Jeżeli ktoś wybrałby się na spacer w okolice Młynowej, a dawno tam nie był, to może być w ciężkim szoku. Opera i Filharmonia Podlaska przy Odeskiej to na tyle atrakcyjne miejsce, że wokół deweloperzy budują całe osiedle „apartamentowców”. Charakterystyczne piękne domy przy Młynowej, które mogłyby być zabytkami zostały zrównane z ziemią. Restauracja Camelot już nie istnieje i właśnie jest rozbierana. Można tylko się domyślać co powstanie w jej miejsce. Po sąsiedzku stoi pustostan i inny charakterystyczny budynek mieszkalny. Biorąc pod uwagę jak bardzo białostoccy urzędnicy, policjanci i prokuratorzy – z konserwatorami zabytków włącznie mają gdzieś liczne podpalenia starych domów, w zasadzie można tylko odliczać do pożaru na Młynowej wszystkich przybytków, które przeszkadzają.
Jedne z ostatnich starych domów na Młynowej
Jedne z ostatnich starych domów na Młynowej
„Młynowej już nie ma” – skomentował przechodzący starszy pan, który przechodził obok podczas robienia przez nas zdjęć, gdy widział intensywne prace budowlane przy tej ulicy. Podobny los spotkał Kijowską, która jest po sąsiedzku. Dawna okolica kompletnie się zmieniła. To cud, że po jednej stronie odtworzono zabytek, a po drugiej stoi i czeka od lat na remont inny zabytek w kolejce (ciekawe czy się doczeka). Na szczęście, duży obszar Kijowskiej zajmuje parking Opery. Gdyby nie wymóg posiadania tego parkingu, bez którego obiekt byłby zamknięty, to jeszcze większy teren byłby właśnie zabudowywany.
Róg Odeskiej i Młynowej
Róg Odeskiej i Młynowej
Deweloperzy przejęli tereny Młynowej, Kijowskiej, Sosnowskiego, Grunwaldzkiej, Angielskiej i wszystkich uliczek w okolicy. Zrównują z ziemią dawne czasy. Może się wydawać, że to dobrze że Białystok aż tak się rozwija. Prawda jest taka, że ta agresywnie powstająca mieszkaniówka nabija kieszenie tylko deweloperom i bankom. Wiele młodych małżeństw zadłuża się na długie lata, by móc spokojnie ułożyć sobie życie. Intensywna zabudowa w centrum powoduje gigantyczne problemy dla całej reszty mieszkańców i nie daje żadnych korzyści.
Po pierwsze ogromny przyrost mieszkańców w jednym skupisku spowoduje gigantyczne korki, po drugie coraz bardziej intensywne deszcze będą zalewać całą okolicę, gdyż woda nie będzie miała jak wsiąkać w zabetonowane podłoże. Po trzecie istnienie tylu wielkich budynków w jednym obszarze powoduje powstawanie wysp ciepła. Czym one są? To zjawisko, w którym obszary miejskie doświadczają wyższych temperatur niż otaczające je tereny wiejskie. Wynika to głównie z gęstej zabudowy, asfaltowych powierzchni, braków zieleni oraz emisji ciepła z pojazdów i klimatyzatorów. Negatywne skutki tego zjawiska to problemy zdrowotne takie jak nasilenie chorób układu oddechowego i sercowo-naczyniowego, wzrost zanieczyszczenia powietrza, bo wyższe temperatury sprzyjają tworzeniu się smogu, a także przyspieszenie zmian klimatycznych – dodatkowa emisja gazów cieplarnianych.
ul. Kijowska
ul. Kijowska
Owszem okolica przed zabudową pozostawiała wiele do życzenia, ale problemem jest gęsta zabudowa blokowiskami tych terenów, a nie nieestetyczny wygląd. Ten zawsze można było uporządkować, a stare nienadające się do remontu domy wymienić na nowe o takiej samej wysokości, by nie zwiększać zabudowanej przestrzeni. Bo to jak jest teraz wygląda okropnie. Jak wyżej wspomnieliśmy – niszczy ludziom zdrowie i ich warunki życiowe.
Pałac Branickich, znany jako „Wersal Podlasia”, to nie tylko arcydzieło barokowej architektury, nie tylko placówka uczelni, ale także miejsce o niezwykle bogatej historii, które obecnie pełni funkcję siedziby Muzeum Medycyny i Farmacji. Położony w sercu Białegostoku, pałac stał się ważnym ośrodkiem nauki, szczególnie medycyny, odzwierciedlając związki między sztuką, nauką i edukacją, które rozwijały się tutaj na przestrzeni wieków.
Muzeum Medycyny i Farmacji powstało w zabytkowych wnętrzach pałacu, które same w sobie są świadectwem bogatej historii regionu. To miejsce oferuje nie tylko wgląd w dawne czasy, ale także możliwość zanurzenia się w fascynujący świat. Ekspozycje muzealne ukazują rozwój tych dziedzin, podkreślając rolę nauki w życiu codziennym i ewolucji społecznej. Wśród eksponatów można znaleźć unikalne przedmioty, które świadczą o postępach w leczeniu chorób na przestrzeni wieków.
Muzeum odgrywa ważną rolę edukacyjną, zarówno dla studentów medycyny, jak i dla szerokiej publiczności. Jego zasoby pomagają zrozumieć, jak zmieniały się metody leczenia, od czasów, gdy medycyna była raczej sztuką niż nauką, do dzisiejszej, zaawansowanej technologicznie dziedziny. Zwiedzający mogą dowiedzieć się o dawnych praktykach medycznych, zobaczyć apteki czy przyrządy lecznicze.
Historia pałacu, a także sam fakt, że stał się on miejscem poświęconym edukacji medycznej, podkreśla znaczenie dziedzictwa kulturowego w kształtowaniu współczesnej tożsamości Białegostoku. To tutaj, w otoczeniu barokowego piękna i historycznych murów, rozwijają się przyszłe pokolenia lekarzy, naukowców i badaczy, kontynuując tradycję naukową zapoczątkowaną przez dawnych właścicieli pałacu. Branicki, będąc mecenasem nauki i sztuki, z pewnością byłby dumny z roli, jaką jego rezydencja odgrywa dziś w edukacji i upowszechnianiu wiedzy.
W kontekście współczesnego Białegostoku, Pałac Branickich jako siedziba Muzeum Medycyny i Farmacji jest doskonałym przykładem na to, jak zabytki mogą być żywą częścią miasta, służąc nie tylko jako atrakcja turystyczna, ale także jako ośrodek edukacyjny i kulturalny. Muzeum przyciąga nie tylko miłośników historii i medycyny, ale także turystów, którzy pragną poznać nieco mniej oczywiste, ale równie fascynujące aspekty przeszłości regionu. Pałac Branickich, dzięki swojej bogatej historii i obecnemu przeznaczeniu, pozostaje nie tylko symbolem dawnej świetności Białegostoku, ale również miejscem, gdzie przeszłość spotyka się z teraźniejszością, a historia nauki wciąż pisze swoje nowe rozdziały.
Białystok nocą ma w sobie coś magicznego. Miasto, które za dnia tętni życiem i jest pełne ruchu, wieczorem zmienia swoje oblicze. Ulice pustoszeją, a zabytki i nowoczesne budowle, oświetlone blaskiem latarni, nabierają tajemniczego uroku. Jeśli masz okazję, koniecznie wybierz się na nocny spacer po Białymstoku, aby odkryć najciekawsze miejsca do odwiedzenia po zmroku.
Pierwszym punktem na mapie nocnego Białegostoku powinien być Rynek Kościuszki. Jest to serce miasta, które nigdy nie zasypia. Niezależnie od pory roku, Rynek przyciąga mieszkańców i turystów swoim niepowtarzalnym klimatem. Nocą, iluminacje świetlne dodają mu szczególnego uroku. Światła odbijające się od fasad kamienic tworzą niezwykłą atmosferę, a liczne puby, kawiarnie i restauracje zachęcają do zatrzymania się na chwilę, aby poczuć puls miasta.
Niedaleko Rynku Kościuszki znajduje się jedna z najważniejszych atrakcji Białegostoku – Pałac Branickich. Nocą, kiedy światła oświetlają jego majestatyczne mury, pałac wygląda jak z bajki. Zespół pałacowo-parkowy, nazywany Wersalem Podlasia, urzeka swoim pięknem i elegancją. Spacerując po ogrodach, można poczuć się jak w dawnych czasach, gdy pałac był centrum życia kulturalnego i towarzyskiego regionu. Warto również zajrzeć do pobliskiej fontanny, której kolorowe podświetlenie dodaje uroku całemu miejscu.
Kolejnym miejscem, które warto odwiedzić nocą, jest Opera i Filharmonia Podlaska. Nowoczesna budowla z przeszklonymi fasadami i dynamicznym oświetleniem przyciąga wzrok i zachęca do spędzenia tam wieczoru. Oprócz bogatego repertuaru koncertów i spektakli, samo otoczenie opery stanowi atrakcję samą w sobie. Warto usiąść na jednej z ławek, wsłuchać się w dźwięki muzyki dochodzące z wnętrza budynku i podziwiać grę świateł na jego elewacji.
Białystok nocą to także miejsca mniej oczywiste, ale równie fascynujące. Jednym z nich jest ulica Lipowa – dawna arteria handlowa miasta. Po zmroku, kiedy wszystko już zamknięte, a ruch na ulicy maleje, ulica Lipowa zmienia się w spokojną promenadę. Oświetlona przez latarnie, staje się idealnym miejscem na spacer w ciszy przerywanej stukotem kół samochodów o kostkę będącą nawierzchnią drogi.
Jeśli chcesz poczuć prawdziwą magię Białegostoku, wybierz się także na spacer do Parku Planty. Nocą, kiedy ścieżki są oświetlone dyskretnymi lampami, park staje się miejscem idealnym na romantyczny spacer. Szum drzew i blask księżyca odbijający się w fontannie tworzą niezapomnianą atmosferę. To miejsce, gdzie można na chwilę zatrzymać się i zanurzyć w pięknie natury, nawet w sercu miasta. Gdy wybierzecie się tam w letni weekend, to obejrzyjcie przepiękny pokaz kolorowych fontann.
Nocny spacer po Białymstoku to doskonała okazja, aby zobaczyć miasto z innej perspektywy. W blasku latarni, oświetlonych zabytków i nowoczesnych budynków, Białystok ukazuje swoje magiczne oblicze. Nocne zwiedzanie miasta z pewnością dostarczy Ci niezapomnianych wrażeń. Każdy zakątek Białegostoku kryje w sobie coś wyjątkowego, co warto odkryć, a noc jest doskonałym czasem, aby to zrobić.
Ratusz w Białymstoku jest jednym z najbardziej charakterystycznych budynków w mieście, mając bogatą historię sięgającą XVIII wieku. Początkowo pełnił funkcje handlowe, a nie administracyjne, co czyni go wyjątkowym wśród ratuszy w Polsce. Jego budowa rozpoczęła się z inicjatywy Jana Klemensa Branickiego, wielkiego hetmana koronnego, który zlecił postawienie ratusza jako centralnego punktu dla kupców i handlowców.
Przynosiło to właścicielom miasta dochody z wynajmu pomieszczeń handlowych. W centralnym budynku ratusza oraz w czterech narożnych alkierzach znajdowały się liczne kramy, które były własnością wieczystą kupców. Cały kompleks liczył 48 kramów, tworząc tzw. bazar, co sprawiało, że ratusz był kluczowym punktem handlowym miasta.
Oprócz funkcji handlowych, ratusz spełniał także rolę administracyjną i sądową, choć w ograniczonym zakresie. W głównym budynku mieściły się pomieszczenia administracyjne, takie jak izba sądowa oraz turma, czyli więzienie, które znajdowały się na parterze wieży. Na wieży ratusza planowano także umieścić strażnicę alarmową, a w końcu XIX wieku zainstalowano tam zegar. Jednakże większość przestrzeni użytkowej ratusza była przeznaczona na cele handlowe, co ograniczało możliwości pełnienia funkcji administracyjnych.
Ratusz, podobnie jak wiele innych budynków w Białymstoku, ucierpiał podczas II wojny światowej. Został zniszczony w czasie działań wojennych, ale jego odbudowa nastąpiła stosunkowo szybko. W 1958 roku ratusz został odnowiony zgodnie z projektem Krystyny Chojnackiej. Odbudowa przywróciła budynkowi jego dawną świetność, zachowując oryginalny styl architektoniczny, który charakteryzuje się eleganckimi detalami i funkcjonalnością. Dziś ratusz pełni rolę kulturalną i edukacyjną. Jest siedzibą Muzeum Podlaskiego.
Spacerując po Rynku Kościuszki, gdzie znajduje się ratusz, można poczuć atmosferę dawnych czasów. Sam rynek nie wygląda już jak w oryginale, bo został kompletnie zniszczony podczas II wojny światowej, ale jest co podziwiać. Ratusz, będący centralnym punktem tego placu, dodaje mu wyjątkowego charakteru.
Podlasie słynie nie tylko z malowniczych krajobrazów i bogatej historii, ale również z wyjątkowej kuchni, która łączy w sobie smaki wielu kultur. Co sprawia, że kuchnia podlaska jest tak wyjątkowa? Odpowiedź na to pytanie kryje się w historii, różnorodności wpływów i miłości do naturalnych składników.
Jednym z największych skarbów kulinarnych Podlasia są pierogi, które w różnych odmianach można spotkać na stołach w całym regionie. Pierogi na Podlasiu wyróżniają się nie tylko kształtem, ale przede wszystkim farszem. Tradycyjne receptury przekazywane z pokolenia na pokolenie łączą w sobie różnorodne nadzienia – od klasycznych z kapustą i grzybami, przez mięso, po słodkie warianty z jagodami czy serem. Sekret tkwi w delikatnym cieście, które dzięki odpowiednim proporcjom mąki, wody i jajek jest jednocześnie miękkie i elastyczne, co sprawia, że każda porcja to prawdziwa uczta dla podniebienia.
Wielokulturowość na talerzu
Nie można mówić o kuchni podlaskiej bez wspomnienia o jej wielokulturowych korzeniach. Nasz region był miejscem, gdzie przez wieki przenikały się wpływy białoruskie, ukraińskie, litewskie, rosyjskie i żydowskie. Każda z tych kultur wnosiła swoje smaki i tradycje, które z czasem tworzyły unikalną mozaikę kulinarną. Na przykład, babka ziemniaczana, znana również jako kartoflak, jest potrawą, która łączy w sobie wpływy białoruskie i polskie. To proste danie, składające się z tartych ziemniaków, cebuli i boczku, zapieczone w piecu, zyskało ogromną popularność dzięki swojemu bogatemu smakowi i sycącej naturze.
W kuchni podlaskiej ogromną rolę odgrywają również dzikie rośliny i grzyby, które można znaleźć w pobliskich lasach. Mieszkańcy od pokoleń zbierają jagody, maliny, borówki i grzyby, które stanowią podstawę wielu tradycyjnych potraw i ciast. Sosy grzybowe, nalewki z jagód czy dżemy z dzikich owoców to tylko niektóre z przysmaków, które można znaleźć na podlaskich stołach. Dodatkowo, stosowanie lokalnych ziół i przypraw, takich jak czosnek niedźwiedzi, koper czy majeranek, nadaje potrawom niepowtarzalny aromat i smak.
Delikatne mięso
Mięso również odgrywa kluczową rolę w kuchni podlaskiej. Tradycyjne wędliny, kiełbasy, boczek czy kaszanka są wytwarzane według starych receptur, które wymagają czasu i precyzji. Wędzenie na dymie z drzew owocowych nadaje mięsom niepowtarzalny smak, a proces dojrzewania sprawia, że stają się one niezwykle aromatyczne i delikatne. Szczególną dumą regionu są sery korycińskie, które produkowane są z mleka krowiego, a ich unikalny smak zawdzięczają zarówno lokalnym ziołom, jak i unikalnym metodom produkcji.
Podlasie to również miejsce, gdzie tradycja spotyka się z nowoczesnością. Coraz więcej młodych kucharzy eksperymentuje z tradycyjnymi przepisami, wprowadzając do nich nowoczesne techniki kulinarne i składniki. Dlatego możemy napotkać wiele wariantów babki ziemniaczanej czy kartaczy.
Kuchnia naszego regionu to prawdziwa podróż w czasie i przestrzeni, gdzie każdy posiłek opowiada historię. Smaki, które można tu znaleźć, są efektem wielowiekowego dziedzictwa, miłości do natury i szacunku dla tradycji. To, co sprawia, że kuchnia jest tak wyjątkowa, to nie tylko różnorodność składników i potraw, ale przede wszystkim pasja i serce, które mieszkańcy wkładają w każde przygotowywane danie. Każdy, kto odwiedzi Podlasie i spróbuje lokalnych specjałów, z pewnością zrozumie, co sprawia, że nasza kuchnia jest tak wyjątkowa i dlaczego warto do niej wracać.
1 sierpnia 1944 roku to data, która wryła się w historii Polski tak mocno, że echa tamtych wydarzeń wybrzmiewają do dziś. Powstanie Warszawskie, pod względem militarnym kompletnie bezsensowne, a pod względem politycznym kompletnie nieudane, jednak wybuchło z czystej i w pełni uzasadnionej nienawiści do Niemców, którzy od 1939 roku okupowali Polskę. Było aktem desperacji. Można na nie spojrzeć także z perspektywy Białegostoku. Gdy w stolicy ruszono do walki z okupantem niemieckim, to liczono, że Rosja dołączy do walk i pomoże Polakom. Tymczasem na podlaskiej ziemi nastąpiło „wyzwolenie” przez Rosję od Niemców. Bardzo szybko okazało się, że sytuacja wcale nie jest lepsza niż w Warszawie.
Warto tutaj przybliżyć liczby, które jasno odpowiedzą skąd ta nienawiść i skąd tak chętny zryw Polaków do powstania mimo braku broni, która mogłaby się mierzyć z bronią okupanta. Otóż, gdyby ludność cywilna była niechętna powstaniu, to by żadnego zrywu nie było. Tymczasem podczas działań wojennych na froncie zginęło 644 tys. ludzi. Zaś w ramach okupacji od 1939 roku, przez wszelkie akcje eksterminacyjne Niemców życie straciło 5 mln 380 tys. polskich obywateli.
„Wyzwolenie” od Niemców
27 lipca 1944 roku do Białegostoku wkraczała Armia Radziecka. Nazywano to „wyzwoleniem”. Polscy obywatele, którzy przeżyli niemieckie piekło okupacyjne mieli nadzieję, że coś się zmieni na lepsze. Szczególnie, że zachodni wróg opuszczał po spaleniu żywcem Żydów w synagodze, likwidacji getta, zniszczeniu miasta w 80 proc. i podpalono go na „odchodne”. Szybko się jednak okazało, że 27 lipca żadnego „wyzwolenia” nie było. To po prostu zmiana okupanta.
„Miało się wrażenie, że to nie wojsko, a jakaś banda dobrze uzbrojona. Wygląd zewnętrzny okropny, obdarci, prawie połowa boso, wielu w cywilnych łachmanach. Rozpoczęli też natychmiast plądrowanie po ogrodach, piwnicach i mieszkaniach. Kradli wszystko i wszędzie gdzie się dało. Na Słobodzie nie ma domu, w którym coś nie zginęło. Ogólne wrażenie wywarli na ludności miejskiej jak najgorsze, tym więcej, że każdy musiał się dobrze wystrzegać, aby nie być okradzionym. Prawie wszyscy Sowieci pytali jak daleko do Bugu, do ich państwowej granicy”. – to fragment meldunku sytuacyjnego.
Lotne brygady do ziemniaków
Na plądrowaniu domów się nie skończyło. W ciągu kilku tygodni wywieziono z Białegostoku większość wyposażenia fabryk i szpitali. Ścięto słupy elektryczne, które wywieziono wraz z liniami. Z miasta wyjechało też wyposażenie elektrowni i warsztatów kolejowych ze Starosielc. Jakby tego było mało, zaczęto karczować Park Zwierzyniecki!
Oprócz kradzieży, prowadzono obławy na mężczyzn do pracy. Trzeba było zasypać doły po bombardowaniu lotniska Krywlany oraz naprawić umocnienia obronne pod miastem. Z militarnych działań, najbardziej dotkliwą była likwidacja podziemia niepodległościowego. Aresztowano 500 oficerów i żołnierzy AK.
Ludność cywilna natomiast była mocno przygnębiona stałymi szykanami ze strony NKWD i PKWN (radziecka administracja). Zniszczony Białystok trawiony był przez kryzys gospodarczy. Brakowało żywności i opału. Dochodziło do takiego kuriozum, że specjalne lotne brygady okupanta rosyjskiego obserwowały, gdzie ludność idzie na pole nakopać ziemniaków, by po ich wydobyciu zrabować wszystko na potrzeby wojska. Po miesiącu okupacji ludność cywilna szczerze nienawidziła bolszewików.
Warszawa nie została zniszczona przez Powstanie
Po upadku Powstania Warszawskiego można było zauważyć, że sytuacja Białegostoku bez powstania za okupacji rosyjskiej jak i w stolicy z okupacją niemiecką niewiele się różni. W październiku 1944 roku białostocka, sterroryzowana ludność ukrywała się głównie w lasach, w mieście funkcjonowały 2 restauracje i 3 apteki (oficjalnie), a wyłapani mężczyźni od świtu do nocy porządkowali miasto ze zgliszcz. Tymczasem w Warszawie po upadku Powstania Warszawskiego rozpoczęła się operacja wyburzania i palenia Warszawy. Zanim do tego doszło, miasto było po walkach powstańczych zniszczone w 25 proc. Do stycznia 1945 roku Niemcy spalili i zniszczyli kolejne 30 proc. zabudowy. Setki bezcennych zabytków i obiektów kultury zgładzono. Towarzyszyła temu szeroko zakrojona grabież. To przeczy wieloletniemu, powtarzanemu kłamstwu o tym jakoby Powstanie Warszawskie doprowadziło do całkowitego zniszczenia Warszawy.
