższym filmie, autorstwa Marka Bejgiera, widzimy wiele wspaniałych miejsc z przewodników turystycznych. Autor skupił się tu przede wszystkim na barwnej architekturze drewnianej. W zasadzie nie musiał nic robić, bo Podlasie jest naprawdę takie piękne jak na tym filmie. Dlatego można powiedzieć, że film „nagrał mu się sam”. Oczywiście umiejętność doboru muzyki i umiejętność sztuki montażu pomogła, jednak bez dobrych ujęć nic by z tego nie wyszło. Trochę jak z konkursem Miss. Można sprawić, by piękna kobieta stała się jeszcze piękniejsza.
Dlatego, jeżeli myślicie o tym, czy przyjechać na Podlasie pod wpływem tego filmu, to podpowiadamy – tak, warto to zrobić! Ten film nie jest umiejętną manipulacją, jaką często, wiele ludzi stosuje na potrzeby „social mediów”. To autentyczny obraz wspaniałego regionu w północno-wschodniej Polsce. Podpowiemy też lokalizacje, bo być może nie wiecie gdzie szukać tych dzieł sztuki z filmu. Na filmie możemy zobaczyć między innymi Krainę Otwartych Okiennic, Tykocin, Kruszyniany, Pentowo, Białowieżę.
To taki temat, który warto powtarzać, bo gołym okiem widać że z roku na rok problem jest coraz większy. Być może niektórzy z Was sobie myślą, że jakiś czas temu straszyliśmy suszą, a w ostatnie dni przyroda dała popalić tak bardzo, że o suszy nie ma mowy. To tylko jednak złudzenie. Wystarczy spojrzeć na twarde dane z czujników pomiarowych, by zobaczyć, że nadal jest źle. Jak to możliwe? Poniżej tłumaczymy.
Jest wiele osób, które mimo przedstawiania twardych, naukowych danych negują zmiany klimatyczne. Na niepodlegające dyskusji liczby mają opinie. I teraz jest trochę podobnie. W ostatnim czasie była niemiłosierna susza. Przypomnijmy sobie, jak Biebrzański Park Narodowy zapłonął niczym zapałka, gdy zostały podpalone trawy na czyimś wysuszonym polu. Ostatnie dni natomiast to ogromne ulewy, ściany deszczu, nieustające burze. Tak dużo wody, że ulice i zabetonowane place tradycyjnie zamieniły się w rzeki i jeziora. Podlało przy okazji wszystkie rośliny. Więc o co chodzi? Czy nie ma suszy? Tak może się wydawać, ale to że czegoś nie widzimy to jeszcze nie znaczy, że to nie istnieje. Tak jak boleśnie możemy się przekonać o istnieniu niewidzialnej grawitacji, gdy skoczymy na przykład z wysokości pierwszego piętra.
Wystarczy zrobić samodzielnie prosty eksperyment, by naocznie zobaczyć, że jak po suszy spadnie dużo deszczu na raz, to nie zlikwiduje to suszy. Jeżeli macie doniczkę z kwiatami, a następnie przez kilka tygodni nie będziecie podlewać ziemi, to stanie się ona bardzo twarda. Gdy wlejecie do doniczki nagle wiaderko wody, to ciecz zamiast wsiąkać rozleje się na boki. W ogromnej skali działa to dokładnie tak samo. Zabetonowane chodniki i ulice wody nie wchłoną w ogóle, zaś twarda ziemia wchłonie tylko trochę. Reszta rozleje się na boki, aż trafi do rzek. Wtedy woda przez zmiany jakie wywołał człowiek, szybko spłynie do morza i stanie się słona – ani nam ludziom ani roślinom nieprzydatna. Dopiero wyparowanie wody i powrót do chmur spowoduje, że woda zostanie odsolona. Nie ma jednak gwarancji, że to znów u nas spadnie deszcz.
