Życzenia noworoczne dla naszych Czytelników

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Dziwny to był rok, nie zapomnimy go nigdy. Czego sobie i Wam życzymy w 2021?

Na pewno, by na świecie było tak jak dawniej, ale…

Życzymy Wam, by Podlaskie zostało nadal Podlaskie,

by miało nadal w sobie wiele magii i uroku,

by tu czas nadal wolno płynął,

aby ludzie byli serdeczni i życzliwi sobie nawzajem,

oraz by nadal panowała u nas pełna symbioza

pomiędzy wyznawcami różnych religii,

a także pomiędzy człowiekiem i naturą,

Wszystkiego najlepszego!

Jesteśmy już bardzo blisko do odstrzału wilka. Myśliwi zacierają ręce!

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Myśliwi zacierają ręce na myśl o tym, że będzie można strzelać do wilka. Mimo, że to zwierzę pod ścisłą ochroną, to wokół niego dzieje się wiele. Można powiedzieć, że jesteśmy o dwa kroki od legalnego odstrzału tych pięknych i bardzo potrzebnych naturze zwierząt. Niestety wilki konkurują z myśliwymi, gdyż ich celem jest dokładnie ta sama zwierzyna – stara i chora, którą trzeba eliminować ze stada. Dlatego myśliwi wręcz marzą o strzelaniu do konkurentów. Ponadto to dla nich nowe trofeum w kolekcji.

Zacznijmy jednak po kolei. Obecnie ochrona wilka jest bardzo ścisła, więc praktycznie nie ma możliwości legalnego zabicia tego zwierzęcia. Można je bezkarnie zabijać na Białorusi i w Rosji. Tam też jeżdżą wycieczki myśliwych, by realizować swoje krwawe pasje. W polskiej polityce istnieje ogromne lobby myśliwskie, które ma ogromny wpływ na to, że ochrona przyrody w Polsce nie jest na takim samym poziomie, jak w innych krajach Unii Europejskiej. Ta ochrona jest tylko na papierze. W praktyce jednak lasy toną w śmieciach, deweloperzy budują w rezerwatach, a ściśle chronione zwierzęta są zabijane przez ludzi.

Jeżeli chodzi o wilka, to ten ma jeszcze gorzej. Lata komunizmu w Polsce i tępienie tego zwierzęcia, wpajanie dzieciom bajki o złym wilku i Czerwonym Kapturku sprawiło że ludzie ich się boją. Swoje dokładają też bezmyślni dziennikarze, którzy do dziś, w licznych publikacjach straszą ludzi wilkiem, być może nie zdając sobie sprawy jakie będzie miało to konsekwencje w przyszłości. Akcja powrotu do zabijania wilków trwa od kilku lat. Zaczęło się od medialnej nagonki na wilka – strasząc zagryzieniami zwierząt i sugerowaniem, że ludzie będą następni. Od czasów wojny były tylko 4 przypadki, że zwierzę to zabiło człowieka. Zagryzając bydło rolnikom – zwierzęta te uczą swoje młode polowań, a rolnicy dostają odszkodowania. Swoje dołożył tez sam premier, który wizytując Biebrzański Park Narodowy publicznie stwierdził, że “z wilkiem też sobie poradzimy”, co wywołało wielką konsternację ówczesnego dyrektora parku.

Od 1 sierpnia 2020 roku można polować na szakala złocistego. Jest to “kuzyn” wilka. Zaobserwowano o go w Polsce w 2015 roku. Klimat się ocieplił, to zwierzęta zaczęły migrować na północ. I tak pojawiły się w naszym kraju. Ku zaskoczeniu wszystkich, nieżyjący już minister środowiska Jan Szyszko zezwolił w 2017 na odstrzelenie tego gatunku. Było tylko nałożone moratorium, które już się skończyło. Cały szkopuł w tym, że szakala bardzo łatwo pomylić z wilkiem. Dlatego też zabicie tego drugiego jest już niejako półlegalne, bo myśliwi będą mieli wytłumaczenie jakby co. Ministrowie się zmieniali, a zezwolenie dalej trwa.

To jeszcze nie wszystko. Wiosną 2020 roku martwego wilka znaleziono w gminie Narewka, w rejonie Puszczy Białowieskiej. Zwierzę zostało zastrzelone. W grudniu – w Podlaskiem znaleziono dwa martwe wilki. Jeden w Biebrzańskim Parku Narodowym został również zastrzelony przez człowieka. Trzeci znaleziony w okolicach Sejn (Puszcza Augustowska) zginął najprawdopodobniej w walce z innym zwierzęciem. Wilki giną też podczas zderzenia z samochodem. Warto jednak skupić się na samych przestępstwach. Domniemuje się, że skoro wykryto dwa przypadki zastrzelenia przez człowieka, to znaczy że tych przypadków jest znacznie więcej. Zatem można już mówić o regularnym wybijaniu. Nie widać też głosu oburzenia wśród polityków – którzy nadają ton dyskusji publicznych w Polsce. A to już dwa kroki od legalizacji.

Jaki będzie ostatni krok przed nią? Człowiek. I ten już się pojawił. Ludzie mieszkający w Puszczy Białowieskiej zaczęli skarżyć się na wilki. Tak, to nie żart. Zamieszkali w dziczy, a teraz skarżą się na dzikich współlokatorów. Przypomina to sytuację, gdy miastowi przeprowadzili się na wieś i zaczęli donosić na rolników, że prowadzą uciążliwe prace. Ludzie zaczęli skarżyć się, że wilki przestały ich się bać i coraz częściej widać je we wsi. Dziwne, że regularnie nawiedzające wioski żubry jakoś ich nie straszą. To właśnie wymiar propagandy uprawianej przez dziennikarzy – idiotów. Straszeniem ludzi doprowadzą do tego, że politycy zezwolą na odstrzał. Wtedy równowaga w naturze znów zostanie zakłócona. W efekcie wzrośnie zapotrzebowanie na myśliwych, bo liczba kopytnych wzrośnie na tyle, że młode drzewa w lesie nie będą mogły się rozwijać. Teraz szkody są dużo mniejsze, bo kopytne obgryzając młode drzewa cały czas są czujne i płochliwe.

Gdy drzewa nie będą mogły się rozwijać, to Puszcze Białowieska, Augustowska i Knyszyńska zamienią się w stepy, a Biebrzański Park Narodowy z bagna w pustynię. Człowiek natomiast po zniszczeniu swojego środowiska będzie musiał migrować tam, gdzie życie będzie jeszcze możliwe. Oczywiście to wszystko nie stanie się w rok, a przez dziesięciolecia. Po to musimy właśnie przestrzegać zrównoważonego rozwoju. By ten pyszny tort zostawić też pokoleniom, bo zjadając go teraz w całości zaszkodzimy i sobie i naszym dzieciom, wnukom i prawnukom.

Proboszczowi się odmieniło. Budynek z 1803 roku właśnie został wyburzony.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Tym razem się nie spalił, a został zwyczajnie wyburzony. Mowa o domu stojącym przy ul. Św. Mikołaja 4 na tyłach cerkwi. 28 grudnia zniknął z powierzchni ziemi za sprawą ciężkiego sprzętu wyburzającego. Mimo swojej pięknej historii budynek nie był prawnie chroniony. A jego historia sięga 1803 roku. Budynek został wybudowany jeszcze za czasów zaborów. Konkretnie przez władze pruskie. Jego pomieszczenia zostały przeznaczone pod depozytorium Kamery Wojny i Domen. Później przeznaczono go na potrzeby opieki nad inwalidami. W 1901 roku budynek został przekazany na własność parafii. Rok później przeprowadzono kapitalny remont i urządzono domową cerkiew. Po dwóch dekadach budynek przeznaczono pod szkołę.

Trzeba przyznać, że to szokujące iż taki budynek, z taką historią nigdy nie był objęty przez konserwatora ochroną. A trzeba dodać, że wszystkie, pozostałe budynki na działce cerkwi są zabytkowe – poczynając od sklepików przy Lipowej, budynek pod numerem 4a oraz oczywiście sama cerkiew. Jak to w ogóle możliwe? No cóż ochrona zabytków w Białymstoku nigdy nie stała na właściwym poziomie. Więc tym bardziej nikt się nie przejmował starym budynkiem spoza rejestru.

Latem budynek został ogrodzony. W lipcu ks. Jan Fiedorczuk, proboszcz parafii św. Mikołaja Cudotwórcy w Białymstoku na łamach Kuriera Porannego deklarował, że budynek nie będzie rozbierany a jedynie wymieniony zostanie płot. Do zimy proboszczowi się odmieniło i jednak rozebrali wszystko. Akurat zrobiło się tyle miejsca, by powstał tam “apartament”. Czy tak się stanie? Poczekamy, zobaczymy.  Jedno jest pewne już dziś. To, co się dzieje w Białymstoku to po prostu patologia.

Featured Video Play Icon

Tak promowało się Podlaskie 10 lat temu. Czy wiele się zmieniło?

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Czasem warto wrócić po latach do czegoś, co już się obejrzało. Można jeszcze raz zrozumieć, poznać na nowo zapomniane lub porównać z tym co aktualne. Wracamy po 10 latach do filmu promocyjnego województwa podlaskiego. Tak się składa, że dziś gdyby jeszcze raz nagrać ten sam film, to tylko jednej sceny by się nie udało zrealizować – skoku na deskorolce przy Centralu. Wszystko dlatego, że zlikwidowano tam murek widoczny w kadrze filmu. A reszta? Bez zmian.

Od razu nasuwa się pytanie czy to dobrze czy źle. Cały czas mamy presję rozwoju, bo nie można stać w miejscu. Każdy chce zarabiać coraz więcej, więc produkujemy coraz więcej, konsumujemy coraz więcej, zamawiamy coraz więcej usług. Gdyby to wszystko realizować także na Podlasiu, to nie zniknąłby tylko ten murek, ale coś więcej. Zatracilibyśmy się w tym co materialne i całkowicie odsunęlibyśmy od siebie to co duchowe. W 2020 roku za sprawą znanych każdemu wydarzeń mieliśmy przedsmak takiego świata.

Co jest jego odwrotnością? To, do czego ludzie uciekali, gdy im nic nie było wolno. Natura. Rzeki, lasy, pola, jeziora, ale też dzikie zwierzęta. Pośród tego świątynie pełne ludzi, należących do tej samej wspólnoty. Świat, gdzie nikt nie jest sam, a życzliwi ludzie są na każdym kroku. To właśnie Podlasie z jego magią. To fascynujące, ze po 10 latach, mimo prężnie rozwijającego się świata u nas nie zmieniło się zbyt wiele. A gdy świat na rok się zatrzymał, to u nas tylko w Białymstoku, Łomży, Suwałkach i innych powiatowych miejscowościach można to było poczuć. W mniejszych miejscowościach było tak jak zawsze. I to jest właśnie dobre. Ciągle wracamy do czegoś co było w przeszłości, bo nie cierpimy przyszłości oraz zmian. A na Podlasiu czas płynie tak wolno, że zmiany są ledwo dostrzegalne.

Featured Video Play Icon

50 lat temu Białystok był mięsną potęgą! Ten film archiwalny to pokazuje.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Powyższy film oczywiście powstał na potrzeby PRL-owskiej propagandy, więc nie można go traktować jako źródło całkowitej prawdy, ale coś jednak pokazuje. A mianowicie jak w Białymstoku zakłady mięsne produkowały gigantyczne ilości wędlin, kiełbas i konserw. Gdyby przeliczyć to na dzisiejsze pieniądze, to roczna wartość produkcji wynosiłaby na dzisiejsze pieniądze około 72 miliony złotych rocznie. Do tego warto zauważyć, że zatrudniano 2000 ludzi. Dla porównania dodamy, że jedna z najnowocześniejszych firm mięsnych na pobliskim Mazowszu zatrudnia około 1300 osób. Jako, że przez 50 lat technika poszła do przodu, to obie te liczby można ze sobą porównać.

Dzisiejszy rynek rządzi się zupełnie innymi prawami. Mamy globalizację, komputeryzację, outsorcing oraz mnóstwo lokalnych firm ze “swojskimi” wyrobami zamiast produkowanych na gigantyczną skalę. Stąd nie potrzeba już zatrudniać tak wielu osób i produkować aż tak dużych ilości. Ponadto trend jest taki, że ludzie powoli odwracają się od mięsa. Nie stali się jeszcze wegetarianami, ale ograniczyli spożycie na rzecz innych “smakołyków”.

Dlatego trzeba pogodzić się, że tamte czasy już minęły i raczej nie wrócą. Jeżeli ktoś marzy, że w Białymstoku znów zacznie się masowa produkcja i przemysł to raczej się rozczaruje. Dziś gra toczy się oto, gdzie ludzie będą mieszkać, bo pracować mogą wszędzie. Na dzień 30 czerwca 2020 roku wyliczono, że stolica Podlaskiego zamieszkała jest przez 297 585 osób. Warto jednak dodać, że od lat miasto nie powiększa granic, a ludzie wyprowadzają się na obrzeża. Gdyby doliczyć osoby z powiatu białostockiego, to okazałoby się że jest nas tutaj ponad 400 000. Czyli tyle ile mniej więcej mieszka w Szczecinie czy Gdańsku.

Czy Białystok będzie jeszcze potęgą w jakiejś dziedzinie? Miejmy nadzieję, że tak. Od upadku PRL zrobiliśmy znaczący krok do przodu. Ale ostatnia dekada to czas, gdy nasze miasto jest w letargu. Mieszkając na co dzień nie jest to odczuwalne, bo wszystkie zmiany, przebudowy i inne nowości wydarzyły się jakby wczoraj. Stracony rok przez koronawirusa pokazał, że nie można stać w miejscu. Że ten krok do przodu trzeba robić cały czas. Po to żebyśmy w kółko nie mówili “oj, kiedyś to było”.

Urząd Miejski na Dojlidach? Truskolaski chce wydać 18 milionów.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Ta decyzja Tadeusza Truskolaskiego będzie zapewne dyskutowana bardzo długo. Dość nieoczekiwanie, jak grom z jasnego nieba, wczoraj podczas zdalnego posiedzenia Komisji Infrastruktury Komunalnej – wiceprezydent Zbigniew Nikitorowicz ujawnił, że miasto chce odkupić od syndyka masy upadłościowej ogromny budynek jaki pozostał po Wyższej Szkole Administracji Publicznej na Dojlidach. Miałyby się znajdować tam wszystkie departamenty obecnie “rozrzucone po mieście”. Między innymi z ul. Białówny, Bema czy Warszawskiej.

Dojlidy to obrzeża miasta. Zaletą dawnego WSAP jest jednak wielkość budynku oraz ogromny parking. Na auli miałaby obradować Rada Miejska, która to spotykała się w Urzędzie Wojewódzkim, a teraz obraduje na stadionie. Z jednej strony – znacznie ułatwi to załatwianie spraw zmotoryzowanym. Z drugiej jednak, wiele osób będzie musiało jechać bardzo długo autobusem. Połączenie z Dojlidami jest bowiem koszmarne. Szybko dojedziemy tylko z centrum. Z pozostałych osiedli, nie będących w sąsiedztwie z Dojlidami stracimy godzinę w jedną stronę.

Warto zaznaczyć, że nie dawno miasto mogło odkupić piękny zabytek – Pałac Lubomirskich. W tym przypadku zainteresowania nie było widać. Po co miasto (które nie ma pieniędzy i jest mocno zadłużone) chce kupować budynek za prawie 18 milionów złotych? Nikitorowicz tłumaczył podczas komisji radnym, że jeżeli skumuluje “rozrzucone” urzędu na Dojlidach, a sprzeda nieruchomości po obecnych, to miasto wyjdzie “na zero”. To tylko pół prawdy, bo to ewentualne “wyjście na zero” potrwa wiele lat.

Jest jeszcze coś bulwersującego w tej całej kwestii. Obecny plan zagospodarowania przestrzennego dopuszcza w budynku prowadzenie działalności naukowej, a nie urzędu miejskiego. Jednak Truskolaski ma większość w radzie, więc kupując budynek i działkę z łatwością uzyska zmianę planu zagospodarowania na taki, jaki będzie potrzebować. Co z automatu wyklucza konkurencję. Dla wszystkich innych potencjalnych kupców taki budynek to kukułcze jajo. Bo na ich życzenie nikt planu nie zmieni. Teoretycznie grając na czas – ekipa prezydenta mogłaby niejako zmusić syndyka do obniżek ceny w kolejnych przetargach. Pewne bowiem jest, że nikt żadnej uczelni tam otwierać nie będzie. W praktyce jednak może znaleźć się jakiś “cwaniak” co pod pozorem działalności naukowej będzie rozwijać swój biznes z wykorzystaniem budynków.

Warto też zwrócić uwagę na jeszcze jedną kwestię. Miasto jest mocno zadłużone. Teraz zamiast skupić się, by po całym tym dziwnym okresie wyjść gospodarczo do przodu, to on planuje dogadzać urzędnikom. Z perspektywy obywatela nie ma to aż takiego znaczenia, bo od dawna może załatwiać wszystko przez internet. Zatem inwestycja w poprawienie poziomu biurokracji sensu większego nie ma.