W styczniu 1945 roku rosyjska ofensywa ruszyła. Działania zakończyły się w maju 1945 samobójstwem Hitlera, opanowaniem Berlina przez Rosję, wyzwoleniem niemieckich obozów koncentracyjnych i kapitulacją nazistowskich Niemiec. II Wojna Światowa zakończyła się, zaś Niemcy podzielono na cztery strefy – amerykańską, rosyjską, angielską i francuską. Zniszczona Polska została odbudowana, a następnie zarządzana do 1989 roku przez polskie władze sprzymierzone z Rosją.
Gdyby powstania nie było
Co gdyby Powstania Warszawskiego nie było? II Wojna Światowa by się zakończyła, ale Polska nie byłaby krajem wolnym do dziś. Gdyby nie to, że w genach całych pokoleń została zapisana niezgoda na zniewolenie, miłość do ojczyzny i wolności, to w 1980 roku nie byłoby wydarzeń Sierpniowych, a w 1989 roku nie byłoby też transformacji ustrojowej. Wystarczy spojrzeć na dzisiejszą Białoruś, która nadal jest silnie związana z Rosją, mimo upadku ZSRR w 1991 roku. Tymczasem Polska jest dziś wolną Polską, bo w 1612 roku podbiliśmy Moskwę, bo 1830 roku walczyliśmy w Powstaniu Listopadowym przeciwko Imperium Rosyjskiemu, w 1863 roku ponownie walczyliśmy w Powstaniu Styczniowym z Imperium Rosyjskim. W 1918 roku odzyskaliśmy niepodległość uwalniając się od Rosji, Niemiec i Austro-Węgier, w 1920 roku rozgromiliśmy Rosję bolszewicką. W 1944 roku desperacko walczyliśmy z okupacją niemiecką w Powstaniu Warszawskim, w 1980 roku walczyliśmy z polską władzą na usługach radzieckich.
I ostatecznie w 1989 roku zwyciężyliśmy. Dziś w 2024 roku, jako dumny członek Unii Europejskiej oraz NATO możemy być spokojni. Rosjanie doskonale wiedzą, że z Polakami i Polkami nie warto zadzierać. Powstańcy Warszawscy zapisali nam to w genach, gdyż sami mieli zapisane w genach, że jesteśmy wolnym narodem.
Partnerzy portalu:
Obecnie dostępna jest plaża w Wasilkowie po drugiej stronie mostu
Już za rok będzie można korzystać z odnowionej infrastruktury nad zalewem w Wasilkowie. Prace budowlane trwają w najlepsze. Znikły już stare pomosty, skocznie i zarośla. Zza horyzontu wynurza się już parking, plac zabaw, tężnia solankowa, wypożyczalnia sprzętu i oczywiście plaża.
Chociaż z nowej atrakcji będzie można korzystać w 2025 roku, to już teraz warto sobie zadać pytanie czy będzie to konkurencja dla Dojlid. Szczególnie, że wejście nad białostocki zalew jest płatny. Oczywiście fanów białostockiego zbiornika nie zabraknie, ale na pewno istotnym czynnikiem, który będzie tu decydować niewątpliwie jest gastronomia. Bo nie o same leżenie na plaży chodzi. To miejsce, które będzie miało lepszą ofertę posiłków i napojów przyciągnie więcej osób. Obecnie na Dojlidach jest pod tym względem bardzo kiepsko. I tu Wasilków powinien szukać swoich przewag.
Gdyby razem z odnowionym zalewem powstało „miasteczko street food” podobne do tego jakie mamy na Młynowej, to z pewnością byłoby to uzupełnienie atrakcji. O ile nikt nie tolerowałby picia wódki nad zalewem, to sprzedaż piwa do jedzenia spowodowałaby, że ludzie nie przychodziliby „z własnym koszyczkiem” i pili piwo wszędzie, lecz w wyznaczonej strefie. Jeżeli przyjrzymy się dzisiejszym trendom, to obecne najmłodsze – ale już dorosłe pokolenie – świadomie rezygnuje z picia alkoholu. Więc taki „street food z alkoholem” byłby tylko dodatkiem urozmaicającym pobyt na plaży.
Póki co musimy cierpliwie czekać na zakończenie inwestycji.
23 stycznia 2008 dochodzi do katastrofy samolotu wojskowego w Mirosławcu. Podczas podchodzenia do lądowania doszło do nieświadomego doprowadzenia przez załogę do nadmiernego przechylenia samolotu powodującego postępujący spadek siły nośnej, co doprowadziło w końcowej fazie lotu do gwałtownego zniżania z utratą kierunku i zderzenia samolotu z ziemią. W wyniku uderzenia samolotu w ziemię śmierć na miejscu poniosły wszystkie osoby znajdujące się na pokładzie samolotu – 4 członków załogi i 16 pasażerów.
10 kwietnia 2010 roku dochodzi do katastrofy samolotu w Smoleńsku. Zginęło w niej 96 osób, wśród nich: prezydent RP Lech Kaczyński z małżonką Marią Kaczyńską, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, wicemarszałkowie Sejmu i Senatu, 18 parlamentarzystów, dowódcy wszystkich rodzajów Sił Zbrojnych RP, funkcjonariusze Biura Ochrony Rządu, pracownicy Kancelarii Prezydenta, szefowie instytucji państwowych, duchowni, przedstawiciele ministerstw, organizacji kombatanckich i społecznych, oraz osoby towarzyszące, stanowiący delegację polską na uroczystości związane z obchodami 70. rocznicy zbrodni katyńskiej, a także załoga samolotu. Piloci próbowali wylądować na lotnisku Smoleńsk-Siewiernyj – byłej bazie wojskowej – w gęstej mgle, przy widzialności zmniejszonej do około 500 metrów. Samolot schodził znacznie poniżej normalnej ścieżki podejścia, aż uderzył w drzewa, co spowodowało niekontrolowaną prawie pełną półbeczkę i uderzył w ziemię, zatrzymując się na zalesionym pasie ziemi w niewielkiej odległości od pasa startowego.
8 listopada 2010 roku dochodzi o do katastrofy kolejowej w Białymstoku. Pociąg spółki Orlen KolTrans z Płocka do Sokółki, w składzie którego były cysterny z łatwopalnymi substancjami, zderzył się z pociągiem towarowym relacji Białystok-Warszawa. Lokomotywy i 17 cystern z olejem napędowym i destylatem ropy naftowej wykoleiły się. Doszło do wycieku i wybuchu.
Co łączy te wszystkie 3 katastrofy? Kompletne ignorowanie procedur, dzięki którym wszystkie 3 transporty byłyby bezpieczne. Szczegóły białostockiej katastrofy, a także patologiczne łamanie procedur bezpieczeństwa omawiane jest w powyższym filmie. Sąd Rejonowy w Białymstoku za spowodowanie katastrofy kolejowej, po trwającym dwa i pół roku procesie, uznał winę obu oskarżonych maszynistów i skazał jednego z nich na półtora roku, a drugiego na rok i dwa miesiące więzienia, obie kary zawieszając na trzy lata. Orzekł też grzywny: odpowiednio 6 i 4,8 tys. zł, a także obowiązek częściowego naprawienia szkody tym podmiotom, które takie wnioski złożyły. Maszyniści odwołali się od wyroku. Apelację jako oskarżyciel posiłkowy wniosła także spółka PKP Polskie Linie Kolejowe Zakład Linii Kolejowych w Białymstoku. Jednak wyrok utrzymano w mocy.
1 września to historyczny dzień. Od tej daty pociągi z Białegostoku do Warszawy pojadą z prędkością 160 km/h. Co prawda istnienie stacji pomiędzy stolicą Podlaskiego a stolica kraju spowoduje, że podróż nadal będzie trwała 2 godziny, ale jedno połączenie będzie ekspresowe, dzięki czemu do Warszawy dostaniemy się w 1,5 godziny.
Trasa pociągu Intercity nr 1106 Esperanto będzie wyglądać następująco: Białystok, Białystok Zielone Wzgórza, Warszawa Wschodnia, Warszawa Centralna. To wszystko oczywiście efekt budowy Rail Baltica. Obecnie prace jeszcze trwają na odcinku Czyżew – Białystok, w Łapach i samym Białymstoku. Warto też dodać, że to nie koniec modernizacji. Gdy cały projekt zostanie już zrealizowany, to pociągi będą jeździć 200 km/h. Oznacza to, że podróż do Warszawy potrwa około godziny. Warto jednak na to spojrzeć szerzej, bo nie oszukujmy się, 30 minut nikogo nie zbawi, ale biorąc pod uwagę, że podobne modernizacje trwały lub trwają też w innych częściach kraju, to urwanie tych minut na wielu odcinkach znacząco już skraca podróż. A to ważne, by kolej była wybierana jako środek transportu najczęściej.
Tak się stanie, gdy bilety będą tanie, a połączenia szybkie. Dziś ogólnie rzecz biorąc jest całkowicie odwrotnie. Jazda koleją dla rodziny z dzieckiem bądź dziećmi nie jest opłacalna, gdyż na kilkuset kilometrowym odcinku tyle samo co za bilet zapłacą za paliwo (lub mniej). Inaczej się klaruje sytuacja, gdy ktoś jedzie sam. Największe eldorado mają natomiast posiadacze zniżek studenckich, emeryckich i innych.
Warto też jednak dostrzec, że im bardziej zaludniony region tym obłożenie na liniach jest większe. Wielokrotnie można było zaobserwować, że skład jadący do Białegostoku ma wiele wolnych miejsc. Natomiast w trasie na przykład Warszawa – Kraków czy Warszawa – Wrocław to sytuacja rzadko lub prawie w ogóle spotykana. Dlatego nie samą ceną kolej wygra rywalizację, potrzebna jest też prędkość, dlatego modernizacja jak największej liczby odcinków oraz przyłączanie miast odciętych od kolei powinna być priorytetem.
Partnerzy portalu:
Rzeka Narew wpada do Bugu, Serock. fot. Marcin Polak / flickr.com
Rzeka Narew po raz kolejny cierpi na istnieniu Zalewu Siemianówka. Tym razem w okolicach Piątnicy woda opadła ponad krytyczne minimum, a niski stan wód ciągnie się już od Plosek. W dalszych partiach Narwi, może być za chwilę zupełnie bez wody! W każdym przypadku istnienie Siemianówki negatywnie wpływa na rzekę Narew. Podczas suszy – nie ma w niej wody, gdy spiętrzymy ją nad zalewem – też w rzece nie ma wody. W przypadku utrzymywania średniego poziomu wody nad zalewem – pojawiają się sinice, które degradują przyrodę. Pod wpływem zmian klimatycznych, problemy zaczęły się nasilać. Skutki w przyszłości będą naprawdę tragiczne.
Likwidacja Zalewu Siemianówka oraz naprawienie naturalnego koryta rzeki spowodowałoby, że Narew nie borykałaby się z problemami niskich stanów. To problem, który pogłębia się od wielu lat. A to dlatego, że Zalew Siemianówka w praktyce jest zbyt wielki. Powierzchnia zalewu wynosi 3250 ha (Jezioro Wigry jest mniejsze o ponad 1000 ha).
Siemianówka powstała u schyłku PRL. W 1987 roku pod budowę zalewu wykupiono i wywłaszczono 289 gospodarstw z ośmiu wsi. Po kilku latach istnienia zalewu zauważono intensywny rozwój sinic. W celu ich likwidacji postanowiono wymienić wodę, struktury ryb i roślinności przybrzeżnej. Dodatkowo uprzątnięto linię brzegową. W związku z tym doprowadzono do obniżenia poziomu wody. Efektem tych bezmyślnych działań było pozbawienie miejsc lęgowych wielkiej ilości ptactwa i ryb. Woda została dopiero podniesiona w roku 2007. W 2015 roku mieliśmy bardzo gorące lato i brak opadów. Susza w regionie doprowadziła do tego, że nad Siemianówką można było zobaczyć stare koryto rzeki.
Dziwić może fakt, że z nieszczęsnego zalewu, który trzeba zlikwidować, władze Michałowa czynią atrakcję turystyczną, w którą inwestują pieniądze. Mimo, że woda w zalewie jest mętna i brudna, a całość tak degraduje środowisko naturalne.
Dixon37 to grupa warszawskich raperów, która w środowisku muzycznym jest znana od dawna, lecz szeroką rozpoznawalność ponad dotychczasowych fanów zyskałam, gdy jeden z jej raperów – Kamil Nożyński (Saful) zagrał główną rolę Kuby w serialu „Ślepnąc od świateł” na podstawie książki o tym samym tytule Jakuba Żulczyka. Dixon37 jest częścią wytwórni Step Records, które na YouTube obserwuje prawie 4 miliony osób. I te szerokie audytorium może obecnie oglądać najnowszy teledysk do utworu „Dziś myślę inaczej”, które powstało z kooperacji Dixon37 z Polską Wersją. A tam Białystok i Grabarka.
W kolejnych scenach teledysku widzimy nowy tunel pod dworcem kolejowym, galeriowiec – zarówno tu widzimy klatkę schodową jak i zewnętrzne korytarze prowadzące do mieszkań. Jest także scena nagrana przy murach zakładu karnego na Hetmańskiej. Wszystko jest tak skadrowane, że trzeba mieć wprawne oko, by dostrzec, że to stolica Podlaskiego. Szczególnie, że pozostałe sceny zostały nagrane już gdzieś indziej.
W teledysku możemy posłuchać rapu takich artystów jak Kafar i Michrus z Dixon37 oraz Hinol i Jano z Polskiej Wersji. Pomijając już tekst i muzykę, której oceny podejmować się nie będziemy, chcemy zwrócić uwagę na ciekawie wykorzystany galeriowiec przy dworcu. Dynamiczne sceny tam nagrane pokazują, jak bardzo interesujące jest to miejsce do nagrywania klimatycznych filmów. Być może ten klip zainspiruje też innych.
40 lat temu, do ówczesnego Białostockiego Muzeum Wsi przeniesiono z Gródka drewnianą kuźnię. Od tego czasu zaczął się rozwój dzisiejszego Podlaskiego Muzeum Kultury Ludowej w gminie Wasilków. Dziś na terenie instytucji możemy zobaczyć blisko sześćdziesiąt obiektów architektury drewnianej małej i dużej, które opowiadają historię podlaskiej wsi. Dla kogoś, kto jest młody i całe życie wychowywał się w mieście to może być ogromna atrakcja. Szczególnie imponujący jest wiatrak na wjeździe do muzeum.
Skansen stale się rozbudowuje i rozszerza ofertę dla odwiedzających. Nowym obiektem jest „Makówka”, chałupa ze wsi o tej samej nazwie – kryty strzechą dom rodziny Pogorzelskich z końca XIX wieku. Niedługo pojawi się także tu kolorowy, bogato zdobiony budynek z Plutycz. Jedną z piękniejszych w Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej jest chałupa z pachnącej w nazwie wsi Tymianki-Bucie. Powstała ona na przełomie XIX i XX wieku, a w jej wnętrzu można obejrzeć wystawę o życiu szlachty zagrodowej pogranicza podlasko-mazowieckiego.
Perełką skansenu z kolei jest, należący do rodzin Roszkowskich i Tomaszewskich, dwór z Bobry Wielkiej, który przyjechał tu w latach 90. Ten największy w PMKL obiekt przepełniony jest historią wielu szanowanych osób z epoki końca XIX i początku XX wieku. Byli to m.in. Eliza Orzeszkowa, Jan Bułhak, Wanda Miłaszewska, Jan Stanisławski. Historia samego budynku jest o wiele starsza i znacznie bogatsza. Wnętrza inspirowane są latami dwudziestymi i trzydziestymi XX wieku.
Wejście do muzeum jest możliwe przez cały rok, od poniedziałku do niedzieli. Godziny otwarcia wystaw są zróżnicowane w zależności od sezonu, dlatego warto odwiedzić stronę skansenu, by mieć aktualne informacje. Poniedziałek jest dniem bezpłatnego wstępu na ekspozycje stałe. Bilety można kupić w kasie znajdującej się przy wejściu na teren PMKL.
Wszyscy pasjonaci regionalnej historii znają doskonale datę 19 lutego 1919 roku. Bowiem wtedy to Białystok odzyskał niepodległość – stając się częścią Polski. Czyli było to 3 miesiące później niż reszta kraju, gdzie formalnie za datę odzyskania niepodległości uznaje się 11 listopada 1918 roku. Mało jednak kto wie, że w lipcu 1919 roku nadal było przejście graniczne ustawione na rzece Narew. Tak – wewnątrz Polski. Żeby pojechać do Białegostoku, Sokółki czy Bielska Podlaskiego trzeba było mieć przepustkę.
Jako, że 2024 rok jest w Białymstoku rokiem ks. Stanisława Hałko, to warto przypomnieć tu jego postać. Gdyby nie to, że bardzo wpływowa postać w naszym regionie, kto wie ile jeszcze czasu ówcześni białostoczanie musieliby się czuć jak obywatele drugiej kategorii. Wspomniany duchowny przyjechał do Białegostoku po ukończeniu studiów filozoficznych w Austrii w 1913 roku. Zatem, gdy jeszcze Polski nie było na mapie.
W sierpniu 1915 r. Białystok został zajęty przez Niemców (trwała I Wojna Światowa). Społeczeństwo założyło w tym czasie Towarzystwo Pomocy Szkołom Polskim i zaczęło organizować polskie szkoły. Na kierownika i organizatora szkoły średniej wybrano ks. dr Hałkę, który natychmiast przystąpił do organizowania szkoły otworzył Polskie Gimnazjum Realne w gmachu przy ul. Warszawskiej 63 – na drugim piętrze. Parter i pierwsze piętro zajmowało bowiem gimnazjum niemieckie. Ks. Hałko został pierwszym dyrektorem Polskiego Gimnazjum. Były klasy męskie i żeńskie. Oprócz tego realizowano w tej szkole wychowanie patriotyczne oraz promowano harcerstwo. I najprawdopodobniej za tę działalność patriotyczną ks. Hałko został aresztowany. Najpierw trzymano go w więzieniu w Białymstoku, a później wywieziono do jenieckich obozów internowania.
Po 11 listopada 1918 roku najbliższej wiosny odbyły się wybory do Sejmu Ustawodawczego odrodzonej Polski. Ks. Hałko został wybrany na posła w okręgu nr 33 (powiaty białostocki i sokólski). Bardzo leżały mu na sercu sprawy ziem wschodnich oraz oświaty. I jednym z palących problemów były wspomniane przepustki. Gdy w całym kraju normalnie funkcjonowała już administracja państwowa, to Białostocczyznę podporządkowano Zarządowi Wojskowemu Ziem Wschodnich i Generalnemu Komisarzowi Cywilnemu przy Zarządzie Wojskowym Ziem Wschodnich. A to wywołało sprzeciw społeczeństwa. 37 tys. osób podpisało rezolucję wzywającą Sejm do pełnoprawnego włączenia administracyjnego Ziemi Białostockiej do terytorium Polski.
ks. Stanisław Hałko
Być może zastanawiacie się dlaczego właściwie Ziemia Białostocka była oddzielona granicą od reszty. Otóż granicę 20 km od Białegostoku ustawiły okupacyjne wojska niemieckie. Przejście to dotrwało do czasów, gdy Polska odzyskała niepodległość i zaczynała normalnie funkcjonować. Warto jednak przypomnieć sobie, że II Rzeczypospolita była krajem nacjonalistycznym (co w świeżo odzyskanym kraju jest procesem zrozumiałym). Dlatego niechęć u nowych władz budzili obywatele, którzy nie mieli polskiej narodowości. A tak się składa, że Ziemia Białostocka w zdecydowanej większości była zamieszkiwana przez Żydów.
Ks. Stanisław Hałko argumentował jednak przed Sejmem, że w wyborach do Sejmu w regionie była bardzo wysoka frekwencja (79 proc.), zaś zdecydowana większość Żydów doskonale mówi po polsku. To też ostatecznie sprawa została załatwiona pozytywnie. Dzięki wykonanej pracy na tą rzecz ks. Hałko, Sejm przystąpił do pracy i 2 sierpnia 1919 roku przyjął ustawę o powstaniu województwa białostockiego.
Na totalnie zabetonowanej ul. Lipowej, wśród kotłujących się spalin samochodowych powstała strefa relaksu. Jak czytamy w komunikacie urzędowym – została ona utworzona w ramach Budżetu Obywatelskiego. Oprócz „Widzi Misiów” to chyba kolejny najgłupszy pomysł jak do tej pory, który powstał z głosowania obywateli. Chyba, że głosujący nie coś takiego mieli na myśli.
Najpierw małe wytłumaczenie dla tych, którzy nie czytają nas regularnie. Przypomnijmy dlaczego „Widzi Misie” to naszym zdaniem głupi pomysł. Oto fragment starego artykułu:
Na wzór krasnali we Wrocławiu czy krasnoludkach w Suwałkach. Zaśmiecanie przestrzeni figurkami to zły pomysł. Dlaczego? Wystarczy spojrzeć na pomnik przy placu NZS, gdzie każdy doczepił do niego co chciał. Jedni napisy Bóg, Honor i Ojczyzna a drudzy “Niepodległość”. O ile idea wydaje się słuszna, to ogólny wygląd pomnika przypomina koszmar. Wyobraźmy sobie, że w ramach projektów ogólnomiejskich co roku ktoś będzie jakieś figurki dostawiać. Sami widzicie jaki byłby bałagan. Sami też widzicie jak słowa strażnika z lotniska w “Misiu” pasują tu idealnie. Warto pochwalić miasto, że chociaż to bzdet, to przynajmniej ktoś profesjonalnie go zaprojektuje. Ogłoszony w tej sprawie został konkurs.
Należy sobie zadać pytanie. Czy miasto to choinka, do której każdy może doczepić co mu się żywnie podoba? Czy też jednak to w jakiś sposób zaplanowana przestrzeń? Po wojnie większość budynków w centrum projektował architekt Stanisław Bukowski. Gdy Tadeusz Truskolaski postanowił przebudować miasto – to też sam nie kreślił rysunków tylko zrobili to architekci. Dlatego też nie można oddawać gospodarowania miasta przypadkowym osobom – mimo ich najszczerszym chęciom.
