Tą ulicę omijały nawet prostytutki

Tą ulicę omijały nawet prostytutki

W przedwojennym Białymstoku mało kto czuł się bezpieczny. 5 komisariatów i działający po cywilnemu agenci Urzędu Śledczego nie dawali gwarancji spokoju. Jako, że większość placówek tego typu znajdowała się na obecnej ulicy Warszawskiej, jedynie tam mieszkańcy mogli sobie spacerować bez większych obaw.

 

Okolice zazwyczaj omijał cały półświatek przestępczy. W sumie nie mieli tam czego szukać. Nie istniał tam żaden lokal rozrywkowy, kino czy hotel. Nawet żebracy, których można było spotkać w każdym zakątku Białegostoku, nie interesowali się dzielnicą. Tak samo kobiety lekkich obyczajów. Znaleźć tam klienta, to jak wygrać na loterii.

 

Czy to oznacza, że dawna ulica Pierackiego odznaczała się zerową przestępstw? Nic podobnego. Mieszkali tam bowiem zamożni obywatele miasta, głównie lekarze, adwokaci i kupcy. Ich majątki przyciągały złodziei, którzy często przez jakiś czas mieszkali z nimi pod jednym dachem. Tak było w przypadku służącej, Michaliny Sulżyckiej, która to wyniosła z domu pracodawcy towary o łącznej wartości tysiąca złotych. Za kobietą wystawiono list gończy. Złapano ją dopiero na drugim końcu kraju, mianowicie w Krakowie. 

 

Obiektem pożądania złodziejaszków były rowery. Znikały one zarówno ze strychów, jak i balkonów. Największa ilość przestępstw takiego typu miała miejsce na ul. Kościelnej, która sąsiaduje z Warszawską. Z tego też powodu policja umieściła przy tamtejszej poczcie specjalne czujki. Dzięki nim wpadło kilku fanatyków dwóch kołek.

Partnerzy portalu:

Co Podlasie ma wspólnego z Grunwaldem?

Co Podlasie ma wspólnego z Grunwaldem?

Już niedługo rocznica bitwy pod z Zakonem Krzyżackim więc po prostu nie wypada wspomnieć, o związku Podlasia z tym wielkim zdarzeniem historycznym. Z pewnością mieszkańcy naszych terenów nie raz słyszeli pytanie typu ”Którędy na Grunwald?”.

 

Trasę przemarszu przez nasze tereny ustalono wcześniej na grudniowej tajnej naradzie w Brześciu. Po niej król Jagiełło, wielki książę Witold i tatarski chan Dżalal ad-Din udali się na polowanie do Puszczy Białowieskiej. 30 – sto tysięczna armia musiała mieć w końcu co jeść. Mięso zakonserwowane solą było spławiane beczkami rzeką Narew, która w tym czasie miała nieocenione znaczenie logistyczne. Następnie Wisłą trafiało do Czerwińska, punktu koncetracji.

 

Według szacunków Podlasie przemierzało wtedy ok. 10 tys. wojskowych.  Trzeba jednak dodać, że towarzyszyła im również służba. Co ciekawe podlaskie miasta liczyły wówczas najwyżej maksymalnie 2 tys. mieszkańców. Na obszar obecnego województwa podlaskiego wojska Wielkiego Księcia Litewskiego wkroczyły w Krynkach. Następnie z Bielska, gdzie przez długi czas odpoczywały, udały się w kierunku Brańska, a następnie poruszały się wzdłuż Bugu.

Partnerzy portalu:

Biedacy sprzedawali starocie na bazarze

Biedacy sprzedawali starocie na bazarze

Każde większe miasto w przedwojennej Polsce miało swój charakterystyczny bazarek. Warszawiacy kupowali na Karcelaku, Białostoczanie zaś na Rynku Siennym mieszczącym się u wylotu ulicy Mazowieckiej.

 

Wśród sprzedawców przeważali mieszkańcy najuboższej dzielnicy – Chanajków. Jako, że w tamtejszym środowisku nie brakowało przestępców, starali się wykorzystać bazar jako źródło łupów. Do kradzieży dochodziło co najmniej kilka razy dziennie. Nie brakowało również oszustów próbujących naciągnąć przechodniów na trefny towar.

 

Na zatłumionym placu można było kupić wszystko co…stare. Handlarze pukali od drzwi do drzwi poszukując nieprzydatnych rzeczy. W ten sposób na rynek trafiły zniszczone buty, porwane sukienki i inna nieciekawie wyglądająca konfekcja. Wiele zarobić się na tym nie dało, aby tylko starczyło na chleb.

 

Nieco lepszej jakości były krawaty, spinki czy mankiety. Dlatego też starano się je sprzedać za wszelką cenę, przekrzykując się na oferty. Ciszej handlowali jedynie sprzedawcy książek. Pasjonaci literatury mieli z czego wybierać. Kupić powieść Tołstoja za 5 gr stanowiło doskonała okazję. W arsenale prozy handlowcy posiadali pozycje polskie, żydowskie, rosyjskie czy niemieckie. 

Partnerzy portalu:

Pierwszy kościół w Łomży powstał dzięki świętemu

Pierwszy kościół w Łomży powstał dzięki świętemu

Pierwszy kościół w Łomży powstał na wzgórzu św. Wawrzyńca. Usytuowany został tuż przy grodzisku, dziś nazywanym tzw. Starą Łomżą. Założenie świątyni około 1000 r. w miejscu pogańskiego kultu przypisywane jest przez niektórych autorów św. Brunonowi z Kwerfurtu, podążającemu śladami św. Wojciecha.

 

Podstawę do takiej hipotezy daje fakt męczeńskiej śmierci Brunona na pograniczu prusko-jaćwieskim, która to według zapisków historycznych miała miejsce w 1009 r. Wypis z tablicy erekcyjnej kościoła parafialnego brzmi: ”Kościół łomżyński ufundowany w Starej Łomży około roku 1000 przy wzroście wiary na Mazowszu, później przeniesiony do kościoła Panny Maryi, gdzie obecnie klasztor kapucynów się znajduje”. Prawda jest jednak nieco inna.

 

Wątpliwości co daty wzniesienia kościoła św. Wawrzyńca rozwiały chyba wykopaliska przeprowadzone w 2000 r. Dowodzą one, że ruiny kościoła pochodzą z końca XIV wieku. Odkopane fragmenty budowli pod kościołem nie zostały uznane więc za pozostałości świątyni jedenastowiecznej.

 

Kościół pod wezwanie św. Wawrzyńca w I połowie XVIII wieku był już bardzo zniszczony, że za zezwoleniem biskupa płockiego w 1765 roku został rozebrany, a część materiału została wykorzystana do budowy klasztoru kapucynów.

Partnerzy portalu:

Czy dorożki wrócą do Augustowa?

Czy dorożki wrócą do Augustowa?

Nie tylko w Białymstoku można było przejechać się dorożką. Do lat 60. służyły jako główny środek transportu również w Augustowie. Mieszkańcom aż łezka kręci się oku na myśl o dostojnych zaprzęgach.Być może jeszcze wrócą na ulicę jako turystyczna atrakcja.

 

Na ulicach powojennego Augustowa można było spotkać dorożki nowe i stare. Te drugie woziły głównie…emerytów. Dominowały jednak karety sprowadzane z Wiednia. Obsługujący je lokaje mieli nawet w kwiaty w butonierkach. Powoźnicy natomiast traktowali bat niczym marszałkowską buławę, trzymając go przy biodrze. Pojazdy kursowały po okolicznych miejscowościach, odwożąc gości czy rodzinę.

 

Dorożki zwykle numerowano. Im niższy numer, tym większy komfort podróżowania i jakość usług. Dzięki popularności karet rozwijał się przemysł rymarski. Pojazdów używano do różnych celów i często je przerabiano. Do polowań używano dorożek przypominających powóz na cztery koła. Na podłużnej ławie opierali się myśliwi z bronią.

Partnerzy portalu:

Matka Boska zahamowała inwazję kamieni

Matka Boska zahamowała inwazję kamieni

Książka ”Słońce na miedzy” autorstwa Józefa Rybińskiego opisuje stare, przedwojenne Podlasie z całym bogactwem tradycyjnych obrzędów i obyczajów. Pisarz przenosi nas do wspomnień z rodzinnej miejscowości Saczkowce (powiat sokólski).

 

Publikacja przedstawia miejscowe ziemie jako niełatwą do uprawy, pełne pagórków i przede wszystkim… kamieni. Ponoć od setek lat wybierano je zarówno z głębi ziemi, jak i z jej powierzchni. Było więc to zajęcie pokoleniowe. Brukami grodzono ulice, obejścia i pola. Sterty kamieni nazywane kruszniami osiągały imponujące rozmiary. Każde użycie pługa skutkowało pojawieniem się nowych ”okazów”.

 

Podobno kamienie wyrastały jak grzyby po deszczu. Dziwne zjawisko zostało jednak przerwane. Przez okoliczne pola uciekała bowiem z Egiptu…Matka Boska. Dzieciątko niosła zawinięte we wzorzysty dywan. A że było ciemno, nie widziała dobrze drogi i skaleczyła palec o nieszczęsny kamień. Z bólu popłynęły jej zły i  zawołała: ”A żeby wy więcej już nie rośli”. Tak też się stało. Inwazja kamieni została wstrzymana, ale głęboko pod ziemią kryją się ich niezliczone ilości.

Partnerzy portalu:

Przedwojennym Białymstokiem władały gangi

Przedwojennym Białymstokiem władały gangi

Międzywojenny Białystok aż roił się od przestępców. Specjalności mieli wiele. Jedni podrabiali banknoty, drudzy lubowali się w kradzieży.  Zwykle działali w większych grupach, przez co można śmiało twierdzić, że postrachem ulic Białegostoku były gangi. Wyróżniały się one niezwykłą brutalnością.

 

Jednym z bossów był bez wątpienia Aleksander Zawadzki. Gdy tylko wychodził z więzienia na miasto padał blady strach. Służby wiedziały, że wkrótce po odsiadce wróci do przestępczego procederu. Z tego powodu konieczna była dyskretna inwigilacja.

 

Przypuszczenia się potwierdziły. Już w kilka dni uruchomił swoje kontakty w półświatku. Uwagę szajki przyciągnął dom zlokalizowany na ulicy Kościelnej. Na parterze mieszkał tam zamożny kupiec tkanin. Napadu mieli dokonać w dniu wyjazdu mężczyzny do Warszawy. Grupa była doskonale przygotowana na wszelkie okoliczności. Zaopatrzyli się w broń i granaty.

 

Policja postanowiła przygotować zasadzkę. O północy z dorożki wysiadło czterech przestępców. Dwóch stanęło na straży, pozostała dwójka zajęła się włamaniem, dokonując odwierty. Wtedy do działania wkroczyła policja. Rozpoczęła się strzelanina. Część złodziejaszków rzuciła się do ucieczki, znikając w ciemnych ulicach miasta.