Wykupienie przez miasto budynku po WSAP było na komisji przedstawiane jako “wyjątkowa okazja, z której trzeba skorzystać”. Czy tak jest w rzeczywistości? To zależy jakie mamy priorytety. Jeżeli w pierwszej kolejności inwestujemy w biurokrację, to jest to okazja. Z perspektywy rozwoju Białegostoku – to pieniądze wyrzucone w błoto.

fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe

Nikt nic nie powiedział o awarii. Katastrofa pociągu pod Białymstokiem.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

7 sierpnia 1931 roku to czarna data w historii Podlasia. Nieopodal Białegostoku w Baciutach doszło do katastrofy kolejowej. Zginęło 6 osób. Tragedia została uwieczniona na fotografii. Zdjęcia pochodzą z Narodowego Archiwum Cyfrowego.

Do całego zdarzenia doszło pomiędzy 3 a 4 nad ranem. Pociąg jechał z Warszawy do Grajewa. Dziś może się taka trasa pociągu wydawać dziwna. Jednak przed II wojną światową tam znajdowała się granica z Prusami Wschodnimi (Niemcami). Pociąg zatrzymał się w Baciutach, a następnie po postoju ruszył dalej. Po przejechaniu kilkudziesięciu metrów doszło do awarii parowozu. Maszyna stanęła. Załoga jednak nie poinformowała o tym dyżurnego ruchu.

Gdy doszło do awarii, to z Łap odjeżdżał pociąg Warszawa – Białystok (i zapewne dalej na wschód). Jako, że załoga nie poinformowała o awarii, to nikt nie wiedział, że tor tarasuje popsuty parowóz. Gdy pociąg dojeżdżał do Baciut, maszynista zdążył zauważyć machanie rękami konduktora felernego składu. Zaczął hamować rozpędzony pociąg. Siła uderzenia w parowóz była tak duża, że zabiła 6 osób, raniła kilkadziesiąt oraz zniszczyła pięć wagonów. Ranni zostali odwiezieni do szpitala specjalnym pociągiem ratunkowym.

Następnie rozpoczęto akcję usuwania rozbitych pociągów z torów. Podczas niej jeden z dźwigów podczas próby podnoszenia wagonu przewrócił się. O doprowadzenie do katastrofy kolejowej zostali oskarżeni – kierownik ruchu stacji Baciuty oraz konduktorzy zepsutej maszyny. Aresztowany został również dyżurny ruchu w Łapach, który zezwolił na odjazd pociągu do Białegostoku.

Czy głos mieszkańców się liczy? Można się przekonać wypełniając formularz.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Jakie cele i jakie zadania mają być priorytetem Białegostoku na najbliższą dekadę? Takie pytanie zadaje magistrat i oczekuje odpowiedzi od mieszkańców w postaci formularza konsultacyjnego. Nie omieszkamy go wypełnić i zachęcamy też Was do zrobienia tego. Nie wiemy czy ktoś weźmie pod uwagę pojedynczy głos, ale setki podobnych – chyba raczej tak? Aczkolwiek trudno powiedzieć.

Nie ma przecież takiego przymusu, by ze zdaniem mieszkańców się liczyć. Ich zdanie ważne jest tylko przy urnie wyborczej. Trudno uwierzyć w to, że głos mieszkańców z konsultacji będzie się liczyć. Szczególnie, że na stronie urzędu czytamy, kto pełni ważną rolę w procesie tworzenia strategii: W proces przygotowania strategii są zaangażowani przedstawiciele Urzędu Miejskiego i jego jednostek organizacyjnych, z uwagi na znajomość wewnętrznych uwarunkowań instytucjonalnych rozwoju Białegostoku. Ważną rolę odgrywają również eksperci, którzy mają wiedzę i narzędzia inne niż urzędnicy, a ich spojrzenie na rozwój miasta jest bardziej bezstronne i analityczne.

Mieszkańcy mają natomiast stanowić “istotną” grupę. Czy tak będzie? Wątpimy, ale dajemy szanse. A nasze powątpiewania biorą się z tego, że nie pamiętamy, by Prezydent Truskolaski w jakiejś istotnej sprawie liczył się ze zdaniem mieszkańców. Miasto przygotowując strategię rozwoju na lata 2021 – 2030 chce się skupić na takich tematach jak: rozwój gospodarczy, kapitał ludzki i społeczny, środowisko, zagospodarowanie przestrzenne, smart city, powiązania funkcjonalne.

Warto więc sprawdzić czy głos mieszkańców rzeczywiście się liczy. Można się przekonać o tym wypełniając formularz na stronie https://strategia2030.bialystok.pl/strategia-2030 a następnie, gdy strategia będzie gotowa – sprawdzić czy ktoś ją wziął pod uwagę.

 

Meczet po remoncie. Wnętrza zostały odnowione.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Meczet w tatarskiej wiosce Kruszyniany przeszedł remont wnętrza. To nie tylko ciekawa i popularna atrakcja turystyczna, ale także jeden z niewielu Pomników Historii na Poodlasiu – czyli jeden z najważniejszych zabytków w kraju!

Status pomnika historii ustanawiany jest w drodze rozporządzenia przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej. Przyznawany jest zabytkom nieruchomym o szczególnej wartości historycznej, naukowej i artystycznej, utrwalonym w powszechnej świadomości i mającym duże znaczenie dla dziedzictwa kulturalnego Polski. Na Podlasiu takie odznaczenie przyznane jest tylko meczetom i mizarom (cmentarzom) w Kruszynianach i Bohonikach, a także Kościołowi Św. Rocha w Białymstoku i Kanałowi Augustowskiemu.

Meczet w Kruszynianach pochodzi z XVIII wieku. W budynku została zmieniona podłoga, zmieniono też nadproże okna w ścianie dzielącą sale modlitw dla kobiet i mężczyzn. Wzmocniono także konstrukcję antresoli. Oczyszczono także inne elementy konstrukcyjne.

Meczet architektonicznie jest dosyć prostą konstrukcją. Jest to prostokąt z trzema wieżami i klasycznym poddaszem. Swoim kształtem nawiązuje do okolicznych kościołów. Świątynia jest zielona, bo jest to kolor islamu. Dwie wieże od razu rzucają się w oczy, zaś trzecia jest nieco ukryta, bo nie ma okien. Znajduje się na krawędzi dachu. Wszystkie wieże mają kształt hełmu, który jest zwieńczony półksiężycem na szczycie. Wchodząc do środka należy zdjąć obuwie. Wystrój to głównie dywany oraz kaligraficzne zapisy cytatów z Koranu. Każdy, kto będzie zwiedzać będzie mógł zanurzyć się w niezwykłej tatarskiej kulturze. A pomoże w tym charyzmatyczny przewodnik – Dżemil Gembicki.

Gdzie na narty w Podlaskiem? Supraśl, Szelment i Rybno czekają!

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Górzyste tereny wokół Supraśla to idealne miejsce na szusowanie na nartach. Szczególnie, że zapowiada się w tym roku szansa na śnieżną zimę. Już dawno nie było takiego grudnia, by tak długo utrzymywał się śnieg. Dlatego można powoli planować uprawianie sportu z nartami. W gminie Supraśl znajdują się aż 4 popularne trasy narciarskie. Każda stanowi pętle o długości 1, 2, 3 i 4 km. Trasy mają różny stopień trudności, tak aby mogły być atrakcyjne zarówno dla amatorów jak i zawodowców. Każdej trasie odpowiada odpowiedni kolor na tabliczkach tak aby narciarz łatwo mógł rozpoznać na której pętli się znajduje.

Główny punkt początkowy wszystkich tras zaczyna się w okolicach drogi na Cieliczankę. Konkretnie to na rogu ulic Krasny Las oraz Józefa Piłsudskiego. Znajduje się tam wjazd do lasu. Trasy są oznaczone kolorami – żółtym, czerwonym, zielonym i niebieskim. Od razu zaznaczymy, że szlaki powstały kilka lat temu za unijne pieniądze. Oznacza to, że sama droga oczywiście istnieje, ale niektóre oznaczenia mogły już zaniknąć. W ostatnich czasach to częste zjawisko, że znaczki nie są odmalowywane.

Doświadczeni narciarze mogą wybrać się do Szelmentu pod Suwałkami oraz Rybna pod Łomżą. To zaawansowane ośrodki, które co roku ściągają sportowców z całej Polski. W tym roku jest podobnie. Tam śniegu nie zabraknie tak długo, jak długo będzie ujemna temperatura. Specjalne maszyny naśnieżające o to zadbają. Na stokach znajdują się także.

Obraz na żywo z Szelmentu:

Jeżeli nie macie własnego sprzętu, to nie szkodzi. W Supraślu znajduje się wypożyczalnia nart. Dlatego potrzebne są przede wszystkim chęci. A umiejętności? No cóż, czasy są takie że można poćwiczyć z YouTubem.

Featured Video Play Icon

Zenek z nowym hitem! Teledysk nagrany w Białowieży.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Zespół Akcent i jego lider Zenek wypuścił do sieci nowy teledysk z piosenką “Nie wolno zabić tej miłości”. Słuchając sympatycznej ballady możemy obejrzeć przy okazji piękne zakątki Białowieży. Peron stacji Białowieża Towarowa, wyjątkowy pociąg wystrojony jak w dawnych czasach, który często tam się pojawia. Do tego jeszcze inne charakterystyczne miejsca Puszczy Białowieskiej. To wszystko przeplatane fragmentami filmu “Zenek”, w którym w młodego wokalistę wcielił się aktor Jakub Zając.

Zenon Martyniuk jest bardzo popularny w całym kraju, dlatego to bardzo miłe, że w najnowszym teledysku rzeszy swoich fanów pokazuje piękno Podlasia, a w szczególności popularną Białowieżę. Na pewno wiele osób może zainspirować do przyjazdu tego typu promocja. Można to w mikroskali porównać do tego, jak słynne stały się pewne schody po premierze filmu “Joker”. Film o zasięgu światowym zaczął ściągać tam tłumy ludzi. Być może i do Białowieży zawitają fani Akcentu zobaczyć na żywo peron z teledysku oraz inne miejscówki z filmu Zenek – na przykład słynny “Bar disco czar” z miejscowości Bondary nad Siemianówką.

Liderowi Akcentu – Zenonowi Martyniukowi życzymy wszystkiego dobrego i zachęcamy, by kolejne teledyski nagrywał również na Podlasiu. Miejsc wyjątkowych na teledyskowe plenery u nas nie brakuje.

Featured Video Play Icon

To ciasto jest hitem na Podlasiu! Jak się robi Marcinka?

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Jak oscypek w Zakopanem, tak Marcinek w Hajnówce. Jeżeli nie macie talentów kulinarnych, a chcecie go skosztować, to musicie się wybrać właśnie do tego podlaskiego miasteczka. Oczywiście ciasto jest także i w Białymstoku, ale mówimy tu o oryginale! A różnice w smaku mogą być odczuwalne. Wkrótce świąteczny czas, więc oprócz tradycyjnych dań – nasze wspaniałe gospodynie będą przygotowywać także i ciasta. Dlatego, być może powyższy film zainspiruje je do zrobienia klasycznego, podlaskiego ciasta takiego jak robi się Puszczy Białowieskiej.

Marcinek na Podlasie, do Hajnówki przybył razem z rodziną Pani Ireny Poskrobko spod Moskwy. W 1920 roku babcia Pani Ireny przeniosła się do Hajnówki i przywiozła ze sobą przepis na wyjątkowe ciasto – Marcin na carski stół. Pieczone z okazji świąt i innych ważnych uroczystości. I tak do dnia dzisiejszego zachowało się wyjątkowe ciasto. Musimy też dodać, że co roku na każde święta – w Hajnówce produkcja tego wypieku idzie pełną parą. Zainteresowanych na jego kupno nie brakuje.

Żeby samemu wypiec Marcinka, to przepis jest następujący: na kilogram mąki dajemy kostkę masła, 4 jajka (jedno całe i 4 żółtka), śmietanę, sodę, szklankę cukru oraz cukier wanilinowy. Z tych składników będziemy wyrabiać ciasto. Mieszamy je ze sobą wszystkie razem. Po uformowaniu się ciasta, dzielimy je na kawałki, które później rozwałkujemy. Pozostało zrobić krem. Do tego potrzebujemy dwie śmietany 30% oraz jeszcze jedną 18%. Jedną śmietanę mieszamy z półtorej szklanki cukru. To musimy przez dziesięć do piętnastu minut ubijać. Do tego dodajemy sok z połówki cytryny oraz aromat migdałowy.

Na każdy wypieczony placek dajemy dwie łyżki kremu. W ten sposób nakładamy na siebie 25 placków. Wszystko wstawiamy do lodówki na całą noc. Następnego dnia będzie gotowy do jedzenia. Smacznego!

Featured Video Play Icon

“Mam dziwne hobby, nie zrozumiesz”. W wolnym czasie nagrywają pociągi.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Mikole – czyli miłośnicy kolei to osoby, które jak ulał pasują do popularnego mema “mam dziwne hobby, nie zrozumiesz”. Znają rozkłady jazdy na pamięć, nagrywają pociągi i o nich dyskutują. Jedni maszyniści się na nich oburzają, inni przyjaźnie machają do kamery. Osób z takimi zainteresowaniami nie brakuje na Podlasiu. Powyżej możecie zobaczyć jeden z filmów, w którym zobaczycie nie tylko przejeżdżające maszyny, ale też pracę lokomotywowni. Budynek stoi nieco schowany przy ul. Kopernika w pobliżu dworca kolejowego.

Warto jednak zaznaczyć, że w sieci jest także mnóstwo krótkich filmów, na których udokumentowany jest przejazd konkretnego pociągu albo mijanie się różnych maszyn. Powyżej przykład takie filmu. Dwa pociągi EN57 w żargonie kolejowym zwane “kiblami” mijają się na maleńkiej stacji blisko rezerwatu przyrody, o którym ostatnio pisaliśmy. Jest jeszcze pociąg “Gagarin”, “Siódemka” czy “Stonka”.

Jeżeli zagłębicie się w temat razem z podlaskimi Mikolami, to w sieci znajdziecie także wiele filmów z nagranymi całymi trasami! A jeżeli wkręcicie się po całości, to możecie sami spróbować swoich sił pobierając symulator kolejowy “MaSzyna”. Jak widzicie, jest to całkiem pokaźny świat do odwiedzenia. Dlatego, jeżeli szukacie nowego hobby, to jest dobra okazja, by takowego spróbować. Co ciekawe, autobusy czy samoloty chyba aż tak wielu fanów nie mają. To chyba dlatego, że pociągi mają duszę.

Białystok jak bajkowa kraina! Zobacz te zdjęcia.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

W ostatnim czasie w Białymstoku zadebiutowała nowa instalacja świetlna, która wieczorem miała tworzyć świąteczną atmosferę. Oczywiste było, że brakowało wówczas śniegu, stąd też wstrzymaliśmy się z robieniem zdjęć. Czuliśmy w kościach, że lada moment może być biało. Okazało się, że warto było czekać. Białystok wieczorem wygląda jak bajkowa kraina. Instalacje razem z białym puchem tworzą niesamowity, unikalny klimat. Zresztą zobaczcie sami.

Featured Video Play Icon

Białostockie blokowiska w najnowszym klipie hip-hopowym

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Białostocki raper Lukasyno z gościnnym występem poznańskiego rapera Palucha opublikował dziś najnowszy klip do utworu “Nie napisze o tym nikt”. Na zdjęciach możemy zobaczyć białostockie blokowiska – między innymi z osiedla Piaski, galeriowiec z Przydworcowego, a także charakterystyczny “apartamentowiec” z Wiejskiej. To nie wszystko – nie brakuje też obrazków z innych miejskich terenów. Utwór jest już czwartym singlem promującym album “Pachnę ogniem”, którego premiera odbędzie się 11 grudnia 2020r.

Utwór został wyprodukowany przez panów: Kriso i Kubika. Raper Lukasyno na swoim koncie ma bardzo wiele dobrych utworów, w wielu teledyskach widać jak bardzo utożsamia się z Białymstokiem oraz Podlasiem. Najnowszy utwór także bez wątpienia wpisze się do kanonu. Spokojny utwór promuje Białystok. Oczywiście widzimy przede wszystkim blokowiska, ale są też migawki z innych miejsc, które być może ktoś zechce eksplorować – gdy kiedyś przyjedzie do naszego regionu śladami teledysków białostockiego rapera.

Featured Video Play Icon

Czerwona Rewolucja – białostocki filmowy klasyk. Sceny na dachu Centralu.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Czerwona Rewolucja to fabularny film z 1998 roku w reżyserii Piotra Krzywca. To film w hollywoodzkim stylu po białostocku. Brzmi jak mieszanka wybuchowa? Bo taką właśnie jest. Możemy zobaczyć kunszt aktorski gwiazdy “U Pana Boga za piecem” – Andrzeja Beya-Zaborskiego.