Teraz spójrzmy na poniższe mapy, gdzie wszystko potwierdzają twarde dane z czujników. Oto badanie z 21 czerwca 2020. Południe Polski jest kompletnie pod wodą. Pierwsze 7 centymetrów to jedno wielkie błoto. Na Podlasiu natomiast jest grząsko, zaś w okolicach Puszczy Białowieskiej i Puszczy Knyszyńskiej – ilość wody jest w normie.
graf. IMGW
Jednak, gdy zajrzymy głębiej można zauważyć, że ilość wody Puszczy Białowieskiej i Puszczy Knyszyńskiej jest już poniżej normy. To dlatego, że woda z nieba nie wchłonęła się w całości tylko spłynęła dalej.
graf. IMGW
Gdy zajrzymy poniżej 28 centymetrów to zaczyna robić się już dramatycznie. Ziemia jest bardzo sucha. Dopiero poniżej metra sytuacja wraca do normy. Wniosek jest taki, że woda znajduje się tylko powierzchownie.
graf. IMGW
Zapewne zadajecie sobie teraz pytanie. Co mnie obchodzi ziemia poniżej 28 centymetrów. Otóż w uproszczonym skrócie – jeżeli powstają niedobory wody w ziemi jak obecnie, to skład chemiczny gleby ulega zmianie. Oznacza to, że rolnicy muszą nawozić swoje pola, by utrzymać właściwe proporcje pierwiastków i minerałów w glebie. Jednak jak spojrzymy na mapy – to problem suchej gleby na głębokości 28-100 cm dotyczy Puszczy Białowieskiej i Puszczy Knyszyńskiej. To właśnie na takich głębokościach znajdują się korzenie. Wyjałowiona gleba powoduje, że ziemia traci swoje potrzebne właściwości i staje się jałowa. Teren na powierzchni powoli obumiera i staje się pastwiskiem.
A pomaga w tym kornik, który pojawia się właśnie gdy panuje susza. Obecnie 25 procent drzew w Puszczy Białowieskiej jest już martwa. Na pewno pamiętacie nie tak odległą awanturę o kornika. Jedni chcieli wycinać martwe drzewa, drudzy na to się nie godzili. Nie będziemy do tego wracać, ale chyba dla każdego jest jasne, że pozbycie się problemów z kornikiem trzeba zacząć z uporaniem się z suszami. Czyli, by woda, która spadnie nie uciekała do morza. Na szczęście w Polsce otworzono oczy na problem, ale jego minimalistyczne rozwiązanie planuje się na 2027 rok. Obecnie 97 procent wody spuszczamy do morza, a za 7 lat ma to być 85 procent. W tym tempie to jeszcze za naszego życia Puszcza Białowieska zacznie stawać się pastwiskiem, zaś Puszcza Knyszyńska zacznie obumierać.
W województwie podlaskim od 1 czerwca do 30 września oficjalnie można plażować. Oczywiście jak ktoś ma ochotę, to może i w grudniu, tyle że w tym okresie oficjalnym woda jest badana. Najważniejsza wiadomość w tym roku jest taka, że podczas kąpieli w wodzie nie można zarazić się koronawirusem, co nie oznacza, że nie można wrócić do domu z wysypką, a tak może być jeżeli będziemy korzystać z miejsc do kąpieli, gdzie nikt nie sprawdza stanu wody. Warto tu zwrócić uwagę szczególnie na 2 miejsca: Siemianówka – zajeżdżając na miejsce – może się wydawać, że to dobre miejsce na plażowanie, bo przecież znajduje się tam nawet sprzęt rekreacyjny czy plac zabaw. Podobnie wiele osób dawniej jeździło do Plosek, a dziś mimo dobrej „miejscówki” woda również nie spełnia wymagań, by bezpiecznie się tam kąpać.
Na powyższej mapie zaznaczyliśmy te kąpieliska, w których woda została już przebadana. Oznacza to, że brakuje tu wielu popularnych plaż, ale nie dlatego że jest tam brudna woda. Po prostu nie doszło tam jeszcze do badania. Dlatego, gdy w końcu przyjdą ciepłe dni to te miejscówki są już pewne. Co z popularnymi, ale nie przebadanymi miejscami? Zmieniły się przepisy prawa dotyczące organizacji kąpielisk. Dlatego w tym roku będzie wiele takich miejsc, które będą otwarte tylko na miesiąc – najpewniej w lipcu lub sierpniu.
