Co dalej z zaporą na granicy? Wiele się zmieni.

Co dalej z zaporą na granicy? Wiele się zmieni.

Co dalej z zaporą na granicy z Białorusią? Oczywiście nikt nie myśli o jej rozebraniu. Przynajmniej dopóki za płotem rządzi Łukaszenka. Natomiast obserwując wywiady z politykami, którzy potencjalnie będą o tym decydować, można wysnuć pierwsze założenia polityki nowego rządu, który wkrótce powstanie.

Przypomnijmy – sama 5-metrowa zapora to nie wszystko. Jest ona na bieżąco monitorowana kamerami i czujnikami, dzięki czemu czas reakcji na nielegalną migrację jest szybszy. Próby jednak nadal nie ustają. Mało tego, widać też że sam płot łatwo jest pokonać. Dlatego problem nie zniknął.

Jest też druga strona medalu. Na granicy oprócz Straży Granicznej znajduje się także policjanci i wojskowi. Ci pierwsi mogliby zostać oddelegowani do innych zadań, związanych z ich właściwą pracą. Nie ma też potrzeby, by drudzy stacjonowali pod granicą, bo zagrożenia napaścią ze strony Białorusi nie ma żadnego. Natomiast są negatywne konsekwencje przebywania żołnierzy na Podlasiu.

Ostatnio potrącono śmiertelnie żubra ciężarówką w małej przygranicznej wiosce w Puszczy Białowieskiej. W samej Białowieży wiele osób skarży się, że turyści nie mogą swobodnie zwiedzać szlaków. Wielokrotnie mieli być przeganiani przez wojskowych. W ogóle sam fakt przebywania wojska w tym miejscu zabija turystykę i biznes. A to już duzy kłopot, bo turyści przyjeżdżają, zostawiają pieniądze, te potem w podatkach trafiają zarówno do kasy państwa jak i małych gmin Puszczy Białowieskiej.

Z zapowiedzi polityków, którzy będą potencjalnie mieli wpływ na te sprawy można wywnioskować, że policja i wojsko zostaną odesłane. W ich miejsce w przyszłości ma być poszerzona kadra Straży Granicznej. Mówi się nawet o kilku tysiącach etatów. Obecnie jest ich prawie 15 tys. w całym kraju.

Warto jednak wiedzieć, że nie da się tego zrobić zbyt szybko. Zatrudnienie takiej ilości osób to proces na kilka lat. Jeżeli wymiana Wojska, Policji na Straż Graniczną będzie tyle trwało, to w Puszczy Białowieskiej nie będzie już czego zbierać. Albo nie będzie już Putina i Łukaszenki i płotu, albo cały biznes i turystyka wymrze i regionalna gospodarka poniesie straty. A warto wiedzieć, że Podlaska gospodarka dysponuje takim samym budżetem co Albania. Jak wiecie, nie jest to zbyt bogaty kraj. Przykładowo taka niemiecka Bawaria ma budżet jak cała Polska. Zatem zubożanie biednego regionu nie jest dobrym pomysłem. Bo potem ludzie chcą zasiłków. Czyli wszyscy pracujący Polacy będą się musieli składać nie tylko na policję, wojsko, to jeszcze wszystkich tych co stracili pracę i firmy przez obecność tych mundurowych.

Dlatego zanim będziemy mieli na granicy sprofesjonalizowaną służbę, rozbudowaną o tysiące nowych etatów, która zawodowo będzie bronić granicy, a nie doraźnie czyniąc szkody, to potrzebny jest stan pośredni. Nie jest to pomysł nowy, ale taki, o którym odchodząca władza nie chciała słyszeć. Mowa tu o zaproszeniu FRONTEX-u czyli europejskiej straży granicznej.

Problemem dla odchodzącej władzy było to, że obecność FRONTEX-u oznaczałoby koniec z pushbackami i związanym z tą procedurą brakiem pomocy dla tych, którzy przekroczyli granicę, ale utknęli na podlaskich bagnach w Puszczy. Nowi natomiast chcą i z jednym i drugim skończyć. Na pewno jest to rozwiązanie humanitarne, ale warto od razu zasygnalizować, że ośrodki tymczasowe dla migrantów są przepełnione. Dokładanie tam kolejnych ludzi spowoduje ogromny problem. Tworzenie nowych ośrodków spowoduje jeszcze większy problem. Dla nowych rządzących oznaczać to będzie powrót obecnie odchodzących za 4 lata.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czy zobaczymy jeszcze śnieg zimą? To zależy od nas.

Pełno śniegu oraz temperatura minus 17 stopni. Jeszcze 5 lat temu tak wyglądała podlaska zima. Czy są szanse, że taka pogoda jeszcze wróci?

Zacznijmy od wyjaśnienia marudom, co śniegu nie lubią, jak bardzo ważne jest, by spadło jak najwięcej puchu i poleżało do wiosny. Przede wszystkim każde anomalie pogodowe zaburzają ekosystem. Jeżeli nie spadnie śnieg, namnażać się będą wszelkiej maści owady. A latem odczujemy tego skutek. Ponadto brak śniegu spowoduje, że wiosną nie będzie miało się co rozpuszczać i zasilać gruntów i rzek. Inaczej mówiąc – jeżeli wiosną nie będzie regularnych opadów po zimie, to nastanie susza. Wówczas ceny polskiego jedzenia skoczą do góry i będziemy skazani na importowane, które delikatnie mówiąc nie smakuje zbyt dobrze i jest przepełnione chemią.

Brak śniegu to także więcej gatunków roślin i zwierząt inwazyjnych, które w Polsce normalnie nie występują. Zatem długotrwały brak zim może doprowadzić do całkowitej zmiany naszego ekosystemu. Ostatecznie będzie coraz mniej drzew, zanikną rzeki, a krajobraz w Polsce będzie przypominał taki, jaki mamy w Bieszczadach – czyli niska roślinność i dużo kamieni. Do tego zaadaptowane do takiego klimatu owady i zwierzęta. Czy wyobrażacie sobie Podlaskie choćby bez łosi, które kochają bagna i wysokie trawy?

Należy sobie zadać pytanie czy coś w ogóle możemy zrobić. Ależ owszem, nie tylko nasz region, ale cały nasz kraj powinien obfitować w zbiorniki retencyjne, w których gromadzić będziemy deszcz. Ponadto trzeba naprawić to, co zniszczył PRL – a mianowicie koryta rzek. Otóż wówczas urzędnicy próbując rozwiązać problem powojennego głodu, udrożnili i wyprostowali koryta rzek tak, by woda szybko spływała do morza. W efekcie odsłonięto nowe pola, które mogli zasiać rolnicy. Dziś w XXI wieku, gdy jedzenia nie brakuje – koryta rzek muszą zostać przywrócone, by znów woda w nich mogła powoli meandrować i zasilać szeroko całą okolicę wodą. W efekcie będziemy mieli bujną roślinność w Podlaskiem.

W tamtym roku śnieg zasypał całą okolicę tylko na jeden dzień. Jeżeli chcielibyśmy, by padało dłużej i utrzymywało się wszystko częściej, to musimy przestać emitować tak dużo ciepła jak obecnie. To nie tylko globalny problem, to także trzeba rozwiązywać lokalnie. Wystarczy wziąć termometr i przejechać się z centrum Białegostoku do okolicznych miejscowości, by zobaczyć jak bardzo zabetonowanie stolicy województwa wpływa na temperaturę. Te wszystkie samochody spalinowe, które Unia Europejska chce zlikwidować, nie są winne tego, że urzędnicy wylali miliony ton betonu w Europie. Nawet mocno pro-ekologiczna Kopenhaga, stolica Danii jest mocno zabetonowana. Pozytywnie natomiast można wyrazić się pod tym względem od Wiedniu – czyli stolicy Austrii. Tam kierunek jest odwrotny – nie walczy się z samochodami, tylko betonem właśnie.

Dlatego i my powinniśmy iść drogą Wiednia. Odbetonować Białystok i inne miasta, nasadzić ile się da i gdzie się da oraz poczekać aż cała okolica się schłodzi. Wtedy będzie przyjemnie latem i zobaczymy śnieg zimą.

Partnerzy portalu:

Oto najciekawsze żydowskie kirkuty. Tych nekropolii w Podlaskiem jest prawie 90!

Oto najciekawsze żydowskie kirkuty. Tych nekropolii w Podlaskiem jest prawie 90!

Województwo Podlaskie kryje w sobie szczątkowe dziedzictwo kultury żydowskiej. Jedną z cząstek tejże są cmentarze żydowskie, które stanowią nie tylko miejsca spoczynku zmarłych, ale również ważne świadectwo kultury, religii i historii społeczności żydowskiej w regionie. Poniżej przedstawiamy pięć największych kirkutów w regionie.

Cmentarz żydowski w Krynkach

Cmentarz żydowski w Krynkach znajduje się w północnej części tego malowniczego, przygranicznego miasteczka. To jeden z największych cmentarzy żydowskich w północno-wschodniej Polsce. Cmentarz zajmuje obszar 2,3 ha (według innych źródeł 3,3 ha) i zawiera około 3100 nagrobków, z najstarszym pochodzącym z 1750 roku. Nekropolia dzieli się na starą część, z nagrobkami z XVII i XVIII wieku, oraz nową, która powstała po rozszerzeniu cmentarza w 1840 roku. Macewy na cmentarzu wykonane są z różnych materiałów, takich jak zlepieńce, piaskowce, granity i beton.

W okresie II wojny światowej część macew została wykorzystana przez Niemców do budowy lokalnej mleczarni, a wiele uległo zniszczeniu. Na terenie cmentarza znajdują się również dwie zbiorowe mogiły pochodzące z czasów wojny.

Cmentarz żydowski w Knyszynie

Cmentarz żydowski w Knyszynie to cmentarz z XVIII wieku, zlokalizowany na groblach królewskich sadzawek, które były częścią założenia dworskiego Zygmunta II Augusta. Jest to jeden z największych i najlepiej zachowanych kirkutów w województwie podlaskim. Początki społeczności żydowskiej w Knyszynie sięgają XVI i XVII wieku, kiedy to niewielka grupa żydowska należała do gminy wyznaniowej w Tykocinie. Jednak dopiero około 1705 roku powstał kahał (gmina) w Knyszynie, co prawdopodobnie spowodowało, że rozpoczęto pochówki na terenie grobli królewskich.

Ostatecznie, w 1786 roku, uzyskano oficjalną zgodę na chowanie zmarłych w Knyszynie, co uznaje się za datę założenia cmentarza. Na cmentarzu znajdują się zarówno stare, nieoznakowane nagrobki, jak i bardziej nowe, datujące się na XX wiek. Cmentarz przestał być używany w 1942 roku, a obecnie zachowuje się tylko jeden nagrobek. W 2012 oznaczono miejsce zbiorowej mogiły z 1942. W 2014 Knyszyńskie Towarzystwo Regionalne im. Zygmunta Augusta przeprowadziło prace rewitalizacyjne na cmentarzu: kirkut został uporządkowany, z jego terenu usunięto krzaki i chwasty, ostawiono część wywróconych macew. Wytyczono również ścieżkę zwiedzania z najciekawszymi miejscami na cmentarzu.

Cmentarz żydowski w Białymstoku

Cmentarz żydowski w Białymstoku to jedno z najważniejszych miejsc pamięci województwa podlaskiego. Oficjalnie założony w 1892 roku (chociaż pierwsze pochówki miały miejsce od 1890 roku), cmentarz ten pełnił nie tylko funkcję cmentarza, ale także stał się symbolem historii żydowskiej społeczności w Białymstoku. Na powierzchni 13 ha, otoczonej ceglanym murem, znajduje się około 5-6 tysięcy nagrobków, z których najstarszy pochodzi z 1876 roku. Cmentarz ten ma także swoje miejsce w historii pogromu białostockiego z 1906 roku, gdy pochowano tu ofiary tego tragicznego wydarzenia.

Cmentarz żydowski w Sokółce

Cmentarz żydowski w Sokółce ma swoje korzenie w XVII wieku i zajmuje obszar 1,68 ha. To jedno z lepiej zachowanych miejsc pochówku żydowskiego w województwie podlaskim. Cmentarz podzielony jest na dwie części – starą i nową. Na terenie cmentarza zachowało się ponad dziewięćset macew, które świadczą o bogatej historii i tradycji żydowskiej w Sokółce.

Cmentarz żydowski w Tykocinie

fot. Nexusdx / Wikipedia

Cmentarz żydowski w Tykocinie jest najstarszym zachowanym kirkutem województwa podlaskiego i stanowi niezwykle cenny element dziedzictwa kulturowego. Założony w 1522 roku, wraz z powstaniem gminy żydowskiej na mocy przywileju Kanclerza Wielkiego Litewskiego Olbrachta Gasztołda, ten cmentarz jest jednym z najważniejszych miejsc pamięci żydowskiej historii w regionie. Zajmuje powierzchnię 2,2 ha i jest położony na zachodnim krańcu miasta, pomiędzy rzeką Narew a drogą do Nieciec.

Na cmentarzu w Tykocinie zachowało się około 100 macew, z których najstarsza datuje się na 1791 rok. Warto podkreślić, że początkowo na tym cmentarzu chowano zarówno Żydów tykocińskich, jak i tych pochodzących z Białegostoku. Przed II wojną światową cmentarz został otoczony betonowym parkanem ufundowanym przez emigrantów żydowskich z USA. Obecnie zarówno ogrodzenie, jak i sama nekropolia są zdewastowane, a wiele macew uległo zniszczeniu.

Cmentarze żydowskie województwa podlaskiego są nie tylko miejscami pamięci. Pomimo upływu czasu i prób zniszczenia, zachowały się one jako świadectwo długiej i bogatej historii żydowskiej w Polsce, która kiedyś była integralną częścią wielokulturowej, wielonarodowej Rzeczpospolitej Obojga Narodów – ogromnej potęgi w Europie.

Partnerzy portalu:

Odkryj tatarskie mizary w Podlaskiem. Teraz jest świetna okazja!

Odkryj tatarskie mizary w Podlaskiem. Teraz jest świetna okazja!

Jesień to doskonały czas na odkrywanie tajemniczych i pełnych historii miejsc. Województwo Podlaskie kryje wiele takich zakątków, a jednymi z nich są urokliwe cmentarze tatarskie. Zbliżające się Święto Wszystkich Świętych oraz piękna jesienna pogoda stanowią idealną okazję, aby odwiedzić te unikatowe nekropolie.

Cmentarz Muzułmański w Kruszynianach

Jedną z nich jest Cmentarz Muzułmański w Kruszynianach. To miejsce, które przywodzi na myśl historię i dziedzictwo tatarskie w Polsce. Cmentarz ten został założony w II połowie XVII wieku przez społeczność tatarską i zajmuje obszar 0,6 hektara. Cały teren mizaru otoczony jest kamiennym murem, co nadaje mu wyjątkowy urok. Podobnie jak otoczenie lasu górzyste położenie. Najstarszy nagrobek z czytelną inskrypcją na tym cmentarzu pochodzi z 1699 roku, ale wiele starszych niestety zostało zatartych przez upływ czasu. Na terenie cmentarza znajdują się również bogato zdobione kamienne nagrobki z XIX wieku, które przybierają różne formy, takie jak ostrosłupy, kolumny czy szlifowane płyty.

Cmentarz Muzułmański w Bohonikach

Innym fascynującym miejscem jest Cmentarz Muzułmański w Bohonikach. Ten cmentarz, założony w XVIII wieku, zajmuje obszar aż 2 hektarów, co czyni go największym mizarem w Polsce. Jest on również objęty ochroną w ramach parku kulturowego Bohoniki. To miejsce jest tak wyjątkowe, że 22 października 2012 roku zostało ono uznane za pomnik historii Polski z mocy zarządzenia Prezydenta RP.

Najstarszy nagrobek z czytelną inskrypcją na Cmentarzu w Bohonikach pochodzi z 1786 roku. Na terenie cmentarza zachowało się około trzydziestu nagrobków z II połowy XIX wieku. Można tu również znaleźć najdawniejsze groby z dwoma kamieniami nagrobnymi – jednym u stóp zmarłego i drugim nad jego głową, jednak napisy na nich są niestety nieczytelne. Cechą charakterystyczną tatarskich grobów jest ich orientacja na wschód. Wierzy się, że dusza opuszcza ciało z prawej strony, dlatego groby są zwrócone prawą stroną w kierunku Mekki, co w tym przypadku oznacza południe.

Wejście na mizar zdobi brama, na której znajdują się inskrypcje w trzech językach: arabskim, białoruskim i polskim. To symbol wielokulturowości i długiej historii współistnienia różnych narodowości i wyznań na tych ziemiach.

Odwiedzenie tatarskich cmentarzy województwa podlaskiego to nie tylko okazja do zapoznania się z historią tej wyjątkowej społeczności, ale także doskonały sposób na spędzenie jesiennego dnia na łonie natury. Pośród złotych liści i kamieni nagrobków można odnaleźć spokój i zadumę.

Niezależnie od wyznania czy kultury, cmentarze tatarskie województwa podlaskiego stanowią fascynujące świadectwo przeszłości i jednocześnie zapraszają do refleksji nad wielokulturowym dziedzictwem naszych terenów. W tym sezonie jesieni, kiedy natura sama ukazuje swoje piękno, warto udać się w podróż do tych magicznych miejsc, aby poznać historię tatarskiej społeczności i docenić jej wkład w kształtowanie kultury regionu.

Partnerzy portalu:

Sokółka to dziecko „złotej ery” w polskiej historii. Przeszłość pełna kontrastów.

Sokółka to dziecko „złotej ery” w polskiej historii. Przeszłość pełna kontrastów.

Sokółka, to malowniczo położone miasto na wschodnich rubieżach Podlaskiego i Polski. W 2023 roku ukończyła 414 lat i ma fascynującą historię, która kształtowała zarówno miasto, jak i jego mieszkańców. Przyjrzyjmy się jej przeszłości.

Początki osadnictwa w okolicach Sokółki sięgają czasów, gdy jej mieszkańcy zajmowali się hodowlą i tresurą sokołów. Zatem stąd pochodzi nazwa. Pierwsza wzmianka o wsi pochodzi z XVI wieku, kiedy to na terenie Sokółki istniał dwór myśliwski będący własnością królowej Bony. Jednak historia miasta zaczyna się naprawdę rozwijać wraz z ufundowaniem kościoła w 1565 roku przez samego króla Zygmunta Starego.

Kolejnym ważnym etapem w historii Sokółki jest rok 1609, kiedy to Zygmunt III nadał miastu prawa miejskie. To wydarzenie miało ogromne znaczenie, ponieważ Sokółka stała się ośrodkiem kulturowym i gospodarczym na wschodnich ziemiach Rzeczypospolitej. Warto zaznaczyć, że miasteczko zaznacza swoją obecność już na najstarszych, dostępnych mapach. A to dlatego, że miała także swoje znaczenie na ówczesnych szlakach komunikacyjnych. Leżąc na szlaku pocztowym pomiędzy Warszawą a łotewskim miastem Mitawa, miasto pełniło rolę ważnego punktu przesiadkowego i handlowego.

Zanim przejdziemy dalej, należy się chwila wyjaśnienia. Zapewne z historii znacie takie miejscowości jak Grodno, Druskienniki, Troki, czy Wilno. To one są najbliższej położone Sokółki i ogólnie Podlasia. Po co więc połączenie pocztowe z łotewską Mitawą? Jakoś tak się złożyło, że w szkołach nie uczą o polskich sukcesach tylko o porażkach. A warto wiedzieć, że XVI i XVII wiek to dla naszego kraju złota era. Ostatni wielki mistrz Zakonu Liwońskiego, pierwszy wielki książę Kurlandii i Semigalii (dziś Łotwa), Gotthard Kettler, by obronić kraj przed Szwecją i Iwanem Groźnym przyjął zwierzchnictwo Polski i zrzekł się na jej korzyść Kurlandii i Semigalii, a w 1561 r. złożył przysięgę wierności polskiemu królowi Zygmuntowi Augustowi. Król przyłączył Inflanty z Rygą i Dorpatem do Polski, przekazując Kurlandię w lenno Kettlerowi. Za czasów Zygmunta Augusta i Stefana Batorego nastąpił rozwój kulturalny i gospodarczy państwa. Ambicje polityczne państw zainteresowanych Inflantami doprowadziły w drugiej połowie XVI w. do wojen na obszarach dzisiejszej Łotwy i Estonii. Wojna inflancka trwała ćwierć wieku (1558-1583). O panowanie nad Bałtykiem walczyły ze sobą: Rzeczypospolita, Dania, Szwecja i Rosja.

Wracając do Sokółki. We wspomnianej „złotej erze” osiedlali się urzędnicy oraz przedsiębiorcy, zakładając pierwsze manufaktury i rzemieślnicze warsztaty. W wiekach XVII i XVIII miasto prężnie się rozwijało, przyciągając inwestorów i przedsiębiorców. Ważnym impulsem dla rozwoju była obecność garnizonu kawalerii królewskiej, który stacjonował w miasteczku. Warto też wspomnieć, że zaznaczyła ona swoją obecność w historii Polski również w okresie insurekcji kościuszkowskiej.

Niestety złote czasy skończyły się wraz z rozbiorami. W 1795 roku Sokółka znalazła się w zaborze pruskim. Jednakże, na mocy Pokoju w Tylży w 1807 roku, miasto przeszło pod panowanie rosyjskie, stając się częścią zaboru rosyjskiego. Niestety, wiek XVIII i XIX przyniósł również Sokółce liczne pożary, które spowodowały zniszczenia części miasta. Jednak w międzyczasie do miasta sprowadziła się społeczność żydowska, która wywarła wpływ na kulturę i życie miasta. Obok istniejących kościołów i cerkwi, zaczęły powstawać też synagogi, odzwierciedlając różnorodność religijną i narodową mieszkańców. Wielokulturowa i wielonarodowa kultura Sokółki przetrwała do dziś i jest nadal pielęgnowana.

Po zakończeniu I wojny światowej Sokółka wróciła do granic odrodzonej Polski. Miasto przeszło jednak burzliwe czasy wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku i przez pewien czas ponownie znalazło się w rękach radzieckich. W czasach pokojowych międzywojennego okresu, Sokółka stała się siedzibą licznych jarmarków i targów, które przyciągały zarówno mieszkańców miasta, jak i okolicznych obszarów. Niestety, podczas II wojny światowej miasto znalazło się w okupacji niemieckiej, a następnie radzieckiej, a przez to ucierpiało w wyniku działań wojennych. Mieszkańcy musieli przejść przez trudne chwile okupacji. Po zakończeniu wojny, Sokółka wróciła do Polski i stała się częścią nowych granic państwa. Jednak miasto nie uniknęło walki podziemia antykomunistycznego z nowymi władzami komunistycznymi w Polsce.

fot. Yarl / Wikipedia

Partnerzy portalu:

39 lat od śmierci bł. ks. Kerzego Popiełuszki. W jego rodzinnej Suchowoli powstał mural.

39 lat od śmierci bł. ks. Kerzego Popiełuszki. W jego rodzinnej Suchowoli powstał mural.

Cała Polska nadal pamięta o męczeńskiej śmierci błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, który został zakatowany, skrępowany i wyrzucony jeszcze żywy do zalewu przez funkcjonariuszy PRL-owskiej Służby Bezpieczeństwa. Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski oraz Leszek Pękala – mordercy kapłana są już od dawna na wolności. W Suchowoli (konkretnie to wieś Okopy, która jest obok), z której ksiądz pochodził, stoi jego pomnik. Wczoraj odsłonięto także mural na budynku szkoły. Autorem projektu malunku jest Andrei Filipovich, a wykonawcą Sylwester Łaskawski.

19 października 1984 roku ks. Jerzy Popiełuszko został porwany i zamordowany przez funkcjonariuszy SB. Zginął męczeńską śmiercią, mając zaledwie 37 lat. W dniu śmierci odprawił nabożeństwo różańcowe w Kościele Świętych Polskich Braci Męczenników, a ostatnie słowa, które wypowiedział publicznie do wiernych brzmiały: „Módlmy się, byśmy byli wolni od lęku, zastraszenia, ale przede wszystkim od żądzy odwetu i przemocy”.

Grzegorz Piotrowski, Waldemar Chmielewski oraz Leszek Pękala – to mordercy ks. Jerzego Popiełuszki, kapelana warszawskiej Solidarności, który urodził się w małej wsi Okopy pod Suchowolą. Warto podkreślić, że są już oni na wolności od dawna. Do okrutnej zbrodni na duchownym doszło 19 października 1984 roku. W 1974 roku, gdy ks. Jerzy był wikariuszem w podwarszawskich Ząbkach, służby bezpieczeństwa PRL próbowały zwerbować go na tajnego współpracownika. Ten odmówił im. 6 lat później został kapelanem warszawskiej Solidarności, w której słynął ze wsparcia dla prześladowanych i skrzywdzonych przez komunistów działających na rzecz totalitaryzmu PRL. Między innymi uczestniczył w procesach osób aresztowanych za przeciwstawianie się prawom stanu wojennego. Prowadził również działalność duszpasterską. Z głośniejszych działań było przeprowadzenie pogrzebu skatowanego przez milicję na śmierć Grzegorza Przemyka. Odprawił też mszę świętą na Jasnej Górze, gdzie zorganizował pierwszą pielgrzymkę ludzi pracy.

fot. Andrzej Iwański

Swoimi działaniami zyskał duży autorytet opozycji, przez co władze PRL uznały go za swojego wroga. SB inwigilowało księdza. Został też wezwany na przesłuchanie do Komendy Stołecznej MO, gdzie usłyszał zarzuty posługiwania się kłamstwem i pomówieniami podczas kazań na mszach świętych, przez co miał nadużywać funkcji kapłana i szkodzić PRL. Ksiądz Popiełuszko był przesłuchiwany kilka godzin, a następnie przeprowadzono rewizję w jego mieszkaniu, gdzie rzekomo odnaleziono granaty łzawiące, naboje do karabinu, inne materiały wybuchowe i farby drukarskie. Oczywisty jest fakt, że zostały one podrzucone przez SB. Kapelan Solidarności został zatrzymany, lecz wypuszczony następnego dnia po interwencji arcybiskupa Bronisława Dąbrowskiego u ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Czesława Kiszczaka.

Dla władz PRL – ksiądz Jerzy Popiełuszko był coraz większym problemem. Dlatego zaczęto go coraz bardziej atakować. Wojciech Jaruzelski miał nakazać Kiszczakowi uciszenie Popiełuszki. Rzecznik rządu PRL – Jerzy Urban nazwał kazania Popiełuszki “seansami nienawiści”. Episkopat otrzymał pismo z Urzędu ds. Wyznań, by przestali tolerować wystąpienia Popiełuszki. Zaś sam zainteresowany otrzymywał listowne pogróżki. 13 października próbowano zamordować księdza pozorując wypadek. Duchowny wracał samochodem z Gdańska do Warszawy. W okolicach Olsztynka – SB-cy rzucili kamieniem w przednią szybę samochodu.

Tydzień później ksiądz Jerzy został porwany. Na trasie Toruń-Bydgoszcz zatrzymano golfa, którym poruszał się ks. Popiełuszko wraz ze swoim kierowcą. Duchownemu założono kajdanki i knebel. Następnie Piotrowski, Pękala i Chmielewski pobili go i nieprzytomnego wrzucili do bagażnika. Kierowca Popiełuszki uciekł z samochodu w czasie jazdy. Pod Toruniem funkcjonariusze otworzyli bagażnik, a duchowny próbował uciec. Wtedy został pobity do nieprzytomności. Założono mu też sznurek w taki sposób, że gdy spróbuje wyprostować nogi, to zaciśnie mu się pętla na szyi. W obawie przed złapaniem SB-cy przywiązali do nóg księdza worek kamieni. Usta zakleili plastrem. Następnie wyrzucili jeszcze żywego księdza do zalewu Wiślanego w okolicach Włocławka. Dzień później ciało kapelana wyłowiono zmasakrowane ciało. Sprawcy zostali skazani na 25, 15 i 14 lat więzienia. Wszyscy są już na wolności. Wychodzili kolejno w 1990, 1995 i 2001 roku.

Tak wyglądały zwłoki wyłowionego księdza. Został zamordowany w bardzo okrutny sposób.

Po trwającym 13 lat procesie beatyfikacyjnym, 6 czerwca 2010 roku, ksiądz Jerzy Popiełuszko – jako męczennik za wiarę – został ogłoszony Błogosławionym Kościoła Katolickiego przez papieża Benedykta XVI, a w 2014 r. papież Franciszek ustanowił go patronem „Solidarności”. Parafia św. Stanisława Kostki w Warszawie jest głównym miejscem kultu duszpasterza ludzi pracy. Wspomnienie liturgiczne kapelana „Solidarności” przypada 19 października, w rocznicę Jego śmierci. Od 2018 r. w rocznicę męczeńskiej śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki – 19 października – obchodzony jest w Polsce Narodowy Dzień Pamięci Duchownych Niezłomnych. Święto przypomina o roli, jaką odegrali duchowni w obronie oraz kształtowaniu postaw patriotycznych.

Partnerzy portalu:

Rekordowa frekwencja wymiotła ich z Sejmu. Zasiadali tam od wielu lat.
Wybory w Polsce, foto archiwalne / fot. Lukasz2 / Wikipedia

Rekordowa frekwencja wymiotła ich z Sejmu. Zasiadali tam od wielu lat.

Pamiętam czasy, gdy wystarczyło lekko ponad 2 tysiące głosów, by dostać się do Sejmu. Było to możliwe dzięki bardzo niskiej frekwencji. Dlatego ostatnie wybory, gdy Polacy poszli tłumnie do urn i pobili rekord frekwencji, dosłownie zdmuchnęły ze sceny politycznej tych, którzy przez wiele lat bardzo małym wysiłkiem zostawali posłami. I tak, po raz pierwszy od bardzo dawna nie zobaczymy już na wiejskiej takich parlamentarzystów jak:

Tania pietruszka

Mieczysław Baszko (Zjednoczona Prawica / Partia Republikańska), Robert Tyszkiewicz (KO), Eugeniusz Czykwin (KO). To właśnie ta trójka musiała ustąpić nowym posłom, ze swoich ugrupowań. Po raz pierwszy w Sejmie zobaczymy Sebastiana Łukaszewicza z PiS (dotąd wicemarszałek województwa podlaskiego), Alicja Łepkowska-Gołaś z KO oraz Jacek Niedźwiedzki również z KO. Na razie skupmy się na tych, co właśnie odchodzą. Mieczysław Baszko był posłem dwie kadencje. Nie przemęczał się tam zbytnio. W ciągu ostatnich 4 lat – tylko 16 razy wyszedł na mównicę, złożył 47 interpelacji, wygłosił 6 oświadczeń, i złożył 15 pytań i zapytań. Warto jednak podkreślić, że to tylko liczby. Bywają tacy parlamentarzyści, co nie produkują na papierze, ale są bardzo wpływowi, dzięki czemu region tylko zyskuje.

Baszko jest związany z Sokółką. Czy coś nasz region albo chociaż powiat sokólski zyskały z jego obecności w parlamencie? Na TVN24.pl w styczniu tego roku mogliśmy przeczytać: 14 milionów złotych, czyli ponad połowę z puli dotacji w ramach programu „Sport dla Wszystkich”, otrzyma Krajowe Zrzeszenie Ludowych Zespołów Sportowych, na którego czele stoi poseł Partii Republikańskiej Mieczysław Baszko. Według informacji portalu, w tym samym czasie pełnił funkcję prezesa Krajowego Zrzeszenia Ludowych Zespołów Sportowych od listopada 2021 roku. Baszko zasłynął też w mediach ogólnopolskich udowadnianiem, że inflacja spada, ponieważ potaniała pietruszka.

Podlaski baron

Kolejny przegrany to Robert Tyszkiewicz, zwany przez podlaskie media „podlaskim baronem”. Jemu poświęcimy najwięcej, bo posiadał taką pozycję w Platformie, że mógł zdziałać dla regionu bardzo wiele. Białostoczanin w parlamencie zasiadał przez 5 kadencji. Jeżeli spojrzymy na jego ostatnie 4 lata, to też się nie przemęczał. 123 interpelacje, 8 pytań i zapytań, jedno oświadczenie i 18 wypowiedzi. Warto jednak spojrzeć na tą postać z perspektywy ostatnich 20 lat w Sejmie i tego, że nazywany był „baronem”. To szmat czasu, by coś dobrego dla regionu zrobić. Pierwszą kadencję, przez 2 lata rządził PiS. Jednak kolejne 8 lat – przewodniczący podlaskiej Platformy miał gigantyczne możliwości.

Zarówno w 2007 jak i 2011 w Białymstoku i w Podlaskiem przewijały się w kampanii tematy dróg krajowych nr 8 i 19, obwodnicy Augustowa, lotniska, szybkiej kolei do Warszawy, ale też hali widowiskowej w Białymstoku. Palących problemów było jeszcze więcej. Wszystkie miały wspólny mianownik. W 2004 Polska weszła do Unii Europejskiej, każdy chciał inwestować, ale do niektórych realizacji potrzebne były pieniądze rządowe. Jeżeli porównamy Tyszkiewicza jako barona PO do Jarosława Zielińskiego – barona PiS, to wsparcie za czasów PiS tego drugiego dla Suwałk było widoczne bardzo mocno w porównaniu do wsparcia dla Białegostoku za czasów PO.

Ostatecznie w czasach PO (2007-2015) powstała ekspresówka łącząca Białystok z Warszawą. Tymczasem do granicy z Litwą lepsze są tylko fragmenty, zaś do Augustowa droga fatalna. Krajowa 19 w zasadzie dopiero teraz zaczyna być budowana. Lotniska nie ma. Swoją drogą była szansa na jego powstanie w czasach PO. Gdyby tylko poseł Tyszkiewicz potrafił wylobbować, by pani minister w rządzie Tuska – Bieńkowska nie obcięła kasy unijnej na regionalne lotniska. Chociaż na nasze podlaskie.

Warto też wspomnieć o Rail Baltica. Poseł mógłby przekonać rząd, by przebiegała trasa przez Sokółkę i Augustów (obecnie nie ma tam nawet na trasie elektryfikacji). Tymczasem wariant będzie prowadzić przez Ełk i Olecko. Dopiero z Warmii i Mazur pociąg dojedzie do Białegostoku. A warto wspomnieć, że umowę, która ma realizować inwestycję podpisano już w 2014 roku. Zatem poseł miał bardzo dużo możliwości, gdyby tylko potrafił je wykorzystać w Warszawie.

Zaczynał w PRL

Na koniec został jeszcze Eugeniusz Czykwin – również z KO. Wiele osób o nim zapewne zbyt dużo nie słyszało. Małe liczby wystąpień i interpelacji też niewiele o nim powiedzą. W Sejmie zasiadał przez 8 kadencji – czyli zaczynał jeszcze w czasach PRL. Pochodzi z podbielskiej Orli i w zasadzie od lat koncentrował się na sprawach mniejszości białoruskiej oraz sprawach osób prawosławnych. I to w zasadzie dla nich będzie największa strata.

Swoją drogą w kontekście Czykwina warto przypomnieć jak słowny jest Donald Tusk. „Kto nie głosuje, ten nie kandyduje” – powiedział były premier o posłach, którzy nie potrafili usprawiedliwić swojej nieobecności podczas głosowania za „Lex Czarnek”. W gronie tychże był Eugenisz Czykwin, który dostał w obecnych wyborach wysokie 7 miejsce.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To wydarzenie zmieniło Sokółkę na zawsze. To już 15 lat od cudu.

W codziennej rzeczywistości zdarzają się cuda gospodarcze, medyczne czy przyrodnicze. Sokółka jest jednym z niewielu miejsc na świecie, gdzie doszło do cudu religijnego – i to takiego – który został potwierdzony przez kościół. A warto zaznaczyć, że ta instytucja jest niezwykle konserwatywna co do swoich dogmatów i do wszelkich „cudów” podchodzi niezwykle ostrożnie. Na całym świecie uznano tylko 132 zdarzenia za cuda eucharystyczne! Dlatego Sokółka jest w elitarnym gronie.

Dzięki temu, każdego roku wschodnie, podlaskie miasteczko odwiedza bardzo wiele turystów i pielgrzymów. Nikt o cudzie nie zapomina. Minęło już 15 lat od zdarzenia, a pamięć o nim dalej jest pielęgnowana. Dlatego też niedawno odbyła się ogromna celebracja. Wierni ponownie mogli zobaczyć cudowną hostię, na której nieoczekiwanie pojawiła się tkanka ludzka.

Cud miał miejsce w 12 października 2008 roku. Podczas mszy, gdy udzielano Komunii Świętej w kościele św. Antoniego w Sokółce, jeden z komunikantów upadł na schody do ołtarza. Zgodnie z procedurą kościelną, upuszczoną hostię należy umieścić w naczyniu liturgicznym, zalać wodą i rozpuścić. Zgodnie z liturgią, rozpuszczony komunikant nie jest już Ciałem Chrystusa, w które ksiądz przemienia na mszy świętej komunikanty.

Zalaną wodą hostię przeniesiono do sejfu w kościelnej zakrystii. Po dwóch, okazało się, że hostia nie rozpuściła się, a w jej środku powstała krwista plamka. Wydarzenie zaczęła badać komisja kościelna oraz niezależni profesorowie medycyny, stwierdzając, że czerwonobrunatna plamka to fragment mięśnia ludzkiego w stanie agonalnym. Jeżeli ktoś sceptycznie podchodzi do takiej informacji, to warto poznać stanowisko osoby, która badała ów plamkę. – W tak małej ilości pobranego materiału można było zaobserwować wiele charakterystycznych pod względem morfologicznym wykładników wskazujących na tkankę mięśnia sercowego. Jednym z takich wykładników jest zjawisko segmentacji, tj. uszkodzenie włókien mięśnia sercowego w miejscu wstawek, oraz zjawisko fragmenta-cji. Uszkodzenia te są widoczne jako drobne pęknięcia. – powiedziała dla deon.pl prof. dr hab. Maria Sobaniec-Łotowska, która jest naukowcem Zakładu Patomorfologii Lekarskiej Wydziału Lekarskiego Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. – Innym ważnym dowodem na to, że badany materiał może być mięśniem ludzkiego serca, było głównie centralne ułożenie jąder komórkowych w obserwowanych włóknach, co jest charakterystycznym zjawiskiem dla tego mięśnia. Na przebiegu niektórych włókien znajdowaliśmy również obrazy mogące odpowiadać węzłom skurczu. Natomiast w badaniu mikroskopowo-elektronowym widoczne były zarysy wstawek i pęczki delikatnych miofibryli. – czytamy dalej na deon.pl

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Tak wygląda podróż pociągiem na Litwę. Zobacz film.

Dobra wiadomość. Połączenie Krakowa z Wilnem przez Warszawę i Białystok jest popularne. Mowa tu w szczególności o odcinku podlaskim – ze stolicy województwa do Kowna. Czy dużo osób udaje się w dalszą podróż do Wilna, tego nie wiemy. W powyższym filmie możecie zobaczyć jak wygląda taka podróż. Wszystko to jest obiektywne, bo nagrane przez Litwina, zatem zwraca on uwagę na rzeczy, dla które mogą być dla Was standardem.

Podróż zaczyna się w Białymstoku. Zaczyna się od sprawdzenia miejsca odjazdu pociągu. To peron 4. Co ciekawe, nasz podróżnik zwrócił uwagę że dworcowe toalety są darmowe. Kolejna rzecz, którą zauważył to kilka minut opóźnienia pociągu. W końcu pociąg przybywa! Mamy taki oto ciekawy widok – osoby, która śpi na podłodze. Pilnuje jej pies. To wszystko w przedziale rowerowym. Litwin pyta – to tak można? Najwyraźniej widać, że tak.

Pociąg rusza w dalszą drogę o 10:39. Jak widać jest sporo rowerzystów, którzy będą zwiedzać Litwę na dwóch kołach lub też wracają ze zwiedzania Polski na Litwę. W pierwszym etapie pociąg jedzie do litewskiej Mockavy (Maćkowo). Tam trzeba będzie się przesiąść na kolejny pociąg do Wilna. Wszystko to na jednym bilecie i jednym peronie. Zanim jednak Mockava, najpierw Sokółka, Augustów i Suwałki. Tutaj będzie dłuższa przerwa na sprzątanie i zmianę kierunku jazdy. Kolejny postój to stara drewniana stacja Trakiszki. Jest ona na granicy z Litwą. Przejazd pomiędzy dwoma krajami dla podróżnego jest niezauważalne. W Mockavie czeka już pociąg do Wilna. Wsiada sporo osób. Nie da się pomylić, bo wystarczy wysiąść i przejść do drugiego stojącego na przeciwko. Przed nami jeszcze stacja Mariampol już w nowym składzie. Ostatni przystanek naszego podróżnego to Kowno. Pociąg pojedzie dalej do Wilna.

Warto dodać, że z Białegostoku można dojechać do Berlina, Wiednia, Pragi, Bratysławy, Budapesztu i Wilna. W każdym z tych przypadków wystarczy tylko jedna przesiadka. W kierunkach zachodnich i południowych – w Warszawie, a na Litwę – w Mockavie. Przed wybuchem wojny hybrydowej na granicy z Białorusią, dawniej można było też dojechać do Grodna. Teraz jest to możliwe tylko przez litewskie Druskienniki.

Partnerzy portalu:

Mieszkańcy Suchowoli odetchną. Będzie lepsza droga do Augustowa.

Mieszkańcy Suchowoli odetchną. Będzie lepsza droga do Augustowa.

Jest pozwolenie na budowę tak zwanej obwodnicy Suchowoli. Niestety, nawet po jej wybudowaniu męka kierowców na trasie Białystok – Augustów nie ulegnie poprawie. Jedynie mieszkańcy Suchowoli i miejscowości w pobliżu odetchną od TIR-ów, które od rana do nocy generują ogromny hałas.

Odcinek drogi ma zaledwie 15 km, ale jest niezwykle kluczowy dla mieszkańców Suchowoli i okolicznych miejscowości. To oni borykają się od dekad z problemem TIR-ów, które niemalże bez przerwy pokonują międzynarodową trasę łączącą kraje bałtyckie z Polską. To wszystko ma zmienić częściowo powstająca Via Baltica, która przebiegać będzie przez Łomżę. Jednak nawet po jej zbudowaniu, ruch jadących na trasie Białystok – Augustów pozostanie.

Obwodnica zaczynać się będzie w miejscowości Kumiała, a kończyć w Głęboczyźnie. Po drodze są takie miejscowości jak Chodorówka Nowa, Krzywa i Suchowola. Przypomnijmy też, że planowana jest nowoczesna droga z Knyszyna do Korycina. Prawdopodobnie będzie się ona łączyć ze wspomnianą obwodnicą. To jednak melodia przyszłości. Warto wspomnieć o pewnym minusie. Otóż z niestety nie ma mowy, by odcinek Białystok – Augustów miał po dwa pasy ruchu. Obwodnica Suchowoli podobnie jak odremontowany odcinek Sztabin – Białobrzegi, będzie miał po jednym pasie ruchu o szerokości 3,5 m z szerokimi poboczami.

Na usprawiedliwienie decyzyjnych powiemy tylko, że zbudowanie ekspresówki pomiędzy Białymstokiem i Augustowem – o co od dekad zabiega wiele środowisk – jest nie tyle co niemożliwe, co bardzo trudne i piekielnie kosztowne. Trasa bowiem wiedzie przez cenne przyrodniczo obszary. Od Jurowiec do Przewalanki mamy Puszczę Knyszyńską, a następnie Biebrzański Park Narodowy z jego otuliną. Na koniec jest jeszcze Puszcza Augustowska.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

To ostatni moment, by zobaczyć podlaskie skarby, gdy jest ciepło

Województw Podlaskie, to miejsce pełne niesamowitych atrakcji i pięknych krajobrazów. Pogoda przechodzi w tryb jesienno-zimowy, a zatem to ostatni dzwonek żeby zobaczyć wszystkie skarby naszej krainy, gdy jest ciepło. Malownicza kraina, bogata w dziedzictwo kulturowe i przyrodnicze, kusi turystów swoją autentycznością i urokami. Wszyscy miłośnicy mają do odkrycia niezwykłe miejsca. Oto nasze propozycje:

Drohiczyn – Perła Nadbużańska

Drohiczyn, położony nad rzeką Bug, to jedno z najstarszych miast w Polsce. Miasto zachwyca swoją historią i architekturą. Warto odwiedzić tu zabytki, górę zamkową i wszelkie miejsca widokowe, które stanowią nieodłączną część tej malowniczej miejscowości. Drohiczyn to także wspaniała baza wypadowa do zwiedzania okolicznych atrakcji.

Góra Grabarka – Miejsce Pielgrzymek

Góra Grabarka jest jednym z najważniejszych miejsc kultu religijnego w Polsce. To tutaj, na wzgórzu, znajduje się prawosławny monaster, a okolica jest pełna krzyży. Co roku, liczni pielgrzymi przybywają tutaj, tworząc wyjątkową atmosferę spokoju i duchowości.

Hajnówka – W Krainie Puszczy Białowieskiej

Hajnówka to brama do Puszczy Białowieskiej, jednego z najważniejszych obszarów przyrodniczych w Polsce i na świecie. Można tu podziwiać żubry, gdy o odpowiedniej porze wybierze się do pobliskich lasów. Można także spacerować po urokliwych ścieżkach. Warto przejechać się również kolejką wąskotorową.

Skit w Odrynkach – Duchowe Spojrzenie

Skit w Odrynkach to prawosławne miejsce kultu, które znajduje się na wyspie pośród rozlewisk. Można tu oderwać się od zgiełku codziennego życia i zanurzyć się w duchowej atmosferze.

Kraina Otwartych Okiennic w Trześciance – Malarski Pejzaż

Trześcianka to wieś, w której zachowały się tradycyjne drewniane domy z charakterystycznymi otwartymi okiennicami. To prawdziwa podróż w czasie, przenosząca nas do minionych wieków. Warto tu przyjechać, aby poczuć klimat dawnej wsi.

Supraśl – Zdrowotny Urok

Supraśl to znane uzdrowisko, które przyciąga mnóstwo osób na leczenie, ale nie tylko. Oprócz tego, warto odwiedzić monaster oraz spacerować po urokliwych bulwarach i okolicznej Puszczy Knyszyńskiej. Miasteczko ma też w sobie piękny cmentarz i pałac.

Bohoniki i Kruszyniany – Tatarska kraina

Bohoniki to mała wieś, która słynie z malowniczych krajobrazów. To doskonałe miejsce na relaks w otoczeniu przyrody. Można tam zwiedzić drewniany meczet, przepiękny mizar (cmentarz) oraz wyjątkową przyrodniczo okolicę. Kruszyniany to jedno z niewielu miejsc w Polsce, gdzie zachowała się tradycja tatarska. Można tu odwiedzić także drewniany meczet, ale też poznać historię i kulturę Tatarów, którzy osiedlili się w tej okolicy wiele wieków temu. Można też posmakować lokalnej kuchni.

Białystok i Pałac Branickich

Białystok, stolica Podlaskiego, to miejsce, gdzie historia powoli zanika od nowoczesności. Warto zwiedzić Pałac Branickich, który jest prawdziwą perełką architektoniczną, oraz przejść się po urokliwym Rynku Kościuszki. Do tego jest jeszcze mnóstwo innych atrakcji pobocznych takich jak piękne cerkwie, opera, kampus, stadion czy zabytkowa ul. Warszawska.

Tykocin

Tykocin to miasto, które zachwyca pięknem. Można poczuć tu ducha dawnych czasów i odkryć historię Polski. Szczególnie mocno zaakcentowane jest w Tykocinie dziedzictwo podlaskich Żydów. Nie brakuje też pięknego kościoła, klasztoru czy zamku. Wszystko to nad rzeką Narew.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Suchowola. Zobacz, dlaczego warto zobaczyć geograficzny środek Europy.

Suchowola, to małe miasto położone w powiecie sokólskim, może nie jest często wymieniane na liście głównych atrakcji turystycznych Podlaskiego, ale kryje w sobie wiele powodów, dla których warto je odwiedzić. Znana przede wszystkim jako miejsce, w którym wyznaczono geograficzny środek Europy. Gmina oferuje znacznie więcej niż tylko ten tytuł.

Historia Suchowoli jako geograficznego środka Europy sięga roku 1775, kiedy to królewski kartograf i astronom Szymon Antoni Sobiekrajski wyznaczył to miejsce. Dla wielu turystów jest to główna atrakcja, która przyciąga ich do tego uroczego miasteczka. Można tam znaleźć głaz symbolizujący ten punkt oraz tablice informacyjne opisujące jego historię.

Suchowola otoczona jest pięknymi terenami przyrodniczymi. Nieopodal meandruje rzeka Biebrza, jest też Puszcza Knyszyńska w pobliżu. Szczególnie wartościowym elementem krajobrazu są Bagna Bachmackie wraz z jeziorem Jurdyga, gdzie można spotkać unikalne gatunki ptaków i roślin, takie jak czapla biała czy łabędź krzykliwy. To raj dla miłośników natury i fotografów, a także miłośników botaniki, którzy mogą tu znaleźć owadożerne rośliny, takie jak rosiczka.

Dzięki malowniczemu otoczeniu, tereny Suchowoli są idealnym miejscem do rozwoju gospodarstw agroturystycznych. A to dlatego, że miasteczko jest doskonałym miejscem by wypocząć w miejsko-wiejskim klimacie, a także jest świetnym punktem wypadowym dla aktywnych. Blisko jest do Białegostoku, Augustowa, Biebrzańskiego Parku Narodowego.  Jest to także część szlaku tatarskiego. Innymi słowy mówiąc – każdego dnia możemy organizować inną wycieczkę – pieszą, rowerową czy samochodową.

Suchowola ma także swoje miejsce w historii kultury Polski. To tutaj urodził się i wychował błogosławiony ksiądz Jerzy Popiełuszko. Park Miejski w Suchowoli oraz liceum, do którego uczęszczał, noszą teraz jego imię. Miejscowość Okopy stała się celem licznych pielgrzymek organizowanych, by uczcić pamięć tego wyjątkowego duchownego. Planowane jest również otwarcie muzeum jego imienia.

Na terenie miasta działa Centrum Trzech Kultur, gdzie można zobaczyć wystawy poświęcone kulturze polskiej, żydowskiej i tatarskiej. Tatarskie Centrum Kultury Islamu to miejsce, gdzie można poznać tradycje i współczesność Tatarów, polskich muzułmanów. Ponadto, na terenie miasta znajduje się wiele zabytków, takich jak XIX-wieczny kościół pw. Św. Apostołów Piotra i Pawła, w którym przechowywane są relikwie bł. ks. Jerzego Popiełuszki.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Film jeszcze nie miał premiery, a już wywołuje wściekłość

Agnieszka Holland to ceniona na świecie reżyser filmowa, ale w Polsce ze względu na swoje polityczne zaangażowanie nie do końca lubiana. Trochę jak z Lechem Wałęsą. Na zachodzie wielki symbol, a u nas wzbudzający co najmniej mieszane uczucia. Wspomniana reżyserka ma na swoim koncie tak dobre filmy jak: Zabić księdza, Europa Europa, W ciemności czy Obywatel Jones. W ostatnich latach wydała jeszcze głośny i kontrowersyjny Pokot. Teraz podbija stawkę i postanowiła stworzyć Zieloną Granicę, która opowiada… no właśnie o czym opowiada ten film?

Tego dokładnie nie wiemy, bo na razie jest tylko trailer. A ten może zupełnie różnić się od treści całości, dlatego lepiej ostrożnie z ocenami. Tymczasem polski internet – jeżeli można użyć takiego określenia – wydał już wyrok skazujący. Jak brzmi opis filmu? – Po przeprowadzce na Podlasie psycholożka Julia (Maja Ostaszewska) staje się mimowolnym świadkiem i uczestnikiem dramatycznych wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej. Świadoma ryzyka i konsekwencji prawnych, przyłącza się do grupy aktywistów pomagających uchodźcom, którzy koczują w lasach w strefie objętej stanem wyjątkowym. W tym samym czasie uciekająca przed wojną domową syryjska rodzina i towarzysząca jej nauczycielka z Afganistanu, nie wiedząc, że są narzędziem politycznego oszustwa białoruskich władz, próbują przedostać się do granic Unii Europejskiej. W Polsce los zetknie ich z Julią oraz młodym pogranicznikiem Janem (Tomasz Włosok). Rozgrywające się wokół wydarzenia zmuszą ich wszystkich do postawienia sobie na nowo pytania – czym jest człowieczeństwo?

Jedno jest pewne, zapowiada się ciekawie. Tymczasem z przewijających komentarzy można się dowiedzieć, że Agnieszka Holland pokazuje w filmie strażników granicznych źle, a imigrantów dobrze. Już z samego trailera trudno o takie wnioski, ale wyrok zapadł. Trochę to źle świadczy o naszym społeczeństwie, a wynika to z ogromnej polaryzacji jaka ma miejsce. Nielegalna migracja jest sprawą polityczną, a nie powinna dzielić ludzi. Wszystkie sondaże mówią o tym, że zdecydowana większość Polaków nie życzy sobie w kraju nielegalnych migrantów. Więc o co ten spór? Film przecież jest pewną zmyśloną historią, będącą syntezą różnych wydarzeń. Chyba wiadomo, że w Sandomierzu nie ma naprawdę Ojca Mateusza i tych wszystkich kryminalnych spraw, a w Królowym moście nie ma komendanta, proboszcza i wójta. Aktywiści na granicy to prawda, straż graniczna walcząca z nielegalną migracją też, ale psycholożka Julia to tylko figura, przez którą reżyser chce opowiedzieć Wam swoją historię. Może warto, zanim wydacie wyrok, zechcecie ją obejrzeć? Będzie okazja już od 22 września.

A jak wygląda świat nielegalnej migracji? Możecie zobaczyć to w naszym krótkim dokumencie.

 

Partnerzy portalu:

Dlaczego Królowy Most nie stał się atrakcją turystyczną?

Dlaczego Królowy Most nie stał się atrakcją turystyczną?

U Pana Boga za Piecem, U Pana Boga w Ogródku, U Pana Boga za miedzą – to trylogia Jacka Bromskiego, która pokazała Podlasie tak, że cała Polska niemalże się zakochała we wsi, w sielskości, pięknych krajobrazach oraz tego co daje natura. A przypomnijmy, że nie było to takie oczywiste, bo pierwsza część miała premierę w 1998 roku, gdy dopiero wygrzebywaliśmy się z komuny, nie byliśmy w Unii Europejskiej, dopiero co wstąpiliśmy do NATO. Przecież nie bez powodu w filmie pojawił się wątek ruskiej mafii i handlu na bazarze. W tym samym czasie Polacy zakochani byli w USA i ogólnie pojętym zachodzie. Dlatego oglądanie Podlasia jako „wieśniaków” wzbudzało inne emocje niż dziś.

A dziś wszystkie trzy filmy pokazują już zupełnie inny obraz. Polacy przejedli się zachodem, zobaczyli, że to co wyśmiewali dawniej w filmie – stało się także ich sprawą. Pamiętacie scenę, jak mieszkańcy Królowego Mostu walczyli w filmie o to, by nie powstał hipermarket? Dziś jest taki przesyt wielkimi, zagranicznymi sieciami, że lokalne bazarki i giełdy przeżywają prawdziwy regres. Jedzenie od rolnika teraz jest eko i bio. Wszyscy rozumieją, że to co na półkach sklepów jest sztucznie wyhodowane, masowo produkowane, intensywnie nawożone, bez smaku i bez zapachu. Jedyna zaleta takiego jedzenia to niska cena.

Warto jednak zwrócić uwagę na coś jeszcze. Zwykle, gdy jakiś film staje się popularny, to bardzo korzysta na tym turystyka. Tłumy ludzi zaczęły odwiedzać zapomniane nieco Supraśl czy Tykocin. Ale oba miasteczka wykonały też potężną pracę – dostosowały się pod masowe przyjazdy. Obrosły gastronomią, pamiątkami i miejscami noclegowymi. Zupełnie inaczej zadziało się w Sokółce (gdzie kręcono bardzo dużą część pierwszej części filmu), a także w tytułowym Królowym Moście. Zarówno jedno i drugie miejsce jest także odwiedzane, ale nic się w nich specjalnie nie zmieniło. W Królowym Moście można co najwyżej rozpalić grilla i spać w jednej z nielicznych agroturystyk. Sokółka natomiast bardziej kojarzona jest z cudem eucharystycznym i przyciąga pielgrzymów do niedawno powstałego sanktuarium. Ewidentnie widać, że obie miejscowości przegapiły swoje szanse. Tylko dlaczego?

Zasada gospodarki jest taka sama na całym świecie. Popyt rodzi podaż. Skoro jednak turyści zarówno są zauważalni i w Królowym Moście i w Sokółce, to dlaczego nikt nie wyszedł do nich z ofertą? Tu odpowiedź może być nieco skomplikowana. Generalnie – warunki prowadzenia biznesu w Polsce są dramatycznie trudne, a w takim Królowym Moście liczącym oficjalnie 90 mieszkańców – ekstremalnie trudne. Wszystko dlatego, że u nas nie można otworzyć biznesu i spokojnie go sobie budować, popełniać błędy, rozwijać. Trzeba od razu wydać fortunę na haracze dla państwa i fortunę na pracowników bez absolutnie żadnej gwarancji powodzenia w biznesie. Dlatego żeby otworzyć biznes turystyczny, popyt musi być ekstremalnie nakręcony. A tak się składa, że wszelkie narzędzia w tym temacie ma państwo. Czyli nielimitowane pieniądze z naszych kieszeni, możliwość zatrudniania urzędników w nielimitowanej liczbie, nielimitowana możliwość bezkarnego popełniania błędów przez tychże urzędników. I jeżeli politycy obsadzający daną gminę, powiat czy województwo uznają, że warto obsadzić stołki po to by tworzyć dział promocji czy turystyki, to taki stworzą i będą popyt kreować.

I jak popatrzymy na taki Supraśl czy Tykocin, to widać od razu, że tamtejsi urzędnicy wykorzystywali każdą okazję, by przyciągnąć do siebie przyjezdnych. Konsekwentne działanie spowodowało, że dziś zbierają tego plony. Wystarczy popatrzeć co w miasteczkach dzieje się w weekend. Tymczasem zarówno Gmina Gródek jak i gmina Sokółka tej pracy nie wykonały, nie wykonują nadal, więc plonów nie było, nie ma i nie będzie. Dlatego właśnie Królowy Most – ten fikcyjny (Sokółka) jak i prawdziwy nie są przez turystów odwiedzane tak często jak Tykocin czy Supraśl. I to kompletna głupota władz, bo turysta jak przyjeżdża to zostawia pieniądze (jeżeli ma gdzie). A te zasilają kasy gmin i państwa. Dzięki temu jakość usług publicznych ma szanse być wyższa.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Nowa ekspresówka w Podlaskiem prawie cała dostępna. Ogromny odcinek gotowy.

Dobra wiadomość dla wszystkich turystów i mieszkańców województwa podlaskiego, którzy często podróżują po regionie. Aż do granicy z Litwą w Budzisku do miejscowości Stawiski (pomiędzy Kolnem a Łomżą) można jechać nieprzerwanie ekspresówką. To ogromny kawałek powstającej Via Baltici. Docelowo droga S61 dojdzie jeszcze do Łomży, a dalej przez Śniadowo połączy się z ekspresową ósemką w Ostrowi Mazowieckiej. Do zamknięcia inwestycji zostały jeszcze tylko te dwa odcinki czyli Stawiski – Łomża oraz Śniadowo – Ostrowia Mazowiecka.

Jeżeli chodzi o podlaskie drogi, to w przygotowaniu będzie jeszcze droga krajowa 16, która zamieni się w ekspresową. Połączy Ełk z Białymstokiem. Te rozwiązanie wyrzuci większość TIR-ów z krajowej ósemki łączącej Białystok z Augustowem. Ponadto będzie jeszcze ekspresowa 19 prowadząca po starodrożu z przygranicznej Kuźnicy do Białegostoku, a dalej zamiast przez osiedle Piasta i Dojlidy jak teraz, pojedziemy przez Dobrzyniewo, Choroszcz, Księżyno, a dalej zupełnie nową drogą w kierunku Plosek i dalej na Bielsk Podlaski, Siemiatycze i Lublin. To jednak melodia dalekiej przyszłości.

W tych wszystkich planach dróg brakuje ekspresowego połączenia Białegostoku i Augustowa. Pierwotnie tędy miała przebiegać Via Baltica, ale politycy tak szarpali się o tę drogę, że ostatecznie wygrało „lobby łomżyńskie”, które skutecznie przekonało kolejne rządy, że jak Via Baltica nie powstanie na zachodniej części Podlaskiego, to będą poszkodowani. Jako, że białostoccy politycy od lat są bardzo nieskuteczni i w kolejnych rządach nigdy nie mieli nic do powiedzenia, to łomżyńscy i suwalscy dla swoich „podregionów” za rządowe pieniądze załatwili bardzo wiele.

I teraz widzimy tego efekty. Białystok w 2023 roku to miasto, do którego można dojechać łatwo i przyjemnie tylko z Warszawy. Dyskusje o lotnisku, a także o nowoczesnym połączeniu z Białegostoku do Augustowa trwają kilka dekad i nic się nie zmienia. Krajowa 19 i krajowa 16 są w przygotowaniu, a to oznacza, że każda kolejna ekipa jaka dojdzie do władzy jesienią – może plany wyrzucić do kosza albo zamrozić na wiele lat. W przetargu jest obecnie mało znaczący odcinek z Sokółki do Białegostoku. O ile, dla mieszkańców ważny, o tyle przejście graniczne z Białorusią w Kuźnicy jest zamknięte do odwołania (zapewne co najmniej do czasu śmierci Łukaszenki), więc tranzyt na tej trasie jest znikomy. Jedyne prace jakie się toczą to budowa węzła w Dobrzyniewie pod przyszłe dwie drogi, które mogą nie powstać jeżeli tak zadecyduje nowa ekipa polityczna. Także budowany jest odcinek od Kuźnicy do Sokółki, który jeszcze bardziej nie ma obecnie znaczenia niż z Sokółki do Białegostoku.

Pod tym kątem perspektywy dla stolicy województwa podlaskiego są rujnujące. Białystok jest w dziesiątce największych miast w kraju, zaś przez zaniedbania i brak mocy sprawczej kolejnych polityków doprowadziło do tego, że obecnie nie ma nawet perspektyw na lepsze życie w mieście, w najbliższych latach. W porównaniu z innymi dużymi miastami, jesteśmy wykluczeni transportowo i będziemy jeszcze przez wiele lat.

Partnerzy portalu:

Podlaska Granica: Wstrząsający film ze świata nielegalnej migracji.

Podlaska Granica: Wstrząsający film ze świata nielegalnej migracji.

Nielegalna migracja na granicy polsko-białoruskiej cały czas kwitnie. Dzieje się tak dlatego, że zapora niestety nie działa tak jakbyśmy sobie życzyli. 5-metroyw płot, setki kamer, perymetria – to nie jest aż tak duża przeszkoda dla ludzi pragnących dostać się do Niemiec. Zdarzają się historię, że ktoś umiera z wycieńczenia, bo zgubił się na podlaskich bagnach. Prawdopodobnie dlatego, że starał się dostać na zachód bez pomocy przemytników. Zostawiony na pastwę losu, ze strachu przed pushbackiem nie wezwał pomocy. To jednak marginalne przypadki. Jak oszacowaliśmy na podstawie zestawienia danych polskich i niemieckich – około 60 proc. przekroczeń granicy mimo zapory jest udana. Jak w praktyce dostać się na zachód? Celem migrantów są przede wszystkim Niemcy, Francja i Wielka Brytania.

Pierwszy przystanek – Turcja

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

Trzeba przede wszystkim wyłożyć pieniądze i w pierwszym kroku dotrzeć do Turcji. Mimo, że kraj ten pobrał od Unii Europejskiej ogromne pieniądze na zatrzymanie nielegalnej migracji, to w praktyce mafia przemytnicza tam kwitnie, która wysyła kilkudziesięcioosobowe grupy na różne Europejskie szlaki. Najpopularniejszy (bo dla najbiedniejszych) to ten znajdujący się w Węgrzech. Aby pokonać tamtejszą zaporę, wystarczą dwie drabiny. Jedna by wejść na płot z drutem kolczastym, druga by zejść. W Polsce ten numer nie przechodzi, bo nie ma tak długich drabin. Niestety i nasza zapora ma słabe punkty.

Do Turcji migranci napływają przede wszystkim obywatele Egiptu, Pakistanu, Afganistanu, Iraku, Iranu czy Syrii. Następnie, po przybyciu do Turcji należy się zgłosić do wybranego punktu. Nie jest to trudne, bo ogłoszeń w internecie na portalach społecznościowych nie brakuje. Ponadto nikt nie wybiera się w taką podróż sam, zwykle to całe rodziny lub znajomi. W kolejnym kroku migranci po sowitym opłaceniu przemytników dowożeni są na granicę z Grecją lub Bułgarią. To akurat najmniej chronione granice, więc z łatwością migranci dojeżdżają aż pod kolejną granicę: Serbsko-Węgierską, gdzie jest podwójna zapora z drutem kolczastym. Mimo, że jest chroniona, to warto wiedzieć, że na Węgrzech jest wysoki poziom korupcji. Ci z najbardziej zasobnym portfelem mogą dostać się do Wiednia, a dalej do Berlina.

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

Z perspektywy nielegalnego migranta taka podróż to prawdziwa mordęga. Przede wszystkim piekielnie upały i prawie 2000 km do przebycia. A ryzyko wpadki jest wielkie, bo do Berlina jest 5 krajów po drodze.

Bogatsi samolotem

Dlatego co bogatsze osoby (lub takie co sprzedały cały majątek) lecą samolotem bezpośrednio z Turcji do Moskwy. Samolot odlatuje nawet co 2 godziny, a czas lotu to 5 godzin. W Moskwie natomiast jest pociąg do białoruskiego Mińska, który jedzie 7 godzin. Zatem w 12 godzin taka osoba co chce do Niemiec łatwo może odbyć pierwszą część wyprawy. Koszt? około 7000 tysięcy złotych – bilety i noclegi. Dla przybyszów ze wspomnianych krajów to jak 2-letnia pensja. A to tylko początek!

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

W kolejnym kroku – należy dotrzeć w okolice zapory. Powyższy film to jedno z wielu ogłoszeń, na jakie mogą z łatwością natrafić nielegalni migranci. Gharnty Game oznacza „wspaniałą zabawę”. Ka sok ze no inbox rabta wakry oznacza, by nie pisać do osoby udostępniającej film w social mediach lecz przetransportować się pod zaporę i czekać. Tak też się dzieje – dziesiątki osób docierają pod polsko-białoruską granicę w Podlaskiem i koczują w lesie. Śpią w śpiworach pod gołym niebem, zdarza się że piją wodę z rzeki. Po drugiej stronie w wyznaczonych miejscach czekają kurierzy, którzy razem z pasażerami docierają do Niemiec lub są łapani przez polskie służby graniczne.

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

Jak wygląda samo przejście przez zaporę? Nie mamy interesu, by ujawniać szczegółowo techniczne minusy tejże inwestycji, lecz należy wspomnieć iż takowe istnieją i są wykorzystywane przez przemytników. W każdym razie, białoruscy pogranicznicy i tamtejsze służby bezpieczeństwa w „odpowiednich” momentach zbierają kilkuosobową grupkę ludzi, następnie w wyznaczonym punkcie trwa przejście przez zaporę. Wygląda to tak jak na poniższym filmie:

Jeśli jest problem z odtwarzaniem filmu, zjedź na sam dół, by go obejrzeć w alternatywnym odtwarzaczu

Teraz migranci muszą biec ile sił w nogach do samochodu kuriera, bo od tego zależy czy zdążą uciec przed polskimi pogranicznikami i bezpiecznie dojechać do Zgorzelca, gdzie przechodzą przez most i mogą rozpłynąć się w tłumie.

Most w Zgorzelcu, którym można swobodnie przejść do niemieckiego Gorlitz.

Alternatywny odtwarzacz:

Część 1:

Część 2:

Partnerzy portalu:

Gdzie na weekend? 3 wycieczki po regionie, na które warto się wybrać.

Gdzie na weekend? 3 wycieczki po regionie, na które warto się wybrać.

Województwo podlaskie to malowniczy region Polski, bogaty w piękne krajobrazy, zabytki historyczne i fascynującą kulturę. Jeśli planujesz spędzić weekend w naszym niezwykłym zakątku, przygotowaliśmy dla Ciebie listę 3 wycieczek, na które warto w regionie się wybrać. Odkryj uroki Podlaskiego i poczuj niepowtarzalny klimat tego regionu!

Serwy pod Augustowem – Relaksująca cisza i możliwości aktywnego wypoczynku

Paniewo

Serwy to doskonałe miejsce dla osób, które pragną oderwać się od miejskiego zgiełku i zanurzyć w harmonii natury. Jezioro Serwy jest prawdziwym rajem dla miłośników wodnych atrakcji. Wypożycz rower wodny, kajak lub łódkę i odkrywaj urokliwe okolice i malownicze wyspy. Dla entuzjastów pieszych i rowerowych wycieczek czeka wiele malowniczych tras, w tym słynny Kanał Augustowski, Dolina Rospudy czy Wigierski Park Narodowy. Możecie też wybrać się trochę dalej, by nie przegapić widoku na Wiadukt w Stańczykach, a nawet możecie z Serw zorganizować wyprawę do Druskiennik, Kowna, Trok czy Wilna. Serwy to idealne miejsce na odprężający weekend wśród natury.

Warto jednak podkreślić, że Serwy słyną przede wszystkim z przepięknych widoków i czystych jak kryształ wód. Możecie też relaksować się obserwując przeprawy na Kanale Augustowskim czy też brać w nich czynny udział pływając wcześniej wspomnianymi kajakami czy rowerkami wodnymi.

Serwy to także Puszcza Augustowska, więc jeżeli nabierzecie ochoty na wędrówki po dzikich lasach, to także będziecie mogli się fantastycznie zrelaksować. Szczególnie, gdy cisza lasu rozbrajana jest odgłosami kukułki czy dzięcioła i podmuchami wiatru w oddali, które przypominają odgłosy morza. To wszystko w połączeniu z zapachami i widokami, a także możliwością przytulania drzew rozbudzi nasze wygasłe od monotonii życia codziennego zmysły.

Tykocin, Biebrzański Park Narodowy, Narwiański Park Narodowy – Historia i natura w jednym miejscu

fot. P. Jakubczyk

Tykocin to urokliwe miasteczko o bogatej historii. Warto odwiedzić tu żydowską synagogę, kościół czy klasztor. Warto też wyjść na spacer po wyjątkowym rynku, a następnie bulwarami nad Narwią poczuć klimat tego miejsca. Ale to nie wszystko, co oferuje okolica. Możecie wyruszyć z Tykocina w podróż do Biebrzańskiego i Narwiańskiego Parku Narodowego, gdzie spotkacie dziką przyrodę i unikatowe ekosystemy. Bagna, rozlewiska rzek stanowią niezwykłe miejsce dla miłośników przyrody. Jeśli czujecie się odważni, możecie zdecydować się na zwiedzanie Twierdzy w Osowcu. Weekend spędzony w Tykocinie i jego okolicach to połączenie historii i wspaniałych przygód w naturze.

A skoro będziemy w okolicy, to koniecznie zobaczmy też Goniądz, który jest położony nad Biebrzą. Jest idealnym miejscem dla miłośników przyrody. To doskonała baza wypadowa do Biebrzańskiego Parku Narodowego, gdzie czeka niesamowity świat bagna i mokradeł. Dla entuzjastów aktywnego wypoczynku przygotowano wiele szlaków pieszych i rowerowych. Goniądz przyciąga także swoją autentyczną atmosferą – małe miasteczko ożywa dzięki lokalnym wydarzeniom i festiwalom. Jeśli szukasz kontaktu z naturą i miejscowej kultury, to będzie idealne miejsce na weekendową wyprawę.

To jednak nie koniec, zupełnie obok znajduje się Strękowa Góra, gdzie czeka Was lekcja historii i malownicze widoki. Wizyta na Strękowej Górze będzie niezapomnianym doświadczeniem. Pomnik mjr Raginisa (awansowany z kapitana pośmiertnie) upamiętniający walki tego regionu to miejsce, które pozwoli lepiej zrozumieć burzliwe dzieje Polski. Jednak nie tylko to przyciąga turystów. Oprócz lekcji historii, Strękowa Góra oferuje przepiękne widoki na rozlewiska Narwi, które zapierają dech w piersiach. To idealne miejsce dla osób poszukujących spokoju i refleksji w otoczeniu pięknej przyrody.

Na koniec tej wyprawy musimy także wspomnieć o Narwiańskim Parku Narodowym czyli Kruszewie, Kurowie, Waniewie, Śliwnie czy Surażu. Te miejscowości i jedno z najmniejszych miast w Polsce oferują przyjezdnym fantastycznie spędzony czas nad rzeką Narew od odpoczywania nad rozlewiskami, po chodzenie kładkami, przeprawy pływającymi platformami po wieże widokowe i pływanie kajakami i łodziami.

Kruszyniany – Wizyta u polskich Tatarów

Meczet w Kruszynianach

Kruszyniany to wyjątkowa wioska, gdzie możesz poznać polskich Tatarów, którzy zamieszkują tę okolicę od wielu wieków. Wybierając się w czasie święta Sabantuj, będziecie mieli okazję uczestniczyć w tatarskich obrzędach, co dostarczy niezapomnianych wrażeń. Możecie także zwiedzić drewniany meczet i mizar oraz delektować się pięknymi okolicami. Kruszyniany to miejsce, gdzie kultura spotyka się z historią i przyrodą.

Podczas wspomnianego Sabantuj, które odbędzie się 29 lipca 2023 w Kruszynianach, będzie można obserwować pokazy, spróbować lokalnej kuchni i ogólnie dobrze się bawić. A po wszystkim w okolicznych Ozieranach można zażyć kąpieli i poplażować.

Podlaskie to fascynujący region, który oferuje mnóstwo atrakcji dla każdego. Od relaksu nad jeziorami, przez wędrówki po rozlewiskach, po spotkanie z historią i kulturą. Mamy wiele do zaoferowania. Dlatego nie zwlekaj, zaplanuj weekendowy wypad i odkryj uroki tego niezwykłego regionu!

Partnerzy portalu:

Gdzie z dziećmi można spędzić czas? Oto 6 miejsc, w których będą zachwycone.

Gdzie z dziećmi można spędzić czas? Oto 6 miejsc, w których będą zachwycone.

Gdzie z dziećmi można spędzić czas w województwie Podlaskim? Nasz wyjątkowy rejon Polski, oferuje wiele atrakcji dla rodzin z dziećmi. Bogata historia, malownicza przyroda i unikalne miejsca sprawiają, że podróżujący tutaj mogą spędzić czas aktywnie, ale i edukacyjnie. Przedstawiamy fascynujące miejsca, które warto odwiedzić w Podlaskim z pociechami, tak by pokazać, że place zabaw i ekrany komórek i tabletów to nie jedyne dla nich rozrywki. Zapraszamy do świata, gdzie można eksplorować.

Park Kulturowy Korycin – Milewszczyzna

Park Kulturowy Korycin to miejsce, które przenosi nas w podróż w czasie o tysiąc lat wstecz. Jest to autentyczny pomnik historii, tradycji i dziedzictwa kulturowego naszych przodków. To unikatowe miejsce na skalę kraju, które pozwala poznać dawne zwyczaje i obrzędy regionu. Spacerując po parku, można przenieść się w świat naszych przodków i zrozumieć, jak wyglądało życie w przeszłości. Do dyspozycji mamy wyjątkowy wiatrak i grodzisko. Możemy również spróbować swoich sił w tkactwie. Mniejsze dzieci będą miały gdzie się wybiegać, a starsze czegoś się nauczyć i czymś zainteresować.

fot. milewszczyzna.pl

Podlaskie Muzeum Kultury Ludowej (Muzeum Wsi) w gminie Wasilków

Muzeum Kultury Ludowej to skansen, czyli muzeum na wolnym powietrzu. Dla dzieci będzie to interesujące miejsce z kilku powodów. Przede wszystkim mogą nie być świadomi, że ludzie dawniej tak właśnie żyli. Ponadto, jeżeli oglądają jakieś historyczne lub fantastyczne, to podobne obiekty widzieć mogli na ekranie. Młodsi będą mogli grać w berka i chowanego. Miejsc do ganiania i ukrywania tam nie brakuje. To także miejsce, w którym dzieci mogą poznać tradycje i zwyczaje swoich przodków. Niektóre z budynków można odwiedzić od środka, co stanowi szczególnie interesujące doświadczenie.

fot. Gumisza / Wikipedia

Muzeum-Skansen Kurpiowski im. Adama Chętnika w Nowogrodzie

Skansen Kurpiowski w Nowogrodzie to wyjątkowe muzeum, które prezentuje pierwszy etap rozwoju myśli skansenowskiej w Polsce. Założony w 1927 roku, jest drugim pod względem wieku muzeum budownictwa ludowego w kraju. Usytuowany na stromej nadnarwiańskiej skarpie, skansen zachwyca malowniczym urokiem i jest jednym z głównych atrakcji turystycznych regionu. Przyjeżdżający tu turyści mają okazję nie tylko poznać kulturę kurpiowską, ale także zachwycić się niepowtarzalnym pięknem tego miejsca. I tutaj również nie walor edukacyjny jest najważniejszy. To się wydarzy przy okazji na zasadzie zainteresowania danym tematem. Nasze pociechy na pewno skupią się na naprawdę wyjątkowej architekturze i to w bardzo pięknym przyrodniczo miejscu.

Pokamedulski Klasztor na Wigrach

Ten sakralny kompleks to idealne miejsce dla osób poszukujących duchowego wyciszenia i odnowienia, ale też dzieci, które lubią spacerować po wyjątkowych miejscach, gdzie architektura znacznie różni się od tej w miastach. Klasztor położony jest w malowniczym otoczeniu, wśród przepięknej natury Wigier. To także miejsce o bogatej historii. To wszystko, czego będzie można tam się dowiedzieć w połączeniu z widokami na pewno zainspiruje Was, by zabrać dzieciaki także na wycieczkę po całych Wigrach, kończąc na jakiejś plaży.

fot. Krzysztof Mizera / Wikipedia

Kanał Augustowski

Kanał Augustowski to unikatowe dzieło budownictwa wodnego z XIX wieku, które zachwyca turystów z całej Europy. Wasze dzieci, które będą mogły obserwować obsługę ogromnych, drewnianych śluz będą zachwycone. Jeżeli są większe, to możecie wybrać się kajakami i poczuć to wszystko z poziomu tafli wody. Urok Kanału Augustowskiego tkwi w malowniczym krajobrazie, którym przepływa oraz w fascynującej historii związanej z celami jego budowy. Obecnie Kanał Augustowski pełni funkcję malowniczego szlaku wodnego, idealnego dla miłośników kajakarstwa. Spacerując wzdłuż kanału, można obserwować piękne jeziora i urokliwe krajobrazy.

Kładka Waniewo – Śliwno

Ta ponad kilometrowa drewniana kładka turystyczno-edukacyjna łączy dwie miejscowości: Śliwno i Waniewo oraz prezentuje walory przyrodnicze Narwiańskiego Parku Narodowego. To idealne miejsce na spacer, który pozwala poznać bogactwo fauny i flory regionu. Kładka jest nie tylko atrakcją turystyczną, ale także unikalnym obiektem architektonicznym, dostosowanym do ochrony środowiska. Spacerując po niej, można wspaniale spędzić czas na łonie natury. Największą atrakcją dla dzieci będą 4 przeprawy specjalnymi platformami, które ręcznie trzeba będzie przeciągnąć na drugi brzeg.

Województwo Podlaskie to miejsce, które oferuje wiele atrakcji dla rodzin z dziećmi. Malownicza przyroda, bogata historia i unikatowe muzea sprawiają, że każda podróż tutaj staje się ciekawym doświadczeniem. Dzień spędzony na tych atrakcjach zaliczycie do udanego, a Wasze dzieciaki oderwą się od ekranów i monotonnych placów zabaw. To doskonałe miejsca, aby rodzinnie spędzić czas, odkrywać tajemnice przeszłości i zachwycać się urodą natury. Niezależnie od wieku, w tym regionie każdy znajdzie coś dla siebie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Deskale to odpowiednik murali. Można je podziwiać w podlaskiej Sitawce

Miasta, by uatrakcyjnić swoje fasady wielkich budynków zainwestowały w murale. I takim to sposobem mamy kultową Dziewczynkę z konewką, była też, lecz przeszła do historii Wyślij pocztówkę do babci, jest też Zenek na Dziesięcinach i wiele, wiele innych. Tymczasem na wsiach, gdzie nie ma blokowisk i innych kamienic, wymyślono deskale. Tworzy je Arkadiusz Andrejkow. Autor odtwarza je na podstawie fotografii pana Zenona Witkowskiego.

Sitawka to maleńka wieś niedaleko Korycina. Wójtem i prezesem Koła Gospodyń Wiejskich jest tam młody, zaangażowany mężczyzna. Deskale powstały z jego inicjatywy. Dzięki temu maleńka wieś może być doskonałą atrakcją turystyczną obok znanego z truskawek Korycina, a także parku kulturowego w Milewszczyźnie. Skoro te dwie miejscowości przyciągają tłumy, to czemu ma nie przyciągać Sitawka?

To dobry pomysł na wycieczkę – deskale w Sitawce, grodzisko w Milewszczyźnie oraz wiatraki i kąpiele w zalewie w Korycynie – zajadając się truskawkami. A jak komuś mało wrażeń, to niedaleko jest Suchowola, która związana mocno z ks. Jerzym Popiełuszką również ma do zaoferowania wiele. Szczególnie jej obrzeża są przepięknym miejscem, idealnym na spacer.

Partnerzy portalu:

Wakacje 2023. Zwiedzanie podlaskiego tatarskim szlakiem.

Wakacje 2023. Zwiedzanie podlaskiego tatarskim szlakiem.

Województwo Podlaskie, kryje w sobie wiele fascynujących miejsc i historii. Jednym z ciekawszych szlaków turystycznych, który pozwala zgłębić historię polski jest szlak tatarski. Pokazuje on nie tylko, że nasz region jest wielokulturowy, przeplatany dziejami Królestwa Polskiego oraz Księstwa Rusi, które są mocno złączone z katolicyzmem i prawosławiem. W historii Polski jest też osobny rozdział dotyczący rodaków należących do tatarskiego kręgu kulturowego, który złączony jest z religią Islamu. Wiele osób nie zdaje sobie sprawy, że Tatarzy, mimo że posiadają własną kulturę i religię, są Polakami oraz stanowią integralną część naszego społeczeństwa i tożsamości narodowej.

Zaczynamy w Białymstoku

Szlak tatarski w Podlaskiem to trasa licząca aż 150 km. Rozpoczynamy naszą podróż od miasta Białystok, gdzie można poczuć puls kultury tatarskiej. Na ulicy Hetmańskiej znajduje się Białostockie Centrum Islamu, które warto odwiedzić, aby poznać tutejszą społeczność muzułmańską i zobaczyć pięknie zdobioną salę modlitw. Kolejnym punktem na szlaku jest dom modlitewny przy ulicy Grzybowej (odchodzi od Piastowskiej). To ważne miejsce dla miejscowej społeczności tatarskiej, gdzie odbywają się modlitwy i spotkania religijne.

Kolejnym przystankiem jest Suchowola. Znajduje się tam Tatarskie Centrum Kultury Islamu. W środku znajduje się sala modlitwy, która służy społeczności muzułmańskiej mieszkającej w Suchowoli i na Podlasiu, zaś na piętrze są dwie sale wystawowe oraz sala konferencyjna. Wszystko to na pięknie położonym terenie. Centrum jest czynne dla zwiedzających od poniedziałku do soboty w godzinach 9.00-17.00. Wcześniej trzeba zadzwonić: (+48) 884 005 556.

Kolejny przystanek na naszej mapie to oddalona od Białegostoku o 40 km Sokółka. Tam, w Muzeum Ziemi Sokólskiej czeka na nas niezwykła kolekcja eksponatów związanych z kulturą tatarską. Możemy tam zobaczyć tradycyjne stroje, instrumenty muzyczne, a także dowiedzieć się więcej o historii tatarskiej obecności w regionie. Nieopodal Sokółki, w malowniczej wsi Bohoniki, znajduje się jeden z najważniejszych punktów naszej podróży – meczet wybudowany w XIX wieku. To niewielkie, ale piękne miejsce kultu. Przy meczecie znajduje się także maleńki cmentarz czyli mizar. We wsi jest także duża, tatarska nekropolia. Warto zwrócić na pięknie zdobione nagrobki w otoczeniu drzew, na wzniesieniu.

Kolejnym ważnym miejscem na naszej trasie są Kruszyniany. To niewielka miejscowość, ale pełna historii i tradycji tatarskiej. Tutaj znajduje się jedyny w Polsce drewniany meczet, który jest jednym z najważniejszych zabytków architektury sakralnej w regionie. Meczet w Kruszynianach przyciąga turystów z całego kraju, zachwycając swoją prostotą i jednocześnie pięknem. Podczas wojny z Turkami, która miała miejsce za panowania króla Jana III Sobieskiego, Tatarzy zamieszkujący Rzeczpospolitą Obojga Narodów stanęli w obronie kraju. Po zwycięskiej wojnie społeczność tatarska otrzymała od króla nadane im tereny i osiedliła się na nich. W tamtym okresie zbudowano meczet, który stał się centrum życia religijnego i społecznego Tatarów w regionie.

Pierwsze wzmianki na temat meczetu w Kruszynianach pochodzą z dokumentów z 1717 roku. Obecny budynek jest już drugą świątynią w tym miejscu i prawdopodobnie został wzniesiony w połowie XVIII wieku. Chociaż dokładna data powstania nie jest znana, wiemy, że w 1846 roku przeprowadzono remont meczetu, a jako pamiątkę umieszczono kamień przed jego wejściem. Drewniany meczet w Kruszynianach przetrwał wiele burzliwych wydarzeń historycznych, które miały miejsce na terenie Polski przez co najmniej dwa stulecia. Mimo tych trudności, dzięki staraniom społeczności tatarskiej i lokalnych władz, budynek zachował swój unikalny charakter i jest obecnie jednym z najważniejszych miejsc kultu dla Tatarów w Polsce.

Meczet jest drewnianą konstrukcją, wzniesiona w tradycyjnym stylu tatarskim. Charakterystyczne dla meczetu są niewielkie minarety oraz drewniane kopuły, które nadają mu wyjątkowy wygląd. We wnętrzu meczetu znajduje się bogato zdobiona sala modlitw oraz miejsca przeznaczone dla mężczyzn i kobiet. Warto również zwrócić uwagę na tradycyjne elementy wyposażenia, takie jak dywany i rękopisy.

Podróż szlakiem Tatarów w Województwie Podlaskim to wyjątkowe doświadczenie dla każdego miłośnika historii i kultury. Odkrywanie unikalnych miejsc tatarskiej kultury takich jak Białystok, Sokółka, Bohoniki czy Kruszyniany pozwala lepiej zrozumieć wielowiekową ich obecność w Polsce. Jest to również doskonała okazja, aby przyjrzeć się różnorodności kulturowej i docenić to, jak różne grupy etniczne i religijne na przestrzeni wieku współtworzą bogactwo polskiego społeczeństwa.

Partnerzy portalu:

Karol Okrasa w Tykocinie. Inspiruje gospodynie, a one inspirują się nim.
Karol Okrasa w Tykocinie. Zdjęcie archiwalne / fot. podlaskie.eu

Wakacje 2023. Kulinarna podróż po Podlasiu.

Podlasie to nie tylko piękne krajobrazy i fascynująca historia, ale także bogactwo kulinarnych doznań. Nasz region słynie z wyjątkowych smaków i tradycyjnych potraw, które przykuwają uwagę zarówno miejscowych, jak i turystów. Zapraszamy na kulinarną podróż po Podlasiu!

Podlaskie dania są doskonałym połączeniem smaków polskich, litewskich, białoruskich i żydowskich. Można spróbować kartaczy, pierogów w wielu odmianach, babki ziemniaczanej, a to wszystko z kapustą kiszoną, ogórkami kwaszonymi, wszystko popijając kwasem chlebowym. Do tego zestawu koniecznie spróbujcie śledzia w wielu odmianach. Na przykład w Tykocinie, gdzie pielęgnowana jest pamięć o Żydach. Natomiast tatarskie Kruszyniany pokażą Wam kuchnię zupełnie odmienną. Zasmakujecie tam baraniny i poznacie co to jest pierekaczewnik.

Można spróbować też spróbować słynnej palcówki czyli kiełbasy, która swoją nazwą zawstydza inne regiony kraju niczym słowo „popierdolić” używane w Poznaniu. Warto też zasmakować wędlin. W naszym regionie wytwarza się wiele wysokiej jakości produktów mięsnych. Kiełbasy swojskie, kabanosy, boczek czy suszone mięso to tylko niektóre z mięs, jakie warto spróbować podczas wizyty w regionie.

Podlasie słynie także z wyjątkowych serów, które są produkowane z naturalnego mleka w małych gospodarstwach. Koryciński czy kozi smakują i pachną tak, że nie zapomnicie tego do końca życia. Warto wybrać się na jakiś festyn (których w wakacji nie brakuje), gdzie lokalni wytwórcy prezentują swoje wyroby. Wtedy można posmakować wszystkiego. Ważnym elementem kulinariów Podlasia są również lokalne gospodarstwa ekologiczne, które oferują świeże owoce, warzywa i miody. Truskawki królują w Korycinie, najpyszniejsze ogórki są w Kruszewie, a jak miody to tylko z Puszczy Białowieskiej. A skoro o słodyczach mowa, to koniecznie zasmakujcie Marcina z Hajnówki oraz jagodzianek z Augustowa.

Podlasie to prawdziwy raj dla smakoszy. Wizyta w naszym regionie to doskonała okazja do degustacji unikalnych potraw, które stanowią połączenie różnych tradycji kulinarnych. Zachęcamy do eksploracji podlaskiej kuchni i odkrywania smakowych tajemnic tego pięknego regionu.

Partnerzy portalu:

Wakacje 2023. Odkrywamy dziedzictwo kulturowe Podlasia

Wakacje 2023. Odkrywamy dziedzictwo kulturowe Podlasia

Województwo podlaskie kryje w sobie bogate dziedzictwo kulturowe, które warto odkryć, wykorzystując do tego obecnie trwające wakacje. Nasz region znany jest z licznych zabytków, które stanowią świadectwo jego historii i różnorodności kulturowej. Od pałaców po cerkwie i tradycyjne drewniane chaty, Podlaskie oferuje wiele atrakcji dla miłośników historii i architektury.

Jednym z najbardziej znanych zabytków Podlasia jest Pałac Branickich w Białymstoku. Ten okazały barokowy budynek był niegdyś rezydencją rodu Branickich, którzy mieli ogromny wpływ na rozwój regionu, a w szczególności Tykocina, Choroszczy i Białegostoku. Dziś pałac należy do Uniwersytetu Medycznego. W środku możemy oglądać to, co zrekonstruowano po II wojnie światowej, gdy budynek zniszczono w nalotach bombowych. W bocznych pomieszczeniach pałacu jest także Muzeum Farmacji.

Kolejnym niezwykłym miejscem, które warto odwiedzić, są cerkwie prawosławne w regionie. Podlasie słynie z unikalnej architektury kolorowych, drewnianych cerkwi, których nie brakuje, gdy będziemy przejeżdżać przez powiaty bielski, hajnowski czy siemiatycki. Oprócz tego koniecznie trzeba zobaczyć Świętą Górę Grabarkę, czyli jedno z najważniejszych miejsc prawosławia w regionie, a także Monaster w Supraślu, gdzie jest Muzeum Ikon. Warto także wspomnieć o cerkwiach Białymstoku. Pamiętajmy, że każda ze świątyń ma bardzo bogate zdobienia i wystrój, dlatego zawsze, gdy możecie – wchodźcie do środka!

Musimy też koniecznie wspomnieć o Tatarach, którzy żyją między innymi w Kruszynianach i Bohonikach. W obu wsiach znajdują się piękne, drewniane meczety. Warto też wybrać się na mizary (cmentarze). Koniecznie spróbujcie tatarskiego jadła, a przy okazji posłuchajcie ich fascynującej historii.

Meczet w Kruszynianach

Podlasie jest również znane z tradycyjnych drewnianych chat, które są integralną częścią krajobrazu tego regionu. Jeżeli chcecie się dowiedzieć więcej o ich historii, to doskonałym miejscem do odwiedzenia będzie dawne Muzeum Wsi w gminie Wasilków. Dziś ta instytucja nazywa się Podlaskim Muzeum Kultury Ludowej. Na miejscu można podziwiać oryginalne chaty z różnych okresów historycznych i poznać życie wsi podlaskiej sprzed wieków.

Warto też przejechać podlaskie wioski, by zobaczyć stare, drewniane chaty tam gdzie jeszcze stoją. Najlepiej wybrać się w tym celu do Krainy Otwartych Okiennic czyli do Trześcianki, Soc i Puchłów. Warto też obejrzeć wszystkie inne wsie w pobliżu. To naprawdę przepiękne miejsca, które znajdują się po dwóch stronach rzeki Narew.

Tokary, fot. Dorota Ruminowicz / Wikipedia

Podlaskie to region pełen fascynującego dziedzictwa kulturowego. Nasza część Polski oferuje niezapomniane wrażenia dla miłośników historii i kultury. Opisaliśmy tylko kilka miejsc. Warto jednak odkrywać nasz region kompleksowo. W każdym powiecie znajdziecie coś wyjątkowego.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Podlaskie to kraina wielu kultur. Zobacz region okiem turysty.

Województwo Podlaskie przyciąga turystów jak magnes. W całym regionie mieszka mniej ludzi niż w Warszawie, a jedną trzecią powierzchni zajmują lasy. W tym wszystkim żyją ludzie wyznający różne religie, wywodzący się z różnych kultur i narodów. Jak to wszystko widzą turyści? Powyższy ten film to pokazuje. Będzie to wzruszająca, pełna emocji wyprawa, która jest wyjątkowo cenną lekcją tolerancji i szacunku dla drugiego człowieka.

Na filmie obejrzymy między innymi Tykocin, Supraśl i Kruszyniany. Wybór tych miejsc nie jest przypadkowy. To te miasteczka obecnie przyciągają prawdziwe tłumy. W Tykocinie bardzo postawiono na historię Żydów, w Supraślu dominuje prawosławny monaster, a w Kruszynianach tatarska kultura z muzułmańską religią. Szkoda, że w tym wszystkim nie pokazano – że na Podlasiu są także katolicy.

Chociaż obecny kościół powinien rozliczyć się z przeszłością i pociągnąć winnych do odpowiedzialności za przestępstwa seksualne, to przecież niczemu nie są winne piękne, zabytkowe kościoły czy sanktuaria, które warto zwiedzić. Dlatego – gdybyśmy mieli wybrać tylko jedną miejscowość, która jest zarówno kolebką katolicyzmu oraz jest to miejsce ciekawe historycznie, to z pewnością trzeba było wskazać Drohiczyn. Bez wątpienia ośrodek ten łączył ze sobą Królestwo Polskie z Rusią. Tamtejszy Kościół Trójcy Przenajświętszej i klasztor pojezuicki to miejsce naprawdę wyjątkowe. W tym miejscu, w 1253 roku odbyła się koronacja królewska księcia ruskiego Daniela Romanowicza, znanego jako Daniela I Halickiego. Warto tu dodać, że koronacja nastąpiła z rąk włoskiego kardynała. Zatem ten akt był jednocześnie zawarciem kościelnej unii, wyprzedzającą o wiele lat późniejszą unię florencką (1439), czy też brzeską (1596).

Obecny kościół jest piątym budynkiem wzniesionym w tym miejscu – poprzednie, drewniane świątynie były niszczone przez innowierców (1583), pożary (1595, 1601) oraz wojska szwedzkie i siedmiogrodzkie (1657). Zniszczenia, których dokonały obce wojska w czasie potopu szwedzkiego, doprowadziły do upadku znaczenia miast nadbużańskich – Drohiczyn, Niemirów czy Mielnik nigdy już nie odzyskały dawnej świetności. Za to pamięć po niej pozostała.

Partnerzy portalu:

Czy wszyscy zostaliśmy oszukani? Zapora na granicy nie działa. Liczby nie kłamią.

Czy wszyscy zostaliśmy oszukani? Zapora na granicy nie działa. Liczby nie kłamią.

Można się zżymać na rzeczywistość, ale prawda jest okrutna. Zapora na granicy polsko-białoruskiej nie spełnia swojego zadania. Czy wszyscy zostaliśmy oszukani? Nielegalne przekroczenia przez obcokrajowców miały miejsce już od bardzo dawna. Białoruskie służby zaczęły organizować systemowo przemyt ludzi do Polski. Tu odbierał nielegalnych migrantów kurier, który zawoził ich do Niemiec. Przemytnicy zarabiali ogromne pieniądze, migranci chętnie korzystali, bo lądowanie w Mińsku oraz późniejsza droga lądowa jest dużo bezpieczniejsza niż pływanie pontonem po morzu.

Państwo polskie zaczęło głośniej niż wcześniej walczyć z przemytem od sierpnia 2021 roku. To wtedy grupa migrantów rozbiła koczowisko w Usnarzu Górnym na Białorusi, zaś polskie służby uniemożliwiały im dalszej drogi. Doszło do konfrontacji ze służbami białoruskimi, które próbowały przepchnąć migrantów do Polski siłą. W listopadzie 2021 doszło do ogromnej zadymy na przejściu granicznym w Kuźnicy. Służby białoruskie ściągnęły tam z lasów oraz z Mińska wszystkich obcokrajowców, czekających na możliwość przekroczenia granicy. Doszło do masowej próby sforsowania granicy poprzez przejście. Skończyło się oblewaniem zdesperowanych migrantów wodą przez polską policję. Granica została zamknięta. Podjęto również decyzję o budowie fizycznej zapory.

Stalowy, 5,5 metrowy płot z elektroniką, dzięki której można monitorować granicę w czasie rzeczywistym kosztowała 1,6 miliarda złotych. Samorządy oszacowały też zniszczenia w związku z budową tej zapory na dodatkowe 400 milionów złotych. W czasie budowy Polacy nie mieli możliwości zbliżania się do granicy. Na przygranicznych ternach zwiększono kontrole pojazdów – zaglądając do bagażników. W lasach ludzie zaczęli odnajdywać pierwsze zwłoki, wycieńczonych migrantów, którzy złapani na granicy zostawali wypychani z powrotem na Białoruś. „Szczęściarze” wypełniali szpital w Hajnówce, czy ośrodek dla cudzoziemców.

Tymczasem okazało się, że Niemcy mają serdecznie dość nielegalnej migracji z Polski. Osób przyjeżdża tak dużo, że nasz sąsiad przestaje sobie radzić z ich napływem. Obecnie dyskutuje się o przywróceniu stałych kontroli na granicy z Polską. Może to nastąpić nawet w czerwcu 2023 roku! Przypomnijmy, że Polska jako członek Unii Europejskiej, który graniczy z krajami z poza Unii – zobowiązała się do ścisłej ochrony granicy. Stalowy płot miał w tym pomóc. Tymczasem liczby nie kłamią. Zapora zupełnie nie działa.

Jak czytamy w komunikacie Straży Granicznej z 17 maja – W 2023 r. funkcjonariusze z Podlaskiego Oddziału SG odnotowali już ponad 9,5 tys. prób nielegalnego przekroczenia polsko-białoruskiej granicy. Migranci pochodzili z 42 krajów. Oznacza to, że średnio 70 osób dziennie zatrzymuje polska Straż Graniczna. Tymczasem policja federalna Niemiec podaje, że w pierwszym kwartale tego roku odnotowano 15 761 nielegalnych wjazdów do Niemiec. Daje to średnią 130 osób dziennie. Oznacza to, że aż 60 proc. średniej osób odnotowanych na polskiej i niemieckiej granicy – zostaje zatrzymana w Niemczech. To więcej niż połowa!

Wniosek jest prosty. Zapora niestety nie działa. Wydano 1,6 miliarda złotych z naszych podatków na barierę, która zatrzymuje tylko 40 proc. osób. Na zakończenie damy cytat wiceszefa MSWiA Macieja Wąsika dla Portalu Samorządowego z 1 lipca 2022 roku: – Jestem przekonany, że ta zapora już spełnia swoją funkcję, a będzie zupełnie szczelna, kiedy założymy urządzenia perymetryczne – podkreślił Wąsik.

Przy okazji możecie też zobaczyć jak wyglądają „push-backi” (3 minuta 54 sekunda filmu)

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Co warto zobaczyć na Podlasiu? Niesamowite atrakcje, ciekawostki, najlepsze miejsca.

Serdecznie zapraszamy an długą i przyjemną podróż po Podlasiu, gdzie blogerka serwisu Poznaje kraje opowiada o atrakcjach Podlasia, prezentuje ciekawostki oraz odkrywa najlepsze miejsca. Jak sama stwierdziła: gdy tu przyjedziecie, to albo będziecie chcieli zostać albo po powrocie do domu szybko wrócić na Podlasie. Czy tak właśnie jest?

Na filmie można zobaczyć Narwiański Park Narodowy i jego słynne kładki na rozlewiskach Narwi, a także zerwany most w Kruszewie. Autorka zabiera nas także do Kurowa, gdzie znajduje się siedziba Parku. Później przenosimy się na mokradła Biebrzańskiego Parku Narodowego, by jeszcze później przeskoczyć wprost na żubry w Białowieskim Parku Narodowym. Ten przyrodniczy wstęp nasyci naszą potrzebę spędzenia czasu w naturze. Czas na architekturę.

Dlatego też płynnie przechodzimy z Puszczy Białowieskiej na Puszczę Knyszyńską, gdzie odwiedzimy przepiękny i malowniczy Supraśl. Kolejne miejsca to Dworek Pentowo ze swoimi bocianami, a także Kraina Otwartych Okiennic z przepięknymi okiennicami.

Na koniec tej podróży przyszedł czas na duchowe spełnienie. Najpierw zaczniemy od Świętej Góry Grabarki, by potem powędrować w Skicie Świętych Antoniego i Teodozjusza Pieczerskich w Odrynkach. Następny przystanek to meczet w tatarskich Kruszynianach. Ostatecznie zobaczymy jeszcze Tykocin, który szczyci się Synagogą oraz kościołem pw. Św. Trójcy. Zamknięciem całej podlaskiej wycieczki będzie obecna stolica regionu czyli Białystok i jego Wersal.

Partnerzy portalu:

Suchowola ma nowy zabytek. To dawna plebania z XIX wieku.
fot. Archiwum Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku

Suchowola ma nowy zabytek. To dawna plebania z XIX wieku.

Budynek z drugiej połowy XIX wieku został zabytkiem. Taką decyzję podjęła prof. Małgorzata Dajnowicz w stosunku do dawnej plebanii w Suchowoli. Podlaska Konserwator Zabytków uznała, że obecny dom parafialny, który mieści się przy ul. Plac Kościuszki 3B (na przeciwko kościoła) zasługuje na to miano, bo prezentuje istotne naukowe wartości historyczne, jest cenny ze względu na pamięć historyczną o ks. Jerzym Popiełuszce, ks. Stanisławie Suchowolcu, a także był miejscem, w którym odbywały się w latach 80. tych dość regularne spotkania inteligencji miejscowej i krajowej, w ramach których dyskutowano o potrzebie organizacji Mszy za Ojczyznę. – Można powiedzieć, że niniejszy dom parafialny był symbolicznym punktem spotkań środowisk opozycyjnych wobec ówczesnego reżimu komunistycznego – podkreśliła prof. Dajnowicz.

Budynek powstał w 2 poł. XIX w. z materiału rozbiórkowego pozyskanego ze starego drewnianego kościoła w Suchowoli. Miał to być dom wikarego i służby kościelnej, a zgodnie z Kroniką parafii Suchowola mieścił się tu również szpital. W latach 20. XX w. część pomieszczeń budynku przeznaczono na potrzeby parafian, a następnie zorganizowano tu salę widowiskową Stowarzyszenia Młodzieży Katolickiej. Po II wojnie światowej w budynku mieściły się sale katechetyczne.

Gdy w latach 70. XX w. wybudowano nowy budynek plebanii, obiekt ten przeznaczono na dom parafialny. Odbywały się tu lekcje religii, jedno z pomieszczeń służyło ministrantom, w innym zaś swoje spotkania odbywali członkowie Klubu Inteligencji Katolickiej. Po śmierci ks. Jerzego Popiełuszki, pochodzącego z parafii Suchowola, w 1984 r. w jednej z sal przedmiotowego budynku ks. Stanisław Suchowolec zorganizował Izbę Pamięci ks. Jerzego Popiełuszki.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czy wiesz jak robi się kartacze? Pilnie strzeżona tajemnica rozwiązana.

Mimo, że kartacze nie są polskim daniem, to na Podlasiu w ostatnich latach robią prawdziwą furorę. Turyści zjeżdżający z całej Polski rozsmakowują się na całego w kartaczach, babkach ziemniaczanych i pierogach. Nie spotkaliśmy innego regionu w kraju, gdzie te dania byłyby aż tak popularne. Dziś skupimy się na samych kartaczach. Jaka jest tajemnica tego dania? Jak je wykonać? Tego wszystkiego dowiecie się w powyższym filmie. Na końcu artykułu przedstawiamy składniki.

Kartacze na Podlasie i Suwalszczyznę przywędrowały z Litwy i to właśnie na pograniczu były najbardziej popularne. Dopiero później rozszerzał się ich zasięg występowania. Ciasto na kartacze robi się z surowych ziemniaków. W Polsce najbardziej podobnym daniem były wielkopolskie pyzy. To, co różni kartacze od pyz, to przede wszystkim kształt. Pyzy są małe i okrągłe, a kartacze przypominają duże jajko. Inny jest też farsz w środku. W przypadku kartaczy jest on bardziej pikantny, mocniejszy, czosnkowy. Pyzy są łagodniejsze w smaku.

składniki:
1,2 kg obranych surowych ziemniaków
120g ziemniaków ugotowanych
400g surowego mięsa karkówka
2 duże cebule
1 łyzka majeranku
sól,pieprz do smaku
boczek lub słonina na okrasę

Partnerzy portalu:

Park Kulturowy Korycin – Milewszczyzna ma nowe atrakcje!
fot. A. Tarasiuk

Park Kulturowy Korycin – Milewszczyzna ma nowe atrakcje!

Trebusz, katapulta, taran – to średniowieczne urządzenia, dzięki którym wojownicy mogli napadać na grodzone osady czy zamki. Teraz można je podziwiać w Parku Kulturowym Korycin – Milewszczyzna. Za kilka tygodni zostaną zakończone także prace nad budową średniowiecznego grodziska. Będzie to już drugi kompleks z dawnych czasów w tamtym miejscu. Obecnie możemy oglądać tam codzienne życie dawnych mieszkańców. Jedną z atrakcji jest drewniany wiatrak, dawny folwark, piwnica, dwór czy pracownia tkacka.

Dzięki tablicom informacyjnym oraz wytycznym alejkom każdy turysta może bez przodownika zwiedzać obiekt oraz poznać ciekawostki parku. Informacje są w 3 wersjach językowych – polska, angielska i rosyjska. Park dostosowany jest dla osób niepełnosprawnych zarówno na wózkach inwalidzkich oraz niedowidzących (opisy atrakcji są napisane także językiem Braille’a). Oprócz tego dostępna jest infrastruktura rekreacyjna na plaży – wiaty, miejsce ogniskowe oraz grillowe. Do końca maja będzie jeszcze zamknięty wiatrak oraz sala etnograficzna z uwagi na bezpieczeństwo odwiedzających. Wstęp na teren Parku jest bezpłatny.

Park Kulturowy Korycin – Milewszczyzna jest otwarty od wtorku do piątku. Można go zwiedzać w godzinach od 12:00 do 17:00. W weekendy od 11:00 do 18:00.

Partnerzy portalu:

Majówka 2023. Mamy dla Was 10 propozycji na długi weekend!

Majówka 2023. Mamy dla Was 10 propozycji na długi weekend!

Na majówkę będziemy mieli 30 stopni. 10 w poniedziałek, 10 we wtorek i 10 w środę. Jeszcze tydzień temu taki scenariusz był bardzo realny. Na szczęście realne prognozy są lepsze. Ma być pomiędzy 14 – 18 stopni. W sam raz żeby wyjść na zewnątrz i trochę się poruszać, ciut za mało żeby gdzieś dłużej posiedzieć. Dlatego też nasze majówkowe propozycje będą uwzględniały aktywność. Dużo aktywności! W tym roku majówka ułożyła się tak, że zaczyna się w piątek 28 kwietnia po południu, a kończy pomiędzy 4 a 7 maja – w zależności czy mamy jakieś urlopy, które możemy wykorzystać. Co zatem robić 10 dni w Podlaskiem? Trzeba skorzystać z naszych 10 propozycji.

Pociągiem do Walił

Wycieczka pociągiem do Walił i powrót do Białegostoku przez Supraśl to doskonała propozycja dla wszystkich tych, którzy planują trochę porowerować lub cały dzień chodzić pieszo. Łączna trasa wynosi 35 km. Zajeżdżamy wpierw pociągiem do Walił, następnie idziemy na Sianożątka i Wyżary, gdzie podziwiać będziemy przepiękne bagna i sztuczny zbiornik w lesie. Potem wędrujemy leśnymi drogami przez Sofipol, Kuberkę i Przechody do Królowego Mostu. Następny przystanek to Kołodno i wieża na Wzgórzach Świętojańskich. Kończymy w Supraślu, z którego linią 500 możemy wrócić do Białegostoku.

Czeremchowa Tryba

Kolejna wycieczka, którą możemy zwiedzić przepiękne tereny Puszczy Knyszyńskiej, to trasa z Czarnej Białostockiej do Supraśla. Do tej pierwszej miejscowości można dojechać i pociągiem i autobusem. Z tej drugiej wrócicie do Białegostoku linią 500. Po drodze możemy zahaczyć o Wiatę pod Dębami, gdzie można legalnie palić ognisko. Po trasie zwiedzimy między innymi Czeremchową Trybę – przepiękne bagna. Wystarczy trzymać się starej linii kolejki wąskotorowej, którą znajdziemy zaraz za zajazdem w Czarnej Białostockiej.

Kładka Śliwno-Waniewo wraca po remoncie

Narwiański Park Narodowy to nadal atrakcyjne miejsce. Oprócz sławnej Kładki, która w pełnej okazałości wraca po remoncie, będzie także nowa wieża widokowa, z której można będzie podziwiać ptaki przez lornetkę. Pamiętajcie, by nie skupiać się wyłącznie na Waniewie i Śliwnie, ale także odwiedzić Kruszewo – gdzie również jest wieża widokowa (prywatna) oraz Kurowo, gdzie znajdują się kolejne piękne tereny do zwiedzania na terenie siedziby Narwiańskiego Parku Narodowego. Do tego warto zajechać do jednego z najmniejszych miast w Polsce – Suraża. Tam również nie braknie Wam pięknych widoków.

Jak majówka to Augustów!

Letnia stolica Polski intensywnie się zmienia. W ostatnich latach powstało tam mnóstwo nowych terenów do spacerowania i odpoczywania. Koniecznie wybierzcie się więc na plażę, z której możecie spory kawałek wędrować wzdłuż jeziora Necko. Oprócz tego grzech nie popływać statkami nad Rospudę oraz Kanałem Augustowskim do Studzienicznej. Samo centrum miasta też oferuje wiele atrakcyjnych miejsc, gdzie można pochodzić, zjeść i odpocząć. Jeżeli przyjedziecie rano, to być może załapiecie się na słynne jagodzianki.

Białowieża ciągle żywa

Piękny, ścisły rezerwat przyrody można zwiedzać wyłącznie z przewodnikiem. Ci czekają w gotowości, w okolicach wejścia do Białowieskiego Parku Narodowego. Dlatego oprócz samego parku, dobrze jest przejść się także w najbardziej dziką część Białowieży. Nie odpuszczajcie sobie także stacji kolejowej Białowieża Towarowa. Tam również jest bardzo klimatycznie a i atrakcji nie brakuje.

Hajnówka też ma ofertę!

Kolejka wąskotorowa z Hajnówki do Topiła to wspaniała atrakcja akurat na majówkę, niezależnie jaka będzie pogoda! Do tego koniecznie zasmakujcie regionalnego jadła, a na deser koniecznie zjeździe sławnego Marcinka!

Nadbużańskie tereny czekają!

Rzeka Bug i górzyste tereny w okolicy to doskonały plan na dłużą wycieczkę od Niemirowa po Mielnik, Drohiczyn, Grabarkę. W okolicę możecie dojechać pociągiem. Gdy tylko wysiądziecie, to bardzo blisko znajduje się Kasztelik – prywatny, kamienny zamek, wybudowany rękoma jednego człowieka.

Dalej możecie się kierować do rzeki Bug, do której jest 4 km. Droga wzdłuż brzegu do przygranicznego Niemirowa to około 30 km.

Halo Biebrza!

fot. P. Jakubczyk

Biebrzański Park Narodowy to także miejsce, które ma wiele do zaoferowania. Nieustannie zachwyca wycieczka z Osowca-Twierdzy, gdzie dojedziecie pociągiem do Suchowoli, z której wrócimy autobusem. Jeżeli 40 km to za dużo na Wasze nogi, to rozbijcie wycieczkę na dwa dni. Po drodze w Dolistowie Starym warto jest przenocować nad Biebrzą. Po drodze będzie też Goniądz, który warto również zwiedzić.

Jeżeli preferujecie jazdę rowerem, to najbliższy pociąg jest w Dąbrowie Białostockiej – 20 km od Suchowoli.

Piękna przyroda w okolicach Łomży

Łomżyński Park Krajobrazowy Doliny Narwi to piękne tereny, którymi można spacerować cały dzień. Po drodze przyroda pokaże nam naprawdę wiele – szczególnie teraz, gdy wszystko rozkwita!

Tutaj też przyda się rower albo samochód, bo przejście dookoła Parku jest zbyt ciężkie na 1 dzień. Kółko wykonane z Łomży to ponad 55 km. Chyba, że także rozbijecie wszystko na 2 dni. Wtedy będzie przyjemnie. Warto jednak pokusić się o jakiś środek lokomocji, bo w okolicy można też dodatkowo zwiedzić Grądy-Woniecko, Wiznę, Ruś czy Górę Strękową. Wtedy mamy drogę otwartą na Biebrzański Park Narodowy.

Wycieczka wschodnią ścianą

Przepiękne i dzikie tereny na wschodniej ścianie doskonale nadają się do tego, by je objechać przez cały dzień samochodem. Z Niemirowa do Wiżajn przez Hajnówkę, Białowieżę, Siemianówkę, Jałówkę, Kruszyniany, Krynki, Sokółkę, Dąbrowę Białostocką, Lipsk, Giby i Szypliszki będzie doskonałą odskocznią dla tych, którzy uwielbiają czas spędzać za kierownicą samochodu oraz lubią szybkie zwiedzanie na zasadzie „zaliczania punktów”. Wszystkie wymienione miejscowości oferują ciekawe atrakcje, doskonałe jadło i piękne widoki.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Święta, święta i… na Podlasiu znów święta! Zaczynamy Wielki Tydzień!

Wczoraj mieliśmy Lany Poniedziałek czyli drugi dzień świąt wielkanocnych. Tymczasem od wczoraj mamy także Wielki Tydzień… tyle, że w Cerkwi prawosławnej. Zatem na Podlasiu możemy ponownie odliczać do świąt. Daty świąt u katolików i prawosławnych nie pokrywają się, bo data Wielkanocy jest obliczana na podstawie dwóch różnych kalendarzy – gregoriańskiego u tych pierwszych oraz juliańskiego u tych drugich.

Pierwsze trzy dni Wielkiego Tygodnia w cerkwi celebruje się jutrznię oraz godziny liturgiczne z czytaniem Ewangelii. To bardzo charakterystyczna msza, bo w czasie jej trwania duchowni wraz z wiernymi trzy razy okrążają cerkiew. Krzyżem kapłan trzykrotnie uderza w drzwi świątyni. To oznacza odsunięcia kamienia, który zasłaniał wejście do grobu zmartwychwstałego Chrystusa. Mszę kończy namaszczenie wiernych świętym olejem.

W Wielki Czwartek natomiast jest dniem Ostatniej Wieczerzy, później jest Wielki Piątek i przeżywanie sądu nad Chrystusem. W Wielką Sobotę wspomina się zstąpienie Jezusa do otchłani, zaś w Wielkanoc radośnie wołamy Christos Woskresie! Woistinu woskriesie! co oznacza „Chrystus Zmartwychwstał! Prawdziwie zmartwychwstał!”. Warto dodać, że post u prawosławnych jest dużo bardziej rygorystyczny niż u katolików. Zatem niedziela jest czasem porządnej biesiady. Na świątecznych stołach nie może zabraknąć mięsa, paschy (twaróg, ucierany z żółtkami, masłem, miodem i bakaliami). Do tego można smakować w babkach i chlebie Artos (z wizerunkiem zmartwychwstałego Chrystusa). Po powrocie z nocnej mszy trwa dzielenie się jajkiem. Następnie spożywane są pokarmy, które zostały zaniesione do cerkwi w koszyczku i poświęcone. Dopiero później spożywana jest reszta potraw. Jak widać, praktycznie nie różni się to od celebracji po katolicku. Zarówno w obu religiach, ale wyłącznie na Podlasiu królują ciasta drożdżowe oraz Mazurki.

Jako ciekawostkę możemy też dodać, że w Wielki Tydzień każdy może zadzwonić dzwonem przy cerkiewnej dzwonnicy! Wielkanoc to święto ruchome w Kościele katolickim i Cerkwi prawosławnej. Tyle, że datę oblicza się na podstawie dwóch różnych kalendarzy.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

W tym kościele kręcili kultowy film, tu także wydarzył się cud

Sanktuarium Najświętszego Sakramentu w Sokółce to miejsce naprawdę wyjątkowe. Pod koniec lat 90. zanim stało się sanktuarium, kręcono tam kultowe już U Pana Boga za Piecem – czyli pierwszą część (póki co trylogii) Jacka Bromskiego. Zarówno sam kościół jak i jego bliskie otoczenie możemy oglądać w tym filmie. To też przyciąga turystów po wielu latach.

W 2008 roku miało miejsce tam kolejne wydarzenie. Doszło do tak zwanego cudu w Sokółce. Doszło tam do przemiany hostii. Najpierw ksiądz podczas udzielania komunii świętej upuścił ją na ziemię. Zgodnie z kościelnymi procedurami – należy ją potem rozpuścić w wodzie. Tak się jednak nie stało. Zamiast tego woda zabarwiła się na czerwono, pojawiła się także substancja. Po badaniach patomorfologów okazało się, że to tkanka, która przypomina mięsień sercowy. Wierni mogą oglądać cudowną hostię od 2011 roku. To również przyciąga mnóstwo osób do Sokółki. Niewątpliwie te dwa wydarzenia miały ogromny wpływ na współczesną historię kościoła pw. Św. Antoniego. Dziś to miejsce bardzo popularne. Corocznie przyjeżdżają tu tysiące osób.

Świątynia powstała w XIX wieku.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Jakie miejsca będą popularne w Podlaskiem w 2023 roku?

Tykocin, Białystok, Siemianówka, Odrynki, Trześcianka, Puchły, Supraśl, Krynki, Kruszyniany, Grabarka, rzeka Bug – te wszystkie miejsca odwiedził pewien mieszkaniec Łodzi, który zabrał ze sobą drona. W efekcie powstał długi i piękny film, pokazujący jak wspaniały jest nasz region. Przy tej okazji postanowiliśmy poruszyć temat kierunków turystycznych na 2023 rok. Na filmie nie zabrakło zamku w Tykocinie, Pałacu Branickich, zalewu, kolorowych cerkwi, meczetu czy Krainy Otwartych Okiennic. Można powiedzieć, że to już niemalże „zestaw obowiązkowy” każdego przyjeżdżającego. Aż dziw bierze, że przyćmiona została nawet Białowieża czy Augustów, które dawniej były odwiedzane przez ogromne liczby osób.

Białowieża przegrywa

Augustów jest uzdrowiskiem, więc znajdują się tam sanatoria, zaś latem mają niezliczoną liczbę miejsc, gdzie można wypocząć. Tam przyjezdnych brakować nie będzie. Natomiast widać jak bardzo ucierpiała Białowieża. Po pierwsze dojazd tam jest fatalny. Torów nikt nie chce remontować, przez co nie ma bezpośredniego połączenia kolejowego. Jezdnia jest bardzo wąska i w dość kiepskim stanie. Ze względu na ochronę przyrody nikt poszerzać jej raczej nie będzie. Aczkolwiek warto wiedzieć, że istnieją takie zakusy. Swoje dołożyła też pandemia i stan wyjątkowy. Białowieża jednym słowem przegrywa w ostatnich latach walkę o turystę, bo nie zawsze jest w tym „zestawie obowiązkowym”. Podobnie Augustów – tam przyjeżdża zupełnie inny turysta niż do Tykocina, Supraśla czy Trześcianki.

Białowieży nie pomaga też fakt, że rządzi nią od lat ten sam człowiek. Wójt Albert Litwinowicz ostatnio zasłynął tym, że wydał pozwolenie pracownikowi urzędu, aby ten jako przedsiębiorca mógł zbudować w Puszczy Białowieskiej farmę fotowoltaiczną. Prawdziwe odklejenie od rzeczywistości. Dodajmy do tego brak pomysłów na przyciągnięcie turystów i mamy przepis na katastrofę. Mieszkańcy Białowieży powinni się skrzyknąć i czym prędzej odwołać swego włodarza. Bo jeszcze trochę czasu i nie będzie co ratować.

Augustów cały rok na topie

Augustów stale pięknieje. W ostatnim czasie oprócz świetnego zagospodarowania plaży pojawiły się nowe ścieżki spacerowe, którymi możemy podziwiać zbiorniki wodne w Augustowie. Jest wygodnie nie tylko dla zwykłych turystów, ale też dla emerytów z sanatorium czy dla młodych rodzin z dziećmi. Każdy tam znajdzie coś dla siebie.

Tykocin staje się powoli drugim Kazimierzem Dolnym. Odwiedzając oba miasta możemy zobaczyć wiele podobieństw. Prawosławne miejsca jak Odrynki, Trześcianka czy Puchły przyciągają wszystkich tych, dla których kolorowe i drewniane cerkwie to egzotyka, którą chcą zobaczyć na własne oczy. Dlatego, mimo że to małe miejscowości – nie muszą specjalnie rozwijać się turystycznie. Wystarczy dbać o to co mają. Podobnie Grabarka czy Kruszyniany, tyle że tam przyciąga się wyjątkową górą krzyży czy meczetem.

Supraśl jak Zakopane

Kiedy przyjedziemy do Supraśla, to możemy poczuć się trochę jak w Zakopanem. Tylko zamiast gór będzie Puszcza Knyszyńska. Swoją drogą okolice Supraśla również są górzyste. Siemianówka przyciąga najczęściej tylko z jednego powodu – jest tam ogromny zbiornik wodny, gdzie wiele osób jedzie, bo jest po trasie Green Velo. Szlak rowerowy jest bardzo popularny, mimo że trasa mogłaby być dużo lepsza i ciekawsza. Magia promocji jednak działa.

A Białystok to Białystok. Przyciąga tych, którzy na koniec dnia, po zwiedzaniu Podlasia chcą zaczerpnąć jeszcze wielkomiejskich rozrywek. Rynek Kościuszki i jego okolice to doskonale rozwinięta baza gastronomiczno-rozrywkowa. Przy okazji można coś zwiedzić.

Jakie kierunki w 2023 roku?

Nie mamy wątpliwości, że słabe dane gospodarcze spowodują ten sam efekt, który spowodowała pandemia. Będzie mniej wyjazdów za granicę, więcej podróży po Polsce. Na tym zyska również Podlaskie. Jednym z miejsc, które będzie atrakcyjny dla turystów będzie Białystok i to z trzech powodów.

Przede wszystkim ma bardzo dobrą bazę noclegową w porównaniu z innymi miastami. Nie każdy bowiem chce korzystać z agroturystyki. Hotele oferują konkretny standard i różnorodne śniadanie. Bez wątpienia jest to wygoda, z której ludzie chcą korzystać. Rano wstać, umyć się, zjeść i wyruszać na cały dzień w region by zwiedzać. Liczba hoteli w regionie (nie licząc Białegostoku) jest niska i nic nie powoduje, by rosła. To ciężki biznes dla dużych graczy. Natomiast ludzie z pieniędzmi wolą budować bloki a nie hotele.

Drugim powodem będzie Rynek Kościuszki, który w sezonie letnim żyje intensywnie całe noce – jeszcze bardziej niż w dzień. Skoro już ktoś przyjedzie, to będzie chciał się dobrze bawić. W innych miasteczkach nie znajdzie tego, co w centrum Białegostoku.

Ostatnim powodem, dla którego Białystok będzie wyborem turystów jest skomunikowanie kolejowe. Trzeba z dumą powiedzieć, że naprawdę zmieniło się na lepsze. Regionalnie można dojechać nie tylko do większości miast Podlaskiego, ale też można dojechać do malowniczych Walił, by pół dnia zwiedzać Puszczę Knyszyńską. Można też z Białegostoku dojechać do Kowna i Wilna. A to również będzie przyciągać tych, którzy nie lubią zagrzewać w jednym miejscu zbyt długo.

Czy tylko Białystok będzie przyciągać? Bynajmniej nie jest to najważniejszy punkt dla turystów. Dlatego też znów będzie odgrywany „zestaw obowiązkowy”.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

U Pana Boga… na Podlasiu. Tak wyglądają teraz miejsca, gdzie kręcono film!

U Pana Boga za piecem, U Pana Boga za miedzą, U Pana Boga w ogródku – te trzy filmy nagrywano w Białymstoku, Tykocinie, Supraślu, Sokółce, Janowie, Wierzchlesiu i oczywiście samym Królowym Moście. Właśnie tak nazywa się fikcyjne miasteczko w filmie. Za jakiś czas obejrzymy czwartą już część filmu tym razem właśnie pod tytułem U Pana Boga w Królowym Moście. Zanim to jednak nastąpi, wróćmy do miejsc, gdzie nagrywano sceny poprzednich trzech filmów.

Na powyższym filmie niektóre miejsca pokazał YouTuber Kaczmar Adventure. Zestawił sceny trylogii z obecnymi kadrami. Można zobaczyć między innymi komin w Supraślu, restaurację Alumnat (błędnie nazwaną w filmie YouTubera), jest także budynek, który gra posterunek policji z Supraśla. Tych miejsc jest dużo więcej, co jakiś czas temu uwieczniliśmy na zdjęciach. Możecie zobaczyć sami:

http://podlaskie.cyfryzacja.eu/u-pana-boga-za-piecem-po-20-latach-odwiedzilismy-miejsca-z-kultowego-filmu-zdjecia/

Partnerzy portalu:

Coraz więcej zwłok przy polsko-białoruskiej granicy. To nielegalni migranci.
fot. Straż Graniczna

Coraz więcej zwłok przy polsko-białoruskiej granicy. To nielegalni migranci.

Najpierw młoda obywatelka Etiopii, a ostatnio także kobieta i mężczyzna o tożsamości nieustalonej z powodu znaczącego rozkładu zwłok. To tylko ostatnie ofiary rosyjsko-białoruskiej wojny hybrydowej prowadzonej przeciwko Polsce. ZBiR (Związek Białorusi i Rosji) reklamuje się na Bliskim Wschodzie, w Afryce i Azji – zachęcając kolejne naiwne osoby do przyjazdu do Mińska lub Moskwy. Według przekazów stąd już bliska do Niemiec. Następnie zachęcone osoby lądują w stolicy Rosji lub stolicy Białorusi i  tak zaczyna się ich koszmar. To śmiertelna pułapka bez wyjścia.

Migranci są zwożone przez białoruskie służby pod polską granicę. Dalej muszą radzić sobie sami. Do sforsowania mają 5,5 metrowy stalowy płot lub przejście przez rzekę. Alternatywnie mogą próbować przez bagna. Zatrzymani przez Straż Graniczną – trafiają z powrotem na Białoruś. Niestety, nie mają możliwości zrezygnowania. Będą uparcie trafiać pod płot do skutku. Albo im się uda albo zginą. Ile osób trafia tym szlakiem do Niemiec? Oficjalnie nie wiadomo. Musi to być jednak na tyle duża ilość, że migranci cały czas próbują. Bo to nie jest tak, że ciągle przyjeżdżają zachęceni reklamą ZBiR-u. Ci co dotarli do Niemiec, chwalą się w mediach społecznościowych, wrzucają filmiki. Chwalą się, że dostali pomoc od aktywistów na granicy polsko-białoruskiej. Dają złudną nadzieję, że to bezpieczne.

Tymczasem zwłok w podlaskich lasach ciągle przybywa. Tylko w ostatnim czasie ujawniono aż 3 martwe osoby. Nie brakuje też chętnych kurierów, którzy spod granicy przewiozą tych, którzy mają jeszcze jakieś pieniądze. Tylko w tym roku (a mamy dopiero luty) Straż Graniczna odnotowała ponad 2000 prób przekroczenia granicy. Jak widać – popyt na transport jest ogromny, stąd też chętnych na nielegalny interes nie brakuje.

Niestety zarówno końca wojny na Ukrainie jak i końca wojny hybrydowej wymierzonej w Polsce nie widać. Wszyscy cierpliwe czekają na jakieś zmiany w Rosji. Bez wątpienia musi skończyć się era Putina. Wtedy jak domek z kart zawali się ta cała układanka, której częścią jest też białoruski dyktator, który to rękami swoich ludzi organizuje po stronie białoruskiej próby przemytu ludzi.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

W tym filmie jest wszystko, co potrzeba do pokazania innym Podlasia

Tytuł filmu jest niepozorny, nawet lekko mylący. A to dlatego, że pewien rowerzysta ze Zgierza postanowił spędzić kilka dni na dziko w Podlaskiem. Poruszał się rowerem po niektórych przepięknych miejscach naszego regionu. Spał pod tarpem, czyli specjalną płachtą biwakową, kąpał się w rzece, jadł kiełbaski z ogniska. A kolorowe, podlaskie cerkwie mijał po drodze. Tak jak też nie omieszkał zajrzeć do Kruszynian i Bohonik, gdzie stoją meczety, przewinął się też kościół z Narwi. Do tego drewniane domy, słynne już okiennice i czysta przyroda.

Autor filmu zwrócił uwagę na bociany, które nie wywołują większego poruszenia dla miejscowych. Mało kto wie, ale dla przyjezdnych to taka sama atrakcja jak dla nas, gdy pojedziemy nad morze i zobaczymy mewy. Warto też zwrócić uwagę na słowa, które padły w filmie, gdy ten dojechał do Sokółki. Prawdziwe Podlasie (czyli takie, jak sobie wyobrażał) zaczyna się dopiero tutaj. Wcześniej Białystok, Wasilków i Supraśl nie zrobił na nim specjalnego wrażenia. Ten ostatni był miejscem, gdzie mężczyzna chciał nocować na dziko. Okazało się, że miejsce, w którym się znajduje jest bardzo popularne. Kolejny nocleg w Ancutach między Hajnówką a Zabłudowem z pewnością był już bardziej dziki.

Z filmu wyłania się przede wszystkim piękna, idylliczna opowieść o Podlaskiem, gdzie dominuje piękna przyroda, w którą wrośnięte są stare, drewniane domy. Gdy spojrzymy na nasz region szerzej, to oczywiście dostrzeżemy dużo więcej. Ważne jest jednak, że mieszkańcy innych regionów myślą o nas w ten sposób. Bo przyjeżdżają i odnajdują właśnie to, co sobie wyobrażali. A wtedy mogą odpocząć.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Wyprawił się przez wszystkie podlaskie Puszcze. Cel? Wypić piwko z żubrami. Jak mu to wyszło?

Gdyby jeszcze istniała, to Łukasz Waszkiewicz trafiłby do galerii ludzi pozytywnie zakręconych Teleexpressu. W ostatnim czasie postanowił wypić piwo spoglądając na dziko żyjące żubry. Mało tego – nie pojechał po prostu na miejsce, wybrał się na długą wędrówkę przez wszystkie trzy puszcze Podlaskiego: Białowieską, Knyszyńską i Augustowską. Po drodze nocował w lesie. Jak to wyglądało? Można zobaczyć na filmie powyżej.

Warto dodać, że we wszystkich tych kompleksach leśnych są żubry. Najmniej jest ich w Puszczy Augustowskiej, bo tam dopiero kilka lat temu założono nowe stado, by trochę wymieszać zwierzęta. Żubr jest cały czas pod ochroną od czasów, gdy po II wojnie światowej prawie wszystkie zostały wybite przez człowieka. Dziś zwierząt jest całkiem sporo, ale nie są to jakieś zawrotne liczby. W Polsce żyje niecałe 2500 osobników.

Dlatego też dobrze, gdy stada się mieszają, bo wtedy unikamy wsobności – czyli rozmnażania się zwierząt z jednej rodziny, co mocno osłabia geny. W ostatnim czasie pisaliśmy, że w okolicach Puszczy Białowieskiej połączyło się kilka stad, dzięki czemu powstało stado złożone ze 170 żubrów. Taka zawrotna liczba bardzo pomoże w rodzeniu się zdrowych zwierząt. Trzymamy kciuki!

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Podlaskie kapliczki. Nieodzowny element regionu.

Podczas zwiedzania Podlaskiego można niejednokrotnie napotkać kapliczki. Stoją samotnie wśród pól, przy drogach, na wsiach. Niekiedy wiszą na drzewach. Jedno jest pewne, bez nich krajobraz naszego regionu nie byłby taki sam. Ba! Niektóre kapliczki mają status podwójnie kultowych. W religijnym znaczeniu każda z nich taka jest, ale też niektóre są bardzo dobrze znane ludziom jako obiekty architektoniczne.

Najbardziej znany przykład to kapliczka z plakatu filmu U Pana Boga za piecem, która to stoi po drodze z Krynek do Sokółki. Inna też w tamtych okolicach była użyta w scenie tego filmu, gdy komendant modlił się do „pagera”. Równie ciekawą kapliczką jest konstrukcja z miejscowości Brody. Została obfotografowana przez całą rzeszę ludzi. Nie sposób nie wspomnieć o kapliczce, która stoi na szczycie górki w Goniądzu. A to tylko kilka bardziej znanych. Inne, równie ciekawe można obejrzeć na powyższym filmie.

Autorem jest Szczepan Skibicki, autor wspaniałego filmu krajobrazowego Go Podlasie. Film został wykonany techniką time-lapse. Czyli fotografowano obiekt w równych odstępach czasowych, a następnie złożono to w ruchome dzieło. Tak jak kiedyś tworzono kreskówki – rysowano klatka po klatce sceny, a następnie szybko je przewijano. Tak też jest i przy time-lapse. Pięknie się to ogląda.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Miał być koniec świata, a po nim powstanie nowego w Puszczy Knyszyńskiej

Grzybowszczyzna to maleńka wieś położona przy samej granicy Polski i Białorusi w powiecie sokólskim. Niedaleko niej znajduje się polana, na której miało powstać nowe miasto – stolica świata – Wierszalin. Tak wieszczył charyzmatyczny Eljasz Klimowicz, który w latach 20. i 30. poprzedniego wieku został uznany za proroka przez miejscową ludność. Uzdrawiał, rozgrzeszał, budował cerkiew. Pamięć o nim jest do dziś żywa. Polana do dziś chętnie jest odwiedzana.

Prorok Ilja urodził się w 1864, zmarł podczas II wojny światowej. Żył na Podlasiu, był niepiśmiennym chłopem prawosławnym, charyzmatycznym przywódcą religijnym pochodzenia białoruskiego. Pamiętajmy, że w owych czasach Grzybowszczyzna jak i wszystko inne było pod zaborami. Polski na mapie nie było.

Klimowicz miał sen, po którym zwrócił się do ojca Joana, by ten pomógł mu rozwikłać jego znaczenie. Ten miał mu wyjaśnić sen jako żądanie Boga, by Klimowicz w swojej miejscowości wybudował cerkiew. Dał też Klimowiczowi zaświadczenie, że ten na polecenie Boga buduje cerkiew, co miało mu ułatwić zbieranie pieniędzy oraz uzyskanie pozwolenia na budowę. Eliasz Klimowicz rozpoczął dwuletnią zbiórkę pieniędzy, a potem rozpoczął budowę świątyni w 1904 roku. I wojna światowa w 1914 roku zatrzymała jej budowę. W trakcie wojny Klimowicz jak wiele innych osób prawosławnych uciekł w głąb Rosji z przed frontem i mającymi rzekomo nastąpić represjami pruskimi.

Około roku 1919, prorok wrócił już do rodzinnej wsi już w Polsce. Przyjechał wraz z żoną i córką. Jednak niedługo po powrocie z bieżeństwa kobiety odeszły z domu. Prawdopodobnym powodem była sprzedaż przez Eliasza gospodarstwa oraz przeznaczenie uzyskanych pieniędzy na budowę cerkwi. Zgodę polskich władz na dokończenie budowy cerkwi uzyskał dopiero w roku 1926 roku. Pamiętajmy, że po 123 latach braku niepodległości, władze bardzo pieczołowicie dbały o jednolitą kulturę i religię narodu. Osoby prawosławne z tego powodu były wręcz prześladowane (oczywiście nie w sposób oficjalny). Ostatecznie w 1929 roku udało się otrzymać zgodę na dokończenie cerkwi.

To był punkt zwrotny. Do Klimowicza zaczęły ściągać tłumy pielgrzymów i ciekawskich z Podlasia, Wileńszczyzny, Grodzieńszczyzny, Polesia oraz Wołynia. Przyjeżdżano po odpuszczenie grzechów, błogosławieństwo i uzdrowienie. Mimo, że Klimowicz był osobą świecką. Uznano go jednak za proroka i traktowano na równi z duchownymi. Pielgrzymi koczowali na polu czy w lesie, a woda ze studni została przez nich uznana za świętą. Wierni przynosili ze sobą ofiary. Powstała nawet druga świątynia w Ciełuszkach pod Zabłudowem.

Popularność Klimowicza przysporzyła mu kłopotów. Prawosławni duchowni zaczęli mu zarzucać, że szerzy herezję. Zwolennicy proroka natomiast zarzucali duchownym, że doprowadzają do rozpadu cerkwi. 21 września 1933 r. w cerkwi w Trześciance, wygłaszający kazanie proboszcz otwarcie skrytykował działalność Eliasza i jego sympatyków. Ci natychmiast zaczęli wnosić okrzyki przeciwko przemawiającemu duchownemu. Nabożeństwo zostało przerwane.

W 1934 hierarchia duchowna zaproponowała Eliaszowi wstąpienie do zakonu w celu jurysdykcji świątyni. Odprawianie nabożeństw we własnej świątyni miała być spełnieniem jego marzeń. Eliasz Klimowicz przybrał imię zakonne Joan, przywdział ubiór mnicha oraz notarialnie przepisał cerkiew na Prawosławny Konsystorz z Grodna. Podczas wyświęceń doszło do skandalu. Przybyli na uroczystość mieszkańcy śpiewali w cerkwi „Raduj się, raduj, Nowy Jeruzalimie”. W efekcie biskup wyrzucił ich z cerkwi oraz zagroził umieszczeniem Eljasza w klasztorze.

To doprowadziło do ciągu zdarzeń, w których Eljasz porzucił strój duchownego, założył własną sektę i aż do II wojny światowej mieszkał ze swoimi wyznawcami w Grzybowszczyźnie. Wszyscy czekali na zapowiadany przez niego koniec świata. Zamiast tego nastąpił konflikt zbrojny, zaś prorok zniknął w niewyjaśnionych okolicznościach.

Partnerzy portalu:

Wojewoda wprowadził nielegalny zakaz? Przy granicy możecie stać!

Wojewoda wprowadził nielegalny zakaz? Przy granicy możecie stać!

W ostatnim czasie można było przeczytać komunikat, że dwie osoby w Białowieży dostały 500 złotowe mandaty za to, że weszły pod sam płot na granicy Polski z Białorusią, zaś to rzekomo jest zakazane. Problem polega na tym, że zakaz może być nielegalny.

Zakaz wydał Wojewoda Podlaski Bohdan Paszkowski na „całej długości” podlaskiego odcinka pasa drogi granicznej. Przypomnijmy tylko, że Białoruś została oddzielona od Polski płotem, więc bez powodu nie można zakazywać Polakom (i obywatelom Unii Europejskiej) chodzić po polskim terytorium. Tak samo jak możecie nagrywać i fotografować wszelkie obiekty (oprócz tych, które służą do zapewniania bezpieczeństwa państwa).

Ustawa o ochronie granicy państwowej reguluje, że pas drogi granicznej jest obszarem szerokim na 15-metrów. A jeżeli wynika to z potrzeb ochrony granicy, wojewoda może wprowadzić tam zakaz przebywania. Cały szkopuł w tym, że w ustawie jest wyraźnie napisane „na niektórych odcinkach pasa”. Tymczasem zakaz obowiązuje na całym podlaskim odcinku.

Niestety stan polskiego państwa pod względem prawa jest koszmarny. Przypomnijmy sobie czasy pandemii, gdy nielegalnie karano ludzi mandatami za wychodzenie z domu, nasyłano policję na legalnie działające biznesy, bezprawnie zabierano z konta po 30 000 zł. To wszystko uchylały później sądy. Problem w tym, że te są kompletnie zatkane, więc na sprawiedliwość się czeka bardzo długo. Za bezkarność urzędnicy odpowiedzialności nie ponoszą. Ktoś odbierze Wam pieniądze, czas i nerwy, a na koniec nawet nie przeprosi.

Zatem jeżeli chcielibyście choćby dotknąć płotu na granicy, to wiedzcie że zakaz wojewody najprawdopodobniej nie jest legalny, ale bardzo prawdopodobne jest to, że dostaniecie mandat, gdy wejdziecie na pas drogi granicznej. Jeżeli tak się stanie, to nie przyjmujcie go. Niech to sąd rozstrzyga czy kara była słuszna. Chyba, że spotkanie z wymiarem sprawiedliwości to nie na wasze nerwy. Wtedy trzymajcie dystans. Zupełnie jak za czasów pandemii.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Żubry wyszły z lasów. Gdzie można je podglądać?

Zima to tradycyjny okres, gdy żubry wychodzą z lasu w poszukiwaniu pożywienia. Nie niskie temperatury tu decydują, bo te zwierzęta mają przecież grube futra. Po prostu pod śniegiem trudno jest coś znaleźć, więc gdy wszystko zasypane trzeba szukać gdzie indziej.

Przykład z powyższego filmu to oczywiście skrajność. Mimo, że Hajnówka jest gościnna i taki widok nie jest tam aż tak rzadki jakby się wydawało, to jednak częściej żubra spotkamy na polach niż w miastach. Niestety, gdy pożywienia szuka się u rolnika, to działalność króla puszczy jest uznawana za szkodnictwo. Dlatego leśnicy przygotowują specjalne paśniki i stogi siana, by ograniczyć zjawisko. A trzeba wiedzieć, że żubry są wybredne. Dlatego oprócz wspomnianego siana jedzą też kiszonki, buraki czy marchewkę.

Jeżeli chcielibyśmy zobaczyć żubra na żywo to możemy jechać albo do rezerwatu, albo zimą na pola. Ten drugi sposób oczywiście wiąże się z możliwością niepowodzenia, ale jest bardziej ekscytujący. Trzeba wstać w nocy, by na pola dojechać przed świtem. To właśnie wtedy, gdy słońce wschodzi żubry są najbardziej aktywne. Jak dobrze trafimy, to zobaczymy nawet 100 osobników na raz!

Tylko gdzie szukać? Nadleśnictwo Browsk udostępnia specjalną platformę do podglądania zwierząt, tam jednak tłumów nie będzie. Najlepiej objeżdżać do skutku drogi pomiędzy Krynkami, Szudziałowem, Starą Kamionką, Babikami, Grzybowszczyzną oraz przez Knyszewicze. Możemy też spróbować z Krynek w stronę Nietupy, a dalej Kruszyniany i Ozierany. Szansa na powodzenia jest, ale nie nastawiajmy się, że coś zobaczymy w 100 proc. To, czy żubry wyjdą z lasu czy nie zależy od wielu czynników.

Drugim miejscem, gdzie natrafimy na żubry są okolice Zalewu Siemianówka. Konkretnie to jadąc z samej Siemianówki w kierunku Mikłaszewa natrafimy na wieżę widokową do podziwiania żubrów. Na polu obok są też stogi siana, co przyciąga zwierzęta. Warto też wybrać się w stronę Masiewa, gdzie również żubry kręcą się w okolicy wsi. Niedaleko też jest Ostoja żubrów Kosy Most, ale to już w głębi Puszczy Białowieskiej, więc jeżeli planujecie objazd samochodem to nie będzie najlepszy wybór. Jeżeli jednak piesza wycieczka wchodzi w grę to jak najbardziej.
Oczywiście to nie wszystkie miejsca, gdzie występują żubry. Puszcza Białowieska i Puszcza Knyszyńska jest ich pełna. Wystarczy się dobrze rozejrzeć i mieć trochę cierpliwości.

Pamiętajmy, że żubry to dzikie zwierzęta, więc przy obserwacji najlepiej zabierzcie lornetkę. Nie podchodźcie zbyt blisko, a tym bardziej nie próbujcie sobie robić „selfie”. Spłoszony osobnik może was nie tylko poturbować, ale nawet doprowadzić do śmierci. To przecież kilkaset kilo masy!

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Ten film koniecznie musicie zobaczyć. „Kisić przed świętami, bo po trupem będzie śmierdzieć”.

„Kapustę trzeba kisić przed świętami, bo po świętach trupem będzie śmierdzieć”. Taki argument na rzecz kiszonek trudno odrzucić. My dodajmy od siebie jeszcze lepszy. Przetrwanie zimy bez chorób jest możliwe tylko z kiszonkami. W słynnym filmie „U Pana Boga za piecem” możemy zobaczyć taką oto scenę, gdzie to komendant nogami ugniata w beczce kapustę. Czy tak właśnie wygląda jej kiszenie? Ten film, będący pewną inscenizacją, na to pytanie odpowie.

Najpierw do ukiszenia kapusty potrzebne jest doborowe towarzystwo. Potrzebna będzie także beczka. Koniecznie namoczona. Na jej dnie trzeba umieścić wianuszek żeby wszystko było smaczniejsze i chrupiące. Cały proces może być także okazją do flirtów towarzyskich, a także do tego by popić, potańczyć i pośpiewać. Dziwić się tylko, że dzisiejsza młodzież woli spędzać czas z nosem w telefonie. Mogliby tak jak ich przodkowie – kisić kapustę.

Wróćmy jeszcze do samego filmu. Warto na nim zwrócić uwagę nie tylko na pokazywane zwyczaje, ale także na język jakimi posługują się odgrywające swoje role osoby. Jest tam wiele regionalizmów, których nie tylko nie usłyszymy w innych regionach kraju, ale też które już zanikły i na Podlasiu, bo młodzież tak nie mówi. Jeżeli przejechalibyśmy się po podlaskich wioskach i rozmawialibyśmy ze starszymi ludźmi, to byłaby szansa jeszcze to usłyszeć.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Czy bariera na granicy w ogóle działa? Minister już się chwali, a to dopiero się okaże.

Jeszcze do niedawna granica polsko-białoruska w Podlaskiem była miejscem, gdzie zagrodzone były tylko drogi. Od wielu lat służby graniczne zatrzymywały w okolicy granicy ludzi wielu narodowości. Byli to nielegalni migranci, który próbowali dostać się do Unii Europejskiej, także do Polski. Wielokrotnie wpadali oni w okolicznych lasach czy też po kontroli busów, gdzie próbowali się chować. Szczerze powiedziawszy nigdy to nie wywoływało jakichś emocji. Pewnego dnia jednak białoruski dyktator „zwęszył” interes. Postanowił rękami swoich ludzi zorganizować płatny dojazd wszelkim migrantom z lotniska w Mińsku (stolicy Białorusi) oraz z dworca kolejowego, na którym wysiadali przybysze z dalekich krajów uprzednio lądując w Moskwie.

Przed kryzysem na granicy, ogrodzone były jedynie drogi

Opłata za przerzut waha się od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów amerykańskich, wnoszona jest w całości lub części jeszcze w kraju początkowym. Ludzie, którzy wybierają się na podróż do Europy często oddają cały majątek. Przed dojazdem do granicy z Polską odbierane są im wszelkie dokumenty, by utrudnić polskim służbom ustalenie tożsamości osób zatrzymanych. Celem ostatecznym najczęściej są Niemcy. Z internetowych relacji, arabskich społeczności, które są w tym kraju dobrze zorganizowane wynika, że wielu osobom wszystko się udało. Liczba migrantów próbująca w jednym czasie przekroczyć granicę zaczęła bardzo mocno rosnąć. Komunikaty Straży Granicznej pojawiały się już nie raz na jakiś czas, ale codziennie.

Zemsta za sankcje

w 2020 roku odbyły się wybory prezydenckie na Białorusi. Niedługo przed samym dniem wyborów wsadzono do więzienia białoruskiego blogera, który był silnym, demokratycznym rywalem dla dyktatora. Wszystko wskazywało na to, że Siarhiej Cichanouski miał wysokie poparcie, bo udało mu się dotrzeć także do tych, którzy niezależnie od okoliczności głosowali na Łukaszenkę. Ostatecznie w wyborach wystartowała żona Siarhieja – Swiatłana. Po wyborach wszystko wskazywało na to, że wybory wygrała, ale dokonano fałszerstw na podstawie których ogłoszono, że kolejny raz rządzić będzie Łukaszenka. Takich wyników wyborów nie tylko nie uznano w wielu krajach, ale także Unia Europejska nałożyła sankcje na Białoruś.

Aleksander Łukaszenka w zemście zapowiedział, że „od teraz” będzie przepuszczać wszystkich nielegalnych migrantów do Unii Europejskiej, a wcześniej miał rzekomo kraje wspólnoty przed tym „chronić”. Do sytuacji kryzysowych zaczęło dochodzić w pod koniec lipca 2021 roku. Wtedy próby przekroczeń zaczęły iść w tysiące! Postanowiono wysłać do pomocy na granicę żołnierzy.

Swiatłana Cichanouska fot. Roman Kubanskiy / Wikipedia

Show na granicy

8 sierpnia 2021 po białoruskiej stronie granicy niedaleko wsi Usnarz Górny pojawiła się grupa ok. 60 osób uchodźców m.in. z Iraku i Afganistanu, z czego część z nich – głównie kobiety po kilku dniach wycofała się na terytorium Białorusi, pozostawiając na miejscu grupę 32 osób, której powrót zaczęli uniemożliwiać funkcjonariusze białoruskiej straży granicznej. Po polskiej stronie natomiast zabraniali dalszej drogi funkcjonariusze polskiej Straży Granicznej. W niektórych mediach kłamliwie przekazano, że osoby te utknęły na „ziemi niczyjej”. W rzeczywistości osoby te znajdowały się na terytorium Białorusi. Przeciągająca się patowa sytuacja stała się przedmiotem ożywionej debaty politycznej. Najgorsze co mogło się wydarzyć to obecność polskich polityków na granicy, którzy dla tej 30-osobowej grupy przywieźli śpiwory i jedzenie. Zaraz za nimi zaczęli się zjeżdżać inni politycy. Na nieszczęściu ludzi, którzy utknęli na białoruskiej granicy – zaczęli robić show.

Prawdopodobnie te głupie występy zadecydowały o wprowadzeniu 2 września stanu wyjątkowego na granicy. W praktyce oznaczało to, że nikt oprócz służb nie mógł zbliżać się do granicy. Dodatkowo osoby, które nie mieszkały w przygranicznych gminach – nie mogły do nich wjeżdżać. Całkowicie zatrzymało to nielegalną migrację, bo nawet jeżeli ktoś się przedostał to nie był w stanie wyjechać dalej. Przy granicy zaczęło dochodzić do wielu zgonów migrantów, dla których polskie warunki atmosferyczne były zbyt surowe, by koczować przez wiele dni w lesie. Wiadomo było, że stan wyjątkowy nie załatwi sprawy, bo niedługo się skończy, a problemy powrócą. Wtedy zadecydowano o budowie fizycznej zapory.

Sytuacja się uspokoiła

Najpierw ustawiono zaporę tymczasową, której pilnowali żołnierze, policja i straż graniczna. Zaczęło dochodzić do starć na granicy pomiędzy migrantami a polskimi funkcjonariuszami. Najgłośniejsze było wydarzenie w Kuźnicy, gdzie znajduje się przejście graniczne. 16 listopada zebrani wcześniej masowo migranci, zwiezieni z całej Białorusi i ze wszystkich granic doprowadzili do starć. Polska policja użyła armatek wodnych. Służby białoruskie, żeby nie doprowadzić do masowego wychłodzenia osób, które przebywały na ich terenie – umieściły wszystkich w tymczasowym magazynie, gdzie mogły się ogrzać. Następnie sytuacja się uspokoiła, bo koczowania w lesie zimą migranci nie przeżyliby.

Obecnie wzdłuż całej granicy stoi 5-metrowy płot. Na całej długości bariery zakładane są urządzenia elektroniczne. Dopóki ich nie będzie na całej długości granicy, nie dowiemy się czy inwestycja za miliardy złotych w czymś pomogła. Z relacji funkcjonariuszy i żołnierzy, którzy pracują na granicy wiemy, że sytuacja bardzo się uspokoiła względem roku 2021. Próby nielegalnych przekroczeń jednak nie ustały.

Przez rzekę i bagna

W najnowszym komunikacie Straż Graniczna informuje, że elektroniczny system działa już na odcinku 37 km. To zaledwie 17 proc. całej granicy, a tymczasem minister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik zdążył się już pochwalić, że na tym odcinku nie dochodzi do żadnych prób przekroczenia. Skoro są łatwiejsze miejsca, to jest to całkiem logiczne. Obecnie najpopularniejszym sposobem jest forsowanie granicy przez rzekę Swisłocz, gdzie nie ma płotu. Drugie takie miejsce to białowieskie bagna. Tam jednak jest bardzo niebezpiecznie. Czy bariera naprawdę spełnia swoją rolę dowiemy się dopiero, gdy 100 proc. granicy będzie zabezpieczone płotem z elektroniką. Wtedy nie będzie miejsc łatwiejszych i trudniejszych, ale wspomniana rzeka czy bagna będą łatwe do upilnowania.

Docelowo bariera elektroniczna ma zabezpieczyć około 206 kilometrów. Na cały system składać się będzie ok. 3 tysięcy kamer dzienno-nocnych i termowizyjnych, 400 km kabli detekcyjnych oraz 11 kontenerów teletechnicznych.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Wielka wycieczka po Podlaskiem. Zobaczyli prawie wszystko.

Takiego filmu jeszcze nie było. YouTuber 58 OsA przemierzył z kamerą Podlaskie chyba tak dogłębnie, jak nie zrobił to jeszcze nikt. Dzięki temu każdy, kto nie był w naszym regionie może dowiedzieć się o wszystkich najważniejszych punktach naszego regionu. Osoby, które tu mieszkają także znajdą coś dla siebie, bowiem nie wszystkie atrakcje Podlaskiego są tak samo znane.

Film rozpoczyna się od Narwiańskiego Parku Narodowego i Tykocina. Widzimy, że nie przeszkadza w zwiedzaniu brzydka pogoda. Kolejny przypadek to Biebrzański Park Narodowy. Pierwszy zgrzyt jakiego doznał zwiedzający był właśnie tam. Konkretnie to w Osowcu, gdzie twierdzę można zwiedzać od poniedziałku do piątku od 9 do 13. Jak widać obiekt działa tylko dla uczniów i urlopowiczów. Weekendowe zwiedzanie tu nie wchodzi w grę.

Kolejny przystanek to Wigry i tamtejszy klasztor. W kolejnych kadrach filmu możemy zobaczyć jak pięknym terenem jest Suwalszczyzna. Z drona podziwiać możemy wszelkie pagórki. Szkoda tylko tej pogody. O ile do spacerów się nadaje, to do podziwiania już trochę gorzej. Autor dotarł nad sławną Górę Cisową, która jest położona 256 m n.p.m. W filmie nie mogło zabraknąć Białegostoku i jego atrakcji. Zwiedzić Podlaskie i nie zobaczyć jego stolicy? Byłoby to bez sensu. A jak i Białystok to także pobliski Supraśl. Kolejne przystanki to tatarskie Bohoniki, Krynki czy Kruszyniany. Nie zabrakło też ruin w Jałówce.

Następnie 58 OsA wybrał się do Krainy Otwartych Okiennic, która w ostatnim czasie jest prawdziwym hitem turystycznym. Nie mogło też zabraknąć Dębu Dunin, Grabarki czy Kaszteliku. Zauważalne jest ominięcie Puszczy Białowieskiej. Mimo wszystko pokazane zostało i tak bardzo wiele. I to trzeba docenić, bo objechanie naszego regionu i przemierzenie wielu kilometrów piechotą jest sporym wysiłkiem.

Partnerzy portalu:

To jeden z najstarszych budynków w mieście. Ma teraz odnowioną elewację.
fot. Podlaski Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków

To jeden z najstarszych budynków w mieście. Ma teraz odnowioną elewację.

Kamienica przy Placu Kościuszki 26 w Sokółce jest najstarszym zabytkiem w mieście, a jednocześnie został zabytkiem dopiero w 2011 roku. W ostatnim czasie przeszedł remont elewacji. Wszystko pod okiem Wojewódzkiego Urzędu Ochrony Zabytków w Białymstoku. Międzyczasie doszło do odsłonięcia oryginalnych dekoracji w elewacji zwanych boniami. Teraz po remoncie w jego wnętrzu mieścić się będzie centrum wspierania organizacji pozarządowych.

Usytuowany w centrum miasta obiekt powstał na przełomie XVIII/XIX w., stanowi przykład murowanego budownictwa mieszkalnego. Wartość artystyczna kamienicy wyraża się m.in. w reprezentacyjnej elewacji południowo-wschodniej. O wartościach artystycznych kamienicy decyduje również proporcjonalna niezmieniona w swej formie bryła, zwieńczona czterospadowym dachem, z wyodrębnionym dwukondygnacyjnym aneksem przy północno-wschodniej ścianie, zwieńczonym dachem trzyspadowym. Kamienica ma charakter unikalny również pod względem wartości historycznych.

fot. Podlaski Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Przepiękne widoki, cudowna natura! To niedocenione Wzgórza Sokólskie.

Wzgórza Sokólskie w ogólnopolskiej świadomości raczej nie istnieją. Sama Sokółka już bardziej jako miejsce cudu. Wiele osób też wie, że to tam głównie nakręcono większość scen z kultowego filmu U Pana Boga za piecem. Jednak jako Wzgórza Sokólskie ważna część Podlasia ogólnie już nie. Co bardziej lokalni znają takie miejsca jak Stara Rozedranka, Lebiedzin, Podtrzcianka, Gibowszczyzna czy Bogusze. Miejsca te zachwycają każdego, kto się tam wybierze. Mimo, że na mapie nic konkretnego nie dojrzymy. Po prostu są tam cudowne widoki.

Jest też jednak niestety coś, co powoduje, że miejsce to z roku na rok coraz bardziej staje się brzydkie. Ziemia Wzgórz Sokólskich kryje ogromne pokłady żwiru. Dlatego jadąc w tamte strony na pewno napotkamy mnóstwo małych kopalni, które w ostatnich latach istotnie zmieniły krajobraz na gorsze. Dlatego śpieszmy się zwiedzać tamte tereny, póki coś można zobaczyć.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Podlasie na weekend – Puszcza Knyszyńska i Supraśl

Puszcza Knyszyńska w Polsce nie jest tak znana jak Puszcza Białowieska, nie mniej jednak jest równie atrakcyjna. Supraśl, Kopna Góra, Poczopek, Krynki, Kołodno, Wyżary, Kruszyniany – te wszystkie miejscowości położone są nad tym kompleksem leśnym. W weekend można zrobić trasę objazdową. W przerwie między jazdą samochodem można sporo pospacerować. Poczynając od Supraśla, gdzie możemy zwiedzać zabytki, spacerować bulwarami i leśnymi ścieżkami. W pobliskiej Kopnej Górze i Poczopku znajdują się kolejne miejsca do spacerów – Arboretum i Silvarium.

Krynki natomiast to miasteczko, gdzie możemy zobaczyć na własne oczy wielkie rondo, z którego odchodzi mnóstwo ulic. Inną atrakcją przygranicznego miasteczka jest spory cmentarz żydowski. Ponadto zimą w okolicach napotkać możemy stado żubrów. Niedaleko znajdują się tatarskie Kruszyniany, gdzie możemy podziwiać drewniany meczet, mizar (cmentarz). Jest także możliwość skosztowania kuchni od polskich Tatarów.

Kołodno to natomiast miejsce, z którego możemy podziwiać Puszczę Knyszyńską z góry. To tam znajduje się jedna z niewielu na płaskim Podlasiu góra Św. Anny. Można tam wejść na wieżę widokową. Wyżary to natomiast miejsce, gdzie znajduje się okazały zbiornik wodny, wiata do grillowania z miejscem do ogniska. Niedaleko znajduje się bagno Śianożątka z bardzo długą kładką, dzięki której dostaniemy się na ich środek.

Bez wątpienia weekend to dobry czas, by odwiedzić te wszystkie miejscówki. Szczególnie, że wszystkie są otoczone Puszczą Knyszyńską, toteż możemy się nastawić na wiele kilometrów spacerów w czystym i świeżym, leśnym powietrzu.

Partnerzy portalu:

Podlaskich bocianów jest coraz mniej. Mogą zupełnie zniknąć!

Podlaskich bocianów jest coraz mniej. Mogą zupełnie zniknąć!

Być może dla niektórych będzie to pewien szok, ale nie w całej Polsce można latem obserwować bociany. Pod tym względem województwo podlaskie jest jednym z niewielu miejsc, gdzie jest ich bardzo dużo. Niestety w ostatnich latach populacja tego ptaka zmniejszyła się o 20 proc.! Niestety to nie koniec złych wieści, za kolejne 20-30 lat może ich w Podlaskiem w ogóle nie być.

Jednym z najpopularniejszych tekstów na naszym portalu jest ten o bocianach, gdzie gruntownie tłumaczymy, dlaczego te piękne ptaki wylatują do ciepłych krajów i po co wracają. Szczegółowo przeczytacie poniżej, zaś w skrócie napiszemy tak: bociany wylatują do dalekich krajów Afryki za jedzeniem. Gdy u nas mróz skuje wszystko wokół, to w Dorzeczu Kongo bociany mogą wybierać i przebierać w pożywieniu. Ptaki wracają zaś, bo w czasie naszej wiosny i lata, w Afryce rozpoczyna się pora sucha, co utrudnia zdobycie pożywienia. Zaś u nas w tym czasie jak w stołówce. W menu każdego ptaka są pasikoniki, dżdżownice, ślimaki, gryzonie, małe ryby, żaby, węże, krety, łasicie, gronostaje, a nawet pisklęta ptaków i młode zające!

Problem w tym, że zmiany klimatu powodują, że w polskich rzekach ubywa wody. Nasz region niestety nie jest wyjątkowy pod tym względem. Puste cieki nie zabiją od razu ludzi, bo korzystamy ze źródeł głębinowych, natomiast ptaki odczują braki jako pierwsze. W efekcie nie będą wracać po zimie do Podlaskiego tylko tam, gdzie będzie dobry dostęp do wody i optymalne warunki do rozmnażania. Obecnie królestwem bociana są Doliny Biebrzy, Narwi i Bugu. To właśnie tam zaobserwowano 20 procentowy spadek populacji ptaka. W zachodnich rejonach kraju jest jeszcze gorzej, bo populacja miejscami zmniejszyła się o połowę! W kraju żyje łącznie około 43-45 tys. par lęgowych. Około jedna czwarta z nich mieszka w naszym regionie.

Partnerzy portalu:

Bitwa Niemeńska, choć wygrana to zapomniana. Front był tu, gdzie obecnie jest granica.
Józef Piłsudski i Edward Śmigły-Rydz przed bitwą nad Niemnem.

Bitwa Niemeńska, choć wygrana to zapomniana. Front był tu, gdzie obecnie jest granica.

W historii Polski bardzo przykłada się uwagę do Bitwy Warszawskiej, znanej jako Cud nad Wisłą. Był to ogromny sukces Polaków w walce z bolszewikami, którzy napadli na nasz kraj w 1920 roku zaraz po zakończeniu I wojny światowej i odzyskaniu przez Polskę niepodległości po 123 latach. Tymczasem oprócz wspomnianej bitwy na obrzeżach stolicy, doszło do jeszcze innej, dużo ważniejszej konfrontacji.

Bitwa Niemieńska rozegrała się miesiąc po wygranej przez Polaków Bitwie Warszawskiej. Rozbita armia bolszewicka wycofała się, ale nie zamierzała jeszcze kończyć wojny. Armia Michaiła Tuchaczewskiego obsadziła linie rzek Niemen, Szczara i Świsłocz. Zaczęto też odbudowywać straty nowymi posiłkami z głębi Rosji. Udało im się odtworzyć wszystkie dywizje, które Polacy rozbili nad Wisłą. I tak do dalszego etapu wojny polsko-bolszewickiej było gotowych 73 tysiące żołnierzy. Polska natomiast dysponowała 67 tysięcy żołnierzy.

Bolszewicy stworzyli 4 oddziały bojowe, zaś Polacy dwa. Jedno polskie skrzydło (5 dywizji), pod wodzą Rydza-Śmigłego miało uderzać od północy od Sejn przez Druskienniki, a następnie przez terytorium Litwy ruszyć w kierunku Lidy. Polacy byli także gotowi walczyć także z wojskami litewskimi. Kolejne dywizje tego skrzydła miały także nacierać na Grodno oraz jego okolice. Drugie skrzydło było większe, bo składało się z 5 dywizji i dowodził nim Władysław Jung ze Stanisławem Wrzalińskim. Ich zadaniem było uderzenie na Wołkowysk, wówczas ważny węzeł kolejowy na trasie Białystok – Lida i Białystok – Baranowicze. Kolejne dywizje miały domykać front od południa.

Walki na terenie dzisiejszego województwa podlaskiego miały miejsce w lasach augustowskich. Tam Rosjanie byli całkowicie zaskoczeni uderzeniem i wycofali się w pośpiechu w stronę Grodna. Polacy opanowali również Kuźnicę. Bolszewicy próbowali odbijać Kuźnicę i Nowy Dwór, ale nie udało im się to. Do walk w tych rejonach dochodziło jeszcze później. Rosyjskie wojska atakowały kilkanaście razy. 22 września Polacy wyzwolili Sejny i nie zatrzymując się ruszyli dalej na wschód. 24 września po sukcesach głównych walk pod Grodnem, bolszewicki front zaczął się sypać. Ukraińscy i białoruscy czerwonoarmiści zaczęli przechodzić na stronę Polaków. Rosjanie natomiast zaczęli dzień później opuszczać zachodni brzeg Niemna.

Armia Czerwona poniosła kolejną po bitwie warszawskiej wielką klęskę. Od bitwy nad Niemnem trudno mówić o wojnie z Armią Czerwoną – był to już pościg za niedobitkami. Tysiące bolszewików zaczęło trafiać do niewoli. W konsekwencji, udana bitwa przesądziła o zakończeniu wojny polsko-bolszewickiej. Strony konfliktu podpisały Traktat ryski, który ustalał przebieg granic między tymi państwami oraz regulował inne sporne dotąd kwestie.

Partnerzy portalu:

Featured Video Play Icon

Jak nauczyć się zbierać grzyby? Wybrać dobry las na początek.

Internet zalewany jest od lat zapytaniami „gdzie zbierać grzyby”. Wynika to z faktu, że osoby, które dopiero chcą zacząć przygodę z tymi leśnymi przysmakami nie mają jeszcze swoich „miejscówek”. Warto dodać, że nie wolno się zniechęcać na początek. Nawet, gdy dobrze już wytypujemy las, to może ogarnąć nas frustracja, bo niestety u nas tradycja jest taka, że grzybiarze nie zbierają po prostu koszyka, ale czyszczą lasy z grzybów jak szaleni. Swoje też robi fakt, że istnieją skupy grzybów, które nieco napędzają gospodarkę zbieracką.

Ale zostawmy już te niuanse. Podlaskie na szczęście ma 3 okazałe puszcze i mnóstwo mniejszych lasów. Miejscówek u nas tyle, że jest w czym przebierać. Wystarczy tylko bardzo wcześnie wstać, bo niestety „czyściciele” grasują od bladego świtu. Zatem jeżeli nie chcemy oglądać resztek, to musimy do tego swoistego wyścigu dołączyć. Pamiętajcie, żeby nie zabierać ze sobą żadnych plastikowych reklamówek. Najlepszy będzie kosz wiklinowy. Grzyb uduszony w torbie to grzyb bezużyteczny. Pamiętajcie też o nożyku. Wyrywanie grzyba z korzeniami to głupota. Trzeba odcinać.

Co radzi ekspert z filmu? Po pierwsze przemieszczać się z lasu do lasu, dużo chodzić po rozmaitych lasach z młodnikami, zwłaszcza świerkowymi, po lasach mieszanych z świerkami – jeśli myślimy o prawdziwkach i podgrzybkach – można tez zahaczyć o rydza. – zachęca autor filmu. Kiedyś jak pytałem dziadka, gdzie rosną grzyby, odpowiadał – pod choiną.

Na koniec ważna uwaga. Kiedy uda się Wam już coś nazbierać, to poproście kogoś doświadczonego o sprawdzenie każdego grzyba po kolei. Zjedzenie trujących „owoców leśnych” może się skończyć bardzo ciężkimi powikłaniami, od uszkodzenia wątroby po śmierć włącznie.

Partnerzy portalu:

Dwie kapliczki w Podlaskiem zostały zabytkami
fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

Dwie kapliczki w Podlaskiem zostały zabytkami

Przemierzając przez podlaskie wsie bardzo często napotkać można na okolicznościową kapliczkę. Tradycja ich stawiania jest tak stara, że nie wiadomo od jak dawna trwa. Nie do końca też wiadomo, dlaczego ludzie zaczęli budować kapliczki. Z dawnych źródeł literatury wiemy natomiast, że nie jest to pomysł chrześcijan. Mieszkający wcześniej poganie też je budowali. Dlatego też na te małe obiekty architektoniczne należy patrzeć nie tylko wyłącznie poprzez ich religijną rolę, ale również jak na dziedzictwo lokalnej społeczności.

Na szczególną uwagę zasługują stare kapliczki. Dwie z nich w ostatnim czasie stały się oficjalnie zabytkiem, chociaż gdyby tak przejechać wszystkie podlaskie wioski to takich starych kapliczek, które warto uznać za zabytek byłoby setki. I tak kapliczka z Dąbrowy Białostockiej upamiętnia poprzednią świątynię, która została rozebrana przez mieszkańców Dąbrowy w nocy z dnia 4 na 5 maja 1902 r.

Murowaną, wolnostojącą kapliczkę wzniesiono na rzucie prostokąta. Obiekt usytuowano na wysokim cokole z granitowych ciosów, zakończonym profilowanym gzymsem. W każdej z ceglanych elewacji znajduje się wąski prostokątny otwór okienny, umieszczony w niszy, zamknięty łukiem ostrym, ujęty parą lizen z wyodrębnionym cokołem i ceglanymi odcinkami gzymsów. Nadokienniki zaakcentowano pionowym ułożeniem cegieł, zaś ściany boczne zwieńczono trójkątnymi szczycikami, zakończonymi gzymsem koronującym. Kaplicę nakryto wysokim dachem czterospadowym, zwieńczonym metalowym krzyżem. – Kapliczka stanowi przykład skromnej w wyrazie, tzw. małej architektury z początku XX w. – wskazuje prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz – Podlaska Konserwator Zabytków, która obiekt w rejestrze zabytków umieściła.

fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

Druga kapliczka, która tam trafiła znajduje się w Niemirowie, na trójstyku granic województw: podlaskiego, mazowieckiego i lubelskiego. Ponadto wieś położona jest przy samej granicy z Białorusią nad rzeką Bug. Wspomniana kapliczka została wzniesiona między 1870, a 1912 rokiem na gruntach funkcjonującego od końca XVIII w. do lat 60. XIX w. szpitala. Trwale upamiętnia miejsce jego powstania. Szpital-przytułek działał w Niemirowie przy parafii katolickiej ufundowanej w 1620 roku przez Stanisława Niemira chorążego mielnickiego i kasztelana podlaskiego. Obiekt uposażany licznymi datkami funkcjonował do 1866 roku, kiedy to dekretem z 17 września parafia niemirowska oraz jej uposażenie zostało skonfiskowane w ramach represji popowstaniowych. Obiekt stanowi dzieło minionej epoki jako przykład małej architektury o znaczeniu regionalnym. Pełna prostoty, kubiczna forma bryły tworzy ważny akcent kształtujący krajobraz wsi Niemirów – wskazuje w decyzji wpisu do rejestru prof. dr hab. Małgorzata Dajnowicz – Podlaska Konserwator Zabytków.

fot. Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków w Białymstoku

 

Partnerzy portalu: