Tuż przed wojną w Białymstoku było… bardzo podobnie jak jest teraz!

Nie chcemy nikogo straszyć ani namawiać do ucieczki, ale 2 lata przed wybuchem II Wojny Światowej było bardzo podobnie jak jest teraz. Wiemy to z wydarzeń, które miały miejsce w 1937 roku w Białymstoku. Przypomina się słynny dialog z filmu “Miś”, w którym jedna pani się cieszy, że “Węgiel jest we wiosce”, a druga zapowiada wojnę, bo przed wojną też był węgiel. Nie można jednak nie zauważyć, że historia zatacza koło.

 

20 maja 1937 roku Białystok i jego odwiedził premier gen. Felicjan Sławoj-Składkowski. Wówczas dużym problemem było bezrobocie po mijającym światowym kryzysie gospodarczym. Teraz na szczęście znalezienie pracy nie jest takie trudne, ale… być może wkrótce nastąpi światowy kryzys gospodarczy. To co się dzieje na innych kontynentach ma także wpływ na Polskę i Białystok. USA nie dawno ogłosiły cła na chińskie produkty. W odwecie Chiny zrobiły to samo na produkty amerykańskie. Mimo, że wojna handlowa rozgrywa się pomiędzy mocarstwami i jest daleko, to uderza gospodarczo także w nas.

 

W 1937 roku premier odwiedził także pracujących. W Czarnej Wsi spotkał się z robotnikami, którzy zamieszkiwali baraki. Sławoj-Składkowski był przejęty, że mieszkali w warunkach urągającymi wszelkim normom sanitarnym. Po jego wizycie prezydenci Białegostoku, Łomży oraz Grodna oraz starostowie augustowski i szczuczyński otrzymali po 200 zł na zapomogi wszystkim potrzebującym. Warto tutaj przypomnieć o słynnym programie “500 plus”, który nie jest tylko dla potrzebujących, ale dla wszystkich, którzy posiadają dzieci. Pewna analogia jest jednak zauważalna.

 

Podczas pobytu premiera w 1937 roku w Białymstoku trwał powszechny strajk włókniarzy. 7 tys. robotników, którzy domagali się podwyżek. W tym samym czasie również strajkowali piekarze domagając się 40 proc. podwyżek. Strajk nauczycieli, a wcześniej lekarzy-rezydentów a obecnie przybierający na sile strajk fizjoterapeutów może utwierdzać niektórych, że rzeczywiście znów historia zatacza koło.

 

Jako ciekawostkę warto dodać, że przez pewien incydent na morzu w okolicach Gibraltaru mogło dojść do wybuchu II Wojny Światowej. Hitler był już u władzy i po incydencie był wściekły na Hiszpanów aż tak bardzo, że gotów był wypowiadać im wojnę. Wtedy być może los Polski nie byłby aż tak okrutny gdyż jak wiemy z historii – pierwszym celem 2 lata później Hitlera był nasz kraj. Czy grozi nam III Wojna Światowa? Być może tak, jednak jest to bardzo wątpliwe by wydarzyła się w Polsce. Hitler wywołał II Wojnę Światową, bo nie zgadzał się z rezultatem I Wojny Światowej (po której Polska odzyskała niepodległość także kosztem Niemiec).

 

Dziś główne rozgrywki mocarstw mają miejsce na Bliskim Wschodzie, w Korei Północne, a także w Ameryce Południowej. W Europie jest względny spokój. Wiele może się zmienić, gdy poznamy następce Władimira Putina. Wybory w Rosji odbędą się w 2024 roku czyli za 5 lat. Wtedy do władzy może dojść radykał, który będzie chciał powrotu do czasów ZSRR. Hitler doprowadził do wojny 6 lat po tym, gdy legalnie uzyskał pełnię władzy. Zatem gdyby przyjąć, że ktoś podobny do niego dojdzie do władzy w Rosji, to III Wojna Światowa wybuchnie w 2030 roku? Po II Wojnie Światowej Białystok był jednym wielkim gruzowiskiem. Jeżeli dojdzie do agresji ze strony wschodniej, to nasze miasto i Podlaskie nie mogą czuć się bezpiecznie. Jesteśmy bardzo blisko granicy, jednak największą rolę będzie pełnić tak zwany “Przesmyk suwalski” czyli granica polsko-litewska i terytorium oddzielające Białoruś od Obwodu Kaliningradzkiego.

Żółty deszcz na Podlasiu. Zdezorientowani ludzie dzwonili do Instytutu Meteorologii.

Wkrótce minie kolejna rocznica od wybuchu elektrowni w Czarnobylu. Przy tej okazji przypomnimy mało znaną historię związaną z późniejszymi skutkami wybuchu. W wielu miejscowościach pod Białymstokiem spadł… żółty deszcz. Zdezorientowani ludzie dzwonili do Instytutu Meteorologii pytać co się dzieje. Usłyszeli, że powietrze jest zanieczyszczone siarką oraz intensywnym pyleniem roślin na wiosnę. Komitet PZPR kłamał jak tylko się dało, byleby nie mówiono źle o Związku Radzieckim. Wszystko to oczywiście w ślad za Komunistyczną Partią Związku Radzieckiego, która wyznawała zasadę, że należy blokować informację w nadziei, że skutki katastrofy jakoś same znikną, albo że nikt ich nie zauważy.

 

Nic podobnego. Wieści o katastrofie dotarły między innymi do Białegostoku o godz. 18 dnia następnego czyli około 16 godzin po wybuchu. Wszystko to za sprawą brytyjskiego radia BBC. Ludzie przekazywali sobie wieści pocztą pantoflową. W telewizji zaczęto kłamać. Mówiono o radioaktywnym jodzie, który jest wysoko nad ziemią i jego wartości radioaktywne spadają. Ludzie oczywiście w to nie uwierzyli. Przychodnie lekarskie zapełniły się ludźmi. Tam jednak pomocy nikt nie otrzymał. Zapobiegawczo zaczęto podawać płyn “Lugola”, jednak tylko dzieciom i młodzieży. Łącznie w ciągu 2 dni – radziecką “coca-colę” podano 180 tys. osobom. Ile dorosłych przyjęło płyn? Nie wiadomo.

 

Radio emitowało komunikaty, w których radzono jak zachowywać się. Ton ich był oczywiście uspokajający. Władze prowadzili akcję dezinformacyjną. W rzeczywistości jednak trzeba było działać. Zakazano sprzedaży lodów oraz zaapelowano do mieszkańców by ograniczyli spożycie zielonych roślin. Rodzice dzieciom natomiast podawać mieli tylko mleko w proszku. Żeby nie wywoływać paniki – nie zamknięto szkół oraz zachęcano do udziału w pochodach pierwszomajowych. Gazeta Współczesna – dawniej organ prasowy KC PZPR – podała informację iż radioaktywność na terenie województw białostockiego, łomżyńskiego i suwalskiego powróciła do normy. Jednocześnie zalecano, by nie wypuszczać krów na pastwiska, zaś dzieci do piaskownic.

 

Propaganda swoje, a życie swoje. Ludzie wszędzie mówili tylko o tej katastrofie, a także o jej skutkach. Mieszkańcy wzajemnie straszyli się wypryskami, łysieniem i metalicznym smaku w ustach. W dodatku z nieba spadł żółty deszcz, który wzmógł tylko pytania i obawy. Dziś, po wielu latach wiemy już, że skażenie atmosfery nad Polską radioaktywnym jodem było znacznie poniżej progu zagrożenia. Jednak dmuchanie na zimne nikomu nie zaszkodziło. Szczególnie przy tak wielkiej dezinformacji komunistów, nie wiadomo było czego się spodziewać. Dziś Czarnobyl i opuszczone miasto Prypeć jest miejscem, gdzie przyjeżdżają wycieczki z całego świata. Mimo iż do dziś obowiązuje tam zakaz wstępu.

https://www.youtube.com/watch?v=Zt0gfyq2jQA

Featured Video Play Icon

Ten film to absolutny unikat! Niemcy przekazują Sowietom Białystok w Pałacu Branickich

Oficjalne przejęcie Białegostoku przez Sowietów, którzy odbierali miasto od Niemców, po napaści jakiej dokonali 17 września zostało udokumentowane filmowo na potrzeby propagandy. Na filmie można zobaczyć spotkanie władz obu okupantów w Pałacu Branickich.

 

Najpierw szybka powtórka z historii. 1 września 1939 roku Polska została zaatakowana przez Hitlera i Niemców. 17 września nasz kraj otrzymał cios od drugiego sąsiada – Rosjan. O 3 nad ranem oddziały Armii Czerwonej przekraczały polską granicę kierując się na Wilno, Grodno, Nowogródek i Kobryń. Zaskoczeni polscy żołnierze pełniący warte na pograniczach (kiedyś ochroną granic zajmowało się wojsko) szybko ulegli wrogowi. Sprawy nie ułatwił naczelny wódz Polski, który zalecił by unikać konfrontacji z Sowietami. Po kilku dniach z jednej strony armia niemiecka stała na linii Knyszyn – Białystok – Narew – Hajnówka – Brześć Litewski. Zaś po drugiej stronie Białostocczyzny znajdowała się armia rosyjska, która wyparła polskich żołnierzy z Białegostoku w nocy z 21 na 22 września 1939r. 

 

Kilka dni wcześniej uzgodniono, że Niemcy ewakuują się z Białegostoku. Zaś miasto zostanie przekazane Rosjanom. Przebieg ewakuacji 20 września 1939 r. w Bia­łymstoku w Pałacu Branickich omawiali lokalni dowódcy Armii Czerwo­nej i Wehrmachtu. Spotkanie zakończyło się uroczystym obiadem na cześć komisji sowieckiej wydanym w Hotelu Ritz. Ostatni akt przekazania miasta w ręce sowieckie odbył się na dziedziń­cu Pałacu Branickich. Jego przebieg tak opisywał: M. Czajkowski naoczny świadek tamtych wydarzeń: Kompanie honorowe obu obcych wojsk dzie­lił (a może lepiej byłoby powiedzieć łączył) wysoki maszt, na którym po­wiewała czerwona flaga z czarnym, o złamanych ramionach, krzyżem na białym polu. Orkiestra grała „Deutschland, Deutschland uber Alles”. Obie kompanie sprezentowały broń i flaga ze swastyką zaczęła się opuszczać. Do masztu podszedł oficer sowiecki i założył inną, czerwoną flagę, z sierpem i młotem. Obie sojusznicze kompanie prezentowały broń, grano hymn Związku Sowieckiego. Kiedy zawisła flaga na szczycie masztu, podeszli do siebie oficerowie obu wojsk. Odsalutowali wyciągniętymi szablami, scho­wali je do pochew i podali sobie przyjaźnie ręce. Wreszcie poklepali się po­ufale. Za chwilę padły komendy z obu stron, kompanie raz jeszcze spre­zentowały broń. Po chwili odmaszerowali w swoich kierunkach, a czarne limuzyny zaczęły opuszczać dziedziniec. Za nimi w równych odstępach po­ruszały się motocykle z żołnierzami Wehrmachtu. Relacja ta została zawarta przez Wojciecha Śleszyńskiego w książce Okupacja sowiecka na Białostocczyźnie w latach 1939–1941. Propaganda i indoktrynacja.

Jak mieszkali bogaci białostoczanie w XIX wieku? Tutaj wciąż można to zobaczyć.

Okazały budynek na ul. Świętojańskiej to dziś siedziba Muzeum Podlaskiego i ich oddziału – Rzeźby Alfonsa Karnego. Dawniej przechodził z rąk do rąk co kilka lat. Każdy, kto go odwiedzi będzie mógł zobaczyć jak mieszkali bogaci białostoczanie w XIX wieku.

 

Dawniej, bo w 1878 roku willa przy Świętojańskiej należała do rodziny Malinowskich. W 1889 roku nieruchomość tą kupił niejaki Mikołaj Fiodorowicz, baron von Driesen. Nie wiadomo jednak zbyt wiele o nim, poza tym że był wojskowym, który dowodził jednym z kozackich pułków, które stacjonowały w mieście. To jednak dzięki niemu willa mieszcząca się przy Świętojańskiej jest dziś taka okazała. Gdyż wojskowy rozpoczął gruntowną przebudowę domu do tak okazałej formy. Niestety mężczyzna nie nacieszył się nią zbytnio, gdyż w 1898 roku musiał się przenieść do twierdzy na Łotwie. Wille sprzedał Abramowi Tyktinowi – jednemu z kupców. Ten jednak zadłużył się – zastawiając budynek. Po kilku latach, bo 1904 roku sprzedał willę Adeli Hasbach – z rodziny znanych fabrykantów. Po jej śmierci budynek trafił na własność innych fabrykantów – Beckerów.

 

Kolejni właściciele to Marian i Anna Łukasiewiczowie. Niestety wtedy willa została podzielona na kilka mieszkań. Pod koniec II Wojny Światowej w 1944 roku w budynku mieściły się różne urzędy, przedszkole czy przechodnie. Zaś na poddaszu mieszkała poprzednia właścicielka. W 1984 roku budynek był ruiną, który odkupiła Krajowa Agencja Wydawnicza. W 1990 roku jednak budynek został przejęty, przez Muzeum Podlaskie. 3 lata trwał remont. Następnie otworzono tu właśnie oddział muzeum – Rzeźby Alfonsa Karnego. Przywrócono też dawny układ pomieszczeń, są też dawne tapety, sztukaterie, polichromie, plafony, boazerie i posadzki. Jeżeli chcecie wiedzieć jak bogaci ludzie mieszkali w XIX wieku w Białymstoku, to w muzeum można się o tym przekonać na własne oczy. Przy okazji zwiedzając ekspozycje muzeum. Alfons Karny to jeden z najwybitniejszych artystów II RP.

Featured Video Play Icon

Ten film to prawdziwy unikat. Pokazuje życie białostoczan w 1941 roku

Ten film to prawdziwy unikat. Pokazuje codzienne życie białostoczan w 1941 roku czyli podczas II Wojny Światowej. Zdjęcia te zostały nagrane na potrzeby propagandy III Rzeszy, która dość mocno udokumentowała swoje “sukcesy” na polach bitwy. Tego typu filmów są całe godziny. Ten jednak jest unikatowy, gdyż przez Białystok w 1941 roku armia niemiecka przechodziła dalej. 22 czerwca rozpoczęto atak na osi Białystok (Grodno) – Mińsk – Smoleńsk. Niestety w Białymstoku zostali wtedy zapamiętani bardzo źle. Spędzili kilkuset Żydów do synagogi stojącej przy ul. Suraskiej. A następnie doszczętnie świątynię z ludźmi w środku spalili. To była odrażająca zbrodnia, o której możecie więcej przeczytać tu:

Niemcy urządzili w Białymstoku rzeź. Tak wybili prawie wszystkich Żydów w mieście

Po wizycie Niemców w Białymstoku pozostało też sporo zdjęć. Mimo, że film w sieci jest od 6 lat, to dotychczas nie był na Podlasiu w takiej wersji nigdzie opisany. Można jedynie natrafić na fragmenty tego filmu. Już na pierwszym kadrze widzimy fragmenty budynku, w którym mieścił się hotel. Trudno powiedzieć jaki. Fragmenty nieco przypominają Ritz. Tyle, że zdjęcia musiałyby pochodzić nie z 1941 roku lecz z 1944. Jaki to był hotel? Trudno powiedzieć. Na pewno ani Grand ani hotel Ostrowskich. Te wyglądały zupełnie inaczej.

 

Mniej wątpliwości jest z kolejnym kadrem. To prawdopodobnie kamienica stojąca do dziś na ul. Nowy Świat. Na kolejnym ujęciu aż tak dużej pewności nie ma. Przypuszczalnie jest to dzisiejsza ul. Malmeda (dawniej Kupiecka). W kolejnej scenie natomiast widzimy brukowany plac, a także konie z drewnianymi wozami. Jest to prawdopodobnie jeden z białostockich bazarów. Można stawiać na Rynek Rybny (w okolicach dzisiejszego Opałka). Kolejne fragmenty być może pochodzą z tego samego bazaru. Trudno dokładnie dojść do tego po budynkach, mimo że są bardzo charakterystyczne. Gdyby wideo było w lepszej jakości, to można by było odczytać napisy na drogowskazach. Niestety nie jest to możliwe.

 

Niemalże wszystkie kadry są bardzo ciasne. Przypomnijmy, że film był kręcony na potrzeby propagandy, a nie dla walorów turystycznych. Stąd też filmujący bardziej skupiał się na ukazaniu ludzi. I tych na filmie nie brakuje. Uśmiechnięci, jak gdyby nie było wojny. Niestety film kończy się kadrem z mężczyzną siedzącym wśród ruin. Przypomnijmy, że po II wojnie światowej Białystok był praktycznie całkowicie zniszczony, zaś większość mieszkańców, którzy stanowili Żydzi – zostali wymordowani. 1945 rok to dla miasta całkowicie nowy rozdział. Czeka ja totalna odbudowa oraz wypełnienie nowymi mieszkańcami.

Wycieczka wzdłuż granicy. Te 7 miejscowości trzeba odwiedzić!

7 miejscowości na południowo zachodniej granicy województwa podlaskiego to na pewno jeden z ciekawych pomysłów na zwiedzanie w regionie tego co nie jest oczywiste. Pomysł nie jest zupełnie nielogiczny. Bowiem jeżeli będziemy chcieli zwiedzić województwo podlaskie wzdłuż północono-wschodniej granicy to zauważymy aż 4-krotnie zmieniające się krajobrazy, architekturę i gwarę miejscowych. Jak jest na południowo-zachodniej granicy? Jest to wycieczka po miejscach związanych z Królestwem Polskim, a także z Księstwem Mazowieckim. Oczywiście upłynęło wiele czasu i nie jest to widoczne na pierwszy rzut oka, ale znając kontekst historyczny danego miejsca można zauważyć pewne, charakterystyczne szczegóły.

Niemirów

Pierwszym punktem naszej osobliwej wycieczki powinien być Niemirów. To bardzo ciekawe miejsce, będące trójstykiem granic wojewódzkich i łączeniem granic Polski i Białorusi. Jest tam też wspaniały punkt widokowy na rzece Bug, góra zamkowa, resztki cmentsarza żydowskiego, a także kościół, którego brama z dzwonnicą pochodzą z XIX wieku. W wieży natomiast znajdują się barokowe dzwony z XVIII wieku. Jest też przeprawa promowa, ale działa nieregularnie. Badania archeologiczne dowodzą że dawniej również w tym miejscu znajdowała się granica między wschodnią a zachodnią cywilizacją.

Mielnik

To miasteczko, w którym możemy przede wszystkim zwiedzić ruiny kościoła (na fot. głównym), a także zobaczyć odkrywkową kopalnię kredy i rozejrzeć się po okolicy na wieży widokowej. W Mielniku można też przeprawić się na drugą stronę rzeki bezpłatnym promem. Nie działa on jednak przez cały rok. Mielnik można porównać także do San Francisco. Część miasteczka jest położona bardzo wysoko, część (bliższa rzeki) bardzo nisko. Przez co spacerując po miasteczku odczujemy różnice wysokościowe.

Drohiczyn

fot. Bladyniec / Wikipedia

To kolejne miasteczko na Bugu, które warto zobaczyć. Tam również znajduje się góra zamkowa, przeprawa promowa, a także wspaniałe zabytki w centrum miasta. Warto tu wspomnieć, że w czasach, gdy Polska była jeszcze królestwem, to Drohiczyn był stolicą Podlasia.

Granne

To ostatnie miejsce związane z Królestwem Polskim. Zostały tam pozostałości po moście, który był częścią szlaku łączącego Grodno z Warszawą. Przechodziła przez ten obiekt wielka armia Imperium Rosyjskiego. Tą samą drogą Król Stanisław August wyjechał do Grodna i już nie wrócił. Był to także szlak dla wojsk Napoleona podczas jego wojny z Imperium Rosyjskim. Część z nich zmarło z zimna, głodu i chorób i zostało pochowanych we wsi Dzierzby – po drugiej stronie Bugu. Dziś po moście zostały tylko pozostałości widoczne tylko wtedy, gdy jest niski poziom rzeki.

Ciechanowiec

W Ciechanowcu możemy zwiedzać dawny rynek z kościołem, cerkwią i dawną synagogą. Najważniejszy jednak obiekt to Muzeum Rolnictwa słynny między innymi z tego, że wystąpił w teledysku Donatana i Cleo. Znajduje się w nim pałac i bogato wyposażony skansen. Gdy były rozbiory miasto początkowo przypadło Prusom, a potem Rosji. W późniejszych czasach – pół miasta należało do Kongresowego Królestwa Polskiego zaś drugie pół do Imperium Rosyjskiego. De facto to wszystko było jedno państwo złączone unią personalną. W czasach II Wojny Światowej Ciechanowiec był miejscem, gdzie Niemcy utworzyli getto dla Żydów, następnie ich wymordowali lub wywieźli do swoich obozów śmierci w Treblince (pod Warszawą). Po II Wojnie Światowej Ciechanowiec nie odzyskał już dawnego znaczenia. Pozostało też na uboczu głównych szlaków komunikacyjnych. Dlatego dziś najważniejszym miastem w powiecie jest Wysokie Mazowieckie.

Paproć Duża

To wieś, w której w kościele ewangelickim ślub brali Maria i Józef Piłsudscy. Jednak to tak na marginesie. Wieś bowiem jest założoną przez osadników niemieckich osadą na pla nie koła! Wjeżdżając do wsi można jeździć w kółko do woli – wracając cały czas do tego samego miejsca, w którym zaczęło się jazdę. Z tego koła odchodzi promieniście osiem dróg do kolejnych osad. Na zdjęciach satelitarnych prezentuje się to bardzo ciekawie. Z dołu zwiedzanie Paproci Dużej to także ciekawe doświadczenie.

Sosnowiec

Zwieńczeniem wycieczki powinien być Sosnowiec… oczywiście nie ten na Śląsku. Podlaskie ma własny. Jest to wieś w gminie Miastkowo. Nic ciekawego nie możemy na jej temat napisać, ale wiemy jedno na pewno – warto tam pojechać dla samego faktu sfotografowania się przy tabliczce.

fot. główne: Jacek Karczmarz / Wikipedia

Ta księga ma ponad 220 lat i to prawdziwy skarb! Właśnie wróciła na Podlasie.

Jego życie zaczyna się jeszcze przed 1500 rokiem w Gródku. Okazały budynek dziś stoi w Supraślu. Mowa tu oczywiście o Monasterze. Jego historia jest bardzo zawiła, zaś przedstawienie jej kompleksowo w całości to raczej próba napisania książki. Jednym z fragmentów tej historii jest Bazyliańska drukarnia, której starodruk właśnie trafił do zbiorów Książnicy Podlaskiej. I to nie byle jaki!

 

Jednym z autorów drukowanych w supraskiej drukarni był Franciszek Karpiński. Wiele osób kompletnie nie wie, że pieśni śpiewane do dziś są jego autorstwa. Kolęda “Bóg się rodzi”, czy też zaczynająca się od słów “Kiedy ranne wstają zorze” – czyli Pieśń poranna. Kolęda po raz pierwszy zagrana została na organach właśnie w Białymstoku. Wówczas w jedynym kościele – Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Dzieła Franciszka Karpińskiego zostały wydrukowane po raz pierwszy w Supraślu. I tak pierwsze wydanie “Pieśni Porannej” z 1792 roku prosto z aukcji trafiło właśnie do zbiorów specjalnych Książnicy.