Pamiętajmy też, że trwa nadal epidemia zatem trzeba uważać na plażach, by zachować odpowiedni odstęp od innych ludzi. Takie ściski jak w poprzednich latach chyba nie będą możliwe. Oczywiście można przewidzieć, że w tym roku jak nigdy popularne będą wyśmiewane parawany. Te osoby, które nad morzem je rozstawiały chyba coś pod skórą czuły, że lepiej odgradzać się od innych. Zwykle jest tak, że geniusza rozumiemy dopiero po latach. Życzymy udanej pogody i dużo ciepłych i słonecznych dni!
Partnerzy portalu:
fot. Facebook Michała Matyskiela - Burmistrza Suchowoli
Pod Suchowolą znajduje się grodzisko pamiętające czasy Jaćwingów – plemienia zamieszkującego ponad 1000 lat temu północne tereny dzisiejszego województwa Podlaskiego (i nie tylko oczywiście). Na pamiątkę tegoż plemienia pod wspomnianą Suchowolą znajdują się dwie wsie – Jatwieź Duża i Jatwieź Mała. To właśnie tam znajduje się wzniesienie, na którym prace prowadzą archeolodzy z Muzeum Podlaskiego. W ostatni majowy weekend dokonali oni na miejscu sensacyjnego odkrycia o czym poinformował burmistrz Suchowoli – Michał Matyskiel.
To odkrycie to przedmioty z X wieku należące do Wikinkgów. Na szczególną uwagę zasługuje bardzo dobrze zachowany grot i inne elementy uzbrojenia. Miejmy nadzieję, że to jeszcze nie koniec odkryć pod Suchowolą. Archeolodzy z Muzeum Podlaskiego prowadzą prace badawcze na wczesnośredniowiecznym grodzisku, które zostało odkryte w ubiegłym roku. Gród pochodzi z ok. VII-XVIII wieku przed naszą erą czyli z tak zwanej epoki brązu.
Magia Podlasia nieco „obrosła” już w legendy. Wiele osób zastanawia się jak ją nie tylko zobaczyć, ale też w pełni odczuć. To jak siedzenie latem w trawie, wysoko w Bieszczadach, oglądanie przepięknych widoków przy pięknej pogodzie i słuchanie Starego Dobrego Małżeństwa. Jak widzicie, by to „odczuć” musi zagrać ze sobą kilka elementów. Podobnie jest z odczuciem magii na Podlasiu. Uchylimy Wam rąbka tajemnicy. Oto 5 absolutnie magicznych, nieoczywistych, pięknych podlaskich miejsc, które da się odczuć wszystkimi zmysłami, gdy wszystko ze sobą zagra.
Czy zastanawialiście się kiedyś – dlaczego, gdy ktoś dzwoni, to mówicie na przykład nieoczywiste „halo” czy „słucham”, chociaż wiecie kto dzwoni, bo komórka Wam to wyświetla? Dokładnie z tego samego powodu dla którego co roku ubieracie choinkę na święta, mimo że w zasadzie moglibyście kupić już ubraną. Ten moment ozdabiania jednak zostawiamy sobie, by być pewnym, że choinka będzie ubrana tak samo jak wtedy, gdy byliśmy jeszcze dziećmi i ubieraliśmy ją z rodziną. Mimo upływającego czasu, zmieniających się ozdób czy światełek, każde z nas strojąc drzewko na święta robi to na swój, indywidualny sposób. To poczucie by było „jak zawsze”, które nas wewnętrznie bardzo uspakaja, towarzyszy nam także przy odbieraniu telefonu. Mimo, że na ekranie napisane jest, że dzwoni mama, to i tak chęć powiedzenia „halo” jest silniejsza, by zrobić to jak zawsze – odkąd byliśmy dziećmi i podnosząc słuchawkę kompletnie nie wiedzieliśmy kto jest po drugiej stronie.