Jak widzicie słowa były prorocze, bo w tym roku dostawiono jeszcze więcej „Widzi Misiów”. Tylko czekać aż ktoś inny będzie chciał stawiać figurki piesków, a inny kotków.
Wracając do he he „Strefy Relaksu”. To kolejny taki pomysł, gdy ktoś zapewne miał dobre chęci. A w praktyce ta cała strefa w tym miejscu pasuje jak kwiatek do kożucha. I tu dla kontrastu pokażmy dobrze zrealizowaną inwestycję. To dawny skwerek Zamenhofa, który teraz swoją nazwę stracił na rzecz zamordowanego Pawła Adamowicza – prezydenta Gdańska. Tam okropne miejsce i fontanna z kulą zostały zlikwidowane na rzecz pięknego, zielonego miejsca. Gdyby na Lipowej też tak zazielenili tą całą strefę, to może by coś z tego wyszło. Bo to co posadzono w betonowych donicach raczej jest jakimś listkiem figowym. Dlatego w tej całej hehe „Strefie Relaksu” można najwyżej jajka smażyć.
Inwestycja kosztowała ponad 335 tys. zł brutto. Projekt „Zielone strefy relaksu na ul. Lipowej” został sfinansowany z Budżetu Obywatelskiego 2022. Inicjatywa ta została poparta przez 4209 mieszkańców, którzy na nią zagłosowali.
Są miejsca na mapie, gdzie natura i człowiek harmonijnie splatają swoje losy, tworząc niezapomniane historie. Podlaski Szlak Bociani to właśnie takie miejsce, magiczna trasa rozciągająca się na 412 kilometrów przez serce Podlasia, oferująca nie tylko widoki, ale i niezliczone opowieści czekające na odkrycie. Podlaski Szlak Bociani to więcej niż trasa rowerowa lub samochodowa. To podróż przez serce natury i kultury, gdzie każdy kilometr to nowa historia, a każdy krok to odkrycie. To miejsce, gdzie bociany, symbol Podlasia, towarzyszą nam na każdym kroku, przypominając o pięknie i magii tego niezwykłego regionu.
Nasza podróż zaczyna się w sercu pradawnej Puszczy Białowieskiej, w Białowieży, gdzie szlak bierze swój początek. To miejsce, gdzie czas zdaje się stać w miejscu, a szelest liści i śpiew ptaków przenoszą nas w inną epokę. Wędrujemy przez pałacowy park, gdzie przyroda splata się z historią, a drewniane domy opowiadają szeptem swoje tajemnice. Opuszczając Białowieżę, ruszamy w kierunku Narewki, gdzie drewniane cerkwie i kolorowe murale przywołują atmosferę dawnych lat. Wchodząc na teren prawosławnej pustelni w Odrynkach, czujemy duchowy spokój miejsca, odciętego od świata meandrującymi wodami Narwi. Kraina Otwartych Okiennic wita nas barwami i wzorami, które zdobią drewniane domy Trześcianki, Puchłów i Ciełuszek. Tu, w sercu tradycji, każde otwarte okno to zaproszenie do świata gościnnych ludzi i ich bogatej kultury.
Przemierzając Narwiański Park Narodowy, zatrzymujemy się na chwilę przy malowniczych rozlewiskach, gdzie kładki w Śliwnie i Waniewie oraz pychówki w Kurowie stają się naszym mostem do nowych przygód. A Tykocin, z jego żydowską historią, wita nas synagogą i renesansowym zamkiem, skrywając opowieści minionych wieków. W Biebrzańskim Parku Narodowym, na carskiej drodze, obserwujemy ptaki z wież widokowych i podziwiamy dziką przyrodę. Osowiec-Twierdza i Goniądz to kolejne punkty na naszej mapie, gdzie historia splata się z naturą, a widoki na biebrzańskie bagna zapierają dech w piersiach.
Wjeżdżając w Puszczę Augustowską, czujemy moc natury, która towarzyszy nam aż do Wigierskiego Parku Narodowego. Kanał Augustowski z jego zabytkowymi śluzami i klasztor pokamedulski w Wigrach to miejsca, gdzie czas zdaje się płynąć wolniej, a my chłoniemy każdą chwilę. Suwalszczyzna, z jej polodowcowymi krajobrazami, to nasz ostatni przystanek. Pagórki, jeziora i szutrowe drogi prowadzą nas do Suwalskiego Parku Krajobrazowego, gdzie Cisowa Góra i jezioro Hańcza ukazują piękno natury w najczystszej formie.
Podlaski Szlak Bociani kończy się w Stańczykach, gdzie majestatyczne mosty nad rzeką tworzą niezwykłą panoramę. To tutaj, na skraju Suwalszczyzny, nasza wędrówka dobiega końca, ale opowieści i wspomnienia, które zbieraliśmy po drodze, pozostaną z nami na zawsze.
W sercu Tykocina, przy ulicy Koziej 2, znajduje się jedna z najważniejszych i najpiękniejszych synagog w Polsce – Wielka Synagoga w Tykocinie. Jest to nie tylko druga co do wielkości synagoga w kraju, ale również jeden z najlepiej zachowanych obiektów tego typu z XVII wieku w Europie. Stanowi ona nieoceniony skarb kultury żydowskiej, a jej bogata historia i architektura przyciągają licznych turystów i badaczy.
Synagoga została zbudowana w 1642 roku na miejscu starszej, drewnianej bożnicy. W XVIII wieku dobudowano do niej wieżę, która pierwotnie służyła jako więzienie dla Żydów. W XIX wieku przeszła gruntowny remont, a w XVII i XVIII wieku była ważnym ośrodkiem intelektualnym, w którym działało wielu znanych rabinów i talmudystów. Podczas II wojny światowej hitlerowcy zdewastowali wnętrze synagogi i urządzili w niej magazyny. Po wojnie synagoga nadal służyła jako magazyn, tym razem dla nawozów sztucznych. W 1965 roku wybuchł w niej pożar, który zniszczył unikalną bibliotekę i archiwa gminy żydowskiej. Ocalałe księgi zostały wyrzucone do pobliskiej rzeki.
Dopiero w latach 1974-1978 przeprowadzono gruntowną renowację synagogi, a od 1977 roku mieści się w niej Muzeum Kultury Żydowskiej w Tykocinie. Muzeum to prezentuje bogatą kolekcję judaików oraz innych przedmiotów związanych z kulturą żydowską.
Wewnątrz synagogi znajduje się główna sala modlitewna. Na ścianach synagogi znajdują się barwne polichromie, przedstawiające roślinne ornamenty oraz cytaty biblijne w językach hebrajskim i aramejskim. Najbardziej imponującym elementem jest bogato zdobiony manierystyczny Aron ha-kodesz na wschodniej ścianie. Przed wejściem do synagogi widoczne są jeszcze fundamenty zniszczonych kramnic z XVIII wieku. W głównej sali modlitewnej można zobaczyć zwoje Tory, tasary, talmudy, tefiliny, chanukije, menory i wiele innych cennych przedmiotów.
W związku z alarmującą sytuacją dotyczącą biologicznego skażenia rzeki Supraśl na wysokości Piłatowszczyzny (gm. Gródek), mieszkańcy oraz turyści musieli się liczyć się z zakazem kąpieli. Z powodu przyduchy oraz śniętych ryb, które przedostały się z hodowlanych stawów rybnych do rzeki Supraśl, władze podjęły decyzję o wprowadzeniu zakazu kąpieli na Plaży Miejskiej w Supraślu. Zakaz obowiązywał od soboty, 13 lipca, aż do odwołania. Na szczęście po dwóch dniach wszystko wróciło do normy i znów można plażować i kąpać się w rzece.
Przez ten czas władze Supraśla, razem z Polskim Związkiem Wędkarskim, zarządcą rzeki Supraśl – Wodami Polskimi, a także z Policją, Strażą Pożarną i Wojewódzkim Inspektorem Ochrony Środowiska wspólnie monitorowali sytuację oraz minimalizowali ryzyka dla mieszkańców i środowiska. Sprawa była na tyle poważna, że występowało realne zagrożenie dla zdrowia i życia ludzkiego. Skażenie biologiczne może mieć poważne konsekwencje.
Na szczęście dobre wieści nadeszły już po dwóch dniach. Plaża w Supraślu została ponownie otwarta po okresie zamknięcia.
Białystok jest bardzo dobrze skomunikowany kolejowo z Warszawą i Ełkiem. Jeżeli spojrzymy na rozkład jazdy, to z białostockiego dworca przez cała dobę odjeżdża do 11 różnych stacji 51 pociągów. 11 jedzie do Warszawy, 8 do Czyżewa, 7 do Ełku i tyle samo do Hajnówki, a 6 do Suwałk. Jeszcze mniej połączeń jest z Kuźnicą Białostocką (5). Na szarym końcu tej listy są połączenia do Ostrołęki – bo tylko dwa dziennie. Czy powinno być ich więcej?
Zacznijmy od tego, że samorząd województwa podlaskiego ocenia, że dotychczasowe zainteresowanie tym nowym połączeniem świadczy o sukcesie reaktywacji kursów na linii nr 36. Od 18 marca na tej 87-kilometrowej trasie skorzystało 14 tys. osób. Z tego odcinek z Łap do Ostrołęki (bardziej miarodajny) obsłużył 9,5 tys. pasażerów. To dane do 10 lipca 2024. Średnio więc na tym odcinku podróżuje 85 osób dziennie. Zatem statystycznie w każdej podróży uczestniczy około 20 osób. Szynobus – w zależności od marki i modelu przeciętnie mieści od 40 do 60 osób. A mówimy tu tylko o miejscach siedzących. Zatem najważniejsze, że pojazdy nie wożą powietrza. Umiarkowane zainteresowanie to dobry kapitał do rozbudowy w przyszłości. Szczególnie, że od 18 maja do 8 czerwca odbywały się remonty na torach i zamiast pociągów jeździły autobusy zastępcze.
I tu właśnie dochodzimy do dyskusji o tej przyszłości. Obecne połączenia są zakontraktowane prawie do połowy grudnia. Czy pojawią się też w 2025 roku? Generalnie z komunikacją publiczną jest tak, że jeżeli patrzylibyśmy wyłącznie na rachunek ekonomiczny, to komunikacja publiczna w ogóle nie ma racji bytu. To tak wielki system, w którym część połączeń jest rentowna, a część nigdy nie będzie, ale likwidacja tych nierentownych może doprowadzić do tego, że rentowne przestaną takie być. Bo oferta komunikacji musi być szeroka, a przede wszystkim stała przez wiele lat! A to dlatego, że ludzie układają swoje obowiązki pod rozkład jazdy. Jeżeli w kółko go zmieniamy, likwidujemy i przywracamy połączenia, to ludzie uznają, że ten środek transportu nie jest warty korzystania, bo nie jest stabilny. Trochę jak ze sklepami Żabka – działają od 7 do 23 i są niemalże na każdym kroku. To napędza ich popularność, mimo że mają wysokie ceny towarów.
Jeżeli spojrzymy na sąsiedztwo Ostrołęki, to przyszłość rysuje się następująco. Należy dążyć do utworzenia połączeń autobusowych z sąsiednimi miasteczkami. Łomża, Ostrów Mazowiecka, Maków Mazowiecki, Przasnysz, Myszyniec czy nawet Szczytno powinny być w szybkim zasięgu po wyjściu z szynobusu. Tylko, że województwo Podlaskie może podstawić autobusy wyłącznie z Łomży, w pozostałych kwestiach decydują władze województwa mazowieckiego. Dla przykładu pociąg z Białegostoku do Ostrołęki przyjeżdża o 9:43. Natomiast najbliższy autobus do Łomży mamy o 11:25. O 11:15 mamy kurs do Giżycka, a najszybciej o 10:40 do Kętrzyna.
Partnerzy portalu:
fot. Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Białymstoku
To potencjalnie dobra wiadomość, ale sposób organizacji wiele psuje. Mowa tu o najnowszej inicjatywie Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Białymstoku i PKS Nova. Od najbliższej soboty 13 lipca ruszają weekendowe autobusy, które za darmo zawiozą chętnych do Kopnej Góry i Poczopka – gdzie znajduje się wiele fantastycznych atrakcji, do których zwykle docierają tylko zmotoryzowani i rowerzyści. Problem w tym, że autobus nie jest z gumy i ma tylko 30 miejsc, zaś to – czy odjedziemy – „wyjdzie w praniu”.
Może się okazać, że po prostu zabraknie dla nas miejsca. Jak to możliwe? Zamiast wprowadzić system rezerwacji darmowych wejściówek – tak jak na XXI wiek przystało – to tu działa zasada, kto pierwszy ten lepszy. Wyobraźcie sobie, że zaplanowaliście wspólny wyjazd z rodziną. Dwie osoby dorosłe i dwójka dzieci. Łącznie zajmiecie cztery miejsca. Ale nie pojedziecie, bo zostały wolne tylko trzy.
Pozostanie Wam zabrać dzieci najwyżej do słynnej amerykańskiej restauracji na przeciwko dworca autobusowego w Białymstoku. Jeszcze większy problem będą mieli ci, którzy będą czekać na przystanku przy rzece Białej na Sienkiewicza oraz w Supraślu przy klasztorze. Oczywiście to hipotetycznie, bo wcale nie musi być tak dużego obłożenia na linii, ale o to właśnie chodzi. Cała inicjatywa może być porażką, bo wiele osób pesymistycznie podejdzie do sprawy i z góry uzna, że nie ma co planować, bo pewnie wszystkie miejsca będą pozajmowane. A wtedy zamiast chętnych turystów autobusy będą wozić powietrze.
Jeżeli jednak będziecie tymi szczęściarzami co wejdą na pokład, to macie szansę zwiedzić atrakcje Nadleśnictwa Supraśl i Nadleśnictwa Krynki. W tym pierwszym, w miejscowości Kopna Góra znajduje się wyjątkowe i przepiękne Arboretum – czyli taki ogród botaniczny, miejsce, gdzie napotkamy wiele gatunków roślin i drzew w jednym miejscu, co prezentuje się niesamowicie. Oprócz tego od zimy funkcjonuje obok nowa atrakcja – zagroda pokazowa z żubrami. Po rozległym terenie można chodzić i oglądać te zwierzęta. Jest też wieża widokowa, by popatrzeć na żubry z wysokości.
Kolejne miejsce, do którego dojedzie autobus to Poczopek. Na terenie nadleśnictwa Krynki znajduje się ogród leśny „Silvarium”, który naprawdę warto zwiedzić. Bo oprócz samego lasu są tam sowy, kładki, wyjątkowe kamienie i inne ciekawe rzeczy do oglądania.
Połączenie zwiedzania Białegostoku z Krainą Otwartych Okiennic może być świetnym pomysłem na jednodniową, szybką wycieczkę samochodem, wyprawę rowerową, a nawet pieszy rajd! Trasa pomiędzy stolicą Podlaskiego a Trześcianką, Socami i Puchłami to około 35 km – bezpieczną dla pieszych i rowerzystów trasą. Samochodem jedzie się jeszcze krócej.
Zwiedzanie możemy zacząć od ul. Św. Rocha w Białymstoku, a dalej Lipowej, Rynku Kościuszki, Kilińskiego. Tam po drodze napotkamy piękny neoklasycystyczny kościół Św. Rocha. Na Lipowej zobaczymy Pałacyk Nowika i charakterystyczne pierzeje budynków zaprojektowane przez Stanisława Bukowskiego (witraże jego żony zdobią sufit kościoła Św. Rocha). Dalej jest cerkiew Św. Mikołaja z wyjątkowym ikonostasem, budynek ratusza, gdzie nie urzęduje prezydent a dyrektor Muzeum Podlaskiego i cały Rynek Kościuszki. Potem dojdziemy do klasztoru Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego obok pomnika Józefa Piłsudskiego. Zaś te oba punkty znajdują się przy neogotyckiej katedrze. Dalej możemy iść do ul. Kilińskiego – gdzie zwiedzimy dawną siedzibę loży masońskiej, słynną instalację z kolorowymi parasolkami, by zwieńczyć tą część przy Pałacyku Ślubów. Potem możemy przejść bramą z zegarem (to jeden z najstarszych budynków w mieście) do Pałacu Branickich. Po zwiedzaniu wnętrz udajmy się jeszcze do ogrodu, by zakończyć odpoczynkiem przy fontannach w Parku Planty.
W zależności od środka transportu – teraz po szybkim zwiedzaniu Białegostoku możemy wybrać się do Krainy Otwartych Okiennic. Samochodem – najlepiej z nawigacją do miejscowości Trześcianka, a dalej Soce i Puchły. Rowerem udamy się z Plant na pobliską ul. Mickiewicza, by dojechać do jej końca i kontynuować ścieżką rowerową aż do Stanisławowa. Potem możemy przez Halickie, Skrybicze i Kudrycze i Kowalowce bezpiecznie dojechać dojechać do Zabłudowa. Alternatywnie możemy też wybrać się przez Nowe Miasto, Juchnowiec Kościelny i Janowicze Kolonia. Obie trasy w zdecydowanej większości prowadzą ścieżkami rowerowymi lub mało uczęszczanymi przez samochody drogami. Dlatego też możecie się tymi samymi trasami pokusić się o pieszy rajd.
Gdy dojedziecie do Zabłudowa, to drogą rowerową można dojechać do samej Trześcianki. Dalej pozostanie tylko zwiedzanie miejscowości Soce i Puchły. Wszędzie tam spotkamy piękne drewniane domy, kolorowe okiennice i przepiękne drewniane kolorowe cerkwie. Jeżeli będziecie mieli okazję, koniecznie zajrzyjcie do wnętrz cerkwi w Puchłach. Wnętrza wyglądają wprost obłędnie! Na tyle dobrze się prezentują, że nawet zagrały w filmie pt. „My name is Sara”.
Dosyć interesująca informacja została podana przez Kurier Poranny. Otóż miasto planuje wybudować przy ul. Św. Rocha strefę spowolnionego ruchu. Inaczej mówiąc, jezdnia w tym miejscu ma być zwężona, a miejsca do spacerów zwiększone. Pomijając już całą brzydotę architektoniczną znajdującą się na przeciwko pięknego kościoła św. Rocha, ogólnie pomysł jest dobry, tylko że jest pewien problem.
Wygląda to tak jakby miasto obawiało się całkowicie wyrzucić samochody ze ścisłego centrum miasta. Na Rynku Kościuszki się to udało, a tymczasem na Kilińskiego i Lipowej – ruch jest. Tylko nie wiadomo po co. Teraz do grona zwężonych ulic ma dojść jeszcze św. Rocha.
Popatrzmy jakie to jest absurdalne. Na Kilińskiego mamy mnóstwo ogródków, stelaż z parasolkami i ogólnie wiele zachęt do tego, by nią spacerować. A jednocześnie miasto pozwala jeździć tam samochodami. W praktyce wiele osób stoi i fotografuje się na tle parasolek, a niektórzy kierowcy nie wiedzą co robić. Jedni pokornie stoją, inni próbują się wciskać w tłum i wymuszać przejazd. Wystarczy jeden agresywny idiota za kierownicą (których nie brakuje) i może dojść do tragedii.
Idźmy dalej – ul. Lipowa. Szczelnie zabetonowana z ruchem samochodów powoduje, że każdego dnia w godzinach szczytu nie da się tam oddychać, gdyż intensywna zabudowa z betonem powoduje, że trzeba wdychać potężne ilości spalin. Mało tego, podobnie dzieje się w weekendy, gdy wiele osób chce spędzić czas na Rynku i próbuje wcisnąć się autem jak najbliżej. Zimą gdy trwa jarmark bożonarodzeniowy, to korek na Lipowej jest niemalże każdego wieczora. Każdy, kto spaceruje Lipową, by oglądać zimowe iluminacje, musi wdychać spaliny.
Teraz do grona deptakowych ulic ma dołączyć Św. Rocha. Też ruch samochodowy ma pozostać. Poleska, Al. Piłsudskiego, Sosnowskiego i Kalinowskiego – to same szerokie, dwupasmowe i większe drogi. Nie ma sensu utrzymywać ruchu na wąskich i ciasnych Kilińskiego, Lipowej i w przyszłości Rocha. Wystarczy zrobić wyjątki – dojazdy do posesji, dostawy i komunikacji miejskiej. Same korzyści!
Seria skandali seksualnych, tuszowanie pedofilii, mieszanie się do polityki, epatowanie bogactwem przez biskupów, a także mnóstwo innych spraw trawi polski kościół od bardzo dawna. Z perspektywy dużych miast można nawet odnieść wrażenie, że kościół się wręcz rozpada. To jednak tylko wrażenie, bo wbrew pozorom od środka kościół ma się całkiem dobrze. 27 milionów Polaków deklaruje, że wiarę katolicką, a co niedzielę do kościoła chodzi prawie co trzeci z tej grupy.
Ponadto istnieje około 150 ruchów i stowarzyszeń oraz 65 tys. mniej sformalizowanych grup działających przy parafiach. I to właśnie te osoby stanowią prawdziwą siłę kościoła, bo kościół to ludzie. Warto dodać, że bycie częścią wspólnoty, to nie tylko chodzenie do kościoła, to także uczestnictwo w pielgrzymkach. Dzięki temu wiele osób odwiedza wasilkowską Świętą Wodę. Sanktuarium, które swoje początki datować możemy na 1719 rok.
Na terenie gminy Wasilków, w sercu malowniczych lasów, leży miejsce pełne duchowej głębi i historii — Sanktuarium Święta Woda. To wyjątkowe miejsce, którego nazwa pochodzi od cudownego źródełka i przyciąga pielgrzymów. Historia tego sanktuarium, otoczonego aurą legend i cudów, sięga czasów średniowiecza, a pierwsze udokumentowane wzmianki pochodzą z 1719 roku.