 

Dlaczego Monaster stoi dziś w Supraślu a nie Gródku? Wiąże się z tym pewna legenda. Otóż w 1498 roku wojewoda nowogrodzki i marszałek Wielkiego Księstwa Litewskiego Aleksander Chodkiewicz wraz z arcybiskupem smoleńskim Józefem Sołtanem postanowili ufundować w Gródku cerkiew, w której będzie znajdować się zgromadzenie zakonników. Miasteczko wyznaczone na budowę cerkwi w tamtych czasach bardzo tętniło dworskim życiem, co kłóciło się z życiem zakonników. Mnisi, którzy przybyli ze Świętej Góry Athos, skarżyli się na hałas, a duchowni potrzebują spokoju aby zagłębić się w modlitwie. Po dwóch latach, w związku z uciążliwością przebywania mnichów w ludnym i gwarnym Gródku, zakonnicy poprosili swojego dobroczyńcę, aby ulokował ich w innym miejscu, lecz nad tą samą rzeką. Fundator pozwolił przenieść siedzibę klasztoru z Gródka na nowe, spokojne miejsce. O wyborze nowej siedziby zakonnej miał zdecydować Bóg. Według legendy w 1498 roku zakonnicy puścili nurtem rzeki drewniany krzyż, a ten zatrzymał się na terenie ówczesnego uroczyska Suchy Hrud. W ten sposób krzyż wskazał miejsce na budowę monasteru. Dziś ten zabytek jest jednym z najchętniej odwiedzanych w Supraślu.

 

W 1693 roku po różnych zawirowaniach historycznych metropolita kijowski Cyprian Żochowski sprowadził z Wilna do Supraśla prasę drukarską. Na początku nie działała zbyt aktywnie. Dopiero w latach 1711 – 1728 wydrukowano 65 różnych tekstów, z czego 40 w języku polskim, 13 po łacinie, a 12 zapisanych cyrylicą. W 1790 roku oficyna otrzymała przywilej króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, zaś już związany z Branickimi (Izabela Branicka była z rodu Poniatowskich) Franciszek Karpiński był drukowany właśnie w Supraślu. W jaki sposób oryginalny starodruk trafił na aukcję w Krakowie tego nie wiadomo. Jedno jest pewne, księga ma gigantyczną wartośc dla Podlasia. Dlatego cieszy nas, że trafiła na ziemie, gdzie została wydrukowana.

fot. Książnica Podlaska

Gdyby nie te wydarzenia, Białystok mógł być nawet wsią.

Tuż obok Białegostoku mieszczą się Tykocin, Wasilków, Choroszcz i Suraż. Wszystkie z nich były ważniejsze od tego pierwszego. Koleje losu sprawiły, że dziś stolicą województwa podlaskiego jest właśnie gród nad rzeką Białą, zaś Suraż to jedno z najmniejszych miast w Polsce. Wasilków i Choroszcz stały się “sypialnią” Białegostoku, zaś Tykocin leży sobie na uboczu goszcząc czasem turystów. Tykocin prawa miejskie uzyskał od księcia mazowieckiego Janusza I Starszego już w 1425 roku. Suraż został obdarowany prawami miejskimi w 1445 roku nadanymi przez Kazimierza Jagiellończyka. W 1507 roku – takie prawa już Zygmunta I uzyskała Choroszcz. Wasilków otrzymało takie prawa od Zygmunta Augusta w 1566 roku. W tym czasie Białystok był ledwo co powstałą osadą, którą mijano podróżując między ważnymi Surażem, Wasilkowem i Choroszczą czy Tykocinem. Dzisiejszy Rynek Kościuszki zaś był skrzyżowaniem tych wszystkich szlaków. W 1450 roku w Białymstoku powstały dwa dwory oraz kościół. W 1578 roku przy kościele karczma. Co się stało, że dziś Białystok jest właśnie największy i najważniejszy w województwie Podlaskim, zaś Suraż najmniejszym w Polsce? Dlaczego Choroszcz i Wasilków się nie rozwinęły? Dlaczego Tykocin pozostał na uboczu? Żeby poznać odpowiedzi postanowiliśmy prześledzić kilkaset lat historii naszego regionu.

 

Tykocin, który wystartował jako pierwszy rozwijał się dzięki temu że trafił w ręce Zygmunta Augusta, który postanowił że w mieście będą znajdować się dobra królewskie. W twierdzy umieszczono arsenał, skarbiec oraz bibliotekę. Zamek w Tykocinie został zniszczony podczas Potopu szwedzkiego. Stefan Czarniecki postanowił go odbudować i umieścić w nim osobisty skarbiec, na czym skorzystały także jego córki. Tykocin ostatecznie trafił w ręce rodu Branickich. Mniej więcej w 1550 roku zaczyna się intensywnie rozwijać Choroszcz. Liczy sobie 1200 mieszkańców. Podobnie jak Tykocin staje się własnością Branickich. Hetman Jan Klemens wybudował tam letnią rezydencję, która szczęśliwie stoi do dnia dzisiejszego. Suraż nigdy nie miał szczęścia. W 1390 roku król Władysław Jagiełło przekazał księciu Januszowi I Starszemu takie grody jak Suraż, Bielsk, Drohiczyn i Mielnik. Zamek w tym pierwszym mieście trafił później w ręce Wielkiego Księstwa Litewskiego. Później zniszczony został przez Krzyżaków. Kolejny, który odbudowano został zniszczony przez potop szwedzki. Później jednak nastał 1445 rok i Suraż stał się miastem. W 1569 roku całe Podlasie zostało włączone do Korony Polskiej. Miasteczko było zamieszkiwane przez Polaków, Żydów, a także osadników z Rusi. 300 osób było wyznania prawosławnego, stąd też w 1560 roku wybudowano trzy cerkwie.

 

W 1683 roku Choroszcz zostaje doszczętnie zniszczona przez pożar. 600 domów, klasztor, kościół i cerkiew znikają. W 1707 roku dochodzi du ostatecznego upadku miasta, gdy wybucha kolejny pożar. W 1734 roku Tykocin zostaje poważnie zniszczony podczas wojny domowej. W 1753 pożar wybucha w Białymstoku również doprowadzając do ogromnych zniszczeń. Zamieszkujący miasto hetman Branicki jednak nie szczędzi grosza na solidną odbudowę. W 1771 roku w Choroszczy stoi zaledwie 126 domów. W mieście funkcjonuje aż 15 browarów, gdyż wszyscy zachwycają się piwem. W tym samym czasie Wasilków zamieszkiwany jest przez 1500 mieszkańców. Nawet dwa razy więcej mieszkańców zamieszkuje Białystok.

Makieta Białegostoku w czasie, gdy miastem rządził Branicki. fot. Muzeum Historyczne w Białymstoku

W 1772 roku następuje I rozbiór Polski. Podlaskie tereny wciąż jednak leżą w Rzeczypospolitej. Także i II rozbiór Polski w 1793 roku nie zmienia tego stanu rzeczy. Niestety 3 lata później następuje III rozbiór Polski. Podlaskie tereny trafia w ręce Prus. W 1807 roku następują jednak zmiany na mapach Europy. Napoleon wojnami z Prusami i Rosją doprowadził do powstania między innymi Księstwa Warszawskiego. Państwo to przez 8 kolejnych lat będzie podporządkowane Cesarstwu Francuskiemu i jego władcy Napoleonowi. Granica na Podlasiu przebiega po Bugu przez Niemirów, Mielnik, Drohiczyn aż do Białobrzegów. Następnie przez Ciechanowiec po rzece Nurzec, dalej rozlewiskami do wsi Mień, dalej rzeką Mianka do Pietkowa, a stamtąd do Suraża – odcinając od siebie przedmieścia – Daniłowo, Łapy, Gąsówki, Grochy. Trafiają one do Królestwa Polskiego, zaś Suraż pozostaje w Imperium Rosyjskim. Granica następnie przebiega rozlewiskami Narwi do miejscowości Ruszczany obok Choroszczy, a potem już zakręcając jak rzeka na Tykocin aż do Wizny. Po zachodniej stronie polskie Królestwo, po wschodniej rosyjskie Imperium. Suraż znajdował się na samej granicy podobnie jak i Choroszcz oraz Wasilków. Wschodnie tereny dzisiejszego Podlaskiego zaczęły należeć do Obwodu Białostockiego. Tykocin zaś był w Księstwie Warszawskim. Izabela Branicka sprzedała rządowi pruskiemu tykocińskie dobra. W 1808 roku umiera pozostawiając w Białymstoku barokowy pałac. Miasto jest już pod rządami Imperium Rosyjskiego.

Pałac Branickich podczas zaboru rosyjskiego. Wszelkie zdobienia kojarzące się z polską kulturą zostały usunięte.

W 1815 roku ma miejsce kongres wiedeński podczas którego utworzono Kongresowe Królestwo Polskie. Niestety nie jest ono niepodległe. “Ziemie Księstwa Warszawskiego pozostające pod kontrolą rosyjską zostają połączone z Rosją nieodzownie przez swoją konstytucję i oddane na wieczne czasy w ręce Najjaśniejszego Cesarza Wszechrosji.” Granica między Królestwem Polski a Imperium Rosyjskim nie zmienia się. Jednak oba kraje zostają faktycznie połączone, zaś wszystkim zaczyna rządzić car. Skutkiem czego będzie kilka istotnych wydarzeń.

 

W 1830 roku wybucha Powstanie Listopadowe. Na terenie Obwodu Białostockiego zostaje ogłoszony stan wojenny. Rosjanie wytypowali potencjalnych przywódców powstania, skonfiskowali broń, a także uwięziono podejrzanych lub odesłano na Syberię. Po upadku tego powstania ograniczona została autonomia Królestwa Polskiego. Nałożono też restrykcje. Łódzcy fabrykanci masowo zaczęli przenosić się do miast na granicy Imperium i Królestwa. Zasiedlają Supraśl, Choroszcz, Wasilków i Białystok. Z jakiegoś powodu omijają przygraniczny Suraż. Nie interesuje ich także Tykocin, który leży po stronie Królestwa Polskiego.

Spuścizna po Manchesterze Północy. Galeria Alfa została dobudowana do dawnej manufaktury Eugeniusza Beckera.

W 1851 roku rosyjski car decyduje o wielkiej inwestycji. Petersburg zostanie połączony drogą kolejową z Warszawą. Trasa biegnie przez Wilno, Grodno, a dalej Kuźnicę, Sokółkę, Wasilków, Białystok. Dalszy odcinek jest dosyć intrygujący. Kolejnym dużym miastem po drodze jest Suraż. Tymczasem tory biegną przez maleńkie wioski – Starosielce, Klepacze, następnie przez kompletnie opustoszałe tereny do Markowszczyzny. Dalej trasa biegnie przez Uhowo, gdzie trasa kolejowa przebiega przez bagnistą granicę Imperium Rosyjskiego i Królestwa Polskiego. Następnie utworzona zostaje stacja kolejowa w Łapach oraz zakład naprawczy dla parowozów oraz wagonów. To oznacza jedno – koniec Suraża.

Takie parowozy opalane drewnem kursowały między Petersburgiem a Warszawą jadąc przez Białystok i Łapy.

Ostatnie z ważnych wydarzeń w tym miasteczku to Powstanie Styczniowe. W 1862 roku ukończona zostaje cała trasa kolei warszawsko-petersburskiej. Dokładnie 15 grudnia. Miesiąc później wybucha powstanie. Polacy chcą odzyskać niepodległość Królestwa Polskiego i zagrabione ziemie. Między innymi w naszym regionie dochodzi do wielu krwawych walk. Suraż jest ważnym centrum oporu. Niestety po 3 miesiącach oddział powstańców zostaje rozbity przez Rosjan. Żołnierze zaczynają świętować w Surażu. W tym celu udają się do proboszcza prawosławnej parafii Konstantego Prokopowicza. Tydzień później proboszcz zostaje powieszony przez mieszkańców.

 

Kolej Warszawsko-Petersburska, która przebiegała przez Wasilków i Białystok istotnie wpłynęła na rozwój tego drugiego. W Wasilkowie zaś pracę znalazło wiele osób, gdy linia powstawała. Później kursowano pociągiem do Białegostoku. Gdyż w Wasilkowie kolej zatrzymywała się 4 razy dziennie. Wszystko za sprawą Sergiusza Sazana, carskiego posła, który posiadał majątek Jurowce w pobliżu stacji. Niestety w 1895 roku pół Wasilkowa zostało strawione przez pożar. Kolejny raz żywioł spowodował o upadku miasta. Kolejne lata to czas, gdy to Białystok jest już numerem jeden. Nie zmieni tego nawet fakt, że podczas II Wojny Światowej zostaje w 95 procentach zniszczony. Po wojnie zamieszkuje go 56 tys. osób. Tyle co w 1889 roku. Jan Klemens Branicki i jego pieniądze na odbudowę miasta po pożarze, Powstanie Listopadowe, a w następstwie silny rozwój Białegostoku, którego wtedy zwali “Manchesterem Północy” oraz wybudowanie linii kolejowej zrobiły swoje. Białystok na przestrzeni kilkuset lat z malutkiej osady stał się najważniejszym miastem województwa podlaskiego.

fot główne: Muzeum Historyczne w Białymstoku

Uśmiechnięta wieża, wędrująca fontanna i ponad 100 sklepów. To miejsce zna każdy mieszkaniec.

XVI wiek to czas, gdy do Białegostoku sprowadził się Jan Klemens Branicki. W mieście wybucha wielki pożar, zaś po nim miasto zaczyna się mocno rozwijać. Jednym z budynków, który wtedy powstał był ten najbardziej charakterystyczny – ratusz. Co ciekawe, budynek ten nigdy nie pełnił funkcji urzędu miejskiego. W pewnym czasie obiekt został zburzony, zaś w jego miejsce pojawić się miał wielki pomnik Józefa Stalina. Na szczęście tak się nie stało, a dziś budynek nazywany często “uśmiechniętym ratuszem” jest bardzo rozpoznawalnym symbolem w mieście, ale też i poza jego granicami. Dzisiejszy budynek to okrojona wersja tego, który stał wcześniej. Oprócz głównego budynku i wieży, a także czterech kramów będących halą targową – była jeszcze waga miejska, z której korzystali kupcy by dokonać miar. Na planie miasta z 1770 roku widać także jeszcze zaznaczonych 5 innych, małych budynków – 2 od strony katedry oraz 3 z drugiej strony. Można powiedzieć, że po wybudowaniu ratusz były ówczesną “galerią handlową”.

Na początku nie było wieży. Początkowo w prostokątnym budynku znajdowało się 10 sklepów. Następnie pojawiły się 4 pawilony – ufundowane przez samych kupców. Dopiero po kilkunastu latach pojawiła się jedna kondygnacja wieży. Dopiero w 1798 roku została ona podwyższona. W 1772 roku w ratuszu znajdowało się już 48 sklepów! Ponadto miejsce tam miała izba sądowa i areszt. Handel na Rynku tak mocno się rozwijał, że dziedziniec przed ratuszem zabudowano kolejnymi budynkami. W 1868 roku na ratuszowej wieży pojawił się zegar. W kolejnych latach umieszczono na wieży także “galeryjkę”, z której strażacy obserwowali miasto (które w tamtych czasach z wieży w całości było widoczne).

 

W 1922 roku w ratuszu mieściło się ponad 100 sklepów! Niestety stan techniczny budynku był fatalny. Dlatego rok później postanowiono o przeprowadzeniu rekonstrukcji budynku. Tak się jednak nie stało. W 1940 roku Białystok jest okupowany przez Rosjan. W centrum miasta ma pojawić się pomnik Józefa Stalina. W tym celu ratusz zostaje rozebrany. A plac jest pusty. Ostatecznie pomnik stanął przed Pałacem Branickich. Po II Wojnie Światowej, gdy cały zagruzowany Białystok odbudowuje się na nowo, w 1953 roku ratusz znów się pnie do góry, by w 1958 roku stać się budynkiem muzeum, które znajduje się tam do dnia dzisiejszego. Warto zwrócić uwagę na otoczenie ratusza. W XVI wieku – na miejscu dzisiejszego pasażu prowadzącego z ul. Spółdzielczej do Suraskiej znajdowały się na jego początku i końcu dwa podłużne budynki. Między nimi 4 mniejsze. Tu gdzie obecnie mamy bar “Podlasiak” oraz ciąg sklepów – stały obok siebie identyczne budynku. Po przeciwległej stronie – tak samo.

Warto też wspomnieć o wędrującej fontannie. Ta pojawiła się na rynku dopiero w 1892 roku. Wtedy też ówczesne władze budowały w mieście wodociągi. Przy okazji zlecono budowę fontanny. Dlaczego? Tego nie wiadomo. Dekoracja pojawiła się przy dzisiejszej ul. Sienkiewicza (wtedy Mikołajewskiej). Fontanna przypadła mieszkańcom do gustu. Prawdopodobnie w 1900 roku dostawiono do niej rzeźbę trzech młodzieńców – jeden symbolizował muzykę, drugi rolnictwo, a trzeci rybołówstwo.

 

W 1962 roku ktoś wpadł na pomysł, by obiekt przenieść bliżej ratusza. Wszystko dlatego, że postanowiono połączyć ul. Legionową z ul. Sienkiewicza. Co ciekawe w 1996 roku ktoś ukradł rzeźby zdobiące fontannę. Dziś podziwiamy replikę. W 2009 roku Tadeusz Truskolaski zadecydował, że fontanna wróci na swoje dawne miejsce. Przypomnijmy też że wtedy też plac przed ratuszem został przebudowany tak, by przypominał pierwotny wygląd. Usunięto dawny skwerek, przeniesiono pomnik Józefa Piłsudskiego. Tylko wagi miejskiej brak. Podczas prac budowlanych odkopano jej fundamenty. Niestety postanowiono ją tylko oznaczyć, a pozostałości pozostawić pod ziemią.

Prezydent chce upamiętnić dawny cmentarz. Dawniej nie przeszkadzały mu imprezy w tym miejscu.

Cmentarz ewangelicki znajdujący się na Rynku Siennym w centrum Białegostoku od jakiegoś czasu jest odgrodzony, zaś już niedługo będzie przypominać prawdziwe miejsce pamięci. Na obecnym wielkim placu powstanie zielony skwer i instalacja artystyczna, która ma upamiętnić XVIII wieczny cmentarz. To już druga nekropolia, która zostanie w taki sposób upamiętniona. Pierwsza to żydowski cmentarz przy budynku ZUS – tam chowano zmarłych na epidemię cholery. Nie dawno się okazało, że cmentarz ten był większy i odgrodzono kolejną część – likwidując dziki parking przed instytucją. Łącznie w centrum miasta znajdowało się 5 cmentarzy, które obecnie są pod ziemią. Cmentarz wielowyznaniowy znajdował się na górce prowadzącej do obecnej cerkwi na wzgórzu Św. Magdaleny. Tam gdzie stoi Opera i Filharmonia (wcześniej Amfiteatr) zaczynał się cmentarz żydowski, który prowadził aż przez cały Park Centralny. Kolejne dwa cmentarze znajdowały się tam gdzie dziś Kościół Św. Rocha oraz katedra.

 

Przez lata niewiele sobie robiono z tego, że na Rynku Siennym znajduje się cmentarz. Bez żadnych oporów zorganizowano tam kiedyś imprezę “Inwazja Mocy RMF” czy imprezę Fashionable East Białystok. Na tym samym cmentarzu zorganizowano także strefę kibica podczas, gdy w Polsce odbywały się mistrzostwa w piłce nożnej – Euro. Przed laty znajdował się tam też postój taksówek i parking. W 1996 roku, gdy odbyła się Inwazja Mocy RMF – rządził miastem Ryszard Tur. To jeszcze za jego kadencji przy ratuszu znajdował się murek wybudowany z żydowskich macew oraz dawna fontanna na Plantach. Ostatecznie w 2004 roku konserwator zażądał rozebrania tych murków.

 

Imprezy Euro i Fashionable odbyły się już za kadencji Tadeusza Truskolaskiego – bo w 2012 roku. Wtedy najwyraźniej nie przeszkadzało mu organizowanie imprez na cmentarzu. Archiwalne zdjęcia pokazują, że teren w tym czasie był już odgrodzony. Co takiego się stało, że prezydent nagle zmienił zdanie i to miejsce godnie upamiętniać? Po latach ruszyło go sumienie? Nie nam to oceniać, ale jest to zaskakujące. Szczególnie, że obok istnieje nieodgrodzone Plac Moniuszki, Park Centralny – również dawny cmentarz. Zaś z małej górki, każdej zimy zjeżdżają dzieci na sankach. Pod spodem zakopanych jest wiele macew.

 

Krwawe starcie Rosjan i Niemców w naszym regionie. Rozzuchwalone wojsko i potężny opór.

1915 roku miał dla naszego regionu kluczowe znaczenie. Od roku trwała I Wojna Światowa. Przypomnijmy, że w tym czasie Polski nie było na mapie. Oficjalnie istniało Kongresowe Królestwo Polski – będące w Unii Personalnej z Cesarstwem Rosyjskim. Oznaczało to, że rosyjski car był jednocześnie królem polskim. Nasz region nie należał jednak do Kongresowego Królestwa Polskiego, a bezpośrednio do Cesarstwa. Po przeciwnej stronie konfliktu stały Niemcy, które walczyły jednocześnie na kilku frontach – na zachodzie z Belgią, Francją i Wielką Brytanią. Niemcy walczyli także we Włoszech i na Bałkanach. Istotnym z naszego punktu widzenia był front wschodni – czyli walki z cesarstwem rosyjskim, które zajmowały nie tylko nasz region – ale też sporą część kraju. Gdy wybuchła wojna w 1914 roku – najpierw na teren Prus Wschodnich (dzisiejsze Mazury i obwód Kaliningradzki) wkroczyła armia rosyjska, gdzie starła się z armią niemiecką. Niemcy nie byli gotowi na atak, więc bez większych walk oddali te ziemie Rosjanom. Międzyczasie wymienili dowództwo i przygotowali się do ataku – wspomagając się nowoczesną techniką. W efekcie Rosjanie stracili 92 tys. żołnierzy, którzy trafili do niewoli. Było też dziesiątki tysięcy zabitych i rannych. W ciągu tygodnia wojska niemieckie rozprawiły się z Rosjanami. Takie działania rozochociły Niemców. Po mobilizacji i przygotowaniach uderzyli ponownie na Rosjan po kilku miesiącach (w tym czasie walki trwały też na innych frontach). Zimowe uderzenie na Prusach Wschodnich również dało sukces Niemcom. Tym razem straty rosyjskie wyniosły 190 tys. żołnierzy.

 

Nastał rok 1915. Międzyczasie Niemcy zdobywali południe dzisiejszej Polski i Ukrainy – Przemyśl i Lwów. 5 sierpnia 1915 wojska niemieckie pojawiły się w Warszawie. Wtedy też rosyjska armia zaczęła coraz bardziej cofać się na wschód. Oznaczało to dla naszego regionu spore zmiany. W Białymstoku nie było większych wydarzeń. Wycofujące się wojska rosyjskie jednak wysadziły w powietrze most i wieżę ciśnień przy dworcu kolejowym. Wojska niemieckie zaczęły też gromadzić się między Biebrzą, Narwią i Bugiem. Według dowództwa pojawiła się szansa oskrzydlenia Rosjan i zniszczenia w rejonie Białegostoku i Bielska Podlaskiego. W tym celu armia niemiecka przystąpiła do czołowego uderzenia właśnie w tych kierunkach. Z południowego zachodu wojska niemieckie szły w stronę Kleszczel i Milejczyc.