To uczucie, które nam towarzyszy ma nawet swoją nazwę – Reverse shibboleth. Jest to jedno z określeń na moment, który odczuwamy, a którego nie potrafimy nazwać. Takich określeń jest dużo więcej. Mało tego, niektóre momenty można wywołać. Potrzebne są do tego sprzyjające okoliczności oraz specyficzne miejscówki. Na Podlasiu takich nie brakuje. Dzięki czemu wywołamy ten specyficzny stan naszego ducha podobnie jak na szczycie w Bieszczadach. Wystarczy, że zagra ze sobą kilka elementów. Poniżej przedstawimy Wam wybrane przez nas nieoczywiste momenty oraz połączymy z miejscówkami na Podlasiu, gdzie można je poczuć.
Kenopsia na Rynku Kościuszki
Czy odczuliście kiedyś niesamowitość miejsca, które jest na ogół pełne ludzi, a teraz jest ciche i puste? Szkolny korytarz w czasach pandemii czy wasze biuro w weekend. Brak tłumu ludzi w takim miejscu powoduje, że miejsce nie jest puste, ale totalnie puste. Tak jakby była tam „ujemna liczba ludzi”. Miejsce, gdzie jaskrawo brakuje ludzi. Tak właśnie jest na Rynku Kościuszki w Białymstoku, ale nie zawsze! Ostatnio, gdy wybuchła pandemia Rynek właśnie w ten specyficzny sposób wymarł. Nie trzeba jednak koronawirusa, by pusty Rynek dojrzeć. Wystarczy wybrać się na niego w lipcu, w poniedziałek o 4.45 nad ranem. Słońce wschodzi, oplata kolorem fasady budynków. Zaś my możemy stać na samym jego środku, ba wyglądać z ratuszowej wieży. Nikogo nie będzie. Ujemna liczba ludzi!
Chrysalism w Gibach
Pośrodku lasu, obok jeziora, na werandzie drewnianego domku letniskowego podczas, gdy pada letni ciepły deszcz odczujemy ogromny spokój, który nas ukoi. Z jednej strony mamy brzydką pogodę, a jednak deszcz jest całkiem niegroźny, bo obserwujemy go pod dachem i w każdej chwili możemy schować się w środku. Ten dźwięk deszczu to jak problemy, które zostawiliśmy w oddali, ale jeszcze je słyszymy wiedząc, że już nie wrócą. To właśnie Chrysalism. Możemy go odczuć, gdy po rozwiązaniu trapiącego nas problemu wybierzemy się na granicę Polski i Litwy. Tam w Gibach nad jeziorami, w drewnianym letniskowym domku w lesie, gdy tylko zacznie padać, a my wygodnie zasiądziemy na werandzie. Chrysalism w czystej postaci!
Trumspringa w Olszowej Drodze
Na pewno słyszeliście powiedzenie „rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady”. Ta pokusa, by rzucić wszystko, wyjechać, być pasterzem co wędruje górami ze swoim wiernym psem i stadem owiec, a wieczorem siada z fajką i słucha odgłosów przyrody. To właśnie Trumspringa. Wystarczy kliknąć „kup bilet”, przyjechać i zacząć nowe życie. Tak mało i tak dużo zarazem, bo to kliknięcie jest tylko wycieczką naszych myśli, którą serwuje nam mózg w przerwie od pracy. Warto jednak zaznaczyć, że ta wymarzona wycieczka może odbyć się naprawdę. Możemy niejako „zwiadowca” przyjechać na kilka dni, by zobaczyć czy realnie jest nasze marzenie. Nie musimy też jechać w Bieszczady. Alternatywnie możemy wybrać Biebrzę i jej przepiękne okolice. Ostatnio był tam ogromny pożar, ale obszar parku narodowego jest tak ogromny, że nasza wycieczka nie musi odbywać się po pogorzelisku. Naszą zwiadowczą Trumspringę możemy zacząć w miejscowości Osowiec-Twierdza. Tam właśnie dojedziemy pociągiem. Potem możemy przejść kilka kilometrów pięknym lasem, by poszukać noclegu w Olszowej Drodze. Tam będziemy mogli poczuć się jako pasterz, który może kilka dni podoglądać stada szkockich krów, a wieczorem siedząc nad Biebrzą wysłuchiwać przyrody.