 

W ręce policji wpadł sam Aleksander Zawadzki i jego najbliższy współpracownik Józef Lalus. Ten drugi trenował zapasy przez co sprawił wiele kłopotów przy pojmaniu. Opór przestał stawiać dopiero po otrzymaniu ciosu w głowę kolbą pistoletu. Funkcjonariusze przypuszczali, że ktoś jeszcze z oprychów może się zjawić w mieszkaniu. Tak też się stało. Nie minęło pól godziny a po łupy pofatygowała się kochanka jednego z członków gangu. Próbowała przekupić policjanta, oferując swe wdzięki, ale jej próby spełzły na niczym. Gang został więc rozbity.

 

Partnerzy portalu:

Jaskoła – napój z podlaskich terenów leczy raka

Jaskoła – napój z podlaskich terenów leczy raka

Jaskoła, czyli sok brzozowy, to niezwykły napój wytwarzany od połowy marca do pojawienia się pierwszych pąków na drzewach. Jego wyjątkowy słonawy smak oraz bogactwo właściwości zdrowotnych zawdzięcza nie tylko czystemu środowisku, lecz także specyficznym warunkom klimatycznym, głównie na terenie otuliny Biebrzańskiego Parku Narodowego oraz obrzeży Puszczy Augustowskiej. Krótki, lecz intensywny okres wegetacji sprawia, że jaskoła płynie szybko, ale tylko przez krótki czas, co dodaje jej unikalnego charakteru.

Tradycja i wyróżnienie

Napój z brzozy, znany jako jaskoła, od dawna jest częścią tradycji kulinarnych i leczniczych polskich regionów. W 2013 roku został uhonorowany w konkursie „Nasze Kulinarne Dziedzictwo”, co potwierdza jego szczególne znaczenie i popularność w społeczności.

Jaskoła – właściwości lecznicze

W medycynie ludowej oskołę stosuje się jako lek przeciwnowotworowy oraz do łagodzenia bóli reumatycznych i objawów choroby wrzodowej. Sok z pnia brzozy, a także z młodych liści i pączków, bogaty jest w witaminy i minerały, co czyni go cennym źródłem zdrowia i witalności. Regularne spożywanie soku z brzozy wzmacnia układ odpornościowy, co pomaga w zapobieganiu infekcjom wirusowym, szczególnie wczesną wiosną. Osoby podatne na zakażenia, jak dzieci czy osoby starsze, mogą znaleźć w sokach brzozowych skuteczną formę wsparcia dla swojego zdrowia.

Kulinarne zastosowania

Jaskoła nie tylko ma walory zdrowotne, ale także cieszy się popularnością w kuchni. Jej subtelny słonawy smak i aromat sprawiają, że jest idealnym dodatkiem do wielu potraw, zarówno słodkich, jak i słonych. Staje się także inspiracją dla kreatywnych kucharzy, którzy eksperymentują z jej zastosowaniem w różnorodnych daniach i napojach.

Jaskoła – bogactwo natury

Jaskoła to nie tylko sok, lecz również symbol związku z przyrodą i jej obfitością. Wydobycie tego naturalnego eliksiru wiąże się z bliskością z przyrodą oraz szacunkiem dla jej darów. Przygotowanie i spożywanie oskoły to także sposób na podkreślenie więzi z tradycją i lokalnym dziedzictwem kulinarnym.

Siła natury w butelce

Jaskoła, czyli sok brzozowy, to nie tylko napój o unikalnym smaku i właściwościach zdrowotnych, lecz także symbol bliskości z naturą i dziedzictwa kulturowego. Jego popularność i znaczenie w kulturze społeczności lokalnych potwierdzają liczne wyróżnienia i tradycje przekazywane z pokolenia na pokolenie. Dzięki swojej wyjątkowej naturze i wszechstronnym zastosowaniom, jaskoła pozostaje niezwykłym darem natury, który inspiruje i odżywia ciała oraz dusze.

Partnerzy portalu:

Łabędzie zwiastują przyszłość

Łabędzie zwiastują przyszłość

Łabędzie znają przyszłość? Amerykanie mają świstaka, a Podlasianie… łabędzie. W kontekście tego stwierdzenia, Amerykanie mają „groundhog” (czyli świstaka) jako postać kulturową związana z dniem świstaka (Groundhog Day), podczas gdy Podlasianie mają łabędzie – oba zwierzęta przewidują przyszłość. Krynki to urokliwe miasto w Polsce, położone w województwie podlaskim, dokładniej w powiecie sokólskim. Jest to również siedziba gminy miejsko-wiejskiej Krynki. Miasto to znane jest nie tylko ze swojej historycznej i kulturowej wartości, ale także z pięknej przyrody oraz różnorodności etnicznej i kulturowej. Sprawia to, że jest fascynującym miejscem do odwiedzenia i poznania.

Łabędzie przewidują przyszłość

W Nadleśnictwie Krynki, gdzie istnieje ośrodek ich rehabilitacji, pogodę przepowiadają ptaki. Od tego jak zachowa się pierwszy puszczony wolno łabędź zależy prognoza na całe lato. Gdy ptak czym prędzej biegnie w stronę wody – lato ma nadejść szybko. Jeśli mu się nie śpieszy, na promienie słońca trzeba będzie poczekać. Ważne jest również zachowanie ptaka w bajorku. Wszyscy czekają na to, czy zanurzy głowę szukając w nim pokarmu. Jeśli nie, oznacza to niezbyt dobry rok dla rolnictwa i całej gospodarki.

Tańce łabędzi a problemy polityczne

Tradycja przepowiadania przyszłości przez łabędzie może być niezwykle ciekawa i przydatna. Ich obserwacje mają większą skuteczność niż prognozy ekspertów. Może to być nie tylko fascynujące zjawisko kulturowe, ale również praktyczne narzędzie do przewidywania pewnych zdarzeń. Jeśli obserwatorzy zauważają, że brak tańców łabędzi zapowiada problemy polityczne, może to sugerować pewną zależność między zachowaniem tych ptaków a stabilnością społeczną. Może to być na przykład odzwierciedlenie zmian w środowisku naturalnym, które wpływają na migracje ptaków. Te z kolei mogą być wskaźnikiem pewnych nadchodzących wydarzeń. Zwyczaj przepowiadania przyszłości przez łabędzie raczej nie osiągnie sukcesu świstaka Philla. Wychodzi on ze swojej nory i wróży pogodę dla całej Ameryki na kilka tygodni wprzód. Pamiętajmy jednak, że jak w przypadku każdej metody prognozowania. Ważne jest zachowanie zdrowego sceptycyzmu i stosowanie danych z wielu różnych źródeł w celu uzyskania kompleksowego obrazu sytuacji.

Partnerzy portalu:

Akceptowała romans męża. Poznajcie postać Zofii Chylińśkiej.

Akceptowała romans męża. Poznajcie postać Zofii Chylińśkiej.

Urodzona w Łomży, Zofia Chylińska, już jako dziecko wykazywała talent plastyczny. Gdy miała 16 lat poznała Wojciecha Gersona, co zaowocowało zostania jego uczennicą w warszawskiej pracowni. Po śmierci mentora postanowiła wyjechać do Paryża. Tam obracała się wśród największych sław, ale zachowała niezależność artystyczną. We Francji poprzez przyjaciółkę poznała Bolesława Leśmiana.

 

Stała się wierną towarzyszką życia poety, znanego z nieporadności życiowej. Leśmian poświęcił żonie tylko jeden erotyk – ”Usta i oczy”. Jako kobieta i żona wykazała się niezwykłą cierpliwością i tolerancją. W milczeniu cierpiała, bez reszty poświęcając się rodzinie. Miała bowiem pełną świadomość romansu męża z Dorą Lebenthal. Wiedziała, że to dla niej, wziętej lekarki warszawskiej, Bolesław poświęcił cykl wierszy ”W malinowym chruśniaku”. Życie osobiste i szczęście poświęciła rodzinie. Raz tylko wróciła do Łomży w roku 1929, kiedy Bolesław nie uregulował długów spowodowanych przez jego zastępcę.

 

To właśnie Zofii Chylińskiej, Łomżyniance, która lubiła szokować otoczenie bliższe i dalsze,  literatura polska zawdzięcza uratowanie, zabezpieczenie i następnie opublikowanie większej części twórczości poetyckiej Bolesława Leśmiana. Pomimo tego w 1960 r. ówczesny reżim odmówił jej prawa wjazdu do kraju, gdzie Zofia miała do załatwienia pilne sprawy związane z edycją dzieł swego męża. Co więcej, pozbawiono ją praw do należnego honorarium, co jeszcze bardziej pogorszyło jej sytuację materialną. Prace artystyczne Zofii Chylińskiej, które swego czasu wzbudzały tyle emocji i bardzo podobały się zarówno publiczności, jak i krytykom sztuki, są rozproszone. Los większości z nich jest nieznany, a przecież cieszyły się ogromną popularnością na wystawach sztuk plastycznych w Paryżu i warszawskiej Zachęcie.

 

Partnerzy portalu:

Gdzie na Podlasiu odnajdziemy drzewko szczęścia?

Gdzie na Podlasiu odnajdziemy drzewko szczęścia?

W marcu 2012 r. na terenie Szpitala Psychiatrycznego w Choroszczy wyrosło niezwykłe drzewo – grusza szczęścia. Na jego gałęziach pojawiło się niemal dwieście listków, na których wszyscy chętni wypisali, co jest im potrzebne do szczerego uśmiechu, zdrowia i pomyślności.

 

Wydarzenie cieszyło się dużą popularnością – przybyli na nie i młodzi, i ci nieco starsi. Razem z większą lub nieco mniejszą wprawą nanosili napisy i grafiki na liście mieszkańcy Choroszczy, pensjonariusze szpitala im. Stanisława Deresza oraz goście. Pomiędzy zebranymi w twórczym działaniu grupkami poruszała się na szczudłach kobieta symbolizująca oderwanie od szarej codzienności.

 

Happening stanowił część programu ”Chcę tu być z moją sztuką. Nagraj to!” finansowanego przez Polsko-Amerykańską Fundację Wolności i wpisał się w jej misję wyrównania szans na dobry start w dorosłe życie młodzieży w wieku gimnazjalnym i ponadgimnazjalnym (13-19 lat) z małych miejscowości.

Partnerzy portalu:

Gdzie Białostoczanie dawniej wyjeżdżali na wakacje?

Gdzie Białostoczanie dawniej wyjeżdżali na wakacje?

W latach międzywojennych sygnałem do rozpoczęcia wakacji był zazwyczaj krótki komunikat prasowy. Oznaczała to jedno – wyjazd na letniska. Taki obyczaj wyjeżdżania z miasta na  pojawił się pod koniec XIX wieku i trwał blisko 100 lat. Białegostoku również nie mógł ominąć.

 

Na ulicy Kilińskiego mieścił się Związek Popierania Turystyki Województwa Białostockiego. Posiadał on również swoje oddziały w Augustowie i Grodnie. Udzielał on całkowicie bezpłatnie informacji w sprawach turystycznych i letniskowych. Oferował również oraz pomoc organizacyjną w letnich wypadach. Ponadto gromadził oferty dworków i pensjonatów.

 

Głównym kierunkiem Białostoczan był…Wasilków. Miejska plaża z przystanią kajakową i bufetem zapewniała dobre warunki do relaksu. Spora liczba lokali ułatwiała zorganizowanie czasu wolnego dzieciom, które zwykły wybierały lokalną cukiernię.

 

Dużym powodzeniem cieszył się również Supraśl. Mnogość pensjonatów na skraju parku leśnego dawały strudzonym Białostoczan chwilę wytchnienia. Przybywający do Supraśla wczasowicze mieli do swej dyspozycji plażę, korty tenisowe, kręgielnię i…skocznię narciarską.

Partnerzy portalu:

Jedyny taki zegar na świecie. Mamy go na Podlasiu.

Jedyny taki zegar na świecie. Mamy go na Podlasiu.

Jednym z najdoskonalszych wytworów natury w świecie roślin są drzewa – milczący świadkowie przemian w środowisku przyrodniczym. Każde z nich to niepowtarzalny egzemplarz. Jedną z atrakcji parku leśnego w Poczopku jest techniczno-słoneczny zegar dendrologiczny.

 

Do wykonania tarczy zegara posłużył pień potężnego dębu, który rósł na terenie Puszczy Knyszyńskiej. Do tarczy przymocowano wskazówki. Obok znajdują się małe blaszki z numerami. O ich znaczeniu opowiada ustawiona w pobliżu tablica. Dąb, który posłużył do wykonania tarczy zegara, zakiełkował w 1821 roku. Był to okres, kiedy raptowne zmiany w pogodzie, zwiastowały coś groźnego i niebezpiecznego.

 

Kiedy dąb miał dziewięć lat, w 1830 roku wybuchło powstanie listopadowe. Tragiczny epizod wyzwoleńczej wojny miał miejsce nad Sokołdą nieopodal Kopnej Góry koło Supraśla. W momencie, kiedy dąb przekroczył czterdziestkę, wybuchło powstanie styczniowe. 93. urodziny drzewa zbiegły się z początkiem największego konfliktu zbrojnego od czasów wojen napoleońskich – I wojną światową. Jako 97-latek dąb był świadkiem odzyskania przez Polskę niepodległości. Drzewo rosło 186 lat – aż do 2008 r., kiedy to zostało wycięte, aby na zajmowanym przez nie miejscu poprowadzić drogę.

Partnerzy portalu:

W Białymstoku skakali aż miło

W Białymstoku skakali aż miło

W przedwojennym Białymstoku nie można było się nudzić. Jedną z atrakcji cieszącego się ogromną popularnością Parku Zwierzynieckiego była wieża spadochronowa. Obecnie w tym miejscu znajduje się hala sportowa Uniwersytetu Medycznego. 

 

Białostocką wieżę wysoką na blisko 30 m. zbudowano w 1937 roku i. Niekiedy obok niej stawał cygański tabor, ale jeszcze przed wojną upodobali inne miejsce i  przenieśli się w rejon obecnej ulicy Kawaleryjskiej. Obiekt nie cieszył się długim żywotem. Nie przetrwał czasu konfliktów. Nowa wieża powstała w 1952 r.  a rozebrano ją 11 lat później.

 

Przed 1939 r. w całym kraju istniało 17 wież. Służyły one jako miejsce ćwiczeń przyszłych prawdziwych skoczków.  Na ich szczytach instalowano okrągłe balustrady, które dawały szansę na skoki w dowolnym kierunku. Zawsze jednak wykonywano je od strony zawietrznej.

Partnerzy portalu:

Ryby z Biebrzy smakują wszystkim

Ryby z Biebrzy smakują wszystkim

Ryby z Biebrzy stanowią niezwykłą atrakcję dla smakoszy i pasjonatów kulinariów. Otoczona bujną naturą, rzeka Biebrza zapewnia unikalne warunki dla ryb, co przekłada się na ich wyjątkowy smak i aromat. Bezpośrednie oddziaływanie czystych, niezanieczyszczonych wód na te delikatne stworzenia sprawia, że mięso leszcza, jednego z lokalnych gatunków, jest niezwykle delikatne, białe i ubogie w tłuszcz. To prawdziwa uczta dla koneserów, którzy cenią sobie jakość i świeżość potraw.

Receptura biebrzańskiej ryby w zalewie octowej

Wyjątkowa jakość mięsa ryb z Biebrzy stanowi podstawę dla lokalnej potrawy, która przetrwała przez wieki i jest dumą regionu. Dzięki odpowiedniej konsystencji oraz zastosowaniu naturalnych składników, potrawa ta może przechowywać się w lodówce nawet do trzech miesięcy. Im dłużej od jej przygotowania, tym bardziej intensywny i wyjątkowy staje się jej smak. To kulinarne arcydzieło, które podbija podniebienia i pozostawia niezapomniane wrażenia smakowe.

Kulinarna gwiazda Biebrzy: sukces na talerzu

W 2011 roku biebrzański leszcz w zalewie octowej został uhonorowany pierwszym miejscem w prestiżowym konkursie „Nasze Kulinarne Dziedzictwo”, co potwierdziło jego wyjątkowość i walory smakowe. Rok później, na poznańskich targach, potrawie tej przyznano nagrodę „Perły”, cementując jej pozycję jako niekwestionowanej gwiazdy kulinarnego nieba. To nie tylko zaszczyt dla lokalnej kuchni, lecz także dowód na to, że tradycyjne przepisy i autentyczne składniki potrafią zdobyć uznanie na szeroką skalę. Biebrzański leszcz w zalewie octowej nie tylko delektuje podniebienia, lecz także opowiada historię regionu i jego związku z przyrodą. Smak tej potrawy jest nie tylko smakiem przeszłości, lecz także odzwierciedleniem troski o zachowanie dziedzictwa przyrodniczego dla przyszłych pokoleń.

Ryby z Biebrzy

Biebrzański leszcz w zalewie octowej to nie tylko potrawa, lecz także symbol bogactwa przyrodniczego i kulinarnego regionu Biebrza. Jego wyjątkowy smak, pochodzący z czystych wód i tradycyjnych receptur, podbija serca smakoszy na całym świecie. Zdobywa on uznanie na prestiżowych konkursach kulinarnej sztuki. To prawdziwa perła kulinarnego dziedzictwa, która kontynuuje tradycję i historię, jednocześnie inspirując do odkrywania piękna natury i kuchni Podlasia.

Partnerzy portalu:

Pod Zielonym Dębem straszy od lat

Pod Zielonym Dębem straszy od lat

Miejscowość Reduty pod Bielskiem Podlaskim nazywa się od wieków ”wielką wsią w wielkiej głuszy”. Jest to bowiem najdłużej istniejąca osada w okolicy. To tam na skraju Puszczy krzyżował się szlak z Bielska do Kamieńca Litewskiego i Brześcia. Podobnie jak w innych wsiach Podlasia, niemal każde pole, każdy pagórek i drzewo miały swoje lokalne określenia. Nazwy powstawały spontanicznie, zwykle od jakiejś cechy charakterystycznej. Tak też było z uroczyskiem ”Pod zielonym dębem”. Podobno nie jest to zbyt bezpieczne miejsce na nocne wycieczki.

 

Aby dojść do uroczyska należy przejść przez Czarny Las. Wielu wędrowcom ta sztuka się nie udała. Wśród gęstych drzew kryją się zjawy potępieńców, które wciąż wypatrują kolejnej ofiary. Zdezorientowani ludzie zbaczają ze szlaku i nie kiedy zdarza się, że nie znajdują drogi powrotnej. Złośliwe duchy mogą więc sporo namieszać.  Tak przynajmniej mówią opowieści.  

 

Niepokojące zdarzenia miały miejsce również w położonych nieopodal Diabelskich Wrotach. Już sama nazwa nie wskazuje na nic dobrego. Pewien rolnik po obfitym posiłku w pobliskiej karczmie położył się na wozie i zasnął. Konie wkrótce same poprowadziły wóz po lokalnych bagnach. Gdy rano gospodarz  obudził się w obcym miejscu, przetarł oczy ze zdumienia, twierdząc, że ”całą noc po wertepach prowadziła siła nieczysta”. 

Partnerzy portalu:

Małżeństwo upiększało miasto

Małżeństwo upiększało miasto

Choć chcieli zamieszkać na stałe w Wilnie, wojenna zawierucha i sprawy rodzinne sprawiły, że osiedlili się  w Białymstoku. Uzdolnione małżeństwo – Stanisław i Placyda Bukowscy przyczynili się jak mało kto do odbudowy miasta.

 

Architekt Bukowski szybko znalazł pracę przy odbudowie zniszczonych białostockich zabytków. Wraz z ówczesnym wojewódzkim konserwatorem, przywrócił do czasów świetności centrum miasta zniszczone na skutek wojny. To jemu zawdzięcza się odbudowę chociażby Rynku Kościuszki i strategicznych obiektów.

 

Niedługo po przybyciu do miasta objął dowodzenie nad budową kościoła Świętego Rocha. Zaprojektował ołtarze, a także skonstruował mur, mający na celu zaprzestanie osuwania się skarpy. Żona Placyda, absolwentka Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu Stefana Batorego w Wilnie, zajęła się z kolei witrażami.

 

Architekt zajmował się również budynkami o publicznej użyteczności. To spod jego ręki wyszedł między innymi Dom Partii przy Placu Uniwersyteckim oraz Hotel Cristal.  Warto nadmienić, że budynek hotelu zdobił pierwotnie neon który ukazywał  Damę Kameliową autorstwa Placydy.

 

Najważniejszym projektem była jednak Pałac Branickich wraz z ogrodami. Nie zgadzał się z władzami komunistycznymi, co do jego przeznaczenia. Umieszczono w nim Akademię Medyczną, choć wedle jego projektu miał powstać dom kultury. Spór doprowadził do usunięcia architekta od dalszych prac. Stanisława nagrodzili jednak znajomi, którzy zamówili jego popiersie i w tajemnicy umieścili je na tympanonie ogrodowej fasady pałacu.

 

Partnerzy portalu:

Podlasie krzyżami stoi

Podlasie krzyżami stoi

Ręcznie kute żelazne krzyże, które umieszcza się na wierzchołkach kapliczek i krzyży drewnianych należą do charakterystycznych wytworów polskiej sztuki ludowej. Na Podlasiu tradycja takiego zdobnictwa sięga XVIII w. Jednak większość tych, które się zachowały, ufundowana została na przełomie XIX I XX w. Krzyże były sponsorowane zarówno przez katolików i wyznawców prawosławia.

 

Podlaskie kute krzyże stanowią nie tylko świadectwo pobożności wiejskich społeczności. Wyróżniają się walorami plastycznymi, bogactwem form oraz kunsztem artystycznym miejscowych rzemieślników. Różnorodność rozwiązań kompozycyjnych zaskoczy nie jednego obserwatora. Nie oznacza to jednak, że każdy krzyż posiada bogate dekoracje. W krajobrazie Podlasia można również odnaleźć skromniejsze formy formy. Śmiało mogą więc konkurować z krzyżami litewskimi, które zostały wpisane na listę dziedzictwa kultury UNESCO.

 

Z roku na rok niszczeją kapliczki, a więc i krzyże. W społecznościach lokalnych należy więc zaszczepić ideę ochrony tych tych niezwykłych form kowalskich. Inaczej znikną z krajobrazu kulturowego na dobre.

 

Partnerzy portalu:

Pedałując można poznać historię regionu

Pedałując można poznać historię regionu

Nie od dzisiaj wiadomo, że każdy uczeń czekał na lekcje w plenerze. Ile można w końcu siedzieć w ławce. Solidną dawkę wiedzy zapewnić może chociażby Szlak Orla Białego w Augustowie. Rozległe tereny Puszczy stwarzały niegdyś doskonałe warunki do działań partyzanckich. Wytyczeniem szlaku zajęli się pracownicy nadleśnictwa. Odnajdziemy na nim ponad 34 ciekawe miejsca. Można dojść do nich na pieszo, bądź też podjechać rowerem.

 

Chętni mają do wyboru kilka wariantów trasy. Każda ma inną długość. W zależności od kondycji można wybrać 12-sto kilometrową drogę po okolicach Augustowa, bądź też pętlę o łącznej długości ponad 70-ciu kilometrów. Jest to jednak propozycja dla wytrwałych cyklistów. Również z okazji uruchomienia szlaku zorganizowano wyścig rowerowy. Piękno przyrody możemy podziwiać obok samotnych krzyży, mogił czy odbudowanych schronów.

Partnerzy portalu:

Gdzie podział się dzwon?

Gdzie podział się dzwon?

W 1938 r. trwała zbiórka pieniędzy na dzwon rosnącego w oczach kościoła św. Rocha w Białymstoku. Darczyńców nie brakowało. Gdy już cała kwota została zebrana, ksiądz prałat Adam Abramowicz zlecił wylanie dzwona dla firmy z Przemyśla. 

 

W sierpniu 1939. dzwon wyruszył w drogę do Białegostoku. Nigdy jednak nie dotarł na miejsce. Na przeszkodzie stanęła wojna. Po latach został odnaleziony niespodziewanie w Wilnie, w drewnianej szopie dworca towarowego. Były na nim odlane odlane nazwiska ofiarodawców począwszy od sędziego Alojzego Stankiewicza i jego żony Genowefy. Dzwon miał być jednak zakopany, aby sowieci nie znaleźli darczyńcy.

 

Przy renowacji wileńskiego kościoła św. Katarzyny odnaleziono trzy dzwony.  Obecności białostockiego jednak nie stwierdzono. Ponoć dzwon, który miał trafić do świątyni św. Rocha, przeszedł w ręce innego kościoła wileńskiego. Do tej pory jednak nie wiadomo czy to prawda. 

 

Partnerzy portalu:

Na białostockim stadionie wybuchły zamieszki

Na białostockim stadionie wybuchły zamieszki

W 1957 r. o Białymstoku było szczególnie głośno wśród pasjonatów sportu. Rozgrywki trzeciej ligi piłki nożnej. Wolne tempo, nie najwyższe umiejętności – wydawać by się mogło, że nic spektakularnego stać się nie może. Na boisku może nie, ale poza nim już tak.

 

Mecz Gwardii Białystok z Mazurem Karczew zapisał się niechlubnie w historii. Zawodnicy nie przebierali w środkach. Zawody uznano za wyjątkowe brutalne. Piłkarze co chwilę stawali sobie do gardeł. Krew kibiców burzyła się do granic. Gdy usłyszeli ostatni gwizdek, grupa młodzieńców w wieku 14 – 16 lat wtargnęła na murawę. Część rzuciła się na sędziego, część zablokowała drogę do szatni. W ruch poszły kamienie.

 

Jako, że mecz ochraniało tylko 4 milicjantów, musieli oni wezwać wsparcie. Oddział ZOMO dał kibicom ultimatum. Albo rozejdą się do domów, albo zostaną użyte odpowiednie środki. Tłum wpadł w furię. Koniecznością stało się rozpylenie gazu łzawiącego. Nie zabrakło również świec dymnych.

 

Grupka pseudokibiców ”pod wpływem” udała się potem do wesołego miasteczka na Rynku Siennym. Tam również porządku pilnowała garstka służbistów. ZOMO zostało wezwane po raz kolejny. Jako, że cały gaz zużyli na stadionie, tym razem w ruch poszły pałki.

 

Gwardia swoje mecze rozgrywała na stadionie Jagiellonii w Zwierzyńcu. Zajścia spowodowały, że decyzją Okręgowego Związku Piłki nożnej został on zamknięty. Poza tym klub musiał zapłacić 2000 zł. za brak zabezpieczenia porządku.  Warto dodać, że w tamtym czasie Gwardia Białystok była klubem…milicyjnym.

Partnerzy portalu:

Ogórki kwaszone – jedyne takie w kraju

Ogórki kwaszone – jedyne takie w kraju

Ogórki kwaszone ”Narwiańskie” to niezwykły produkt, którego wyjątkowość tkwi w połączeniu naturalnych walorów środowiska uprawy i tradycyjnych metod produkcji. Otulina Narwiańskiego Parku Narodowego, gdzie te ogórki są hodowane, oferuje idealne warunki do uprawy, dzięki swojemu czystemu ekologicznie środowisku. Właśnie ten unikalny ekosystem przyczynia się do wyjątkowej jakości i smaku ”Narwiańskich” kwaszonych ogórków.

Ogórki kwaszone i ich produkcja na obszarze Narwiańskiego Parku Narodowego

Uprawa ogórków na obszarze otuliny Narwiańskiego Parku Narodowego obejmuje kilka gmin, w tym Choroszcz, Kobylin Borzymy, Sokoły, Łapy, Suraż, Turośń Kościelna i Tykocin. Oczywiście metoda produkcji opiera się na tradycyjnych praktykach, które promują zrównoważone wykorzystanie zasobów naturalnych. Gospodarstwa stosują głównie nawozy organiczne, minimalizując użycie nawozów sztucznych. Ponadto, wybierane są odmiany ogórków charakteryzujące się wysoką odpornością na choroby, co pozwala ograniczyć stosowanie środków ochrony roślin. Oczywiście cały proces produkcji odbywa się w trosce o zachowanie naturalnej równowagi i czystości ekosystemu.

Tradycja produkcji w dolinie rzeki Narew

Historia produkcji ogórków kwaszonych w dolinie rzeki Narew ma swoje korzenie w latach 60. XX wieku, kiedy to Spółdzielnia Ogrodniczo-Pszczelarska ”Witamina” rozpoczęła skup zielonych ogórków od lokalnych rolników i proces kwaszenia. Pierwotnie, ogórki były kwaszone w drewnianych beczkach zanurzonych w rzece Narew. Dziedzictwo kulinarnych praktyk, opartych na lokalnych surowcach i tradycyjnych metodach, stanowi nieodłączną część historii i kultury regionu.

Promocja zrównoważonego rolnictwa i lokalnej kultury

Kultywowanie tradycji uprawy ogórków kwaszonych w otulinie Narwiańskiego Parku Narodowego przynosi korzyści nie tylko dla lokalnej społeczności, ale również dla środowiska. Oczywiście współczesne gospodarstwa rolnicze, które kontynuują tę praktykę, przyczyniają się do zachowania bioróżnorodności i ochrony ekosystemu. Ponadto, produkcja ”Narwiańskich” kwaszonych ogórków promuje zrównoważone rolnictwo i świadome spożycie, inspirując konsumentów do wyboru lokalnych, ekologicznych produktów.

Ogórki kwaszone i ich dziedzictwo kulinarnych tradycji

Te wyjątkowe ogórki, wraz z ich historią i tradycją, stanowią ważny składnik dziedzictwa kulinarnego Podlasia. Przekazują nie tylko smak, ale również historię i wartości regionu. Poprzez kontynuowanie praktyk uprawy i produkcji ogórków kwaszonych, społeczność lokalna pielęgnuje swoje dziedzictwo kulturowe i ekologiczne, budując jednocześnie więzi społeczne i promując lokalną tożsamość.

Partnerzy portalu:

Bocian został nowym logo Łomży

Bocian został nowym logo Łomży

Powiat Łomżyński już wkrótce będzie miał nowe logo. Wybór padł na bociana, który na terenie starostwa zakłada liczne gniazda. Jako, że budzi on raczej pozytywne emocje, na pewno nie wzbudzi kontrowersji. Grafice  towarzyszy hasło ”Powiat Łomżyński. Ja tu zostaję”. Bocian więc z logo nigdzie nie odleci. 

 

Ptak nie posiada jednak biało – czerwonej kolorystyki. Uznano, że kolor niebieski, bardziej będzie odpowiadał założeniom, nawiązując do przepływającej przez powiat rzeki Narew. Zarówno logo jak i hasło jeszcze w tym roku pojawią się na materiałach promocyjnych Starostwa. Życzymy powodzenia w propagowaniu bociana.

Partnerzy portalu:

Zabytkowa wieś na Podlasiu

Zabytkowa wieś na Podlasiu

Zabytkowa wieś na Podlasiu to Soce jako nieliczna może pochwalić się tym, że cała jest zabytkiem. To wyjątkowe wyróżnienie nadaje jej niepowtarzalny charakter i sprawia, że jest ona obiektem podziwu zarówno dla mieszkańców, jak i odwiedzających. Początkowo, gdy ogłoszono decyzję konserwatora dotycząca uznania całej wsi za zabytek, niektórzy mieszkańcy byli sceptyczni i nieufni wobec tego pomysłu. Obawy głównie koncentrowały się wokół kwestii inwestycyjnych, które w przypadku zabytkowych miejsc są znacznie bardziej skomplikowane i wymagające. Jednakże z biegiem czasu i rozwojem świadomości kulturowej, mieszkańcy Soce zaczęli dostrzegać pozytywne aspekty tego unikatowego statusu. Dziś, zamiast obawiać się ograniczeń, są dumni z dziedzictwa kulturowego, jakie reprezentuje ich wieś. Uznając wartość zachowania historycznego dziedzictwa, mieszkańcy Soce przyczyniają się do ochrony i promocji unikatowej tożsamości swojej społeczności oraz kultury regionu Podlasia.

Soce: Unikalna zabytkowa wieś na Podlasiu

Wieś Soce znajduje się w północno-wschodniej Polsce, w gminie Narew, w województwie podlaskim. Liczba mieszkańców wynosi około 200 osób. W Soce można ponadto zobaczyć wiele zabytkowych drewnianych domów oraz kościół pw. św. Jana Chrzciciela z XIX wieku. Dodatkowo dookoła wsi są piękne lasay, a w okolicy można znaleźć liczne szlaki turystyczne i rowerowe.

Historia o zabytkowej wsi na Podlasiu

Miejscowość powstała w XVI w i do dnia dzisiejszego zachował się w niej układ urbanistyczny. Wieś składa się z dwóch równoległych odcinków. Dodatkowo tzw. ulicówki mieszczą się po obu brzegach rzeki Rudni i są połączone dwiema drogami biegnącymi z północy na południe. Część na południe od rzeki nazywano Mokrawami, a część północną Suchlanami. Wszystko to powoduje, że Soce przypominają dwie wsie – dwie oddzielne miejscowości.

Większość domów jest drewniana i bogato zdobiona, co jeszcze zwiększa urok wsi. Budowano je z bali sosnowych lub świerkowych na fundamentach z kamienia polnego. Ich ściany zabezpieczano szalówką, układaną w geometryczne wzory – kwadraty, trójkąty i romby. Również w okresie międzywojennym rozpowszechniło się zdobnictwo. Wzorce przywieźli wracający z Rosji repatrianci, którzy wyjechali ze wsi w 1915 roku. Wśród motywów znalazły się także przedstawienia zwierząt, ornamenty roślinne, krzyże, gwiazdy czy układy przypominające hafty.