Czerwona Rewolucja to antykomunistyczny, sensacyjno-przygodowa komedia political-fiction. Był to film-protest Piotra Krzywca, którego oburzyło iż po 1989 roku znów do władzy doszli byli komuniści, którzy zdaniem autora przez 50 lat traktowali Polskę jak swój prywatny folwark i wysługiwali się sowieckiemu najeźdźcy. Akcja filmu rozgrywa się w przededniu wyborów prezydenckich w Polsce. Dziewczyna przypadkowo fotografuje zabójstwo polityczne, w które zamieszany jest bohater filmu – senator RP, a zarazem, lider skrajnie lewicowej partii „Czerwona Rewolucja” Engels Komuchowicz czyli Andrzej Beya-Zaborski oraz wysoko postawieni oficerowie policji – byli UB-ecy.

Warto dodać, że film powstawał na raty. Najpierw zdjęcia, a po latach dokończono montaż. Wszystko przez zatargi producentów filmu z obecną wtedy władzą, której zapewne nie w smak był tego typu film. Koniec końców po 6 latach od nagrania powstała pełna wersja. Do tego czasu można było oglądać na imprezach filmowych w niedokończonej wersji.  Tym bardziej warto teraz, po latach z odpowiednią nostalgią i dystansem obejrzeć dzieło białostockiego świata filmu. Szczególnie ciekawie prezentują się sceny na dachu Centralu.

Prezydent Truskolaski zaprasza gościa z USA do oglądania ruiny?

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Najpierw zacznijmy od zaskakującej sytuacji zza oceanu, która wywołała dosyć zabawne skutki w Białymstoku. W sumie niespodziewanie, wybory w USA wygrał Joe Biden. W późniejszym czasie przedstawił swój planowany skład administracji. Jednym z członków elekta ma być Antony Blinken. Jego ojczymem jest Samuel Pisar, białostoczanin, patron jednej z ulic w mieście, doradca prezydenta Kennedy’ego.

Fakt ten postanowił rezolutnie wykorzystać Tadeusz Truskolaski. Pod koniec listopada zadeklarował, że zaprosi do miasta Blinkena, ale chyba po cichu liczy, że ten kurtuazyjnie odmówi. Ważny gość z USA gdyby chciał przyjechać, to na pewno zależałoby mu by zobaczyć ulicę, której patronuje jego ojczym. I tu jest problem. Całe otoczenie to nowoczesny “apartamentowiec”, piękna zabytkowa kamienica i to wszystko stojące pomiędzy biedą i nędzą. Najbardziej razi w oczy odrapana od lat kamienica, która jest w coraz gorszym stanie.

Tak pisaliśmy o niej w marcu ubiegłego roku:

Kamienica przy ul. Dąbrowskiego 14 od wielu lat niszczeje. Została sprzedana w 2014 roku, by prywatna osoba mogła ją wyremontować i korzystać. Tak się jednak do dziś nie stało. Co prawda między urzędnikami a właścicielem płynie korespondencja, ale żadnego remontu jak nie było tak i nie ma. Czy będzie? Plan zagospodarowania dla tego miejsca zezwala na budowę bloków. Wystarczy, że budynek sam się rozpadnie ze starości albo (oczywiście) przypadkiem dojdzie do pożaru i wtedy kompletnej ruiny nie trzeba będzie remontować. Wtedy wystarczy zgłosić się z wnioskiem o wykreślenie obiektu z rejestru zabytków. Obiekt może zostać wykreślony jeżeli uległ zniszczeniu powodującemu utratę jego wartości historycznej, artystycznej lub naukowej lub jego wartość będąca podstawą wpisu nie została potwierdzona w nowych badaniach naukowych. Zatem jak widać wystarczy spokojnie poczekać nic nie robiąc.

http://serwer180971.lh.pl/ten-budynek-moglby-byc-perelka-czy-wkrotce-powstanie-tu-blok/

Powyżej możecie więcej przeczytać o tej sprawie. Wniosek jest jednak smutny. Kamienica prawdopodobnie będzie niszczeć dalej, bo plan zagospodarowania przestrzennego stworzony przez urzędników i uchwalony przez radnych – do tego zachęca. Nie tylko tutaj. W ten sam sposób zniknęły stare Bojary i w ten sam sposób znikają teraz stare budynki na osiedlu Przydworcowym. Występuje tajemniczy pożar, a potem deweloper buduje tam blok. Prezydent Truskolaski od wielu lat przygląda się tej patologii. Ale nie tylko on. Ostatnio białostocka prokuratura stwierdziła, że na 3 pożary w jednym miejscu na Grunwaldzkiej to nie przypadek, a celowe podpalenie, ale nie wiadomo kto to zrobił i po co. Dodajmy tylko że działka należy do dewelopera.

By być obiektywnym należy też przypisać Tadeuszowi Truskolaskiemu, że mimo ciągłego utrzymywania, że miastu brakuje pieniędzy, to takowe znalazły się na remont VI Liceum Ogólnokształcącego. Na razie zaczną od najstarszego skrzydła szkoły. O tym zabytku przeczytacie poniżej. Trzeba też go pochwalić za remont kamienicy przy Waszyngtona oraz kamienicy przy Sukiennej.

http://serwer180971.lh.pl/wedrujaca-szkola-dzis-jest-przodkiem-dwoch-ogolniakow/

Trzeba także przytoczyć, że pieniądze przeznaczył Zarząd Województwa Podlaskiego. O ile krytykujemy marszałka w niektórych sprawach, to tu musimy pochwalić. Zarząd województwa przyznał 380 tysięcy złotych na remont Bramy Carskiej w Białowieży z XIX wieku. Szkoda tylko, że jej blaskiem będą cieszyć się tylko ci co dojadą tam samochodem lub ewentualnie męcząc się autobusem. Bo ten sam marszałek pożałował pieniędzy na remont torów pomiędzy Hajnówką a Białowieżą.

Oprócz bramy carskiej odnowione będą także ikony z cerkwi pw. Św. Apostoła Jakuba w Łosince. Pieniądze dostanie także prawosławna parafia Św. Mikołaja Cudotwórcy w Michałowie. Nie zabraknie też pieniędzy dla zabytkowej katolickiej kaplicy w Pogorzałkach.

Każdy kto odwiedzał ostatnio ruiny kościoła w Jałówce mógł być zaskoczony stojącymi tam rusztowaniami. Odbudowują? Nie. Ruiny są zabezpieczane. Stabilizowane były fragmenty sklepień, mury i łuki. Dawny kościół jest zabytkiem dopiero od 2017 roku. Zaś prowadzone prace pod okiem Podlaskiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków to pierwsze tego typu prace w regionie.

fot. Nadleśnictwo Hajnówka, Lasy Państwowe

Piękne zjawisko w Krynoczce. Pojawiły się tam lodowe włosy

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Krynoczka to przepiękne miejsce w Puszczy Białowieskiej. Jak sama nazwa wskazuje znajduje się tam strumyk i uroczysko. To właśnie tam w ostatnim czasie za sprawą przymrozków pojawiło się niezwykłe zjawisko – lodowe włosy. Jest ono zdumiewające i rzadkie. Co sprawiło, że lód wyglądał jak śnieżnobiałe włosy?

Stało się to za sprawą grzybów, które pojawiły się w gnijącym drewnie. Przy jednoczesnej wysokiej wilgotności powietrza i niskiej temperaturze poniżej zera doszło do zlodowacenia. Zjawisko naturalne, ale jest niezwykle rzadkie. Ze źródeł historycznych wiemy, że po raz pierwszy zaobserwowano je w 1918 roku. Tajemnicę ich powstania dopiero odkryto kilka lat temu. Powstaje ono właśnie dzięki grzybom, które to spowalniają proces krystalizacji. Obecność łojówki różowawej powoduje, że woda zostaje delikatnie wypychana tworząc bardzo cienkie, podłużne kryształki lodu. Po dotknięciu, lód szybko się topi.

Krynoczka, to miejsce do którego warto się wybrać nie tylko w poszukiwaniu zimą lodowych włosów. Źródło w Puszczy Białowieskiej, położone 3 km od Hajnówki na trasie Hajnówka – Białowieża, uznawane jest przez wiernych Kościoła prawosławnego za cudowne. Panuje tam wyjątkowa aura, o czym przekonamy się spacerując w tamtych rejonach. Napotkanie wyjątkowych zjawisk po drodze jest całkiem realne.

Nagonka na wilka trwa. Urzędnicy tworzą atmosferę grozy.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

W ostatnim czasie na terenie Łomżyńskiego Parku Krajobrazowego Doliny Narwi doszło do incydentu za sprawą pewnego wilka, który narobił nie tylko sobie kłopotów, ale też swoim pobratymcom. Zagryzł bowiem cztery psy, które gospodarze trzymali przez cały czas na podwórku. Bajka o Czerwonym Kapturku weszła komuś chyba zbyt mocno do głowy. Nie będziemy już przytaczać groteskowej narracji o wilku – mordercy w jednej z gazet, ale będziemy wspominać o narracji Urzędu Marszałkowskiego, który to pisze o “stwarzaniu realnego zagrożenia dla gospodarstw i zwierząt domowych“. Napiszemy tylko jedno – wilk jest uznawany za wroga w Rosji i na Białorusi. Jeżeli, to są dla urzędników standardy, to bardzo źle o nich świadczy. Media mogą pisać co chcą (byleby zgodnie z prawem), bo zarabiają na utrzymywaniu podniecenia swoich czytelników, ale urzędnik na takie coś pozwolić sobie nie może.

Na stronie Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego czytamy: – Poprosiłem o prowadzenie działań informacyjnych i ostrzegawczych wśród mieszkańców tych terenów – chodzi np. o baczniejszą opiekę nad domowymi czworonogami oraz zgodnych z prawem czynności odstraszających wobec wilka – dodaje wicemarszałek Marek Olbryś. Utrzymywanie atmosfery grozy z powodu jednego wilka jest co najmniej śmieszna. Oczywiście urządzanie histerii jest skłonieniem społeczeństwa, by przychylnie spojrzało na zrealizowanie marzenia myśliwych – by tak jak na Białorusi i w Rosji można było je zabijać.

http://serwer180971.lh.pl/po-20-latach-znow-beda-polowania-na-wilki-mysliwi-tego-pragna/

Za co myśliwi tak nienawidzą wilków? Otóż za to, że robią im konkurencję w lesie. Wilki żywią się chorą i słabą zwierzyną czyniąc przez to inne populacje silniejszymi, gdyż eliminują z nich najsłabsze ogniwa. Czyli robią dokładnie to samo co myśliwi. Dlatego im nie podoba się, że wilków w lasach przybywa. Więcej wilków, to coraz mniej myśliwych. Miejmy nadzieję, że kiedyś zostanie zlikwidowany ten zawód na rzecz humanitarnego eliminowania zwierząt zagrażających reszcie stada choćby poprzez usypianie.

Co z wilkiem, który zagryzł 4 psy? Urząd na szczęście na swojej stronie rozwiewa wątpliwości. Piszą, że w grę nie wchodzi raczej odłowienie niebezpiecznego wilka. To zwierzę pod ścisłą ochroną i procedury są bardzo skomplikowane. Właściciele zabitych psów mogą się ubiegać w RDOŚ o odszkodowanie. Trzeba kciuki trzymać, by lobby myśliwych nie przeforsowało zmiany tych procedur. A warto wiedzieć, że po swojej stronie mogą mieć nawet premiera.

http://serwer180971.lh.pl/kompromitacja-premiera-morawiecki-chce-wytepic-wilki/

W województwie podlaskim wilki żyją przede wszystkim w Puszczy Białowieskiej, Puszczy Knyszyńskiej oraz Wigierskim Parku Narodowym i Puszczy Augustowskiej.

Na koniec warto jeszcze wyjaśnić pewną kwestię. Czy wobec tego co się stało, uważamy, że to dobrze, że wilki zagryzają psy? Odpowiadamy: wilki zagryzają rolnikom również krowy. Dlatego też obowiązkiem gospodarza jest zabezpieczenie bydła przed taką ewentualnością. Jeżeli to uczyni, a mimo to wilk mu zagryzie zwierzę, to otrzyma odszkodowanie. Czy pies mieszkający całe życie na podwórku jest odpowiednio zabezpieczony? To już sami sobie odpowiedzcie. Tak samo odpowiedzcie sobie czy wolno narzekać na wilki i inne dzikie zwierzęta – mieszkając bardzo blisko dzikich terenów.

Fot główne: takie zdjęcia można znaleźć w internecie. Mają one zachęcać myśliwych do wyjazdu na Białoruś, gdzie urządzane są legalne polowania na wilki.

fot. Karol Kundzicz / Wikipedia

Wrota pięknego rezerwatu. Wieś zamieszkana przez 21 osób ma własną stację kolejową.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Puszcza Knyszyńska to nie tylko wielki kompleks leśny, ale też poszczególne rezerwaty przyrody w niej się znajdujące. Tym razem zachęcimy Was do odwiedzenia dwóch rezerwatów obok siebie, do których dojedziemy pociągiem.

Mimo, że miejsce to znajduje się na kolejowej trasie Białystok – Grodno, jeszcze przed Sokółką, to śmiało można powiedzieć, że diabeł mówi tam dobranoc. Mowa stacji kolejowej Machnacz, z której dojdziemy do rezerwatów. Stacja we wsi zamieszkanej przez 21 osób to dość spory luksus. Co ciekawe w 2017 roku obsługiwała ona od 0 do 9 pasażerów na dobę. Jak na taką liczbę mieszkańców to dosyć sporo.

Jak to możliwe, że powstała tam w ogóle stacja? Ma to zapewne związek z pobliską rampą przeładunkową. Także tam zaczyna się przekładnia na rosyjski typ torów, które są szersze. Warto podkreślić iż cała ta infrastruktura nie była nigdy używana, a teraz jest zalana wodą.

Znajduje się tam rezerwat przyrody Jesionowe Góry. Na szczególną uwagę warto w nim zwrócić na żeremia bobrów oraz tamy zbudowane przez te zwierzęta. Następnie leśną ścieżką możemy udać się na spacer do Czarnej Białostockiej. Cała trasa wyniesie 12 kilometrów. W sam raz by spalić trochę kalorii, szczególnie teraz gdy ludziom wkłada się do głowy z każdej strony hasło, by zostać w domu. W Czarnej Białostockiej także jest stacja kolejowa, więc jeżeli będziecie wracać na przykład do Białegostoku, to także jest możliwe, by zrobić to pociągiem.

kibiny

Kibiny z podlaskim nadzieniem prosto z Narewki.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Kibiny to charakterystyczne danie kuchni karaimskiej, które zyskało popularność głównie w rejonach zamieszkałych przez Karaimów, w tym także na terenie Polski, głównie w miejscowościach takich jak Trakiszki czy Kruklanki. Te delikatne pierogi w kształcie łódki, nadziewane soczystym farszem mięsnym, często z dodatkiem cebuli i przypraw, stanowią prawdziwą ucztę dla podniebienia.

 

Tradycje adwentowe w Kościele katolickim i Cerkwi prawosławnej

W Kościele katolickim mamy okres adwentu, zaś w Cerkwi prawosławnej oraz u grekokatolików obowiązuje Post Filipowy. Obchodzony jest on przed nachodzącymi świętami Bożego Narodzenia, od 14 listopada w kalendarzu juliańskim (27 listopada w kalendarzu gregoriańskim czyli obowiązującym powszechnie na świecie) do 24 grudnia (czyli do 6 stycznia w gregoriańskim). Zgodnie z zasadami Cerkwi prawosławnej ciało i dusza muszą być utrzymywanie w dyscyplinie. Pomocny w tym ma być właśnie post, którego okresy występują 4 razy do roku. Jednym z nich jest czas poprzedzający Boże Narodzenie. Katolicy w tym czasie obchodzą adwent – czyli specjalny czas przygotowania duchowego i oczekiwania do Bożego Narodzenia. Bardzo ciekawym zwyczajem jest peregrynacja obrazów Matki Boskiej w tym czasie. Teraz jest to powszechnie spotykane na wsiach, jednak jeszcze w latach 90. obraz bożej rodzicielki przyjmowano również w białostockich blokach. Mieszkanie po mieszkaniu. Post obchodzony jest natomiast przed Wielkanocą.

Ramadan w islamie i jego znaczenie dla muzułmanów

Muzułmanie, a na Podlasiu Tatarzy mają Ramadan. Dziewiąty miesiąc kalendarza muzułmańskiego to okres święty, gdyż w tym miesiącu rozpoczęło się objawienie Koranu. Archanioł Gabriel ukazał się Mahometowi przekazując kilka wersów przyszłej świętej księgi islamu. W tym czasie muzułmanom nie wolno od świtu do zachodu nic jeść, nic pić (nawet wody) ani uprawiać seksu. Trzeba również unikać czynienia zła i sytuacji konfliktowych. Ramadan nie obowiązuje między innymi kobiet w ciąży, matek karmiących czy osób w podróży. Warto jeszcze dodać, że muzułmanie mają kalendarz księżycowy, zawierający 12 miesięcy po 29 lub 30 dni.

Kuchnia postna i regionalne specjały – kibiny

W czasie postu obowiązuje także często kuchnia postna. Jednym z takich przykładów postnych wypieków są kibiny. Jak je przyrządzić możecie obejrzeć na powyższym filmie. Co ciekawe, gdyby nie było na nim widać i nie słychać mężczyzny, to i tak byśmy wiedzieli, że przysmaku nie przyrządza kobieta. Wszystko dokładnie wymierzone, wyważone, odsypane i przygotowane konkretnie tyle ile trzeba. Co do grama. Nie ma tutaj mowy o przyrządzaniu “na oko”.