Nie wszystko jednak poszło po myśli Niemców. Natrafili na potężny opór Rosjan w tych rejonach. W ten sposób doszło do niezwykle krwawych i zaciętych walk w rejonie Lipin, Bociek i Żurobic. Zarówno Niemcy jak i Rosjanie ponieśli ogromne straty. Niemcy zajęli bez walki Siemiatycze, które zostały ostrzelane artylerią, przez co spłonęło kilkadziesiąt domów. Dzień wcześniej – Rosjanie uciekając palili i wysadzali wszystko co mogło się dostać w ręce wroga. Dlatego tak jak przejęcie Białegostoku przez Niemców nie wywołało większych skutków, tak też w Siemiatyczach mocno to odczuli mieszkańcy. Pozostałością po tamtych czasach jest cmentarz wojenny, na którym pochowano 53 niemieckich żołnierzy i 63 rosyjskich. Nekropolia ta jest zabytkiem, którą warto odwiedzić – co uczynił nasz Czytelnik Adam Nowaczuk. Za dokumentację fotograficzną bardzo dziękujemy.

Co się działo w Białymstoku po II Wojnie Światowej? Nowy rozdział w historii miasta.

Po II Wojnie Światowej Polska utraciła ziemie wschodnie, a zyskała zachodnie. Dla Białegostoku oznaczało to, że będą miastem przygranicznym z ZSRR. W kraju zaś panuje “demokracja” ludowa. Żadnym krajem jednak nie da się rządzić centralnie, stąd też naturalne jest powstanie administracji terenowej, która będzie odpowiedzialna za odbudowę kraju po wojnie. Białystok w 95 proc. jest kompletnie zniszczony. Pozostały pojedyncze budynki – bazylika mniejsza czy kościół św. Rocha. Pałac Branickich i centrum jest kompletną ruiną. Do Białegostoku przyjechała specjalna komisja, która ogłosiła miesiąc odbudowy miasta. Przede wszystkim mieszkańcy odbudowywali fabryki i inne budynki przemysłowe. Do życia powróciła także elektrownia. W mieście zaczynał się nowy rozdział w kartach historii.

 

Kompletnie zniszczony Białystoku. Zdjęcie lotnicze z 1944 roku.

 

Jedną z osób, której zawdzięczamy kształt powojennego miasta to Stanisław Bukowski. Architekt i urbanista nadzorował odbudowę Pałacu Branickich, barokowego centrum miasta, Pałacyk Gościnny, budynek Loży Masońskiej (potem książnicy podlaskiej), klasztor Sióstr Miłosierdzia czy też budynek zbrojowni (dawne Archiwum Państwowe). Architekt dopilnował też budowę wielu kamienic w centrum. Czuwał też nad dokończeniem kościoła Świętego Rocha. Za największe dzieło Bukowskiego uznaje się jednak gmach Komitetu Wojewódzkiego PZPR (obecnie wydział historyczny UwB). Kolejne charakterystyczne dla PRL budynki powstawały w latach 50, 60 i 70. Poczta przy ul. Kolejowej oraz “Okrąglak” po drugiej stronie ulicy. Galeriowec, Spodki i dworzec autobusowy PKS. W centrum natomiast pojawiło się “Kino Pokój”, Hotel Cristal, EMPIK, Pedet i Central. Pojawiły się też gmach sądu przy ul. Skłodowskiej, Dom Technika, budynek uniwersytetu “ONZ”, szpital “Gigant”, Filharmonia na Podleśnej oraz pawilony na ul. Akademickiej. Nie można też pominąć stadionu “Gwardii”, który powstał na potrzeby organizacji Dożynek Centralnych, które miały miejsce 1 września 1973 roku.

 

 

Międzyczasie pojawiły się także bloki mieszkalne, które wyrastały między drewnianymi chatami. Do mieszkań sprowadzali się przede wszystkim ludzie z pobliskich miejscowości. Potrzebnych było mnóstwo rąk do pracy w odbudowanych fabrykach. Zaś po poprzednich mieszkańcach zostało tylko wspomnienie. Zamieszkujący Białystok Żydzi zostali spaleni żywcem w synagodze, zamordowani w Getcie lub wywiezieni do obozów koncentracyjnych. W 1939 roku w mieście żyło 107 tys. osób. W 1946 roku powojenne liczenie wykazało 56,7 tys. osób. Liczba ta zaczęła w kolejnych latach rosnąć. Zaś nowi mieszkańcy zamieszkiwali głównie bloki.

 

 

W latach 60. wykonano kolejny spis powszechny, który wykazał, że w Białymstoku mieszka już 120 921 osób. W 1976 roku liczba przekroczyła 200 tys. Zaś w 2017 roku już 297 288 mieszkańców – przeskakując Katowice i zajmując 10 miejsce. Niestety prognozy wskazują, że nie przebijemy już 300 000 mieszkańców. Eksperci obliczyli, że na pewno nie stanie się tak do 2050 roku. W ciągu następnych 10 lat liczba mieszkańców ma spaść w całym województwie podlaskim. W samym Białymstoku tendencja rosnąca ma się utrzymywać 2022 roku. Warto jednak zauważyć, że wiele mieszkańców ucieka na przedmieścia. Za jakiś czas mogą one jednak być włączone do Białegostoku – tak jak kiedyś uczyniono z Dojlidami Górnymi, Zawadami czy Halickimi. Wtedy osiągnięcie magicznych 300 000 mieszkańców będzie możliwe.

Białystok niepodległy dopiero od 1919 roku. To były szalone i krwawe czasy!

11 listopada 1918 roku Polska odzyskała niepodległość, ale nie Białystok. Dzieje miasta były trochę szalone i niestety krwawe. Dlatego też dzień, w którym w Białymstoku świętuje się niepodległość to nie 11 listopada, lecz 19 lutego. Wtedy stał się częścią niepodległego państwa polskiego. To właśnie tego dnia do miasta wkroczyły polskie wojska. Powyższa pocztówka pamiątkowa została zrobiona jednak po 3 dniach, gdy zorganizowano oficjalne uroczystości przed katedrą. Warto pamiętać, że Białystok był miastem, w którym większość mieszkańców stanowili Żydzi. Trochę mniej było Polaków. Na ulicach można było też usłyszeć rosyjski i niemiecki język. Wymieszany, wielokulturowy, wielonarodowościowy Białystok odzyskujący niepodległość w ocenie żydowskiej społeczności powinien pozostać wolny na wzór Gdańska jako autonomiczne miasto-państwo pod ochroną Ligi Narodów. Polacy zaś cieszyli się, że został częścią niepodległej II RP. Dopiero w kolejnych miesiącach ludność Żydowska, gdy dostrzegła że Rzeczypospolita mimo trwającej wojny polsko-bolszewickiej jest stabilna – coraz mniej optowali za autonomią. Coraz silniej zaczęły dominować głosy o polsko-żydowskiej jedności na rzecz rozwoju miasta.

 

W 1914 roku wybuchła I Wojna Światowa. Wielka Brytania, Francja, Imperium Rosyjskie, USA, Włochy i inne państwa zaczęły walczyć przeciwko Turcji, Bułgarii oraz zajmujących tereny Królestwa Polskiego – Austro-Węgry i Niemcami. Białystok wówczas zamieszkiwało 90 tys. osób. 61,5 tys. to byli Żydzi. Pozostali poza małymi grupkami byli zaliczani do narodowości polskiej. To właśnie dla nich pojawiła się nadzieja, że państwo które istnieje tylko w ich świadomości – zacznie funkcjonować w rzeczywistości. Dla Żydów natomiast wojna ta była wielkim nieszczęściem. Musieli oni bowiem walczyć przeciwko sobie. W niemieckiej armii było 100 tys. żydowskich żołnierzy. Zaś w austro-węgierskiej armii 320 tys. żydowskich żołnierzy. Przeciwko nim walczyło 660 tys. żydowskich żołnierzy z krajów Ententy.

Rosjanie uciekli, miasto przejęli Niemcy

Białystok znajdował się na terenie Imperium Rosyjskiego. Wybuch I Wojny światowej przerwał rozwój Białegostoku. Wprowadzono w nim stan wojenny, aresztowano wiele osób, wysiedlono podejrzanych o działalność rewolucyjną. Ponadto przeprowadzono mobilizację wojskową, wstrzymano wypłaty i zamknięto fabryki. Dopiero po miesiącu ponownie otwarto fabryki, które miały obsługiwać armię po cenach niekorzystnych.

 

W 1915 roku Rosjanie uciekli z miasta, a ich miejsce zajęli Niemcy. 26 sierpnia Białystok znajdował się pod zarządem Ober-Ostu. Rozpoczęły się konfiskaty mienia. Handel był pod rygorystyczną kontrolą. Zaczęto racjonować żywność i wywozić ludzi na roboty do Niemiec. Odcięto Białystok od kongresowego Królestwa Polskiego (wcześniej pod reżimem rosyjskiego cara). Białostockie zakłady włókiennicze zawiesiły produkcję. Zaczęło brakować opału, jedzenia, zaś miasto opanowały epidemie przez kiepską sytuację sanitarną. Ceny jedzenia poszły mocno w górę. W 1916 roku Niemcy złagodzili ucisk narodowy i kulturalny. Zaczęto reaktywować działalność włókienniczą – na potrzeby armii. Okupanci mieli zaufanie do żydowskich fabrykantów. Stąd też to oni byli faworyzowani przy reaktywacji przedsiębiorstw.

 

Koniec I Wojny Światowej

W 1918 roku podczas gdy wszyscy spoglądali w błękitne niebo wyczekując końca wojny, pogoda była zupełnie niecodzienna. Wrzesień, październik i listopad był wyjątkowo ciepłe, suche i słoneczne. Już od 9 lat nie było tak ciepło na terenach zamieszkiwanych przez Polaków, a faktycznie należących do Austro-Węgier, Prus i Rosji. Z Południa nie przyszło jednak tylko ciepłe powietrze, ale też klimat zmian politycznych. 29 września Bułgaria podpisała zawieszenie broni. 4 dni później to samo uczyniło Cesarstwo Niemieckie. 30 października dalej walczyć nie chciała już Turcja. 4 listopada Austro-Węgry podpisały rozejm, które skutkowało rozpadem monarchii. 9 listopada rozpadło się Cesarstwo Niemieckie. Zatem już 2 z 3 krajów, które zagrabiły polskie ziemie rozpadły się. Ten trzeci rozpadł się rok wcześniej. 11 Listopada Niemcy podpisały rozejm z państwami Ententy – czyli między innymi z nowym państwem rosyjskim. Jako, że Białystok był pod panowaniem niemieckim, to taki rozwój sytuacji oznaczał, że wkrótce nadejdą wielkie zmiany. Na ulicach miasta panował wtedy prawdziwy mętlik językowy. Można było usłyszeć rozmowy po polsku, rosyjsku, niemiecku i jidysz. Dyskutowano o tym jaka rysować się będzie przyszłość. Polacy marzyli o własnym państwie.

Samozwańczy naczelnik przyłącza miasto do Białorusi

Rada Regencyjna przekazała zwierzchnią władzę nad wojskiem brygadierowi Józefowi Piłsudskiemu oraz mianowała go naczelnym dowódcą wojsk polskich. Nowy wódz zaczął pertraktować z Centralną Radą Żołnierską by wojska niemieckie zaczęły wycofywać się z Królestwa Polskiego. Doszło do porozumienia. Jednak żołnierze przebywający w Białymstoku wypowiedzieli posłuszeństwo swoim zwierzchnikom. Zawiązali Radę  Żołnierską. W nocy z 11 na 12 listopada Centralny Komitet Narodowy na Obwód Ziemi Białostockiej podpisał umowę z przedstawicielami tego militarnego organu, by w mieście był spokój. Polacy oczekiwali, że żołnierze wkrótce się wyniosą. Tak się jednak nie stało. Komendant żołnierskiej rady wraz z oficerem polskiego wojska i przedstawicielem lokalnej samoobrony uformowanej przez mieszkańców wyjechali wspólnie samochodem do Warszawy, by zorientować się jak wygląda sytuacja. Gdy po 2 dniach wrócili to zapowiedzieli, że za kilka godzin Białystok stanie się niepodległy. W mieście wybuchła euforia. Na próżno. 14 listopada na ulicach miasta oczekiwano polskich żołnierzy. Miał być to wielki oddział. Tymczasem z Łap przyjechało 150 osób, a następnie tam się wycofało po kilku godzinach.

 

Zrobiło się niestabilnie w Białymstoku. Niemieccy żołnierze kręcili się po mieście bez dowództwa, strzelali dla zabawy wzbudzając chaos. Na początku stycznia w Grodnie doszło do kolejnych rozmów polsko-niemieckich. Ich celem była bezpieczna ewakuacja żołnierzy z Białegostoku. 19 stycznia rozmowy były już na tyle zaawansowane, że były kontynuowane w Białymstoku. Tymczasem brak jakiejkolwiek władzy w mieście postanowił wykorzystać Konstanty Jezowitom z Białorusi, która ogłosiła niepodległość 25 marca 1918 roku (jeszcze w trakcie I Wojny Światowej). Mężczyzna ogłosił że Białystok zostaje przyłączony do Białorusi, zaś on zostaje naczelnikiem miasta. Zanim cokolwiek samozwańczy gospodarz zdołał cokolwiek zrobić, to przyjechał komisarz polskiego rządu Ignacy Mrozowski, który zawarł wreszcie porozumienie z żołnierzami niemieckimi. Ostatecznie, 5 lutego 1919 roku osiągnięto sukces. 18 lutego z miasta wyjechali żołnierze niemieccy. 19 lutego 1919 roku zaś do miasta wjechały polskie wojska. Konstanty Jezowitom uciekł w głąb Białorusi.

 

Tymczasowy prezydent

22 lutego odbyło się uroczyste przywitanie polskich żołnierzy. Stali oni w kilku szeregach w tym miejscu, gdzie dziś odbywają się wszelkie uroczystości związane ze świętami państwowymi oraz gdzie stoi pomnik Józefa Piłsudskiego. Mowa o reprezentacyjnym placu przed katedrą. W jednej z charakterystycznych kamienic, które stoją do dziś przy ul. Świętojańskiej zamieszkał Józef Puchalski. Został on przewodniczącym Tymczasowego Komitetu Miejskiego oraz Tymczasowym Prezydentem Białegostoku. To na jego barkach leżało faktyczne wcielenie miasta do Rzeczypospolitej Polskiej. Było przed nim bardzo dużo pracy. Jednym z pierwszych jego zadań było właśnie uroczyste przywitanie wojsk. Niestety później jego praca nie została uznana przez białostoczan. Gdy odbyły się wybory jesienią 1919 roku, to nie uzyskał za wiele głosów.

 

Józef Puchalski miał problemy z sercem spowodowane otyłością. Tęgi mężczyzna zmarł nagle w 1924 roku. Został pochowany na cmentarzu farnym. Tymczasowy prezydent miasta pochodził z okolic Białegostoku. Dziś wspomnieniem po nim jest funkcjonująca do dziś zabytkowa kamienica przy ul. Świętojańskiej 21. Obecnie jest to budynek, w którym funkcjonuje restauracja oraz biura.

Polski Białystok

Białystok, który był częścią II Rzeczypospolitej zaczął się zmieniać. U zbiegu dzisiejszej ul. Krakowskiej, Lipowej i Al. Piłsudskiego znajdowało się wzgórze na którym znajdował się stary cmentarz i kapliczka. To tu w przyszłości pojawi się kościół Św. Rocha – wielki jak skała pomnik odzyskania niepodległości. Kontrowersyjny projekt postanowił zrealizować ks. Adam Abramowicz. Budowa rozpoczęła się dopiero w 1927 roku.

 

Istotnym elementem państwa polskiego były polskie szkoły oraz polska prasa. Stąd też wkrótce w Białymstoku otwarto Publiczną Szkołę Powszechną i bibliotekę miejską. Jako, że w mieście większość stanowili Żydzi, to wielu z nich obawiało się, że II RP nie utrzyma się zbyt długo. Dlatego Białystok powinien zostać wolnym miastem na wzór Gdańska, które jest autonomicznym miasto-państwem pod ochroną Ligi Narodów. 10 miesięcy później wszystko wyglądało już na tyle stabilnie, że Żydzi nie chcieli w mieście ani komunistów, ani bolszewików oraz też nie byli już takimi entuzjastami autonomii. Interesowało ich pojednanie polsko-żydowskie i wspólna praca na rzecz miasta.

Międzywojnie w Białymstoku

Kolejne lata trwania Rzeczypospolitej Polskiej sprawiły, że w Białymstoku było coraz mniej Żydów. Choć nie byli już najliczniejszą grupą zamieszkującą miasto, to nadal byli zauważalni wszędzie. Zamieszkiwali Chanajki – czyli Surażską, Cichą, Gęsią, Ciemną, Rynek Sienny i Rybny, a także drugą stronę Rynku Kościuszki – Zamenhofa, gdzie znajdowały się opisywane przez Marię Dąbrowską “ohydne trzypiętrowe kamienice – budowane z kremowych, bladoróżowych i czerwonych cegieł – układanych wzorzyście – najeżone, nazdobione, nabrzydzone”. Pośród nich znajdowały się niezliczone sklepy których brudne okna pełne są pstrokatych wystaw. Zewsząd bije skisła woń obrzydliwości. Wszędzie cuchną i szumią fontanny brudów, spływających gęstą cieczą do rynsztoków. Centrum Białegostoku było bardzo stłoczone. Oprócz kamienic wiele było drewnianych, parterowych domków.

 

1 sierpnia 1920 w Białymstoku Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski stworzony przez bolszewików wydał manifest zapowiadający m.in. stworzenie Polskiej Socjalistycznej Republiki Radzieckiej oraz obalenie rządów „szlachecko-burżuazyjnych”. Kilkutygodniowe rządy tej formacji na Wileńszczyźnie i Podlasiu były okresem krwawego terroru. Komitet powołał trybunały rewolucyjne, które mordowały patriotów polskich, sprzeciwiających się obcej władzy i narzuconemu przez nią porządkowi społeczno-gospodarczo-politycznemu. 22 sierpnia 1920 1 pułk piechoty Legionów starł się z resztkami rosyjskich sił, które próbowały zdobyć Warszawę. Oczywiście Polacy urządzili bolszewikom pogrom. Setki sowietów rozproszyło się po lasach. Byli wyłapywani kilka dni po bitwie. W Białymstoku znów zapanował spokój. Niestety tylko na kolejne 2 dekady.

 

źródła:
Piotr Wróbel – Studia Podlaskie UwB
Wiesław Wróbel – Polskie Radio Białystok
Tomasz Mikulicz – Kurier Poranny
Andrzej Lechowski – Muzeum Podlaskie

Domek będzie dogorywać. Prezydent liczy naiwnie, że sprzeda ruinę.

Współczesna historia Domku Napoleona jest bardzo przykra. Przez wiele lat (jeszcze za kadencji poprzedniego prezydenta) funkcjonowała tutaj agencja towarzyska, natomiast później funkcjonował tam lokal gastronomiczny. Ostatecznie został opuszczony przez najemcę i zaczął pusty popadać w ruinę. Międzyczasie był chętny by otworzyć tu restaurację francuską jednak zrezygnował. Kolejna próba miała nastąpić w przyszłym tygodniu. Do niczego jednak nie dojdzie, gdyż w wymaganym terminie nikt nie wpłacił wadium, które jest potrzebne by do przetargu stanąć. Oznacza to, że nie ma chętnych na Domek Napoleona. Który to już raz?

 

Dlaczego jest taki kłopot ze sprzedażą wydawałoby się takiego ciekawego budynku? Z zewnątrz obiekt nie prezentuje się najlepiej, ale to nie jest najgorsze, bo w środku niestety to kompletna ruina. Mimo wszystko miasto liczy, że sprzeda ten ciekawy architektonicznie budynek. A to podejście błędne. Po tak wielu nieudanych próbach urzędnicy powinni przestać się łudzić. Albo prezydent znajdzie pieniądze na jego modernizację oraz pomysł na zagospodarowanie albo będzie tak jak z innymi zapuszczonymi zabytkami w mieście – będą dogorywać w najlepsze.

 

Domek Napoleona to spuścizna po zaborach. Władze carskie wybudowały budynek dla celników. Podczas II Wojny Światowej budynek został zniszczony, a następnie odbudowany.

Białystok – zdewastowane miasto w płomieniach. Potworna historia na unikalnych zdjęciach.

Podczas II Wojny Światowej Białystok uległ gigantycznemu zniszczeniu. W 1941 roku – Niemcy bez wypowiadania wojny postanowiły zaatakować ZSRR. Armia Czerwona, która stacjonowała w Białymstoku dostała od swego dowództwa nakaz ewakuacji. 22 czerwca Białystok został zbombardowany przez niemieckie samoloty. 25 czerwca w okolicach doszło do wymiany ognia pomiędzy Armią Czerwoną a nowym okupantem. Oddziały Wehrmachtu wkroczyły do miasta 27 czerwca. Razem z niemieckimi nazistami do miasta weszły specjalne grupy operacyjne  policji bezpieczeństwa oraz służb bezpieczeństwa. Od razu po zajęciu Białegostoku nowi okupanci rozpoczęli zaplanowany na szeroką skalę terror wśród mieszkańców. Był to tak zwany “krwawy piątek”. To właśnie wtedy życie straciło kilkaset Żydów, spędzonych do synagogi, która została podpalona. Z relacji świadków wynika, że żołnierze synagogę podpalili ze wszystkich stron. Do uciekających przez okna żydów strzelali. Zginęli prawie wszyscy Żydzi, tylko nieliczni zdołali się uratować. Niemcy spalili także drugą synagogę – przy ul. Nabrzeżnej (dziś Branickiego). W tym samym dniu zginęło w mieście od 2 do 2500 Żydów. Niemcy odbyli po prostu polowanie na ludzi.

 

W ciągu pierwszego miesiąca okupacji hitlerowskiej w masowych egzekucjach zginęło łącznie około 8 tys. osób. Swoimi zbrodniami Niemcy rozpoczęli planową eksterminację społeczności żydowskiej. To w Białymstoku zaczął się Holocaust. Jest to mało znany fakt w ogólnej historii polskich Żydów. Obecnie wszyscy skupiają się na Warszawie, a nie na prowincjonalnym podlaskim miasteczku. A to błąd. O Historii należy mówić jak najpełniej. Dla Białostoczan wydarzenia “krwawego piątku” pozostały traumą. Ich żydowscy sąsiedzi, koledzy ze szkół, nauczyciele czy lekarze jednego dnia zostali zamordowani. W mieście kłębił się gęsty dym, który przeszywał nozdrza zapachem palonych ciał. Miasto stało się jednym, wielkim krematorium.

 

Zdjęcia pochodzą z niemieckich archiwów oraz z Niemieckiego Muzeum Historycznego w Berlinie.

 

 

 

 

 

 

 

Pałac Tryllingów

Pałac Tryllingów ma nowego właściciela! Lepiej późno niż wcale.

Pałac Tryllingów w Białymstoku ma nowego właściciela. Wreszcie obecnej ekipie rządzącej w mieście coś się udało w sprawie zabytków. Dotychczasowe ich działania to było pasmo porażek. Tym razem jest inaczej – sukces. Warto dodać, że to sukces, który udało się osiągnąć cudzymi pieniędzmi. Tryllingowie byli to najbogatsi fabrykanci w całym mieście. Mieli tkalnię na Nowym Świecie, fabrykę sukna na ul. Lipowej. Pod koniec XIX wieku syn Tryllingów odkupiwszy od teściów posiadłość przy dzisiejszej ul. Warszawskiej zaczął wznosić nowy, okazały budynek, który stoi do dziś. Po jego śmierci – syn właściciela posiadłości postanowił spieniężyć “Pałac”. Nieruchomość trafiła w ręce Jana Lgockiego – wysokiego urzędnika państwowego oraz Feliksa Serwantowicza. Po II Wojnie Światowej budynek przeszedł na własność Skarbu Państwa.

 

Obecnie “Pałac” Tryllingów ma nowych właścicieli. To małżeństwo, które w Białymstoku prowadzi jeden z hoteli. Teraz w ciągu 5 lat musi przeprowadzić gruntowny remont niszczejącego zabytku. Cała ta “zabawa” tylko do tej pory kosztowała ich 1,835 mln zł. Teraz kolejne pieniądze będą musieli wydać na odnowienie “Pałacu”. Jedno jest pewne – to wspaniała wiadomość, że ktoś zechciał kupić okazały budynek przy ul. Warszawskiej. Po raz kolejny możemy wyrazić ubolewanie, że prezydent miasta nic nie robi latami z zabytkami i zamiast w miarę możliwości doprowadzać je do coraz lepszego stanu, to woli handlować ruinami.

 

fot. Grzegorz Koronkiewicz / Wikipedia

To była luksusowa dzielnica Białegostoku. Mieszkali tu najbogatsi.

W dawnym Białymstoku była taka dzielnica, którą można porównać do Nowojorskiej Tribeci. Ta w USA od zawsze aż do dziś była bardzo prestiżowa. Nasza białostocka niestety obecnie nie zachwyca i to jest delikatnie powiedziane. Przed II Wojną Światową była kompletnym przeciwieństwem dzielnicy Chanajki. Na ul. Aleksandrowskiej, a później Pierackiego mieszkali prawnicy, lekarze czy kupcy. Nie brakowało też fabrykantów, którzy woleli Białystok od Łodzi tworząc u nas Manchester Północy. Przyjezdni osiadali się także rejonach Aleksandrowskiej. Generalnie mieszkali tam tylko zamożni. Także tam znajdowała się większość placówek związanych z organami ścigania, stąd też było tam względnie bezpiecznie. Nawet prostytutki nie chciały się tam zapuszczać, gdyż w luksusowej dzielnicy brakowało lokali rozrywkowych czy hoteli.

Dzisiaj te miejsce to ul. Warszawska – gdzie mamy restauracje, puby, pizzerię, a także wiele sklepów. Z dawnych czasów zachowało się bardzo wiele zabytków. Pamiątką po dawnej ekskluzywnej dzielnicy Białegostoku jest chociażby Pałac Tryllingów. W 1871 roku Elżbieta Pilcicka za 2600 rubli sprzedała parcelę, dom murowany, oficynę, stajnię i chlew przy małżeństwu Rozalii i Izraela Bulkowsteinów. To za ich sprawą na działce powstał przepiękny budynek. Pierwsze lata Bulkowsteinowie wynajmowali posiadłość różnym lokatorom.

 

 

W Białymstoku najbogatszymi fabrykantami była rodzina Tryllingów. Mieli tkalnię przy ul. Nowy Świat oraz fabrykę sukna przy ul. Lipowej. Tym drugim zakładem zarządzał Chaim Abram Trylling – syn Izraela. Pod koniec XIX wieku córka małżeństwa Bulkowsteinów – Helena wyszła za mąż za Chaima Tryllinga. Świeżo upieczony małżonek od swoich teściów odkupił posiadłość przy Aleksandrowskiej za 1500 rubli oraz w zamian za uregulowanie długów posiadłości. W miejsce starych budynków zaczął wznosić cudo, które stoi do dziś – przepiękny pałacyk. Niestety Pan młody jeszcze w czasie budowy rezydencji zmarł. Spadkobierczynią została oczywiście Helena oraz jej syn Anatol. Posiadłość była obciążona kolejnymi długami z tytułu niezapłaconych podatków. Helena już w międzywojniu przebywała często w Berlinie. Syn zaś postanowił posiadłość spieniężyć. Okazały pałacyk trafił w ręce Jana Lgockiego – wysokiego urzędnika państwowego oraz Feliksa Serwantowicza. Po II Wojnie Światowej budynek przeszedł na własność Skarbu Państwa.

Dziś przy ul. Warszawskiej oprócz Pałacu Tryllingów przy Warszawskiej znajdują się kamienice, dawny Szpital Żydowski, Pałacyk Cytronów (siedziba Muzeum Historycznego), kościół ewangelicko-augsburski (dziś kościół katolicki św. Wojeciecha) i wiele innych zabytków. Aż dziw bierze dlaczego ulica ta jest obecnie tak niespójna architektonicznie oraz tak zaniedbana. Gdyby prezydentowi zależało – Warszawska byłaby dziś miejscem niezwykłym i atrakcyjnym. A tak mamy okropny misz-masz. Już nie wspominając o wielu zapuszczonych budynkach.

fotografie ze zbiorów Jana Murawiejskiego

Tajemnice Wersalu Podlaskiego. To nie tylko pałac i ogród.

 

Pałac Branickich to prawdziwa perła. Sam budynek jak i ogród zachwycają chyba wszystkich. Warto jednak dodać, że to nie wszystko co ma do zaoferowania te miejsce. Budynek Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku składa się również z dwóch muzeów. Zarówno jedno jak i drugie jest niezwykle klimatyczne, a także ciekawe.

 

Pierwsze z nich to Muzeum Historii Medycyny i Farmacji. W zabytkowych wnętrzach dawnego Pałacu Branickich można poznać tajniki medycyny, proces kształtowania się przez stulecia tradycji leczniczych, poczuć zapach i atmosferę apteki z przełomu XIX i XX wieku. Można obejrzeć ekspozycję poświęconą dawnemu aptekarstwu z terenu Podlasia. Druga ekspozycja to “Kamienie milowe białostockiego szpitalnictwa”. Muzeum zajmuje pomieszczenia na parterze prawej oficyny pałacowej. Według źródeł historycznych, w XVIII i na początku XIX wieku lewa część tej oficyny pałacowej służyła celom mieszkalnym. Kwaterowano tu gości przybyłych do Branickich, oficjalistów. Po 1771 roku tj. po śmierci Jana Klemensa Branickiego, pomieszczenia te w miesiącach zimowych zamieszkiwała wdowa po hetmanie – Izabela z Poniatowskich Branicka. Prawa, niższa część oficyny, posiada cechy architektoniczne świadczące o dłuższej historii. W XVIII wieku, parter tej części oficyny służył jako stajnia. Do dziś zachowały się oryginalne, kamienne żłoby końskie, pochodzące z tego okresu.

 

fot. Muzeum Historii Medycyny i Farmacji

 

Drugie Muzeum znajduje się w piwnicach, które zostały specjalnie wyremontowane. Pomieszczenie nie przypomina tradycyjnego muzeum. Historia pokazana jest w nim w sposób nowoczesny z zastosowaniem obecnych technologii. Jest multimedialnie. Żeby wybrać się na spacer po podziemiach, trzeba najpierw zadzwonić do muzeum od numer 85 748 54 05.

Pałac Branickich był instytutem. Uczyły się tu młode dziewczyny

W 1795 roku nastąpił III rozbiór Polski, który zmiótł z mapy nasz kraj na 123 lata o czym wszyscy doskonale wiedzą, a gdy nawet jak ktoś nie wiedział to mógł się dowiedzieć w tym roku – gdy świętowaliśmy 100-lecie odzyskania Niepodleglości. O tym co się działo w Białymstoku i na Podlasiu podczas zaborów można powiedzieć wiele. Jedną z ważniejszych pamiątek jest ta, która służy do dziś – tory kolejowe, dzięki którym Białystok się rozwinął na tyle, że przyćmił ważniejsze wtedy Tykocin, Suraż czy Drohiczyn.

Można powiedzieć, że budowa torów akurat przez Białystok nie była przypadkiem. Nie wiadomo czy w tym przypadku świadomie czy nie, ale rosyjski zaborca chciał wyplenić ze świadomości Polaków – kulturę, tradycje i historię. Dlatego miasta silnie związane z historią Królestwa Polskiego musiały tracić na znaczeniu. Białystok – będący prywatnym miastem magnata Branickiego zbyt wiele pamiątek po Królestwie nie Posiadał.

Podczas ostatniego rozbioru Podlasie trafiło w ręce Niemców. Dopiero w 1809 roku (czyli 14 lat po rozbiorze) dobra białostockie od zaborcy odkupił car Aleksander I. Wpierw chciał wybudować sobie w Białymstoku letnią rezydencję. W 1826 roku wzięto się za Pałac Branickich. Remont miał sprawić, by nie przypominał on już polskich czasów szlacheckich, tylko służyć carowi. W 1833 roku jednak porzucono ten plan, zaś w 1836 roku rozpoczęto likwidację siedziby carskiej w Białymstoku.

Były to już czasy innego cara – Mikołaja I. Ten wpadł na pomysł, by dawny Pałac Branickich przekształcić w szkołę – Instytutu Panien Szlacheckich. Następnie wydał odpowiedni ukaz i ponownie rozpoczęto remont. Rosjanie zabudowali kolumnady, zlikwidowano dach typowy dla zabudowy barokowej (który dziś znów jest) zamieniając go na zwykłe zadaszenie. Usunięto też rzeźby, herby Branickich. Pałac przestał wyglądać już jak rezydencja. Powstały za to apteka, szwalnia, cerkiew, kuchnia, umywalnia oraz pokoje przyjęć. Pokoje hetmana zajęła dyrektor nowego Instytutu. Na górze stworzono pokoje rekreacyjne, kaplice katolicką, klasy oraz mieszkania dla wychowawczyń i samych uczennic.

Pałac po rosyjskiej rewolucji wyglądał dużo biedniej oraz stracił swój majestat. Zniknął cały dawny wystrój. Oto właśnie zaborcy chodziło. Symbol kultury polskiej zawarty w dawnym wyglądzie został zdewastowany.

W Instytucie było 120 miejsc. 20 z nich przeznaczone było dla córek urzędników rosyjskich. Pozostała setka to uczennice, za które ktoś zapłacił oraz te, za które płaciła Rosja. Oczywiście jak sama nazwa wskazuje – Instytut Panien Szlacheckich – oznaczało to, że wszystkie pensjonariuszki musiały pochodzić z rodzin szlacheckich. Wszystkim zaś zarządzała Rosjanka, a jej pomocnicą miała być osoba miejscowa. Jedna prawosławna, jedna katoliczka.

Mimo, że miejsc było 120, to przy otwarciu w 1841 roku w instytucie znalazły się 24 wychowanki. Zaborca usunął dawne symbole kultury polskiej, jednak do 1863 roku, czyli przez 22 lata wykładany był w instytucie język polski.

Instytutem opiekowała się carowa Maria. W szkole szlacheckie pochodzenie miało znaczenie tylko na początku. Później zaczęto przyjmować także córki urzędników czy wojskowych – tylko rodowitych Rosjan. Instytut miał 3 klasy z dwuletnim nauczaniem. Dopiero w 1903 roku utworzono 7 klas, które trwały rok. 

Żeby zostać przyjętą do szkoły – pensjonariuszka musiała zdać egzaminy z modlitw, a także wiedzy o Biblii. Co ciekawe egzaminy z religii były zdawane w zależności od wyznania. Katoliczki po polsku, luteranki po niemiecku zaś prawosławne po rosyjsku. Wszystkie dziewczęta jednak musiały znać język rosyjski – czytać i pisać, a także czytać i pisać po francusku. Nie obyło się też bez wiedzy matematycznej. Każda z wychowanek musiała umieć liczyć do stu oraz odejmować i dodawać do stu. W Instytucie nie przyjmowano chorych dziewcząt. Mile widziana była gra na fortepianie.

W instytucie zaś pensjonariuszki uczyły się takich przedmiotów jak religia, rosyjski, polski, francuski, niemiecki, historia, geografia, matematyka, fizyka, filozofia, kaligrafia i rysunek, higiena, nauki biologiczne dotyczące człowieka, a także pedagogiki, śpiewu, muzyki, gry na fortepianie, robótek ręcznych, gimnastyki. Ponadto dziewczyny uczyły się na temat starożytności oraz kosmosu. Pensjonariuszki miały od 10 do 16 lat. 

Instytut Panien Szlacheckich istniał w białostockim pałacu Branickich do 1915 roku. Później I Wojna Światowa zmusiła pensjonariuszki do ewakuacji do Petersburga. W 1918 roku Instytut został rozwiązany.

fot główne: Muzeum Podlaskie w Białymstoku

Koniec remontu Synagogi w Tykocinie. Już nie jest biała…

Zakończył się remont XVII wiecznej Wielkiej Synagogi w Tykocinie, która nie jest już taka jak na powyższym zdjęciu. Zabytek przeszedł renowację dachu, elewacji i stolarki. Budynek należący do Muzeum Podlaskiego odzyskując blask znów będzie przyciągał turystów, których w małym miasteczku pod Białymstokiem nie brakuje. 

 

Historycznie to Tykocin był kiedyś ważniejszy. Białystok dorównywać mu zaczął dopiero, gdy pojawili się Braniccy. Potem dzisiejsza stolica województwa podlaskiego zaczęła zyskiwać gdy masowo przeprowadzano się tu z centralnej Polski, by produkować i handlować na granicy z Imperium Rosyjskim. Podczas zaborów Białystok dostał również połączenie kolejowe z Moskwą i Warszawą. To już przechyliło szalę zwycięstwa nad Tykocinem i innymi starszymi miastami w regionie.

 

Synagoga zyskała elewację w oryginalnych kolorach – łososiowym z fragmentami koloru miętowo – zielonego. Kolory te zostały ustalone na podstawie odkrywek – czyli najgłębszych warstw starej elewacji. Warto zaznaczyć, że remont mógł się odbyć dopiero nie dawno, gdyż od 4 lat uregulowane są sprawy własnościowe świątyni. Obecnie należy do Skarbu Państwa. W 2019 roku w Wielkiej Synagodze odbędzie się Festiwal Kultury Żydów Polskich.

 

fot. Muzeum Podlaskie w Białymstoku

Featured Video Play Icon

Upór się opłacił. Szukali mogił powstańców. Dziś możemy upamiętniać ich czyny na cmentarzu

188 lat temu pod Supraślem w Kopnej górze odbyła się jedna z walk Powstania Listopadowego. Dopiero kilka lat temu odnaleziono szczątki żołnierzy walczących z zaborcą rosyjskim, dzięki czemu mógł powstać cmentarz. Pamięć po tym wydarzeniu jest pielęgnowana co roku przez lokalne władze, a także służby mundurowe, harcerzy czy uczniów. Zanim było wiadomo, gdzie znajdują się mogiły powstańców – bardzo angażował się w ich odnalezienie Radosław Dobrowolski, historyk a dziś burmistrz Supraśla. Potencjalne tereny mogił były wielokrotnie przeczesywane georadarem, który pokazuje anomalia pod ziemią. Można powiedzieć, że poszukiwanie ukrytych grobów było jak szukanie igły w stogu siana, ale w końcu się to udało pod koniec 2009 roku.

 

Jak szukano mogił cz. 1

 

Ekshumacje odbyły się w 2010 roku. Zaś cmentarz dopiero w 2013 roku. Odnaleziono mogiły 56 żołnierzy. Każdy z nich dostał metr kwadratowy ziemi, o którą walczył. Dziś cmentarz w Kopnej Górze to jedyne i niepowtarzalne miejsce. W przekładach dawnych mieszkańców Kopnej Góry wiadomo, że bitwa była bardzo krwawa. Jeszcze przez wielee lat okoliczna rzeka Sokołda miała mieć czerwoną barwę.

 

„Roku Pańskiego tysiącznego osiemsetnego trzydziestego pierwszego miesiąca czerwca dwudziestego piątego dnia rano we wsi Sokołdzie wojsko polskie w przechodzie na spoczynku rozlokowane, napadnięte przez wojsko rossyjskie, w części pobite, w części potopione w rzece Sokołdzie. Wojsko polskie pobite, grzebanem było bez żadnej zwłoki zaraz w różnych miejscach wsi Sokołdy przez sołdatów wojska rosyjskiego. Jednemu tylko żołnierzowi polskiemu ciężko ranionemu uprosiłem pozwolenia dać ostatnią absolucyją i namaszczenie Oleju Świętego jako przypadkowie iadący do chorego i tamże w Sokołdzie zachwycony. Potopieni żołnierze w liczbie pięćdziesiąt sześciu pochowani zostali w innej mogile na tej stronie rzeki przed groblą do rzeki, idąc po prawej stronie pod górą. Niech odpoczywają w pokoju.
Ksiądz Andruszkiewicz

 

Te słowa były napisane przez proboszcza parafii w Szudziałowie – świadka tamtych wydarzeń. To dzięki niemu pamięć o powstańcach przetrwała do dziś, co nie było łatwe, bo Rosja za swoje zbrodnie nigdy Polski nie przeprosiła.

 

Jak szukano mogił cz. 2

 

Wygnany król spędzał czas w Białymstoku

Izabela Branicka z Poniatowskich, siostra króla Stanisława Augusta tchnęła w Białystok bardzo wiele życia czyniąc gród nad rzeką Białą miejscem, gdzie nie tylko rozwijało się szkolnictwo, ale też kwitło życie artystyczno-kulturalne. W księgozbiorze Izabeli znajdowało się ponad 200 dzieł literatury polskiej i zagranicznej w tym mapy, ryciny, plany architektoniczne, teleskopy, globusy oraz albumy. Nie brakowało też podręczników szkolnych i czasopism. Izabela Branicka została małżonką Hetmana Jana Klemensa Branickiego będąc 18-latką w 1748 roku. Jeszcze za jej życia, bo W 1789 roku we Francji wybuchła wielka rewolucja, której jednym ze skutków było obalenie monarchii. Rodzina królewska musiała uciekać. Ludwik XVI został zgilotynowany, zaś władzę regencyjną (jako 8-latek) przejął Ludwik XVII. Dwa lata później młody chłopiec jednak zmarł, a królem okrzyknięty został 40-letni Ludwik XVIII.

 

Zanim został okrzyknięty królem przebywał na dzisiejszych ziemiach Belgii, Niemiec, Francji i Włoch. W momencie okrzyknięcia go królem przebywał w Weronie, będącej wówczas terytorium republiki Wenecji. Z racji trwającej rewolucji nie mógł on jednak objąć tronu, stąd też politykę prowadził właśnie za granicami Francji. Rok po ogłoszeniu go królem wydał akt będący deklaracją odrzucającą przemiany rewolucji francuskiej oraz zapowiadający odtworzenie monarchii. W efekcie władze Republiki Weneckiej nakazały mu opuszczenie terytorium kraju. Król, który nie mógł objąć swego urzędu zaczął tułać się po całej Europie. 1798 roku Ludwik XVIII trafił również do Białegostoku, gdzie mieszkał w Pałacu Branickich. O samym jego pobycie w Białymstoku niewiele wiadomo. Tylko tyle, ze był tu prawdopodobnie przejazdem. Ile czasu trwał pobyt nie wiadomo. W czasach panowania Branickich gród nad Białą odwiedzało wielu cudzoziemców, którzy w pamiętnikach wyrażali zachwyt nad rezydencją oraz czystością miasta – co było wtedy rzadkością. Nie brakowało też francuskich artystów, stąd też Ludwik XVIII nie czuł się u nas osamotniony.

 

Ludwik XVIII prawdopodobnie pojawił się także w Białymstoku po raz drugi w 1804 roku, gdyż opuszczał wtedy w atmosferze skandalu Warszawę, gdzie próbowano go otruć. Wtedy wybrał się do Grodna. Trudno przypuszczać, by król tak gościnne miasto jak Białystok zechciał ominąć. Szczęście do króla-tułacza uśmiechnęło się dopiero 1814 roku. Wówczas Napoleon Bonaparte poniósł klęskę w Rosji tracąc większość swojej armii. Zaraz po tym Napoleon abdykował. Zgodnie z zasadą legitymizmu – skoro rewolucja zakończyła żywot – Ludwik XVIII mógł w końcu objąć tron we Francji.

Featured Video Play Icon

Powrót do przeszłości! Pan Mirek nagrał Białystok podczas podróży maluchem

Pan Mirek nagrał centrum Białegostoku gdzieś między 1993 a 1995 rokiem. Dziś odświeżył film po latach i postanowił opublikować nagranie w internecie. Na nagraniu można zobaczyć jak autor wraz z kolegą białym maluchem “zwiedzają” centrum miasta. Można między innymi zobaczyć przejazd dzisiejszym deptakiem na Rynku Kościuszki, a także ulicę Wyszyńskiego, gdy jeszcze nie było tam charakterystycznego budynku restauracji McDonald’s.  – Trochę myśmy jaja robili – napisał Pan Mirek umieszczając film na Facebooku. Może ktoś rozpozna siebie?

 

Podróż rozpoczyna się na ul. Branickiego pod dzisiejszym Departamentem Obsługi Mieszkańców Urzędu Miejskiego. Tam można dostrzec wyjeżdżający samochód z rejestracją BTO 0001. Czyżby ktoś własnie go zarejestrował pierwszy pojazd z serii BTO? Kolejne kadry to brama Pałacu Branickich, a także diametralnie zmieniona już kamienica przy ul. Kilińskiego. Następnie autorzy jadą przez Rynek Kościuszki – dziś zamknięty deptak, mijając przystanki przy kinie Ton oraz pod Ratuszem. Na filmie są nie tylko budynki, ale też ludzie z charakterystycznymi dla tamtych czasów strojami oraz ubraniami. Podróż kończy się w okolicach dworca PKS – który od niedawna również jest już zupełnie inny. Dokładnie to na nie istniejącym już parkingu przy Komecie na Wyszyńskiego. Za udostępnienie powyższego filmu Panu Mirkowi serdecznie dziękujemy!

 

To nie jedyny film jaki powstał w tamtych latach. Inny został nagrany jeszcze w 1989 roku oraz kolejny w 1991 roku również z samochodu przez nieznanego autora oraz jego kolegę “Czabana”:

 

Białystok 1989:

 

Białystok 1991:

Gorący adres w centrum miasta. Rozebrać czy stworzyć muzeum żydowskie?

Ul. Bohaterów Getta 9 w Białymstoku to w ostatnim czasie gorący adres. Wszystko przez stary drewniany budynek, który się tam mieści. Mieszkańcy chcą, by został rozebrany, a jego miejsce miał pojawić się parking. Tymczasem pojawiła się informacja, że o żadnej rozbiórce nie ma mowy, gdyż ma powstać tam “Muzeum Żydowskie”, co rozjuszyło większość okolicznych mieszkańców i podsycając niepotrzebne spory.

 

Przede wszystkim zacznijmy od najważniejszego. Budynek przy Bohaterów Getta 9 w Białymstoku to drewniany dom z 1924 roku. Nie ma on jednak żadnej historycznej wartości jak wiele innych drewnianych domów w mieście, które na przykład spłonęły czy w inny sposób znikły (lub jeszcze stoją i walczy się o to by dalej stały – np. ten na Mazowieckiej). W czasie II wojny światowej był to jeden z wielu domów, także gdy na tej części miasta utworzono getto. Główne walki rozgrywały się w okolicach Jurowieckiej, przy bramach Getta – kilometr dalej. W okolicy spornego domu znajdował się cmentarz. Do dziś stoi na sporym placu tam pomnik upamiętniający tragedię likwidacji getta oraz zbiorowa mogiła. To najbardziej godna pamiątka po dawnych mieszkańcach.