Legenda głosi, że w 1719 roku, po dwóch latach ślepoty, szlachcic imieniem Bazyli odzyskał wzrok po obmyciu się w wodach cudownego źródełka. W dowód wdzięczności, w ciągu tygodnia, wybudował drewnianą kaplicę, która została poświęcona przez supraskiego Bazyliana za zgodą metropolity unickiego, Abpa Leona Kiszki. Tak rozpoczęła się duchowa historia Świętej Wody. II wojna światowa przyniosła zniszczenia i dewastację.
Kaplica została zajęta przez Armię Czerwoną, a później zbezczeszczona i zrujnowana. Dopiero po wojnie, dzięki staraniom ks. Wacława Rabczyńskiego (silnie związanego z Wasilkowem), rozpoczęto odbudowę kaplicy, budowę Groty na wzór Lourdes oraz Kalwarii Świętowodzkiej z siedmioma ołtarzami Męki Pańskiej. W 1996 roku, po nawiedzeniu Figury Matki Bożej Fatimskiej, miejsce to przeżyło dynamiczny rozwój. Powstała Góra Krzyży i Pomnik III Tysiąclecia, a w 1997 roku utworzono Parafię Matki Bożej Bolesnej.
Rok 2000 był szczególny dla Sanktuarium Święta Woda, gdyż zostało ono ogłoszone Sanktuarium Jubileuszowym Roku Świętego Archidiecezji Białostockiej. Z tej okazji powstała Góra Krzyży, zwana również Górą Bożego Miłosierdzia. Wyróżnia ją Jubileuszowy Krzyż Pielgrzymów o imponującej wysokości 25 metrów oraz krzyże poświęcone przez Jana Pawła II w Watykanie. Rok 2002 był czasem wielkich zmian i odnowy. W setną rocznicę urodzin Księdza Wacława Rabczyńskiego, przeprowadzono remont kościoła, zbudowano Dróżki Siedmiu Boleści i odnowiono Kapliczki Różańcowe. Sanktuarium zyskało również piękną iluminację, podkreślającą magię tego miejsca.
Dziś to miejsce, które przyciąga pielgrzymów z Polski i zagranicy. Miejsce jest obecnie na tyle rozległe, że zapewnia spokój i wyciszenie, niezbędne do codziennej refleksji i modlitwy. Szczególnie, że zielone otoczenie Puszczy Knyszyńskiej jest do tego bardzo sprzyjające.
Suwałki to drugie co do wielkości miasto w Podlaskiem, które liczy sobie 68,5 tys. mieszkańców. Czyli cztery razy mniej niż Białystok, który obecnie liczy sobie 291,7 tys. mieszkańców. Można ubolewać, że dzieląca miasta odległość zaledwie 120 kilometrów to dosyć dużo z powodu kiepskiej komunikacji.
Każdy, kto choć raz jechał pociągiem do Suwałk doskonale wie jaka to udręka. Autobusem jeszcze gorzej. A samochodem, wcale nie lepiej, bo z Białegostoku do Augustowa prowadzi fatalna droga, a dopiero można „odetchnąć” na lepszej drodze Augustów – Suwałki. Co ciekawe, przez to że jest ona jednopasmowa, to wielu kierowców decyduje się jechać starą drogą, która jest w gorszym stanie, ale za to krótsza.
Tak czy inaczej jest na tyle źle, że oba miasta trzeba traktować jak sobie obce, mimo że położone w tym samym województwie. Pisząc „obce” mamy na myśli, że to dwa odrębne byty niezwiązane ze sobą niczym innym niż tym wspólnym województwem. To „małżeństwo” nawet nie z rozsądku, a z politycznych przepychanek lat 90.
Gdyby przenieść się w czasie, to Suwałki i Białystok w ciągu dwóch dekad bycia w Unii Europejskiej przeszły gigantyczne metamorfozy. Tylko, że wyremontowanie miasta i wylanie betonu tu i ówdzie nie powoduje, że miasto się od tego zacznie rozwijać. Widać to ewidentnie w Białymstoku, gdzie wpompowano miliardy w drogi, komunikację miejską, centrum miasta, nowoczesne budynki instytucji, a w tym samym czasie liczba studentów spadła o połowę, zarobki są jedne z najniższych w kraju. Perspektywy rozwoju dla młodych ludzi są tu żadne. Nie ma też zbyt wiele koncertów czy występów. Życie kulturalne miasta leży na łopatkach od lat.
W Suwałkach jest pod tym kątem jest bardzo podobnie, mimmo że miasto ma 4 razy mniej mieszkańców, co za tym idzie płynie tam dużo mniej pieniędzy! Mimo to północne miasto może konkurować z Białymstokiem turystyką. Szczególnie, że w stolicy województwa nigdy nikogo ta nie obchodziła. A w Suwałkach odwrotnie. Miasto co roku organizuje Suwałki Blues Festival, który przyciąga prawdziwe tłumy. Miasto rzuciło też rękawicę litewskim Druskiennikom, budując własny Aquapark. W ogóle suwalczanie mogą sobie pojechać w weekend na szybki wypad do Kowna, Wilna, Mariupola, a nawet Rygi. Jednak warto podkreślić, że w 3,5 godziny mogą dostać się nad Bałtyk w Kłajpedzie! Tymczasem Białostoczanie nie pojadą do Grodna, gdzie mają rzut beretem. Jedyną szybką opcją jest Warszawa, Augustów i Mazury.
Ogólnie rzecz biorąc Suwałki wygrywają z Białymstokiem także zielenią. Odkąd stolica Podlaskiego postanowiła cała się zabetonować, to na północy modernizowano z rozwagą. W centrum nadal nie brakuje tam miejsc, gdzie można posiedzieć w cieniu.
Dlatego, jeżeli ktoś rozważa zamieszkanie w województwie podlaskim, to w gruncie rzeczy różnica między Białymstokiem a Suwałkami będzie iluzoryczna. Tyle, że w Suwałkach jest lepiej pod kątem przyrody, świeżego powietrza i spokoju. Na pierwszy rzut oka Białystok może wydawać się bardziej rozwinięty, ale to taki dobrze przypudrowany trup. Przerośnięte miasto powiatowe, które kiedyś miało ambicje być metropolią. Tyle, że o tym już dawno tu zapomniano.
Puszcza Knyszyńska wśród wielu swoich atrakcji ma też takie, które przyciągają miłośników ciszy i spokoju. A gdzie posiedzieć w lesie, by solidnie wypocząć? Oczywiście nad wodą! Odkrywanie leśnych zbiorników wodnych może być fascynujące. Jednym z takich, który jest mało znany, a dopieszczony przez leśników znajduje się w Żedni – po drodze między Białymstokiem a Michałowem. Dojedziemy tam bez problemu samochodem od strony Grabówki. Rowerem też możemy przez Królowy Most i Downiewo.
Na miejscu zastaniemy oprócz zbiornika, mostek, kamienną zaporę czy więcierze. Te ostatnie służą do połowu ryb tradycyjnymi metodami naszych pra-przodków i survivalców. Na pewno zwrócimy też uwagę na sztuczną wyspę.
Zbiorniki wodne w lasach pełnią kluczową rolę w ekosystemie. Są one ważnym źródłem wody dla roślin i zwierząt, wpływają na mikroklimat oraz pomagają w utrzymaniu wilgotności gleby. Dzięki nim lasy mogą przetrwać długotrwałe okresy suszy, a także zmniejszają ryzyko pożarów. Zbiorniki wodne wspomagają różnorodność biologiczną, będąc miejscem bytowania wielu gatunków roślin i zwierząt, w tym tych rzadkich i chronionych. Mają także zdolność do oczyszczania wody, filtrując zanieczyszczenia i zatrzymując osady, co korzystnie wpływa na jakość wód gruntowych i powierzchniowych.
Puszcza Knyszyńska, to nie tylko perła Podlasia, to też jeden z największych kompleksów leśnych w kraju. Charakteryzuje się różnorodnością siedlisk, w tym lasów mieszanych, borów sosnowych, grądów i olsów. Występują tu liczne gatunki roślin, w tym storczyki, mchy i porosty, a także bogata fauna, wśród której można spotkać żubry, wilki, rysie, bobry oraz wiele gatunków ptaków. Puszcza Knyszyńska jest również znana ze swoich unikalnych form geomorfologicznych, takich jak pagórki morenowe, doliny rzeczne i liczne zbiorniki wodne.
W Puszczy znajduje się wiele takich zbiorników jak ten w Żedni, które są nie tylko niezbędne ze względu na swoje funkcje ekologiczne, ale także stanowią atrakcyjne miejsca turystyczne. Te naturalne oazy spokoju przyciągają miłośników przyrody, fotografów i turystów, oferując możliwość obserwacji dzikiej przyrody oraz relaksu w otoczeniu pięknej, nienaruszonej natury. Dzięki temu zbiorniki wodne w Puszczy Knyszyńskiej odgrywają ważną rolę zarówno w zachowaniu bioróżnorodności, jak i w promocji turystyki przyrodniczej.
Na osiedlu TBS powstał park lawendowy. To już czwarty taki obiekt wybudowany w Białymstoku. Zajmuje powierzchnię ok. 1500 m2, a głównym akcentem roślinnym jest w nim lawenda. Jeżeli chcecie się tam wybrać, to kierujcie się na ul. H. Kołłątaja. Na niewielkim, specjalnie zaprojektowanym obszarze dominuje roślinność z kwiatami w kolorach niebieskim, fioletowym i białym. Główny akcent stanowi rabata lawendowa, która ma wabić owady zapylające.
Ścieżki zostały wytyczone w miejscu tych wcześniej wydeptanych. Są to alejki o nawierzchni gliniasto-żwirowej, dostosowane do potrzeb osób z ruchową niepełnosprawnością. W pobliżu znajduje się sad z tablicami informacyjnymi pełniącymi funkcję edukacyjną. W nasadzenia zostały wkomponowane ławki, huśtawki, leżaki. Elementem parku jest też ogród deszczowy wykorzystujący zasoby wody opadowej.
Inwestycja, wraz z roczną pielęgnacją zieleni, kosztowała 824,1 tys. zł, z czego 472,2 tys. zł stanowi dofinansowanie z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. W Białymstoku jest też park kieszonkowy przy ul. Parkowej, park deszczowy przy ul. Andersa i park botaniczny (motyli) przy ul. Transportowej.
Partnerzy portalu:
Tak wygląda koniec linii kolejowej 37 po polskiej stronie, na granicy z Białorusią.
To dopiero ciekawe rozwiązanie! 1 lipca rozpoczęły się prace drogowo-kolejowe na przejeździe przy ulicy Sitarskiej. Jest to związane z budową linii kolejowej Rail Baltica. Nowoczesny system sterowania zainstalowany na stacji Białystok sięga również na Białostoczek. Bliskie położenie przejazdu w pobliżu ruchliwego skrzyżowaniu ulic Sitarskiej i Poleskiej wymagało zastosowania odpowiednich rozwiązań technicznych.
Instalowane będą nowe urządzenia przejazdowe, które zapewnią bezawaryjne działanie i zwiększą bezpieczeństwo ruchu pociągów oraz samochodów. Sygnalizacja przejazdowa będzie między innymi powiązana z sygnalizacją uliczną, co umożliwi kierowcom lepszą orientację. Teraz jest tak, że przy zamkniętych szlabanach tworzą się korki przy skrzyżowaniu. I nie wynika tylko z samego faktu zamkniętego szlabanu. Wielu kierowców nie wie, że ten jest zamknięty, a odpowiednio zasygnalizowanie wcześniej rozwiązałoby kłopoty.
Na potrzeby prac inwestycyjnych do 5 lipca w godzinach nocnych od godz. 22:00 do godz. 06:00 obowiązywać będzie tymczasowa organizacja ruchu – wyznaczono objazdy ulicą Radzymińską oraz Aleją 100-lecia Państwa Polskiego. Nowa organizacja ruchu została uzgodniona z zarządcą drogi i policją. Przypominamy kierowcom o zwracaniu uwagi na oznakowanie i zachowaniu ostrożności. Harmonogram prac został przygotowany we współpracy z Urzędem Miejskim w Białymstoku w taki sposób, aby możliwie zminimalizować czas utrudnień dla kierowców.
Partnerzy portalu:
Popiersie z twarzą Bukowskiego, które góruje nad ogrodem Branickich było wyrazem protestu tych, którzy kończyli za Bukowskiego - jego dzieło.
Jeśli spojrzymy na historię Polski przez pryzmat Podlasia, otrzymamy zupełnie inny kontekst niż ten, który znamy z perspektywy Krakowa, Sądecczyzny, Lublina czy Mazowsza. Dzieje Polski, spisywane na Wawelu, w Płocku, czy nawet Wiźnie, wyglądają inaczej niż te, które można odkryć, badając regiony dawnej Rusi Kijowskiej, gdzie leży dzisiejsze Podlasie. Ślady tych różnic widoczne są do dziś, zwłaszcza w architekturze. Ale dla tych, którzy zagłębiają się w historię regionu, pojawia się pytanie: dlaczego Pałac Branickich znajduje się w Białymstoku, skoro starszy i ważniejszy był okoliczny Tykocin?
Białystok zawdzięcza swój rozwój Branickim i… carowi
Zacznijmy od tego, że ponad 1000 lat temu, gdy Polska przyjmowała chrzest, architektura była wciąż drewniana. Z biegiem lat, rozwój architektury przybierał różne formy w różnych częściach kraju. Podlasie, będące najpierw częścią Rusi Kijowskiej, a później Wielkiego Księstwa Litewskiego i Rzeczypospolitej Obojga Narodów, przechodziło przez kolejne fazy przynależności. Pod zaborami było to Imperium Rosyjskie, a w XX wieku – zarówno Niemcy, jak i ZSRR miały swoje wpływy na region. Dziś Białystok, stolica Podlasia, zawdzięcza swój rozwój Branickim, ale też… niestety, decyzji cara, który zadecydował o przebiegu kolei żelaznej z Petersburga do Warszawy właśnie przez dzisiejszą stolicę województwa.
fot. Muzeum Historyczne w Białymstoku
Pałac Branickich w Białymstoku, jeden z najbardziej rozpoznawalnych obiektów regionu, jest spadkiem po Rzeczypospolitej Szlacheckiej. Dlaczego jednak powstał właśnie tu, a nie w Tykocinie? Historia zaczyna się od nadania ziem nad rzeką Białą przez króla Kazimierza Jagiellończyka potomstwu rodu żmudzkiego Raczko Tabutowicza. To jego wnuk, Mikołaj Tabutowicz, założył pierwszą osadę, z której wyrósł Białystok. Po śmierci Mikołaja, ziemie przeszły w ręce jego żony, a następnie Piotra Wiesiołowskiego, który rozwijał osadę i wybudował barokowy kościół.
Po śmierci Piotra Wiesiołowskiego, Białystok przeszedł w ręce Krzysztofa Wiesiołowskiego, a później Stefana Czarnieckiego, zasłużonego w wojnach ze Szwedami. Jego córka, Aleksandra Katarzyna Czarniecka, poślubiła Jana Klemensa Branickiego, a ich syn, Stefan Mikołaj Branicki, osiadł w Białymstoku. To właśnie on uzyskał w 1692 roku prawa miejskie dla Białegostoku od króla Jana III Sobieskiego. Rozpoczął także przebudowę zamku na barokową rezydencję.
Mimo trudnych czasów, takich jak III wojna północna czy wojna domowa w 1734 roku, miasto rozwijało się dalej. Tykocin, zniszczony w wyniku konfliktów, stracił na znaczeniu, co uczyniło Białystok głównym ośrodkiem regionu. Gdyby ród Branickich skoncentrował swoje wysiłki na rozwoju Tykocina, Białystok mógłby dziś być małym miasteczkiem. Dzięki jednak decyzjom historycznym i konsekwentnemu rozwojowi, stolica województwa podlaskiego przetrwała zawirowania dziejów i nadal się rozwijała, pomimo zaborów i wojen.
fot. Muzeum Historyczne w Białymstoku
Patron miasta – Jan Klemens II Branicki
Jednakże do największego rozkwitu Białegostoku przyczynił się Jan Klemens II Branicki, prawnuk Stefana Czarnieckiego, uznawany powszechnie za patrona miasta. Zawiadywał on dobrami białostockimi w latach 1709-1771, sprawując ważne urzędy państwowe jako kasztelan krakowski, hetman wielki koronny i pierwszy świecki senator Rzeczypospolitej. Popierany przez króla Francji, starał się o tron polski, lecz przegrał elekcję ze swoim szwagrem, Stanisławem Augustem Poniatowskim. Od początku XVIII wieku Białystok pełnił rolę ośrodka miejskiego, a dzięki staraniom Jana Klemensa II Branickiego, 1 lutego 1749 roku miasto uzyskało przywilej miejski na prawach magdeburskich, nadany przez króla Augusta III Sasa. W herbie miasta, na miejscu jelenia z rozłożystymi rogami, pojawił się biały gryf z koroną, złotymi dziobem i przednimi łapami na czerwonej tarczy, wspinający się o inicjały właściciela miasta – JKB.
Jan Klemens Branicki. Źródło: Wikimedia Commons
Jeszcze Stefan Mikołaj Branicki zlecił w latach 1691-1697 Tylmanowi z Gameren, architektowi pochodzenia holenderskiego, przebudowę zamku obronnego na pałac. Jan Klemens II Branicki nadał jednak ostateczny kształt pałacowi i zespołowi parkowo-ogrodowemu, czyniąc z niego wspaniałą rezydencję magnacką. W realizacji tego zamysłu uczestniczyło wielu architektów, ale za głównego uważa się pułkownika Henryka Klemma. Już w XVIII wieku zespół pałacowy, dzięki okazałości i urokowi, zyskał przydomek „Wersalu Polskiego”. W listach i pamiętnikach z tego okresu pojawiały się też nazwy „Wersal Północy” i „Wersal Podlaski”. Obecnie jest to najbardziej rozpoznawalny symbol miasta, znany po prostu jako Pałac Branickich.
Salon ogrodowy Pałacu Branickich, 1750, fot. Wikimedia Commons
Ważny ośrodek kultury i edukacji
Dwór Branickich stał się ważnym ośrodkiem kultury, przyciągając wybitnych artystów i naukowców, a w teatrze dworskim gościły największe ówczesne gwiazdy operowe. Wspaniałość rezydencji odzwierciedlała niespełnione królewskie ambicje ostatniego z rodu Branickich. W przeszłości ogrody pałacowe rozciągały się daleko za obecny most, sięgając aż do dzisiejszego budynku Książnicy Podlaskiej przy ulicy Skłodowskiej. Na krańcu tego rozległego ogrodu znajdowała się imponująca brama z kolumnami. W ogrodzie mieściła się także Komedialnia – pierwszy na ziemiach polskich teatr, założony 17 lat przed powstaniem Teatru Narodowego w Warszawie!
Białostocki operhaus był piętrowym budynkiem z lożami, wielką sceną oraz wspaniałą kurtyną, namalowaną olejnymi farbami przez Augustyna Mirysa – polskiego malarza urodzonego we Francji. Mirys, służący swoimi talentami na dworach Sapiehów i Krasickich, później pracował dla Branickiego, za co otrzymał szlachectwo. W Komedialni znajdowały się zapisy 19 oper, 41 baletów i 122 dramatów. Teatr miał własną orkiestrę, balet, a na scenie występowały gwiazdy sprowadzane z Rzymu, Wenecji i Wiednia. Życie kulturalne na dworze Branickiego kwitło, a Białystok stał się ważnym ośrodkiem kulturalno-społecznym w Europie.
Branicki stworzył w mieście centrum zarządzania swoimi dobrami. Jeszcze przed powstaniem Szkoły Rycerskiej w Warszawie założył Wojskową Szkołę Budownictwa i Inżynierii, która kształciła oficerów. Umieścił w mieście duży garnizon wojskowy, dzięki czemu rozwinęło się rzemiosło, handel i usługi oraz powstały liczne manufaktury. Po pożarze w 1750 roku miasto zostało przebudowane według nowego planu architektonicznego, opartego na wzorach francuskich i saskich. Hetman wprowadził wówczas obowiązek obmurowywania fasad drewnianych budynków w rynku i przy głównych ulicach, które nakazał obsadzać lipami. Z tego okresu pochodzą takie budynki jak ratusz miejski, klasztor Panien Miłosierdzia połączony ze szpitalem, zbrojownia, probostwo przy kościele parafialnym, przytułek dla ubogich (Kino Ton), kamienica narożna przy rynku, pałacyk gościnny (Urząd Stanu Cywilnego), kaplica św. Rocha, kaplica św. Marii Magdaleny, cerkiew św. Mikołaja i Wielka Synagoga (ul. Suraska). Miasto liczyło wówczas około 3,5 tysiąca mieszkańców, otoczone było parkanem z murowanymi słupami, a dostęp do niego regulowało sześć bram.
Izabela Branicka, fot. obrazu Marcello ,Bacciarelli / Wikipedia
Zaangażowana w rozwój miasta była także Izabela Branicka z Poniatowskich, siostra króla Stanisława Augusta, jako trzecia żona Branickiego wniosła wiele życia do Białegostoku, czyniąc go miejscem, gdzie nie tylko rozwijało się szkolnictwo, ale również kwitło życie artystyczno-kulturalne. W jej księgozbiorze znajdowało się ponad 200 dzieł literatury polskiej i zagranicznej, w tym mapy, ryciny, plany architektoniczne, teleskopy, globusy oraz albumy. Nie brakowało też podręczników szkolnych i czasopism. Izabela Branicka została małżonką Hetmana Jana Klemensa Branickiego w wieku 18 lat, w 1748 roku. Dzięki staraniom Izabeli Branickiej, Białystok stał się centrum kulturalnym i edukacyjnym. Jej wsparcie dla lokalnych inicjatyw kulturalnych i edukacyjnych miało trwały wpływ na rozwój miasta. W tym okresie Białystok przyciągał artystów, naukowców i intelektualistów z całej Europy, co uczyniło go ważnym ośrodkiem kultury.
Król na wygnaniu
Za jej życia, w 1789 roku, we Francji wybuchła wielka rewolucja, której jednym ze skutków było obalenie monarchii. Rodzina królewska musiała uciekać, a Ludwik XVI został zgilotynowany. Władzę regencyjną przejął jego ośmioletni syn, Ludwik XVII, który dwa lata później zmarł. Królem został okrzyknięty 40-letni Ludwik XVIII, choć nie mógł on objąć tronu z powodu trwającej rewolucji. Prowadził politykę za granicami Francji, przebywając w Belgii, Niemczech, Francji i Włoszech. W 1798 roku Ludwik XVIII trafił do Białegostoku, gdzie mieszkał w Pałacu Branickich.
O pobycie Ludwika XVIII w Białymstoku wiadomo niewiele. Prawdopodobnie był tu przejazdem. W czasach panowania Branickich gród nad Białą odwiedzało wielu cudzoziemców, którzy w pamiętnikach wyrażali zachwyt nad rezydencją oraz czystością miasta – co było wtedy rzadkością. Nie brakowało też francuskich artystów, stąd Ludwik XVIII nie czuł się tu osamotniony. Ludwik XVIII prawdopodobnie pojawił się w Białymstoku po raz drugi w 1804 roku, gdy opuszczał w atmosferze skandalu Warszawę, gdzie próbowano go otruć. Wtedy wybrał się do Grodna, a trudno przypuszczać, by król ominął tak gościnne miasto jak Białystok. Szczęście do króla-tułacza uśmiechnęło się dopiero w 1814 roku, gdy Napoleon Bonaparte poniósł klęskę w Rosji, tracąc większość swojej armii. Napoleon abdykował, co umożliwiło Ludwikowi XVIII objęcie tronu we Francji zgodnie z zasadą legitymizmu.
Dawny szpital i przytułek
Lekarze, artyści, malarze, ogrodnicy…
Warto też dodać, że Białystok zyskał swoje pierwsze szpitale. Parafialny i żydowski były kamieniem milowym w historii opieki zdrowotnej miasta, zapewniając wsparcie dla potrzebujących. W tym okresie miasto stało się również domem dla zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia. Te specjalnie przeszkolone w opiece nad chorymi siostry odegrały kluczową rolę w rozwoju lokalnej służby zdrowia. To dzięki staraniom Branickich, na dworze pojawili się także wybitni medycy, wśród których prym wiedzie Jakub Feliks de Michelis. Ten znakomity chirurg i położnik założył w Pałacu Branickich Instytut Akuszerii, jeden z nielicznych w ówczesnej Rzeczpospolitej.
Wszystko, co po sobie pozostawił Jan Klemens II Branicki, ktoś musiał wpierw stworzyć. Mowa tu o architektach, ogrodnikach, malarzach, rzeźbiarzach i grafikach. Dziś są zapomniani, ponieważ w tamtych czasach ważne było, kto zafundował dzieło, a nie kto je stworzył. Na szczęście zachowały się archiwa, dzięki którym możemy poznać choćby malarza z Czech – Antoniego Joanna Herlitzkę. Herlitzka spędził większość swojego życia przy Branickim, a jego prace przyczyniły się do wspaniałego wystroju Pałacu w Białymstoku.
Przebywając w Polsce, nazwisko artysty zostało spolszczone na Herliczka. Zajmował się nie tylko tworzeniem obrazów, ale również upiększaniem wnętrz pałacu w Białymstoku oraz rezydencji w Choroszczy. Herliczka jeździł także do Warszawy i innych miejscowości związanych z magnatem. Jego zadaniem było również lakierowanie, więc gdy trzeba było odnowić wygląd karocy, również zajmował się tym Herliczka.
O samym artyście wiemy niewiele, jedynie to, co zachowało się w listach między urzędnikami. Ustalone zostało, że miał pięcioro dzieci i żonę, która po jego śmierci ponownie wyszła za mąż. Herliczka żył około 65-70 lat, a swój fach zaczynał w wieku 20 lat. Po śmierci Branickiego przeniósł się do Siedlec, gdzie związał się z rodem Ogińskich. Przez 40 lat stworzył we wnętrzach pałaców mnóstwo ozdób i malowideł. Herliczka był typowym rzemieślnikiem, specjalizującym się w polichromiach ściennych pałacowych salonów i gabinetów, choć zdarzało mu się również podejmować prace sztalugowe.
W tamtych czasach nie było ważne, kto namalował dzieło, lecz kto je sponsorował. Dlatego nie wiemy dokładnie, które dzieła są autorstwa Herliczki, choć możemy się domyślać, że większość z nich nosi jego ślad. Jego wkład w rozwój artystyczny pałacu jest nieoceniony, choć jego nazwisko nie jest powszechnie znane.
Instytut Panien Szlacheckich
Po śmierci Jana Klemensa II Branickiego w 1771 roku, Białystok na dożywocie otrzymała jego żona Izabella Branicka. Zaraz po tym zaczęły się zabory po rozbiorach Polski. Podlasie trafiło w ręce Prusaków. Branicka zmarła 14 lutego 1808 roku, a w 1809 roku, czyli 14 lat po rozbiorze, dobra białostockie zostały odkupione przez cara Aleksandra I. Początkowo planował on zbudować sobie letnią rezydencję w Białymstoku. W 1826 roku przystąpiono do remontu Pałacu Branickich, aby dostosować go do potrzeb cara i odseparować od czasów polskiej szlachty. W 1833 roku plany te zostały porzucone, a w 1836 roku rozpoczęto likwidację siedziby carskiej w Białymstoku.
W 1837 roku car Mikołaj I przekazał zarząd nad rezydencją generał-gubernatorowi wileńskiemu, polecając mu organizację w niej Instytutu Panien Szlacheckich (Panien Dobrze Urodzonych), jako jednej z placówek powołanych w guberniach Białoruskiego Okręgu Szkolnego. Tego roku opracowano regulamin placówki oraz ustalono podstawy materialne jej funkcjonowania. W 1839 roku część założenia pałacowo-ogrodowego oddano na rzecz miasta Białystok.
Główne działania zmierzające do uruchomienia Instytutu obejmowały prace budowlane wewnątrz pałacu według projektu S. Smolikowskiego. Adaptacja rezydencji na Instytut trwała do 1841 roku, kiedy to, 1 listopada, nastąpiło jego oficjalne otwarcie. Początkowo zarząd placówki spoczywał w rękach rady, na czele której stał generał-gubernator. Po likwidacji obwodu białostockiego w 1843 roku oraz z powodu trudności w pracach rady, w 1855 roku Instytut został usamodzielniony. Na czele nowej rady stanęła przełożona oraz powiatowy marszałek szlachty, a w skład wchodzili dyrektorzy do spraw nauczania i gospodarczych.
Pałac Branickich podczas zaboru rosyjskiego. Wszelkie zdobienia kojarzące się z polską kulturą usunięto.
Instytut Panien Szlacheckich przewidywał miejsce dla 100 uczennic, z których 30 miało być kształconych na koszt państwa. Kandydatki korzystające z bezpłatnej nauki musiały mieć 10,5 lub 12,5 roku, natomiast dziewczęta uczące się na koszt rodziców musiały być o rok starsze. W instytucie obowiązywał podział na trzy klasy z dwuletnim kursem nauczania, obejmującym religię, języki (rosyjski, francuski, niemiecki i polski), historię, geografię, matematykę, przyrodę, rysunek, kaligrafię, taniec, śpiew oraz robótki ręczne.
Instytut był placówką rosyjską, jednak początkowo obecne były w nim polskie akcenty, takie jak nauka języka polskiego i polscy nauczyciele. Po powstaniu styczniowym w 1863 roku, te elementy zostały całkowicie usunięte. Kadrę wymieniono na nauczycieli sprowadzonych z Moskwy i Petersburga. Wśród nich wyróżniał się pedagog Mikołaj Artiuchow, który, jako zwolennik nowoczesnych metod kształcenia, zaczął reformować strukturę szkoły, jednak jego prace przerwała śmierć.
Do 1896 roku struktura i sposób funkcjonowania placówki pozostawały niezmienione. W 1896 roku obok pałacu wzniesiono kompleks zabudowań mieszczących sale wykładowe oraz rekreacyjne, do których przeniesiono edukację. W pałacu pozostały głównie mieszkania przełożonej i nauczycieli, internat oraz biblioteka. W tym samym roku szkołę przekształcono w Białostocki Instytut Cara Mikołaja I, co podkreślono zamontowanym na elewacji frontowej napisem, zainstalowanym po wizycie cara Mikołaja II w Białymstoku w 1897 roku.
Modernizacja przeprowadzona na przełomie XIX i XX wieku pozwoliła instytutowi znacznie poprawić poziom kształcenia, czyniąc go jedną z lepszych szkół żeńskich w Rosji. Po 1905 roku edukację ponownie poszerzono o język polski i nauczanie religii. Ze szkołą związanych było wielu białostockich działaczy społecznych i kulturalnych. Instytut Mikołaja I działał do 1915 roku, gdy został ewakuowany wraz z kadrą i uczennicami do Petersburga, gdzie funkcjonował do rewolucji bolszewickiej, po czym na początku 1918 roku uległ likwidacji.
Pałac Pracy
Sierpień 1920, BiałystokWojna polsko-bolszewicka. Członkowie Polskiego Komitetu Rewolucyjnego – komunistycznego rządu przygotowanego w Moskwie dla wprowadzenia bolszewickiego ładu w Polsce; na zdjęciu: Wisner, Dolecki, Glicki, Skworcow, Feliks Dzierżyński, Julian Marchlewski, Feliks Kon, Szipow, Buchman, Szymański, Rudnicki.Fot. NN, zbiory Ośrodka KARTA[wojna 1920, władza, komunizm, bolszewicy, Polski Komitet Rewolucyjny, polityka, rząd]29 lipca 1920 roku wojska bolszewickie zajęły Białystok, ustanawiając w mieście Białostocki Komitet Wojskowo-Rewolucyjny. Wydarzenie to miało miejsce w kontekście dramatycznych działań wojennych, gdy polskie oddziały cofały się w kierunku Warszawy, a Armia Czerwona parła na zachód. Od 5 lipca 1920 roku polskie siły cofały się, a wódz naczelny Józef Piłsudski planował zatrzymać bolszewickie natarcie na linii rzek Bug i Narew. W tym kontekście znaczącą rolę miały odegrać twierdza w Osowcu i miasto Białystok. Skoncentrowane w Białymstoku siły polskie miały osłaniać kierunek Grodno – Warszawa, a z okolic Brześcia miało nastąpić decydujące przeciwnatarcie polskich sił. Niestety, miasto nie było przygotowane do obrony przed wojskami nacierającymi od wschodu.
Polski garnizon w Białymstoku, utworzony po 19 lutym 1919 roku, zorganizował grupę pod dowództwem płk. Stanisława Dziewulskiego, który wyruszył na front wschodni. Natomiast batalion Białostockiego Pułku Strzelców zajął kwatery w koszarach przy ul. Romualda Traugutta, skąd wydzielano patrole do pełnienia całodobowej służby. Plany Piłsudskiego upadły po zdobyciu Brześcia i Osowca przez kawalerię bolszewicką, co zmusiło polskie oddziały do odwrotu.
28 lipca 1920 roku polskie siły opuściły Białystok, a policja białostocka pod dowództwem Stanisława Chluskiego osłaniała ich odwrót. 29 lipca wojska bolszewickie zajęły miasto, a Białostocki Komitet Wojskowo-Rewolucyjny rozpoczął swoją działalność. Na jego czele stanął nauczyciel-dziennikarz J. Oszerowicz, a sekretarzem został J. Kowalski. Władze wprowadziły rosyjski i jidysz jako języki urzędowe, powierzały stanowiska administracyjne osobom znającym te języki, upaństwowiły banki i kasy pożyczkowo-oszczędnościowe, oraz oparły aprowizację miasta na przymusowych dostawach.
23 lipca 1920 roku Lenin zdecydował, że po zajęciu Polski władzę przejmie Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski (TKRP), na czele którego stanął Julian Marchlewski. 30 lipca 1920 roku w Białymstoku zajęto Pałac Branickich nazywając go Pałacem Pracy, a następnie ogłoszono Manifest do polskiego ludu roboczego miast i wsi, zapowiadający utworzenie Polskiej Republiki Rad, nacjonalizację ziemi, oddzielenie Kościoła od państwa oraz wzywający do przepędzenia kapitalistów i obszarników.
Marchlewski dotarł do Białegostoku nocą z 1 na 2 sierpnia, a następnego dnia przybyli Feliks Dzierżyński i Feliks Kon, a Edward Próchniak dopiero 5 sierpnia. Nowi dygnitarze otrzymali ponad 2 miliardy rubli na działalność. Jedną z pierwszych decyzji było odwołanie Szypowa i mianowanie Mieczysława Łoganowskiego na jego miejsce. Mimo wprowadzenia polskiego jako języka administracji, społeczeństwo było niechętnie nastawione do nowych władz. Na ulicach wymyślano komunistom, bojkotowano zarządzenia, a chłopi nie wierzyli w obietnice dotyczące nietykalności ziemi chłopskiej. Bolszewicy zamordowali 15 obywateli polskich, w tym wywiadowcę Karola Berenta, właściciela majątku Mieczysława Falkowskiego oraz księdza Ryszarda Knobelsdorfa. W sierpniu, na skutek zbliżania się wojsk polskich, członkowie TKRP uciekli na wschód.
Znowu w ruskie ręce
1 września 1939 roku Polska została zaatakowana przez Niemcy. 17 września nasz kraj otrzymał cios od drugiego sąsiada – Związku Radzieckiego. O trzeciej nad ranem oddziały Armii Czerwonej przekroczyły polską granicę, kierując się na Wilno, Grodno, Nowogródek i Kobryń. Zaskoczeni polscy żołnierze pełniący wartę na pograniczach (wówczas ochroną granic zajmowało się wojsko) szybko ulegli wrogowi. Sytuację pogorszył naczelny wódz Polski, który zalecił unikanie konfrontacji z Sowietami. Po kilku dniach niemiecka armia stała na linii Knyszyn – Białystok – Narew – Hajnówka – Brześć Litewski, podczas gdy po drugiej stronie Białostocczyzny znajdowała się armia rosyjska, która wyparła polskich żołnierzy z Białegostoku w nocy z 21 na 22 września 1939 roku.
Kilka dni wcześniej uzgodniono, że Niemcy ewakuują się z Białegostoku, a miasto zostanie przekazane Rosjanom. Przebieg ewakuacji 20 września 1939 roku w Białymstoku, w Pałacu Branickich, omawiali lokalni dowódcy Armii Czerwonej i Wehrmachtu. Spotkanie zakończyło się uroczystym obiadem na cześć komisji sowieckiej wydanym w Hotelu Ritz. Ostatni akt przekazania miasta w ręce sowieckie odbył się na dziedzińcu Pałacu Branickich. Jego przebieg tak opisywał M. Czajkowski, naoczny świadek tamtych wydarzeń:
„Kompanie honorowe obu obcych wojsk dzielił (a może lepiej byłoby powiedzieć, łączył) wysoki maszt, na którym powiewała czerwona flaga z czarnym, o złamanych ramionach, krzyżem na białym polu. Orkiestra grała 'Deutschland, Deutschland über Alles’. Obie kompanie sprezentowały broń, a flaga ze swastyką zaczęła się opuszczać. Do masztu podszedł oficer sowiecki i założył inną, czerwoną flagę z sierpem i młotem. Obie sojusznicze kompanie prezentowały broń, grano hymn Związku Sowieckiego. Kiedy zawisła flaga na szczycie masztu, podeszli do siebie oficerowie obu wojsk. Odsalutowali wyciągniętymi szablami, schowali je do pochew i podali sobie przyjaźnie ręce. Wreszcie poklepali się poufale. Za chwilę padły komendy z obu stron, kompanie raz jeszcze sprezentowały broń. Po chwili odmaszerowali w swoich kierunkach, a czarne limuzyny zaczęły opuszczać dziedziniec. Za nimi w równych odstępach poruszały się motocykle z żołnierzami Wehrmachtu.”
Era Stanisława Bukowskiego
Stanisław Bukowski urodził się w Rypinie (na Kujawach) w 1904 roku. Tuż przed II Wojną Światową, jako student architektury w Warszawie w 1933 roku otrzymał jako jeden z pierwszych stypendium Wydziału Architektury na roczną podróż zagraniczną. Gdy wrócił został pracownikiem naukowym na wydziale oraz pracował w biurze prof. Przybylskiego. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo wkrótce przeniósł się do Wilna (będącego w Polsce). Tam przebywał do 1945 roku czyli do zakończenia II Wojny Światowej. W Wilnie poznał także swoją przyszłą żonę Placydę.
Po II wojnie światowej Stanisław Bukowski przyjechał do Białegostoku z żoną. Został jednym z trzech architektów, którym powierzono zadanie odbudowy miasta, zniszczonego niemal całkowicie przez Niemców. Przez kolejne 30 lat Bukowski poświęcał się rekonstrukcji zabytków oraz projektowaniu budynków użyteczności publicznej, kościołów i ich wnętrz. Jednocześnie uczył w Liceum, a później w Technikum Budowlanym w Białymstoku.
Najważniejszym dziełem Bukowskiego była odbudowa Pałacu Branickich. W 1947 roku sporządził projekt, mający na celu przywrócenie pałacowi wyglądu z połowy XVIII wieku, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz. Bukowski marzył, aby odrodzony pałac pełnił rolę muzeum, oddając hołd jego barokowej świetności. Jednak w 1949 roku władze zdecydowały, że budynek zostanie przekazany na użytek Akademii Lekarskiej. Bukowski zaprotestował przeciwko tej decyzji, co spowodowało jego odsunięcie od kierowania własnym projektem. Nagrody i podziękowania za odbudowę otrzymał ktoś inny, co było dla Bukowskiego bolesnym rozczarowaniem.
Dziś to piękny Pałac, ogród, uczelnia i muzea
Dzisiaj Pałac Branickich to prawdziwa perła Białegostoku. Zarówno sam budynek, jak i otaczający go ogród, zachwycają wszystkich odwiedzających. Warto jednak dodać, że to nie wszystko, co to miejsce ma do zaoferowania. Budynek Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku skrywa również dwa muzea, które są niezwykle klimatyczne i interesujące. Pierwsze z nich to Muzeum Historii Medycyny i Farmacji. W zabytkowych wnętrzach dawnego Pałacu Branickich można odkryć tajniki medycyny oraz proces kształtowania się tradycji leczniczych na przestrzeni stuleci. Muzeum oferuje możliwość zanurzenia się w atmosferze apteki z przełomu XIX i XX wieku oraz obejrzenia ekspozycji poświęconej dawnemu aptekarstwu z terenu Podlasia.
Jedna z ekspozycji nosi tytuł „Kamienie milowe białostockiego szpitalnictwa” i zajmuje pomieszczenia na parterze prawej oficyny pałacowej. W XVIII i na początku XIX wieku lewa część tej oficyny służyła celom mieszkalnym, kwaterowano tu gości przybyłych do Branickich oraz oficjalistów. Po śmierci Jana Klemensa Branickiego w 1771 roku, w miesiącach zimowych, pomieszczenia te zamieszkiwała jego wdowa, Izabela z Poniatowskich Branicka. Prawa, niższa część oficyny posiada cechy architektoniczne świadczące o dłuższej historii. W XVIII wieku parter tej części służył jako stajnia, a do dziś zachowały się oryginalne kamienne żłoby końskie z tego okresu. Drugie muzeum znajduje się w piwnicach pałacu, które zostały specjalnie wyremontowane. Pomieszczenie to nie przypomina tradycyjnego muzeum, ponieważ historia pokazana jest w sposób nowoczesny, z zastosowaniem współczesnych technologii multimedialnych.
27 czerwca 1941 r. to data, która na stałe wpisała się do historii Białegostoku. Była dniem, w którym okupujący Polskę – Niemcy urządzili coś niewyobrażalnego. W okrutny sposób, masowo zabili ludzi tylko dlatego, że byli Żydami. Spędzili około 800 osób do wielkiej synagogi stojącej przy ul. Bożniczej (dziś zaplecze Suraskiej), a następnie podpalili budynek. Bohaterska postawa Józefa Bartoszki spowodowała, że przeżyło 29 osób. Dozorca wykorzystując nieuwagę Niemców otworzył boczne drzwi płonącego budynku. W ostatniej chwili wydostali się ludzie stłoczeni w przedsionku. W tym czasie okupanci strzelali do Żydów, którzy uciekali z drewnianych domów, które chwilę później również zajęły się ogniem.
„…gdy weszli Niemcy poszukując mężczyzn – uciekłem do drugiego pokoju, a gdy schowałem się, szwagra Arona Zelmanowicza zabrali. Siostra pobiegła za mężem. Wprowadzili ich do Synagogi na rogu ul. Suraskiej – Szkolnej. Widzieliśmy to ze strychu domu, w którym ukrywaliśmy się. Było ze mną dużo osób. (…) Gdy synagogę zapełniono ludźmi – widziałem jak Niemcy pozamykali wyjścia i kordonem otoczyli budynek i podpalili go…” – to fragment wspomnień świadka wydarzeń. Fragment pochodzi z Kuriera Porannego.
Łącznie tego dnia w Białymstoku Niemcy zabili ponad 2000 osób. Niemcy spalili synagogę, dzielnicę Schulhof, a także wiele budynków z Rynku Kościuszki, Suraskiej, Rynku Siennego, a także to co napotkali na Legionowej i Akademickiej. W kolejnych dniach Niemcy dalej masowo mordowali Żydów. Co raz Niemcy przeprowadzali akcję rozstrzeliwania Żydów. Z ich rąk zginęło 3 lipca – 200 osób, 12 lipca – 5000 osób, 13 lipca – 300 osób. Zabijali żołnierze policyjnego batalionu nr 309, dowodzonego przez mjr. Ernsta Wiesa oraz 316 i 322 batalionu pod dowództwem gen. Ericha von dem Bach-Zelewskiego. Do 12 lipca zamordowano łącznie prawie 8000 osób. 2 tygodnie później,
Getto w Białymstoku
26 lipca utworzono w mieście getto. Zabito prawie 20 proc. wszystkich Żydów z miasta. Z rozkazu niemieckiego okupanta, Żydzi musieli nosić Gwiazdy Dawida na odzieży od 1 września 1941 roku. „Czarny zarys sześcioramiennej gwiazdy wielkości dłoni na żółtym tle z napisem Jude naszywać w sposób widoczny i nosić na piersi po lewej stronie ubrania”. Zarządzenie to w myśl ustaw norymberskich obowiązywało wszystkich obywateli żydowskich od szóstego roku życia. Żydom nie wolno było pokazywać się publicznie bez gwiazdy. Każdy, kto usiłował schować ją pod szalem lub torbą czy teczką musiał liczyć się z ostrymi karami gestapo, które pilnie nad tym czuwało.
Polacy dostarczali żywność dla Żydów z Getta, bo Niemcy organizując getta na całym Podlasiu – przyznali głodowe racje żywnościowe. Najtrudniej z jedzeniem było w Białymstoku. Jednak istotną rolę spełnili Bolesław, Henryk i Józef Sokołowscy oraz Witold Maksymowicz. Kupowali oni żywność w okolicznych wsiach i przywozili ją do swoich domów na Białostoczku, a następnie wywożący nieczystości z Getta – Żydzi – przy okazji pakowali przekazaną żywność do ukrytego, podwójnego dna beczkowozu.
Polaków dostarczających różnymi sposobami żywność do Getta było dużo więcej. Najczęściej odbywało się to przy pomocy nielegalnego handlu. Warto tutaj wspomnieć, że nawet udało się spowadzić Żydom do Getta bydło – przekupując niemieckiego żołnierza. Punkt przerzutowy znajdował się przy ul. Smolnej (okolice Jurowieckiej). Warto wspomnieć, że niektórych Polaków spotkała kara śmierci za dostarczanie żywności. Niemcy za to zabili chłopca na terenie parkanu od strony ul. Sienkiewicza. Zginęła też kobieta, która próbowała sforsować ogrodzenie od strony Rynku Kościuszki. Zabity został również mężczyzna, który przedostał się na targowisko gettowe mieszczące się przy ul. Częstochowskiej.
Można również mnożyć przykłady heroicznych czynów Polaków na podlaskich wsiach. Tam niekiedy wieloosobowa rodzina była narażona na śmierć, lecz ukrywała Żydów. Polacy tworzyli specjalne zabudowania, ukryte pokoje, a nawet transportowano Żydów łodzią przez Biebrzę, tak by ci czekali na lepsze czasy ukryci w bagnistych lasach, gdzie Niemcy dotrzeć nie mogli!
Przekazanie miasta
1941 rok był ostatnim, gdy wielokulturowa, wielowyznaniowa i wielonarodowa Rzeczpospolita, choć pod okupacją, cały czas istniała. Tragiczny los naszego kraju został przypieczętowany przez Niemców, którzy w tymże roku rozpoczęli “ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej” wiążące się z fizyczną likwidacją Żydów. Niemcy okupowali tereny od ZSRR – z Ukrainą, Litwą, Białorusią po Polskę. W zbrodniczej, aktywnej współpracy na swoich terytoriach brały udział takie kraje jak Słowacja, Francja i Norwegia. Częściowo współpracowały też Rumunia, Bułgaria i Węgry. Warto podkreślić, że kategorycznie odmówiły współpracy w tej kwestii Włochy i Dania. Bezpieczną przystanią dla Żydów były także Finlandia i Albania.
Białystok w 1939 roku po kilkunastu dniach od napaści Niemiec na Polskę był pod okupacją tego kraju. Następnie, gdy ZSRR napadła na Polskę 17 września z drugiej strony, to oba kraje dogadały się i w Pałacu Branickich uroczyście Niemcy przekazały okupację Białegostoku na rzecz ZSRR. Warto dodać, że znajdował się tu ważny węzeł kolejowy, co miało wpływ na transport, który jest niezwykle ważny podczas wojny. I chociaż zabór terenów państwa nie jest niczym pozytywnym, to Żydzi mieli względny spokój, gdyż ZSRR jako związek wielu narodów nie prześladowało Żydów.
Niemcy po demokratycznym wybraniu Hitlera do władzy, miały rasizm i antysemityzm w programie. A podkreślamy to nie dlatego, by uhybiać demokracji, lecz po to, by pokazać jasno, że piekło w Europie wywołali nie mityczni “Naziści” tylko Niemcy, którzy demokratycznie wybrali Hitlera do władzy i popierali jego politykę. Ponowne wejście Niemców w 1941 roku do Białegostoku, było początkiem tragedii Żydów, których było w Białymstoku większość.
Powstanie i likwidacja getta
16 sierpnia 1943 roku kamienica (już przy ul. Jurowieckiej) była świadkiem likwidacji getta. Noc przed akcją Niemców księżyc pięknie świecił nad miastem. Nad ranem Niemcy rozwiesili na terenie getta plakaty, w których poinformowali o wywózce całej ludności getta do pracy na Lubelszczyźnie. Teren getta był otoczony przez wojsko. Przy płocie getta na ul. Smolnej, tuż obok Jurowieckiej Żydzi zorganizowali punkt samoobrony. Ponad 100 młodych osób z karabinami, rewolwerami a nawet jednym karabinem maszynowym. Do tego mieli granaty-samoróbki, siekiery, młoty, noże i „coctaile Mołotowa”. Plan był tak, by podpalić płot getta, a następnie próbować uciec. Gdy parkan spłonął Żydzi ujrzeli niemiecki czołg i żandarmerię. Nikt nie zdołał uciec. Kilka godzin później mały chłopak nieoczekiwanie rzucił w twarz niemieckiego oficera żarówkę z kwasem solnym, co go raniło i oślepiło. Przy sąsiadującej z Jurowiecką ulicą Ciepłą zaczęła się prawdziwa rzeź. Niemcy strzelali do tłumów czekających na wywózkę przy bramie. Chłopiec, który rzucił żarówką od razu został zabity. Niemcy strzelali z kilku stron. Żydowscy bojownicy próbowali walczyć, ale nie mieli szans. Aczkolwiek w walkach podczas likwidacji getta 100 Niemców straciło życie, wielu też było rannych.
Niemcy zamordowali w getcie około 800 osób. Kolejne 30 tys. wywieziono do niemieckiego obozu zagłady w Treblince oraz Auschwitz-Birkenau. W Białymstoku Niemcy zgotowali w ciągu 2 lat okupacji prawdziwe piekło. Po wojnie w Białymstoku żyło około kilkuset żydów. Przed okupacją Niemiecką około 50 000.
Czy marzyliście kiedyś o ucieczce od zgiełku miasta i zanurzeniu się w spokoju natury? Podlaskie to idealne miejsce na wakacyjny wypad, który pozwoli Wam na relaks i przygodę w jednym. Oto nasz plan na perfekcyjny wyjazd w naszym malowniczym regionie.
Rozpocznij swój weekend od zwiedzania stolicy województwa, Białegostoku. Spacer po Plantach, a następnie wizyta w Pałacu Branickich – znanego jako „Wersal Podlaski” to doskonały wstęp. Ten barokowy zespół pałacowo-parkowy zachwyca swoją architekturą i pięknymi ogrodami. Po wszystkim koniecznie przejdź od ul. Kilińskiego przez Rynek Kościuszki i Lipową aż do Kościoła Św. Rocha. To wyjątkowa świątynia. Dodatkowo jest tam możliwość wejścia na taras widokowy.
Kolejny krok to szybka prosta do centrum przesiadkowego przy dworcu kolejowym. Tam czeka linia 500, którą dojedziecie do Supraśla. Tam na Was czeka Muzeum Ikon, gdzie możesz podziwiać wyjątkowe ikony prawosławne i zgłębić tajemnice tego niezwykłego miejsca. Po wizycie w muzeum, wybierz się na spacer po urokliwym miasteczku i zatrzymaj się w jednej z lokalnych restauracji na obiad z tradycyjnymi podlaskimi potrawami. Koniecznie przejdźcie całe bulwary i też leśną ścieżkę Puszczy Knyszyńskiej.
Kolejny dzień rozpocznijcie od wizyty w Biebrzańskim Parku Narodowym – jednym z najpiękniejszych miejsc w Polsce. Spacer po jednym z licznych szlaków turystycznych, obserwacja ptaków i dzikiej przyrody to doskonały sposób na relaks i odprężenie. Sfinalizujcie swój pobyt w Rajgrodzie. Już sama nazwa wiele wskazuje o tym miejscu. Będzie tam cudownie!
Po przygodach na łonie natury, udajcie się do historycznego Tykocina. Zamek oraz Wielka Synagoga to miejsca, które przeniosą Cię w czasie. Nie zapomnij odwiedzić lokalnych knajpek, aby spróbować regionalnych specjałów. Po wszystkim warto też przejść się ścieżką spacerową wzdłuż rzeki Narew. Podczas swojego wypadu nie możecie pominąć Narwiańskiego Parku Narodowego. Śliwno i Waniewo to doskonałe miejsca do spacerów po kładkach rozciągających się nad rozlewiskami Narwi, gdzie możesz podziwiać unikalne krajobrazy i bogatą faunę. Kurowo i Kruszewo to idealny dodatek, gdzie podziwiać będziecie dzikość natury. Może nawet pokusicie się o płynięcie pychówką?
Podlasie to także majestatyczna Puszcza Białowieska. W Białowieży odwiedźcie Białowieski Park Narodowy, rezerwat pokazowy żubrów, Szlak dębów królewskich. Następnie udajcie się do Hajnówki, skąd możecie wyruszyć w podróż kolejką wąskotorową do miejscowości Topiło. Ta malownicza trasa przez serce puszczy to idealny sposób na bliskie spotkanie z dziką przyrodą.
Zakończcie swój wypad wakacyjny w Augustowie, mieście położonym nad malowniczymi jeziorami i rzekami połączonymi Kanałem Augustowskim. Wybierzcie się na rejs statkiem po kanale do Studzienicznej, aby podziwiać piękne krajobrazy i zabytkowe śluzy. Spacer po Augustowie, plażowanie i degustacja lodów i innych specjałów to doskonały relaks. Po wszystkim koniecznie wybierzcie się jeszcze kajaki. Wyprawa Rospudą dostarczy Wam wiele wrażeń.
Jeżdżąc po Białymstoku przyzwyczailiśmy się do krajobrazu wszędobylskich dźwigów, które stoją przy budowie nowych bloków. Co ciekawe od tych nowych „apartamentowców” nie przybywa nowych mieszkańców. Bilans miasta jest na minus. Z danych wynika jasno, że większość osób woli mieszkać na obrzeżach – zaludniając gminy Supraśl czy Wasilków. Problemem może być to, że obecne ceny mieszkań są bardzo mocno wywindowane, więc zamiast młodych rodzin nabywcami stają się tak zwani „rentierzy”, którzy wynajmują swoje lokale krótkoterminowo (konkurując z hotelami) i długoterminowo. Młode rodziny wolą gminy Supraśl i Wasilków, bo jak już mają płacić horrendalne pieniądze, to wolą dom lub szeregówkę. Ponadto w Białymstoku nie ma nawet szans na niższe ceny, bo deweloperzy mają u nas niemalże monopol. Jest trzech dużych graczy, którzy budują całe nowe osiedla w mieście.
Jest też ten „czwarty”, który przez politykę miasta został wypchnięty z „gry”. To KTBS – miejska spółka, która buduje bloki czynszowe dla tych, których nie stać na kupno własnego „M”. Niemalże całe osiedle Bacieczki zostało zbudowane przez tą spółkę. Są też bloki na Węglowej i Zielonych Wzgórzach. Gdyby miasto nie sprzedawało wspomnianym deweloperom ziemi, tylko przekazywało pod budowę dla TBS, to ceny nieruchomości w Białymstoku kształtowałyby się zdecydowanie inaczej. Dlaczego więc tak się dzieje, że urząd zamiast własnej spółki wspiera prywatnych biznesmenów?
I w połowie 2024 roku dochodzimy do takiej sytuacji, że przy cenach ponad 10 000 zł za metr kwadratowy mieszkania ktoś poszedł po rozum do głowy i usłyszał wołanie Andrzeja Sądela, wiceprezesa KTBS, który w styczniu 2023 roku (czyli półtorej roku temu) sygnalizował, że spółka nie może budować, bo nie ma gdzie. I tak radni będą po tak długim czasie decydować – czy KTBS dostanie nowy kawałek do zabudowy przy ul. Marczukowskiej, gdzie dawniej miał powstać kościół. Sprawa wydaje się być przesądzona. Pozostaje jednak pytanie – dlaczego tak późno KTBS dostaje ziemie i dlaczego tak mało?
Jedno z najważniejszych świąt dla wyznawców Islamu – Kurban Bajram rozpoczęło się w niedzielę 16 czerwca. To Święto Ofiarowania, które polega na złożeniu ofiary zwierzęcia na pamiątkę ofiary Ibrahima (Abrahama), który chciał poświęcić Bogu swego syna. Polscy Tatarzy podobnie jak i Muzułmanie na świecie przez cztery dni spotykają się w gronie rodziny i przyjaciół. W Polsce największe kontrowersje wzbudzał fakt wspomnianej ofiary. Publiczny pokaz przed meczetem dla wielu osób z innych kultur i religii był zbyt drastyczny, przez co pojawiły się protesty. Dlatego też ubój rytualny od kilku lat nie odbywa się przy świątyni.
Polscy muzułmanie to potomkowie Tatarów, którzy osiedlili się w Rzeczypospolitej Polskiej pod koniec XIV wieku. Ich przodkami byli emigranci lub uciekinierzy z terenów ówczesnej Złotej Ordy oraz z Krymu. Tatarzy w Polsce zatracili znajomość swojego ojczystego języka, pozostali natomiast wierni religii muzułmańskiej. W 2011 r. podczas Narodowego spisu powszechnego ludności i mieszkań, przynależność do do tej grupy etnicznej zadeklarowało 1828 obywateli polskich.
Podlaskie to największe skupisko tej grupy. Żyje tu ponad 500 osób. Mają swoje ośrodki kulturalne i religijne w Sokółce, Suchowoli, Kruszynianach, Bohonikach i Białymstoku. Oprócz odwiedzenia tych miejsc, bliżej można poznać życie polskich muzułmanów podczas Dni Kultury Tatarskiej czy Festiwalu Kultury Tatarskiej.
Mistyczny – to słowo budzi w nas odczucia związane z tajemniczością, duchowością, zjawiskami nieuchwytnymi dla racjonalnego rozumu. To, co mistyczne, kryje w sobie coś więcej niż to, co widoczne gołym okiem, zaprasza do odkrywania nieznanego, zanurzenia się w głębię natury i historii. Podlasie, nasz ukochany region z pewnością można nazwać mistycznym. To miejsce, gdzie przeszłość splata się z teraźniejszością, a człowiek żyje w harmonii z naturą.
Podlasie leży na styku różnych kultur i religii, co nadaje mu wyjątkowy charakter. To tutaj spotykają się wpływy wschodnie i zachodnie, co widoczne jest zarówno w architekturze, jak i w duchowości mieszkańców. Drewniane domy, malownicze cerkwie, synagogi i meczety współistnieją z katolickimi kościołami, tworząc mozaikę, która zachwyca każdego, kto tu przybywa.
Centralnym punktem tego mistycznego krajobrazu jest Puszcza Białowieska, jeden z ostatnich i największych pierwotnych lasów nizinnych w Europie. Ten prastary las, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO, jest domem dla niezliczonych gatunków roślin i zwierząt, w tym majestatycznego żubra. Spacerując po Białowieskim Parku Narodowym, można poczuć, jak czas zwalnia, a duch puszczy otacza nas swoją opieką. Szum drzew, śpiew ptaków i zapach wilgotnej ziemi przenoszą nas w inny wymiar, gdzie człowiek staje się częścią większej całości.
Nieco na północ od Puszczy Białowieskiej leży Puszcza Knyszyńska, równie bogata w faunę i florę, a także w legendy i opowieści historyczne przekazywane z pokolenia na pokolenie. Wędrując po jej ścieżkach, można natknąć się na stary, drewniany młyn czy opuszczone osady, które przypominają o minionych czasach i ludziach, którzy tu żyli. Puszcza Knyszyńska jest jak żywy skansen, gdzie natura i historia współistnieją w harmonii.
Podlasie to także Puszcza Augustowska, rozciągająca się na północnych krańcach regionu. Ta rozległa, zielona przestrzeń jest prawdziwym rajem dla miłośników przyrody. Liczne jeziora, rzeki i kanały tworzą unikalny ekosystem, w którym można spotkać rzadkie gatunki ptaków i zwierząt. W Puszczy Augustowskiej czas płynie inaczej, a każdy zakręt ścieżki może przynieść niespodziankę w postaci ukrytego jeziorka czy dzikiego zwierzęcia.
Ale warto wiedzieć, że Podlasie to nie tylko lasy. To także sieć parków narodowych, takich jak Narwiański i Biebrzański Park Narodowy. Narwiański Park Narodowy, znany jako „polska Amazonia”, to kraina meandrujących rozlewisk rzeki Narew, które tworzą labirynt wodny. Jest to raj dla ornitologów, którzy przybywają tu, by obserwować ptaki w ich naturalnym środowisku. Biebrzański Park Narodowy, największy park narodowy w Polsce, to kraina bagien i torfowisk, gdzie życie toczy się według odwiecznych rytmów natury.
Wszystkie te elementy – puszcze, parki narodowe, różnorodność religijna i kulturowa – tworzą obraz Podlasia jako miejsca mistycznego. Drewniana architektura, która przetrwała wieki, wciąż tętni życiem. Wędrując po podlaskich wsiach, można zobaczyć tradycyjne, malowane domy, które zdają się opowiadać historie swoich mieszkańców. Każdy dom, każda cerkiew, każdy meczet i synagoga ma swoje miejsce w tej mozaice kultur i religii, tworząc niepowtarzalny klimat regionu.
Podlasie to także ludzie – gościnni, otwarci, żyjący w zgodzie z naturą i tradycją. To miejsce, gdzie można zatrzymać się na chwilę, odpocząć od zgiełku wielkiego miasta i zanurzyć się w spokój i harmonię. Mistyczne Podlasie to nie tylko miejsce na mapie, to stan umysłu, który pozwala odkryć piękno w prostocie i odnaleźć spokój w otoczeniu natury.
Podróż na Podlasie to podróż w czasie i przestrzeni, która pozostawia niezatarte wrażenia i pragnienie powrotu. Każdy, kto choć raz odwiedzi ten region, będzie chciał tu wrócić, by ponownie poczuć magię i mistykę, która wypełnia każde drzewo, każdy kamień i każdy zakątek tej ziemi. Mistyczne Podlasie to miejsce, które zaprasza do odkrywania i doświadczania, gdzie duch puszczy otacza nas swoją opieką i przypomina o harmonii i pięknie świata.
Kładka Waniewo-Śliwno to najważniejsza atrakcja Narwiańskiego Parku Narodowego, ogromne tłumy przyjeżdżają by przepłynąć czterema platformami na rozlewiskach Narwi by przejść od jednej do drugiej miejscowości drewnianą kładką i suchą stopą. A po drodze są piękne wieże widokowe, z których możemy obserwować liczne gatunki ptaków lub po prostu sobie posiedzieć i odpocząć.
Niestety cała atrakcja do tej pory była uzależniona od poziomu wody, ale ten w ostatnich czasach z powodu zmian klimatycznych drastycznie uległ obniżeniu. Normalnie, po każdych deszczach stan rzeki powinien przybrać i zasilić koryto. Tylko przez wspomniane zmiany klimatu zmienił się sposób padania deszczu. Zamiast zwykłych, spokojnych opadów, te są intensywne i ulewne. Zamiast spokojnego przybierania poziomu wody w korycie, rzeka szybko się podnosi i równie szybko opada, bo wyschnięta ziemia nie jest w stanie wchłonąć ogromnych ilości opadu w tak krótkim czasie. Dodatkowym problemem jest wymyślone w PRL prostowanie rzek i usuwanie z ich dna wszelkich naturalnych przeszkód. Przez co koryta dziś działają jak rynny. A zgodnie z naturą – powinny meandrować, rozlewać się, wtedy zapasy wody byłyby w całej okolicy. Tylko, że w czasach PRL potrzebowano jak największych obszarów do obsiania pól, a nie nadmiarów wody. W dzisiejszych czasach jest odwrotnie.
Dlatego, nie czekając aż Rząd RP wyda miliardy, by przywróci Narew na całej długości do naturalnego wyglądu, w Parku Narodowym zrobiono „prowizorkę”, która tymczasowo rozwiązała problem niskiego stanu wody. Oto dodatkowe schodki na platformie pływającej, dzięki czemu nie trzeba wspinać się na kładkę. Skuteczne i tanie prawda? I chwała im za to, że turyści znów mogą cieszyć się całością atrakcji.
Tylko, nie zmienia to faktu, że z takich „prowizorek” był zbudowany cały nasz kraj w czasach po PRL-owskich, gdy skończyły się pieniądze. I od tego trzeba w końcu zacząć odchodzić. Polska to naprawdę już na tyle bogate i dumne europejskie państwo, że może sobie pozwolić na przywrócenie rzek do stanu sprzed zniszczenia, a także by trzymać wodę na czasy suszy. Wylewanie wody pitnej do Bałtyku, gdzie przestaje być pitna to nie tylko marnotrawstwo, ale w czasach zmian klimatycznych i narastającego kryzysu wojennego zwyczajna głupota.
Poprzednia mocno oprotestowana, została zawieszona i konsultowana. Od czwartku 13 czerwca wraca już jako obowiązująca w innej formie. Dużo łagodniejszej niż pierwotnie zakładano. Mowa tu o strefie buforowej na granicy polsko-białoruskiej, gdzie w ostatnim czasie na sile przybrały działania hybrydowe, które przerodziły się w agresywne ataki na polskich funkcjonariuszy i żołnierzy. Jeden z nich, 21-letni Mateusz ciężko raniony stracił życie. Sama wzmożona obecność funkcjonariuszy to za mało. O tym, że potrzebna jest strefa buforowa potwierdzają nie tylko agresywne ataki, ale też filmy w mediach społecznościowych, które udostępniają nielegalni migranci. Na jednym z nich – wykonanym w czerwcu – grupa mężczyzn wsiada do ciemnego citroena na… polskich rejestracjach. Oczywiście nie oznacza, że w przemycie muszą pomagać Polacy. Jest taka możliwość, ale dotąd zatrzymani kurierzy przeważnie okazują się obywatelami innych krajów.