Kibiny – doznania kulinarne

Chociaż nie możemy spróbować kibinów, to przez ekran monitora widać że na pewno wyszły pyszne. Lekko słony smak i sezam dają kubkom smakowym ciekawe doznania. Spróbujcie zrobić podobne w domu i podzielcie się wrażeniami.

Featured Video Play Icon

Ligawka rozbrzmiewa w Podlaskiem 4 niedziele przed Bożym narodzeniem

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

O takim zwyczaju zapewne niewiele osób słyszało. Tymczasem w Ciechanowcu od wielu lat jest on podtrzymywany. W trakcie trwania adwentu gra się na ligawce. Miejscowi Legacze – na filmie Andrzej Klejzerowicz i Teodor Niemyjski, przez cały jego okres aż do świąt wychodzą przed dom i wyjątkowym i pięknym dźwiękiem przypominają mieszkańcom, że wkrótce oto narodzi się Jezus. Posłuchajcie sami tego wyjątkowego brzmienia.

Do dźwięków, które są wygrywane na instrumencie można przypisać słowa. Są to tak zwane zaśpiewy. Na Podlasiu najczęściej słyszanymi są: “Adwentu, Adwentu cztery niedziele”, “Wstawajcie psubraty, już czas na roraty” czy “Babi ud, Babi ud, Dziadowe kolano”. Na Mazowszu natomiast najpopularniejszym jest: “Nie siał, nie orał, nie będziesz zbierał”. A warto o tym wspomnieć, bo Ciechanowiec leży na pograniczu Podlasia i Mazowsza.

Warto dodać, że ligawka jest instrumentem ludowym spotykanym głównie na Mazowszu i Podlasiu. Znany na naszych ziemiach od XI wieku! Jest to instrument dęty w formie rogu, wygięty łukowato. Jego długość wynosi około 1 metra czyli według dawnej miary 2-3 łokcie. Jest on wystrugany ze świerkowego lub olchowego drewna, złożony z dwóch połówek i sklejony woskiem. Dodatkowo drewno owija się także ozdobą. Z instrumentu wydobywa się dźwięk wprowadzając pod odpowiednim ciśnieniem powietrze do węższej części. Kolejne tony nazywa się alikwotami.

W okresie poprzedzającym Boże Narodzenie, co roku w Ciechanowcu odbywa się konkurs gry na instrumentach pasterskich. W tym roku niestety się nie odbędzie z wiadomych względów. Dlatego pozostało posłuchać ligawki na filmie.

 

fot. Phil Richards / Flickr / Dworzec PKP Hajnówka

Po 25 latach wraca kolejowe połączenie Białystok – Hajnówka. Od stycznia!

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Puszcza Białowieska, a w szczególności Białowieża tego lata przeżywała oblężenie. Za sprawą koronawirusa wiele osób zrezygnowało z wyjazdu za granicą i postanowiło zobaczyć co jest ciekawego w Polsce. Także na Podlasiu. Każdy kto jechał samochodem do Białowieży (bo inaczej nie bardzo się da), to wie jak bardzo wymagająca jest droga. Bardzo wąska, pomiędzy drzewami, zatłoczona. Nikt o zdrowych zmysłach nie proponuje, by ją poszerzyć. Dlatego też dojazd kolejowy byłby zbawieniem dla wielu turystów. Problem w tym, że Marszałek Województwa pożałował pieniędzy na remont torów z Hajnówki do Białowieży.

 

Teraz ta zła decyzja będzie miała właśnie swoje konsekwencje. W styczniu ruszą regularne połączenia z Białegostoku do Hajnówki. Warto podkreślić, że kończy się remont torowiska, który zakończy również 25-letnią przerwę w kursowaniu pociągów. Do tej pory do Hajnówki można było dojechać wyłącznie z Czeremchy. W tej miejscowości pociąg ze stolicy Podlaskiego (a w zasadzie szynobus) zatrzymywał się, zaś w dalszą podróż zabierał przyjezdnych kolejny. Generalnie jeżeli ktoś miał do wyboru samochód albo pociąg, wybierał samochód, by nie tracić czasu.

http://serwer180971.lh.pl/kolejka-waskotorowa-hajnowka-topilo/

Teraz będzie możliwe by do Hajnówki dojeżdżały pociągi nawet ogólnopolskie. Tylko po co? Hajnówka to małe miasteczko, zaś zainteresowani Białowieżą musieliby jakiś transport na miejscu załatwić. O ile dla białostoczan, to nie jest zbyt wielki problem, bo przecież zna lokalnych przewoźników, toteż dla kogoś z innego województwa już może być barierą. Co innego, gdyby z takiego Wrocławia czy Krakowa pociąg przywoził ludzi do samej Białowieży. Ale niestety, tak nie będzie.

 

Dlatego też szynobusy Białystok – Hajnówka będą dobrą, alternatywną opcją wyłącznie dla wszystkich stałych klientów pewnej firmy przewozowej, która hajnowski rynek zdominowała. Turyści będą musieli liczyć, że po wyjściu z dworca będą na nich czekać prywatni przewoźnicy kursujący do Białowieży. Biorąc pod uwagę to, co obecnie się dzieje, wielu może jednak nie dotrwać do lata. Sami teraz widzicie ile naprawdę kosztuje jedna zła decyzja. Oszczędziliśmy 28 milionów złotych, a straciliśmy dużo więcej, bo dojazd kolejowy ściągnął by do Białowieży ogromne tłumy turystów nie tylko z Polski, ale i zagranicy.

Zaznaczyliśmy niebieską linią trasę kolejową, która miała powstać przy okazji bezpośredniego połączenia Białegostoku z Hajnówką. Tak się jednak nie stanie.

Nie tylko cud. 7 innych miejsc, dla których warto zwiedzić Sokółkę

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Sokółka to miasteczko, które przyciąga szczególnie do kościoła Św. Antoniego Padewskiego, gdzie miał miejsce cud eucharystyczny. Jeszcze inni zwiedzają okolice kościoła, gdzie nagrywano sceny kultowego filmu U Pana Boga za piecem. Warto jednak wiedzieć, że Sokółka ma do zaoferowania znacznie więcej. Oprócz kościoła warto zobaczyć też przepiękną Cerkiew św. Aleksandra Newskiego z 1853 roku. Jest to murowana cerkiew z charakterystyczną dużą kopułą otoczoną czterema mniejszymi bocznymi kopułami. Wewnątrz świątyni znajduje się pochodzący z 1905 r. piękny ikonostas z obrazem “Ostatniej wieczerzy”.

Jeżeli będziemy tam latem, to warto skoczyć nad zalew. Można tam odpocząć, popływać lub skorzystać ze sprzętu do tego przeznaczonego. Jedną z głównych imprez organizowanych tam są mistrzostwa w skokach na nartach wodnych, zawody skuterów wodnych oraz zawody wędkarskie. Dobra wiadomość jest taka, że do Sokółki z łatwością dojedziemy samochodem, pociągiem i autobusem. Jest doskonale skomunikowana z Białymstokiem.

Warto pamiętać, że oprócz Sokółki atrakcyjne są także jej okolice. Możemy obejrzeć wiatrak pod Dąbrową Białostocką albo wybrać się Szlakiem Tatarskim. W Bohonikach odwiedzając meczet i tatarski cmentarz. Podobnie w Kruszynianach. Możemy też skoczyć do Kuźnicy, gdzie znajduje się przejście graniczne – jeżeli ktoś chciałby zobaczyć jak ono wygląda. Natomiast jeżeli pokręcimy się bladym świtem po okolicznych wsiach przy Starej Kamionce to możemy napotkać stado dziko żyjących żubrów.

Sama Sokółka oferuje również Muzeum Społeczne Ziemi Sokólskiej, które powstało w latach 80 –tych XX w. Jest bogatym źródłem wiedzy historycznej o dziejach Sokólszczyzny. Posiada trzy działy: historyczny, tatarski i etnograficzny. Zbiory muzeum przedstawiają historię Sokółki i okolic, potwierdzają zróżnicowanie wyznaniowo etniczne tego regionu Polski, a także prezentują dawne życie codzienne podsokólskich wsi. Jeżeli chcemy wybrać się na wyżej wspomniany Szlak Tatarski, to warto od tej placówki zacząć.

fot. wasilkow.pl

Otoczenie zalewu zmieni się na lepsze. Idzie nowe.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Tego lata w Wasilkowie nad zalewem można było zaobserwować sporo ludzi. Pogoda dopisała a i pojawiły się nowe atrakcje. Szczególnym zainteresowaniem cieszył się “cypel”. Teraz burmistrz planuje także zrobić porządek z częścią zalewu po drugiej stronie mostu. Jest tam obecnie alejka, którą możemy obejść zalew dookoła, wiele ławeczek, przy których można spotkać wędkarzy, stare drewniane pomosty, skocznia (ale chyba tylko dla bardzo odważnych) oraz WakePark – wypożyczalnia sprzętu wraz z wyciągiem nart wodnych. Wasilków teraz chce wyłonić z przetargu firmę, która zaprojektuje od nowa i wykona dokumentację techniczną tej części zalewu.

 

Spróchniałe pomosty będą usunięte, podobnie jak betonowe płyty które zamulają dno. Do tego utworzona zostanie plaża, odnowione alejki spacerowe, plac zabaw, boiska czy toaleta, a także wiele innych. Warto zaznaczyć, że to dopiero przetarg na dokumentację czyli początek drogi. Opracowanie dokumentacji wraz z uzyskaniem niezbędnych pozwoleń będzie realizowane w czterech etapach do 30 czerwca 2021 r. Dopiero potem nastąpi realizacja planów.

Featured Video Play Icon

Podlaskie jak Bułgaria i Madagaskar. Co by było gdybyśmy byli państwem?

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Na Śląsku istnieje taka organizacja jak Ruch Autonomii Śląska. Do ostatnich wyborów samorządowych nawet mieli swoich radnych w sejmiku. Już widzimy ten zalew memów gdyby powstał Ruch Autonomii Podlasia. Dlatego ten tekst nie będzie o tym. Postanowiliśmy Wam zaprezentować materiał kogoś, kto tu nie mieszka, kto wziął suche dane i pokazał, że nasz region wcale taki zacofany nie jest. Gorzej mają na Warmii i Mazurach, na Podkarpaciu, Lubelszczyźnie i w województwie świętokrzyskim. Co oczywiście nie oznacza, że jest u nas idealnie, ale skoro znamy swój potencjał, to dlaczego ciągle go nie wykorzystujemy?

Cóż, istotnym czynnikiem jest fakt, że od lat samorząd w Polsce stał się areną walk politycznych. Główne partie w kraju biją się o sejmiki głównie dlatego, że te rozdają pieniądze unijne. A kto ma kasę ten ma władzę. My tradycyjnie w polityczne rozważania nie zamierzamy wchodzić, bo od samego mieszania herbata nie jest słodsza. Dlatego raz na jakiś czas upominamy się o to, co nie jest zrobione, a co jeszcze bardziej dałoby nam rozpędu w rozwoju.

W powyższym filmie widzimy, że nasze atuty to rzekomo węzeł transportowy oraz rolnictwo. Problem w tym, że ludzie preferują (lub są zmuszeni życiowo) tanie jedzenie z marketu. My natomiast eksportujemy nasze pyszne jedzenie do innych krajów. Drugim problemem jest ten mityczny węzeł transportowy. Samo skrzyżowanie dróg nie sprawi, że będzie u nas jeszcze więcej pieniędzy. Planując trasę ciężarówki bierze się pod uwagę nie tyle fajną drogę, a koszty. Zatem transport z Litwy na zachód i tak i tak przebiegać będzie przez Polskę, bo innej drogi nie ma. Chyba że Kaliningrad znów stanie się Królewcem, wtedy już będzie to wyglądać inaczej.

Ciągle powtarzamy, przy każdej możliwej okazji. Podlasie powinny bardzo mocno rozwijać turystykę. Szczególnie teraz, gdy wszystko będzie się odradzać jak po wojnie. Tymczasem u nas bardzo kiepsko z bazą noclegową. Zawodzi także PKP. Wystarczy zobaczyć rozkłady jazdy. Kierunek Warszawa (+ miasta kolejne) i Ełk (+ miasta kolejne). Ostatnio nawet jest połączenie z Grodnem. Ale gdy spojrzymy na mapę, to jest i Lublin (i Terespol + Ukraina), Mińsk (+ Moskwa), Wilno, Ryga, Tallin. Tam już tak ławo dojechać się nie da. Aczkolwiek w 2021 roku będzie bezpośrednie połączenie Warszawa – Białystok – Wilno. Tu już coś. Jednak przez to, że nie jesteśmy bramą na wschód tracimy i gospodarczo i turystycznie. A to tylko kwestia uzgodnień politycznych. Tory przecież są.

Tak jak w filmie było wspomniane – jesteśmy europejskim średniakiem. Problem w tym, że nikt u nas nie ma aspiracji by stanąć w szranki z najlepszymi. Świadczyć może o tym fakt, że ostatnia kampania promocyjna Podlaskiego jak miejsca z gospodarczym potencjałem wygląda jak żart. Co ciekawe, w ostatnich latach Białystok stał się miastem drogim do życia. Mimo, że niewiele tu się zmieniło.

Bezirk Białystok. Miasto pod niemiecką okupacją. Jak sukcesywnie wymordowano mieszkańców.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

II wojna światowa nie była wyłącznie działaniem militarnym. Żadnego kraju nie da się zdobyć samymi samolotami, nie da się też przejąć regionu samolotami ani skrawka ziemi. Trzeba tam fizycznie być. To nie jest też tak, że wojna wybuchła nagle. Mawia się, że jest ona przedłużeniem polityki. Szczególnie, że niektórzy pamiętali jeszcze I wojnę światową. Napięta sytuacja polityczna w Europie sprawiła, że prezydent Białegostoku Seweryn Nowakowski wrócił z urlopu 4 sierpnia 1939 roku. Po 3 tygodniach wydał odezwę do mieszkańców, w której zwracał się z apelem, by budować schrony, robić zapasy żywności i zachować spokój. Oczywiście ta ostatnia prośba nic nie dała. Rozpoczęło się wykupywanie ze sklepów wszystkiego, nawet nie nadających się do dłuższego przechowywania chleba i masła. Pojawiły się też przypadki spekulacji.

1 września 1939 roku nad miastem przeleciały niemieckie samoloty. Mieszkańcy wiedzieli, że wybuch wojny był nieunikniony, dlatego nie panikowano. 15 września do miasta fizycznie wkroczyli Niemcy i przejęli Białystok. 2 dni później Rosja sowiecka uderzyła w Polskę z drugiej strony. 22 września przejęto władzę w mieście. Prezydent Nowakowski został aresztowany. Przypuszcza się, że został zamordowany w więzieniu w Mińsku. W czerwcu 1941 roku znów miasto przejęli Niemcy i zarządzali miastem do 27 lipca 1944 roku. Wtedy wyparli ich Rosjanie, a zaraz po tym zakończyła się ii wojna światowa. Jak już wspominaliśmy, wojna to nie tylko działania militarne. Dlatego też, gdy co raz zmieniał się okupant w mieście, to wprowadzał swoje porządki.

 

Wejście Niemców było początkiem tragedii Żydów, których było w Białymstoku większość. Najbiedniejsi mieszkali na Chanajkach, w gęstej plątaninie drewnianych domów i kamienic od Młynowej po Krakowską pomiędzy nieczynnymi już cmentarzami Żydowskim i Prawosławnym. Pierwszy znajduje się zasypany ziemią pod Parkiem Centralnym, drugi zaś zasypany jest ziemią na wzgórzu przy cerkwi św. Marii Magdaleny. Sąsiadującym osiedlem był Szulchojt, gdzie wśród drewnianych domów i kamienic stała wielka synagoga w sąsiedztwie Pałacu Branickich.

Po drugiej stronie ratusza było więcej kamienic niż domów. Tam w stronę Markowej Góry i Brazylki (Białostoczek) rozciągały się fabryki. Do dziś przetrwał zespół budynków w przeszłości należących do Wolfa Zilberblatta i Chany Marejn, gdzie prowadzono fabryki włókiennicze. Nie brakowało też kamienic czynszowych.

Trzeba także wspomnieć o Warszawskiej, gdzie mieszkali najbogatsi. Po wojnie, gdy Białystok był w większości zniszczony, to właśnie ta część ucierpiała najmniej. Dlatego, gdy dziś wędrujemy Warszawską, to napotkamy tam wiele zabytków.

Gdy w 1941 roku utworzono Bezirk Białystok, to w pierwszych dniach spędzono kilkuset Żydów z Chanajek i Szulchojt do synagogi. Następnie podpalono świątynie z ludźmi w środku. Czarny dym unosił się nad miastem przez wiele dni. Miesiąc później utworzone zostało getto na terenach fabrykanckich.

Na czele administracji niemieckiej, a w zasadzie Prus Wschodnich (Niemcy są krajem zjednoczonym z wielu mniejszych) stał Erich Koch. Niemiecki nazista i zbrodniarz. Przed wojną aktywnie udzielał się w NSDAP. Po zwycięstwie Hitlera w wyborach Koch został mianowany w 1933 roku na nadprezydenta Prus Wschodnich. Podczas wojny dysponował nie tylko okręgiem białostockim, ale też ziemiami Ukrainy. Miał do dyspozycji Gestapo. Nazista był też posłem w Reichstagu. Wobec tylu obowiązków w trzech różnych miejscach mianował swojego zastępcę Waldemara Magunię, a później Friedricha de Brixa.

Formalnie III Rzesza i Prusy Wschodnie były oddzielone od Okręgu Białostockiego. Pomiędzy nimi znajdowała się granica policyjna i celna. Ta druga została zlikwidowana w listopadzie 1941 roku. Hitler zapowiadał także włączenie Białegostoku do III Rzeszy. Sam okręg to nie tylko Białystok, ale także przylegające wsie oraz Bielsk Podlaski, Grajewo, Grodno, Łomża, Sokółka i Wołkowysk razem z przylegającymi wsiami.

graf. Lonio17 / Wikipedia

Podczas okupacji Białegostoku, zanim powstało getto, co raz Niemcy przeprowadzali akcję rozstrzeliwania Żydów. Z ich rąk zginęło 3 lipca – 200 osób, 12 lipca – 5000 osób, 13 lipca 300 osób. Zabijali żołnierze policyjnego batalionu nr 309, dowodzonego przez mjr. Ernsta Wiesa oraz 316 i 322 batalionu pod dowództwem gen. Ericha von dem Bach-Zelewskiego. W kolejnych dniach utworzony został specjalny urząd Judenrat wydający zarządzenia i obwieszczenia z żądaniami kierowanymi do Żydów. Na przykład ludność musiała dostarczyć 5 mln rubli, 5 kg złota i 300 kg srebra. Ludzie stali w kolejkach aż do 10 pokoi, by przekazać specjalnym, komisjom to co mają. Niemcy specjalizowali się także w kradzieżach. Do Królewca wywieziono cenne dzieła z żydowskich bibliotek. Książki, które uznali za bezużyteczne przeznaczyli na opał. Wywożono również pozostały majątek szkół – przybory i pomoce naukowe.

30 czerwca 1941 roku urządzono akcję propagandową na dziedzińcu Pałacu Branickich. Zebrano Żydów, a następnie kazano im rozebrać i zdemontować pomnik Lenina i Stalina. Do dziś zachował się film propagandowy i zdjęcia z tego wydarzenia. Po tym zdarzeniu pałac Branickich stały się siedzibą władz Bezirk Białystok.

Zagłada Żydów była podzielona na etapy. Ostateczna likwidacja gett w Okręgu czyli wymordowanie ludzi oraz wywiezienie ich do niemieckich obozów zagłady zaczęła się 2 listopada 1942 roku. Pozostała likwidacja głównego getta w Białymstoku. Nastąpiło to 15 sierpnia 1943 roku. Ostatecznie Niemcy wymordowali 200 tys. Żydów z całego Okręgu Białostockiego, a w samym Białymstoku 50 tysięcy. W czasie tego sukcesywnego zabijania obok trwały prace produkcyjne w getcie na rzecz wojska. Wierzono, że daje to gwarancję przeżycia. Tak było do czasu likwidacji getta.

 

Śladami Słowian na Podlasiu. Leśne demony, miejsca mocy, wilki i legendy.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Mimo, że to miejsce nie zawsze do końca bezpiecznie, mimo że niekiedy owiane tajemniczą aurą, mimo że jest nieokiełznane, to i tak ciągnie tam nadal człowieka. Mowa o lesie. Tych na Podlasiu nie brakuje. Nie brakuje im także słowiańskiego ducha. Szczególnie Puszcza Białowieska zasługuje na największe zainteresowanie. Rosną w niej bowiem drzewa świadczące o najwyższej opiece Leszego i Dobrochoczego, a także są w niej miejsca mocy. Nie brak też wilków oraz miejscowych legend. Dlatego, jeżeli szukacie słowiańskiego świata, to wśród wielu inspirujących miejsc na świecie, niejedno z nich odnajdziecie na Podlasiu.

Między Mielnikiem a Krynkami

Jeżeli mówimy o Słowianach, to możemy wyróżnić 3 grupy plemion – południowcy, wschodni i zachodni. Wbrew pozorom Polska, Czechy i Słowacja należą w tym podziale do zachodu. Oczywiście w dzisiejszych realiach, bo granica między wschodem i zachodem zawsze była płynna i przebiegała gdzieś w naszych okolicach. Uzależniona była od rzek i traktów handlowych. Dlatego w poszukiwaniu słowiańskich korzeni, Podlasie nie jest ani początkiem ani końcem drogi. Po prostu jest punktem na wielkiej mapie.

Punkt ten jest rozległy, bo patrząc na stare mapy szlaków handlowych można wywodzić, że szły one po starych słowiańskich drogach. Dlatego szukając podlaskiego, słowiańskiego ducha powinniśmy zainteresować się nie jednym, a wieloma miejscami. Położonymi pomiędzy Mielnikiem, Bielskiem Podlaskim, Narwią i Krynkami. Interesować nas powinny oczywiście miejsca przyrodnicze. To wokół rzek, górek, pagórków i lasów prowadzili osadnictwo Słowianie.

Jeżeli wybralibyśmy się drogą z Mielnika przez Koterkę, Tokary, Klukowicze, Czeremchę, Dobrowodę, Hajnówkę, Teremiski, Narewkę, Siemianówkę, Bachury, Nowosady, Jałówkę, Mostowlany, Bobrowniki, Rudaki, Kruszyniany a finalnie Krynki to tego ducha byście od razu poczuli. Jadąc drogą przez wymienione wsie pokonacie około 200 km. Całkiem sporo, ale warto to zrobić.

Słowiańskie demony

Leszy i Dobrochoczy to leśni strażnicy pilnujący tam określonego porządku. Czerpią oni swoją moc z otaczających drzew. Im one wyższe, tym strażnicy maja w nim więcej mocy. Stąd też kilkudziesięciometrowe drzewa w Puszczy Białowieskiej, potężne jak wieżowce świadczyć mogą, że te słowiańskie demony jak Leszy (znany tez jako Bies) oraz Dobrochoczy mają się tam dobrze. Oba słowiańskie stwory obowiązkami dzieliły się po równo – Ten pierwszy opiekował się leśną fauną, zaś drugi leśną florą. Jeden i drugi byli surowymi sędziami, nagradzającymi za dobro i karzącymi za zło i zaniedbania. Dlatego człowiek zbierający w lesie różne rośliny mógł zostać ochroniony przed dzikimi zwierzętami lub przez nie zaatakowany. Przez setki lat lasy były dla naszych protoplastów miejscami świętymi, więc jeżeli chcemy żyć w zgodzie ze słowiańskim duchem, nie powinniśmy się wobec naszych puszcz dopuszczać niegodziwych czynów. Polę do interpretacji tego jest szerokie i pozostawiamy to Wam.

Miejsca mocy

fot. Ar2rek / Wikipedia

Bez wątpienia najbardziej znanym miejscem mocy na wspomnianych wyżej terenach jest Święta Góra Grabarka. Mimo że stoi tam cerkiew prawosławna, to pielgrzymują tam ludzie także innych religii. To miejsce ma w sobie pewną moc, którą możemy poczuć i się nią naładować. Ale to nie wszystko. W Puszczy Białowieskiej także jest miejsce mocy. To specyficzna polana, gdzie znajdują się kamienie i dziwnie uformowane drzewa. Prawdopodobnie jest to dawne miejsce kultu Słowian, gdzie odbywały się liczne rytuały. Dojazd na polanę nie jest zbyt trudny. Najpierw musimy dostać się w okolice Białowieży. Przed nią, kierując się drogowskazem jedziemy leśną drogą, którą dojedziemy do parkingu. Potem jeszcze trochę pieszo i jesteśmy na miejscu.

Wilki

W wierzeniach Słowian wilk zawsze zajmował bardzo ważne miejsce. Był ich towarzyszem. Świadczyły o tym choćby Szczodre Gody, świętowane na początku roku. Ich patronem był Weles, opiekun magii, wiedzy, bogactwa, bydła i dzikich zwierząt. Dziś również zwierzę jest pod ochroną i doskonale wiemy jak ważne jest dla ekosystemu. Niestety, po czasach Słowiańskich wilki przestały mieć opiekę. Pojawiły się opowieści o wilkołakach, baśnie o złym wilku i Czerwonym Kapturku, liczne przysłowia z wilkiem i choroba “dostać wilka”. Nagle zwierzę stało się w naukach okrutne i groźne.

Dziś wilki spotkamy na Podlasiu między innymi w Puszczy Białowieskiej. Bezpośredni kontakt z nimi jednak jest niemal niemożliwy. Są tak dzikie, że tylko wytrawni i cierpliwi, do których zapachu przyzwyczają się, mają okazje je spotkać. Ogólnie rzecz biorąc wilki bardzo boją się ludzi. Swoją drogą ludzie wilków też.

Legendy

Opisywane podlaskie, słowiańskie tereny do dziś są obiektem wielu legend. Między innymi o Południcach, które to mają żelazne zęby. Według wierzeń były one morderczymi i złośliwymi demonami. Słowianie wierzyli, że stawały się nimi kobiety, które zmarły w trakcie ślubu lub wkrótce po weselu. Swoje ofiary zabijały lub okaleczały sierpem, dusiły w polu lub porywały dzieci bawiące się w jego pobliżu.

Inna legenda mówi o złośliwym Wodniku mieszkającym nad Bugiem. Mężczyzna topił ludzi, ich dzieci a także bydło. Miejscowi zaczęli unikać rzeki. Wtedy też złośliwy wodnik sprawił, że na Bugu pojawiał się most – widmo. Kto chciał przez niego się przeprawić, ginął gdzieś po drodze. W innej legendzie zaś Góra Zamkowa w Drohiczynie otwierała jedną ze swych ścian tylko raz na 100 lat. Wtedy pojawiali się rycerze, którzy wpływali łodziami do rzeki. Jeden podobno zagapił się na miejscową piękność i przegapił moment, gdy ściana ponownie zamknęła się. Od tej pory biedaczyna błąka się po okolicznych łąkach i czeka aż góra znów się otworzy. Miejscowa piękność zaś wcale nie musiała nią być, bowiem mogła to być czarownica.

W pobliskich Siemiatyczach bowiem znajduje się Wilcza Góra, gdzie znajdują się kamienie. Według legendy czarownice rozniecały wielki ogień i kłaniały się wielkiej czarownicy, a następnie zasiadały do uczty. Zupełnie jak na świętokrzyskiej Łysej Górze. Po wieczerzy zaś następowały tańce. W czasie sabatu czarownice doskonaliły swe umiejętności przygotowując nowe czary i mikstury. A gdy rano kogut zapiał wszystkie wsiadały na miotły i odlatywały do swych chatek.

Czy te stworzenia sobie odpuściły?

Na koniec warto wspomnieć jeszcze o miejscu, w którym straszy od lat. To Reduty pod Bielskiem Podlaskim. Tam na skraju Puszczy krzyżowały się szlaki handlowe. W jego pobliżu znajduje się uroczysko “Pod zielonym dębem”. Żeby do niego dojść należy przejść przez Czarny Las. Tam jedn pośród drzew kryją się różne zjawy, które wpływają na wędrowców tak, że ci mogą się zagubić i nigdy nie dotrzeć ani do uroczyska, ani też wyjść z lasu. W okolicy znajdują się także Diabelskie Wrota. Za nimi jest droga przez bagna. Jeżeli tam zbłądzimy, również możemy nigdy już nie wyjść.

Pamiętajmy, że wszystko to składa się z wierzeń sięgających nawet 1000 lat wstecz. Przez ten czas wiele mogło się zmienić. Duchy, zjawy, demony i inne stworzenia mogły sobie już dawno odpuścić. Nie zmienia to jednak faktu, że na wycieczkę śladami podlaskich Słowian warto się wybrać.

Featured Video Play Icon

Czy tu kapliczka zapadła się pod ziemię? Góra Prowały – mniej znana siostra Grabarki.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Dosłownie wszyscy kojarzą świętą górę Grabarkę, ale tylko okoliczni mieszkańcy oraz niektórzy bardzo zainteresowani pielgrzymowaniem wiedzą o tym iż w jej pobliżu znajduje się jeszcze jedna święta Góra – Prowały. Prowadzi do niej urokliwa alejka. Na miejscu oprócz wielu krzyży znajduje się również źródełko, z którego warto zaczerpnąć wody ponieważ ma ona uzdrawiającą moc.

 

Na szczycie znajduje się kapliczka, w której schronienie znalazła ukryta od najazdów tatarskich, cudowna ikona Spasa (Zbawiciela) Mielnika. Kapliczka została zniszczona w nieznanych okolicznościach. Inna legenda mówi iż zapadła się pod ziemię. Stąd nazwa Prowały od słowiańskiego “prowaliłas”. Podobnie jak na Grabarkę pielgrzymują tutaj ludzie, którzy słyszeli o jej istnieniu i tak samo zostawiają tu krzyże w różnych intencjach.

 

Góra znajduje się w lasku obok drogi. Można ją odwiedzić wędrując szlakiem z Drohiczyna do Milejczyc po drodze mijając między innymi Narejki, Żurobice, Siemiatycze, Mielnik, Radziwiłłówkę, Koterkę czy Telatycze. Jeżeli niedługo sypnie śniegiem, to będzie idealna okazja by górę odwiedzić. Klimaty tego miejsca jest wyjątkowy szczególnie zimą oraz latem. Aczkolwiek wiosną i jesienią również nie brakuje mu walorów.

Blokowisko w Supraślu? Deweloper już kupił działkę obok plaży.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Supraśl ostatniego lata przypominał Zakopane. Tłumy turystów odwiedzały uzdrowisko. Niestety za tą popularnością przyszli tez deweloperzy. Jeden z nich ma już ochotę w centrum miasteczka stawiać bloki.

Tuż obok parkingu przy bulwarach znajduje się dawna fabryka Cytrona lub też “stolarnia”. W ostatnim czasie jej nowym właścicielem został deweloper. Następnie poprosił gminę Supraśl o opinię wizualizacji blokowiska. Ta byłą jednoznacznie negatywna. Burmistrz będzie się starać zmienić lokalne prawo tak, by elewacja była zgodna z charakterem miasteczka. Ale tylko tyle. Zakazać budowy nie może, a jedynie ją ograniczyć.

Sprawa bloków jest jednak jeszcze otwarta. Dotychczas bardzo mocno pilnowano ażeby Supraśl miał “czysty krajobraz” od tego co mamy w Białymstoku. Jednak o kształcie miasta decydują radni, którzy nie muszą być aż tak tradycjonalistyczni. Na szczęście powstałą już grupa “Stop budowie bloków w Supraślu”. Miejmy nadzieję, że wszyscy skutecznie będą blokować inwestycję. Deweloper póki co chce budować. Miejmy nadzieję, że wycofa się z tego pomysłu.

Pamiętajcie – presja ma sens. Im więcej będzie przeciwników, im szerzej informacja o planach dewelopera się rozniesie, a także informacja o sprzeciwie mieszkańców, tym większa szansa że deweloper ugnie się.

fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

PRL-owski budynek stał się zabytkiem. Kolejny w Białymstoku.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Budynek Poczty przy ul. Kolejowej 15 stał się zabytkiem. Zarządzeniem z dnia 16.11.2020 r. prof. Małgorzata Dajnowicz podlaska konserwator zabytków włączyła do wojewódzkiej ewidencji zabytków budynek urzędu pocztowo-telekomunikacyjnego przy ul. Kolejowej 15 w Białymstoku. Zarządzenie weszło w życie z dniem podpisania. Poinformował Wojewódzki Urząd Ochrony w Białymstoku. Od lat w mieście trwają dyskusję czy architekturę modernizmu traktować jako nic nie warte dziedzictwo PRL czy też doszukiwać się w nim wartości. Pierwszym zabytkiem stał się budynek Uniwersytetu w Białymstoku stojący na placu NZS w centrum miasta. Podobnie stało się z budynkiem Sądu przy ul. Skłodowskiej.

Budowę dworcowego Urzędu Pocztowo-Telekomunikacyjnego rozpoczęto w 1962 roku według projektu inż. Leona Kulikowskiego, absolwenta Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Pod blisko trzech latach budynek został oddany do użytku. Z opublikowanych informacji wynika, że jego wnętrza zaprojektowała Aleksandra Bortowska. Późniejsze zmiany w architekturze poczty wykonano według projektu białostockiego architekta Jana Hahna.

fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

W duchu modernizmu została odbudowana cała Polska po odzyskaniu Niepodległości w 1918 roku. Najpierw urzędy i instytucje państwowe, później bloki mieszkalne. Po II wojnie światowej architektem, który stworzył nowy Białystok na gruzach poprzedniego miasta był Stanisław Bukowski. W latach 60-tych przyszła nowa “fala” modernizmu, a wraz z nią inni architekci. Budynki, które zaczęły się pojawiać było nieco futurystyczne. Spójrzmy chociaż na Central, spodki, pawilony-restauracje przy ul. Akademickiej. Jednym z takich budynków właśnie była właśnie też Poczta przy Kolejowej. Budynek posiada ciekawe rozwiązania. Do budowy obiektu wykorzystano cienkościenne konstrukcje łupinowe nadając budynkowi jedyny na terenie miasta falisty dach i skośne podpory.