 

 

Czy warto ratować ten drewniany dom? O ile nasze stanowisko w sprawie drewnianych domów z przeszłością jest jasne – uważamy, że należy bezwzględnie ratować co się da, o tyle w przypadku Bohaterów Getta 9 nie ma czego ratować. Dom ten nie jest w żaden sposób ani unikalny architektonicznie, ani też nie pełnił nigdy żadnej roli historycznej. W ostatnich latach była to zwyczajna melina, która została zapuszczona do takiego stanu, że nie ma sensu jej remontować. Jest bardzo wiele drewnianych domów i innych budynków w mieście, którymi warto się zająć. W tym przypadku jednak nie ma żadnego uzasadnienia, by rozrywać szaty o bezwartościową ruderę. Skoro mieszkańcy chcą mieć tam parking, to na pewno bardziej się on przysłuży niż ten budynek.

Ścisłe centrum Białegostoku może się zmienić! Kontrowersyjny pomysł, który warto zrealizować.

Około 1000 macew spoczywa pod ziemią w samym centrum miasta. Jakiś czas temu chcieli je odkopać. Czy to dobry moment, by wrócić do tego pomysłu? Czy Park Centralny z problematycznym pomnikiem na czele powinny zniknąć z białostockiego krajobrazu? Czy zatęchła siedziba Uniwersytetu powinna stać się nowoczesnym biurowcem? Zaś pod placem parking podziemny. To wszystko warto zrealizować. Potrzeba tylko śmiałej decyzji.

 

Cmentarz żydowski z lotu ptaka. Zdjęcie lotnicze z 1939 roku.

 

W dawnym Białymstoku między ul. Sosnową, Odeską, Surażską oraz Mińską znajdował się cmentarz żydowski. W 1890 roku otwarto nową nekropolię na ul. Wschodniej. Zaś ten między czterema ulicami stał zamknięty. W 1939 roku przyszła II wojna światowa. Niemcy spalili lub wywieźli praktycznie wszystkich żydów w mieście. W 1945 roku Polska stała się krajem komunistycznym. Zaraz po wojnie cmentarz był miejscem, gdzie wysypywano śmieci a także urządzano libacje alkoholowe. W latach 1952 – 1954 głównym architektem w mieście był Michał Bałasz. To on, gdy pełnił swoją funkcję zasugerował białostockim władzom by cmentarz zasypać, by uchronić go przed dalszą dewastacją. Nikt żadnej oficjalnej decyzji nie podjął. Po prostu cmentarz zasypano. Bez ruszania nagrobków. Dlatego też przechodząc przez centrum miasta natrafiamy na park położony dużo wyżej niż reszta terenu. Pod ziemią bowiem spoczywają szczątki 1000 dawnych mieszkańców. Charakterystyczna jest też mała górka, z której każdej zimy dzieci zjeżdżają na sankach. Prawdopodobnie pod jej powierzchnią znajdują się kolejne nagrobki. Czy decyzja o zasypani cmentarza była dobra? Sądząc po tym z czego składał się dawny murek przy białostockim ratuszu, sucha fontanna na Plantach, czy też niektóre drogi – tak. Dla tych, którzy nie pamiętają – przypomnimy – wszystkie wymienione składały się z rozbitych na części macew. Jaki los spotkałby te 1000 grobów, gdyby ich nie zasypano? Zapewne taki sam.

 

Pomnik w latach PRL, autor nieznany

 

W 1972 władze zorganizowały konkurs na projekt obiektu, który miałby upamiętnić białostoczan walczących o Ziemie Białostocką podczas II Wojny Światowej. I tak w 1975 roku powstał Pomnik Bohaterów Ziemi Białostockiej, który stanął na krawędzi zasypanego cmentarza. W 1990 roku czyli już po transformacji ustrojowej postanowiono “odkomunizować” pomnik. Przybyli kapłani katoliccy oraz prawosławni, poświęcili pomnik, zaś u podnóża pomnika na kamieniu zmieniono napis. “W hołdzie bohaterom Ziemi Białostockiej poległym w walce o Polskę Ludową – Mieszkańcy Ziemi Białostockiej” został zastąpiony na “Poległym i pomordowanym za Wolną Polskę”. Doczepiono też orła w koronie. Po 25 latach od tego wydarzenia dostawiono jeszcze na wielkim głazie obok kolejne napisy “Chwała i cześć żołnierzom I i II Armii Wojska Polskiego, którzy walczyli i zginęli za wolność i niepodległość ojczyzny”. W 2011 roku członkowie Klubu Więzionych, Internowanych i Represjonowanych oraz Związku Więźniów Politycznych Okresu Stalinowskiego podjęli się bez pytania o jakąkolwiek zgodę modyfikacji pomnika. Jak widać dodanie napisów na kolejnym kamieniu to byłoby za mało. Dlatego doczepiono napisy “Bóg Honor Ojczyzna” zaś orzeł na górze pomnika zyskał koronę. Generalnie akcja wywołała oburzenie tylko części mieszkańców. Sam autor pomnika również wyraził swój sprzeciw. Ostatecznie sprawa rozeszła się po kościach, zaś napisy pozostały. Na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości – kolejne osoby postanowiły doczepić kolejny napis – Niepodległość. I tak każdy po swojemu pomnik modyfikował.

 

Obecny pomnik – 2018

 

Mówi się, że modyfikowano pomnik, by go “odkomunizować”. Tak naprawdę, to jeżeli ktoś chciałby podjąć się “odkomunizowania”, to musiałby zająć się całym otoczeniem. Sam pomnik, stojący obok dawny “Dom partii”, a także siedziba sądu są wybudowane w stylu socrealistycznym – czyli charakterystycznym dla czasów polskiego komunizmu. Wszystko to szare, monumentalne budynki, które dodatkowo stały się zabytkami. Dlatego też wszystko co stoi wokół Placu NZS (dawniej Uniwersyteckiego) jest jednym wielkim pomnikiem komunizmu w centrum Białegostoku. O ile wyburzenie budynku sądu byłoby problematyczne, to zmiana elewacji na podobną – jaką ma Sąd przy ul. Mickiewicza już nie takie straszne. Zamiast “Domu partii” wybudowanie w tym miejscu normalnego, nowoczesnego biurowca także nie byłoby takie straszne. A pomnik? Wyburzyć i postawić nowy – Pomnik Bohaterów Białegostoku – przy, którym znalazłoby się miejsce do upamiętnienia wszystkich tych, którzy walczyli o Białystok. Do którego doczepianoby kolejne tablice czy inne kamienie za każdym razem, gdy będzie trzeba. Sam pomnik natomiast powinien stanąć na środku Placu NZS.

 

Park Centralny należałoby natomiast rozkopać, macewy wyczyścić, a teren symbolicznie ogrodzić tworząc lapidarium. Warto tutaj dodać, że nekropolia ta powstała w 1760 roku, zatem byłoby to odkopanie prawdziwego 258-letniego zabytku, a nie pamiątek po komunie. Takie lapidarium z miejsca stałoby się wielką atrakcją turystyczną. A wszyscy, którzy przyjeżdżają do Tykocina – nie omijaliby też Białegostoku.

 

Pomysł całkowitej zmiany ścisłego centrum miasta być może jest śmiały, ale warty realizowania nawet nie w imię ideałów “odkomunizowania”, lecz z racjonalnego punktu widzenia. Przede wszystkim – Uniwersytet chce się pozbyć śmierdzącego jaja – jakim jest dawny “Dom partii”. Dlaczego śmierdzącego? Bo taniej jest ten zatęchły budynek wyburzyć niż wyremontować. Poza tym nie oszukujmy się, nie jest to żadna perła architektury tylko zwykły, betonowy kloc. Pomnik? Stał się własną karykaturą. Nawet jeżeli intencje pomysłodawców doczepiania do niego były słuszne, to wykonanie spowodowało, że obecnie coś co ma upamiętniać bohaterów prezentuje się komicznie szare, brudne, betonowe kloce z tymi wszystkimi napisami – złotymi, srebrnymi w różnych stylach. A na tym wszystkim czarny orzeł w koronie.

 

 

Sam park też jest bezużyteczny. Wspomniana górka, pod którą zapewne są szczątki służy do zjeżdżania na sankach zimą. Ławeczki najczęściej odwiedzane przez meneli. Taki wniosek można wyciągnąć po ilości i częstotliwości patroli tego miejsca. Jest też plac zabaw – jeden z wielu. O tym, jak beznadziejny jest ten park może świadczyć pewna “afera” z 2014 roku. Rządząca wtedy miastem Platforma Obywatelska chciała w parku tym urządzić piknik z okazji częściowo wolnych wyborów – 4 czerwca. Wywołało to oburzenie ze względu właśnie na spoczywające szczątki. Ostatecznie z pomysłu się wycofano. Z tego też samego powodu wybuchła “afera”, gdy na Rynku Siennym zorganizowano pokazy mody i dużą imprezę. A to wszystko na szczątkach dawnych mieszkańców miasta – ewangelików. Dziś to teren pusty i ogrodzony, gdzie podobno miał powstać jakiś pomnik i miejsce zadumy. Na razie nic się nie dzieje.

 

Podsumowując należy zadać sobie pytanie – co jest atrakcyjniejsze? Betonowe kloce, zatęchły budynek przypominające komunizm i bezużyteczny park? Czy też prawie 260-letni zabytek, nowoczesny biurowiec oraz pomnik bardziej funkcjonalny i zaprojektowany na nowo przez artystę, który ma poczucie estetyki a nie samozwańczych dekomunizatorów? Warto też zbudować w końcu parking podziemny – pod placem – do czego przekonywaliśmy w innym tekście.  Pomysł jest kontrowersyjny, ale warto go zrealizować.

 

fot. główne: Autor: T. Sumiński, źródło: http://www.ladniej.uwb.edu.pl/

To już trzeci kościół w tym miejscu. Pierwszy pojawił się w 1525 roku!

Zabłudów to miasteczko, które słynie z lodziarni, do której zawsze ustawione są gigantyczne kolejki, a także z Kościoła św. Apostołów Piotra i Pawła. Jego historia sięga 1525 roku! To właśnie wtedy Zygmunt Stary nadał Aleksandrowi Chodkiewiczowi prawa do Puszczy Błudowskiej (dziś część Puszczy Białowieskiej), a 8 lat później król wydał przywilej lokacyjny miasta Zabłudowa. Gdy miasto zostało założone znajdowała się w nim już cerkiew oraz kościół właśnie.

 

Świątynia powstała po raz drugi w 1688 roku, po wojnach z Moskwą. Wtedy też wiele miasteczek podlaskich zostało zniszczone. Zaś w roku 1800 rząd pruski nakazał kościół rozebrać i wybudować nowy. Ostatecznie nowa świątynia została ukończona dopiero w 1840 roku, lecz konsekracja nastąpiła dopiero w 1856 roku. Zabłudowski kościół przechodził wielokrotnie prace remontowe. Ostatnie prace zakończyły się w 2006 roku. Jednak w 2008 roku ruszyła budowa nowej plebanii, gdyż starą strawił pożar.

 

Kościoła św. Apostołów Piotra i Pawła jest zbudowany trochę na wzór Katedry Wileńskiej. Przejeżdżając przez Zabłudów warto nie tylko przyjrzeć się jej zewnątrz, ale też wstąpić do środka, by obejrzeć też niesamowite obrazy.

 

fot. Polimerek / Wikipedia

5 największych bitew na Podlasiu. “Gra o tron”, spalone miasta i niesamowita obrona.

Z okazji zbliżającego się 100-lecia Niepodległości Polski chcielibyśmy przypomnieć 5 największych bitew, jakie miały miejsce w naszym regionie. Walczono z plemionami, które łupiły nasze ziemie, miała miejsce także “Gra o tron”, walczono z zaborcą, a także hitlerowcami oraz komunistami. Od setek lat Polska musiała z kimś walczyć, także Ziemie Podlaskie oraz te, które przylegają do dzisiejszego województwa podlaskiego były areną walk niejednokrotnie. My postanowiliśmy przypomnieć 5 największych zbrojnych walk, które miały miejsce w naszym regionie.

Ostatni najazd plemienia. Bitwa nad Narwią (1282)

 

Z racji czasów bardzo odległych o bitwie nie wiadomo zbyt wiele. Zapisy kronikarskie mówią, że stoczona ona została 13 października 1282 roku pomiędzy wojskami księcia krakowskiego Leszka Czarnego a połączonymi wojskami litewsko-jaćwieskimi, których było 14 tys. Najeźdźcy wtargnęli na ziemie lubelską, a następnie po jej spustoszeniu wycofały się z wielkimi łupami. Na terenach znajdujących się między Narwią a Niemnem dogoniły ich wojska polskie w liczbie 6 tysięcy. Przyjmuje się, że bitwa mogła mieć miejsce w jednym z pięciu miejsc:
– pod Brańskiem, nad rzeką Nurzec
– nad Narwią koło Długosiodła
– pod Wasilkowem nad rzeką Supraśl
– na polach wsi Łopiennik i Krzywe
– nad ujściem Czarnej Hańczy do Niemna, nieopodal wsi Jatwieź.

Polacy najpierw doprowadzili do rozdzielenia sił przeciwnika. Wpierw uciekli Litwini, a następnie rozbito wojska jaćwieskie. Polacy dodatkowo splądrowali Wysoczyznę Białostocką czyli dzisiejsze tereny między Ziemią Sokólską, Supraślem i Biebrzańskim Parkiem Narodowym. Jeżeli ten fakt przyjmiemy jako następstwo bitwy, to najprawdopodobniej ta miała miejsce pod Wasilkowem. Rozochoceni zwycięstwem Polacy dorwali się do terenów, które mieli pod ręką. Prawdopodobnie po tej walce plemienie Jaćwingów więcej w Polsce się nie pokazało.

Gra o tron. Wojna o Podlasie (1440 – 1444)

 

W tym miejscu należy najpierw przypomnieć kontekst historyczny. Książę mazowiecki Bolesław IV angażował się w walki stronnictw politycznych w Polsce, które były związane ze sprawą obsady tronu litewskiego i unii polsko-litewskiej. Bolesław IV został wciągnięty w konflikt, który wybuchł po zabójstwie przyjaciela Polski – wielkiego księżego litewskiego Zygmunta Kiejstutowicza. 20 marca 1440 roku ten został zamordowany, a następnie Polacy w odpowiedzi wysłali do Wilna Kazimierza Jagiellończyka, który był namiestnikiem Władysława III Warneńczyka. Litwini jednak zaplanowali co innego. Ogłoszono Kazimierza księciem dzielnicowym (udzielnym). Polacy w odpowiedzi na to poparli syna Zygmunta – Michała Kiejstutowicza. Ten zmuszony został do ucieczki na Mazowsze. Książę mazowiecki Bolesław IV postanowił to wykorzystać i zbrojnie zajął Podlasie. Litwini zagrozili mu wojną. Na całym konflikcie zyskali oczywiście Polacy, którzy zyskali nowe możliwości nacisku na magnatów litewskich w sprawach związanych z obsadzeniem tronu unii obu krajów.

 

Konflikt narastał, a w 1444 roku z rozkazu Kazimierza Jagiellończyka wojewoda trocki zajął Mielnik i Drohiczyn. Polacy zostali postawieni na ostrzu noża. Albo zbrojnie wesprą księstwo mazowieckie albo przegrają całą sprawę. Ostatecznie jednak doszło do ugody z Litwinami. Bolesław IV zdecydował zrzec się Podlasia wraz powiatem węgrowskim za 6 tys. kop groszy praskich. W 1453 roku Bolesław IV znów wystąpił z pretensjami o ziemię podlaską. Obecnie panujący król Kazimierz Jagiellończyk stanowczo jednak odrzucił pretensje i Bolesław IV ostatecznie musiał pogodzić się z utratą ziem wraz z Drohiczynem.

Spalone miasto. Bitwa pod Siemiatyczami (1863)

 

Przenosimy się w czasy powstania styczniowego. 6 i 7 lutego 1863 roku między rosyjskimi oddziałami a polskimi oddziałami powstańców doszło do największej bitwy w całym powstaniu. Po stronie polskiej było 4000 żołnierzy, zaś po rosyjskiej 2500. Mimo przewagi liczebnej Rosjanie stracili 70 żołnierzy, zaś Polacy 200.

 

Jak wiadomo w 1863 roku Polska była podzielona na 3 zabory – Pruski, Austriacki oraz Rosyjski. W 1860 roku w Siemiatyczach miały miejsce demonstracje patriotyczne. Po mszy śpiewano “Boże coś Polskę”, zaś młodzież chodziła w wojskowych konfederatkach (czapki z kwadratowym denkiem). Mieszkańcy uprzykrzali życie carskim urzędnikom oraz miejscowemu duchownemu prawosławnemu. W 1862 roku z Siemiatycz wycofał się rosyjski garnizon, co rozochociło polską konspirację.

 

Gdy w Polsce wybuchło powstanie styczniowe 22 stycznia, to na Białostocczyźnie oraz w Siemiatyczach walki wybuchły dopiero 6 lutego. Bitwa miała skutki tragiczne. Całe miasto było spalone. Przetrwały tylko 4 budynki. Powstańcy mieli przewagę liczebną, ale ogniową przeciwnik. Ostatecznie powstańcy uciekli na tereny Królestwa Polskiego, Puszczy Białowieskiej oraz na Białoruś.

4 dni bohaterskich działań. Obrona Wizny (1939)

 

Wizna to niewielka osada leżąca nieopodal Łomży. Pierwsze wzmianki o miejscowości pochodzą już z XI w. Na przestrzeni dziejów była gorzko doświadczana przez los, a to wszystko przez jej pechową lokalizację. Chroniąc wschodnie granicy Mazowsza narażała się wciąż na ataki nieprzyjaciół, w tym Zakonu Krzyżackiego. To właśnie oni spalili Wiznę po koniec XIII w. Cztery stulecia później do pożogi doprowadził potop szwedzki. Ogromne zniszczenia przyniosły też obydwie wojny światowe. Za każdym razem jednak Wizna podnosiła się z kolan.

 

W czasie kampanii wrześniowej na terenie Wizny ulokowano sieć umocnień ciągnących się na wschodnim brzegu Narwi i Biebrzy. Najcięższe walki trwały między 7 a 10 września. 42 tysiące żołnierzy niemieckich zmierzyło się z 720 Polakami. Mówimy więc tu o proporcjach sił 40:1. Sytuacja liczebna przywołuje na myśl słynną starożytną bitwę między niewielkim oddziałem 300-stu Spartan a Persami. Dramatyczne wydarzenia rozegrały się w schronach bojowych. Bohaterska obrona trwała 4 dni.

 

Niemcy w czasie szturmu po kolei wysadzali obiekty. Ostatnim z nich był bunkier w Górze Strękowej. Tam też walczył dowódca całego odcinka obronnego – kapitan Władysław Raginis. W chwili wyczerpania amunicji przez Polaków, prowadzący natarcie generał Hainz Wilhel Guderian zagroził rozstrzelaniem jeńców. Niemal cała załoga skapitulowała, oprócz kapitana Raginisa. Ten nie chcąc iść do niewoli, sam wybrał swój los, wysadzając się granatem.

Mały Katyń. Obława Augustowska (1945)

Ekshumacja w Gibach, fot. IPN

 

Giby, to mała miejscowość tuż przy granicy Polski i Litwy. To tam w lipcu 1945 roku odbyły się tragiczne wydarzenia. Miała tam miejsce tak zwana “Obława Augustowska” nazywana także “Małym Katyniem”.

 

Oddziały Armii Czerwonej i NKWD przeprowadziły akcję pacyfikacyjną na terenie Puszczy Augustowskiej. To tam znajdowali się polscy żołnierze podziemia niepodległościowego i antykomunistycznego. Należy wskazać na bardzo smutny fakt, że rosyjskim żołnierzom pomagali także polscy żołnierze – między innymi pracownik Urzędu Bezpieczeństwa w Augustowie Mirosław Milewski. Swoimi zasługami dla Rosjan zbudował sobie karierę w Biurze Politycznym KC PZPR.

 

Obława Augustowska była bardzo długo ignorowana przez polskie władze. Dopiero w 2014 roku Sejm RP uczcił pamięć ofiar Obławy Augustowskiej. Natomiast w 2015 roku ustanowiono, że 12 lipca będzie Dniem Pamięci Ofiar Obławy Augustowskiej z lipca 1945 roku.

Wołano za nimi Lipki, Muślimy. Są z nami od kilkuset lat

Wiele się mówi o Podlasiu jako miejscu wielokulturowym. Najczęściej wspomina się o symbiozie katolików i prawosławnych. Warto jeszcze przypomnieć o polskich muzułmanach, których najwięcej jest… w Białymstoku. 

 

W ostatnim czasie muzułmanie Polakom kojarzą się raczej źle, za sprawą wszystkich wydarzeń, które mają miejsce za granicą. Natomiast polscy muzułmanie czyli Tatarzy powinni kojarzyć się wyłącznie dobrze. Nasi muzułmanie są w Polsce od XIV wieku – na początku osiedlali się w okolicach Wilna, Trok, Grodna i Kowna. Natomiast od XVII wieku także na terenie Wołynia, Podola, później na Suwalszczyźnie. Na Tatarów mówiono wówczas Lipki lub Muślimy. Ta pierwsza nazwa pochodziła od tureckiej nazwy Litwy.

 

Brama wejściowa na cmentarz w Bohonikach

 

Na przełomie XVII i XVIII wieku szlachta tatarska spolonizowała się, zaś mieszczaństwo uległo wpływom białoruskim. W międzywojniu Tatarów żyło w Polsce około 5,5 tysiąca. Zamieszkiwali województwo wileńskie, nowogrodzkie a także białostockie.

 

Cmentarz w Bohonikach

 

Zapewne wiele osób zadaje sobie pytanie o wspólnotę religijną polskich i zagranicznych muzułmanów – szczególnie tych, o których w mediach mówi się wyłącznie negatywnie. W 1936 roku uchwalona została przez parlament ustawa o stosunku państwa do Muzułmańskiego Związku Religijnego (która obowiązuje do dziś), w której to jest napisane, że polscy muzułmanie pozostają w łączności religijno-moralnej ze swoimi współwyznawcami za granicą, tworzą własny związek religijny niezależny od żadnych władz obcokrajowych świeckich i religijnych (tzn. Muzułmański Związek Religijny). Ponadto w ustawie ustanowiono obowiązek odmawiania modlitw za pomyślność Rzeczypospolitej i jej Prezydenta, a także Rządu i Wojska w każdy piątek oraz dnie uroczystych świąt.

 

Meczet w Bohonikach

 

Po II Wojnie Światowej działalność Muzułmańskiego Związku Religijnego w RP została wznowiona w 1947 roku. Od tego czasu organizacja nieprzerwanie działa na rzecz społeczności tatarsko-muzułmańskiej w Polsce. Tylko w samym Białymstoku żyje około 2000 Muzułmanów. Mieszka tu także Mufti (czyli przewodniczący Muzułmańskiego Związku Religijnego).

 

 

W Białymstoku są dwa miejsca związane z Tatarami – pierwsze to dom modlitwy przy ul. Hetmańskiej, drugi to zabytkowy dom drewniany ukryty pomiędzy blokami na osiedlu Piasta. Jest to parterowy, przedwojenny dom. Parter nawiązuje do wystroju meczetu. Ponadto Tatarów spotkamy oczywiście w Kruszynianach oraz Bohonikach. Od niedawna także w Suchowoli, gdzie powstało Centrum Kultury Muzułmańskiej.

 

Centrum Kultury Muzułmańskiej w Suchowoli

Na dworcu kolejowym znów poczujemy klimat XIX wieku!

W listopadzie tego roku ruszają prace remontowe na dworcu PKP w Białymstoku. Ich zakończenie planuje się na 2020 rok. Trzeba przyznać, że dzisiejszy dworzec nie jest najgorszy, ale przejdzie niesamowitą metamorfozę. Przede wszystkim zniknie antresola. Budynek będzie miał bardzo dużo przestrzeni w środku, dużo bieli i dużo światła. Nieśmiało można go porównać do dworca w Przemyślu (najpiękniejszy dworzec kolejowy w Polsce).

 

Po lewej dworzec w Białymstoku po remoncie, po prawej obecny dworzec w Przemyślu – uznany za najpiękniejszy w Polsce

 

Dworzec PKP w Białymstoku powstał w 1862 roku. Oczywiście budynek, który widzimy dziś nie jest tym, który powstał prawie 160 lat temu. Żeby powstał dworzec, najpierw musiały zostać położone tory kolejowe. W tamtych czasach gród nad Białą jak był pod rosyjską okupacją stąd też połączenie mogło przyjść ze wschodu. O budowie linii kolejowej z Petersburga do Warszawy myślano już w 1835 roku, lecz car Mikołaj I nie przepadał za tego typu inwestycjami. Stąd też dopiero do budowy przystąpiono w 1852 roku.

 

 

Przy budowie pracowało 15 tysięcy osób! Budowa linii kolejowej zakończyła się w 1862 roku. Pierwszy pociąg ze stacji kolejowej na warszawskiej Pradze ruszył na wschód przejeżdżając przez Białystok oraz Wilno. Wówczas podróż zajmowała 38 godzin. Dziś byłoby znacznie krócej. Wszak to “tylko” 1100 km. Z Warszawy do Białegostoku można było się dostać dwa razy w tygodniu. Dopiero pod koniec XIX wieku pojawiła się rozbudowana poczekalnia, gdyż wzrósł wtedy także ruch kolejowy. Dobudowane zostały wtedy dwa kolejne pawilony i podzielono poczekalnię dla klasy I, II i III. W tej pierwszej podróżni mogli odpoczywać na wygodnych kanapach typu szezlong, które były wyścielone aksamitem. W budynku dworca znajdowała się także ekskluzywna restauracja.

Wysoka, śmigająca białymi ścianami ku sufitowi, pod którym płoną jaśniejące misy lamp. Na tle olbrzymich okien, szafirowych od zmierzchu, piętrzą się na bufecie stogi ognistych pomarańczy

To opis dworca, który stworzyła znana pisarka Maria Dąbrowska. Mamy nieodparte wrażenie, że jest on bardzo zbieżny z wizualizacją tego dworca, który ma być w 2020 roku. Oznacza to, że przebywając w białostockiej poczekalni poczuć będziemy mogli klimat XIX wieku.

 

 

Podczas I Wojny Światowej wojska rosyjskie wycofywały się, a po drodze spaliły budynek dworca. Po wojnie dworzec odbudowano. Niestety przyszła II Wojna Światowa i tym razem Niemcy budynek zbombardowali i zniszczyli jak 95 proc. miasta.

 

 

W PRL budynek nie odzyskał już czasów świetności mimo odbudowy i remontów. Jednak po transformacji ustrojowej było jeszcze gorzej. W 1989 roku rozpoczęła się modernizacja dworca, która trwała… 14 lat! Ostatecznie udało się 28 listopada 2003 roku otworzyć nowy dworzec, który jak wspomnieliśmy na wstępie mimo tylu lat trzyma się całkiem nieźle. Jednak nikt w Białymstoku na remont się zapewne nie obrazi. Współczujemy tylko podróżnym oczekującym, gdyż będą oczekiwać na swój pociąg na dworcu tymczasowym, co nie jest zbyt wygodne i komfortowe. Warto się jednak przemęczyć.

 

 

Na tej ulicy historia zatoczyła koło. Miejmy nadzieję, że po raz ostatni

Ul. Jurowiecka w Białymstoku stanie się na całej długości dwupasmowa po obu stronach z pasem zieleni i buspasem. Przy tej okazji warto dawną ulicę powspominać gdyż w historii Białegostoku przewijała się wielokrotnie. Tereny leżące przy dzisiejszej ul. Jurowieckiej w XVIII i XIX wieku należały do wsi Bojary oraz wsi Białostoczek. Gdy w XIX wieku włączono je do Białegostoku, to prawdopodobnie właśnie wtedy dzisiejsza Jurowiecka otrzymała swoją pierwszą nazwę czyli była ul. Pocztową. Najstarszy dokument odnaleziony dotyczący tej ulicy datujemy na 1871 rok. Jest to dokument notarialny z nazwą ul. Pocztowa właśnie. Dokument podpisany jest przez Starszego Notariusza Sądu Okręgowego w Grodnie.

Brudny strumyk

Na początku XX wieku, bo w 1902 roku powstała charakterystyczna kamienica, która jest jednym z wielu przykładów białostockiej szkoły muratorskiej. Warto przypomnieć, ze władze Białegostoku w pewnym momencie chciały ją wyburzyć! bo znajdowała się w pasie drogowym. Na szczęście durniowi, który na to wpadł stanął na drodze konserwator zabytków, który objął budynek ochroną. Kamienica ta była świadkiem wielu wydarzeń. Ul. Pocztowa była alejką przy której rosło bardzo wiele drzew. Stały też inne kamienice oraz drewniane domy. Za nimi zaś płynęła rzeka Biała, która różniła się od tej, którą można zobaczyć dziś. Do 1922 roku rzeka Biała była pogardliwie nazywana małym, brudnym strumykiem. Wszystko się zmieniło w nocy 26 lipca. Rzeka wylała tak, że pod wodą znalazło się centrum miasta. Jak widać historia lubi się powtarzać, bo znów po większych ulewach pod wodą jest choćby Jurowiecka.

 

Krwawa rzeź

16 sierpnia 1943 roku kamienica (już przy ul. Jurowieckiej) była świadkiem likwidacji getta. Noc przed akcją Niemców księżyc pięknie świecił nad miastem. Nad ranem Niemcy rozwiesili na terenie getta plakaty, w których poinformowali o wywózce całej ludności getta do pracy na Lubelszczyźnie. Teren getta był otoczony przez wojsko. Przy płocie getta na ul. Smolnej, tuż obok Jurowieckiej Żydzi zorganizowali punkt samoobrony. Ponad 100 młodych osób z karabinami, rewolwerami a nawet jednym karabinem maszynowym. Do tego mieli granaty-samoróbki, siekiery, młoty, noże i “coctaile Mołotowa”. Plan był tak, by podpalić płot getta, a następnie próbować uciec. Gdy parkan spłonął Żydzi ujrzeli niemiecki czołg i żandarmerię. Nikt nie zdołał uciec. Kilka godzin później mały chłopak nieoczekiwanie rzucił w twarz niemieckiego oficera żarówkę z kwasem solnym, co go raniło i oślepiło. Przy sąsiadującej z Jurowiecką ulicą Ciepłą zaczęła się prawdziwa rzeź. Niemcy strzelali do tłumów czekających na wywózkę przy bramie. Chłopiec, który rzucił żarówką od razu został zabity. Niemcy strzelali z kilku stron. Żydowscy bojownicy próbowali walczyć, ale nie mieli szans. Aczkolwiek w walkach podczas likwidacji getta 100 Niemców straciło życie, wielu też było rannych. 

 

 

Stadion i PKS

Między 1962 a 2008 rokiem przy Jurowieckiej znajdował się stadiom im. Janusza Kusocińskiego oraz hala sportowa. Cały obiekt należał do Jagiellonii. Ówczesne władze Jagiellonii na początku XXI wieku planowały w miejsce starego obiektu wybudować “nowy”, który na wizualizacjach jak na tamte czasy, prezentował się całkiem nieźle. Na szczęście skończyło się tylko na dobudowaniu bocznych trybun za bramkami, zaś później Jaga przeniosła się na wspaniały obiekt, jaki obecnie znajduje się przy ul. Słonecznej.

 

Historia Jurowieckiej to także dworzec PKS, który powstał w 1968 roku. Funkcjonował on tam przez ponad 20 lat. Plac dworcowy miał stanowiska odjazdowe. Sam budynek dworca później służył jako dom pogrzebowy, potem warzywniak, a na koniec sklep z odzieżą używaną. Ostatecznie zniknął. Sam dworzec PKS także zniknął, gdyż wybudowany nowoczesny budynek jak na tamte czasy przy ul. Bohaterów Monte Cassino. Na Jurowieckiej zaś powstał “Plac Inwalidów”, na którym przez wiele lat znajdował się bazar.

 

Najnowsze dzieje Jurowieckiej to odremontowanie wspomnianej kamienicy, która miała zostać wyburzona, ale dzięki staraniom mieszkańców została wyremontowana i dziś służy między innymi Radiu Racja, które tam ma swoją siedzibę. Jest też stary dom, który stoi przy rondzie i ul. Poleskiej i miejmy nadzieję, że stać będzie jeszcze długo. Dzisiejsza Jurowiecka to także galeria Jurowiecka, która powstała na miejscu bazaru, a także apartamenty Jagiellońskie, które powstały zamiast galerii Jagiellońskiej.

 

Przebudowa i poszerzenie ul. Jurowieckiej będzie wiązać się również z tym, że wytnie się sporo drzew, które być może pamiętają jeszcze ul. Pocztową. Miejmy nadzieję, że tak jak historia zatoczyła koło i sprawiła, że Jurowiecka po każdej większej ulewie znajduje się pod wodą, to jednak nie powtórzy dalszych losów, jakie miały miejsce na Jurowieckiej. Oby nigdy już nie było tu żadnych strzelanin ani żołnierzy.

Tajemnicza krypta pod kościołem. Kto się znajduje w trumnie?

Zabytkowe świątynie bardzo często przyciągają turystów dzięki swojemu wyglądowi, historii czy też wyjątkowym zdobieniom wewnątrz. Są też miejsca zwykle dla turystów niedostępne lub dostępne bardzo rzadko, owiane tajemnicą, budzące największą ciekawość – to podziemne krypty. Wielokrotnie spoczywają w nich nie tylko księża czy zakonnicy, ale także królowie, inni władcy czy też szlachta. Na przykład w Białymstoku w krypcie białostockiej katedry spoczywa Izabela Branicka, Katarzyna Poniatowska (nastoletnia bratanica Stanisława Augusta Poniatowskiego – ostatniego króla Polski), a z doczesnych abp Edward Kisiel.

 

Jednak warto pamiętać, że to na południu naszego województwa rozgrywały się najciekawsze historie. Dlatego też jeżeli uwielbiamy zwiedzać krypty, to warto wybrać się do Siemiatycz. Tam spoczywają przedstawiciele rodu Sapiehów – Kazimierz Karol, Michał Józef, Jerzy Felicjan oraz Benedykt Paweł. Oprócz nich w krypcie pochowany został także zasłużony dla Siemiatycz hr Heryk Ciecierski, autor popularnych pamiętników. I to właśnie z przekazów ustnych po pogrzebie tego ostatniego zachowała się informacja, że krypty w Siemiatyczach istnieją. Kilka lat temu młoda historyczna Natalia Andrzejewska próbowała je zobaczyć, lecz proboszcz kościoła pokazał jej tylko dwie małe piwniczki i stwierdził, że niczego innego nie ma.

 

Przeczyło to temu co mówią starsi mieszkańcy miasta pamiętający własnie pogrzeb Ciecierskiego. Zatem albo proboszcz urzędując kompletnie nie interesował się co jest pod ziemią albo zwyczajnie nie chciał nikomu tego pokazywać. Do podziemi udało się zejść naszemu Czytelnikowi Adamowi Nowaczukowi, który postanowił podzielić się z nami zdjęciami z tego miejsca za co dziękujemy. Jak widać na tych fotografiach – żadnych trumien nie widać. Wszystko dlatego, że zwyczajnie ich tam nie ma…

 

 

Gdzie więc są? Tego nie było wiadomo. 2 lata temu wspomniana Natalia Andrzejewska, historyczka przeprowadziła poszukiwanie grobowców. Razem z ekipą TV Lublin oraz ze Stowarzyszeniem Historycznym Exploatorzy.pl po otrzymaniu zgody od konserwatora zabytków oraz proboszcza zaczęła prace poszukiwawcze, do których przygotowywała się przez rok. Zadanie nie było zbyt łatwe. Na początku historyczka próbowała ustalić ile osób zostało pochowanych w podziemiach kościoła. Niestety źródła były niekompletne, ani nie było ciągłości w ich spisie. Nie wiadomo kompletnie nic, co się działo między 1822 a 1933 rokiem. Właśnie w 1933 pochowany był hr. Henryk Ciecierski. Łącznie ustalono, że pochowanych jest łącznie 17 osób. Wiadomo też było, że jedna (ale nie jedyna) krypta znajduje się pod ołtarzem.

 

Podziemia kościoła kryć powinny szczątki Ciecierskiego, czterech osób z rodu z Sapiehów oraz dwunastu proboszczów i zakonników. W piwnicach nie było śladu po pochówku, jedynie tylna ściana wyglądała na dobudowaną. Historyczka miała fotografię z 1967 roku, na której było widać dwie trumny pod głównym ołtarzem. Zaginęły zaś trumny Sapiehów oraz 11 księży. Nie było też trumny hr. Ciecierskiego. 

 

Żeby nie rozmontowywać całego zabytkowego kościoła w poszukiwaniu trumien należało zrobić to bezinwazyjnie czyli georadarem. Poszukiwania głównej nawy nic jednak nie dały. Jednak na bocznej nawie odnaleziono przestrzeń, która mogła być kryptą. Następnie odkryto puste przestrzenie także w północnej nawie i przy wejściu do kościoła. Ostatecznie udało się odnaleźć kryptę pod południową nawą kościoła. Pod cegłami znajdowała się zdobiona trumna z metalowymi obiciami (zdj. główne). Krypta jest jednak zabudowana i tylko decyzją konserwatora zabytków oraz proboszcza może stworzyć z tego wspaniała atrakcję turystyczną. 

 

Materiał TVP Historia (od 7 minuty 30 sekundy, same poszukiwania od 14 minuty)

https://vod.tvp.pl/video/bylo-nie-minelo,na-kaplicznej-gorze,27919121

 

Co z pozostałymi trumnami? W czasie okupacji sowieckiej prawdopodobnie znienawidzone ślady Rzeczpospolitej magnackiej były masowo niszczone i wyrzucane. Tak też mogło stać się z trumnami. Jeden z czytelników Głosu Siemiatycz z przekazów rodzinnych wie, że szczątki z wyrzuconych trumien mogły zostać podczas sowieckiej okupacji uratowane przez Antoniego Nowickiego i Wacława Szyszko. Obaj zebrali i z powrotem ułożyli szczątki w trumnach ratując je. Czy to właśnie uratowane szczątki znajdują się pod ziemią?

 

Historia siemiatyckich, podziemnych krypt jest jeszcze niedokończona. Czy kiedyś uda się ustalić dokładnie losy wszystkich 17 osób pochowanych w podziemiach kościoła? Czas pokaże.

 

Zdjęcie główne – klatka z programu “Było nie minęło” TVP Historia
Zdjęcia: Adam Nowaczuk
Źródła: esiemiatycze.pl, podlasiemniejznane.wordpress.com, TVP Historia

Gródek istnieje już 520 lat. Sprawdź dlaczego to miasteczko jest wspaniałe!

Znany głównie z festiwalu Basowiszcza, trochę mniej z zalewu z plażą, a najmniej – bo tylko przez wtajemniczonych i miejscowych – z lasów przepełnionych grzybami. Mowa tu o Gródku. Miasteczko ukończyło 520 lat istnienia. Gródek był zaznaczany już na starych mapach. Jego historia sięga XV wieku i związana jest z rodem Chodkiewiczów. W 1498 r Aleksander Chodkiewicz ufundował tu klasztor prawosławny, który później został przeniesiony do Supraśla. W Połowie XVI wieku Gródek otrzymał prawa miejskie. W późniejszych czasach miejscowość przechodziła kolejno w ręce Paców, Sapiehów oraz Radziwiłów. W 1897 r. utracił prawa miejskie.

 

Historia Gródka to także historia podlaskich Żydów. Przed II wojną światową stanowili oni połowę mieszkańców. W miejscowości znajdowało się kilka! drewnianych synagog. W 1941 r. Niemcy utworzyli tam getto, do którego trafiło ok. 2,5 tys. Żydów. Pracowali m.in. przy budowie dróg oraz wyładunku i załadunku wagonów na pobliskiej stacji kolejowej w Waliłach. Getto zostało zlikwidowane 2 listopada 1942, a jego mieszkańcy wywiezieni do obozu przejściowego w Białymstoku.

Dzisiaj Gródek jest znany z festiwalu Basowiszcza oraz imprezy Siabrouskaja Biasieda. Do Gródka można dojechać samochodem, rowerem (przez Puszczę Knyszyńską) oraz w sezonie letnim pociągami w weekendy, które dojeżdżają do Walił malowniczą linią kolejową także przez serce Puszczy Knyszyńskiej. Mało kto wie, ale w lasach pod Gródkiem jest bardzo dużo grzybów, dlatego jego okolice to wręcz raj dla grzybiarzy. Jedno jest pewne, warto odwiedzić Gródek przy każdej możliwej okazji. Jest to małe, wspaniałe miasteczko, któremu życzymy co najmniej kolejnych 520 lat istnienia!

 

fot. K. Kundzicz / Wikipedia

Centrum Białegostoku przed wojną było przepełnione restauracjami i kawiarniami jak dziś!

Przedwojenny Białystok to nie tylko Chanajki, których klimat można by było porównać do dzisiejszych osiedli “socjalnych” na obrzeżach miasta. Tak samo jak dzisiaj, tak też przed wojną bardziej majętni białostoczanie lubowali się w odwiedzaniu lokali gastronomicznych, których w dzisiejszym centrum nie brakowało – zupełnie jak dziś.

 

Kiedy w latach 90-tych i kolejnych na Rynku i w okolicach rozwijały się banki i apteki mieszkańcy nie byli z tego faktu zadowoleni, stąd też, gdy do władzy doszedł Tadeusz Truskolaski, to pod jego władzą powoli wypierano z lokali miejskich wszystko, co nie było gastronomią. Później reszta musiała się dostosować do dzisiejszego rynku, by nie splajtować. I tak dziś wychodząc na Rynek nie wyobrazimy sobie, że dawniej były tylko Puby Strych, Gryf, kawiarnia Ratuszowa (w budynku ratusza) czy pizzeria Savona. Dzisiejszy Rynek pełen jest wszelkiej maści lokali gastronomicznych.

 

 

Przed wojną wykwintna restauracja mieściła się w hotelu Ritz. W każdą sobotę i niedzielę odbywały się tam “Fajfy” czyli imprezy dla elit. Warto dodać, że scena z kultowego filmu Miś “nie mamy Pana płaszcza i co Pan nam zrobi” jest żywcem wyjęta właśnie z przedwojennego Ritza. Szatniarz miał u siebie taki bałagan, że często oddawał garderobę nie temu komu trzeba. W Ritzu można było nie tylko potańczyć, ale też dobrze zjeść. Restauracja słynęła ze swojej kuchni. Dodatkowo raz na jakiś czas odbywały się tam pokazy paryskiej mody. Naprawdę światowe miejsce!

 

Inną restauracją z ul. Kilińskiego w Białymstoku, która była prestiżowa był Ermitaż. Można było zjeść tam śniadania, obiady i kolacje. Wszystko ze świeżych produktów. Kuchnia była “ruska” i “francuska”. Restauracja słynęła także z możliwości zamawiania jedzenia… na dowóz. I to nawet pod miasto! Przy Kilińskiego były jeszcze restauracja Leśniewskiego i restauracja Renaissance. Dodatkowo w dawnej loży masońskiej, znanej dzisiejszym białostoczanom jako dawna Książnica Podlaska – była piekarnia, gdzie można było kupić takie cuda jak chlebek turecki oraz Rachatłukum – także turecki wyrób przypominający galaretki w cukrze.

 

 

Przy Sienkiewicza można było odwiedzić kawiarnię Buzna Orient, gdzie częstowano napojem Buzna – jest to lekko fermentowany, słodko kwaskowy napój z… kaszy jaglanej z dodatkiem rodzynek. Taka egzotyczna nazwa wzięła się od efektu po wypiciu – wszystko buzuje w żołądku. Kolejnym ciekawym miejscem była restauracja Akwarium na Rynku Kościuszki. Można było tam zaznać kuchni żydowskiej oraz z całego świata.

 

W restauracjach nie tylko jedzono. Bardzo często występowały różne orkiestry, które przygrywały niejedną wspaniałą melodię. Na przykład w restauracji Renaissance można było posłuchać orkiestry złożonej z samych młodych dziewczyn. Jednak ceny były tam dużo wyższe niż w konkurencyjnym Ermitażu. Dlatego też właściciel tego pierwszego przybytku razem ze szwagrem postanowili spalić konkurencję. Przez co trafili do kryminału. Ermitaż zaś po pożarze nie podniósł się już. Ritz zniknął razem z wojną tak jak i wiele innych wspaniałych miejsc przedwojennego Białegostoku.

 

Na szczęście życie nie znosi próżni. Po wojnie znów w Białymstoku otworzyło się wiele lokali, a dzisiaj Rynek Kościuszki i Kilińskiego każdego weekendu tętnią życiem.

 

Opowieść o lotnisku w Kurianach

Mieszkałem przez 11 lat w Halickich, a że już od młodości interesowałem się historią, to nasłuchałem się trochę opowieści o tym lotnisku. Powstało ono za pierwszego sowieta. Ten okres był najgorzej wspominany przez mieszkańców Halickich. Żołnierze sowieccy byli zakwaterowani w ziemiankach, wykopanych w lesie koło folwarku Białostoczek (do chwili obecnej doskonale są widoczne ślady po tych ziemiankach).

Na porządku dziennym było wymuszanie od mieszkańców wsi alkoholu. Bardzo często do drzwi wieczorem dobijał się uzbrojony żołnierz, żądając wódki pod groźbą użycia broni. Gdy ją dostawał, stwierdzał że sowiecki żołnierz nie jest złodziejem i w zamian pozostawiał koszulę lub jakieś inne elementy wyposażenia. Następnego dnia do gospodarza przychodził dowódca sołdata z oskarżeniem, że tenże nielegalnie posiada własność armii sowieckiej. Nieborak musiał oddać zostawiony fant i ponownie wykupić się wódką, żeby dowódca nie wniósł oficjalnego oskarżenia.

Inny z mieszkańców wspominał kiedyś, że zimą z 1940 na 1941-był zmuszony do stawiania się z furmanką na lotnisku w celu wywożenia śniegu. Jednego dnia, podczas wyjazdu z terenu lotniska, wartownik – ku jego zdziwieniu, zaczął kontrolować czy nic nie wywozi w śniegu. Niestety okazało się ,że któryś z bojców podrzucił mu łopatę. Delikwent został natychmiast aresztowany i osadzony pod strażą w jednej z ziemianek. Uwolnienie go, kosztowało rodzinę konewkę bimbru.

Władza sowiecka skończyła się w czerwcu 1941. Sowieci uciekali w takim pośpiechu, że w ziemiankach pozostawiali sporo rzeczy, które przygarnęła okoliczna ludność. Szczególnie cenione były elementy umundurowania, które po usunięciu odznaczeń i dystynkcji, po małych przeróbkach krawieckich nadawało się do noszenia przez cywili. Sowieckie odznaki zerwane z mundurów służyły dzieciom do zabawy – jedna z nich dotrwała do moich czasów na strychu starego domu i znajduje się w mojej kolekcji. Jest to odznaka absolwencka 7 Szkoły Dowódców Lotnictwa Wojskowego ZSRR.

Co wydaje się trochę dziwne – najlepiej wspominane były czasy okupacji niemieckiej. Niemcy rozbudowali infrastrukturę lotniska, postawili nowe hangary oraz wieżę kontroli lotów. Piloci byli zakwaterowani w folwarku Białostoczek – natomiast obsługa naziemna we wsi Halickie. Z tego co opowiadali mieszkańcy żołnierze niemieccy bardzo dobrze się do nich odnosili, m.in. dzielili się racjami żywnościowymi, a nawet jak wspominał jeden z mieszkańców, kwaterujący u nich Niemiec pomagał im w pracach polowych przy żniwach. Inny z kolei mieszkaniec Kolonii Halickie, wspominał że jako dziecko pomagał w poszukiwaniach kół zrzucanych przez startujące niemieckie samoloty (prawdopodobnie chodziło mu o szybowce wojskowe, które po starcie odrzucały kołowe podwozie), za co otrzymywał pieniężne gratyfikacje.

Latem 1944, Niemcy opuścili lotnisko – jednak wcześniej zniszczyli hangary i pasy startowe poprzez detonacje wkopanych bomb lotniczych. Niestety nie wszystkie bomby wybuchły. Jedna z nich zaraz po wojnie była przyczyną tragedii, kilkunastoletni mieszkaniec Halickich (niestety już nie pamiętam nazwiska) przy niej majstrował i wywołał eksplozję. Jeszcze do lat 90-tych w miejscu eksplozji stał krzyż upamiętniający to wydarzenie z inskrypcja na metalowej tabliczce.

Inna bomba, która nie wybuchła, była wkopana akurat centralnie po granicy dwóch działek i jeszcze do niedawna robiła za słupek graniczny. Mimo planowej ewakuacji, Niemcy pozostawili elementy wyposażenia. W moich zbiorach z tegoż miejsca i czasu znajduje się, butla tlenowa z samolotu i filiżanka z kantyny Luftwaffe.

 

 

Wkrótce po wycofaniu się Niemców, lotnisko ponownie zostało zajęte przez Sowietów. Najpierw się zajęli oni wyrównaniem pasów startowych. Jak opowiadał jeden z mieszkańców – leje po bombach były najpierw wypełniane ściętymi pniami drzew,a następnie zasypywane ziemią.

Sowieci z końca wojny całkiem przyzwoicie się odnosili do mieszkańców wsi. Nie byli już tak izolowani, jak ich pobratymcy w 1939-1941 roku, kwaterowali w domach i Polaków uznawali za sojuszników. Jeden z mieszkańców zapamiętał, że obsługa lotniska pozwalała starszym wyrostkom kompletować taśmy z amunicją do broni pokładowej, za co dostawali konserwy i słodycze (podobno amerykańskie).

Ostatecznie lotnisko zostało opuszczone na początku 1945 roku, w wyniku postępów ,,ofensywy styczniowej” i przesunięcia się frontu. Po bytności ostatnich użytkowników lotniska najwięcej pozostało łusek z broni pokładowej. Co zaradniejsi mieszkańcy oprawiali w nie pilniki i dłuta, spotkałem się nawet z pługami konnymi, w których rączki były zrobione z łusek od działek pokładowych 23mm.

Sowieci pozostawili również jeden z samolotów, prawdopodobnie zbyt mocno uszkodzony żeby nadawał się do naprawy. Podobno jeden z gospodarzy wymontował z niego silnik – udało się mu go uruchomić i przez kilkanaście lat po wojnie był używany do napędu młockarni (ale moim zdaniem to legenda – silnik lotniczy jest za duży do takiej roboty). Z tego okresu i miejsca posiadam w kolekcji, papierową tubę na pociski do 37 mm działka pokładowego samolotu Airacobra.

JACEK ANTONIUK

Za rzeką było już inne Państwo. Ta dzielnica Białegostoku ma 100 lat!

Za rzeką Dolistówką znajdowaliśmy się już w innym kraju. Ulica Skorupska i dzisiejsze osiedle Skorupy było granicą pomiędzy Koroną a Wielkim Księstwem Litewskim. To mało znany fakt dotyczący tego regionu dzisiejszego Białegostoku. Jeszcze mniej osób wie o tym, że w granicach miasta Skorupy leżą od 100 lat podobnie jak Antoniuk, Białostoczek, Dojlidy, Dziesięciny, Marczuk, Ogrodniczki, Pieczurki, Starosielce czy Wysoki Stoczek. Zaś np. osiedle Piasta zostało wybudowane w latach 70-tych. Wcześniej uprawiano tam zboże.

 

Patrząc na Skorupy z tej perspektywy można zauważyć, że są one ważną częścią historii naszego miasta. Dziś Skorupy to zabudowane blokami przez deweloperów osiedle mieszkaniowe, do którego prowadzą nowe asfaltowe drogi. 100 lat temu zaś drogi były z kocich łbów, zaś domy z drewna. Każde miasto żyje i rozwija się dynamicznie – dlatego też taki fakt nikogo raczej nie dziwi. Warto jednak pamiętać o tej starej dzielnicy Białegostoku i wybrać się do niej na wycieczkę. Gdyż za kilka lat dawne Skorupy całkowicie znikną, tak jak znikały Bojary.

 

Co dokładnie warto zwiedzić? Najwięcej zobaczymy na ul. Nowowarszawskiej, a także na ulicach od niej odchodzących. Najlepiej odnajdą się tu fani dawnej architektury, której w Białymstoku już jest jak na lekarstwo. Nie brakuje też eleganckich kamienic. Warto dodać, że są też punkty na Skorupach, z których widoczny jest krajobraz jak dawniej – czyli niezagospodarowane łąki. Wszystkich sekretów dzisiejszych Skorup zdradzać nie będziemy, gdyż warto wędrować tym osiedlem i odbierać je subiektywnie. Niech Was jednak nie zwiodą kiczowate rodzinne budynki-klocki. Pomiędzy nimi często znajdziecie coś ciekawego.

Rosjanie pozostawili bunkry. Dziś to atrakcja turystyczna

Dziś to wyjątkowa atrakcja turystyczna, która została w Polsce pozostawiona przez Rosjan. Pomniki architektury wojskowej, które przyczyniły się do rozwoju sztuki fortyfikacji. Mowa tu o schronach na tak zwanej “Linii Mołotowa”. Konstrukcje przetrwały do dziś i można je zwiedzać także na Podlasiu.

Tak zwana Linia Mołotowa ciągnie się od litewskiej Kłajpedy po Bieszczady. Schrony były budowane z żelbetu wzmacniane kamieniami, które miały osłabiać siłę ataku artyleryjskiego. W praktyce jednak schrony nie spełniły swego zadania. Znajdując się na granicy miały służyć jako zatrzymanie ataku, by zdążyć się zmobilizować. Wszystko przez typowe podejście do weekendu. Bowiem w sobotę życie towarzyskie w Rosji kwitło, zaś Niemcy nieoczekiwanie uderzyli w niedzielę. Picie alkoholu, które towarzyszyło sobotniej nocy osłabiło możliwości bojowe żołnierzy. Na czas obsadzono tylko część schronów, które podczas pierwszego ataku zostały ominięte i zaatakowane dopiero przez drugi front.

Schrony przetrwały jednak do dziś. Pierwotnie budynki posiadać miały własne zasilanie w energię, instalację oświetleniową, system wentylacji powietrza, ogrzewanie, a większe również kanalizację. Przewidziany był zapas paliwa na 60 godzin pracy maszyn schronu bez zmniejszania mocy. Mniejsze obiekty były podłączane do sąsiednich schronów. W rzeczywistości jednak większość schronów to betonowe pudełka bez prądu, wody i łączności. Prawdopodobnie właśnie taki można napotkać w okolicach Siemiatycz, co udokumentował nasz Czytelnik Adam Nowaczuk.

Warto wybrać się “szlakiem Linii Mołotowa”, by obejrzeć budynki, w których Rosjanie chcieli przetrwać pierwszy atak wroga.



fot. Adam Nowaczuk

Białystok Fabryczny – stacja kolejowa z piękną historią

Nieopodal centrum Białegostoku znajduje się zapomniana stacja kolejowa Białystok-Fabryczny. Co jakiś czas usłyszeć można o planach wznowienia ruchu na stacji, jednak pociąg osobowy zatrzymywał się tam raz na jakiś czas. Mało kto wie, że owa stacja barwną ma historię. Zaś ta skończyła się wraz z odzyskaniem przez Polskę niepodległości. Jak to się stało, że przez ostatnie 100 lat w Białymstoku uchował się dworzec bez znaczenia strategicznego?

 

Dziś Białystok Fabryczny to opuszczony budynek, w miarę odnowiony peron i nowa tablica informacyjna. Jest także kładka nad torami, która na starą nie wygląda. Jak to możliwe, że PKP utrzymuje dworzec, na których ruch pasażerski jest “od święta”? Dworzec kolejowy znajdujący się przy ul. Romualda Traugutta powstał w 1886 roku. Wówczas rosyjski zaborca rozbudowywał linię łączącą Białystok z Moskwą. Trasa ta biegła przez Baranowicze, Wołkowysk, Mińsk, Smoleńsk aż do Moskwy. Co ciekawe na trasie tej pasażerów było jak na lekarstwo, zaś połączenie służyć miało przede wszystkim do transportu wojska. Budynek dworca wybudowano nieopodal rosyjskich koszarów wojskowych. Sam budynek wyglądał jak miniaturka dworca głównego. Co ciekawe przy obsłudze dworca pracowało bardzo wiele osób! Co najmniej dwadzieścia osób! Naczelnik, rewizor, pomocnicy, kasjerzy, agenci, telegrafiści i inni.

 

W 1919 roku w Białymstoku zaraz za całą Polską przyszła niepodległość. Naturalnie kierunek Moskwa przestał się liczyć, zatem węzeł kolejowy w tamtą stronę przestał mieć znaczenie. W 1930 roku doszło do zmian organizacyjnych, skutkiem których po raz pierwszy pojawiła się tablica Białystok Fabryczny. Wynikało to z tego, że na stacji zaczął koncentrować się ruch towarowy. I tak pozostało do dziś.

 

Widok z kładki dworca Fabrycznego

Białystok Fabryczny jest obecnie bocznicą dla Elektrociepłowni oraz dla jednej ze spółek PKP. Wcześniej z bocznicy korzystały jeszcze “Uchwyty”, Gazownia, Huta Szkła oraz centralna składnica żywnościowa na Węglówce. W późniejszych latach funkcjonowała jeszcze Linia kolejowa nr 37. Już nie do Moskwy, lecz do Zubek Białostockich. W PRL dobudowano przystanki Sokole, Zajezierce i Straszewo. W 1987 roku miał miejsce kapitalny remont torów na trasie Białystok Fabryczny – Zubki Białostockie.

 

Do dziś jednak Białystok upamiętnia “ocalenie miasta”, gdy 9 marca 1989 roku przy ul. Poleskiej w pobliżu dworca wykoleił się pociąg towarowy, który jadąc z ZSRR do NRD przewoził cysternę chloru. Pięć wielkich cystern leżało i w każdej chwili mogło zacząć się ulatniać. Przez całą dobę jednak służby ratunkowe stawiały na tory przewrócone wagony. Gdyby doszło do zniszczenia tylko jednej cysterny, to strefa skażenia zabiłaby 10 tysięcy osób, zaś zaszkodziłaby 40 tysiącom. Na szczęście nic takiego się nie stało, jednak raz do roku w rocznicę katastrofy kolejowej mieszkańcy zbierają się, by pomodlić się i podziękować opatrzności za ocalenie miasta.

 

Linia nr 37 została zlikwidowana w 2000 roku. Od tamtej pory pociągi pasażerskie na Fabrycznym zatrzymują się już tylko “od święta”. A to z okazji Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, a to przy okazji kursowania turystycznego pociągu do Walił. Przy okazji Białystok Fabryczny niszczeje. Budynek pozostaje w rękach prywatnych.

 

Oto wszystkie nazwy stacji:
1886 – 1915 – Białystok Poleski
1915 – 1918 – Bialystok Ostbahnhof
1918 – 1930 – Białystok Towarowy
1931 – 1939 – Białystok Fabryczny
1939 – 1945 – Białystok Industriebahnhof
od 1945 – Białystok Fabryczny

 

Zdjęcie główne, autor: Paweł Szrajber

Ten budynek mógłby służyć ludziom. Kolejny zapuszczony zabytek w mieście.

Okazały 2-piętrowy budynek nie rzuca się białostoczanom w oczy. Wszystko dlatego, że schowany jest w podwórku między ulicami Sienkiewicza a Al. Piłsudskiego. Mowa tu o kamienicy z Sienkiewicza 26A. Dawniej zamieszkiwały tu rodziny żydowskie, po II Wojnie Światowej był to posterunek milicji. Zabytek to tak zwana białostocka szkoła muratorska. Piękna kamienica powstała najprawdopodobniej w 1889 roku!

 

– W tym roku planujemy zlecić wykonanie dokumentacji projektowej. Później poszukamy pieniędzy. Remont mógłby się rozpocząć najszybciej w przyszłym roku – to słowa Andrzeja Ostrowskiego z Zarządu Mienia Komunalnego dla Kuriera Porannego… z 2013 roku. Minęło 5 lat od tamtych słów, a kamienica niszczeje jak niszczała a miasto podobnie jak inne wspaniałe zabytki ma w d… Tak podsumować można politykę Tadeusza Truskolaskiego względem białostockich zabytków. Stoją opuszczone i zapuszczone a mogłyby wspaniale służyć. Niestety nie w Białymstoku. Tutaj konserwatorem zabytków są prawdopodobnie developerzy. Historia niszczenia Bojar czy Młynowej, a także bierne podejście do drewnianych domów np. z ul. Mazowieckiej tylko to potwierdza.

 

To że Białystok jako miasto to dynamiczna tkanka społeczna i nieustannie się zmienia jest wiadome. Jednak nie można zaakceptować faktu, że prezydent kompletnie nic nie robił tyle lat, by ratować zabytki, które płonęły i niszczały. Jedynie co się robi, to zabija się je deskami. To Panie Prezydencie trochę za mało. Jeżeli nie będziemy dbali o dziedzictwo własnego miasta, to utraci ono swoją tożsamość. Już raz tak się stało, gdy Niemcy w 95 procentach zniszczyli Białystok podczas II Wojny Światowej. Niech ten fakt da do myślenia osobom odpowiedzialnym za to, że dawny Białystok kompletnie znika.

Kościół św. Wojciecha. Charakterystyczna świątynia o zaskakującej historii

Kościół św. Wojciecha w Białymstoku jest charakterystycznym punktem Białegostoku. Mieści się przy ul. Warszawskiej. Jedyny budynek w mieście w stylu neoromańskim. Dawniej był świątynią ewangelicko-augsburska w 1910 roku. Na początku XX wieku w Białymstoku społeczność ewangelików liczyła aż 5000 osób, w związku z czym potrzebowali swojego miejsca modlitw. I tak powstała “Kircha św. Jana”. Z dawnych czasów w obecnym kościele zachował się krzyż i ołtarz, a także boczne balkony zwane emporami.

 

Po wojnie, już w kościele katolickim miało miejsce wiele wydarzeń historycznych. Był to kościół seminaryjny, gdzie kardynał Karol Wojtyła odprawiał rekolekcje. Z tym kościołem związany jest także patron nowej ulicy (przedłużenia Sitarskiej) – ks. Michał Sopoćko. W 2013 roku wybuchł pożar na wieży kościoła, przez co kościół przez jakiś czas nie miał jej wykończenia. Na dziedzińcu przed kościołem można napotkać krzyż, który wtedy spadł podczas gaszenia pożaru.

 

Kościół św. Wojciecha w Białymstoku bez wątpienia jest jednym, który wpisał się w centrum miasta. Wysoka budowla widziana jest z wielu punktów Białegostoku. Dlatego też zwiedzając miasto warto świątynię odwiedzić.

 

fot. Xorik / Wikipedia

Odkryto starodawną osadę na Podlasiu. Tak mogła wyglądać

To odkrycie spod Suchowoli wstrząsnęło dotychczasową wiedzą historyczną. W ostatnim czasie archeolodzy w miejscowości Jatwieź Duża wykopali osadę, która powstała między VIII a VI wiekiem przed naszą erą. Do tej pory najstarszą osadą w Polsce była uznawana ta w Biskupinie – to właśnie o niej uczyliśmy się na lekcjach historii. Czy niedługo uczniowie będą słyszeć o Jatwiezi Dużej? O tym, że osada jest naprawdę z epoki brązu świadczy fakt, że do wzniesienia dużej osady (mając do dyspozycji jedynie prymitywne narzędzia) potrzebna by była stabilna struktura społeczna – czyli musiałby być ktoś, kto budowę osady zaplanował, przeprowadził “inwestycję”, a także zarządzał ludźmi by to zbudowali.

 

Odkrycie osady wyszło przypadkiem. Naukowcy analizowali zdjęcia satelitarne i badali teren w celu wykrycia potencjalnych obszarów zalewowych. Co dalej z wykopaną osadą? Nic. Miejsce prac zostanie zasypane.

 

Osada mogła wyglądać podobnie jak ta w Biskupinie. Ludzie mieszkali w dorzeczu, więc mieli dostęp do wody, zaś na terenie dzisiejszego Biebrzańskiego Parku Narodowego panował podobny klimat jaki mamy dziś w Bieszczadach… tyle, że bez gór. Za to mogły występować tak egzotyczne dziś zwierzęta jak renifery – na które polowano. Ludzie posługiwali się już prymitywnymi narzędziami, wiedzieli też co to pasterstwo, hodowla bydła i rolnictwo. Budowa wielkiej osady oznaczała też, że musi ona posiadać funkcje obronne przed obcymi. Na co dzień jednak występował tradycyjny podział ról – mężczyźni zajmowali się łowiectwem, zaś kobiety zbieractwem.

 

Na zdjęciu osada w Biskupinie

 

 

Bitwa Białostocka 1920. To będzie prawdziwe show!

Na ulicach Białegostoku po raz kolejny odbędzie się inscenizacja Bitwy Białostockiej. Warto zobaczyć na własne oczy rekonstrukcję tego zdarzenia z 1920 roku. Bitwa odbyła się pomiędzy 1 Pułkiem Piechoty Legionów a wycofującymi się spod Warszawy resztkami armii radzieckiej. Jej wynik końcowy był zadowalający dla nas – gdyż siły bolszewików zostały rozbite. W wyniku tej bitwy 209 polskich żołnierzy zostało zabitych i rannych. Zaś w bolszewickim wojsku 600 osób zginęło i zostało rannych, zaś 8200 osób było jeńcami. Dodatkowo bolszewicy stracili 22 działa, 147 ckm-y, 1 samolot a także 3 pociągi wypełnione bronią, innym sprzętem i jedzeniem. Setki żołnierzy radzieckiej armii uciekło do pobliskich lasów, gdzie przez kilka kolejnych dni byli wyłapywani przez Polaków. Wszyscy żołnierze radzieccy zostali pochowani na cmentarzu razem z żołnierzami niemieckimi – z I wojny światowej. Cmentarz znajduje się przy ul. Świerkowej w Białymstoku.

 

Jeżeli coś upamiętniać to z pewnością sukcesy, a nie porażki. Dlatego też z powodów technicznych (potrzeba dużo miejsca) inscenizacja odbędzie się na Placu Niezależnego Zrzeszenia Studentów (Plac Uniwersytecki). Warto dodać, że nie będzie to powtórka z poprzedniego roku. Tym razem inscenizacja najpierw pokaże życie codzienne w tamtych czasach, a następnie przeniesie widzów na pole wojennej potyczki z udziałem kawalerii. W tym roku będzie można zobaczyć na pewno więcej strojów i mundurów z epoki oraz więcej zróżnicowanego sprzętu wojskowego.

 

Pokaz odbędzie się 19 sierpnia o godz. 12.30. Weźmie w nim udział ok. 120 rekonstruktorów, 3 repliki wozów militarnych, armaty i konie. Inscenizacja zostanie wzbogacona o scenografię, efekty dźwiękowe i pirotechniczne. Na specjalnie ustawionym telebimie widzowie będą mogli zobaczyć film oraz pokaz slajdów obejmujący zdjęcia z poprzednich rekonstrukcji i historyczne fotografie z epoki. Widowisko potrwa kilkadziesiąt minut. Potem rekonstruktorzy i pojazdy biorące w niej udział, udadzą się pod Muzeum Wojska w Białymstoku. Tam będzie można obejrzeć z bliska pojazdy i armaty, porozmawiać z uczestnikami inscenizacji. Będzie też możliwość bezpłatnego zwiedzania ekspozycji muzealnych. Chętni poczęstują się wojskową grochówką.

 

fot. Wschodzący Białystok

Ogród Pałacu Branickich był dwa razy większy, a na jego końcu pierwszy teatr w Polsce!

Mało kto wie, że Pałac Branickich w Białymstoku z dzisiejszych czasów nie jest tym samym miejscem co w czasach swojej świetności czyli w XVIII wieku. Złote czasy całego miasta – w tym Pałacu Branickich skończył III rozbiór Polski. Zaś piekło II Wojny Światowej dokończyły dzieła zniszczenia i dziś mamy replikę Pałacu. W wersji znacznie biedniejszej. Najciekawszych rzeczy dowiedzieć się można jednak ze starych rycin. Otóż dziś ogród pałacu kończy się tuż za mostem. Kiedyś za mostem była dalsza część ogrodu, która była tak samo długa jak ta, którą możemy podziwiać dzisiaj. Ogród sięgał więc aż do dzisiejszego budynku Książnicy Podlaskiej przy ul. Skłodowskiej. Zaś na jego zwieńczeniu była wielka brama z kolumnami. Na krańcu ogrodu znajdowała się także Komedialnia czyli pierwszy na ziemiach polskich teatr, który został założony 17 lat przed Teatrem Narodowym w Warszawie!

 

Białostocki operhaus był piętrowym budynkiem, posiadał loże, wielką scenę, a także wprawiającą w zachwyt kurtynę, która była namalowana olejnymi farbami przez Augustyna Mirysa – polskiego malarza, urodzonego we Francji. Mirys służył swym talentem na dworach Sapiehów czy Krasickich, a później także dla Branickiego – za co dostał od niego dokumenty nadające mu szlacheckie pochodzenie.

 

W Komedialni znajdowały się zapisy 19 oper, 41 baletów i 122 dramatów! Białostocki operhaus miał własną orkiestrę, balet, a na scenie występowały gwiazdy sprowadzane z Rzymu, Wenecji czy Wiednia. Życie kulturalne na dworze Branickiego tętniło tak bardzo, że Białystok był ważnym ośrodkiem kulturalno-społecznym w Europie! Żałować można tylko, że dzisiejszy Pałac to replika z połowę mniejszym ogrodem. To se ne vrati…

Malutka ulica przypomina o dawnych Chanajkach. Ochrona budynków przyszła w samą porę.

Malutka uliczka odchodząca od Wyszyńskiego, leżąca tuż przy Sosnowskiego czyli Grunwaldzka to pozostałość po dawnym Białymstoku i Chanajkach. Nim powstała ulica Sosnowskiego – przy Kijowskiej było rozwidlenie – kocimi łbami dojechać można było własnie Grunwaldzką do Wyszyńskiego lub żwirową ulicą Sosnową do Sukiennej. Krajobraz zaczął się zmieniać około 20 lat temu. Najpierw wybudowano bloki przy ul. Brukowej w sąsiedztwie I LO, później kolejne – bliżej Sosnowej i Grunwaldzkiej. Kolejne zmiany to znikające kolejne drewniane domy z dawnych Chanajek stojące przy Grunwaldzkiej. Aż w końcu wybudowano tu normalną, szeroką, asfaltową drogę, zaś z dawnych miejsc pozostał tylko Wydział Architektury, kilka domów oraz ciekawy fragment Angielskiej i właśnie pozostałości Grunwaldzkiej – jeden to szary, duży dom drewniany oraz sąsiadująca dawna fabryka.

 

Ostatnio pożal się Boże miejscy urbaniści w planach zagospodarowania przestrzennego nie uwzględnili przeszłości obu budynków. W ich miejsce wkrótce zapewne pojawiłyby się “apartamenty”. Na szczęście wkrótce będą wybory, więc politycy uważają co robią i tym razem zmiany zablokowali i odpowiednie przepisy pojawią się w nowym projekcie planu zagospodarowania przestrzennego. A warto dbać o historię miasta zachowując to, co jeszcze może przypominać o dawnej historii miasta. Wyjątkowy dom – zaprojektowany przez znanego w międzywojniu architekta – Szymona Pappe oraz fabryka Szlachtera – w której są warsztaty szkolne, to zdecydowanie miejsca, które nie zasługują jeszcze na śmierć na rzecz kolejnych “apartamentów”.

 

Póki co developerzy muszą szukać sobie innych miejsca.

Podlaska Korona Królów. Tu było historyczne “trójmiasto” Podlasia Podlasia

Tak zwany rdzeń Podlasia to jego dawna stolica i okolice – to tam dawniej toczyło się dworskie życie. Trzy najważniejsze miejscowości Podlasia na mapie leżały tuż przy Bugu. Mielnik, Drohiczyn oraz Granne. W Drohiczyn to właśnie dawna stolica Podlasia – które leżało na terytorium Królestwa Polskiego. Po odkupieniu grodu przez Jagiellonów – na rynku w Drohiczynie tętniło życie. Damy mogły tam zdobyć piękne ubrania, można było skorzystać z łaźni czy też zakupić świece. Nie zabrakło oczywiście budynku ratusza i wagi. XVI wiek to okres największego rozkwitu Drohiczyn. Później w mieście pojawiły się trzy kościoły, cerkwie unickie i prawosławne oraz cztery klasztory. Był też szpital, apteka i szkoła. Dopiero Potop szwedzki sprawił, że miasto zostało zniszczone i utracono 68 proc. ludności. 

 

Nieopodal Drohiczyna w Mielniku do dziś stoją ruiny kościoła, który był częścią zamku. Wszystko to oczywiście na wzgórzu – by doskonale z daleka widać czy nie czai się wróg. 23 października 1501 roku na zamku w Mielniku podpisano Unię mielnicką między Królestwem Polski i Wielkim Księstwem Litewskim. Wieża zamkowa miała aż trzy kondygnacje i dodatkową wieżyczkę, a także na specjalny ganek z widokiem na dziedziniec. Druga kondygnacja była połączona z basztami. Na dziedzińcu znajdowało się też więzienie. W XVI wieku niestety zamek spłonął, a pozostał tylko kościół i wieża wjazdowa. To co pozostało i to co naprawiono zniszczone zostało podczas Potopu szwedzkiego.

 

Granne było prywatną osadą należącą do Niemirowiczów-Szczyttów. Znajdowała się tam kamienna przeprawa przez rzekę Bug, którą stanowiła najkrótszą drogę z Królestwa Polskiego do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Prowadziła od Warszawy do Wilna. Do dziś – gdy niski jest poziom wody resztki przeprawy odsłaniają się i można je zobaczyć na własne oczy.

 

Dlatego też wybierając się na południe województwa podlaskiego warto własnie zwiedzić te historyczne “trójmiasto” i jeszcze bardziej zagłębić jego historię.

 

mapa z 1665 roku

Wkrótce znów będzie można zwiedzić wielką atrakcję, a zimą obejrzymy wspaniałe obrazy

Muzeum Podlaskie w Białymstoku w ostatnim czasie było bardzo aktywne, dzięki czemu będziemy mogli niedługo ponownie zwiedzać Dom talmudyczny w Tykocinie, a także podziwiać portrety Jana Klemensa oraz Izabeli Branickich. Kierownictwo Muzeum doprowadziło do wylicytowania ich na monachijskiej aukcji. Obrazy zakupiono za 55 tysięcy euro. Dom talmudyczny czyli tak zwana “mała synagoga” to jedna z atrakcji Tykocina, budynek stojący przy synagodze, w którym właśnie kończy się remont. Obrazy zaś było można oglądać od lutego, teraz potrwa ich ważna renowacja.

 

Dom talmudyczny w Tykocinie będzie otwarty dla zwiedzających już od 22 lipca. Budynek postawiono w latach 1772-1798. Było to bardzo ważne miejsce na mapie polskich Żydów. Podczas II Wojny Światowej Niemcy doszczętnie zniszczyli synagogę. Dopiero w 1974 roku odnowiono ją. Teraz budynek przechodził po raz kolejny remont. Zwiedzający będą mogli obejrzeć w środku cztery różne wystawy.

 

Obrazy Branickich są namalowane przez nieznanego autora bądź autorów. Prace konserwatorskie być może wyjaśnią kim był twórca. Będzie też próba odpowiedzi na pytanie czy ktoś przemalowywał obrazy i kiedy, z jakiego kręgu artystycznego pochodzą oraz kiedy zostały namalowane. To, co zostało namalowane sugeruje, że portrety powstały około 1766 roku. Już w grudniu będzie można znów oglądać odrestaurowane obrazy przedstawiające Branickich.

 

fot. Emmanuel Dyan

To były charakterystyczne miejsca w Białymstoku. Dziś nie ma po nich śladu

Kiedy dziś spacerujemy po Białymstoku nie zdajemy sobie sprawy jak bardzo zmieniło się to miasto. Najczęściej można usłyszeć, że w ostatnich latach stolica województwa podlaskiego wypiękniała. Bardzo wiele osób chwali przede wszystkim deptak. Są też inne charakterystyczne miejsca – choćby nowa Opera i jej ogród, wieżowiec zwany “Maczugą” na Kaczorowskiego czy też białostockie Planty i tamtejsze fontanny. Zanim do Białegostoku dotarło piekło II wojny światowej, to miasto również miało swoje charakterystyczne miejsca. Dziś przedstawimy 5 takich miejsc.

Staw przy Elektrycznej – Argentyna

Nim powstał budynek Teatru Dramatycznego i jego plac, to w tym samym miejscu znajdowała się “Argentyna” czyli staw z intensywnie niebieską wodą. Niestety nie było to spowodowane stopniem zasolenia, lecz regularnym wlewaniem tam chemikaliów z okolicznych fabryk. Staw mimo wszystko regularnie zarastał. W końcu podjęto decyzję, że się go zasypie.

Hotel Ritz

Zupełnie obok “Argentyny” znajdował się prestiżowy Hotel Ritz. Była to najbardziej reprezentacyjna budowla przedwojennego Białegostoku. Budynek miał 4 kondygnacje oraz drewniane windy! Goście oprócz wypoczynku w pokojach mogli zagrać w bilard czy napić się piwa. Hotel zniknął w 1944 roku, gdy Niemcy zniszczyli większość miasta. Dziś w tym miejscu są po prostu tereny zielone.

Ul. Zamkowa

Mało kto wie, że tuż obok dzisiejszej ul. Kilińskiego – fragment drogi którą dziś nazywamy placem Jana Pawła II (choć to nie jest plac) nazywał się ul. Zamkową. Zaś zamiast parkingu przy boku Pałacu Branickich znajdował się okazała kamienica, w której mieszkali ludzie. O tym miejscu niewiele wiadomo, gdyż prawdziwe życie toczyło się zupełnie obok – przy ul. Kilińskiego.

Ul. Nadrzeczna

Było to miejsce wyjątkowe. Przede wszystkim dlatego, że jak sama nazwa wskazuje ulica znajdowała się nad rzeką. Oczywiście naszą “Białką”. Ulicę od rzeki odgradzał drewniany płotek po obu stronach, który dzięki temu nadawał całej ulicy wielkiego uroku. Przypominało to bowiem 2 pasy drogi oddzielone rzeką. Nadrzeczna znajdowała się pomiędzy Kościelną a Sienkiewicza.

 

Synagoga przy Suraskiej

Wielka Synagoga przy ul. Bożniczej (dziś Suraska) gdyby dziś istniała, to z okien wysokich budynków byłaby tak samo zauważalna jak cerkiew Św. Mikołaja, Katedra czy Kościół Św. Rocha. Niemcy jednak spędzili Żydów do bożnicy i spalili ją razem z nimi. Po synagodze został dziś jedynie pomnik będący odwzorowaniem spalonej kopuły. Świątynia przy Suraskiej była bardzo charakterystycznym budynkiem, aczkolwiek architekci uważali że jest kiczowata. Budynek był murowany i posiadał blaszany dach oraz wspomnianą wcześniej kopułę o średnicy 10 metrów oraz 4 mniejsze kopuły w rogach kwadratowego budynku.

 

Białystok cały czas się zmienia. Dziś już prawie znikły Bojary, wkrótce pewnie znikną stare domy na Młynowej, Angielskiej oraz na dzisiejszym osiedlu Przydworcowym i Bema. Za jakiś czas pewnie nie będzie też żółtego domku przy Mazowieckiej, a wszystko to zostanie obudowane blokami. I tak w pewnym sensie historia zatacza koło. Dzisiaj czasy są takie, że pozbywamy się wszystkiego co “PRL-owskie”, więc nie zdziwcie się, gdy za jakiś czas nie będzie już takiego budynku na Placu Uniwersyteckim (dziś plac NZS), nie zdziwcie się gdy znikną też inne monumentalne budynki z centrum – jak np ten, który zajmuje dzisiaj sąd przy ul. Skłodowskiej. Tak samo znikały wcześniej “stare drewniane chaty”, by zastąpiły je “nowoczesne bloki”, tak samo zniknęła synagoga wraz z Żydami, by zastąpili ich “nowi mieszkańcy”, tak samo hotel Ritz nie został odbudowany po wojnie, bo pierwowzór powstał rękami zaborcy. Tak samo jak znikła Nadrzeczna na rzecz wielkiej “Alei Piłsudskiego” i tak dalej. To, że nowe wypiera stare wiemy od dawna. To że nie da się tego zatrzymać, bo zawsze towarzyszy temu jakaś ideologia też wiemy. Musimy się więc przyzwyczaić, że “To se ne vrati pane Havranek”.

Niemcy urządzili w Białymstoku rzeź. Tak wybili prawie wszystkich Żydów w mieście

Niemcy, którzy okupowali nasz kraj podczas II Wojny Światowej przebywali też w Białymstoku. 27 czerwca 1941 roku spędzili Żydów z okolicznych Chanajek (dziś ul. Młynowa i okoliczne) do wielkiej synagogi, która stała w miejscu, w którym dziś stoją bloki i budynek Krajowej Izby Rozliczeniowej (okolice Suraskiej). Następnie Niemcy zamknęli świątynie i podpalili ją ze wszystkimi ludźmi w środku.

 

„…gdy weszli Niemcy poszukując mężczyzn – uciekłem do drugiego pokoju, gdy schowałem się, szwagra Arona Zelmanowicza zabrali. Siostra pobiegła za mężem. Wprowadzili ich do Synagogi na rogu ul. Suraskiej – Szkolnej. Widzieliśmy to ze strychu domu, w którym ukrywaliśmy się. Było ze mną dużo osób. (…) Gdy synagogę zapełniono ludźmi – widziałem jak Niemcy pozamykali wyjścia i kordonem otoczyli budynek i podpalili go…” – to fragment wspomnień świadka wydarzeń. Fragment pochodzi z Kuriera Porannego.

 

W synagodze spłonęło około 700 osób. Następnie Niemcy zgotowali rzeź na ulicach miasta. Zginęło kolejne 1000 osób. Łącznie w “czarny piątek” w Białymstoku Niemcy zabili ponad 2000 osób. Niemcy spalili synagogę, dzielnice Chanajki, a także wiele budynków z Rynku Kościuszki, Suraskiej, Rynku Siennego, a także to co napotkali na Legionowej i Akademickiej. W kolejnych dniach Niemcy dalej masowo mordowali Żydów. Do 12 lipca zamordowano łącznie prawie 8000 osób. 2 tygodnie później utworzono w mieście getto. To prawie 20 proc. wszystkich Żydów z miasta.

 

2 lata później Niemcy zamordowali w getcie około 800 osób. Zaś kolejne 30 tys. wywieziono do niemieckiego obozu zagłady w Treblince oraz Auschwitz-Birkenau. W Białymstoku Niemcy zgotowali w ciągu 2 lat okupacji zgotowali piekło, w którym straciło życie bardzo wiele osób. Po wojnie w Białymstoku żyło około 1100 żydów. Przed okupacją Niemiecką 60 000.

Białystok w TVP1. Czy jest się w czym zakochiwać?

Tomasz Bednarek odwiedził Białystok – stolicę Podlasia, w której zachowało się wiele pamiątek po dawnej wielokulturowej Rzeczypospolitej. Tak zaczyna się wstęp do programu “Zakochaj się w Polsce” wyemitowanego w TVP1. Widzowie z całego kraju zostali zabrani na wycieczkę po mieście. Autor programu chciał przede wszystkim pokazać wielokulturowość miasta. Jaki był efekt?

 

Wycieczka Tomasza Bednarka zaczyna się w Pałacu Branickich, później widzimy ratusz, katedrę, cerkiew, następnie trochę o historii Żydów w mieście, potem o Tatarach, by na koniec opowiedzieć o Zamenhofie i Operze i pożegnać się widokiem z okna hotelu w galerii Jurowieckiej. Efekt przedstawienia Białegostoku w 20-kilku minutach w taki sposób był nudny. Przede wszystkim program zdominowali urzędnicy. Autor programu poszedł na łatwiznę. Przez co tylko przedstawiciel cerkwi oraz przedstawicielka Tatarów opowiadali bardzo ciekawie. Pozostali? Klepali wyuczone formułki, które wypowiadali zapewne setki razy przy każdej możliwej okazji. Motyw przewodni był widoczny – wielokulturowość, która miała szansę zostać połączona językiem Esperanto. Jest to powtarzane przez urzędników od promocji miasta / województwa od lat niczym wielka legenda, która tak naprawdę jest już nudna. Białystok naprawdę miał ciekawsze epizody w swojej historii, które spowodowały, że dziś jesteśmy takim miastem właśnie, a nie innym. Choćby ten o Manchesterze Północy – gdy masowo przenoszono się z Łodzi do Białegostoku, albo o drugim największym po warszawskim powstaniu w Getcie. 

 

Ogólne wrażenie jest średnie. Pokazywanie w letnią pogodę zaśnieżonego miasta może wywołać poczucie, że u nas naprawdę chodzą białe niedźwiedzie po ulicach.  Ogólnie gdybyśmy byli turystami, to po tym programie do Białegostoku raczej byśmy nie przyjechali. Już więcej ciekawych rzeczy o mieście można znaleźć na Wikipedii niż w programie “Zakochaj się w Polsce”. Nie ma co oczekiwać od autora programu jakiejś specjalnej znajomości Białegostoku, ale wszystko wygląda tak jakby pan Bednarek zadzwonił nie tam gdzie trzeba, by potem pokazać wszystko bez polotu. 

 

Dostaliśmy w ogólnopolskiej telewizji prawie półgodzinną reklamę. Nie wykorzystaliśmy niestety tego, by pokazać się z jak najlepszej strony. Pokazaliśmy się jako kolejne miasto, w którym są jakieś zabytki, jakieś kościoły, jako ciekawostka – cerkiew i meczet, a także mamy Operę, pomnik (po zgładzonych Żydach) oraz pomnik po Ludwiku Zamenhofie i centrum jego imienia. Fascynujące!

 

Odcinek do obejrzenia tutaj:
https://vod.tvp.pl/video/zakochaj-sie-w-polsce,bialystok,37280448

 

 

 

Czy Rzeka Biała wsiąknie? Duże prawdopodobieństwo jeśli nic nie zrobimy.

Rzeka Biała, od której nazwy istnieje Białystok (biały stok to po staropolsku biały potok), to zaledwie dopływ Supraśli, lecz jednocześnie rzeka z którą mieszkańcy z pewnością utożsamiają się. Mało kto wie, że w 1922 roku w Białymstoku doszło do powodzi. Na szczęście nie uczyniło to nikomu większych szkód. Można powiedzieć, że ta powódź była zemstą za szyderstwa. Dziennikarze “Gazety Białostockiej” pisali o niej “Któż bowiem mógł traktować poważnie, mały, brudny strumyk przepływający przez miasto, w którym zawsze brakuje wody”. W nocy 26 lipca zaczął padać rzęsisty deszcz. Woda przybrała, zaś na ulicach rozległy się syreny. Zalało ulicę Nadrzeczną (która już nie istnieje), Sienkiewicza, Kupiecką (Malmeda), Zamenhofa i Branickiego. Dodatkowo woda dotarła aż do elektrowni (która znajdowała się w miejscu dzisiejszej galerii Arsenał – przy ul. Elektrycznej). Maszyny zostały wyłączone, a miasto pogrążyło się w ciemnościach. Na szczęście 28 lipca woda już się nie podnosiła.

 

Tamto zdarzenie wpłynęło na to co się dzieje dzisiaj. Po powodzi postanowiono, że rzeka zostanie uregulowana. Tak też zrobiono. Po latach naukowcy jednak wskazują, że był to błąd. Nie tylko Biała nie powinna być regulowana, ale żadna inna rzeka. Jak podaje Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego na swoich stronach – Polska pustynnieje. Z analiz naukowców wynika, że na przykład Jezioro Zdworskie (Mazowsze) nie powinno już istnieć. Jest tam tylko dlatego, że w jeziorze znajduje się rurociąg, który każdego roku pompuje ponad milion metrów sześciennych wody. Powodem jest zmiana klimatyczna. Kilkanaście lat temu średnie temperatury były niższe. Zimą padał śnieg, a pokrywa utrzymywała się długo. Wiosną rośliny zaczynają pobierać wodę i czyniły to właśnie podczas roztopów.

 

Obecnie zimą częściej pada deszcz niż śnieg. Woda nie jest pobierana przez rośliny, więc odpływa. Obecnie także lata są gorętsze – co skutkuje ekstremalnymi ulewami (o czym w Białymstoku mieszkańcy wiedzą doskonale). Wtedy nadmiar wody nie nadąża wsiąkać w grunt i woda odpływa – powodując znane nam w Białymstoku powodzie. Zatem intensywne deszcze nie powodują zwiększenia się zasobów wodnych. Dlatego do magazynowania wody buduje się zbiorniki retencyjne. W Polsce nie ma terenów do budowy wielkich zbiorników (podobnych do Zalewu Siemianówka). Dlatego tworzy się małe zbiorniki. Na Podlasiu mamy też sprzymierzeńca – jest tu dużo lasów, które są naturalnymi zbiornikami retencyjnymi. Ściółka pochłania wilgoć. Dlatego Lasy Państwowe od wielu lat prowadzą skuteczną gospodarkę wodną. Problem w tym, że w Białymstoku lasy się wycina a nie sadzi.

 

I tutaj dochodzimy do sedna problemu. Istotną rolę w gromadzeniu wody odgrywają rzeki. Im bardziej są one naturalne tym lepiej. Poprzedni mieszkańcy Białegostoku regulując rzekę spowodowali, że nurt jest szybszy, a woda się nie gromadzi na danym obszarze. Nie ma też naturalnych terenów zalewowych. Warto też pamiętać, że na rzece tworzą się siedliska zwierząt i roślin. Te drugie są swoistym filtrem. Rośliny absorbują fosfor i azot. Dla człowieka to zanieczyszczenie, zaś dla rośliny to pokarm.

 

Dlatego może być taka sytuacja, że za kilkanaście lat rzeka Biała zostanie przemianowana na Biały Strumyk. Idąc przez Centrum można zauważyć, że miejscami rzeki jest po kostki. Wszystko dlatego, że dawni mieszkańcy wyregulowali rzekę, zaś przywrócenie dawnego stanu nie jest całkowicie możliwe, bo obecni mieszkańcy zabudowali dolinę rzeczną – gdzie okresowo mogła się gromadzić woda. Warto jednak rozważyć renaturalizację koryta rzeki tam gdzie się da. By przyszłe wnuki, a być może dzieci dzisiejszych maturzystów mogły jeszcze mieszkać w mieście, gdzie istnieje rzeka. 

 

Źródło Białej znajduje się w okolicy Protas, jednak regularne koryto można zauważyć dopiero przy stawach Dojlidzkich.

 

źródła: SGGW, Kurier Poranny

foto: Henryk Borawski / Wikipedia

Te budynki kryją niesamowitą historię. Kino, katownia UB i inne

W jednym budynku mieściła się masarnia, w innym urzędowało UB, a w jeszcze innym zachwycano się filmami w kinie Chrobry. Dziś po nich pozostały tylko pustostany.

 

Kamienica przy ul. Drohiczyńskiej powstała 1927 roku. Przed II wojną światową należała do rodziny Peretko. Znajdowały się w niej nie tylko mieszkania, ale także biura. Po wojnie budynek przeznaczono pod działalność Powiatowego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Bielsku Podlaskim. Budynek był świadkiem niejednego katowania, mordowania, torturowania i grzebania więźniów. W 1956 skończył się w Polsce okres stalinizmu, a kamienicę oddano prawowitym właścicielom. Do lat 90-tych. XX wieku mieszkali tam ludzie. Teraz budynek stoi pusty i niszczeje.

 

Kamienica Peretków przy ul. Drohiczyńskiej fot. Adam Nowaczuk

 

Kino Chrobry to dosyć znane miejsce siemiatyczanom. Przed wojną budynek należał do żydowskiej rodziny, później podczas okupacji służył wojskowym jako magazyn. W latach 50 tych na miejscu wyremontowano budynek i utworzono w nim kino. Najpierw „Sojusz”, a później zmieniono na „Chrobry”. I taka nazwa utrwaliła się u mieszkańców do dziś. Ostatni film można było obejrzeć w „Chrobrym” pod koniec 2000 roku. Kino przegrało oczywiście z rewolucją cyfrową i wielkimi multipleksami w dużych miastach. Kogo było stać jeździł do Białegostoku na premiery, kogo nie – czekał trochę i ściągał z internetu. Chętnych na film w „Chrobrym” było coraz mniej, aż przestało to być rentowne.

 

Kino Chrobry fot. Adam Nowaczuk

 

 

Być może kiedyś budynek jeszcze posłuży jakiejś inicjatywie. W Białymstoku były 4 małe kina. W Syrenie obecnie znajduje się kawiarnia, w kinie Pokój mamy Chińskie Centrum Handlowe, Kino Ton stoi puste i okazjonalnie otwierane jest na wykłady różnych osób. Kino Forum należące do Białostockiego Ośrodka Kultury nie zamknęło się. Kupiło nowoczesny projektor i wyświetla filmy niszowe. Miejmy nadzieję, że do „Chrobrego” w jakiejś postaci będzie można się jeszcze kiedyś wybrać. Czy to na kawę, do sklepu albo do restauracji? Podobnie w pozostałych budynkach. To źle się dzieje, gdy jakiś stoi opustoszały. Zaniedbane szybko niszczeją, a później są wyburzane.

 

Drewniany, komunalny budynek przy ul. Krótkiej.  fot. Adam Nowaczuk

 

Bardzo dziękujemy za nadesłanie zdjęć i inspirację tematem Czytelnikowi, Panu Adamowi Nowaczukowi.