Mal de coucou w Rudakach
Jeżeli prowadziliśmy bujne życie towarzyskie (te przed epidemią) to na pewno odczuwaliśmy pewien paradoks. Bo niby życie było bujne, ale tak naprawdę otaczaliśmy się tylko garstką przyjaciół, bo przy nich możemy być naprawdę sobą. Te pozostałe tłumy ludzi, którymi towarzysko się otaczaliśmy było właśnie jak Mal de coucou – złe odżywianie, które które sprawia, że nawet jeśli pochłoniemy cały bufet niezobowiązujących pogawędek, to i tak wciąż jesteśmy głodni prawdziwego posiłku. Rudaki to idealne miejsce na ten prawdziwy emocjonalno-towarzyski posiłek. Możemy godzinami przesiadywać na ławeczce pod drzewem na końcu świata, by razem z mieszkańcami prowadzić długie dysputy o życiu.
Ambedo w Wierzchlesiu
Gdy sprzyjają okoliczności przyrody to potrafimy wpaść w specyficzny, melancholijny trans podczas którego bez reszty oddajemy się szczegółom i szczególikom tego co widzimy, odczuwając to wszystkimi zmysłami. Dzieję się tak wtedy, gdy jest ciepły letni dzień z domieszką wiatru. Ambedo to trawa falująca i drzewa szumiące na wietrze, to chmury zmieniające swoją postać co kilka minut. To krótkie momenty podczas których doznajemy po prostu tego, że żyjemy, i to tylko po to, żeby takich momentów właśnie doświadczyć. Oprócz specyficznej pogody potrzebujemy jeszcze konkretnego miejsca. A takie znajdziemy w Wierzchlesiu. Pośród starych, pięknych drewnianych płotów możemy wpatrywać się w łąkę, drzewa i chmury od świtu do zmierzchu.
Kontynuując przeglądanie strony, zgadzasz się na instalację plików cookies na swoim urządzeniu. Ustawienia prywatnościOK
Polityka prywatności i cookies
POLITYKA PRYWATNOŚCI
Szanujemy prawo użytkowników do prywatności. Dbamy, ze szczególna troską, o ochronę ich danych osobowych oraz stosuje odpowiednie rozwiązania technologiczne zapobiegając ingerencji w prywatność użytkowników osób trzecich. Chcielibyśmy, by każdy Internauta korzystający z naszych usług i odwiedzający nasze strony czuł się w pełni bezpiecznie.
Dane osobowe po 25.05
25 maja 2018 roku wchodzi w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 roku tzw. RODO. Nowe prawo nakłada na nas obowiązek uzyskania Twojej zgody na przetwarzanie przez nas danych osobowych podawanych przez Ciebie w zaszyfrowanych plikach cookies.
Przetwarzamy dane użytkownika, za jego zgodą, m. in. w celu analitycznym. Dane te pomagają nam w określeniu upodobań użytkowników, a tym samym – doskonaleniu kierowanej do nich artykułów.
Cookies – jak działają
Cookies to pliki tekstowe, które serwer zapisuje na dysku urządzenia końcowego użytkownika, dzięki czemu będzie mógł go “rozpoznać” przy ponownym połączeniu.
Portal używa cookies do zapamiętania informacji o Internautach. Rozpoznajemy ich po to, by dowiedzieć się kim są, jakiej informacji potrzebują i szukają na naszych stronach. Wiedząc, które serwisy odwiedzają częściej niż pozostałe, możemy stać się dla Nich znacznie ciekawszym i bogatszym portalem niż dotychczas. To użytkownicy dają nam wiedzę o tym, w jakim kierunku rozwijać serwisy już istniejące, jakim wymaganiom musimy jeszcze sprostać, co uzupełnić, co stworzyć nowego, by odpowiedzieć na ich oczekiwania i potrzeby.
Pliki cookies są wykorzystywane także w celach statystycznych (tworzenie statystyk dla potrzeb wewnętrznych i w ramach współpracy z naszymi kontrahentami, w tym reklamodawcami); oraz związanych z prezentacją reklam w portalu – w szczególności aby uniknąć wielokrotnej prezentacji temu samemu odbiorcy tej samej reklamy oraz w celu prezentacji reklam w sposób uwzględniający zainteresowania odbiorców
Cookies są ustawiane przy “wejściu” i “wyjściu” z Portalu. W żaden sposób nie niszczą systemu w komputerze użytkownika ani nie wpływają na jego sposób działania, w szczególności nie powodują zmian konfiguracyjnych w urządzeniach końcowych użytkowników ani w oprogramowaniu zainstalowanym na tych urządzeniach.
Należy podkreślić, że cookies nie służą identyfikacji konkretnych użytkowników, na ich podstawie nie ustala tożsamości użytkowników.
Zaufani partnerzy
Dane o Użytkownikach przetworzone w postaci profili marketingowych są udostępniane podmiotom trzecim, jednak żadne dane umożliwiające bezpośrednie zidentyfikowanie osób nie są przechowywane ani analizowane. W zakresie, w jakim Dane udostępniane są podmiotom trzecim, Użytkownik, który nie chce aby dane o ich odwiedzinach były przekazywane temu podmiotowi może w dowolnym momencie wyłączyć.
Lista zaufanych partnerów
1. Google Ireland Limited (usługa AdSense, usługa Analytics)
2. Facebook.com (komentarze pod artykułami)
Na naszej stronie używane są ciasteczka firmy Google Ireland Limited będącej naszym partnerem. Ciasteczka te służą przede wszystkim do analizy oglądalności stron internetowych w Polsce i oceny skuteczności działań reklamowych. Użytkownik może w każdym czasie zrezygnować z korzystania z tego rodzaju plików wybierając odpowiednie ustawienia w swojej przeglądarce.
Wyświetlanie reklam
Zasadą działania Portalu jest możliwość darmowego czytania artykułów dla użytkowników. Aby zapewnić sprawne działanie systemu musimy zapewnić odpowiedni poziom usług (serwery, administracja itp.) co niestety wiąże się ze sporym kosztem. Dlatego na portalu obecne są reklamy. Staramy się, aby profil reklam odpowiadał zainteresowaniom użytkowników, aby były one użyteczne i przyczyniały się do możliwości zdobycia dodatkowej wiedzy o interesujących produktach i usługach.
Cookies to pliki tekstowe, które serwer zapisuje na dysku urządzenia końcowego użytkownika, dzięki czemu będzie mógł go “rozpoznać” przy ponownym połączeniu.
Portal używa cookies do zapamiętania informacji o Internautach. Rozpoznajemy ich po to, by dowiedzieć się kim są, jakiej informacji potrzebują i szukają na naszych stronach. Wiedząc, które serwisy odwiedzają częściej niż pozostałe, możemy stać się dla Nich znacznie ciekawszym i bogatszym portalem niż dotychczas. To użytkownicy dają nam wiedzę o tym, w jakim kierunku rozwijać serwisy już istniejące, jakim wymaganiom musimy jeszcze sprostać, co uzupełnić, co stworzyć nowego, by odpowiedzieć na ich oczekiwania i potrzeby.
Pliki cookies są wykorzystywane także w celach statystycznych (tworzenie statystyk dla potrzeb wewnętrznych i w ramach współpracy z naszymi kontrahentami, w tym reklamodawcami); oraz związanych z prezentacją reklam w portalu – w szczególności aby uniknąć wielokrotnej prezentacji temu samemu odbiorcy tej samej reklamy oraz w celu prezentacji reklam w sposób uwzględniający zainteresowania odbiorców
Cookies są ustawiane przy “wejściu” i “wyjściu” z Portalu. W żaden sposób nie niszczą systemu w komputerze użytkownika ani nie wpływają na jego sposób działania, w szczególności nie powodują zmian konfiguracyjnych w urządzeniach końcowych użytkowników ani w oprogramowaniu zainstalowanym na tych urządzeniach.
Należy podkreślić, że cookies nie służą identyfikacji konkretnych użytkowników, na ich podstawie nie ustala tożsamości użytkowników.