To właśnie te elementy zadecydowały o tym iż prof. Małgorzata Dajnowicz, podlaska konserwator zabytków uznała, że ma wartości artystyczne i powinien zostać wpisany do ewidencji zabytków. Budynek ma także wartości naukowe.

Co ten Truskolaski wyprawia?! 80-letnie tuje na Plantach wycięte!

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Czy ktoś upadł na głowę? Białostockie Planty co roku przyciągają tłumy mieszkańców, którzy mają ochotę schronić się w cieniu. Niższe temperatury niż na rozgrzanym Rynku były także w alejce spacerowej za sprawą 80-letnich tuj. A tymczasem ekipa Truskolaskiego wycięła je! W zamian posadzono małe drzewka, które już nie będą przyczyniać się do schładzania okolicy. Powariowali!

Kiedy słyszymy słowo “rewitalizacja” z ust urzędników, to wiemy że to oznacza jedno – wycinkę roślin i betonowanie. Te piękne ogromne tuje były wizytówką Plant podobnie jak fontanny. A tymczasem miasto tłumaczy się, że tuje urosły do potężnych rozmiarów i kolidują z alejkami spacerowymi. Powód do wycinki absurdalny! Jak bardzo trzeba nienawidzić przyrody żeby w kółko szukać okazji do wycinki. A wystarczyło zaprojektować alejki od nowa tak, by wpasowały się do tuj. Czy słyszeliście o konsultacjach społecznych związanych z Plantami? My też nie, a podobno 116 na 137 osób chciało tej wycinki. Ciekawe skąd się wzięli ci chętni do wycinki.

Może Wam się wydawać, że skoro ciągle uderzamy w Truskolaskiego, to pewnie jesteśmy za PiS. Otóż nie! Chcemy, byście otworzyli oczy i zobaczyli co ten człowiek wyprawia z naszym miastem. Równia pochyła! Jesteśmy po prostu rozgoryczeni.

Krywlany dalej będą bezużyteczne. Czy prezydent nie umie wydać decyzji czy nie chce?

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

W ostatnim czasie głośno było o tym, że Samorządowe Kolegium Odwoławcze uchyliło decyzję prezydenta dotyczącą wycinki drzew pod lotnisko. Gdy jakiś czas temu stojąc na płycie ogłaszał jej wydanie wiceprezydent Musiuk rozpływano się nad inwestycją jakby chcieli przekonać nieprzekonanych. Sprawa budowy lotniska trwa jednak już tak wiele lat, że tu już nie ma kogo przekonywać, bo jest to coś, co dzieli białostoczan.

Do pierwszej grupy zaliczamy się my. Tak jak wielu mieszkańców uważamy, że to niezbędna budowa do rozwoju gospodarczego regionu. Nie dlatego, żeby mieszkańcy mogli latać do Londynu czy Brukseli, ale dlatego żeby tu w Białymstoku mógł wylądować ktoś, kto generuje dla miasta pieniądze. Tajemnicą nie jest, że lotniska na świecie wcale nie zarabiają na pasażerach lecz na cargo. To możliwość importowania lotnictwem generuje pieniądze dla lokalnych firm. Ponadto wiele międzynarodowych imprez nie może się odbyć w Białymstoku właśnie przez brak lotniska, bo nikomu nie będzie się chciało tu jechać kilka godzin busem po wyczerpującym locie na przykład z USA. Zalet lotniska w regionie jest dużo więcej, ale nie zamierzamy nikogo przekonywać, tylko dla porządku przypominamy o co cały ten ambaras.

Tak samo trzeba przypomnieć, że są przeciwnicy. Jest grupa ludzi, która uważa, że wystarczy lotnisko w Warszawie (a za jakiś czas lotnisko między Warszawą a Łodzią). Uważają też, że skoro pas startowy jest krótki i będą mogły lądować na nim tylko samoloty zabierające do 50 pasażerów, to znaczy, że nie będzie można już go rozbudowywać. Nie podoba im się także, że pobudowali się w okolicy, a teraz będzie im coś głośnego nad głowami latać. Aczkolwiek ten argument nie jest trafiony – raczej zaliczyć go należy do obaw. Krywlany nie będą przecież międzynarodowym gigalotniskiem. Liczba lotów dużych samolotów – generujących największy hałas będzie przecież niska. Koronnym argumentem przeciwników jest to, że na pewno nikt nie będzie chciał tutaj organizować lotów tak samo jak w Radomiu. Ponadto kontrowersje wzbudza wycięcie tak dużej liczby drzew.

Wracając do nieprawidłowej decyzji SKO. Po jej wydaniu przez miasto, odwołało się od niej Nadleśnictwo Dojlidy, które uważało, że usunięcie 35 procent lasu Solnickiego musi wymagać zgody urzędu odpowiedzialnego za ochronę środowiska, gdyż usunięcie tylu drzew będzie ingerencją w przyrodę. Ponadto zarzucono miastu, że to co nazywali liczeniem drzew w rzeczywistości nie miało miejsca. Po prostu przeprowadzono to tak jak sondaż. Wybrano grupę losową i ustalono “reprezentację”. Ponadto nie ustalono czy w lesie są gatunki chronione, siedliska czy gniazda.

Swoją drogą ten ostatni argument leśników akurat można by było uznać za trafny. Najpierw powinno się ustalić kto mieszka w lesie, następnie ustalić czy jest pod ochroną, a jeżeli tak to wtedy zwrócić się o pozwolenie na wycinkę drzew. Liczenie było tak naprawdę bez sensu. Wystarczyło wyznaczyć obszar wycinki. Tak jak pisaliśmy wielokrotnie Truskolaski i jego ekipa cały czas rzucają sobie kłody pod nogi. Tym razem nie było inaczej.

Samorządowe Kolegium Odwoławcze jednak było łaskawe dla nieudolności włodarza. Nie przyjęło argumentów leśników, ale i tak kazało decyzję Truskolaskiemu ponownie wydać, bo zawierała ona błędy formalne. W decyzji prawidłowo nie wyjaśniono co to jest przeszkoda lotnicza, jakie drzewa trzeba usunąć, nie wskazano nawet prawidłowo aktualnych numerów działek geodezyjnych! Wygląda to albo na wyjątkowe niechlujstwo, niekompetencję albo sabotaż.

Tadeusz Truskolaski zajmuje stołek prezydenta od 14 lat. Jest trochę jak Łukaszenka, który “trochę się zasiedział”. Widać to przede wszystkim w jego działaniu. Wygląda na to, że sam zajmuje się wyłącznie polityką, a miasto zostawił niekompetentnym urzędnikom, albo takich co nie chcą lotniska i je sabotują. Bo jak inaczej można nazwać to co się wydarzyło? Ktoś, kto tyle lat wydaje decyzje administracyjne powinien robić to perfekcyjnie, szczególnie przy tak ważnej inwestycji. A tymczasem robi się wszystko, by Krywlany stały bezużyteczne wiele lat. Wstyd! I to za duże pieniądze.

Featured Video Play Icon

Teatry zamknięte, ale białostockich aktorów można obejrzeć online

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Czasy są takie, że nie można pójść do teatru, ale na szczęście mamy internet i przedstawienie można oglądać w internecie. Jedną ze swoich propozycji przygotowali aktorzy Białostockiego Stowarzyszenia Artystów Lalkarzy razem z Akademią Teatralną w Warszawie – filia w Białymstoku. Jest to projekt “Lalki w sieci”.

Główny bohater “Garden Party”, Hugo Pludek udaje się na tytułowe garden party, aby spotkać się z wpływowym urzędnikiem Kalabisem. Choć w efekcie na Kalabisa nie trafia, dzięki inteligencji i niebywałym zdolnościom adaptacji, zostaje mianowany nowym dyrektorem zajmującym się likwidacją Urzędu Likwidacyjnego. Szybka kariera jednak sprawia, że Pludek traci swoją osobowość. Co z tego wyniknie i jak się potoczy? Obejrzyjcie sami.

Młodzi aktorzy już nie po raz pierwszy dali swój popis umiejętności w sieci. Poprzednio można było oglądać przedstawienie dyplomowe Agaty Biziuk pod tytułem “PandemJa”. Zostało ono bardzo ciepło przyjęte. Mamy nadzieję że również “Garden Party” przypadnie Wam do gustu.

22 września 1992 roku. 120 000 pielgrzymów idzie ulicą Wasilkowską w stronę centrum. Na czele relikwie świętego. / fot. : soborbialystok.pl

To wydarzenie przyciągnęło 120 000 osób! Gabriel został zamordowany, gdy miał 6 lat.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

To wydarzenie zostało nieco zapomniane przez historię naszego regionu, a warto je przypomnieć. Brało w nim udział bowiem 120 tysięcy osób! Było to 22 września 1992 roku. Większą frekwencję zdobył tylko Jan Paweł II, który w Białymstoku zgromadził 300 tysięcy osób. Cóż takiego przyciągnęło prawie połowę tego co papież? Było to Przeniesienie relikwii św. Gabriela z Grodna do Białegostoku. Po blisko 250 latach relikwie męczennika wróciły do naszego regionu. Św. Gabriel jest patronem dzieci i młodzieży prawosławnej. A kim był za życia?

Porwanie i tortury

Gabriel Zabłudowski, zwany był również Białostockim, Słuckim czy Zwierkowskim. Urodził się w rodzinie Gowdelów w 1684 roku w Zwierkach pomiędzy Białymstokiem a Zabłudowem, co oczywiście tłumaczy jego przydomki. Gabriel jako dziecko zamiast zabaw wolał modlitwy. Wpływ na to mogli mieć jego pobożni rodzice, wychowując tak samo swego syna. Gdy chłopak skończył 6 lat został… zamordowany. Matka zostawiła synka samego w chacie, by zanieść pożywienie mężowi, który znajdował się na polu. W tym czasie do domu wkroczył dzierżawca wsi Zwierki – Szutko. Skorzystał z tego, że chłopiec jest sam i go porwał, a następnie wywiózł do Białegostoku. Tam zaczął 6-latka torturować. Oszczędzimy Wam szczegółów, gdyż są bardzo okrutne. Szutko po torturach doprowadzających Gabriela do śmierci wywiózł ciało do lasu koło Zwierek z nadzieją, że te zostanie zjedzone przez zwierzęta. Tak się jednak nie stało. Ciało odnaleziono po 9 dniach od porwania. Przy zmarłym zamiast dzikich zwierząt czuwały psy, które pilnie strzegły zwłok przed ptactwem. Gdy odnaleziono go, a następnie pochowano w Zwierkach natychmiast wszczęto śledztwo. Bardzo szybko śledczy doszli, że za okrutnymi torturami stoi Szutko.

Ciało nie rozkładało się

Warto jeszcze odpowiedzieć na pytanie co relikwie robiły w Grodnie skoro Gabriel został pochowany pod Zabłudowem. Otóż 30 lat później miała miejsce epidemia. Co chwilę kogoś chowano, więc często kopano w ziemi. Zmarłe dzieci chowane były obok grobu Gabriela, czcząc w ten sposób jego męczeńską śmierć. Przy jednym z takich pochówków niechcący naruszono trumnę Gabriela. Jak się okazało, po 30 latach jego ciało nie rozłożyło się! Taka informacja szybko obiegła całą okolicę. W konsekwencji ludzie zaczęli przypisywać Gabrielowi koniec epidemii oraz inne uzdrowienia. Ciało przeniesiono do krypty w cerkwi w Zwierkach. 26 lat później cerkiew spłonęła, jednak relikwiom Gabriela nic się nie stało. Opalona była tylko rączka chłopca. Relikwie przeniesione zostały do cerkwi w Zabłudowie. Tam ręka… zagoiła się.

Święty Gabriel w Muzeum Ateizmu

W 1755 roku relikwie Gabriela Zabłudowskiego przeniesione zostały bardziej na wschód do Słucka (dziś na Białorusi). Spowodowane to było napiętą sytuacją polityczną oraz trudną sytuacją zabłudowskiej cerkwi. Wtedy Gabriel zyskał kolejny przydomek – Słucki. 100 lat od otwarcia trumny, czyli w 1820 roku Gabriel został uznany za świętego. Ogłoszono to właśnie w Słucku. W 1908 roku postanowiono, że część relikwii trafi do Białegostoku. Później miały zostać przeniesione do Zwierek, gdy zostanie zbudowana tam cerkiew. W 1915 roku prace przerwano, bo trwała I wojna światowa. Relikwie w białostockiej cerkwi znajdowały się do 1912 roku. Później przeniesiono go do monasteru w Supraślu. W 1915 roku front wojny zbliżał się w nasze strony. Cząstka relikwii jaka u nas była została wywieziona do Moskwy. Tam jednak w 1917 roku wybuchła bolszewicka rewolucja. Zgodnie z ich maksymą – religia to opium dla ludu. Dlatego nie ma co się dziwić, że w 1920 roku Rada Komisarzy Ludowych ZSRR zaplanowała likwidację relikwii świętych. Cząstka relikwii Gabriela trafiła do Muzeum Ateizmu w celu przeprowadzenia badań naukowych. W latach trzydziestych XX wieku pozostała część relikwii ze Słucka trafiła do Muzeum Ateizmu w Mińsku.

Chaos pomógł odzyskać relikwie

Chaos spowodowany drugą wojną światową został wykorzystany przez mińskich prawosławnych, którzy relikwie odzyskali i umieścili w mińskiej cerkwi. W 1944 relikwie podzielono na 3 części. Jedna trafiła do Świsłoczy, druga do Zabłudowa, a trzecia do Grodna. W 1992 roku odbył się Święty Synod w Mińsku. Tam też arcybiskup Sawa uzgodnił powrót relikwii do Polski. Pamięć św. Gabriela obchodzona jest w Zwierkach, Białymstoku oraz na Białorusi. Święty patronuje również wielu cerkwiom w regionie.

 

Wystarczą 3 informacje i znasz cenę OC

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Wystarczą 3 informacje i znasz cenę OC. A to wszystko dzięki nowej marce na rynku ubezpieczeń, która jest agentem ubezpieczeniowym Compensa TU. Największym atutem Beesafe jest kalkulator OC/AC, który działa rekordowo szybko – tylko 3 informacje wystarczą mu, aby obliczyć składkę polisy. Ale to nie wszystko, oferta tej firmy składa się także z wyjątkowych usług dla kierowców.

Wchodząc na stronę www.beesafe.pl wita nas bardzo wygodny w użytkowaniu interfejs – intuicyjny i przejrzysty. Nie ma żadnych wyskakujących znienacka okienek, czy ukrytych kluczowych informacji. Twórcy tej strony dołożyli wszelkich starań, aby kontakt z tą stroną internetową wywoływał pozytywne odczucia. Co więcej, serwis ten posiada także rozbudowany poradnik ubezpieczeniowy, w którym eksperci udzielili porad na najczęściej zadawane przez klientów pytania. Nawet, jeśli wcześniej nie miałeś styczność z ubezpieczeniami, to po lekturze artykułów na beesafe.pl, wszystko stanie się klarowne.

Szybki kalkulator OC/AC

Ale największym atutem Beesafe jest szybki kalkulator OC AC, dostępny na stronie https://beesafe.pl/kalkulator-oc-ac/. To prawdziwa rewolucja na rynku. Dlaczego? Po pierwsze, podobnie jak w przypadku innych narzędzi online, jest on dostępny w internecie, więc w domu, czy na zakupach, w pełni sił czy na kwarantannie, możemy uruchomić go na swoim telefonie lub komputerze i obliczyć cenę oraz kupić ubezpieczenie samochodu. Zarówno polisę OC, jak również autocasco. Nie trzeba nigdzie jechać, a wszystko zajmuje zaledwie kilka minut.

To właśnie – czas. To tutaj kalkulator OC od Beesafe pokazuje swoją największą przewagę. Dotychczasowe narzędzia tego typu wymagały od nas wpisania wielu informacji, a samo wypełnienie formularza zajmowało wiele minut. W dodatku, część z tych informacji trzeba było odnaleźć w dowodzie rejestracyjnym czy innych dokumentach. Teraz już nie musisz tego robić. Aby poznać cenę ubezpieczenia w Beesafe, wystarczą 3 informacje: numer rejestracyjny samochodu, rok jego produkcji, a także data urodzenia właściciela. To wszystko. Co ważne, widoczne ceny są wiążące w dniu zakupu, więc nie musisz obawiać się ukrytych kosztów lub prowizji.

Kalkulator OC/AC od Beesafe działa szybko, a przy tym jest w pełni bezpieczny dla użytkownika. Beesafe wchodzi w skład międzynarodowej grupy ubezpieczeniowej Vienna Insurance Group. Samo połączenie jest szyfrowane i twoje dane nie zostaną udostępnione podmiotom trzecim. Cały proces od wyliczenia składki do zakupu polisy przebiega online – dokumenty polisowe dostaniesz drogą mailową. Cały proces zajmie tylko kilka minut, a ty będziesz miał więcej czasu dla siebie.

Atrakcyjne pakiety dodatkowe

Ale oferta Beesafe to nie tylko szybki kalkulator ubezpieczenia. To także atrakcyjna oferta, niedostępna nigdzie indziej. Poza klasycznym OC, AC czy NNW i assistance, w ofercie tej firmy znalazły się również ciekawe pakiety. Pierwszym z nich jest “Wygodny kierowca”, który zapewnia wyjątkową obsługę kierowcy. W umówionym wcześniej miejscu, np. w pracy lub domu, przekazujesz kluczyki do swojego auta, a pracownik Beesafe odbiera je, oddaje na przegląd lub do warsztatu na naprawę, a po wszystkim oddaje auto. Co więcej, w ramach tego pakietu możesz liczyć także na wizytę w myjni, atrakcyjne zniżki na usługi serwisowe, serwis klimatyzacji a także filtr oleju gratis. Dzięki temu, zyskujesz czas dla siebie.

Kolejna usługa, “Ubezpieczenia miejskie”, skierowana jest do tych kierowców, którzy lubią czasem zamienić cztery koła na dwa lub jedno i przesiadają się z samochodów na rowery, hulajnogi czy monocykle, w tym te elektryczne. To rozwiązanie stanowi połączenie polis OC w życiu prywatnym i NNW. Dzięki niemu, nie musimy martwić się o odszkodowanie za kontuzje czy urazy, jakie poniesiemy podczas wypraw tymi jednośladami, jak również gdy przez nas ucierpią osoby trzecie – wtedy też z pomocą przychodzą właśnie “Ubezpieczenia miejskie”.

Brzmi dobrze? Już teraz sprawdź, jak to wygląda w praktyce – Beesafe oferuje ubezpieczenia dopasowane do twoich potrzeb. Będziesz zadowolony!

Materiał partnerski

fot. bialystok.pl

Odkrycia archeologiczne w Pałacu Branickich. Co zostało wykopane?

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Chociaż budynek Pałacu Branickich został kompletnie zniszczony podczas II Wojny Światowej, a w oryginale od samego początku istnienia stoi tylko brama wjazdowa, to jest coś, czego tak łątwo się nie da zniszczyć. Przeszłość skrywa po sobie pamiątki w ziemi niezależnie od wydarzeń na powierzchni. Dlatego też ogrody przy Pałacu Branickich kryją w sobie tajemnice sprzed wieków. Niektóre właśnie zostały ujawnione przez archeologów, którzy prowadzili tam wykopaliska.

 

Badania prowadzono na przełomie października i listopada w trzech wykopach zlokalizowanych we wschodniej części ogrodów. Podczas prac stwierdzono powojenne zniszczenia poziomu użytkowego XVIII-wiecznego ogrodu. Ponadto wydobyto sześć oryginalnych, zdobionych elementów kamiennych balustrad i zwieńczenia pilastra na fasadzie pałacu z XVIII wieku, wykonanych z piaskowca. W przyszłości będzie je można oglądać w Muzeum Farmacji działającym przy Pałacu Branickich, gdzie obecnie znajduje się Uniwersytet Medyczny.

 

Jako ciekawostkę należy dodać, że odkryto też ślady użytkowania jeszcze sprzed powstania ogrodu, datowane na XVI i XVII wiek. Archeolodzy znaleźli trzy jamy, fragmenty ceramiki oraz ułamek kafla z przełomu XVI i XVII wieku z herbem “Ogończyk”. Należał do pierwszego budowniczego zamku obronnego, który znajdował się w tym samym miejscu przed zbudowaniem Pałacu przez Branickich. Zamek powstał z inicjatywy poprzedniego właściciela Białegostoku – Piotra Wiesiołowskiego.

fot. Wody Polskie

Ciężki sprzęt w rzecze. Tak urzędnicy niszczą Narew.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Urzędnicy niszczą Narew i jeszcze się tym chwalą nazywając to “usuwaniem miejsc limitujących żeglugę wodną”. Konkretnie chodzi im o przystosowanie rzeki do tego, by mogły po niej pływać na przykład jachty czy kajaki. Na stronie Wód Polskich czytamy, że usuwane są głazy, kamienie, konary drzew oraz szereg niebezpiecznych płycizn i zwężeń, na których może dochodzić do niebezpiecznych zdarzeń z udziałem motorowodniaków. Na szczęście nie robi się tego jak “dawniej” czyli zamieniając rzekę w prostą rynnę, bo kamienie i głazy są usuwane poza szlak żeglugowy, ale pozostają w korycie rzeki. Jednak takie “poprawianie” natury w rzece, w której w ostatnich latach jest coraz mniej wody może być dla niej zabójcze.

 

Zacznijmy od tego, że prace prowadzone są na odcinku Nowogród w Podlaskiem do miejscowości Różan w Mazowieckiem. By zrozumieć problem, musimy jednak przenieść się na mapie na wschód Podlasia. To właśnie tam znajduje się potężny Zalew Siemianówka, którym to w PRL zniszczono pierwotną rzekę Narew. Od tego czasu, z biegiem lat zaczęły się problemy z jej poziomem. Każdego lata zauważyć można coraz mniej wody. Wystarczy pojechać na przykład do Suraża. Po przyrzecznej roślinności zobaczymy gdzie dawniej była woda, a gdzie jest teraz.

 

Nieco dalej mamy kładkę Waniewo-Śliwno w tym roku zamykaną wiele razy z powodu niskiego stanu wody w rzece. Podobnie można wybrać się na zerwany most w Kruszewie, by zobaczyć co się dzieje. Jeżeli komuś mało, to niech wybierze się na most w okolicy Złotorii. Jeżeli w tym roku po raz kolejny nie będzie śniegu, to wiosną nie będzie rozlewisk, a okoliczna przyroda Narwiańskiego Parku Narodowego dalej będzie wymierać.

 

Rzeka za Strękową Górą zasilana jest dodatkowo wodą z Biebrzy, która łączy się tam z Narwią. Prace o których pisaliśmy na początku trwają za Łomżyńskim Parkiem Krajobrazowym Doliny Narwi. Dlaczego niszczą rzekę? To co urzędnicy nazywają “usuwaniem miejsc limitujących” spowoduje, że prąd rzeki znacznie przyśpieszy. To tak jakbyśmy odkręcili kurek z wodą, wypuszczając jej coraz więcej. Problem z tym, że wody w rzece z roku na rok jest coraz mniej, a jej stan nie jest uzupełniany, bo mamy coraz większe susze, coraz mniej deszczów, a więcej ulew, które nie wsiąkają w glebę tylko spływają bardzo szybko zniszczonymi korytami rzek do morza. Teraz urzędnicy chcą, by jeszcze kolejny odcinek powodował, by cenna woda uciekała do morza szybciej. Wszystko po to, by na rzece odbywała się bezużyteczna żegluga. A jest ona taka, bo w dzisiejszym świecie podstawą jakiegokolwiek transportu jest kolej, która nie jest aż tak inwazyjna dla przyrody jak samoloty, samochody czy żegluga.

 

Chociaż wydaje się, że nie brakuje nam wody, bo nasza planeta głównie z niej się składa, to wody pitnej dla całej ludzkości mamy zaledwie 3 procent. Reszta to woda zasolona, która nadaje się do picia wtedy, gdy wyparuje, a potem spadnie jako deszcz w górach. Sól zostanie odfiltrowana, a woda pitna popłynie rzekami. Jeżeli te są zniszczone przez ludzi, to woda zamiast zasilić naturę oraz studnie ucieknie szybko do morza. Dlatego też rzeka musi meandrować, a te wszystkie głazy, kamienie czy konary drzew wodę hamują. Problem w tym, że są właśnie usuwane przez ciężkie maszyny.

Featured Video Play Icon

Znów będzie można spotkać żubry! Zaczęło się zimowe dokarmianie.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Dzięki pracownikom Białowieskiego Parku Narodowego wolno żyjące żubry mają co jeść zimą, rolnicy nie mają szkód, a w dodatku zarabiają dodatkowe pieniądze. Żubry wychodzą na żer zaś fotografowie, a ostatnio wszyscy turyści co mają aparat w komórce mogą obserwować zwierzęta i uwiecznić to na pamiątkę. Ta piękna symbioza w tym roku znów jest możliwa. Rozpoczęło się zimowe dokarmianie króla puszczy.

 

W Puszczy Białowieskiej żyje około 700 osobników. Są one rozproszone w wielu stadach w całym, ogromnym kompleksie leśnym. Co ciekawe ich Strefa Schengen nie obowiązuje, więc niektóre zwierzęta migrują pomiędzy Polską i Białorusią – gdzie znajduje się większa część Puszczy. Zimą, szczególnie gdy sypnie śniegiem (a ten nie znika tak szybko jak w mieście) król puszczy ma kłopot ze znalezieniem pożywienia. Wówczas szuka go wychodząc z lasu. Żeby nie niszczył upraw rolnikom, są przygotowywane specjalne brogopaśniki czyli miejsca dokarmiania. Najpierw czeka tam na żubry siano, a później sianokiszonki i buraki pastewne. Pracownicy Parku Narodowego odkupują je od lokalnych rolników, a następnie przez zimę uzupełniają zapasy.

 

Wszystko ma swoją specyficzną kolejność. Najpierw żubry dostają same siano. Dopiero, gdy zacznie przyciskać mróz, to dostarczana jest reszta pożywienia. Gdy pojawi się śnieg, a temperatura jest ujemna na polach pojawiają się nie tylko zwierzęta. Nie brakuje też fotografów, którzy robią zdjęcia – szczególnie o wschodzie słońca. W ostatnich latach nie brakuje też turystów. Dlatego ważne jest, ażeby przypomnieć wszystkim, że żubr jest zwierzęciem dziko żyjącym i próba zrobienia sobie z nim selfie może skończyć się dla nas bardzo źle. Dlatego, gdy będziemy zwiedzać Puszczę Białowieską i napotkamy stado – powinniśmy je obserwować albo z drogi albo z wieży obserwacyjnej – jeżeli znajduje się w pobliżu. Podchodzenie może spłoszyć zwierzęta. W najlepszym wypadku uciekną, ale może stać się też najgorsze, dlatego uważajmy także tej zimy.

Zalew Czapielówka. Niedoceniane, lecz fantastyczne miejsce do odpoczynku i rekreacji!

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Czarna Białostocka to miejsce, które niewątpliwie kojarzy się z Zalewem Czapielówka w Puszczy Knyszyńskiej. Jednak niemal zawsze jest ono pomijane przez  turystów. Widać to w zestawieniu z Supraślem. Chociaż zarówno to miasteczko jak i Czarna Białostocka mogłyby przyciągać te same osoby – tłumy z Białegostoku oraz turystów to wygrywa tylko Supraśl. Dlaczego tak się dzieje?

Jakie atuty ma Supraśl?

Niewątpliwie Supraśl jest hitem z powodu regionalnej kuchni i dobrej lokalizacji. Miasteczko leży w Puszczy Knyszyńskiej, zaś w centrum miasteczka jest kilka miejsc, gdzie zjemy takie lokalne przysmaki jak babka ziemniaczana czy pierogi. Niektóre dania to prawdziwy rarytas. Nie można zapominać też o kwasie chlebowym. Sama bliskość lasu powoduje, że jest wiele miejsc, gdzie możemy spacerować zwiedzając okoliczne rezerwaty przyrody. Przez miasto oczywiście też płynie rzeka Supraśl, na której stworzony został zalew z plażą i terenami rekreacyjnymi.

Jakie atuty ma Czarna Białostocka?

W zasadzie, prawie to samo można napisać o Czarnej Białostockiej co u Supraślu. Dobra lokalizacja – w Puszczy Knyszyńskiej. Ba! Nawet jest przyjemna leśna droga prowadząca do Supraśla – fantastyczna dla rowerzystów czy grzybiarzy. W przyszłości oba miasteczka mają być połączone kolejką wąskotorową (o ile nic nie pokrzyżuje tych planów – czyt. nie zabraknie pieniędzy). Miasteczko słynie ze swojego zalewu Czapielówka. Szczególnie przyciągają piękne pomosty (które są odnawiane), a także tereny wokół zbiornika do spacerowania (już niedługo będzie można obejść zbiornik dookoła). Niestety w Czarnej Białostockiej w zasadzie nie istnieje gastronomia. Jest co prawda bar oraz klimatyczny zajazd (gdzie kręcono nawet serial i teledysk) – ale są one przy głównej drodze. W pobliżu zalewu pusto. I to w zasadzie jedyny a zarazem największy minus. Przy zalewie niedługo powstaną też kładki, wieża widokowa i lepszy parking.

Miejmy nadzieję, że jednak to się w przyszłości zmieni. Ludzie są złaknieni nowych miejsc o czym się przekonaliśmy niedawno na Wyżarach. Odludzie w środku Puszczy Knyszyńskiej z trudnym dojazdem w ostatni ciepły weekend października przeżywało oblężenie. Takich tłumów nie widzieliśmy tam jeszcze nigdy, a podejrzewamy że to nie jest ostatnie słowo przyjezdnych. Czy podobnie będzie z Czarną Białostocką? Trzymamy kciuki, bo miejsce ma ogromny potencjał lecz jest niedoceniane.

Featured Video Play Icon

Podlasie z góry wygląda pięknie, ale warto zwrócić uwagę na jeden szczegół.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Supraśl, Tykocin, Wizna i dolina Biebrzy – to miejsca, które na YouTube można oglądać w jednym z najnowszych filmów, zrealizowanych w sierpniu 2020 roku. Krótka produkcja składa się z pięknych obrazów, ale z góry pokazuje nam pewne problemy, które z dołu aż tak dostrzegane nie są lub ludzie nie chcą ich dostrzegać.

 

Warto zwrócić uwagę na to w jakim stanie jest przyroda. Ilość wysuszonych miejsc jest bardzo duża. Zwykle w sierpniu nie powinno to dziwić, ale przypomnijmy, że w 2020 roku nie było śniegu przez co suchy stan ziemi utrzymuje się od poprzedniego roku. W kwietniu mieliśmy do czynienia z wielkim pożarem w Biebrzańskim Parku Narodowym, a cały rok stan wód w naszym regionie był bardzo niski. To wszystko składa się na przyrodniczy obraz nędzy i rozpaczy. Co prawda epidemia wyhamowała nieco produkcję CO2 na świecie, ale taki stan musiałby trwać co najmniej 10 lat, byśmy cofnęli tragiczne skutki zmian klimatycznych, które zauważalne i odczuwalne są również w Podlaskiem.

 

Na szczęście nie wszędzie jest tak źle. Niektóre kadry pokazują wiele zazielenionych terenów. Warto wiedzieć, że przyroda ma się dobrze blisko dużych lasów, gdyż te są naturalnymi zbiornikami na wodę. Często można zauważyć, że nawet przy największej suszy w pobliżu lasu jest zielono. Tak jest i w tym przypadku, co nie zmienia rzeczy że skutki zmian klimatycznych już odczuwamy a będą one doskwierać jeszcze bardziej, bo po zakończeniu epidemii niewątpliwie wszyscy rzucą się, by odrabiać straty.

Featured Video Play Icon

Podlaskie lasy idealne do odpoczynku, medytacji i nabrania sił

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Wystarczy obejrzeć powyższy film, by nabrać ochoty na spacery po lesie. Ale nie tylko! Nasze podlaskie knieje idealnie nadają się do odpoczynku, medytacji i nabrania sił na kolejne dni czy tygodnie. Wszystko za sprawą wyjątkowej atmosfery jaka w nich panuje. Czy wpływa na to duch historii? Pozostałości po pogańskiej Litwie? Wystarczy wybrać się do lasu, zamknąć oczy i wsłuchać się w las.

Medytacja

Za tym hasłem kryje się głownie ćwiczenie umysłu. Dlatego odpowiednio wytrenowany ale i wypoczęty mózg da nam dużo siły witalnej oraz inspiracji umysłowej. Dzięki medytacji możemy rozwinąć swoje wnętrze o jeszcze głębsze odczuwanie cierpliwości, przebaczania, wielkoduszności czy współczucia. Dzięki temu na pewno będzie lepiej nam się współpracowało z innymi ludźmi. A nie oszukujmy się, to przecież najczęściej za ich sprawą jesteśmy tak zmęczeni. Medytacja pomaga również zwalczyć nadciśnienie, depresję i stany lękowe. Las natomiast jest potrzebny jako miejsce do przeprowadzania medytacji. W domu komputer, telewizor, dzieci czy druga połówka często utrudniają w znalezieniu chwili dla siebie.

Więcej tutaj:

http://serwer180971.lh.pl/medytacja-zdrowia/

Jaki las wybrać?

Wracając do samych lasów, to w naszym pięknym podlaskim regionie nie brakuje zarówno wielkich kompleksów leśnych jak i małych lasków blisko miasta. My jednak stoimy na stanowisku, że udany odpoczynek w lesie jest wtedy, gdy przebywamy w nim przez cały dzień, a odważni też w nocy. Przebywanie na zewnątrz jest wpisane w naturę człowieka, zaś siedzenie w mieszkaniu jest dla niego nienaturalne, dlatego też im więcej przebywamy poza domem tym lepiej dla nas. Jednak wyjście do miasta, gdzie jest pełno betonu i spalin może nam raczej nie pomóc, potrzebujemy bowiem kontaktu z naturą.

 

Najbliżej Białegostoku jest Puszcza Knyszyńska. W jej otulinie znajduje się choćby bardzo popularny Supraśl. Jeżeli dysponujemy samochodem to możemy też zapuścić się dalej – na popularne ostatnio Wyżary, Waliły, Sokole, Zubki Białostockie, a także Poczopek czy Kołodno. Warto też pamiętać, że Puszcza znajduje się również w Czarnej Białostockiej i jej okolicami jak Czarna Wieś Kościelna czy Ratowiec. Wszystkie te miejsca mają mnóstwo ścieżek do całodziennych spacerów.

 

Jeżeli planujemy spędzić więcej dni w Puszczy to dobrym miejscem będzie Białowieża i Puszcza Białowieska. Tam jest najbardziej rozbudowana baza noclegowa, ale też wiele ciekawych miejsc do zwiedzania czy też atrakcji dla osób, które na co dzień nie interesują się przyrodą. Między innymi zobaczymy różnorodne rezerwaty, przejedziemy się kolejką wąskotorowa czy też zwyczajnie pochodzimy w otoczeniu pięknej nautry. To oczywiście w przerwie od medytacji. Chyba, że chcecie totalnie się wyciszyć, to raczej szukajcie miejsca na północy Puszczy Białowieskiej, bliżej zbiornika Siemianówka, gdzie będziemy mogli na przykład obserwować ptaki czy żubry.

 

Warto też pamiętać o Puszczy Augustowskiej, o której mówi się najmniej. To bardzo dobre miejsce zarówno do medytacji – szczególnie Studzieniczna pod Augustowem, Wigry pod Suwałkami czy Giby pod Sejnami. Każde z tych miejsc jest warte odwiedzenia i każde idealnie nadaje się, by kilka dni lub tyle ile ktoś potrzebuje psychicznie odpocząć od otaczającej nas codzienności. Będziemy tam odpoczywać nie tylko w pięknych lasach, ale także w otoczeniu jezior. Jest wiele miejsc do spacerów, a także możliwość rejsu statkami. Atutem jest także dobrze rozbudowana baza noclegowa.

Featured Video Play Icon

Tu nie tylko zobaczysz jak się żyło dawniej. Tu zobaczysz jak warto żyć ponownie.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Odwiedzając muzeum utarło się, że widzimy na wystawach coś do pokazuje dawne życie. Warto jednak spojrzeć na to z innej strony. Na przykład czy nie patrzeć na eksponaty jak na drogowskazy, które doprowadzą nas do tego jak żyć, ale już teraz. Na przykładzie Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu pokażemy Wam, że warto to rozpatrywać. I wcale nie chodzi o to żeby wyzbywać się mechanizacji czy prądu.

 

Na początku filmu możemy zobaczyć Pałac Starzeńskich. Jeżeli porównamy go z dzisiejszym budownictwem, to zobaczymy że się zminiaturyzowaliśmy. Oczywiście mieszkanie w pałacu powoduje, że trzeba zatrudniać tłum ludzi do jego utrzymania, poza tym warto wiedzieć, że pałace pełniły także rolę hoteli dla licznych gości właścicieli domu. Stąd też było tak dużo pomieszczeń. I jak zobaczycie – wiele hoteli dziś znajduje się w różnych ciekawych zabytkowych pałacach.

 

Za śladem hoteli powinny pójść kościoły, ale też zwykli ludzie. Budowa z czerwonych cegieł czy z drewna jest bardzo droga. Dziś buduje się z pustaków, bo tak jest najtaniej. Patrząc na wiele podlaskich wsi dzisiaj można zauważyć wymieszanie starych drewnianych domów i nowych z jednolitą elewacją. Ale czy o to chodzi? By mieć w życiu jak najtaniej? Warto po sobie zostawić jakiś trwały ślad. Tak jak niektóre dawne dworki pozostały do dziś, tak i nasze dworki by pozostały na pokolenia. A takiego zwykłego domu jaki stawia się dziś – nikt żałować nie będzie.

 

Dzisiejszy świat jest skonstruowany tak, że wiele osób nastawiona jest na nieustanną konsumpcję. Takie życie prowadzi do tego, że się nie ma żadnego celu. Brak celu natomiast prowadzi do poważnych problemów w sferze psychiki. Dlatego też warto zobaczyć jak żyli ludzie dawniej i być może zacząć się na nich wzorować. Już samo przestawienie swego życia na nowe tory będzie sporym wyzwaniem.

Podlaskie cmentarze – niektóre zapomniane, a inne wprawiają w zachwyt

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

1 listopada katolicy obchodzą Uroczysty Dzień Wszystkich świętych, powszechnie przyjęty dzień pamięci o zmarłych. Prawosławni mają Sobotę rodzicielską, która jest świętem ruchomym. Jednak na wielokulturowym Podlasiu przyjęło się, że groby bliskich odwiedzane 1 listopada przez wszystkich – katolików, prawosławnych, ewangelików ale też Tatarów.

Nieco inaczej jest u Żydów. Tam pamięć zmarłego jest czczona w dniu rocznicy jego śmierci. Wtedy właśnie odwiedza się grób osoby bliskiej. Modlitwy za zmarłych odprawiane są w synagogach cztery razy do roku. Żydzi nie palą także zniczy i nie zostawiają kwiatów na macewach. Najwyższa forma dobroci, skierowana wobec zmarłych, to oznaczenie miejsca pochówku kamieniem nagrobnym. W związku z tym na wielu nagrobkach można zobaczyć położone kamyki. Warto też wspomnieć o społeczności romskiej. U nich dzień pamięci o zmarłych jest wesoły. Dlatego często na cmentarzach można zauważyć taki oto kontrast: smutni i w zadumie katolicy czy prawosławni, zaś obok wesołe towarzystwo Romów biesiadujące przy nagrobku najbliższego.

Przy okazji listopadowych świąt Wszystkich Świętych przypominamy wszystkie nasze teksty dotyczące cmentarzy. Pisaliśmy bowiem o tych, które już nie istnieją albo istnieją lecz są zasypane ziemią, a także tych które są na powierzchni i można je zwiedzić. Nie zabrakło też wielu fotografii.

Zapomniany i zaniedbany. Ten cmentarz założono w 1662 roku.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Cmentarz żydowski w Krynkach czyli kirkut jest jednym z największych cmentarzy tego typu w północno-wschodniej Polsce. Na ponad 2 hektarach jest “cmentarz stary” założony w 1662 roku oraz powiększona część “nowego cmentarza” z XVIII i XIX wieku. Ta część jest ogrodzona murem. Dawniej znajdowała się jeszcze brama główna.

Żydowskie groby nazywamy macewami. Są one wykonane głównie z betonu, granitu czy piaskowca. Większość jest klasyczna, posiada uproszczoną symbolikę oraz epitafium. Wiele macew na nekropolii charakteryzuje się misternym liternictwem i zróżnicowaną techniką rysunku. Podczas II wojny światowej wiele macew zostało zużytych do budowy mleczarni. Wtedy też Niemcy zniszczyli kaplice cmentarne. Dziś cmentarz w dużej części jest mocno zarośnięty i zaniedbany. To co widzicie na zdjęciach jest częścią odsłoniętą, gdzie dało się fizycznie w ogóle dostać.

Żeby tam dojechać należy na słynnym rondzie w Krynkach kierować się tam gdzie prowadzi znak “Granica Państwa”. Następnie skręcamy w lewo oraz w pierwszą, wąską uliczkę przy domu w prawo. Będzie też prowadził przy niej znak “cmentarz żydowski”. Potem jedziemy prosto aż za gospodarstwa. W pewnym momencie ujrzymy mur i tablicę cmentarza.

Wyjątkowy cmentarz. Tu spoczywają dwa wielkie rody!

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Supraśl to jedno z niewielu miejsc w regionie, gdzie znajduje się cmentarz ewangelicki. Stoi na nim bardzo charakterystyczna budowa – grobowiec rodziny Buchholtzów oraz kaplica grobowa rodziny Zachertów. Obie familie odcisnęły swój ślad w rozwoju Supraśla. Dlatego też oba budynki na nekropolii są bardzo okazałe i przyciągają wiele turystów zwiedzających miasteczko. Kaplica grobowa Zachertów jest skromniejsza. Powstała w 1885 roku zaprojektowana przez Henryka Żydoka. Wybudowano ją w stylu neoklasycystycznym, murowana z piaskowca. Nad jej wejściem widnieje herb rodziny.

Kaplica Buchholtzów wybudowana została w 1904 roku, a zaprojektował ją Hugo Kuder w stylu neogotyckim. Uważa się, że jest to jedna z najciekawszych budowli w kraju! Kaplica murowana jest z piaskowca. Warto zwrócić uwagę na mozaikę składająca się na obraz Chrystusa. Oba budynki są przepiękne i przykuwają wiele osób. Choć cmentarz jest bardzo mały, to i tak niewątpliwie jest atrakcją i pamiątką po wielokulturowym Podlasiu.

Po drugiej stronie ulicy, na przeciwko cmentarza ewangelickiego znajduje się natomiast cmentarz katolicki z drewnianą kaplicą. W Supraślu, za mostem znajduje się także cmentarz prawosławny.

Najstarszy grób na Podlasiu pochodzi z 1699 roku

Tak wygląda najstarszy grób na Podlasiu

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Pochodzi z 1699 roku i znajduje się na tatarskim cmentarzu w Kruszynianach. Mowa tu o najstarszym grobie na Podlasiu. Warto dodać, że nie jest on najstarszy w Polsce. Ten bowiem należy do Mojżesza Isserlesa, krakowskiego rabina, który pochowany został w 1572 roku. Kto konkretnie jest pochowany w Kruszynianach – tego nie wiadomo.

Warto dodać, że cmentarz muzułmański na Podlasiu czyli Mizar jest obiektem unikalnym w skali całego kraju. Został on uznany za pomnik historii. A ta była następująca: Mizar w Kruszynianach założony został prawdopodobnie w 2. połowie XVII wieku po osiedleniu się Tatarów w Kruszynianach, a w XVIII wieku został ogrodzony kamiennym murem. W takiej postaci cmentarz przetrwał do 1983 roku, kiedy to teren od południa poszerzono i wybudowano nowe bramy w murze zachodnim. Fragment pierwotnego ogrodzenia od południa zachowano jako świadka dawnego przebiegu granic.

Nekropolia znajduje się w pobliżu meczetu. Prowadzi do niej droga pod górę ze świątyni. Najstarsze nagrobki to nieciosane kamienie bez inskrypcji. Najstarszy to z powyższego zdjęcia. Widnieje na nim data 1699. Najliczniejszą grupę stanowią natomiast nagrobki pochodzące z XIX wieku. Jest ich ponad 300. Możemy znaleźć na nich napisy po arabsku, polsku, a także pisane cyrylicą. Najnowsze nagrobki wzorowane są na pomnikach chrześcijańskich. Trzeba przyznać, że niektóre prezentują się wyjątkowo pięknie.

Wyżary w cudownych jesiennych kolorach. To nowy hit turystyczny.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Kto by się spodziewał, że schowane głęboko w Puszczy Knyszyńskiej staną się takim hitem. W ostatnim czasie przypominaliśmy dlaczego warto tam pojechać i przy okazji sami też pojechaliśmy. Na miejscu zastaliśmy tłumy ludzi! Byliśmy trochę w szoku, bo nigdy wcześniej to miejsce nie było aż tak oblegane. Przypomnijmy miejsce znajduje się niedaleko miejscowości Radunin, po drodze na Gródek.

 

Można było zauważyć i rodziny z dziećmi, młodych ludzi zaciekawionych miejscem, a także kilka par młodych z fotografami urządziło sobie sesję. Tylko wędkarze nie byli zbyt zadowoleni z tego popłochu. Wszak na ryby przyjeżdża się przecież łowić w ciszy i spokoju. Tego na Wyżarach zdecydowanie nie było. Zatem jeżeli tego szukacie, to na Wyżarach już nie znajdziecie. Oczywiście to dobrze, że ludzie obcują z naturą. Miejmy tylko nadzieję, że nie będą śmiecić.

 

Ludzie szczególnie byli zainteresowani dwoma miejscami – Sianożątkami – czyli wielkim bagnem, gdzie znajduje się długa kładka na ich środek. Tam oczywiście pary młode robiły sobie zdjęcia, ale nie tylko one. Co chwilę pojawiało się wiele nowych osób. Druga atrakcja to kolejne dwie kładki przez bagna tuż obok głównego zalewu na Wyżarach prowadzące do galerii rzeźb leśnych. Swoją drogą one też zaciekawiły wiele osób. Nie brakowało także grzybiarzy, bo okazów ostatnio co nie miara.

Więcej o Wyżarach w naszym archiwalnym tekście:

http://serwer180971.lh.pl/wyzary-puszcza-knyszynska/

 

Featured Video Play Icon

Doroteusz Fionik postanowił, że będzie żył jak przodkowie. Stworzył magiczny, ludowy świat.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Doroteusz Fionik to bohater dokumentu w reżyserii wybitnego podlaskiego dokumentalisty Jerzego Kaliny. Choć został zrealizowany w 2014 roku, to nic nie stracił na aktualności. Tyle, że dzieci z filmu są już trochę starsze… no może nie tylko one. Tytułowy “Siewca” mieszka w znajdujących się w pobliżu Bielska Podlaskiego Studziwodach. Jest Białorusinem i obywatelem Polski, absolwentem prawosławnego seminarium duchownego, dyrygentem chóru cerkiewnego i założycielem Muzeum Małej Ojczyzny w Studziwodach. Fionik jest również autorem książek o regionie, a także założycielem zespołu Żemerwa wykonującego autentyczny folklor podlaski. Zwiedzając Podlasie, a szczególnie Bielsk Podlaski, to warto odwiedzić również Pana Doroteusza.

 

On przed laty postanowił, że będzie żyć jak jego przodkowie. Uprawia ziemię tradycyjnym sposobem, używając do tego dawnych narzędzi. I jednocześnie niczym biblijny siewca stara się zasiać białoruską kulturę w ludziach tak, by wydała plon. I trzeba przyznać, że wychodzi mu to bardzo dobrze. Białorusini na Podlasiu mają się dobrze. Przy okazji dla Czytelników nie tutejszych musimy podpowiedzieć, że Białorusini to grupa etniczna, która oczywiście posiada obywatelstwo polskie.

 

To, co najpiękniejsze jest w tym magicznym, ludowym świecie to wspólnota ludzka. Wszyscy są razem, śpiewają pieśni. Łączy ich dusza. I to jest piękne. Szczególnie w dzisiejszych czasach, gdy o wspólnotę bardzo trudno. Miejmy nadzieję, że inni ludzie zaczną pana Doroteusza Fionika naśladować, zaczną żyć pełnią życia tak jak robili to przodkowie.

Featured Video Play Icon

Białostockie murale. Zobacz jak wyglądają z góry.

Opłacone przez: KKW Trzecia Droga PSL–PL2050 Szymona Hołowni

Na to pytanie postanowił odpowiedzieć jeden z internautów stworzonym przez siebie filmem, na którym widzimy białostockie murale pokazane z góry. Dzięki temu perspektywa jest zupełnie inna niż, gdy patrzymy na te ogromne malowidła będąc na dole. Oczywiście nie wszystkie obrazy zostały przedstawione. Murali w Białymstoku bowiem jest bardzo dużo, ale nie zabrakło tych najsłynniejszych – Dziewczynki z konewką, chłopca, babci, Zenka i innych.

 

Ostatnio o Dziewczynce w konewką i Białymstoku zrobiło się głośno, gdy David Attenborough – słynny brytyjski biolog, popularyzator wiedzy przyrodniczej na świecie, pisarz, narrator i podróżnik udostępnił na swoim szeroko obserwowanym Facebooku zdjęcie białostockiego muralu. Nie trzeba być zaskoczonym, że mural przed publiczność został odebrany bardzo pozytywnie. Warto dodać, że takie “rekomendacje” często powodują, że turyści później za ich sprawą przyjeżdżają do miejsca rekomendowanego. Brytyjczycy akurat ukochali sobie Kraków, gdzie mogą sobie szybko przylecieć samolotem na weekend. Być może i u nas za sprawą Krywlan kiedyś będzie to możliwe.

 

Póki co trzeba powoli myśleć o tym, by Dziewczynka z konewką przetrwała. Jak widać na powyższym nagraniu stan budynku nie jest najlepszy. Należy on do Uniwersytetu w Białymstoku. Instytucja chce go sprzedać. Nawet był kupiec, ale wycofał się, gdy wyszło na to, że zaczęto mu robić problemu, gdyby chciał wyremontować elewację z muralem. Jest jasne, że mural zostałby zniszczony, a jego ewentualne odmalowanie nie było pewne. I tak opustoszały budynek stoi sobie, a na nim dziewczynka się sypie. Jeszcze trochę i będą odpadać całe płaty farby.