Sama strefa buforowa będzie obowiązywać tylko na 60 km i nie będzie obejmować żadnych miejscowości. Przeważnie będą to obszary do 200 metrów. W niektórych miejscach nawet od 2 do 2,5 km. Można się domyślać, że chodzi o tereny w okolicach Siemianówki, gdzie nikt się nie zapuszcza – bo to są zwykłe bagna. Warto dodać, że na niektórych obszarach wyłączonych będą znajdować się jakieś zabudowania, natomiast jeżeli ktoś chciałby wybrać się do turystycznych miejscowości, to bez problemu to zrobi. Nie będzie tak jak za poprzedniej władzy, że Białowieża czy Kruszyniany na długo pozostaną bez turystów i pomocy.
Na chwilę obecną nie są podane szczegóły strefy buforowej. Biorąc jednak pod uwagę, że wejdzie ona w życie jutro, to niedługo je poznamy.
Mieszkańcy podbiałostockiej wsi Trypucie w gminie Turośń Kościelna mogą już korzystać z nowego wiaduktu drogowego nad linią kolejową Warszawa – Białystok. Przeprawa ma długość 23 metrów, natomiast cały obiekt, włącznie z drogami dojazdowymi, liczy około 1 kilometra. Bezkolizyjne skrzyżowanie zastąpiło dawny przejazd kolejowo-drogowy, przy którym kierowcy musieli się zatrzymywać.
Dwupoziomowe skrzyżowanie przeznaczone jest dla ruchu samochodowego, z jezdnią po jednym pasie w każdym kierunku. Trwają także prace nad budową dodatkowego przejścia pod torami dla pieszych i rowerzystów, które ma być ukończone do końca tego roku. Takie rozwiązanie komunikacyjne, z oddzielnymi przeprawami dla pieszych i rowerzystów oraz samochodów, odpowiada na potrzeby lokalnego samorządu oraz mieszkańców. Koszt budowy wiaduktu wyniósł 31,6 mln zł, a obiekt został przekazany w zarząd Powiatu Białostockiego.
Inwestycja na trasie Rail Baltica usprawnia zarówno komunikację kolejową, jak i drogową w Trypuciach. Mieszkańcy mogą już korzystać z dwóch nowych peronów o długości 200 metrów, co umożliwia wygodne wsiadanie do pociągów. W bezpośrednim sąsiedztwie peronów powstał także przystanek autobusowy. Kontynuowane są prace nad parkingiem na 22 miejsca, w tym 2 dla osób o ograniczonej mobilności, co dodatkowo ułatwi codzienne dojazdy.
Otwarcie wiaduktu w Trypuciach to jedno z 25 bezkolizyjnych skrzyżowań przeznaczonych dla ruchu samochodowego. Obecnie trwają budowy tuneli pod torami w Łapach i Baciutach, a dodatkowe przeprawy dla pieszych i rowerzystów zapewni 14 przejść podziemnych, zlokalizowanych głównie przy stacjach i przystankach. Na niektórych oddanych do użytku obiektach prowadzone będą jeszcze prace wykończeniowe i porządkowe.
Władze Białegostoku uzyskały pozwolenie na budowę hali widowiskowo-sportowej na 6,4 tys. miejsc, o której się tylko mówiło przez bardzo wiele lat. Wszyscy „niby” chcieli, ale zawsze coś stało na drodze. Ostatnią przeszkodą był ogródek meteorologiczny. Tak, to nie żart. Rządzący PiS obsadził swoimi ludźmi wszystkie możliwe instytucje w kraju, w tym Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej. To na terenie tego urzędu przy ul. Ciołkowskiego położony był wspomniany ogródek, którego zadaniem było badanie pogody.
Gdy Urząd Miejski w Białymstoku, rządzony przez przeciwną PiS-owi Koalicję Obywatelską złożył wniosek o pozwolenie na budowę hali, to wojewoda z PiS uchylił to pozwolenie, bo wspomniany Instytut zgłosił zastrzeżenia z powodu ogródka. Gdy tylko zmieniła się władza w Polsce, nagle ogródek przestał być problemem i wtedy sprawy budowy hali przyśpieszyły.
W połowie czerwca decyzja pozwalająca na budowę uprawomocni się. Wtedy władze Białegostoku zwrócą się do Ministerstwa Sportu o dotacje. Wynik tego ubiegania się jest przesądzony, bo rządzony Białystok przez Koalicję ma wsparcie w rządzie. Dlatego wkrótce po tym spodziewać się należy przetargu. Gdy ten etap zostanie rozstrzygnięty – razem z ewentualnymi protestami – to przy ul. Ciołkowskiego rozpocznie się budowa. Przypuszczalnie będzie to w 2025 roku.
Być może myślicie, że od czasu, gdy powstała zapora, na granicy zrobiło się spokojnie. Nic bardziej mylnego. Gdy tylko zrobiło się ciepło, polscy pogranicznicy zauważyli, że pod barierę Białorusini przywożą coraz większe grupy nielegalnych migrantów. Było już wiadomo w kwietniu, że reżim „coś szykuje”. Mamy koniec maja i to „coś” właśnie się materializuje. Zaczęło się od zwiększenia intensywności prób przekroczenia granicy dużymi grupami. Jak widać na powyższym nagraniu – doszło także do szturmu granicy i starć z polskimi żołnierzami, którzy zgodnie z przepisami nie mogą strzelać do nacierających ludzi. Stąd też – stosują środki adekwatne do sytuacji – używając miotaczy gazu.
Niestety, sytuacja może niebezpiecznie eskalować. Póki co migranci mają najwyżej noże – od których pojawili się pierwsi ranni polscy żołnierze. Co będzie jak będą mieli pistolety? Miejmy nadzieję, że polskie służby są na taką sytuacje gotowe. Jak widać ponowne zamknięcie pasa granicy przez rząd Donalda Tuska nie jest bezpodstawne. Agresywne działania ze strony Białorusi muszą być powstrzymane.
Póki co polski rząd zostawił sobie możliwość zamknięcia ostatniego przejścia granicznego z Białorusią w Terespolu. Można powiedzieć, że byłaby to opcja „atomowa”, bo pośrednio uderzyłaby także w Chiny – eksportujące do Europy gigantyczne ilości towarów. Dlatego, dopóki Białoruś otwarcie nie angażuje się w wojnę, raczej nie należy się spodziewać zamknięcia granicy. Natomiast w Podlaskiem żadne przejście nie jest otwarte, na czym cierpi mocno handel. Zamknięcie pasa przygranicznego uderzy teraz w turystykę. Szczególnie, że ten, kto do nas się wybiera, nie analizuje czy strefa zamknięta jest blisko czy daleko jego miejsca wypoczynku. Po prostu rezygnuje z przyjazdu na Podlasie. Zatem to uderza w cały nasz region.
Podlasie to region pełen naturalnych piękności, które najlepiej podziwiać z perspektywy kajaka. W ciągu czterech dni można odkryć jedną z trzech wyjątkowych tras kajakowych, która zapewni niezapomniane wrażenia, kontakt z dziką przyrodą oraz możliwość odpoczynku z dala od miejskiego zgiełku. Oto nasza propozycja na czterodniowy spływ kajakowy po Podlasiu.
Spływ rzeką Narew
Rzeka Narew, często nazywana polską Amazonką, oferuje kajakarzom niezwykłe widoki rozlewisk i meandrujących koryt. Dwudniowy spływ można rozpocząć w miejscowości Doktorce, by przepłynąć przez Suraż i zakończyć w Narwiańskim Parku Narodowym. Narew tworzy labirynt kanałów, który jest domem dla wielu gatunków ptaków, w tym bocianów, czapli i żurawi. Jest to raj dla miłośników ornitologii. W trakcie spływu można podziwiać dziką, niezmienioną ręką człowieka przyrodę, co czyni tę trasę wyjątkową na skalę europejską. Spływ kończy się w sercu parku, gdzie można zwiedzić kładkę Waniewo – Śliwno, odwiedzić siedzibę Parku w Kurowie i zobaczyć zerwany most w Kruszewie. Dalej możemy płynąć do Tykocina przez Złotorię, gdzie do Narwi wpada Supraśl. Nasz wypad możemy finiszować w miejscowości Wizna.
Cała trasa to około 120 km. Czyli po 40 km każdego dnia.
Spływ rzeką Biebrza
Biebrza słynie z malowniczych pejzaży i bogactwa fauny. Proponowana trasa rozpoczyna się w Lipsku, a kończy w Osowcu-Twierdza. Przepłyniemy przez Biebrzański Park Narodowy, który jest największym parkiem narodowym w Polsce. Oferuje on niesamowite widoki na torfowiska i łąki zalewowe. Rzeka Biebrza jest domem dla licznych gatunków ptaków, ssaków, w tym łosi. A ponadto warto podkreślić, że Biebrza jest bardziej dzika i mniej uczęszczana przez turystów, co zapewnia spokój i możliwość kontemplacji natury.
Cała trasa to około 70 km.
Spływ rzeką Supraśl
Kolejna propozycja to miejscowość Supraśl. W tym wypadku spływ może trwać cały długi weekend lub jeden dzień. To pozwoli na organizacje też innych aktywności. Zaczynamy w miejscowości Supraśl i kończymy w Wasilkowie lub płyniemy aż do Dobrzyniewa Fabrycznego, a nawet do Złotorii. Wybór należy do Was. Supraśl to miasteczko o bogatej historii, gdzie warto zwiedzić Muzeum Ikon oraz Monaster. Rzeka Supraśl przepływa przez malownicze tereny Puszczy Knyszyńskiej, oferując piękne widoki na lasy i łąki. Trasa jest łatwa i odpowiednia nawet dla początkujących kajakarzy, co czyni ją idealną dla kogoś, kto nie ma dużej kondycji do wiosłowania.
Czterodniowy spływ kajakowy po Podlasiu to doskonała okazja, by odkryć piękno tego regionu z perspektywy rzek. Można wybrać trasę na Narwi, Biebrzy i Supraśli, co zaowocuje unikalnymi doświadczeniami, kontaktem z dziką przyrodą i niezapomnianymi widokami. To idealny sposób na aktywne spędzenie długiego weekendu, który pozwoli na chwilę zapomnienia w objęciach natury. Zachęcamy do spakowania plecaka, wynajęcie kajaka i wyruszenia na wodną przygodę życia!
Gdy się tam wchodzi, ma się wrażenie, że jest się w prawdziwej dziczy. Mowa o rezerwacie Krzemianka, którego kładki dla zwiedzających były w remoncie. Teraz długo wyczekiwana inwestycja dobiegła końca i znów można chodzić godzinami i podziwiać piękno dzikiej, podlaskiej przyrody. Trasa przebiega przez zabagnioną dolinę rzeki Krzemianka i przez ponad 2 kilometry prowadzi przez urokliwe źródliska oraz pozostałości prehistorycznej kopalni krzemienia sprzed około 3000 lat. Co ważne, kładkę po remoncie dostosowano do potrzeb osób z niepełnosprawnością. Do dyspozycji zwiedzających jest też niewielki parking.
Rezerwat Krzemianka to doskonały punkt do zwiedzania na większej trasie po Puszczy Knyszyńskiej. Jeżeli mamy czas i środek transportu, to możemy zobaczyć wszystko co ciekawe w okolicy. Na przykład wybrać się w trasę od Rezerwatu Krzemianka, przez Rybniki, Ratowiec, Czarną Wieś Kościelną, Czarną Białostocką, Budzisk, Jałówkę Supraśl, Krzemienne, Surażkowo, Sokołdę, Kopną Górę, Poczopek, a następnie przez Jeleni Most do Wyżar. Jadąc tą trasą przez cały czas będziemy wewnątrz Puszczy Knyszyńskiej, zwiedzimy mnóstwo rezerwatów przyrody i fantastycznych miejsc. A co ciekawe, to tylko kawałek. Żeby zwiedzić wszystko co możliwe, potrzebowalibyśmy wielu dni.
Wspomniana wyżej trasa to rowerem 75 km, a samochodem 90 km. Jednodniowa wycieczka jak się patrzy.
Fontanna z kulą przeszła do historii. Teraz są kule i fontanny na które można patrzeć z eleganckich drewnianych ławek w otoczeniu zieleni. Tak prezentuje się skwer im. Pawła Adamowicza, który dawniej był skwerem Ludwika Zamenhofa. Paweł Adamowicz to zamordowany prezydent Gdańska, który życie stracił na scenie podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Na otwarciu odnowionego skweru jego imienia brał udział brat ofiary.
Otwarcie miało miejsce przy okazji Dnia Samorządu Terytorialnego, podczas którego na skwerku odbył się festyn. Były atrakcje dla rodzin i ogólnie wszystkich mieszkańców. Najmłodsi malowali twarze, oglądali pokazy baniek mydlanych, tworzyli prace w kąciku plastycznym i grali. Były też lody i kawa.
Teren skweru został podzielony na dwie strefy: pierwszą, reprezentacyjną, z pomnikiem Ludwika Zamenhofa oraz drugą, rekreacyjno-wypoczynkową wraz z fontanną i ławkami. Nowa fontanna ukryta jest w ciemnoszarych płytach i ozdobiona kulami ze stali nierdzewnej. Jest też oświetlenie. Co ważne, nareszcie przestano całkowicie betonować. Tylko część ciągów komunikacyjnych jest z jasnoszarych płyt granitowych, a pozostałe alejki zostały wykonane z ekologicznej, w 100 proc. przepuszczalnej dla wody nawierzchni. Pojawiły się nowe elementy małej architektury: ławki parkowe z oparciem, ławki przysiadki, kosze na śmieci, a także pergola z podwieszanymi ławkami. Powstała też nowa instalacja oświetleniowa. Wykonano nasadzenia roślin ozdobnych, a także automatyczny system nawadniania roślin.
Koszt modernizacji Skweru im. Pawła Adamowicza wyniósł 2 mln 770 tys. zł.
Po raz pierwszy od 104 lat istnienia, Jagiellonia Białystok może zdobyć mistrzostwo Polski. Pierwsza w tabeli Ekstraklasy na równi ze Śląskiem Wrocław ma po 60 punktów. Nawet jeżeli Śląsk Wrocław wygra z Rakowem Częstochowa, a Jagiellonia wygra z Wartą Poznań, to białostocka drużyna zostanie mistrzem. Po raz pierwszy w historii. Każda drużyna, która zostaje mistrzem Polski ma prawo do udziału w rozgrywkach Ligi Mistrzów, czyli chyba najsłynniejszych rozgrywkach na naszym kontynencie.
Na mecz już od bardzo dawna brakuje biletów. Na trybunach zasiądzie ponad 20 000 kibiców. Wszyscy, którzy się nie zmieścili, będą mogli oglądać mecz na telebimie na Rynku Kościuszki. Zapewne tutaj po meczu przeniosą się kibice ze stadionu i zacznie się celebracja mistrzostwa do białego rana. Tylko trzeba wygrać jeszcze mecz. Wierzymy, że tak się stanie i trzymamy kciuki by wszystko się powiodło w tym historycznym dniu.
Białostocki klub powstał w 1920 roku dzięki stacjonującym w mieście żołnierzom. Wówczas drużyna nazywała się WKS 42 Pułk Piechoty Białystok. Po 12 latach, przystąpiono do rozgrywek już jako BKS Jagiellonia Białystok. Było to nawiązanie do dynastii Jagiellonów, której to losy przeplatały się z dziejami miasta i regionu.
Partnerzy portalu:
fot. R. Rudnicki, wiceprezydent Białegostoku - UM Białystok
Tężnia solankowa na Pieczurkach to nowa atrakcja Białegostoku, która stoi już i czeka na odbiór techniczny. Znajduje się tuż przy samej drodze rowerowej biegnącej przy obwodnicy. Formalnie to pomiędzy ul. Św. Józefa a Gen. Nikodema Sulika. Otwarcie jeszcze przed wakacjami. Przypomnijmy, że podobne tego typu obiekty stoją w Supraślu i Choroszczy. Teraz i stolica województwa będzie miała swój własny.
Korzystanie z tężni solankowej niesie ze sobą wiele zalet, które pozytywnie wpływają na zdrowie i samopoczucie. Tężnie solankowe nawilżają powietrze i wzbogacają je o mikroskopijne cząsteczki soli, które działają bakteriobójczo i przeciwwirusowo. Inhalacje solankowe wspomagają leczenie schorzeń układu oddechowego, takich jak astma, przewlekłe zapalenie oskrzeli, zatok, a także łagodzą objawy alergii. Regularne korzystanie z tężni może wzmacniać układ odpornościowy dzięki właściwościom antyseptycznym i detoksykującym solanki. Ponadto, inhalacje te mogą poprawić stan skóry, łagodząc objawy chorób dermatologicznych, takich jak łuszczyca czy atopowe zapalenie skóry.
Czas spędzony w tężni sprzyja relaksacji, odprężeniu i redukcji stresu, dzięki kojącemu wpływowi solankowego mikroklimatu. Wdychanie powietrza wzbogaconego solą korzystnie wpływa również na krążenie krwi, co może przynieść ulgę osobom z problemami z krążeniem. Dodatkowo, dzięki inhalacjom solankowym organizm skuteczniej usuwa toksyny, wspierając proces detoksykacji. Tężnie solankowe stanowią naturalną metodę terapii i profilaktyki zdrowotnej, bez konieczności stosowania leków czy innych chemicznych środków. Korzystanie z tężni solankowej może więc przynieść wiele korzyści zdrowotnych, zarówno w kontekście terapii, jak i ogólnego wsparcia dobrostanu organizmu.
To nie koniec z tężniami. W planach są jeszcze cztery inne: w parku przy spodkach, niedaleko ulicy Szkolnej w Starosielcach, na Plantach i na tak zwanym „Balatonie” czyli przy ulicy Fredry na Wygodzie.
Niemalże każdy przewodnik turystyczny mówiący o Krainie Otwartych Okiennic skupia się wyłącznie na trzech miejscowościach – Trześcianka, Soce i Puchły. Jeżeli posiedzimy na wiejskiej ławce w którejś z miejscowości, to zobaczymy jak wiele turystów przez nie się przewija. Rowerzyści, samochody osobowe, kampery – to wszystko nieustannie się pojawia we wsiach. Tymczasem Kraina Otwartych Okiennic to większy obszar.
Dziś jeżeli budujemy dom, to albo zamawiamy projekt u architekta albo kupujemy gotowy, powielając budynek jak z szablonu. Dlatego jadąc przez przedmieścia Białegostoku czy innych większych miast możemy zauważyć ogromną różnorodność architektoniczną całego obszaru. W czasach, gdy powstawały dawne wioski, wszystkie domy budowano identycznie. Wynikało to przede wszystkim z braku wyboru. Na danym obszarze była dostępna jedna osoba, która miała wiedzę architektoniczną i wszyscy w oparciu o ten jeden wzór budowali. Dlatego jeżeli byście jeździli po Podlaskiem od wsi do wsi, to po architekturze doskonale byście zauważyli jak zmieniacie subregiony. Na północy województwa, gdzie były wpływy pruskie – jest zupełnie inne budownictwo, a na południu i wschodzie gdzie były wpływy rosyjskie jeszcze inne, a na zachodzie gdzie były wpływy mieszane także inne.
Dlatego to nie jest tak, że tylko w trzech miejscowościach zbudowano domy w określonym wzorze. Zbudowano je w znacznie większej liczbie wsi. My na poniższej mapie zaznaczyliśmy dla Was 19 takich miejscowości a i tak lista może być znacznie dłuższa, bo w dalszych obszarach nadal możemy napotkać domy z pięknymi okiennicami i ornamentami, ale znacznie rzadziej. Dlatego jeżeli chcielibyście wybrać się na zwiedzanie Krainy Otwartych Okiennic – zacznijcie w Narwi, a następnie jedźcie do Doktorc, by następnie wrócić do Narwi inną drogą. Jedna droga będzie po północnej stronie rzeki Narew, druga po południowej.
Wiele się mówi i pisze o przedwojennym Białymstoku z racji wielokulturowości, intensywnego rozwoju dzięki byciu na granicy, a także przez wojska rosyjskie i niemieckie, które doszczętnie dzisiejszą stolicę Podlaskiego zrujnowały. A jak było w Łomży?
Choć zabór rosyjski sięgał także Łomży, to pomiędzy tym miastem a Białymstokiem była granica. Na wschodzie Imperium Rosyjskie, na zachodzie Kongresowe Królestwo Polski, całkowicie podległe i zarządzane przez cara. Zacznijmy od tego, że Kongresówka powstała w 1815 roku i do 1832 roku było wewnętrznie mocno niezależne. Na zewnątrz jednak uzależnione całkowicie od Imperium Rosyjskiego i cara Mikołaja I Romanowa. Który to nie przestrzegał konstytucji Królestwa Polskiego, a jego władze zaczęły prześladować Polaków. Dodatkowo car nie zamierzał spełnić obietnic zawartych na Kongresie Wiedeńskim, który to Kongresowe Królestwo Polski ustanowił.
To wszystko w 1830 roku doprowadziło do wybuchu Powstania Listopadowego. Polski zryw został stłumiony, a represje nasiliły się. Warto jednak dodać, że powstanie upadło przez nieudolnych polskich polityków, gdyż polska armia przez 2 lata dawała sobie świetnie radę. Brak reform doprowadził jednak do bolesnego upadku. Od 1832 roku jakakolwiek autonomia Polski została zlikwidowana.
Międzyczasie w 1815 roku w okręgu łódzkim rozwinął się silny przemysł włókienniczy. Ważnym ośrodkiem gospodarczym stała się także Warszawa, gdzie rozwinął się przemysł i handel. Znacznie rosła liczba ludności. W 1828 r. założono Bank Polski, który bezpośrednio organizował życie gospodarcze w Królestwie.
Intensywny rozwój gospodarczy został przerwany po upadku Powstania Listopadowego. W ramach represji nałożono na Kongresówkę szereg restrykcji, które blokowały zakłady włókiennicze. Te masowo zaczęły się przenosić tuż za granicę Królestwa. I tu dochodzimy do sedna czyli pogranicza Białegostoku i Łomży. Oba kraje rozdzielała rzeka Narew. Białystok znajdował się w Imperium Rosyjskim, Łomża w Kongresówce. I to Białystok, Supraśl, Choroszcz, Wasilków z peryferiów zaczęły się intensywnie zamieniać w prężny ośrodek przemysłowy. Wystarczyło 50 lat, by Białystok stał się największym miastem w regionie. Powstały piękne budowle na europejskim poziomie, rezydencje, pałace, kamienice, fabryki, kościoły.
Jak wyglądało życie po drugiej stronie granicy w Łomży? Przypomnijmy tylko, że początki Łomży sięgają X wieku. Prawa miejskie otrzymała w 1418 roku. Wówczas Białystok jeszcze nie istniał. W wyniku III i ostatecznego rozbioru Polski, Łomża znalazła się pod panowaniem Pruskim. W wyniku wojen napoleońskich został zwołany wcześniej wspominany Kongres Wiedeński, na mocy którego Powstało Kongresowe Królestwo Polski, które w swoich granicach miało takie miasta jak Mariupol, Augustów, Łomża, Płock, Warszawa, Siedlce, Radom, Lublin, Zamość, Sandomierz, Częstochowa czy Kalisz.
Zatem położenie Łomży było takie, że znajdowała się ona w wąskim pasie pomiędzy Imperium Rosyjskim a Prusami. Zatem to dogodna lokalizacja do rozwoju gospodarczego. Przez miasto prowadzi trakt z Warszawy do Moskwy, a także do Kowna i Petersburga co daje impuls rozwojowy. Powstają obiekty wojskowe, administracyjne, gospodarcze, mieszkalne czy publiczne. Liczba ludności zaczyna dynamicznie rosnąć.
A to nie było takie oczywiste. Po upadku Powstania Listopadowego rozwój gospodarczy Kongresówki zahamował. Nowa taryfa celna sięgała nawet 30 procent. Przy czym przywożenie towarów na teren Królestwa z Imperium było obłożone niskim cłem. Ponadto na słaby wynik gospodarczy wpływała też kontrabanda z Prus. Ostatecznie doszło do kryzysu w 1844 roku, który rozpoczął upadek wielu ośrodków fabrycznych. Ponadto w 1847 roku nastąpił kryzys nadprodukcji, a Kongresówka także to odczuwała.
W 1863 roku wybucha Powstanie Styczniowe, a Polacy zaliczają kolejną klęskę w starciu z zaborcą. Pociąga to za sobą bardzo ostre restrykcje, rozstrzeliwanie, wywózki na Syberię, rusyfikację. W 1866 roku Łomża zostaje stolicą guberni co pociąga za sobą dalszy rozwój społeczno-gospodarczy. Intensywny rozwój miasta trwał. Dynamicznie wzrastała liczba ludności, budowano nowe place i ulice, powstały dwa kościoły synagoga i cerkiew, a także wiele wspaniałych kamienic i obiektów użyteczności publicznej.
Zatem mimo niekorzystnej sytuacji Królestwa Kongresowego po powstaniach, Łomża była miejscem, które wyszło obronną ręką na zawirowaniach polityczno-wojennych. Wschodząc w XX wiek liczba ludności tego miasta oscylowała wokół 20 000 osób. Tymczasem w Białymstoku było to już co najmniej 66 500 osób. Przy czym w 1909 roku było 99 641 osób, więc intensywny rozwój dzisiejszej stolicy był bardzo silny.
Po 2 miesiącach nastąpi przerwa w kursowaniu kolei z Białegostoku do Ostrołęki. Od 18 maja wprowadzona zostanie na 3 tygodnie zastępcza komunikacja autobusowa. Zatem wszyscy rowerzyści czy osoby z wózkami muszą swoje plany odłożyć. Decyzja Polregio ma związek z pracami torowymi na stacji Łapy. Przypomnijmy, że trwa budowa Rail Baltici, dzięki której po zmodernizowanym szlaku pociągi będą mogły jeździć dużo szybciej niż obecnie.
Na uwagę jednak zasługuje fakt, że linia kolejowa Białystok – Ostrołęka została otwarta zaledwie dwa miesiące temu. Chociaż liczby pasażerów nie są znane, to mówi się o dużym zainteresowaniu linią. Dlatego szkoda tej przerwy, bo po niej frekwencja może spaść. Co ciekawe, wiele osób korzysta z tego połączenia by dojechać do Olsztyna, mimo że jest bezpośredni pociąg z Białegostoku, a czas jazdy w obu przypadkach jest podobny. Tyle, że po dojechaniu do Ostrołęki, trzeba przesiąść się w pociąg do Chorzeli, a dalej w autobus do Olsztyna. Chyba, że ktoś chce coś załatwić w Ostrołęce i nie przeszkadza mu czekanie na autobus bezpośredni do stolicy Warmi i Mazur.
Niestety zastępcza komunikacja jest wolniejsza o 40 minut. Ponadto zmienią się całkowicie godziny odjazdu. Miejmy nadzieję, że prace torowe potrwają bezproblemowo i za trzy tygodnie nie tylko wrócą pociągi na trasę, ale także i pasażerowie.
Tym razem będzie ponadregionalna gratka dla fanów niecodziennych podróży. Czy zastanawialiście się kiedyś, by przejechać koleją transyberyjską? Przykładowo z Moskwy do Pekinu pociągiem jedzie się 11 dni. Zanim jednak zdecydujecie się na tego typu podróż, warto sprawdzić się w Polsce. Możecie zorganizować namiastkę jadąc 13 godzin z Suwałk do Świnoujścia (i z powrotem). Ponad doba spędzona w pociągu już na zawsze zmieni Wasze życie. Zobaczycie tyle sytuacji, napotkanie tyle ludzi, ile być może nie spotkalibyście i nie doświadczylibyście przez całe swoje życie.
Jeżeli macie możliwość, to warto też zebrać grupę znajomych, a w wersji hardcorowej schować elektronikę do plecaków. Wtedy ujrzycie na własne oczy siłę Waszych relacji, kiedy trzeba będzie ze sobą spędzić tak wiele godzin bez możliwości rozpraszania się. Akurat doskonała inicjatywa na zbliżające się wakacje. Dodatkowo w Świnoujściu macie możliwość przepłynięcia promem, gdyż miasto znajduje się na wyspie. Warto wiedzieć, że ten prom dawniej służył kierowcom do przepraw na co dzień. Teraz jest tunel, który powoduje że prom jest niemalże atrakcją turystyczną oraz przeprawą głównie dla pieszych. Tak czy inaczej dworzec kolejowy znajduje się poza wyspą, więc tak jakby na obrzeżach miasta. Obok promem możecie dostać się do centrum.
Wracając do wyprawy pociągiem. Jeżeli jedziecie sami, to doskonała okazja, by w spokoju przeczytać dobrą książkę, posłuchać muzyki, obejrzeć serial lub… porozmawiać z nieznajomymi, współtowarzyszami podróży. Na tak długiej trasie będzie ich co nie miara.
Żadne przewodniki turystyczne o tym nie mówią (i chyba dobrze). Dolina Górnej Narwi to miejsce bardzo wyjątkowe na Podlasiu. Tak bardzo dzikie, że pomijane przez wszystkich. To doskonałe warunki, by mieszkały tam półdzikie konie. Ale nie tylko. Występują tu także takie ptaki jak czajki, rycyki, dubelty i krwawodzioby.
Tylko gdzie to dokładnie jest? Mówimy o wschodniej Białostocczyźnie. Od Michałowa po Jałówkę znajdują się rozlewiska. To w ich sąsiedztwie są rezerwaty przyrody i maleńka wieś Kalitnik. To taka maleńka wieś, która jest punktem orientacyjnym. Jest tam także stacja terenowa Polskiego Towarzystwa Ochrony Ptaków. I to także tam znajdują się konie, które żyją pół dziko. Co ważne, mają też ważne zadanie do wykonania. Dzięki nim mogą bytować ptaki. Na kilkuset hektarach zwierzęta i inne stworzenia mają jak w raju.
Jeżeli chcielibyście to wszystko zobaczyć na własne oczy, to warto zorganizować większą wycieczkę wzdłuż Doliny Górnej Narwi, odwiedzając Gródek, Michałowo, Siemianówkę, Jałówkę i wszystkie maleńkie wioseczki pomiędzy nimi. Czegoś takiego jak tam nie widzieliście jeszcze nigdy. Bo żyje tam garstka osób, więc odnosi się wrażenie że to kompletne odludzie. Nawet jak na Podlasie, gdzie pełno jest ciekawych atrakcji turystycznych i przyrodniczych, to miejsce warte odwiedzin.
Bohaterem najnowszego odcinka Zasilanych jest Adam Woronowicz – dumny białostoczanin, hHnorowy Ambasador województwa podlaskiego i aktor wielu znakomitych ról filmowych, serialowych i teatralnych. Rozkochał w sobie publiczność, wcielając się w postać księdza Popiełuszki, rozśmieszał do łez widzów „Teściów” czy „The Office PL”. W rozmowie z Magdą i Petrosem – prowadzących program Zasilani, aktor opowiada o uroku i wyjątkowości swojego rodzinnego miasta oraz drodze, jaką przebył, by spełniać swoje aktorskie marzenia w stolicy.
Podczas tego spotkania prowadzący wspólnie zanurzą się zarówno we wspomnienia Pana Adama, jak i spojrzą w przyszłość, w której coraz większą rolę może odegrać sztuczna inteligencja. Zobaczcie sami jak wyszło.
Adam Woronowicz urodził się 25 grudnia 1973 w Białymstoku. Ukończył V Liceum Ogólnokształcące w Białymstoku i studia na Wydziale Aktorskim Akademii Teatralnej w Warszawie w 1997.A od 2009 roku jest aktorem TR Warszawa. Zagrał rolę księdza Jerzego Popiełuszki w filmie Rafała Wieczyńskiego – „Popiełuszko. Wolność jest w nas” i to był zwrot w jego karierze. Później zaczął regularnie pojawiać się w coraz bardziej znanych filmach – chociażby Drogówka, Wałęsa. Człowiek nadziei, Sługi Boże, Pitbull. Ostatni pies, oscarowa Zimna Wojna. Wystąpił też w lokalnej produkcji Czarna Dama, gdzie można było podziwiać go w klimacie przedwojennego Białegostoku.
Wirtualne zwiedzanie zabytków Białegostoku nabiera nowego wymiaru dzięki nowoczesnym technologiom, takim jak filmowanie dronem. Dzięki perspektywie z powietrza odkrywamy nieznane dotąd oblicza miasta, ukazując detale i elementy architektoniczne, które z poziomu ziemi mogłyby umknąć naszej uwadze.
Jednym z najbardziej spektakularnych obiektów, jaki możemy podziwiać z lotu ptaka, jest Pałac Branickich, nazywany często „Wersalem Podlaskim”. Dron pozwala dostrzec symetrię ogrodów i bogactwo barokowych fasad. Nie można pominąć Katedry Białostockiej, imponującej swoją majestatyczną bryłą i rozmachem architektonicznym. Film z drona ukazuje także Operę Podlaską, nowoczesną perełkę, której śmiała forma i duża skala robią ogromne wrażenie z góry. Wirtualna podróż zawodzi nas także na Rynek Kościuszki, serce miasta, które z wysokości prezentuje się jako doskonale zachowany przykład miejskiej przestrzeni. Kolejnym punktem na trasie wirtualnej wycieczki jest Kościół Świętego Rocha, którego zwieńczenie figurą Matki Boskiej doskonale góruje nad krajobrazem miasta.
Dzięki filmom z drona, zarówno mieszkańcy, jak i osoby z zewnątrz mogą zobaczyć Białystok z zupełnie nowej perspektywy i docenić jego historię oraz architektoniczną różnorodność bez wychodzenia z domu.
Majówka 2024 to idealny czas na odwiedziny w województwie podlaskim, regionie pełnym naturalnych skarbów i kulturowego dziedzictwa. Oto pięć miejsc, które warto odwiedzić, aby w pełni doświadczyć uroków Podlasia.
Białowieski Park Narodowy i okolice
Białowieski Park Narodowy to jeden z najstarszych parków narodowych w Polsce, słynący z najlepiej zachowanej puszczy nizinnej w Europie, gdzie można podziwiać żubry, symbole parku. Park oferuje różnorodne trasy turystyczne, a jego biologiczne bogactwo zostało przez UNESCO wpisane jako Światowe Dziedzictwo. Warto odwiedzić także Muzeum Przyrodniczo-Leśne w Białowieży, gdzie można dowiedzieć się więcej o historii i bioróżnorodności regionu. Dla miłośników historii kolejnictwa poleca się przejażdżkę wąskotorową koleją z Hajnówki do miejscowości Topiło, oferującą malownicze widoki na puszczańską przyrodę.
Supraśl i okolice
Supraśl znany jest z pięknie odrestaurowanego zespołu klasztornego, który jest perłą architektury sakralnej regionu. W pobliżu Supraśla warto odwiedzić Arboretum w Sokołdzie, które prezentuje bogactwo roślinne, tamtejszą zagrodę z żubrami. Jest też Silvarium w Poczopku, gdzie podziwiać będziemy rośliny, głazy, i sowy. Krynki i Kruszyniany to miejscowości, gdzie można zetknąć się z dawnym dziedzictwem Żydów oraz poczuć ciągle żyjącą kulturą tatarską, smakując tradycyjne potrawy i zwiedzając zabytkowy meczet i mizar.
Kładka Śliwno-Waniewo i okolice
Kładka Śliwno-Waniewo to przeprawa nad rozlewiskami Narwi, która pozwala na przemierzenie malowniczej rzeki, oferując niezwykłe widoki i bliskość natury, a także nabycie sprawności. Trzeba okazać trochę siły, by przepłynąć specjalnymi czterema platformami pomiędzy fragmentami kładki. Wizytę w tej okolicy można połączyć z odkrywaniem uroków Tykocina, znanego z zabytkowej synagogi i zamku, oraz spokojnych wsi jak Kruszewo i Kurowo, które zachwycają regionalną architekturą.
Biebrzański Park Narodowy i okolice
fot. P. Jakubczyk
Biebrzański Park Narodowy to raj dla ornitologów i miłośników bagnistych krajobrazów, oferujący możliwość obserwacji ptaków w ich naturalnym środowisku. Dodatkową atrakcją jest Twierdza Osowiec, umocnienie z czasów I wojny światowej, oraz malownicze miejscowości jak Goniądz czy Dolistowo Stare. Warto dodać, że po remoncie wróciła kładka Długa Łuka, gdzie często można napotkać łosia.
Kanał Augustowski i okolice
Kanał Augustowski, inżynieryjne dzieło z XIX wieku, to idealne miejsce dla miłośników żeglugi i historii. Zwiedzając ten region, można odwiedzić liczne śluzy i zabytkowe obiekty hydrotechniczne. Okoliczne wsie jak Mikaszówka, Rygol, Paniewo, Płaska oferują spokój i piękno krajobrazów wodnych oraz widoki na śluzy. Sam Augustów to taka wisienka na torcie, gdzie możecie wybrać się w rejs nad Rospudę lub wspomnianym kanałem do Studzienicznej.
Podlaskie w majówkę to prawdziwa uczta dla ciała i ducha, gdzie każdy znajdzie coś dla siebie – od głębokiego relaksu w łonie natury, po ekscytujące przygody historyczne i kulturowe. Nie przegap okazji, by odkryć te wyjątkowe miejsca wiosną 2024 roku!
Kontynuując przeglądanie strony, zgadzasz się na instalację plików cookies na swoim urządzeniu. Ustawienia prywatnościOK
Polityka prywatności i cookies
POLITYKA PRYWATNOŚCI
Szanujemy prawo użytkowników do prywatności. Dbamy, ze szczególna troską, o ochronę ich danych osobowych oraz stosuje odpowiednie rozwiązania technologiczne zapobiegając ingerencji w prywatność użytkowników osób trzecich. Chcielibyśmy, by każdy Internauta korzystający z naszych usług i odwiedzający nasze strony czuł się w pełni bezpiecznie.
Dane osobowe po 25.05
25 maja 2018 roku wchodzi w życie Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z 27 kwietnia 2016 roku tzw. RODO. Nowe prawo nakłada na nas obowiązek uzyskania Twojej zgody na przetwarzanie przez nas danych osobowych podawanych przez Ciebie w zaszyfrowanych plikach cookies.
Przetwarzamy dane użytkownika, za jego zgodą, m. in. w celu analitycznym. Dane te pomagają nam w określeniu upodobań użytkowników, a tym samym – doskonaleniu kierowanej do nich artykułów.
Cookies – jak działają
Cookies to pliki tekstowe, które serwer zapisuje na dysku urządzenia końcowego użytkownika, dzięki czemu będzie mógł go “rozpoznać” przy ponownym połączeniu.
Portal używa cookies do zapamiętania informacji o Internautach. Rozpoznajemy ich po to, by dowiedzieć się kim są, jakiej informacji potrzebują i szukają na naszych stronach. Wiedząc, które serwisy odwiedzają częściej niż pozostałe, możemy stać się dla Nich znacznie ciekawszym i bogatszym portalem niż dotychczas. To użytkownicy dają nam wiedzę o tym, w jakim kierunku rozwijać serwisy już istniejące, jakim wymaganiom musimy jeszcze sprostać, co uzupełnić, co stworzyć nowego, by odpowiedzieć na ich oczekiwania i potrzeby.
Pliki cookies są wykorzystywane także w celach statystycznych (tworzenie statystyk dla potrzeb wewnętrznych i w ramach współpracy z naszymi kontrahentami, w tym reklamodawcami); oraz związanych z prezentacją reklam w portalu – w szczególności aby uniknąć wielokrotnej prezentacji temu samemu odbiorcy tej samej reklamy oraz w celu prezentacji reklam w sposób uwzględniający zainteresowania odbiorców
Cookies są ustawiane przy “wejściu” i “wyjściu” z Portalu. W żaden sposób nie niszczą systemu w komputerze użytkownika ani nie wpływają na jego sposób działania, w szczególności nie powodują zmian konfiguracyjnych w urządzeniach końcowych użytkowników ani w oprogramowaniu zainstalowanym na tych urządzeniach.
Należy podkreślić, że cookies nie służą identyfikacji konkretnych użytkowników, na ich podstawie nie ustala tożsamości użytkowników.
Zaufani partnerzy
Dane o Użytkownikach przetworzone w postaci profili marketingowych są udostępniane podmiotom trzecim, jednak żadne dane umożliwiające bezpośrednie zidentyfikowanie osób nie są przechowywane ani analizowane. W zakresie, w jakim Dane udostępniane są podmiotom trzecim, Użytkownik, który nie chce aby dane o ich odwiedzinach były przekazywane temu podmiotowi może w dowolnym momencie wyłączyć.
Lista zaufanych partnerów
1. Google Ireland Limited (usługa AdSense, usługa Analytics)
2. Facebook.com (komentarze pod artykułami)
Na naszej stronie używane są ciasteczka firmy Google Ireland Limited będącej naszym partnerem. Ciasteczka te służą przede wszystkim do analizy oglądalności stron internetowych w Polsce i oceny skuteczności działań reklamowych. Użytkownik może w każdym czasie zrezygnować z korzystania z tego rodzaju plików wybierając odpowiednie ustawienia w swojej przeglądarce.
Wyświetlanie reklam
Zasadą działania Portalu jest możliwość darmowego czytania artykułów dla użytkowników. Aby zapewnić sprawne działanie systemu musimy zapewnić odpowiedni poziom usług (serwery, administracja itp.) co niestety wiąże się ze sporym kosztem. Dlatego na portalu obecne są reklamy. Staramy się, aby profil reklam odpowiadał zainteresowaniom użytkowników, aby były one użyteczne i przyczyniały się do możliwości zdobycia dodatkowej wiedzy o interesujących produktach i usługach.
Cookies to pliki tekstowe, które serwer zapisuje na dysku urządzenia końcowego użytkownika, dzięki czemu będzie mógł go “rozpoznać” przy ponownym połączeniu.
Portal używa cookies do zapamiętania informacji o Internautach. Rozpoznajemy ich po to, by dowiedzieć się kim są, jakiej informacji potrzebują i szukają na naszych stronach. Wiedząc, które serwisy odwiedzają częściej niż pozostałe, możemy stać się dla Nich znacznie ciekawszym i bogatszym portalem niż dotychczas. To użytkownicy dają nam wiedzę o tym, w jakim kierunku rozwijać serwisy już istniejące, jakim wymaganiom musimy jeszcze sprostać, co uzupełnić, co stworzyć nowego, by odpowiedzieć na ich oczekiwania i potrzeby.
Pliki cookies są wykorzystywane także w celach statystycznych (tworzenie statystyk dla potrzeb wewnętrznych i w ramach współpracy z naszymi kontrahentami, w tym reklamodawcami); oraz związanych z prezentacją reklam w portalu – w szczególności aby uniknąć wielokrotnej prezentacji temu samemu odbiorcy tej samej reklamy oraz w celu prezentacji reklam w sposób uwzględniający zainteresowania odbiorców
Cookies są ustawiane przy “wejściu” i “wyjściu” z Portalu. W żaden sposób nie niszczą systemu w komputerze użytkownika ani nie wpływają na jego sposób działania, w szczególności nie powodują zmian konfiguracyjnych w urządzeniach końcowych użytkowników ani w oprogramowaniu zainstalowanym na tych urządzeniach.
Należy podkreślić, że cookies nie służą identyfikacji konkretnych użytkowników, na ich podstawie nie ustala tożsamości użytkowników.