Partnerzy portalu:

Dowódca Dywizjonu 303 urodził się na Podlasiu

Dowódca Dywizjonu 303 urodził się na Podlasiu

Nie wiele osób wie, że urodził się na Podlasiu, mianowicie we wsi Olszanka (powiat augustowski).  To m.in. o nim Churchill powiedział: „Nigdy w dziejach ludzkich konfliktów tak wielu nie zawdzięczało tak wiele tak nielicznym”. Witold Urbanowicz był jednym z najlepszych polskich pilotów myśliwskich, dowódcą słynnego dywizjonu 303.

 

Swoją karierę wojskową rozpoczął w 1925 r., służąc w chełmskim korpusie kadetów. Do Wielkiej Brytanii trafił poprzez Bejrut i francuską Marsylię. Rok po rozpoczęciu II Wojny Światowej objął dowództwo nad Dywizjonem 303, symbolem odradzającego się polskiego lotnictwa. Zestrzeliwując 15 samolotów Luftwaffe okazał się jednym z najskuteczniejszych pilotów w Bitwie o Anglię.

 

Rodzinną miejscowość odwiedził po zakończeniu wojny w 1947 roku. Nie minęło kilka dni a  zatrzymał go Urząd Bezpieczeństwa.  Do ojczyzny wracał jeszcze kilkakrotnie po upadku PRL-u. W 2006 roku szkoła podstawowa w Olszance otrzymała jego imię. W budynku szkoły mieści się izba pamięci poświęcona bohaterowi.

Partnerzy portalu:

W tym lokalu nikt się nie nudził

W tym lokalu nikt się nie nudził

Podlasianka, czyli najstarsza kawiarnia w Białymstoku działa już 60 lat. W latach 60. pod jednym dachem spotykali się na szklaneczkę piwa lekarze, prawnicy, ale i zwykli menele. Nikogo to jednak nie dziwiło. Spokojnie w lokalu było zazwyczaj wieczorem. Za dnia ”normalnych” klientów przepędzała młodzież swym awanturniczym zachowaniem. Nic w tym dziwnego. Raz pewien żartowniś rozpylił gaz łzawiący przez co Podlasiankę trzeba było wietrzyć przez tydzień.

 

W Podlasiance nie sposób było się nudzić. Gdy jednak rozmowa się nie kleiła, ktoś rozpoczynał bijatykę. Tak po prostu, bez żadnego powodu. Liczyła się ”zabawa”. Z tej przyczyny nikt nie wydawał również inicjatora ustawki. Lokal przyciągał również przestępców. Grupa gwałcicieli polowała w nim na swe ofiary. Proceder trwał do 1966 r.

 

Zwykłych oszustów również nie brakowało. Jeden z jegomości udawał przez lata oficera szukając naiwnych kobiet. Polegając na haśle ”za mundurem panny sznurem” uwodził je a następnie sprzedawał różnego rodzaju historyjki. Opowieści o śmierci żony czy chorobie jedynego dziecka miały na celu zdobycie pieniędzy. Oszustwa przyniosły mu 1000 zł grzywny i 1.5 r. więzienia.

Partnerzy portalu:

Muzeum w Ciechanowcu idzie z duchem czasu

Muzeum w Ciechanowcu idzie z duchem czasu

Muzeum Rolnictwa w Białymstoku zmieniło się w plac budowy. Wszystkie zabytkowe budynki, a także same pawilony doczekają się liftingu. Dawny blask odzyskała już chociażby stajnia, w której mieści się muzeum weterynarii. To samo dotyczy się piwnicy, która do tej pory pełniła funkcję chłodni.

 

Wszystko to oczywiście dla turystów. Skończą się czasy przeciekającego dachu i deszczu kropiącego na eksponaty. Nowe granitowe i kamienne nawierzchnie dróg zadbają o komfort spacerowiczów.  Na 350 m2 już będą odbywać się wystawy i pokazy filmowo – muzyczne. Pojawi się też nowa ekspozycja poświęcona w całości historii rolnictwa – od feudalizmu po czasy obecne. Połączy ona nowoczesność z tradycyjnymi elementami.

 

Całość remontu, szacowana na 7 mln zł. jest możliwa dzięki dofinansowaniu z UE. Prace potrwają do końca przyszłego roku i zamkną okres dziesięcioletniej modernizacji obiektu.

Partnerzy portalu:

5 ciakawostek o Gadożerze

5 ciakawostek o Gadożerze

Tak. Gdyby nie zdjęcie, z pewnością nie wiedzielibyście o jaki gatunek zwierzęcia chodzi. Gadożer zwyczajny zwany również popularnie krótkoszponem jest ptakiem, którego ciężko zaobserwować na co dzień. Niegdyś występował na terenie całej Polski, teraz główną siedzibę ma na Podlasiu, a dokładniej w Puszczy Białowieskiej oraz nad rzeką Biebrzą.

 

1.  Gadożer jest doskonałym lotnikiem. W powietrzu spędza dużo wcześniej czasu niż krewniacy. Jako jeden z nielicznych ptaków posiadł umiejętność zwisania.

 

2. W sezonie lęgowym emituje dosyć głośne charakterystyczne dźwięki. Ma ich cały repertuar – od melancholijnych pisków bo swego rodzaju znane nam kurze gdakanie.

 

3. Już sama nazwa wskazuje, że ptak poluje na gady. Nie raz obserwowano epickie boje z wężami. Niegdyś wierzono, że jest on odporny na jad, ale należy to włożyć między bajki.

 

4. W Niemczech gadożera uznaje się za ptaka wymarłego. W Polsce żyje z kolei 15 par lęgowych.

 

5. Poluje dopiero w godzinach południowych, kiedy to gady są najbardziej aktywne. Rewiry łowieckie tych ptaków sięgają często ponad 40 km2, a lot w poszukiwaniu pożywienia może mieć zasięg 10 km.

 

Partnerzy portalu:

Białystok – miasto z drewna

Białystok – miasto z drewna

W okresie przedwojennym handlarze drewnem osiągali ogromne zyski. Niektórzy stawali się wręcz krezusami. W połowie XIX w. jedynie w centrum Białegostoku można było odnaleźć murowane domy. Dane historyczne mówią, że w 1857 roku w Białymstoku stało 174 ceglanych kamienic i aż 606 drewnianych obiektów. Nieraz jednak domki drewniane tynkowano aby stworzyć pozory zamożności. Moda na drewno trwała tak do międzywojnia.

 

Na terenie miasta działało ponad 11 firm z tej branży, co przekładało się na 30 składowisk. Szczególnie ludziom podobały się dykty. Najlepsze z nich ponoć znajdowały się na ul. Złotej.  Dykty pojawiły się nawet w  synagodze Cytronów na obecnej ulicy Waryńskiego. Tamtejsze boazeria i strop były podziwiane były przez lata.

 

O tym jak bardzo dochodowy był drzewny interes świadczy wystawne życie właścicieli przedsiębiorstw. Jeden z białostockich ”baronów” został przyłapany w Warszawie na orgiach w jednym z domów publicznych. Każdy wyjazd do stolicy kosztować go miał o zgrozo ponad 5 tys. zł. Jak na tamte czasy to bajońska suma. 

Partnerzy portalu:

Soczewiaki dodadzą Ci energii

Soczewiaki dodadzą Ci energii

Soczewiaki, choć dziś mogą być traktowane jako danie regionalne, mają głębokie korzenie w kuchni ludowej, będąc przykładem prostoty i oszczędności w przetwarzaniu dostępnych składników. Kiedyś uważane za potrawę ludzi ubogich, stały się integralną częścią kulinarnego dziedzictwa regionu. Ich historia sięga czasów przedwojennych, a nawet jeszcze dalej, tworząc bogaty wątek w kulturze kulinarnej okolic Sejn. Soczewiaki, będące rodzajem pierogów wypełnionych zmieloną soczewicą i skwarkami, łączą w sobie prostotę wykonania z bogatym smakiem, przypominającym o tradycjach i przekazach z pokolenia na pokolenie.

Soczewiaki w czasach powojennych

W okresie powojennym, kiedy obfitość nie zawsze była normą, potrawy takie jak soczewiaki nabierały szczególnego znaczenia. Ich tłuste polewanie skwarkami i pieczenie w piekarniku zapewniały sytość i ciepło, co było istotne, szczególnie gdy dostęp do różnorodnych składników był ograniczony. Stawały się więc nie tylko pożywnym posiłkiem, ale także symbolem siły i wytrwałości, umożliwiającym przetrwanie trudnych czasów.

Receptura soczewiaków

Sekret soczewiaków tkwi nie tylko w ich smaku, ale także w prostocie wykonania. Ciasto, przygotowywane z ugotowanych i utłuczonych ziemniaków, stanowi bazę dla nadzienia zmielonej soczewicy i skwarek. Starsi przekazują młodszym przepis na ten wspaniały wyrób. Tak tworzą spójną i niezmienną tradycję kulinarnej rodziny.

Soczewiaki jako element regionalnej tożsamości

Okolice Sejn, znane ze swojego bogactwa kulturowego i przyrodniczego, z dumą pielęgnują tradycję soczewiaków. Potrawa ta nie tylko smakuje wyśmienicie, ale także jest ważnym elementem lokalnej tożsamości. Soczewiaki nadal są symbolem wspólnoty i tradycji, łącząc ludzi wokół stołu i przekazując wartości rodzinne. Pochodzenie soczewiaków można odnaleźć w tradycji kulinarnych Litwy, co dodaje im nie tylko smakowej głębi, ale także kulturowej wartości.

Współczesne wzloty

Choć czasy się zmieniają, a diety i gusta kulinarne podlegają ewolucji, soczewiaki nadal znajdują swoje miejsce w kuchni wielu domów. Ich prostota, smak i wartości odżywcze sprawiają, że są one chętnie sięgane. Soczewiaki, będące symbolem tradycji i odporności, przenoszą w sobie historię i wartości, które przetrwają przez wieki.

Partnerzy portalu:

Ziołowy show na Podlasiu

Ziołowy show na Podlasiu

Ziołowy show w Korycinach to wyjątkowe wydarzenie, które ma miejsce w malowniczej wsi położonej w województwie podlaskim. Koryciny, znane swoją urodą i bogactwem przyrody, stają się areną dla pasjonatów ziół i miłośników natury. To właśnie tutaj, w sercu pięknej polskiej przyrody, odbywają się „Nadbużańskie Ziołowe Spotkania”, organizowane przez Ziołowy Zakątek. W czerwcu, gdy przyroda roztacza swoje bogactwo i zieloność, zbieracze ziół mają idealny czas na poszukiwanie różnorodnych gatunków roślin leczniczych i aromatycznych. Skrzyp polny, liście malin, czy inne dobroczynne zioła stają się celem poszukiwań entuzjastów, którzy podczas tego wyjątkowego wydarzenia mogą się podzielić swoją wiedzą i pasją z innymi. „Nadbużańskie Ziołowe Spotkania” nie tylko promują zbieractwo ziół, ale także stanowią doskonałą okazję do edukacji i promocji zdrowego stylu życia.

Ziołowy show i jego atrakcje

Wydarzenie było pełne atrakcji i nie zabrakło w nim różnorodnych zajęć. Jedną z głównych atrakcji był konkurs „Co to za zioło”, w którym każdy mógł spróbować swoich sił w rozpoznawaniu roślin po samym zapachu. Okazało się to niezwykle trudnym zadaniem, nawet dla doświadczonych pasjonatów ziół. Dodatkowo, uczestnicy mieli okazję stworzyć swoje własne, unikalne mieszanki ziół, co zaowocowało powstaniem wielu oryginalnych receptur. Nie mogło zabraknąć również aromaterapii, gdzie uczestnicy mogli zanurzyć się w cudownych zapachach, których nie brakowało na wydarzeniu. Jednakże, nie tylko zmysły były tu zachwycone, ale także umysły, gdyż prezentacja pozyskiwania naturalnych barwników roślinnych przyciągała uwagę wielu osób. To był prawdziwy pokaz natury i kreatywności, który dodatkowo wzbogacał doświadczenie uczestników.

Ziołowy zakątek

Ziołowy Zakątek to jedyne takie miejsce w regionie. Na ponad 12 ha zgromadzono blisko 1500 gatunków roślin. Obiekt powstał w 2002 r. ale przygotowania do jego uruchomienia poczyniono już na początku lat. 90. Placówka zrodziła się z pasji, miłości do przyrody i do otaczającego nas świata. Jej właściciel już jako dziecko zbierał zioła ze swoją babcią. Zarobione pieniądze ze skupu przeznaczał na atlasy roślin i inne przyrodnicze publikacje.

Partnerzy portalu:

Kim była białostocka Wydra?

Kim była białostocka Wydra?

W okresie międzywojennym wydrą nazywano głównie pomocnicę sklepowego złodzieja. Miała ona jednak inne określenia. Wydrą ochrzczono chociażby zrzędliwą pannę lekkich obyczajów.

 

W świecie kryminalnym popularne było określenie kradzieży na wydrę, co oznaczało nic innego jak kradzież z rąk torebki czy innego pakunku. Sprytni młodociani przestępcy wywodzili się przede wszystkim z Chanajek, Piasków czyli biednych, dzielnic leżących w samym pobliżu bogatego centrum miasta. Działali oni głównie w centrum miasta, na ul. Lipowej, Rynku Kościuszki, Sienkiewicza czy Warszawskiej, gdzie mogli liczyć na niezłe łupy. Umiejętności mieli niezwykle wysokie. Potrafili bez trudu podmienić sakiewkę nie zwracając na siebie uwagi.

 

Częste kradzieże miały miejsce pod kinem Apollo. Tam złodzieje stosowali inną technikę. Jeden z nich, nieco starszy ubierał się elegancko i zagadywał panie, twierdząc że są dawnymi znajomymi. Jego wspólnik natomiast przypuszczał szturm na torebkę. Elegancik nadal tworząc pozory, ruszał za nim by odbić torebkę dla kobiety. Jak nie trudno się domyśleć, nigdy już nie wracał do swej domniemanej znajomej.

 

Nie raz na tych ulicach dochodziło do pościgów. W ich trakcie złodzieje porzucali torebki, ale ku niezadowoleniu właścicieli, w środku już nic nie było. Złodziej jednego dnia mógł się wzbogacić nawet o milion marek. Rzadko udawało się ich złapać. Ich atutem oprócz szybkości była również znajomość wszelkich zakamarków miasta.

 

Partnerzy portalu:

Poznaj dzieje pomnika Marszałka

Poznaj dzieje pomnika Marszałka

Lokalizacja pomnika J. Piłsudskiego była przedmiotem długich dyskusji. Proponowano m.in. teren kościoła św. Rocha, czy też park przed Teatrem Dramatycznym A. Węgierki, który powstał jako jako gmach Teatru Ludowego im. Marszałka. Znani Białostoczanie w tym duchowieństwu nie widziało jednak innego rozwiązania niż Rynek Tadeusza Kościuszki. Choć pomysł miał wielu przeciwników, większość postawiła na swoim.

 

6 stycznia 1990 roku powołano został Społeczny Komitet, składający się „z miłośników postaci i czynów Pierwszego Marszałka Polski”. Sprawy przybrały takk szybki obrót, że skoro w 55 rocznicę śmierci J. Piłsudskiego czyli 12 maja, nastąpiło już wmurowanie kamienia węgielnego. Koszt budowy oszacowano na 100 mln ówczesnych złotych. A by zdobyć fundusze organizowano kwesty podczas mszy, odpustów i jarmarków.  Przyjmowano ponadto złom metali kolorowych. Jakiś czas potem okazało się, że potrzeba dwa razy więcej środków. Apele o wsparcie nie pozostały bez odzewu.

 

Teraz pozostało stworzyć godny projekt. Po długich rozmowach wybór padł na sylwetę zamyślonego Marszałka w pozycji stojącej, opartego o szablę. Jego wzrok skierowany został na ukochane Wilno, a w znacznie bliższej odległości na Katedrę pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Montaż pomnika o łącznej wadze 3, 5 tony nastąpił nocą, z 10 na 11 listopada przy nieocenionej pomocy żołnierzy.

 

W 2008 r. w wyniku przebudowy centrum pomnik przeniesiono.  Ostateczną lokalizacją okazało się miejsce gdzie w 1921 Józef Piłsudski odbierał, podczas oficjalnej wizyty w Białymstoku defiladę wojskową. Od 6 sierpnia 2008 pomnik marszałka Józefa Piłsudskiego stoi przed Archiwum Państwowym.

Partnerzy portalu:

Pomnik, którego nie znają mieszkańcy

Pomnik, którego nie znają mieszkańcy

Białostocki pomnik Konstytucji 3. Maja powstał w 130. rocznicę jej ogłoszenia. Mieści się on między ZOO a ul. Zwierzyniecką. W 1919 r. wojsko, cywile i dzieci wzięły udział w uroczystym zasadzeniu dęba i dwóch lip, które dały początek pomnikowi wyzwolenia.

 

Rok później owe drzewa zostały zniszczone przez nieznanych sprawców. Potem dla celów bezpieczeństwa rośliny otoczono drewnianym płotkiem. Jednocześnie podkreślało to rangę miejsca. W okresie komunizmu władze starały się robić wszystko by zatrzeć ślady wolności kraju. Alejka wokół pomnika wkrótce zniknęła a lipy uschły.  Dopiero w maju 2009 r., na mocy uchwały Rady Miasta, Parkowi Zwierzynieckiemu nadano ponownie nazwę Park im. Konstytucji 3. Maja.

 

W 2006 r.  rozpoczął istnienie Społeczny Komitet Opieki nad Pomnikiem. Jego celem było  odtworzenie kształtu pomniku nadanego mu w międzywojniu. Honorowy patronat nad akcją objął Ryszard Kaczorowski,  Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej na uchodźstwie. Rok później pomnik odnowiono. Okolica została uporządkowana, utworzono alejkę otaczającą dęby, a także posadzone trzy lipy. Ustawiono również obelisk o piramidowym kształcie.

Partnerzy portalu:

Park ogłasza konkurs dla ekologów

Park ogłasza konkurs dla ekologów

Ogrody Przyjazne Przyrodzie. Tak właśnie nazywa się organizowany przez Biebrzański Park Narodowy konkurs dla mieszkańców gmin lezących na jego terenie. We wzorowym ogródku nic nie może się marnować. Pozornie niepotrzebne przedmioty mogą stać się dekoracją, która zachwyci nie tylko znajomych.

 

Ogród stanowić powinien schronienie dla licznych zwierząt, jeży czy też drobnych płazów i gadów. Dlatego też najlepszym rozwiązaniem jest tradycyjny drewniany płot. Obecnie wiejskie ogrody upodobniają się do tych z miast. Idealnie przystrzyżona trawa czy krzewy nie są jednak dobrym miejscem dla dzikiej przyrody.

 

Każdy właściciel posesji, których ogród spełnia ”naturalne” kryteria może przystąpić do konkursu. W sumie zasięg akcji obejmuje 14 nadbiebrzańskich gmin. Ma ona na celu promocję przyjaznych praktyk ogrodniczych i zachęcenie do obcowania z przyrodą. Na zgłoszenia organizatorzy czekają do 10 sierpnia. Po więcej informacji zapraszamy na stronę: https://www.biebrza.org.pl/

Partnerzy portalu:

Utwory Łomżanina grają na całym świecie

Utwory Łomżanina grają na całym świecie

Urodził się w Łomży, lecz mieszkał w niej kilkadziesiąt dni. Obawiając się wojny, jego rodzina uciekła do Lublina. Do rodzinnego miasta wrócił jeszcze w latach 70-tych na zlot Łomżynian.  Zbigniew Bargielski to słynny kompozytor, którego nazwisko niewiele mówi Podlasianom. Pora to zmienić.

 

Pierwsze kroki w muzycznym świecie stawiał w Warszawie, skąd przeprowadził się do Paryża. Na stałe osiadł jednak w Wiedniu, a więc mieście wielkich artystów. Pierwszą nagrodę zdobył w 1970 r. wygrywając konkurs ”Młodych kompozytorów Polskich”. Za całość pracy został odznaczony Krzyżem Oficerskim. Jedno z jego dzieł było rekomendowane przez Międzynarodową Trybunę Kompozytorów UNESCO w Paryżu. W 2008 r. wspólnie z Łomżyńską Orkiestrą Kameralną pracował nad nowymi utworami.

 

Partnerzy portalu:

Rynek Sienny nie należał do bezpiecznych miejsc

Rynek Sienny nie należał do bezpiecznych miejsc

Rynek Sienny w Białymstoku powstał w latach 30. Znajdował się w granicach żydowskiej ubogiej dzielnicy – Chajnakach. Największy ruch odnotowywano w czwartki kiedy to odbywały się targi. Pierwsi kupcy zjawiali się już o drugiej nad ranem, budząc stukotem furmanek okolicznych mieszkańców.

 

Na Rynku Siennym można było kupić wszystko. Dużym zainteresowaniem cieszyły się sprzęty rolnicze jak grabie, ale też i naczynia czy drewniane łyżki. Cały Rynek przepełniało cenione białostockie płótno. Płachty nie raz raziły przechodniów swoją bielą. Przekroczenie parawanowej granicy oznaczało wkroczenie do innego świata. Podejrzane speluny z typami z pod ciemnej gwiazdy, nie jednego przyprawiały o mocniejsze bicie serca. Na szczycie niebezpiecznych lokali była pijalnia Staromiejska. Nie było wieczoru, aby ktoś tam nie oberwał. Za to piwo z beczki ponoć smakowało wybornie.

 

Rynek działał prężnie do lat 50. Często odwiedzały go studentki poszukujące zachodnich ubrań. Miejsce oferowało wszystko to, czego nie można było zobaczyć na sklepowych półkach. Gdy w latach 70. powstało targowisko na ul. Bema, właśnie tam przeniósł się cały handel.

Partnerzy portalu:

Natura w Łomży potrafi zaskoczyć

Natura w Łomży potrafi zaskoczyć

Nieopodal Łomży malowniczy krajobraz tworzy wijąca się rzeka Narew. Tereny objęte są ochroną parku krajobrazowego. Zakola rzeki możemy podziwiać z dogodnego punktu obserwacyjnego, stworzonego w Siemieniu Nadrzecznym.

 

Powstała wieża widokowa, plac zabaw dla dzieci, siłownia na świeżym powietrzu, a także tablica z mapą okolicy. Na południowej krawędzi Narwi odnajdziemy Górę Królowej Bony – grodzisko w tzw. Starej Łomży. Należy one do jednego z największych tego typu w tej części Polski. Całość obiektu zajmuje powierzchnie ponad 2 ha, a najłatwiej dostać się tam od strony południowej.

 

Grodzisko podlega ochronie konserwatorskiej na podstawie rejestru zabytków. Po drugiej stronie rzeki w Drozdowie warto odwiedzić Muzeum Przyrodnicze. Powstało one w 1984 r. stawiając sobie za cel badanie przyrody Polski północno-wschodniej, a zwłaszcza Ziemi Łomżyńskiej.

 

Szczególne miejsce w jego działalności zajmuje gromadzenie pamiątek po rodzinie Lutosławskich. Muzeum mieści się bowiem w dawnej siedzibie rodu, z której wywodzi się słynny kompozytor Witold Lutosławski. W ofercie odnajdziemy zwiedzanie z przewodnikiem czy też specjalne zajęcia oświatowe dla dzieci i młodzieży z zakresu nauk historycznych lub przyrodniczych. Istnieje możliwość skorzystania z muzealnej biblioteki.

Partnerzy portalu:

Kradzieże koni były normą w Białymstoku

Kradzieże koni były normą w Białymstoku

Przedwojenni mieszkańcy podbiałostockich wsi i miasteczek nie mogli spać spokojnie. Zwłaszcza ci, którzy mieli konie. Przed wojną istną plagą byli bowiem tzw. hołociarze. Swoje akcje zaczynali po północy, kiedy to gospodarze zmęczeni codzienną pracą pogrążyli się we śnie. 

 

Najpierw złodzieje koni musieli jakoś udobruchać psa pilnującego posesji. Zwykle jednak kawałek mięsa starczała by ten przestał ujadać. Konia wyprowadzano ze stajni obwiązując mu kopyta grubymi szmatami.  Zwierzę w ten sposób przeprowadzano do innej wsi – stodoły współpracownika. Stamtąd trafiało na targowisko. 

 

Złodzieje wykorzystywali nieraz sąsiedzkie spory. Nastawiali jednego gospodarza przeciw drugiemu do tego stopnia, że ten stawał się wspólnikiem w kradzieży. Białostockie obrzeża również nie były bezpieczne dla właścicieli koni. W dzielnicach takich jak Bażantarnia uważać było trzeba na cyganów. Wystarczyło na chwilę pozostawić wóz bez opieki. Zwierzę w mig odczepiali od furmanki i nikt go już nie widział. 

Partnerzy portalu:

Zalew Arkadia w Suwałkach – oaza przygody i odpoczynku

Zalew Arkadia w Suwałkach – oaza przygody i odpoczynku

Zalew Arkadia to malowniczo położony sztuczny zbiornik wodny niedaleko centrum Suwałk. Jest największą atrakcją miasta w upalne, letnie dni. Dodatkowo w okresie letnim Zalew Arkadia tworzy ogólnodostępną, strzeżoną plażę miejską. W sąsiedztwie kąpieliska znajduje się plac zabaw dla najmłodszych, skate park, a także kawiarnia, a na przystani wypożyczalnia sprzętu wodnego. Można tu także popływać łódką z żaglem, rowerem wodnym czy odpocząć na trawie lub na jednym z kilku pomostów. Dla osób lubiących sport na świeżym powietrzu przygotowano również mini siłownię. Na terenie Zalewu Arkadia można bezpłatnie skorzystać z sieci internetowej wi-fi.

Idealne miejsce na aktywny wypoczynek i przygodę

Uroku temu miejscu nadaje wysepka położona na środku akwenu. Nad Zalewem Arkadia znajduje się hala Ośrodka Sportu i Rekreacji, z basenem i zapleczem hotelowym. Ze względu na położenie kawiarni, korzystają z niej nie tylko ludzie przebywający nad kąpieliskiem ale i ludzie z miasta. W pobliżu Zalewu Arkadia znajduje się najnowocześniejszy w województwie podlaskim Eurocamping. Cały teren ogrodzono i przygotowano pod najbardziej wymagających wczasowiczów.

Aktywny wypoczynek i piękno natury: Zalew Arkadia w Suwałkach zaprasza

Dużą atrakcją dla dzieci jest oswojone ptactwo, które podpływa do pomostów i oczekuje na kawałek chleba czy bułki. Wokół zalewu Arkadia znajdują się liczne ścieżki rowerowe, piesze i wiele ławek tuż nad brzegiem wody. Na terenie zalewu Arkadia mają miejsce różnego rodzaju imprezy rekreacyjno – sportowe, które w rezultacie przyciągają rzesze zainteresowanych. Woda Zalewu Arkadia spełnia wszystkie wymogi Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej obowiązujące dla kąpielisk publicznych. Zbiornik zasilany jest przez rzekę Czarna Hańcza, która uchodzi do Niemna na Białorusi.

Uroczyste otwarcie Zalewu Arkadia miało miejsce 22 lipca 1976 roku, jednocześnie nastąpiło zarybienie stawu, przez co zaczął przyciągać rzesze amatorów wędkowania. Każdego roku Zalew Arkadia przyciąga do siebie rzesze miłośników sportów wodnych. Dostępność krytej pływalni oraz siłowni w hali Ośrodka Sportu i Rekreacji sprawia, że tereny nad Zalewem Arkadia są atrakcyjne o każdej porze roku.

Partnerzy portalu:

Poznajcie królów ulicy Młynowej

Poznajcie królów ulicy Młynowej

Chaim Szepes nazywany był królem złodziei ulicy Młynowej w Białymstoku.  Za posiadanym tytułem szło wiele zaszczytów. Każdy nowy złodziejaszek w mieście chciał z nim pracować. Królem jednak cały czas interesowała się policja.

 

Z tego też powodu nie każda akcja Szepesa była dla niego udana. Latem 1922 został złapany przez funkcjonariuszy na ulicy Polnej. W torbie, w której to miał schować przyszłe łupy, odnaleziono wszelkie narzędzia do sforsowania kłódek. Długo jednak w więzieniu nie posiedział. Już rok później wraz z dwoma wspólnikami obrabowali nowy skład manufaktury. Pozbawili tym samym właściciela towaru na 500 mln marek. Teraz ponownie coś poszło nie tak. Przestępcy wpadli z częścią łupu, co oznaczało roczną kolejną roczną odsiadkę. Kilka dni po wyjściu na wolność obrabował lekarza z jego odznaczeń.

 

W latach 30. pojawił się godny następca Chaima Szepesa. Zewel Szuster i jego żona Chana specjalizowali się w kradzieży drewna, węgla i nafty, które w tym okresie stanowiły towar deficytowy. Wpadka przydarzyła mu się na ulicy Angielskiej przy opróżnianiu składu. Gdy mąż trafił do więzienia, Chana nie zaprzestała brudnych interesów.Wraz ze wspólnikiem założyła spółkę, mającą skupywać zużyte ubrania. W celu rzekomego poszukiwania towaru pukali do mieszkań i czujnym okiem złodzieja dokonywali przeglądu wyposażenia domostw. Po kilkunastu kradzieżach proceder został zahamowany.

Partnerzy portalu:

Weronika została dumną mamą trojaczków

Weronika została dumną mamą trojaczków

Łopuchowo, gmina Tykocin. Jedno z wielu rolnych gospodarstw, tylko że jej mieszkanka jest wyjątkowa. Owca Weronika została mamą trojaczków! Wcześniej już dwa razy wydała na świat bliźniaki. Dodatkowy potomek wywołał szok u jej pana. Do tej pory nie może wyjść on z podziwu.

 

Teraz głowi się nad imionami. Na razie rozważa nad Kasią i Marysią. Pomysłu na imię baranka nadal nie ma. Gospodarz żartuje, że tymczasowo zawiesi na jednej z owieczek ziemniaka, aby nie pomylić zwierząt. Trojaczki wśród owiec to rzadkie zjawisko, szczególnie w tak maleńkich stadach jak w naszym rejonie. To prawie jak „szóstka” w totka. Gospodarz wierzy, że cudowne narodziny i małe jagniątka przyniosą jego rodzinie… potrójne szczęście.

Partnerzy portalu:

Góra, która gościła nie jednego monarchę

Góra, która gościła nie jednego monarchę

W Bielsku Podlaskim pomiędzy rzekami Białą i Lubką, wznosi się Góra Zamkowa – miejsce pierwotnego grodu bielskiego. Jego początek przypada na przełom XII i XIII-go w. Góra ta jest sztucznym usypiskiem o wysokości siedmiu metrów. W obrębie grodu na górze stał drewniany zamek z siedzibą zarządu oraz władz sądowych ziemskich i grodzkich, a nieopodal zamku znajdowała się cerkiew.

 

Usytuowany na ”Łysej Górce” zamek był dobrze przygotowany do obrony przed najeźdźcami. Z dwóch stron opływały go rzeczki, dalej ciągnęły się bagna i sztucznie przekopane fosy. W 1377 r. na Bielsk napadli Krzyżacy zdobywając jedynie gród i podgrodzia. Niestety dwa lata później podczas ich najazdu nie udało się już ocalić zamku. Szybko go jednak odbudowano. Nastąpił potem długi czas spokoju, miasto odbudowało się i rozwijało. W przeciągu wieków na zamku gościli chociażby Władysław Jagiełło, Kazimierz Jagiellończyk, Zygmunt I Stary z królową Boną czy Stefan Batory.

Partnerzy portalu:

Jak konik polski pomaga naturze?

Jak konik polski pomaga naturze?

Tego kuca choroba się nie ima. Dzieci go kochają. Konik Polski świetnie radzi sobie w każdych warunkach. Kilkadziesiąt sztuk odnajdziemy w specjalistycznej zachowawczej hodowli na terenie Biebrzańskiego Parku Narodowego. Koniki Polskie hodowane są nie tylko po to by gatunek przetrwał. Pomagają one również w dużym stopniu przyrodzie. Traktuje się je jako żywe kosiarki.

 

Na podmokłych terenach bagiennych zjadają nadmiar roślin. To zaś ułatwia życie innym zwierzętom, głównie ptakom, którym zarośla nie sprzyjają. Konik Polski nie należy do wybrednych. Smakoszem go nie nazwiemy. Zadowoli się nawet pędami. Do dyspozycji oddano im 214 ha. Teren jest ogrodzony aby uniknąć niespodzianek. Od każdej wiosny żyją bez dachu nad głową i nie są dokarmiane. Muszą sobie radzić same. Jako że mają skłonności do amorów, hodowla szybko się rozrasta. Dlatego też często się je sprzedaje.

Partnerzy portalu:

Aby ratować rodzinę poślubiła policjanta

Aby ratować rodzinę poślubiła policjanta

Za Białostoczanką żydowskiego pochodzenia, Alą Zabłudowską oglądali się wszyscy na ulicy. Jej serce zdobył jednak najbrzydszy chłopak w mieście, Leon Rabinowicz. Ponoć przypominał małpę i z łatwością mógł straszyć dzieci. Miłość jednak nie pyta o wygląd. Młodych połączyło gorące uczucia. Ala była zazdrosna tylko o fortepian, który nieraz pochłaniał go godzinami.

 

Ala zawsze słuchała się rodziców. Matka chciała, aby poszła w jej ślady. Dlatego też bez sprzeciwu wyjechała do Nicei na studia stomatologiczne. Leon zdecydował się wyjechać za ukochaną. Gdy wybuchła II Wojna Światowa, Ala powróciła, ku rozpaczy rodziców, do Białegostoku. Leon został we Francji. Wkrótce wszyscy trafili do getta. Ojciec Ali, wcześniej nauczyciel, nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Rodzinie doskwierał głód. Ala zdecydowała się na desperacki krok. Postanowiła poślubić żydowskiego policjanta z getta. W ten sposób zapewniła bliskim przetrwanie.

 

Niemcy policjantów żydowskich zatrzymali dłużej w pustym getcie. Następnie Ala znalazła się w obozie w Brzezince. Zdołała tam przetrwać do końca wojny. Na wolności jednak nie potrafiła sobie poradzić bez bliskich, którzy nie nie przeżyli holocaustu.  Załamała się i zmarła z rozpaczy. Leon nigdy nie wybaczał Ali, że związała się z innym mężczyzną.

Partnerzy portalu:

Ryszard Gołębiewski – Siedmiodniowy prezydent Białegostoku.

Ryszard Gołębiewski – Siedmiodniowy prezydent Białegostoku.

Ryszard Gołębiewski urodził się w 1893 r. w Białymstoku. Po uzyskaniu pełnoletności z całą rodziną udał się do Kijowa gdzie ukończył Instytut Handlowy, odbierając dyplom magistra ekonomii. Do dziecięcych stron powrócił w 1920 r. rozpoczynając pracę w Magistracie jako kierownik działu finansowego. Postanowił wziąć udział w wyborach na prezydenta miasta, ale ostateczne nie doszło to do skutku. 

 

Gdy wybuchła II Wojna Światowa, pochwycił za broń. Szybko jednak trafił do niewoli, z której zdołało mu się uciec po kilku tygodniach. Dołączył do Armii Krajowej uzyskując pseudonim ”Andrzej II”.W lipcu 1944 w Białymstoku istniała dwuwładza. Władzę sprawowała jednocześnie Rada Delegatów Ludu Pracującego i rząd w Londynie. Przedstawicielem rządu na emigracji był w mieście Józef Przybyszewski, który mianował R. Gołębiewskiego prezydentem.

 

W dniu rozpoczęcia pracy w urzędzie zjawili się sowieci, zakazując wykonywania obowiązków. 24 godziny później nowo obrany prezydent został aresztowany przez NKWD. Trafił do Charkowa, a następnie do obozu w Diagilewie.Do Białegostoku powrócił w 1947 r. Nie czuł się jednak bezpiecznie, więc z matką uciekł do Szczecina. Tam też zmarł

Partnerzy portalu:

Skąd się wzięła nazwa wsi Ateny?

Skąd się wzięła nazwa wsi Ateny?

Wieś Ateny, położona nad jeziorem Blizno, liczy tylko kilkanaście zabudowań. Dookoła cisza i spokój. Okoliczne lasy sprzyjają pieszym wędrówkom. O tym skąd się wzięła nazwa miejscowości nie wiedzą nawet jej nieliczni mieszkańcy. A historia jest dosyć prosta.

 

Według legendy założycielem wsi był grecki wędrowiec. Osadę nazwał imieniem swojej pięknej żony – Ateny. To jednak tylko opowiastka dla dzieci. Prawda jest nieco mniej atrakcyjna. Otóż w miejscowości Walne mieszkał sobie żyd Szteygman. Trudnił się on, nie zgadniecie…handlem. W 1837 r. ochrzcił się on jako Augustyn Ateński.

 

Przez lata dzierżawił kolonię ”Małe Walne” a także samo jezioro Blizno. Na skutek zmian administracyjnych wieś nazwano Atenami, od nazwiska kupca i tak jest do dziś.  Na augustowskim cmentarzu spoczywa żona jego syna – Kamilla z Medunieckich. Historyczny już grób przy kapliczce z okazałą „ułamaną” kolumną zwraca uwagę przechodzących

Partnerzy portalu:

Boże Ciało. Podlaskie przesądy na temat chleba

Boże Ciało. Podlaskie przesądy na temat chleba

Boże Ciało jest jednym z najważniejszych świąt w polskiej tradycji katolickiej, obchodzonym z wielką uroczystością na terenie całego kraju. Na Podlasiu, podobnie jak w innych regionach, celebruje się je z godnymi ceremoniami i procesjami, które stanowią integralną część lokalnej kultury i wiary.

Boże Ciało – przesądy i symbolika chleba w kulturze

W naszej kulturze Boże Ciało utożsamiane jest często z symbolem chleba, który odgrywa istotną rolę w licznych przesądach i wierzeniach. Jednym z popularnych przekonań było, że okruchy chleba zbierane przez pająka z pajęczyny, a następnie zanoszone do Boga, mogły wpłynąć na losy plonów. Zaniedbanie tego, jak i innych rytuałów związanych z chlebem, mogło przynieść konsekwencje w postaci nieurodzaju.

Obowiązki i ograniczenia związane z chlebem w okresie Bożego Ciała

W wielu rodzinach istniały określone zasady dotyczące obchodzenia się z chlebem podczas świętowania Bożego Ciała. Nigdy nie wolno było go wyrzucać, a upuszczone na ziemię kawałki traktowano jako świętokradztwo. Ponadto, konsumpcja chleba nieumytymi rękami była uważana za niegodziwość, podobnie jak bawienie się nim czy pozostawianie niezjedzonych części.

Ewolucja wierzeń i tradycji

Choć niektóre z tych przesądów mogą wydawać się dziś archaiczne. Warto zauważyć, że mają one swoje korzenie w głęboko zakorzenionych wierzeniach i tradycjach, które kształtowały się przez wieki. Pomimo postępujących zmian społecznych i kulturowych, wiele rodzin nadal pielęgnuje te zwyczaje.

Kontynuacja dziedzictwa i wiary

Świętowanie Bożego Ciała na Podlasiu jest nie tylko okazją do manifestowania wiary, ale również do pielęgnowania kulturowego dziedzictwa i tradycji. Poprzez uczestnictwo w uroczystościach procesyjnych i przestrzeganie starych zasad obchodzenia się z chlebem, społeczność lokalna wyraża swoje przywiązanie do wartości.

Boże Ciało – święto ruchome

Boże Ciało nie tylko odzwierciedla wiarę i obrzędy kościelne, ale również staje się symbolem trwałości dziedzictwa kulturowego i religijnego. Poprzez zachowanie tradycji związanych z chlebem i przesądami z nim związanymi, społeczność na Podlasiu kontynuuje przekazywanie wartości i symboliki, które mają głęboki wpływ na życie codzienne i sposób myślenia.

Partnerzy portalu:

Górna Biebrza rządzi w tym roku

Górna Biebrza rządzi w tym roku

Biebrzański Park Narodowy wiedzie w Polsce prym jeśli chodzi o wielkość. Chroni niezwykle cenne tereny bagienne. Szczególnym miejscem jest zwłaszcza północna część doliny, nazywana Górną Biebrzą. Rok 2017 należy właśnie do niej.

 

Obszary bagienne Górnej Biebrzy należą w przeważającej części do osób prywatnych, a nie do Skarbu Państwa. Aby przeciwdziałać ich zarastaniu, koniecznością jest regularne koszenie. Otrzymują za to dopłaty z UE, ale równocześnie chronią cenne gatunki zwierząt, w tym siedlisk ptaków. Niektóre z nich zagrożone są wymarciem.

 

Do tej pory Górna Biebrza nie cieszyła się szczególnym zainteresowaniem turystów. Nie wiedzą, że czeka na nich cala infrastruktura, jak kładki czy wieże widokowe. A podziwiać jest naprawdę co. Tereny te to jednak nie tylko przyroda, ale i bogate dziedzictwo kulturowe. Nadal możemy tam posłuchać lokalnej gwary ludzi zamieszkujących urocze drewniane chaty.

 

Najwięcej atrakcji dla przyjezdnych Park planuje latem i jesienią. Zorganizowane będą chociażby dni otwarte z mieszkańcami rejonu, spływy kajakowe czy konkurs sianokosów.

Partnerzy portalu:

Zioła poświęcone w Boże Ciało mają magiczną moc

Zioła poświęcone w Boże Ciało mają magiczną moc

Zioła i inne rośliny są źródłem wielu tradycji i zwyczajów. Na podlaskiej wsi wszystkie święta religijne mają niezwykle barwną i bogatą oprawę. Dzieje się tak, ponieważ obok treści sakralnych ważną rolę odgrywa tam tradycja i ludowa obrzędowość. Nie inaczej jest podczas Święta Bożego Ciała. Święto Bożego Ciała na podlaskiej wsi to nie tylko wyraz głębokiej wiary, ale także okazja do wspólnego świętowania i pielęgnowania tradycji. To czas, kiedy społeczność zjednoczona jest w modlitwie i radości, celebrując swoją wiarę i dziedzictwo kulturowe.

Zioła jako lekarstwo

Zioła, które wykorzystywano do wianków i bukietów stosowano jako lekarstwo przeciwko wszelkim dolegliwościom. Według wierzeń uzdrawiały one ludzi, ale chroniły też bydło od zarazy, a dym ze spalonych wianków odpędzał ponoć chmury gradowe. Poświęconej macierzanki używano do okadzania krów podczas cielenia, lubczyk leczył ból gardła. Dzięki rozchodnikowi natomiast ustępowały wszystkie choroby, a gałązki leszczyny były niezawodnym środkiem od piorunów i grzmotów.

Rośliny i ich właściwości magiczne

W wierzeniach ludowych, kwiaty, wianki i gałązki zbierane z ołtarzy miały szczególne właściwości magiczne. W tych czasach wianki były wite z wielu różnych ziół i traw, co wynikało z głębokiego przekonania, że każde z ziół ma swoją własną moc, a ich połączenie wzmacniało siłę magiczną. Stare przysłowie przypominało o tej idei, mówiąc: „Każde ziele mówi: święć mnie”, co sugerowało, że każde zioło posiadało swoje własne duchowe znaczenie i wartość. W procesie wicia wianków, używano różnych roślin o znaczeniu leczniczym oraz gałązek drzew. Według wierzeń miały chronić przed niebezpieczeństwami, takimi jak pioruny.

Nadnarwiańskie tradycje

Na terenach położonych nad Narwią, starzy ludzie, szanujący dawny zwyczaj, powiadają że w wielu domach wita po dziewięć małych wianków. Każdy z nich był z innego ziela. Wianki takie kładziono pod podwaliny nowo budującego się domu, a także w stodole pod pierwszy przywieziony z pola snopek zboża. Kadzono nimi ponadto naczynia do rozczyniana mąki, tzw. dzieże. okadzano także chorych na gardło. Wierzono np., że rozchodnik i macierzanka rozpędzają chmury gradowe.

Partnerzy portalu: